Szlak transportowy
- Maname
- Postać porzucona
- Posty: 466
- Rejestracja: 12 sty 2019, o 12:42
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: - Ma na oko około 1.55 wzrostu
- Duże niebieskie oczy
- Jak się uśmiecha widać ostre zęby
- Granatowe włosy
- Strój w granatowych barwach - Widoczny ekwipunek: Torba, plecak, wyrzutnia shuriken, kabura na nóż.
- Link do KP: viewtopic.php?p=108888#p108888
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Kabuki | Kayo
- Lokalizacja: Hanamura
- Tsuma
- Postać porzucona
- Posty: 63
- Rejestracja: 12 paź 2021, o 22:31
- Wiek postaci: 68
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?p=189815#p189815
- Multikonta: Tatsu
Re: Szlak transportowy
Misja Maname #2 [ C ]
41 / 30
Maname
Piękne historie zawsze były pisane z odrobiną krwi wylanej między literki pergaminu. A zresztą, to wcale nie narrator tej opowieści przyczynił się do jej makabrycznego dla niektórych końca. Czasami, gdy jest odpowiednia pora, wypada powziąć większą odpowiedzialność za to, co zostało nam przydzielone. Chyba o tym początkowo mówił Hiroki, a przynajmniej starał się takie wrażenie wywrzeć na Maname, lecz zakończyło się to dla niego równie źle. Czy to miałoby oznaczać, że Maname jest złą panią kapitan? Cóż... Właściwie to nie do końca. Wszak Gyu, pośrednio co prawda, chodziło o zażegnanie zagrożenia, czego się naszej niebieskowłosej udało dokonać. Szkoda tylko, że... ach. No właściwie to szkoda załogi, ale chyba i tym się niezbyt nasza pani kapitan przejmowała, bo w jej myślach przewinął się fakt opóźnienia wyprawy. No, nie wiem, czy to powinna być rzecz, którą należałoby się martwić w tej sytuacji, ale jednak każdy z nas ma różne priorytety.
Reszta załogi, będąc nadwyraz potulna, jak na załogantów statku wypływającego na szerokie morza, wykonała polecenie zajęcia się Seiem. Z niego już pożytku nie będzie, a z pewnością trzymanie trupa na pokładzie niczego pozytywnego nie wniosłoby do tej eskapady. Pan szpieg, który leżał wesoło na ziemi, aż do dotarcia do osady został wyjątkowo dobrze zabezpieczony, przez co Maname nie musiała się martwić tym, ażeby uciekł z okowów lin i innych pomocnych rzeczy służących do jego spętania. A zresztą nawet jeżeli rzucałby się odrobinę, to z pewnością nasza Maname poradziłaby sobie z tym faktem w przeciągu kilkunastu sekund potrzebnych do straty tchu w wodnej bańce.
Do samego Haboro dotarli pod koniec obecnego dnia. Hiroki zdawał się być w stanie stabilnym, lecz przez ten okres kilkunastu godzin cała ekipa musiała sobie poradzić bez drugiego kapitana nadzorującego znaczną część ich pracy. Mimo wszystko udało im się dobić do portu osady ulokowanej pomiędzy górzystymi pagórkami. Sama linia brzegowa była nadwyraz mała i obejmowała ze trzy proste domy przypominające swą budową raczej średniej wielkości magazyny zabudowane tuż za równie wąską plażą. Jedynie molo, długie na kilkadziesiąt metrów, ułatwiało dotarcie statku Maname do wymarzonego portu.
Tak, jak mogła się spodziewać, w obrębie tej mieściny znaleźć można było wiele osób, których skóra przypominała włosy naszej kapitan. Niebieska, czasami nieco bardziej granatowa, a czasami przypominająca zsiniałą ludzką skórę. Tak czy siak, wiedzieli oni o tym, że ktoś tutaj może przybyć i od początku byli w miarę przyjaźnie nastawieni. Zresztą widoczne na statku symbole cesarstwa z pewnością nie umknęły ich przenikliwemu wzrokowi. Pośród tłumu kilku osób, ułatwiających marynarzom dotarcie na brzeg, Maname spostrzec mogła starca odzianego w szare szaty związane płóciennym paskiem dookoła. Sam, jakżeby inaczej, należał do rodu Hoshigaki, na co wskazywać mogła jego niebieska pozbawiona włosów głowa. Dziaduś poruszał się o lasce, lecz wychodziło mu to całkiem sprawnie. Na tyle sprawnie, że sam dokuśtykał się na górę statku po drewnianej kładce, ażeby powitać Maname w swojej osadzie. Tego jednak, co tam zastał, chyba się nie spodziewał. Najwyraźniej nawet i jego Gyu nie raczył poinformować przedwcześnie. Wykorzystując jednak swoje możliwości, był gotowy pomóc Maname z całym tym zamieszaniem. A wyprawa? Cóż, wypadałoby najpewniej wysłać sokołem list do Fukuzako, czekając na to, co odpowie główny kapitan. Lecz to, co wypadałoby zrobić, nie zawsze jest wykonywane. Czas już tylko pokaże!
41 / 30
Maname
Piękne historie zawsze były pisane z odrobiną krwi wylanej między literki pergaminu. A zresztą, to wcale nie narrator tej opowieści przyczynił się do jej makabrycznego dla niektórych końca. Czasami, gdy jest odpowiednia pora, wypada powziąć większą odpowiedzialność za to, co zostało nam przydzielone. Chyba o tym początkowo mówił Hiroki, a przynajmniej starał się takie wrażenie wywrzeć na Maname, lecz zakończyło się to dla niego równie źle. Czy to miałoby oznaczać, że Maname jest złą panią kapitan? Cóż... Właściwie to nie do końca. Wszak Gyu, pośrednio co prawda, chodziło o zażegnanie zagrożenia, czego się naszej niebieskowłosej udało dokonać. Szkoda tylko, że... ach. No właściwie to szkoda załogi, ale chyba i tym się niezbyt nasza pani kapitan przejmowała, bo w jej myślach przewinął się fakt opóźnienia wyprawy. No, nie wiem, czy to powinna być rzecz, którą należałoby się martwić w tej sytuacji, ale jednak każdy z nas ma różne priorytety.
Reszta załogi, będąc nadwyraz potulna, jak na załogantów statku wypływającego na szerokie morza, wykonała polecenie zajęcia się Seiem. Z niego już pożytku nie będzie, a z pewnością trzymanie trupa na pokładzie niczego pozytywnego nie wniosłoby do tej eskapady. Pan szpieg, który leżał wesoło na ziemi, aż do dotarcia do osady został wyjątkowo dobrze zabezpieczony, przez co Maname nie musiała się martwić tym, ażeby uciekł z okowów lin i innych pomocnych rzeczy służących do jego spętania. A zresztą nawet jeżeli rzucałby się odrobinę, to z pewnością nasza Maname poradziłaby sobie z tym faktem w przeciągu kilkunastu sekund potrzebnych do straty tchu w wodnej bańce.
Do samego Haboro dotarli pod koniec obecnego dnia. Hiroki zdawał się być w stanie stabilnym, lecz przez ten okres kilkunastu godzin cała ekipa musiała sobie poradzić bez drugiego kapitana nadzorującego znaczną część ich pracy. Mimo wszystko udało im się dobić do portu osady ulokowanej pomiędzy górzystymi pagórkami. Sama linia brzegowa była nadwyraz mała i obejmowała ze trzy proste domy przypominające swą budową raczej średniej wielkości magazyny zabudowane tuż za równie wąską plażą. Jedynie molo, długie na kilkadziesiąt metrów, ułatwiało dotarcie statku Maname do wymarzonego portu.
Tak, jak mogła się spodziewać, w obrębie tej mieściny znaleźć można było wiele osób, których skóra przypominała włosy naszej kapitan. Niebieska, czasami nieco bardziej granatowa, a czasami przypominająca zsiniałą ludzką skórę. Tak czy siak, wiedzieli oni o tym, że ktoś tutaj może przybyć i od początku byli w miarę przyjaźnie nastawieni. Zresztą widoczne na statku symbole cesarstwa z pewnością nie umknęły ich przenikliwemu wzrokowi. Pośród tłumu kilku osób, ułatwiających marynarzom dotarcie na brzeg, Maname spostrzec mogła starca odzianego w szare szaty związane płóciennym paskiem dookoła. Sam, jakżeby inaczej, należał do rodu Hoshigaki, na co wskazywać mogła jego niebieska pozbawiona włosów głowa. Dziaduś poruszał się o lasce, lecz wychodziło mu to całkiem sprawnie. Na tyle sprawnie, że sam dokuśtykał się na górę statku po drewnianej kładce, ażeby powitać Maname w swojej osadzie. Tego jednak, co tam zastał, chyba się nie spodziewał. Najwyraźniej nawet i jego Gyu nie raczył poinformować przedwcześnie. Wykorzystując jednak swoje możliwości, był gotowy pomóc Maname z całym tym zamieszaniem. A wyprawa? Cóż, wypadałoby najpewniej wysłać sokołem list do Fukuzako, czekając na to, co odpowie główny kapitan. Lecz to, co wypadałoby zrobić, nie zawsze jest wykonywane. Czas już tylko pokaże!
Hirano Nomaru
Głos zza drzwi
Gyu
Ike Hiroki
Sei
Nowy pan
Ukryty tekst
0 x
- Yuichi
- Posty: 224
- Rejestracja: 1 lip 2022, o 00:09
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Dōkō | Torikushi
- Krótki wygląd: Popielaty blond włosy ścięte na wysokość oczu, złotej barwy tęczówki. Oba te elementy kontrastują z jego skórą delikatnie błękitnego koloru. 180cm i 74 kg. Granatowa koszula, spodnie i buty. Nosi czarno-mosiężne haori. Ma rękawiczki z blaszkami
- Widoczny ekwipunek: Płasz - Haori.
Rękawiczki z blaszkami
Kabury na broń na lewym i prawym udzie. - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=10583
Re: Szlak transportowy
Wiosna 393
Fabularyzowanie, kolorowane
Bujanie łodzi obchodziło przybylca tyle co chłodny powiew wiatru w byle jaki dzień na morskich klifach. Był przyzwyczajony do zderzania się fal o drewno. Kto by nie był będąc wychowanym na terenach wypełnionych słoną wodą. Można powiedzieć, że to zjawisko nużyło go niezmiernie. Rzecz naturalna, ot co.
Szczęściem dla niego, nie znalazło się zbyt wielu chętnych by płynąć w tak niepewną pogodę, a tyle też było ich do nagabywania go. Pozostawiony samemu sobie, na uboczu i z zasłoniętą twarzą dotarł do tej wyspy. Rozładunek w postaci żywego, rozumnego towaru trwał bardzo krótko. Wręcz błyskawicznie dla młodzieńca, który wyrwał się jako jeden z pierwszych z leciwego już transportu morskiego. Skinął tylko głową do dokera, przeciągając jednocześnie palce po znaleźnej sugegasie na znak powitania i pożegnania. Miejsce docelowepachniałośmierdziało rybami. Do tego też był przyzwyczajony, natomiast samo przebywanie na Kantai, nadawało temu negatywny wydźwięk. Licząc wdechy ruszył w głąb lądu...
Z/T -> Dzielnica Portowa Hanamura
0 x
KP 由一 PH 由一 BANK
~ Myśli ~ - Mowa -
Prowadzone Misje:
1. puste
Kopiuj
"Niech wiatry Hyuo Cię prowadzą"
1. puste
kodowanie
[quote][center][i]Lato 393
[/i][i] Misja X – [url=xxx] Nazwa_wydarzenia [/url] | Prowadzący: x | Post x/x[/i][/center]
[line=1,75]white[/line]
[color=#549fee]~ Myśli ~[/color]
[color=#549fee][b]- Mowa -[/b][/color]
[/quote]
[quote][center][url=xxx][size=150][b]Z/T[/b][/size][/url][/center][/quote]
przydatki
"Na świecie są dwie sprawiedliwe rzeczy - Śmierć i Grota""Niech wiatry Hyuo Cię prowadzą"
- Yuichi
- Posty: 224
- Rejestracja: 1 lip 2022, o 00:09
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Dōkō | Torikushi
- Krótki wygląd: Popielaty blond włosy ścięte na wysokość oczu, złotej barwy tęczówki. Oba te elementy kontrastują z jego skórą delikatnie błękitnego koloru. 180cm i 74 kg. Granatowa koszula, spodnie i buty. Nosi czarno-mosiężne haori. Ma rękawiczki z blaszkami
- Widoczny ekwipunek: Płasz - Haori.
Rękawiczki z blaszkami
Kabury na broń na lewym i prawym udzie. - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=10583
Re: Szlak transportowy
Lato 393
Fabularyzowanie, kolorowane
Yuichi odetchnął pełną piersią dopiero gdy wypłynęli na otwarte wody. Trwało to wcale nie krótką chwilę. Kilka godzin siedział, chodził i bujał się wraz z łajbą, po prostu struty. Nie miał choroby morskiej, bo taka dla kogoś wychowanego na wyspach po prostu nie istniała. Źródło takiego samopoczucia leżało gdzieś indziej, daleko poza zasięgiem wzroku jego przewoźników. Towarzyszyło mu, a raczej o załapał się na doczepkę do nich, dwóch kamratów. Stary i kulejący wilk morski i młodzieniaszek z pokaźną muskulaturą. Droga mijała im w milczeniu, za przewóz zapłacił z góry kiedy tylko dobijali od portu Hanamury. Dopiero po jakimś czasie stary wyga postanowił zagaić rozmowę.
- Coś taki marny. Dziewcze cię pogoniło. Mam rację? -
Zbył go milczeniem. Wciąż miał wiele nie dokończonych myśli, które uniemożliwiały mu normalne funkcjonowanie. Zżarty stresem wpatrywał się za sterburtę.
- Nie bądź taki niedostępny. Stary wilk morski jak ja - Wskazał dumnie palcem w swoją pierś. - słyszał i widział niejedno. Z wojskiem też się obył w latach młodości. Ach co to były za czasy. Poprzedni cesarz…To był dopiero gość. Ile się działo za jego władzy. Nie to co teraz, wymogi, papirki i pieczuntki. Człowiek szedł na jednego, wracał po dwudziestu i płynął po swoje. - Rozmarzył się przez chwilę, jego oczy odpłynęły tracąc fokus.
- Daj spokój dziadku. Widzi, że coś zdechło. Nie magluj jak nie trza, a i wracaj tu myślą bo wiatr ciungnie. - Uwagę zwrócił mu młodzieniaszek, drugi ze serników. Poprawiał coś przy żaglu, Seta nie zwracał na nich uwagi, toteż nie wiedział co. - Płaci to płaci, niech płynie jak chce i spokój ma. -
Staruszek żachnął się na zostanie upomnianym przez młodszego i pokuśtykał, z wyraźnym stukotem, w jego kierunku. Chwilę rozmawiali ze sobą przyciszonymi glosami, lecz nadal było to obojętne szeregowemu. Zostawili go w spokoju z własnymi myślami, to się liczyło najbardziej. Samotność ta nie trwała nader długo, gdyż ów dziadek przykuśtykał niedaleko niego i postawił trzy szklanki na postawionej w sztorc beczce. - Cho na jednego mocnego, to cię rozchmurzy. - Pomyśleć by, że to troska gdyby im hojnie nie zapłacił. Seta miał dość alkoholu, lecz po krótkich namowach dał się skusić na tego jednego. Wciąż milczał, nie widział większego sensu w otworzeniu się na nieznajomych. Miał ich dość po ostatniej nocy.
- Słuchajże… Ten tu, to mój wnuk, jak pewnie zauważyłeś. Dobry z niego chłopak, a i serce ma zdrowe, rozum nie tępy. Zawsze chciał wojskowym zostać, ale po przymusowej, odesłali go do domu i już. Koniec przygody, bo czegoś tam nie mógł, nie wiem. Nie znam się, to jak się zgodzi to lepiej opowie, a nam … Zejdzie się jeszcze cały dzień. - Przy ostatnim zdaniu zerknął na horyzont przed nim, przymknął jedno z oczu i skrzywił się. - Możeby go nauczył paru sztuczek? Oddam to co żeś zapłacił, jadło podam. -
- Nie. -
Zapadła głucha cisza, przerywana skrzekami mew i szarpaniem lin przez wiatr.
- Nie bądź sknera. Nie ma co chłopak pływać samemu jak mnie zabraknie. - Polał sobie jeszcze jednego i z przyjemnością przechylił. Wiatr hulał niemiłosiernie, łopocząc przy tym żaglem. Yuichi przetarł rękawem nos, czyn haniebny lecz konieczny, później będzie się tym martwił. Kiedy wróci już do Hyuo.
- Nic nie jestem go w stanie nauczyć. - Odparł Seta suchym głosem. Słychać było jego podły humor na kilometr. Rozgoryczony i pogrążony w ciszy, tak chciał dokończyć tę włojaż. Nie inaczej. Wystarczyło mu jego własnych zmartwień i nie planował dobierania sobie kolejnych. W dodatku dawno już nic nie jadł, a alkohol tylko wzmagał pragnienie żucia. Zwilżył usta językiem, lecz mało też było tam śliny. Rum wciągał wszystko jak leci.
- Dziadku, nie męcz gościa. Zaraz będziemy musieli odbić. Rafa. - Młodzieniec przerwał tą ekscytującą rozmowę zwracając uwagę na zbliżający się problem. Staruszek zdał się na wnuka i odpuścił. Dalszych kilka godzin minęło w ciszy rwanej wiatrem, falami i coraz mniej ptactwem.
Dokąd: Hyuo
Przez: bezpośrednio
Środek transportu: łajba
Czas podróży: 15min
Z/T
0 x
KP 由一 PH 由一 BANK
~ Myśli ~ - Mowa -
Prowadzone Misje:
1. puste
Kopiuj
"Niech wiatry Hyuo Cię prowadzą"
1. puste
kodowanie
[quote][center][i]Lato 393
[/i][i] Misja X – [url=xxx] Nazwa_wydarzenia [/url] | Prowadzący: x | Post x/x[/i][/center]
[line=1,75]white[/line]
[color=#549fee]~ Myśli ~[/color]
[color=#549fee][b]- Mowa -[/b][/color]
[/quote]
[quote][center][url=xxx][size=150][b]Z/T[/b][/size][/url][/center][/quote]
przydatki
"Na świecie są dwie sprawiedliwe rzeczy - Śmierć i Grota""Niech wiatry Hyuo Cię prowadzą"
- Taiyō
- Posty: 124
- Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Kasshokara
- Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
- GG/Discord: spectrofobia
- Multikonta: Uguisu
Re: Szlak transportowy
1/14 „Wygra ten, kto utrzyma ship.”
Aoi — Misja D
Żadne tam łowy, szabry, napady i przybijanie do brzegu nowej lokacji nie były ważniejsze, niźli nadchodzące przybycie osławionej i znanej morskiej toni persony. Krzątanina na okręcie trwała w najlepsze; dobry marynarz, tym bardziej kapitan, nie zapomina, że gościć należy na pokładzie czystszym, niż na co dzień. A że nie w sposób stwierdzić, czy podwładni wykonali robotę należycie bez aktywnego uczestnictwa w wyżej wymienionym, to Rekin Południa osobiście oddelegowywał zadania. Łapał każdego, kto tylko nawinął mu się pod grube i opasłe łapska. Chwalił lub ganił, a następnie skreślał to, co udało się zrealizować z przydługiej listy, którą dzierżył w dłoniach. Surowy i wymagający, potrafił dopatrzyć się najmniejszych uchybień i za nie też zlecić czyszczenie sanitarnych części statku. Kara była dotkliwa, jakby nie patrzeć, toteż nikt nie ośmielał się buntować czy występować przeciw niemu. No, złowroga, zakazana morda też robiła swoje.
Kinmei, dostrzegłszy Aoiego, gdzieś pomiędzy biegającymi jak koty z pęcherzem mu podobnymi, znalazł się niebezpiecznie blisko jego boku – prawą, ciężką rękę ułożył na ramieniu chłopaka i ścisnął.
— Co się kręci bez celu? — zagadnął i choć brzmiał przy tym, jakby właśnie zlecał wyrwanie Shabondamie paznokci, to pogodny (trochę krzywy) uśmiech nie ustępował jego ust. Obejrzał chłopaka krótko, rachując przy tym, które z zadań będzie dla niego odpowiednie. Zadania, jeśli chcieć być konkretnym. Ostatecznie pokiwał głową i dodał: — Przelicz butle alkoholu w magazynie. Byle szybko. Jak skończysz, wróć do mnie. Musimy zrobić dobry grunt pod interesy... Won do roboty!
To ostatnie, lakoniczne stwierdzenie było wycelowane nie tyle do Aoiego, co do całej załogi, która w te pędy zakasała rękawy bardziej, niż poprzednio. Miotły, ściery, wszystko, czym byli w stanie pucować statek, zaczęło śmigać po pokładzie. Dosłownie.
Postacie
1. Kinmei Hosokawa — #0080FF
Inne
0 x
#f38834
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa”
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
- Aoi
- Posty: 84
- Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy.
Na statku - standardowy mundur cesarski. - Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura
- Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
- GG/Discord: laertes9788
- Multikonta: Ai, Itoshii, Sister
Re: Szlak transportowy
W czasie swej służby, nie mógł robić nic innego niż pałętać się po pokładzie statku! Gdyby tylko był na lądzie, zapewne malowałby trawę na zielono, co by przybrała bardziej kontynentalny odcień, jeżeli tylko to byłoby potrzebne aby zadowolić jego przełożonych i jakkolwiek przynieść chlubę Cesarstwu! Głupie zadania dla niego zdawały się nie istnieć, jak długo mógł się przysłużyć. Więc pałętał się po statku, robiąc wszystko i nic jednocześnie, nie mając jeszcze przez tę kilka sekund oddelegowanego konkretnego zadania. Nawet, niektórzy by powiedzieli, że przypadkiem, a inni, że wyjątkowo celowo, pojawił się bardzo blisko swojego Kapitana. Jednak przy takim wielkim bydlaku, trudno było być od niego jakoś daleko. Kiedy czegoś potrzebował, to zawsze zdawał się mieć potrzebną osobę pod swoją potężną ręką, a rękę to miał ciężką. Co odczuło ramię naszego, może w przyszłości, bohatera. Jedni mogliby powiedzieć, że sam ciężar tej dłoni sprawiał ból, tak Aoi, nawet minimalnie uśmiechnął się pod nosem, stając twardo pod siłą nacisku. Można by uznać, że było całkiem przyjemne. Jakby pominąć prezencję łapska.
-Tak, Kapitanie! - Odpowiedział po usłyszeniu polecenia, wyjątkowo głośno, co by na pewno jego odpowiedź nie została zagłuszona przez żadne zamieszanie na statku. No i oczywiście, aby sam Kapitan widział jego wielką chęć podjęcia się jakiekolwiek pracy. Delikatnie się skłonił okazując szacunek swojemu przełożonemu. Zadanie, oczywiście, nie było niczym wysokich lotów, standardowa inwentaryzacja. Niezależnie od jej celu, interesów, imprezy, odpowiedniego zaopatrzenia na długi rejs. Wymagana. A on, nie zamierzał narzekać, zwłaszcza na takie, względnie przyjemne zadanie. Nie odpowiedział na pytanie, dotyczące jego kręcenia się bez celu, wierząc, że było to jedynie pełne sympatii zagajenie przed rzuceniem rozkazu. Kto jak kto, on od żadnej pracy się nie imał!
Strata czasu? Skądże! Ruszył szybkim krokiem do ładowni, aby przeliczyć butle wypełnione alkoholem. Uważając jednak, żeby przypadkiem nie potknąć się o pozostawione wiadro z wodą, albo nawet innych marynarzy szorujących pokład. Nawet zamierzał się wyjątkowo przyłożyć, uwzględniając też ile z nich posiadało już naruszoną zawartość, a ile było jeszcze nietkniętych przez niczyje łapczywe (lub wielce szanowane, zależnie oczywiście, kto miałby być spożywającym) usta. Bo jak wiadomo, butelka pełna, a butelka niepełna, to dwie inne butelki. A dwie butelki opróżnione w połowie, nie są nawet jedną pełną! Zwietrzony alkohol nie smakował tak dobrze, jak ten świeżo otwarty, to też nawet ten drobiazg uważał za szczególnie istotny
0 x
- Taiyō
- Posty: 124
- Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Kasshokara
- Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
- GG/Discord: spectrofobia
- Multikonta: Uguisu
Re: Szlak transportowy
3/14 „Wygra ten, kto utrzyma ship.”
Aoi — Misja D
Nadgorliwość gorsza jest niż faszyzm, który, choć w świecie shinobich nie istniał, tak jego założenia objawiały się gdzieniegdzie; szczególnie podczas ociekających krwią misji czy wojen, na których trup ścielił się gęsto. W doczesnych czasach nie znaleziono jednak stosownego określenia, toteż niechęć do zbytniego przejęcia się elementarnymi zadaniami nie istniała. A już na pewno nie pod wodzą Kinmeia Hosokawy, którego imię, chłód i nieznoszącą sprzeciwu aurę niósł po kontynentach porywisty wiatr Kantai.
Jeśli już przywołano osobę kapitana, należało wspomnieć o jego postawie: muskularny, budzący podziw i powszechny szacunek. Cóż, może nie był to szacunek, który chcieli mu oddać, ale taki, który czynami i facjatą uzurpował. Jak ojciec – jednocześnie surowy i głęboko przekonany o słuszności walczenia o swoje i za swoje. Służenie mu, bodaj jako majtek, było zaszczytem. Nieliczni wytrzymywali u jego boku miesiąc, a tych, którzy trwali w relacji z olbrzymem dłużej niż rok, określano mianem szaleńców. Niezaprzeczalnie należało być co najmniej opętanym lub wolnym od rozsądku, by pchać własne, kruche ciało na szereg niebezpieczeństw, które wynikały ze służby pod jego rozkazem. Korzyści były wymierne, ale czy warte męki i trosk? Na to pytanie niewielu znało odpowiedź, a jeszcze mniejsza część ośmielała dzielić się ów obawami. Tacy jak Aoi, niemający żadnych wątpliwości, to rzadkość nad rzadkościami. Wyjątkowe dzieci, którym Kinmei przyglądał się jakby uważniej w sobie tylko znanym celu.
Odżegnał podwładnego krótkim mruknięciem i wrócił do zadań, których miał najpewniej jeszcze więcej, niźli cała załoga. Jako kontrolujący, głowa operacji, to właśnie na nim ciążyła odpowiedzialność. Nie robole, nie Aoi, nie chujwiekto, dostanie po łbie za byle jak zrobioną robotę. On. Tylko i wyłącznie on.
Tymczasem fioletowy chłoptaś przedostał się do miejsca, w którym miał wykonać powierzoną mu w zaufaniu robotę. I ten zwrot, zaufaniu, był kluczowy. Mieszkańcy statku lubili umaczać mordy w procentach, żadna to tajemnica, magazynowane pod podkładem trunki znikały w zastraszającym tempie. Tylko Bogowie wiedzieli, ile szkieł wyrzucono za burtę. Nikt nie kontrolował zapasów, toteż przy każdej okazji należało porównać spisaną (i przyklejoną do pokrytej deskami ściany) listę ze stanem faktycznym. W przeciwnym wypadku groziła im katastrofa wieku – brak procentów równał się brakowi humoru Hoskokawy. A to, zwłaszcza to, przyniosłoby zgubę im wszystkim. Nikt, prawda, nie widział go zdenerwowanego, ale wszyscy zgodnie twierdzili, że ci, którym się to udało, karmili ryby na dnie morza.
Sytuacja była dość jasna – zniknęła ponad połowa beczek, które płynęły z krańca świata do bliżej nieokreślonej lokalizacji i w równie nieokreślonym celu. W ten czas zrodził się dylemat moralny, jak ten niechciany bękart: donieść przełożonemu i zdradzić swoich, narażając się na konsekwencje, czy jednak ukryć hańbę załogi, przedostać się na ląd i jakimś sposobem zorganizować beczki z płynnym „złotem”? Przy okazji można by pokusić się o sprowadzenie kurtyzan. To nie był zły plan. Kwestia jak dalece wykonalny, skoro odbicie od portu zaplanowano na następny dzień.
Postacie
1. Kinmei Hosokawa — #0080FF
Inne
0 x
#f38834
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa”
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
- Aoi
- Posty: 84
- Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy.
Na statku - standardowy mundur cesarski. - Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura
- Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
- GG/Discord: laertes9788
- Multikonta: Ai, Itoshii, Sister
Re: Szlak transportowy
Zszedł pod pokład. Liczył te cholerne butelki, beczki, wszystko co zawierało w sobie różnorakie napoje, mniej lub bardziej przyrównywane do boskich trunków. Nawet nie wnikał, jak bardzo zróżnicowane mógł mieć preferencje jego Kapitan. Służył pod nim na tyle długo, by to wiedzieć, przeżył wojnę pod jego dowództwem, ale do takich rzeczy, nie zwykł zwracać szczególnie dużej uwagi. Jak długo taka wiedza nie była niezbędna do wykonywania jego zadań, tak długo miał to gdzieś i uznawał to za wyłącznie prywatne preferencje Rekina Południa. Ale noż kurwa, można by rzecz. Nieważne jak liczył, nawet zerkał w całkowicie nielogiczne miejsca ładowni chcąc się doszukać dodatkowych beczek, czegokolwiek co mogłoby pomóc mu odnaleźć brakujący towar. I...
-Kurwa... - Burknął pod nosem, pięścią uderzając w jedną z beczek. Jak dobrze potrafił liczyć, tak doliczyć się nie potrafił. Brak pojedynczej beczki byłby zrozumiały, prawdopodobnie bezbolesny. Ale nawet więcej niż cholera połowa? Aż wyciągnął swoją dmuchawę do baniek, co by tylko dmuchnąć, żeby się uspokoić. Wykorzystując to niczym fajkę, byle czego przecież na pokładzie Kinmeia Hosokawy nie paliłby byle czego, to też nerwy koił fajką, jednocześnie szepcząc pod nosem modły do Jashina ściskając swój talizman, jakby licząc, że to go uspokoi, że to sprawi, że zaniecha chęci jakiegokolwiek wymierzenia kary, tym, którzy pokusili się na "zniknięcie" alkoholu z ich okrętu. Zdzielił się po udzie swoją dmuchawką, odłożył ją za pas.
Uspokoił się. Był daleko od bycia najsilniejszym członkiem załogi. Był może o tyle lepszy od niektórych, że niekoniecznie każdy musiał potrafić posługiwać się chakrą. Ale był zaledwie zwykłym marynarzem, bez żadnych chwalebnych rang. Co zamierzał zrobić? Otóż. Spełnić swój obowiązek jako marynarz służący pod Rekinem Południa, we flocie należącej do Wiecznej Admirał. A jak wiadomo, donos jest najwyższą formą dojrzałości obywatelskiej. Podniósł się, wyprostował. Otrzepał swoje ubrania. Za nic w świecie nie zamierzał samodzielnie opuszczać pokładu, bez informowania o tym Kapitania. Sprowadzać kogokolwiek, kogo nie otrzymał. Działał bardzo prosto. Wykonywał swoje zadania. Podliczył brakujące beczki. Zacisnął swoje pięści aż mu bielały. Wyszedł z ładowani kierując się bezpośrednio do Hosokawy.
-Kapitanie. - Skłonił się nisko, robiąc przerwę chcąc mieć pewność, że może zdać raport z szybkiej inwentaryzacji. -Brakuje ponad połowy beczek, które, według ostatniego spisu stanu, powinniśmy mieć. - A mówiąc to wszystko ściskał jedną rękę na swoim talizmanie, jakby przysięgając na swojego Boga, że nic z tym nie miał wspólnego. Co o tym pomyśli reszta załogi? Miał to w głębokim poważaniu, tak głębokim, że nawet cały maszt tego głębokiego poważania nie mógłby wypełnić.
0 x
- Taiyō
- Posty: 124
- Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Kasshokara
- Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
- GG/Discord: spectrofobia
- Multikonta: Uguisu
Re: Szlak transportowy
5/14 „Wygra ten, kto utrzyma ship.”
Aoi — Misja D
Hosokawa podniósł srogi wzrok znad trzymanej oburącz kartki.
— Mów, Aoi — zarządził swoim basso profondo i jak powiedział — tak też zrobił; pozwolił chłopakowi, zupełnie niecelowo, uzyskać miano donosiciela. To jednak, co było pozytywne w całej tej patowej sytuacji, to fakt, iż jakimś cudem pomnikowa postać, natchniony lider, Kinmei Hosokawa we własnej osobie, zwrócił się do brązowookiego po imieniu. A to nie było byle co. Ludzi na statku jak mrówków i z całego tego tłumu to właśnie on, Shabondama zapatrzony w figury wzniesione na wyżyny hierarchii słonych wód, dostąpił niewątpliwego zaszczytu bycia zapamiętanym. Nie było jednak pewne czy wydarzyło się tak za sprawą płynącego z głębi serca oddania swym przełożonym, które ci w porę spostrzegli, czy jednak tego, że imię miał proste do bólu. Ale, hej, liczy się, niezależnie od powodu.
W czas, w którym Aoi wykładał zdobyte informacje, pracujący na pokładzie marynarze zaczęli się jakby rozrzedzać, może nawet chować po kątach – zwłaszcza ci, którzy znajdowali się za plecami kapitana. Wyjątkiem był jednak chłopaczek, który obserwował sytuację, siedząc na jednej ze skrzyń tuż obok pokładówka. Kręcił głową przecząco i zaciekle, jakby od tego zależał jego żywot. Na nic to. Fioletowy chłopak nie miał litości. Szpagat zrobił niczym zawodowa gimnastyczka. Czy coś tym zyskał? Na pewno. Poza połowicznym uznaniem nade wszystko zebrał na swoim czole i sylwetce złowrogie spojrzenia, które zdawały się ciskać w niego piorunami. Cóż, może, gdy tylko zniknie sprzed oczu Kapitana, załoganci rozszarpią go gołymi rękoma? Kto wie. Na razie był bezpieczny.
Spojrzenie Rekina Południa, dotąd spokojnie i leniwe, wezbrało gwałtownie na sile. Właśnie rozpoczął się sztorm, sześćdziesiąt – a nawet więcej – węzłów i mordercze fale, jakich nie widziało żadne morze tego świata. Gotów był zrobić wyrwę w pokładzie, tak bowiem napełnił się wściekłością, że choć doświadczony i obyty z podobnymi sytuacjami, wychodziła mu ona uszami i ustami. Oczywiście, musiałby mieć pięć szarych komórek, by nie przewidzieć, że część zapasów zniknie w niewyjaśnionych okolicznościach, ale, kurwa, ponad połowa? To by znaczyło, że ktoś z jego podwładnych, innej opcji do siebie nie dopuszczał, stale i bezceremonialnie morusał brudy ryj w szlachetnym, sfermentowanym rękoma rzemieślników z odległych krain, trunku. Takiego rodzaju niesubordynacji znieść nie mógł. Kinmei Hosokawa, Rekin Południa, jeden z kapitanów floty Wiecznej Admirał, ten, który podczas morderczej wojny powstrzymał flotę Ryuzaku przed natarciem na południe Cesarstwa – kolokwialnie mówiąc – wkurwił się nie na żarty.
Kapitan obrócił się napięcie i skinął palcem na chuderlawego młodzika, który dotychczas dawał Aoi’emu podprogowe sygnały, mówiące mniej więcej – „zginiesz marnie”. Księżniczek w popłochu, z głową zwieszoną między ramionami, stanął przed obliczem Kinmeia. Kajał się, przystawał z nogi na nogę.
— Ty przebrzydła kreaturo — rozpoczął groźnie, chwytając za podbródek… Kim on właściwie był? Na marynarza nie wyglądał. Osobisty pocieszyciel, któregoś z chłopców? Raczej nie, toż to strata cennego żarła. Co innego, jeśli ucierałaby łzy z wielu policzków. Istniała też trzecia opcja; sęk w tym, że taka jakby… Nieuzasadniona. — Zejdziesz na ląd i weźmiesz najładniejsze kurtyzany, jakie tylko znajdziesz w porcie, najlepszy alkohol, jaki jest dostępny i tyle opium, ile zdołasz unieść. A ty… — tu znów powrócił do Shabondamy. — Ty dopilnujesz, żeby kości w jego rękach kruszyły się pod ciężarem beczek. Mają pękać, rozumiesz?
No to, kurwa, bosko. Uniesienie tylu ciężarów, nawet we dwóch, zajmie im dobre dwa dni. Gdzie tu czas na kurtyzany i opium. W dodatku w towarzystwie kogoś, kto już w samym założeniu miał polec na zadaniu. Jak Aoi został wyróżniony, tak teraz, najwyraźniej celowo, sprowadzony do roli opiekunki i współwinnego. Może to kara. Może test.
Postacie
1. Kinmei Hosokawa — #0080FF
Inne
0 x
#f38834
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa”
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
- Aoi
- Posty: 84
- Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy.
Na statku - standardowy mundur cesarski. - Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura
- Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
- GG/Discord: laertes9788
- Multikonta: Ai, Itoshii, Sister
Re: Szlak transportowy
Zdał swój raport z nieskrywaną dumą, uśmiechając się delikatnie widząc, tudzież słysząc reakcje wszystkich okolicznych marynarzy, lub innych człowieczków, w których zbierał się strach. Z jednej strony, w pełni zrozumiały, podpadać Rekinowi Południa to jak uwiązywać kulę do własnej nogi i skakać w morskie odmęty. Z drugiej natomiast, skoro tak się bali, naprawdę byli na tyle głupi, żeby kłaść łapy na czyjejś własności? Nawet jeżeli, koniec końców coś z tego i tak miało im skapnąć? Raczej Kapitan, swojej wiernej załodze, nie żałowałby dobrego alkoholu, który zapewne niesamowicie wpłynąłby na ich morale, a tak? No cóż. Bawiła go ta sytuacja, nawet jeżeli sobie szkodził w kontakcie z resztą załogi. Nie obchodziło go to zbyt szczególnie. Uznanie w oczach takich osób nic dla niego nie znaczyło. Uznanie w oczach Kapitana? Pewnie własną matkę by sprzedał, gdyby miałoby to mu dać jakiekolwiek możliwości zaimponowania Cesarzowi lub Wspaniałej Shi-Sama, więc wydawanie członków załogi Kapitanowi, nawet nie mogło sprawić, żeby drgnęła mu powieka.
Zaskoczył się, kiedy zobaczył jaki cherlak zdawał się być odpowiedzialnym za wszystko. Właściwie, nie wierzył w to za bardzo. Może był na tyle głupi, żeby potencjalną karę przyjąć za innych? Kiedy tylko Księżniczek stanął przed oblicze, Pana Kapitana, Aoi zlustrował go z góry na dół, jakby oceniając. Posłał mu też ciepły uśmiech. Przynajmniej, na taki mógł wyglądać z odległości, lub dla osób patrzących gdzieś pod kątem, z profilu. Jakkolwiek, byle nie z bliska i na wprost. Tak naprawdę, w oczach, zazwyczaj pozbawionych jakiegoś szczególnego wyrazu, chłopaczek mógł wyczuć groźbę. Czy jakkolwiek na taki "przyjemny" uśmiech i spojrzenie zareaguje? Nieistotne, sinousty chciał przekazać w ten sposób jedynie, że on traktuje polecenia Kinmeia Hosokawy bardzo dosłownie.
-Oczywiście. - Skłonił się potwierdzając zrozumienie swojego zadania. Choć już wiedział, że chyba będzie musiał coś od siebie dołożyć, żeby faktycznie dało się to zrobić, w odpowiednim czasie. -Dopilnuję, żeby pękały. Jeżeli się połamią... może weźmie kurtyzany na litość. - I po tych słowach uśmiechnął się do Księżniczkowca, czy jakiś gnój wie jak go zwać. Nie wiedział kim jest, średnio go to obchodziło. Ale mógł być pewien, że jeżeli będzie potrzeba i sposobność, Aoi sam zadba o to, by pękało co trzeba, jeżeli tylko będzie zamierzał sprawiać jakiekolwiek kłopoty.
I, jeżeli sam Kapitan nie zamierzał nic więcej dodać, rozkazać, skonsultować, to jedynie się odmeldował, gestem nakazując chłopaczkowi, żeby szedł za nim, na ląd. Cholerna burza, ale to nawet lepiej. Ubiór marynarki idealnie sprawował się na deszczu, w swoim kimonie żałowałby wychodzić w taką pogodę, ale w stroju służbowym... była to dalej służba. Kiedy się oddalili, choć nie opuścili jeszcze pokładu statku, postanowił odezwać się do chłoptasia.
-Nie zrobiłeś tego sam, co? Prościej byłoby powiedzieć o innych. Byłoby mniej roboty i... - Zrobił pauzę lustrując go wzrokiem. -Może te Twoje drobne łapki, by nie musiały ucierpieć. - I tak maszerował ku miastu, jeżeli chłopaczyna nie zamierzał sprawiać żadnych problemów. Nawet nie zapytał go o imię, rolę, cokolwiek. Był praktycznie pewien tego, że ten "ktoś" nie był nawet pomysłodawcą zniknięcia aż takiej ilości beczek. Jedyne co dla niego było logiczne, to tyle, że Księżniczek był jedynie kozłem ofiarnym, który mniej lub bardziej był zmuszony, lub czuł potrzebę, przyjęcia kary za innych.
Nawet nie zamierzał tego mówić Kapitanowi. Sam Rekin Południa musiał to wiedzieć, ale zapewne nie chciał szukać grupy kozłów ofiarnych, którzy przyjmą karę "na zaś", za resztę załogi czy innych odpowiedzialnych cwaniaczków, któzy bali się potencjalnych konsekwencji swoich działań. A Aoi? Aoi szedł wyprostowany z głowa wysoko uniesioną.
0 x
- Taiyō
- Posty: 124
- Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Kasshokara
- Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
- GG/Discord: spectrofobia
- Multikonta: Uguisu
Re: Szlak transportowy
7/14 „Wygra ten, kto utrzyma ship.”
Aoi — Misja D
Podczas gdy Księżniczek oglądał czubki własnych butów, Rekin południa parsknął krótko, a przez barwę jego głosu było to aż nazbyt słyszalne. Zaraz jednak, na powrót, przybrał typowy dla siebie wyraz twarzy – wieczne wkurwienie i głębokie zmarszczki na czole. Ryj tak paskudny, że winien prosić bóstwa o to, by żadna kobieta nie spowiła jego dziecięcia.
— Bodaj by na niego splunęły, byłoby dobrze — skwitował po chwili Kinmei i odwrócił głowę w poszukiwaniu kolejnychofiarmarynarzy, którzy zdołali ukończyć zlecone im wcześniej zadanie. Zadania. Mnóstwo, cholera, zadań. W jego osłoniętych krzaczastymi, ciemnymi brwiami oczach zdawało się odbijać swego rodzaju rozbawienie. Najwyraźniej Aoi, tym pozornie niewiele znaczącym określeniem, zaskarbił ułamek sympatii Kapitana. Prawdopodobnie działo się tak już wcześniej, stąd ta pamięć do imienia. — Idźcie, ruszamy, gdy tylko noc zejdzie z nieboskłonu.
Zadanie było proste, klarowne. Jak na dowódcę, który zesłał karę na podwładnych, przystało – do bólu pozbawione jakichkolwiek wskazówek. Burdeli w mieście było pełno, tylko problem w tym, iż mało która Madame nie zamykała drzwi przed nosem marynarzy ślących zaproszenie na statek. Tym bardziej, jeśli w trakcie rozmowy wyszło, kto właściwie na nim rządzi. Z jakiegoś bliżej (nie)uzasadnionego powodu lękały się towarzystwa Hosokawy i jego trupy. Może, choć to jedynie przypuszczenie, chłop dupczył tak bardzo, że późniejsze zejście było nieomal niemożliwe. A tu jeszcze trzeba zorganizować alkohol, choćby w połowie tak dobry, jaki był, opium i może coś-nie-coś w ramach przeprosin.
— A co cię to? — burknął piskliwie chłopaczyna. Brzmiał jak kastrat, w sumie też jak kastrat wyglądał. Księżniczek jak się patrzy. Skąd tacy na statkach? Czort wie. Prawdopodobnie czyjś, w tym przypadku jego, ojciec był na tyle dziany, by brzdękiem monet przekonać Kinmeia, że da się z niego zrobić cokolwiek użytecznego. Jakby tak dłużej zawiesić oko, rzeczywiście, lico miał jakby nazbyt gładkie, a dłonie wolne od znaku ciężkiej pracy. Arystokrata, wysoko urodzony? Prawdopodobnie. Pewno całe dzieciństwo siedział przyklejony do piersi matki i wyszło takie zniewieściałe, byle co, a z braku innego męskiego potomka, to mu w udziale przypadło prezentowanie rodu w grze pozorów. A prezentował go, lekko mówiąc, marnie. Fajtłapa, mimoza: te epitety pasowały mu jak ulał. — Wiesz kim ja jestem? Nic mi nie zrobi, więc lepiej zapchaj sobie gębę.
W każdym razie, w tym uroczym klimacie marnych gróźb i piskliwych fochów, dotarli do brzegu. Ciapciuś wraz z absolutnie wkurwiającym uśmieszkiem szedł biernie za Aoim niespecjalnie przejęty realizacją zlecenia. Zachowywał się tak, jakby był na wycieczce krajoznawczej, a nie czymś, co miało determinować jego los lub nie-los. W przeciwieństwie do fioletowego, całej w sumie załogi, nie miał żadnego personalnego interesu w tym, by krzesać z siebie wysiłek. Ciężar roboty spadł na chłopaka klanu Shabondama. I jego w tym głowa, by się udało. Najsilniejszych wystawia się na największe wyzwania. Jakoś tak to szło, jeśli przypomnieć sobie słowa Rekina Południa, które kiedyś, cholera wie kiedy, padły z jego ust.
Postacie
1. Kinmei Hosokawa — #0080FF
2. Księżniczek — #80BF80
Inne
z/t → Tu
0 x
#f38834
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa”
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
- Aoi
- Posty: 84
- Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy.
Na statku - standardowy mundur cesarski. - Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura
- Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
- GG/Discord: laertes9788
- Multikonta: Ai, Itoshii, Sister
Re: Szlak transportowy
Tego właśnie potrzebował. Nie gotowego na kary Księżniczka, nie Księżniczka chcącego bólu, jeżeli miałoby to tylko pozwolić mu o sobie jakkolwiek decydować. Nie. Potrzebował jego rozpaczy, ach. Jakże był szczęśliwy, kiedy się okazało, że jego niemalże paniczna próba odzyskania kontroli przynosiła efekty. Chociażby ktokolwiek oglądający sytuacje z innej perspektywy nie nazywałby tego w ten sposób, tak Aoi pławił się w euforii, której uczucie udało mu się odzyskiwać. Ciągnąć te jego delikatne kosmyki włosów, jakże przyjemne w dotyki, delikatnie okalające jego dłonie, kiedy on w swym chwycie był dużo brutalniejszy. Tak ciągnąc chłopaka, mimowolnie przeczesał swoje włosy, niby to poprawiając znajdującą się w nich spinkę.
Gdyby którykolwiek z gapiów zechciałby się przyjrzeć im bliżej, to nawet na twarzy Shabondamy malował się niewielki rumieniec. Oznaka jego zadowolenia z sukcesu, symbol tego jak dużą przyjemność i satysfakcję sprawia mu pokonanie tego blond chłopięcia, które myślało, że będzie w stanie się postawić. Gówniarza, który chciał odebrać mu kontrolę, odebrać całą radość i szczęście jakie odczuwał podczas pobytu na lądzie. Przyjemne, wręcz marzycielskiego nastroju w jaki został wprawiony przed ucieczką Księżniczka. Tak górując nad nim, ciągnąc go jak bezwładną lalkę, jednak mimo wszystko głośną i stawiającą opór, czuł się wyśmienicie. Nawet nie widział w nim więcej pożytku niż w jakiejś lalce, ot. Jakby zmrużyć oczy to wyglądał atrakcyjnie również dla mężczyzn, zwłaszcza tych zdesperowanych. Może nawet na statku ktoś się na niego pokus, ot, przez pomyłkę.
I dotarł do niego aromat ziół. Ten sam aromat, który jeszcze przed poszukiwaniami tej blondyneczki tak go urzekł, wręcz zwodząc, wprawiając go wcześniej w stan, w jakim nie spodziewał się znaleźć. Kiedy tylko poczuł ten przyjemny, kuszący zapach, mimowolnie zerknął ku zamtuzowi, średnio kontrolując swoje poczynania, choć mimo wszystko nie zwalniając kroku. W chwili kiedy tylko spostrzegł Damę, automatycznie posłał jej delikatny uśmiech, całkowicie nie panując nad tym odruchem. Być może część władzy przechodziła do nieodpowiedniego mózgu. Nawet delikatnie się skłonił, kiedy ta zniknęła. Równie nagle jak się pojawiła. Ciągnąć Księżniczka pokręcił z niedowierzaniem głową, a swoją dłoń mocniej zacisnął na blond kłakach. Och, jak on żałował, że musiał tracić czas na tego gnojka. Wolałby zdecydowanie tracić czas w zdecydowanie sympatyczniejszym towarzystwie.
Nie wiedział, co Dama pomyślała o całuj tej sytuacji. Nie zastanawiał się nad tym nawet odrobinę, gdyż on sam w swoich zachowaniu nie dostrzegał niczego złego, więc nawet przez myśl mu nie przeszło, że mógłby tę osobę do siebie jakkolwiek zrazić. Nawet jak nie powinien o niej myśleć w żaden inny sposób, niż o najzwyklejszej kurtyzanie. Tak, no. Jednak był przez nią urzeczony, sam nie rozumiał co go tak dokładnie ciągnęło ku tej osobie. Ale jednak! Z uniesioną głową, choć ze złością. Maszerował ciągnąc za sobą wiercący się wór ryżu.
Aż w końcu dotarli do statku. Czuł irytujący ból ręki z powodu ciągnięcia tego chłoptasia tak długo, znajdując tym samym kolejny powód, żeby go zgnębić, poniżyć. Bliżej statku szarpnął nim mocniej, jednak dalej nie wypuszczając kudłów nieszczęśnika. Spostrzegł mężczyzn z zamówionym towarem, jakby nie rozumiejąc ich spojrzeń. Nie widząc żadnych przyczyn potencjalnych wątpliwości czy niepewności co do znalezienia się w punkcie docelowym. Skłonił się mężczyzną, twarz spokojna, bez cienia złości. Całą swoją złość przelewał na Yuto poprzez zaciskanie swojej dłoni z całych sił na jego włosach.
-Dziękujemy wam dobrzy Panowie - Powiedział chcąc im dać do zrozumienia, że właśnie pod ten statek wszystko miało być dostarczone. Mówił to jakby poza nim byłby tu ktokolwiek, co najmniej mu równorzędny, a nie ktoś, przez niego w pewnym stopniu maltretowany. -Wiedzą Panowie może czy um... Madame również u nas zagości? - Zapytał z odrobiną nadziei w głosie, jakby miał być kimś, kto raz, że faktycznie mógłby wzbudzić jej zainteresowanie, a dwa, że jakkolwiek mógłby sobie pozwolić na jakikolwiek wybór.
Po swoich ostatnich słowach również uwolnił Księżniczka ze swojego ścisku, jednak nie tak, jak ten mógłby sobie tego życzyć poprzez to chronienie tych blond nici. Nawet samo to, że zabezpieczał kosmyki przed wyrwaniem, było czymś, na co pomimo tego, że oczywiście. Wcześniej mu pozwolił. Tak nie było to zachowanie, które całkowicie miało uniknąć reakcji. Uwolnienie nastąpiło bardziej zaskakująco, gdyż ponownie podciągnął go do góry, aby napiąć jego włosy, a wolną ręką sięgnął po karambit zamieszczony za pasem obi, tylko po to, aby jego cięciem pozbawić młodzieńca włosów poniżej miejsca, w którym Aoi trzymał swój chwyt. Tym gestem chciał go ostatecznie upokorzyć, pozbawić go godności, jeżeli cokolwiek takiego w nim się tliło.
-Yuto. - Uśmiechnął się do niego delikatnie, bez żadnej widocznej wrogości. Jakby po pozbawieniu go włosów, miałby mu już przebaczyć wszystkie grzechy. -Pora na wnoszenie beczek. Poradzisz sobie, prawda? Pomogę Ci. Będę układał je na Twoich rękach, żebyś nie musiał się schylać. - Zapytał nachylając się nad nim i klepiąc go po główce, jakby ten był jakimś dobrym pieskiem zasługującym na pochwały od swojego Pana.
0 x
- Taiyō
- Posty: 124
- Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Kasshokara
- Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
- GG/Discord: spectrofobia
- Multikonta: Uguisu
Re: Szlak transportowy
21/14 „Wygra ten, kto utrzyma ship.”
Aoi — Misja D
Kurierzy odetchnęli jakby z ulgą, ale konsternacja nadal widniała na ich pociągłych, umęczonych ciężką pracą, twarzach. Nie rozumieli bowiem, czemu służyć miało ciągnięcie blondyna za włosy, a tym bardziej czemu robił to akurat on: Aoi. Nie wnikali jednak. Nie to było ich zadaniem; zgodnie ze słowami kurtyzany – „zaufani” – ciężko było spodziewać się innej reakcji. Zresztą, nikt normalny, a oni jako zwykłe chłopy jak najbardziej do tej grupy się zaliczali, nie wtrąca się między o konflikty o nieznanym sobie podłożu. To grozi odpowiedzialnością za czyjeś problemy, a w najgorszym wypadku – podzieleniem losu Księżniczka. Żadna z opcji im nie odpowiadała, co innego ostateczne rozliczenie za zlecenie. To z kolei nastąpi, dopiero gdy dotrą do Zamtuzu, a beczki i inne towary legną na pokładzie statku. W związku z powyższym – chcieli jak najszybciej dokończyć darowaną im rolę i odebrać nagrodę z rąk Madame.
Jeden z kurierów, ten bliżej sterty obok trapu, westchnął ociężale i niedługo później pociągnął gwałtownie za czarną płachtę niedbale rzuconą na wierzch. Ściągnięty materiał ukazał beczki, pudełeczka, wszystko to, o co Aoi poprosił. Zapłata za sam zaś towar została, zgodnie z zasadami tego typu transakcji, uiszczona nim zespół złożony z Shabondamy i Księżniczka dotarł na miejsce. No, jeśli zadanie ograniczałoby się do zdobycia trunków, kurtyzan i opium, nie prezentowało się tak znowu wymagająco. Czym innym było utrzymanie na wodzy blondyna, opędzanie się od wdzięku wspominanych pań i ten nieszczęsny przymus, by to Yuto wnosił towary na statek.
— Wasze towary — oznajmił drugi, krępy i niski, wskazując rzeczone mienie wyciągniętą nań ręką. Zrobił to najwyraźniej tylko po to, by na moment zająć myśli czymś innym, niż wlepianiem oczu w Yuto, który zdołał przekręcić się na klęczki. W tej pozycji, opierając się tak o ręce, jak i nogi, wyglądał jak pies. Taka mała cziłałałiła. Równie irytująca. Równie mocno ujadająca. Cały czas i bez przerwy.
Trzeci natomiast, wyglądający na głupka i z równie głupią mordą, gdy padło pytanie o Madame, spojrzał podejrzliwie na chłopaka. Chwilę mrugał w ciszy, zaraz jednak podrapał się po głowie, wykrzywił usta i z całą mocą obrzydzenia do trywialnych, w jego opinii oczywistych, kwestii powiedział:
— Madame Akari-sama nigdy nie jest gościem.
Cokolwiek miał na myśli tłuk, trzeci z kurierów, między słowami zdawał się sugerować to, co Aoi zdołał sam w niej dostrzec. Ta kobieta była dokładnie tam, gdzie chciała być. Żaden gość, co najwyżej niejawny gospodarz. Uzurpowała sobie każde miejsca, nawet te, które nie należały do niej. Jeśli zechciałaby dotrzeć do samego Carskiego pałacu, rankiem zostawiłaby po sobie pościele w łożu Cesarza oblepione barwnikiem, który nosiła na ustach. Udział w imprezie o wątpliwych wartościach, w końcu w tym wszystkim chodziło o trunki i ruchy posuwisto-zwrotne w akompaniamencie pijackich szantów, jakoś do niej nie pasował. W ogóle: ona nie pasowała do Zamtuzu. Zwłaszcza takiego. A jednak, stała na szczycie, osobiście dbając, by interes dobrze prosperował.
Tyle ich widziano. Upewniwszy się, że i ilość, i miejsce się zgadza, kiwnęli głowami na dwójkę i odeszli w bliżej nieokreślonym kierunku. A przynajmniej chcieli, bo kontynuacja teatru okropieństw stanowiła przeszkodę na drodze do poczynienia kolejnych kroków. Zatrzymali się i obrócili przez ramiona, w tym dokładnie momencie, w którym blond pukle ozdobiły podłoże. Dłonie jednego z nich, pierwszego, zacisnęły się w gotowości do ataku. Chyba osiągnął swój limit przyzwolenia na krzywdę. Albo znał to uczucie. Nie wiadomo.
— Zostaw, nie twój to interes — burknął karcąco drugi z kurierów na pierwszego i wykręcił jego głową tak, by nie miał wątpliwości, iż należy po prostu odejść i zostawić chłopaczków samych, mimo tego, że Księżniczek ewidentnie wyglądał, jakby miał się zaraz zlać pod siebie.
Ale nie zlał. O dziwo. Zamiast tego panicznie zaczął zbierać coś, co kiedyś było przyczepione do jego głowy. Niedbałe cięcie pozostawiło czuprynę wyszczerbioną, gdzieniegdzie za długą, gdzieniegdzie za krótką. Wyglądał żałośnie. I tę żałość miał też w oczach, które znów pokryła mgła. Zaskakujące, prawda? Jeśli traktować Yuto nazbyt brutalnie, pustoszał i był bezużyteczny. Jeśli czynić mu krzywdę z wyrachowaniem, powoli odbierać cząsteczki duszy i delektować się – oddawał sercu Aoiemu to, co mu należne. Ktoś stracił, żeby ktoś mógł zyskać.
— …Tak — wybełkotał Yuto, nie onieśmielając się nawet podnieść głowy i wyciągnął służalczo ręce z utkwionymi pomiędzy palcami włosami. Jednak dało się go zniszczyć bardziej, niźli był. A jeśli się nad tym dłużej zastanowić, przypomnieć zasady techniki Kintsugi, Księżniczek idealnie nadawał się jako materiał pod źródło niekończącej się satysfakcji! Oh, kleić i zbijać ponownie. Tak, by nigdy nie tracił nadziei, a przy tym za każdym razie dotkliwie odczuwał jej stratę.
Dalsze wydarzenia były proste i pozbawione problemów. Przynajmniej dla Aoiego, gdyż Yuto, wnosząc beczki, jęczał żałośnie i uginał kolana pod naporem ciężaru trunków. Jedna, druga, trzecia. Pewnie przy piątej przestał liczyć, bo ból w rękach, pękających zgodnie ze słowami Kapitana, zajął każdy kąt jego umysłu. Nawet piękne młódki, kurtyzany, które w międzyczasie śmignęły na statek w ubraniach co najmniej skąpych, nie zmieniły tej sytuacji. No, raz na jakiś czas wybrzmiewały prośby, które składały Aoiemu. To było coś pomiędzy „Chodź z nami, daj mu już spokój” a „Co za biedny chłopak”. Później, im więcej czasu minęło, coraz mocniej i zmyślniej próbowały skierować uwagą Shabondamy na kajutę i łoże, w którym mogłyby mu towarzyszyć. Oczywiście, działo się tak jedynie w przerwach od tego, do czego kurtyzany zostały stworzone. Chyba nikt nie oczekiwał, że marynarze zechcą, przynajmniej z dupczeniem, poczekać na wielkie otwarcie imprezy?
Tak czy siak, zadanie zostało wykonane. Kości Yuto popękały, kurtyzany zabawiały marynarzy w najlepsze, trunki wtoczono do magazynu, a opium przekazano w ręce Rekina Południa. Osobista audiencja z Kapitanem, może nawet słowa uznania, musiała jednak zostać wstrzymana i przeniesiona na następny dzień. Koniec końców, Kinmei Hosokawa miał teraz na głowie jak najlepsze zaprezentowanie załogi przybyłej personie, a to wymagało odpowiedniego angażu i skupienia. Zwłaszcza że jak się później okazało, wcale nie zamierzał ruszać „gdy tylko noc zejdzie z nieboskłonu”, a ów zwrot służyć miał jedynie temu, by dostarczenie „towarów” trwało jak najkrócej. A co do Madame Akari-sama, choćby Aoi próbował odszukać ją wzrokiem – nie było jej. Ale hej, impreza trwała w najlepsze, mógł zmyć z siebie ziołowy, niosący wspomnienia zapach, za pomocą sake, opium lub otwartych ramion młódek. Ino korzystać.
Postacie
1. Kinmei Hosokawa — #0080FF
2. Księżniczek (Yuto) — #80BF80
3. Pani szon (Akari) — #FFBF40
5. Kurier 2— #8040FF
4. Kurier 3 — #40FFBF
Inne
Misja zakończona sukcesem.
0 x
#f38834
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa”
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
- Aoi
- Posty: 84
- Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy.
Na statku - standardowy mundur cesarski. - Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura
- Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
- GG/Discord: laertes9788
- Multikonta: Ai, Itoshii, Sister
Re: Szlak transportowy
Przez cały czas ten czas nie był w stanie pojąć spojrzeń tych mężczyzn. Ze swojej perspektywy, był daleki od robienia czegokolwiek niewłaściwego, czegokolwiek co mogłoby jakkolwiek negatywnie być odebrane. Wyłącznie realizował swoje zadanie, którym było załatwienie określonych towarów, żywych i tych mniej. Biorąc pod uwagę, że wielu, zwłaszcza marynarzy, traktowało kurtyzany właśnie jak towar. Choć bardziej ruchawy niż beczka z alkoholem, to na pewno trudniejszy w całkowitym opróżnieniu. Zapewne, gdyby wiedzieli jaki był Yuto, tak jak wiedział to on, jedynie biliby brawa zachwalając jego postępowanie. Tak, zapewne ich spojrzenia wynikały z niewiedzy, nieznajomości sytuacji. Ba. Nawet gdyby poszedł dalej i wyrządził faktyczną, fizyczną krzywdę Księżniczkowi, to dalej nie przekroczyłby granicy. Tak nieodpowiedzialny, tak... niewłaściwy członek załogi zasługiwał na dużo więcej, niż to co Aoi mu czynił. Aoi był ponad to. Dlatego robił tyle, ile było potrzebne, aby kontrolować tego pierdolonego gnojka, który uważał się za lepszego od reszty załogi.
Na wieść, że Dama się nie zjawi, bo tak odebrał słowa kuriera, nie odbierając żadnych innych towarzyszących temu interpretacji, nie wykazał żadnych reakcji. Żadnych ponad kiwnięcie głową oznaczające zrozumienie, jakby rzeczywiście powiedzieli jakąś oczywistość, którą powinien znać każdy. Nawet Ci, którzy nigdy nie postawili swojej stopy na Kantai czy na jakiejkolwiek innej części Cesarstwa. Ale po chwili się uśmiechnął, mimo wszystko. Otrzymał nawet więcej niż oczekiwał. Mimo wszystko, w głębi duszy tliła się ta iskierka nadziei, że ta, która jednym spojrzeniem upięła na nim obrożę, postanowi się tutaj zjawić. Pozwoli mu dostąpić zaszczytu bycia ponownie tak blisko niej, w zasięgu ręki i to jedynie lekko wysuniętej. Tak jak wtedy, kiedy czuł jej dłoń na sobie. Tak jak wtedy, kiedy fajką podniosła jego głowę, żeby dokładniej mu się przyjrzeć. Czy jakikolwiek inny miała w tym cel.
I ściął włosy chłoptasia. Nawet do wszystkich negatywnych emocji, którym darzył Yuto, doszło coś na wzór obwiniania go o nieobecność Damy. Jakby, gdyby on wszystkiego nie zepsuł swoją ucieczką, kiedy Aoi był zajęty rozmową z Madame, to ona by się tu zjawiła. Dla niego. A nawet jeżeli nie, bo to, nawet dla najgłębiej skrywanych pragnień Shabondamy, było po prostu idiotyczne i tak nierealne, że nie odważyłby się po to sięgać, obawiając się tylko tego, że w przypadku jakiegokolwiek kontaktu z jego strony, wszystko by się rozmyło pozostawiając za sobą jedynie senne złudzenia. Odnalazł pocieszenie w zachowaniu Księżniczka. Yuto zbierający swoje włosy, jakby miało to jakkolwiek przywrócić ich stan sprzed kilku chwil. Tak. To go cieszyło. Uśmiechnął się, jakby jego dzień był udany, spełniony tak jak sobie to wymarzył wstając rano, pomimo tego, że ten chłopaczek z całych sił starał się wszystko zrujnować. Dzień był udany, mimo tej jednej skazy...
Ale, właśnie, jak padło już wcześniej... Otrzymał więcej niż uważał za faktycznie realne, coś, na myślenie o czym nie pozwalał sobie nawet w sferze najskrytszych marzeń, które tłumione były przez (z każdą sekundą coraz bardziej irytujące zachowanie) Księżniczka. Imię ów Damy, kiedy uświadomił sobie, że faktycznie je poznał, wywołało delikatny uśmiech na jego twarzy.
-Oczywiście. - Wymamrotał pod nosem, jakby właśnie uświadamiają sobie jak bardzo idiotyczne pytanie zadał. Łudził się na zbyt wiele. -Shabondama Aoi przesyła najszczersze podziękowania dla Madame Akari. - Powiedział już głośniej i skłonił się ku odchodzącym kurierom, jakby rzeczywiście wierzył, że jego podziękowania zostaną przekazane do Damy. Tak naprawdę był pewien tego, że nawet zapomną jego imię nim dotrą do zamtuzu. Nawet więcej, był pewien, że kompletnie zignorują to co powiedział. Ale jednak, czar tej kobiety wciąż nad nim ciążył. Może, tylko może, gdyby nie wyczuł tego dymu w drodze powrotnej, zdążyłby zapomnieć o tym krótkim spotkaniu? Sam obwiniał siebie w myślach o swoją głupotę i rozkojarzenie.
Z tego stanu wyrwał go Yuto. Bełkoczący zgodę. Co? Aż otworzył szerzej oczy ze zdumienia. Nawet chciał go naprawdę pogłaskać z czułością za bycie tak grzecznym i posłusznym! Ale się powstrzymał, zaciskając jedynie dłoń na medalionie z symbolem Jashina. Tą samą dłoń, którą o mało co go nie pogłaskał. I to z realnie pozytywnymi intencjami, choć każdy postronny zapewne uznałby to za dodatkowy akt mający na celu poniżenie chłopaka. Ale. Po jego zachowaniu, Aoi widział, że zrobił co miał zrobić. Zrobił to, co chciał zrobić. Chęć Yuto, aby mieć jakąkolwiek kontrolę nad swoim losem, została całkowicie stłamszona i wyjątkowo posłusznie wykonał polecenie. Och, jakże to był wspaniały dzień. Nie dość, że chłopaczek nie odpyskował, to też robił to, o co został grzecznie poproszony. Nawet, aby mu pomóc, robił to co powiedział. Pomagał ładować beczki na jego ręce, samemu nie wysilając się na tyle, żeby wnosić je na pokład.
Kiedy z czasem był zaczepiany przez przybyłe kurtyzany, zdawał się być odporny na ich zaczepki. Grzecznie odmawiał, wychwalając przy tym ich urodę, żeby nie daj boże nie uznały, że czegoś im brakuje. Choć brakowało. I nawet nie chodziło o ich stronę wizualną, której, nawet jeżeli dane dziewczę nie było w jego typie, nie dało się odmówić. Nie był w stanie ubrać tego w żadne słowa, ale choć jego ciało zdawało się mówić mu, żeby skorzystać z zaproszeń, tak wiedział, że żadna nie da mu ukojenia, jakiego potrzebował. Ach, czuł się żałośnie. Jednak nie odmawiał sobie "rozrywki" w pełni. Raczył się sake i opium. Może tego pierwszego nawet w zbyt dużej ilości, żeby na następny dzień pamiętać wszystkie szczegóły mające miejsce po władowaniu beczek na statek. Ale, to faktycznie mu pomagało. Nazajutrz jeżeli jego głowa będzie głowować, będzie mógł nazwać się szczęściarzem.
0 x
- Taiyō
- Posty: 124
- Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Kasshokara
- Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
- GG/Discord: spectrofobia
- Multikonta: Uguisu
Re: Szlak transportowy
1/14 „Mówiono, że z diabłem ma pakt.”
Aoi — Misja D
W podświadomości Aoiego najpewniej działy się rzeczy abstrakcyjne, których nie w sposób wyjaśnić. Pierwsze momenty snu były, bądź co bądź, przyjemne; kojące uczucie spokoju zalewało każdy centymetr ciała i umysłu. Czy działo się tak za sprawą spożytych trunków, czy jednak opium – nie wiadomo. Trwał jednak w nicości, gdzie jedyną materią był otulający woal utkany z mgły ciepłych wspomnień. Nie istniał już Bóg, ziemskie życie, doczesne troski, żadne statki, morskie podboje, Księżniczka też tam nie było. Sen to w końcu taka śmierć, tylko mniej zobowiązująca. Rozczarowanie z powrotu do rzeczywistości potrafi jednak uderzyć mocno i bez ostrzeżenia. Wtedy człowiek budzi się nagle, zrywa głowę, przeciera zalepione powieki i próbuje, a w przypadku chłopaka było to tym bardziej wymagające, przypomnieć sobie wszystko to, co działo się poprzedniego dnia. Oczywiście, o to w jaki sposób, kiedy i jak bardzo dramatycznie wyrwał się z objęć Morfeusza, należałoby zapytać Shabondamę, niemniej sądząc po nieomal samodzielnie opędzlowanej beczce z sake… Cóż. Kac murowany.
Tylko dziwnym trafem nikt nie mówił, że temu przebrzydłemu uczuciu, temu sztormowi w głowie kolebiącym ciałem na lewo i prawo, towarzyszy zapach. I to wcale nie taki, który wynikałby z upuszczonej przez żołądek współmieszkańca mazi. Pewnie i ktoś to zrobił, ale na pewno nie w kajucie, w której Aoi był sam. Brak towarzystwa nie powinien też go dziwić, koniec końców jakkolwiek silny i odpowiedzialny nie był Hiroyuki, kiedy tylko nadarzała się okazja „zrzucał” mundur i z tak samo wielkim zaangażowaniem oddawał się zabawie. Pewno skończył w czyimś łożu z dwiema kurtyzanami i ani myślał z niego wyłazić, póki Kapitan nie zarządzi inaczej. Jeśli jednak usłyszałby głos Kinmeia, choćby martwy, podniósłby się i wstawił na rozkaz. Takim właśnie był człowiekiem: oddanym pracy, a jednak bez kija w rzyci. Kompan idealny, acz ewidentnie kontrastujący z Aoim. Może w tym rzecz… Przeciwieństwa się przyciągają. Nie takie przeciwieństwa jak z Księżniczkiem, sprawa oczywista, bo to akurat wyjątek potwierdzający regułę.
Wracając jednak do woni, unoszącej się po pomieszczeniu niby obłok, którą Aoi mógł w chwili zadumy nabrać pełną piersią. Znał ją. Och znał. Pierwszy uderzył świeży powiew aromatu herbaty z palonymi akcentami ziół, zaś zaraz po nim kwiatowe serce, w którym rozwijała się Sakura spleciona z absolutem tuberozy. Całość stopniowo osiadała blisko drzewa sandałowego, cedru i wetywerii. Może z domieszką jaśminu? Nie, to nie był jaśmin. Na pewno nie. Niemniej, zapach był doskonale spleciony, wyważony, a przede wszystkim nęcący. I mocniejszy niż ubiegłego dnia (gdy dotarł marynarza po raz pierwszy), zupełnie tak, jakby ciało, na którym tak wspaniale dojrzewał perfum, było tu ledwie sekundę wcześniej. Ale nie. Żadnych śladów. Pusto. Więc czemu?
Chyba właśnie to miał na myśli Hiroyuki, mówiąc mu przy stole i sake, że tęsknota jest najgorszym wrogiem marynarza, a nie żadne tam rany, bitwy na otwartym morzu i podboje. Że woli odciąć sobie przyrodzenie, niż po raz kolejny za czymś lub kimś tęsknić, bo to zżera od środka kawałek po kawałku, aż człowiek traci zmysły. Może Aoi w te parę godzin od spotkania z Madame je stracił i teraz przyjdzie mu budzić się z potworną świadomością, że nie jest w stanie się od niej uwolnić. To byłby koszmar. Tyle że na jawie.
Odgłosy zabawy ucichły. Pozostały co najwyżej szmery rozmów niedobitków. Pewnie Aoi mógłby złożyć swoje ciało do snu po raz kolejny, tylko, cholera, pieprzone słońce zaglądało przez niby-okno. Nie ma opcji. Trzeba wstać i udawać, że jest się w pełni sił. Marynarzem się jest, a nie bywa. Taki los.
Postacie
Inne
0 x
#f38834
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa”
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości