Wieś Okita

Stanowiąca część Cesarstwa wyspa położona jest na południe od skupiska wysp Kantai, a także na południowy zachód od krajów kupieckich. Na wyspie znajduje się siedziba Rodu Ranmaru, jednak głowa rodu rezyduje na Hanamurze, piastując stanowisko Cesarza. Temperatura panująca na wyspie jest znacznie niższa od tej na Kantai co nad wyraz pokazują góry śnieżne a także licznie występujące wichury. Ludzie zamieszkujący wyspę utrzymują się z polowań oraz połowów.
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Wieś Okita

Post autor: Seinaru »

0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Samidare

Re: Wieś Okita

Post autor: Samidare »

Ach, no tak. To nie były zaginione kury czy kaczki, to były wybebeszone krowy, których flaki rozwlekano na ziemi. Albo nie rozwlekano, bo wszystko zostało wyżarte i pozostawała tylko kilka kości, kopyta i nienaruszony łeb z wybałuszonymi ślepiami i wywalonym jęzorem. Samidare widziała to dokładnie oczyma wyobraźni i prezentowała to sobie w różnych wersjach, a co nowa to bardziej plastyczna, wierzcie mi. Tak jak wizualizowała sobie bestie, która te krowy wyciągała. Po cichu, nie pozwalając im wydać żadnego hałasu - wynurzała się czarna łapa okuta pazurami z ciemności i wciągała w otchłań nocy, przez którą została pobłogosławiona. Z której została zrodzona. Chorym elementem tych wyobrażeń nie było to, że w ogóle o tym myślała - to było raczej normalne, pomijając może abstrakcyjność całości, którą ubarwiała świadomie i z przyjemnością - chorą stroną tych obrazów było to, że one nie przerażały i nie budziły żadnego współczucia względem tych przerażonych twarzy, które odnajdywały truchło nocą. Samidare podobał się ten cień. Podobała jej się słabość tych biednych ludzików, suzkanie pomocy u silniejszych i drapieżnik, niepoznany, czekający na godne wyzwanie... albo starający się uchronić od głodu swoje młode, które przyszło właśnie na świat. W końcu była wiosna, zbliżało się lato, nie byłoby nic dziwnego w tym, gdyby jakiś gatunek miał już gody za sobą. Chyba. Stanęłaby nad panicznie broniącą dzieci mateczką i zabiła - może najpierw młode..? Niee, nie miałaby serca.
Może zabiłaby tych ludzi, którzy próbowali ubić słodką, uroczą bestię o paszczy pełnej kłów.
Im dłużej nad tym dumała tym ciekawsze i bardziej zabawne wydawało się to wydarzenie.
- Kuurde... szkoda, że Pana tam jeszcze nie było. Podumałabym już, co to takiego może być. - Wyglądało na to, że musieli zbadać wszystko sami od początku do końca. I w sumie to... polowanie chyba do końca nie miało być jej broszką, tak? Mężczyzna wspomniał, że ma go tylko ochraniać. Nie żeby nie kusiło ją, by biec do przodu, oddać się dziczy, och, jakże to kochała! Rozłożyć ramiona, pobrać do płuc zastrzyk energii w postaci woni leśnych ostoi, wsłuchać się w życie lasu! Gdzieś tam w kąciku rozumu kiwała się logika, że to nie tak będzie wyglądać, nie będzie żadnego ganiania nago po trawce jak rusałka, tylko nudne siedzenie na dupsku, kiedy staruch zajmie się swoimi wielkimi "badaniami", ale jak na razie stawała się coraz bardziej podekscytowana. A im więcej krwi sobie wyobrażała i strachu - tym bardziej ta ekscytacja rosła. Nie bawiło już polowanie na roślinożerców - nie tego drapieżnika, którym była Samidare. Takich jak ona satysfakcjonowało tylko zamienianie drapieżników w ofiary. Czujnie obserwowała książeczkę, którą przeglądał mężczyzna, licząc na to, że jednak wyjawi jakiś sekrecik zawczasu, chociaż malutki..! A tu nic. Trzeb było obejść się smakiem.
- Łaał, niemożliwee..! Władza, która zapobiega, a nie naprawia! No szok. - Sarkazm? Och jak najbardziej. Wykipiał wręcz z rudej, która prychnęła, komentując tym samym te "zapobiegawcze kroki". Nie żeby krytykowała, po prostu jakoś nie spotkała się jeszcze z takim zapobieganiem. - Pewnie jakiś zabłądzony misiek, albo wygłodniałe po zimie stado wilków. - Wzruszyła ramionami, a jej własna odpowiedź zabrzmiała w jej własnych uszach... źle. Po prostu jakoś kompletnie do niej nie pasująco, a przynajmniej nie chciała się na taką kreaować - na realistkę. Skrzywiła się lekko i zaraz uderzyła lekko, cicho pięścią w blat. - Albo to jakiś youkai! - Dodała z entuzjazmem, który wcale nie był ukrywany. W końcu sama snuła takie dziwaczne wizje, nie? - O tak. Totalnie! - Nowe odkrycia, dzikie bestie, śnieg - czego chcieć więcej! Ciepełka. Ciepełka ofc, ale ona miała przenośny kaloryfer zawsze przy sobie w postaci psa. - Dzika dzikość, dzikie zwierzęta, dziki klimacik..! - Nic tylko się zakochać. Serio. Cóż - Samidare już była od dłuższej chwili kupiona i jużteraznatychmiastmusiałatambyć. JUUUSZ! Hayaakuuu! Nie no, na szczęście Pan Bożu nie poskąpił koteł cierpliwościu.
Risa w międzyczasie wróciła do kuchni i przygotowała dwójce prowiant na drogę, który wręczyła córce.
- Mam brać jakąś derkę, namiot, czy cokolwiek? Czy to też zapewnione? - No... wolała się upewnić, bo akurat o tym staruszek nie wspomniał. I jeśli zaprzeczył to dopakowała sprzęt do plecaka psa, pożegnała się krótko z matką i ruszyli. Wypadało dotrzeć na miejsce przed zmierzchem. Nie żeby można było się zgubić z Inuzuką przy boku, ale nawet późną wiosną lepiej nie pałętać się po bezdrożach Wyspy, a Samidare mimo sporej pewności siebie nie była głupia i nie zamierzała ignorować potęgi Matki Natury, którą przecież tak szanowała. Dostali się do portu Hanamury bez problemu, a stamtąd wzięli pierwszą łódź do Hyuo, jaka była. Rejs byłby pewnie przyjemny, gdyby nie to, że Samidare naprawdę nie cierpiała wody. Wody, pływania i wszystkiego, co z tym związane - może prócz szczegółu, że przepadała za rybami, ale za ich jedzeniem - nie za łowieniem. W żadnym wypadku nie chodziło o łowienie! Na wilka wsiadła dopiero, kiedy weszli na większe zadupia. Shin'en zdecydowanie lepiej radził sobie w takich terenach, a jej ciężar był dla niego w zasadzie niezauważalny, nie było więc żadnych przeciwwskazań. Im bardziej oddalali się od miasta i im głębiej wchodzili w góry i lasy, tym bardziej stawała się szczęśliwa. Niemal słyszała szept drzew, niemal rozumiała szum lasu i śpiew ziemi pod ich nogami - dzicz. Uwielbiała dzicz. W końcu sama była dzika. W pewnym momencie po prostu się nie powstrzymała i jak małe dziecko zaczęła ganiać wokół, sypiąc śnieg na pysk wilczura, który wyglądał na nieco zażenowanego... ale tylko na początku. Zaraz dołączył się do zabawy i zaczął łapać śnieg w swój m o c a r n y pysk. Rozbawiony dzieciak i jego milczący, czarny stróż.
O nich miała być ta historyjka.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Wieś Okita

Post autor: Seinaru »

0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Samidare

Re: Wieś Okita

Post autor: Samidare »

Wyższa szkoła ogarniania panny Samidare sprawiła, że większość rzeczy zapakowała do torby psiaka. A co zapakowała? Rzecz jasna zabrała derkę, zabrała śpiwór, płaszcz, przyduży, zielony, również czekał bezpiecznie w torbach -
skoro męzczyzna oferował namiot i wszystko inne... Wzięła też również dla siebie dwie michy, jedną dla psa i dopakowała do tego suszonego mięcha, żeby Shin'en biedak miał co żryć i nie musiał ruszać swojego leniwego tyłka. Wody akurat w tym królestwie śniegu było pod dostatkiem, wystarczyło ją w garnuszku roztopić. Miała kiepską orientację w tym, ile czasu tam spędzą. Przez jej głowę przesuwało się parę wersji, różne możliwości, bo tak jak każde zadanie - brała to na poważnie, ale nie dajmy się zwariować. Wielka bestia, która nie rozsmakowała w ludzkiej krwi. Jakie tak naprawdę stanowiła zagrożenie..? Gdybanie, gdybanie i jeszcze raz gdybanie.
- Co tu do przeszkadzania! - No rzeczywiście, akurat ONA była ostatnią osobą, która przejmowałaby się tym, jak się prezentuje w oczach ludu! Znaczy - poniekąd przejmowała, minimalnie, skoro ubierała się tak, jak ubierała, ale ten ubiór nie świadczył też o tym, że chciała mieć reputację panienki z dobrego domu. Zresztą - co to za dom? Uporządkowany, słodki, z mamusią, tatusiem i służbą. Idealny? Jasne. Plastikowe życie lalki w plastikowym świecie. Namiot, który miał być dzielony ze starszym panem, który jak dla niej mógł się nawet nazywać mamihlapinatapai, chociaż... lepiej by było, żeby nie. Nie było pomiędzy nimi niejasności co do tego, jakie kto miał oczekiwania wobec drugiej strony. On miał badać - ona ochraniać. I te oczekiwania z całą pewnością zostaną spełnione. Ten człowiek nie wyglądał też na takiego, który widział zbyt mało, aby stawać w płomieniach paniki, kiedy nadejdzie niebezpieczeństwo. Ktoś, kto pachniał lasem, nie mógł być w końcu zły.
- Prawdaaaaa? - Zachwyciła się, rozkładając ramiona i zamykając oczy, by wciągnąć głęboko woń Hyuo w swoje płuca. Kochała to miejsce. Naprawdę je absolutnie uwielbiała. To nie tak, że nie lubiła zielonych łąk i lasów - po prostu ich zapach zawsze był o wiele bardziej intensywny, a tutaj... ta czystość wręcz porażała płuca, promieniowała na całe wnętrze. Jak widać doceniała to nie tylko ona. - I tutejsze ryby też są najlepsze! - Wyszczerzyła się, podpierając rękoma pod boki. - Tylko dobrych ciach coś mało, nie licząc Cesarza. - Shin'en ewidentnie nie był aż tak w humorze, tolerował wodne podróże jeszcze mniej niż Samidare, a dwie dziennie to dla biedaka było o wiele za dużo, dlatego dziewczyna chwilę na niego poczekała, oglądając na towarzysza. - Aj, aj, kapitanie! - Komu w drogę temu czas. Czy jakoś tak to leciało.
Samidare nawet przez myśl nie przeszło, żeby zaproponować starszemu mężczyźnie grzbiet swojego wilczura. W końcu fakt był faktem - był starszy i miał o wiele mniej sił, dlatego powinno przyjść to naturalnie, a jednak! Nie przyszło. Dziewczyna raczej nie poddawała się zbyt często szeroko rozumianej empatii. Dobrze jej było skąpanej w egoizmie, a Shin'en... na tyle nie tolerował dotyku, że nie był skłonny sam wyjść z taką propozycją w stosunku do obcego. Przynajmniej nie wiał mocny wiatr i nawet, kiedy zaczęło padać, było nawet znośnie. Samidare wtedy zajęła się łapaniem z przejęciem płatków śniegu -
chyba nikt normalny nie dałby jej więcej jak 17 lat. A to i tak nad wyrost. Wieczne dziecko.
- Dobrze, że znasz teren. - Pochwaliła, jakoś średnio zwracając uwagę na precyzyjne wyciąganie rzeczy z plecaka -
sama potrafiła wyciągnąć dokładnie to, czego potrzebowała, ze swoich toreb. Kwestia farta? Poukładania? Sama nie wiem.
Ona też się jakoś nad tym do tej pory nie zastanawiała. - Byłeś już tutaj? - No, prawie palnęła typową gadkę na podryw, czyli "często tutaj przychodzisz"? Rozglądnęła się po okolicy, węsząc wokół i wiedziała, że Shin'en robił to samo.
Padało. Niedobrze! Śnieg zawsze zacierał większość śladów - nie wszystkie, ale większość. Biorąc pod uwagę zasięg ich węchu to nie stanowiło to aż takiego problemu, bo zwierzęta, bestie, ludzie, zostawiali zapach nie tylko na ziemi - zostawiali go też na drzewach, krzewach, ścianach. W powietrzu. Skoro to on był pierwszą ofiarą to znaczy, że tutaj był gdzieś atak?
- Wyczuwasz coś? - Uniosła głowę tak, jakby próbowała spojrzeć na gwiazdy zakryte chmurami.
- Cokolwiek to było, nie ma tego w pobliżu. - Ładne mi "w pobliżu"! Ale oboje jak łyse konie znali swoje możliwości,
więc Samidare doskonale wiedziała, co Shin'en ma na myśli.
- Aaa, do duupy... Masz się wysuszyć, jak dojdziemy do tej chaty, bo już walisz mokrym psem.
Shin'en już nic nie odpowiedział, ale nie musiał, wyczuła, jak kręci łbem ze zrezygnowania, kompletnie nie wzruszony jej zgrabnym pociskiem. Wcale nie uważała, żeby jej towarzysz śmierdział. Był czyściutki i wspaniały! Ale musiała go czasem porównać do zwykłego psa, inaczej w dupie by mu się poprzewracało.
- Niech wiatry Hyuo was prowadzą. - Rudzielec zasalutowała. Shin'en jak zwykle milczał. To nie tak, że nie miał nic do powiedzenia. Po prostu niewielu potrafiło go słuchać. - Serdeczne dzięki, miałam dość tej zmarzliny. - Weszła do środka i ściągnęła kaptur z łba, pochylając się lekko do przodu, by się otrzepać. Jak pies. Potrzepała bujną czupryną ognistych włosów i uniosła złote, żmijowate ślepia na dzieciaki dopiero na okrzyk dzieciaków.
- Hęęę?
- Mówią o mnie. - Upomniał ją spokojnie Shin'en, niewzruszenie stojąc dalej w tym samym miejscu, znudzony wszystkim i wszystkimi. Jak zawsze.
- A niee, bo potworem jestem... jaaaa, AAARGGH! - Wystawiła kły i wyciągnęła palce na wzór szponów w kierunku dzieciaków, po czym zachichotała radośnie i poklepała sierściucha po boku. - Tak, to zdecydowanie jest bestia, ale nie TA bestia. Ale spokojnie, dopóki nie będziecie się do niego zbliżali, będzie grzeczniutki.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Wieś Okita

Post autor: Seinaru »

0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Samidare

Re: Wieś Okita

Post autor: Samidare »

Nigdy nie lubiła dzieci, nie cierpiała ich wręcz. Obsrane to, głośne, wymaga atencji i chce TYKAĆ. FUJ. Powiedziała istota, która sama tykała i nawet lubiła czasami być odtykiwana. Tylko że od faceta można odejść, zniknąć, albo on znika, a dziecko? No niby możesz urodzić, żeby to zostawić gdzieś na śmietniku, ale do cholery aż taka spaczona nie była. Jakby na to nie patrzyć - dzieci były cudem życia, więc należało chociaż minimalnie szanować ich istnienie. Dlatego - niech istnieją, byle z dala od niej. I wszystko było super. Zresztą... takie jak te tutaj wydawały się nawet urocze, dlatego ich reakcja bardzo rozbawiła dziewczynę - i dlatego sobie z nich zażartowała, przyjmując radośnie ich piski i śmiech.
- Nie prowokuj tych potworów. - Shin'enowi drgnęły lekko uszy do tyłu, kiedy ten głośny okrzyk rozbił się o ściany pomieszczenia. Jeśli Samidare nie lubiła dzieci, to on nie lubił razy dwa. Traktował je trochę jak... jak takie zarazki, które trzeba omijać z daleka. Pasożyty - och, to bardzo dobre określenie. W końcu byt pasożyta polegał na tym, że rozwijał się w ciele ofiary i żerował na jego siłach. Bang.
- Eloszkaa~! - Przeciągnęła dziewczyna, przeciągając spojrzenie na niewiastę, która pojawiła się w polu widzenia i którą obejrzała od góry do dołu, zaciekawiona, czemu wyglądała tak, jakby dopiero wstała. Wampir?! Tak, to musiał być wampir! Gdzie te osinowe kołki... Aż czerwonowłosa na moment zwątpiła, czy nadal mają noc, czy to już poranek ich nastał i wyjrzała za okno, ale tam? Ciemności egipskie, które pogłębiały się coraz bardziej. - Jaasne! Konam z głodu! - Zajęczała i wyrzuciła ręce w górę, jakby chciała zobrazować, jak bardzo jej żołądek domaga się o pożywienie. - Znajdzie się coś dla Shin'ena? Wystarczy jakaś kasza, albo chleb w tłuszczu z mięcha, cokolwiek. - Gdzieś miała te granice przyzwoitości. Zresztą wilczurowi w dupie by się poprzewracało, gdyby ciągle żarł tylko świeżutkie mięcho, a ją puściłby z torbami. - A, no i wody trochę? - Cofnęła się do psa. - Podnieś dupsko. - Burknęła do towarzysza w języku tylko dla niego zarozumiałym. Podniósł się, umożliwiając jej dobranie się do toreb i znalezienie michy dla niego, którą wyciągnęła w kierunku niewiasty zachęcająco, na sugestię, że do tego może nalać psu wody. To było niby pytanie... ale trochę retoryczne. Oddała michę i zatarła dłonie, rozglądając się przelotnie po pomieszczeniu, o tak z czystej ciekawości, żeby mieć poglądowe pojęcie o tym, w jakim domu się znalazła i z kim ma do czynienia. Chyba na nich czekali, więc pewnie też odpowiednio się przygotowali. Nie żeby okrzyk "nareszcie!" jawnie na to wskazywał. Zasiadła do stołu i zaczęła pałaszować,
wyłączając się w większej części z rozmowy. Połowicznie słyszała czyjeś imię, uniosła na moment spojrzenie, chyba męskie, więc to gospodarz..? No na pewno nie jej towarzysz. Jej towarzysz nazywał się w końcu Mamihlapinatapai.
- Czo? - Zapytała z pełną buzią, kiedy nagle uwaga skupiła się na niej, a ona załapała trochę z opóźnieniem. Przełknęła co miała do przełknięcia, mrugając parę razy wielkimi oczyskami. Odchrząknęła, popiła wodą i zebrała się na profesjonalizm. Tylko kurcze, obiadek... - Tylko zjem, dobra? - Jednak nie wytrzymała i wróciła do pałaszowania. Nie da się myśleć z pustym brzuchem! - Kurde, taaakie dobreee..! - Mruczała prawie jak kot z każdym kolejnym kęsem. Niebo dla węchu i smaku! Niemal przechodziły ją dreszcze. Najedzony Shin'en wywalił się pod jej nogami, oparła o niego łydki i popijała herbatką, o którą poprosiła, rozciągając się na krześle, kiedy już skończyła jeść. No, teraz można rozmawiać o biznesie!
- Opowiedzcie mi o tym, co się wydarzyło. Od momentu, kiedy coś zaczęliście podejrzewać. Jak najdokładniej. Gdzie to było, jak dawno temu, jak wyglądały ciała zwierząt, czy znaleźliście je tam, gdzie powinny być, czy może bestia je wyciągnęła. Jakie zostawiała ślady. Ile śniegu napadało od tamtego czasu. - Trzeba będzie uzupełniać pytania na bieżąco opowieści, chciała tylko nakierunkować sprawozdanie na szczegóły, które ją interesowały.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Wieś Okita

Post autor: Seinaru »

0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Samidare

Re: Wieś Okita

Post autor: Samidare »

Jaka beztroska?! Jaka beztroska ja się pytam! Samidare była bardzo poważnym człowiekiem w bardzo poważnym świecie i nie miała czasu ani możliwości na bycie beztroską! Po prostu jak każdy normalny człowiek, uporządkowany, solidny,
poważny - miała swoje priorytety. Bardzo wyraźnie uporządkowane priorytety! Pierwszym było najedzenie się i wyspanie.
Tak, tak, były na równi, bo żołnierz o pustym brzuchu i niewyspany to nie żołnierz. Do czego to się takie zdekoncentrowane przyda niby, hę? Chyba tylko jako mięso armatnie, a takiego nie szukamy i nie chcemy. Nie, nie, nie! Albo raczej - ona znała swoją wartość i takowym nie zamierzała być, o! Szkoda by było stracić takiego skarbu, jakim była ona, bo to nawet nie tak,
że sądziła, że jest użyteczna. Ona doskonale wiedziała, że użyteczna jest, ha! Pewnych skarbów naprawdę nie wolno było tracić.
- Oo niee, dzięęękuję, trzeba dbać o linię, wystarczy tej ciąży spożywczej. - Poklepała się z ukontentowaniem po brzuszku, kiedy już siedziała wywalona na krześle, mrużąc lekko oczy i oblizując wargi. I jak tu niby wiązać się z mężczyzną,
kiedy można było wejść w związek z tak pysznym jedzeniem?
Spojrzała na zawartość glinianego kubka, w którym ciągle pływały zioła, ich drobne resztki, z których zaparzono herbatę. Dobra. Naprawdę dobra. Owoce leśne, które pewnie sami zebrali i jakieś inne ziółka, które były w stanie przetrwać ten surowy klimat i wyrosnąć nieśmiało pewnie w jakiejś szklarni. W sumie to jakoś nie zastanawiała się do tej pory, jak żyją ludzie na takim zadupiu dolnym jak to, oblepionym śniegiem non stop, nie ważne czy zima czy lato. Zimą się tutaj po prostu umierało bardziej, a latem trochę mniej. Takie zioła na pewno były tutaj bardzo cenne, tak jak wszystkie inne warzywa. Chociaż może rzeczywiście mieli szklarnię, w której wszystko ładnie rosło? Nie zamierzała pytać, bo tak naprawdę średnio ją to interesowało. Zwłaszcza, że przeszli do istotnego tematu - tematu, który był powodem jej pojawienia się tutaj. Zaraz... owce? Wtf? Od kiedy owce pasie się w śniegu? Samidare uniosła jedną brew, ale z grzeczności nie mówiła nic. Po prostu wrzuciła gościa do worka "niepoczytalny". Ech, chyba trzeba będzie znaleźć inne źródło informacji, które nie karmi owiec i krów śniegiem.
- Jakiego rodzaju były to dźwięki? Jak głośne? Co przypominały? - "Jakieś dźwięki". Co kurwa, kaczka sobie kaczkowała,
albo kogut sobie piał? Co w ogóle robią kaczki? Gdakają? Gdakają chyba kury... ech! Te problemy wszechświata! Aż temat zafrapował biedną Samidare. Tym nie mniej musiała się otrząsnąć z prawdziwych problemów życiowych i szukaniem odpowiedzi na temat sensu istnienia świata, bo drwal zajmował ją jakimiś nic nie znaczącymi sprawami. Wszystko przy próbie odkrycia, jaki odgłos wydaje z siebie kaczka, było mało znaczące! - Rano mnie zaprowadzicie do tej stodoły. Teraz już i tak niczego nie znajdę. - Węch miała dobry, ale jak każdy człowiek była ślepa w dzień, ot co. Ciekawe, że nie znaleziono żadnego ciała. Czyli młode? Albo jakiś ninja robi sobie jajca, to też wchodziło w grę. No nic, poranek wszystko pokarze! Oby.
- Ej... jaki odgłos wydaje z siebie kaczka? - No musiała zapytać. - Ale te tropy były chociaż trochę do niedźwiedzich podobne? Widział ktoś jakieś ślady krwi? - Jeśli nie, to chyba faktycznie mamuśka szukała dla swoich bejbików żarełka.
Przynajmniej tak odważnie Samidare zakładała. Sporo bestii żyło w odmętach świata - i jeśli wysuwały się tak blisko ludzkich siedzib, to mógł być to albo kryzysowy głód - albo młode i niedostatek jedzenia wokół. Ale jakby to był głód to raczej żaden głodny zwierze nie martwiłby się wyciąganiem ciałka cielaczka ze stodoły. - Co? Znowu owce? - Nie wytrzymała i wypaliła. - Od kiedy to owce hoduje się w śniegu? Zainwestujcie w yaki, a nie w zwierzęta potrzebujące pastwisk, tss... - Odetchnęła i pokręciła lekko głową. W sumie co ją to niby obchodzi. Jak ktoś lubi sobie w wiecznym śniegu hodować takie zwierzaki to niech se hoduje. Tylko szkoda zwierzaków. - Taaa... luz, nie potrzebuję zbyt wiele śladów. Wystarczy mi początek miejsca, w której bestia zaczęła. Przez cztery dni zapach jeszcze nie powinien mocno zaniknąć. - Popukała palcami w gliniany kubek, ale chwilowo w sumie za bardzo była zajęta swoim chwilowo zepsutym humorem. Najpierw przez te cholerne kaczki, czy to gęsi były? Już nie pamiętała. I teraz przez te owce. Przynajmniej wiadomo, że owce meczą. Meee. Dobre ziomki owce.
- Ronini? - A to ciekawe. Pierwszy raz słyszała to określenie. Tak jak określenie "samuraj". - To jakaś... ranga...
tych samurajów? To jakiś ród? Klan?
- Nazwisko jak nazwisko. Może oni akurat nazywali się "Samuraj-dono"? - O!
OOOO!
- Wycelowała paluchem w rozmówcę, prostując się nagle i otwierając szeroko ślepia. - Dwa dni temu! Super..!
A nie, wait. Płaci ktoś za znalezienie tych samurajów?
- Zorientowała się i spojrzała na gospodarzy. Co ją niby obchodzi jakaś rodzina "Samuraj"? Jak se poszli to niech tam teraz zamarzają.
- Jeszcze raz dziękuję za posiłek! Naprawdę wspaniała kuchnia! Dobranoc! - Spanie na podłodze ani trochę jej nie wadziło.
I tak minęła noc.
Rankiem zerwała się bardzo wcześnie, spała płytko, podekscytowana wizją tropienia bestii. Wyspała się porządnie. Zjedli z gospodarzami śniadanie i ruszyli do pani wdowy. Przynajmniej tam chciała Sami iść.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Wieś Okita

Post autor: Seinaru »

0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Samidare

Re: Wieś Okita

Post autor: Samidare »

- Nie, nie. Tylko Doko, nie Kogo, DO-KO. - Zaakcentowała, unosząc głowę na kobiecinę, która wyszła im na spotkanie. Albo to oni jej wyszli? Bardziej oni jej, wdowa (przynajmniej Samidare zakładała, że to wdowa, a nie przestarzała, niezależna panna z gromadą kotów) coś tutaj chyba robiła, zanim jeszcze dobrze przyszli. Ruda odkryła, że się gdzieś wyłączyła na moment. Ha! Nie gdzieś! Dobrze wiedziała, gdzie konkretnie. Już ją opuściły te dziwne myśli, to dziwne wrażenie, ale wróciło z samego rana. To poczucie ogromnej straty. Nie było już tak dotkliwe, aż tak nie kuło we wszystkie wnętrzności, ale sprawiało, że od samego rana była rozkojarzona. Przecież zerwała się wcześnie, przecież była tak podekscytowana..! Ale im głębiej w las tym mniej promieni słońca do ciebie dociera. Tym bardziej dzikie tereny, tym ciężej przedzierać się dalej.
Samidare uniosła złoto oczu na domostwo, które mieli przed sobą, ale na kobietę spojrzała tylko ulotnie, jakoś tak pół kwaśnie, jakoś tak niemiło. Kurde, no faktycznie, kaczki przecież kwaczą..! A gęsi? Gęsi pewnie też... w sumie to gęsi chyba nie robią tak samo jak kaczki. Damn it. Miejsce nie wyróżniało się niczym specjalnym. Dom jak dom - każdy ma swój i każdy się do niego przywiązuje, niektórzy potrafią kochać nawet największe rudery tylko dlatego, że te są ich. Rozumiała to. Ona też lubiła swoją posiadłość i nie chciałaby jej komukolwiek oddawać. Tym bardziej nie chciałaby mieć jakiejś bestii czającej się w pobliżu. Zasalutowała kobiecie, kiedy tylko została przedstawiona i dopiero wtedy przyjrzała się niewieście, u której cztery... już pięć dni temu wydarzyła się tragedia. Wyglądała naprawdę dobrze. Nawet jeśli cień smutku przebiegł przez jej twarz... Zresztą oni wszyscy wydawali tutaj podejrzanie dobrze. Niby hurdurr panika, bo wielka bestia - ale nikt nie panikował. Wszyscy sobie jedli obiadki, zbierali wody do wiader i zamierzali grabić śnieg. Co kurwa.jpg. Co ona chciała tymi grabiami robić? Parę igieł jej z choinki na futro owieczek pospadało i chciała je zaczesać? Dotarło do niej teraz, że tak się raczej nie powinni zachowywać ludzie bojący się o swoje życie. Dziwna wieś pełna dziwnych ludzi. Pewnie teraz powinna zwolnić, przeanalizować, zastanowić się, próbować odkryć ukryte motywy, ale szczerze? Miała wyjebane. Były rozkazy to były rozkazy, jak ją ktoś wrobi to spotka się z kiełkami jej bratniej duszy - tyle. Życie naprawdę było banalnie proste - to ludzie je niepotrzebnie komplikowali.
- Poproś o list polecający z Cesarstwa. - Ruda spojrzała na Shin'ena, który śledził jak zawsze wszystko o wiele uważniej od niej. On zawsze widział miliony możliwości, miliony scenariuszy, niepokojące było, jak szło mu analizowanie tego wszystkiego. Jak szybko to robił. Nie to, żeby był nieomylny, skądże. Po prostu... tak niewiele rzeczy zdawało się go zaskakiwać.
- Przepraszam... Kabuto? - Właśnie, Kabuto, a nie Mamihlapinatapai. Samidare bardzo ładnie starała się wyprzeć to słowo ze swojej głowy i nie zastępować nim imienia Kabuto. Em... ksywki? Bo jego imienia i nazwiska nawet nie starała się zapamiętać. - Kabuto, tak. Możesz mi pokazać list polecający z Cesarstwa. - Wyciągnęła łapę w jego kierunku. Już. Tu. Teraz. Rychło w porę, ale jakoś nie wydawało jej się, żeby starzec miał ją w cokolwiek wrabiać. Niby po co? Był stary, życie było mu raczej miłe, zresztą sprawiał takie przyjemne wrażenie... tak jak wszyscy tutaj. Tym nie mniej - dla spokoju Shin'ena. To on był tutaj ten "zapobiegający". Zupełnie jak to Cesarstwo, które nagle postanowiło zapobiegać, zamiast leczyć po fakcie.
- Nie podoba mi się to miejsce. Ludzie hodujący zwierzęta nieprzystosowane do tego klimatu, bez dostępu do trawy, żyjący sielankowo u boku bestii, która nikogo nie zraniła, a wynajmują do tego członka armii, brak jakiegokolwiek stresu, brak zapachu bestii. - Zaczął wyliczać po kolei Basior. Tak, miał rację, poniekąd też zauważyła tutaj nieprawidłowości, tylko jakoś tak mocno ich ze sobą nie połączyła... ale na ustach Shin'ena, czy raczej - na mordzie, chociaż się nie odzywał, brzmiało to o wiele bardziej niepokojąco. Może dlatego, że sam Shin'en był... niepokojący. Nawet jej samej się taki czasem wydawał. Jakby... tak naprawdę nic o nim nie wiedziała, chociaż spędzała z nim każdą swoją chwilę. Była zbyt zajęta zazwyczaj spoglądaniem na kraniec własnego nosa.
- Słyszała pani jakieś głosy? - Przykucnęła przy śladach, ale niczego nie dotykała. - Nie właźcie tutaj, zatrzecie zapach i ślady. - Nakazała od razu, rozglądając się uważnie po całej szopie. Czy zwierze walczyło? Bestia sobie tak po prostu otworzyła drzwi? No nieźle, miła bestia. Uchyliła sobie, skoro nie były zaryglowane, wzięła se owieczkę i hurduuur! Shin'en przylgnął nosem do ziemi. Jej nos - pal licho. Jego - haaa..! To dopiero było narzędzie! - Drzwi. - Rzuciła krótko. Bestia musiała się o nie otrzeć. Równa się - musiała zostawić sporo zapachu. Mieli jeszcze woń juchy - ale ta raczej daleko nie zaprowadzi. No własnie - łatwo było zgubić. - Co się dokładnie wydarzyło tej nocy? Gdzie pani była i kiedy zauważyła pani brak owcy?
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Wieś Okita

Post autor: Seinaru »

0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Samidare

Re: Wieś Okita

Post autor: Samidare »

Ano właśnie - co miała robić biedna pani? I ja i Ty, drogi Boże, wiemy, że jedyne, co może robić to walczyć ze swoim losem. Bo co innego? Poddać się? Mieszkańcy tej wsi mieszkali wystarczająco głęboko w lasach Hyuo, wystarczająco głęboko w jego górach, żeby spotkania z bestiami żądnymi krwi nie był dla nich pierwszyzną. Czy to wilki czy to niedźwiedzie - tutaj mieli do czynienia z czymś wielkim, czymś żarłocznym, czymś, co nie bało się zakraść aż do ich posiadłości, żeby się pożywić, ale - co mieli robić? Kulić się pod piecem? Zatrzasnąć wszystkie drzwi, okna, zasuną rygle i czekać, aż paskudztwo zniszczy wszystko, na co tak długo pracowali? Nie. Oczywiście, że nie. I wiem to Ja. Wiesz to Ty. A Samidare? Samidare wydawało się to pojedbane, bo niby co innego tak naprawdę mieli robić wieśniacy, zwykłe pospólstwo, jak nie kulić się ze strachu i robić w gacie pod siebie? Nie to, żeby naprawdę podejrzewała wszystkich i wszystko tutaj o to, że to jeden wielki spisek - ona nie, Shin'en tak. Ją instynkt nie kierował w stronę sypania podejrzeń we wszystkich kierunkach, chociaż wydawało jej się to wszystko dziwne. Dziwne, że świat nie był dokładnie taki, jak sobie sama ubzdurała w swojej głowie, inny, niż sama sobie to obmyśliła.
Przecież w Jej świecie to ona była Bogiem.
- Powiedziałam: NIE WCHODZIĆ. - Warknęła, podnosząc się, strosząc - i gdyby tylko miała futro pewnie mogłaby się nastroszyć, a tak? Jestem przekonana, że taka harda postawa u dziewczyny takiej jak ona nie robiła na nikim wrażenia. Nie musiała. Shin'en zerwał się, jakby chciał się rzucić na właścicielkę stodoły i błysnął białymi kłami, wydając z siebie ostrzegawcze szczeknięcie. Wiecie, jak szczekają duże psy? Ostrzegawczy odgłos przeszywał wszystkie bebechy i wgryzał się w umysł swoją głębią podobnej samej nocy. Więc teraz wyobraźcie sobie, jak brzmi szczeknięcie psa dwa raz większego.
- Posprząta sobie Pani po mojej pracy. Jak się komuś nie podoba to sami sobie radźcie z bestią, jasne? - Podeszła parę kroków do wejścia, przy którym teraz stał Shin'en i wyciągnęła rękę po wystawione zlecenie, przejechała po nim wzrokiem i rozdrażnionym gestem pokazała Shin'enowi, żeby się napatrzył i przestał być takim cholernym niedowiarkiem. Zaraz oddała go Kabuto. - Dzięki. - Obejrzała się po pomieszczeniu, żeby jeszcze ocenić sumę zysków i strat. Zyski? Brak. Straty? Tylko jedna owca. Albo aż? Stąpała uważnie i ostrożnie, by niczego nie zadeptać. Tak samo zresztą Shin'en.
- Ty. - Błysnęła oczyma w kierunku Kabuto. - Możesz wejść. Porób sobie notatki, rysunki odcisków łap, czy co tam chcesz. Mówiłeś, że chcesz to coś zbadać, no nie? - Polubił Kabuto. Skoro go polubiła to równie dobrze mogła się wykazać względem niego takim, no wiecie - gestem! Chociaż kusiło ją, żeby zażądać za to dodatkowych hajsów. - Masz jakiś pomysł, co to może być? - Shin'en dokładnie obwąchał drzwi, Samidare zresztą też to zrobił. Jeszcze tylko obszukała stodołę, bo może bestia zostawiła jakiś skrawek futra. - Dobra, możecie wejść. - Machnęła ręką. - Zrobimy tak. Ruszę teraz tropem bestii, a wy macie przygotować jedną stodołę z jedną owcą bez świateł. Reszta ma być oświetlona. Sama sprawdzę, więc lepiej się nie machnijcie, bo bestia będzie waszym najmniejszym zmartwieniem. Jak wrócę to zadecydujemy, czy robimy pułapkę czy nie w zależności od tego, co znajdę. Wszystko jasne? Jakieś obiekcje? - Albo sugestie. Im szybciej to załatwią tym lepiej. Nawet jeśli pułapka miałaby się ciągnąć całymi dniami, rzecz jasna. Lepiej by było znaleźć stworzenie za dnia, bo skoro poluje nocą to znaczy, że natura przystosowała ją do tego idealnie - i chociaż Shin'en również nie miałby żadnych problemów, to ona aż tak wyczulonego zmysły węchu i słuchu nie miała, żeby mieć kompletnie wyrąbane na zmysł wzroku. Coś za coś. Przynajmniej widziała w kolorach.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Wieś Okita

Post autor: Seinaru »

0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Samidare

Re: Wieś Okita

Post autor: Samidare »

Mówić, że miała paskudny charakterek, to za mało nawet powiedziane. Tym nie mniej - robiła swoje. Nikt jej nie płacił za bycie milusią i słodziusią, ceniła sobie dość wysoko własne umiejętności i była bardzo pewna swojej pozycji. Cała była pewna samej siebie i podejmowanych przez siebie decyzji, które potem Shin'en potrafił podważać milionem "jeśli",
krytykować jej buńczuczność i wytykać wady. Cóż, zawsze wolała szczerą chamskość od fałszywej dobroci.
- Jak dotąd jej to nie przeszkadzało, to nagle teraz będzie wybrzydzać? - Działanie solo? I bardzo dobrze. Nigdy nie lubiła działać w grupie i przede wszystkim - nigdy nie chciała działać w grupie. Ludzie by zapewne tylko przeszkadzali, a ruda nie była milusim typem, który rzucałby się na ratunek zabłąkanego wieśniaka. - Wybierzemy jakąś stodołę najbardziej oddaloną od wiochy, na pewno jakąś macie bardziej na uboczu. - Czekało ich sporo pracy. Przede wszystkim - pułapka musiała być skuteczna, profesjonalizm nie pozwalał na poniesienie klęski i nadszarpnięcie swojej reputacji. Niemal nieistniejącej, ale nie wypada czepiać się szczegółów. Drugą rzeczą, która nie pozwalała ponieść klęski, było jej lenistwo. Nie uda się? Trudno, trzeba próbować raz jeszcze! Sęk w tym, że po pierwszej porażce bestia może się wycwanić i zacząć, przykładowo, otwierać sobie łapkami resztę drzwi. Rzecz jasna w sposób taki sam, jak ten tutaj, albo jeszcze bardziej brutalny. Spojrzała na Shin'ena i przez moment przez jej umysł prześlizgnęła się ta sama myśl, która musiała łazić po jego głowie - co, jeśli te zapach, to rzeczywiście jakiś niedźwiadek, którego zwabiła woń krwi? Tym nie mniej myśl była krótka, bo chociaż woń była podobna - nie była taka sama jak ta niedźwiedzia. Poza tym było jej zdecydowanie za dużo i żadna inna nie przebijała się przez to. Co jak co, ale w węch Shin'ena wątpić nie zamierzała.
- No rejczel, pakuj się, staruszku. - Kiwnęła głową w sposób zachęcający do wędrówki. - Przekażcie wszystkim mieszkańcom wioski. Wszystkie zwierzęta i wszysyc ludzie mają być pochowani, zabarykadowani, obojętnie, byle nie kręcili się pod nogami. Zakładam, że jakiegoś myśliwego tutaj macie, jakieś wnyki na niedźwiedzie, cokolwiek? - Może nie było żadnego myśliwego? Może radzili sobie tutaj całkiem sami? Chyba nawet bardziej prawdopodobne. - Wrócimy z Kabuto jeszcze tak, żeby wszystko dojrzeć, więc bez spiny. - Uspokoiła ich... chociaż akurat uspakajania nie potrzebowali raczej,
prawda? Machnęła już na to ręką i ruszyli razem w kierunku lasu. Im dalej w ten las, tym znowu czuła się spokojniejsza.
Wychowała się na tym - na podróży, wędrówce, na dzikich ostojach. Obecność Kabuto wcale jej nie przeszkadzała. Trochę drażnił dźwięk jego kroków, ale mogła jakoś z tym żyć - z tą obecnością "osoby trzeciej". Polubiła staruszka, więc jak to już zostało ujęte wcześniej - cieszył się w związku z tym specjalnymi przywilejami. Rozglądała się wokół, szukała śladów,
podczas gdy Shin'en węszył i tropił. Upewniała się też, że sama zostawiała wystarczająco zapachu, żeby potem bez najmniejszego problemu wrócili, tak jak i kontrolowała czas i odległość, żeby zdążyli wrócić o odpowiednim czasie i dokładnie wszystko sprawdzić, ewentualnie poprawić.
- Nie mam pomysłu, jaka pułapka byłaby skuteczna na takiego potworka. - Przyznała przed Kabuto. Może i potrafiła tropić, ale bez przesady - nie była geniuszem, który wiedziałby, jaka pułapka na co jest najlepsza.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Wieś Okita

Post autor: Seinaru »

0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Hyuo”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość