Pod wielorybim harpunem

Mei

Pod wielorybim harpunem

Post autor: Mei »

Obrazek Wielu mogłoby się wydawać, że jest to nic innego jak zwykła speluna. Nic bardziej mylnego. Może sam napis nie przypomina prostej herbaciarni, ale tak to już jest, gdy przejmuje się lokal po właścicielu karczmy. Nowy kierownik, znany jako Mr. Takuma, jest byłym mieszkańcem Kantai, gdzie również prowadził swoją działalność. Gdy jego poprzednia firma upadła, postanowił się przenieść i tak, wylądował na Hyuo.
Jego nowa siedziba znacznie się różni od poprzedniej. Wystrój jest bardziej oficjalny, przez co rozumie się najwyższej jakości meble oraz sztućce. Poszczególne pokoje oddzielone od siebie są ścianą oraz długim, szerokim korytarzem, który jest pokryty mnóstwem większych lub mniejszych dzieł sztuki. Piękne lodowe rzeźby lub obrazy malowane czarnym atramentem to tutaj nie nowość. Chyba, że dla klienteli, która nigdy tego miejsca nie odwiedziła.
Zatem jak wygląda owy pokój, o którym mowa była wcześniej. Przede wszystkim każdy z nich jest utrzymany w jasnych kolorach. Ściany, cienki dywan, nawet poduszki i zastawa, to przede wszystkim. Wyjątek stanowi hebanowy stolik ulokowany na środku pomieszczenia. Oprócz tego, gdyby na dworze zrobiło się ciemno, to zabezpieczeniem są cztery lampiony, które barwą czerwieni pokrywają zarówno ludzi, jak i miejsce ich pogawędek. Czy poza tym można coś wyróżnić? Otóż, źródełko i ceny.
By umilić ludziom czas, w odległości sześciu, maksymalnie siedmiu metrów ulokowane zostało kamienne źródełko, do którego spływa powoli woda. Ciche pluskanie, szum przepływającej cieczy jest raczej kojącym dodatkiem, mającym zastąpić ciszę, która ewentualnie mogłaby wystąpić podczas konsumowania prostych posiłków, takich jak desery, ryż z dodatkami, czy tradycyjne zupy.
Drugą rzeczą była zmora niewielkich portfeli. Koszty takiej przyjemności były nieco wyższe, niż w zwyczajnych herbaciarniach. Co łączyło się z tym, co oferował budynek. Oprócz części na rozmowy i spożywania posiłków, jest do kosztu liczony występ grupy słynnych tancerek oraz wojowników. Niezwykłe sztuki walki, pokazy ludzi idących drogą miecza oraz kobiety od lat pasjonujące się tańcem. A to nie wszystko!
Tylko, żeby dowiedzieć się o reszcie trzeba koniecznie przyjść i odwiedzić to miejsce. Gdyż polecane jest przez liczne grono zamożnych i przeciętnych osób.
0 x
Mei

Re: Pod wielorybim harpunem

Post autor: Mei »

Wystarczyło spojrzeć na tygrysa, by już wybuchnąć śmiechem. Jego mina wskazywała na zaskoczenie, choć sama Mei zareagowała parsknięciem oraz puszczeniem mu oczka. Niestety, atak nagłego szczęścia, zniknął wraz z kolejnymi informacjami. Wspomniane przez Hyohiro problemy, nieco zmartwiły młodą kunoichi. Zaczęła myśleć, zastanawiać się nad tym, o co mogło chodzić. Jednakże, po pewnym czasie zabłądziła, dochodząc do ściany, której nie mogła przeskoczyć. Spróbowała ją podejść, pokombinować, aż doszła do zapomnianego sedna. Ich wcześniejsze spotkanie było kluczem, który wystarczyło dopasować do dziurki.
Otóż wcześniej, brat wspomniał, że wuj nie powiedział mu o zaginionej rodzinie. Również po śmierci jego, myślał, że jest sam, co najbardziej ją wtedy ugodziło. Ona również się błąkała, ale w określonym celu. Poszukiwała swojej połówki, a mówiąc w skrócie jego.
- Wziąłeś jakieś zielsko, też z powodu braku poradzenia sobie z przeszłością? Ech, a myślałam, że jesteś bardziej odpowiedzialny, braciszku - westchnęła głośno, a następnie zarzuciła włosami. Coraz więcej niebieskich kosmyków zaczęło jej opadać na twarz, doprowadzając do zmiany widoczności. Długie zasłony przesłaniały jej obraz, a przecież widoczność była dla niej najważniejsza. W innym przypadku jej percepcja, by drastycznie spadła. Co dobrze nie rokowało.
Dość interesującym tematem była jej rozmowa z Muraiem oraz zaproszenie przez Sabaku. Sama nie wiedziała, czy na pewno chcę mu o wszystkim opowiedzieć, ale również nie chciała mieć przed nim tajemnic. Co prawda, warunki nie sprzyjały swobodnej rozmowie, dlatego pragnęła za wszelką cenę zmienić otoczenie. Wybuch, który miał nastąpić od natłoku informacji, mógł ją wewnętrznie doprowadzić do destrukcji.
- Owszem i to już drugi raz. Kiedyś uratował mi życie... Ale o tym możemy pogadać w herbaciarni, również o tym zaproszeniu. Wiesz może, kim jest Ichirou? Wiesz, opalony, brązowowłosy chłopak o złotych oczach.
Przedstawiła krótko chłopaka, nie wspominając o szczegółach dotyczących ich rozmowy. Również pominięcie zachowania chłopaka były celowe. Chciała go tym zainteresować, zmusić do myślenia i rozważań nad tym zagadnieniem.
Lecz... też i na to nie było czasu. Po wejściu na tygrysa dowiedziała się, że jakaś Sakki na nim jeździła. W dodatku od niej samej była grubsza. Wzruszyła tylko ramionami, choć sama chętnie by o nią wypytała. Kim była, jakie łączą ich relacje? No i już Mei nie zazna spokoju.

Ruszyli do przodu, docierając na wspomniane miejsce. Budynek wydawał się być miły, przyjazny i przede wszystkim ociekał własną świętnością. Schodząc, ze zwierzęcia, poczuła się tak, jakby stała przed stanem szlacheckim. Kultura, maniery i uprzejma obsługa, na to natrafili tuż po otwarciu drzwi. Co było dalej? Otóż jedna z kelnerek wskazała pokój, a następnie podając dwie karty, zapewniła o niedługim oczekiwaniu na drugą osobę, która zajrzy po zamówienia. Dziewczyna tylko skinęła głową i weszła do środka, zamykając za shinobim drzwi. Może i chciała dłużej zatrzymać się na korytarzu, ale uznała, iż powiernik paktu jest znacznie ważniejszy. Poza tym.... To za nim się steskniła a nie za jakąś sztuką!
- Na co masz ochotę? - zaczęła swobodnie, zajmując swoje miejsce. Aksamitna poduszka okazała się być bardzo wygodna, ale tak naprawdę była niczym w porównaniu do ramion nowopoznanego mieszkańca Sabishi. Nieco spochmurniała, ale na to znalazła pewną radę. Chwyciła zgrabnie menu i zaczęła czytać. Przeglądanie dań, posiłków oraz napoi, nieco ją odprężyło.
- Masz jakieś pytania do swojej dawno zaginionej siostrzyczki? - uśmiechnęła się przebiegle, stukając w rytm spadającej wody, o blat stołu. Następnie ogarnęła wzrokiem całe pomieszczenie. Interesowało ją, kto tak naprawdę zaprojektował owy lokal? Kto był taki kreatywny? Czym się kierował? Myślała tak przez chwilę, czekając na reakcję swojego rozmówcy. Chyba przez moment pojęła czym jest sztuka, ale chyba samo pojęcie jej się gdzieś wymsknęło....
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Pod wielorybim harpunem

Post autor: Natsume Yuki »

Natsume parsknął śmiechem, słysząc kolejne ze strony Mei próby wyszukania logiki w jego przyjęciu mikstury z hyogashimskich ziół. Dla niego to był zarówno sposób na wydostanie się z samej zmrożonej wyspy, jak i na sprzymierzenie się z tą silną rasą, jaką były śnieżne tygrysy. Poza tym, gdyby tego nie zrobił, to najprawdopodobniej albo by tam zamarzł, albo same tygrysy prędzej czy później po prostu go zabiły. Albo korzystając z jego zmęczenia, albo po prostu nie widząc jego użyteczności. Czy też szans przeżycia młodzieńca. Lepiej w takim przypadku po prostu dobić, zamiast patrzeć jak się męczy. Przecież on sam też tak zrobił z marynarzami, których wyłowił po eksplozji statku. I tak by umarli, a tak tylko się męczyli, więc dobicie ich było najlogiczniejszym i najbardziej litościwym gestem.
-Wyszukujesz sensu tam, gdzie jest on zupełnie zbędny - powiedział, wzdychając z uśmiechem na twarzy. - Przyjąłem je z własnych powodów, i uwierz mi, to było najbardziej odpowiedzialne co mogłem zrobić.
Kątem oka zauważył, że dziewczyna spojrzała na swoje włosy. Tak, jakby jej przeszkadzały. On sam teraz miał znacznie dłuższe włosy niż kiedykolwiek wcześniej, tylko po prostu je wiązał w kucyk przerzucony przez ramię. Nigdy przesadnie nie przeszkadzały. A gdy przeszkadzały, to wiązał je mocniej i zakładał za kołnierz. Reszta włosów sama zaczynała sterczeć, sama z siebie. Zwłaszcza, gdy bielały.
Słysząc odpowiedź na temat Muraia i pytanie o Ichirou, Natsume najpierw kiwnął głową, by później parsknąć śmiechem.
-Uratował życie? No proszę. A ja z nim walczyłem na arenie, i gdybym nie odciął mu zmysłu wzroku, to mógłbym nawet zginąć. A co do Ichirou... znam, również z areny. Może i ciekawa osoba, ale... no, powiedzmy delikatnie że na szacunek jako wojownik to sobie nie zasłużył. I jest bawidamkiem, a do tego typu ludzi mam awersję - dodał, znów się uśmiechając, tym razem jednak trochę krzywo. Na samo wspomnienie tego, jak przegrał ze znacznie słabszym przeciwnikiem, brało go na śmiech.
Nie przerywając już skupienia, ruszyli sprintem w stronę osady.
Natsume rozejrzał się z lekkim uśmiechem na twarzy. Musiał przyznać, że było tutaj faktycznie dość przytulnie, ale jednak sama sztuka ani trochę go nie pociągała. Pomimo tego, że sam był muzykiem i potrafił się głęboko wczuć w artyzm dźwięków, o tyle właśnie tylko w muzyce potrafił się zatracić. Obrazy, figury i inne tego typu do niego zupełnie nie przemawiały. Reszta jego duszy była duszą wojownika, i bardziej niż najpiękniejsza nawet figura przemawiał do niego solidnie wykuty miecz. Ba, nawet sasumaty miały swój specyficzny urok, nawet mimo tego że dla niego jako szermierza była to broń strasznie toporna.
Gdy już dotarli do stolika, młodzieniec usiadł na poduszce naprzeciw dziewczyny. Faktycznie, było to bardzo wygodne... aż zbyt wygodne. Po dwóch latach ciągle w trasie, gdzie nawet cholerna drewniana prycza była luksusem, coś takiego wydawało się wręcz... nienaturalne. Czuł, że się zapada, a to nie byłoby zbyt przydatne, gdyby musiał szybko wstać. Przezorność nabyta w podróży, obecnie niepotrzebna, ale jednak obecna.
-Wezmę oyakodon z karaage z kurczaka - powiedział spokojnie, zaglądając tylko przez moment do menu. Zawsze, gdy tylko mógł, brał jedzenie z jak największą ilością mięsa.
Parsknął śmiechem, słysząc pytanie.
-Po pierwsze, skąd ten cień na twarzy po tym jak usiadłaś? - zapytał niewinnie. Dość szybko nauczył się zwracać uwagę na takie pomniejsze szczegóły. - A oprócz tego... to raczej takie ogólne. Co robiłaś przez te dwa lata, gdy się nie widzieliśmy? Zdążył przez ten czas przejść Pustynny Pogrom, jakieś ekscesy na kontynencie, czasu mnóstwo na różne zdarzenia losowe...
0 x
Mei

Re: Pod wielorybim harpunem

Post autor: Mei »

Wystarczył uśmiech, by to spotkanie stało się jednym z najlepszych. Zwykłe żarty, śmiech oraz nowe informacje. Cieszyła się, choć parę spraw pozostało niewyjaśnionych. Zostawiła je na tak zwany deser, by później móc się rozkoszować potokiem wiedzy.
- Kiedyś Ci udowodnie, że takie zabiegi mają sens! Zostanę najlepszym detektywem - mówiąc te słowa, uniosła do góry podbródek i dumnie spojrzała na brata. Jej lewa dłoń w tym czasie powędrowała do buzi, robiąc przy oku (po tej samej stronie) powszechnie znany symbol nożyczek. Zaśmiała się na samą kwestię pomysłu i szybko opuściła rękę.
Następnie zaczęła poprawiać włosy, a raczej robić wszystko, by zwiększyć widoczność. Powinna je wiązać, ale brakowało jej szczotki. Do tego nie miała potrzebnych jej gumek. Szybko musiała naprawić swój błąd...
Wtedy jej uwaga została odwrócona. Nowy temat zdecydowanie przykuł jej uwagę, zwłaszcza, iż była mowa o Ichirou z całkowicie innej strony. Patrzyła na brata lekko nie dowierzając, choć był bardziej doświadczony od niej. Również, najpewniej wie o wiele więcej, niż jej mogłoby się wydawać. Może była głupia, obiecując ponowne spotkanie. Może.
- Zabił? - uformowała dłoń pięść, szybko jednak odpuszczając narastającym emocjom.
- Ciesze się, że mimo wszystko wygrałeś. To udowadnia, iż Yuki są skuteczni nawet na pustyni - uśmiechnęła się przyjaźnie, choć nowy nurt zapowiadał kolejne pytanie - Co zrobił Ichirou, że masz o nim takie zdanie? Niedawno go spotkałam i wydawał się miły, kulturalny, gotowy do następnych walk - powiedziała z lekkim smutkiem, zupełnie tak jakby została oszukana. Koło kogo wtedy siedziała, czy to był ten sam chłopak? A może pochopnie uległa iluzji? Sprawa coraz mniej ją bawiła, schodząc na ustępstwa nowym, bardziej ponurym rozważaniom.
Ruszyli szybko, sprawiając, iż bez pochylenia się oraz brata przed sobą prawdopodobnie by spadła.... To będzie długa podróż.

Na miejscu było znacznie lepiej. Pod stopami znowu czuła grunt, zaś porywisty wiatr nie miotał jej ubraniem oraz od dawna wzburzonymi włosami. Nieco się wyprostowała, poprzechylała w dwie stronę głowę, czego sygnałem było charakterystyczne chrupnięcie. Czuła się jak młodo narodzona, z resztą na taką nawet wyglądała.
- Poproszę coś delikatnego, nie mam zbytnio apetytu, a wiem, że pan może coś na to zaradzić - uśmiechnęła się słodziutko do kelnera, po czym zaczęła dalej przeszukiwać menu. A była tak tym zajęta, że nawet nie zauważyła jak na jej buzi pojawił się charakterystyczny cień. Czasami, nie panowała nad mimiką twarzy, przez co pochopnie się zdradzała.
- Nic takiego. Tylko coś sobie przypomniałam - machnęła na to ręką, po czym swoje oczka wychyliła znad karty dań. Spojrzała na braciszka, wiedząc, iż to nie było jedyne pytanie jakie zada. Miała jeszcze parę takich przejść, ale na szczęście sama chciała kilkoma go uraczyć. W skrócie mięli pozostać kwita, a przynajmniej tak to sobie na początku wyobrażała.
Gdy nadeszła odpowiedź, ta z początku nie wiedziała od czego zacząć. Z Ryuzaku udała się w nowe miejsce, gdzie poznała pewnego chłopaka. Było to dawno, choć w sumie... Może i od tego zacznie. Tak, by skończyć na niedawnym spotkaniu.
- Otóż na początku odwiedziłam Sogen. Trochę ponure miejsce, które było pełne rannych ludzi. Część z nich w pośpiechu opuszczała tamto miejsce, lecz nie o tym chciałam mówić. Otóż na miejscu poznałam dwie osoby. Jednego frajera, co to chciał mnie otruć oraz przemiłego i słodkiego Yuusuke. Może go znasz, może nie.. ale wiem, że bliskie ma relacje z Kamiru, który jest z tego samego klanu, co my. No i w każdym razie po rozwoju wydarzeń, trafiłam do organizacji, nazywającej się Shinsengumi. Jednakże... za nim chciałam się do niej dostać, najpierw chciałam Ciebie o tym poinformować. No i mi nie wyszło.. - poruszyła się trochę niespokojnie i z niewinnym wyrazem twarzy, spojrzała gdzieś na bok. Następnie po wzięciu głębszego oddechu, kontynuowała swój długi jak rzeka wywód - Ale za to spotkałam jakiegoś chłopca i Tsukune. Pamiętasz go? No wiesz, to ten z gorących źródeł! - powiedziała nieco zbyt entuzjastycznie, wracając oczami do niego. W tym czasie jej palce wbijały się w krawędź stołu, zaś kolana delikatnie się unosiły. Była nieco nadpobudliwa, nabuzowana. Może coś pomiędzy.
- A jak ty spędziłeś te dwa lata? - zapytała na koniec, przechylając z zainteresowaniem główkę. No to przyszła teraz jego kolej w opowiedzeniu swojej przeszło dwuletniej historii.
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Pod wielorybim harpunem

Post autor: Natsume Yuki »

Natsume westchnął lekko, słysząc odpowiedź dziewczyny. Ale uśmiechnął się przy tym. Ha, nawet mimo tego że odebrano jej dzieciństwo, dalej potrafiła z siebie wyciągnąć ten dziecinny urok. W sumie, nawet jej trochę zazdrościł. On sam, od kiedy za dzieciaka zatracił się w tym durnym kręgu treningów, zdobywania siły i olewania kogokolwiek innego, nigdy nie miał okazji by nacieszyć się młodym wiekiem. I teraz jest tutaj, cały na niebiesko, mając prawie ćwierć wieku na karku i nie mając żadnych dobrych wspomnień z młodości. Ech. Jednak czasem młodość jest fajna.
Machając ręką w sposób, jakby odganiał muchy, znów parsknął śmiechem.
-No, pewnie sędziowie by go zatrzymali... ale wiesz, atakował na poważnie. Tak samo jak ja. Więc w normalnej sytuacji mógłby mnie zabić bez problemu. - wzruszył ramionami. - Zresztą, pogadamy już na miejscu. Nie ma sensu stać na mrozie.

Natsume oparł się o stół, uśmiechając się prześmiewczo, słysząc o braku apetytu ze strony siostry. Cóż to się wydarzyło, że nawet jeść się jej nie chciało? Wyspiarze zazwyczaj jedli, kiedy tylko mogli, jako że zważając na specyficzny klimat Kantai i Hyuo niekiedy o żywność było ciężko, więc lepiej było się nacieszyć, póki się można było nacieszyć jedzeniem. Dobre papu zawsze w cenie. No, ale można było to wytłumaczyć faktem, że ona sama wychowywała się gdzieś zupełnie indziej. Szczerze, nawet nie bardzo chciał wiedzieć szczegółów na ten temat, bo patrząc na to, że Bestia mógł się pojawić na wyspach w każdej chwili, lepiej na razie nigdzie nie szarżować. A dowiadując się czegoś, mógłby po prostu ruszyć na poszukiwanie porywaczy. Na to póki co nie mógł sobie pozwolić.
-Brak apetytu, cienie na twarzy na wspomnienie czegoś... nie gadaj, że się zakochałaś - powiedział z bezczelną miną i wyszczerzonymi zębami. W sumie, podobno mniej więcej tak wyglądały symptomy.
Po wysłuchaniu historii dziewczyny, Natsume pokiwał lekko głową, analizując to czego się dowiedział. Czyli poznała jakiegoś dziwaka - truciciela (z którym najpewniej sobie poradziła, zważając na to że wciąż żyje), a później Yuusuke... a, faktycznie. Poznał go w Ryuzaku no Taki, kiedy przez przypadek natknął się na Kamiru w jednej z herbaciarni w państwie kupieckim. Wtedy chyba akurat rozmawiał też po raz pierwszy z Shigeru i Reiką... bogowie, ile to czasu temu było!
-Zdarzyło mi się poznać Yuusukego. "Kuzynek", he. Chyba nazywał tak każdego Yukiego, którego spotkał. Faktycznie, większość czasu spędzał z Kamiru... - zawiesił na moment głos, po czym kontynuował. - Shinsengumi? Proszę bardzo, Kamiru też się zdecydował pozostać w tej organizacji. A Tsukunego pamiętam, rzecz jasna, choć nie miałem z nim za dużo do czynienia. Ot, tylko tamta rozmowa, później spotkanie na pustyni... i w sumie tyle go widziałem.
Nastąpiła chwila ciszy, podczas której młodzieniec zjadł kilka kawałków karaage. Tak jak można było się domyślić, było znakomite. Zresztą - gorące, smażone mięso, do tego ryż i jajecznica? Przez ostatni rok żywił się surowym pingwinim mięsem, takie coś to była prawdziwa uczta! Popił odrobiną sake, którą podano mu do posiłku, po czym odetchnął lekko.
-Teraz moja kolej, huh... Cóż, wydarzyło się dość sporo. Dwa lata temu większość czasu spędziłem na pustyni, gdzie zostałem wysłany przez Yumi-sama jako uczestnik turnieju i przedstawiciel Yuki. Jakimś cudem udało mi się wygrać... walczyłem po drodze z Yoichim, członkiem klanu Inuzuka, specjalizującym się we współpracy z psami, z Kaguyą imieniem Yukiko, oraz z Muraiem właśnie. Później trochę się posypało... zaczął się Pustynny Pogrom. Wszystkie rody rzuciły się sobie wzajemnie do gardeł, zaczęła się ogólna rzeź cywili i otwarta bitwa. Wszędzie krew, śmierć, a pośrodku tego ja i Kamiru z dwójką pozostałych shinobi, Tsukune i Reiką. Ewakuowaliśmy szpital, przedostaliśmy się przez środek miasta i uciekliśmy, nie ingerując w walki. Po drodze straciłem pamiątkę po matce, miecz Shiroi Sou, ale zdążyłem go już przekuć - powiedział, pokazując dłonią przywiązane do jego pasa coś, co wyglądało jak zwykły kij. - Po opuszczeniu pustyni zająłem się wykonywaniem zadań dla Rodu, dostałem awans na Sentokiego... a w zeszłym roku dostałem polecenie by sprawdzić zanikanie statków pewnej grupy handlowej. Wypłynąłem razem z jednym z nich... i na środku oceanu, nieopodal Czarnego Archipelagu, okazało się że na okręcie jest sabotażysta. Przeżyłem eksplozję tylko dzięki temu, że pokryłem się kokonem z czarnego lodu, a później wyłowiłem lodowym wielorybem. Najbliższa wyspa jaką znalazłem, to była właśnie Hyogashima - siedziba Śnieżnych Tygrysów. Przez jakiś czas walczyłem o przetrwanie, a gdy mnie w końcu znaleźli na tej zamrożonej i zapomnianej przez bogów wyspie, zaprowadzili mnie do swojej siedziby i tam poddali testowi ziół. Dzięki temu teraz jesteśmy praktycznie pobratymcami. Na Hyuo wróciłem dopiero niedawno, Ród był pewien że nie żyję... ale widząc co i jak, wysłali mnie tylko na dodatkową misję. Akurat z niej wracałem, gdy się na ciebie natknąłem.
Uśmiechnął się lekko.
-A wracając jeszcze do tego, co pytałaś przed drogą... Ichirou jest bawidamkiem. Też walczył na arenie, lecz był zbyt zajęty odstawianiem jakiejś szopki dla publiki i podrywaniem fanek, niż faktyczną walką. I przez to przegrał z oponentem, który był od niego znacznie słabszy. Jeżeli dalej toczy walki tak samo jak wtedy... Shinigami, świeć nad jego duszą - powiedział, ruszając ręką na boki. Śmiejąc się przy tym. Tak, o ile Ichirou jako osobę mógł szanować, bo niewiele o nim wiedział, o tyle dalej twierdził, że taki z niego wojownik jak z koziej dupy trąba. Może coś się zmieniło w tej kwestii, ale patrząc na to jak bardzo patrzył na siebie i swoje zdobycze, wątpił by coś takiego nastąpiło.[/color][/b][/i]
0 x
Mei

Re: Pod wielorybim harpunem

Post autor: Mei »

Pomysł z zaprzestaniem stania na mrozie, był naprawdę dobry. Nie chodziło o jej własne poczucie temperatury, bo na to miała straszną znieczulicę (tylko przy minusowych temperaturach lub tych bliskich zera), ale bardziej chodziło o przeniesienie się w inne miejsce, które pozwoli parę tematów rozwinąć.
Także, słysząc o turnieju tylko skinęła głową, dając znać, iż temat całkowicie rozumie. Szkoda tylko, że w środku miała mieszane odczucia, których większość dotyczyła Muraia. Poznała go na tyle, by móc wystawić na jego temat opinię, ale teraz. Jej myśli schodziły dalej, dając całokształtowi ciemną ramówkę. Był zagrożeniem, mimo iż ją uratował. Może i nie zaatakuje jej bezpośrednio, ale zawsze może skrzywdzić jej najbliższych. Do czego pragnęła nie dopuścić.

Ciepło pomieszczenia uderzyło ją w policzki, sprawiając, iż nieco poczuła się niezręcznie. Spojrzała z tęsknotą na zimną wodę, która swoim orzeźwieniem mogła załagodzić najgorętszy klimat. Przynajmniej w nieznacznym stopniu. Następnie zerknęła na podane im dania i wtedy, jak gdyby nigdy nic gwałtownie się cofnęła, upadając na swoją pupę. Oczy miała jak pięć złoty, zaś ręce przecząco machały.
- Z-zakochać?! - spojrzała niedowierzająco na brata, tak jakby wypowiedział najbardziej absurdalną rzecz na świecie. Ona i miłość? Yuki i jakiekolwiek tego typu uczucia? To się wydawało, co najmniej nietypowe. Inne i pozbawione typowych, charakterystycznych dla niej zachowań. Może i takie były symptomy, polubiła Ichirou, ale... to nie było to! Nawet do końca nie wiedziała wszystkiemu o tej rzeczy, które zaśmiecały większość książek dla przeciętnych ludzi.
- Nawet nie żartuj, wystraszyłam się – powiedziała karcąco, z powrotem siadając na swoją poduszkę. No, żeby dojść do takich wniosków. To się, aż zdziwiła – Nie grozi mi to przez następny wiek, więc spokojnie – parsknęła śmiechem, chwytając swoje pałeczki. Było to proste, zresztą uczyła się jak się je nawet najbardziej wymagane produkty. A teraz z czym miała do czynienia? Z lekką sałatką, której ilość sałaty była przesadnie duża. Przecież ona tego nie zje...

- Czy ja wiem... O ile Ciebie nazwał Kuzynkiem, to zarówno Kamiru nazwał braciszkiem..- podrapała się po głowie w lekkim zakłopotaniu, pamiętając jak nazywał Yukirgo swoim rodzeństwem. Byli ze sobą bardzo blisko, tyle wyłapała. Ciekawe tylko, co się z nimi działo dzisiaj. Szczerze mówiąc, brakowało jej malca, był dla niej taki miły...
Przyszła kolei na tak zwane pięć minut Natsumego. Miał on opowiedzieć o swojej historii, której dokładnie się przysłuchała, nie pomijając żadnego fragmentu. Wszystko było w jej oczach tak samo ważne.

- Okasama... To była jej broń? Um, czemu ja nie mam żadnej pamiątki po niej? - zapytała smutno, jakby nie mogąc uwierzyć w tą niesprawiedliwość. Ona w przeciwieństwie
do niego ich nie poznała. Nie pamiętała ich wyglądu ani barwy głosu. Nie miała po nich żadnych wspomnień.
Wstała i wolnym krokiem podeszła do swojego braciszka. Następnie usiadła obok niego i pocałowała go w policzek.
- Gratuluję awansu, Onii-san. No i cieszę się, że żyjesz. To też ważne – podkreśliła ostatnie słowa, wcinając się dopiero na koniec. Następnie zarzuciła mu dłonie na szyję i popatrzyła na niego miną podobną do kociaczka. Była z niego dumna, również tryskało z niej szczęście. Chociaż, takie wypowiedzi były dla niej zmorą. Dlaczego? Za dużo w jej głowie rodziło się pytań.

Prawie zapomniała o tym pytaniu, gdy ten nagle wyskoczył z jego odpowiedzią. Dotyczyła Ichirou – nowo poznanej osoby, której w jakiejś części zaufała. To co usłyszała, zmieniło jej myślenie o nim o sto osiemdziesiąt stopni. Zamieniając przyjazne nastawienie w bardziej neutralne, napiętnowane charakterem badacza. Po raz kolejny wzięła go pod ostrzał, by dowiedzieć się o nim więcej i go sprawdzić. Już mu nie zaufa, chyba, iż jego słowa zostaną poparte dowodami. A te znaleźć będzie raczej ciężko. Smutna była ich przyszła przygoda.
- Nie wiedziałam tego, ale gdy z nim rozmawiałam nie zachowywał się w taki sposób. Chociaż może mnie tylko bajerował.. Nie wiem, co mam o tym myśleć - przyznała niepewnie, kładąc mu głowę na ramieniu. Potrzebowała pocieszenia, porady od starszego brata. Była sama, do tego nie potrafiła jeszcze odróżnić prostego flirtu od rozwijającej się na dobre relacji. Była nieco zdezorientowana, ale każde uczucie z czasem przemija.

- Tak z innej beczki, jak myślisz istnieje szansa, że gdzieś mamy rodzinę? Wiesz, wujków, dziadków, może.. kolejne rodzeństwo, o którym nie wiemy? - zapytała z czystej ciekawości, chcąc rozwinąć ten temat. Co wie o tym zagadnieniu oraz czy rzeczywiście są sami jak palec? Patrząc na wcześniejsze fakty, to nie powinni mieć żadnych krewnych, ale.. Co byłoby gdyby kogoś jednak mięli? Ukrytego, tak jak ją samą. Co wtedy by zrobili? Zamyśliła się, patrząc na jasny sufit.
Czy naprawdę nikt poza nami nie przetrwał?
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Pod wielorybim harpunem

Post autor: Natsume Yuki »

Natsume wybuchnął serdecznym śmiechem, widząc mieszankę zażenowania i szoku na twarzy swojej siostry. Kurde, takiego widoku nie ma się na co dzień! Jego bezpośrednie, wręcz zbyt bezpośrednie, lecz przy tym mocno żartobliwe pytanie kompletnie zbiło ją z pantałyku. I w sumie może nie miał co się dziwić - wniosek wyszedł zupełnie znikąd i nie miał zbyt wiele sensu - ale jej reakcja wydała się Natsumemu trochę przesadzona. Tak jakby... cholera wie, obawiała się emocji i uczuć wobec innych ludzi? Wciąż się uśmiechając pokręcił głową.
-Czemu? Sam chciałbym kiedyś móc poczuć jakieś silniejsze emocje, jak na przykład miłość - powiedział wesoło, spoglądając na siostrę. - Oczywiście, nie wspominając o miłości do rodzeństwa. To, że nasz Ród zawsze był wychowywany na wstrzymywanie emocji w każdej sytuacji, nie znaczy że nie możemy ich czuć. Powiedziałbym nawet, że Pax Glacia...
"Tu się myli". Takie miało być dokończenie, lecz uświadomił sobie, że wypowiedzenie tego na głos byłoby pomysłem nie tyle nierozsądnym, co po prostu nieskończenie debilnym. On sam dopiero zaczął zauważać bezsensowność starożytnego zbioru praw Yukich, lecz gdyby to wyraził na głos, mógłby zostać uznany za buntownika i wykopany z wioski. Dlatego metaforycznie ugryzł się w język i tylko pokręcił głową.
Inna sprawa, że raczej to nie on powinien być osobą która komentuje tego typu sprawy. W końcu jeszcze do niedawna on sam był standardowym przykładem wychowania Yukich, i twierdził że emocje i uczucia to tylko blokady, których trzeba się pozbyć by zostać jak najsilniejszym shinobi. Niemało razy zdarzało się wręcz, że wykorzystywał tę "słabość" przeciwko innym ludziom. Raz nawet zastanawiał się, czy zaatakowanie małżonki celu nie byłoby prostszym sposobem na wyciągnięcie go z ukrycia. Dlatego w sumie cieszył się, że trafił na Hyogashimę. Wejście do swojego umysłu faktycznie pozwoliło mu poukładać parę spraw.
Gdy Mei spytała o miecz ich matki, Natsume tylko uśmiechnął się lekko i wysunął chokuto zza pasa. Dla osoby, która nie miała pojęcia o sposobach ukrywania mieczy i o tym, że w tym kijku może być schowane ostrze, prawdopodobnie nie byłoby to niczym innym niż zwykła, drewniana laska. Na szczęście stare pokolenie kowali z Ryuzaku no Taki znało się na tym jak mało kto, i przekucie złamanych fragmentów katany na nowe ostrze nie było dla nich nawet jakimkolwiek wyzwaniem. W białej pochwie znajdowało się idealnie prosta klinga, nadająca się do różnego rodzaju cięć i pchnięć. Jedno z najpiękniejszych ostrzy, z którymi póki co Natsume miał do czynienia. Właśnie taką sztukę doceniał.
-Ano. Ten miecz należał do naszej matki, Yuki Yuriko, byłej liderki rodu Yuki. Gdy ją zabito podczas ataku ze strony Hoshigaki i Hoozuki, broń trafiła do jej brata. Ten zaś przekazał go mnie, gdy zostałem mianowany shinobi. - Przekazał miecz dziewczynie, by mogła się mu przyjrzeć. - Przypuszczam, że Tobie również coś przepisano, tylko ze względu na Twoją... nieobecność, nie zostało to zastosowane. Założę się, że wciąż będzie się dało to znaleźć u wuja Raiena.
Gdy usiadła obok niego i objęła go, gratulując mu awansu, ten tylko znów pogłaskał ją po głowie, szczerząc zęby w uśmiechu.
-A co ty myślałaś, że mam zamiar umierać? Baaaka. Może i nie wyglądam na niezwykle silnego, ale uwierz mi, mam swoją dozę mocy. - Pstryknął nagle palcami, uświadamiając sobie jedną rzecz. - Potrafisz się już posługiwać Hyotonem? Jak chcesz, mogę cię nauczyć techniki, która nadaje się do obrony i odwracania uwagi, czasem nawet do ofensywy... a przy tym jest bardzo przyjemna dla oka.
Na jej stwierdzenie o Ichirou, Natsume tylko wzruszył ramionami. Jak już wspominał, coś się mogło zmienić kiedy nie patrzył, ale póki co na miejscu przedstawicielek płci pięknej za żadne skarby nie ufałby shinobiemu z pustyni. A takie podejście ciężko jest zmienić, więc... cóż.
Na pytanie dziewczyny na temat rodziny, Natsu tylko spojrzał na sufit z zamyśleniem. Cóż... coś tam z rodziny na szczęście zostało. O ile babka Hanase zginęła podczas ataku w którym zginęła ich matka (i zaginął ojciec), o tyle z tego co mu było wiadomo, wuj Raien prawie na pewno jeszcze żył i mieszkał niedaleko osady. He, ciekawe czy w końcu przestał być wiecznym kawalerem... Aż mu się głupio zrobiło, że tak dawno nie kontaktował się z kimkolwiek z rodziny. Cóż, tak to jest, kiedy przez prawie całe życie było się samotnym pustelnikiem, żyjącym w pagodzie w środku lasu i nie interesującym się sytuacją rodzinną.
-Co do rodzeństwa, bardzo wątpię. Ale wujek Raien z pewnością wciąż się trzyma, mieszka niedaleko osady. Jak chcesz, możemy go później odwiedzić. Sam... w sumie bardzo dawno go nie widziałem.
0 x
Mei

Re: Pod wielorybim harpunem

Post autor: Mei »

Miłość, tylko tego nie mogła pojąć Mei przez całe swoje życie. Częściowo zawdzięczała to naukowcom, którzy ją ,,wychowywali", ale z drugiej strony, również nie poznała odpowiedniej osoby. A znalezienie takiej dla tej dziewczyny było niezwykle trudne z racji na jej podejście do świata oraz samych ludzi. Może i nie była zła, również nie można było ją nazwać psychiczną, czy też szaloną. Zwyczajnie nieco inaczej odbierała pewne bodźce. O ile śmiech, gniew, smutek czy radość była wyuczona. Tak, nie rozumiała pojęcia miłości, strachu czy wstydu. Była inna i to jej się podobało, nieco bardziej od typowej, normalnej postawy.
-Ano... Chyba nie w tym momencie. Z resztą nie nadaje się do tego, zwyczajnie nie rozumiem, co w tym ludzie widzą. No, ale znasz powód, dlaczego tak, a nie inaczej na to reaguje, a przynajmniej powinieneś się domyślać - powiedziała nieco cichszym głosem, przyglądając się swojej czarce wypełnionej sake. Jaka byłaby gdyby to co było jej nie spotkało? Co zrobiłaby, gdyby miała brata zawsze przy sobie? Czy doceniła go tak jak teraz? Póki co nie mogła znaleźć odpowiedzi na to pytanie, zwłaszcza, że nie potrafiła się postawić w innej sytuacji. Za bardzo przyzwyczaiła się do tego, co ją wtedy spotkało.
Myślami zagłębiała się dalej, a dotarłwszy do końca, podniosła głowę do góry. Spojrzała na brata, a raczej na to, co wyciągał za paska. Wcześniej nie spodziewała się, że ten kijek może cokolwiek w sobie schować, a jednak... Pomieścił takie piękne ostrze. Przyjrzała mu się dokładniej w chwili, gdy trafił w jej ręce. Zaczęła go delikatnie obracać, a później przejechała opuszkiem po wyrobionym metalu.
- Yuki Yuriko... - wypowiedziała to imię spokojnie, wymieniając dwie części w wolnym tempie, zupełnie tak, jakby smakowała je kawałek, po kawału - Ładnie się nazywała, chociaż żałuję, że jej nie pamiętam. Co do spadku to może i masz rację. Chciałabym to sprawdzić, co ty na to? - zerknęła w jego oczy, oddając niosącą śmierć i ból broń. Uśmiechnęła się nieznacznie, choć w jej umyśle tylko słyszała ,,wuj Raien". Nie znała tego człowieka, również nie wiedziała jak zareaguje na obecność kunoichi. Miała nadzieję, że dobrze, choć i tak nie mogła przewidzieć, co się stanie. W najgorszym przypadku wyjdzie przed dom i poczeka na powrót brata. Całkowicie nie zrażona zachowaniem członka rodziny.

Zmiana miejsca była stanowczo dobrym pomysłem. Zwłaszcza, że w zamian za drobny gest została pogłaskana po głowie. W tym czasie, mocniej się w niego wtuliła i zamknęła oczy. Skupiając się bezpośrednio na uczuciach i jego zapachu. Próbując go zapamiętać miała szansę, że następnym razem rozpoznanie go będzie dużo łatwiejsze, niż teraz. Popełnienie takiego błędu po raz kolejny, by całkowicie ją pogrążyło, bo w końcu jaką byłaby wtedy siostrą?
Słuchała go uważnie, gdy nagle pstryknął palcami. Gwałtownie podskoczyła na swoim miejscu, a następnie szeroko otworzyła oczy, zauważając prosty gest palców.
-Hauuu, zaskoczyłeś mnie! Ale co do Twojej mocy.., to chciałabym ją kiedyś zobaczyć. Ciągle nie wiem, do czego jesteś zdolny, braciszku... - nadęła lekko policzki, zostawiając temat Hyotonu na przyszłą chwilę. Gdy uznała to za stosowne wystawiła dłoń przed siebie.
- Myślę, że.... - zrobiła pauze, by na jej dłoni pojawił się malutki listek, który miał dopasowany niewielki trzonek - Umiem.
Uśmiechnęła się delikatnie, po czym raz jeszcze zabrała głos. Przecież musiała jeszcze podjąć decyzję, nie zapominajmy o tym.
-Z chęcią. Im więcej technik, tym większy wachlarz umiejętności. Chociaż jestem pacyfistką... - powiedziała nie pewnie, odwracając nieco wzrok -No, ale przyda się każda obrona! - wybuchnęła po chwili, znowu kierując oczy na niego. Była zadowolona i zdecydowanie gotowa. Mogła spróbować, przynajmniej obronić się przed napastnikiem.

No i się upewniła. Tak jak myślała nie byli sami, bo przecież wujo to już coś, prawda? W każdym razie na tą wieść klasnęła w dłonie, będąc zachwycona samym pomysłem. Musiała mu przyznać, że czasem czytał jej w myślach, bo po posiłku sama, by to zaproponowała.
- Bardzo chętnie, z resztą wcześniej mowa była o spadku, więc tak czy siak muszę go poznać - przechyliła główkę, a następnie zgrabnym ruchem podkradła mu pałeczki i wzięła kęsa, jego mięsnego posiłku. Pokazując później, że jest naprawdę smaczny i... iż czasami lubi być zadziorna.
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Pod wielorybim harpunem

Post autor: Natsume Yuki »

// Usuń jednego z postów wyżej, bo wysłało ci dwukrotnie ^ ^"

Natsume pozwolił sobie nie komentować stwierdzenia Mei o rozumieniu uczuć. Dlatego, że potrafił to zrozumieć. Jako osoba wychowywana w laboratorium, miała prawo nie potrafić zrozumieć niektórych aspektów ludzkiego życia. Przecież on sam jeszcze do niedawna nie próbował nawet ich ogarnąć. W końcu mogły tylko przeszkodzić w wykonaniu misji, prawda? Dzięki pogodzeniu się z Shiranui na szczęście był w stanie się tego nauczyć… i miał głęboką nadzieję, że Mei również pewnego dnia będzie w stanie się tego nauczyć. Życzył jej tego.
Kiwnął głową, gdy zaproponowała udanie się do wuja w celu porozmawiania na temat przeszłości. W sumie, on sam nie pamiętał wszystkiego z opowieści Raiena, więc z chęcią przysłucha się temu jeszcze raz. A może faktycznie okaże się, że będzie mieć jakiś prezent dla jego siostry? Ciekawe, czy w ogóle wiedział, że Mei istnieje?
-Spokojnie, najpierw skończmy jeść. No, i poza tym chciałem ci pokazać tę technikę. Co ty na to?
Słysząc potwierdzenie od Mei, Natsume uśmiechnął się lekko, odsuwając się od stołu. Faktycznie, dziewczyna potrafiła się posługiwać Hyotonem, lecz póki co wyglądało to na standardowe podstawy. Ale na opanowanie tej techniki nawet podstawy w zupełności wystarczały. W końcu technika będzie i tak wyglądała tak samo, tylko ilość wytworów będzie znacznie mniejsza. Przyjął miecz z powrotem i umieścił go w shirasayi, znowu zmieniając całość w zwyczajny kij.
-W porządku, w takim razie – powiedział poważnym tonem, wstając z ławy. – Nie pokażę ci wszystkich technik jakie znam, bo część z nich jest zbyt niebezpieczna. Ba, jedna z nich mogłaby przez przypadek rozwalić pół osady. Pokażę ci ją jak będziemy szukać w głuszy naszego domu. Chodź.
Zaprowadził dziewczynę na zewnątrz, niedaleko od miejscówki w którym przed chwilą jedli. Nie spożyli jeszcze wszystkiego, więc wychodząc powiedział właścicielowi, że za chwilę wrócą. Poprowadził siostrę na niewielką, wolną przestrzeń znajdującą się nieopodal. W pobliżu bawiły się dzieci, nadzorowane przez swoich rodziców. Tyle dobrego, że nie zamierzał pokazywać techniki która mogła zagrozić młodzikom… chociaż, nawet gdyby, to wystarczyło ostrzec ich rodzicieli, by trzymali pociechy w pobliżu. Postawił Mei nieopodal, samemu zaś postawił kilkanaście kroków do przodu i ustawił się twarzą do niej.
-Oryginalnym twórcą tej techniki był Kamiru, lecz nauczył mnie jej. I w sumie kilku innych jutsu też. Póki co opanowałem tylko część z nich, ale wszystkie są wyjątkowo użyteczne… a ta w szczególności. Raz uratowała mi życie, gdy zaatakowali mnie łucznicy – zasłonienie się i odwrócenie uwagi pozwoliło mi na wyeliminowanie ich po kryjomu. – Podniósł dłonie i zaczął uwalniać chakrę. Jego włosy natychmiast zbielały, a z ciała zaczęła unosić się niebiesko-biała poświata. – Nazywa się Yukinokessho, chociaż ja lubię to nazywać Senbonzakurą.
Uwolnił chakrę Hyotonu do powietrza, a to zaczęło prawie natychmiast zamarzać, tak jak działało jego Kekkei Genkai. W przeciwieństwie do poprzedniego użycia, które widziała Mei, czyli klona, tutaj lód zamiast zbijać się w jeden, większy twór, zaczął produkować niezliczoną ilość lodowych odłamków w kształcie płatków kwiatów. Dosłownie niezliczoną – Natsume wykorzystał większość swojego doświadczenia w używaniu swoich wrodzonych umiejętności, dzięki czemu stworzył niemal olbrzymią ścianę z samych kawałeczków lodu. Te zaczęły intensywnie wirować wokół niego, tworzyć niezwykłe kształty, praktycznie tańczyć wokół niego. On zaś tylko stał i uśmiechał się. W teorii powinien jeszcze ruszać rękoma, by odpowiednio sterować masą maleńkich ostrzy, lecz dzięki doświadczeniu w Uwolnieniu Lodu, nie musiał – płatki słuchały jego poleceń bez żadnej potrzeby gestykulowania.
-Jak widzisz, Senbonzakura nie jest najlepszym narzędziem co do walki. Ostrzy jest mnóstwo, lecz są malutkie i są w stanie co najwyżej zadawać ból wywoływany przecinaniem skóry. Głównym celem użycia tej techniki jest mylenie zmysłu wzroku przez niezliczone ruchy na wszystkie strony, zagrażanie nagłym szturmem… no, i wystarczy sama ich ilość, by zatrzymać lecące w naszą stronę pociski. Przeciwnik również nie będzie zbyt chętny by pakować się w to z pięściami.
Kątem oka zauważył zachwyt w oczach dzieci, więc jeszcze przez chwilę powykonywał różne akrobacje za pomocą lodowych tworów, lecz po chwili spokojnie pozwolił im opaść na śnieg i tam już pozostać, tworząc istny pagórek. Uprzednio się upewnił jednak, że krawędzie przestały być ostre. Nie chciał poranić tych dzieciaków.
-No dobra, w takim razie wróćmy do środka, a później pojedziemy do wuja Raiena – powiedział wesołym tonem, po czym ruszył z powrotem w kierunku tawerny. Pokazał dziewczynie, na czym polega technika, teraz już wszystko zależało od niej.
Po wejściu do tawerny, chłopak ponownie usiadł na tym samym miejscu i zabrał się za jedzenie, jak gdyby nigdy nic. Tym razem wprowadził ze sobą Hyohiro, który do tej pory siedział na dachu i zaczynał powoli marudzić na nudę. A tu przynajmniej mógł się położyć obok stolika i się ogrzać przy ogniu kominka. Po kilku minutach pertraktacji z karczmarzem i przekonaniu go, że to zwierzę jest shinobi i jest istotą rozumną, co oznaczało że nie będzie zagrożeniem dla przebywających w środku.
-Ach, karaage. Uwielbiam ten mięsny smak.
  Ukryty tekst
0 x
Mei

Re: Pod wielorybim harpunem

Post autor: Mei »

Nie mam ikonki żeby usunąć..../
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=6-wEAeN ... A&index=16[/youtube]
Sprawa pójścia do wuja pobudzała, wręcz mobilizowała całe jej ciało. Chciała się tam przenieść w tej chwili, chociaż czy to równało się z tym, co powszechnie można uznać za niemożliwe? Najpierw musieli dokończyć posiłek, trochę ze sobą porozmawiać, a dopiero później załatwić sprawunki rodzinne. Nie było to takie proste jak się wydawało, zwłaszcza, gdy posiłek stał niemal nietknięty. Również czarka nalane miała po brzegi przezroczystego płynu, którego tak naprawdę nigdy nie próbowała. Ogólnie, rzecz biorąc alkohole według niej to czarna magia.
- No dobrze... - powiedziała lekko przygaszonym głosem - Pewnie, z chęcią ją zobaczę - dodała, za nim podniosła się ze swojego miejsca. W następnej kolejności otrzepała ubranie, wygładziła wszelkie nierówności i spojrzała na Natsumego. Można rzec, że w tym momencie zainteresował ją swoimi umiejętnościami. Posiadanie technik tak destrukcyjnych, było czymś, co chciałaby posiadać. Jednakże nie ze względu na ich moc oraz chęć zniszczenia jakiejś osady. Zwyczajnie potrzebowała tego na przyszłość, gdyby natknęła się na kolejne laboratorium. Nie od dziś wiadomo, że chciała ich pogrzebać żywcem. Za wszystko, co jej zrobili, łącznie z oczami, których kolor nie był w żadnym wypadku naturalny.
- Nauczysz mnie tej najbardziej destrukcyjnej? - uśmiechnęła się delikatnie, gdy zaczęli wychodzić na świeże powietrze. Delikatny wiaterek zaczął muskać jej policzki, zaś temperatura delikatnie łaskotała jej skórę. Przeszli w miejsce całkiem bezpieczne, gdzie ludziom nie mogła stać się krzywda. Sama jeszcze zrobiła trzy kroki do tyłu, w końcu musiała zachować jakieś środki ostrożności.
Zaczęło się, ale nie od pokazania techniki. Najpierw dowiedziała się krótkiej historii oraz samej nazwy. Dopiero później zaczęły się czary. Chakra Hyotonu zetknęła się z powietrzem, by pokrótce ujawnić swoją prawdziwą formę. Malutkie płatki zaczęły wirować, wprawiając ją w nieokiełznaną radość. Podeszła krok bliżej, wystawiając swoją zamarzniętą dłoń. Parę tworów opadło na jej chłodną już skórę. Przypatrzyła im się uważnie, badając dokładnie ich strukturę. Jednym słowem były piękne, choć to nie wystarczyło do nauki Senbonzakury. Musiała okręcić się wokół własnej osi, a później spojrzeć w niebo. Również przyjrzała się jego postawie, ruchom, które robił.Po skończeniu, podeszła bliżej niego, a następnie położyła mu rękę na ramieniu. Przyjrzała się w tym czasie jego twarzy, zostawiając powoli kończące się przedstawienie.
- Rozumiem. Jak już wcześniej zaznaczyłeś jest to naprawdę ładna technika. Podoba mi się, chociaż naukę jej zostawię sobie na naszą podróż w stronę Twojego domku. Nie lubię się uczyć w otoczeniu innych ludzi, ty jesteś wyjątkiem - pozwoliła sobie na opuszczenie kącików ust i przybranie niemalże neutralnego wyrazu twarzy - Kim jest Kamiru? Wiesz, mówił mi o nim Yuusuke i teraz ty, a wciąż tak naprawdę nie wiem, o kim mowa. Nie poznałam go osobiście - dopowiedziała z wyraźnym zainteresowaniem jego osobą. To co wydawało się być nieznane niezmiernie ją interesowało, choć w tym przypadku pytanie wyszło z czystej chęci poznania bliżej jego tematu.

Senbonzakura jeszcze przez chwile unosiła się na wietrze, by na sam koniec skończyć na puszystym śniegu. Z tego, co zauważyła proste techniki shinobi potrafią radować dzieci. Pomyśleć, że jeszcze niedawno mogłaby się z kimś założyć, iż ich ,,sztuczki" nie służą zabawie.
Ruszyli do pomieszczenia, gdzie znajdował się ich posiłek. Ledwo widoczna para unosiła się ku górze, zaś krople wody zmierzały w stronę maleńkiego oczka. Spojrzała na to raz jeszcze, za nim usiadła na swojej pozycji. Zdążyła schrupać dwa liście sałaty, za nim zmieniła swoją lokację, przysiadając się obok brata.
- Jak myślicie jest menu dla takich kociaków jak on? - Tutaj wskazała na Hyohiro, z którym wyraźnie się droczyła. Również sprawdzając jego reakcję, chciała bliżej poznać charakterystykę zwierząt należących do paktów.
- A tak z innej beczki, jak myślicie jakie zwierze by do mnie pasowało? - zapytała, biorąc w swoje palce parę kosmyków włosów. Potarła je delikatnie, w międzyczasie swój wzrok, skupiając na tańczącym płomyku. Można by rzec, że nie interesował ją problem, chociaż jej ton oraz nowy temat wskazywał na coś zupełnie innego...
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Pod wielorybim harpunem

Post autor: Natsume Yuki »

-Tej najbardziej destrukcyjnej? - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy, spoglądając na idącą obok dziewczynę. Po kilku sekundach pokręcił lekko głową. - Sam potrzebowałem na to dobrych kilku lat, żeby osiągnąć odpowiedni poziom do opanowania kontroli nad czarnymi smokami. Wydaje mi się, że będziesz potrzebowała jeszcze trochę czasu, żeby móc opanować coś tak dewastującego. Sam też często po prostu się boję tego używać.
Nie mówiąc już o tym, że każde użycie jest cholernie kosztowne pod względem energii duchowej, dodał powoli w myślach. Nie był nawet pewien, czy Mei będzie posiadała wystarczające pokłady chakry, by być w stanie utrzymać czarnego smoka przez dłużej niż kilkanaście sekund. On sam trochę się obawiał używać czarnego lodu w praktyce, bo wiedział że trzeba zawsze mieć chociaż odrobinę chakry... w razie nieprzyjemnych ewentualności. Dlatego na przykład wiedział po poprzedniej misji, że będzie musiał popracować nad swoimi pokładami energii.
Po zakończeniu pokazu, w drodze z powrotem do jadłodajni, usłyszał od swojej siostry pytanie na temat osoby Kamiru. Słysząc to, Natsume przystanął na moment i spojrzał w niebo, zastanawiając się nad odpowiedzią. W sumie, to było dosyć dobre pytanie. Kim był Kamiru? Tak szczerze, nigdy nie miał zbytniej okazji nawet dobrze porozmawiać ze swoim kuzynem. Wiedział w sumie tylko podstawy - tajemniczy shinobi, nieznacznie młodszy od niego, wykazujący się jeszcze większym talentem niż on sam - przez chwilę Kamiru był chyba nawet silniejszy. Teraz wiedział tylko, że ten dołączył do muru, i w sumie tyle go widzieli...
-Co tu mogę dużo powiedzieć... to nasz kuzyn z Rodu Yuki, obecnie członek organizacji znanej jako Shinsengumi. Trochę młodszy ode mnie, ale możliwe że znacznie silniejszy. Opracował wiele technik, które mi przekazał, pomógł nam w bitwie na pustyni... i teraz chyba stacjonuje na murze. Nie jestem w stanie więcej powiedzieć, bo gość jest tajemniczy, nawet jak na standardy Yukich.
Gdy już dotarli do wnętrza tawerny, Natsume ponownie zabrał się za jedzenie, czasem podrzucając kawałki mięsa tygrysowi. Ten zjadał je z dużą chęcią, choć trochę narzekał na panierkę. Ciężko się dziwić, skoro był przyzwyczajony do jedzenia zwyczajnego, surowego mięsa.
-A co tu trzeba wymyślać z menu? Surowe mięso, najlepsze mięso. - Hyohiro wykonał gest mający naśladować wzruszenie ramionami, co u tygrysa wyglądało dość pociesznie. Po chwili załapał też resztę wypowiedzi, i z równie pociesznym gniewem ryknął w kierunku Mei: - ZARAZ, JAKI KOCIAK, CO!?
-W sumie racja, sam nie potrafię sobie wyobrazić dnia bez mięsa - przyznał Natsu, opierając się o ławkę, widocznie ignorując wybuch Hyohiro. Tak, zdecydowanie był mięsożercą.
Na ostatnie pytanie siostry, obaj spojrzeli najpierw na dziewczynę, potem na siebie nawzajem, by znów spojrzeć na Mei. I skończyć spojrzeniem na siebie. Następnie jednocześnie kiwnęli głowami.
-Zdecydowanie coś kociego - powiedzieli jednocześnie, mówiąc nawet identycznym tonem.[/color][/b][/i]
0 x
Mei

Re: Pod wielorybim harpunem

Post autor: Mei »

//Wiadomo, czemu tak długo i.t.d.....
Liczyła, że pozna to co zakazane i destrukcyjne. Tymczasem srogo się przeliczyła, zwłaszcza, patrząc na jej obecne umiejętności. Młoda.. no cóż, spuściła delikatnie głowę i splotła swoje dłonie. Skoro Natsu ledwo im podołał to oznacza, iż ona samo z pewnością by zeszła na hita, nie mogąc zapanować nad własną chakrą. Westchnęła, jakby dopiero teraz pojmując to co usłyszała. Dotarło do niej, iż to czego pragnie będzie musiało poczekać, aż nie wykaże się wielką siłą i kontrolą. Inaczej bez tego dość szybko pójdzie na dno.
- Skoro tak, to poczekam, wznowię treningi i zobaczymy, co się okaże za kolejne kilka lat - odpowiedziała cichszym głosem, jakby obawiając się tego, co przyniesie przyszłość? A może to zwyczajne naszpikowanie głosu emocjami, by wzbudzić w nim jakieś konkretne uczucia? Kto wie...
Ruszyli do środka, ale już po chwili ona wraz z nim się zatrzymała. Stanęła jak wryta, czekając na odpowiedź nurtującą ją od pewnego czasu. Słyszała jego imię, krótko przedstawiono jego osobę, a mimo to łaknęła więcej. Spojrzenie utknęła w buzi brata, myśląc co jego wypowiedź jej przyniesie. Liczyła na powiew świeżych, jeszcze gorących informacji. Oby przedwcześnie nie wystygły.

W końcu stało się! Do jej uszu dotarła nowinka, poruszająca serce, wzbierająca łzy w oczach, choć wcale nie płakała. Po prostu wielki szok, bo nareszcie w jej głowie zaczęło świtać, szkoda tylko, że tak późno.
- I teraz wszystko stało się jaśniejsze... Jak myślisz poznam go kiedyś? - zapytała go na koniec, za nim ich osoby z powrotem nie znalazły się w pomieszczeniu. Gdzie ciepła temperatura mieszała się z zimną, idącą od niewielkiego strumyczka.

Zapachy idące od stołu były nieznośne, zwłaszcza, gdy ona była najedzona. Patrzyła i konsumowała oczami, aż zebrała się w sobie i sięgnęła po swój talerz oraz pałeczki. Postawiła go tuż obok Natsu, oznajmiając, iż od teraz siedzi tu. Co do picia, to go zostawiła na poprzednim miejscu, w końcu ciągle nie wiedziała z czym miała do czynienia. A to co nieznane, nie zawsze chciała poznać, choć i tak wiedziała, iż pod koniec posiłku ciekawość zapanuje nad jej wolą i mimowolnie weźmie łyka. Na to jednak miała jeszcze trochę czasu.
Mięso. Z pewnością nie można było powiedzieć, iż konsumuje go bardzo często. Raczej okazjonalnie, zwłaszcza, gdy gustowała w warzywach, ryżu oraz wszelkich makaranach. Legenda nawet głosi, iż jej ulubione danie składają się z samych sałatek, ale kto wie, czy to do końca prawda... W każdym razie, słuchając zwierzątka i brata, czuła się nieco odmienna. Ich dieta zdecydowanie się różniła, ale to nie przeszkadzało jej w nawiązaniu z nimi bliższych, bardziej trwalszych relacji.

Zamyśliła się, kładąc prawy palec w kącik ust. Spojrzeniem badała sufit, zaś z jej ust wydobył się dźwięk podobny do ,,hmmm".
- No wiesz, taki mały, słodki i zabawny. Dokładnie jak ty! - uśmiechnęła się na koniec, będąc rozbawiona reakcją Hyohiro.
Wzięła gryza sałatki, potem kolejnego w momencie, gdy oni rozważali nad summonem dla niej. Spojrzeli raz na nią, na siebie i znowu przykuła ich uwagę. Nieco zdezorientowana odstawiła pałeczki i poczekała na odpowiedź która nadeszła lada moment. W pierwszej chwili niewinnie spojrzała na nich, zaś w drugiej złożyła dłonie w piąstki, które przysunęła w okolice klatki piersiowej i przechyliła delikatnie główkę.
- Nyaa? - powiedziała, nieco podwyższając swój głos.
Następnie poczekała na ich reakcje i wróciła do swojej dawnej formy.

- Co kociego mogłoby się ze mną zaprzyjaźnić, wiecie jestem mimo wszystko pacyfistką i chyba wolę bronić, niż atakować. Choć może kiedyś przerzucę się na ofensywe... Ach, już sama nie wiem.... - skonsternowana opuściła główkę. Widocznie... sama nie wiedziała, co ze sobą począć.
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Pod wielorybim harpunem

Post autor: Natsume Yuki »

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=daOIhVvG_M8[/youtube]
-Czasem lepiej nie wiedzieć, co niesie przyszłość - powiedział spokojnie, przeciągając się lekko. Sam przez długi czas zastanawiał się, jak wyglądałby świat gdyby dokonał takiego, a nie innego wyboru, i między innymi właśnie przez taką melancholię stał się taki, jaki jest. Zimny i nieprzyjazny, a przynajmniej do niedawna - teraz był po prostu osobą, która musiała na nowo poznać siebie samego. Z jednej strony cieszył się, że potrafi znowu dostrzegać emocje innych ludzi, ale z drugiej strony... sam nie wiedział, co teraz ze sobą zrobić. Jeszcze kilka miesięcy temu prowadził życie wojownika, tak znacznie prostsze...
Ale przypuszczał, że nie byłby najlepszym bratem, pozostając wiecznym wędrowcem, który nie potrafi na chwilę nawet zatrzymać się w jednym miejscu. Tacy ludzie rzadko są w stanie utrzymać dobry kontakt z rodziną... a tak szczerze, ten chciał zachować jak najlepszy. I jak najdłużej.
-Nie mam pojęcia - odparł na pytanie dotyczące Kamiru. - Z tego co mi wiadomo, służba obowiązkowa na Murze trwa kilka lat, przez które shinobi całkowicie odrzuca swoje połączenie z którymkolwiek z rodów. Czyli teoretycznie Kamiru nie należy już do rodu Yuki, a pozostaje strażnikiem. Jeśli postanowi pozostać na Murze, wtedy całkowicie odetnie się od swojej przeszłości, i szansa spotkania go gdziekolwiek indziej będzie oscylować wokół zera.
Cóż, lepsza najgorsza prawda niż najlepsze kłamstwo, nie? Szansa spotkania Kamiru, zwłaszcza teraz gdy opuścił Ród i oddał swoje życie na służbę w Shinsengumi, była praktycznie żadna. Zresztą, nawet gdyby do spotkania doszło, rozmowa najprawdopodobniej zupełnie by się nie kleiła. Czarnowłosy kuzyn zawsze mówił w bardzo enigmatyczny sposób, i nigdy nie wyrażał żadnych emocji. Był jeszcze bardziej kamienny niż Natsume, a to był prawdziwy wyczyn. Samo to, że wymienili się swoimi technikami było prawdziwym cudem. Co prawda teraz zwój z jutsu, który przekazał mu Kamiru, leżał w głębinach jeziora, zamrożony... ale cóż, to też obiecał. Że umieści go w bezpiecznym miejscu.
Jego uwadze nie umknął fakt, że dziewczyna niezbyt chętnie patrzyła na spożywane przez Hyohiro i niego mięso. I nie obwiniał jej o to, ale sam nie potrafił tego zrozumieć - od dziecka był wychowywany na lodowatej wyspie, i produkty bogate w białko dawały wszystkim istotom siły na przetrwanie. Dlatego wyspiarze najczęściej spożywali właśnie ryby i produkty mięsne. On sam od dawna preferował tę dietę, bo to ona dawała mu najwięcej energii. Zwłaszcza w zimie, która właśnie nadeszła, a wiadomo było że zima na Hyuo bywa... drastyczna.
-Mały, słodki i zabawny - warknął Hyohiro, powoli podnosząc się z miejsca. Natsu zdążył już zauważyć, że tygrys miał dość specyficzne i cięte poczucie humoru, lecz dość łatwo było go sprowokować do gniewu. A akurat za żartami o jego charakterze bardzo nie przepadał. Trochę to Yukiemu zalatywało tsundere przez tsunshun, ale do tej pory tygrys nie dawał mu powodu do niepokoju. Teraz jednak zmrużył oczy, czekając z dłonią na rękojeści karambitu. Mei nie była sakryfikantką paktu, więc dziki kot nie miał wobec niej żadnych zobowiązań.
Zwierzę jednak westchnęło tylko, bardzo ciężko, i usiadło trochę dalej.
Kenshi również odetchnął lekko, tyle że z ulgi. Następnie uśmiechnął się na gest Mei.
-Yup, kotowate jak nic - powiedział, wzruszając ramionami. - Bylebyśmy się nie zamienili. Osobiście zawsze preferowałem psy nad koty, a teraz jestem skazany na te drugie - dodał ze śmiechem, na co Hyohiro tylko sarknął. Przynajmniej tyle, że wiedział że to żarty.
Na ostatnie, Natsu tylko położył rękę na głowie siostry i pogładził ją po włosach.
-Pacyfizm to tylko doktryna, i zmienia się zależnie od położenia - powiedział ze smutnym uśmiechem. - Ród Yuki w teorii jest pacyfistami, lecz nie przeszkadza im to w utrzymywaniu wojsk i szkoleniu shinobi na bycie doskonałymi zabójcami. Śnieżny Ród wie, jak niszczyć. Dlatego dobrze by było, gdyby wśród nas był ktoś, kto potrafi coś stworzyć.
0 x
Mei

Re: Pod wielorybim harpunem

Post autor: Mei »

- Jest w tym trochę racji, zwłaszcza, iż dzięki temu wydaje się ciekawsze. Lubię jak pewne rzeczy nas zaskakują, w końcu dzięki temu trenujemy swoją reakcję - powiedziała dość optymistycznie, zdecydowanie tak jakby to była nie ona. Chociaż, czasami ciągle pozostawała naukowcem, także... cały motyw był uzasadniony.
Na kolejne słowa brata zrobiła smutną minkę. Chciała zobaczyć swojego kuzyna, zwłaszcza, iż tyle osób go znało. Co z tego, iż jest tajemniczy, wystarczyła chwila rozmowy, by poznać pewne aspekty jego charakteru. A na tym najbardziej zależało młodej kunoichi. Ciekawość nieraz robiła z jej mózgu papkę, co nie ominęło jej i tym razem. Szczególnie, że chęć zdobycia wiedzy, poszła wyżej, niż stopień kultury i ogólno przyjętych zasad.

- Ou... Naprawdę, aż tak źle to wygląda? - spojrzała na niego lekko zszokowana, nie spodziewając się takich konsekwencji i dyscypliny.
- Odcięcie się od rodu, czy to przypadkiem nie za wiele? Przecież to nasze korzenie, rodzina, miejsce, gdzie możemy wracać. Ech, a ja chciałam tam iść! Myślałam, że to szlachetne. Zdobędę doświadczenie, nauczę się czegoś, a przy okazji pomogę. Teraz... już tam nie wrócę - westchnęła ciężko, nie mogąc w pełni pojąć tego systemu. Całkowita służba, oddanie... Według niej nie miało racji bytu. Stanie w jednym miejscu, brak informacji na temat świata. Samo to, iż coś takiego istniało, sprawiało, iż dostawała gęsiej skórki. Pomyśleć, iż Yuusuke chciał pełnić tam służbę. Chociaż, bardziej jego motyw nawiązywał do tego, iż jego braciszek w tym uczestniczył. A co by było gdyby...?

Przesadziła. Jej niewinne żarciki przerodziły się w coś o wiele większego. Mimo, iż zwierzaka nie chciała denerwować, to wyszło jak zwykle, a wszystko przez to, iż jej umiejętność żartowania była bliska zeru. Brak wyczucia momentu, zły dobór słów, za długie przeciąganie jednego żartu. To było jej wadą, choć trzeba było przyznać, iż dziewczyna uczyła się na błędach. No cóż, póki co przejdźmy do samej reakcji, bo to było niezmiernie ważne.
- Hyohiro, gome! Ja... czasami przeginam, dlatego wybacz mi! Nie chciałam Cię urazić, zwyczajnie.. nikt mi nigdy nie powiedział stop...
Przygnębienie i żal wskoczyły o tysiąc leveli wzwyż, pokazując jej szczere intencje. Nawet ręce położyła na udach, a wzrok wbiła w kocura, który jeszcze niedawno mógł ją śmiało zaatakować. Co prawda, brat trzymał w pogotowiu swoje ostrze, ale to nie zmieniało faktu, iż przekroczyła o krok umowną granicę między nią a summonem.

Dalej tylko koty i koty... A dokładniej reakcja Yuki na słowa o pasujących do niej zwierzaczkach. W sumie, na głowie ciągle miała kocie uszka, co śmiało mogło naprowadzić dwójkę na jedyny, słuszny wybór.
- Tylko nie mam pomysłu, jakie koty. Tygrysy.. chyba mnie nie polubią - zerknęła na jednego z przedstawicieli, po czym z powrotem spojrzała na Natsumego. Posłała mu delikatny, lecz niepewny uśmiech, a następnie kontynuowała swoją wypowiedź - Szczerze mówiąc, to psy wydają się bardziej pocieszne. Szkoda tylko, że te, które spotkałam widziałam jedynie przelotem albo bawiły się z dziećmi, nie zwracając na mnie uwagi- wzruszyła ramionami, a następnie chwyciła swoje pałeczki. Dość spory kawałek zieleniny zawisł w górze, zastanawiając się do czyjej buzi trafi.
- Nie ukrywam, że mój własny pogląd się nie zmieni. Póki co, po wydarzeniach z Antai trzymam się daleko od wszelkich wojen i walk. Również moja własna siła, mnie mocno ogranicza, dlatego wolę podchodzić do ludzi z pokojowym nastawieniem. Wiesz, nie każdy może sobie pozwolić na przypadkową potyczkę z innymi, mając pewność, iż większość technik zdaje się, przybliżać nas w kierunku śmierci.

W tym samym obróciła się na poduszce, tak, by być przodem do chłopaka. Następnie wyciągnęła przed siebie rękę, informując, iż chcę go nakarmić.
- Mam nadzieję, że sałatki Ci nie straszne - dodała z lekkim rozbawieniem, jakby chcąc zatuszować wcześniejszy smutny motyw, który narzuciła swoim wywodem.
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Pod wielorybim harpunem

Post autor: Natsume Yuki »

-Odcięcie się od Rodu akurat jestem w stanie zrozumieć - powiedział beznamiętnie, wzruszając lekko ramionami. - Z tego, co mi wiadomo, służba na Murze wymaga pełnego poświęcenia. Trzeba być gotowym na ataki ludzi z Niezbadanych, utrzymywać wszystko w dobrej kondycji... w każdej chwili można umrzeć, czy to na misji od przypadkowej strzały, czy to na rozkaz komendanta. Dlatego przebywający na Murze muszą być w pełni oddani sprawie i muszą stworzyć z siebie jedną, dobrze działającą organizację, której nie będą dzielić dawne konflikty. Dlatego np. Senju i Uchiha na murze mogą współdziałać razem. Bo konflikty ich Rodów już ich nie dotyczą.
Może i było to brutalne, ale co można poradzić. Tak funkcjonował ten świat. Byli shinobi, a w ich żywocie nie było miejsca na sentymenty - albo się umiera, albo się wykonuje polecenia w pełni. Przy czymś takim nie ma miejsca na błąd, i często trzeba było dokonać tak trudnego wyboru, by życie go później nie zweryfikowało. W sumie, Natsu też miał podobnie zanim dowiedział się że w ogóle ma siostrę. Nie miał powiązania z czymkolwiek, więc mógł być shinobi bez żadnych rozproszeń. Dzisiaj jednak... wątpił, czy byłby w stanie tak dalej funkcjonować.
Widząc, że Hyohiro się w miarę szybko ogarnął i nie próbował wykonać żadnego agresywnego ruchu w kierunku Mei, Natsume westchnął tylko z lekką ulgą, po czym wstrząsnął ręką, by ostrze karambitu wróciło do rękawa. Ech, ile by dał żeby mieć jakiś mechanizm ułatwiający wyciąganie ukrytej broni... Sam fakt zaś, że tygrys nie dał się opętać dumie, był dobrym krokiem naprzód. W końcu miał je uczyć, jak funkcjonuje obecnie świat, i jak powinny się zachowywać w ludzkim społeczeństwie. Fakt, że chociaż on był w stanie powstrzymać irytację, był bardzo pocieszający. Młodzieniec uśmiechnął się, po czym pogładził siostrę po głowie. Nie ma sensu teraz przepraszać. I tak niedługo zapomni.
Wysłuchał wywodu Mei na temat pacyfizmu, i westchnął lekko.
-Cóż, powiem tak - Pax Glacia dobrze tłumaczy moją postawę, bo i w sumie według niego zostałem wychowany. Tak długo, jak batalie nie dotyczą Yuki, obchodzą mnie tyle co wiatr na pustyni. Ale jeśli wojna przybędzie na Hyuo, nie zawaham się ukarać agresorów i przypomnieć im, czemu Yuki do tej pory nie brali udziału w konfliktach. Nie dlatego, że się bali - dlatego, że chronili kontynent przed swoją siłą. Zostałem stworzony na wojownika, i tej ścieżki się będę trzymać.
Spojrzał na Mei, która najwidoczniej chciała go nakarmić odrobiną sałatki. Zewnętrznie tego nie okazywał, ale osobiście nie przepadał za jedzeniem roślin. Były jakieś takie... mało pożywne, a w chłodzie trzeba mieć energię. Ale w końcu zrezygnował i pozwolił jej umieścić wegetariański kąsek w swoich ustach.
Tak jak się spodziewał. Trochę mdłe, mało soczyste. Pieczeń byłaby lepsza.
-Preferuję inne rzeczy w życiu, ale cóż... czasem trzeba przeżyć - powiedział, wzruszając ramionami z bezczelnym uśmiechem na twarzy.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Fuyuhana (Osada Rodu Ranmaru)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość