Jaskinia nieopodal Brzegu

Prowincja o znacznej powierzchni otoczona niedużymi wysepkami umiejscowiona na morzu na zachód od Prastarego Lasu. Kantai zamieszkiwany jest przez klany: Hōzuki, Hoshigaki i Shabondama. Umiejscowiona na niej Hanamura stanowi stolicę nowopowstałego Cesarstwa. Ze względu na swoje umiejscowienie na Kantai rozwijany jest w szczególności przemysł wodny, a także rybołówstwo. Ze względu na wysoką wilgotność powietrza przy równocześnie niewysokiej temperaturze zaobserwować można na wyspach praktycznie cały czas występującą mgłę, które skutecznie zakrywa pole widzenia na większą odległość.
Motoko

Re: Jaskinia nieopodal Brzegu

Post autor: Motoko »

0 x
Hoshigaki Seiki

Re: Jaskinia nieopodal Brzegu

Post autor: Hoshigaki Seiki »

Słowa jakie usłyszałem od tajemniczej postaci były wielkim zaskoczeniem. Właściwie zaskoczeniem było to, że to jednak nie zwierze, a jakaś ludzka istota. Niemniej jednak najważniejszym co przyniosły te bełkoty... Obrazek ... była wściekłość!
Momentalnie przysunąłem twarz niemal do samej kraty by lepiej widzieć tamto ścierwo!
Coś powiedział? - warknąłem przez zaciśnięte szczęki. Po chwili zęby zaczęły zgrzytać o siebie nawzajem, a w żołądku poczułem znajome uczucie przypominające nagły jego ścisk.
Jak...?! Co?! Jak on śmie traktować mnie niczym żarcie?! To ja! JA TRAKTUJĘ ICH JAK ŻARCIE! - ta myśl zdominowała wszystko inne, włączając w to chęć niezauważonego wymknięcia się z klatki.
COŚ POWIEDZIAŁ ŚMIECIU?! - krzyknąłem najgłośniej jak tylko byłem w stanie. Nie mogłem znieść tego, że jest zaraz tutaj, obok a mimo to nie mogę go dorwać! Gdybym tylko mógł...
Oczyma wyobraźni widziałem przerażenie w jego oczach, kiedy chwycę go za... głowę? Barki? Za cokolwiek byle pozwoliło to wbić szczęki w jego gardło! Smak jego krwi i jego ostatnie krzyki przerażenia były tym czego teraz pragnąłem i jedyne o czym myślałem.
ROZERWĘ CIĘ! SŁYSZYSZ?! ZABIJĘ! ROZSZARPIĘ NA KAWAŁKI! - krzyczałem ile tylko sił w płucach!
Właściwie nie byłem nawet pewien tego, czy przeszkadza mi ten okropny ból. Byłem go świadom, jednak... on tam był! TAK BLISKO! MUSZĘ GO DORWAĆ I POKAZAĆ KTO ZOSTANIE CZYJĄ POTRAWKĄ!
0 x
Motoko

Re: Jaskinia nieopodal Brzegu

Post autor: Motoko »

0 x
Hoshigaki Seiki

Re: Jaskinia nieopodal Brzegu

Post autor: Hoshigaki Seiki »

Z każdą kolejną chwilą czułem narastającą złość, która w całości skierowana była na to leżące nieopodal ścierwo! To samo, które ośmieliło się zasugerować, że mógłbym stać się jego żarciem! Ta zniewaga tkwiła mi w głowie i przesłaniała wszystko inne, łącznie ze zdrowym rozsądkiem i chęcią unikania przesadnego bólu. Dopiero kiedy okazało się że stalowe kraty były dość słabe, złość ustąpiła na moment zaskoczeniu, że oto otwiera się przede mną szansa dostania się do tamtego skurwiela.
Hooo? - ze zdziwieniem spojrzałem jak stalowe pręty odbijały się jeszcze kilka razy po zimnej skale. Następnie podniosłem wzrok na tamto ścierwo, ukryte w swoim własnym kącie.
Jedną ręką próbowałem podciągnąć się jakoś do wąskiego przejścia między kratami. Wiedziałem, że jest za wąskie ale... może jednak warto spróbować?
Jest już tak blisko. Warto spróbować! - pomyślałem, chwytając wolną ręką jeden z nieruszonych prętów.
Gdybym pozbył się jeszcze tylko jednego, wtedy mógłbym... rozszarpać, zagryźć, zatłuc na śmierć! - żądza mordu znowu się nasilała. Ręka którą do tej pory trzymałem się za obolały bok, spoczęła na jednej z krat, aby teraz obiema spróbować pozbyć się tego cholernego ustrojstwa.
Haha! Zaraz cię dorwę! Jeszcze tylko chwila i... - w tym momencie poczułem potężny ból pod bandażami. Najwyraźniej emocje nieco puściły i cały ból jaki sam sobie sprawiałem dopiero teraz ukazał się z pełną mocą. Czułem, że jestem bez szans, moje ciało po prostu odmówiło posłuszeństwa i padło bezwładnie przed kratami.
Aaaagh! Aaaaaaa! - krzyczałem z bólu, który z każdą chwilą nasilał się jak gdyby ktoś wciskał mi rozgrzany miecz prosto w świeżą ranę.
Ty... to twoja wina! Ja... rozerwę cię! - krzyknąłem w stronę tajemniczego stwora z sąsiedniej klatki. Tak bardzo chciałem go dorwać w swoje ręce i pokazać że zadarł z niewłaściwą osobą!
W złości napinałem swoje ciało, jednak rozdarta rana co chwilę sprawiała że musiałem odpuszczać i kulić się niczym zraniony szczeniaczek.
Aaaaaaa! Otwórzcie to i dajcie mi go zajebać! - wreszcie mieszanka nienawiści, złości, frustracji i bólu dała mi siłę na to by obiema rękoma chwycić stalowe kraty i spróbować je rozewrzeć. Czułem, że jest to moja ostatnia szansa, ostatnia próba przed tym jak stracę całą siłę do dalszego stawiania oporu temu bólowi. Przed oczami majaczyła delikatna mgła, jednak nie wiedziałem czy była prawdziwa, czy może ja zaczynałem powoli tracić zmysły.
OTWIERAAAAĆ! - wrzeszczałem z całych sił ciągnąc za kraty.
0 x
Motoko

Re: Jaskinia nieopodal Brzegu

Post autor: Motoko »

0 x
Awatar użytkownika
Sayona Kidori
Gracz nieobecny
Posty: 282
Rejestracja: 25 sie 2020, o 14:05
Multikonta: -

Re: Jaskinia nieopodal Brzegu

Post autor: Sayona Kidori »

0 x
Awatar użytkownika
Ōkami
Postać porzucona
Posty: 429
Rejestracja: 23 sie 2020, o 19:18
GG/Discord: Mef#2020

Re: Jaskinia nieopodal Brzegu

Post autor: Ōkami »

Gdyby Ookami był nieco bardziej obecny umysłem, a nie tylko ciałem, zwłaszcza po usłyszeniu sądnych słów mężczyzny, pewnie widząc jego zdziwienie na swoje rewelacje o rzezi sprzed sześciu lat, wyjaśniłby, że wyspy cesarstwa nie są zbyt małe, a początkowo mieszkali na Hyuo, bliżej rodzinnego rodu Smoka, jego rodzinnego domu. A między Kantai, a Hyuo jednak kawałek drogi był i Hiruta nie musiał mieć wszystkiego pod kontrolą i nie było w tym nic złego. Faktem też było, że nie rozmawiali o wynagrodzeniu, co z kolei było normalne dla WIlka. Owszem, marzyła mu się własna, piękna broń biała wykonana na zlecenie, ale takowa potrafiła kosztować tyle, co mała wieś we wietrznych równinach, a jemu często było głupio pytać o wynagrodzenie. Jak pomagał staruszce czy biednej rodzinie… Kim by musiał być, by kazać sobie płacić? Często więc jego pomaganie mieszkańcom Hanamury przekształcało się poniekąd w wolontariat.
Jednak to nie było teraz najważniejsze. Ważniejsze było to, że w momencie kiedy usłyszał to zdanie, które Tatsuya wypowiedział, to jego już nie było. Najpierw duchem, potem ciałem. Słyszał gdzieś za sobą prośbę “Poczekaj!” ale nie przejął się nią.


Nie mógł.

Był wychowywany na dobrego człowieka. Był wychowywany z wielkim szacunkiem do siedmiu zasad, utożsamianych przez siedem plis na hakamie. Dlatego wszyscy raczej znali go jako całkowicie nieszkodliwego, dobrego duszka Hanamury. Tutaj babci zakupy zrobił, tam ugasił pożar - w sumie z tego pamiętać mógł go Hiruta. Po rozwikłaniu pożaru Wakararu zaufanie ludzi do Wilka wzrosło jeszcze bardziej. Bo nie dość, że okiełznał samuraja to jeszcze odnalazł kogoś, kto zniszczył czyjś dorobek życia i postawił go przed odpowiedzialnością. Bez rozlewu krwi.
Ale nie ma człowieka dość dobrego i prawego, którego sącząca się sześć lat trucizna w końcu by w jakimś stopniu nie skrzywdziła. Zwłaszcza, że nie było nocy, podczas której Ookami nie śniłby o śmierci swojego młodszego charakterem brata, Neko. Nie było nocy, podczas której nie marzyłby o wymierzeniu sprawiedliwości i nocy spędzonej na myśleniu “Co będzie potem. Pustka, czy radość”.
Po raz pierwszy od lat był o wiele susów bliżej. To już nie były malutkie kroczki. Jeden z jego celów przybliżał się turniejowymi susami, jak zawodnik na biegu przełajowym.
Mniej więcej podobnym tempem, mając w głowie tylko różne kombinacje usłyszanych słów, zbliżał się do swojego celu Ookami. Jakby pod jego nogami teraz wyrosła przeszkoda to by albo ją przeskoczył albo się na niej przewrócił i biegł dalej, nieważne jak ranny. Opętanie żądzą zemsty? To wbrew wszystkim nabytym wartościom Wilka! A jednak było to silniejsze od niego…
I jakimś cudem znalazł się przed jaskinią. Zmęczony, zziajany jak pies po łowach.
Ale szczęśliwy. Nić przeznaczenia którą obwiązany był jego los była tutaj niemalże zauważalna gołym okiem. Prowadziła wgłąb, jego los prowadził wgłąb, czuł się z każdym krokiem ciągnięty do przodu, prowadzony jak po sznurku, do celu. Mimo ciemności, przed jego oczami rozciągała się biała, skrząca się nić, chwycił ją i szedł.


Aż usłyszał glos i ujrzał światło, głos dochodzący zewsząd. Wilk czuł się trochę zaskoczony, dlatego wszystkie jego zmysły zaczęły pracować na dwieście procent normy, wrzucając jego ciało na turbo. Zamknął oczy, próbując dostroić się do dźwięku. Dochodził zewsząd niczym głos w głowie, ale to nie było sumienie.
-Jestem Wilkiem. Pierwszym uczniem Niedźwiedzia, drugim uczniem Smoka. Nie odejdę, moją powinnością jest tutaj być. Ja zabijam Demony. - Był pewny Siebie, wypowiadając te słowa. Nić przeznaczenia prowadziła do istoty siedzącej przy ognisku.
Obserwował ruch ust tego, który siedział przy ogniu i dopiero po chwili zrozumiał, że wypowiada on te słowa, które powtórzył mu Tatsuya.
Wlepiał wzrok w niego, próbując zrozumieć z kim ma do czynienia. Niby jedna część mózgu krzyczała, że jegomość nosi wspólne cechy ze zmarłym Neko, jednak głos rozsądku w głowie zagluszał ten krzyk znacznie skuteczniej, przypominając, że Neko umarł i to na pewno nie jest On.
- Gdzie jesteś, tchórzliwy Demonie? To, co siedzi przy ogniu, to nie Ty. Słyszę głos, ale nie On wypowiada słowa. Czym jest twój sługa, Demonie? - Wypowiadane słowa świadczyły o tym, że Wilk miał szczerą nadzieje, że rozmawia z samym Demonem, tym, który zabił Neko sześć lat wstecz. Ale nie pamiętał jego głosu zbyt dobrze, nie na tyle, by od razu go rozpoznać, jeśli to nawet był On.
0 x
Awatar użytkownika
Sayona Kidori
Gracz nieobecny
Posty: 282
Rejestracja: 25 sie 2020, o 14:05
Multikonta: -

Re: Jaskinia nieopodal Brzegu

Post autor: Sayona Kidori »

  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Ōkami
Postać porzucona
Posty: 429
Rejestracja: 23 sie 2020, o 19:18
GG/Discord: Mef#2020

Re: Jaskinia nieopodal Brzegu

Post autor: Ōkami »

Jeśli Wilk miałby prowadzić listę rzeczy, które go w życiu nie cieszą i mu nie pasują to wszędobylskie głosy śmiejące się w tak oślizgły sposób, słyszane nocą w ciemnej jaskini byłyby na podium, trzymając swoją pozycję bardzo energicznie.
-Ludzie nie są źli. Nasze życie na ziemi to zesłanie, jedni poprawiają ten byt, inni go pogarszają. To tworzy równowagę. - Odpowiedział cytując niemalże jeden do jednego słowa Smoka, które wryły mu się w głowę, niczym wyryte w miedzianej płytce żelaznym rylcem.
-Ty możesz być potworem, w związku z tym, ja będę musiał pełnić rolę anioła stróża i cię równoważyć. To naprawdę prosto. - Filozoficzna gadka, a w rzeczywistości, w dużej przynajmniej mierze, kupowanie czasu. Nie było mowy o konieczności rozpoznania w terenie, bo tą jaskinie, każde zagłębienie w niej i każde zagięcie w skalnej strukturze, znał równie doskonale co własne ciało i rozmieszczenie pieprzyków czy piegów. Sam fakt inwazji na to miejsce był już dla niego rodzajem świętokradztwa, chociażby ze względu na wszystko, co wspólnie z rodzeństwem tutaj przeżyli.
Kiedy tylko usłyszał jakiś ruch za sobą, obrócił się powoli, próbując utrzymać TO COŚ przy ognisku na oku, gotów do uniku czy innej reakcji. Chciał mieć i przybyszy i TO na oku, na wszelki wypadek, by przez nieuwagę nie przypłacić tej małej eskapady tutaj życiem.
Kiedy jednak ich ujrzał, wzdrygnął się i to potężnie, rzuciło nim, jakby w jaskini nagle zawiało arktycznym wichrem mającym ze czterdzieści na minusie.
Jego oddech przyśpieszył nerwowo, w głowie pojawił się strach. Czuł, że szanse na załamanie nerwowe niebezpiecznie się zwiększyły.


Oddychaj Wilku.
Wdech.
Wydech.
Zostałeś otoczony.
Z dala od ludzi i pomocy.
W ciemnej jaskini gdzie nikt...
... nie znajdzie twoich zwłok miesiącami.


Jak zawsze w takich chwilach usłyszał w duchu głos swojego sensei, co mu dodało nieco animuszu, ale nadal czuł strach.
-Świetnie. Ja potrzebuję Demona. Uśmiercił mojego brata, Neko. Każdy ma coś, czego chce drugi. Wiem, gdzie Smok MOŻE BYĆ. Jest łącznie pięć miejsc, wliczając to aktualne, w których mieszkaliśmy i byliśmy szkoleni. Ale jedno z tych miejsc jest niemalże pewnikiem, by go spotkać. - Nie kłamał, jego cnotą była szczerość. Teraz, gdy wracały wszystkie wspomnienia, był pewien, że byłby bez większych problemów trafić do ich kryjówki na Hyuo, rodzinnych okolicach Smoka, w których poznał osieroconego na szlaku chłopca, Niedźwiedzia. Od tego wszystko się zaczęło.
-Twój przyjaciel wygląda jak mój brat, chociaż doskonale wiem, że to niemożliwe, bo ten nie żyje od sześciu lat. Nie rozumiem tylko dlaczego przebywasz w naszym miejscu, dlaczego ubrałeś i upozorowałeś swojego przyjaciela, by przypominał mojego brata. - Wilk przesunął wzrok przed chłopaka siedzącego przy ognisku. Pojawiały się coraz to kolejne fakty, poszlaki i wątki które się zaczynały powoli łączyć we wspólną całość, a mimo to, z całą siłą jaką miał, blokował te myśli przed rozgoszczeniem się w świadomości. Wyparcie, nie chciał ich do Siebie dopuścić.
- Znam tą broń. Nawet stąd widze poczwórny splot na rękojeści. Na moim wakizashi był potrójny, u Pantery podwójny, a u Dzika pojedyńczy oplot wykończony skórą. Jeśli chcesz się odemnie czegokolwiek dowiedzieć, zamiast dalej mordować niewinnych ludzi którzy nic ci nie zawinili, a na pewno w żaden sposób ci nie pomogą… Musisz mi oddać tą broń, a także ciała dwójki zamordowanych dzisiejszego dnia na szlaku mężczyzn, synów Tatsuyi. Ich ojciec chciałby ich pochować, oddając prochy morzu. - Mimo przeszywającego strachu i myśli zalewających jego głowę, których powóź próbował powstrzymać, mówił w sposób stanowczy i jeszcze opanowany.
0 x
Awatar użytkownika
Sayona Kidori
Gracz nieobecny
Posty: 282
Rejestracja: 25 sie 2020, o 14:05
Multikonta: -

Re: Jaskinia nieopodal Brzegu

Post autor: Sayona Kidori »

0 x
Awatar użytkownika
Ōkami
Postać porzucona
Posty: 429
Rejestracja: 23 sie 2020, o 19:18
GG/Discord: Mef#2020

Re: Jaskinia nieopodal Brzegu

Post autor: Ōkami »

Wejść z kimś w polemikę na tematy filozoficzne to sensowne rozwiązanie nawet znajdując się w centrum mającego niedługo wybuchnąć wulkanu. Ważne jest “po co”, a tutaj było to spowodowane koniecznością oszacowania wszystkiego - wrogów, ich wyposażenia, ukształtowania jaskini, swoich zasobów czakry i pokładów siły psychicznej, z których to zmiennych z tą ostatnią było najgorzej.
Ale na szczęście każda sekunda była na wagę złota i każda była cenna. Niepotrzebna pozornie rozmowa Wilka z Wężem dała temu pierwszemu wszystko czego potrzebował. Plan działania i czas na pogodzenie się ze swoim koszmarnym losem. Czy zakładał, że może z tego nie wyjść? Ba, był tego prawie pewny. Porwał się z motyką na słońce, wybrał sobie o wiele silniejszych od Siebie wrogów, nie biorąc do tego żadnej pomocy. Ani Hiruta ani Tatsuya nie wiedzieli gdzie jest jaskinia i jeśli tutaj polegnie, jego zwłoki dołaczą do obiektów eksperymentalnych tego potwora, który jakimś cudem zmusza zmarłych do wykonywania swoich poleceń.
- Nie wiem czy tak będzie. Chciałbym tylko by świat był lepszy. - Skwitował odpowiedź swojego wroga, nie chcąc przyjmować jego słów jako komplementów, choć te zdawały się nimi być. Czyżby Wąż poważnie sądził, że Wilk ma szansę zmienić świat?


Niestety, nawet jeśli to prawda, najpierw trzeba wygnać węże z raju.
Rozmowa dała mu czas dobrze przyjrzeć się wężowym sługom. Tonfa i wakizashi, chłopy na szkwał jak typowy bandyci. W pełni sił życiowych. Niestety, a przyjął to spostrzeżenie z żalem i bólem, to coś, co nosiło znamiona bycia jego bratem, nie było martwe w konwencjonalny sposób, ale też nie było ani trochę blisko żywotności dwójki bandytów. Był gdzieś dużo dalej, niż kraina Yomi, w stanie dużo gorszym od śmierci. Powodował samym faktem, że się rusza i oddycha, niesamowity ból w wilczym sercu. Uświadomił mu po raz pierwszy w jego życiu, że jednak śmierć jest czasem wybawieniem.
-Rozumiem. Dobrze, Wężu. Zauważyłem, że przy ognisku siedzi mój kochany braciszek. Dopiero to zrozumiałem. Długo walczyłem z tą myślą, bo przecież widziałem jego śmierć. Przepraszam za swój brak kultury. - Podniósł głowę, patrząc się w ciemność, jak gdyby szukając węża, a jedna mając na oku jego sługi. Z kącików oczu kapały mu wielkie łzy. Płakał, po raz pierwszy od sześciu lat płakał szczerymi łzami. Po raz pierwszy pożałował, będąc w tej sytuacji zaszczuty, osaczony, że jedna z sześciu strzał Demona nie przebiła serca. Wtedy wszystko byłoby prostsze.
-Dobrze. To uczciwa umowa. - Odrzekł ledwo, cedząc słowa bo każde z nich było ciężkie niczym płynny ołów i więzło mu w gardle, dusząc go. Oddychał nieregularnie, serce biło jak szalone, w głowie słyszał prócz głosu głównie szum i krzyk, swój własny, sześć lat wstecz.
Czekał, obserwując całe to przerażające przedstawienie. Czekał, czując jak cała sytuacja powoduje powstanie w jego psychice przeraźliwych, krwawych ran, sączących się ropą.
-Chodź do mnie braciszku, będziesz ze mn-mną szczęśliwy. - Drżała mu szczęka, zaczął się jąkać. Bał się, czuł się przytłoczony i zagoniony w kozi róg.


Jednak ta istota podała mu w końcu swoje wakizashi, które obejrzał. To było wakizashi jego brata, Kota. Neko. Schował je, podczepiając do haftki w hakamie, by mu nie przeszkadzało w dalszych działaniach.
-Dziękuje, Wężu. Pozwolisz, że przytulę brata? Nie widziałem go sześć lat, zaraz ci wypiszę wszystkie kryjówki Smoka, zgodnie z obietnicą, pozwól mi tylko sekundę nacieszyć się odzyskaniem najcenniejszej dla mnie Osoby na świecie. - Po czym, dalej płacząc nieprzerwanym strumieniem, zanosząc się łzami, podszedł do rozbrojonego Neko. Chwycił jego chude dłonie i położył sobie na ramionach, obserwując jego wygląd, jego twarz, przytulając się do niego tułowiem.
Przesunął obie dłonie, powolutku, na jego brzuch, by go po nim pogłaskać, tak, jak kiedyś. Tak, jak Kotek uwielbiał.
-Przepraszam, że pozwoliłem ci umrzeć sześć lat temu. To była moja wina, braciszku. Chciałbym, żebyś zrozumiał, że dziś obaj jesteśmy już trupami. - Wyszeptał cichutko, prosto w twarz Neko, był gotów złożyć jedną pieczęć, po tym wyciągając ręce do góry by unieruchomić Kota chociażby na sekundę i tupiąc w podłoże. Z jaskini, spod jego stóp, miała wystrzelić wysoka fala tnąca nawet kamienie, mająca rozciąć Neko na pół i zakończyć jego cierpienie w najszybszy sposób. Bo są rzeczy gorsze niż śmierć.
Spodziewał się, że teraz przyjdzie jego pora na śmierć. Wykorzysta powstałą wodę, by po kolejnej pieczęci, jednej, a nie cztery, jak potrzebował Smok, zmienić swoje ręce w gigantyczne pazury modliszki, gotów do dekapitacji i okaleczania wszystkiego, co będzie chciało go zaatakować.


Płakał, ale nie nad losem Neko.
Płakał, bo był na pogrzebie własnej duszy.

Potencjalnie użyta technika:
Nazwa
Suiton: Mizu Kamikiri
Ranga
B
Pieczęci
Tygrys → tupnięcie w podłoże
Zasięg Max.
15 metrów
Koszt
E: 36% | D: 28% | C: 20% | B: 16% | A: 12% | S: 8% | S+: 4%
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Zasoby
Tworzy małe zasoby wody
opis Po złożeniu pieczęci, użytkownik tupie w podłoże, jednocześnie przesyłając do niego chakrę, aby pobudzić podziemne wody i uformować je w cienki, pionowy strumień pod dużym ciśnieniem, pędzący na wroga. Twór pojawia się tuż przy miejscu tupnięcia. Technika ta jest o tyle niebezpieczna, że wytworzony strumień zachowuje się jak nóż wodny, zdolny przeciąć nawet skały i drzewa znajdujące się na swojej drodze, o człowieku nie wspominając. Ma on około półtora metra wysokości i szybkość na poziomie Przeciętnym (140), oraz porusza się jedynie w linii prostej.

  Ukryty tekst

Obrazek
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
Strój dokładniej opisany w wyglądzie. Kabura przy pasie, ukryta pod haori, ale widoczna gdy jest w samym heikogi. W środku znajdują się dwa małe zwoje. W zwoju niżej zapieczętowane jest pięć shurikenów oraz pięć kunai, zestaw do szycia, zapas jedzenia, zestaw naprawczy do geta, pas hachimaki w symbolice cesarstwa, karty hanafuda. W zwoju wyżej, bliżej ręki, zapieczętowana jest pigułka ze skrzepniętą krwią, zapasowe ubrania, płaszcz zimowy ze sklepu. W drugiej kaburze po drugiej stronie (prawej) znajduje się na razie jedynie notek, ołówek i karambit cesarstwa.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Ringo
Postać porzucona
Posty: 22
Rejestracja: 5 maja 2023, o 17:31
Wiek postaci: 16
Ranga: Doko
Krótki wygląd: żółte oczy, skrzela, szara cera, ostre zęby, ubrany na czarno, twarz i skrzela zasłonięte czarnym szalem
GG/Discord: Roric#3942
Aktualna postać: Ringo

Re: Jaskinia nieopodal Brzegu

Post autor: Ringo »

Nogi powiodły go w obszar jaskini. Ringo trochę obawiał się, że przepadnie w jej czeluściach dlatego postanowił rozbić obóz na jej obrzeżach. Chłopak nie martwił się o wodę bo za pomocą jednej techniki był w stanie wytworzyć małe jeziorko, ale głód to zupełnie inna para butów. Rozejrzał się po okolicy, a ponieważ nic nie znalazł powędrował nieco dalej aż znalazł niewielką sadzawkę z wodą. Zanurzył się w niej w poszukiwaniu ryb, jednakże ta okazała się pusta. W końcu na jednym z drzew dostrzegł kilka ptaków i postanowił na nie zapolować. Dłoń powędrowała w kierunku kunaia i jeden wprawny ruch ręki później strącony ptak leciał już na łeb na szyję zmierzając nieuchronnie w kierunku ziemi. Jeszcze świeże truchło Ringo oskubał z pierza, wypatroszył i rozłożył na kilku kijach. Po godzinie posiłek był gotowy. Pożywiwszy się, Hoshigaki zagasił ognisko i ruszył dalej przed siebie.

<NMM>
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kantai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości