
Leśna wiedźma [ C ]
11 / 30
Maname Niestety, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi, a także te umieszczone na ornamentach przypiętych do górnej części ołtarzyka wskazywały na to, że nie jest w tym domu oddawana cześć Watatsumiemu ani innym bóstwom powiązanym z morzem. Ciężko było się dopatrzeć, co konkretnie zostało tam zapisane. Znaki były koślawe, a sam atrament wręcz spływał z kartek, tworząc większe lub mniejsze mazy. Jedyny dobrze widoczny symbol, wyrzeźbiony w drewnie, oznaczał kwiat wiśni.
Słysząc poradę z ust Maname, staruszka, jak pozwolę sobie ją nazywać, patrząc na jej zachowanie, odwróciła się w jej kierunku i uśmiechnęła się ciepło, przymykając na chwilę oczy. – To nic takiego, dziękuję. – Na resztę słów właściwie w żaden sposób nie odpowiedziała, za wyjątkiem ciężkich oddechów wydobywających się z jej gardła. Widać było, że wysłuchała wszystkiego co morska wiedźma miała jej do przekazania, ale sama chyba nie czuła się na siłach, aby dalej ciągnąć tę konwersację.
– Nawet nie chciałbym pomocy! Ja... ja to umiem. – Sam nie wierzył w to, co przed chwilą powiedział. Starał się łapać krzesiwo coraz mocniej, zaciskając wokół niego swoje dłonie, stające się z każdą sekundą coraz bardziej czerwone. Będąc skupiony na wykonywanej czynności, nawet nie zauważył sygnału wysłanego mu przez Maname. Tak jakby przez chwilę o niej zapomniał, gdy celem stało się wykrzesanie ognia dla własnej matki. – Dlatego uciekasz w morskie głębiny? – Wydusiła z siebie wreszcie, słysząc o strachu przed ogniem jej gościa. Swój wzrok dalej tępo wbijała w zgaszone drewienka, a jej ręce zacisnęły się mocniej na kolanach. Nie była to dla niej wygodna pozycja, a szczególnie nie w tym wieku, ale nie wypadało siedzieć inaczej w takiej sytuacji. Wysunęła klatkę do przodu, ściskając łopatki do środka, chcąc ulżyć sobie ból pleców. – Musisz być dobrą osobą, skoro wielki bóg morza jeszcze cię nie objął swoimi falami. Czułaś jego obecność, gdy już tam byłaś? Lekką, przyjazną, ale wciąż przejmującą. Ludzie potrafią odejść od zmysłów, gdy ich czas na ziemi ustaje. – Niemalże każde słowo wypowiedziane było oddzielnie z lekką przerwą, jeżeli jej stan tego wymagał. Złapawszy oddech, poruszyła najbliższym sobie drewienkiem, a ten, będąc jeszcze częściowo gorący, wywołał kilka iskier zapalających, a raczej jedynie lekko podświetlających włożone stare pergaminy do paleniska.
– O! To... to już? UF – Wydusił z siebie całą zgromadzoną energię i odrzucił na bok przyrządy do palenia, kładąc się plecami na podłodze. Zmęczył się. Inaczej jego klatka piersiowa nie podskakiwałaby aż tak żwawo. – Tak. Chyba nawet już się woda zagotowała. – Mei podniosła wieko czajnika, spoglądając do środka. Dotknęła go jeszcze z boku dla sprawdzenia, lecz jej ręka ni drgnęła, gdy dotarła jego kamiennej obudowy. Woda w środku była zwyczajnie zimna, a co najwyżej letnia.
– Nomaru, wstań. Nie wypada się tak zachowywać przed gościem. – Pochwyciwszy naczynie, starała się nalać na początku Maname, a następnie sobie i swojemu synkowi nieco wody do kubków, tak, aby tylko przykryły ziele się w nich znajdujące. Nie ma nawet co czekać na zaparzenie się herbaty, bo to raczej nigdy nie nastąpi w tych warunkach. –YGH, no, już. Dziękuję! – Od razu po podniesieniu się i schowaniu stóp pod pośladki, pochwycił kubek, mieszając nim lekko dookoła. Nawet Nomaru poczuł, że woda jest zimna. Można to było zauważyć po jego chwilowym zdziwieniu się tym, co dostał. Swój wzrok od razu przeniósł na swoją matkę, bioracą własnie pierwszy łyk tego jakże świetnego specyfiku.
– Może pokażesz wreszcie to, co chciałeś? – Zerknęła ukradkiem na związany segregator.
– O, a mogę?
– To już chyba nie ode mnie zależy, ale myślę, że tak. Nasza przyjaciółka nie powinna się obrazić.
– Mmm, już! – Powstał szybko z kolan i chwyciwszy swoją matę, przesunął ją blisko Maname, biorąc wcześniej do ręki przyniesiony ze sobą stos karteczek, które otworzył na pierwszej stronie. – O nie, zaraz, zaraz – Szybko swoją niewielką dłonią zasłonił jeden z rysunków, który, jak Maname mogła przez chwilę zauważyć, przypominał mniej lub bardziej jakiegoś skrzydlatego stwora. – Mama zawsze mówi, że goście są najważniejsi. – Na to Mei jedynie kiwnęła głową, uśmiechając się lekko. – Ty pierwsza! Opowiedz mi o tym, co lubisz. Podglądasz ryby? W sumie... to ja się trochę brzydzę ryb. Mam nadzieję, że tego nie robisz, ale jeżeli robisz, to ja nie mam z tym problemu. Możesz mi z tym zaufać.