Dom Rodu Kaonashi
- Takashi
- Posty: 1023
- Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=112398#p112398
- GG/Discord: Takaś#4124
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Dom Rodu Kaonashi
Spoglądanie się za siebie i zastanawianie się nad następnymi posunięciami było kluczowe dla całej operacji, jednak poświęcenie temu zbyt dużej ilości czasu mogło doprowadzić do nieodwracalnego błędu, na który Mangetsu nie mógł sobie pozwolić. Podjął się ryzyka i zdecydował się na jeden z najniebezpieczniejszych kroków, nikt jednak nie wyraził słowa sprzeciwu, to była przecież jego decyzja, a on sam został wybrany na osobę dowodzącą tą ewakuacją. Przekazał pałeczkę starszemu Eikyo, wskazał drogę poruszania się i ustalił, że grupa ma kontynuować ucieczkę, zaś on odwrócił się i udał w kierunku korytarza. Czy to był dobry wybór? Ciężko stwierdzić, mina dziadka nie wskazywała niczego dobrego, ale istniało prawdopodobieństwo, że wiązała się z sytuacją, w jakiej się znajdują, a nie z tym konkretnym posunięciem młodzieńca. Ruszyli, zaś czerwonooki przemierzał sufit przejścia, z którego dochodziły dźwięki dyszenia. Ktoś nadchodził.Misja rangi D
Mangetsu
7/15
Nagle z cienia wyłoniła się sylwetka Suichi'ego, co zwiastowało bezpośrednią konfrontację, tylko jak świeżak miał się równać z elitarnym wojownikiem rodziny? Znał tylko część jego możliwości i już na tym etapie wiedział, że nie ma jakichkolwiek szans, musiał więc wykombinować coś, co mogło pozwolić mu uciec. Lepszą metodą było prawdopodobnie zastawienie pułapek, które kupiłyby uciekającym wystarczająco dużo czasu, nawet zawalenie korytarza wchodziło w grę. Zasady tego nie zabraniały, a to ułatwiłoby proces wyprowadzenia wszystkich, na to jednak było już za późno, teraz stali niemalże twarzą w twarz, a grupa poruszała się bez swojego głównego prowadzącego.
-Mangetsu, nie spodziewałbym się, że zostawisz grupę i będziesz chciał zmierzyć się ze mną osobiście. Myślisz, że to dobre posunięcie? - złożył dłonie w pieczęć barana, a jego chakra spowodowała zagęszczenie się powietrza, w niektórych miejscach stawała się nawet widoczna w swoich rotacyjnych ruchach.
Pan Kaonashi
Wuj Hideaki
Suichi
Losowy członek rodziny
Starszy Eikyo
0 x
Re: Dom Rodu Kaonashi
8/15
Decydując się na sprawdzenie korytarza naprawdę mocno liczyłem, że nie natknę się na Suichi'ego, który w tym przedstawieniu grał czarny charakter. Miałem nadzieję ujrzeć jakiegoś staruszka bądź dziecko, które miało się zgubić bo w końcu mogło tak być, a ja nie chciałem zostawiać nikogo.
Niestety szczęście nie było tu po mojej stronie, bo po chwili jak zagłębiłem się w korytarz moim oczom ukazała się postać z widoku której normalnie bardzo bym się ucieszył i chętnie uciął sobie pogawędkę, jednak teraz miałem ochotę cofnąć czas i podjąć tą decyzję jeszcze raz. Suichi ewidentnie był zaskoczony naszym spotkaniem, co mnie wcale nie zdziwiło. Różnica między nami była kolosalna, nawet jakby dał mi fory walcząc jedną ręką nie mógłbym liczyć na łatwe zwycięstwo o ile w ogóle mógłbym na nie liczyć.
- Zaczekaj! - rzuciłem do niego zeskakując z sufitu na ziemię podnosząc powoli ręce ku górze - Kim jesteś i dlaczego wtargnąłeś do mojego domu? Co prawda Suichi zdał mi nieco inne pytanie ale cóż w tej chwili nie był on Suichi'm, a nieproszonym gościem, który wtargnął do naszego domu dlatego postanowiłem grać swoja role dalej. On był obcym, a ja miałem przeprowadzić ewakuację i mimo naszego spotkania cały czas to robiłem. Ludzie zostali ostrzeżeni i udawali się w bezpieczne miejsce, a ja natomiast kupowałem im trochę czasu przypominając sobie przy okazji dokładne położenie jednego z krzeseł wystawionych na korytarzu, które mijałem przed spotkaniem z naszym "nieznajomym".
- Nikt z nas nie musi tutaj ginąć, nie chce twojej krzywdy, jednak wtargnąłeś tu bez zaproszenia dlatego wypadało by się chociaż przedstawić nie uważasz? Tak przynajmniej nakazują dobre maniery. - dodałem po chwili jeśli oczywiście faktycznie zatrzymał swój potencjalny atak, jeśli jednak nie wykazał żadnej reakcji na to co mówiłem na początku sprawy się komplikują.
Dlatego aby zmusić go do odsunięcia się bądź do chwilowej obrony używam techniki, którą już raz przy bracie zastosowałem gdy polowaliśmy na węże. Moje włosy się najeżyły w jego kierunku i wystrzeliły podwójną serie tak aby minięcie ich bez oberwania w korytarzu było zwyczajnie niemożliwe. Z racji na to, że pierwsza technika nie wymaga ode mnie żadnej pieczęci przygotowuję się od razu do użycia podmiany z krzesłem mijanym na korytarzu jeszcze przed naszym niezbyt przyjemnym spotkaniem i zakładając że mi się uda ruszam na niego z pięściami. Jednak nie przypuszczam zwykłego frontalnego ataku, a ruszając w przód kieruje się pod lekkim skosem aby w razie jakiegoś pocisku/broni miotanej uskoczyć na ścianę po której będę biegł tak aby w dalszym ciągu skracać dystans ale przed samym atakiem stać już na suficie z którego się rzucę na niego aby użyć też nieco wsparcia siły grawitacji. Dodatkowo spluwam w jego twarz moją specjalną umiejętnością, którą obdarował mnie Ojciec-Stwórca, pajęczyną, tak aby ograniczyć mu wizję. Jeśli wszystko się powiedzie to mój atak ma na celu bardziej trafienie całym ciałem w twarz i liczyłem że w ten sposób uda mi się go obalić. Gdyby jakimś cudem tak się właśnie stało praktycznie z przyłożenia posyłam w jego ciało kolejną tym razem pojedynczą serie z włosów.
Nie zamierzałem się ograniczać jeśli już doszło do walki z Suichi'm atakowałem z zamiarem zadania prawdziwych obrażeń wiedząc, że inaczej nie miało by to najmniejszego sensu. Dlatego czułem, że brat jest na to przygotowany wystarczająco dobrze by nic poważnego mu się nie stało nawet w przypadku mojej próby zadania śmiertelnych obrażeń.
TECHNIKI:Ukryty tekst
0 x
- Takashi
- Posty: 1023
- Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=112398#p112398
- GG/Discord: Takaś#4124
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Dom Rodu Kaonashi
Spotkanie Suichi'ego było dla Mangetsu nie tylko zaskoczeniem, ale również nie lada wyzwaniem. W normalnych okolicznościach młodzieniec nie miałby żadnych szans z bratem, walka "jeden na jeden" nie wchodziła w ogóle w grę. Różnica między nimi była drastyczna i widać było ją gołym okiem, z tego właśnie powodu najrozsądniej byłoby wymyślić jakiś plan, no i Kaonashi miał akurat jeden, choć nieco różnił się on od koncepcji przemyślanego i ostrożnego rozwiązania. Jego metoda była inna, postanowił kontynuować odgrywanie pisanego ciągle scenariusza, a ponieważ cała ewakuacja była udawana i rządziła się pewnymi ustaleniami, należało się temu w pełni podporządkować. Tak też zrobił. W pierwszej fazie chciał porozmawiać, jednak rozmowy nie przyniosły żadnego skutku. Na jego słowa starszy od niego ninja po prostu się uśmiechnął, choć znaczenie tego prostego gestu było niezrozumiałe, sam jednak Suichi wiedział, że wyraża on podziw, idealną wręcz reakcje. To w pierwszej fazie, druga z kolei była błędna, dlatego skrzywił się od razu w chwili, gdy brat rozpoczął swój atak. To już był błąd.Misja rangi D
Mangetsu
9/15
Wystrzelone w jego stronę dwie salwy włosowych senbon'ów sparował prostą techniką Fūton'u, stworzył jedną ręką łatwą pieczęć, a powietrze wokół niego w jednej chwili zgęstniało i rozszerzyło się szybko, tworząc powietrzną falę, która odepchnęła wszystkie igły. To jednak nie był koniec ataku, młodzieniec zaczął wykonywać susy i manewry, które mogłyby mu pomóc uniknąć broni miotanej i tak też by było, gdyby jakieś zostały posłane w jego kierunku, do tego jednak nie doszło. Przed tym nastąpiło złożenie pieczęci do Kawarimi no Jutsu i było to kluczowe do następnych wydarzeń. Mangetsu zamierzał bowiem zaatakować wroga w bezpośrednim starciu, wypluwając w niego uprzednio specjalną sieć, która miała ograniczyć pole widzenia, a może nawet ruchy oponenta, jednak w jednej chwili została przecięta przez nasączony chakrą wiatru kastet, który niemalże znikąd pojawił się w dłoni shinobi'ego. Pęd młodego został zaś powstrzymany, gdy ten starszy wymierzył w jego stronę potężne kopnięcie w brzuch, które wybiło go na kilka metrów. Gdyby nie podmiana, to byłby istny nokaut, jednak w locie ciało zamieniło się w krzesło, które z impetem walnęło w ścianę i roztrzaskało się na małe części. Czerwonowłosy stał już w zupełnie innym miejscu. Widział, że brat nie jest skory do rozmowy, zamierza go pokonać i ruszyć dalej. Na ten moment jednak nie podejmował się żadnych działań, jakby celowo chciał poczekać na swojego przeciwnika. Czy z tej sytuacji w ogóle było jakieś wyjście?
-Zapomnijmy o tych twoich dobrych manierach. - to jedyna kwestia, którą wypowiedział.
Zapomniałeś o odjęciu chakry, uważaj następnym razem
Jak już przy tym jesteśmy, ułatwię Ci zadanie - odejmij tylko za podwójne użycie techniki włosowej, pajęczynkę (o ile to pożera chakrę), a także za Kawarimi.Pan Kaonashi
Wuj Hideaki
Suichi
Losowy członek rodziny
Starszy Eikyo
0 x
Re: Dom Rodu Kaonashi
10/15
Plan kupienia czasu grupie uciekinierów po przez zajęcie intruza rozmową okazał się nietrafiony, bo za skutkował zdobyciem zaledwie kilku sekund w trakcie których to ja mówiłem. Dlatego zmuszony byłem przejść do drugiego punktu czyli konfrontacji mającej na celu ostatecznie doprowadzenie do zwiększenia dzielącego nas dystansu. Choć nie ukrywam byłem nieco rozczarowany tym z jaką łatwością cały mój złożony atak został odparty. Co prawda wiedziałem, że nie jestem w stanie zrobić krzywdy Suichi'emu ale miałem cień nadziei, że chociaż zdołam zmusić go do odskoczenia w tył albo chociaż zrobienia kroku w bok. Niestety nic z tego, brat nawet nie drgnął niwecząc wszelkie moje starania, a ja zacząłem czuć niepokój z tego powodu.Urządziłem sobie wewnętrzną pogadankę już po tym jak się zamieniłem z krzesłem miejscem próbując wymyślić nowy plan, bo oczywiście mogłem salwować się ucieczką do reszty grupy jednak z drugiej strony gdyby ruszył za mną to po prostu szybciej doprowadził bym do swojej porażki. Dlatego było to raczej najgorsze rozwiązanie, w końcu przed chwilą udowodnił mi, że górował nade mną nie tylko technikami i siłą ale również szybkością. W końcu nawet nie byłem w stanie zauważyć kiedy dobył kastetów więc prawda była taka, że do tej pory zdołałem zdobyć tylko nie nastawiające pozytywnie informację. Na swoje pocieszenie miałem tylko to, że tylko głupiec decyduje od razu na walkę bez wybadania siły przeciwnika. Niestety tylko głupiec porwał by się na kogoś z kim dzieli go taka przepaść, a ja w końcu za głupca się nie uważałem.No nie, myśl Mangetsu musisz coś wykombinować bo inaczej zawiedziesz oczekiwania Ojca, który i tak na pewno nie będzie zbyt szczęśliwy gdy się dowie, ze przeze mnie jesteśmy biedniejsi o jedno krzesło... Otwarta konfrontacja nie ma najmniejszego sensu, zresztą sam się przed chwilą o tym dokładnie przekonałem. Klony też nie przejdą, zdmuchnie je tak jak to zrobił z Hari Jigoku. Więc w sumie nie zostaje mi zbyt wiele opcji do wyboru...
Na moje szczęście nie słyszałem aby zbliżał się w moim kierunku, na nieszczęście nie wiedziałem co kombinuję i czy przypadkiem nie zakrada się do mnie. Mimo wszystko dało mi to pewną okazję do użycia jeszcze jednej sztuczki, na którą postanowiłem postawić. To było w sumie takie być albo nie być dla mnie. Złożyłem najpierw sekwencję znaków aby stworzyć dwa klony, następnie jeszcze jedną pieczęć wyobrażając sobie odgłos, który słyszałem podczas biegnięcia tutaj. Stukot drewnianych sandałów po kamiennej posadzce, a następnie posłałem ten dźwięk w kierunku z którego nadciągał przeciwnik licząc, że nieco go to zdezorientuje.
Jeśli pojawi się gdzieś na widoku to wraz z klonami salwujemy się ucieczką ale nie w stronę uciekinierów tylko w jakieś losowe boczne korytarze. Sam jednak jako oryginał staram się obrać taką trasę by w przypadku gdyby udało mi się zgubić pościg w postaci Suichi'ego móc dołączyć w miarę szybko do grupy którą powierzyłem starszemu Eikyo.
TECHNIKI:ROZLICZENIA:Ukryty tekstUkryty tekst
0 x
- Takashi
- Posty: 1023
- Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=112398#p112398
- GG/Discord: Takaś#4124
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Dom Rodu Kaonashi
Gdyby ta walka była prawdziwa, wiadomym byłoby, że Mangetsu już dawno zostałby pokonany, a może nawet zabity. Kwestią wyróżniającą całą tę sytuację nie były nawet więzy rodzinne i całkiem dobra relacja, która łączyła tę dwójkę, tutaj znaczenie miała specyfika całej tej sytuacji. Ewakuacja była udawana. Pościg również, walka zresztą tak samo, nikt nie mógł postępować tak, jak postąpiłby w prawdziwym życiu, tutaj musieli dostosowywać się do pewnego planu i udawać kogoś, kim tak naprawdę nie byli, musieli wczuwać się w role, jakie przygotował dla nich los. Można powiedzieć, że obydwoje natknęli się na obcą osobę. I właśnie z tego powodu Suichi skrzywił się w którymś momencie, zdał sobie sprawę z tego, że na którymś etapie zaczął postępować tak, jak on sam by postąpił, a przecież miał udawać kogoś innego. Syknął pod nosem.Misja rangi D
Mangetsu
11/15
-Cholera, zupełnie przesadziłem. Muszę się ogarnąć. - pomyślał na którymś etapie, po czym przyjął pozycję gotowości do walki, ustawiając gardę z kastetem w jednej dłoni.
Traktował swojego wroga tak, jakby go nie znał, nie mógł więc szarżować na niego, jak głupi, tym bardziej, że znajdował się na jego terytorium. Mangetsu zaś czuł się doskonale, gdyż walczył na swoim terytorium, które doskonale znał. Przypuścił następny atak, który miał być formą zmyłki. Stworzył klony i użył prostego Ninjutsu emitującego dźwięk, po czym zaczął uciekać. Suichi prawdopodobnie nie dałby się nabrać, gdyby nie to, że klony zupełnie przysłoniły mu widok na ostatnią pieczęć właśnie do zdolności wytwarzającej odgłos stukania drewnianych sandałów o podłoże. Odwrócił się na chwilę, a po chwili trzy sylwetki rozbiegały się po korytarzach przed nim. Obrał drogę za jedną z nich, jak się okazało, niewłaściwą, to kupiło młodemu Kaonashi'emu nieco czasu. W całej tej sytuacji miał chyba znacznie więcej szczęścia, niż kiedykolwiek w życiu, trzeba jednak pamiętać, że gdyby wszystko to działo się naprawdę, mógłby zginąć.
Zostałem nauczony, że w każdym poście za każdą czynność trzeba odejmować chakrę, a to MG ewentualnie daje poprawki i informuje, by dopisać w przypadku niepowodzenia, albo braku możliwości wykorzystania jakiejś zdolności. Ta kwestia wydaje mi się logiczna, także przepraszam za wtrącenie. Pan Kaonashi
Wuj Hideaki
Suichi
Losowy członek rodziny
Starszy Eikyo
0 x
Re: Dom Rodu Kaonashi
12/15
Plan B zdołał się powieść i nasz udawany włamywacz ruszył w pogoń za jednym z klonów mającym odciągnąć go jak najdalej w przeciwnym kierunku niż ten w którym podążała nasza ewakuacja. Oh, ile ja bym dał w tamtym momencie aby to już się skończyło, bo w chwili gdy byłem względnie bezpieczny poczułem jak łomocze mi serce. Nie czułem tego tak wyraźnie wcześniej prawdopodobnie ze względu na adrenalinę, lecz w tym momencie wszystko do mnie dotarło.
Może cała sytuacja była udawana ale myśl o tym, że tamten kopniak w krzesło mógł trafić we mnie sprawił, że kolana się pode mną lekko ugięły. Jedno takie uderzenie mogło mnie poturbować do tego stopnia, że przez długi czas zostałbym przykuty do łóżka...w najlepszym scenariuszu.
Rzuciłem okiem za siebie aby upewnić się co do tego, czy na pewno jestem sam na korytarzu, następnie wziąłem solidny wdech i powoli jak najciszej wypuściłem powietrze. Nie chciałem aby włamywacz znalazł mnie przez zbyt głośne sapanie. Było by to strasznie głupie biorąc pod uwagę fakt jak wiele wysiłku kosztowało mnie to całe przedstawienie.Pomyślałem ruszając w kierunku w którym podążała nasza ewakuacja na tyle szybko na ile mogłem sobie pozwolić by nie wytwarzać zbyt wiele hałasu no i sprawdzając przed każdym potencjalnym zakrętem czy nie stoi tam Suichi, bo druga najgłupsza rzecz jaką mogłem teraz zrobić to wbiec na niego po przez zbyt wielki pośpiech. Starałem się obrać najkrótszą możliwą trasę aby dotrzeć do reszty.Dobra...chyba go póki co naprawdę zgubiłem. Muszę sprawdzić na jakim etapie jest nasza ewakuacja no i wypadało by odciążyć pan Eikyo z tego obowiązku który na niego nałożyłem, bo jeszcze się rozgniewa na mnie. Ehhh...myślałem, że łatwiej to pójdzie.
- Panie Eikyo wróciłem, świetnie mnie pan zastąpił ale mogę już wrócić do wykonywania swojego obowiązku jeśli nie ma pan nic przeciwko. - powiedziałem z lekkim uśmiechem niezależnie od tego gdzie dokładnie znalazłem rodzinę. W końcu nie mogłem powiedzieć, że się nim zawiodłem. Po pierwsze był ode mnie starszy, a po drugie sam go wybrałem na to stanowisko zrzucając całą odpowiedzialność na jego sędziwe już barki.
- Jednak musimy zwiększyć tempo, bo sprawdzając hałasy natknąłem się na włamywacza, to nie jest nikt z kim powinniśmy się mierzyć. - zdradziłem z ciszonym głosem staruszkowi jak wygląda sytuacja, po czym przeniosłem wzrok na kolumnę i dalej w głąb korytarza z którego mógłby nadciągnąć nasz czarny charakter - Panie Eikyo, czy mógłbym prosić pana o radę? Nie wiem jak opóźnić przeciwnika, potrzebuję pana mądrości.
0 x
- Takashi
- Posty: 1023
- Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=112398#p112398
- GG/Discord: Takaś#4124
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Dom Rodu Kaonashi
Młodemu Kaonashi'emu udało się w końcu osiągnąć swój cel, a było nim oszukanie napastnika, zgubienie go i powrót do pozostałych, z którymi miał się ewakuować. Te trzy etapy zostały zrealizowane i choć w pewnym stopniu była to swoista gra, to jednak wszystkie jej działania pozwoliły Mangetsu zgubić Suichi'ego, który idealnie wpasowywał się w rolę wrogiego włamywacza. Prędzej czy później wszystko miało się zakończyć, bo był to tylko próby, jednakowoż nawet w tym przypadku należało się zaangażować w stu procentach, właśnie dlatego wszyscy zachowywali się tak, jakby działo się to naprawdę.Misja rangi D
Mangetsu
13/15
Chłopak szybko wrócił do swoich i od razu zaczepił starszego Eikyo, który odetchnął z ulgą, widząc młodzieńca. Widać było, że każdy się o niego zamartwiał, co tylko świadczyło o silnych więziach rodziny między jej członkami.
-Rób, co do ciebie należy, chłopcze. To twoje zadanie. - odpowiedział mu, po czym kiwnął głową na sygnał o zwiększeniu tempa.
Widać było, że grupa zmobilizowana jest nawet bardziej, niż wcześniej, przed pojawieniem się napastnika. Trudno określić, czy wynikało to z chwilowego dowództwa tak szanowanej w obrębie rodziny osoby, czy może z powrotu Mangetsu, który był cały i zdrowy. W każdym razie ewakuację trzeba było kontynuować.
-Mój drogi, w zaistniałej sytuacji musisz porzucić koncepcję spowalniania przeciwnika. Jesteśmy na naszym terenie, znamy tę przestrzeń, jak nikt inny. Skomplikowany układ korytarzy jest spowolnieniem samym w sobie. Gdyby ktokolwiek trafił do tego miejsca, miałby trudność z poruszaniem się, nawet dźwięki dają złudne wrażenie, jakby ktoś znajdował się bliżej i nie w tym korytarzu, z którego odgłosy w rzeczywistości nadciągają. Gdybyśmy naprawdę mieli uciekać, nie musielibyśmy się martwić o spowolnienie wroga, a bardziej o ewentualną walkę z nim już w przypadku natknięcia się na niego. - co jak co, ale trzeba mu było przyznać rację.
Nim się zorientowali, byli już przy specjalnym wyjściu stworzonym właśnie na tego typu potrzeby. Zasklepionym, ukrytym, zlokalizowanym głęboko we wnętrzu kryjówki i prowadzącym do jednego korytarza, którego ujście znajdowało się... niemalże na środku skały tworzącej gigantyczne urwisko znajdujące się tuż nad ogromnym zbiornikiem wodnym. Z zewnątrz ciężko było dostrzec wyjście, które było nie tylko dobrze zamaskowane, ale również ledwo widoczne z dużej odległości.
Pan Kaonashi
Wuj Hideaki
Suichi
Losowy członek rodziny
Starszy Eikyo
0 x
Re: Dom Rodu Kaonashi
14/15
Wysłuchałem uważnie wszystkiego co miał do powiedzenia jeden z najstarszych członków rodziny, niektórzy mogli by powiedzieć, że rychło w czas ale prawda była taka, że lepiej późno niż wcale. Słowa pana Eikyo były oczywiste, a zarazem w delikatny sposób podkreśliły moją głupotę, która omal kosztowała mnie sporo więcej niż bym mógł zakładać po zwykłych próbnych ewakuacjach. Lecz z drugiej strony skoro już wtedy dobiegły mnie odgłosy nadciągającego zagrożenia czy zignorowanie tego i skupieniu się na dalszym parciu na przód przyniosło by podobny skutek bez zbędnego ryzyka? Tego nie wiedziałem, choć ruszałem tam z myślą, że kogoś zgubiliśmy niż pragnąc za wszelką cenę spowolnić rywala.
Z resztą, teraz było to nie istotne gdyż w końcu dotarliśmy praktycznie na sam koniec drogi. Nie skłamałbym stwierdzając, że już czułem sporą ulgę w porównaniu z tym wszystkim do tej pory ale niestety nie wystarczającą aby móc zapomnieć o oddechu Suichi'ego na karku. Sprawę trzeba było dopiąć na ostatni guzik nim będę mógł usiąść i odetchnąć z ulgą.
- Został już tylko kawałeczek, musimy zdobyć się jeszcze tylko na odrobinę i jesteśmy bezpieczni. Wychodźcie parami. Osoba starsza wraz z młodszą, młodzieży słuchać się swoich starszych opiekunów. Raz, raz ja wychodzę ostatni aby upewnić się, że wszyscy zdążyli. - czy te słowa były potrzebne? Zapewne ewakuowanym nie ale ja miałem zwyczajnie potrzebę wypowiedzenia chociaż paru słów. Ponadto chciałem aby na pewno każde dziecko wychodziło z kimś dorosłym bo dzięki temu nie uciekną nie wiadomo gdzie i łatwiej ich będzie później zebrać do kupy, że się tak ordynarnie wyrażę.
Zaraz po skończonej rozmowie przenoszę się na koniec pochodu i nasłuchuje na wszelki wypadek czy zbliża się nam tu gdzieś napastnik. W razie potrzeby poganiam ludzi aby starali się wychodzić sprawniej, a samemu pajęczyną opluwam wejście. Może nie jest to specjalnie ciężka do sforsowania przeszkoda jednak zawsze chociaż drobne utrudnienie dla przeciwnika po przez chociażby ograniczenie widoczności
0 x
- Takashi
- Posty: 1023
- Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=112398#p112398
- GG/Discord: Takaś#4124
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Dom Rodu Kaonashi
Z pewnością nie było potrzeby rozpamiętywania poprzednich czynów Mangetsu, teraz liczył się fakt, że wszystkie wykonane przez niego kroki przyniosły oczekiwane rezultaty. Suichi został w tyle, a grupa ewakuująca się mogła swobodnie dotrzeć do ustalonego miejsca. Kiedy już tam byli, chłopiec dał odpowiednie instrukcje i mogli w sumie wychodzić, wtedy właśnie, w tym jednym korytarzu, pojawili się wszyscy członkowie rodziny z Ojcem na czele. Jego mina wyraźnie pokazywała dumę i zadowolenie z sytuacji. Obok niego stał zaś Hideaki, który wcale nie wykazywał takiego entuzjazmu, był wyjątkowo znudzony, jakby coś go trapiło.Misja rangi D
Mangetsu
15/15
-Pierwszy etap za nami, moi drodzy. Jak wam poszło? - spytał, rozglądając się po wszystkich, oczywiście znał odpowiedź na to pytanie, bo cały czas śledził poczynania uczestników wydarzenia.
-Jak na moje, mogło być lepiej, ale tragedii nie ma. - wujek wyraził swoją krótką, dość krytyczną opinię.
-Musimy pamiętać, że była to tylko próba, a prawdziwa ewakuacja wyglądałaby całkiem inaczej. - w tym momencie Mangetsu ujrzał gdzieś z tyłu Suichi'ego, który pokazywał kciuki w stronę młodszego brata. -W rzeczywistości byłby strach. Lęk. Adrenalina. Niebezpieczeństwo, a nawet krew. My tu prowadziliśmy grę, test, ale gdzieś tam na zewnątrz czai się na nas niebezpieczeństwo, na które wszyscy musimy być teraz przygotowani. Zapewniam, że Hideaki dba o dostęp do naszej kryjówki i wszelkie zabezpieczenia, aczkolwiek każdy z was musi być czujny, bo zło może czaić się za każdym rogiem i zaatakować niespodziewanie. - zrobił krótką przerwę, by przerzucić wzrok na kilka osób. -Zróbcie sobie przerwę i odpocznijcie. Suichi, kontynuuj z braćmi wartę. Hideaki, idź odpocząć u siebie. Mangetsu, odprowadź dzieciaki i też się prześpij, może to była jedna wielka zabawa, ale z pewnością dość męcząca. Dziękuję wam wszystkim.
Po tym każdy się rozszedł. Gdy bohater odprowadził wszystkich do swoich pokojów i wrócił do swojego, na stoliku znalazł trochę pieniędzy, które miały stanowić nagrodę za starania przy prowadzeniu ewakuacji. Następnego dnia miały odbyć się następne, które prowadzić miał ktoś inny. Rodzina musiała mieć się na baczności.
Koniec misji! Pan Kaonashi
Wuj Hideaki
Suichi
Losowy członek rodziny
Starszy Eikyo
0 x
Re: Dom Rodu Kaonashi
Zadanie które z początku zdawało się dziecinnie proste okazało się niesamowicie wymagające. Oczywiście częściowo z powodu nie najlepszych decyzji jednak człowiek uczy się na własnych błędach. Mogłem dużo wcześniej pomyśleć aby skorzystać z mądrości starszych lecz najważniejsze że cel osiągnąłem.
Jedyne co mi pozostało to po zakończonym zadaniu wykonanie ukłonu w kierunku Ojca-Stworzyciela i odprowadzenie najmłodszych. Oczywiście po drodze mimo faktycznego zmęczenia jakie odczuwałem zarówno fizycznego przez niepotrzebną konfrontację z Suichim jak i psychicznego postanowiłem umilić sobie drogę luźną rozmową z najmłodszymi. Nie było to nic specjalnie istotnego, ot pytałem ich jak im się podobało, czego się nauczyli i co będą robić jak już wrócą do swoich pokoi.
Sam również zgodnie z wolą Ojca udałem się do swoich czterech kątów po czym padłem na łóżko tak jak stałem. Uśmiechnąłem się sam do siebie, bo udało mi się obronić wszystkich. Udało mi się pokazać samemu sobie, że nie jestem tchórzem ale jednocześnie zrozumiałem inną ważną rzecz.
Byłem słaby, strasznie słaby. Prawda była taka, że nie mogłem zrobić dosłownie nic gdy stanąłem do walki z Suichim. Górował nade mną dosłownie we wszystkim, siła, szybkość, spryt, wytrzymałość. Moje techniki nie zrobiły na nim najmniejszego wrażenia i gdyby faktycznie był włamywaczem nie byłbym w stanie zrobić dosłownie niczego. Właśnie dlatego musiałem zadbać o to by to uległo zmianie, musiałem zwiększyć swoją siłę bez względu na koszty i ryzyko, bo przecież nie mogłem cały czas liczyć na czyjąś siłę.
Niestety nim zdążyłem zrobić cokolwiek zasnąłem. Oczy zamknęły mi się nawet nie wiem kiedy i pewnie spał bym tak sobie dobrych kilka godzin dłużej gdybym nie usłyszał jakiegoś hałasu niosącego się gdzieś z głębi kryjówki. Przez chwilę starałem się jeszcze ignorować odgłosy przypominające uderzanie stali w kamień jednak dźwięk nie należał do najmilszych uchu.
- Do diaska komuś się nudzi czy jak... - zacząłem marudzić sobie pod nosem gdy leniwie podnosiłem się z łóżka - Wyspać się człowiekowi nie dadzą... i jak ja mam się stać silniejszy jak nawet odzyskać sił nie mogę w spokoju.
Gdy wyszedłem za drzwi rozejrzałem się wokoło lecz nikogo nie było widać, przeciągnąłem się ziewając przy okazji po czym obróciłem w kierunku wnętrza naszej kryjówki bo właśnie stamtąd dobiegał wspomniany wcześniej irytujący hałas. Oczywiście jak wiadomo im bliżej źródła tym robiło się głośniej przez co irytowałem się jeszcze bardziej i nie skłamie pisząc, że miałem już ochotę normalnie z wrzeszczeć autora tej melodii uprzykrzenia życia osobom próbującym się wyspać ale zmieniłem zdanie gdy ujrzałem przyczynę tej całej mojej wyprawy, która tak na marginesie zabrała mnie praktycznie na sam kraniec kryjówki.
Okazało się, że nie było to jednego autora lecz cała orkiestra członków rodziny uzbrojonych w kilofy, wąskie wózki i siatki z grubszych lin. Większość z nich była w wieku średnim, dostrzegłem też kilku w wieku zbliżonym do mojego, a wszyscy oni jak jeden mąż ewidentnie budowali kolejny tunel.
Nie kryłem zdziwienia gdyż absolutnie nie pamiętałem aby Ojciec wspominał coś o planie powiększenia liczby tuneli, wypatrzyłem więc najbliższą osobę która miała akurat przerwę aby dowiedzieć się co oni tak naprawdę tu wyczyniają. Wybór padł na wysokiego mężczyznę o czterech parach rąk, łysej głowie ubranego w nieco workowate spodnie związane sznurem w pasie imieniem Ikuo.
- Hej Ikuo-san, co wy tu wyprawiacie?! Słychać was w całej kryjówce! - zrzuciłem by przykuć jego uwagę i podniosłem dłoń do góry w geście pozdrowienia na co mężczyzna odpowiedział mi w ten sam sposób.
- Ooooo! Mangetsu, świetna robota z tą ewakuacją wczoraj! Tak szybko uciekłeś, że nawet nie było okazji pogratulować chłopie! Normalnie jak bym cię nie znał to bym pomyślał, że nie chce ci się gadać hahahaha!
- Hhahaha, znasz mnie rozmowy nigdy nie odmawiam no chyba, że Renjiemu hahahaha! Ale zmęczony byłem chciałem się zdrzemnąć ale mnie zbudziliście! - rozłożyłem ręce aby dokładniej zobrazować rozmówcy co mam na myśli.
Łysy w odpowiedzi pokiwał tylko głową i zarzucił sobie na bark kilof. Następnie rozejrzał się po całym terenie na którym uwijało się może nawet około piętnastu osób by na koniec wrócić wzrokiem do mnie. Nie bardzo wiedziałem czego szuka na tym całym placu budowy ale miałem nadzieję, że nie wytłumaczenia bo normalnie bym nie wytrzymał.
- Wybacz nam Mangetsu ale Wujaszek nam zlecił wykopanie nowej gałęzi tuneli! Nie wiem po co, ani na co ale ponoć to ważne byśmy zajęli się tym jak najszybciej! - po tonie jakim udzielił mi odpowiedzi wnioskowałem, że nie zmyśla jednak jedna rzecz mi w tym nie grała.
- To nie mogli by prosić kogoś z Dotonem aby to zrobił?! Poszło by nie raz, że szybciej to i ciszej!
- O własnie, to samo mówiłem Wujaszkowi ale on najpierw się zaciął, wiesz tak jakby nie słyszał co mówiłem ale po chwili odpowiedział, że wszystkich członków posługujących się Dotonem potrzebuje do czegoś innego! Zresztą sam wiesz z nim się nie da kłócić bo to bez sensu!
Doskonale wiedziałem o czym mówił Ikuo, wujaszek Hideki zwyczajnie zbyt długo siedzi sam więc rozmowa z nim jest nie łatwa o czym przekonałem się dosłownie kilka dni temu. Jednak wiedziałem też, że jego zadanie też nie jest łatwe więc byłem skłonny wybaczyć wszelkie uniedogodnienia.
- Taaaa rozumiem o czym mówisz! - pokiwałem głową z lekkim uśmieszkiem na twarzy - No nic chyba nie mam w takim razie innego wyboru niż wam tu pomóc skoro to takie ważne!
Po tych słowach wziąłem jeden z kilofów od Ikuo posłałem mu szczery uśmiech, by następnie ruszyć do miejsca w którym reszta rodzinki zaczęła już pracę. Łysy też długo nie stał bezczynnie tylko ruszył do pracy na dwa młoty na raz. Ja osobiście bardzo szybko zacząłem odczuwać ból w głowie od hałasu, do tego z tego wysiłku spuchły mi przedramiona przez co moja skuteczność spadła ale robiłem ile tylko mogłem. Czteroręki na szczęście zasuwał jak za czterech jednak wiadome był że i on się kiedyś zmęczy. Pod koniec zmiany poprosiłem jeszcze aby mężczyzna pokazał mi plany tej nowej sieci tuneli abym mógł się zorientować jak dużo pracy jeszcze przed nami i jak się okazało na własne życzenie zapisałem się do co najmniej kilku miesięcznego obozu pracy bo do wydrążenia było dobrych kilka kilometrów tuneli.
- Mangestu
- Ikuo
0 x
Re: Dom Rodu Kaonashi
Praca do której się zapisałem tak ochoczo, choć nie w pełni świadomie, była dosyć mozolna przez co czasami odnosiłem wrażenie, że to nie ma najmniejszego sensu i znacznie lepiej byłoby zaczekać do powrotu użytkowników elementu ziemi. No i oczywiście swoimi przemyśleniami podzieliłem się z Ikuo od tak przy pracy aby jakoś przyjemniej ten czas mijał, bo nie ma nic przyjemniejszego niż miła, sympatyczna rozmowa. Nie ważne na jaki temat, ważne aby jedna i druga strona mogła się wypowiedzieć bo dzięki temu rozmowa mogła nabrać rumieńców, że tak to bym ujął.
Oczywiście Łysy się ze mną zgadzał, choć pewnie gdybyśmy mieli w ekipie jeszcze trzech takich jak on to żadnych technik byśmy nie potrzebowali no ale... Skoro już się za to wziąłem postanowiłem, że wykorzystam to jako trening żeby się wzmocnić. To z kolei strasznie bawiło czterorękiego jednak postanowiłem mu nie pyskować. I nie ze strachu przed dostaniem w zęby, lecz po prostu, tak zwyczajnie zacisnąłem zęby i w ciszy znosiłem jego nie raz kąśliwe uwagi. W końcu wiedziałem też, że to tylko żarty.
Pewnego dnia gdy kończyliśmy robotę Ikuo złapał mnie za ramię gdy już chciałem odłożyć kilof. Z początku myślałem, że się przyczepi o to, że jeszcze parę minut robimy i żebym tak szybko nie odkładał narzędzi pracy ale tym razem nie chodziło o to.
- Ej Mangetsu, bo ten przepraszam za te wszystkie żarty.
- Nie przejmuj się, mam swój cel i będę do niego dążył nawet mimo twoich kąśliwych uwag hahaha!
- Hahahaaha, no to dobrze nie, ale w sumie to nie to chciałem. Bo tak w sumie to nie musiałeś nam pomagać i tak po prawdzie to jeszcze ci nie podziękowałem ale to się dobrze składa...
- Jeśli to kolejny wstęp do kiepskiego żartu to przysięgam, że zawale ci cały tunel na głowę przy pierwszej lepszej okazji.
- Hahahahah jak byś dał radę to bym się przeją hahahaha! Ale nie, słuchaj nauczę cię takiej jednej techniki tak w podzięce co ty na to? Mówiłeś, że chcesz być silniejszy co nie? Może to nie jest coś widowiskowego ale przydatna sztuczka, to co? - zapytał wciąż nieco rozbawiony moją groźbą, choć tak naprawdę obaj dobrze widzieliśmy że to pytanie retoryczne.Ukryty tekst
- Mangestu
- Ikuo
0 x
- Ame Uchiha
- Martwa postać
- Posty: 244
- Rejestracja: 21 sty 2021, o 17:00
- Wiek postaci: 15
- Ranga: Doko
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 53#p164153
Re: Dom Rodu Kaonashi
Misja rangi D dla Mangetsu
1/15 Rodzina tworzyła pewien mikrokosmos, któremu najwidoczniej potrzebna była ekspansja. Oby tylko nie skończyło się na jego śmierci cieplnej, chociaż biorąc pod uwagę to, iż ich praca polegała na poszerzaniu tuneli, to bardziej możliwą wersją wydaje się jego wielki kolaps. W każdym razie byłaby wielka szkoda gdyby coś mu się stało. Zagadka treningu pozostanie zapewne nieznana dla szerszej publiczności. Mangestu mógł mieć tylko nadzieje, że sztuka przekazana mu przez czterorękiego kiedykolwiek mu się przyda.
Następnego dnia tak jak już można powiedzieć, że zwykle grupa ruszyła do pracy przy budowie tunelu. Drążenie kilofami w stercie ziemi i skał nie było najefektywniejszą metodą jaką mogli wymyślić, ale cóż... skoro użytkownicy dotonu mieli ważniejsze sprawy na głowie, to cała reszta nie będzie gorsza, prawda?
- Siema Mangetsu! - chłopak znał ten głos. Czteroręki drążył niczym młot pneumatyczny. Na pewno powodował swoją pracą podobny hałas. Prawdopodobnie wszyscy się już przyzwyczaili, ale na niewtajemniczonych mogło to robić spore wrażenie. Kaonashi widział tylko jak kilofy uderzają naprzemiennie w najbardziej monolityczne skały, które były największą przeszkodą całego przedsięwzięcia. Mimo wszystko nie wyglądało na to, że ten konkretny kamień szybko odpuści.
- Długo sobie dzisiaj spałeś. Dobrze, że nie było ewakuacji, bo byś został! - rzucił zaśmiewając się prawie do łez. Kilku innych członków rodziny podchwyciło jego żart i zaśmiali się mimo wszechogarniającego pyłu, który w każdej chwili mógł wpaść do płuc i uprzykrzyć życie. Jeden z nich odsunął się delikatnie i zmienił stanowisko, pokazując gestem, iż Mangestu może pracować obok swojego znajomego. Obok wózka, który znajdował się nieopodal, leżał niezagospodarowany kilof.
0 x
Wszystko opiera się na prostym fakcie, iż 1+1=13
Re: Dom Rodu Kaonashi
Misja D
2/15
Nauka techniki trochę mi zajęła, a prace cały ten czas szył na przód ale nawet i te tygodnie to było za mało by zrealizować postawiony przed nami cel. Mimo to nie łamaliśmy się bo robiliśmy to dla nas wszystkich, dla naszego wspólnego dobra.
- Ikuo! Witaj jak leci?! - zawołałem do łysego pozdrawiając go po przez uniesienie otwartej dłoni do góry.
To chyba trzymało mnie jakoś jeszcze przy siłach by dalej tu przychodzić tak naprawdę. Dobre towarzystwo, bo chociaż Ikuo bywał złośliwym dupkiem to na pewno wolałem jego towarzystwo niż Renjiego. Choć liczyłem też, że po przyjściu na "plac budowy" będę miał jeszcze chwilę by się poobijać lecz nic z tych rzeczy. Moi towarzysze w niedoli szybko zrobili mi miejsce po tym jak czteroręki postanowił rzucić jakiś bardzo nie śmieszny żart.
Nie czekałem więc na zaproszenie tylko podwinąłem rękawy i złapałem za kilof zaczynając moją ulubioną czynność którą będę miał przyjemność powtarzać przez najbliższe sześć godzin. Zamach i łup kilofem w kamień, a potem znowu zamach i łup.
- Ikuo ostatnio przyszła wiadomość od Antykreatora, ponoć chce z ciebie zrobić prawą rękę! Będziesz wspólnie z nim niszczył dobre poczucie humoru! - odpowiedziałem podczas zamachiwań się kilofem który następnie robił łup w kamień - A tak na poważnie cholera dużo nam jeszcze zostało?! Normalnie mam wrażenie, że stoimy w miejscu z robotą od paru dni! Jakby ktoś przychodził i łatał to co wydrążymy! Ciekawe czy coś za to dostaniemy! No poza odciskami i bólem pleców oczywiście! Mi to się marzy wycieczka! Na zewnątrz chyba już lato co nie panowie?!
W sumie to nie do końca była prawda ale marudzenie było jednym z lepszych sposobów w pracy aby wywiązała się jakaś interesująca rozmowa, a radzić sobie jakoś trzeba było. Radia do tej pory nie wynaleziono, a zespołu muzycznego nie mieliśmy pod ręką więc zostawała rozmowa przy robocie o robocie albo wsłuchiwanie się w dźwięki stukotu kamieni, kilofów i kaszlnięć spowodowanych zakrztuszeniem się pyłem. Ot czasami dochodziły do tego jeszcze jakieś pojedyncze bluzgi, czyli w dużym skrócie nic co by na długo wciągnęło człowieka przy pracy.
0 x
- Ame Uchiha
- Martwa postać
- Posty: 244
- Rejestracja: 21 sty 2021, o 17:00
- Wiek postaci: 15
- Ranga: Doko
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 53#p164153
Re: Dom Rodu Kaonashi
Misja rangi D dla Mangetsu
3/15 To była dziwna organizacja. Rodzina? Grupa? Trudno było jednoznacznie określić. Grunt, że trzymały ich razem dziwne jak oni sami więzi, a do tego dochodziły jeszcze wspólne cele. Najlepsze było to, że ich wspólnym celem było ich wspólne dobro. Czy coś mogło nie działać w takich warunkach? Chyba tylko ta upierdliwa ziemia nie chciała się rozstąpić dobrowolnie, ale z taką determinacją na pewno kiedyś się uwiną.
- Powoli. Tak jak Twój czas na wstanie z łózka. - odrzekł. Dalej się śmiał. Jak tak dalej pójdzie to będzie musiał pokazać chłopakowi kolejną technikę. Mimo tego, że kilofy uderzały w kamień z zatrważającą determinacją, robota szła bardzo powoli. Widać było, że morale spadają. Praca była wyczerpująca, a warunki trudne. Ciężko było utrzymać motywacje na wysokim poziomie. Każdy metr chodnika okupiony był heroicznym wysiłkiem całej grupy. Do tego całego bałaganu dołączył Mangetsu. Zakasał rękawy i zajął stanowisko udostępnione przez jednego z kopaczy.
- Hahahahaha. Oby nie wykorzystał mnie do jakiś niegrzecznych celów. - odpowiedział Ikuo. Chciał się roześmiać, ale tylko się rozkaszlał. Następnie zebrał ślinę w ustach, starając się wypłukać trochę pyłu. Obficie splunął na kamień, który tak uparcie drążył.
- Bo stoimy. Ten kamień chyba waży tyle co Twoje powieki o świcie. - ponownie splunął, tym razem bardziej z pogardy do skały niż z potrzeby.
- Jeśli mówimy o wycieczkach, to możesz się przelecieć po wodę. - znowu po jaskini rozniósł się śmiech Ikuo.
- Lato... ciekawe. Już prawie nie pamiętam jak wygląda słońce. - rzucił. Na chwilę przestał pracować.
- Przydałoby się coś do wysadzenia tego kloca. - powiedział po chwili zadumy.
- Tylko potem trzeba by to czymś podeprzeć. Jakieś drewno albo coś. - kontynuował.
- Co o tym sądzisz, Mangetsu? - zapytał i wrócił do nawalania w kamień na dwa kilofy.
0 x
Wszystko opiera się na prostym fakcie, iż 1+1=13
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości