Stanowiąca część Cesarstwa wyspa położona jest na południe od skupiska wysp Kantai, a także na południowy zachód od krajów kupieckich. Na wyspie znajduje się siedziba Rodu Ranmaru , jednak głowa rodu rezyduje na Hanamurze, piastując stanowisko Cesarza. Temperatura panująca na wyspie jest znacznie niższa od tej na Kantai co nad wyraz pokazują góry śnieżne a także licznie występujące wichury. Ludzie zamieszkujący wyspę utrzymują się z polowań oraz połowów.
Tetsurō
Posty: 1205 Rejestracja: 8 maja 2022, o 18:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10439&p=193076#p193076
GG/Discord: Kubalus#9713
Multikonta: Zankoku
Post
autor: Tetsurō » 12 sie 2022, o 21:27
Cesarski Trakt
Utwardzony trakt prowadzący od stolicy Hyuo - Fuyuhany, na północ wyspy, aż do jej brzegów. W większości jest on otoczony wiecznie ośnieżonymi lasami, choć zdarzają się momenty, w których widać okoliczne osady oraz góry. Droga jest dosyć szeroka, pozwala ona bez problemu minąć się 4 wozom, nie tracąc przy tym prędkości. Trakt przechodzi także na dwoma rzekami przy pomocy kamiennych mostów. Często znajdują się przy nim odnogi prowadzące w różne strony wyspy, gdyż jest to główna trasa prowadząca prawie przez całą wyspę. Z tego też powodu, można przy niej natrafić na kilka osad oraz sporą ilość gospód, które raczą podróżnym ciepłym jedzeniem, napojami oraz wygodnymi łóżkami. Trasa została nazwana na cześć cesarstwa, gdyż to właśnie po jego utworzeniu zyskała ona dosyć mocno na znaczeniu jako główna arteria regionu.
0 x
Prowadzone Misje:
Ichirou -"Pan na Włościach" - Wyprawa S
Shiori - "W11 - Wydział Śledczy" - Misja C
Tetsurō
Posty: 1205 Rejestracja: 8 maja 2022, o 18:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10439&p=193076#p193076
GG/Discord: Kubalus#9713
Multikonta: Zankoku
Post
autor: Tetsurō » 12 sie 2022, o 22:20
"Żywy Towar"
Misja C dla Arii'ego i Yuichi'ego
16 / 42
Kiedy tylko karawana opuściła tereny budynku władzy, wszyscy od razu spoważnieli. Wiedzieli, że to właśnie teraz rozpoczyna się prawdziwa misja i że wrogowie mogą być teraz wszędzie. Mogą czaić się za każdym rogiem, dlatego też ze skupieniem trzeba było się im przypatrywać. Co prawda, nikt nie spodziewał się, że zostaną zaatakowani w centrum osady, chwilę po wyjechaniu, ale jednak czujnym należało pozostać. Jedynie Hinata, który cały czas siedział po turecku na dachu pojazdu, wyglądał na wyluzowanego, jednakże nawet u niego zachowanie się zmieniło. Czyżby to właśnie w taki sposób wychodził z niego jego profesjonalizm? Czy tak właśnie zachowali się prawdziwi Shinobi? Pozostawali sobą, a mimo to wchodzili w pewien tryb bycia na misji? Konie nie śpieszyły się, ulice miasta nie były dobrym miejscem do gnania, tutaj dużo się działo, dzieciaki biegały po ulicy, przechodnie chodzili bardzo blisko, nie było miejsca ani potrzeby na grzanie, na to przyjdzie jeszcze czas kiedy już znajdą się na odpowiedniej drodze. Na szczęście okute kopyta zwierząt robiły tyle hałasu, że wszyscy słyszeli jak się zbliżają i mogli w porę zejść z trasy, dzięki temu karawana nie traciła zbyt wiele cennego czasu.
Dotarcie do bramy zajęło chwilę. Można było się spodziewać, że teraz będzie przerwa na odprawę straży, ci jednakże od razu otworzyli bramę i przepuścili ich, przy okazji salutując jadącym kolegom. Słychać było rozmowy między żołnierzami a strażnikami, a kiedy ostatni transport przejechał przez wrota, siedzący tam żołnierze wydali z siebie okrzyk pochwalny Cesarstwa, na który straż miejska odpowiednio zawtórowała. Bądź co bądź, to także byli żołnierze, więc znali wszystkie okrzyki i odpowiedzi, jakie do nich pasowały. Po przekroczeniu bramy, oczom naszych bohaterów pokazały się tereny dookoła miasta, oraz malujące się w tle góry i lasy. To właśnie w tamtą stronę zmierzali, to tam była północ i to gdzieś tam miał na nich czekać transport, trzeba było tylko do niego dotrzeć. Konie na przodzie zaczęły przyspieszać. Widać było, że jadący tam żołnierze nie szczędzili swoich wierzchowców, ale co się dziwić, wychowane w trudnych, śnieżnych warunkach ogiery były od małego trenowane, aby wykonywać właśnie takie zadania. Konie prowadzone przez Yuichiego w cale nie musiały być zachęcane do tego, aby przyspieszyć, wręcz same do tego gnały, widząc jak te jadące przed nimi przyspieszają. Można by powiedzieć, że niczym Tesla, prowadzą się same, jednakże i w tym modelu trzeba trzymać dłonie cały czas na kierownicy, gdyż inaczej może dojść do tragedii. Miasto, które pozostało za nimi, z każdym uderzeniem końskich kopyt robiło się coraz mniejsze, aż w końcu, nie wiadomo kiedy, było jedynie niewielką kropeczką na horyzoncie. Nasi bohaterowie wjechali w gęsty, iglasty las, który porastał wyspę i gdyby nie to, że droga była przez niego wyrąbana, to można by się w nim bardzo łatwo zgubić. Przez wysokie korony drzew zrobiło się ciemniej i zimniej. Warunki były jeszcze niej przyjemne niż na początku podróży, dlatego też Hinata postanowił przysiąść się bliżej swoich towarzyszy, opierając się plecami o oparcie kozy i wyciągając przy tym nogi. Kiedy już się umościł, wyciągnął kolejnego papierosa, wykonał swoją popisową sztuczkę z pstryknięciem i zabrał się za palenie. Nie mówił nic, po prostu raz na jakiś czas wypuszczał chmurę gęstego, trochę gryzącego w oczy dymu. Wszyscy jechali w ciszy i skupieniu, to nie tak, że nie było przyzwolenia na rozmowy, te odbywały się czasami, jednakże były dużo mniej dynamiczne, dużo spokojniejsze niż przed wyjazdem. Wszyscy mimo mówienia, ciągle byli skupieni. Nawet jadący na wozach żołnierze byli dużo ciszej, mimo, że trepy, to jednak rozumieli powagę sytuacji. No ale co się dziwić, znali opowieści o jadącej z nimi bestii, wiedzieli, że jeżeli coś pójdzie nie tak, to nie będzie on brał jeńców, tylko po prostu zabije ich wszystkich i nikt z tutaj obecnych nie będzie w stanie go zatrzymać. Mimo osłabienia, jakie na pewno wywoła na nim ta śpiączka, będzie dalej niebezpiecznym przeciwnikiem, któremu lepiej nie wchodzić w paradę.
Czas mijał, a karawana powoli, lecz systematycznie przesuwała się w stronę północy. Mimo mijanych karcz i zjazdów, nie było czasu na zatrzymywanie się. Trzeba było grzać ile tylko konie miały sił w kopytach, aby tylko dotrzeć na miejsce. Kiedy już pacjent zostanie przekazany, wtedy będą na spokojnie mogli wracać i świętować, nim jednak to, trzeba było wykonać zadanie. A skoro o nim mowa, to kiedy Arii doszedł do wniosku, że to pora na wzięcie leków, poczuł na sobie spojrzenie kapitana. On także wiedział, że to już czas. Nic nie mówił, jedynie skinął głową na chłopaka, pozwalając mu na zejście do środka. Wóz nie zatrzymywał się, jednakże to nie przeszkadzało Hinacie we wstaniu na dachu. Szybko wszyscy zrozumieli w jaki sposób miał on taką stabilność, po prostu użył jednej z podstawowych sztuczek i przelał swoją mistyczną energię do stóp. Dzięki temu bez problemu mógł podejść do miejsca, w którym był właz prowadzący do wnętrza więźniarki i otworzyć go, dzięki czemu chłopak mógł wejść do środka i zająć się lekarstwem.
- Długo służysz w Armii? Wyglądasz na świeżaka, dlaczego zdecydowałeś się na mundur a nie po prostu służbę któremuś z klanów? - ciszę na wozie przerwał chłopak zawinięty w kocyk, korzystając z okazji, ze mógł być z Yuichim sam na sam. Kapitan oraz pozostała dwójka była zajęta lekami, więc w końcu mogli w spokoju porozmawiać. Przetarł on dłonią śnieg, który zebrał się na jego głowie, ramionach i kocu i zrzucił go poza pędzący wóz. Mimo, że jechali środkiem lasu, to trakt był zadbany, drzewa nie rosły bezpośrednio przy nim, dzięki czemu nie musieli obawiać się, że zaraz zaatakują ich jakieś niespodziewane gałęzie. Wszystko było na tip-top, tak jak w dobrze zorganizowanym Cesarstwie być powinno.
Mishimura Saito
Porucznik Arakoto
Saihi
Genki Hinata
Orogatsu Masaharu
0 x
Prowadzone Misje:
Ichirou -"Pan na Włościach" - Wyprawa S
Shiori - "W11 - Wydział Śledczy" - Misja C
Yuichi
Posty: 224 Rejestracja: 1 lip 2022, o 00:09
Wiek postaci: 19
Ranga: Dōkō | Torikushi
Krótki wygląd: Popielaty blond włosy ścięte na wysokość oczu, złotej barwy tęczówki. Oba te elementy kontrastują z jego skórą delikatnie błękitnego koloru. 180cm i 74 kg. Granatowa koszula, spodnie i buty. Nosi czarno-mosiężne haori. Ma rękawiczki z blaszkami
Widoczny ekwipunek: Płasz - Haori. Rękawiczki z blaszkami Kabury na broń na lewym i prawym udzie.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=10583
Post
autor: Yuichi » 13 sie 2022, o 01:02
Lato 393
Misja C – Żywy Towar | Prowadzący: Tetsurō | Post 6/14
Yuichi żachnął się. Z początku nie był pewny, jak ma przyjąć odpowiedzi chłopaka na jego przyjazną zaczepkę. Wpierw zdawało się, że w ogóle ich nie usłyszał, gdyż po prostu odwrócił od rozmówcy wzrok i wbił go przed siebie. Wiedział, że jego ton i sposób wypowiedzi nie był adekwatny do zadanych pytań, tyle. Wyjazd na ulice Fuyuhany, tłoczne jak zwykle, nie wywołały w młodzieńcu nagłej zmiany, jaką dało się odczuć u jego starszych doświadczeniem towarzyszy. W mieście gdzie się urodził i dorastał, wychował, nie czuł się zagrożony. Widocznie „nie powinien się tym zagrożeniem interesować”, jak to pięknie ujął naczelny medyk ich grupy. Poszczególne słowa zaczęły jednak powoli wsiąkać w chłopaka i szturchać kijem jego ego. Po odbytej odprawie miał w planach po prostu nie zaszkodzić grupie, ale sposób, w jaki został potraktowany, był godny pożałowania. O Arii-kun z Yukich wiedział już co nieco. Był zarozumiały, arogancki i wolał unieść się dumną, niżeli podzielić ważnymi dla niego informacjami. One przecież mogły przeważyć o decyzjach, jakie mógł podjąć w trakcie trwania tego maratonu. Wsłuchał się w parskanie koni, spokojny turkot kół, skrawki rozmów ludzi przemierzających przez centrum osady w tę, czy drugą stronę. Musiał odpowiedzieć, nie mógł sobie pozwolić na przemilczenie tego, jak zwykle się to w takich przypadkach kończyło. Nie, teraz kiedy w końcu ktoś zlecił mu zadanie inne niż czyszczenie wychodków, czy sortowanie zwojów. Towarzystwo, jakie miał na tej kozie, nie było z pierwszej lepszej łapanki, a wojownikami, którzy mogą szepnąć dobre słówko gdzieś, gdzie by mu zależało. Dlatego też nie mógł sobie pozwolić na zbyt ostry język, natomiast nie do tego stopnia, by dopuścić się kastracji swojego zdania. Skrócił lejce z jednej strony, aby zmusić kopytne do wzięcia szerszego łuku obok jednego z uparcie stojących w miejscu, przechodniów. Gdyby tego nie zrobił, to Jōji z pewnością dałby mu całusa w tył głowy i pogłaskał podkowami. Poprawił kapelutek i zwrócił się do aroganta. - Nie chciałem cię urazić, Arii-kun. Założyłem, że jesteś ze stronnictwa klanu Yuki, gdyż w ten sposób przedstawiłeś się kapitanowi. To raczej naturalne, że postronny słuchacz, który nie zna twojej historii, przyjmie, iż de facto jesteś Yuki. Nie mniej cieszę się, żeś chętny do pracy na rzecz Cesarstwa i nie dyskryminujesz innych ze względu na przynależność. - Postawił wpierw na łagodny ton wypowiedzi. Chciał delikatnie zdjąć skórkę z jabłka, aby odsłonić miękki miąższ. Ten zwykle nie stawia oporów przy wbijaniu w nań kłów, gdy pozbawi się go wierzchniej warstwy. Nim jednak zdążył przejść do sedna swojego rozczarowania i delikatnego wytknięcia jego impertynencji, na horyzoncie pojawiła się brama główna Fuyuhany. Oczekiwał krótkiego postoju i wymiany grzecznościowej pomiędzy Arakoto-dono, a strażnikami, lecz postój nie nastał. Przedni wóz nawet nie myślał o tym, gdyż brama jak gdyby sama z siebie otworzyła się po dostrzeżeniu ich. Pozdrowienia zostały jednak wymienione, do czego on sam z chęcią się przyłączył. Kiedy uroczystości pozostawili za sobą, a fakt wydostania się na wolne pole nie dotarł do młodzieńca, przeszedł do drugiej części odpowiedzi.
- Co do twojego pacjenta, to nie pytam cię o jego kartę medyczną tylko o twoje wrażenia odnośnie do niego. Czy jest dobrze zabezpieczony. Jaką aurę roztacza, jak wygląda. Unoszenie się dumą, zatajanie informacji przy zasłanianiu się pozycją nie jest odpowiednią drogą. Pamiętaj, że te informacje faktycznie mogą przyczynić się do zmiany czyjegoś losu… - Patrzył wprost przed siebie i omiatał pole w zasięgu wzroku. Zastanawiał się, czy poprosić go w takim razie o zejście z kozy i biegnięcie obok nich, tak aby nie interesował się sposobem, w jaki prowadzi ten transport, bo tym nastawieniem zakłócał mu spokojną jazdę. A to jak szybko, dokąd zmierzają i gdzie przystaną, zachowa dla siebie i dowództwa, o! Zdjął jednak nogę z gazu goryczy, która cisnęła mu się na język i odpuścił tą dziecinadę, gdyż dosięgła go w końcu informacja, że są już poza granicami osady, na terenie neutralnym, gdzie w każdej chwili ktoś może wyskoczyć zza drzewa, czy spod ziemi. Skanując otoczenie i kontrolując konie, które nieraz trzeba było przywołać na środek drogi, kontynuował. - Chyba nie chcesz, abym zrewanżował się tym samym, nawet nieświadomie, prawda? Znam swój cel, jakim jest bezpieczne doprowadzenie nas do celu i nie zamierzam Ci wchodzić w paradę. W szczególności nie mam zamiaru szturchać naszego klienta, by zadać mu kilka pytań. - Zaśmiał się sucho. - Nie zapominaj, proszę, że jesteśmy teraz jednym oddziałem. A ten oddział ma działać jak tryby w młynie, bezbłędnie. - Dokończył i od razu poczuł jak całe ciśnienie, które w nim obudził lekarzyna, zeszło. Pozostało tylko i wyłącznie to, które wiązało się z rychłą zagładą z rąk zbójów chcących odbić swego kumpla.
Niepokój Sety wzrósł, kiedy zewsząd zaczął otaczać go las. Nawet nieprawdopodobnie dokładnie odśnieżona ścieżka, pozwalająca na kontynuację szybkiej jazdy, nie ulżyła tego odczucia. Teraz to już doprawdy, atak z każdej strony był prawdopodobny, a bliskość drzew odcinała im cenne ułamki sekund na reakcję. Nim się zorientował, nastąpił czas na pierwszą aplikację środków nasennych dla potwora z puszki. Spokój, z jakim kapitan podniósł się, by zejść przez właz był zaskakujący, lecz czego innego spodziewać się po kimś, kto na wojaczce zjadł zęby. Nie jedno na pewno widział, toteż cokolwiek było w środku, nie powinno wywrzeć na nim większego wrażenia. Hinata-san i Arii-kun również skryli się w sześciu metalowych ścianach, pozostawiając woźnicę i Saihi-san samych. Yuichi jeszcze bardziej skupił się na rozglądaniu dookoła, przeczesując przestrzenie pomiędzy drzewami i koronami. Starał się mieć oczy dookoła głowy, acz było to niemożliwe aktualnie i po prostu robił, co tylko mógł, aby mieć pewność że nie zagraża im niebezpieczeństwo. Nawet gdy padło adresowane do niego pytanie, od osoby, po której się tego nie spodziewał, nie zaprzestał swoich czynności. Nie był najlepszy w wykonywaniu kilku zadań jednocześnie, toteż zebranie się do odpowiedzi zajęło mu nieco więcej czasu.
- Ostatni rok przymusowej służby wojskowej. - Odparł krótko, zmieniając stronę, którą skanował. Potrzebował małej chwili aby odpowiednio zebrać słowa do przekazania tego, co chciał przekazać. Tylko że w wyjątkowo nieprecyzyjny sposób. - Niewielu z nas przyodziewa te szaty, dlatego uznałem… - zrobił bezwiednie krótka przerwę. - że dzięki temu, lepiej będę mógł się przysłużyć członkom swojego rodu. - Członkom swojego rodu było rozbuchanym stwierdzeniem, w którym tliło się ziarnko prawdy. Nie mógł powiedzieć, że chodziło mu o odcięcie się od klanu, który zranił jego i jego matkę. Że robił to, aby ją odszukać. Być może szybciej było to dokonać, gdyby poszedł drogą, jaką Saihi-san oraz Hinata-san obrali, lecz nie mógłby ścierpieć codziennego obcowania z ludźmi, którzy pozbawili go matczynej miłości. Nie poprzez tragiczny wypadek, czy śmierć na polu walki, a rozdymane ego i samouwielbienie. - Wydawało się to być dobrą opcją. - Dodał, ponownie zmieniając kierunek wzroku. Tętent odbijał się od poszczególnych drzew w innym czasie, co prowadziło do częściowego zniekształcenia go w szum. Przyjemny szum na dodatek, taki co relaksował centralny ośrodek nerwowy.
- Ciekawi mnie jednak droga, jaką ty, Saihi-san, oraz Hinata-san obraliście. Jak wygląda takie życie? Na pewno bardzo interesujące, skoro Hinata-san myśli już o kolejnym awansie. - Uśmiechnął się do niego i na krótką chwilę spojrzał, nim powrócił do wyglądania zagrożenia. Krople wody spływały po jego głowie, musiał się w niej kołtunić tabun myśli.
0 x
KP 由一 PH 由一 BANK
~ Myśli ~ - Mowa -
Prowadzone Misje:
1. puste
kodowanie Kopiuj [quote][center][i]Lato 393
[/i][i] Misja X – [url=xxx] Nazwa_wydarzenia [/url] | Prowadzący: x | Post x/x[/i][/center]
[line=1,75]white[/line]
[color=#549fee]~ Myśli ~[/color]
[color=#549fee][b]- Mowa -[/b][/color]
[/quote]
[quote][center][url=xxx][size=150][b]Z/T[/b][/size][/url][/center][/quote]
przydatki "Na świecie są dwie sprawiedliwe rzeczy - Śmierć i Grota"
"Niech wiatry Hyuo Cię prowadzą"
Arii
Posty: 1071 Rejestracja: 3 cze 2022, o 11:19
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: *czarne, lekko pofalowane włosy *jasna cera *zazwyczaj czarny ubiór(kimono/sweter plus spodnie( + sandałki i skiety
Widoczny ekwipunek: *Duża Torba *Plecak *Manierka
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10504
Multikonta: Yachiru
Post
autor: Arii » 13 sie 2022, o 01:32
Odkąd tylko ruszyli czekał na odpowiedź niebieskoskórego. Nie wydawał się Ariiemu odpowiednią osobą do dyskusji, miał coś w sobie z kombinatora czego kruczowłosy spadkobierca Yorokobich wolał omijać. Takie osoby zazwyczaj wywoływały konflikty tam, gdzie powinien być spokój. I właśnie tak działo się na wozie. Odetchnął głęboko, Nishinoya-sensei by go zganił za takie zachowanie i same chęci dania pstryczka temu chłopakowi. Ale najwyraźniej pokazywały się teraz różnice kogoś kto siedział w wojsku a kogoś kto miał wolną rękę. Sam poeta nie zamierzał odpowiadać już na kwestię swojej przynależności. Uznał, że to nie jest właściwe. Ale szeregowy przekraczając bramę osady starał się coś sobie udowodnić. Tylko po co?
-Yuichi-san, nie zamierzam się w tym momencie powtarzać. Możesz to uznać za dumę, arogancję lub ignorancje Twoich wymagań, próśb lub cokolwiek innego to jest. Nie bez powodu ja zostałem wprowadzony do więźnia. Sądzę, że od tego jest kapitan, jeden z Akoraito i to ma wystarczyć. Kto ma wiedzieć o tych zabezpieczeniach to ma wiedzieć. Wolałbym, żebyś nie mówił o tym, że coś się stanie i więzień się przebudzi, bo nie zamierzam do tego dopuścić. Skoro osoby odpowiedzialne za niego Ciebie nie wpuściły, żebyś zapoznał się z tymi zabezpieczeniami – to tak ma być. Podejrzewam, że większość z żołnierzy tego nie widziała, bo wystarcza im wiedza, kto tam jest. Mogę Ciebie zapewnić, że ten nigdzie się nie wybiera i to jedyna informacją, z którą się z Tobą podzielę. Jego wygląd, aura też nie jest Twoim problemem. Im mniej ktoś wie, tym lepiej śpi. A wprowadzanie niepotrzebnej paniki u siebie lub innych, gdzie wszyscy są zestresowani jest niewłaściwe i nieodpowiedzialne. Sądziłem, że w wojsku właśnie tego uczą, jak trzymać się swoich zadań i nie wychylać się spoza ich granic chcąc wiedzieć więcej. To była pierwsza lekcja, którą odebrałem w szpitalu przy poważnej operacji. - nie zamierzał zostawić na nim suchej nitki. Sam zaczął przecierać swoje dłonie o siebie, nienawidził takich konfrontacji, ale wiedział, że tak musiał ustanowić swoją pozycję. -Dodatkowo, skoro Mishimura-dono nic się nie wypowiedział na ten temat wcześniej, to lepiej. Wiesz tyle, ile masz wiedzieć. Twoim zadaniem jest bezpieczne dojechanie do końca trasy. Moim trzymanie Orogatsu Masaharu w uśpieniu i zabezpieczeniach. Jeżeli wydarzy się coś niespodziewanego, mogę obiecać, że Tobie nie stanie się przy tym krzywda z jego strony. Zawierzam Twoim zdolnościom jeździeckim, Ty możesz zawierzyć mojej wiedzy medycznej.
Nie rozumiał po co Seta prowadził nadal ten temat skoro raz go już Arii uciął, ale może miał jakieś braki, które chciał sobie udowodnić. Niestety trafił na ambitnego lekarza, który nie zamierzał zdradzać więcej, niż sam przełożony przekazał na odprawie.
Tacy już byli żołnierze, których omiótł wzrokiem. A z takimi teraz będzie miał styczność. Zaczął przyglądać się otoczeniu. Było pięknie. Zawsze krajobraz Hyou go zachwycał, śnieg, lasy, zamarznięta woda. Wszystko to sprawiało, że miał napływ weny, której ot tak dawna nie czuł. Był za bardzo zajęty nauką i treningami. Niestety dla niego, teraz też wszystko mu na to nie pozwalało. Dziwnie by to wyglądało, gdyby wszyscy byli tak skupieni na jeździe i kontroli otoczenia a On sobie pisał w tym czasie. Równie dobrze będzie trzeba trzymać się tego, co robili inni.
Nawet sam Hinata zaczął być bardziej skupiony. Co oznaczało, że już włączył swój tryb pracy. Arii spojrzał się na resztę swojej Drużyny Pierścienia, ale nie było nic ciekawego do gadania. Zostało cieszyć się pięknymi widokami, szybkim tempem, w którym biały, jak leżący wszędzie śnieg, powiewał na wietrze. Było to naprawdę miłe uczucie. Poczuć taki wiatr we włosach i wolność… Ciekawe czy Yoko by się to spodobało? A… Zrobił zamyśloną minę. Dlaczego właśnie pomyślał o Yoko w takim momencie? Raczej nie miał takich przebłysków do teraz. Może to tamten park z rzeźbami lodowymi? Machnął na bok głową. Podróż była inspirująca, ale również ćwiczyła jego skupienie się na terenie i wszystkim co mijali, wolał nie być zaskoczony przez nikogo, kto mógł go zaatakować.
Na szczęście to też się nie zdarzyło. Nadeszła pora wyciągnąć fiolkę, o czym dobrze wiedział. A sam Mishimura wskazał dokładnie to samo. Obydwoje byli do tego przygotowani. Odpowiedział kiwnięciem głowy i zebrał się ze swoim plecakiem do stania na nogach, gdzie również użył podstawowej sztuczki, którą znał każdy z nich. Pęd był naprawdę niezły, poczekał aż zostaną otworzone mu wrota do piekieł i wskoczył tam lądując równo na stopach. Ciągle wolał utrzymywać chakrę w stopach, żeby przypadkiem telepiący się wóz nie wytrącił go z równowagi. Podszedł do metalowej szafeczki i wyciągnął z lodu pierwszą fiolkę. Do tego zaczął przeglądać pudełko, pozostawione mu przez prawdopodobnie zespół medyków zajmujących się więźniem w stolicy, żeby móc wyciągnąć potrzebne rzeczy, takie jak strzykawka, igła i opatrunek. Teraz pozostała godzina do podania środka usypiającego, żeby ten mógł się nagrzać. -Mishimura-dono, jak bardzo ufa Pan zdolnością swoich ludzi? - może głupie pytanie, tym bardziej, że był tutaj sam Hinata, ale był ciekawy jak dowódca odpowie, w końcu jak sam powiedział, wybrał tę dwójkę na swoich pomocników i nie robił tego pierwszy raz. A takie zapewnienie też pomogłoby w tej niezręcznej sytuacji, kiedy pacjent, który mógłby ich ot tak po prostu zabić, leżał za kratą. -Dodatkowo, Hinata-san, na czym konkretnie polega Twoja zdolność? Byłbyś w stanie wytworzyć taki ogień, żeby przygotować igłę? Byłoby to naprawdę pomocne, nie chciałbym, żeby coś niepożądanego przedostało się do jego organizmu. - uśmiechnął się do rudowłosego i jeżeli byłaby taka możliwość podałby mu igłę do dłoni, żeby to zrobił. -Oczywiście, kapitanie, nie chciałbym nazbyt dopytywać. Ale powiedział Pan, że jest On eksperymentem. - wolał nie używać słowa Cesarstwo przy Hinacie, chociaż spodziewał się, że ten wie więcej od niego. -Jakie eksperymenty mogłyby być na nim dokonane? Zwiększające jego możliwości fizyczne? Czy coś całkowicie wychodzącego poza moje rozumienie?
Kolejna rzecz do wyjaśnienia. Powoli zaczął interesować się takimi rzeczami, w końcu jego wiedza umożliwiała różne praktyki, których jeszcze nie widział i wiedział sam, do czego mogłoby to doprowadzić ludzkość. Sam patrząc się więźnia miałby ochotę sprawdzić, jak dokładnie jest zbudowany i do czego zdolne jest jego ciało. Niestety to zapewne skończyłoby się jego śmiercią, czego wolałby szczerze uniknąć.
Po około pięćdziesięciu ośmiu minutach kiwnął do kapitana, ze jest gotowy wejść. Wziął strzykawkę ze stoliczka i przygotowaną igłę (przez Hinatę lub nie) i przygotował sprzęt pobierając ciecz ze szklanej fiolki. Teraz mógł przekroczyć kraty. Nie zamierzał przedłużać tego spotkania. Przed przekroczeniem progu zawinął ze stoliczka opatrunek i wszedł do przypasanego do legowiska siwowłosego mężczyzny o masce stwora. Ale tym razem nie patrzył się na niego ze strachem. Traktował go jako swojego pacjenta, więc dostanie wszystko co było mu potrzebne, żeby dotrzeć na statek. Przekręcił jego najbliższe ramię tak, żeby mieć widoczne żyły i bez zawahania wbił ją w najbardziej widoczną z nich. Poczekał, aż specyfik wpłynie cały do krwiobiegu, wyciągnął igiełkę, przetarł opatrunkiem i przyjrzał się Masaharu. -Obyś był tak spokojny już do końca. - powiedział wstając z klęczków i uśmiechając się do kapitana. -Wracamy do góry? - nic więcej oprócz uśmiechania im nie zostało, więc postanowił rozluźnić trochę tym atmosferę, żeby nikt mu tu ze stresu nie zszedł. Przeszedł przez kratę i podszedł do szafeczki, żeby w pudełku wszystko zostawić. Sprawdził czy pojemnik z lodem i ampułkami jest szczelnie zawinięte, i kiwnął głowądając znać, że jest gotowy do wyjścia. Oby na zewnątrz nic się nie zmieniło. W końcu dźwięk był bardzo irytujący w tej blaszanej beczce.
Mowa
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
Prowadzone misje:
1. Kamiyo Ori - Cesarscy Brutale II - Zlecenie Specjalne Rewolucjonistów B (25/17+)
2. Kyoushi -Wyspy Samurajów - Kult Wiecznego Płomienia - Finał - Misja S (20/21)
3. Rezerwacja Ren&Mayu - Bogactwo Pustyni - Misja ?
4. Shiori - Chłopiec, który się skrapla... - Misja D (5/7+)
PH
Bank
WT
KP
Tetsurō
Posty: 1205 Rejestracja: 8 maja 2022, o 18:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10439&p=193076#p193076
GG/Discord: Kubalus#9713
Multikonta: Zankoku
Post
autor: Tetsurō » 13 sie 2022, o 13:54
"Żywy Towar"
Misja C dla Arii'ego i Yuichi'ego
19 / 42
Napięta atmosfera między dwoma Doko narastała, co nie umknęło uwadze pozostałych siedzących na wozie Shinobi. Początkowo nie planowali oni interweniować, jednakże ta cały czas narastała, co zaczęło już irytować starszych stażem kolegów. Dwa nieopierzone pisklaki sprzeczały się, jakby było nie wiadomo jakimi orłami. Trzeba było zainterweniować. Kiedy tylko Arii skończył swoją wypowiedź, poczuł dosyć silne uderzenie w tył głowy, podobnie z resztą jak jego niebieskoskóry kolega. Nie było ono na tyle mocne, aby spowodować trwałą ranę, jednakże było na tyle silne aby na ułamek sekundy spowodować mroczki przed oczami. O powóz nie trzeba było się martwić, gdyż konie jechały samy, dodatkowo lejce były asekurowane przez trzymającego je jedną ręką Saihiego. Wykonawcą kary był sam Mishimira Saito, który postanowił sprowadzić do parteru rozemocjonowanych młodzików. Kiedy tylko złapał z nimi kontakt wzrokowy, spojrzał na obu karcącym wzrokiem.
Dość! Wasza dyskusja już dawno odbiegła od tego, do czego powinna zmierzać. Chciałem wam dać się wygadać, jednak widzę, że obu was trzeba sprowadzić na ziemię. Jesteście tutaj aby się uczyć, aby zebrać potrzebne doświadczenie, więc pora na pierwszą lekcję tego dnia. Pycha i arogancja to zmora każdego shinobi. Póki co nie pokazaliście nam nic, co pozwoliło by wam nosić swoje głowy tak wysoko. Jesteście jak nieopierzone pisklęta, które właśnie przechodzą swój pierwszy lot. Za bezpieczeństwo więźnia odpowiadam ja i moi dwa uczniowie, wy jesteście tutaj tylko po to aby nas odciążyć w podróży. Nie jesteście niezastąpieni, każdy tutaj na tym wozie mógłby przejąć wasze obowiązki i nie zmieniło by to aż tak bardzo efektu naszej misji. Macie prowadzić konie prosto i wstrzyknąć odpowiedni środek pacjentowi o odpowiedniej porze. Tyle! Zrozumiano!? - niby mówił do ogółu, jednakże bez problemu dało się wyczuć, że jego słowa są skierowane głównie do Ariiego, który chyba za mało w życiu kibli wyczyścił i przez to nie nabrał pokory. Kapitan wziął głębszy wdech i spojrzał na malujące się na horyzoncie przepiękne góry. Mimo luźnej atmosfery, jaka jeszcze chwilę temu panowała na wozie, musiał zareagować, był oficerem i nie mógł sobie pozwolić na takie awantury w trakcie tak ważnego zadania.
- W ramach nagrody za wyprowadzenie mnie z równowagi, na wieczornym postoju będziecie kopać latryny dla wszystkich w transporcie. I żeby było mi to ostatni raz, następnym razem skończy się wpisem do waszych akt i już do końca życia będziecie latać z listami i porządkować dokumenty. - dodał na sam koniec, po czym ciężko usiadł na ławce z przodu powozu i odebrał lejce od chłopaka. Miarka się przebrała, kapitan się zdenerwował, co było po nim jasno widać. Jedynym, który pozwolił sobie na komentarz do tej sytuacji był Hinata, który zagwizdał sobie pod nosem, przy okazji przewracając oczami i patrząc na chowającego się w kocach towarzysza. Kapitan nie krzyczał, jednak jego donośny głos niósł się echem, przez co widać było, że wielu żołnierzy skupiło z tego powodu wzrok na środkowym powozie. Kapitan sięgnął do swojej torby i zagryzł kilka orzechów, po czym w ciszy zaczął prowadzić wóz. Dopiero po około trzydziestu minutach, zwrócił lekcje Yuichiemu, samemu wracając do monitorowania okolicy.
Oczywiście opieprz od kapitana trwał tylko chwilę, podróż trwała dalej i czas płynął. Tak jak wspomniałem wcześniej, przyszedł czas na podanie pacjentowi leku. Mimo, że kapitan mógł to zrobić osobiście i tak oddelegował to do młodego pacjenta. Miał nadzieję, że jego wcześniejsze słowa wystarczyły i teraz będzie on już wykonywał swoje obowiązki, bez zbędnej zabawy w Shirei-kana. Mishimura miał nadzieję, że zrozumieli oni lekcję jaką chciał im przekazać. Jeśli nie, to będą mieli spory problem, gdyż bycie shinobi to zawód zespołowy, nawet najpotężniejsi z wojowników muszą liczyć się ze swoimi towarzyszami, nikt nigdy nie wspiął się ani nie utrzymał się na szczycie w samotności..
Kiedy tylko Arii wszedł do wnętrza więźniarki, Hinata wszedł razem z nim, zamykając przy tym klapę, przy której został siedzący kapitan, a następnie oparł się plecami o ścianę i przyglądał się, jak chłopak wykonuje swoje obowiązki. Milczał, choć wyglądał, że chciałby coś powiedzieć. Jednakże czekał z tym, zapewne na moment, jak Arii zrobi, co ma zrobić. Kiedy tylko młody medyk podszedł do pojemnika, poczuł bijący od niego chłód. Kiedy otworzył go, mógł dostrzec po raz pierwszy, co tak na prawdę będzie podawać pacjentowi. W metalowej skrzyneczce od zewnątrz wyłożonej futrem, było mnóstwo lodu. Pomiędzy jego kawałkami, leżało 12 ampułek, każda z nich miała może z pięć mililitrów pojemności. Wypełnione były ciemną, wręcz czarną, oleistą mazią, która bardzo dobrze trzymała się jego brzegów, powoli po nich spływając. Ampułki nie miały żadnego oznaczenia, jedyne co, to zamykał je metalowy korek, poza tym, samo szkło. Po wzięciu do ręki, okazało się, że płyn jest dosyć ciężki, na pewno dużo cięższy niż zwyczajna woda, gdyż było to zauważalne w dłoni. Kiedy tylko Arii zamknął pokrywę od pojemnika, Hinata spojrzał na niego, korzystając z okazji, że byli w pomieszczeniu sami.
- No no no.. Gratuluję, dawno nikt tak nie wyprowadził kapitana z równowagi. Masz talent, mam nadzieję, że lekarzem jesteś równie dobrym. - jego ton był dużo poważniejszy, niż ten, z którym mówił na szczycie wozu, przy obecności wszystkich. Mina także zawierała dużo mniej uśmiechu, niż można to było się spodziewać.
Chciałem Cię tylko ostrzec, jak bardziej doświadczony kolega, tego mniej doświadczonego. Z takim nastawieniem, szybko zostaniesz sam i nikt nie będzie chciał Ci podać pomocnej dłoni, kiedy będziesz tego potrzebować. Nikt nie zaryzykuje swojego życia, żeby ratować twoje. A wtedy, nie będziesz nawet w najmniejszym stopniu użyteczny. - powiedział Hinata, cały czas na niego patrząc. To nie tak, że nie pozwalał mu wyjść, o nie, droga była cały czas wolna, z resztą, chwilę po tym jak się wypowiedział, zapukał w stalową ścianę, co zaowocowało otwarciem włazu przez kapitana.
W tym czasie Yuichi miał dużo przyjemniejszą rozmowę na kozie. Saihi nie wyglądał na takiego, co by miał do niego jakikolwiek uraz, z resztą, co było widać po ich minach, to Arii zdecydowanie bardziej popłynął w trakcie ostatniej kłótni. Dlatego też mogli w spokoju porozmawiać, korzystając, że część towarzyszy była w więźniarce, a kapitan stał na dachu, patrząc gdzieś w dal, na horyzont za nimi.
Jesteśmy znajomymi od dziecka, nasze rodziny są dosyć blisko, nasi ojcowie także razem pracowali, do momentu aż nie zginęli na jednej z misji, jesteśmy więc jak bracia. Od dziecka też trenujemy razem, więc zawód shinobi był nam pisany. To nie tak, że mieliśmy wybór, po prostu nie bardzo umiemy cokolwiek innego. Czy to życie jest interesujące? Ciężko powiedzieć, na pewno nie jest nudne, gdyż co chwilę mamy inne zadania, z drugiej strony, często ryzykujemy życie. Jakbym miał wybierać, to nie wiem czy bym się zdecydował. Z drugiej strony, na pewno jest lepiej niż w armii... - Saihi zrobił się całkiem rozmowny od momentu, kiedy zostali sami. Wyglądał, jakby chciał przekazać jak najwięcej swoich myśli, póki mają ten wspólny czas, jednakże to nie tak, że spieszył się w słowach, po prostu, nie zastanawiał się nad swoimi słowami tak jak zawsze, po prostu mówił to, co aktualnie przyszło mu do głowy. Kiedy skończył, spojrzał przez ramię do tyłu, na szczęście kapitan był zbyt zajęty otwieraniem włazu, więc nie musiał się przejmować, że ktoś ich podsłuchuje. I tak wiatr powodowany przez pęd wozu oraz stukot kopyt robiły w tej kwestii robotę i niewiele dało się poza nimi usłyszeć.
Mishimura Saito
Porucznik Arakoto
Saihi
Genki Hinata
Orogatsu Masaharu
Z racji na zmianę nastroju w pierwszej scenie, pozwoliłem sobie uciąć to co było opisane w waszych postach trochę wcześniej.
Kolejność : Dowolna
0 x
Prowadzone Misje:
Ichirou -"Pan na Włościach" - Wyprawa S
Shiori - "W11 - Wydział Śledczy" - Misja C
Arii
Posty: 1071 Rejestracja: 3 cze 2022, o 11:19
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: *czarne, lekko pofalowane włosy *jasna cera *zazwyczaj czarny ubiór(kimono/sweter plus spodnie( + sandałki i skiety
Widoczny ekwipunek: *Duża Torba *Plecak *Manierka
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10504
Multikonta: Yachiru
Post
autor: Arii » 13 sie 2022, o 15:11
Arii nie wiedział co ma sądzić o takim wybuchu kapitana. Sam mógł przerwać rozmowę już dawno, samemu dając informacje drugiemu. Ale jednak siedział cicho i nie komentował, bo chciał dać im się wygadać? A może lepiej było zostawić to na niższym rangą, żeby do niego pytania nie dotarły? W dodatku czym On i jego dwójka pomagierów różniła się od tego samego składu, który został zabity przez przebudzonego więźnia? Umiejętności były prawdopodobnie podobne z małymi różnicami, ale nie mógł zakładać, że są odpowiednią ochroną przed więźniem skoro większość oddziału w tym również żołnierzy cykała się tego, co jest w powozie. Ale nie zamierzał tego komentować. Skoro to co powiedział się komuś nie podobało i chciał ściągnąć kogoś na ziemię – niech sam przejmie stery i zacznie odpowiadać na pytania. Skoro mieli się uczyć to tym więcej informacji powinni dostać, żeby nie trząść spodniami. Może nie każdy nadawał się na dowódcę świeżaków?
Kiedy zeszli z Hinatą do powozu ten bacznie mu się przyglądał. Arii całkowicie nie zwracał na niego uwagi. Robił swoje i nie zamierzał się tym przejmować. Niech patrzy i myśli sobie, co chce. Każdy z nich posiadał swoje zadania. Przygotował lek, któremu bacznie się przyjrzał. Ciecz, jako zawiesina w dodatku ciężka. Czarny kolor… Mogło to wskazywać na metale ciężkie, ale nie mógł być tego pewien bez odpowiedniego składu środku lub przeprowadzeniu badań. Uzupełnił płynem strzykawkę o odpowiedniej porze i poczekał, aż zostaną mu otworzone wrota. Zrobił dokładnie to co powinien. Po wszystkim wyszedł zza krat i odłożył do pudełka strzykawkę i opatrunek wraz z pustą ampułką. Sprawdził czy ampułki w skrzyni są odpowiednio zabezpieczone, żeby temperatura im przypadkiem nie uciekła. Mógł być pewien, że ten lód należał do Yukich. To była najodpowiedniejsza forma trzymania przez kilka dni temperatury, z tego co mówiła mu Yoko. Zanotował, że to prawda.
Kiedy czekał na otworzenie wrót, żeby wejść do góry rudowłosy palacz zagrodził mu drogę. Postanowił dać mu „radę”, która brzmiała jak groźba. Na to, nie wiadomo czemu czarnowłosy się uśmiechnął przechylając głowę na lewo. Przyjrzał się jeszcze raz Hinacie i chciał już coś powiedzieć, ale postanowił się ugryźć w język. Właśnie zauważył różnicę pomiędzy rodami. Już widział Kogo Yukich, Hatamoto. Ten trenował swoją córkę mocno i ciężko nie okazując czegoś takiego, jak przyjaźń i potrzeba czyjejś pomocy. Czy właśnie to sprawiło, że los wrzucił go do tego klanu do pracy? Ta jego ambicja, która sprawiała, że będzie sam? Ranmaru ewidentnie inaczej przeprowadzali szkolenie. W innych wartościach i tym się zadziwił. Ale nic nie zamierzał komentować. W końcu powiedzenie komuś takiemu, że to, że tak się zachował u góry z chęci obrony wszystkich dookoła w tym całego Yuichi’ego… nie dojdzie do głowy, która była przesycona myśleniem w kategoriach „misji” i „poświęceń”.
-Na pewno wezmę sobie to do serca, Hinata-san. - wskoczył do góry na wóz i wrócił na swoje miejsce. Sam kapitan chyba nie spodziewał się, że ktoś o randze Doko może posiadać o wiele lepsze umiejętności przypadające do tej rangi. Każdy uważał, że medyk to tylko leczenie i regeneracja czyjegoś zdrowia. Na samą myśl się trochę obruszył. Nie było to właściwe, ale nie zamierzał zaprzeczać. Podróż do następnego zejścia będzie trwała kolejne dwie godziny. Więc teraz mógł na spokojnie zacząć przypominać sobie wszystkie kości i połączenia w organizmie człowieka. Taka wiedza przyda mu się w razie W a nie zamierzał być ofiarą w tym wszystkim. Ale nagle za zamkniętymi oczami zauważył ruch. Kiedy otworzył zaskoczony oczy nic nie było. Ale znał ten nieprzyjemny chłód. Złapał za płaszcz i się nim wręcz opatulił, jak Seihi kocem. Czuł to na Sali operacyjnej. Bóg Śmierci krążył wokół nich. Zaczął przyglądać się każdemu dookoła. Oczywiście musiał zostać celem numerem jeden każdego, kto chciał się popatrzeć i pośmiać z kogoś, kto właśnie naraził się kapitanowi i będzie kopał latryny.
Nigdzie go nie widział, ale ewidentnie chciał zebrać swoje żniwo właśnie na ich eskapadzie. Wyprostował się jak strzała i zaczął doglądać jeszcze bardziej otoczenia. Zaczął ściskać dłonie. Właśnie tego najbardziej się obawiał, że Śmierć zawita do niego i przywita się z nim przed swoją misją. Zapewne już ktoś był przez nią naznaczony. A teraz jego zadaniem było trzymać jej smycz krótko, przyjęła jego wyzwanie. Obiecał jej, że nie straci już więcej żadnego pacjenta. Ale wiedział, że Ona zrozumiała to szerzej, tak jak jego serce wtedy krzyczało. Nie było szans, że do tego dopuści.
Przed jego oczami znowu pojawiła się twarz kobiety, której nie był w stanie pomóc. Od tego czasu minął miesiąc. Czy jego zdolności na pewno były tak wysokie? Ostatnio w szpitalu przekonał się, że tak… ale czy wystarczająco, żeby na takiej misji utrzymać każdego przy życiu? Zawierzał swoim umiejętnością i tego musiał się trzymać. Spojrzał się pod siebie. Miał coraz większe obawy i to jeszcze zwiększyło jego czujność. Musieli być gotowi na wszystko, każdy z nich. Nawet jeżeli uznawali go za zarozumiałego dupka to zamierzał wykonać swoje zadanie, którym nie było tylko wstrzyknięcie specyfiku pacjentowi, bo to każdy mógł zrobić.
Mowa
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
Prowadzone misje:
1. Kamiyo Ori - Cesarscy Brutale II - Zlecenie Specjalne Rewolucjonistów B (25/17+)
2. Kyoushi -Wyspy Samurajów - Kult Wiecznego Płomienia - Finał - Misja S (20/21)
3. Rezerwacja Ren&Mayu - Bogactwo Pustyni - Misja ?
4. Shiori - Chłopiec, który się skrapla... - Misja D (5/7+)
PH
Bank
WT
KP
Yuichi
Posty: 224 Rejestracja: 1 lip 2022, o 00:09
Wiek postaci: 19
Ranga: Dōkō | Torikushi
Krótki wygląd: Popielaty blond włosy ścięte na wysokość oczu, złotej barwy tęczówki. Oba te elementy kontrastują z jego skórą delikatnie błękitnego koloru. 180cm i 74 kg. Granatowa koszula, spodnie i buty. Nosi czarno-mosiężne haori. Ma rękawiczki z blaszkami
Widoczny ekwipunek: Płasz - Haori. Rękawiczki z blaszkami Kabury na broń na lewym i prawym udzie.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=10583
Post
autor: Yuichi » 13 sie 2022, o 15:33
Lato 393
Misja C – Żywy Towar | Prowadzący: Tetsurō | Post 7/14
Dość długi wywód rozmówcy przyczynił się do przyśpieszonego bicia serca szeregowego. Nie rozumiał połowy przekazywanego przez niego wykładu, a druga przeleciała przez przestrzeń pomiędzy jego uszami. nie zahaczając nawet o ośrodek pamięci. Choćby tej krótkotrwałej. Wojsko przyuczyło go do okazania szacunku, w ten czy inny sposób, ludziom, z którymi się przebywało. Dlatego nie omieszkał porównania ich do mechanizmu mielenia ziarna na mąkę, który musi być niezawodny, aby proces mógł trwać i dawać nadzieję na lepsze jutro. Każdy ma jednak inną historię i doświadczenia. Ludzie z Cesarstwa lubią mieć własne zdanie, co da się słyszeć na każdym kroku i w każdym rogu. Zewsząd słychać rzucanie mięsem na tego czy owego, plucie komuś w twarz i inne podśmiechujki. Było to zupełnie normalne, a medyk najwyraźniej wpisywał się w ten trend pełną gębą.
Poczuł na swojej potylicy mocne pacnięcie, które wyrwało go z męki i najwyraźniej zakończyło koszmar tej dysputy. Spuścił głowę tylko na chwilę, by zaraz ją podnieść i z godnością wysłuchać pełni ochrzanu. Fala zalewała uszy młodzieńca, które gdyby mogły, zmieniłyby kolor na czerwony. Dawno już nikt nie zrugał go takim tonem, jakiego właśnie doświadczał. Przyjął go i w głębi ducha podziękował, bowiem pomimo znalezienia się pod kreską, to kończył on pewną niezgodność w ich drużynie. Zranione uczucia z pewnością miały się pojawić, acz nie powinny już więcej zostać uzewnętrznione, co można było zaliczyć na plus. Być może dzięki temu będą mogli w spokoju i poniekąd w zgodzie dowieźć więźnia i ukończyć to zadanie. W sumie tylko to się liczyło. To i skarbnica wiedzy siedzących z nimi osób.
- Tak jest, Ichi-I Saito-dono. - Zakrzyknął cicho niezwłocznie po pytaniu retorycznym. Wyszło to od niego tak automatycznie, jak oddychanie i niewiele mógł na to poradzić. Wojsko robiło z ludzi, nawet jeżeli nie ze wszystkich i nie w pełnym stopniu, posłusznych. Za brak dyscypliny można było przecież dostać się na tour de szalet, a ta perspektywa sama w sobie była okropna. Yuichi nie mógł poradzić jak głośno przełknąć ślinę podczas rozpoczęcia przez kapitana następnej wypowiedzi. ~ Nie. Nie znowu! ~ Najgorsze obrazy z poprzednich dni przewinęły się przed złotymi oczami młodzieńca. Ufajdane, lepkie i sklejone brudem fekaliów wychodki, a także szatnie pełne bielizny z bizonkami na digi-dongach i innym syfem, jaki ludzie po sobie zostawiali. Ponownie przełknął ślinę, choć ta rwała się w drugą stronę. Nie mógł sobie już pozwolić na takie zachowanie, chciał i musiał postawić na pełny profesjonalizm, przynajmniej do czasu aż sytuacja nie ulegnie poprawie.
Poczuł, jak lejce zostały odebrane od niego bez użycia siły. Zupełnie jej nie potrzebowały, wiedział że sobie nagrabił i należało ponieść niewspomniane wcześniej konsekwencje. Być może to też był sposób dowódcy na uspokojenie wewnętrznego ja. Spokojna droga, jaką przemierzali, kontrola nad dwoma końmi ciągnącymi ich jestestwa, powiewy wiatru. Tak, to było rzeczywiście orzeźwiające i wyciszające. Wstyd mu było także przed wzrokiem osób znajdujących się naprzeciw nich, w drugim wozie. Gołym okiem było widać, a nawet słychać, co się u nich działo. Także to, że rola woźnicy została mu odebrana, choć tylko na jakiś czas, podczas którego sam skupił się na przeczesywaniu okolicy i wypatrywaniu niepokojących oznak.
Przejął lejce z powrotem i skinięciem głową podziękował. Powrócił do pierwotnie powierzonych mu obowiązków z wdzięcznością. Skupił się na tym oraz dalszym skanowaniu lasu na tyle, że nie pamiętał, ile drogi zdążyli już przejechać, odkąd odzyskał wodze. Był to swoisty efekt autostrady, gdy droga, jaką przemierzamy, jest bardzo spójna i powtarzalna, zatracamy poczucie odległości i nie zapisujemy kolejnych jej etapów w pamięci. Dopiero coś doprawdy odmiennego może człowieka wyrwać z tej pętli, a czymś takim było oznajmienie o odpowiednim czasie do odwiedzin skrępowanego mężczyzny na ich pace. Odprowadził kapitana oraz Ariiego wzrokiem, aż napotkał ten Saihi-san. Odpowiedział na zadane przez niego pytania, zważając na słowa, cały czas rozglądając się za niebezpieczeństwem i pułapkami. Czuł się bezpieczniej, siedząc za lejcami nie pierwszego, a środkowego transportu. Gdyby ktoś postanowił zaplanować zasadzkę, to zapewne pierwszy powóz znalazłby się w największym niebezpieczeństwie. Ukrócenie jego możliwości do dalszej wojaży, postawiłoby ich na zagrożonej pozycji. Gorzej, jeżeli zasadzka uniemożliwiłaby także im kontynuację podróży do destynacji i musieliby obrać mniej utwardzone, lub zasypane śniegiem grunty.
Wsłuchał się w streszczenie opowieści życia Saihi-san i Hinaty-san ze współczuciem. Wiedział jak to jest, stracić rodzica, choć w przypadku Sety, śmierć nie była pewnikiem, acz taka wizja była niezmiernie przytłaczająca. Nie mógł sobie jednak zobrazować takiego życia. Czy wyglądało to tak jak w jego przypadku kiedy pobierał nauki w dojo? Służenie klanowi, bycie oddelegowanymi do przeróżnych zadań, służących zapewnieniu korzysci zlecajacym. Prawili się w walkach. Zaś wedle słów rozmówcy było to lepsze życie niż to, jakie szeregowy sobie obrał. Trudno mu było się z tym zgodzić, jak i kłócić. Skinął głową na znak przyjęcia do wiadomości i werbalnie mu podziękował. Widać było, że ta dwójka, Saihi-san oraz zapalniczka-san, są otwarci na błękitno-skórego. Śmiałby rzec, że byli do siebie nawet podobni. Oczywiście nie pod względem wartości bojowej, gdzie mógłby im lizać buty, a raczej z racji na ich wyróżniające się cechy aparycji.
- W wojsku nie jest wcale tak źle. Wystarczy sumiennie wypełniać obowiązki i nie dać powodów by narzucili Ci karę, co zakładam że w obu naszych przypadkach jest normą. Jest własny kąt, ciepłe posłanie, treningi, jadło i napitek. Żołd też się znajdzie, jeśli nie napytamy sobie kłopotów. - W końcu się rozchmurzył. Sam był wyraźniej bardziej gadatliwy, kiedy przychodziło mu spędzić chwilę z kimś sam na sam. Mając jeszcze z tyłu głowy, zaprzeszłą utarczkę słowną z kruczowłosym młodziakiem, starał się postawić na przyjemny dla ucha ton, w czym akcent z morskich klifów wcale nie przodował i trzeba go było ubarwić krótkim śmiechem. - Zapewne nie jest tak źle, jak mówisz. Chodzi mi o umiejętnościach poza wojaczką, oczywiście. Każdy ma jakieś hobby, które daje mu chwilę wytchnienia od otaczającego nas świata. Czasami trzymamy je w ukryciu, w obawie o ciemięstwo. - Zastanawiał się nawet, czy zdradzić mu swój sekret dotyczący szycia własnych skarpetek. Być może zadziałałoby to jak płachta na byka i wyzwoliło jego wodze. Postanowił zachować to jednak na wypadek ponownego zamknięcia się rozmówcy w sobie. Odkąd zostawili miasto daleko za sobą, otoczenie bardzo zlewało się w jeden obrazek. Był skupiony na wodzeniu lejcami samo naprowadzanych koni z powozem oraz dalszemu przeczesywaniu okolicy.
0 x
KP 由一 PH 由一 BANK
~ Myśli ~ - Mowa -
Prowadzone Misje:
1. puste
kodowanie Kopiuj [quote][center][i]Lato 393
[/i][i] Misja X – [url=xxx] Nazwa_wydarzenia [/url] | Prowadzący: x | Post x/x[/i][/center]
[line=1,75]white[/line]
[color=#549fee]~ Myśli ~[/color]
[color=#549fee][b]- Mowa -[/b][/color]
[/quote]
[quote][center][url=xxx][size=150][b]Z/T[/b][/size][/url][/center][/quote]
przydatki "Na świecie są dwie sprawiedliwe rzeczy - Śmierć i Grota"
"Niech wiatry Hyuo Cię prowadzą"
Tetsurō
Posty: 1205 Rejestracja: 8 maja 2022, o 18:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10439&p=193076#p193076
GG/Discord: Kubalus#9713
Multikonta: Zankoku
Post
autor: Tetsurō » 14 sie 2022, o 12:29
"Żywy Towar"
Misja C dla Arii'ego i Yuichi'ego
22 / 42
Trasa mijała dosyć szybko, monotonia mijanych drzew i równomierny stukot kopyt powodowały, że nie wiadomo ile już pokonali od opuszczenia osady. Jedyne co było ważne to czas, trzeba było pilnować leków, jednakże tym zajmowały się wyznaczone do tego osoby, więc nasz młody niebieskoskóry mógł skupić się na swoim zadaniu - powożeniu i dodatkowej rozmowie z łysym shinobi. Ten bardzo ożywił się, od kiedy pozostali sami. Najwidoczniej przytłaczała go obecność zbyt dużej ilości osób, a może po prostu nie miał ochoty odzywać się w tak licznym gronie? Zapewne był typem samotnika, który dosyć trudno zawiązuje relacje.
- Każdy jakoś musi odciąć się po misji od tego wszystkiego. Niestety, jako shinobi widzimy tyle cierpnienia i śmierci, niejednokrotnie z naszych rąk, że musimy mieć coś, co pozwoli nam oczyścić umysł. Rozpamiętywanie przeszłości prowadzi jedynie do problemów w przyszłości, Słyszałem o wojownikach, którzy szaleli na froncie, ich umysły były zbyt przytłoczone, ostatecznie odbierali sobie życie, łamali rozkazy i ginęli z ręki wroga, bądź, co najgorsze, mylili swoich przyjaciół z wrogami, atakując kogo popadnie i ostatecznie ginąc z rąk swoich dawnych towarzyszy broni. Jeżeli nie masz takiej rzeczy, Yuichi-kun, to polecam Ci jak najszybciej coś znaleźć. Może to być miłość, rodzina, rywalizacja z towarzyszami czy też pisanie wierszy. Cokolwiek co pozwoli ci zamknąć rozdział przeszłości i ruszyć dalej. - Saihi spojrzał na niebo, zawieszając wzrok na schowanym między chmurami i drzewami słońcu, było go niewiele, choć teraz dało się dostrzec pojedyncze promienie. Niestety, pojawiały się one bardzo szybko, a jeszcze szybciej znikały, wszystko przez ogromną prędkość z jaką zasuwała karawana.
Płomiennowłosy shinobi nie planował stawać na drodze młodemu lekarzowi. Przekazał on to co chciał mu powiedzieć, nie licząc nawet na to, że zrozumie przekaz. Każdy w swojej historii spotkał kogoś takiego, wiedział, że zwykła porada od tak do niego nie dotrze, mimo to, Hinata liczył, że Arii jest bystrzejszy niż przeciętny mieszkaniec Cesarstwa i nawet jeśli teraz nie zrozumie on jego przesłania, to przypomni je sobie w odpowiedniej chwili i wtedy też zrozumie co takiego chciał mu przekazać. Mimo, że przesłanie Cesarskich oficerów jest jakie jest, należy być twardym jak lód i chłodnym... jak lód... To są ludzie, którzy wyłamywali się z tego schematu. Zdecydowanie kapitan Mishimura i jego ludzie należeli to tej grupy. Czy to powodowali, że są słabsi? Mniej efektywni? Czy skończą jak podobna im grupa. która kiedyś chciała pochwycić zbiega? Czas pokaże... W każdym razie, kiedy tylko lek było gotowy i powoli się ogrzewał, dwójka młodzieńców mogła wyjść na dach do pozostałych. W końcu nie muszą siedzieć aż godzinę w tej stalowej klatce z bestią za solidnymi kratami. Niby nie powinien się on uwolnić ze swojego snu, po drodze miał grubą ścianę, no ale po co kusić los? Lepiej wyjść i wrócić tu, kiedy znowu będą potrzebni.
Wszyscy znaleźli się z powrotem na kozie. Kapitan zajął miejsce na środku, między Saihim a Yuichim, a Hinata jak wcześniej, siedział sobie na dachu, opierając się plecami o drugą stronę oparcia. Łysolek, widząc powrót pozostałych, znowu zakopał się w swoim kocu i zaczął zerkać na mijane ich drzewa. Mimo, że jeszcze chwilę temu był rozmowny, teraz już siedział w ciszy, kontemplując sobie coś pod nosem. Płomiennowłosy młodzieniec sięgnął po kolejnego papierosa, przy okazji pytając wszystkich pozostałych czy są może także zainteresowani zapaleniem. Kapitan oraz łysolek odmówili, więc skierował się on w stronę młodzieńców, sięgając do nich drewnianym pudełkiem, w którym były poukładane bardzo elegancko poukładane papierosy. Saito, jak to miał w zwyczaju, po raz kolejny sięgnął do swojej torby, wyciągając z niej kolejną porcję orzeszków i suszonych owoców. Tym razem w powietrzu rozniósł się bardzo przyjemny bananów, wszystko przez to, że właśnie jeden z takich chipsów został przez niego rozgryziony.
Czas mijał i bardzo szybko upłynęła kolejna godzina, co oznaczało, że trzeba było podać pacjentowi jego leki. Arii, w towarzystwie Hinaty, zeszli do więzienia. Ognistowłosy, który otrzymał klucze od kapitana, otworzył klatkę i wpuścił do środka młodego lekarza. Mimo, że pacjent leżał bezpiecznie na łożku, przywiązany grubymi, skórzanymi pasami, było w nim coś bardzo nieprzyjemnego. Powodował ogromny niepokój samym patrzeniem się. Tylko dlaczego? Podczas całego procesu podawania leku nie dawało to spokoju naszemu herosowi, aż w końcu, kiedy spojrzał po raz kolejny na jego maskę, zrozumiał, a przynajmniej tak mu się wydawało. W pomieszczeniu panował półmrok, a biała maska była tym co najbardziej skupiało uwagę, wszystko inne było ciemnie, niczym w cieniu, tak jakby zawinięte, schowane pod tkaniną... Może... pod kapturem? Kiedy Arii dłuższy czas wpatrywał się w maskę, dostrzegł tą samą twarz, tą samą kościstą głowę, która wpatrywała się w niego z ciemnych uliczek miasta, z rogu jego mieszkania, czy też z mroków korytarzy szpitala. Jego przyjaciel kościej był tutaj z nim, a może to już wyobraźnia płatała mu figle? Na szczęście sam proces podawania leku nie był problematyczny, choć nie należał do najprostszych zważywszy na gęstość środka. Co prawda, od wyjęcia z lodu trochę się rozrzedził i rozwarstwił, ale to dało się załatwić wstrząśnięciem, jednakże dalej, był on dosyć gęsty. Kolejny lekki problem był w momencie, w którym Arii chciał wbić igłę, skórą ofiary stawiała opór, i trzeba było się mocno nasiłować aby wkłuć się w odpowiednie miejsce. Na szczęście i z tym sobie poradził. Zanotował w swoim notesie czas o jakim podał lek i mógł wyjść razem ze swoim towarzyszem. Obowiązki wykonane...
Czas płynął, słońce powoli przesuwało się po niebie, tak jak nasi herosi przesuwali się po mapie w kierunku północy. Powoli zaczęło robić się coraz ciemniej, a słowa o postoju ciągle nie było. Konie, mimo godzin podróży dalej radziły sobie świetnie, więc kapitan nakazywał dalszą podróż. Jednakże, w pewnej chwili coś się zmieniło. Widać było, że w miarę wyluzowany Saito znowu wstał a jego oczy rozbłysnęły szkarłatną poświatą. Wyglądał jakby patrzył w dal przy użyciu lunety, mimo, że żadnej nie posiadał przy sobie.
- Uwaga! Zbliżamy się do mostu, bądźcie czujni, to dobre miejsce na pułapkę. - powiedział swoim ludziom, którzy od razu wstali i zrobili się bardziej czujni. Na wozach żołnierzy także widać było poruszenie, z lekko imprezowego nastroju, w jaki popadli po godzinach podróży, znowu przyjęli skupione postawy, sięgając po poukładane między nimi łuki oraz włócznie. Musieli być gotowi na ewentualne problemy, które mogą się pojawić.
- Yuichi-kun, około dwadzieścia minut drogi za mostem jest zjazd po lewej stronie, tam też jest niewielka polana, tak zatrzymamy się na krótki odpoczynek. Bądź czujny. Hinata-kun, poinformuj o tym pozostałe wozy.
- Tak jest! - odpowiedział młodzieniec, po czym złożył pieczęć i wyskoczył do wozu przed nimi, korzystając ze swoich wzmocnionych chakrą stóp. Nim wykonał on swoje zadanie, na drodze przed nimi zaczął pojawiać się oświetlony punkt. Duży, szeroki most nad jedną z tutejszych rzek. Był cały kamienny a źródłem światła były duże lampy olejne, które zapewne były uzupełniane przez jakiś okoliczny posterunek. Las w okolicy był cichy, tylko pojedyncze dźwięki dochodziły z między jego wysokich drzew. Czyżby wiedzieli o czymś, o czym nie wiedza nasi bohaterowie i to właśnie dlatego tak się wszyscy pochowali? A może noc to nie była dobra pora do życia dla leśnych zwierząt.. Kto wie... kto wie...
Mishimura Saito
Porucznik Arakoto
Saihi
Genki Hinata
Orogatsu Masaharu
0 x
Prowadzone Misje:
Ichirou -"Pan na Włościach" - Wyprawa S
Shiori - "W11 - Wydział Śledczy" - Misja C
Arii
Posty: 1071 Rejestracja: 3 cze 2022, o 11:19
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: *czarne, lekko pofalowane włosy *jasna cera *zazwyczaj czarny ubiór(kimono/sweter plus spodnie( + sandałki i skiety
Widoczny ekwipunek: *Duża Torba *Plecak *Manierka
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10504
Multikonta: Yachiru
Post
autor: Arii » 14 sie 2022, o 14:32
Spojrzał się na skórę Orogatsu i mocniej ją przycisnął. Mięśnie, jak i sama skóra były bardzo twarde. Igła nie chciała przebić się przez skórę do żyły. Zmrużył oczy. Kolejna rzecz do zanotowania. Był bardzo twardy, strzelając przenosiło się to na jego wytrzymałość. Zastanawiał się czy ktokolwiek byłby w stanie w tym oddziale zrobić mu jakąkolwiek krzywdę. Kiedy zabieg się skończył sprawdził czy w strzykawce na pewno nie została jeszcze nawet kropla wydzieliny. Wolał, żeby cała dawka trafiła do tego potwora. Kiedy chciał wstawać przyjrzał się masce więźnia. Ciarki przeszły mu po plecach a kiedy podniósł wzrok, zauważył kościstą twarz naprzeciwko siebie pod ścianą. Ze strachu upadł na tyłek i kiedy ponownie otworzył oczy postać zniknęła. Przełknął ślinę i wstał zbierając się z metalowego podłoża więźniarki. Otrzepał płaszcz i pozwolił sobie delikatnie się zaśmiać do Hinaty. -Ale ze mnie niezdara, kto by pomyślał… - z zażenowaniem odłożył wszystko i odczekał, aż Hinata zamknie kraty. Wskoczył na wóz i wrócił na swoje miejsce. Spojrzał się na kapitana, który zajadał się orzeszkami. Papierosa Hinaty odmówił, nie zamierzał babrać się w czymś takim, jak on i Yuichi.
Może to był jego sposób na odstresowanie się? Może właśnie to mu pomagało zachować spokój przy takim pakunku? Może jak poprawi się ich relacja to się o to zapyta. Teraz przysiadł i wyciągnął notes. Zapisał wszystkie dodatkowe informacje o pacjencie. Rozrysował jego posturę chcąc wyostrzyć sobie w pamięci całość tego potwora. Później uciekając od tego myślami i tego, że wokół nich krążyła śmierć, która była złym omenem… Zaczął pisać. Skoro na razie nic się nie stało a w trakcie dowie się o tym, jeżeli będzie taka potrzeba, to zaczął wymachiwać ołówkiem po kartkach.
Wietrzne równiny
w samotności pozostawione
ośnieżone, zalodzone
z utęsknieniem patrzące się za
górami, w których
miłość zatraciły
i serce tam zostawiły.
Wietrzne równiny
w bólu pozostawione
gniewne, rozżalone
z zazdrością patrzące się za
jeziorami, w których
marzenia zatraciły
i dusze tam zostawiły.
Wietrzne równiny
w samotności i bólu pozostawione
ośnieżone, zalodzone
gniewne, rozżalone
ze zrezygnowaniem patrzące się za
ludźmi, w których
serce, dusza
miłość i marzenia
jeszcze pozostały.
Arii tworzył to przez cały czas, aż w końcu postanowił odłożyć go do torby na biodrze, kiedy kapitan poinformował ich o zbliżającym się moście. Spojrzał się na to, jak barczysty mężczyzna używa swoich oczu. Czyli był wprost z klanu, który zjednoczył swoje siły z rodem Yukich. Doujutsu… Może dowie się nieco więcej o tym? Musiał przeprosić go za swoje zachowanie wcześnie, nawet jeżeli nie było mu z tego powodu przykro. Jako medyk będzie mógł w pełni zrozumieć na czym polega ta technika a także może w przyszłości będzie miał okazje to zbadać nieco bliżej, żeby móc to jakoś wykorzystać pod medycynę? Teraz ważnym było to, że każdy się spiął i On również zamierzał być gotowy. Podczepił się czakrą do dachu wozu i czując cały pęd na sobie naciągnął bardziej rękawiczki na dłonie. Jeżeli będzie trzeba będzie w stanie sam się obronić. Sam. Nie będzie musiał nikt traci czasu, żeby mu pomóc, będą mogli poświęcić ten czas inaczej a On sam przebije się do rannych.
Myśląc logicznie most może być zaatakowany z każdej strony, ale również może wyjść na to, że już jest tam zamocowana jakaś wybuchowa niespodzianka. Musieli być na to gotowi. Będą na tyle widoczni, że atak może nastąpić z każdej strony. Nie wiedział, co dokładnie widzi jego kapitan i jak daleko może sięgać i co dokładnie potrafi, ale nie wspomniał, że ktoś jest w tym zasięgu, dlatego można było uznać, że tak jest. Czyli tylko pułapka w postaci wybuchów lub ostrzału z punktu, gdzie Mishimura nie dotrze.
Dodatkowo będą mieli w końcu postój. To oznaczało od razu wykonanie kary, która mu się nie uśmiechała… Od razu poczuł obrzydzenie do tego, co będzie musiał robić. Ale musiał to przyjąć, wtedy nikt nie będzie się na niego krzywo patrzył a jako medyk musiał mieć reputacje chętnego do pomocy i pełnego miłości do innych. Nie pokazał się z najlepszej strony i lepiej było tego unikać. Dodatkowo będzie trzeba przygotować się na podawanie leku pacjentowi. Zostało 11 ampułek. Zmrużył oczy, kiedy zauważył most. Ampułki później, teraz droga. Obserwuj wszystko. Ta cisza nie jest dobra… poczuł dreszcz na szyi. Shinigami tutaj był. Odetchnął, to będzie ich pierwsze starcie twarzą w twarz ze sobą. Już ostatnio w szpitalu podczas uczenia się nowej techniki odebrał jej kolejną ofiarę. Chciała wyrównać rachunki i On jej na to nie pozwoli. Odbierze jej więcej ofiar niż myśli. Nie da nikomu umrzeć. Ta misja to będzie sprawdzian nie tylko dla jego osobowości, charakteru, współpracy z innymi, ale także trafienie jej całą swoją pewnością siebie. Nie po to poświęcił wszystkie te nieprzespane noce, żeby ktokolwiek z nich miał przy nim umrzeć.
Dopiero teraz cały stres wrócił. Nigdy jeszcze z nikim się nie mierzył, z nikim nawet nie miał treningu, takiego prawdziwego. Czy na pewno sobie poradzi, jeżeli do tego dojdzie? Czy jako medyk powinien do tego dopuścić? Może jednak powinien trzymać się na uboczu? Mógł zapytać się Mistrza, jak się zachować w takiej sytuacji!
Mowa/Myśli
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
Prowadzone misje:
1. Kamiyo Ori - Cesarscy Brutale II - Zlecenie Specjalne Rewolucjonistów B (25/17+)
2. Kyoushi -Wyspy Samurajów - Kult Wiecznego Płomienia - Finał - Misja S (20/21)
3. Rezerwacja Ren&Mayu - Bogactwo Pustyni - Misja ?
4. Shiori - Chłopiec, który się skrapla... - Misja D (5/7+)
PH
Bank
WT
KP
Yuichi
Posty: 224 Rejestracja: 1 lip 2022, o 00:09
Wiek postaci: 19
Ranga: Dōkō | Torikushi
Krótki wygląd: Popielaty blond włosy ścięte na wysokość oczu, złotej barwy tęczówki. Oba te elementy kontrastują z jego skórą delikatnie błękitnego koloru. 180cm i 74 kg. Granatowa koszula, spodnie i buty. Nosi czarno-mosiężne haori. Ma rękawiczki z blaszkami
Widoczny ekwipunek: Płasz - Haori. Rękawiczki z blaszkami Kabury na broń na lewym i prawym udzie.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=10583
Post
autor: Yuichi » 14 sie 2022, o 15:33
Lato 393
Misja C – Żywy Towar | Prowadzący: Tetsurō | Post 8/14
Rozmowa, jaką prowadził z wojakiem klanu Ranmaru, wyjątkowo dobrze im się układała. Pozostawieni sami sobie zdołali już poruszyć tematy wręcz tkliwe, choć można było tego nie dostrzec na pierwszy rzut ucha. Odniesienie się do życia prywatnego, zagłębienie w mroczny aspekt otaczającego ich świata i pragnienie oderwania się od niego choćby na chwilę. Taki żywot potrafi być przytłaczający, nawet dla zaawansowanego śmiertelnika. Przyjął to wszystko w milczeniu. W jego wnętrzu zaburczały kiszki, które były puste już od dłuższego czasu. Od samego ranka nic nie jadł, a i wtedy złapał tylko kilka kęsów. Wyciągnął z torby na pośladku, która przesunęła się za jego plecy, kiedy usiadł na kozie i wyciągnął zapakowaną kanapkę ryżową. Pierwsze dwa kęsy szybko przeżuł i połknął, a dopiero przy trzecim zaczął się delektować posiłkiem. Co jak co, ale jadłodajnia wojskowa mogłaby dostać gwiazdkę Ko no Kuni Daimyō, za dania, jakie serwuje zwykłym żołdakom. Oczywiście wyżsi rangą mieli dostęp do pewnych luksusów, a mimo to jedzenie pospolitych żołnierzy było znakomite. Dokładnie tak jak to Onigiri, którym się właśnie zajadał. Podczas rozdrabniania ziaren ryżu między zębami i rozbijania farszu językiem, zdał sobie sprawę, że jego odskocznia związana ze skarpetkami, ani czyszczenie Haori, nie były odskocznią. Owszem, zajmowały go na krótką chwilę i przynosiły pewien rodzaj radości i wyciszenia, acz daleko było temu do miana Hobby. Ot, po prostu coś, co trzeba wykonać, by móc dalej życie wieść. - Dziękuję za radę, Saihi-san. Zdecydowanie czegoś dla siebie poszukam. -
Nie zdawał sobie sprawy, że coś takiego może się kiedykolwiek wydarzyć. By mógł zatracić się w mroku walk, co doprowadziłoby do zgubienia swojej drogi i doprowadzenia do szału zabijania. Być może tak skończył ten człowiek, który leżał przywiązany w ich klatce. Z następnymi gryzami było już coraz mniej rozpatrywania tych wizji i powrót do normalności, wraz z zapełniania brzucha dobrodziejstwem. - Chcesz jedną? - Zapytał się, spoglądając na chwilę na rozmówcę. Był wdzięczny za podzielenie się tą cenną wskazówką, jak i poprzednią historią. Wręczył mu ją lub schował z powrotem do sakwy. Sam nie miał innego wyjścia jak skosztować jedzenia, gdyż prócz głodu, wiedział, że podczas postoju jego zadanie powróci do nieprzyjemnych chwil podczas kopania miejsca na wychodek. Wykorzystał technikę uwolnienia wody, aby nabrać jej w usta i połknąć. Dzięki temu nie musiał sięgać po menzurkę, której zresztą nie miał. Ubytki energetyczne były znikome, więc z rzadka wykonywany trik, nie obciążał nazbyt jego organizmu. Głupio byłoby wymusić postój, bo młodemu chce się siku, dlatego też wprowadził rygor i podejmowanie się picia tylko w razie przymusu.
Seta z przyjemnością przyjął papierosa od Hinaty-san. Z przyjemnością, lecz z niepewnym i cichym głosem przemawiającym do niego gdzieś z tyłu głowy. Był to już drugi, zwyczajny, zwijek tego dnia i do tego w bardzo krótkim czasie. Jeszcze chwila a uzależni się także od zwykłej nikotyny. Patrząc jednak, że był to poczęstunek od osoby, do której również starał się zbliżyć, był po posiłku, a w dodatek stres wywołany zadaniem, był gotów pomylić się w rachunkach. Zaczekał jedynie na podesłanie płomyka i zaciągnął się, wydychając powietrze z dymem przez lewe ramię, tak by ominęła innych niepalących towarzyszy. Zapach dymu wymieszał się z tym owocowym aromatem, jaki roztaczał wokół siebie ich przywódca. Wedle Yuichiego, było to zabawne połączenie i poddało mu pewien pomysł, który będzie musiał wypróbować po powrocie.
Wedle rozkazów kontynuowali wojaż. Przydługie siedzenie w jednym miejscu odciskało swoje piętno na pośladkach młodzieńca. Już dawno nie było mu dane, by spocząć na tak długo i zwyczajnie się od tego odzwyczaił. Był ciekaw, gdzie się zatrzymają, gdyż od tego zależał nakład pracy, jaką będzie musiał włożyć w swoją, kolejną już w tym tygodniu karę. Nazbyt wiele sobie pozwalał najwyraźniej. Tempo rozwoju młodzieńca przeskoczyła z niemalże zerowego, do zastraszającego w tak krótkim czasie. Wciąż walczył ze swoim ego, które raz rosło, by za chwilę zostać przygniecionym, gdy wyjdzie poza ramy przyzwoitości.
W pewnym momencie, mimowolnie podążył wzrokiem za kapitanem, który podźwignął się i wpatrzył w dal przed nimi. W oczach Yuichiego pojawiły się iskierki, kiedy tylko dostrzegł zmianę barwy oczu mężczyzny. - Tsūjitegan. - Mruknął bardzo cicho pod nosem, niesłyszalnie dla postronnych. Umiejętność dziedziczona w jego rodzie, być może będąca także w jego zasięgu, w jego krwi. Szalenie użyteczna. Pomimo że ten limit krwi został mu wyłożony przez babkę, mistrza z dojo, a także oczytał się na jego temat ze wszystkich dostępnych mu zbiorów książek, był wciąż poza jego zasięgiem. Niejednokrotnie próbował obudzić w sobie tą moc i tyle samo razy zawodził. Dokładnie to wyjaśniało, dlaczego zareagował w ten sposób na widok szkarłatu. Postanowił, będzie nagabywać Mishimure-dono o podzielenie się również tą wiedzą. Być może dzięki temu, utoruje sobie drogę do mniej przyjemnych pytań odnośnie zaginionej rodzicielki. Być może.
Szczęściem dla niego, postój miał nastąpić niebawem, jak to ogłosił głównodowodzący transportu więziennego. Nieszczęściem, że po informacji na temat możliwych pułapek zastawionych na moście, zaczął sobie wyobrażać wyłaniających się spod przejazdu wrogów, którzy w błyskawicznym tempie obskoczyliby ich z każdej strony i odcięli drogę ucieczki. Jego twarz zamarła ze skupienia. Przejazd, przynajmniej na razie musiał być w miarę bezpieczny, nieobstawiony. Inaczej Saito-dono przekazałby im taką informację. - Tak jest, Ichi-I Mishimura-dono. - Odparł na rozkaz wykonania manewru parkowania w wyznaczonym miejscu, kiedy do niego dotrą.
Nieco spokojniejszy kontynuował podróż. Przyglądając się, jak Hinata-san przeskakuje między powozami, z ogromną zwinnością i łatwością. Yuichi podniósł się z kozy na chwilę, aby przyjrzeć się rosnącemu w oczach przejazdowi. Nawet stąd dało się widzieć jego zdobienia, rozproszone światło rzucane przez lampy i szum rzeki płynącej pod spodem. Choć mogła to być jedynie wyobraźnia chłopaka, który od dłuższego czasu nie podróżował po świecie i zwyczajnie przywoływał skrawki wspomnień. Podróż trwała na tyle długo, że stukot kół oraz tętent kopytnych, przestały być dla niego w pełni słyszalne i robiły jedynie za odległe tło. Słońce znikające za horyzontem i zmieniające się przy tym powietrze, na chłodniejsze, sprzyjało przenoszeniu dźwięku. Coraz ciężej było obserwować niepokojące ruchy pomiędzy konarami drzew ich okalających. Ponadto cisza, nie licząc hałasu generowanego przez powozy, była… dziwna. Nie tak Seta zapamiętał swoje podróże w las za dziecka. Cóż, on nie miał dwunastu kół bijących o glebę, ani aż tylu kopyt. Nic dziwnego, że zwierzyna trzymała się od nich z daleka. Gdyby on natrafił na cały oddział bestii, również zachowałby ciszę i ukrył się w byle jamie.
Ukryty tekst
0 x
KP 由一 PH 由一 BANK
~ Myśli ~ - Mowa -
Prowadzone Misje:
1. puste
kodowanie Kopiuj [quote][center][i]Lato 393
[/i][i] Misja X – [url=xxx] Nazwa_wydarzenia [/url] | Prowadzący: x | Post x/x[/i][/center]
[line=1,75]white[/line]
[color=#549fee]~ Myśli ~[/color]
[color=#549fee][b]- Mowa -[/b][/color]
[/quote]
[quote][center][url=xxx][size=150][b]Z/T[/b][/size][/url][/center][/quote]
przydatki "Na świecie są dwie sprawiedliwe rzeczy - Śmierć i Grota"
"Niech wiatry Hyuo Cię prowadzą"
Tetsurō
Posty: 1205 Rejestracja: 8 maja 2022, o 18:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10439&p=193076#p193076
GG/Discord: Kubalus#9713
Multikonta: Zankoku
Post
autor: Tetsurō » 15 sie 2022, o 00:15
"Żywy Towar"
Misja C dla Arii'ego i Yuichi'ego
25 / 42
Po raz kolejny podczas tego transportu sytuacja zrobiła się napięta. Żołnierze byli w gotowości, rozglądając się po mijanych drzewach i krzakach, trzymając broń w pogotowiu. Siedzący na środkowym wozie shinobi także nie próżnowali. Mieli swoje zadanie i wykonywali je perfekcyjnie. Płomiennowłosy bardzo szybko wrócił na swój powóz, po czym skoczył na ten dalej, ale także i tam nie zabawił zbyt długo. Po chwili był już z powrotem, potwierdzając kapitanowi, że rozkaz przekazany. Saito skinął na to głową, jednakże nic nie powiedział, był zbytnio skupiony na analizie tego, co dzieje się w koło. Zapewne skanował on każdy krzaczek, każdy element mostu czy też każde ziarnko piasku w poszukiwaniu jakiegokolwiek zagrożenia.
- Okolica bezpieczna. Fałszywy Alarm, wszyscy spocznij! - wydał rozkaz, po czym sięgnął do swojego gwizdka, którego już dzisiaj używał. Wziął głębszy wdech i wygwizdał sygnał złożony z trzech krótkich dźwięków. Zapewne miało to oznaczać spocznij, gdyż żołnierze na wozach zaczęli odkładać swoją broń i siadać na ziemi. Byli bezpieczni, więc mogli przygotować się do dalszej drogi. Na szczęście i ona nie była daleka, gdyż powoli przychodził czas na krótki odpoczynek. Coś, czego każdy z nich potrzebował, nawet te niestrudzone koniki.
Po pokonaniu przepięknego, zdobionego mostu wykonanego z białego kamienia, znowu wjechali w ciemność. Oczy przyzwyczajone do chwilowej jasności, jaka biła od ustawionych na moście lamp znowu musiały zerknąć w ciemność, przez co nie było zbyt wiele widać. Jednakże Arii mógł dostrzec coś bardzo niepokojącego. Widział jak między krzewami skacze po gałęziach jego odziany w czarny płaszcz przyjaciel. Przy każdym skoku widział jego kościste stopy, widział jego charakterystyczne, dłuższe ręce zakończone wysuszonymi, spiczastymi palcami. Widział też te paskudne oczodoły, które przypominały mu o wszystkich ludziach, których nie było mu dane uratować. Ten stwór cały czas czaił się w okolicy, więc to nie mógł być dobry znak.
Most już dawno był za nimi, kiedy to pierwszy z wozów zaczął zjeżdżać z głównej drogi. Trakt na który się udali był węższy, zapewne ledwo udałoby się na nim minąć dwóm wozom. Do tego gałęzie tutaj nie były docięte, przez co czasami atakowały siedzących na wozie ludzi. Było tutaj trochę ciemniej, jednakże nie na tyle, żeby to przeszkadzało przyzwyczajonym do ciemności oczom. Po około 5 minutach dojechali oni na szeroką, okrągłą polanę, to tutaj powozy zatoczyło kółko i zatrzymały się. To był czas aby pozostali rozpoczęli działanie. Nikt nie musiał wydawać rozkazów, wszyscy wiedzieli co trzeba zrobić. Hinata zerwał się i pobiegł w las, po chwili wracając z naręczem drewna, które zaczął zamieniać w ognisko. Część żołnierzy zaczęła wyładowywać z wozu rzeczy, składając dwie długie drewniane ławki oraz duży stół, który został ustawiony między nimi. Jeszcze inni zabrali się za napełnianie dużego gara jedzeniem, które dosyć szybko powinno zamienić się w potrawkę. Jeszcze inni zaczęli oporządzać konie, czy też stać na warcie. Oficerowie dowodzący jedynie stali i przyglądali się temu pięknie działającemu organizmowi.
- Przypadło mi w udziale pilnowanie waszej dwójki. - rzucił zniesmaczony tym faktem Saihi, który w dłoniach niósł dwie duże łopaty. Zaprowadził on naszych dwóch bohaterów na skraj lasu i podał im łopaty, oraz średniej wielkości zwój.
- W środku zapieczętowana jest drewniana konstrukcja wychodka. Musicie wykopać dziurę i ustawić go nad dziurą. Nie popsujcie, gdyż jest to nasz jedyny wychodek. - po podaniu im wszystkiego, zrobił kilka kroków na bok i narzucił na swoje ramiona kocyk. Spoglądał na niebo, które zdążyło się uspokoić przez cały dzień. Teraz było wręcz bezchmurne, ukazując księżyc, który delikatnie świecił, gdyż był w kształcie sierpa. Dwoje naszych bohaterów miało swoje zadanie, miało narzędzia, więc mogło działać, ku chwale Cesarstwa! Z kopaniem był jeden, bardzo duży problem. Ziemia była bardzo zmarznięta, więc trzeba było użyć dużo siły, jeśli chciało się przez nią przebić, bądź użyć jakiejś inne sztuczki. Tylko czy Saihi pozwoli na to, aby sobie trochę pomogli? W końcu kara to kara...
W każdym razie, jak już nasi młodzi bohaterowie sobie poradzili, wykopali dziurę i ustawili na niej przepiękny, wykonany z zabezpieczonego przed mrozem drewna kibelek, to mogli wrócić do centrum obozowiska, gdzie unosiły się wspaniałe, bardzo smakowite zapachy. Zostali oni ugoszczeni przez żołnierzy, którzy zaprosili ich między siebie, nakarmili przepysznym gulaszem oraz pieczywem, podali napoje do picia i też zagadywali wypytując o różne historie, przy okazji się śmiejąc i dogadując sobie nawzajem. Dopiero po jakimś czasie nasi bohaterowie spostrzegli się, że jednym z żołnierzy, który bawił się tutaj najlepiej i często z nimi rozmawiał był sam Porucznik Arakoto. Teraz, kiedy nie miał na sobie hełmu ani zbroi, wyglądał zupełnie inaczej. Jedzenie było przepyszne, ciepłe, a atmosfera cudowna, wiec była to idealna pora na trochę odpoczynku. Kapitan Mishimura zarządził dwie godziny przerwy. Woźnice mieli wypocząć, najlepiej drzemiąc w tym czasie. Konie zostaną nakarmione a wszyscy inni mieli regenerować siły przed dalszą drogą. Część żołnierzy została oddelegowana do wart, jednakże były one na tyle krótkie, że każdy mógł sobie wypocząć. Jedynie Kapitan cały czas siedział na dachu wozu ze spuszczonymi nogami i wpatrywał się w gwiazdy, zapewne pilnując w ten sposób swojego więźnia. On tutaj miał najważniejsze zadanie, był najsilniejszy, więc nie mógł odpoczywać. To od niego zależało, czy uda im się bezpiecznie dowieźć przestępcę, więc nie mógł sobie pozwolić na chwilkę odpoczynku. Ktoś musiał czuwać, żeby ktoś musiał spać...
Mishimura Saito
Porucznik Arakoto
Saihi
Genki Hinata
Orogatsu Masaharu
Kolejność : Dowolna
Chciałbym, aby każdy z was opisał w poście jak zmagaliście się z budową toalety oraz co ciekawego działo się przy stole z żołnierzami. Daje wam wolną rękę, ale nie przesadzajcie
0 x
Prowadzone Misje:
Ichirou -"Pan na Włościach" - Wyprawa S
Shiori - "W11 - Wydział Śledczy" - Misja C
Arii
Posty: 1071 Rejestracja: 3 cze 2022, o 11:19
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: *czarne, lekko pofalowane włosy *jasna cera *zazwyczaj czarny ubiór(kimono/sweter plus spodnie( + sandałki i skiety
Widoczny ekwipunek: *Duża Torba *Plecak *Manierka
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10504
Multikonta: Yachiru
Post
autor: Arii » 15 sie 2022, o 09:39
Przyjrzał się postaci przeskakującej po gałęziach drzew zapatrzonej na żołnierzy. Zacisnął dłoń w pięść. Była zachłanna, nie chciała tylko jednego życia, które jej odebrał. Chciała o wiele więcej… Wiedział, że to tworzy się w jego głowie, że nikt inny tego nie widzi. Wiedział, że to jego walka i rozumiał, że Śmierć pokazywała się tylko tym, którzy odbierali jej to co dla niej cenne. A On ją wyzwał do starcia, które możliwe, że miał przegrać. Przez to kolejne spotkanie wiedział, że ma zdarzyć się coś strasznego i że nie będzie w stanie na to odpowiednio szybko zareagować, dlatego jego skupienie wzrosło. Każdy szmer, szelest, świst był jego punktem zaczepienia. Domyślał się, że kapitan nad wszystkim panuje, ale wolał się samodzielnie zabezpieczyć. Kiedy tylko zeskoczył z wozu pozostawił przy nim plecak i płaszcz. Wiedział, co go zaraz będzie czekać…
Przy okazji mógł zobaczyć, jak każdy żołnierz wie dokładnie co ma robić. Rozkładanie stołów, rozpalanie ogniska, warty. Pracowali w tym składzie wielokrotnie, ale to też wyszkolenie, którego On nigdy nie przeszedł i nie przejdzie. Poczekał na moment, aż dostanie rozkaz wykopania dziury… Czuł się delikatnie poniżony, że musiał to robić, ale według kapitana na to zasłużył. Więc nie zamierzał też się z tym kłócić, w końcu kim On był, żeby to robić. Zwykłym medykiem od strzykawki. W końcu zniesmaczony Seihi podał im zwój i łopaty. Swoją łopatę wziął w dłoń, a pod pachę zwój, który im przekazał. Wyruszył w stronę bardziej zalesioną, najlepiej to tam trzymać taką konstrukcję. Położył zwój na ziemi. Spojrzał się na glebę i teren jaki wybrał. Tak, to chyba powinno wystarczyć. -Tutaj? Jak sądzisz? - odwrócił głowę zadając to pytanie. Po ostatniej rozmowie dostali taką karę, więc wolał oszczędzać się w słowach, żeby nie przyniosły mu jeszcze więcej problemów. Jeżeli ten się zgodził lub zaproponował podwinął rękawy i mimo chłodu zaczął badać glebę.
Ta była… No cóż, przymrożona i ciężka do współpracy, ale z tym też trzeba było sobie poradzić. Przystawił najostrzejszą część łopaty i wbił ją butem w ziemię i z wysiłkiem wyrzucił na bok skamieniałą glebę. Nie było to łatwe. Po którymś razie, sprawdzając jak idzie Yuichiemu spojrzał się na swoje dłonie w rękawiczkach. Może byłby w stanie trochę to przyspieszyć? Pokiwał na boki głową. To zły pomysł, miał coś z tego wyciągnąć, od tego była kara. Dlatego kopał dalej, aż dół nie był odpowiednio głęboki. Czuł jak stróżki potu leją mu się z karku i czoła. Dostali naprawdę ciężkie zadanie. A w dodatku to jeszcze nie koniec. Kiedy Yuichi potwierdził, że może być – w końcu znał się na tym lepiej niż medyk – postanowił odpieczętować ze zwoju latrynę i zabrać się za zmagania z tym. Przyjrzał się tej układance i postanowił, że tutaj zda się na żołnierza. Nie wiedział, jak konkretnie to ustawić i co z tym zrobić. Dlatego tutaj oddał się jego poleceniom. Ostatecznie przyjrzał się ich konstrukcji i poczuł nawet małą dumę, że sobie nie odpuścił. Ale był całkowicie wykończony. -Przepraszam za ostatnie. - kruczowłosy Iryonin ścisnął o siebie dłonie i pokłonił się żołnierzowi, po czym przechował pod pachą zwój od latryny w tym samym momencie został zaciągnięty przez innych żołnierzy do stołu, gdzie właśnie jedli posiłek. Spojrzał się na niebo, żeby ocenić, ile mogło im to zająć. Prawie godzinę, więc zostało mniej niż godzina do wyciągnięcia, kolejnej ampułki.
Ale teraz nie miał czasu też na takie myśli, żołnierze chcieli, żeby opowiadał o sobie i swojej pracy w szpitalu Fuyuhany. Zawstydzony mówił o swoich małych sukcesach, ale też porażkach na co dostawał masę zachwytów i poklepywania po plecach, żeby się nie poddawał, bo w niego wierzą. Nie wiedział, że to może być dla niego ważne. Ich reakcja całkowicie go zaskoczyła, tak że się zawstydził jeszcze bardziej. Sam porucznik Arakoto prowadził z nimi wszystkie rozmowy, opowiadał żarty i rozluźniał atmosferę. Co poprawiło tylko chłopakowi humor. Ale zaczęła nadchodzić pora ampułki… Postanowił, że weźmie ze sobą miseczkę potrawki i podejdzie od razu do kapitana. Zebrał swój plecak i płaszcz spod wozu i wskoczył na wóz obok Kapitana.
Ten na spokojnie siedział na wozie i machał nogami. Przyglądał się wszystkiemu i obserwował. Cały ten czas, mimo rozluźnienia był spokojny. A raczej starał się takim być da swojej ekipy, żeby czuli się bezpiecznie. Było czuć, że na jego barkach ciąży coś gorszego niż u Arii’ego. Jeżeli temu nie uda się podać środka to On będzie jedyną osobą pomiędzy żołnierzami a Orogatsu. -Pomyślałem, że skoro zbliża się godzina ampułki to zamiast orzeszków zje Kapitan coś pożywniejszego i ciepłego. - podał mu miseczkę z łyżeczką i życzył smacznego. Samemu założył plecak i płaszcz na siebie, później może nie być na to czasu, prawda? Mieli jeszcze chwilę, więc przysiadł się obok niego i również dla rozluźnienia zaczął machać nogami. I to… naprawdę działało! -Przepraszam za tamto po wyjeździe z osady… Źle przekazałem to co miałem na myśli… Po prostu uznałem, że najlepiej jak tylko mała grupka osób będzie wiedziała o tym, co sobą reprezentuje więzień. Inni mogli tylko o nim słyszeć i trzęsą portkami. Ale Pan sam wie, że widok jego fizycznej formy jest jeszcze bardziej przerajażający… - odpowiedział zapatrzony w grupę żołnierzy. -Już raz straciłem pacjentkę. Nie chcę tego powtórzyć, dlatego ostro zareagowałem na pytania Yuichi’ego. Od momentu utraty pacjentki na stole operacyjnym widzę Śmierć… I wiem, że krąży wokół Nas od samego wyjazdu z Fuyuhany… Dlatego wolałem, żeby każdy skupił się na swoim zadaniu, żeby nic nie przeoczyć… - nie sądził, że powie tak dużo, nawet o swoich zwidach, ale uznał to za bardzo ważne. Zgarnął się z ziemi i przechował zwój od latryny w plecaku, nie zapomniał o nim a Seihi zabiłby ich, gdyby coś takiego zgubili. Wiedział, że jest czas na ampułkę… Dlatego dał czas kapitanowi i sam zszedł na dół, w końcu do samego wyciągnięcia jej nie potrzebował pomocy. W środku przyjrzał się zamaskowanemu potworowi. Jego maska im ciemniejsza tym wydawała się bardziej złowroga, przerażająca i dziwnie… żywa… Podszedł do skrzyni z futrem i wyciągnął na stolik lek. Zakrył ponownie pojemnik. I… przysiadł na środku wozu wpatrując się w pacjenta. Wrota do drzwi zostawił otwarte w razie jakiegoś nagłego wezwania. Ale czuł, że powinien siedzieć właśnie tutaj, teraz…
Mowa/Myśli
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Nazwa Fūin no Jutsu
Ranga E
Pieczęci Przy pieczętowaniu Tygrys, przy odpieczętowaniu brak
Zasięg Bezpośredni
Koszt E: 7% | D: 5% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: Niezauważalny (jednorazowe pieczętowanie) | Odpieczętowanie - niezauważalne koszty chakry Dodatkowe Użytkownik musi stać obok zwoju (i takowy posiadać, rzecz jasna)
Opis Podstawowa technika specjalistów w pieczętowaniu, wymagająca użycia zwoju. Ninja staje w pobliżu papirusu i nakłada na papier (lub obok, jeżeli przedmiot jest za duży) to, co ma zostać zapieczętowane wewnątrz. Następnie przelewa do obu - przedmiotu i zwoju - swoją chakrę i składa pieczęć tygrysa. Efektem jest zamknięcie wewnątrz papieru docelowego przedmiotu, który następnie można w każdej chwili ponownie odpieczętować. Uwaga - Pieczętowanie materiałów organicznych (m.in. materiałów do przeszczepu) możliwe jest przy pomocy tej techniki dopiero od Fūinjutsu C (ludzkie zwłoki zajmują 500 objętości). - Na randze E z Fūinjutsu możemy pieczętować przedmioty tylko w małych zwojach
0 x
Prowadzone misje:
1. Kamiyo Ori - Cesarscy Brutale II - Zlecenie Specjalne Rewolucjonistów B (25/17+)
2. Kyoushi -Wyspy Samurajów - Kult Wiecznego Płomienia - Finał - Misja S (20/21)
3. Rezerwacja Ren&Mayu - Bogactwo Pustyni - Misja ?
4. Shiori - Chłopiec, który się skrapla... - Misja D (5/7+)
PH
Bank
WT
KP
Yuichi
Posty: 224 Rejestracja: 1 lip 2022, o 00:09
Wiek postaci: 19
Ranga: Dōkō | Torikushi
Krótki wygląd: Popielaty blond włosy ścięte na wysokość oczu, złotej barwy tęczówki. Oba te elementy kontrastują z jego skórą delikatnie błękitnego koloru. 180cm i 74 kg. Granatowa koszula, spodnie i buty. Nosi czarno-mosiężne haori. Ma rękawiczki z blaszkami
Widoczny ekwipunek: Płasz - Haori. Rękawiczki z blaszkami Kabury na broń na lewym i prawym udzie.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=10583
Post
autor: Yuichi » 15 sie 2022, o 15:24
Lato 393
Misja C – Żywy Towar | Prowadzący: Tetsurō | Post 9/14
Prawdę mówiąc, szeregowy odetchnął z ulgą, słysząc komunikat kapitana. Miał gdzieś z tyłu głowy zapiski o ograniczeniach tego doujutsu, lecz mając również na uwadze doświadczenie prezentowane przez głównodowodzącego, można było mu zawierzyć. Machnął raz delikatnie lejcami, gdy konie po drygnęły na skutek trzech krótki świstów z gwizdka. - Spokojnie chłopaki, zaraz będzie sianko. - Były to nieprawdopodobnie podporządkowane wierzchowce, które zapewne tak jak Mishimura-dono, nie jedno przeżyły i nie jeden zakątek klifów odwiedziły.
Przejazd nad rzeką, wykonany z pięknego białego kamienia był zachwycający. Pewnej nuty tajemniczości dopełniały lampy olejne, które rzucały swoje rozdygotane i rozmyte światło na jasny budulec. Śladowe ilości śniegu i zawarta w nim zamarznięta woda, odbijały owe promienie, tworząc im dywan złożony z gwiazd. Seta przez chwilę zapatrzył się w niego, nie kontrolując otoczenia, był hipnotyzujący. Z pewnością, gdyby to były nie miał zadania do wykonania, zsiadłby z kozy i podziwiał to zjawisko. Zapewnienie o braku chwilowego zagrożenia zdziałało cuda, rozluźnił się. Most, którego tak bardzo się obawiał od jakiegoś czasu, został przeprawiony bez zastrzeżeń i opóźnień. - Uff…
Obejrzał się za siebie, nie mogąc tego powstrzymać, by jeszcze przez, chociaż krótką chwilę ujrzeć piękno tego dzieła. Niestety, pomijając zasłaniającą mu klatkę, a także następny powóz, dywan nie był już tak majestatyczny. Brakowało księżyca, który swoim bladym światłem podbijał efekt rozszczepienia i odbicia światła, a to sprawiało, że widok tracił wiele na jakości. Chłopak postanowił, że kiedyś tu wróci, najlepiej jakby mógł wynająć malarza, który uwieczniłby to wszystko na płótnie. Ale przy podjęciu tak kosztownych środków, by móc dłużej podziwiać piękno, muszą tu wrócić w pełnię księżyca, nie byle sierp co zbyt blade światło rzuca… Przywołał się do początku i znów zaczął rozglądać się po okolicy. Utrzymywali jednakowy dystans od poprzedzającego zaprzęgu, lecz gdy zjechali z głównego traktu i droga, którą obrali, okazała się znacznie bardziej dzika, konie same zdecydowały się na jego skrócenie. Yuichi nie raz musiał uchylić się przed nadciągającą w pełnej szarży gałęzią, pełną ostrych igiełek. Różnorodność flory tego terenu nie należała do zbyt bogatych. Z przyczyn zimnego klimatu, utrzymywały się tu zazwyczaj drzewa iglaste. Raz niemalże stracił swoją sugegasę po starciu z modrzewiem, ale zdążył ją przytrzymać na miejscu. O wiele trudniej było tu o wypatrywanie niebezpieczeństw, a zważając na trudny teren, sam wolał skupić się na prowadzeniu i resztę zostawić załodze. O ile łatwiej by im było, gdyby otaczały ich sosny z ich długimi po samo niebo pniami. Szczęściem dla niego, ta niedogodność nie trwała krótko i po kilku minutach dotarli do wyznaczonego na postój miejsca. Zakręcił półkole wraz z innymi wozami i „zaciągnął ręczny”. Ledwie tego dokonał, a wszyscy zeszli ze swoich miejsc i niczym mrówki rozpoczęli przygotowania.
Yuichi również zeskoczył z kozy i od razu poczuł, że nogi mu się zastały, a pośladki zdrętwiały, od przebywania zbyt długo w jednej pozycji. Zamachnął się nimi, aby zmusić krew do krążenia, popracował chwilę palcami u stóp i podszedł do przestępujących koni.
- Świetna robota Fureddo, naprawdę wspaniała. Ty też się spisałeś Jōji. Odpocznijcie sobie teraz, zasłużyliście. - Poklepał je po pyskach i podszedł z powrotem do kozy, by wyciągnąć spod siedzenia dwa worki i napchał do nich siana. Nie żałował im, one też musiały jeść, by mieć siłę ciągnąć ten wcale nie taki lekki powóz. Dorzucił jeszcze kilka marchewek na wierzch i inne smakołyki, które się tam znajdowały. Wziął worki ze sobą i założył je koniom na pyski, zapinając dokładnie by móc spokojnie od nich odejść. Miał zadanie do wykonania i co najważniejsze nie był w tym sam. Z ponurą miną patrzył, jak Akoraito zbliża się do niego i medyka ze szpadlami w rękach. To doprawdy była ich kara. Przyjął metalowe narzędzie od Saihi’ego i wraz z Arii’m podążyli we wskazane przez niego miejsce. Skraj polany nie zachęcał do przebywania w nim nazbyt długo, lecz to nie wchodziło w grę, od kiedy napytali sobie problemów i musieli odbyć karę. Kopanie w zmarzniętej ziemi nie należało nigdy do przyjemnych, choć zawsze mogło być gorzej. Powiedziane zostało, że muszą przygotować miejsce do załatwiania swoich potrzeb fizjologicznych, co zdecydowanie było niewykonalne przy powierzonych im przyborach budowniczych. Spojrzał w kierunku Arii’ego widząc, że ten wskazuje skrawek ziemi, na której można by rozpocząć pracę. Yuichi wiedziony doświadczeniem, jakie nabył podczas wojaży z jednostką pokręcił głową.
- Niestety. Ten kawałek się nie nada. - Chciał przeczesać sobie włosy, lecz kapelusz jaki miał, skutecznie powstrzymał ten tik i chłopak mógł jedynie przetrzeć czoło, by złapać się za brodę. Pomimo że wciąż pamiętał uczucie, z jakim zostawił go jegomość przed nim, podczas ostatniej rozmowy, a w następstwie ich sprzeczki ochrzan od przełożonego, to nie chciał być dla niego niemiły. ~ Profesjonalizm, pamiętaj! ~
- Karą nie jest to, że musimy kopać dołek pod wychodek, bo to i tak trzeba zrobić. - Zaczął i spojrzał się na ustrojstwo w swojej ręce, dzięki któremu mieli tego dokonać. - Prawdziwa kara polega na tym, że dostaliśmy tylko szpadle do przebicia tej zmarzniętej ziemi. Nie ma tam jakichś kilofów, co Saihi-san? - Z pytaniem zwrócił się do Akoraito, który miał ich pilnować. Wzruszył ramionami, widząc odpowiedź negatywną i rozejrzał się po najbliższej okolicy. - Goła, nieosłonięta ziemia przemarza bardzo szybko, a stan ten sięga nawet na ponad metr. To byłoby ogromną udręką kopać dołek dla nas wszystkich na taką głębokość. - Podszedł do większej zaspy śnieżnej, która widać nawarstwiała się tam od dłuższego czasu i uderzył nią lekko szpadlem. - Kiedyś widziałem, jak jeden z moich kompanów miał podobne zadanie do wykonania. Powiedział mi wtedy, że najłatwiej będzie zrobić to tam, gdzie śnieg odizolował mróz od ziemi tak jak tutaj. - Skinął głową pod własne stopy, gdzie leżała niemała kupka białego puchu. - Choć to i tak pewnie niewiele da, bo tutaj zawsze jest zimno. Ale zawsze możemy wykopać kawałek, a resztę usypać i ubić ze śniegu dookoła. Będzie na lekkim podwyższeniu, ale nie zmęczymy się tak bardzo. -
Odgarnął zaspę i widząc gotowość rozmówcy do działania, odsunął się, by przygotować się do dołączenia. Pierwszy szpadel wbił medyk, widać było, że włożył to sporą siłę, gdyż ziemia zdawała się rozstępować pod naporem ostrza jego przyrządu. Chłopak pomyślał nawet, że być może faktycznie ta drobna kołderka okalająca skrawek, odcięła go od przenikliwego chłodu. Przystąpił do pracy, przystawił swój szpadel i trącił zakrzywioną od góry krawędź ze sporą siłą. Niewiele się wydarzyło, o. Metal ledwie przeciął wierzchnią warstwę. Pospieszył się z osądem, zarówno łatwości pracy, jak i kruczowłosego. Przy kolejnym podejściu udało mu się wyszarpać trochę ziemi i odrzucił go na bok. Cóż, to z pewnością chwilę potrwa, być może jednak zdecydują się uklepać śnieg na powierzchni, by zaoszczędzić trochę sił i czasu. W milczeniu mijały minuty, podczas których obaj trącali glebę szpadlami, pogłębiając dziurę o kolejne centymetry. Nie było to ekscytujące zajęcie, z pewnością męczące. Pozwoliło się jednak w pewien sposób zrelaksować i zatracić, mieli nad uszami Akoraito, acz to nie zwalniało ich z obserwowania otoczenia. Żaden z nich się nie odzywał, każdy skupiony na swoim przydziale. W końcu udało im się to osiągnąć, dołek o odpowiedniej głębokości by pomieścił to, co szesnastu wojaków mogłoby w nim chcieć zostawić podczas postoju. Na środku polany przygotowywano ciepłą strawę, więc z pewnością będzie się tu działo sporo. Odłożył na bok swoje lekko wyrobiony kawałek metalu i przyglądał się jak Arii-kun odpieczętowuje puzzle, jakimi była ich wygódka. ~ Ale, że doprawdy nie mogli zapieczętować jej w całości?! ~ Nie grzeszył tężyzną, ale wolałby jeszcze przez chwilę pozmuszać organizm do zwiększonego wysiłku, niżeli na tym chłodzie pozwolić się przeziębić ze względu na pot wsiąkający w ubranie. Yuichi przejął wodze przy składaniu latryny, bez spisanych na zwoju instrukcji. Wiele razy je widział, był w nich, ba nawet je czyścił, a raz nawet przyglądał się, jak ktoś je składa. Była to wiedza do tej pory bezużyteczna, aż przestała taką być. Porozumiewając się z medykiem, gdzie idzie jaka część, a także czym to złączyć, udało im się osiągnąć w pełni funkcjonalną komnatę westchnień. Przyglądali się swojemu dziełu przez chwilę we wciąż trwającej ciszy, aż Arii postanowił ją przerwać swoimi przeprosinami. Zbiło to Sete z pantałyku i wpierw odpowiedział jedynie uniesionymi brwiami. Tego się nie spodziewał. Możliwe, że był to efekt wspólnych starań przy wykonaniu tego zadania, a być może przemyślał swoje postępowanie i zauważył jego niepoprawność. - Ja także Cię przepraszam, Arii-kun. - Wypowiedział te słowa, nie zdając sobie z tego sprawy. - Chciałem tylko zagaić rozmowę, może jeszcze uda nam się to zrobić. Tym razem poprawnie. - Nawet się uśmiechnął, acz nie doczekał się odpowiedzi, gdyż jego rozmówcę właśnie porwano w kierunku stołu. Saihi-san również się zmył. Został sam. Cóż, mógł przynajmniej w ciszy i spokoju oddać się temu, do czego twór ich miał służyć. Wziął ze sobą szpadel i wbił go przed drzwi toalety. Po załatwieniu swojej sprawy nabrał trochę śniegu na narzędzie i sypnął go w dziurę, tak by uwięzić zarówno zapach, jak i widok przed następnymi. Przetarł ręce w śniegu i ruszył w kierunku powozu, który kierował, a na którym właśnie siedział dowódca.
- Melduję wykonanie zadania. Wszystko gotowe. - Nie salutował, acz zachował swój głos w stylu raportu wojskowego. Podszedł o kilka kroków bliżej, zachowując wciąż ze dwa metry odstępu między nimi.
- Ichi-i Mishimura-dono, chciałbym o coś zapytać. - Zaczął powoli, odpowiednio dobierając kolejne słowa. Starał się nie narzucić swojej prośby, gdyż ponowne narażenie się mogło się zakończyć odesłaniem go do domu i kwitkiem do władz. To było jak stąpanie po kruchym lodzie na samym środku wielkiego jeziora. Chwycił za swoją pierś, a raczej za coś, co znajdowało się w tym miejscu. - Pomimo że mam to… - Zaczął wyciągać swój medalik, by okazać go przełożonemu i nadać sensu swoim słowom. Spostrzegł dopiero teraz, że faktycznie jest on koloru złotego. Więc ten, który miał na sobie Hinata-san, nie był identyczny. Tak rzadko go oglądał, że nie zwrócił nawet uwagi na taki szczegół, który niósł ze sobą zupełnie inne postrzeganie przynależności do klanu Ranmaru. - Torikushi Seta Yuichi z rodu Ranmaru. - Wyciągnął go najdalej, na ile łańcuszek, przez który przewiązana była moneta, pozwolił. - A mimo to, nie jestem zdolny do… do aktywowania swojego limitu krwi. - Spuścił głowę i z powrotem wrzucił złoto pod ubrania. Nie chciał wyjaśniać przełożonemu, dlaczego to do niego kieruje to pytanie. Dlaczego nie zgłosi się do siedziby swojego klanu. Yuichi nie był najchętniej oglądaną tam osobą, ze względu na wielokrotnie zadawane jedno i to samo niewygodne pytanie. W wojsku nie było człowieka, który byłby chętny podzielić się taką wiedzą, lub dopomóc mu w rozwinięciu swoich umiejętności w tym kierunku. Dlatego Saito-san był odpowiednią osobą, do której mógł się zgłosić, korzystając z okazji chwili sam na sam. - Czy Kapitan mógłby mi doradzić, w jaki sposób obudzić swój Tsūjitegan? - Zakończył wypowiedź ukłonem, w którym pozostał do usłyszenia odpowiedzi.
Seta miał wiele do przemyślenia po rozmowie z Mishimurą. Wracał właśnie do stołu ustawionego na środku padołu, gdy minął się z Arii’m niosącym miskę ze strawą i łyżką, który zmierzał w kierunku ich powozu. Skinął do niego na znak pozdrowienia. Nie zatrzymywał się, by porozmawiać, widać było po minie medyka, że coś chodzi po jego głowie. Wolał to zostawić i zasiąść do stołu, gdzie niemalże od razu został poczęstowany gorącą potrawką. Nie miał zamiaru odmawiać takiej dobroci. Jadł, popijał bezalkoholowe napitki i dołączył do rozmowy z żołnierzami. Wyglądało to zupełnie jak podczas codziennej kolacji w menaży po ciężkim dniu. Było tu jednak nieco więcej zażyłości pomiędzy nimi wszystkimi. Uśmiechnął się do siebie bezwiednie. Zabawił z nimi chwilę i podziękował wszystkim za ciepłe przyjęcie, tym co jeszcze chcieli tego słuchać. Oddalił się, by położyć na kozie swojego powozu i przymknąć oczy. Przez moment zapomniał nawet o zagrożeniu, jakie mogło po nich przyjść z każdej strony. Chłód również mu już tak nie doskwierał, odkąd od środka rozgrzewał go bulion. Rozejrzał się raz jeszcze dookoła i wbił swój wzrok w gwizdy ponad nimi. Powieki opadły powoli i pozwolił dochodzącym do niego odgłosom, ululać się do snu. Chwila takiego odpoczynku była nawet wskazana.
0 x
KP 由一 PH 由一 BANK
~ Myśli ~ - Mowa -
Prowadzone Misje:
1. puste
kodowanie Kopiuj [quote][center][i]Lato 393
[/i][i] Misja X – [url=xxx] Nazwa_wydarzenia [/url] | Prowadzący: x | Post x/x[/i][/center]
[line=1,75]white[/line]
[color=#549fee]~ Myśli ~[/color]
[color=#549fee][b]- Mowa -[/b][/color]
[/quote]
[quote][center][url=xxx][size=150][b]Z/T[/b][/size][/url][/center][/quote]
przydatki "Na świecie są dwie sprawiedliwe rzeczy - Śmierć i Grota"
"Niech wiatry Hyuo Cię prowadzą"
Tetsurō
Posty: 1205 Rejestracja: 8 maja 2022, o 18:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10439&p=193076#p193076
GG/Discord: Kubalus#9713
Multikonta: Zankoku
Post
autor: Tetsurō » 17 sie 2022, o 18:51
"Żywy Towar"
Misja C dla Arii'ego i Yuichi'ego
28 / 42
Jak to bywa z karami, kopanie kibelka nie było najprzyjemniejszym zadaniem. Stare szpadle, brak kilofów i zmarznięta ziemia, wszystko to powodowało, że zadanie było bardziej męczące niż zwykle. No ale co się dziwić, mieli się zmęczyć i mieć czas na przemyślenie swoich zachowań, dokładnie o to chodziło w tej karze. Trzeba było zająć czymś umysł podczas mozolnego kopania, w koło nie było za dużo rozrywek, więc trzeba było myśleć, co doprowadzi do wyciągnięcia wniosków. Z resztą, widać było to po zachowaniu młodzieńców chwilę po tym, jak drewniana forteca dumania osiadła na śniegu. Byli zmęczeni, jednakże ich zachowanie się zmieniło, wyciągnęli wnioski z tego co się stało, byli o krok bliżej zostania prawdziwymi, dojrzałymi shinobi. Droga jeszcze daleka, jednakże każdy krok jest na niej ważny. Kiedy tylko skończyli, Saihi, który cały czas stał z boku i się przyglądał, podszedł do nich, odebrał zwój i łopaty, po czym wręczył im butelkę z ciepłą, rozgrzewającą herbatą. Jego mina była dużo spokojniejsza, zapewne dlatego, że będzie mógł teraz siąść przy ogniu i się ogrzać, a może jednak chodziło mu o zmianę, która zaszła w młodzieńcach? Nie wiadomo..
Jedzenie podane przy żołnierskim stole może nie było najwyższych lotów, zdecydowanie nie wyszłoby spod ręki mistrza kuchennego, jednakże było ciepłe, treściwe i gotowe do jedzenia, dlatego też nie trzeba było zbytnio zachęcać do jedzenia. W trakcie, kiedy Arii łapczywie zajadał kolejne kęsy i opowiadał o swojej pracy lekarza, żołnierze chwalili go i zachęcali do dalszej pracy. Co się dziwić, dla nich, frontowych wojowników, lekarze i iryonini są tymi, którzy chronią ich przed śmiercią. To dzięki nim nie muszą się martwić, że ryzykują życie, wielu z nich wierzy, że medyk znajdzie do nich drogę i uratuje ich, dlatego też nie boją się stanąć i spojrzeć przeciwnikowi w oczy.
Oczywiście, ciekawsza rzecz działa się przy wozie, dlatego też tam się przeniesiemy. Kapitan przesiadywał sobie na wozie, korzystając z chwili ciszy, spoglądając to na gwiazdy, to na biesiadujących żołnierzy, kiedy to przyszedł do niego młody woźnica. Widząc, że chłopak ma jakieś rosterki, przerwał mu gestem ręki, po czym poklepał dłonią stalowy sufit więzienia, na którym teraz siedział, dopiero kiedy chłopak mógł usiąść i spojrzeć w piękne, spokojne niebo, pozwolił mu kontynuować swoją wypowiedź.
- Uhh, z ciężkim pytaniem przychodzisz do mnie Yuichi-kun. I, niestety, nie jestem w stanie zbytnio Ci z nim pomóc. Nie znam nikogo, kto miał taki problem. No ale, nie zostawię Cię z pustymi rękoma, tak nie robią starsi koledzy. - kapitan podniósł wzrok i spojrzał na niebo, gdzie leniwie przewalały się chmury. Przez chwilę milczał, tak jakby zastanawiał się jakich dokładnie słów użyć.
- Czy jesteś pewien, że chcesz przebudzić swoje oczy? Czy jesteś w pełni pogodzony ze swoim dziedzictwem i pragniesz nimi spojrzeć? Może jest w Tobie jakiś wewnętrzny konflikt. Coś co Cię przed tym powstrzymuje? Może nie ufasz swoim oczom i dlatego nie chcesz ich przebudzić, tak podświadomie, a może boisz się ich? - dał swoim pytaniom wybrzmieć, robiąc krótką przerwę i zajadając kilka kolejnych bakalii, tym razem padło na suszone rodzynki, które pogryzł, delikatnie przeżuł a następnie połknął.
- To są pytania na które musisz sobie odpowiedzieć. Ja niestety Ci z nimi nie pomogę. Ale nie obawiaj się, krew jest silna, w końcu znajdzie ujście i dane Ci będzie spojrzeć hen hen za horyzont. Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu. - spojrzał na chłopaka i delikatnie uśmiechnął się do niego. Miał nadzieję, że chociaż trochę mu pomógł w drodze do odkrycia samego siebie. Chyba podziałało, gdyż Yuichi po zakończeniu rozmowy zeskoczył z wozu i udał się na spacer, zapewne aby poukładać myśli. Saito na chwilę podniósł wzrok i spojrzał znowu w niebo, jednakże nie było mu dane pobyć samemu zbyt długo, gdyż chwilę później przy wozie pojawił się drugi z młodzieńców.
- Widzę, obu was wzięło tej nocy na przemyślenia. - skomentował słowa Ariiego, wskazując głową na odchodzącego od powozu Yuichiego. Cieszyło go, że młody medyk jednak poszedł po rozum do głowy i przemyślał swoje zachowanie, jednakże stary, dobry wysiłek fizyczny działa cuda.
- Cieszę się, że zrozumiałeś lekcję. Jesteśmy wśród przyjaciół, a nie wrogów. Czasami trzeba im zaufać, niesienie brzemienia samotnie nie jest dobrym rozwiązaniem. A co do śmierci, jeżeli ją widzisz, to znaczy, że nie pogodziłeś się w pełni z samym sobą, ze swoją przeszłością. Przestanie Cię nawiedzać jeśli zaakceptujesz to co się wydarzyło. - kapitan, mimo swojego młodego wieku, w końcu miał może dwadzieścia pięć lat, raczej nie dużo więcej, był całkiem dużą skarbnicą wiedzy. Na pewno przeżył wiele, o wiele więcej niż nasi młodzi herosi, dlatego też był w stanie w jakikolwiek sposób im doradzić. Choć rady nie zawsze są trafne, ważne jest wsparcie, które przy nich się udziela.
- Może i nasz więzień jest przerażający, ale to NASZYM zadaniem jest utrzymać go w ryzach. Pozostali bronią nas przed ewentualnymi gośćmi z zewnątrz. a my musimy ich bronić przed nim. Jednakże, nie warto jest ukrywać tego jaki jest albo jak wygląda. Strach przed nieznanym jest dużo większy niż jakikolwiek inny strach. W końcu, boimy się śmierci głównie dlatego, że nie wiemy co jest po niej. - kapitan odebrał od chłopaka miskę z obiadem i położył ją obok siebie. Za jedzenie zabrał się dopiero, kiedy to Arii ruszył zająć się pacjentem. Do wyjazdu była lekko ponad godzina, idealnie, żeby podać mu leki przed ruszeniem. Każdy ten czas spędzał na swój sposób, odpoczywając, czy też bawiąc się wśród towarzyszy, każdy relaksował się inaczej. Ważne było to, że kiedy wybił odpowiedni czas, wszyscy byli gotowi. Wszyscy bardzo szybko zebrali obozowisko i załadowali się na wozy, po czym ruszyli w dalszą drogę w nieznane...
To było południe. Dotychczasowa trasa mijała doskonale. Powoli nasi bohaterowie czuli ten morski zapach i widzieli oceaniczne ptactwo latające na niebie, było też trochę cieplej, jak to zawsze bywa zimą przy wodzie. Karawana pędziła środkiem szerokiego traktu, do celu pozostały dwie, może trzy godziny, ostatnia prosta! Yuichi prowadził wóz jakby nigdy nic, pogoda była całkiem przyjemna, z nieba świeciło słonko, przez co doskonale widać było co się dzieje na drodze. Żołnierze na wozie siedzieli w lekkim skupieniu, czyli, że jak ma się coś wydarzyć to teraz, na ostatniej prostej, kiedy to wszyscy będą cieszyć się z rychłego końca. Kapitan Saito także był czujny jak nigdy wcześniej, rozglądał się, szukając nawet najmniejszego elementu, który mógłby mu przeszkadzać. Starał się wychwycić w lesie, bądź też na trasie, co prawda nie używał swojego wspaniałego oka, jednakże wiedział, że nie może on zużyć energii od tak, jeżeli miałaby nastąpić jakaś walka, to musi być w pełni sił.
Był to także czas podania kolejnej porcji leku. Hinata zszedł do klatki wraz z Ariim, zamykając przy tym właz. Jak zawsze, oparł się plecami o ścianę i przyglądał się jak młody lekarz wykonuje swoją robotę. Jak wbija igłę w ampułkę i powoli napełnia ją gęstym, czarnym płynem. Z powodu grzejącego słońca, w więźniarce było o wiele cieplej, można było powiedzieć, że nawet było gorąco, dwadzieścia parę stopni a wszystko przez nagrzany od słońca metal obijający jej ściany, sufit i podłogę.
- Przepraszam za wczoraj. Chciałem przekazać Ci poradę, ale chyba zrobiłem to w niewłaściwy sposób. - powiedział Ariiemu towarzysz, chcąc w jakiś sposób zakończyć wczorajsze konflikty. Ewidentnie leżało mu to na wątrobie, skoro postanowił wyciągnąć ten temat teraz.
Nagle wszyscy poczuli delikatny wstrząs, który przeszedł po ziemi, Yuichi dostrzegł także, że jakieś dwadzieścia metrów przed nimi zaczyna podnosić się ziemia, pas grubości czterech metrów o szerokości około ośmiu, czyli tylu ile wynosiła szerokość traktu, zaczął wypiętrzać się na wysokość kilku metrów. Pędzili oni z zawrotną prędkością, więc nie było zbytnio czasu na rozmyślanie, trzeba było coś zrobić, bo inaczej rozbiją się o ścianę, podobnie z resztą jak wóz straży, który jechał kilka metrów przed nimi. Oni mieli jeszcze mniej czasu, a musieli coś zrobić...
Niestety dla młodego lekarza, nie było mu dane podać pacjentowi odpowiedniego leku i to wcale nie chodzi o delikatny wstrząs, który przeszedł po gruncie, tylko o to, co wydarzyło się chwilę po nim. Ułamek sekundy po tym, jak zatelepało wozem, dwójka shinobi znajdująca się w powozie dostrzegła jak z między szczelin w łączeniach wozu, mocowaniu tylnej klapy i i kilkunastu innych miejsc zaczyna wychodzić mnóstwo białych robaków. Było ich naprawdę dużo, wiły się wspinając się po ścianie, bądź też spadając na podłogę. Nasi bohaterowie zauważyli je, jednakże nie mieli wiele więcej czasu na reakcję, gdyż chwilę później wszystkie rozbłysły jasnym światłem, które zamieniło się w serię eksplozji. Nie były one ogromne, jednakże było ich bardzo dużo, co zaowocowało połączeniem się w jedną, bardzo dużą eksplozję...
Kiedy tylko Yuichi myślał co zrobić z przeszkodą, kapitan uruchomił swoje czerwone oczy i skinął głową na łysolka, który wręcz w ułamku sekundy wyrwał się ze swoich kocy i włożył dłoń w jedną z toreb shinobi, którą miał przy sobie. Niestety, nie dane im było zrobić o wiele więcej, gdyż chwilę później przez wóz przeszła seria eksplozji, która zarzuciła powozem, tworząc przy tym sporą chmurę dymu.
Kiedy tylko nasi bohaterowie zaczęli dochodzić do siebie, mogli rozeznać się w sytuacji, a nie była ona zbyt ciekawa. Pierwszy wóz, który jechał na przodzie, postanowił zjechać głębiej w las, tam jeden z koni pędem uderzył w drzewo, a chwilę później rozpędzony wóz uderzył w tego konia. Żołnierze dochodzili do siebie i zaczęli bardzo szybko zbierać się do walki. Drugi wóz, czyli więźniarka, z powodu eksplozji została rzucona na bok. Konie oderwały się i pobiegły dalej w las, niknąc gdzieś w cieniu między gałęziami. Yuichi dalej siedział w kozie, a raczej teraz to w niej leżał, miał szczęście, gdyż jego ubranie zahaczyło o kawałek drewna, przez co nie wypadł z wozu, jednakże ucierpiał na tym jego mundur, który teraz jest mocno porwany. Kapitan Mishimura stał już na ziemi, tuż obok wozu z odpalonymi szkarłatnymi oczami, patrzył on w stronę kamiennej zapory, która wyrosła z ziemi. Saihi także stał już na nogach, chociaż on był głębiej w krzakach, zapewne ocknął się chwilę później, bądź wybuch wyrzucił go trochę dalej. Najmniej ucierpiał ostatni wóz, który jechał za nimi. Oni na spokojnie wyhamowali tuż obok przewróconej więźniarki, a żołnierze zaczęli wysiadać trzymając w dłoniach swoją broń. Najgorsza sytuacja była we wnętrzu więźniarki. Eksplozja spowodowała, że tylna klapa została wyrwana i teraz bez problemu można było wejść do środka. Wóz leżał na boku, na ścianie na której leżeli były poprzewracane pakunki, w tym sporo porozbijanych ampułek z lekiem. Hinata, którym rzuciło w trakcie eksplozji o sufit leżał teraz pod ścianą, która kiedyś była podłogą. Był nieprzytomny a z jego głowy ciekła krew. Nasz młody medyk także miał więcej szczęścia niż rozumu, szarpniecie wozem cisnęło go na kraty, na szczęście nie uderzył on mocno, przez co teraz leżał pod nimi, jedynie mocno poobijany. Jedyna pozytywna informacja była taka, że skórzane pasy wytrzymały. Więzień dalej był nieprzytomny i wisiał teraz bezwładnie przeczepiony do ściany...
Zapewne, zapytacie kto za to wszystko był odpowiedzialny, a no już mówię. Otóż, kiedy tylko pył po eksplozji osiadł, na kamiennej ścianie pojawił się mężczyzna w takiej samej masce jaką nosi więzień. Miał on na sobie czarny płaszcz, który sięgał do kostek, po którym chował swoje ręce. Był on wysoki, barczysty, choć szczupły. Miał długie blond włosy spięte w kuc kończący się za pośladkami.
- Oddajcie mi więźnia, a pozwolę wam bezpiecznie wrócić do domu! - jego głos rozniósł się echem po okolicy. Wielu żołnierzy zaczęło na niego spoglądać, jednakże wtedy trzeźwo myślący kapitan przyłożył dłoń do plakietki, którą miał przy swojej dłoni i odpieczętował z niej łuk.
- Uważajcie! On celowo skupia na sobie naszą uwagę. W lesie dookoła nas jest wielu oprychów, bądźcie czujni!! - rzucił kapitan. Zapewne dzięki swojemu rodzinnemu darowi wiedział, że wpadli w pułapkę i są otoczeni. A to dopiero początek zabawy...
Mishimura Saito
Porucznik Arakoto
Saihi
Genki Hinata
Orogatsu Masaharu
Zamaskowany Złol
Odległość od wywróconego wozu do ściany to jakieś 15 metrów.
Dla sprawdzających :
Ukryty tekst
0 x
Prowadzone Misje:
Ichirou -"Pan na Włościach" - Wyprawa S
Shiori - "W11 - Wydział Śledczy" - Misja C
Arii
Posty: 1071 Rejestracja: 3 cze 2022, o 11:19
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: *czarne, lekko pofalowane włosy *jasna cera *zazwyczaj czarny ubiór(kimono/sweter plus spodnie( + sandałki i skiety
Widoczny ekwipunek: *Duża Torba *Plecak *Manierka
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10504
Multikonta: Yachiru
Post
autor: Arii » 17 sie 2022, o 23:52
Arii spojrzał się na odchodzącego w kierunku lasu niebieskoskórego. Ciekawe co chciał od Saito? Zresztą, nie było to ważne. Najważniejsze były rady kapitana, które prawdopodobnie miały większy sens niż zachowanie chłopaka, o którym nawet nie pomyślał. Ale co do samej Śmierci… Akurat z tym się nie zgadzał. Wyzwał ją do wiecznej walki i nie zamierzał jej odpuszczać, nie mógł. Im więcej uratuje ludzi, tym Ona będzie słabsza. Wiedział, że sam jest kroplą w morzu, ale czy mógł zrobić coś innego? Jako medyk? Nie.
Kiedy kapitan zakończył pokłonił mu się i wszedł tam, gdzie miał wejść. Wyciągnął ampułkę i godzinę później ją podał pacjentowi. Bezproblemowo. Tak minęła ich noc. Kiedy dostali rozkaz do ruszenia nikt nie zamierzał tego spowalniać przed nimi został jeszcze kawał drogi. Arii wykonywał na czas swoje zadanie i nie myślał tego nawet na chwilę zmieniać. Od samego rana był troszkę inny dla każdego. Postanowił się z każdym przywitać, zamienić miłe słowo w końcu musiał zaskarbić sobie ich zaufanie. Na tym polegała jego praca. Nawet był milszy dla Yuichi’ego, który też zmienił trochę do niego nastawienie.
Podróż już miała się ku końcowi, już byli u celu…
W tym momencie Arii zszedł z Hinatą do celi Orogatsu i przygotowywał wszystko pod zastrzyk. Przełożony chciał go przeprosić za swoje słowa, ale Arii tylko się do niego uśmiechnął i zbył to machnięciem dłoni. -Nie masz za co przepraszać. Ambitnego medyka trzeba czasami sprowadzić na ziemię. To ja przepraszam, że musiałeś interweniować, Hinata-san. - uśmiechnął się jeszcze szerzej w jego stronę.
Kiedy miał pobrać do strzykawki płyn ziemia się poruszyła. Przez wóz przeszły wibracje. Podniósł brew do góry i przyjrzał się Hinacie. Za jego głową zobaczył, jakieś białe robale, które zaczęły wchodzić do środka. Rudy też to widział, kiedy już miał coś powiedzieć i zrobić nastąpiły wybuchy. Nigdy czegoś takiego nie przeżył. Zderzył się z kratą klatki i wypuścił całe powietrze z płuc. To zabolało. Kiedy zaczęła wracać mu świadomość mglistym wzrokiem widział, jak Hinata zaczyna krwawić i tracić przytomność. Ciężko było mu się pozbyć dźwięku z uszy, który nadal odbijał się echem po jego czaszce. Ruszył się, dobrze, że miał na sobie płaszcz a pod tym manierkę z wodą i plecak. Uchroniło go to od większych obrażeń. Ale nie mógł tak wolno działać. Zostali w końcu zaatakowani. Trzeba było działać, zostało mu mało czasu do podania leku.
Podniósł się i zaczął wzrokiem przeszukiwać każdy centymentr, szukał strzykawki i ostałego się medykamentu. Tyle ile fiolek zauważył tyle wziął. Jedną od razu nabił w strzykawkę, pozostałe wrzucił do dużej torby na biodrze. Dogrzebał się do Masaharu i szybkim wbiciem, znając już twardość jego ciała wbił igłę podając specyfik. Liczył na to, że nie zacznie się budzić w trakcie. Oj jak na to liczył. Kiedy to było zakończone, jako najważniejsza czynność rzucił się do rannego Hinaty. Przyjrzał się jego ranie i złożył odpowiednie pieczęci. Zielona energia wypłynęła wprost na głowę chłopaka i zaczęła leczyć jego najpoważniejsze obrażenie, czyli pękniętą czaszkę. Arii skupił się na tym, żeby wyszło to jak najszybciej. Kiedy leczenie dobiegło końca wrzucił do ust rudowłosego tabletkę ze skrzepniętą krwią, żeby przywrócić mu ubytek. Następnie poklepał go po twarzy, żeby pomóc mu w powrocie do żywych. -Zostaliśmy zaatakowani. Wóz nie nadaje się do użytku. Musimy go przenieść do innego wozu… - i tyle mu zostało z własnej oceny. Najważniejsze było dostać pełne instrukcje od wyższego rangą, który wiedział, jak zachować się w takiej sytuacji. A musieli coś zrobić i to już!
Nie mógł nadal wyjść z szoku, że musiało się to wydarzyć akurat przed końcem trasy, niby było to logiczne… Ale, żeby tak wprost prawie, że przy celu? Pomógł Hinacie się ogarnąć i odnaleźć w sytuacji. Zostało tylko wydostać więźnia z pasów i przenieść go do innego wozu, żeby ruszyć w dalszą trasę. Ale Arii nie był świadomy, co tam się dzieje i z czym będą się zmagać. Wiedział, że ktoś wysyła białe stwory i potrafi je zdetonować, było to bardzo niebezpieczne. Cud, że mu się nic nie stało.
-Może przepalisz mu pasy? Ja wyciągnę go na zewnątrz i rozejrzę się za innym wozem, chociaż zapewne Yuichi-san już zaczął to robić i jest przygotowany... Będziesz mnie osłaniał... Nie jestem za dobry w takich rzeczach... Ale na pewno musimy go dostarczyć do celu. Im dłużej tutaj jesteśmy... - przymknął się chcąc sprawdzić czy Hinata nie ma przypadkiem innego planu. Jeżeli zgodził się na jego to podszedł do pacjenta i przygotował go do chwytu na bark i zaciągnięciu go do ogromnej dziury wozu. Miał nadzieję, że Yuichi myślał równie szybko co On. Musieli dokończyć to zadanie, nie widział innej opcji.
Jeżeli jednak Hinata miał inny plan to zamierzał go wykonać bez żadnych obiekcji. Tutaj musiał zdać się na tych bardziej doświadczonych ludzi., którzy będą wiedzieć jak działać. Z zewnątrz słyszał tylko głos kapitana, który zaczął wszystkich ostrzegać. Zostali otoczeni, ale był tam ktoś jeszcze, kto chciał zdobyć bandytę... A więc, jego koledzy przybyli... Zaczynało się robić coraz bardziej nieciekawie.
Mowa/Myśli
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Nazwa Shōsen no Jutsu
Ranga A
Pieczęci Wół → Tygrys
Zasięg Bezpośredni
Koszt A: 15% | S: 10% | S+: 5% (1/2 na turę)
Dodatkowe Wymaga znajomości Chiyute no Jutsu; Kontrola Chakry A | Po zasklepianiu większych ran tą techniką pozostają blizny na ciele rannego
Opis Technika jest znaczącym rozwinięciem możliwości Chiyute no Jutsu i jej działanie także polega na przyspieszeniu naturalnego procesu zdrowienia. Użytkownik wysyła chakrę z rąk w dowolną część ciała. Pozwala to użytkownikowi uleczyć daną osobę bez sprzętu medycznego czy operacji, czyniąc to bardzo pomocnym na polu bitwy. Technika ta może służyć do uleczenia zewnętrznych jak i wewnętrznych części ciała. Pozwala ona na wykurowanie większości, nawet bardzo ciężkich ran. Leczy ciężkie rany w turę, natomiast śmiertelne z kombinacji ran w dwie tury.
0 x
Prowadzone misje:
1. Kamiyo Ori - Cesarscy Brutale II - Zlecenie Specjalne Rewolucjonistów B (25/17+)
2. Kyoushi -Wyspy Samurajów - Kult Wiecznego Płomienia - Finał - Misja S (20/21)
3. Rezerwacja Ren&Mayu - Bogactwo Pustyni - Misja ?
4. Shiori - Chłopiec, który się skrapla... - Misja D (5/7+)
PH
Bank
WT
KP
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości