Buda na klifach, to potoczna nazwa tego małego domostwa. Ojciec Raimeia spędził tutaj całe swoje dzieciństwo, do momentu zaczęcia szkolenia wojskowego. Przez co z nienawiści do tego miejsca wpajał tę nazwę swojemu synowi. Jednak po śmierci rodziców była to jedyna ostoja jaką młody shinobi otrzymał. Nie była w cale taka zła, bo na przestrzeni lat, w której jego ojciec tutaj nie bywał diadek Yoshi zdecydowanie poprawił standard życia zarówno w środku jak i na zewnątrz. Była to bezpieczna przystań, wolna od wścipskich sąsiadów i dziwnych typków, których nie brakowało w świecie shinobi.Nie był to duży kompleks. Parter składał się z kuchni, pokoju gościnnego z nią połączonego oraz schowku na różne pierdoły. Dwie pary schodów zabierały nas w dwa różne kierunki. Tymi w dół schodziło się do piwnicy, w której Yoshi produkował swój alkohol. Niesamowicie mocny bimber, którego zapach i smak był wybitnie mocny i charakterystyczny, a mocą zdecydowanie przewyższał jakiekolwiek sake produkowane na wyspach. Schodami w górę dostawaliśmy się na pierwsze piętro, gdzie znajdowaly się kwatery Raimeia i jego dziadka. Oraz przejście na strych, gdzie stary wyga trzymał swoje uzbrojenie i pamiątki z lat wojny.
Zbudowana była głównie z drewna. No bo z czego by innego... Nie stać ich było na stal by pokryć dom dodatkowymi ulepszeniami. Przód był przystrojony w dwie latarnie, które zapalali w nocy, podczas świąt, lub gdy spodziewali się towarzystwa. Drzwi wejściowe były z solidnego drewna i zamykały się na dwa zamki. Całe domostwo było całkiem szczelne, gdyż klimat wysp był niewybaczalny dla kogoś, kto nie potrafił zabezpieczyć się przed wiatrem i deszczem.
Wokól domostwa przestrzeń również należała do nich. Był to ogród, plac treningowy, droga do miasta, małe jeziorko, cokolwiek akurat potrzebowali.