Szlak transportowy

Yinzin jest jedną z największych wysp znajdującą się na północ od Wietrznych Równin. Wyspa połączona jest mostem z znacznie mniejszą wyspą o nazwie Teiz. Surowy klimat Yinzin objawiający się częstymi opadami, a także burzami śnieżnymi sprawił, że wyspa stała się domem dla równie surowego ludu - samurajów. Yinzin jest dalekie od uczestnictwa w wielkiej polityce. Władze wyspy starają się zachować ją w pełnej neutralności. Kierowani zasadą honoru, a także siłą miecza, skupiają się przede wszystkim na własnym rozwoju. Gospodarka wioski skupiona jest w szczególności połowie ryb, hodowli kozic górskich, a także na uczestnictwie w polowaniach na wieloryby.
Awatar użytkownika
Akaruidesu Yoake
Martwa postać
Posty: 906
Rejestracja: 23 wrz 2019, o 20:00
Wiek postaci: 18
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Niski, blond włosy z ciemniejszymi końcówkami, młodo wyglądająca twarz. Czarne ubranie z długimi rękawami i stojącym kołnierzem, na to żółte haori w białe trójkąty.
Widoczny ekwipunek: Kabura na broń na obu udach. Torba nad lewą nogą. Tanto przy pasie po prawej stronie, katana po prawej.
Multikonta: Budyś

Re: Szlak transportowy

Post autor: Akaruidesu Yoake »

0 x
Do hidów polecam używania mojego ID: 2457
Awatar użytkownika
Jun'ichi
Martwa postać
Posty: 1910
Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
Multikonta: -
Lokalizacja: Warszawa

Re: Szlak transportowy

Post autor: Jun'ichi »

  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

I do not want the sun to rise if she will not be there
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Szlak transportowy

Post autor: Mujin »

Obudził się wcześnie rano, tak wcześnie jak tylko się dało. Praktycznie przegonił słońce, które dopiero wychylało się zza linii horyzontu. Cały poprzedni wieczór spędził na sporządzaniu notatek ze spotkania z Shikaruiem, Asaką i nawet Shenzhenem. Ta, to krótkie spotkanie faktycznie mogło mieć jakiś wpływ na jego potencjalne badania. Tylko jakie? No nic, zawsze warto było zapisywać wszystko co tylko się działo. Spotkanie w onsenie także. A już szczególnie to co zdołał zobaczyć na arenie. Manipulacja żelaznym piachem. Mgły. Sterowanie piaskiem. Oj sporo się działo, oj sporo, i wszystko trzeba było zapisać do dalszej analizy. Może uda mu się wpaść na coś unikatowego na podstawie danych które uzyskał? No właśnie oczywiście że może. A czemu miałby wychodzić w dniu finału? Nie mógł wytrzymać. Brzmiał to żałośnie wypowiedziane na głos, ale mimo wszystko potrzebował zająć się czymś konkretnym. Po drodze skoczył jeszcze na szybko do onsenu i za pomocą robaków pobrał próbkę wody do strzykawki. Miał ją zbadać? Miał ją zbadać. Nie było żadnych wymówek.
Port jak zawsze był miejscem tłocznym i gwarnym. "Jak zawsze" znaczyło tutaj "zupełnie jak poprzednim razem", bo Mujin był tutaj tylko dwa razy, z czego ten był jednym z nich. Ale bywał w portach innych i też w nich zachodziła podobna zależność. Im więcej powierzchni, tym więcej ludzi. Nic nowego, serce handlu prowincji takie było i tyle. Nie było sensu roztrząsanie tego ani marnowanie czasu na analizę tej sytuacji. Jedyne czego potrzebował to łódź. Duża, szybka, prosto do Sogen skąd mógł na piechotę wrócić do domu. Znalazł szybko. 100 Ryo kosztowało. Cóż, pieniążki miał. Podróż nie była problemem. Wystarczyło wsiąść i czekać. I tak też zrobił. Czekał. Zniecierpliwiony, cały czas bawiący się swoim notatnikiem i ołówkiem. Szkicując, pisząc, bazgrząc głupoty.

z/t
0 x
Awatar użytkownika
Yoshimitsu
Martwa postać
Posty: 485
Rejestracja: 26 sie 2018, o 16:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Pazur
Multikonta: Arata

Re: Szlak transportowy

Post autor: Yoshimitsu »


Dokąd:Yusetsu i Sabishi.
Czas podróży:75min
Środek transportu:Łódka i piechota.

zt
0 x
Obrazek -Mowa Myśli
Awatar użytkownika
Tohaku
Postać porzucona
Posty: 271
Rejestracja: 23 lut 2020, o 18:06
Wiek postaci: 17
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Kędzierzawy młodzieniec o ciemnych włosach z cienką maseczką na twarzy.
Widoczny ekwipunek: Czarne, skórzane rękawice na dłoniach. Dwie kabury przy prawym udzie, obok siebie. Torba na lewym pośladku.
GG/Discord: Pralkarz#9998

Re: Szlak transportowy

Post autor: Tohaku »

0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Youmu Nanatsuki
Postać porzucona
Posty: 430
Rejestracja: 10 lis 2018, o 20:11
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: W KP znajdziesz wszystko.
Widoczny ekwipunek: Po dużej, czarnej torbie nad pośladkami - nieco na boku, rozłożony fūma shuriken na plecach, katana o czarnym wykończeniu przytroczona do lewego boku
Multikonta: Airen Akamori

Re: Szlak transportowy

Post autor: Youmu Nanatsuki »

Po zwycięstwie i odebraniu nagród, Youmu postanowiła odpocząć. Przedłużyła wynajem pokoju w Ryokanie o jeszcze dwie noce, czyli w drogę powrotną wyruszyła drugiego dnia po turnieju. Pierwszy spędziła w całości w samotności czterech ścian drobnego pomieszczenia, w którym to budziła się i zasypiała od pierwszego dnia w Watarimono. Nie chciała siedzieć na otwartej sali, bo obawiała się, że będzie zaczepiana, a naprawdę nie miała ochoty na wchodzenie w interakcje z osobnikami niewartymi jej uwagi. Nie było to nic nowego, ani wyjątkowego, bo tak tego dnia nie chciała mieć nic wspólnego z bezwartościowymi śmieciami, jak każdego innego, aczkolwiek teraz była, jakby, pod większym zagrożeniem. Chciała czy nie, to przybyło jej trochę sławy, a zamienić kilka słów ze zwyciężczynią mógł ktokolwiek z czystej ciekawości jaką jest osobą. Nieświadomie oszczędziła rozczarowania i sobie, i innym. W końcu do jakich wniosków doszedłby człowiek poznawszy się na Youmu? Czy stwierdziłby, że świat nie dba o dobro i honor, a tryumfują po prostu silniejsi, bez znaczenia jakimi są ludźmi? Pewnie tak, o ile naiwnie żył, wierząc że jest inaczej. Zatem zamawiała i posiłki, i trunki prosto do swojego pokoiku, w którym to w wyborowym towarzystwie, bo własnym, spędzała czas, rozmyślając nad tym co dalej. Oczywiście nie powstrzymała się od przymierzenia kimona, gdyż ten temat nie dawał jej spokoju. Skąd wiedzieli, że wygra kobieta? A może przygotowali również drugą kreację dla mężczyzny? Jak dopasowywali materiał, skoro do ostatniego momentu nie wiedzieli która z dziewczyn wygra? Przecież miały zupełnie inne kształty. Pytań było sporo i nie znalazła na nie odpowiedzi. Za to dowiedziała się, że kwieciste kimono leży na niej całkiem dobrze. Wymagało drobnych poprawek, by lepiej było do niej dopasowane, ale nie stanowiło to żadnego problemu dla kogoś takiego, jak Youmu. W końcu była krawczynią i to nie byle jaką. Smutnym było to, że nagroda ta najpewniej nigdy nie znajdzie zastosowania, gdyż panienka Nanatsuki nie chodziła w strojach tego typu na co dzień. Jednocześnie codziennie była przygotowana do walki, bo uważała, że w jej zawodzie było to niezbędne, toteż nosiła odpowiednie ubrania, które jej nie ograniczały i umożliwiały działanie w każdych warunkach. Tak naprawdę to nie bycie ninja było problemem, a jej parszywy charakterek, który sprowadzał na nią kłopoty raz za razem. Czasami wystarczył krzywy, pogardliwy uśmieszek, czasami lekceważące spojrzenie, a czasami po prostu zachowanie znudzonej miny, by ktoś pokusił się o zaatakowanie jej. I co zrobiłaby w takim kimonie, przy którym nawet nie może mieć swoich dwóch toreb na ekwipunek? Pomijalny był fakt, że zwyczajnie strój był za gruby i szczelny na pustynny dzień, a za cienki i mało okrywający na pustynną noc. Zatem mogła go zakładać tylko wtedy, gdy wiedziała, że nikt jej nie zaatakuje. Ile razy w życiu miała taką sytuację, odkąd została kunoichi? Nie zastanawiała się głębiej, ale nie kojarzyła ani jednego takiego momentu. Zawsze było to ryzyko.
Drugiego dnia, zgodnie z jej przewidywaniami, lwia część widowni spoza Lazurowych Wybrzeży wróciła do domów. Tłumy na ulicach samurajskiej wioski zelżały, zatem Youmu mogła po nich nieco swobodniej spacerować. Miała też czas na rozglądnięcie się jak żyli mieszkańcy Watarimono i musiała przyznać... skromnie. Nie było to zaskoczeniem, gdyż właśnie czegoś takiego się po nich spodziewała. Więcej uwagi poświęciła naturze, niż samej architekturze i wykończeniu wnętrz. Widoki były, momentami, naprawdę przyjemne dla oka, jednak klimat był jakiś ponury. Ciężko było jej zrozumieć o co chodziło, ale miejsce to należało do mało wesołych, a przecież nie tego szukała. W wolnych chwilach nie chciała popadać w refleksje, bo smutek był dla niej wręcz niewyobrażalny. Wolała za to bawić się, toteż szukała rozrywki, której za bardzo nie mogła tu uświadczyć. Spróbowała gorących źródeł, które pamiętała z Ryuzaku no Taki, gdzie ostatni raz zażywała w nich kąpieli, jeszcze nie będąc nawet kunoichi. Minęło od tego momentu kilka lat i trochę wrażeń, które teraz przyćmiewały uczucie rozluźnienia po takiej wizycie. Teraz zdecydowanie bardziej wolała przyjemność z chłodzenia ciała, gdy było ono nagrzane bezlitosnym słońcem i pokryte pustynnym pyłem. Tak czy inaczej, drugi dzień był też momentem, w którym mogła więcej czasu spędzić na sali ryokanu, a nie wewnątrz czterech ścian swojego pokoju. Przez cały dzień ilość zaczepek dało się zliczyć na palcach dwóch rąk, a ilość reakcji na nie mógł policzyć każdy, nawet bez rąk czy nóg.
Po tym przeczekaniu i wypoczynku, nastał moment powrotu. Czarnowłosa obudziła się, klasycznie, blisko południa. Jej zwyczaj "medytacji" sprawił, że gotowa do jakiegokolwiek działania była dopiero równo w południe. Umyła się, zjadła, zapłaciła za pobyt i zakupiła trochę prowiantu na drogę. Następnie spakowała się, by wyruszyć w długą podróż do domu. W porcie było dużo statków, a ludzi już drastycznie mniej, niż w dzień początku lub końca turnieju. A nawet w dzień po tym wydarzeniu. Niemalże każdy kto miał wrócić do swoich terenów, to wrócił. Zatem zapłaciła za rejs do Sogen, z którego miała zamiar skierować się w stronę Sakai, aby ostatecznie wylądować w Atsui - docelowej prowincji.

Dokąd: Atsui
Czas podróży: 15 minut do Sogen, 30 minut do Sakai, 30 minut do Atsui. Łącznie 1 godzina 15 minut.
Środek transportu: Najpierw łódka, później pieszo.

Z/T
0 x
Obrazek
| Youmu Nanatsuki |
Embrace | the | Perfection
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shikarui »

Zagubił się pomiędzy tymi słowami, zdaniami i znaczeniami. Jego umysł, który próbował wątpić intencjom, stanął dęba jak dziki ogier, któremu w końcu pokazano pierwotny step. Niby pobiegł do przodu - w rzeczywistości ten przód był tyłem. Przypominając sobie wiele rzeczy, czując pełzający pod skórą instynkt, który drapał od środka i niecierpliwie wił się, poganiany cwałem - ach, nie mógł być spokojny. Nie mógł myśleć spokojnie. Skrawki informacji wyjętych z trzeźwości docierały do niego, że te szczegóły, które mieli i cała ta opowieść, którą usłyszeli pociętą w kawałkach, pływała tak samo niepewnie, jak łódź rybacka na wzburzonym do sztormu morzu. Można już tylko spróbować zabrnąć w oko cyklonu, liczyć na to, że się do niego dostaniesz i po drodze na dno nie ściągnie cię żadna z fal.
- Jego tętnica w szyi jest uszkodzona. - Poinformował białowłosą, gdy ta zaoferowała się, że pomoże mężczyźnie. Pomoże mu czy nie pomoże... przecież to jednak był mnich. Pozbawiony języka mnich, który mimo wszystko robił to, co mógł, żeby pomóc temu tutaj - nieokrzesanemu dzikusowi, który skrzywdził już nawet tych, którzy się nim zajmowali. To nie tak, że wcisnęli go w kąt, zatrzasnęli kraty i zostawili samemu sobie. To nie tak, że nie próbowali go zabierać na zewnątrz - to ten chłopak robił wszystko, żeby tylko nie dać się zabierać. Więc mnisi robili tyle, ile mogli. Na ile sami byli w stanie poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. W obecnym rozkołataniu miał wrażenie, że musiał gdzieś ukierunkować swój gniew, ale nie było na kogo. Szukanie winnych było jak palenie czarownic na stosie - niby można, tylko w sumie po co? Stojąc za plecami Asaki skrawek za skrawkiem zaczynał się uspakajać, ale ten zew w nim, to coś, co sprawiało, że potrafił rozpływać się w przyjemności, nie zamierzało umilknąć. A on nawet nie chciał, żeby milkło. Pozostawało jedyne znalezienie jakiegoś punktu ujścia.
- Czy szanowny mnich życzy sobie udać się w podróż z nami? - Zapytał starszego mnicha, ale nie do niego mówił. Kiwnął lekko głową, wskazując na tego, który opuścił to pomieszczenie, żeby jakoś załatać... siebie. Swoją stratę. Brak możliwości mówienia... Hm, że też wcześniej o tym nie pomyślał..! Nie trzeba zabijać wszystkich wrogów - wystarczy im uciąć języki i rączki, żeby niczego już nie napisali i nie powiedzieli. Potem puścić ich wolno - niech się męczą. I niech żyją w ciszy własnego głosu. Genialne. Czuł się niemal zadziwiony, że wcześniej nie przyszedł mu do głowy ten pomysł. Cóż, wysadzenie wroga w powietrze nadal było bardziej skuteczne. I mniej aroganckie. Wracając więc do meritum - dlaczego mnich został pozbawiony języka? Czy było coś do ukrycia, żeby mu go wyrywać? Oj tak, pewnie tak... Shikarui ledwo powstrzymał wilczy, szeroki uśmiech - tylko jego wargi leciutko uniosły się do myśli, że ten niby niewinny chłopak mógł być prawdziwym diabłem. Cokolwiek się tutaj działo i cokolwiek dziać się miało - czarnowłosy zamierzał czerpać pełnię ubawu z tej podróży. Bo czuł, że ta misja dostarczy mu całkiem sporej dozy rozrywki.
- Chłopak mówi prawdę. - Uspokoił Asakę i przeniósł swoją dłoń na jej ramię. Nic mu nie było - w kwestii fizycznej przynajmniej, tak odejmując brak dłoni, rzecz jasna. Shikarui bardzo poważnie rozmyślał nad pozbawieniem go drugiej - tak dla pewności. Jego instynkt bardzo mocno skoczył w górę, zbudował się na tym dzikim przeczuciu, że to nie o szczeniaka tutaj walczą - a o wilka. Chytrego i przebiegłego jak lis. Niespokojnego jak lew. Silnego jak koń.
Zgodnie z tym, co zostało powiedziane - poszedł z Asaką po rzeczy, ale najpierw dopytał o bibliotekę - jej dokładne polożenie i to, jak dokładnie mają się przedstawić temu Akirze, żeby było wiadome, że od mnichów przychodzą. Czy uwierzą im na słowo. Zapytał o najlepszą trasę i czy na niej leżą karczmy. Zapytał o to, czy jednak mnisi brat nie zechce udać się z nimi, skoro tak dobrze wpływa na tego... więźnia. Gościa. Na tego dzieciaka. Nie to, żeby chciał się z nim gdziekolwiek udawać - jego sylwetka była rysą na szkle tego miejsca. Asaka miała rację - to znów przywołało wspomnienia.
- Co o tym sądzisz? Chcesz już wyjeżdżać? - Dopytał, kiedy z Asaką wędrowali w kierunku wynajętego pokoju. - I jak myślisz, jak mnich stracił język?
Dlatego tym lepiej było, kiedy wyszli, a jeszcze lepiej, kiedy zebrali swoje rzeczy, wyekwipowali się i w końcu ruszyli w podróż. O wiele szybszą, niż podejrzewali.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

Niektórzy uważali ludzi za zwierzęta, ale Asaka nie należała do tych osób – mogła sobie nazywać Shikaruiego tygrysem, misiem, łabądkiem (bo przecież taką miał naturę), bo mógł się tak kojarzyć, ale był przede wszystkim człowiekiem. Nie psem, nie wilkiem – człowiekiem. Miał wolną wolę, a nie instynkt przetrwania, który kierował całym jego życiem, i tak samo było z każdą inną osobą. Czy to wyszkolony shinobi, czy też nie. Och, oczywiście, że mogli przypominać zwierzęta – drapieżników, bo nimi na pewien sposób byli, ale nadal byli ludźmi. Asakę można było nazwać różnie, była jak lwica, która chroni swoją rodzinę, i jak wilk, który przemierza górskie i leśne szlaki – ale nie samotnie, już nie, a z kimś kogo chciała chronić. Minął już jednak czas brawury i szybszego robienia niż myślenia. Była też już znacznie spokojniejsza niż kiedyś. Nie czuła się nigdzie zamknięta – ani w kojcu, ani przez swoje własne zasady, których przestrzegała. Przeciwnie: czuła się wolna. Znała swój cel w życiu, nie błądziła po omacku. Była z siebie dumna i nadal potrafiła spojrzeć w swoje własne odbicie w lustrze.
Drgnęła lekko słysząc słowa Shikiego. Uszkodzona tętnica w szyi… To nie było coś, czym mógłby zająć się sam. A jeśli… Cóż, jeśli powodem był wyrośnięty nieznajomy, o którym mnisi nie chcieli mówić nikomu z zewnątrz, to nic dziwnego, że Takeo nie poszedł z tym do szpitala, a leczył się na własną rękę. Asaka myślała i kalkulowała szybko, aż w końcu wstała, przepraszając resztę, by zapukać do drzwi pomieszczenia, w którym zniknął na moment mnich. Nie mogła go tak zostawić. Zakładając rzecz jasna, że Shikarui dobrze zgadł co się dzieje z organizmem mnicha, bo wyszkolenia medycznego nie miał żadnego. Coś tam może i podłapał od Asaki, gdy się uczyła przez ostatnie dwa lata, ale nie wiedziała na ile trafnie i dobrze. Tym niemniej – dobrze było dołożyć i swojej chakry. Nawet jeśli bardzo to nie pomoże – to z pewnością nie zaszkodzi.
- Mimo wszystko, proszę. Mnie to nic nie kosztuje, a rana w takim miejscu może być bardziej niebezpieczna, zwłaszcza jeśli… - cóż, jeśli otworzy się na przykład w czasie… snu. Pokręciła głową. - Zatamuję tę ranę – mimo wszystko chciała mu pomóc i jeśli tylko mnich pozwolił jej się do siebie zbliżyć – czy to na oczach reszty, czy może właśnie w pokoiku obok, bardziej ustronnie, Asaka zebrała chakrę w dłoniach, by delikatnie przyłożyć je do szyi mężczyzny tak, żeby nie sprawić mu bólu. Zielona energia otoczyła jej drobne ręce, a następnie zaczęła wnikać w organizm mnicha, by zatamować krwawienie i w miarę możliwości przyspieszyć regenerację, a także leczenie głębokiej rany – o ile w ogóle była głęboka. Po wszystkim wróciła na swoje miejsce.
Że chłopak był przebiegłym lisem chytrusem Asaka już zauważyła, dlatego uznała, że nie będzie się bawić w głaskanie po główce, a trzeba nakreślić tutaj kilka zasad. Jak właśnie to, że nie będzie pytania zadawać do skutku, a do pewnego momentu i jeśli nie uzyska odpowiedzi, to podejmie decyzję bezpieczniejszą, a nie taką, która chłopakowi podobać się będzie bardziej. Cierpliwość białowłosej była legendą – a legendy twierdziły, że nie istniała.
- Niezręcznie… - Asaka uniosła nieco brwi w górę, mieląc w głowie ten, hehe, żarcik, bo uznała go za całkiem niezły, taki z dystansem. Nawet wypuściła głośniej powietrze przez nos, całkiem ubawiona (a jednak nie śmiała się w tej chwili całą sobą), ale rozważała dalszą odpowiedź wielkoluda w głowie, nim Shikarui powiedział po prostu, że chłopak nie kłamie. Białowłosa wiedziała już, że Shikarui skorzystał ze swoich cudownych oczu – a komu jak komu, a jemu ufała, bo wiedziała co potrafił. Pokiwała więc głową. - W porządku. W takim razie rzeczywiście moglibyśmy wyruszyć jeszcze dzisiaj – nie zignorowała odpowiedzi Nobukazu, po prostu czekała na podjęcie decyzji aż chłopak zje i odpowie w końcu na jej pytanie. - Czy mamy coś przekazać, albo powiedzieć temu Akirze z Ryuzaku, gdy się tam zjawimy? Raczej nie uwierzy nam po prostu na słowo, prawda? – och, ona by nie uwierzyła. A tę sprawę trzeba było ustalić już teraz. Zresztą jej mąż myślał podobnie – i nawet przez sekundę nie pomyślała, że mógłby pomyśleć inaczej, pracowali w końcu razem nie od dziś. Gdy już wszystko było umówione Asaka powiedziała mnichom i ich wychowankowi, że przyjdą niebawem, tylko się przygotują, i zabiorą ze sobą Kisho. Poprosiła też, by cokolwiek chłopak tutaj posiadał – żeby mu spakowali i był gotowy.
- Myślę, że jest w tym więcej, niż się wydaje. Ale sądzę też, że my poradzimy sobie z nim lepiej niż ci mnisi. Trzeba będzie na niego uważać, wydaje mi się, że może coś kombinować. Sprawiał takie wrażenie tam w tym pokoju – a ona nie była tak dobrą obserwatorką jak Shiki. Szła z nim pod rękę, oddalając się w kierunku ryokanu, gdzie się zatrzymali. - Chcę. Nie ma co przeciągać, skoro wszystko to taka delikatna sprawa. Napisałam wczoraj Ichirou, że gdyby miał jakieś pytania, to że będziemy w ryokanie o ile nic się nie wydarzy. Cóż, chyba jednak się wydarzyło, więc jak będzie czegoś chciał, to będzie musiał swoje pytania odstawić na bok – wzruszyła ramionami, bo skąd miała wiedzieć, że nagle pod ręce nawinie im się robota i że będzie to coś, co tak mocno zainteresuje Shikiego, że ten nie będzie chciał za to nawet wynagrodzenia? Ona sama czuła, że tak trzeba – a pieniądze? Na biednego nie trafiło akurat, więc nawet nie zaprzątała sobie tym głowy. - Trudno mi powiedzieć, ale skoro to świeża rana, a ten chłopak nie do końca nad sobą panuje, to kto wie… Powinien iść z tym do szpitala, żeby medycy się tym zajęli, na pewno mają tam kogoś, kto włada chakrą, choćby ze względu na ten turniej. Dlatego tym lepiej szybciej się stąd zabrać, może wtedy Takeo zdecyduje się skorzystać z pomocy doświadczonych medyków, bez obawy o to, że będą się pytać jak to się stało i kto za tym stoi – Asaka podejrzewała, że skoro chłopak rzucił się na kogoś z nożem, jak mówił staruszek, no to… Ach, wynik tego równania był dość prosty.
W ryokanie przebrali się z codziennych ubrań w takie, które bardziej odpowiadały w podróży. Asaka porzuciła spódnicę na rzecz ciemnych, dość obcisłych spodni wpuszczonych w wysokie, sięgające połowy łydki, buty. Asymetryczna, równie ciemna, raczej długa koszula przewiązana była pasem. Pod nią zaś umocowaną na tyłku miała torbę podróżną, a na obu udach – kabury na broń, częściowo również ukryte pod materiałem koszuli. Na całość nałożoną miała czarną, misternie zdobioną wyżłobieniami metalową zbroję – ukrytą jednak w tym momencie pod płaszczem podróżnym. Wciąż było przecież zimno. Na plecach niosła doczepiony na pasku złożony wielki wachlarz. Zaplotła też włosy częściowo w warkocz, a później puściła w wysoki kucyk tak, by jej za bardzo nie przeszkadzały. W takim stroju wymeldowali się z pokoju i po drodze zahaczyli jeszcze o sklep, kupując jedzenie na drogę. Gotowi ruszyli z powrotem do dzielnicy świątynnej, by zabrać ze sobą Kisho. A stamtąd… Ku przygodzie.
  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1517
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: Szlak transportowy

Post autor: Kuroi Kuma »

0 x
Obrazek
PH | BANK
Awatar użytkownika
Azuma
Posty: 1005
Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
Wiek postaci: 17
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy
- delikatnie zarysowane kości, mały nos
- szczupła budowa, przeciętny wzrost
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu
- skórzana kamizelka shinobi
- kabury na broń na lewym i prawym biodrze
- torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
- szary płaszcz (bez zdobień)

Re: Szlak transportowy

Post autor: Azuma »

Poprzedni wątek: Trybuna zachodnia

Swój udział w tutejszym wydarzeniu uważał za owocny, mimo że był tylko biernym widzem. Nie walka była jednak jego celem, a właśnie możliwość obserwowania innych - uczenia się na ich błędach oraz wyciągania na ich podstawie słusznych wniosków. Poza tym, poznał również ciekawych ludzi. Zdołał nawet zawrzeć pewne znajomości, a niektóre w szczególności go zaskoczyły...
Miyuki widziała jak jej syn sięgnął do wisiorka, otrzymanego wcześniej od Sayuri. Uśmiechała się delikatnie pod nosem, choć dalej pilnowała się, aby Azuma tego nie widział. Nie chciała wprawiać go w zakłopotanie. Dostrzegała jednak w nim zmianę. Zawsze stronił od towarzystwa dziewczyn nad czym ubolewała, choć w pewien też sposób to rozumiała. Każdy wiek rządził się swoimi prawami. Niemniej tutaj doszło do wyjątku. Dlaczego?
- Chyba było warto udać się do Watarimono, jak sądzisz? - pogodnie spytała syna, na co ten odruchowo zabrał dłoń z szyi. Właśnie wkroczyli do portu gdzie zamierzali wynająć miejsce w jakiejś łodzi płynącej do Sogen. Albo przynajmniej tam się zatrzymującej...
- Tak... Z pewnością było - odparł, zastanawiając się kiedy dane będzie mu sie ponownie zobaczyć z Sayuri-chan. Ciekawiło go jakie w tym czasie zdoła poczynić postępy. I jakie poczyni jego koleżanka. Zamierzał dotrzymać słowa i w rzeczywistości na poważnie podejść do tematu treningów, a także obowiązków jakie wiązały się z posiadaną przez niego rangą. Im jednak bardziej o tym myślał, zastanawiał się co działo się na kontynencie, w czasie gdy ich nie było...
- Ale dobrze, że już wracamy. Stęskniłem się za tatą - odparł, co Miyuki skwitowała kiwnięciem pełnym zrozumienia. Ona też stęskniła się za Kazukim - przyzwyczaiła się do jego obecności i tej bliskości.
- Tędy, to z nim przypłynęliśmy wcześniej. Może płynie z powrotem do Sogen? - zawołała, wskazujac szybkim gęstem ręki na kierunek i właściciela łajby, którego i Azuma w mig rozpoznał. Zwalista postura wraz zarostem oprószonym siwizną i orlim nosem, była dość charakterystyczna.
[z/t] - Szlak transportowy
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shikarui »

Niektóre rzeczy byłyby trudne do wytłumaczenia. Niektóre stany danych osób. Co z tego, że doskonale wiedział, co się z nimi dzieje i co jest nie tak i gdyby miał moc leczenia to od razu wiedziałby, co robić, gdzie działać, skoro nie posiadał odpowiednich słów, by niektóre rzeczy nazwać? Tak jak i teraz. Okej, coś się działo z tętnicą, była rozerwana - słowa wypowiedziane ze stoickim spokojem. Tryskała krew, wibrowała pod skórą, wylewając się tam, gdzie nie powinna, ale w jego świecie to jeszcze nie była tragedia. W końcu umierał ktoś zupełnie obcy. Ten, co tutaj uwięził chłopca, który tak nieprzyjemnie na niego spojrzał... a nie. Szkarłatne światło rzuciło nowe spojrzenie na wątek, który się tutaj toczył. Pamiętaj, kim jesteś - jeden mądry ojciec powiedział tak do swojego syna, kiedy ten zgubił swoją drogę. Zapędził za daleko w nęcące wolnością pola i zupełnie zapomniał, że miał stawić się w domu, by wykonać swe obowiązki. Z pokorą mógłby pochylić głowę i powiedzieć samemu sobie, że źle zrobił. Naprawdę źle. W tej bardzo szybkiej ocenie, w zwierzęcym odruchu przypisania łap. Widział w tym postęp godny podróży gwiazd po niebie - dostrzegał zmianę z czegoś, co bardzo, bardzo dawno by zrobił i czego nie zrobiłby nie tak dawno temu. Nie wszystkie ze wspomnień były godne pożałowania i wyrzucenia. Niektóre były tylko trudniejsze do przetłumaczenia na język współczesny. Dorósł i wiele rzeczy się zmieniło, jego język zmienił kształt. Nie plótł już takich bzdur jak za młodu, choć odzywał się o wiele częściej. Usta częściej uśmiechały się, zamiast krzywić w bólu, a to właśnie teraz życie było o wiele bardziej niebezpieczne. Nie zmieniło się tylko to, że czasami działał, zanim dobrze pomyślał. Myśl wydawała się potrzebną, ale niekiedy motała się w jego spektrum zrozumienia. Albo to spektrum niezrozumienia? Dobrze, że Asaka mogła pomóc. Kształtowała sztukę, która stała jak przeciwieństwo dla genjutsu - była mądra, światła, była dobra i szanowana. Ludzie kochali moc, która potrafiła leczyć, nie zdając sobie sprawy z tego, że ta moc potrafiła niezwykle brutalnie i skutecznie zabijać. Większość nie wiedziała też, że genjutsu też potrafiło chronić i leczyć. Obrazy, które tworzyło, nie musiały służyć mordu. Mogły być przyjemnym ukojeniem dla tych, którzy chociaż przez moment pragnęli doświadczyć czegoś innego. Tak to jednak jest, Najdroższa, że ludzie lubią skakać do przodu i oceniać. Lubią nadawać nazwy, imiona i uważać rzeczy za inne, niż są nimi naprawdę. Dla jednych wilk, dla innych lwica, jeszcze inni powiedzą, że łabądek - bo wdzięczna, bo piękna. I podziobie, jak nie rzucisz jej wystarczająco dużo chleba.
Z mnichem mogli zrobić, co chcieli - nawet lepiej, że nie będą ze sobą targać pokrzywdzonego, tylko by przeszkadzał i spowalniał. Z drugiej strony w Ryuzaku pewnie mieli bardzo dobrych medyków. A może tutaj białowłosa miała racje, w głębi swojego serca - że kiedy tylko zabiorą stąd powód, dla którego mnich cały czas stał na paluszkach, zniknie też powód jego przywiązania do tego konkretnego miejsca. Będzie mógł w końcu sięgnąć po pomoc kogoś, kto będzie wiedział, co z nim zrobić. Ciekawiło go natomiast to, jak niemal zawsze, na ile Asaka przejmie się rolą nieszczęśnika i jego losem. Potrafiła go zaskakiwać swoim zaangażowaniem, ale też jego brakiem. Wiedział, że jej dobroć miała rezerwy dla tych, którzy jakoś przemówili do jej wnętrza. Nie rozdawała jej na prawo i lewo jak byle ziemniaków wyciągniętych z ziemi. A w końcu nawet ziemniaki miały swoją cenę. Miał się zaraz dowiedzieć, po odpowiedzi białowłosej, jakie ma do tego nastawienie. I to mu wystarczyło. Z jakiegoś powodu uspokajało. że w tej dziwnej dla niego sytuacji, chociaż jedna rzecz jest całkowicie stabilna.
- Ktoś z nich kłamie. Nie podoba mi się opowieść starego mnicha. Czemu trzymają dzikusa, który krzywdzi innych mnichów? To nie ma sensu. - Miałoby, gdyby założyć, że prawdziwa dobroć i bezinteresowność istniała na tym świecie, ale niestety Shikarui w nie nie wierzył. Wiedział tylko, że jego żona kocha go ponad wszystko, za wszystko i pomimo wszystko. Wierzył, że Chise tak samo była zdolna kochać Shigę. Nie wierzył, że przypadkowo spotkani ludzie mogą być dla siebie aż tak wspaniałomyślni i kochać się, nawet jeśli platonicznie, właśnie w ten sam sposób. Nie było jeszcze żadnego pracodawcy, któremu Shikarui by ufał, ale też powody i przyczyny nic go nie obchodziły. Liczyła się pełna sakiewka i zadowolenie. Chociaż większość z tych, co go próbowali wykiwać, skończyli bardzo... bardzo słaby koniec mieli.
- Ten dzieciak jest niebezpieczny. Widziałaś jego oczy? Ma to samo spojrzenie. - To samo, co ja. To coś więcej, ktoś więcej, niż zwykły chłopaczek bez rąsi. To ktoś, na kogo naprawdę należy uważać. Nie tylko cwaniaczek, co kombinuje. Nie tylko unikający odpowiedzi dzieciak, który stara się być mądrzejszy niż bogowie przykazali. Shilkarui nawet na to nie zwrócił uwagi. Do niego przemawiało coś o wiele głębszego. Skoro tyle czasu milczało i odezwało się dopiero tam - to musiało mieć znaczenie. Nie mógł tego zignorować. Może to bogowie chcieli mu coś przekazać? Może to sam Hachiman przemówił do niego?
Na moment zatrzymał się w procesie pakowania, kiedy Asaka nagle powiedziała, że napisała do Ichirou. No tak. Mieli się z nim spotkać, rozmawiali trochę na ten temat. Chyba nawet było wspomniane o liście..? Nie pamiętał. Jego osoba była dla niego w tym momencie całkowicie nieważna. Kolejny z pyłków na wietrze, po których przekroczy Han.
Zamówił odpowiedni zapas jedzenia i dokupił trochę racji na targowiskach, kiedy wracali do świątyni, wszystko pakując do zwojów, włącznie z ciepłą herbatą czy wodą. Przed nimi było kilka dni podróży statkiem, które Asaka jak zawsze przewisi przez burtę, ale on sam zamierzał się sycić wspaniałym widokiem i herbatką. No może po za tym, że większość czasu i tak pewnie spędzi przy białowłosej, trzymając jej włosy. Asaka już wiedziała, co ją czeka. Warkocz, który lubiła zaplatać, teraz był wręcz idealny do niedalekiej przyszłości.
Skinął głową młodzieńcowi i ruszyli na statek, by stamtąd, piechotą, udać się do Ryuzaku. Shikarui poruszał się swojego czasu sporo po Sogen - w końcu spędził tutaj ponad rok na pracy ku chwale Uchiha. Asaka również przesiedziała tutaj pół roku. Dlatego zasugerował główny trakt, ale omijający większe miasta. Mieli zapasy, mieli wszystko, co było im potrzebne, Shikarui kochał sen na świeżym powietrzu, więc dla niego nie było to problemem. A na tego zgryza małego nie zwracał uwagi. Jego zdanie się tutaj nie liczyło. Oczywiście - nie zwracał uwagi przy wyborze trasy. Bo poza tym poświęcał mu uwagi bardzo dużo. Zawsze szedł za nim. Zawsze miał na niego oko. Sypiał nieco krócej, żeby zasypiać, kiedy ten będzie spał i budzić się, zanim wstanie. Spał bardzo czujnie i lekko, ciągle w gotowości. Przeczucie mu ciągle podpowiadało, że prawdziwy wróg się jednak dopiero pojawi. I nie będzie to wróg wewnętrzny. Wcale nie umniejszało to temu, jak uważnie śledził pozornie niegroźnego młodzika.

Dokąd: -> Sogen, ->Ryuzaku no Taki
Czas podróży: 45min (15+30)
Środek transportu: łódź + piechotka

[/zt]
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

Białowłosa nigdy by chyba sama nawet nie wpadła na pomysł porównywania Shikaruiego do łabędzia – to akurat były całkowicie jego słowa, ale gdy Asaka to usłyszała, to podłapała to właściwie w mig. Powiedział, że łabędzie łączą się w pary na całe życie, więc jego natura jest nie tygrysia – a łabędzia właśnie. Nie myślała wtedy zupełnie o tym, że weź podejdź do tej kaczuchy, to zaraz ugryzie cię w tyłek i pogoni, zupełnie jak Shiki, a przecież było to tak bardzo prawdziwe! Ta klasa, ten dryg – och, Shikarui miał doskonałe maniery kogoś, kto patrzy z wysoka i wychodziło mu to tak prosto, tak naturalnie… Pomijając to, że zazwyczaj wolał kryć się w cieniu. Tak samo było z mówieniem, bo choć mówił mało (rzeczywiście więcej i chętniej niż kiedyś), to potrafił ładnie dobierać słowa. Złotooka, hmm… Zwykle też potrafiła, tyle, że nie zawsze jej się chciało starać i pilnować, i czasami wychodził z niej typowy Sebiks z dzielni, brakowało jeszcze tylko czapki wpierdolki i luźnych spodni z charakterystycznym paskiem… Można wyjść ze wsi, ale wieś z nas nigdy nie wyjdzie, prawda? Asaka była tego doskonałym przykładem, ale naprawdę już rzadko pokazywało się to na pierwszym planie.
Medycy w Ryuzaku… Czy przypadkiem poznany niedawno Mujin nie był z Ryuzaku? Ano był i opowiadał Asace o metodzie pozbywania się blizn za pomocą replikowania komórek i tkanek, nim odtworzy się pierwotny stan. Może więc w jakiś sposób można to było pociągnąć dalej…? Asaka miała jednak zbyt mało informacji – wiedziała za to, że był to bardzo doświadczony medyk, który zapewne mógłby w jakiś sposób pomóc mnichowi. Był to jednak mimo wszystko kawał drogi, a Mujin zapewne zostanie na Turnieju do końca, a może nawet i dłużej. Było to więc bardzo ryzykowne. Najlepiej byłoby, by Takeo doszedł do siebie tutaj, a dopiero później myślał o ewentualnych podróżach w odległe miejsca, celem poprawienia swojego zdrowia. Nie teraz, gdy to wszystko było takie świeże. Lepiej było, gdyby został tutaj, doszedł do siebie i nie musiał się tak martwić o Kisho – o niego i siebie samego. W końcu zostawiali go pod okiem dwójki wyszkolonych ninja i oboje przecież zdążyli już udowodnić swoją przydatność. Shikarui potrafił przedstawić stan zdrowie kogoś, kogo miał przed oczami, Asaka znała się na podstawach medycznych jutsu, a poza tym pokazała starszemu mnichowi już malutki ułamek tego, co potrafiła. Teraz zaś cieszyła się, że mimo wszystko mogła pomóc Takeo. Odciążyć jego własną technikę, pozwolić mu się skupić na czymś innym, gdy ona trzymała krwawienie jego rany w ryzach.
- Na pewno ktoś ściemnia – przyznała Shikiemu, to jedno było dla niej akurat jasne. - Nie trzymaliby go, to po pierwsze, po drugie nie kryliby jego obecności. Może jest czyjąś rodziną i jest to dla nich zbyt… hm. Skandaliczne, wiesz – położyła akcent na jedno słowo, sądząc, że Shikarui akurat zrozumie o co jej chodzi. Jej własne pochodzenie też było w powinien sposób skandaliczne. - Jest dla nich zbyt ważny i cenny. To, że on sam ma być wystarczającym dowodem, że przychodzimy razem z nim z pomocą, bez jakiejkolwiek wiadomości, jest aż nazbyt wymowne – i ona nie wierzyła w całkowitą ludzką bezinteresowność. To, co sama czuła do męża a on do niej nie wykwitło w jeden wieczór od czasu poznania się. To był długotrwały proces, spędzania ze sobą każdej chwili dzień po dniu, poznawania się. I w tym czasie w obojgu rosło wzajemne zaufanie, nikt nikogo nie krzywdził, a stawali się swoją podporą. Powietrzem potrzebnym do życia. I tak… Już trzy lata. Prawie trzy lata.
- Widziałam. Dlatego mówię ci, że coś kombinuje. Trzeba będzie go mieć na oku. Na dwoje oczu najlepiej – czy skojarzył jej się z Shikim? Nie, zupełnie nie, ale Asaka po chwili ciszy załapała o co mu chodziło. - Rozumiem, że moment, którego nie pamięta to ta chwila, w której górę bierze ta… druga osobowość, czy jak to nazwać z braku laku. Ale mimo to nawet teraz, gdy niby był taki spokojny było w nim coś takiego… Czaiło się w nim coś… Jakby nie był do końca szczery – nie zapytała o jakie „to samo” spojrzenie chodzi. - To podobne spojrzenie, ale nie takie samo – powiedziała w końcu po chwili, bardziej miękko niż wcześniej.
Asaka wspominała o liście, który napisała, gdy wróciła z samotnej wędrówki po Watarimono – ledwie wczoraj. To nie był żaden sekret. Shikarui jednak miał swoje na głowie, a to co działo się dzisiaj musiało go uderzyć na tyle mocno, że wywiało mu to list i w ogóle całą tamtą sytuację i wszelkie związane z nią emocje gdzieś dalej. Gdy wychodzili i zostawili klucz i wszystko, odmeldowując się z Ryokanu, pani z recepcji podała Asace list. Jak się chwilę później okazało – od Ichirou właśnie. Krótka wiadomość, napisana w pośpiechu. Z dowodem w postaci piasku, że to rzeczywiście od niego. Białowłosa przeczytała wiadomość, uśmiechając się lekko pod nosem, nawet z lekkim westchnieniem ulgi gdzieś po drodze. Po chwili zastanowienia podała wiadomość Shikaruiemu do przeczytania. Nie była długa, nie zajmowało to wiele czasu, po wszystkim schowała ją do torby, na powrót złożoną.
- Widzisz? Nie było powodu się stresować. Teraz masz przynajmniej wszystko jasne, czarno na białym. Ale jeżeli będziesz chciał, żebym z tobą o tym ładnie i rozsądnie porozmawiała, to powiedz – to był taki mały żarcik, taki w jej stylu. Mała zaczepka na rozluźnienie atmosfery.
- W drogę. Musimy się dostać do portu, żeby dopłynąć do Sogen – wcześniej pożegnali się z mnichami, a teraz… Teraz trzeba było pożegnać się z Watarimono. Całe szczęście.
Robiła dobrą minę do złej gry cały czas, była dzielna i w ogóle, ale od samego początku gdy padła nazwa miejsca docelowego, to w Asace coś się wywracało. Znaczy… No wiedziała, że prędzej niż później i tak będą musieli znowu stanąć na statku, żeby wrócić na kontynent, ale i tak nie znaczyło to, że cieszyła się na samą podróż. Cieszyła się na powrót na stare śmieci, to jasne, ale uuuuugh, statek. Asaka cierpiała na chorobę morską i doskonale wiedziała jak będzie wyglądał jej czas na statku. Shikarui nie dość, że będzie musiał pilnować Kisho, to jeszcze będzie się musiał zajmować nią. A jej najlepiej dać po prostu wiaderko w ręce, do którego mogłaby się tulić przez kilka dni – szczęśliwa, że je ma. Damn, nawet mogłaby je sobie zrobić sama! Jej wartość bojowa w takich warunkach spadała; nie była co prawda bezużyteczna, ale trzeba było liczyć na moment, w którym jej żołądek nie będzie robić niepotrzebnego fikołka. Nie znaczyło to, że nie była groźna. Tym niemniej trasa z Yinzin do Sogen to był najlepszy pomysł. Asaka w Sogen spędziła nawet więcej niż pół roku – dobre dziewięć czy dziesięć miesięcy, w których szczerze nie polubiła tej prowincji. Znała ją jednak na pewno w pewnym stopniu – a i do Ryuzaku rok wcześniej podróżowali tą samą trasą: z Sogen. Wiedzieli więc gdzie dokładnie się kierować, czego mniej-więcej oczekiwać po drodze. Główny trakt był więc całkiem dobrym pomysłem, bo przynajmniej nie zgubią drogi. Omijanie wiosek i miasteczek też brzmiało jak całkiem niezły pomysł – mogli spokojnie zatrzymywać się w polu czy w lesie. Asaka w takich warunkach roztaczała nad nimi kryształową kopułę, w której robiła jednak otwory na powietrze – by nikt i nic nie zaskoczyło ich od zewnątrz. Była też za tym, by z Shikaruiem na zmianę brać warty. Asaka jak to Asaka… obserwację terenu zostawiła Shikiemu. A sama swoim zwyczajem trajkotała na różne tematy, starając się wciągnąć w rozmowę męża i nowego towarzysza podróży, wypytując o różne rzeczy, albo peplając o pozornie błahych tematach typu zbliżające się obchody na cześć jakiegoś boga. Albo ucząc ich jakichś głupich rymowanek i wyliczanek o smoku w peruce i sukience.

Dokąd: Sogen → Ryuzaku no Taki
Czas podróży: 45 min (15 min + 30 min)
Środek transportu: stateczek (-100 ryo) + nóżki

[z/t]
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Sayuri
Posty: 99
Rejestracja: 6 gru 2019, o 20:28
Wiek postaci: 13
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nikusui

Re: Szlak transportowy

Post autor: Sayuri »

Koniec tej wspaniałej przygody. Te trzy dni minęły naprawdę bardzo szybko, a codzienna obecność Azumy sprawiała, że wszystko łączyło się w jeden, dłuuuuugi dzień. Jednak wszystko, co wydarzyło się w Yinzin, czerwonowłosa dziewczynka będzie wspominać bardzo mile. W końcu do tej pory nie schowała chociażby do torby laleczkę, którą dostała od chłopca z klanu Uchiha. Ściskała ją mocno w dłoni, jakby nigdy nie chciała jej już wypuścić z rąk. Gdzieś jeszcze od czasu do czasu zerkała za siebie, jakby próbując wyszukać znajomą twarz chłopca, ale odkąd opuścili trybuny, tak tłum ludzi zdołał ich już całkowicie rozdzielić.
- Azuma-kun o mnie nie zapomni, prawda? - zapytała i mimo iż jej głos starał się brzmieć pewnie, to wyczuwalna była jakaś mała wątpliwość. W końcu nie wiedziała, kiedy ponownie się spotkają.
- Oczywiście, że nie zapomni. - odpowiedziała jej matka, posyłając córce szeroki i pogodny uśmiech. - Bardzo miły chłopak. - dodała, jakby chcąc jeszcze tym zapewnić Sayuri, że ich nawiązana tu przyjaźń, przetrwa odległość, jaka ich dzieli. Ojciec dziewczynki też miał taką cichą nadzieję, chociaż zdawał sobie sprawę, że żyją w takich czasach, iż któregoś dnia Sayuri i Azuma mogą stanąć na przeciw sobie, po dwóch różnych stronach barykady. Oczywiście nie życzył tego swojej córce, ale los bywał przewrotny. Mężczyzna starał się jednak nie popadać w takie skrajności, szczególnie gdy widział uśmiechniętą buzię czerwonowłosej dziewczynki. Tak jak teraz.
W końcu dotarli do portu, skąd udali się na statek płynący do Soso. Czekały ich kolejne dni w podróży, dlatego w drodze do portu przystanęli przy jednym ze straganów, które nawet teraz były oblegane. Zaopatrzyli się w przekąski, które mogły przetrwać te drogę. Zapewne i tak będą musieli jeszcze zrobić przystanek na drodze Soso-Kyuzo. Podróże z tak małym dzieckiem tego wymagały. I mimo, iż pokłady energii dzieciaka były wielkie, to jednak nastawała pora, gdzie trzeba było zasnąć i odpocząć.
Statek wypełniony był niemalże po brzegi. Nic dziwnego, masa ludzi chciała powrócić do swoich domów po turnieju. Na szczęście miejsce dla rodzinki Hyuuga się znalazło, więc zapłacili i ruszyli do niewielkiego przedziału, który miał być właśnie dla nich. Znajdowało się tam coś by usiąść i się położyć. Żadne specjalne wygody, ważne, że cokolwiek było. I że pogoda dopisywała. Przez całą podróż nie było sztormu, nie bujało, nie padał też deszcz, dzięki czemu dziewczynka przez długi czas mogła napawać oczy widokiem otwartego morza, aż do momentu, gdy w końcu widać było kontynent. W tym momencie Sayuri aż podskoczyła w miejscu, ciągnąć mamę za rękaw i wskazując na ląd, który zaczynał być już widoczny. Trochę to jeszcze trwało, zanim dobili do portu, ale w końcu opuścili statek i mogli już ruszyć w dalszą podróż. Z wszystkimi siłami, aż do Kyuzo!

Dokąd: Kyuzo
Czas podróży: 75 minut
Środek transportu: łódź + piechota

-100ryo z banku
z/t
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Seiren
Postać porzucona
Posty: 36
Rejestracja: 17 kwie 2020, o 14:37
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Brązowe włosy rozjaśnione słońcem, złote oczy z pionowymi źrenicami, czerwone tatuaże na policzkach w kształcie kłów.
Widoczny ekwipunek: Torba przy pasie
Multikonta: Mikoto

Re: Szlak transportowy

Post autor: Seiren »

0 x
Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1517
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: Szlak transportowy

Post autor: Kuroi Kuma »

-Samuraje tak pewnie walczą, kto ich wie i ich dziwne zasady- skomentował słysząc jak sam Ociroł delikatnie wyśmiewał zasady panujące na pojedynku samurajów. Kuroi przyjmował je do wiadomości, lecz były one po prostu dziwne. Tylko uderzenie? Przecież to deprecjonowało kogoś, kto właśnie się w tym specjalizował, kto zamierzał jednym silnym uderzeniem, kto nie patrzył na finezję, na perfekcyjne uderzenia, tylko na jedno skoncentrowane, które by wykluczało kogoś z walki. Do Kumy to po prostu przemawiało, bo długo pojedynek wyczerpywał zapasy energii, chakra się nie regenerowała tak szybko, a zmęczenie na dłuższą metę wymęczało. Po co więc kilka celnych uderzeń, gdy jednym można wszystko załatwić? Stąd też nie obniżał wartości wygranej Seinara, bowiem... zrobił dokładnie to, co zamierzał. Wygrać.
-Nigdy nie wiesz, czy nie potrzeba - odpowiedział Diabołkowi na tą krótką przechwałkę. Wiele ludu go znało, nie musiał się przedstawiać, wystarczyło imię, wystarczył przydomek. Krwawe pokolenie, uczestnik wielu wojen, dzieciak który zyskał na sile i chwale w dużym tempie.
-Ja poczekam na resztę - wzruszył ramionami, bowiem jeżeli miał coś dobierać, zamawiać, wyczekiwać aż pracownicy zrobią żarełko i dostawią alkohol, wolał po prostu zrobić sobie coś na szybko w domu Seinara, niżeli teraz oczekiwać aż cokolwiek dostaną. Co jeśli przyniosą im jedzenie, a wszyscy się pojawią i zbiorą się z knajpki? Albo stracisz spoktanko, albo jedzenie i obydwie opcje były po prostu negatywne.
-Dobry Akarui, miło Cię znowu zobaczyć - zwrócił się do Akaruia i tym bardziej ciekawa to była rzecz, iż po raz pierwszy słyszał jakie nazwisko ma nasz nowy koleżka! Czyżby nie usłyszał tego wcześniej, czy może po prostu jego rozmówca nigdy nie poczuł takowej potrzeby, by się przedstawiać pełną gębą. Czemu więc w przypadku Shino tak było!
-A Ciebie się tutaj nie spodziewałem, ale witaj Hikari - skinął głową do Yogańczyka, którego poznał dzień wcześniej, chociaż miał wrażenie że znał go o wiele, wiele dłużej. Seinaru za to nie był za bardzo zadowolony z faktu, iż Kuroi przyprowadził ze sobą kogoś jeszcze, lecz to nie było w tym momencie ważne. Shino nie musiała brać udziału w dokładniejszych spotkaniach Klepki, w ich ustaleniach, ale mogła tutaj po prostu być, mogła się pokazać i zaznaczyć swoją obecność. Czy musiał się z tego tłumaczyć? To miało być wolne spotkanie, przynajmniej tyle słyszał z samego początku - nic wielkiego, spotkanie towarzyskie i ewentualna wymiana informacji.
-To się dopiero okaże, może nam kanapki zrobi, te przynoszą ci chyba szczęście mój drogi - odpowiedział pastuszkowi, wygranemu w ostatnim pojedynku, w zderzeniu samurajów, z czego jeden z nich zrezygnował z katany, a do tego uprzednio był Pastuszkiem. Gdyby ten miał jakieś obiekcje co do obecności blondynki to pewnie i sam Kuroi by zrezygnował z tego spotkania. Był wolnym duchem, mało kto mógł mu ustanawiać jakieś zasady, jakieś bariery i granice. Taki był jego warunek, to też wiedział Ocir i na to musiał się zgadzać biorąc pod uwagę udział Kumy w akcjach Klepsydry. Zainteresuj go i zdobądź jego uwagę, zatrzymaj ją na dłużej, bo inaczej mój przyjacielu przejeździes się dupą po żwirze.
-Tak, o naszą białowłosą znajomą. Lubisz marnować okazje, czy o co chodzi? - dopytał jeszcze białowłosego, boweim widać było, że dziewczyna się do niego kleiła, że mogli razem spędzić czas i to nie nawet we wspólnym łożu, lecz nawet na rozmowie. Zachowywał się przy niej inaczej, bardziej stabilnie, był opanowany, a koniec końców z tego zrezygnował i był tutaj sam jak palec. No może z Ocirem, ale tej parki nie można był brać pod uwagę. Chociaż... Ten zajął się alkoholem tak dla odmiany, zorganizował wszystko póki czekali na zebranie się wszystkich zainteresowanych. Nie było ich zbyt wiele, bardziej grupka znajomych, których złączył jeden cel. Wziął naczynka - jedno dla siebie, drugie dla swojej towarzyszki. Podał jej, po czył wypił duszkiem zawartość tego, co nalał mu białowłosy.
-Znowu miłosny? Z kim tak znowu romansujesz młodziaku? - zerknął na Ocirka, na list który przygotowywał, na to że w ogóle poświęcił swój czas dla kogoś, kto wysłał mu po prostu wiadomość. Ten za to nie był bierny i wskazał na Shino i cóż... Piaskowy Dziadek musiał wiedzieć że jej obecność nie będzie wszystkim w smak, że wielu z obecnych po prostu spojrzy nieprzychylnym okiem na obecność dziewczyny. Maska, tajemnica, to nie zbliżało ich do siebie, a wręcz przeciwnie.
-Spokojnie, to nie czas i miejsce, na wszystko przyjdzie czas Ichir. Jest mi podobna, ufam jej na tyle, by ją tutaj przyprowadzić i ręczyć własnym jęzorem, że nie rozpowie tego dalej. Może to was nie przekonywać i doskonale to rozumiem, dlatego też jeżeli będzie temat wrażliwy to cóż... Shino, ale będe musiał cię poprosić o opuszczenie pokoju przynajmniej na jakiś czas do wyklarowania - popatrzył na blondyneczkę wymownie. Niestety na to akurat nie miał wpłwu, ale ta w każdej chwili mogła po prostu odejść. Nikt jej tu nie trzymał pasami, nie była zniewolona. Nikt nawet nie próbował tego zrobić, bowiem obecność w tym miejscu, w tym czasie była niczym wolontariat. Musiałeś wiedzieć czego chcesz, do czego dążyć i zdawać sobie sprawę, że wykorzystujesz swój cenny czas. To że zdjęła maskę, ukazała swoją twarz naznaczoną wieloma bliznami - to samo w sobie było już ogromnym krokiem naprzód. Rzucił na nią szybkie spojrzenie, na to w jakim tempie się otworzyła, a nawet można powiedzieć, iż zaufała Staruszkowi. Znak dobry, znak piękny, znak ktory wiele dla niego znaczył.
-Sam pewnie nie chcesz pewnych rzeczy poruszać tutaj - puścił oczko Diabołkowi, doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, iż ten miał im coś do powiedzenia i nie chciał mieć obcych uszu w tym gronie. Tylko że zdawał sobie sprawę z tego faktu dopiero teraz i było delikutaśnie za późno. Wóz albo przewóz mój drogi, a skoro zdecydowałeś się na przyprowadzenie tutaj dziewczyny, to zbieraj tego żniwa.
-Skoro już wszyscy są, to na co czekamy panowie?... i pani - puścił porozumiewawcze spojrzenie w kierunku do Shinoko, ta bowiem musiała zrozumieć, że była w mniejszości, że tutaj każdy będzie wyrażać się w ten, a nie inny sposób i to nie powód do obraz. Przygotowywał ją na konfrontację, a ta zapowiadała się dosyć intensywna, przynajmniej patrząc na kilku członków Klepki. Jako jedyna była kobietą, wielu ludziom to umniejszało iż płeć piękna miesza się w sprawy facetów, że jest dodatkową przeszkodą, że tylko wszystko sknoci. Skoro nie umiesz zaufać jej w tak prostej sytuacji, to jak chcesz sprawic, byś zaufałej w innej?
-Rozumiem, że możemy już iść i Seinar nas dalej poprowadzi do swojego domostwa... Chyba że faktycznie chcecie się tutaj dochodzić cały dzień, wtedy powodzenia - skomentowałsłysząc uwagi wychodzące pomiędzy tymi starszymi "graczami". Ci mieli swoje doświadczenie, nie ryzykowali jeśli nie było takowej potrzeby, a jednak dalej był ten strach. Strach przed utratą zlecenia, przed niewykonaniem takowego, lub po prostu brako możliwości jego wykonania. Godzina jednak młoda, droga prawie że pusta, bowiem było wcześnie tylko że... na co czekali? Mogli od razu tam iść, a tu się spotykają na jakieś spotanka. Otworzył drzwi, wprowadził w to zaciemnione pomieszczenie nieco światła i oczekiwał kto z nim zajedzie ten kawalątek. Byli sobie dalej w Rykoanie, lecz nikt prócz jednej osoby nie znał drogi i heh... -Byle by ktoś był, gdy go tam pilnuje , dodał gdy tylko laseczka wspomniałą na temat pustyni. Kuroi machnął ręką zaprosił wszystkich spoczywających do tego, by w końcu mogli poruszyć. Te buty heh... jeżeli nie są do butów to spróbuj tylko że jutro! Dzisiaj nie chcę mieć żadnego pożaru...

Dokąd: Teiz - domek Seianra
Czas podróży: 0:30
Środek transportu: piechotka przez mostek
//dotyczy: Ichirou, Seinaru, Hikari, Shinoko, Kyoushi, Akarui no i mua
0 x
Obrazek
PH | BANK
ODPOWIEDZ

Wróć do „Yinzin”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość