Pod wielorybim harpunem
Re: Pod wielorybim harpunem
- W takim razie, cieszę się, że Kamiru zrobił jak zrobił. Może i przykro mi, iż nie poznałam kuzyna, ale skoro służba tego wymaga.. Poza tym, myślę, iż jego służba przyda się strażnikom na murze. W końcu, część osób na pewno im wiele zawdzięcza, więc oby tak dalej. Niech nieznane nam niebezpieczeństwo nie zrobi kroku dalej, byśmy póki co byli bezpieczni - powiedziała spokojnie, kończąc z dawnym smutkiem. Załapała, iż to co robią jest szlachetne, ale.. Ona sama nie podjęłaby się takiego wyzwania. Zależy jej na czymś innym i cel, nie wiązał się z pozostaniem w jednym miejscu. Musiała chronić wielu, ale na swój dość oryginalny sposób.
Miała duże szczęście, że tygrys sobie odpuścił. Czuła w kościach, że gdyby doszło do pojedynku między nimi, mogłyby później z tego wyniknąć spore problemy. 0 ile by nie oberwała, to konflikt między nią a przywołańcami mógłby się zaostrzyć. A przecież! Ona też kiedyś chciała mieć swoje bojowe zwierzątko. Może nie za rok, bo to niewykonalne, ale kiedyś... pomyśli o takich boostach dla siebie.
Westchnęła, więc głęboko, gdy kochany brat pogłaskał ją po głowie. Wtuliła się w niego z oddaniem, choć nie na długo. Mięli posiłek do zjedzenia! W dodatku jej to szło dość marnie, gdy Natsu pochłaniał posiłki w dużo szybszym tempie. Spojrzała z lekką niepewnością na jego talerz i od razu przełknęła ślinę. No tak, czas się zabrać do roboty, ale pewna kwestia wymagała omówienia....
Tak oto zakończyła swój wywód, czekając, aż spotka się on z trafnym komentarzem. Również liczyła, iż w gratisie dowie się paru, nowych rzeczy. Już do tej pory zdążyła zgromadzić jedno pytanie odnośnie niezrozumianej przez nią części. Słyszała o pewnym klanie od Muraia, ale o jego relacjach już nie bardzo. Tak, więc...uznała, iż za niedługo wyceluje pytanie. Tym samym, kierując ich na nowe tory.
- Współczuję wszystkim, którzy spotkają się z Tobą i Twoim ostrzem - poczochrała go po głowie z lekkim uśmiechem, a następnie kontynuowała - Cóż, jeśli wojna zawędruje, aż tutaj to nawet ja zasilę szeregi naszych wojsk. Mam nadzieję, że popierasz ten pomysł i nie zatrzymasz mnie. Chcę służyć naszym, mimo tego, iż całe dzieciństwo byłam od nich odsunięta. Zależy mi na tym..
Zrobiła na koniec słodkie oczka, jakby prosząc go o zgodę. Nie wiedziała jak na to zareaguje, zwłaszcza, iż naprawdę się o nią troszczył. Czy naprawdę zabroni jej pomagać klanowi, a może będzie bał się, iż i ją straci? Sama Mei jak zwykle była dobrej myśli.
- Przeżyć?! - obruszyła się, wręcz natychmiastowo delikatnie, pacając go w głowę - O ty! W takim razie, więcej nie będę Ci dawać, umrzesz z braku witamin. Pff! - odwróciła natychmiastowo głowę, jednocześnie splatając ręce na piersi.
No i tak trwała, nawet nie zadając swoich pytań. A co jej tam, później je wytoczy na arenę! Niech posłużą jako... Najlepsze działo!
Miała duże szczęście, że tygrys sobie odpuścił. Czuła w kościach, że gdyby doszło do pojedynku między nimi, mogłyby później z tego wyniknąć spore problemy. 0 ile by nie oberwała, to konflikt między nią a przywołańcami mógłby się zaostrzyć. A przecież! Ona też kiedyś chciała mieć swoje bojowe zwierzątko. Może nie za rok, bo to niewykonalne, ale kiedyś... pomyśli o takich boostach dla siebie.
Westchnęła, więc głęboko, gdy kochany brat pogłaskał ją po głowie. Wtuliła się w niego z oddaniem, choć nie na długo. Mięli posiłek do zjedzenia! W dodatku jej to szło dość marnie, gdy Natsu pochłaniał posiłki w dużo szybszym tempie. Spojrzała z lekką niepewnością na jego talerz i od razu przełknęła ślinę. No tak, czas się zabrać do roboty, ale pewna kwestia wymagała omówienia....
Tak oto zakończyła swój wywód, czekając, aż spotka się on z trafnym komentarzem. Również liczyła, iż w gratisie dowie się paru, nowych rzeczy. Już do tej pory zdążyła zgromadzić jedno pytanie odnośnie niezrozumianej przez nią części. Słyszała o pewnym klanie od Muraia, ale o jego relacjach już nie bardzo. Tak, więc...uznała, iż za niedługo wyceluje pytanie. Tym samym, kierując ich na nowe tory.
- Współczuję wszystkim, którzy spotkają się z Tobą i Twoim ostrzem - poczochrała go po głowie z lekkim uśmiechem, a następnie kontynuowała - Cóż, jeśli wojna zawędruje, aż tutaj to nawet ja zasilę szeregi naszych wojsk. Mam nadzieję, że popierasz ten pomysł i nie zatrzymasz mnie. Chcę służyć naszym, mimo tego, iż całe dzieciństwo byłam od nich odsunięta. Zależy mi na tym..
Zrobiła na koniec słodkie oczka, jakby prosząc go o zgodę. Nie wiedziała jak na to zareaguje, zwłaszcza, iż naprawdę się o nią troszczył. Czy naprawdę zabroni jej pomagać klanowi, a może będzie bał się, iż i ją straci? Sama Mei jak zwykle była dobrej myśli.
- Przeżyć?! - obruszyła się, wręcz natychmiastowo delikatnie, pacając go w głowę - O ty! W takim razie, więcej nie będę Ci dawać, umrzesz z braku witamin. Pff! - odwróciła natychmiastowo głowę, jednocześnie splatając ręce na piersi.
No i tak trwała, nawet nie zadając swoich pytań. A co jej tam, później je wytoczy na arenę! Niech posłużą jako... Najlepsze działo!
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Pod wielorybim harpunem
Natsume wzruszył ramionami, nie mając już nic więcej do dodania na temat Kamiru. Dla niego działania i motywy Shinsengumi były, i zawsze będą, czarną magią, którą rozumiał tylko w teorii, lecz w praktyce nic z tego nie ogarniał. Sam by się do czegoś takiego nie posunął z prostego powodu - blokowanie się poprzez związanie swego losu z Murem byłoby zbyt wielkim ograniczeniem dla niego, jako shinobiego który wciąż pragnął się rozwijać. Nie mówiąc już o tym, że z natury był raczej typem wędrowca, który nie potrafił usiedzieć w jednym miejscu dłużej niż miesiąc - dwa. Zatrzymanie się w Sogen na cały rok sprawiłoby tylko, że trafiałby go jasny szlag. Tak kilka razy dziennie. Poza tym, próba zrozumienia motywów Kamiru była zupełnie bezsensowna - on sam był enigmą, i nikt, dosłownie nikt nie byłby w stanie ogarnąć tego, co mu siedzi pod czachą. Przypuszczalnie nawet on sam tego nie wiedział.
Na stwierdzenie na temat wojny, Natsu tylko ciężko westchnął. O tak ciężkiej tematyce, jak branie udziału w wojnach, wolał póki co po prostu nie rozmawiać. O ile był w stanie bez problemu określić, co on sam by zrobił podczas batalii, o tyle zachowanie innych było dla niego... ryzykiem. Nie bałby się ryzykować swojego życia. Ale obawa, że ktoś mu bliski może stracić życie, sprawiała że przechodził go zimny dreszcz. Nie mówiąc o tym, że mógłby mieć problemy z koncentracją w walce... Tak, zdecydowanie wolał o tym nie rozmawiać. Mei zasługiwała jednak na jakąś odpowiedź, więc przymknął na moment oczy i zaczął klecić respons.
-Ciężko mi na to odpowiedzieć. Nigdy nie przejmowałem się niczyim życiem, nawet swoim, więc odpowiedź byłaby prosta. Ale twój przypadek... no, jest znacznie trudniejszy. Obawa, że coś ci się stanie, mogłaby być zgubna dla któregokolwiek z nas. Dlatego muszę połączyć odpowiedź brata i odpowiedź wojownika. Jako brat nie popieram, ale jako Sentoki nie mam prawa zatrzymywać. Walka za ród to obowiązek każdego klanowicza...
Ugryzł się w język, by nie kontynuować. W takiej tematyce nie lubił się rozkręcać.
Po chwili parsknął śmiechem, widząc reakcję dziewczyny na jego słowa co do sałatek. No co może poradzić, skoro po prostu za pożywniejszy posiłek uznaje mięso z ryżem lub chlebem zamiast zieleniny? Mięsożercy nie nauczysz, że marchew czy inna sałata jest najlepszym pożywieniem na świecie.
-Witaminy zawsze wpadną. Nie po to żyłem jak pustelnik przez kilkanaście lat, by nie znać zasad surwiwalu i zapotrzebowania organizmu na składniki - powiedział, znów uśmiechając się krzywo.
Spojrzał chyłkiem za okno. Niedługo będzie można się chyba wybrać albo do Raiena, albo do liderki... a może przy okazji załatwiłoby się jakieś zadanie? Mei nawiązywała do rozwoju, a to była najlepsza ku temu ścieżka.
Na stwierdzenie na temat wojny, Natsu tylko ciężko westchnął. O tak ciężkiej tematyce, jak branie udziału w wojnach, wolał póki co po prostu nie rozmawiać. O ile był w stanie bez problemu określić, co on sam by zrobił podczas batalii, o tyle zachowanie innych było dla niego... ryzykiem. Nie bałby się ryzykować swojego życia. Ale obawa, że ktoś mu bliski może stracić życie, sprawiała że przechodził go zimny dreszcz. Nie mówiąc o tym, że mógłby mieć problemy z koncentracją w walce... Tak, zdecydowanie wolał o tym nie rozmawiać. Mei zasługiwała jednak na jakąś odpowiedź, więc przymknął na moment oczy i zaczął klecić respons.
-Ciężko mi na to odpowiedzieć. Nigdy nie przejmowałem się niczyim życiem, nawet swoim, więc odpowiedź byłaby prosta. Ale twój przypadek... no, jest znacznie trudniejszy. Obawa, że coś ci się stanie, mogłaby być zgubna dla któregokolwiek z nas. Dlatego muszę połączyć odpowiedź brata i odpowiedź wojownika. Jako brat nie popieram, ale jako Sentoki nie mam prawa zatrzymywać. Walka za ród to obowiązek każdego klanowicza...
Ugryzł się w język, by nie kontynuować. W takiej tematyce nie lubił się rozkręcać.
Po chwili parsknął śmiechem, widząc reakcję dziewczyny na jego słowa co do sałatek. No co może poradzić, skoro po prostu za pożywniejszy posiłek uznaje mięso z ryżem lub chlebem zamiast zieleniny? Mięsożercy nie nauczysz, że marchew czy inna sałata jest najlepszym pożywieniem na świecie.
-Witaminy zawsze wpadną. Nie po to żyłem jak pustelnik przez kilkanaście lat, by nie znać zasad surwiwalu i zapotrzebowania organizmu na składniki - powiedział, znów uśmiechając się krzywo.
Spojrzał chyłkiem za okno. Niedługo będzie można się chyba wybrać albo do Raiena, albo do liderki... a może przy okazji załatwiłoby się jakieś zadanie? Mei nawiązywała do rozwoju, a to była najlepsza ku temu ścieżka.
0 x
Re: Pod wielorybim harpunem
Tak zakończyli jeden z tematów. Poziom wiedzy wzrósł na tyle, by nie pytała więcej o postać ich kuzyna. Zwyczajnie uznała, iż wyczerpała zasoby pytań, a poza tym po co drążyć martwy temat? Niemal wcześniej go urwała, a cisza wychodząca od jej brata tylko potwierdziła to, co nieuniknione. Zwyczajnie przerzucili się na kolejne wątki, idąc tak naprawdę z biegiem rzeki. Spojrzała z delikatnym uśmiechem na brata. W myślach biła się o brak możliwości odczuwania jego emocji. Nie chodziło oto, iż on potrafił więcej po prostu czasami chciała wiedzieć jak się czuję. Marzyła również o tym, by jego ukryte emocje wyszły jej przed oczy i pomachały przyjaźnie ręką. Może wtedy, by wiedziała, co siedzi pod jego kopułą.
Nadszedł czas na tematykę, której nie dało się uniknąć, a właściwie musiała ją rozstrzygnąć, za nim w pełni nie porzuci życia kunoichi. Stworzona do walki, a raczej obrony klanu, chciała znać opinię spokrewnionego z nią chłopaka. Będzie przeciwny, stawi wyraźny opór? A może każe jej walczyć i udowodnić jej, iż nie jest stworzona nawet do pomocy przy bitwie. Układała najgorsze scenariusze, gdy odpowiedź była zupełnie inna, niż się spodziewała.
Rozumiała, iż jako brat był przeciwny, ale późniejsze słowa? Panie, dzięki nim mogła uczestniczyć we wszelkich przedsięwzięciach, a przynajmniej na to po cichu liczyła. Rozpromieniona dosłownie rzuciła się na niego, całując go przy tym w policzek. Może i sam temat nie powalał, zwłaszcza, iż nie dotyczył szczęśliwych wydarzeń, ale tak okazywała szczęście. Cóż poradzić, inna była.
- Dziękuję! Czy to znaczy, że gdybym chciała to mogłabym wziąć udział w wojnie na terenie Atsui? - zapytała przesadnie podekscytowana. Wierzyła, iż i na to pytanie spotka się z bardziej pozytywną, niż negatywną odpowiedzią.
No i tak dotarliśmy do końca, gdzie nasza bohaterka, chcąc nie chcąc się obraziła. Lekki foszek spowodowany czymś w stylu awersji do warzyw, sprawił, iż jej zwyczajny tok myślenia, musiał dwa razy pokonać tą samą drogę. No, bo w końcu jak można nie lubić TYCH ZIELONYCH DRZEWEK, którymi się karmi małe dzieciaczki. By rzekomo były silniejsze i dużo większe, niż ich rodzice....
W każdym razie przeszło jej dopiero po chwili, gdy słowa Natsume zawisły gdzieś w powietrzu. Spojrzała najpierw na niego, a później w kierunku okna. Zupełnie tam, gdzie i on patrzył. Przez jeszcze chwilę milczała, wsłuchując się w ciche pluskanie wody. W końcu, spokoju stało się za dość i coś z siebie wydusiła.
- No, ale wiesz ta dawka Ci nie zaszkodziła. Z resztą, co ty na to, by się stąd wyrwać i poszukać tej no... Przygody! Dawno nie wykonywałam jakiegoś zadania, wręcz powiedziałabym, iż poziom nudy wzrósł przynajmniej o dwa lodowce- mruknęła niezadowolona, żaląc się ostatnimi przeżyciami. Fakt faktem była kobietą, a te dość często potrafią marudzić na niedostatek wrażeń.
Nadszedł czas na tematykę, której nie dało się uniknąć, a właściwie musiała ją rozstrzygnąć, za nim w pełni nie porzuci życia kunoichi. Stworzona do walki, a raczej obrony klanu, chciała znać opinię spokrewnionego z nią chłopaka. Będzie przeciwny, stawi wyraźny opór? A może każe jej walczyć i udowodnić jej, iż nie jest stworzona nawet do pomocy przy bitwie. Układała najgorsze scenariusze, gdy odpowiedź była zupełnie inna, niż się spodziewała.
Rozumiała, iż jako brat był przeciwny, ale późniejsze słowa? Panie, dzięki nim mogła uczestniczyć we wszelkich przedsięwzięciach, a przynajmniej na to po cichu liczyła. Rozpromieniona dosłownie rzuciła się na niego, całując go przy tym w policzek. Może i sam temat nie powalał, zwłaszcza, iż nie dotyczył szczęśliwych wydarzeń, ale tak okazywała szczęście. Cóż poradzić, inna była.
- Dziękuję! Czy to znaczy, że gdybym chciała to mogłabym wziąć udział w wojnie na terenie Atsui? - zapytała przesadnie podekscytowana. Wierzyła, iż i na to pytanie spotka się z bardziej pozytywną, niż negatywną odpowiedzią.
No i tak dotarliśmy do końca, gdzie nasza bohaterka, chcąc nie chcąc się obraziła. Lekki foszek spowodowany czymś w stylu awersji do warzyw, sprawił, iż jej zwyczajny tok myślenia, musiał dwa razy pokonać tą samą drogę. No, bo w końcu jak można nie lubić TYCH ZIELONYCH DRZEWEK, którymi się karmi małe dzieciaczki. By rzekomo były silniejsze i dużo większe, niż ich rodzice....
W każdym razie przeszło jej dopiero po chwili, gdy słowa Natsume zawisły gdzieś w powietrzu. Spojrzała najpierw na niego, a później w kierunku okna. Zupełnie tam, gdzie i on patrzył. Przez jeszcze chwilę milczała, wsłuchując się w ciche pluskanie wody. W końcu, spokoju stało się za dość i coś z siebie wydusiła.
- No, ale wiesz ta dawka Ci nie zaszkodziła. Z resztą, co ty na to, by się stąd wyrwać i poszukać tej no... Przygody! Dawno nie wykonywałam jakiegoś zadania, wręcz powiedziałabym, iż poziom nudy wzrósł przynajmniej o dwa lodowce- mruknęła niezadowolona, żaląc się ostatnimi przeżyciami. Fakt faktem była kobietą, a te dość często potrafią marudzić na niedostatek wrażeń.
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Pod wielorybim harpunem
Natsume dość szybko zauważył, że jego słowa nie tyle uspokoiły jego siostrę, co jeszcze dodatkowo wzbudziło w niej jakieś dziwaczne podekscytowanie. Podekscytowanie udziałem w konflikcie? Młodzieniec pokręcił głową, przyjmując rozczarowaną minę. Wojna nie była niczym, co powinno w jakikolwiek sposób ekscytować. Wojna to piekło, w której trup ściele się gęsto, a psychika walczącego jest na okrągło wystawiana na próbę. Nikomu nie życzył, żeby musieli się znaleźć w takich warunkach. On sam, gdyby musiał już wziąć udział w walce, starał się tak stawiać swoje kroki, by jak najszybciej ten rozlew krwi zakończyć. Żaden człowiek nie powinien się cieszyć z możliwości zabicia kogoś innego. To nie była ścieżka Yuki.
Nawet mimo tego, że tak to teraz wygląda, to nie powinna być ścieżka wyspiarza.
W tym względzie akurat zgadzał się z Paxem.
Słysząc pytanie ze strony Mei, Natsume prawie poderwał się z miejsca, patrząc na młodą dziewczynę ze śmiertelną powagą. W głębi duszy czuł, że do tej pory ignorowane przez niego emocje miotają się, starając się wydostać na zewnątrz. Był to niepokój. Niepokój podlany gniewem.
Gniewem, który w obecnej chwili był zupełnie niepotrzebny.
Westchnął ciężko, ciężej niż do tej pory, i zwrócił się do dziewczyny głosem bez wyrazu. Za to ze smutkiem na twarzy.
-Taka z ciebie pacyfistka, że pchałabyś się w konflikty, które nasz Ród obchodzą jak zeszłoroczny śnieg? - Pokręcił głową, splatając ręce na piersi. - Ród Yuki podąża wyraźnie opisanymi zasadami - nie pchamy się w żadne wojny, które nas nie dotykają bezpośrednio. Neutralność za wszelką cenę. Dlatego na coś takiego nie zgadzam się jako brat, ani tym bardziej jako shinobi. Ba, Sentoki i Sakki mają prawo nawet powstrzymywać takiego wojowniczego Yukiego siłą. Dlatego proszę cię - nawet o tym nie myśl.
W tej wypowiedzi, jakkolwiek gniewnie by nie brzmiała, nie było jednak groźby ani ostrzeżenia. To była prośba. Naprawdę nie chciał musieć jako Sakki wyszukiwać swojej siostry. I nie chciał wystawiać się na wybór - więzi rodzinne, czy więzy z Rodem. Mógłby nie wybrać żadnego, i skończyć jako Nukenin... Nie mówiąc już o jego siostrze, która również stałaby się celem, a bez wyszkolenia nie miałaby szans w walce...
Cóż, mógł przesadzić. Dlatego dość chętnie przyjął kontynuację tematu jedzenia, a jeszcze chętniej - wykonania jakiegoś zadania. Sam też z chęcią gdzieś by się przeszedł.
-Nie zaszkodziła, ale wolę dzikie jagody do odzyskiwania witamin i składników - powiedział wesoło, po czym kiwnął głową. - Pewnie, mogę się wybrać na jakąś misję. Trochę odpocząłem, więc damy radę.
Wstał z miejsca, naprostowując błękitną szatę i poprawiając resztę stroju, po czym umieścił na swoim miejscu miecze, wachlarz i kabury z bronią.
-Więc?
Nawet mimo tego, że tak to teraz wygląda, to nie powinna być ścieżka wyspiarza.
W tym względzie akurat zgadzał się z Paxem.
Słysząc pytanie ze strony Mei, Natsume prawie poderwał się z miejsca, patrząc na młodą dziewczynę ze śmiertelną powagą. W głębi duszy czuł, że do tej pory ignorowane przez niego emocje miotają się, starając się wydostać na zewnątrz. Był to niepokój. Niepokój podlany gniewem.
Gniewem, który w obecnej chwili był zupełnie niepotrzebny.
Westchnął ciężko, ciężej niż do tej pory, i zwrócił się do dziewczyny głosem bez wyrazu. Za to ze smutkiem na twarzy.
-Taka z ciebie pacyfistka, że pchałabyś się w konflikty, które nasz Ród obchodzą jak zeszłoroczny śnieg? - Pokręcił głową, splatając ręce na piersi. - Ród Yuki podąża wyraźnie opisanymi zasadami - nie pchamy się w żadne wojny, które nas nie dotykają bezpośrednio. Neutralność za wszelką cenę. Dlatego na coś takiego nie zgadzam się jako brat, ani tym bardziej jako shinobi. Ba, Sentoki i Sakki mają prawo nawet powstrzymywać takiego wojowniczego Yukiego siłą. Dlatego proszę cię - nawet o tym nie myśl.
W tej wypowiedzi, jakkolwiek gniewnie by nie brzmiała, nie było jednak groźby ani ostrzeżenia. To była prośba. Naprawdę nie chciał musieć jako Sakki wyszukiwać swojej siostry. I nie chciał wystawiać się na wybór - więzi rodzinne, czy więzy z Rodem. Mógłby nie wybrać żadnego, i skończyć jako Nukenin... Nie mówiąc już o jego siostrze, która również stałaby się celem, a bez wyszkolenia nie miałaby szans w walce...
Cóż, mógł przesadzić. Dlatego dość chętnie przyjął kontynuację tematu jedzenia, a jeszcze chętniej - wykonania jakiegoś zadania. Sam też z chęcią gdzieś by się przeszedł.
-Nie zaszkodziła, ale wolę dzikie jagody do odzyskiwania witamin i składników - powiedział wesoło, po czym kiwnął głową. - Pewnie, mogę się wybrać na jakąś misję. Trochę odpocząłem, więc damy radę.
Wstał z miejsca, naprostowując błękitną szatę i poprawiając resztę stroju, po czym umieścił na swoim miejscu miecze, wachlarz i kabury z bronią.
-Więc?
0 x
Re: Pod wielorybim harpunem
Zachwyt, był tutaj dość źle dobrany. Wojna pozostawała tematem ciężkim, równoznacznym z dość nieprzyjemnymi wspomnieniami. Osoby umierały, śmierć zbierała swoje żniwo. Zwykłe drogi pokrywały się zewsząd szkarłatną posoką. Natomiast kości wraz z wiatrem przemieszczały się z miejsca na miejsce. Podsumowując, nieświadome dziewczę popełniło katastroficzną głupotę. Zwłaszcza, że ciągle w pełni nie rozumiała tego problemu. A tym bardziej nie znała zasad Yukich, którzy od dziecka wpajają swoje ideologie. Ją to ominęło...
Reakcja brata sprawiły, iż ta odsunęła się nieco od niego. Z lekkim przestrachem, nie znając powodu. Czy coś zrobiła? Zaczęła wertować w głowie wszystkie możliwe opcje, lecz oświecenie nadeszło w momencie, gdy brat zaczął mówić. Zmartwienie zmieszane z bólem pojawiło się na jej buzi. Ręce na kolanach zostały wprawione w drżenie. Obawiała się tego, gdzieś tam głębiej, za kolejnymi drzwiami w jej umyśle. Wszelkie zmartwienia powoli pełzły na powierzchnię.
- Zapytałam tak o, po prostu! - nie wytrzymała. Była burzą, waliła piorunami, choć serce kroiło jej się, przy każdym spojrzeniu na jego buzię - Nie miałam na myśli, że tam zaraz polecę. Również nie chciałam tam się udawać. Może i znam walczących, ale również potrafię określić swoje poglądy oraz siły. Nie pcham się tam, gdzie sprawa nie dotyczy Yuki, rodziny lub mnie. Wyjątkiem byłaby wojna, która bez interwencji nie wypuściłaby mnie żywą. Rozumiesz? - popatrzyła na niego ze łzami w oczach, jakby chcąc udowodnić swoje szczere poglądy. Była rozumna dobrze wiedziała, gdzie nie może biegać oraz się bawić. Już dawno zaczęła coś takiego pojmować, szkoda tylko, iż musiało się skończyć taką reakcją. Rozemocjonowanie zaczęło od tej pory jej się biernie przyglądać, badając kiedy uderzyć z większą siłą. Co brzmi... niezbyt dobrze, prawda?
Dalszy ciąg tematu o warzywach sprawił, iż jej nastrój zaczął powoli wracać do poprzedniego. Zjedzenie kolejnego liścia sałaty, również potwierdzało poprawę, ale na jak długo? Póki co było dobrze, a chyba oto chodziło. Poza tym, kto nie lubił dyskutować o witaminach? Są pożywne, wpływają pozytywnie na osoby. Och dobra, bądźmy szczerzy tylko Mei się nimi bliżej interesowała.
- Skoro tak mówisz... - odpowiedziała łagodnie, po czym wstała ze swojego miejsca. Podeszła do poprzedniego miejsca i zabrawszy swoją torebkę skierowała się do swoich drzwi. W końcu byli gotowi na to, prawda?
- Skoro tak, to ja będę czekać na dworze. Skończyłam konsumować posiłek.. - powiedziała smutnym głosem, po czym wyszła.
Na dworze jak mogła się tego spodziewać dalej padał śnieg, dzieci się wesoło bawiły, gdy ona.. swoje wyjście motywowała szybkim treningiem mającym za zadanie podnieść jej możliwości bojowe. Kontrola płatków, parę technik znanych tylko jej klanowi. Było tego mnóstwo, zwłaszcza, iż większą część swojej uwagi przywiązywała zwiedzaniu oraz poznawaniu nowych osób. Ach, ta Meika.
- Gome... To gdzie teraz? - zniżyła nieco głowę, przyglądając się swoim bucikom.
Info:
♠ Ubiór: Ciemny płaszczyk, niebieskie kimono, szalik od Yuusuke, kozaki, kocie uszka, średniej wielkości torebka oraz ekwipunek
♠ Podburzona emocjonalnie
♠ Stan chakry: 100%
Reakcja brata sprawiły, iż ta odsunęła się nieco od niego. Z lekkim przestrachem, nie znając powodu. Czy coś zrobiła? Zaczęła wertować w głowie wszystkie możliwe opcje, lecz oświecenie nadeszło w momencie, gdy brat zaczął mówić. Zmartwienie zmieszane z bólem pojawiło się na jej buzi. Ręce na kolanach zostały wprawione w drżenie. Obawiała się tego, gdzieś tam głębiej, za kolejnymi drzwiami w jej umyśle. Wszelkie zmartwienia powoli pełzły na powierzchnię.
- Zapytałam tak o, po prostu! - nie wytrzymała. Była burzą, waliła piorunami, choć serce kroiło jej się, przy każdym spojrzeniu na jego buzię - Nie miałam na myśli, że tam zaraz polecę. Również nie chciałam tam się udawać. Może i znam walczących, ale również potrafię określić swoje poglądy oraz siły. Nie pcham się tam, gdzie sprawa nie dotyczy Yuki, rodziny lub mnie. Wyjątkiem byłaby wojna, która bez interwencji nie wypuściłaby mnie żywą. Rozumiesz? - popatrzyła na niego ze łzami w oczach, jakby chcąc udowodnić swoje szczere poglądy. Była rozumna dobrze wiedziała, gdzie nie może biegać oraz się bawić. Już dawno zaczęła coś takiego pojmować, szkoda tylko, iż musiało się skończyć taką reakcją. Rozemocjonowanie zaczęło od tej pory jej się biernie przyglądać, badając kiedy uderzyć z większą siłą. Co brzmi... niezbyt dobrze, prawda?
Dalszy ciąg tematu o warzywach sprawił, iż jej nastrój zaczął powoli wracać do poprzedniego. Zjedzenie kolejnego liścia sałaty, również potwierdzało poprawę, ale na jak długo? Póki co było dobrze, a chyba oto chodziło. Poza tym, kto nie lubił dyskutować o witaminach? Są pożywne, wpływają pozytywnie na osoby. Och dobra, bądźmy szczerzy tylko Mei się nimi bliżej interesowała.
- Skoro tak mówisz... - odpowiedziała łagodnie, po czym wstała ze swojego miejsca. Podeszła do poprzedniego miejsca i zabrawszy swoją torebkę skierowała się do swoich drzwi. W końcu byli gotowi na to, prawda?
- Skoro tak, to ja będę czekać na dworze. Skończyłam konsumować posiłek.. - powiedziała smutnym głosem, po czym wyszła.
Na dworze jak mogła się tego spodziewać dalej padał śnieg, dzieci się wesoło bawiły, gdy ona.. swoje wyjście motywowała szybkim treningiem mającym za zadanie podnieść jej możliwości bojowe. Kontrola płatków, parę technik znanych tylko jej klanowi. Było tego mnóstwo, zwłaszcza, iż większą część swojej uwagi przywiązywała zwiedzaniu oraz poznawaniu nowych osób. Ach, ta Meika.
Zaczęło się prosto, czyli tak jak zwykle - powędrowała w odosobnione miejsce, gdzie żadne spojrzenie nie mogło jej sięgnąć. Usiadła sobie jak to ona na ziemi, a następnie zamknęła oczy, odwracając się tyłem do drogi, którą przebyła. Następnie tak jak to miała w zwyczaju zaczęła się skupiać, a raczej wolniej oddychać i próbować wyczuć przepływ czakry. Trwała tak przez parę chwil, aż jej oczy powoli się otworzyły. Wstała, by złożyć jedną pieczęć tygrysa. Przy tym ciągle obserwowała otoczenie, czy przypadkiem nie dzieję się z nim coś szczególnego. Jej własna czakra zaczęła się przeplatać z powietrzem, powodując, iż zaczęły się pojawiać płatki. Było ich początkowo niedużo, aż koniec końców pojawiła się ich chmara. Spróbowała je poruszyć siłą telepatii, lecz to okazało się poza jej zasięgiem. Spróbowała gestykulować, co z początku wychodziło jej niesfornie. Nie mogła dostrzec poruszającej się masy, aż zaczynała załapywać jak to się robi. Spróbowała zawirować wraz z burzą Senbonzakury. Wyszło i co najdziwniejsze, dzięki temu w pełni przejęła kontrolę nad tym, co robi. Unosiła ręce do góry, potem dawała je w bok i tak na okrągło, aż ruchy weszły jej w nawyk. Tak oto nauczyła się jednego z nieznanych jej do tej pory jutsu.
Trening:
Dziedzina: Hyoton
Ranga: D
Nazwa: Yukinokesshō 雪の結晶
Czas: 3h ~*~ Dziewczyna tym razem pobiegła przed siebie, próbując się skupić na kolejnej technice. Zrobiła gwałtowny zwrot, po czym zaczęła uciekać w kolejną stronę. Przebieżka miała za zadanie rozjaśnić jej umysł oraz zmotywować do działania, z resztą udało jej się to, bez dwóch zdań. Gdy stanęła w jednym miejscu od razu spojrzała na znajdujący się wokół siebie śnieg, po czym no cóż.. Złożyła potrzebną pieczęć, a następnie rozpoczęła od przelewania chakry w otoczenie. Ku jej zdziwieniu, w odległości trzech metrów zaczęły się powoli tworzyć postury zwierząt. Ich masywne ciało przypominało jej wilka, z resztą pod koniec gdy wszystkie rysy były doskonale widoczne wyglądały jak własne pierwowzory. Szkoda tylko, iż według niej poszło coś nie tak. Twory były statyczne, a według tego, czego się kiedyś dowiedziała, powinny być dynamiczne. Spróbowała bowiem je jakoś ulepszyć. Poruszyła się nawet krok do przodu, by znaleźć się bliżej nich. Nie udało się. Znowu przelała trochę czakry oraz próbowała w umyśle wydać im jakąś komendę, drgnęły. Lekko uśmiechnięta, spróbowała stworzyć kolejne wilczki. Te całkowicie porzuciła, niszcząc je. Złożyła raz jeszcze pieczęć, po czym wziąwszy wdech przelała czakrę do otoczenia. Ponownie pojawiły się wilki, które tym razem były gotowe do działania. Dziewczyna mogła nimi sterować i to w taki sposób, by zamiast być potulnymi tworami stawały się groźną bronią.
Dziedzina: Hyoton
Ranga: C
Nazwa: Hyōton: Rōga Nadare no Jutsu
Czas: 5h ~*~ Do tego potrzebowała znaleźć kijek, który zastąpi jej długą broń. Szukała go przez dłuższą chwilę, aż ze zniecierpliwienia ułmała jedną z gorszej budowy gałązek. Następnie obskubała ją ze śniegu oraz igieł. Gotowe, to co dalej? Wystawiła przed siebie rękę i zaczęła najpierw powoli, a póxniej szybciej machać. Gdy sam ruch miała opanowany, dopiero wtedy zaczęła skupiać się na przelewaniu chakry wiatru. Nie należało to do najtruydniejszych rzeczy, lecz musiała przez chwilę pomedytować, by sama czynność nie zajmowała jej tak dużej ilości czas. Dobra, to czas na praktykę.
Zaczeła od ustawienia się w wygodnej pozycji, dopiero później z przelaną czakrą machnęła swoim ,,mieczykiem". Silny podmuch poleciał do przodu, aż zatrząsnął drzewem, które po drodze napotkał. Spróbowała ponownie i jeszcze raz. Perfekcja. No i w ten sposób skończyła trenować.
Dziedzina: Fuuton
Ranga: D
Nazwa: Fūton: Gōkūhō
Czas: 3h
Razem: 11h
Po zakończeniu czynności, wróciła z powrotem przed lokal, wypatrując swojego braciszka. Wzrokiem błądziła po każdej stronie świata, do czasu jego znalezienia. Można by rzec, że ponowny widok jego sprawił, iż jej dawny nastrój wrócił na dłużej. W końcu ten uśmieszek na jej buzi musi coś oznaczać. Trening:
Dziedzina: Hyoton
Ranga: D
Nazwa: Yukinokesshō 雪の結晶
Czas: 3h ~*~ Dziewczyna tym razem pobiegła przed siebie, próbując się skupić na kolejnej technice. Zrobiła gwałtowny zwrot, po czym zaczęła uciekać w kolejną stronę. Przebieżka miała za zadanie rozjaśnić jej umysł oraz zmotywować do działania, z resztą udało jej się to, bez dwóch zdań. Gdy stanęła w jednym miejscu od razu spojrzała na znajdujący się wokół siebie śnieg, po czym no cóż.. Złożyła potrzebną pieczęć, a następnie rozpoczęła od przelewania chakry w otoczenie. Ku jej zdziwieniu, w odległości trzech metrów zaczęły się powoli tworzyć postury zwierząt. Ich masywne ciało przypominało jej wilka, z resztą pod koniec gdy wszystkie rysy były doskonale widoczne wyglądały jak własne pierwowzory. Szkoda tylko, iż według niej poszło coś nie tak. Twory były statyczne, a według tego, czego się kiedyś dowiedziała, powinny być dynamiczne. Spróbowała bowiem je jakoś ulepszyć. Poruszyła się nawet krok do przodu, by znaleźć się bliżej nich. Nie udało się. Znowu przelała trochę czakry oraz próbowała w umyśle wydać im jakąś komendę, drgnęły. Lekko uśmiechnięta, spróbowała stworzyć kolejne wilczki. Te całkowicie porzuciła, niszcząc je. Złożyła raz jeszcze pieczęć, po czym wziąwszy wdech przelała czakrę do otoczenia. Ponownie pojawiły się wilki, które tym razem były gotowe do działania. Dziewczyna mogła nimi sterować i to w taki sposób, by zamiast być potulnymi tworami stawały się groźną bronią.
Dziedzina: Hyoton
Ranga: C
Nazwa: Hyōton: Rōga Nadare no Jutsu
Czas: 5h ~*~ Do tego potrzebowała znaleźć kijek, który zastąpi jej długą broń. Szukała go przez dłuższą chwilę, aż ze zniecierpliwienia ułmała jedną z gorszej budowy gałązek. Następnie obskubała ją ze śniegu oraz igieł. Gotowe, to co dalej? Wystawiła przed siebie rękę i zaczęła najpierw powoli, a póxniej szybciej machać. Gdy sam ruch miała opanowany, dopiero wtedy zaczęła skupiać się na przelewaniu chakry wiatru. Nie należało to do najtruydniejszych rzeczy, lecz musiała przez chwilę pomedytować, by sama czynność nie zajmowała jej tak dużej ilości czas. Dobra, to czas na praktykę.
Zaczeła od ustawienia się w wygodnej pozycji, dopiero później z przelaną czakrą machnęła swoim ,,mieczykiem". Silny podmuch poleciał do przodu, aż zatrząsnął drzewem, które po drodze napotkał. Spróbowała ponownie i jeszcze raz. Perfekcja. No i w ten sposób skończyła trenować.
Dziedzina: Fuuton
Ranga: D
Nazwa: Fūton: Gōkūhō
Czas: 3h
Razem: 11h
- Gome... To gdzie teraz? - zniżyła nieco głowę, przyglądając się swoim bucikom.
Info:
♠ Ubiór: Ciemny płaszczyk, niebieskie kimono, szalik od Yuusuke, kozaki, kocie uszka, średniej wielkości torebka oraz ekwipunek
♠ Podburzona emocjonalnie
♠ Stan chakry: 100%
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Pod wielorybim harpunem
Faktycznie, Yuki przez bardzo długi okres czasu byli uczeni, by bez względu na wszystko postępować zgodnie z Pax Glacia, jak i w zgodzie ze swoim sumieniem. A że Natsume nigdy nie miał tego komfortu, by żyć w spokoju i zgodzie z samym sobą, wytworzył u siebie bardzo rygorystyczny i idealistyczny kodeks. Który jednak od jakiegoś czasu zaczął się sypać, głównie przez wizytę na Hyogashimie, i do tej pory jeszcze nie potrafił się przestawić na myślenie inaczej, niż gdy na co dzień bardziej przypominał Shiranui niż obecnego siebie. I głównie stąd przychodziły te problemy ze zrozumieniem.
Faktycznie, mógł zareagować trochę za ostro. Po prostu... podejście, jakie wykazała sobą Mei, zwyczajnie go przeraziło. Nie potrafił zrozumieć ludzi, którzy z własnej woli podążają na wojny. Do piekła walk, gdzie można stracić dosłownie wszystko. Człowieczeństwo. Zdrowie psychiczne. Czasem nawet życie. Entuzjazm, jaki usłyszał w jej głosie, był czymś co wychodziło poza jego obszar zrozumienia. Znów westchnął ciężko.
-Przy pytaniu ot tak, po prostu, nie wykazywałabyś ekscytacji - stwierdził przybitym głosem, kręcąc głową. - Zrozum, takie pytania są dla mnie zbyt... ciężkie. Tym bardziej, że do niedawna przypominałem bardziej golema niż człowieka, a teraz muszę walczyć z emocjami na każdym kroku.
Po chwili, gdy wstała, on sam również się podniósł i zaczął się zbierać. Przynajmniej tyle, że będzie mógł znów powalczyć. Bierność go dość szybko męczyła.
-Wyjaśnię o co mi chodzi, gdy wyjdziemy z osady.
Mei wyszła jako pierwsza, a Natsume ponownie zajął się zakładaniem swojego ekwipunku. Ludzi wokół to nie zdziwiło - Yuki bardzo często mieli ze sobą mnóstwo ekwipunku, a samego Kenshiego rozpoznawano już jako istną chodzącą zbrojownię. Po założeniu płaszcza, wachlarza, Hakuhyo i kabur z bronią, złapał dłonią za pochwę Shiroi Shi i uniósł broń do góry, patrząc na nią w zamyśleniu. Obiecał matce, że przestanie być tak zamknięty na ludzi... ale czy to faktycznie wychodzi mu na dobre? Póki co tylko się na tym zawodzi, i on sam, i ludzie wokół...
-Znowu zaczynasz - usłyszał głos Hyohiro. Młodzieniec tylko parsknął cicho, po czym zwrócił się w kierunku leżącego tygrysa, przyklękając przy nim. Zatknął uprzednio Shiroi Shi za pas.
-Wiem. Po prostu jeszcze... nie potrafię nawiązywać normalnych kontaktów.
-Darmowa rada - grożąc, raczej ich nie nawiążesz - odparł Hyohiro, podnosząc się na cztery łapy i przeciągając się. Następnie spojrzał na sakryfikanta jego paktu i ruszył wymownie głową, pokazując żeby wyjść na zewnątrz.
Po wyjściu, zauważył że dziewczyna postanowiła się zająć szybkim treningiem, dlatego uprzejmie poczekał, aż skończy. Gdy to nastąpiło, podszedł do niej razem z Hyohiro.
-Wystarczy się rozejrzeć. Zajęcie znajdzie się zawsze.
Faktycznie, mógł zareagować trochę za ostro. Po prostu... podejście, jakie wykazała sobą Mei, zwyczajnie go przeraziło. Nie potrafił zrozumieć ludzi, którzy z własnej woli podążają na wojny. Do piekła walk, gdzie można stracić dosłownie wszystko. Człowieczeństwo. Zdrowie psychiczne. Czasem nawet życie. Entuzjazm, jaki usłyszał w jej głosie, był czymś co wychodziło poza jego obszar zrozumienia. Znów westchnął ciężko.
-Przy pytaniu ot tak, po prostu, nie wykazywałabyś ekscytacji - stwierdził przybitym głosem, kręcąc głową. - Zrozum, takie pytania są dla mnie zbyt... ciężkie. Tym bardziej, że do niedawna przypominałem bardziej golema niż człowieka, a teraz muszę walczyć z emocjami na każdym kroku.
Po chwili, gdy wstała, on sam również się podniósł i zaczął się zbierać. Przynajmniej tyle, że będzie mógł znów powalczyć. Bierność go dość szybko męczyła.
-Wyjaśnię o co mi chodzi, gdy wyjdziemy z osady.
Mei wyszła jako pierwsza, a Natsume ponownie zajął się zakładaniem swojego ekwipunku. Ludzi wokół to nie zdziwiło - Yuki bardzo często mieli ze sobą mnóstwo ekwipunku, a samego Kenshiego rozpoznawano już jako istną chodzącą zbrojownię. Po założeniu płaszcza, wachlarza, Hakuhyo i kabur z bronią, złapał dłonią za pochwę Shiroi Shi i uniósł broń do góry, patrząc na nią w zamyśleniu. Obiecał matce, że przestanie być tak zamknięty na ludzi... ale czy to faktycznie wychodzi mu na dobre? Póki co tylko się na tym zawodzi, i on sam, i ludzie wokół...
-Znowu zaczynasz - usłyszał głos Hyohiro. Młodzieniec tylko parsknął cicho, po czym zwrócił się w kierunku leżącego tygrysa, przyklękając przy nim. Zatknął uprzednio Shiroi Shi za pas.
-Wiem. Po prostu jeszcze... nie potrafię nawiązywać normalnych kontaktów.
-Darmowa rada - grożąc, raczej ich nie nawiążesz - odparł Hyohiro, podnosząc się na cztery łapy i przeciągając się. Następnie spojrzał na sakryfikanta jego paktu i ruszył wymownie głową, pokazując żeby wyjść na zewnątrz.
Po wyjściu, zauważył że dziewczyna postanowiła się zająć szybkim treningiem, dlatego uprzejmie poczekał, aż skończy. Gdy to nastąpiło, podszedł do niej razem z Hyohiro.
-Wystarczy się rozejrzeć. Zajęcie znajdzie się zawsze.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4025
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Pod wielorybim harpunem
Natsume podniósł głowę, przyglądając się wirującym wokół płatkom opadającego śniegu. Zima na Hyuo. Dla jednych była to najpiękniejsza i najbardziej widowiskowa pora roku, a dla innych - synonim warunków niemożliwych do przetrwania i śmierci. On sam zaliczał się raczej do tych pierwszych - brutalne zimno, podchodzące obecnie do temperatur około -50 stopni, nie robiło na nim najmniejszego wrażenia (było to w głównej mierze spowodowane jego fizjologią, dodatkowo zmodyfikowaną przez zioła śnieżnych tygrysów z Hyogashimy), więc mógł się w pełni skupić na podziwianiu piękna otoczenia. Biały puch, pokrywający obecnie wioskę dość grubą pokrywą, kojarzył mu się z tymi nielicznymi momentami za dzieciaka, gdy pozwalał sobie na ignorowanie treningu i zwyczajne cieszenie się pogodą. Nie mówiąc już o tym, że do tej pory miał jakąś niewytłumaczalną lubość do drzew pokrytych pokrywą śnieżną. Miały w sobie nieodparty urok.
Przymknął na moment oczy, by móc się nacieszyć chłodnym powiewem wiatru na twarzy.
Tak, to właśnie na Hyuo głównie czuł, że żył.
W oddali zauważył dwójkę przechadzających się mężczyzn, najwidoczniej rozmawiających o czymś poważnym, sądząc z postaw ciała. Jednego z nich chyba nawet mógł kojarzyć - nosił standardową zimową szatę stosowaną przez Yukich, taką by zachować idealną ciepłotę ciała nawet w takich warunkach, czyli pewnie był członkiem jego Rodu. Drugi, wnioskując po stroju, nie pochodził z wyspy - zdawał się być mocno zmarznięty, nawet pomimo bardzo grubego stroju. W tym momencie spojrzał na swoje odzienie, i miał ochotę parsknąć śmiechem. Zwykłe spodnie, skórzane buty, żebrowana kamizelka bez rękawów, i na to błękitny płaszcz otrzymany po turnieju w Sabishi... no, strój zimowy to zdecydowanie nie był. Niech będzie błogosławiona odporność na chłód.
Widząc, że obaj rozmówcy zbliżają się w ich kierunku, Natsu tylko spojrzał na Mei z uśmiechem i szepnął:
-A nie mówiłem?
Następnie skłonił lekko głowę na powitanie. Rozpoznał tego mężczyznę. W końcu Sentokiemu nie wypadało nie znać kogoś o takiej pozycji jak Hiraku-san.
-Hiraku-san, miło cię ujrzeć. Podobnie, jak miło mi poznać pana towarzysza - dodał, skłaniając się również na powitanie przed odzianym zimowo brodaczem. - Oczywiście, słucham. Właśnie się zastanawialiśmy z Mei nad znalezieniem jakiegoś zajęcia. W czym możemy pomóc?
Przymknął na moment oczy, by móc się nacieszyć chłodnym powiewem wiatru na twarzy.
Tak, to właśnie na Hyuo głównie czuł, że żył.
W oddali zauważył dwójkę przechadzających się mężczyzn, najwidoczniej rozmawiających o czymś poważnym, sądząc z postaw ciała. Jednego z nich chyba nawet mógł kojarzyć - nosił standardową zimową szatę stosowaną przez Yukich, taką by zachować idealną ciepłotę ciała nawet w takich warunkach, czyli pewnie był członkiem jego Rodu. Drugi, wnioskując po stroju, nie pochodził z wyspy - zdawał się być mocno zmarznięty, nawet pomimo bardzo grubego stroju. W tym momencie spojrzał na swoje odzienie, i miał ochotę parsknąć śmiechem. Zwykłe spodnie, skórzane buty, żebrowana kamizelka bez rękawów, i na to błękitny płaszcz otrzymany po turnieju w Sabishi... no, strój zimowy to zdecydowanie nie był. Niech będzie błogosławiona odporność na chłód.
Widząc, że obaj rozmówcy zbliżają się w ich kierunku, Natsu tylko spojrzał na Mei z uśmiechem i szepnął:
-A nie mówiłem?
Następnie skłonił lekko głowę na powitanie. Rozpoznał tego mężczyznę. W końcu Sentokiemu nie wypadało nie znać kogoś o takiej pozycji jak Hiraku-san.
-Hiraku-san, miło cię ujrzeć. Podobnie, jak miło mi poznać pana towarzysza - dodał, skłaniając się również na powitanie przed odzianym zimowo brodaczem. - Oczywiście, słucham. Właśnie się zastanawialiśmy z Mei nad znalezieniem jakiegoś zajęcia. W czym możemy pomóc?
0 x
Re: Pod wielorybim harpunem
Lekki mętlik wystąpił w głowie naszej Yuki. Na szczęście nie na długo. Pomimo, różnych emocji, a raczej jego pełnego wachlarza, zwyczajnie wracała do siebie, pojmując wszystkie za i przeciw. Może wcześniej tego nie kumała, ale wiadomo im dalej się brnie tym się więcej informacji przyswaja. W jej wypadku, wyszło to na dobre, gdyż mogła zrozumieć, co czuł jej ukochany braciszek.
- Wybacz, za zmartwienie. Postaram się.. nie zadawać pytań Jak się to mówi.. - zamyśliła się na chwilę, by kontynuować - O wiem! Nie będę zadawać trudnych, no takich przytłaczających pytań.
Mei mogła się wydawać w pełni rozwiniętą młodą damą, z dozą nowo nabytych zasad kultury osobistej. Oczywiście, czasami wpadała w taką dziurę mentalną, gdzie słówka zaczynały jej znikać lub mieszać się. Mniej więcej dlatego, czasami myliła pojęcia. Zupełnie tak, jakby język sprawiał jej od czasu do czasu niemałe problemy. W rzeczywistości, radziła sobie z tym, o ile szybko sobie przypomniała przewodnią myśl. Gorzej, gdy zaćmienie trwało o wiele dłużej.
Później było tylko lepiej, gdyż na dworze mogła się w pełni odprężyć. Lubiła towarzystwo Natsume, ale trening, wiadomo, on był równie ważny. Zwłaszcza, gdy miało się takie braki jak ona. Z resztą, gdyby nie on, to najpewniej ciągle byłaby powolna oraz nie wiele sobą mogłaby reprezentować. A tak, to przynajmniej teraz potrafiła innych poirytować swoimi płatkami, czy innymi zdolnościami. Wszystko jeszcze wyjdzie w praniu!
W każdym razie, gdy mocniej się opatuliła oraz dołączyła do swojego braciszka, Ci.. mogli ruszyć przed siebie, w poszukiwaniu czegoś, co powszechnie ludzie zwą zleceniem. Oni, musieli mieć naprawdę wielkie szczęście. Może jakaś gwiazda nad nimi czuwała? W każdym razie, po słowach Yukiego, nie wierzyła, iż coś od tak znajdą. A tu, niespodzianka! Dwójka mężczyzn, rozmowa i ogarnięcie, iż Ci zmierzają w ich kierunku. Dobrze przygotowana na zadanie, również odpowiednio ubrana, o ile kimono oraz płaszczyk można nazwać odpowiednim, była gotowa na padnięcie pierwszych wyrazów. Innymi słowy była w pełni zmobilizowana, by nawiązać dialog.
- Jestem.. Mei. Yuki Mei. Miło mi poznać - przedstawiła się pośpiesznie, gdy tylko została tytułowana ,,młodą damą". Następnie pozwoliła panom prowadzić dysputę, choć bardziej konkretna, nie obfitowała w dość długie wywody. Mięli w końcu pracę do załatwienia. Tak, więc gdy tylko skończyli, ta postanowiła dorzuć parę groszy. W końcu dżentelmen, nie zwrócił się również do niej o pomoc. Dobrze, iż braciszek to sprostował..
- Może i się nie znamy, ale myślę, iż we dwójkę poradzimy sobie równie szybko, niż gdyby Natsu wyruszył sam - uśmiechnęła się przyjaźnie, po czym czekała na dalsze instrukcje. Oby tylko jej nie pominięto, bo wtedy... Kaplica.
- Wybacz, za zmartwienie. Postaram się.. nie zadawać pytań Jak się to mówi.. - zamyśliła się na chwilę, by kontynuować - O wiem! Nie będę zadawać trudnych, no takich przytłaczających pytań.
Mei mogła się wydawać w pełni rozwiniętą młodą damą, z dozą nowo nabytych zasad kultury osobistej. Oczywiście, czasami wpadała w taką dziurę mentalną, gdzie słówka zaczynały jej znikać lub mieszać się. Mniej więcej dlatego, czasami myliła pojęcia. Zupełnie tak, jakby język sprawiał jej od czasu do czasu niemałe problemy. W rzeczywistości, radziła sobie z tym, o ile szybko sobie przypomniała przewodnią myśl. Gorzej, gdy zaćmienie trwało o wiele dłużej.
Później było tylko lepiej, gdyż na dworze mogła się w pełni odprężyć. Lubiła towarzystwo Natsume, ale trening, wiadomo, on był równie ważny. Zwłaszcza, gdy miało się takie braki jak ona. Z resztą, gdyby nie on, to najpewniej ciągle byłaby powolna oraz nie wiele sobą mogłaby reprezentować. A tak, to przynajmniej teraz potrafiła innych poirytować swoimi płatkami, czy innymi zdolnościami. Wszystko jeszcze wyjdzie w praniu!
W każdym razie, gdy mocniej się opatuliła oraz dołączyła do swojego braciszka, Ci.. mogli ruszyć przed siebie, w poszukiwaniu czegoś, co powszechnie ludzie zwą zleceniem. Oni, musieli mieć naprawdę wielkie szczęście. Może jakaś gwiazda nad nimi czuwała? W każdym razie, po słowach Yukiego, nie wierzyła, iż coś od tak znajdą. A tu, niespodzianka! Dwójka mężczyzn, rozmowa i ogarnięcie, iż Ci zmierzają w ich kierunku. Dobrze przygotowana na zadanie, również odpowiednio ubrana, o ile kimono oraz płaszczyk można nazwać odpowiednim, była gotowa na padnięcie pierwszych wyrazów. Innymi słowy była w pełni zmobilizowana, by nawiązać dialog.
- Jestem.. Mei. Yuki Mei. Miło mi poznać - przedstawiła się pośpiesznie, gdy tylko została tytułowana ,,młodą damą". Następnie pozwoliła panom prowadzić dysputę, choć bardziej konkretna, nie obfitowała w dość długie wywody. Mięli w końcu pracę do załatwienia. Tak, więc gdy tylko skończyli, ta postanowiła dorzuć parę groszy. W końcu dżentelmen, nie zwrócił się również do niej o pomoc. Dobrze, iż braciszek to sprostował..
- Może i się nie znamy, ale myślę, iż we dwójkę poradzimy sobie równie szybko, niż gdyby Natsu wyruszył sam - uśmiechnęła się przyjaźnie, po czym czekała na dalsze instrukcje. Oby tylko jej nie pominięto, bo wtedy... Kaplica.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4025
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Pod wielorybim harpunem
Natsume kiwnął głową, widząc że jego siostra również przedstawiła się jako Yuki. Może jeszcze nie była oficjalnie wpisana w księgi jako shinobi, ale wciąż należała do ich klanu, więc jak najbardziej miała prawo nazywać się nazwiskiem Rodu. Zwłaszcza, że miała w sobie krew byłej liderki. Poza tym, zawsze to była dobra wiadomość, że już zaczęła się utożsamiać z Rodem z Hyuo.
Następnie wysłuchał tego, co mieli do powiedzenia Hiraku-san i Noboru-san. Najwidoczniej mieli oni nadzorować jakiś transport pochodzący z pustyni... cóż, podróż karawaną z tak ciepłych ziemi na tereny lodowej wyspy, i to zwłaszcza w zimę, było dla nich zagraniem może nie tyle ryzykownym, co nie do końca przemyślanym. Z doświadczenia wiedział, że różnice temperaturowe dla kogoś aż tak nieprzystosowanego, mogły być tragiczne w skutkach. On sam przeżył na pustyni głównie dlatego, że większość czasu spędził na siedzeniu w podziemnej tawernie niedaleko areny w Sachu no Senjo.
-Dziwi mnie ten pośpiech. Transport z pustyni w środku zimy? Myślałem, że będą bardziej ostrożni i poczekają na cieplejszą porę roku.
Kiwnął lekko głową, słysząc że mogli zamarznąć. Faktycznie, było takie prawdopodobieństwo, ale lepiej by było gdyby się jednak mylili... Mimo wszystko kupcy to dość ważny sposób na zdobywanie zysków dla prowincji. A zwłaszcza z tak dalekich terenów - towary z Hyuo były na pustyni rarytasem, podobnie jak dla wyspiarzy przedmioty z Samotnych Wydm były warte fortunę.
-W porządku, chyba będzie się dało to jakoś załatwić. Eskortowanie kupców po naszych terenach raczej nie będzie trudne, zważając na to że w zimie rzadko którzy bandyci mają na tyle nie po kolei we łbach, by czatować na handlarzy na szlaku... może faktycznie będą mieli jakieś problemy w porcie.
Spojrzał na Mei, pogładził ją po głowie, po czym wsiadł na Hyohiro, który wyprostował się w gotowości do biegu.
-Im szybciej ich znajdziemy, tym lepiej. Wsiadaj, Mei.
Następnie wysłuchał tego, co mieli do powiedzenia Hiraku-san i Noboru-san. Najwidoczniej mieli oni nadzorować jakiś transport pochodzący z pustyni... cóż, podróż karawaną z tak ciepłych ziemi na tereny lodowej wyspy, i to zwłaszcza w zimę, było dla nich zagraniem może nie tyle ryzykownym, co nie do końca przemyślanym. Z doświadczenia wiedział, że różnice temperaturowe dla kogoś aż tak nieprzystosowanego, mogły być tragiczne w skutkach. On sam przeżył na pustyni głównie dlatego, że większość czasu spędził na siedzeniu w podziemnej tawernie niedaleko areny w Sachu no Senjo.
-Dziwi mnie ten pośpiech. Transport z pustyni w środku zimy? Myślałem, że będą bardziej ostrożni i poczekają na cieplejszą porę roku.
Kiwnął lekko głową, słysząc że mogli zamarznąć. Faktycznie, było takie prawdopodobieństwo, ale lepiej by było gdyby się jednak mylili... Mimo wszystko kupcy to dość ważny sposób na zdobywanie zysków dla prowincji. A zwłaszcza z tak dalekich terenów - towary z Hyuo były na pustyni rarytasem, podobnie jak dla wyspiarzy przedmioty z Samotnych Wydm były warte fortunę.
-W porządku, chyba będzie się dało to jakoś załatwić. Eskortowanie kupców po naszych terenach raczej nie będzie trudne, zważając na to że w zimie rzadko którzy bandyci mają na tyle nie po kolei we łbach, by czatować na handlarzy na szlaku... może faktycznie będą mieli jakieś problemy w porcie.
Spojrzał na Mei, pogładził ją po głowie, po czym wsiadł na Hyohiro, który wyprostował się w gotowości do biegu.
-Im szybciej ich znajdziemy, tym lepiej. Wsiadaj, Mei.
0 x
Re: Pod wielorybim harpunem
Zainteresowanie jej osobą było... nieco zaskakujące. Nie spodziewała się, iż przykuje kogokolwiek uwagę, wypowiadając samo nazwisko. Był moment, że pomyślała: ,,Jesteśmy na wyspach tu pełno takich jak ja". Najpewniej się przeliczyła.
Swój wkład w rozmowę ograniczyła do przemyśleń i siedzenia cicho. Od czasu do czasu, kiwnęła głową, tak jakby przez to chciała powiedzieć, iż rozumie. Dopiero później, gdy pogawędka zbliżała się kresu. Postanowiła coś od siebie powiedzieć, a raczej zapytać. W końcu, taką możliwość również mięli.
- Czy przypadkiem na pustyni nie toczy się wojna? Albo.. niedawno toczyła? Jeszcze niedawno rozmawiałam z pewnym mieszkańcem z tamtych stron. Jeszcze wtedy, zbierał ludzi, by przeciwstawić się wrogim siłom. Także.. czy przychodzenie stamtąd prosto tutaj i to o tej porze roku, na pewno było rozsądne? - spojrzała na nich niepewnie. Wszakże na tych terenach jest strasznie chłodno albo nawet gorzej! Zimno w cholerę, przynajmniej dla śmiałków z innych stron świata. Jeju, gdyby Ichiego, tutaj sprowadziła. Tosz to byłaby kaplica, z resztą jak i dla tych podróżnych! Tfu tfu, oby nie! Przecież musieli tutaj dotrzeć, prawda? Odruchowo zbliżyła się do braciszka i Hyohiro. Ufała obu mężczyznom, ale trzymała się pewnych priorytetów, które wykluczały, zbyt dalekie odejście od nich. Z resztą, od chwili do chwili i już mieli ruszać. Ale ten czas szybko zasuwa, prawda?
Tym samym, nie zdążyła za wiele wnieść, a po ewentualnej odpowiedzi z ich strony, czuła się w pełni spełniona. Nie potrzebowała dalszych wytycznych, wszak większość faktów została im przedstawiona. Posiadali informacje o potencjalnym miejscu, jak wyglądają oraz skąd pochodzą. Każdy element ich słów układał się w całość, dając im tym samym jasne wytyczne.
- Pewnie, już wsiadam - zajęła miejsce na wierzchowcu, a po skinięciu głową na pożegnanie, mogli ruszać. To do boju i przed siebie! Oby tylko nie było za późno...
Swój wkład w rozmowę ograniczyła do przemyśleń i siedzenia cicho. Od czasu do czasu, kiwnęła głową, tak jakby przez to chciała powiedzieć, iż rozumie. Dopiero później, gdy pogawędka zbliżała się kresu. Postanowiła coś od siebie powiedzieć, a raczej zapytać. W końcu, taką możliwość również mięli.
- Czy przypadkiem na pustyni nie toczy się wojna? Albo.. niedawno toczyła? Jeszcze niedawno rozmawiałam z pewnym mieszkańcem z tamtych stron. Jeszcze wtedy, zbierał ludzi, by przeciwstawić się wrogim siłom. Także.. czy przychodzenie stamtąd prosto tutaj i to o tej porze roku, na pewno było rozsądne? - spojrzała na nich niepewnie. Wszakże na tych terenach jest strasznie chłodno albo nawet gorzej! Zimno w cholerę, przynajmniej dla śmiałków z innych stron świata. Jeju, gdyby Ichiego, tutaj sprowadziła. Tosz to byłaby kaplica, z resztą jak i dla tych podróżnych! Tfu tfu, oby nie! Przecież musieli tutaj dotrzeć, prawda? Odruchowo zbliżyła się do braciszka i Hyohiro. Ufała obu mężczyznom, ale trzymała się pewnych priorytetów, które wykluczały, zbyt dalekie odejście od nich. Z resztą, od chwili do chwili i już mieli ruszać. Ale ten czas szybko zasuwa, prawda?
Tym samym, nie zdążyła za wiele wnieść, a po ewentualnej odpowiedzi z ich strony, czuła się w pełni spełniona. Nie potrzebowała dalszych wytycznych, wszak większość faktów została im przedstawiona. Posiadali informacje o potencjalnym miejscu, jak wyglądają oraz skąd pochodzą. Każdy element ich słów układał się w całość, dając im tym samym jasne wytyczne.
- Pewnie, już wsiadam - zajęła miejsce na wierzchowcu, a po skinięciu głową na pożegnanie, mogli ruszać. To do boju i przed siebie! Oby tylko nie było za późno...
0 x
- Ichirou
- Posty: 4025
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Pod wielorybim harpunem
Co tu dużo mówić? Młodzieniec nie zamierzał kwestionować tego co mówił osobnik o imieniu Noboru, bo zwyczajnie nie było nic więcej do dodania - w końcu to oni byli kupcami, i to była ich robota żeby znajdować jak najsensowniejsze rozwiązania pod względem transportu. Najlepiej takie, w których będą w stanie wyciągnąć jak największy zysk, nie musząc się przy tym narobić. Najwidoczniej rzeczywiście okres zimowy był dla nich najlepszym momentem na przewóz... czegokolwiek, co tam przewozili. On został zatrudniony do tego, by ich odprowadzić do osady. I to zamierzał uczynić.
-Nie dziwię się. Czasem lepiej nie zagłębiać się w plany innych. Zwłaszcza, jeśli dotyczą wojen.
Jeśli nie trzeba było, lepiej było o bataliach nie rozmawiać. Zbyt wielu ludzi ginęło w takich warunkach, by można było to kiedykolwiek nazwać "ważnym" wydarzeniem. W tym punkcie akurat Yuki mieli jak najbardziej rację - jeżeli nie trzeba brać udziału w walkach, to najlepiej tego nie robić. Wychodzi to na dobre zarówno dla shinobi, jak i dla całego Rodu.
Gdy skończyła się odprawa, Natsume tylko kiwnął głową w geście pt. "przyjąłem" i wsiadł na Hyohiro. Pomógł to samo uczynić Mei, po czym na odchodne dodał w kierunku Hiraku:
-Postaramy się ich odnaleźć jak najszybciej. Niech wiatry Hyuo was prowadzą.
Gdy Mei również się pożegnała, młodzieniec pogłaskał Hyohiro po szyi i powiedział spokojnie:
-Trzeba będzie się pospieszyć. Dasz radę wyciągnąć z siebie jak najwięcej?
Tygrys przeciągnął się lekko, uśmiechając się szyderczo. Następnie ryknął:
-No kurwa, jeszcze się pytasz?
Natychmiast ruszyli z dużą prędkością, zmierzając w kierunku bramy. Musiał przyznać, faktycznie nie spodziewał się takiej prędkości po tygrysie. Co prawda on sam w trakcie walki potrafił osiągnąć znacznie więcej niż Hyohiro, lecz bardzo szybko się męczył. A ten potwór potrafił utrzymywać tempo nawet po długim biegu, niosąc dwie osoby. Był to prawdziwy wyczyn.
Gdy tylko wypadli z osady, Natsume spojrzał na siostrę i uśmiechnął się lekko.
-Gotowa na swoją pierwszą misję od Rodu Yuki?
z/t
-Nie dziwię się. Czasem lepiej nie zagłębiać się w plany innych. Zwłaszcza, jeśli dotyczą wojen.
Jeśli nie trzeba było, lepiej było o bataliach nie rozmawiać. Zbyt wielu ludzi ginęło w takich warunkach, by można było to kiedykolwiek nazwać "ważnym" wydarzeniem. W tym punkcie akurat Yuki mieli jak najbardziej rację - jeżeli nie trzeba brać udziału w walkach, to najlepiej tego nie robić. Wychodzi to na dobre zarówno dla shinobi, jak i dla całego Rodu.
Gdy skończyła się odprawa, Natsume tylko kiwnął głową w geście pt. "przyjąłem" i wsiadł na Hyohiro. Pomógł to samo uczynić Mei, po czym na odchodne dodał w kierunku Hiraku:
-Postaramy się ich odnaleźć jak najszybciej. Niech wiatry Hyuo was prowadzą.
Gdy Mei również się pożegnała, młodzieniec pogłaskał Hyohiro po szyi i powiedział spokojnie:
-Trzeba będzie się pospieszyć. Dasz radę wyciągnąć z siebie jak najwięcej?
Tygrys przeciągnął się lekko, uśmiechając się szyderczo. Następnie ryknął:
-No kurwa, jeszcze się pytasz?
Natychmiast ruszyli z dużą prędkością, zmierzając w kierunku bramy. Musiał przyznać, faktycznie nie spodziewał się takiej prędkości po tygrysie. Co prawda on sam w trakcie walki potrafił osiągnąć znacznie więcej niż Hyohiro, lecz bardzo szybko się męczył. A ten potwór potrafił utrzymywać tempo nawet po długim biegu, niosąc dwie osoby. Był to prawdziwy wyczyn.
Gdy tylko wypadli z osady, Natsume spojrzał na siostrę i uśmiechnął się lekko.
-Gotowa na swoją pierwszą misję od Rodu Yuki?
z/t
0 x
Re: Pod wielorybim harpunem
Same poświęcenie wydawało jej się takie nienaturalne. Może i mięli ważny biznes do ubicia, ale żeby tyle ryzykować? W dodatku, taka odległość, warunki i klimat. Halo, ona osobiście miałaby dosyć! Ale pozostała jeszcze jedna kwestia - zysk i obowiązki. Zarobek oraz bieda. Tego ta młoda dziewucha jeszcze nie rozumiała, zwłaszcza, iż nie wiele razy dostała od kogokolwiek jakieś pieniądze. Żyła bardziej z zarobków innych jak takie słodkie dziecko, ale kiedyś i ją teraźniejszość pochłonie. Wtedy.. Nastanie moment, w którym Yuki zacznie zależeć na zupełnie innych sprawach. Póki co, pozostało nam tylko czekać.
Na słowa obu mężczyzn kulturalnie skinęła głową, tym samym, potwierdzając ich stanowisko oraz tok myślenia. Przecież, nawet ona nie pchała się we wszystkie kąty, a co dopiero oni? Ci pochodzący lub po prostu zamieszkujący wyspy, tak dalekie od stałego lądu. Tutaj, nie ważne były mile, wystarczyło, iż nie ruszając się, można było dostać w łapę i dalej żyć. Sztuka wzbogacenia się, nieraz przewyższała dobro własne. To nieraz był błąd ludzki, tak często zauważany przez młodą obserwatorkę. Ciągle wyciągała wnioski, tworzyła sentencje, zapamiętywała słowa. Ciągła nauka, czyż nie?
Po pożegnaniu się oraz zajęciu miejsca przytuliła się do brata, a następnie nogami starała się przytrzymać tyłowa Hyohiro. Było jej ciężko, zwłaszcza, iż dysponowała niewielką siłą. Ale... Nawet tyle wystarczyło, by jak oferma nie spaść. Trzymała się brata, czasem nawet przy tej prędkości musiała się pochylić do przodu. Tak było znacznie bezpieczniej, niż gdyby siedziała w pozycji pionowej. Podczas, gdy krajobraz uciekał, a brama została przekroczona, zdołała z siebie wydobyć parę słów. Może i nie były pewne, czy nie ociekały męskością i odwagą, ale mówiła szczerze. Starając się, by zabrzmiało to spokojnie, bez wskazania, iż sama podróż wykończy ją szybciej, niż starcie z jakimkolwiek przeciwnikiem.
- M-myślę, że tak. W końcu jestem tu z Tobą. Żadne zło nam nie strasznie, nie?
[z/t]
Na słowa obu mężczyzn kulturalnie skinęła głową, tym samym, potwierdzając ich stanowisko oraz tok myślenia. Przecież, nawet ona nie pchała się we wszystkie kąty, a co dopiero oni? Ci pochodzący lub po prostu zamieszkujący wyspy, tak dalekie od stałego lądu. Tutaj, nie ważne były mile, wystarczyło, iż nie ruszając się, można było dostać w łapę i dalej żyć. Sztuka wzbogacenia się, nieraz przewyższała dobro własne. To nieraz był błąd ludzki, tak często zauważany przez młodą obserwatorkę. Ciągle wyciągała wnioski, tworzyła sentencje, zapamiętywała słowa. Ciągła nauka, czyż nie?
Po pożegnaniu się oraz zajęciu miejsca przytuliła się do brata, a następnie nogami starała się przytrzymać tyłowa Hyohiro. Było jej ciężko, zwłaszcza, iż dysponowała niewielką siłą. Ale... Nawet tyle wystarczyło, by jak oferma nie spaść. Trzymała się brata, czasem nawet przy tej prędkości musiała się pochylić do przodu. Tak było znacznie bezpieczniej, niż gdyby siedziała w pozycji pionowej. Podczas, gdy krajobraz uciekał, a brama została przekroczona, zdołała z siebie wydobyć parę słów. Może i nie były pewne, czy nie ociekały męskością i odwagą, ale mówiła szczerze. Starając się, by zabrzmiało to spokojnie, bez wskazania, iż sama podróż wykończy ją szybciej, niż starcie z jakimkolwiek przeciwnikiem.
- M-myślę, że tak. W końcu jestem tu z Tobą. Żadne zło nam nie strasznie, nie?
[z/t]
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości