Zamrożone Drzewo

Stanowiąca część Cesarstwa wyspa położona jest na południe od skupiska wysp Kantai, a także na południowy zachód od krajów kupieckich. Na wyspie znajduje się siedziba Rodu Ranmaru, jednak głowa rodu rezyduje na Hanamurze, piastując stanowisko Cesarza. Temperatura panująca na wyspie jest znacznie niższa od tej na Kantai co nad wyraz pokazują góry śnieżne a także licznie występujące wichury. Ludzie zamieszkujący wyspę utrzymują się z polowań oraz połowów.
Isei

Zamrożone Drzewo

Post autor: Isei »

~***~
Pierwsza noc na Hyuo minęła Iseiowi wyjątkowo przyjemnie. Przez swoje kilka lat mieszkania w Yinzin zdążył przyzwyczaić się oraz pokochać chłodne temperatury tamtej prowincji. Wyspa Yukich była jeszcze mroźniejsza, lecz to nie przeszkadzało samurajowi. Z pewnością dlatego, że było lato i nie poczuł jeszcze zimy w tym rejonie, która była niewiele, ale jednak surowsza niż na Lazurowych Wybrzeżach. Skromny pokój w karczmie był wystarczający. Nie narzekał na nic. Jadło było również odpowiednie, chociaż w tym przypadku czarnowłosy już zupełnie nie marudził. Wciąż pamiętał czasy kiedy był bezdomnym dzieckiem, któremu głód odejmował rozum. Ten poziom wygłodzenia, że wszystko jest mniej warte od byle zgniłego jabłka.
Po porannych czynnościach wybrał się w jedyne miejsce, o którym słyszał dotychczas, a zapowiadało się ciekawie. Właściciel karczmy dosyć starannie wytłumaczył szkarłatnookiemu jak dostać się do Zamrożonego Drzewa, zatem chłopak nie miał większych problemów z odnalezieniem celu podróży. Potrafił nawigować kierunku w skutych lodem krainach. Kiedy dotarł na miejsce, to lekko się zdziwił. Zamrożone Drzewo było dokładnie tym i aż tym, na co wskazywała nazwa. Wyglądało wspaniale, wręcz zapierało dech w piersiach. Rozłożysty, potężny dąb uwięziony w bryle przezroczystego lodu, który zdawał się lśnić od promieni słonecznych. Młodzieniec aż uśmiechnął się z podziwu. Słyszał również o mrocznej historii tego miejsca, o walce dwóch przyjaciół. Miłość z całą pewnością była siłą tajemniczą i wielką. Przy okazji niszczycielską. Isei nie rozumiał jej w żaden możliwy sposób, więc mógł być o tyle spokojniejszy, że nic mu nie zawróci w głowie do tego stopnia, aby rzucać się na najbliższych z zamiarem zamordowania ich.
Powodem odwiedzenia Hyuo był oczywiście trening, zatem samuraj nie szukał Zamrożonego Drzewa, aby niczym ciekawski podróżnik obejrzeć je i odejść. Nie był turystą, który zwiedzał świat. Podszedł nieco bliżej bryły lodu i przygotował się na ćwiczenia. Usiadł na własnych nogach na śniegu i wyciągnął katanę zza uwa-obi. Ułożył ją przed sobą, a następnie ukłonił się jej. Dopiero wtedy znów ją chwycił, aby zgrabnym ruchem przytroczyć ją sobie do boku jak wcześniej. Siedział w bezruchu i patrzył gdzieś przed siebie. Wydawało się, że zupełnie zastygł w bezruchu, zamarzł jak to drzewo obok, lecz nagle chwycił błyskawicznie za tsukę Mugen prawą ręką, zaś lewą za sayę i korzystając z techniki Iaido wykonał cięcie, jednocześnie wystawiając nogę przed siebie i podnosząc pozycję do pół-klęknięcia. Ostrze szeroko przecięło powietrze ze świstem. Następne było pchnięcie do przodu z jednej ręki. Broń była ułożona ostrzem w lewą stronę. Isei cofnął ją do siebie, jednocześnie prostując się i chwycił rękojeść drugą ręką. Lewa została na miejscu, chociaż nieco luźniej niż zwyczajnie, a wszystko po to, by prawa pociągnęła za tsukę w taki sposób, żeby cała broń zatoczyła jeden pełen obrót. Był to inny sposób na strzepywanie krwi z ostrza. Następnie prawa ręka chwyciła wstecznie rękojeść, a lewa puściła. Mugen została obrócona do tyłu - tak, że grzbiet przejechał po ramieniu samuraja, by po chwili katana płynnym ruchem została schowana do sayi. Stał nieruchomo przez kilka dobrych sekund zanim znów z wykorzystaniem Iaido wykonać jednoręczne cięcie z góry. Chwycił broń drugą ręką i cofnął ją do siebie, by od razu z wykroku wykonać technikę Ikioi. Znów schował Mugen w ten sam sposób co wcześniej. Ponowna chwila spokoju. Tym razem postanowił przetestować własną technikę, którą znał tylko on sam. Jak zwykle - z wykorzystaniem Iaido wyciągnął oręż, wykonując ukośne cięcie zakrzywione z prawej do lewej, chwycił tsukę drugą ręką, obrócił nadgarstki i błyskawicznie wykonał kolejny atak - tym razem od dołu do góry. Po tym cofnął ostrze tak daleko do tyłu, jak tylko mógł. Praktycznie przyłożył sobie sam broń do gardła. Nogi miał rozstawione znacznie szerzej niż w pozycji Battodo. Nagle w mgnieniu oka wystrzelił do przodu - jednoczesny skok i pchnięcie z całego ciała posłało go na odległość dziesięciu metrów do przodu z wystawioną kataną, na którą z pewnością został nabity jego wyimaginowany przeciwnik. Zrobił krok w tył, aby wrócić do pozycji Battodo i kolejny raz strzepnął nieistniejącą krew z Mugen, aby później schować katanę inną metodą. I w ten sposób zamierzał ćwiczyć dalej.
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Moderator
Posty: 2546
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: Zamrożone Drzewo

Post autor: Vulpie »

0 x
Isei

Re: Zamrożone Drzewo

Post autor: Isei »

Zimno dla Iseia nie było problemem. W swoim krótkim życiu przeżył już wiele niedogodności. Jedną z nich była zamknięta cela ze słomą zamiast łóżka i kołdry. Podczas zim musiało mu to wystarczyć. Później mieszkał i trenował w Yinzin, więc przyzwyczaił się do niskich temperatur. Teraz też nie był ubrany tak grubo, jak reszta podróżników przybyłych do Hyuo. Miał swój zwyczajny strój, jedynie wzbogacony o hakamy, które ukryte były pod luźnym kimono. W ten sposób nie był ubrany ani za chłodno, ani za ciepło jak na jego standardy. Gdyby założył coś jeszcze, to podczas treningu bardzo by się zgrzał, a później wystarczyłoby kilka podmuchów mroźnego wiatru i choroba gwarantowana. Nie miał czasu na odpoczywanie, musiał ćwiczyć.
I ćwiczył, aż do momentu, w którym usłyszał męski głos. Nie usłyszał jak ktokolwiek się zbliża, więc drgnął i najszybciej jak potrafił odwrócił się w stronę źródła dźwięku, jednocześnie będąc przygotowanym na atak, obronę lub unik. Ustawił się w pozycji, lecz po zmierzeniu nieznajomego wzrokiem uspokoił się nieco. Nie wyglądał agresywnie. Isei spokojnie schował Mugen do sayi - w razie czego i tak szybciej wydobędzie broń z pomocą Iaido, więc nie było to ruchem nierozsądnym. Mężczyzna wyglądał zdumiewająco. Widać było, że ma za sobą lata katorżniczych treningów, a blizny były dowodem doświadczenia. Przy pasie miał katanę i wakizashi - na wzór samurajów, więc młodzieniec założył, że jest jednym z nich.
- Mógłbym zapytać o to samo. - zaczął poważnie, chociaż rozumiał, że lepiej byłoby, gdyby zareagował mniej podejrzliwie. - O wojnie usłyszałem dopiero na Hyuo, w karczmie, lecz z nikim nie rozmawiałem, więc nie wiem nawet jakich stron ona dotyczy. Z Twojej, Panie, wypowiedzi wnioskuję, że Ród Yuki jest w nią zamieszany, prawda? - odparł zgodnie z prawdą i zwracał się do nieznajomego z szacunkiem, gdyż oczywistym było, iż dzieli ich i bariera wieku, i umiejętności, i doświadczenia. Nie mógł pozwolić sobie na zuchwalstwo czy arogancję. To byłoby wbrew zachowaniu prawdziwych samurajów, a przecież dążył, by być równie wspaniałym wojownikiem nie tylko siłowo, ale także umysłowo i duchowo.
- Nazywam się Isei i rzeczywiście jestem samurajem. Przybyłem na Hyuo, aby hartować swe ciało i ćwiczyć. - powiedział, jednocześnie kłaniając się z szacunkiem. Tego wymagała etykieta. - O ile mogę sobie pozwolić - jaka jest Pana godność? - postanowił zapytać już gdy wyprostował się. Miał tyle szczęścia, że tym razem nie wpadł na kobietę i nie musiał jąkać się, zawstydzać i ogólnie wyglądać żałośnie. Rozmowy z mężczyznami nie wprowadzały go w zakłopotanie, były dla niego naturalne. Tylko z płcią przeciwną nie wiedział jak postępować, a to wszystko kwestia przeszłości. To wydarzenia, które miał za sobą upośledziły go w tej kwestii. Teraz to nie miało większego znaczenia. Miał ważniejsze problemy, a jednym z nich była jego własna siła. Musiał się podszkolić, gdyż bez tego nie zrobi niczego konkretnego. Już dwa razy praktycznie zawiódł. Ani nie odniósł sukcesu, ani porażki w pełni, lecz taka neutralność była jeszcze bardziej przytłaczająca. Wskazywała na jego zupełną przeciętność. Na wyspie trenowało mu się znakomicie, więc szczerze wierzył, że gdy wróci znów do Ryuzaku no Taki, to będzie na innym poziomie. Marzył też, że kiedyś będzie mógł w ten sposób zaimponować Ichice. W końcu uratowała go, szkoliła w kwestii bycia i człowiekiem, i samurajem, więc powinna być dumna, gdy ten stanie się wspaniałym wojownikiem.
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Moderator
Posty: 2546
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: Zamrożone Drzewo

Post autor: Vulpie »

0 x
Isei

Re: Zamrożone Drzewo

Post autor: Isei »

Większość ludzi uznałaby postawę Zjawy za lekceważącą, lecz nie Isei. Dla niego było oczywiste od samego początku, że dzielą ich lata treningów i masa doświadczenia. To było widać na pierwszy rzut oka, że mężczyzna jest poza zasięgiem młodego samuraja. Nic dziwnego, że nie brał szkarłatnookiego za zagrożenie. Młodzieniec nie miał mu tego za złe - zresztą brak widocznego przejęcia się nim niekoniecznie musiał to samo oznaczać. Iaido było na tyle wspaniałą techniką, że pozwalało na trzymanie ostrza w sayi, stanie w rozluźnionej pozycji, a mimo wszystko można było w każdej chwili wyprowadzić idealne, błyskawiczne cięcie, które niekoniecznie musiało być atakiem, lecz sparowaniem. Isei zdawał sobie sprawę, że jest dopiero adeptem i przed nim jeszcze długa oraz ciężka droga, by kiedyś osiągnąć poziom podobny do Zjawy.
Samuraj zwany Wojną. Powtórzył w myślach słowa mężczyzny, Nigdy nie słyszał o takiej osobie ani od Ichiki, ani od innych samurajów. Na kontynencie także nikt w obecności młodzieńca nie wspominał tego... pseudonimu. Kimkolwiek był Wojna, to miał naprawdę parszywe szczęście, że ścigał go akurat człowiek o takiej aurze siły. Isei przemilczał pierwszą wypowiedź i wsłuchał się w drugą. Zjawa. Zjawa i Wojna. Samurajowie. Coś mu się obijało w głowie o "Zjawie", lecz nie był zupełnie w stanie przypomnieć sobie o co chodziło. Kojarzył, że ktoś w karczmie jeszcze na Yinzin powtarzał to słowo, jednak czy rzeczywiście chodziło o tego człowieka? Sytuacja robiła się wyjątkowo dziwna. Młody samuraj rozumiał coraz mniej. Nie przeszkadzał mu sposób wypowiedzi mężczyzny. Większość samurajów zachowywała pewną etykietę, która nie zawsze była uprzejma, jednak działała w określony sposób. Zjawa wypowiadał się jak nie-samuraj. To nie miało większego znaczenia o ile był samurajem. Na to składało się wiele czynników, a kultura mowy to jeden z mniejszych. Iseia ciekawiło dlaczego odrzucił swoje imię i nazwisko na rzecz przesudonimu, lecz po chwili dotarło do niego, że tak naprawdę mógł nigdy nie mieć ani tego, ani tego. Tak samo jak on. Dopiero staruszek Ejji nadał mu imię "Isei". Gdyby nie on, to zapewne skończyłby z jakimś marnym przydomkiem. Chociaż "Zjawa" brzmiało dosyć dumnie i zastanawiająco.
- Nigdy nie słyszałem o żadnym Wojnie. Ani o Tobie, Panie Zjawa. Jednak to jedynie moja ułomność - nie urodziłem się na Lazurowych Wybrzeżach. Trafiłem tam późno. Oprócz mojej sensei Ichiki, to nie mam żadnych powiązań. - powiedział spokojnie i zgodnie z prawdą. Specjalnie wspomniał, że nie słyszał też o Zjawie, aby ujrzeć jego reakcję. Zapewne nic po nim nie pozna. Mężczyzna wyglądał na wspaniałego samuraja, więc musiał być znany w Yinzin. Dlatego też Isei o tym wspomniał. Jego wiedza na takie tematy była niewielka.
- Nie interesuję się cudzymi wojnami, więc nie do końca orientuję się w aktualnych wydarzeniach. Powiada Pan, Panie Zjawa, że Ród Yuki ma więcej wrogów niż sojuszników. Jak to? Jakie są zatem strony konfliktu? O ile mogę prosić o wyjaśnienie. - na koniec delikatnie się skłonił - grzecznie i uprzejmie. Zachował się tak, jakby prosił starszego mistrza o kolejną lekcję lub rozjaśnienie pewnych niejasności jakie się wkradły. Po wyprostowaniu się, skupił swój wzrok znów na twarzy i oczach Zjawy, aby czekać cierpliwie na odpowiedź. Nie był zadowolony tym, że będzie zapewne zmuszony do opuszczenia Hyuo, gdyż nie chciał mieszać się w bezpośrednie bitwy rodów. Isei zgodnie ze swoimi postanowieniami stał po stronie własnej, która była stroną bezstronnego dobra. Która szkodziła złu, a pomagała dobru. Potyczki klanów nie należały do takich wydarzeń.
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Moderator
Posty: 2546
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: Zamrożone Drzewo

Post autor: Vulpie »

0 x
Isei

Re: Zamrożone Drzewo

Post autor: Isei »

Młody samuraj nie mógł uwierzyć w to wszystko, co słyszał. Zjawa znał Ichikę i w dodatku mierzył się z nią w pojedynku. Jego zapewnienie, że od początku nie chciał jej zabić wskazywało, iż była mimo wszystko między nimi pewna przepaść siły, lecz i tak stwierdził, iż Ichika ma potencjał. Isei nie był nawet blisko poziomu swojej sensei, a co dopiero w takim razie Zjawy. To niesamowite, że akurat trafił na kogoś, kto ją zna. Mimowolnie uśmiechnął się, chociaż nie robił tego prawie nigdy. Każda myśl o niej wywoływała u młodzieńca szczerą radość. Czyżby nadal ją kochał? A czym jest miłość? Wiedział, że łączy ich cenna relacja i uczucia, lecz jakie... tego określić nie potrafił. Nie miał przyjaciół, nie miał rodziców, nie miał miłości, więc nie do końca rozróżniał jaki typ uczuć posiada względem Ichiki. Była dla niego wyjątkowo ważna - jak nikt inny. Był dumny, że posiadał tak wspaniałą sensei. Przez chwilę chciał zapytać czy przypadkiem Zjawa nie słyszał o tym gdzie aktualnie się znajduje, jednak powstrzymał się. Specjalnie wyruszyła w podróż i on również wyruszył w świat. Był jeszcze zbyt słaby, aby pokazywać się jej. Musiał osiągnąć coś większego, by móc spojrzeć jej w oczy. Może wtedy uzna go za godnego jej? O czym ja myślę! Skarcił się szybko i próbował ukryć uśmiech, lecz z marnym skutkiem. Naprawdę tęsknił za Ichiką i chętnie spędziłby z nią chociaż kilka chwil.
Wrócił jednak dosyć szybko do poważniejszych myśli. Jeszcze będzie miał czas rozmyślać o swojej sensei. Zjawa wyjawił kilka wyjątkowo ważnych informacji. Był wygnany przez samurajów i opanował dziedziny shinobi. Pierwsze zapewne łączyło się z drugim, gdyż na Yinzin panowało dosyć surowe podejście do korzystania z chakry, chociaż nie u każdego. Z całą pewnością nie lubili, gdy samurajowie w pełni próbowali się poświęcić używaniu tej energii, a nie ostrza. Również niemile widziane było gorliwsze ćwiczenie jutsu, niż techniki władania bronią. Dopóki chakra była jedynie wsparciem, dopóty nie było problemu. To znaczyło, że Zjawa musiał oddać się treningowi chakry i przewinić coś jeszcze. Byle zuchwalstwo wystarczyłoby, aby został wygnany skoro ćwiczył dziedziny shinobi.
- Sensei Ichika jest naprawdę wspaniałą osobą i wojowniczką. Miło mi słyszeć pochwały dla mojej nauczycielki. - powiedział nadal z uśmiechem, jednak całkiem sprawnie się opanował. To nie było w jego stylu, by się tak cieszyć, tak otwarcie. Co potrafiła zrobić tęsknota z człowiekiem. - Został Pan wygnany przez trening dziedzin opierających się na chakrze, prawda? Osobiście wychodzę z przekonania, że chakra jest naturalnym elementem - wewnętrzną energią, którą należy chociaż w pewnym stopniu kontrolować i wykorzystywać. W końcu ćwiczymy ciało, umysł i duszę, a chakra jest produktem tych trzech składowych. Sama ta energia nie jest według mnie niczym nieodpowiednim. Wszystko zależy od jej wykorzystania. Nie powinny być to tanie, niehonorowe sztuczki pokroju iluzji, ani aroganckie twory napędzane tylko chakrą - jak chmury ognia czy niszczycielskie podmuchy wiatru. Chakra powinna być w harmonii z innymi elementami, powinna być jedynie usprawnieniem i wsparciem. - w tym momencie przerwał sobie, gdyż zapomniał się zwyczajnie i zaczynał opowiadać o rzeczach, które niekoniecznie mogły Zjawę interesować. - Proszę mi wybaczyć, zapędziłem się myślami i słowami. - dodał, jednocześnie kłaniając się w przeprosinach. Miał wyjątkowo mało sytuacji, w których mógłby porozmawiać z drugim człowiekiem, a już od dawna nie rozmawiał z kimś, kto mógłby go rozumieć. Na kontynencie nie spotykał samurajów co nie mogło dziwić. W końcu to nie był ich dom.
Isei poczuł się niezręcznie na myśl, że miałby mówić zwyczajnie "Zjawa" do kogoś znacznie potężniejszego, znacznie bardziej doświadczonego i zwyczajnie starszego. Było to pewnym przełamaniem jego etykiety, którą nie musiał nigdy naruszać. Nie musiał, bo nikt nie prosił o mniej szacunku, aż do teraz. Mniej wyrażanego szacunku, w każdym razie. Skoro tak chciał, to tak będzie miał. Młodzieniec może i zmieniał oficjalne nastawienie, ale nie zmieniał niczego co za tym stało, a więc podziwu i szacunku. Dlatego też bez słowa przyjął do wiadomości, że nie powinien używać "Pan" względem Zjawy.
Wychodziło na to, że Ród Yuki, Szczep Ranmaru, rewolucjoniści z Hozuki oraz Kruki walczą przeciwko całej wyspie Kantai, czyli - jak słyszał Isei - właśnie Hozuki i jakieś zdominowane szczepy. Pojawiał się też nijaki Bestia, który prowadził własną armię. Wydawało się, że może być sprzymierzony z Kantai przeciwko Hyuo, chociaż zabrzmiało to tak, jakby jedynie jego cele również zakładały pokonanie Rodu Yukich. Zbieżność spraw. Sytuacja była nieciekawa dla mieszkańców tej wyspy. Mieli spore wsparcie, ale wróg zdawał się przeważać. I tak Isei nie zamierzał mieszać się do nieswojej wojny na froncie czy to Yukich, czy to Hozukich.
- Myślałem o dojo, lecz nie mogę przewidzieć wydarzeń. Jako samuraj staram się zachować zupełną neutralność względem wydarzeń politycznych, zatem wolałbym się wycofać z Hyuo, by nie wpaść w wir wydarzeń. Jednak interesuje mnie kim jest ten cały Bestia? To jakiś sprzymierzeniec Kantai? Brzmi raczej jak niezależny wróg Yukich lub ogólnie ludzi, skoro dopuszczał się okropnych czynów i tak mało o nim wiadomo. - młodzieniec nie ukrywał, że był tym tematem nieco zainteresowany, gdyż wyczuł w tym możliwość działania. To wszystko wskazywało na to, że Bestia był, jak to w książkach określa się, "tym złym", którego należało pokonać. Iseiowi spodobała się taka wizja walki przeciw armii "arcywroga ludzkości" właśnie z powodu zwojów i ksiąg jakie czytał. W głównej mierze opowiadały one o niesamowitych wojownikach, którzy powstrzymali jakieś zło. Dlaczego by nie zostać jednym z nich? Oczywiście tylko jeżeli będzie to czynem neutralnym politycznie względem porachunków rodów. Inna sprawa, że młody samuraj był pełen podziwu dla Zjawy, który jawił się osobą o zbliżonych poglądach. W dodatku również nie miał nic przeciwko chakrze - tak jak Isei. A już najważniejsze, że pochwalił Ichikę i tym samym zyskał sympatię oraz uznanie szkarłatnookiego, który stwierdził, że nawet chwilowe przebywanie u boku Zjawy mogłoby być wartościową lekcją dla niego. W końcu mężczyzna przewyższał umiejętnościami Ichikę, zatem młodzieniec mógł podłapać od niego coś interesującego.
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Moderator
Posty: 2546
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: Zamrożone Drzewo

Post autor: Vulpie »

0 x
Isei

Re: Zamrożone Drzewo

Post autor: Isei »

Oczywiście, że rozumiał czym były pojedynki na śmierć i życie. Wielkim przewinieniem było zgodzić się na taki, a później darować życie komuś. Niewiele mniejszym było zachowanie życia, mimo przegranej. Zjawa musiał od samego początku doskonale wiedzieć, że Ichika nie jest w stanie go pokonać, dlatego darował jej życie. Przed nią była jeszcze długa droga, a on nie chciał jej kończyć zimną stalą. Blondwłosa wojowniczka z pewnością po wszystkim zrozumiała na co się porwała i tylko dlatego jeszcze żyła. Była zbyt honorową osobą, aby ot tak nie zakończyć swojego życia po łasce, jaką okazał Zjawa. Musiało tak być. Isei nawet nie dopuszczał do myśli, że jego najwspanialsza sensei mogłaby mieć jakąś skazę. Zresztą miał ku temu powody - nie pokazała żadnej słabości przez cały czas pobytu młodzieńca u niej.
- Niczego nie wyjawię. - zadeklarował się niemalże natychmiast. Nie pozwoliłby, aby Ichika się skrzywdziła. Już wolałby sam siebie zabić, niż kolejny raz pozwolić jedynej bliskiej mu osobie na śmierć. Nie tym razem. Tym razem już nie podniósłby się. Nie zasługiwała na to.
Kolejne informacje ponownie zdziwiły młodego samuraja. Wychodziło na to, że Zjawa podjął się treningu dziedzin shinobi tylko po to, aby pokonać Wojnę. I właśnie teraz miał ku temu okazję. To musiało dla niego wiele znaczyć. Jeszcze ciekawsze było to, iż pokonał lidera, Pana Musashiego Sasakiego. Musiał być naprawdę potężny skoro dał radę tak legendarnemu wojownikowi jak Musashi Sasaki-dono. Zagadką było, czy osiągnął to głownie dzięki sztukom ninja. Jeżeli tak, to Zjawa stracił sporo w oczach Iseia, lecz jeżeli nie, a one były jedynie wsparciem, to właśnie miał kolejny argument za tym, by zostać w swoim przekonaniu odnośnie chakry. Młodzieńca zaciekawiła również broń mężczyzny, gdyż nazwał ją połączeniem sztuki samuraja i shinobiego. To zastanawiające czym on musiał być w takim razie. Szkarłatnooki słyszał o różnych ostrzach posiadających niesamowite właściwości, ale jeszcze żadnego nie widział na własne oczy. Broń Zjawy wyglądała z tej perspektywy na jedynie wyśmienity twór kowalski. Istne arcydzieło, ale po za tym, to całkiem zwyczajna Ō-katana.
Wiatr zawiał mocniej jak na znak, że nie należy zbyt często wspominać o Bestii. Oczywiście samuraj uznał to tylko za przypadek i nie doszukiwał się w tym głębszego sensu. Znacznie bardziej skupił się na Zjawie, który powiedział bardzo interesujące rzeczy. Bestia był powiązany z Antykreatorem. Isei słyszał o tej osobie niejednokrotnie. Często samurajowie posługiwali się nim jako przykładem, do czego zmierza świat pełen chakry. Że zaślepia ona umysł i wyżera duszę, aż stajesz się istnym potworem, demonem Oni, który chce zniszczyć świat. Antykreator na Lazurowych Wybrzeżach był synonimem czystego, wcielonego zła napędzanego chakrą, a skoro Bestia miał z nim powiązania, to znaczyło, że był złem zagrażającym każdemu. Nie tylko rodowi Yuki. Wyeliminowanie go będzie korzyścią dla wszystkich dobrych ludzi, więc młodzieniec uznał, że powinien przyłożyć do tego rękę. Był świadom, iż daleko mu do znalezienia się w zasięgu osób zdolnych do pokonania takiego kogoś, lecz zawsze mógł wspomagać. Zajmować się mniejszymi przeciwnikami, bo w końcu mowa była o całej armii. Z nią mógł mieć szansę, chociaż nigdy nie był w tak wielkim boju. Walka jednak nie była mu obca. Całe życie walczył i całe życie mordował. Teraz mógł wykorzystać swoje umiejętności w dobrym celu.
Młodzieniec został nieco zaskoczony tym, że Zjawa chciał go zabrać ze sobą i przetestować to, czego nauczyła go Ichika. I tak chciał wziąć udział w pokonaniu Bestii, więc oczywistym była zgoda. Zaczynała się ewakuacja. Dopiero się zaczynała, zatem miał jeszcze chwilę czasu. Musiał jeszcze coś przetestować zanim ruszy do boju. Musiał sprawdzić czy coś potrafi, co z pewnością zwiększy jego użyteczność w walce. Później nie będzie miał szansy, a możliwe, że uratuje mu to życie. Jemu lub innym. A z pewnością pozbawi życia tych, którzy staną naprzeciw niego.
- To zaszczyt móc podążać u Twego boku i walczyć ramię w ramię, Zjawo. Ewakuacja dopiero się rozpoczyna, więc chciałbym jeszcze ten niedługi czas poświęcić na przetestowanie czy zdolny jestem do opanowania techniki Kenryūtō, którą widziałem niejednokrotnie w Yinzin. Dołączę do Ciebie, gdy tylko to sprawdzę. - powiedział i nie czekał, aż mężczyzna go opuści. Widział gdzie się kieruje, widział gdzie spogląda. Odnajdzie go z pewnością. A teraz musiał ćwiczyć.
Natychmiast wyciągnął Mugen z Sayi i ustawił się w pozycji. Technika Kenryūtō była czymś kontrowersyjnym. Wykorzystanie chakry jako wsparcia w sztuce samurajskiej. Argumentem, aby z tego korzystać wśród innych samurajów było to, iż Kenryūtō wykorzystywało czystą chakrę. Czystą i jedynie jako dodatek, a nie główny trzon umiejętności. Kenryūtō bez techniki było niczym. Ichika opowiadała mu o tej technice. Pamiętał ją doskonale. Widział jak z niej korzystała. Mówiła, że należy przelać chakrę do ostrza bez większej kontroli nad tym. Jedynie uważać, by nie przesadzić, a później utrzymać efekt. I Isei tak zrobił. Wziął głęboki wdech, a później jakby jednym "pchnięciem" spróbował przelać niebieską energię do katany. Ta błysła chakrą, lecz natychmiast zgasła. Energia została rozproszona, gdyż właśnie przesadził. Nie mógł tak gwałtownie jej uwalniać, bo później nie dało się ją zatrzymać. Spróbował jeszcze raz, lecz słabiej. Efekt był przewidywalny - drobna powłoka z chakry niezbyt przypominała to, czym było Kenryūtō w rzeczywistości. Zbyt mało chakry, chociaż utrzymywał ją. Spróbował przelać więcej, aby osiągnąć odpowiedni poziom. Niestety jednoczesne utrzymywanie w połowie wykonanej techniki i dodawanie chakry było zbyt trudne. Musiał to zrobić stopniowo, chociaż i w ten sposób mu się udało. Ze sporym wysiłkiem, ale udało. Trwało to jednak zbyt długo. Doszedł do wniosku, że nie może uwalniać chakry "pchnięciem", a ma być bardziej to rwący potok, który nagle zostaje przerwany i uspokojony. Tak też uczynił. Pierwsza próba była zupełną porażką. Nie mógł nauczyć się jak z siebie wywołać chakrę w ten sposób, by właśnie była silnym strumieniem, a nie skondensowanym pociskiem. Zawsze skupiał w jednym punkcie najbliżej miejsca, w którym potrzebował chakry, a później uwalniał ją nagle. Teraz tak nie mógł. Wziął kilka głębokich oddechów na uspokojenie chakry. Musiał chwilkę odpocząć, a czasu nie było wiele. Zamknął oczy, wyobraził sobie strumień chakry, który przepływa przez jego ciało, a później kieruje się do rąk. Tam przechodzi na Mugen i zostaje odcięty, a chakra w ostrzu ustabilizowana. Tak, miał już to wyobrażone, więc powinno pójść łatwo. Niestety nie poszło tak prosto, jak chciał. Musiał powtórzyć technikę jeszcze z osiem razy zanim udało mu się osiągnąć idealne Kenryūtō. Później dwukrotnie jeszcze przetestował czy z pewnością wie co robi. I tak, udawało się. Opanował Kenryūtō.

Trening techniki Kenjutsu rangi B - Kenryūtō. Linijek: 19/15. Czas nauki: 8h. Od: 15:22 15.03.2017 do 23:22 15.03.2017.
0 x
Isei

Re: Zamrożone Drzewo

Post autor: Isei »

Z opanowaniem techniki poszło szybciej, niż się spodziewał. Było to co prawda męczące i dosyć stresujące, ale liczył się efekt. W oddali słychać było odgłosy ewakuacji mieszkańców. Nie była to panika, gdyż każdy wiedział co niedługo nastąpi. Mieli jeszcze czas, a więc i Isei miał chwilę. Chwilę, aby przetestować swoje pomysły. Już nawet nie ćwiczyć je, a jedynie przetestować czy w trakcie boju będą użyteczne. Na chwilę schował Mugen, by móc się zupełnie rozluźnić. Musiał odpocząć chociaż przez minutę, gdyż później miał dołączyć do Zjawy i innych, którzy wyruszali, aby zlikwidować Bestię. Nie mógł być wycieńczony i nie zapowiadało się, żeby był. Miał się doskonale, a jeden trening nie obciążał jego organizmu tak bardzo. Rozmowa ze Zjawą była również przerwą, więc odpoczywał. Nie było źle.
Isei odkąd trafił do Ryuzaku no Taki zastanawiał się, w jaki sposób mógłby obronić się przed shurikenami i kunaiami, które były ciskane przez ninja z taką lubością. Oczywiście mógłby wykonać unik, ale wtedy znów byłby rzut zapewne. Samuraj chciał jakoś wykorzystać to żelastwo przeciwko shinobim, by ich zająć i mieć czas samemu się zbliżyć. Nie chciał oczywiście nosić przy sobie jakichś rzutek, więc wpadł na pomysł odbicia broni w stronę oponenta. Według jego planu miało to nastąpić w taki sposób, że szybkim cięciem chwytałby czubkiem Mugen za otwory w broni miotanej, a później ściągałby je na ziemie, by w ten sam sposób odrzucić je w stronę przeciwnika. Aby zapewnić sobie odpowiednią szybkość cięcia musiał zacząć z Iaido - to było pewne. Reszta to jego celność. Od niej zależało najwięcej. Postanowił poćwiczyć ten ruch. Cięcie z Iaido, które zbiera broń miotaną. Ono było najważniejsze. Chwycił za sayę lewą dłonią, a prawą za tsukę. Wyobraził sobie, że w odległości dziesięciu metrów stoi przeciwnik, który właśnie w rękach ma trzy shurikeny i przymierza się do rzutu. Isei już w tym momencie przygotowywał się do celnego cięcia, aż w końcu następuje wyrzut. Ocenia prędkość jedynie na tyle, by wiedzieć kiedy czubek ostrza będzie w zasięgu rzutek. W końcu tnie z jednej ręki - lewa cofa sayę do tyłu, a prawa błyskawicznie wyciąga Mugen, by wykonać najważniejszy ruch. Natychmiast cięcie skręca w dół, przed jego prawą nogę. Shurikeny zostają wbite jeden za drugim. Ostrze katany jest zaraz za nimi, więc jedynie obraca nadgarstek i natychmiast wykonuje cięcie od dołu, do góry w stronę miejsca, z którego przyleciały wyimaginowane shurikeny. W odpowiednim momencie cofa ostrze do tyłu, by wcześniej wypuścić broń z czubka Mugen. Rzutki lecą jedna za drugą i trafiają cel przez zaskoczenie. I tak jeszcze dziewięć razy, aż w końcu Isei uznał, że lepiej nie przećwiczy tego samemu.

Trening własnej techniki rangi C - Hikage no Dan: Shobatsu. Linijek: 15/10. Czas nauki: 5h. Od 23:23 15.03.2017 do 04:23 16.03.2017.
0 x
Isei

Re: Zamrożone Drzewo

Post autor: Isei »

Przy tym treningu Isei wcale się nie zmęczył. W końcu powtarzanie dwóch cięć przeciwko wyimaginowanemu przeciwnikowi, to nie jest coś, co mogłoby nadszarpnąć kondycję samuraja. Nie potrzebował odpoczynku nawet. Schował na chwilę Mugen do sayi, aby jedynie przetrzeć dłonie. Może i nie było bardzo zimno, lecz trzymanie w gołych dłoniach tsuki katany kiedy temperatura jest na minusie i zawiewa wiatr, to dosyć nieprzyjemne uczucie. Palce sztywniały, traciło się dokładne czucie w dłoniach, a to było niekiedy niezbędne lub nawet kluczowe w niektórych technikach Battodo. Albo technikach Iseia, które wciąż wymyślał, by później móc opracować. Do kolejnej szczególnie potrzebował dobrego czucia w dłoniach, więc przetarł je o kimono, a później zaczął szybko zaciskać w pięść i rozluźniać. W końcu mięśnie się rozgrzały na nowo i mógł wrócić do ćwiczeń.
Kolejna technika, na którą wpadł sam młodzieniec. Była czymś sprytnym i całkiem prostym, a jednak śmiertelnie groźnym przy odpowiednim użyciu. W założeniu wystarczyło zamienić miejscami ręce podczas cięcia kataną, aby dzięki temu mieć możliwość zmienienia kierunku cięcia ze względu na mechanikę mięśni oraz stawów. Isei wyciągnął Mugen z sayi i ustawił się w tradycyjnej pozycji Battodo. Najpierw musiał poćwiczyć sam ruch zamiany rąk. Prawa się rozluźniała i zjeżdżała w dół, a lewa puszczała i natychmiast chwytała w miejscu prawej, a aktualnie nad nią. Banalne. Sama zamiana była dziecinnie prosta, lecz musiał wyćwiczyć odpowiednią szybkość oraz odpowiedni odruch - aby być pewnym swojego działania i móc skorzystać z tej sztuczki kiedy tylko zechce. Przez dłuższą chwilę trenował tylko zamianę rąk. Dopiero jak się upewnił, że nie zawiedzie w tak prostej sprawie, to przeszedł do wykonywania prostego, wertykalnego cięcia i zamiany rąk bez zmiany kierunku. Wyszło bez problemów, więc powtórzył jeszcze siedem razy. Później horyzontalne i też powtórzenie osiem razy łącznie. Później inne kierunki - ukośne. W końcu zaczął próbować zmieniać kierunek. Był zaskoczony efektem, gdyż już pierwsze cięcie z góry do dołu zdołał przesunąć w bok na tyle, by ominąć wyimaginowany blok wyimaginowanego oponenta. Nie spodziewał się, że rezultat będzie tak zadowalający. Spróbował cięć z różnych stron i przesunięć w różne kierunki, aby obeznać się z nową możliwością jaką oferowała technika. Jego własna technika - warto dodać. Na koniec przetestował czy może wykonać technikę od razu z Iaido i był pozytywnie zaskoczony tym, że wykonał to z łatwością. Nie było sensu do dalszego treningu. Opanował już wszystko co chciał.

Trening własnej techniki rangi C - Hikage no Dan: Henkō. Linijek: 14/10. Czas nauki: 5h. Od 19:11 16.03.2017 do 00:11 17.03.2017.
Isei w pośpiechu schował Mugen do Sayi i spojrzał w kierunku, w którym podążył Zjawa. Widział nawet jego ślady na śniegu, więc mógł skierować się zaraz za nim. Widział, że zmierzał do centrum, więc wystarczyło ruszyć właśnie tam, a z pewnością go znajdzie. Był raczej osobą, na którą nie dało się nie zwrócić uwagi. Biła od niego aura, którą czuć było z odległości. Każdy niedoświadczony szermierz doskonale wiedział już od początku, że nie warto stawać do boju ze Zjawą. A przynajmniej tak wydawało się Iseiowi, który nigdy o zdrowych zmysłach nie rzuciłby temu człowiekowi wyzwania. "Nigdy" było błędnym określeniem, bo zakładał jedynie, że w przeciągu kilku lat nie osiągnie poziomu chociaż zbliżonego, aby móc konkurować ze Zjawą. Wierzył jednak, iż w odległej przyszłości nastanie taki moment, w którym mógłby pokonać Pana Musashiego Sasakiego niczym spotkany niedawno wygnany samuraj. Marzenia i cele były wielkie, lecz przed młodzieńcem znajdowała się jeszcze długa droga, a on właśnie pakował się w wydarzenia, które nie do końca rozumiał. Z pewnością nie do końca rozumiał zagrożenia, jakie mogły na niego czyhać, aczkolwiek wiedział, że postąpił właściwie. Walka z Bestią zdawała się obowiązkiem.

Z/T
0 x
Ryūji

Re: Zamrożone Drzewo

Post autor: Ryūji »

Wojenny kurz i zawierucha powoli opadała na wyspach, zwycięstwo Yukich dało mieszkańcom w końcu wymarzony pokój, lecz na pewno pozostawiło im mnóstwo pracy. Zniszczenia i pogrom żołnierzy był ogromny, każdy będzie miał mnóstwo roboty aby przywrócić wszystko do normalnego stanu. Ryuji kilka ostatnich dni spędził w obozie dla najemników, czekając na swoje wynagrodzenie, udało mu się stanąć po wygranej stronie więc traktowany był z należytym szacunkiem i nie było problemów aby zaznał porządnego wypoczynku, jedyną sprawą której mu się nie udało załatwić było spotkanie z Tamotsu, który ze względu na odniesione rany został hospitalizowany i odcięty dla gości. Młody Sabaku miał dużą nadzieję, że uda mu się dokładniej wybadać sprawę Antykreatora, lecz jak widać chyba będą musiały mu wystarczyć informacje, które zdobył podczas misji. Lud Hyuo okazał się bardzo gościnny i życzliwy, być może właśnie dlatego, iż blondyn pomagał im w walce. Lodowi tubylcy dostali swojego nowego przywódcę, był nim Natsume, którego kojarzył z turnieju, który odbywał się w jego dawnej osadzie. Shirei-kanem nie zostaje byle kto więc musiał być bardzo potężnym wojownikiem, który pokazał swoją wartość w boju. Ryuji jednak był świadom, że na tej pozycji siła to nie wszystko, a to czy spisze się na tym stanowisku pokaże czas. Młody władca piasku, wiedział, że nie może dłużej stać w miejscu, po odpoczynku i uzupełnieniu zapasów musiał ruszyć w dalszą drogę aby dopiąć swego, nim jednak opuści lodowe wyspy zamierzał wykorzystać zdobyte doświadczenie podczas ostatniej misji. Szukając odpowiedniego miejsca, zacisznego, ukrytego przed wzrokiem innych, jednak nie zbyt daleko od osady, trafił w dość tajemnicze i ciekawe tereny, wśród których rosło a raczej stało zamrożone drzewo. chłopak musiał przyznać, iż był to niesamowity i niecodzienny widok.
Chłopak ściągną, gurde z pleców i położył ją, opierając o drzewo, jednym gestem ręki z naczynia wydobył się piasek, który przykrył całą okolice cienką warstwą piasku, tworząc niewielką pustynnie. Kontrola piasku nie sprawiała Ryujiemu żadnych trudności, lecz blondyn zdawał sobie sprawę, iż piasek wciąż mógł być szybszy i wytrzymalszy, że jego umiejętności wciąż nie dorównują najlepszym wojownikom Sabaku. Piasek z gurdy nasiąknięty chakrą użytkownika było o niebo lepiej kontrolować, dlatego też postanowił zacząć z nim a w między czasie zaczął odgarniać przy nie wielkiej jego ilości śnieg aby dostać się do zmarzniętego podłoża i wydobyć trochę zwykłego piasku. Na rozgrzewkę skupiając się delikatnie Sabaku zaczął unosić pojedyncze ziarenka, co wcale nie było proste, znacznie łatwiej było nadać kształty całej kupie niż kontrolować mikroskopijne ziarna jednocześnie. Kiedy tysiące z nich wzbiły się w powietrze rozkazał im powoli skupiać się w jednym miejscu tak aby utworzyły kulę wielkości ludzkiego torsu. Pierwszym zadaniem chłopaka było popracowanie nad szybkością formowania piasku, a kula miała służyć za jego model. Używając rąk, blondyn wyglądał niczym rzeźbiący artysta, raz po raz za pomocą jednego gestu kula przybierała kształt zwierzęcia, przedmiotu czy budowli, w przerwach powracając do swojego początkowego kulistego kształtu. Ryuji przyśpieszał i zwalniał, starając się robić wszystko jak najdokładniej, starając się zachować wszelkie szczegóły kształtów, skupienie i wizualizacja podczas walki była równie ważna jak jego zdolności fizyczne, stąd właśnie to ćwiczenie. Młody władca piasku zamierzał robić to jeszcze przez kilka godzin, tak aby wszystko było już naturalne, aby było instynktowne. Kolejnym etapem treningu było wzmocnienie wytrzymałości jego piasku, ta część była mniej skomplikowana, lecz wcale nie łatwiejsza. Shinobi, stworzył ścianę piasku starając się jak najmocniej skoncentrować piasek, miała ona za zadanie wytrzymać jak największy opór, a kiedy zaczęłaby pękać, Ryuji chciał skompresować ziarna jeszcze bardziej. Tworząc w powietrzu, piaskowe kolce shurikeny i inne pociski, raz za razem blondyn ciskał nimi w ścianę wywierając jak największą presję, czasem łączył ataki, lub napierał całym pozostałym piaskiem. Ćwiczenie to było naprawdę wyczerpujące lecz i efektywne, gdyż pozwalało trenować zarówno atak jak i obronę. Niestety pochłaniało całkiem spore ilości chakry co nie pozwalało na długi efektywny trening, dlatego też korzystając z gościnności Yukich, chłopak postanowił rozłożyć trening na kilka dni. regeneracja sił i chakry podczas wysokopoziomowych treningów była równie ważna co sam trening, a dodatkowo dawała czas na analizowanie całego procesu. Podczas kolejnych sesji treningowych Ryuji zaczął skupiać się na jednym punkcie w ścianie piasku, punktowy nacisk był znacznie bardziej penetrujący co zmuszało go do jeszcze większego wzmacniania obrony. Chłopak powoli uczył się jak bardziej zacieśniać przerwę między ziarenkami, tworząc coraz mocniejszą i mocniejszą ścianę. Warunki w jakich był przeprowadzany trening także odciskały swoje piętno, niskie temperatury nie pozwalały przebywać blondynowi zbyt długo z dala od źródła ciepła dlatego też w raz z kolejnymi dniami zaczął sobie rozpalać ognisko, które dawało choć trochę otuchy podczas mroźnych podmuchów.

Suna Kanri: Reberu Ei
0 x
Irie

Re: Zamrożone Drzewo

Post autor: Irie »

0 x
Ryūji

Re: Zamrożone Drzewo

Post autor: Ryūji »

Dość skomplikowany trening, nareszcie został ukończony, z czego blond włosy chłopak cieszył się jak jeszcze nigdy i to nie ze względu na to, iż udało mu się opanować nowe umiejętności, a dlatego iż w końcu będzie mógł wrócić do osady i ogrzać się porządnie. Panujące warunki były najgorszymi z możliwych dla mieszkańca Samotnych wydm, gdzie niskie temperatury występują jedynie w nocy, lecz nigdy tak srogie... a do tego ten śnieg i wicher.. brrr. Ryuji znów dziękował w głowie, pomocnemu marynarzowi, który podarował mu ciepłe ubrania odpowiednie do tych warunków, bez niech prawdopodobnie leżałby już pod śniegiem jako element krajobrazu. Chłopak naciągną kaptur płaszcza na głowę i zbliżył dłonie do ust, mimo iż miał na sobie rękawiczki były skostniałe. Kilka chuchnięć w dłonie rozprowadziło po nich niewielkie ciepło, był to dobitny znak, że trzeba było się ruszyć i znaleźć coś na rozgrzanie. Młody władca piasku, od kilku dni rozważał opuszczenie lodowych wysp, tak naprawdę to zrobił by to już dawno ale wciąż nie zdecydował co mogłoby być jego następnym celem podróży. Pogoda jednak ostro dawała w kość i po prostu miał już dość panujących na wyspie warunków, więc chyba po prostu wsiądzie na pierwszy lepszy statek i ruszy gdzie go nogi poniosą. Nie był jeszcze gotów na powrót do domu, wciąż było za wcześnie, wciąż musiał się sporo nauczyć, tylko tak może nadgonić przepaść pomiędzy nim a najsilniejszymi wojownikami Sabaku.
Chłopak zbierał się już do powrotu mocując swoją gurdę na plecach sprawdzając dokładnie pasy, przemieszał kilka razy piasek w środku, musiał pilnować aby ten nie przymarzł bo kontrola nad nim była by trudniejsza a nie mógł sobie na to pozwolić. W tym właśnie momencie doszedł do jego uszu dość specyficzny dźwięk, Ryuji od razu wzmógł swoją czujność. Wypuszczając niewielką ilość swojego piasku swobodnie utrzymywał ją wokół własnego ciała, tak aby być gotowym do obrony w każdym momencie. co prawda wojna się zakończyła, lecz tak naprawdę nie wiadomo ilu dezerterów, bandytów czy morderców może czaić się wciąż na terytorium Yukich. Mimo wszystko chłopak nie zamierzał przejść obok tajemniczego dźwięku obojętnie, a jako że nie mógł dostrzec jego źródła, postanowił ostrożnie skierować się w jego stronę, będąc w pełnej gotowości do obrony w postacie tarcz i zasłon z piasku, ot taki nawyk i przyzwyczajenie shinobiego.
ATRYBUTY PODSTAWOWE:

SIŁA 15
WYTRZYMAŁOŚĆ 45
SZYBKOŚĆ 20
PERCEPCJA 20
PSYCHIKA 14
KONSEKWENCJA 1

KONTROLA CHAKRY B
Klanowe: Suna Kanri (Teichi): Reberu Ei
0 x
Irie

Re: Zamrożone Drzewo

Post autor: Irie »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Hyuo”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość