Port

Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3680
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Port

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Shijima

Re: Port

Post autor: Shijima »

Kołysany miękkimi falami usnął. Nie dręczyły go sztormy, nie wdzierał się mrożący wiatr - było przyjemne ciepło płynące od czarnego płaszcza, w który się zawinął, nieskończone morze pod nim i to nad nim. Morze gwiazd, w którym można było utonąć, a które odbijało się w tym, które niosło jego i łódkę, na której płynął, prosto do bezpiecznej przystani. Do znanego i miłego domu. Nie dręczyły go koszmary, nie było żadnych wizji przebijających się z podświadomości, tylko ramiona Morfeusza, bezpieczne i przytulne, pozwalające zaznać wytchnienia w tej ciszy absolutnej. Odgłosy natury wliczały się w ciszę. I dla niego było to akurat. Tak w sam raz Nie był pewien, ile godzin trwał ten rejs, ale kiedy dotarli już na miejsce, wstawało słońce. Leniwie rozwlekło promienie na granacie firmamentu, przeganiało księżyc, który krył się w granatowej pierzynie, nie zamierzając się wychylać do następnego zmierzchu. Ktoś delikatnie złapał go za ramię i potrząsnął, naprawdę lekko, wyciągając z głębokiego, spokojnego snu. Mógłby z niego nie wychodzić, lecz... wcale nie odczuwał potrzeby, by zostać tak jeszcze parę chwil - było naprawdę w porządku. W sam raz. Shijima uchylił powieki i spojrzał na marynarza, który oznajmił, że dobijają już do portu. Wszystkie hałasy wokół mu umykały wcześniej, grzmot chowanych żagli, kroki ludzi chodzących po okręcie tych samych, którzy wczorajszego wieczoru podziwiali taniec płomieni, zwijane liny, naciągane, mocowane. Nie znał się na żegludze, wszystko to pozostawało ciągle tak samo tajemnicze pomimo tego, że nie był to jego pierwszy rejs. Uniósł się na ławce, czując dreszcz przecinający ciało. Zimno. Na Hyuo było zawsze bardzo zimno i różnica temperatur między tą wyspą a Ryuzaku no Taki była ogromna. Otulił się mocniej płaszczem, czując jak cierpną mu palce wysunięte do tej pory poza jego materiał i obserwując, kiedy już usiadł, jak z wolna zbliżają się do punktu docelowego. Naprawdę wypoczął. Historia tamtej dwójki, kompletnie niepewna, pokręcona, pozwoliła mu odbudować spokój duszy. Był kompletnie niepewny, zapewne zbije go byle podmuch wiatru, ale to nie miało większego znaczenia dla tej chwili.
Oto jestem..
Statek dobił do portu i Shijima zszedł na twarde deski, uważając, by nie poślizgnąć się na lodzie, o którym nie trudno było w tych okolicach, rozglądając się wokół. Nic się nie zmieniło. Ile czasu go nie było - pół roku? Parę miesięcy? Chyba była wiosna, kiedy opuszczał swój dom... Właśnie: dom. Ciągle dziwnie mu było nazywać to miejsce domem.
Czarne oczy przyciągnął obrazek ogrzewających się przy ognisku rozpalonym w metalowym koszu ludzi. Skierował się ku nim, zdążył przywyknąć do cieplejszego klimatu poza granicami tego miejsca i sam wyciągnął doń ręce.
- Hej, panie shinobi! Ma pan jeszcze jakieś sztuczki w zanadrzu? - Shijima odwrócił się w kierunku znajomego głosu, którym okazał się być kapitan statku, którym płynął, a który wczoraj podziwiał lot ognistych motyli. Trzymał swoją dłoń na plecach niewielkiej dziewczynki. - Moja córka chętnie by zobaczyła. - Brunet skierował wzrok na zarumienioną, opatuloną dziewczynkę, strasznie pucołowatą. Wyglądała na jedno z tych rozbestwionych, irytujących dzieciaków, ale Shijima i tak pozwolił sobie na ulotny, krótki uśmiech. Miał inny plan niż motyle. Złożył dłonie w znak Tygrysa, a potem zmienił na Psa i lekko dmuchnął na płomień tańczący na drzewach. Ogień strzelił w górę, lecz nie uczynił żadnej krzywdy - sprawił jedynie, że zdziwieni odsunęli się o krok i krzyknęli krótko. Płomienie uformowały się w kilka większych motyli lecących obok biegnącej sarny, która zaczęła skakać po granicy stalowego kosza, nim w końcu rozpłynęła się zupełnie. Powiadali, że ogień był ciężki do opanowania. Że nie było w nim nic pięknego, że była to czysta, destrukcyjna siła. I mieli rację. Jak widać można było z tego też stworzyć coś pięknego. I tak z ognia wyskakiwały kolejno jednorożce, wijący się smok, tańcząca kobieta. I to było naprawdę miłe.
Trening Katon D: Hi no odori (WT)
[/zt]
0 x
Tensa

Re: Port

Post autor: Tensa »

0 x
Shijima

Re: Port

Post autor: Shijima »

Całkowicie naturalnym byłoby odpyskowanie, że nie przydzieliła. Że sam się przydzielił. Nie zrobił jednak tego. Jakby na to nie patrzeć przedstawiając się w ten sposób przedstawiał teraz nie tylko siebie, ale i swojego lidera. Ba! Cesarza! Jedna ze strun została pociągnięta, zadając pytanie, co to tak naprawdę oznaczało. Nowego siebie? W końcu strażnik nie miał niczego złego na myśli. To raczej normalne, że zdziwił się, że ktoś wyższą rangą przeglądał sobie tablice z ogłoszeniami. Może to faktycznie było dziwne? Może powinien zgłosić się do siedziby władzy i stamtąd przyjąć jakieś zlecenie na odpowiednim poziomie? Cokolwiek znaczyło odpowiedni. Skinął jedynie głową i powędrował za mężczyzną na statek, wodząc spojrzeniem po obcych twarzach, spoglądając na wyposażenie i próbując się zorientować, czy to straż Hyuo się przeniosła na łódź, czy to jakieś obce jednostki. Bo biorąc pod uwagę koronacje, Shijima był w stanie uwierzyć chyba we wszystko, jeśli chodzi o nowe osobistości witające na te mroźne ziemie. Wkroczył do wnętrza statku, oddając połowiczny ukłon, zgodnie z manierami i odczekał chwilę, aż strażnik zostawi ich samych, chowając zlecenie do wewnętrznej kieszeni czarnego kimona, które miał na sobie - kompletnie niedbale narzucone, obwiązane na pożal się boże czarnym obi. Pod spodem widać było czarną bluzkę i czarne spodnie, które nosił. Kompletnie nie po bożemu. Tym nie mniej shinobi zawsze mieli skłonności do dziwnego ubierania się, zamiast stroić się tradycyjnie.
- Dziękuję, nie palę. - Odmówił grzecznie, spoglądając, jak mężczyzna sam sobie odpala fajeczkę za pomocą chakry. Katon, co..? - Ktoś moją rangą przede wszystkim odpowiada za dobro miasta. - Upomniał grzecznie strażnika. Dziwne to było, pierwszy raz przedstawiał się za pomocą rangi, nowo zdobytej - tym nie mniej jego adaptacyjne zdolności działały dość szybko. Przede wszystkim miał w krańcu umysłu uwagę, że odpowiadał bezpośrednio przed liderami - co stawiało go nieco wyżej od strażników. Nie oznaczało to, że zamierzał być niegrzeczny, skądże znowu! Po prostu komentarz Hayato był lekko nie na miejscu. - Tym nie mniej ma pan rację, jestem tu w sprawie zlecenia pozostawionego na tablicy, nie po to, by zeznawać. - Dodał od razu, by nie było nieporozumień. Cóż, w sumie gdyby był czegoś świadkiem, to raczej sam by problem rozwiązał, a nie fatygował się tutaj - chyba że potrzebowałby informacji. - Słucham? - Shijima uśmiechnął się lekko, z niedowierzaniem. - Czy pan sobie ze mnie kpi? - Używał mowy formalnej, tak jak wypadało. Natomiast ten mężczyzna już od progu tą formalność sobie darował. I teraz jeszcze wyskakiwał z tekstem o pieczętowaniu? Oczy Ranmaru zapłonęły krwistą czerwienią. I jego łagodna, spokojna twarz nabrała nieco ostrzejszego wyrazu, kiedy wykrzywił wargi z niesmakiem. Złość bardzo szybko uderzyła mu do głowy. - Chyba się nie zrozumieliśmy. - Dopowiedział już mniej przyjemnie. Z dystansem. Tym nie mniej ta złość była dość chwilowa. Obawy można było jasno zrozumieć, po prostu... ech, trudno było to aż opisać. - Nie będzie żadnego pieczętowania. Jeśli tak obawia się pan szczurów na swoim pokładzie, to z całą pewnością poradzi sobie pan sam. - Nie miał pojęcia, co to za pieczęć, jakby działała, ale nikt niczego nie będzie na niego nakładał. Sama myśl o podcięciu skrzydeł... po prostu go paraliżowała. Nie ważne, czego miałoby to dotyczyć.
Obrazek
Nazwa
Tsūjitegan: Reberu Di
Pierwszy poziom rozwoju Tsūjitegana pozwala użytkownikowi na aktywowanie Doujutsu klanowego. Na czas jego działania oczy delikwenta tracą kolor i stają się szkarłatne, zyskując też swego rodzaju poświatę. Pozwala to na osiąganie wzrokiem dużych dystansów, a także wykrywanie energii życiowej innych. Nie jest to wybitny poziom, potrafimy odróżnić na dystans ciężkość otrzymanej rany, ale jeżeli ktoś jest w stanie śmierci klinicznej, nie odróżnimy go od martwego.
Zasięg
Koszt Chakry
E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie)
Bonusy
+20 Percepcji przy aktywowanym Tsūjiteganie
0 x
Tensa

Re: Port

Post autor: Tensa »

0 x
Shijima

Re: Port

Post autor: Shijima »

Dla niego wszystko tu było podejrzane - zaczynając od tego, że straż jest na cholernym statku! I to był naprawdę zaledwie początek. Rozmowa trwała parę minut, a on już zaczynał sądzić, że statek to naprawdę mały pikuś - jeśli straż miała takiego kapitana, to nic dziwnego, do cholery, że nie siedzieli w żadnej twierdzy, że nie mieli chociaż własnej kawalerki! Pieprzył farmazony. Chciał Ranmaru sprawdzić? Brunet sam sobie się zdziwił, że tak łatwo się uniósł. Może to dlatego, że ostatnio cały był jakiś... nie taki. Z tym dobrem miasta to był przecież kit. Co, nagle miał się zmienić w wielkiego obrońcę uciśnionych? Chciał się najzwyczajniej w świecie czymś zająć - co to będzie i jaki będzie miało przebieg to już mniejsza broszka. Byle ruszyć. Tylko ciężko ruszyć cokolwiek, kiedy staje się naprzeciwko kogoś, kogo sama obecność już zaczyna cię męczyć. cała postawa strażnika wyrażała ignorancję. Ba! Arogancję! Jego uśmiech, jego zadowolenie z powodu nieprzyjemnego zachowania i bezczelnych żądań - to nie było zlecenie wystawione przez Shirei-kana, by był do czegokolwiek zobligowany, mógł się odwrócić i po prostu odejść, niech sobie sami poradzą. Nie było to jedyne przecież zajęcie, którego można się było złapać. Liczył na jakąkolwiek refleksję tego człowieka, poprawienie się - najwyraźniej to też go bawiło. Cóż, z gówna bata nie ukręcisz, jak to mówią. Przynajmniej ten typek szybko przypomniał mu, dlaczego tak bardzo nie lubił ludzi.
- Procedura współpracy ze strażą wymaga pieczętowania? - Naprawdę? Nie wierzył, żeby to miało ręce i nogi. Błyskawicznie przejrzał wszystko wokół, półki, szuflady, skrytki, nie skrytki, szukając jakichkolwiek informacji dotyczących tego miejsca lub samego kapitana, nim pozwolił czerwieni w oczach wygasnąć. Śmierdziało mu to wszystko, co zrobisz, tym nie mniej nie dawał się porwać paranoi. Jego głowa kuła zawsze czarne scenariusze. - W szeregi Czarnej Ręki? - Upewnił się, że to o nich mowa. - Nie potrzebuję twoich słodki słów i bajeczek o bohaterach. Pomogę w zależności od tego, jakie informacje mi dostarczysz o tej grupie. - Biorąc pod uwagę fakt, że już kilka osób zostało przyłapanych, mogło być ciężko, coś jednak o nich musieli wiedzieć. Pewnie jakieś podstawowe ikony, czy małe pionki, przez które można się było do nich dostać. Przede wszystkim interesowało go, czym się zajmują. Bo jak na razie dowódca dużo pierdolił - a żadnych konkretów. I średnio to Shijime bawiło. - Biorę 500 ryo za zlecenie. Plus minus dodatkowych 100 ryo, jeśli uznam, że należy pokryć ewentualne koszta zużytej broni lub zlecenie było wyjątkowo problematyczne. - Przedstawił strażnikowi swoją konkretną cenę. - Opowiedz mi wszystko, co o nich wiesz. I daj nazwiska wraz z miejscami zamieszkania wszystkich, którzy próbowali, ale zawiedli i przeżyli.
0 x
Awatar użytkownika
Akashi
Postać porzucona
Posty: 1240
Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
Wiek postaci: 20
Ranga: Wędrowiec
Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini

Re: Port

Post autor: Akashi »

W razie zgody możesz wybrać dowolną karczmę w regionie :p Każda karczma inne zadanie. <3
0 x
Obrazek
Shijima

Re: Port

Post autor: Shijima »

Więc? Gdzie moja odpowiedź? Czy niebo jest błękitne, czy może jednak niebieskie? ma barwę spokojnych wód, które prześwitywały i ukazywały kamyczki i drobinki piasku nie unoszących się podczas fal (żadnych fal nie było, nie ma wiatru, świat w bezruchu), czy może jednak kolor tego dzbana, który stał na komodzie, podtrzymując gałązki sosny? Jej zapach mieszał się z perfumami damy, która zaprowadziła go do tego pomieszczenia i z wonią palonego w kominku drewna. Żaden z tych zapachów nie był ani domowy ani przyjemny. Oczywiście, że woń sosny rozluźniała, sprawiała, że chciało się zaciągnąć powietrzem, odetchnąć, dodasz jednak do tego dwa pozostałe zapaszki i już się odechciewało. Już słyszałeś w głowie pretensje, że jesteś przydrożnym kochankiem, pożalcie się bogowie. Zaprzeczenie? Nie pojawiło się żadne. Czekał przecież na swój scenariusz, chociaż miał już przygotowany własny plan. Czekał na kierunek nurtu tej rzeki, w której właśnie płynął, na drgnięcie Losu, a Ona drgała - bardzo wyraźnie. Widzę Twój ruch. Czy Przeznaczenie mogło się bać? Wystraszyć tego, że jednak nie wszystko było dla niego do przewidzenia. Co się stanie za parę chwil? Teraz wiem to tylko Ja. Wybacz, Losie, nie zawsze mogło się stać, co miałaś dla mnie w planie, ale sądzę, że i tak się dogadamy. Nie będzie podrzynania gardła złego męża, ni zabawy w bohatera, by chronić kobietę przed jej sadystycznym mężem. W dozie tych myśli i niepewnej przyszłości to, czy niebo miało kolor drżących jezior czy jednak tego porcelanowego dzbana, nie miało najmniejszego znaczenia. Smutne. Porzucona zagadka i porzucony byt. Jeśli będzie to jakimkolwiek pocieszeniem, to było porzucone tylko dlatego, że koniec końców i tak wszystkie widziane przez nas obrazy były jedynie iluzją. Shiima nie mógł wiedzieć, czy odegrana tu scenka jest prawdziwa, nie było w nim ufności i nie było wystarczającego wzruszenia, żeby zbawiać każdą duszę. Nie wszystko było możliwe do osiągnięcia. Tutaj chyba obie znałyśmy koniec tej historyjki. Ona nie będzie miała odwagi wyzwolić się spod jarzma swojego męża, a mąż nigdy nie zmieni swojego nastawienia. Obić mu mordę? Mokuren nie był na tyle odważny, żeby podejmować się walki z kimś niechybnie wpływowym - inaczej nie mieszkaliby w tak bogatym domostwie.
- Grzeczniej proszę. - Głos Shijimy był niewzruszony, idealnie spokojny, jak kropla, która zsunęła się ze stalaktytu i wpadła do podziemnego jeziora. Zupełnie cichego. Wypowiedziane na wydechu, z typowym dla niego spokojem, chociaż ten został nadwyrężony od samego początku tej misji. Jego pole manewru było bardzo szerokie i przez to śledztwo nie było też proste. Sięgnął po książkę, przeglądając jej kartki. - Skąd jest ta książka? - Zapytałeś, unosząc ją. Skądś się tutaj wziąć przecież musiała. - Dziękuję. Nie będę już przeszkadzał. - Och, ależ będzie! Ale nie teraz. Wszystko po kolei. Mokuren zawsze robił wszystkopo kolei. Płynął z nurtem - lecz dbał o to, by trafić do tego, do którego trafić chciał. Nie do końca bierne poddawanie się losowi. I zaczął rozglądać się za rzeczonym statkiem. Tudzież za czymkolwiek, co za Gwiazdę Morza mogłoby uchodzić.
0 x
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1279
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Port

Post autor: Hayami Akodo »

0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Shijima

Re: Port

Post autor: Shijima »

Jeśli to konieczne... Jeśli to konieczne, to ja po prostu spasuję. Wycofam się. Stanę z boku i spojrzę na świat - ja sam, na piedestale własnych niepokoi i negatywnych kalkulacji, próbując złapać to coś pomiędzy. Spojrzę na świat i ten świat będzie inny. Tak samo wypłowiały, ale widziany z góry oczyma starego wilka, który przymruża na wszystko oczy, ponad zaniepokojeniem, nie spłoszony nawet błyskającym światłem wybuchających fajerwerk. Nie wystraszy go też terkotanie wiatru poruszającego wodnym młynem, uderzanie kół wozów o kamienie zamrożonej drogi ani parskanie koni. Śpiewające nad głową, rozwydrzone mewy domagające się rzucenia im skórki chleba nie były na tyle istotne, by położyć na nich ślepia. Te zmrużone. Położę się i nie pójdę już nigdzie. Nie za niebiańskimi ptakami wyszytymi na kimonie, na które opadał język ognistej komety, nie za tamtym komendantem, który zapewne wcale komendantem nie był, nie za plecami, którym kiedyś ufał. Nie do zielonych łąk. Zostanę tu - na swoim piedestale, spoglądając na nicość. Nicością będzie śnieg. Tak kręciła się bajka o pijaku, którego Mały Książę zapytał, dlaczego pije, trwając przy tym samym stole tyle lat, na tym samym krzesełku, którego nogi poznaczyły głębokie bruzdy w podłodze od przesuwania go nieregularnego to w przód, to w tył, to trochę na bok, żeby zmienić pozycję egzystowania. To ten sam podest. Otoczenie go aproszą było tylko formalnością. Lubiłem widok jeży, na których kolce nabijała się ludzka ręka - ostrych i błyszczących w zimowym słońcu... oh nie, tym wiosennym również. Nachylały się ku ludziom, jakby oddawały im pokłon, a człowiek - to głupie zwierze! - wyciągał doń samego siebie, sądząc, że ten hołd to naprawdę ku jego czci..! Tak, był ku ludzkiej czci.
Ku czci ludzkiej Śmierci.
Za tymi wilczymi dołami żaden żołnierz nie różnił się od skazańca.
Taka sama była Gwiazda Morza.
Mokuren miał wiele cierpliwości. Przechodził przystań krok po kroku, sprawdzając nazwy statków, mając na uwadze to, że Gwiazda może nie był statkiem, mogła być po prostu jakimś symbolem, albo kierunkiem podążania. Może karczmą? Może czyimś imieniem, a raczej: pseudonimem? Najpierw jednak, zgodnie z najbardziej oczywistymi podejrzeniami, zaczął od szukania statku, czy też zwykłej łajby - nie pomijał nawet łódek, jeśli te miały swoje imiona. I tak krok po kroku, jedna po drugiej, bez żadnego chaotycznego biegania, eliminował kolejne elementy, które nie zgadzały się z opisem. Stracił rachubę czasu, ale powoli zaczynało robić się już ciemno. Wiosna dopiero się obudziła i dnie były coraz dłuższe, co nie zmieniało faktu, że nadal robiło się dość szybko ciemno, a Shijima dzisiaj latał już po każdym kącie tego miasta od bladego rana. Godziny mijały, wtapiane z zaangażowaniem w coś, co nawet mało cię obchodziło - taka prawda. Robiłeś to tylko dlatego, żeby wyrwać się z głuszy czterech ścian i dać sobie pretekst, żeby skupić się na czymś i stymulować pracę swojego mózgu, który zaczynał już błądzić po najgorszych drogach, albo raczej po tym podeście, przymierzając się do rozłożenia się na nim, zataczając koła jak robi to kot nocą na kołdrze, kiedy chce usnąć u naszego boku.
Siedzę na ławie oskarżonych o miłość,
siedzę i czekam aż wydadzą na mnie wyrok.
Bo miłość to coś co prowadzi do szaleństwa,
a szaleńcy to wrogowie człowieczeństwa.

Sumienie wyszło z sędziów i stanęło z boku,
stąd nie ma już wyjścia, stąd nie ma już odwrotu.
W tym miejscu nie wolno okazywać uczuć,
wyższy od najwyższego grozi za to wymiar kary.

W końcu zamiast znajdować najwyższy wymiar kary, odnalazł Gwiazdę Morza.
Nie wyglądała ani trochę zachęcająco, ale jej ocena nie zawitała w głowie długowłosego. Była jaka była - dorobek starego marynarza, który robił z nią co mógł. Jeśli była związana z tą całą Czarną Ręką, to zapewne nie miała na celu przyciągać uwagi, a ta idealnie ginęła w tłumie jej podobnych. Kiedyś była piękna, jestem tego pewien. Kiedyś, wiele lat temu, kiedy i ten człowiek, który ją posiadał, posiadał sprężyste ciało i lśniące, zdrowe włosy, a w oczach zaklęty był blask życia. Nie tego marazmu i zgorzkniałości, w który zapadł teraz. Shijima poczekał grzecznie, kompletnie niewzruszony, aż starzec skończy swój monolog. I skończył.
- Jestem tu w sprawie Czarnej Ręki. Słyszałem, że szukają ludzi do brudnej roboty. Chciałem dorobić. - Wywalił wprost petardę na twarz starca. Jeśli coś wiedział - super, jeśli nie - trudno. - Dostałem wiadomość o treści Wszystko jest w porcie. Jastrząb z północy pilnuje towaru. Szukaj "Gwiazdy Morza". - Zacytował gładko treść notatki.
0 x
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1279
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Port

Post autor: Hayami Akodo »

0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Shijima

Re: Port

Post autor: Shijima »

Z wolna odzyskiwał rezon. To wszystko dzięki temu, że siedział na swoim piedestale, gdzież z boku. Posadzili go siłą na ławie oskarżonych o miłość i kazali czekać. Na samym początku zawsze była niepewność. Oczekiwanie i myślenie, co tak niedobrego mogło się wydarzyć, że wezwano nas do Sądu? Głowa krzyczała: to nie ja, Wysoki Sądzie! Oczy nic już nie mówiły. To, że milczał, nie oznaczało przecież, że nie lubił słuchać. To, że milczał, nie oznaczało, że nie miał nic do powiedzenia. Cisza gościła na zewnątrz, w środku zaś zbyt często panował sztorm. Dlatego trwał w milczeniu. Trwonił cenny czas w bezruchu, w którym ludzie na oślep gnali do przodu, nie martwiąc się przemijającymi latami, bo nie martwił się przemijaniem. W jego głowie teraz nie panował chaos, a klarowny porządek. Wirujące fale i tajfuny zostały wygładzone, ugłaskane z włosiem jego własną ręką. Nie było nikogo, kto by mu w tym pomógł.
Sam musiał wygładzić swoje włosy przed snem.
Wyciągnąłeś dłonie do Ciemności - tej ukochanej, tej Ulubionej - pewnie była kolejną z sióstr Śmierci, która miała tak łagodny uśmiech. I była piękna. Nawet jeśli w samym umieraniu nie było niczego pięknego, kiedy krew opuszczała ciało, czy choroba zjadała od wewnątrz, to sam akt był piękny. Wyzwalający. Nagle przestawałeś odczuwać zimno, nagle już nie miało żadnego znaczenia, czy będzie dobrze, czy nie będziesz - mogłeś w spokoju zamknąć powieki, albo poczekać, aż zostaną ci zamknięte przez kogoś innego i spać. Spałeś snem spokojnym, pozbawionym koszmarów, wirując po drogach swojego życia i kto wie? Z odrobiną szczęścia na pewno bogowie pobłogosławią i się odrodzisz.
Choć ja to odrodzenie uznałbym za klątwę.
Obejmujesz ją, przyciągasz do siebie - ma futro tak miękkie jak biały baranek. Ten na smyczce, ten, którego narysował ci najbliższy przyjaciel, schowanego w małym pudełku. Dla ciebie tym barankiem w pudełku były cenne wspomnienia. I nie było w nich drwiącego uśmiechu tego starego marynarza ani srającej na pokład mewy. To były tylko chwilowe mignięcia, które bardzo szybko znikały, rzeczy tak samo trywialne jak kołysząca się woda obijająca o wilgotne, usyfione deski portu i te, z których zbudowano tą łajbę, jak opuszki kota, który ostrożnie na nich stąpał przez zamrożone ulice, jak kichnięcie tamtej kobiety i jak chustka podawana jej przez męża gdzieś za jego plecami. Codzienne, proste. Banalne. Bo ten kapitan wydawał się mimo wszystko banalny, chociaż z całą pewnością miał wiele historii do opowiedzenia. Zbyt wiele z nich zostało strutych i zamglonych przez alkohol. Nie wyczuwał go teraz od niego, ale może stali za daleko od siebie? Shijima nie poczynił żadnego kroku w jego kierunku, odkąd zbliżył się na odległość, w której swobodnie mogli ze sobą rozmawiać. Dopiero kiedy on się ruszył do obleśnej szalupy, to ruszyłeś za nim.
- Tak, oczywiście, że chcę. Za godzinę dokładnie? - Upewnił się, rozglądając po wnętrzu i zapisując w głowie cały ten obrazek. - W którym dokładnie porcie? Daleko od Hyuo? - Mężczyzna nie był bystry. Jego wzrok był zamglony, tak się Shijimie wydawało, dlatego pytał o to, co chciał wiedzieć. Podejrzane? Raczej nie. Przecież nawet największy zakapior wolał wiedzieć, dokąd się udają, żeby go w dupsko nie wyruchali. Musiał mieć pewność, gdzie się udają. Oczywiście mężczyzna mógł zrezygnować z zeznań i nie zdradzić tego sekretu Shijimie. Tylko zaraz... on wiedział. Ten mężczyzna wiedział, że jest od Cesarza. Skąd? - Dam ci dwie możliwości. - Łaskawy? Łagodny. Shijima potrafił być naprawdę przerażająco bezwzględny. - Powiesz mi wszystko, co wiesz na ich temat i gdzie mają magazyn, a ja przymknę oko na twoją współpracę z nimi i udam, że nigdy cię tutaj nie było. Przyda mi się informator w porcie. Lub odmówisz współpracy, zmuszę cię do niej siłą i wydam straży. - Ciągle mówił tym samym, spokojnym głosem. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, nie zmieniła się ani o jotę od momentu jego zetknięcia z tym mężczyzną. Nie dlatego, że grał. Dlatego, że odsunął niepotrzebne emocje na bok. Potrzebował wolnej głowy, żeby wydawać tutaj jakiekolwiek osądy. Stanął przy wyjściu, odgradzając marynarza od niego - niby od niechcenia. I niby od niechcenia oparł przedramię na rękojeści wakizashi. Pasowało mu to, że weszli głębiej na statek. Mniej oczu obserwujących. Mniej ciekawskich uszu. Zakładał zresztą, że skoro mężczyzna mu to mówił, to raczej chciał współpracować, zwłaszcza, że w jego oczach było coś takiego... coś dobrego. Coś tragicznego.
Najwyraźniej źle ocenił tego marynarza.
0 x
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1279
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Port

Post autor: Hayami Akodo »

0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Shijima

Re: Port

Post autor: Shijima »

Nie podobało ci się jego spojrzenie. Było to na szczęście "nie podobanie się" na tyle małe, że nieszczególnie dotykało twojej jaźni. Spływało po bielmie czaszki jak woda po piórach bielących się mew. Tak, zdecydowanie użyto tutaj za dużo wybielacza... albo właśnie wybielacza brakowało? Jak to było, jak to było... Każde spojrzenie mężczyzny, każde jego wykrzywienie warg, każde słowo i gest prosiły się o wpierdol, mówiąc wprost, tylko że Shijima nie czuł najmniejszego ukłucia gniewu. Sam nie był pewien, co to był za stan, w którym się zanurzył - chyba dobry? Nie oceniał. Chciałabym powiedzieć,
że nie oceniał również tego pijaka, ale przecież jego ocena wślizgnęła się już do umysłu długowłosego, teraz pozostało wprowadzić drobne poprawki, odsunąć obrazek i zmienić parę kresek, zamazać parę niefortunnych kropli akwarelowej farby,
które przypadkiem skapnęły na płótno i voila! Oto dzieło życia. Tak pewnie powstawać mieli ludzie, każdy z osobna, każdy po kolei - jako arcydzieła. Wyszedł szmatławiec, ale trudno - ważne, że białe kruki nadal było do odnalezienia w tej galerii.
Racja, powinien wrócić do matki, przytulić się do jej piersi i sprawdzić, czy jest jeszcze trochę mleka z dziecięcych lat.
Schować się pod spódnicę, dłoń opierać na jej ramieniu i pozwalać się wspierać, a nie podpierać świat i wszystkich wokół krańcem swojego miecza. Nie było ramienia, nie było spódnicy, nie było mleka. Matki też nie było. Przyjął tą reprymendę i obelgę z taką samą obojętnością, jak wszystkie wcześniejsze. Nie było sensu się unosić. Widział w tym człowieku coś, co sprawiało, że gniew nie troczył jego żył, że nie nienawidził go - albo to nie był ten człowiek, tylko ta dziwna klarowność umysłu, przez którą cały świat wydawał się być w zasięgu ręki? Jak u Boga. Lub wyczerpał limit unoszenia się przy tamtym kapitanie, zawieszonym w swoich prawach.
- Odzyskam dla ciebie tą łódź. W mieście jest zapotrzebowanie na transport i rybołówstwo, dla chcącego nic trudnego. - Trochę osłody, potrzebował tego? Starzec rzecz jasna, nie Shijima. Potrzebował czy nie - zrobił Shijimie przysługę (nie żeby Mokuren dawał mu jakikolwiek wybór, heh), dlatego nie zamierzał tego człowieka zostawić na pastwę losu. - Zmykaj stąd. - Uciekaj człowieku ssać mleko swojej matki. O ile jeszcze jakąkolwiek posiadałeś.
Mokuren obrócił się na pięcie i sprężystym krokiem skierował się w stronę łodzi - do kapitana zawieszonego w swoich obowiązkach. Tak, podejrzewał go, tak, sądził, że to bardzo wykwintny spisek, ale teraz wiedział, że się mylił, kiedy przejrzał swoje własne myśli i informacje jak książkę. Jego pierwsza teoria nie miała sensu. Mężczyzna został zawieszony za nieudane śledztwo - pewnie nawet za to. I zapewne teraz szukał sposobu, żeby zemścić się na złoczyńcach i odzyskać swoje miejsce w straży. Tym razem nie zatrzymał się przy żadnym ze strażników, już go tutaj rozpoznawali, zresztą nie miał czasu na zbędne kurtuazje - skierował się prosto do Hayato, który był tutejszym kapitanem wraz ze swoją drużynką.
- Za niecałą godzinę Czarna Ręka ma się zebrać koło jednej z łodzi. Około dwudziestu ludzi. Nie wiem czy są wśród nich shinobi, dlatego pomogę ci ich pojmać i odstawić do straży. Do prawdziwej straży. - Celowo położył nacisk na to jedno słowo, wpatrując się intensywnie w oczy kapitana. Zupełnie jakby ta czerń płonęła. - Będzie mi pan winien przysługę, panie kapitanie. Nie zawaham się jej odebrać. Tak jak i mojej zapłaty. - Oczywiście miał tu na myśli prowadzenie tego śledztwa, narażanie niewinnych ludzi, już paru poświęcił, tylko po to, by spełnić swoje ambicje. Mógł to zgłosić do siedziby straży i wtedy beknęłaby nie tylko Czarna Ręka, ale i sam pan Hayato. Dlatego Shijima nie zawahał się wypowiedzieć słów, które zobowiązywały mężczyznę do zostania jego dłużnikiem. Ale to nic. Dobrze jest mieć dłużników,
bo potem wiele rzeczy łatwiej przychodzi.
0 x
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1279
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Port

Post autor: Hayami Akodo »

0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
ODPOWIEDZ

Wróć do „Fuyuhana (Osada Rodu Ranmaru)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości