Wyspa Akuso

Prowincja o znacznej powierzchni otoczona niedużymi wysepkami umiejscowiona na morzu na zachód od Prastarego Lasu. Kantai zamieszkiwany jest przez klany: Hōzuki, Hoshigaki i Shabondama. Umiejscowiona na niej Hanamura stanowi stolicę nowopowstałego Cesarstwa. Ze względu na swoje umiejscowienie na Kantai rozwijany jest w szczególności przemysł wodny, a także rybołówstwo. Ze względu na wysoką wilgotność powietrza przy równocześnie niewysokiej temperaturze zaobserwować można na wyspach praktycznie cały czas występującą mgłę, które skutecznie zakrywa pole widzenia na większą odległość.
Awatar użytkownika
Jawa
Administrator
Posty: 4104
Rejestracja: 10 mar 2015, o 23:33
Ranga: Admin Ogólny
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame | Ruushi Fea

Wyspa Akuso

Post autor: Jawa »

0 x
Hitomi

Re: Wyspa Akuso

Post autor: Hitomi »

Ognistowłosa dziewczyna i czarnowłosy chłopak. Ona potargana przez wiatr, rozczochrana jak strach na wróble. On z włosami zebranymi w niewielki kucyk. Ona beztroska i rozgadana. On cierpliwie znoszący jej zachowanie, stosunkowo cichy. Wędrowali ramię w ramię. On ze wzrokiem zwróconym przed siebie, ona wpatrzona w chłopaka. Dziewczyna szła z dłońmi złączonymi za plecami, uśmiechnięta i zrelaksowana. Oczy jej się śmiały, na dodatek chyba coś nuciła. Wyglądałaby może jak typowa kokietka, gdyby nie jej zbyt swawolne zachowanie. Nikt, kto miałby okazję obserwować tę dwójkę, nigdy nie wziąłby pod uwagę innej możliwości jak tylko ta, że ma do czynienia z rodzeństwem. Jednak, poza sobą, za kompana mieli jedynie gęstą jak mleko mgłę. W tych stronach właściwie nic niezwykłego. Przyzwyczajeni do jej obecności od wczesnego dzieciństwa, nie zwracali na nią szczególnej uwagi. Byliby bardziej zdziwieni, a może i zaniepokojeni brakiem tej, swego rodzaju, zasłony. Otaczała ich woalem tajemnicy. Tłumiła dźwięki, kryła w sobie ich sylwetki. Mgła była ich sprzymierzeńcem odkąd sięgali pamięcią. Co prawda, skraplała się na ubraniach, czyniąc je ciężkimi i wilgotnymi, ale była to niewielka cena w zamian za jej towarzystwo. Zresztą, nie bez przyczyny Hitomi, bo tak ma na imię czerwonowłosa nastolatka, okryła się szczelnie peleryną. Miała ona za zadanie uchronić sukienkę przed mleczną przyjaciółką. Poza tym było dość chłodno. Czarne, wsuwane półbuty raz po raz tonęły z pluskiem w błocie, które zdobiło przemierzaną przez rodzeństwo ścieżkę. Wydostawały się z tych lepkich pułapek z charakterystycznymi "mlaśnięciami", co nawiasem mówiąc, powodowało u właścicielki butów niekontrolowane wybuchy śmiechu. Sunęła przez błoto, zarumieniona, z ognikami tańczącymi w intensywnie niebieskich ślepiach. Jeśli chodzi o oczy, to były czymś, co także zdradzało jej pokrewieństwo z czarnowłosym chłopakiem. Miały podobny wyraz, o barwie nawet nie wspominając. Usta dziewczyny drgały, wypuszczając z siebie słowa piosenki, która w teorii nie powinna być radosna, ale w jej wykonaniu... po prostu była. Przerwała na chwilę, spojrzała zagadkowo na brata i, cóż, mało delikatnie pociągnęła go za ramię.
- Myślisz, że ten starszy pan mówił o tej drodze? Co, jeśli miał na myśli jakąś inną? - zapytała, wspominając głos starca. Nie wiedzieć czemu, kojarzył się jej ze skrzypieniem nienaoliwionych zawiasów.
Wróciła do nucenia, ale tym razem pozbawionego dawnego entuzjazmu. Im dalej szli, tym drzewa gęściej otaczały dwie sylwetki, dwóch wędrowców, nic nieznaczących w porównaniu z ogromem wiekowych roślin. W ich wyglądzie było coś groteskowego. I strasznego jednocześnie. Gałęzie groźnie zwisające nad głowami podróżnych, skryte wśród mgły pnie zdawały się z nich drwić. Cichy szum budził niepokój. Ognistowłosa umilkła, bo nagle piosenka nabrała nowego znaczenia. Nie wiedzieć kiedy, znalazła się bliżej brata, przy każdym kroku ocierając o niego ramieniem. Jak widać, mgła nie zawsze była przyjaciółką.
- Mgła jest tu bardziej nieprzenikniona. - starała się mówić z wigorem. Ktoś może by się na to nabrał, ale na pewno nie Nee-chan. Westchnęła ciężko, palcami obejmując skrawek jego peleryny jak małe dziecko, kiedy się czegoś przestraszy. - Wiesz... nieswojo się czuję bez naszej siostry.
Zatrzymali się nagle, niemal równocześnie. Przed nimi rozciągał się niesamowity widok, za nimi - mleczna bariera. Dziewczyna potrząsnęła głową. Miało to przynieść dwa rezultaty. Po pierwsze, ruch miał strącić uporczywą grzywkę z brwi, po drugie przegonić ponure myśli. Jak można się spodziewać, ten rytuał był zupełnie zbędny - mokre włosy przywarły do czoła, a myśli jakoś tak nieprzerwanie napływały. Może to nie był wcale taki dobry pomysł? Pchać się we dwójkę na zgraję bandytów? Może nie trzeba było wyskakiwać przed szereg? Tylko... jeśli nikt ich nie powstrzyma, staną się bezkarni. Będą krzywdzić niewinnych ludzi, kto wie, czy nie posuną się do odbierania żyć! Mocniej zacisnęła dłoń na pelerynie brata. Znajdowali się tak wysoko! To było idealne miejsce do zbadania sytuacji. Idealne do wykorzystania jej umiejętności. Niebieskie ślepia obserwowały strużki dymu, wijące się w dolinie pod nimi.
- Nie pozwolę, by krzywdzili bezbronnych ludzi. - powiedziała cicho, lodowatym tonem. Gdzie się podziała poprzednia wesołość? Gdzie się podział strach? Oczy wypełniły się szkarłatem, zdawało się, że wokół nich wytworzyła się czerwona poświata, ale może to tylko mgła?
Spoglądała przed siebie na odległy dym. Wykrywała ludzi. Umierających, żywych. Następnie rozejrzała się w bliższej okolicy, poszukując, choć względnie, bezpiecznej ścieżki prowadzącej w dół.
Tsūjitegan: Reberu Shi
Na tej randze użytkownik tego Kekkei Genkai otrzymuje kilka bonusów - między innymi zwiększony zasięg wzroku wzmocnionego techniką, a także dostęp do techniki umożliwiającej oszukiwanie sensorów. Jesteśmy też w stanie wykrywać energię życiową nawet w osobnikach w bardzo ciężkim stanie, a także słyszymy pierwsze dźwięki obserwowanych przedmiotów - nie jesteśmy jednak w stanie określić nic dokładnie, np. nie przytoczymy rozmowy.
Zasięg: W linii prostej: 2 kilometry. Wokół siebie: 70 metrów.
Koszt Chakry: 3% na turę.
0 x
Ansatsu

Re: Wyspa Akuso

Post autor: Ansatsu »

//Pozwolę sobie takie opisy otoczenia nieco poskracać bo już wy wystarczająco dużo daliście xD
//PS 2. Kolorki myśli/mowa w następnym poście zmienię... wiem, że ujowo wyszło ale teraz to już nie bardzo chce mi się zmieniać -.-'

Od samego początku podróży coś nie dawało mi spokoju. Co jakiś czas nieco zdenerwowany spoglądałem do tyłu, mimo to niewiele było widać. Gęsta mgła pokryła wszystko, pozostawiając świat biały... widmowy. Tak. Wszystko to wyglądało jakbym razem z siostrą kroczył krainą upiorów. Do tego druga siostra nie zdecydowała się na wyprawę. Uznała ją za bezcelową i niebezpieczną. Jedynym, co upewniało mnie w tym, że ciągle poruszamy się do przodu były nasze kroki, które brzmiały jakby stawiała je jedna osoba. Brat i siostra... najsilniejsza możliwa więź krwi. Dwa ciała, dwie dusze potrafiące się zgrać niczym jedno. Na pewno mówił o tej drodze... z drugiej strony myślę teraz, że posłuchanie go niekoniecznie było dobrym pomysłem... skąd pewność, że to co mówił było prawdziwe? Nie mam zamiaru rezygnować z mojej pierwszej prawdziwej przygody... ale szykuje się na to, że wcale nie będziemy zaskoczeniem dla bandytów...- powiedziałem spokojnie, zadzierając głowę do góry i próbując oczyma przebić się przez gęstą mgłę, żeby zobaczyć niebo. Hmmm... zanim zacznie się robić ciemno mamy jeszcze dużo czasu... tak mi się wydaje... przez tą mgłę ciężko stwierdzić ile nam zostało dnia... jakiś czas już idziemy i końca nie widać- przeszło mi przez myśl. Po cichu westchnąłem. Potarłem się prawą ręką po czole. Masz racje...- odpowiedziałem na stwierdzenie siostry, że kiepska i niemal zerowa widoczność teraz stała się jeszcze gorsza. Poczułem jak lekko się wczepia w moje kimono. Nie chciała iść... to jej problem. Też mi jej tu trochę brakuje.. ale w tej chwili jesteśmy my i to co nas otacza. Skup się bo nigdy nie wiesz skąd może nadejść atak... nikt nie mówił, że bandyci będą na nas grzecznie czekali czyż nie? Nawet nie wspominając o tym o czym mówiłem chwilę wcześniej... nawet jeśli to nie będzie pułapka to przecież nie siedzą cały czas na tyłkach... a idziemy szlakiem na którym z tego, co zrozumiałem atakują- dodałem spokojnie, przyglądając się wielkim i ciemnym cieniom drzew, które wyglądał rodem z horroru w tej sytuacji, a do tego okalały nas coraz gęściej. Nie pozwolisz aby krzywdzili biednych... siostrzyczko... czym jest dobro a czym jest zło? Czym innym jak walką o przetrwanie? Każdy chciałby z życia ciągnąć pełnymi garściami... ale niewielu potrafi. A ci którzy bardzo tego chcą a są zdesperowani często właśnie zostają bandytami... to w dalszym wypadku zwykli ludzie... nie mówię, że zawsze. Są źli... i są gorsi. Jak już popadają w ostatnią formę tego czym postanowili zostać to nie ma dla nich innego ratunku niż śmierć... ale nie jestem pacyfistą więc nie mam zamiaru okazać litości nikomu kto wybrał najłatwiejszą drogę- dodałem. Nagle stanąłem w miejscu, powoli wyciągając w bok rękę i zatrzymując również siostrę. Przed nami roztaczała się przepaść i widok który opisywał dziadek. Chyba jesteśmy...- powiedziałem i zanim zdążyłem coś dodać, siostra już aktywowała swoje oczy. Przełknąłem ślinę i spuściłem wzrok, znowu czując jak bardzo jestem zacofany mimo wielu, ciężkich treningów. Moje obie siostry potrafiły już używać pełnej mocy swoich oczu. A ja mimo upływu lat i hardego trenowania dalej nie potrafiłem znaleźć w sobie tej wewnętrznej siły... motywacji... przełknąłem ślinę, przeklinając się w myślach, że jestem beztalenciem. Nawet starszyzna wioski tak o mnie mówiła. "Najstarszy". Ten który nie ma mocy. Westchnąłem i czekałem na analizę siostry.
0 x
Awatar użytkownika
Jawa
Administrator
Posty: 4104
Rejestracja: 10 mar 2015, o 23:33
Ranga: Admin Ogólny
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame | Ruushi Fea

Re: Wyspa Akuso

Post autor: Jawa »

0 x
Hitomi

Re: Wyspa Akuso

Post autor: Hitomi »

Wzrok. Czym jest? Jakie są jego ograniczenia? Jak głęboko można zajrzeć, co zobaczyć? Hitomi w ciągu swojego dzieciństwa wielokrotnie się nad tym zastanawiała. Wbrew swojemu radosnemu sposobowi życia nie była bezmyślna, nie była lalką, niezdolną do zadawania pytań, obserwacji i wyciągania wniosków. Przeciwnie. Uwielbiała patrzeć. Wyłapywać drobne szczegóły. Śmiejące się, łagodne niebieskie ślepia były dla niej głównym sposobem postrzegania świata. Widziała wiele nawet, gdy nie potrafiła jeszcze wykorzystywać swojej mocy. A teraz... miała wrażenie, że jeśli tylko będzie chciała, może dostrzec samo jądro ziemi, samo źródło istnienia. Kąciki ust uniosły się w delikatnym uśmiechu, gdy wróciła myślami do zamierzchłych czasów. Do momentu, gdy pierwszy raz zobaczyła świat swoimi niesamowitymi oczami. Gdy pierwszy raz ujawniła się w niej krew przodków. Czuła się wolna. Wyzwolona z okowów ciała. Ale... to ciągle było za mało. Chciała widzieć jeszcze więcej. Więcej. Wzrok Hitomi przemierzał przestrzeń, pędził na spotkanie strugom dymu. W mniej niż uderzenie serca była już przy nich, obserwowała śpiących mężczyzn, jakby stała tuż obok, mimo że dzieliły ich dziesiątki metrów. Jeden coś strugał, miał nóż w dłoni. Zacisnęła wargi, a jej wyzwolony wzrok poszybował dalej, niczym sokół. Następne ognisko. Ten widok ścisnął jej gardło. Stal rozlała się po żyłach dziewczyny. Ognistowłosa nie była przyzwyczajona do widoku przemocy, szczególnie tej na tle seksualnym, dlatego to, co zobaczyła, dało jej w kość. W rodzimej wiosce kobiety były traktowane z szacunkiem, ojciec nigdy nie uderzył matki ani bliźniaczek. Wstrząśnięta, ale przede wszystkim wściekła, mimowolnie obkurczyła palce na ramieniu brata aż niemal zupełnie odpłynęła z nich krew.
- Robią krzywdę jakiejś kobiecie. Rozbili kilka osobnych obozów, przy tym najbliżej nas jest ich trójka, dwóch śpi, jeden coś struga. Dalej są ci, których rozpłatam na kawałki. Ona jest bliska śmierci, musimy się spieszyć. - szeptała na bezdechu, obserwując następne ogniska - Łącznie jest ich piętnastu. Musimy być cicho. Element zaskoczenia to jedyne, co mamy po swojej stronie... - prowadziła go ostrożnie w kierunku pierwszego obozowiska.
Nastolatka przykucnęła na jednej z gałęzi rozłożystego drzewa. Świetnie ją kryło przed niechcianym spojrzeniem, natomiast ona nie miała najmniejszych problemów ze śledzeniem trójki mężczyzn. Jeśli zachowają się cicho, mogą ich wyeliminować bez ściągania uwagi reszty... Wyciągnęła kunai z kabury. Broń miotana to była jej specjalność. Nie miała sobie równych wśród dzieciaków w wiosce, jeśli chodzi o celność. Nic nie mówiła do brata, istniało zbyt duże prawdopodobieństwo, że szepty ściągną na nich uwagę, mimo hałasu dobiegającego z sąsiedniego obozowiska. Z drugiej strony głośne zachowanie tamtych, działało na korzyść rodzeństwa - nawet gdy ktoś usłyszy szczęk krzyżującej się broni, nie powinien na niego zareagować. Chodziło tylko o to, żeby krzyk przytomnego faceta nie obudził jego towarzyszy, bo wtedy... śmietana po obiedzie. Kiwnęła głową bratu, wskazując mu dwóch, teoretycznie bezbronnych bandziorów. Uśmiercenie ich nie powinno mu zająć wiele czasu. Jeśli się nie obudzą... Ona skupiła się na tym przytomnym, dając Anstatsu sygnał, by zaczekał ze swoim ruchem. Świerzbiły ją palce, by już rzucać. Codziennie rano zrywała się z łóżka wcześniej niż inni i biegła do okolicznego lasu, gdzie miała przygotowanych kilka swoich tarcz. Trenowała do utraty tchu, zawsze z szerokim uśmiechem na ustach. Tylko teraz... to nie była tarcza. To był żywy człowiek. Nieświadomy tego, co go czeka. Mocniej zacisnęła wargi. Wybrał dla siebie taką drogę, nie mogła mu już pomóc. Teraz musiała ocalić kogoś innego. "Śmierć jest zawsze taka sama" - powtarzał często jej ojciec. Nie rozumiała tego. Może... może w końcu to pojmie. Nie wykonywała niepotrzebnych ruchów, żeby broń nie odbiła w sobie płomieni ogniska. Zresztą, jej cel znajdował się kawałek poza jego zasięgiem. Kunai w prawej ręce. Krótki zamach zza lewego ramienia. Tor lotu nakreślony mocą niesamowitych oczu. Prosto w szyję, gdzie powoli przemieszczała się chakra.
Kiedy była młodsza, bardzo chciała posiadać jakieś zwierzątko. Marzyła o potężnym, smukłym psie. Rodzice kategorycznie odmówili, ale zamiast tego ojciec zgodził się na króliki. Były małe i... kłopotliwe. Nie mogła zapanować nad ich liczebnością. Miały przygotowaną zagrodę na podwórku, ale szybko zrobiło się ich za dużo. Każdy miał imię. Każdy lubił jej dotyk. Gdy przychodziła, tłoczyły się wokół niej, zainteresowane jedzeniem. Mimo to, miała wrażenie, że łączy ją z nimi coś ważnego. Szczególnie z jednym. Często siadała na trawie po turecku, kładąc go sobie na nogach i głaszcząc. Kamieniał, kładąc po sobie aksamitne uszy i delektował się dotykiem jej dłoni. Ciepło tego zwierzaka było bliskie, namacalne. Potrafili tak trwać godzinami. Rodzina wiedziała, że to ulubieniec Hitomi, dlatego gdy brali króliki na ubój, zawsze był omijany. Dziewczynka nigdy nie jadła ich mięsa. Nie mogła znieść myśli, że przyjaciele lądują na rodzinnym stole. Pewnego dnia jej ulubieniec zachorował. Przestał jeść. Przestał się ruszać. Spoglądał na nią wielkimi, bursztynowymi oczami, a ona czuła jak serce wypełnia się, nieznanym dotąd rozgoryczeniem. Wiedziała, co się z nim stanie. Przecież mógł zarazić inne zwierzęta. Ojciec nie pozwoli... nie pozwoli też, by oglądała śmierć swojego przyjaciela. Zrobi to po cichu, bez zbędnego afiszowania się. Wyrzuci ciało dzikiej zwierzynie. Wielokrotnie widziała jak rodzice zabijają króliki. Jak ostrza gładko wchodzą w ich gardła, jak pojawia się czerwona smuga i już jest po wszystkim. Nie wydawały z siebie żadnego dźwięku. Ale tego widoku nie byłaby w stanie znieść. Złapała przyjaciela w objęcia i zaniosła na tył domu. Nóż błysnął w jej dłoni. Jedyną osobą, która mogła go zabić, była ona. Przeciągnęła sztyletem po szyi zwierzęcia. Chciała to zrobić od razu, wbiła ostrze głębiej niż było potrzeba. Przyjaciel umarł w jej ramionach. Umarł z jej ręki. "Śmierć jest zawsze taka sama", powtarzał jej ojciec.
Ognistowłosa wpatrywała się w swój kunai, tnący powietrze na drodze do celu. Nie tylko powietrze miał dziś przeciąć. To nie w słomianą tarczę miał się wbić tego wieczora.
0 x
Ansatsu

Re: Wyspa Akuso

Post autor: Ansatsu »

//Krótko bo mało info dla mnie...


Stałem przed siostrą, czekając aż jej technika oczna da nam wszystkie potrzebne informacje. Patrzyłem na ziemię, na mrówkę, która widocznie zabłądziła i odłączyła się od stada. Teraz sama, jedyna szła gdzieś przed siebie, co chwilę przystając i rozglądając się na wszystkie strony. Jesteś zupełnie jak ja... z tą różnicą, że twoja śmierć już nadciąga i nikt o tobie nie będzie pamiętać... a ja będę żył. Będę żył i mimo, że jestem uznawany za najgorszego, któregoś dnia staną na czele...- pomyślałem, przyglądając się mrówce która zaraz została zaatakowana przez pająka który jednym szybkim ruchem ją złapał w sieć i począł gdzieś wlec. Na wszystko kiedyś nadchodzi kres. Rodzimy się po to żeby umierać. Jesteśmy rodzeni po to żeby rodzić... tego łańcucha nie da się przerwać- przeszło mi jeszcze przez głowę i podniosłem wzrok, lekko odwracając się do tyłu i spoglądając w oczy siostry, która była zajęta namierzaniem celów i okolicy. Cicho westchnąłem i sprawdziłem kieszenie w poszukiwaniu broni. Przymknąłem oczy i przypomniałem sobie szybko pieczęci do kilku technik których zdążyłem się w swoim czasie nauczyć.
Nagle moja siostra 'odżyła' przekazując mi ważne informacje. Mylisz się... element zaskoczenia to nie jedyne co mamy. Mamy współpracę której oni nigdy nie wypracowali i nie wypracują... to banda rzezimieszków którzy myślą, że mogą całe życie spędzić bezkarnie robiąc na co mają ochotę... banda głupców którzy myślą, że sprawiedliwość ich nie dosięgnie... dziś przeleje się krew. Czas wyruszyć na polowanie... czas zabić bestie - powiedziałem, czując dreszcze i podniecenie płynące z nadchodzącej walki. Przełknąłem ślinę i lekko pochyliłem się do przodu, będąc gotów wykorzystać to w czym nikt z moich rówieśników nigdy nie mógł mi dorównać. Prędkość. Obejrzałem się lekko na siostrę. Ta jak to już często bywała postanowiła nie zdradzać mi planu tylko przygotowała już w ręce broń i szykowała się do rzutu. Jedna broń? Jeden przeciwnik... rozumiem, że celuje w tego który nie śpi... w takim razie mi zostają śpiochy- pomyślałem, czekając aż broń mi przeleci nad głową. Następnie biorę głęboki wdech i mocno odbijam się od ziemi, przeskakując krzaki i biegnąc prosto na dwóch facetów, wyciągając dwa kunai'e. Po jednym w każdą rękę i celując w tętnice szyjne u obu śpiących przeciwników. Staram się poruszać po cichu i załatwić obu bez wszczęcia alarmu. Jeśli coś nie wypali natychmiast aktywuję Hana Kahen Tonsou i korzystam z niewiedzy wrogów na temat techniki, nie dając im czasu do namysłu jak działa i szykując kilka szybkich, śmiertelnych cięć na obu mężczyznach... zanim zdążyliby wydać z siebie najmniejszy pisk.

Hana Kahen Tonsou
PieczęciBrak
Zasięg15 metrów
KosztE: 25% | D: 20% | C: 10% | B: 7% | A: 5% | S: 3% | S+: 3%
DodatkoweBrak dodatkowych wymagań
Opis Użytkownik tworzy iluzję w której pojawiają się setki płatków kwiatów, które otaczają przeciwnika. Wykonawca techniki w tym czasie przemieszcza się pomiędzy płatkami, dzięki czemu sprawia wrażenie jakby rozpływał się pomiędzy poszczególnymi płatkami przez co przeciwnik nie może przewidzieć naszych ruchów.
0 x
Awatar użytkownika
Jawa
Administrator
Posty: 4104
Rejestracja: 10 mar 2015, o 23:33
Ranga: Admin Ogólny
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame | Ruushi Fea

Re: Wyspa Akuso

Post autor: Jawa »

0 x
Ansatsu

Re: Wyspa Akuso

Post autor: Ansatsu »

Po twarzy poczęły spływać mi stróżki krwi. Ciężko dysząc podniosłem ręce na wysokość serca i przyglądałem się im chwilę. Rękom kogoś kto bez chwili wahania szybkim ruchem był w stanie zabić. Dwóch ludzi. Trochę się przestraszyłem tej swojej strony, której nie znałem. Strony potwora. Potwora który zabił i nie czuł najmniejszego wyrzutu sumienia.
Dwóch mniej...- pomyślałem, szybko analizując, co na szybko powiedziała mi siostra. Gwałcą kobietę? Gdzieś przede mną... rozumiem...czemu miałbym czuć jakieś wyrzuty sumienia? To nie ja jestem potworem tylko oni... zresztą... od dawien dawna ludzie odbierali sobie nawzajem życia... oby trafili do gorszego miejsca aniżeli to... oby nie mieli już okazji cieszyć się żadną chwilą ani krzywdzić tych którzy są im obojętni- przez głowę szybko przeszło mi kilka niezłożonych, ale wydających się efektownymi na przeciwników którzy nie spodziewają się ataku. Nagle gdzieś z przodu dało się słyszeć pytanie pijanego człeka. Cholera...- szybko rozejrzałem się po okolicy i cicho ale zarazem najszybciej jak mogłem podbiegłem do faceta który strugał. Wyrwałem z jego martwych łapsk nóż i kawał drewna, chowając kunai'e na swoje miejsca. Teraz głośno imitując to co robił martwy bandyta. Rzeźbić... a właściwie to po prostu jeździć nożem po owym kawałku drewna. Dodatkowo przeglądam wzrokiem trupy w poszukiwaniu jakiejś broni. Nie mogłem walczyć w nadchodzącej walce z pomocą tylko kunai i shurikenów. Na chwilę przerwałem rzeźbienie, pokazując siostrze rękom jeden ze znanych jej znaków. Dałem jej rozkaz zabicia faceta który do nas wołał, gdy tylko spróbuje zrobić niepotrzebny krok albo ja sam podejdę do niego za blisko. Samemu powoli ruszyłem do przodu, w stronę gdzie dało się już słyszeć ryki zadowolenia i wysiłku, płynącego z gwałcenia kobiety. Poczułem jak moje serce zaczyna bić szybciej a samo ciało robi się jakby lżejsze. Po plecach przeszły mi ciarki. Nie... to nie oni są potworami... są zwykłymi, pieprzonymi ludźmi którzy myślą, że wszystko im można... myślą, że skoro jest ich wielu mają prawo rządzić, niszczyć ludzkie istnienia i zabierać, co im się prawnie nie należy... - przeszło mi przez myśl a na twarzy pojawił się uśmieszek psychopaty. Napływ zbyt wielu emocji naraz i lata emocjonalnej abstynencji, momentalnie zamieszały mi w głowie. Zajebie.... zajebie ich wszystkich... co do jednego...- źrenice się momentalnie rozszerzyły. Oczyma wyobraźni w miejscu gwałconej kobiety zobaczyłem siostrę, której tu dzisiaj brakowało. W końcu... i ona mogłaby paść ich ofiarą. A i ta tutaj na pewno miała rodzinę która się o nią niepokoiła. Zajebię...- tym razem nie w głowie a po cichu sam do siebie powtórzyłem. Ręce poczęły mi powoli drżeć. Z bezpiecznego jeszcze dystansu patrzyłem jak zwierzęta bawią się złapaną i związaną ofiarą. Jak się śmieją i zamieniają rolą oprawcy. Jeszcze mocniej ścisnąłem w dłoniach bronie, które chwilę wcześniej wyciągnąłem a do oczu napłynęły mi łzy. Zacisnąłem zęby. Spróbowałem zrobić krok do przodu ale ciało odmówiło posłuszeństwa. Nogi również poczęły się trząść. Rusz się... rusz się... muszę ją uratować... - począłem mentalną walkę. Strach przed dużą ilością wrogów naraz, adrenalina, chęć mordu i ochrony dziewczyny rozpoczęły ze sobą walkę w głowie. Wypuściłem z rąk kawał drewna i nóż. Złapałem się powoli za głowę, padając delikatnie na kolana. Krew z twarzy zmieszała się z łzami. Przymknąłem oczy, przypominając sobie jak jestem widziany w wiosce. Chłopak który urodził się bez daru... i bez daru miał pozostać resztę życia. Śmiechy innych dzieciaków, brak zainteresowania ze strony wszystkich... wszystkich poza siostrami. Powoli przełknąłem ślinę. Tak... jest tu moja siostra... obiecaliśmy sobie... obiecaliśmy, że niezależnie od tego ile będzie przed nami przeszkód... wrócimy... wrócimy do domu cali i zdrowi i pozbędziemy się bandytów... jest tu za mną i na pewno widzi w jakim jestem stanie... widzi jak się trzęsę... jeśli i ona mnie zostawi... kto mi zostanie?- pomyślałem, przecierając rękawem twarz i powoli wstając. Odnalazłem swoją zgubioną odwagę. Dalej odczuwałem w ciele efekty adrenaliny i chęć mordowania... a właściwie wszystko to zyskało na sile jak tylko pokonałem swój lęk. Lęk przed byciem samemu. Lęk przed obliczem śmierci w której nie zobaczyłbym już swoich sióstr. Wziąłem głęboki oddech i powoli ruszyłem przed siebie, w stronę bandytów. Prawdopodobnie są pijani... do tego dalej o mnie nie wiedzą... powinienem załatwić przynajmniej dwóch z zaskoczenia zanim zrozumieją co się dzieje... trzeba uratować dziewczynę- przez głowę przeszło mi kilka podstawowych informacji. Pierwszy raz w życiu znalazłem się w sytuacji, gdzie zaraz miałem stawić swoje życie na szali. Po chwili namysłu jednak nie odczuwałem już żadnego lęku przed otaczającym mnie całunem ciemności, który od zawsze kojarzył mi się ze śmiercią i samotnością. W następnej chwili ruszyłem pełną prędkością na wrogów z tak wielkimi morderczymi intencjami jakich bym się nigdy po sobie nie spodziewał. Krew momentalnie uderzyła mi do mózgu i teraz jedyne co chciałem to mordować, zabijać, oddawać przestępcom jedyną, prawdziwą i odpowiednią dla nich karę. Śmierć w męczarniach. Już biegnąc składam pieczęci do Katon: Hōsenka no Jutsu. Tworzę 3 kule na dalszych przeciwników, w których ukrywam po 1 shurikenie w celu zadania większych obrażeń a najlepiej natychmiastowym pozbyciu się wrogów. Jak nie przez zabicie, to zbyt duże obrażenia do dalszej walki. Co do dwóch bliższych wrogów, korzystam z elementu zaskoczenia i wbijam się w nich z kunai'ami, celując w głowy/szyje a jeśli nie mam takiej możliwości to prosto w serca. W przypadku jakichkolwiek problemów natychmiast korzystam z Hana Kahen Tonsou i w połączeniu z szybkością staram się ich zabić w jak najkrótszym czasie. W końcu w grę wchodzi życie dziewczyny, nie wspominając o samym ratunku.



Katon: Hōsenka no Jutsu
PieczęciSzczur → Tygrys → Pies → Wół → Królik → Tygrys
Zasięg Max.35 metrów
KosztE: 8% | D: 6% | C: 6% | B: 4% | A: 3% | S: 2% | S+: 1% (od pocisku)
DodatkoweBrak dodatkowych wymagań
Opis Najprostsza technika Katonu. Polega ona na nabraniu powietrza i wypluciu pewnej ilości kul ognia o małej wielkości. Ogromną zaletą techniki jest to, że w pociskach można ukryć mniejsze bronie, np. shurikeny, co sprawia, że pomimo małej rangi Jutsu to może sprawić wiele kłopotów. Jednak nic nie trwa wiecznie i po wykonaniu jednej salwy kul ognia trzeba nabrać powietrza na następną. W jednej salwie mieści się 15 pocisków. Przerwa między salwami trwa mniej więcej tyle co długi oddech, a następnie można wykonać kolejną salwę, bez składania pieczęci.

Hana Kahen Tonsou
PieczęciBrak
Zasięg15 metrów
KosztE: 25% | D: 20% | C: 10% | B: 7% | A: 5% | S: 3% | S+: 3%
DodatkoweBrak dodatkowych wymagań
Opis Użytkownik tworzy iluzję w której pojawiają się setki płatków kwiatów, które otaczają przeciwnika. Wykonawca techniki w tym czasie przemieszcza się pomiędzy płatkami, dzięki czemu sprawia wrażenie jakby rozpływał się pomiędzy poszczególnymi płatkami przez co przeciwnik nie może przewidzieć naszych ruchów.
0 x
Hitomi

Re: Wyspa Akuso

Post autor: Hitomi »

Czerwone włosy zamajaczyły w ciemnościach do złudzenia przypominając języki ognia, kiedy dziewczyna ześlizgnęła się z drzewa po rzucie. W tym czasie Onii-chan zajął się śpiącą dwójką. Przez chwilę śledziła go wzrokiem, czując rosnącą w sercu dumę. Nie, nie była dumna z tego, że morduje ludzi. Przeciwnie, gdyby miała możliwość, wolałaby to zrobić własnoręcznie, oszczędzając bratu takich doświadczeń. Taką miała naturę. Była natomiast dumna z zaskakującej szybkości czarnowłosego. Jednak nie było na to czasu. Zbliżyła się do mężczyzny, którego dosięgnął jej kunai. Spoglądała na ciało, z którego wyciekło życie. Całe pokryte szkarłatem. Krew. "Śmierć jest zawsze taka sama" powtarzał ojciec Hitomi. Miał rację. Królik czy człowiek... umierali dokładnie tak samo. I nagle uderzyła ją jedna myśl - bolało bardziej, gdy mordowała swojego zwierzaka. Śmierć tego bandziora była czymś, co musiało nastąpić. Stał na drodze do ich celu. Inaczej nie mogliby uratować kobiety. Wtem ze strony drugiego obozu odezwał się czyjś głos. Nie miała wątpliwości, co do stanu trzeźwości jego właściciela. Trzeba było szybko coś wykombinować, zanim tamten się zorientuje, co zaszło. Ślepia dziewczyny przyglądały się jeszcze przez chwilę zastygłej w przerażeniu twarzy, zdążyła tylko wyciągnąć swoją broń z ciała, w które tak gładko weszła, gdy nagle zjawił się przy niej braciszek. Jego ubranie, twarz, były umazane we krwi. Nastolatka otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, wyciągnęła dłoń z zamiarem położenia jej na jego ramieniu, jednak... Ansatsu niczym w transie wyrwał z dłoni zmarłego ich zawartość i zaczął strugać. To nie wystarczy... Na dodatek dał jej sygnał do zabicia obcego. Przez chwilę wpatrywała się w niego, zaglądała wgłąb duszy chłopaka, następnie odwróciła się w kierunku przeciwnika, dzierżąc zakrwawiony kunai. Na chwilę umieściła rękojeść w ustach. Tylko na moment, byleby wykonać pieczęci potrzebne do Henge. Zamieniła się w swoją poprzednią ofiarę i broń ponownie znalazła się w jej dłoni. Spoglądała na pijanego mężczyznę tak, jakby nie dzieliła ich żadna odległość.
- Strugam, strugam, ale przypomnij mi... ile miało być tych... strzał? - zaryzykowała, biorąc pod uwagę wyposażenie obcego i podłużny kształt drewna, z którego miał powstać przedmiot - A zresztą, chodź tu na chwilę!
Rozmówca był pijany, dlatego nie powinien zbytnio przykładać wagi do różnicy w tonie głosu. Na dodatek z pomocą przychodziła jej przemiana, która modyfikowała głos dziewczyny. Minęła ognisko, stając na skraju obozu, naprzeciw łucznika. Hitomi zaczynała czuć jak sprawy wymykają się jej z rąk. Drżała na całym ciele. Strach zaczął się przedzierać przez zbroję gniewu. Dotąd wszystko szło dobrze i może nawet udałoby się im ubić wszystkich przy drugim ognisku, nie wzbudzając podejrzeń w następnym obozie, ale braciszek... Kątem oka widziała, że dzieje się z nim coś niedobrego. Walczył sam ze sobą, co obudziło w nim taką burzę? To nie był czas, żeby się rozklejać, ale łzy same napływały do oczu. Jak mogła pozwolić mu zabijać? Sama powinna była zająć się tą trójką. Ale teraz... łuk. Łuk mógł być ich ratunkiem. Musiała zdobyć broń. Musiała wziąć na siebie brzemię, zabrać je z ramion chłopaka. Przymrużyła oczy, czując teraz jak strach maleje, nieudolnie odbijając się od pancerzu złości. Nie pozwoli, by dłużej krzywdzili! Stała oparta o drzewo w pewnym oddaleniu od ognia, by zbliżający się mężczyzna nie od razu zobaczył swego martwego kompana, a skupił wzrok na niej. Kunai balansował w dłoni. Czekała, a gdy tylko obcy znalazł się na odległość rzutu, zasłonięty przez roślinność od strony następnego obozowiska, wypuściła broń na spotkanie z jego szyją. Gdyby coś poszło nie tak, choć raczej nie powinno, nastolatka tworzy iluzję kilku klonów, atakujących razem z nią i następnym kunaiem stara się rozpłatać mężczyźnie gardło. Jeśli się udało, podążyła wzrokiem za Anstatsu, który wybiegł na otwartą przestrzeń, by zmierzyć się z oprawcami kobiety. Było za późno na powstrzymywanie go. Nie wiedziała, czemu zareagował tak gwałtownie. Choć... mogła się domyślać, że to przez widok tej umęczonej istoty, znajdującej się w centrum zainteresowania bandytów. Czerwonowłosa także czuła narastającą chęć walki, chęć pozbycia się degeneratów, którzy potraktowali tak bezbronne stworzenie. Energia życiowa powoli ulatniała się z ofiary, a jej brat... Dziewczyna momentalnie znalazła się przy ciele, zabierając łuk i kołczan. Dziesięć strzał, lepsze to niż nic. Tylko raz w życiu miała okazję samodzielnie strzelać z tej broni. W niewielkiej wiosce nieopodal ich domu rok rocznie odbywał się festyn na cześć lata. Kiedy miała dwanaście lat, zorganizowano w jego trakcie konkurs strzelecki. Nagrodą miała być piękna peleryna podróżna. Hitomi zakochała się w niej od pierwszego wejrzenia. Musiała ją mieć. Dlatego w tajemnicy przed rodziną zapisała się jako uczestnik. W zawodach, poza nią, brali udział sami mężczyźni. Na dodatek cel był odległy i niewielki. Tarcza miała średnicę zaledwie denka od słoika. Dziewczynka stanęła naprzeciw niej z łukiem w dłoni. Broń była niemal jej wysokości, ale nie przeszkadzało jej to. Majdan dobrze układał się w dłoni, dźwięk napinanej cięciwy był przyjemny dla ucha. To, że sama nigdy nie strzelała, nie oznaczało, że nie widziała jak robią to inni. I, że nie uczyła się na podstawie ich błędów. Uśmiechnęła się delikatnie, słysząc szydercze szepty, a nawet otwarty śmiech. Ułożyła strzałę na cięciwie, napinając ją trzema palcami lewej ręki. Wyciągnęła ją aż na wysokość swojego policzka, celowała w milczeniu. Czuła jak strzała drży z radością w oczekiwaniu na lot. Wypuściła ją. Pomknęła z zawrotną szybkością, a grot wbił się idealnie w środek tarczy. Dziewczyna zarażała się ekscytacją strzały, podczas gdy wokół niej rosła kopuła ciszy. Nastolatka pamiętała wyraźnie dotyk cięciwy na palcach, pamiętała ludzi pełnych niedowierzania. Pamiętała jak odbierała swoją nagrodę, wtedy jeszcze za długą. Miała teraz tę pelerynę na sobie. Dezaktywowała Henge.
Namierzyła wzrokiem braciszka i wybiegła z lasu, zatrzymując się. Pierwsza strzała znalazła się na cięciwie. Radość momentalnie wypełniła ognistowłosą od środka, mieszając się z ogniem, buzującym w żyłach. Wyprostowała się, szykując broń do ataku. Ubezpieczała Ansatsu i biedną kobietę, celowała w tych, którzy mogli stanowić dla nich zagrożenie. Czy to dlatego, że znaleźli się za chłopakiem, czy dlatego, że atakowali w kilku. Pilnowała, by dwójki, którą miała teraz pod swoją opieką, nie dosięgnęła żadna broń, żaden cios. Czerwone ślepia widziały wszystko, analizowały najkrótszą drogę dla pocisku, śledziły ruchy czarnowłosego. Dziewczyna chciała go chronić. Jego i istotę, której ruszyli z pomocą.
Henge no Jutsu
Pomocna technika przy pomocy której użytkownik może przybrać wygląd innej osoby bądź obiektu. Co za tym idzie jeśli zmieniamy się w personę, to wygląd, a także ubranie zostaje zmienione. Również i głos pozostanie zmutowany do pewnego stopnia przypominający ten osoby w którą to się zamieniliśmy. Jednak jest to tylko zmiana aparycji, tak więc nie przejmujemy zdolności fizycznych czy też innych. Możemy zmienić się w każdą osobę, a także w przedmiot. Jednak nie może on być zbyt mały. Więc nie możemy zmienić się w Kunai czy zwykłego Shurikena. Dodatkowo nasza chakra pozostaje bez zmian. Tak więc, jeśli ktoś wykryje naszą niebieską energię, może bez problemu odkryć oszustwo, również i wszystkie Doujutsu bezproblemowo sobie z tym radzą.

Kasumi Jusha no Jutsu
Jedna z prostszych technik genjutsu, która polega na wytworzeniu iluzji będących idealnym odzwierciedleniem naszego wyglądu. Ów iluzje wychodzą zza drzew oraz skał, a następnie przepuszczają atak na naszego przeciwnika. Dzięki idealnemu odwzorowaniu naszego wyglądu, przeciwnik nie ma pojęcia, za którą iluzją się chowamy przez co możemy zaskoczyć go prawdziwym atakiem.
0 x
Awatar użytkownika
Jawa
Administrator
Posty: 4104
Rejestracja: 10 mar 2015, o 23:33
Ranga: Admin Ogólny
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame | Ruushi Fea

Re: Wyspa Akuso

Post autor: Jawa »

0 x
Hitomi

Re: Wyspa Akuso

Post autor: Hitomi »

Cięciwa drżała delikatnie pod wpływem jej dotyku. Trzymała pewnie, jakby robiła to od zawsze. Oddychała przez otwarte usta, przy cichym wypuszczaniu powietrza, układała je w dzióbek. Spoglądała na sytuację, która rozgrywała się przed nią. Ogniste włosy falowały jak rozżarzone płomienie, porwane przez wiatr do tańca. Czerwone ślepia śledziły walkę, chaotyczne ruchy dwójki mężczyzn, którzy zapędzili jej braciszka w, przysłowiowy, kozi róg. Dziewczyna zaczynała czuć zmęczenie. Pragnęła zabrać ofiarę przestępców w bezpieczne miejsce i odpocząć od nadmiaru emocji. Ale jej Oni-chan potrzebował pomocy. Nie liczyło się nic więcej. Rzezimieszek biegnący w stronę kolejnego obozu był jak bzycząca mucha. Wszystko było tłem dla rozgrywającej się przed nią walki. Natarczywe ataki mężczyzn spychały Anstatsu do defensywy. Zacisnęła wargi. Wycelowała. Grot strzały skierowany w szyję obcego, który odważył się grozić czarnowłosemu. Wypuściła strzałę, która poszybowała prosto do celu. Strzała to tylko przedmiot. Nie czuje. Nie decyduje o tym, do czego zostanie przeznaczona. Bezwolna w rękach wykonawcy. To tylko broń. Przez chwilę Hitomi pragnęła być taką bronią. Nie zdającą sobie sprawy z tego, że właśnie morduje kolejnego człowieka. Jednak... nie robiła tego bez powodu. Właściwie, mordowała narzędzie w czyichś rękach. Kogoś, kto nie znał skrupułów, nie rozumiał, że inne istoty czują tak samo. Właściwie... wyświadczyła mu przysługę, zabijając. Uwolniła z łańcuchów, które ktoś na niego narzucił. Tym kimś była zapewne istota tak usilnie nawoływana przez zbiegłego bandytę. Szkarłatnooka po raz kolejny tego dnia, a właściwie nocy, zapłonęła gniewem. To oczywiste, że ona musi znać współczucie, smutek i niepewność. Nigdy nie stanie się bezmyślnym narzędziem! Nigdy nie będzie wypaczona, niezdolna do współodczuwania! Po co zabijać pionki, skoro winien jest tylko król? Ale... właśnie dlatego, że umiała współczuć, wiedziała, kto potrzebuje ich pomocy najbardziej. Jeśli tylko uporali się z dwójką napastników (przy czym czerwonowłosa bez wahania pośle następną strzałę, jeśli Ansatsu nie poradzi sobie z pojedynczym przeciwnikiem), dziewczyna podbiega do zakładniczki i narzuca na nią swoją pelerynę, by przykryć nagość kobiety. Następnie wzrokiem przeczesuje teren w poszukiwaniu dobrego miejsca na schronienie. Kiedy takowe odnajdzie, podaje bratu dłoń kobiety, wskazując mu kierunek, w który ma się z nią udać.
- Idźcie, ja będę osłaniać tyły! - mówi, zawracając po swoją strzałę, wbitą w ciało rozbójnika.
Następnie ustawia się w lesie, by połknęły ją ciemności. Stoi napięta, z łukiem w ręku, śledząc poczynania złoczyńców, by gdyby ruszyli w pogoń, móc szybko się ich pozbyć. Jest zmęczona. Ale nie ma rzeczy, której by nie zrobiła, by ocalić niewinne stworzenie. Jest zmęczona, ale złość buzuje w żyłach. Jest zmęczona. Ale to żaden powód, by przestać. Uśmiecha się delikatnie w mroku. W końcu żyje po to, by strzec bliskich.
Paczały aktywne.
0 x
Ansatsu

Re: Wyspa Akuso

Post autor: Ansatsu »

//Wybacz, że tak krótko, dawno nie pisaliśmy i nie mogę się wczuć. Do tego boli mnie brzuch po pizzy. Zjadłem całą sam ;( Głupi ja.

Cholera... jak na zwykłych opryszków to są całkiem nieźli... nie mogę w żaden sposób skontrować ich ataków gdy jest ich dwóch... techniki też nie wykonam... spychają mnie do defensywy...- przeszło mi przez myśl a kątem oka zobaczyłem, że powoli zbliżam się do drzewa, którego w żaden sposób nie ominę przy aktualnych unikach i rozstawieniu wrogów. Lekko westchnąłem, wiedząc, że siostra już na pewno ma jednego z nich na muszce. Co ja bym bez Ciebie i twoich oczu tutaj zrobił? Jak zwykle ktoś musi mnie wyciągać z opałów... jak zwykle gdy przychodzi co do czego moje umiejętności nie są warte tyle ile powinny być... ile bym chciał aby był warte... mimo ciężkich treningów- pomyślałem, unikając kolejnego ataku i już niemal plecami dotykając drzewa. Jeden z bandytów który począł krzyczeć, już niemal zniknął mi z pola widzenia. Zbliżał się do reszty swoich towarzyszy. Tylko tego nam trzeba... kolejnego tuzina albo i więcej wrogów...- przełknąłem ślinę, robiąc kolejny unik i kątem oka spoglądając w stronę gdzie znajdowała się siostra. Wyczekiwałem tego jednego strzału, który miał odmienić sytuację w której się znalazłem. Strzału który nawet w przypadku jakby nie zabił czy nawet nie trafił na pewno dałby mi pół sekundy albo i więcej dezorientacji wroga, który pogubiłby się w swojej rachubie.
W momencie gdy tylko strzała trafi wroga lub go zdezorientuje, wyciągam zza pazuchy szybko dwa kunai'e i wyrzucam po jednym w każdego z wrogów, najszybciej jak tylko mogę, wiedząc, że przy takim dystansie nawet przy moich niewielkich umiejętnościach nietrafienie byłoby strasznie pechowe... a już na pewno chociaż jednego. Następnie podążam za instrukcjami Siostry.
0 x
Awatar użytkownika
Jawa
Administrator
Posty: 4104
Rejestracja: 10 mar 2015, o 23:33
Ranga: Admin Ogólny
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame | Ruushi Fea

Re: Wyspa Akuso

Post autor: Jawa »

0 x
Hitomi

Re: Wyspa Akuso

Post autor: Hitomi »

Hitomi spoglądała w ślad za swoją strzałą. Mknęła w ciemnościach, przecinając warstwy powietrza, czemu towarzyszył charakterystyczny świst. Grot odbijał w sobie światło ogniska. Do chwili, kiedy przeszył gardło jednego z wrogich mężczyzn. Dziewczyna opuściła rękę z łukiem, widząc jak radzi sobie Onii-chan. Druga strzała nie była potrzebna. Czuła jak wszystko w niej burzy się, sprzeciwia takiemu obrotowi rzeczy. Wypełniał ją wstręt do siebie, ale jednocześnie zdawała sobie sprawę, że podjęła decyzję świadomie, przychodząc do tego miejsca. Wcześniej mogła się wycofać, sprzeciwić uśmiercaniu bandytów. Sprzeciwić woli brata i... swojej. Pragnęła ratować ludzi, których krzywdzili i tych, których mogliby skrzywdzić w przyszłości. Namacalny dowód ich bestialstwa miała przed sobą. Nagą kobietę, ledwo żywą, wyczerpaną i przerażoną tak głęboko, że zamknęła się we własnej głowie, broniąc świadomości udziału w odgrywanym, z jej bezwolnym udziałem, przedstawieniu. Wcale nie chciała tej roli. Szkarłatnooka mocniej zacisnęła palce na majdanie. Przyszli tu by zamknąć teatr. Nikt więcej nie będzie marionetką w dłoniach tego całego Tatsuki. Nie pozwoli na to! Zdążyła zrobić zaledwie kilka kroków w kierunku niedawnej ofiary przestępców, gdy dostrzegła kunai, wyrzucony ze strony ostatniego obozowiska. Przyczepiona do niego notka, falowała pod wpływem ruchów powietrza. Nastolatka śledziła jego lot. Wbił się w pobliżu kobiety. Spojrzenie powędrowało dalej, w kierunku osoby, która go wypuściła. Zastygła w pół kroku, nie będąc w stanie się ruszyć. Tylko patrzyła. Z ciemności, choć dla Hitomi nie miało to większego znaczenia w postrzeganiu, wyłoniła się kobieta. Tak, właśnie tak. Kobieta! Poczuła jak krew uderza jej do mózgu, nigdy wcześniej nie czuła tak wielkiej złości. Mrowienie w całym ciele. Ogień w żyłach. Puls ruszył jak szalony. Młode ciało, nie przyzwyczajone do takiego natłoku emocji, zareagowało drżeniem i wydzielaniem łez. Płakała. Z nienawiści. Była wściekła jak osa. Łzy żłobiły drogę wzdłuż nosa, zahaczały o kąciki zaciśniętych warg i opadały na pelerynę. Dzięki wyczulonemu słuchowi słyszała ciche kapanie. Denerwowało ją. Gwałtownym ruchem wytarła twarz o rękaw sukni. Czerwone oczy świeciły w ciemnościach. Jedno spojrzenie wystarczyło, by przerazić się ich nie na żarty. Zmrużone, wypełnione zabójczymi intencjami. Czaił się w nich mrok, straszniejszy niż ten, w którym krył się las. Właściwie, w porównaniu z mrokiem jej ślepi, las stawał się niemal przyjazny. Całości dopełniały zmarszczone brwi. Wyglądała jak bezwzględna zabójczyni. Bez wahania wystąpiła naprzód, w krąg obozowego światła, ukazując się kobiecie w całej okazałości. Włosy płonęły jaśniej od płomieni, gdy wiatr wpadał między pasma, przemieszczając je na lewą stronę. Muskały skronie dziewczyny, czerwień spotykająca się z bladością jej skóry. Było w tym coś złowieszczego. Nawet w tańcu jej włosów była chęć mordu, żądza krwi. Peleryna trzepotała na wietrze, odsłaniając niekiedy fragmenty sukienki. Wtedy też, szkarłatny materiał błyszczał. Kołczan narzucony na lewe ramię, sterczące z niego strzały, pomiędzy które wplątywały się kosmyki włosów. Łuk w prawej ręce, cięciwa także odbijająca światło. Wszystko to czyniło widok dziewczyny niezapomnianym. Właściwie wręcz zmysłowym. Taka była - straszna i piękna jednocześnie. Paraliżująca. Wolną dłonią, ukrytą za plecami przed wzrokiem przestępców, wskazała Anstatsu ofiarę bandytów. Był szybki, miała nadzieję, że zdąży ją odciągnąć, zanim notka wybuchnie. Sama chciała dać mu czas, przyciągając uwagę kobiety z mieczem. Chłodnym wzrokiem, wyzutym ze wszystkich emocji poza złością, taksowała rudą "koleżankę". Kolor jej włosów nie mógł się równać z intensywną barwą czupryny Hitomi. Oj nie. Okulary, nieśmiertelnik na szyi, ubranie w barwach lasu. Krótkie spodenki. Musiała być sporym autorytetem dla tej bandy, skoro jeszcze się do niej nie dobrali. To oznaczało, że jest silna. Ale jak duża była jej motywacja do walki? Jak bardzo mogła być w nią zaangażowana? Czy miała dobry powód? Naprawdę dobry, a nie śmierć kilku nic nieznaczących ludzi? Bo nastolatka miała. Brat. Braciszek był wszystkim, co w tej chwili się liczyło. Obrona go wszystkim, co chciała robić. Korzystając z peleryny, która zakrywała jej nogi, niezauważalnie zmieniła ułożenie stóp. Rozstawiła je szerzej, by wygodniej oddawać strzały. Odchyliła głowę do tyłu i... uśmiechnęła się. Napięta cięciwa brzęczała cichutko, wygrywając melodię do wtóru szumiącego wiatru. W jej uszach brzmiało to jak bojowa pieśń, oczekująca reakcji nastolatki. Ta muzyka płynęła tylko dla niej i żądała odpowiedzi w działaniu.
- Witaj Tatsuki. Mam tylko jedno pytanie. Jeśli nie chcesz, nie musisz udzielać odpowiedzi. Zresztą, nie będę na nią długo czekać... - uniosła nieznacznie łuk - Dlaczego? Dlaczego pozwalasz im krzywdzić kobietę, sama nią będąc? Jak możesz spać, ze świadomością tego, co oni tu wyprawiają? Rozumiem, że zezwalasz na mordowanie. Śmierć zadaje się szybko, ale to... Pozwalasz im na odczłowieczanie siebie. Nie, przede wszystkim - na zabijanie w tej dziewczynie ducha i świadomości. To, co zrobiłaś, nie reagując, przyzwalając, jest niewybaczalne. - zdawało się, że głos płynie wraz z iskrami z ogniska.
Mocny, odległy i dziki. W całej nastolatce było coś pierwotnego. Jak w pożarze trawiącym wszystko na swojej drodze. Nie bała się patrzenia prosto w oczy przeciwniczki. Rzucała jej nieme wyzwanie. Tamta traktowała ich duet z lekceważeniem, wiedziała to. Jeszcze się zdziwi. Hitomi jest gotowa w każdej chwili posłać strzały w kierunku kobiety, w kierunku jej szyi, jeśli tylko tamta wykona pierwszy ruch. Na razie czeka na odpowiedź. Wyjątkowo spokojnie jak na to, co dzieje się w środku niej. Nie ma w niej wcześniejszego wahania, nie ma współczucia. Ta kobieta musi zginąć. Nie istnieje dla niej inna droga.
Paczałki aktywne.
0 x
Ansatsu

Re: Wyspa Akuso

Post autor: Ansatsu »

//Odpis badziewny i krótki bo jestem po 2 nieprzespanych nocach, po 2 dniach pilnowania dziecka i pierwszy raz mam możliwość siąść do komputera w dniu dzisiejszym. Niespecjalnie "trzeźwy" umysłowo. (Mam na myśli zmęczenie i brak sił. Jestem zaledwie po 2 piwach) <sleep> PS. Interesuje mnie broń drzewcowa. Nie pogardziłbym jakąś lekką halabardą.


Gdy tylko jeden z przeciwników padł od strzały Siostry, wykorzystałem moment w którym drugi stracił na ułamek sekundy swoje momentum i zaatakowałem kunaiem, szybko tnąc po gardle. Padł na ziemię, wydając z siebie niezrozumiane jęki, jednak zaraz umilkł w kałuży własnej krwi. Ilu już dzisiaj zabiłem? Moje pierwsze zabójstwo... ciężko nazwać je pierwszym. Raczej pierwszą akcją w której pierwszy raz zabiłem...- pomyślałem, mocniej ściskając zakrwawiony kunai w dłoni. Westchnąłem. Cała złość powoli poczęła uchodzić. Zawiał chłodny wiatr, który dodatkowo nieco ochłodził moją głowę, która dopiero, co była bliska eksplozji z nadmiaru emocji. Spojrzałem na kobietę, która dopiero co była gwałcona. Cała mokra, brudna, w spermie. Poza tym wyglądało na to, że chłopcy w trakcie zabaw dodatkowo na nią pluli i bili. Pokiwałem z politowania głową. Myśl, że miałbym ją nieść zdawała się ohydna i dosyć "śliska". Westchnąłem. Mimo wszystko nie można jej było tu zostawić. Zrobiłem kilka kroków w jej stronę tylko po to aby zobaczyć jak obok niej w ziemię wbija się kunai. Nie był daleko. Przyjrzałem mu się dokładniej, wytężając wzrok. Wybuchowa notka...- przeszło mi przez myśl i przełknąłem ślinę. Powoli odwróciłem się w stronę skąd nadleciał kunai. Jednak nie dojrzałem żadnego wroga bo dalej byli schowani między drzewami. Plan ratowania dziewczyny właśnie spalił na panewce. Podejście bliżej nie było w tej chwili możliwe. Spojrzałem na siostrę, dając jej do zrozumienia, że nici z jej planu i nie będę podchodził bo taki jest zamysł wroga. Abym podszedł i żeby mnie wysadzić.
Co teraz?- pomyślałem, czując, że znajdujemy się w patowej sytuacji. Ratunek dziewczyny jest niemożliwy do czasu dopóty nie uporamy się z przeciwnikiem który wyrzucił tą broń z notatką... o ile w ogóle nie zdetonuje jej przed śmiercią... o ile mam z nią szanse... widać, że też musi się poniekąd znać na sztukach ninja skoro potrafi korzystać z notatek- przeszło mi przez myśl i teraz postanowiłem rozejrzeć się po ciałach wrogów, dopóki jeszcze miałem chwilę przed natarciem posiłków, które na pewno nie miały zamiaru się poddać. I co teraz siostrzyczko?- pomyślałem, po jej przemowie. Mogłem tylko być pewnym, że nie ma zamiaru uciekać ani dać za wygraną. Już teraz ogarnął ją szał, który ja dopiero, co opanowałem. Szał który kazał jej walczyć w to w co wierzy. Walczyć dopóki każdy jeden wróg nie padnie martwy. Znowu westchnąłem, przecierając ręką pot z czoła po poprzednim starciu. W niezłe gówno wdepnęliśmy... jest ich zdecydowanie za dużo jak na pierwszą wyprawę dla dwóch niedoświadczonych kurdupli jak my...- ścisnąłem mocniej dłoń wokół kunai'a i po przejrzeniu pobliskich ciał przygotowuję się do natarcia wroga, powoli cofając się w stronę siostry. W każdej chwili gotów użyć Kasumi Jusha no Jutsu gdy tylko wrogowie ruszą do ataku (tworzę 6 klonów) i ruszam razem z nimi, starając się zmieniać pozycję i atakować tam gdzie się tego nie spodziewają. (Klony żeby była jasność też biegną jakby miały ADHD, jeden przez drugiego i trzeciego, non stop zmieniając ustawienie)



  • NazwaKasumi Jusha no Jutsu
    PieczęciPies → Tygrys
    ZasięgKlony nie mogą oddalić się o więcej niż 15m od użytkownika
    KosztE: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2% (od dwóch klonów)
    DodatkoweBrak dodatkowych wymagań
    Opis Jedna z prostszych technik genjutsu, która polega na wytworzeniu iluzji będących idealnym odzwierciedleniem naszego wyglądu. Ów iluzje wychodzą zza drzew oraz skał, a następnie przepuszczają atak na naszego przeciwnika. Dzięki idealnemu odwzorowaniu naszego wyglądu, przeciwnik nie ma pojęcia, za którą iluzją się chowamy przez co możemy zaskoczyć go prawdziwym atakiem.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kantai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość