Tajemniczy Las oddziela region Prastarego Lasu oraz regionu Samotnych Wydm. Miejsce to jest bardzo tajemnicze, gdyż niewielu ludziom udaje się z niego powrócić. A przynajmniej o zdrowych zmysłach. Ci jednak, którzy powrócili opowiadali, że w lesie napotkać można najróżniejsze stwory, które kilkakrotnie przewyższają rozmiarami znane nam zwierzęta. Jak się można więc domyślić ogromne pajęczaki lub też kilkunastu metrowe węże są spowszechniałymi mieszkańcami tej krainy.
Arii
Posty: 1896 Rejestracja: 3 cze 2022, o 11:19
Wiek postaci: 19
Ranga: Kogō
Krótki wygląd: -na prawym ramieniu wytatuowana sznyta gita -krótka bródka
Widoczny ekwipunek: * Dwie opaski z dziwnymi symbolami na nadgarstkach *Duża Torba *Manierka
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10504
Multikonta: Yuri
Post
autor: Arii » wczoraj, o 23:54
Interwencja Fabularna Dogonić Jinchurikiego
B iegł ile sił w nogach, ledwo oddychał, ale idąc po śladach i dzięki intuicji. Nigdy nie czuł się tak głupio, jak teraz. Nigdy nie czuł, że aż tak sprzeciwia się swoim przełożonym... Dlatego, kiedy wleciał w gęstwinę nie baczył już na nic. Czuł, że to będzie jego bilet w jedną stronę, ale musiał... musiał go zobaczyć jeszcze raz. Nie spodziewał się, że akurat kiedy to pomyśli kątem oka dostrzeże go wraz z różowo włosym, nieprzewidywalnym nastolatkiem. Ale czy to mu się tylko wydawało? Czuł, jakby coś za bardzo odbiegało w jego myślach. Opadł spokojnie na kolanie, przymknął oczy. Ten las... tak... Ten las nie był dziwny. Wiedział, ze na tych terenach za często nikt się nie zapuszczał. Tutejsze ludy unikały kontaktu z cywilizacją kontynentu, tereny były jedną, wielką niewiadomą, co było dobrym pomysłem na ucieczkę z dala od klanu... Ale równie niebezpieczne co ganiające za tobą pościgi uzbrojonych po pas łowców. -Takashi! TAKASHI!!! POWIEDZ, ŻE TUTAJ JESTEŚ!!! PROSZĘ!!! - tylko na tyle było go stać po tym biegu. Tylko tyle... aby zwrócić jego uwagę. O ile w ogóle tutaj był. O ile las nie mącił mu w głowie...
Interwencja Fabularna spowodowana ucieczką Takashiego z terenów Midori i opuszczenia klanu Nara. Wydarzenie: Dogonić Jinchurikiego
Dialogi:
Minamoto - klik!
0 x
Chakra Ariiego - dla sensora wyczuwalna jako spokojna, ciepła i dobroduszna
Chakra w formie Rzeźnika - zimna, wyczuwalna woń krwi, morderczy zamiar wisi w powietrzu
Chakra w formie Mindy - znudzona, "rozbrykana", skryta
PH
Bank
WT
Takashi
Posty: 1243 Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=112398#p112398
GG/Discord: Takaś#4124
Lokalizacja: Warszawa
Post
autor: Takashi » dzisiaj, o 20:21
D eszcz. Niewielka mżawka zyskiwała na intensywności, aż w końcu przerodziła się w ciężki deszcz. W głowie Takashiego cały czas panował chaos, nad którym on sam nie mógł w żaden sposób zapanować. Choć z zewnątrz wyglądał na spokojnego - jakby po prostu był cały czas w szoku po śmierci Shinsuke - to jego myśli cały czas toczyły batalię o to, co było dobre, a co złe. Żeby było jasne, to nie była dla niego pierwsza tego typu rozterka, po prostu w tym momencie miała dla niego tak głośny wydźwięk. Wszystko za sprawą ostatnich wydarzeń, za sprawą decyzji rady, ucieczki z rodzinnych stron, pościgów, Tajemniczego Lasu, halucynogennej mgły, a także wszystkiego tego, co działo się po drodze. Dla dwudziestoparoletniego chłopaka cała ta dotychczasowa podróż przybrała na którymś etapie radykalnego obrotu i zarówno dla niego, jak i dla towarzyszącego mu Reia, było to zbyt wiele. Jak długo mogli uciekać? Jak długo mogli nadwerężać własne organizmy, by przeciwstawić się nie tylko rządzącym, ale też podążającym ich śladami posłannikami? Chyba żaden z nich nie pamiętał, kiedy ostatnio porządnie odpoczął, a ich ostatnie tygodnie to życie na najwyższych obrotach. Życie, które powoli stawało się uciążliwe. Przytłaczające. Męczące. Nie ma się więc czemu dziwić, w końcu któryś z nich musiał pęknąć i choć nie da się jednoznacznie nazwać stanu, w którym znajdował się teraz Takashi, to śmiało można było przyrównać go do pęknięcia.
Miał już po prostu dość. Walczył z własnymi przekonaniami, z samym sobą, z ideami, które jeszcze kiedyś były dla niego świętością. Prawda była taka, że bardziej od śmierci krewnego przejął go fakt, że nic sobie z tego nie zrobił. Nie przejął się tym jakoś szczególnie. Shinsuke był mu początkowo obojętny, później zaczął go denerwować i gdzieś tam Nara pomyślał sobie, że w sumie nie było sensu trzymać go przy życiu. Potem jednak uświadomił sobie, że jego śmierć mogłaby przynieść więcej problemów, aniżeli korzyści. Nie zmieniało to jednak tego, że był człowiekiem, a w oczach jinchurikiego każdy człowiek zasługiwał na wybaczenie i drugą szansę. Tak przynajmniej było kiedyś. Różowowłosy dzieciak z pustyni był mu teraz najbliższą osobą na całym świecie i to on - dzięki swojemu hardemu oraz twardemu podejściu do otaczającej go rzeczywistości - był w stanie wpłynąć na zmiany, które w nim postępowały. Zmieniał się, zaczynał postrzegać niektóre zjawiska w innym świetle, zaczynał myśleć innymi kategoriami, a ponieważ jego umysł był od urodzenia zaprogramowany, by jak najwięcej analizować, niektóre procesy wymagały większej ilości czasu. Im więcej wydarzeń rozgrywało się wokół niego, tym więcej notatek tworzył w swoich myślach, dodając najbardziej rozmaite treści do poszczególnych wartości, które rozpisywał i mapował w swojej głowie. Tyczyło się to zresztą nie tylko wartości, ale i zjawisk, osób, a nawet emocji, jednakże najważniejsza była tutaj drabina hierarchii życiowych idei oraz wspomniane wcześniej podejście do rzeczywistości. Stary Takashi nie tylko zdenerwowałby się na towarzysza za jego występek, ale również lamentowałby nad śmiercią niewinnego. Nowy Takashi z kolei był obojętny całemu zajściu, choć można nawet powiedzieć, że w głębi duszy podświadomie cieszył się z tego, że umarł ktoś, kto źle mu życzył. Jeden z problemów sam się rozwiązał. Tym sposobem bohater klęczał tak w błocie, nie zwracając wcześniej uwagi na swojego przyjaciela. Dopiero teraz, gdy nastolatek stanął przed nim i wypowiedział jego imię, ocknął się i spojrzał do góry. Jego wzrok cały czas pozostawał pusty, gdy ciemne oczy spoglądały na szczupłą sylwetkę. Słyszał docierające do uszu słowa, ale nie reagował na nie, jakby nie był w stanie ich zrozumieć. I choć dobrze je rozumiał, początkowo nie odpowiadał, jego umysł cały czas walczył i analizował, koncentrując się na zupełnie innych zadaniach. Jak maszyna ustawiona do wykonywania innego procesu, która musiała skończyć jedno zadanie przed rozpoczęciem drugiego. Jak doskonale posegregowana szafa na dokumenty, z której nie można było wziąć dokumentów z drugiej półki, dopóki nie odłożyło się tych, które powinny leżeć na pierwszej. Tak działał umysł chłopaka. Jak ta maszyna, jak szafa, ale chaos wydarzeń i działające w nich zadania kolidowały teraz ze sobą, uniemożliwiając mu prawidłowe funkcjonowanie. Musiał się uspokoić, musiał wziąć kilka głębokich wdechów, popatrzeć na tego, któremu ufał najbardziej, który zawsze czuwał nad jego bezpieczeństwem i wspierał go. Słuchał cały czas - o przesłaniu zabójstwa, o konieczności pokonywania wszelkich przeszkód, o zagrożeniach i marzeniach. Tym, co najbardziej utkwiło mu w pamięci, było jedno wyrażenie, które było jak solidny cios w policzek. Jak przysłowiowy "plaskacz", który bolał bardziej, niż wszystkie inne. "Jednak to już beze mnie. " Te słowa wypowiedziane przez Reia zwróciły szczególną uwagę Nary. Zabolały go. Zacisnął pięść, miażdżąc niewielką ilość błota w dłoni, które wycisnął przez szpary między palcami. Bród szedł mu pod paznokcie, całe ciało zadrżało, a wzrok w jednej chwili się zmienił. Słuchał dalej. Ciężkie krople deszczu spływały strużkami po jego twarzy i ubraniach, na chwilę udało mu się otworzyć usta, ale już po chwili je zamknął. Spojrzenie znów uległo zmianie. Etap chwilowej złości minął, teraz ciało uspokoiło się, ale jego policzki zaczęły unosić się w górę. Zaczęły się trząść. Oczy zeszkliły się, choć przez panujące warunki nie było tego widać, aż w końcu łzy zaczęły lecieć z nich mimowolnie. A on cały czas tkwił brudny w błocie, w końcu spojrzał w górę i krzyknął ze wszystkich sił. Wydarł się głośno, szlochając, a emocje, które eksplodowały z niego w tej jednej chwili, niosły się echem daleko ponad mury osady. Wybuchł. Nie mógł dużej wytrzymać. Nie był w stanie tłumić w sobie tego wszystkiego, zbieranych długo emocji, myśli, problemów. Każdy miał swoją granicę, a on właśnie dotarł do swojej. Cieszył się, że Rei był przy nim, ale nie zmieniało to niczego. Musiał się wykrzyczeć, wyryczeć, wyładować.
Noc spędzili wśród prymitywnych mieszkańców wioski ukrytej w gęstwinach Tajemniczego Lasu. Niewielka izba została im przydzielona, dostali nawet obiecany posiłek i racje żywnościowe na dalszą wyprawę. Może nie były to rarytasy i nie było tego jakoś szczególnie dużo, ale z pewnością wystarczy na dzień czy dwa. Po kilku godzinach odpoczynku mogli wyruszyć, dlatego pożegnali się z Hayato i wyruszyli w drogę. Niestety nie udało im się dostać do Hinaty, ponieważ dziewczyna zamknęła się w swojej izbie i nie wpuszczała nikogo z zewnątrz, najwidoczniej ona też potrzebowała trochę czasu dla siebie. Dwójka shinobich szanowała jej decyzję i wyruszyła, zostawiając resztę z Yokukage w osadzie. Odpoczną i wrócą bezpiecznie do domu.
- Mam już dość tego piep**onego lasu. Chodźmy stąd. - to były pierwsze słowa od dnia poprzedniego, których Takashi użył bezpośrednio do Reia po poprzednim dniu.
Na początku nie mówił nic więcej, podróżowali w ciszy, kierując się ku jakiemuś szlakowi handlowemu. Choć szli po omacku, znali już las w pewnym stopniu i wiedzieli, na co muszą uważać. Mogli bezpiecznie przemieszczać się w leśnych gęstwinach, unikając niebezpieczeństw i choć opuszczenie Tajemniczego Lasu wiązało się z jeszcze większym ryzykiem, to jednak obydwaj byli tego świadomi, i nadal chcieli to zrobić.
- Słuchaj, Rei... - czarnowłosy znów się odezwał.
Szli teraz po czymś, co przypominało dżunglę. Ogromne drzewa otaczały ich z każdej strony, a rosnące wszędzie krzaki sprawiały wrażenie, jakby zaraz miało z nich coś wyskoczyć i zaatakować. Zwisające z góry liany niekiedy przysłaniały widok, a zapach niespotykanych nigdzie indziej roślin wywoływał niepokój. Napotkana wcześniej mgła pozostawiła niemiłe wspomnienie i zważywszy na to, że na tych terenach nawet ona mogła stanowić zagrożenie, warto było uważać nawet na śmierdzące kwiatki, czy potencjalnie niegroźne liany. Wszystko mogło czyhać na ich życie, a śmierć mogła czaić się za pierwszym lepszym pniem szerokiego drzewa.
- Przepraszam za wczorajsze. Nie wytrzymałem, wybuchłem, sorki. - ton jego głosu był w sumie normalny. - Najwidoczniej bardzo tego potrzebowałem, bo dzisiaj czuję się znacznie lepiej.
Rzeczywiście tak było. Obudził się z nową energią i chociaż cały czas czuł niesmak po wczorajszym, to stawiał swoje następne kroki z zupełnie inną energią.
- Mam nadzieję, że za bardzo cię nie przestraszyłem, no i dzięki też za to, że dałeś mi trochę przestrzeni. - przecież każdy czasem lubi trochę pomilczeć. - A jak jeszcze raz powiesz coś o tym, że mnie zostawisz, to ci przyj**ię.
Po tych słowach przywalił kumplowi porządnie w mięsień na ramieniu, wywołując niemały ból. Chciał się tym sposobem odgryźć za tekst, który nie powinien paść. A padł pierwszy raz między nimi. To też dało jinchurikiemu dużo do myślenia na temat ich relacji i uświadomiło mu, że życie bez Majiego byłoby smutne. Bezsensowne. Straszne i samotne. Choć nie mógł tego powiedzieć na głos i nie chciał tego powiedzieć na głos - nie chciałby żyć bez tego gnojka obok. Za bardzo go lubił. W końcu, po tak wielu nieprzyjemnościach z ostatniego okresu chłopcy mogli w końcu spędzić trochę czasu razem i porozmawiać szczerze. Wszystko byłoby w sumie super, gdyby nie kolejne niespodziewane spotkanie. Przecież nie mogło być spokojnie zbyt długo.
Imię czarnowłosego wybrzmiało w powietrzu, skupiając uwagę ich obojga. Wołanie o jednego z nich błądziło między drzewami, a stale powtarzające się imię goniło się echem między sobą, uświadamiając tym dwóm, w jak wielkiej przestrzeni się znajdują. Nara stał między wysokimi trawami i drzewami znacząco przerastającymi te w Midori, a im głos był bliżej, tym lepiej zaczynał go rozpoznawać. Należał do mężczyzny, na pewno starszego od niego, a usłyszeć dało się w nim doświadczenie, opiekuńczość, a nawet oddanie. Pogodne podejście bohatera zaczęło się zmieniać z każdym następnym wykrzyczanym "Takashi", a gdy źródło dźwięku było coraz bliżej, ninja zastygł. Stał w miejscu, nie mogąc w pełni pojąć, co się dzieje. Aż w końcu stanął naprzeciwko swojego mentora i ochroniarza.
Minamoto. Stał teraz przed nimi, w swojej pełnej okazałości, chociaż nie wyglądał tak, jak zwykle. Był zmęczony, oddychał ciężej, niż zazwyczaj, co może świadczyć o tym, że prawdopodobnie biegł. Może przed czymś uciekał? Takashi z jednej strony chciał się na niego rzucić i go objąć, a z drugiej bał się jego reakcji. Nie wiedział przecież wszystkiego o jego intencjach. Jego stosunek do podopiecznego mógł się zmienić. Co on tu właściwie robił? A może znowu trzeba użyć Kai? Spojrzał na Reia, a jego zaskoczony, przerażony wręcz wzrok rzucał pytanie, które zaraz wybrzmiało.
- Ty też go widzisz? - różowowłosy znał ochroniarza swojego przyjaciela, więc na pewno byłby w stanie go rozpoznać.
Fala różnorodnych myśli znów go zalała. Wątpliwości paraliżowały jego ciało tak samo, jak jego cień paraliżował ofiary. Tym razem jednak nie było to Kagemane no Jutsu, to były czyste emocje, które blokowały jego jakiekolwiek ruchy. Z powrotem przerzucił wzrok na mężczyznę stojącego przed nim, ale zrobił to tak powoli, jakby ktoś tak naprawdę sterował jego ruchami. I stał. Wpatrzony jak w słup soli. Nie był w stanie się poruszyć bardziej. Nie był w stanie niczego powiedzieć. Nie wiedział, jak zareagować. Nie wiedział nawet, czy to rzeczywistość.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum:
Takashi i 2 gości