Poprzednia część misji
W pierwszej chwili nie zawrócił na to uwagi. Był to może efekt próby nierozczarowania swojego zwierzchnika. Bo przecież wpadł do przebieralni i zaraz z niej wyszedł, nie każąc mu czekać na siebie zbyt długo. Nie było więc czasu na przyglądanie się, czy dobrze mu w tym kolorze albo, czy ubiór odpowiednio na nim leży. Poprzednie ubranie pasowało idealnie, a skoro zmieścił się w to, to się zmieścił i kropka, nie drążył tematu, a powinien. Nie spodziewał się tego, że taka błahostka może go rozpraszać. Otóż to na co nie zwrócił wpierw uwagi, a teraz co chwilę o sobie przypominało, to był kołnierz tego umundurowania. Było bardzo prawdopodobne, że poprzez pośpiech, chłopak źle wywiązał swoje kimono. Rozmyślenie się teraz nie wchodziło już w grę. Potwierdził swoją gotowość do służby, a pamiętając słowa przełożonego, musiał być pewnym swoich słów i czynów. Musiał się zmierzyć ze stanem aktualnym, może później tego dnia będzie okazja się poprawić. Oby nadeszła ona szybciej niż później. Teraz wystarczyło aktywnie ignorować to niedopasowanie, a przy dobrych wiatrach, później będzie mu to jedynie brzęczało gdzieś z tyłu głowy.
Przyjął do zrozumienia ich dzisiejsze zadanie. Tego mógł się spodziewać. Nigdy nie zezwalano mu na odrobinę ryzyka. Jakby był dzieckiem z łamliwymi kośćmi. Do tej pory mógł pochwalić się jedynie dwukrotnym poważnym starciem z przeciwnikiem, a żadne nie niosło ze sobą groźby śmierci.
Yuichi nie należał do osób wygadanych, toteż większość podróży do portu milczał. Na miejscu zastało go to, za czym oczywiście nie przepadał. Inni ludzie. Cały tabun. Świeżemu nabytkowi straży miejskiej natychmiast przypomniały się czasy ochrony Festiwalu Wody ku czci Watatsumiego, gdzie panowały podobne warunki, lecz zgoła ważniejsze intencje.
Podczas gdy on rozglądał się, jego partner powstrzymał jakieś dziecko przed wpadnięciem w chłopaka. Zdziwił się tym, że nie dostrzegł go na czas. Być może już okazywało się rozkojarzenie wynikające ze źle ułożonego ubrania. Ponadto wyraz dziecka, zaskoczonego ich widokiem, sprawił, że Yuichi bezwiednie sprawdził swoje otoczenie. Być może niepotrzebnie, chciał przeczesać okolicę. Zobaczyć, czy młodziak był sam, czy biegł w grupie, a jeśli tak to czy inni byli równie zaskoczeni zatrzymaniem kolegi przez strażnika miejskiego.
Kapral pokręcił głową, gdy niedoszły napastnik rzucił się do ucieczki i gdy już miał zapytać się, czy nie warto było przeszukać to dziecko, Tamubei zadał pytanie o jego dotychczasową służbę.
Chwilę się nad tym zastanowił. Odpowiedź była prosta: Nie. Nigdy nie walczył na froncie.
- Harigusa-san. - Zaczął nieśmiało. Pytaniem było, czy przez to nie zmaleje w oczach zwierzchnika. Czy nie ujmie to wartości Seta Yuichiemu? Po krótkich, wewnętrznych dywagacjach odpowiedział. - Do tej pory nie dano mi szansy wykazać się na polu walki. Zostałem oddelegowany do służby na tyłach podczas wojny. Zaopatrzenie i komunikacja. Pełniłem także tymczasowo służbę na Sekibune i Hayabune. Moja jednostka była także delegowana do ochrony festiwalu wody. - Skończył, próbując odczytać emocje z twarzy przełożonego, lecz ten od razu wskazał na budynek nieopodal. „Grillowane Świeże Rybki!”
Będąc do tego zachęcany, pierwszy przekroczył próg lokalu. Rozejrzał się po wnętrzu, mimochodem obserwując przebywających tam klientów. Szukał wzrokiem kogoś, kto wyglądałby na właściciela. Przełknął głośno ślinę, lecz nie na tyle by ktoś to usłyszał. Wziął szybki wdech i powolny wydech. W głowie miał już ułożony zarys planu rozmowy. Poprawił uwierający kołnierz i ruszył ku sprzedawcy. Nie oglądał się za siebie, lecz miał nadzieję, że Harigusa Tamubei był blisko.
- Dzień dobry. Torikushi Seta Yuichi, Straż Miejska. - Przedstawił się i skinął głową. - Czy mógłby pan okazać mi dokument potwierdzający odnowioną koncesję na prowadzenie lokalu gastronomicznego na terenie Hyuo? - Ton miał spokojny, rytm jednostajny. Pomimo wypowiedzi brzmiącej na pytanie, wcale nim nie było. Chciał zostać zrozumiany.
Jest prawidłowo odnowiona koncesja:
Jeśli dalej wszystko się zgadzało, podziękował właścicielowi, oddał zwitek i się ukłonił.
- Chyba skuszę się na jedną. - Zwrócił się ponownie do sprzedawcy, sięgając w międzyczasie po sakiewkę.
- Haribusa-san? - Odwrócił się pytająco, czy ten również chciał coś spożyć.
Nie ma prawidłowo odnowionej koncesji: