Szlak transportowy

Głębokie odnogi są nazwą odpowiadającą górskim szczytom, których groty nieprzerwanie biegną w dół mieszając się z kolejnymi korytarzami tworząc w ten sposób sieć niezbadanych odnóg. Miejsce to często jest wykorzystywane przez wszelakiej maści ludzi jako kryjówki, gdyż niemal z całą pewnością stwierdzić można, że znalezienie osoby w takim miejscu jest niezwykle trudne. Z drugiej jednak strony, zapuszczając się w takie głębie nigdy nie wiadomo co można napotkać a i o zgubienie się nie jest wcale trudno.
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Natsume Yuki »

Natsume przez większość czasu starał się w jakiś sposób uczestniczyć w rozmowach - lecz powoli dało się po nim zauważyć swego rodzaju zmęczenie. Misja, trwająca przecież dość długo, wymagała od nich wszystkich dużych ilości energii i ciągłego skupienia. A żeby tego było mało, Natsume dodatkowo wcześniej oberwał dużym atakim, a po tych kilku godzinach od ostatecznego pożegnania się z Antykreatorem, adrenalina zaczynała w końcu ustępować - sprawiając, że Yuki po prostu niemrawo maszerował, nie starając się nawet podtrzymywać przesadnej uwagi na jakimkolwiek szczególnym elemencie. Po prostu chciał w końcu znaleźć jakieś posłanie, żeby się wyłożyć, przeciągnąć i przespać kilka godzin. Albo i kilkanaście.
W końcu, jakby nie spojrzeć, Natsume czuł wyczerpanie nie tylko fizyczne, ale też psychiczne. Srał pies tę ranę, oraz olać to że przez długi czas musieli cały czas być w trybie bojowym, aby odpowiedzieć na wszelkie zagrożenia ze strony wszędobylskich Juugo, konieczność latania przez pół wioski żeby zniszczyć olbrzymie filary podtrzymujące barierę, a ostatecznie... informacja, że w rzeczywistości jest jednym z żyjących potomków samego Antykreatora, i istnieje możliwość że szaleństwo zamknięte w krwi klanu Juugo w końcu objawi się również u niego... o ile już się nie objawia w formie jego wewnętrznego "drugiego ja", Shiranui. Będzie potrzebować jeszcze bardzo wiele czasu, żeby w pełni się pogodzić z tymi wszystkimi informacjami dotyczącymi jego prawdziwego ja...
... o ile kiedykolwiek się z tym pogodzi.
Bo jeśli przyłapie się na tym, że zaczyna cieszyć się swoim dziedzictwem, to będzie dzień w którym Yuki Natsume ostatecznie upadnie.
Szedł teraz obok Kaiko, Juna i Asagiego, rozmawiających na tematy wszelakie - sam po prostu maszerował, przez większość czasu w zamyśleniu patrząc gdzieś pod nogi. Dopiero po chwili, kiedy zobaczył że pozostali widocznie się ożywili, Yuki podniósł wzrok i skupił go na kolejnym, niepokojącym obrazie. Łuna i dym. Oznaczało to mniej więcej tyle, że mieli do czynienia z ogniem - albo pożar, albo sygnał kolejnej walki. Tak czy owak, żadna z tych opcji nie oznaczała niczego dobrego. Wzrok mężczyzny od razu się wyostrzył, a on sam zdawał się zapomnieć o wszelkich oznakach zmęczenia - skoro przygoda jeszcze się nie zakończyła całkowicie, to trzeba będzie ją przeprowadzić do końca.
Przynajmniej tyle, że czuł że dzisiejszego dnia będzie spał jak zabity.
Oby nie dosłownie.
-Widzę - powiedział krótko, przy okazji odpinając Hakuhyo od paska, aby mieć je w pogotowiu. Lepiej nie ryzykować. - Musimy się pospieszyć, ale zachowajcie czujność, nie wiemy z czym mamy do czynienia. Musimy podejść bliżej. Oręż pod ręką.
Jednocześnie, mężczyzna sięgnął do torby i wyciągnął jedną z pigułek żywnościowych, które zakupił przed przybyciem do Oniniwy. Miał nadzieję że ich użycie nie będzie konieczne, lecz w tym przypadku... nie ma co ryzykować. Zwłaszcza, że zamierzał poprosić o pomoc jednego ze swoich kompanów z Hyogashimy... ale może jeszcze nie w tym momencie. Niestety nie będzie już w stanie aktywować dziś trybu Mędrca, bo potrzebował na to dość długiego odpoczynku po kontakcie z chakrą natury... ale nawet sama ich obecność i pomoc może okazać się zbawienna. A co dalej? Zamierzał pokazać, żeby wszyscy ruszyli w stronę ognia, lecz na tyle ostrożnie by nie dać się zaskoczyć nagłym atakiem lub jakąś pułapką. Tylko tego jeszcze by brakowało, żeby napatoczyli się na jakieś większe zagrożenie...

Techniki:
  Ukryty tekst
Staty:
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Szlak transportowy

Post autor: Kaiko »

Kaiko jedynie wesoło się roześmiał, słysząc wypowiedź Akahoshiego. Pamiętał dokładnie te mądrości Etsuyi, które ten starał się przemycać przy najbardziej błahych czynnościach. Oprócz tego, że co jakiś czas prowadził swego rodzaju lekcje dla swojego podopiecznego, które były przeznaczone w pełni filozofii. I Kanamura dobrze pamiętał, jak te wszystkie słowa zwyczajnie go nudziły, bo były jakby... bez sensu dla niego. Nie rozumiał ich głębi, bo dla niego życie wydawało się proste i oczywiste. Dopiero z czasem zrozumiał, że te wszystkie słowa, które chcąc nie chcąc zapamiętał, były zdecydowanie bardziej przydatne, niż chociażby umiejętność walki, którą opiekun również mu przekazał. Jednak do pewnych rzeczy należało trochę dorosnąć, a tak się składało, że Kaiko akurat był w odpowiednim wieku na dojrzewanie.
Zakończony pojedynek obfitował w różnorakie uprzejmości między Junem, a Kakitą. Kanamura jedynie przyglądał się temu z czystym zadowoleniem. Po widoku jak sojusznicy zabijają sojuszników, miłą odmianą było popatrzenie, że nawet przegrane starcie może zakończyć się komplementami, a nie czyjąś śmiercią. Przecież można było okazać szacunek, podkreślić swoją rację zwycięstwem, a nie od razu zabijać. Jakby to było jedyne wyjście. Pewnie tym wszystkim ninja wydawało się ono najwygodniejsze. Nikt jednak nie chciał zostawać w Oniniwie dłużej, niżeli było to potrzebne. Zaczęli się zbierać - każdy w swoim tempie. Kaiko miał wszystko przy sobie, więc zwyczajnie czekał na resztę. Czekał na Kakitę, który założył jakieś dziwne obciążenie na nogi, które wcześniej wyciągnął ze zwoju. I na Kenseia, który stworzył sobie prowizoryczną maskę. Dlaczego ją nosił? Czy miał tak charakterystyczną twarz? Może był sławny? Dla Kanamury znacznie bardziej specyficzne były blizny, jakie odsłonił, rozdzierając materiał. Chodziło przede wszystkim o ich ilość. Białowłosy tak z miejsca nie potrafił sobie przypomnieć czy ma jakieś rzucające się w oczy blizny. Miał sporo małych, ale nawet największe z nich nie mogły być porównywane do tych, które zdobiły bądź szpeciły ciało szermierza.
Ruszyli i musieli jakoś zabić czas. Kaiko grzecznie szedł obok Akahoshiego, jako że jemu ufał najbardziej ze wszystkich tutaj zebranych. Wydarzenia z tego dnia sprawiły, że nie mógł ot tak bez obaw iść z kimś ramię w ramię. Zdecydowanie nauczył się sceptycyzmu, przynajmniej w pewnym stopniu, wszak jakie miał dowody, iż Kensei nie jest kimś złym? Po prostu mu zaufał, bo ten mówił o rzeczach, o których Kanamura uwielbiał słuchać. Mówił to, co białowłosy chciał usłyszeć. I było to też na swój sposób podejrzane. Początkową ciszę przerwał Jun, jednocześnie znów odsuwając Kaiko od przykrych myśli, które zaczęły wracać, gdy ekscytacja Kenseikai i legendarnymi ostrzami zaczęła opadać. Starał się nie zaprzątać sobie głowy smutkami, bo... nic przecież nie mógł zrobić. Chciał to przełknąć, mieć za sobą i nie dopuścić nigdy więcej do podobnej sytuacji. Chciał po prostu bronić bliskich mu osób, by ich nie stracić. Nigdy więcej.
Głupio mu było się przyznawać. że na własne oczy nigdy nie widział nawet normalnego tygrysa. Kilka lat temu widział jedynie malunek, na papierowej ścianie karczmy, którą mijał w drodze na bazar. Przystanął wtedy, przyglądając się temu dziwnemu zwierzęciu, mając w głowie spory mętlik. No bo po co mu te pasy na ciele? Czemu to ma służyć? Historia jednak mało tyczyła się samych tygrysów szablozębnych, a więcej Shigashi no Kibu, kupieckiego kraju, o którym Kaiko niekiedy słyszał. Jeszcze w czasach, gdy świątynię odwiedzali kupcy, prosząc Susanoo o spokojne morze dla ich floty, to często pochodzili właśnie z Shigashi. Albo z Ryuzaku. Kanamura niestety nie wiedział gdzie jest żaden z tych dwóch krajów, ale przynajmniej wiedział, że istnieją. Teraz wiedział też, że raczej nie są to przyjazne miejsca. Nie do końca rozumiał o co chodziło z władzą silniejszych nad słabszymi... brzmiało to tak, jakby były tam prawa natury, a nie ustanowione przez człowieka. Nawet Kaiko żyjący w samotności w lesie był wystarczająco cywilizowany, by nie powoływać się na selekcję naturalną. Słabsi umierali, silniejsi przeżywali, ale ludzie przecież byli ponad to. Może jednak nie wszędzie. Jun z pewnością nie zachęcił Kanamury do odwiedzenia krajów kupieckich, jednak to nie zmieniało faktu, że młodzieniec słuchał szermierza z zaciekawieniem. Podobnie jak Kakity, który wspomniał o niedźwiedziach. Akurat tę istotę zdarzyło się spotkać Kaiko raz, ale nie wchodzili sobie w drogę. Niedźwiedź stał przy strumieniu, a białowłosy szedł z upolowanym królikiem - każdy miał swoje sprawy i problemy. Nigdy też nie myślał, aby polować na taką bestię, bo... po co? Tyle jedzenia nie miał jak przechować, a skóra nie była mu potrzebna. Chociaż mógł ją sprzedać za dobre pieniądze. Jednak niedźwiedź, to nie królik i wymagał sporych umiejętności, by go powalić. I gra wydawała się Kanamurze niewarta świeczki.
- W Antai widziałem raz zwierzę wyższe niż koń, większe niż koń, a żyjące w lesie. Miało rogi wielkie prawie jak ja, ale gdy tylko mnie dostrzegło z odległości, to uciekło. Dudniło, jakby stado saren ruszyło polaną. I słychać było jak pękają gałęzie, te na drzewach i te na ziemi. Jak zbadałem ślad, to widać było kopyta, duże, głęboko wbite w ziemię, bardziej niż jakiegokolwiek zwierza, jakiego dotychczas widziałem. - jak już mowa była o dziwacznych albo wielkich stworach, to Kaiko zamierzał podzielić się swoją historią i to z nie tak dawna. No bo działo się to... ciężko powiedzieć kiedy, bo żyjąc w samotności tracił rachubę czasu. Ale wydawało się, że było to dosyć niedawno, a oznaczało to w słowniku Kanamury okres do dwóch lat. W każdym razie, spotkane zwierze widział ten jeden jedyny raz i nigdy nawet nie słyszał o istnieniu czegoś podobnego. Może jego towarzysze również je widzieli? A może nawet wiedzieli jak się nazywa?
Gadka szmatka, aż w końcu czujne oczy jego towarzyszy dostrzegły coś. Coś, na co Kaiko najpierw nie zwrócił uwagi, zajęty rozmową i słuchaniem. Ogień i dym. Całe rozluźnienie, które zdążył poczuć, nagle znikło. Znów poczuł się, niczym w środku Oniniwy, pomiędzy NESem, Bijuu i Antykreatorem. Humor momentalnie mu się popsuł, a "rozkazy" szermierzy dały znać, że to nie moment na smutki. Trzeba było zachować ostrożność. Nie potrafił odpowiedzieć Junowi, toteż jedynie wzruszył ramionami, by później zastosować się do polecenia i mieć oręż pod ręką. W przypadku Kaiko nie było to takie łatwe, bo posługiwał się dwoma ostrzami na raz, więc jedynie zawiesił kciuk prawej ręki na pasku po lewej stronie, by jego palce muskały rękojeść jednego z Shuang Gou. Drugie na razie zostawił, nie chciał krzyżować rąk. Nie miał bladego pojęcia co mogło spowodować takie wydarzenia na szlaku i to między Oniniwą a Akatori. Przecież tą trasą wracali tylko ninja z tej przeklętej wyprawy. Nikt więcej. Czyżby Han złamał dane słowo i kogoś zaatakował? Ale przecież on używał tych łańcuchów, tej dziwnej chakry i piorunów, a nie ognia. NES? On drwił sobie z nich wszystkich przy użyciu Bijuu, a także... czegoś dziwnego, jakby cienia, jakby mroku. Zatem skąd ten ciemny dym i ogień? Doszło do kolejnego starcia między ninja? Nie odzywał się. Wytężał wzrok i słuch, aby nic go nie zaskoczyło, chociaż wiedział, że jego starania są co najwyżej urocze w obliczu mocy, jaką dysponował Akahoshi, Kakita czy Jun. Gdyby chcieli, to podeszliby go od frontu i dźgnęli w serce, a on nie zdążyłby nawet zareagować. I z tą świadomością wolał nie wychylać się, dotrzymywać kroku reszcie i być gotowym na obronę wszelakiej formy - czy to blok orężem, czy to unik lub uskok.
  Ukryty tekst
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Szlak transportowy

Post autor: Seinaru »

Oddalając się od płonącego ciała Hikariego spodziewał się, że dym przyciągnie do zwłok każdego w pobliżu. Mimo to trochę przestraszył się, gdy kątem oka było mu dane dostrzec jeszcze czwórkę wędrowców, prawdopodobnie ostatnich z tych, którzy opuścili Oniniwę. Seinaru nie miał zamiaru się z nimi konfrontować - w sytuacji czterech na jednego wobec tych, których się spodziewał, zawsze był tym przegranym. Nie zamierzał więc zdawać się na czyjąkolwiek łaskę i niełaskę. Stawka była dla niego zbyt wysoka, więc najbezpieczniejszym rozwiązaniem na pewno będzie jak najszybsze oddalenie się z miejsca zdarzenia. Nie zatrzymywał się więc, przyspieszył jeśli jeszcze nie biegł w pełni swoich możliwości, chociaż od samego początku miał taki zamiar. Wciąż kierował się na wschód, wciąż szukał ścieżek poza szlakami i terenów zalesionych, a jeśli tych nie było nawet na horyzoncie, wtedy wyszukiwał obszarów z taką rzeźbą terenu, która najbardziej utrudniłaby wypatrzenie go i spowolniła ewentualny pościg.
  Ukryty tekst
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Sans
Administrator
Posty: 5407
Rejestracja: 14 lut 2015, o 11:23
Wiek postaci: 8
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Papyrus

Re: Szlak transportowy

Post autor: Sans »

0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Natsume Yuki »

Ech, a jeszcze przed chwilą było względnie spokojnie. Yuki już zdążył pozwolić sobie na lekkie rozluźnienie i mentalne przygotowanie na solidny odpoczynek, który zdecydowanie po tym wszystkim był mu potrzebny. A teraz? Wystarczył kolejny niepokojący sygnał, żeby od razu przestawić się z powrotem na stan pełnej gotowości bojowej. W końcu nie wiadomo, z czym i/lub kim będą mieli teraz do czynienia: nie wiadomo czy NES nie pozostał w okolicy osady, żeby zapolować na ostatnich opuszczających wioskę, czy może sam Antykreator postanowił jednak złamać własne słowo i rzucić się w dalszy wir mordowania tych, którzy pozwolą sobie na opuszczenie gardy nawet na sekundę. Albo i jeszcze gorsze - doszło do jakiejś walki między najemnikami, jak to już się działo wcześniej, i teraz postanowili się pozabijać o byle rzepę? Świat shinobi był na tyle pokręcony, że nie można było wykluczyć żadnej z tych możliwości.
Przymrużył oczy, żeby nieco lepiej przyjrzeć się całemu zajściu, oraz spróbować wyłapać coś podejrzanego. Oczywiście, tym co się najbardziej rzucało w oczy, był ogień - tego rzecz jasna nie było szans nie zauważyć. Jednak mogło to oznaczać też coś innego - że ktoś może być w okolicy.
I rzeczywiście - kilkadziesiąt metrów dalej zobaczyli jakiegoś uciekającego człowieka. Z tej odległości ciężko było określić kto to był, ale jedno było widoczne od razu. Był cholernie szybki. Zbyt szybki, żeby był to jakiś przeciętny shinobi. Dodatkowo, widać było że pełnym pędem ucieka od strony ognia - czyli można założyć, że był za ten pożar odpowiedzialny. Dlaczego jednak go wzniecił? I czemu uciekał? W okolicach Oniniwy nie było szans na losowych przechodniów i zdarzenia losowe - tu musiało się wydarzyć coś większego.
Trzeba go zatrzymać, i to prędko. I dowiedzieć się, dlaczego uciekał.
Od razu złożył specyficzną pieczęć, składającą się ze skrzyżowanych palców wskazujących i środkowych - a obok niego natychmiast pojawił się jego perfekcyjny klon.
-Nie wiem co tu się wyprawia, ale musimy się tego dowiedzieć, i to natychmiast - zawyrokował zimnym tonem. - Jun, Asagi - za mną. Musimy zatrzymać tego denata i go przesłuchać. Kaiko - pójdziesz z moim klonem i ugasisz ten pożar. Musimy zebrać jak najwięcej informacji zanim zadecydujemy co dalej.
Z tymi słowami, po wyciągnięciu jakiegoś przedmiotu z torby, zamierzał od razu rzucić się biegiem w stronę w którą biegł tajemniczy uciekinier. Nie zamierzał jednak pozwolić mu uciec ani odrobinę dalej - jego zamiarem było przybliżenie się niemal natychmiastowo, korzystając z różnych sztuczek mobilności które opanował w swojej drodze shinobi. Pierwszą z nich były... cztery lodowe lustra, postawione w swoistym korytarzu co kilkanaście metrów, aby za pomocą przeskoków między nimi przedostać się jak najbliżej w stronę denata. Następnie, kiedy wejdzie w końcu w zasięg kolejnego z jutsu, i upewni się że jej wykonanie nie będzie związane z ryzykiem wpakowania się czołem w drzewo, zamierzał spróbować doskoczyć do uciekiniera za pomocą techniki Shunshin no Jutsu, przy okazji chcąc doskoczyć do oponenta i uderzyć go schowanym do pochwy mieczem - w nogi lub plecy, aby wytrącić go z równowagi, lub spróbować ogłuszyć poprzez uderzenie w głowę. Doskok oczywiście jest połączony z jedną z technik szermierczych - po prostu ostrze nie było dobyte ze wzmocnionej sayi.
Oczywiście, nie robił tego wszystkiego zupełnie na ślepo, zakładając że wszystko pójdzie jak z płatka - dlatego tuż przed doskokiem z uderzeniem pochwą zamierzał najpierw rzucić przed uciekiniera to, co wydobył z torby - mały, okrągły przedmiot przypominający bombkę. I, rzecz jasna, nie zamierza doskakiwać w taki sposób by samemu wejść w efekt tego rzutu - dlatego po prostu wybiera moment w którym będzie mógł bezpiecznie uderzyć. Stara się też zachować czujność i gotowość na bloki, uniki i schodzenie z linii ataku, gdyby wróg spróbował odpowiedzieć własną agresją. Również dobywając miecza, jeśli dojdzie do najgorszego.
A co z klonem? Cóż, tu akurat robota jest znacznie prostsza - zadaniem klona było przybliżenie się do obszaru ognia, a następnie skorzystanie z jednej z technik Suitonu, aby zacząć gasić pożar - starał się więc nie strzelać strumieniem bezpośrednio, jako że ciśnienie wody mogłoby coś uszkodzić, a raczej starał się ciągle korygować strumień, aby zgasić szalejące płomienie.
  Ukryty tekst
Techniki:
  Ukryty tekst

Styl walki:
  Ukryty tekst
Używana broń:
  Ukryty tekst
Staty:
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Szlak transportowy

Post autor: Kaiko »

Napięta sytuacja wpływała na każdego. Właściwie niczego innego nie oczekiwał od doświadczonych wojowników, chociaż oni najpewniej byli spokojni, aczkolwiek skupieni. Kaiko był po prostu nerwowy, zestresowany, ale przez to zdecydowanie bardziej czujny. Nie miał pojęcia co się wydarzyło, dopiero gdy odezwał się Akahoshi to zrozumiał, że ktoś uciekał. Bo przecież o kimś mówili. Białowłosy nikogo nie widział, ale nie podważał słów znacznie bardziej wyćwiczonego Kenseia. Właściwie Kanamura traktował słowa szermierza jak prawo. Tak mówił, to tak było. Przyjął tą informację nieco zaskoczony, ale ostatecznie jeszcze bardziej poddenerwowany. Robiło się nieciekawie, a ostatnia taki moment zwiastował czyjąś śmierć.
Kiwnął głową w stronę Kenseia, by dać mu znak, że rozumie i uczyni wedle jego słów. Spojrzał na klona trochę krzywo, bo właściwie... czym były klony? Niby nie był to moment na takie rozmyślania, ale na ułamek sekundy Kaiko poczuł się wyjątkowo niezręcznie w obecności repliki. I to spowodowało pewne przemyślenia. Czy klon wiedział że jest klonem? Wiedział, że jego żywot jest tak bardzo ulotny? Do jakiego stopnia był człowiekiem, a do jakiego tylko tworem chakry? Kanamura jednak poklepał się po policzkach jakby na ocucenie i ruszył ramię w ramię z klonem Natsume. Bez słowa.
Okej, miał ugasić pożar, ale... co miał zrobić? Wiaderka nie miał, dostępu do wody też nie... trzeba było szybko kombinować, ale Kaiko był dosyć zaradny w takim otoczeniu. W dziczy, pośród terenów we władaniach rdzennej natury, a nie zdobywczych ludzi. Wyciągnął Shuang Gou, które miał w gotowości w prawej ręce. Uważnie rozglądał się, poszukując jakiegoś krzewu liściastego, którego gałęzie mógłby wykorzystać to zduszenia pożaru, wykorzystując naturalną wilgoć i zwyczajnie dławiąc ogień. Iglaste drzewa, z doświadczenia wiedział, paliły się doskonale. Były zbyt żywiczne. Jednak jeżeli gdzieś uchowało się liściaste drzewo, to zamierzał wykorzystać liście drzewa, jako że były one bardziej mięsiste, a więc obfitsze w wodę. Przy zdobywaniu gałęzi zamierzał pomóc sobie hakomieczem, który w tej roli powinien sprawować się doskonale, jako że jego hak przypominał sierp.
Jakby zbliżyli się do pożaru i Kaiko miałby jakieś gałęzie, zaś klon rzeczywiście użyłby żywiołu wody, to białowłosy miał przystąpić do gaszenia. Moczyłby gałęzie w strumieniu wody, a później kładłby na ogień, starając się go zdławić, odciąć mu dostęp do powietrza, by nie miał zwyczajnie cugu. Gdyby gałęzie zaczynały się palić, to zdejmowałby je i znów moczył w wodzie, by powtarzać czynność. Możliwie jak najszybciej, możliwie jak najbardziej skutecznie. Innych pomysłów nie miał, bo sam nie władał Suitonem. Właściwie nie władał jeszcze żadnym żywiołem. A może jednak miał jakiś pomysł? Niekoniecznie chciał do tego doprowadzać, ale jeżeli nie miał żadnego sposobu na ugaszenie pożaru, a klon sobie z nim nie radził, to Kanamura zmuszony był do improwizacji, zatem skorzystania z Shuang Gou jak z łopaty, by przysypywać ogień ziemią, starając się go zgasić w ten sposób. Taki był z niego strażak.
Naturalnie podczas całego gaszenia miał w pamięci, że może być zagrożony. Uważał na wszelkiego rodzaju sygnały z otoczenia, ale także ostrożnie podchodził do ognia, starając się wypatrzeć pułapek. Kto wiedział czy właśnie nie wpadali w jakąś? Może gdzieś była jakaś linka podłączona do prostej pułapki? Albo jakaś notka wybuchowa? Dół z kolcami? Cholera wie co ktoś mógł wymyślić, bo sprawa śmierdziała. Ogień, naturalnie, zwracał uwagę, więc istniało spore prawdopodobieństwo, że to tylko przynęta. Szkoda było umrzeć Kaiko akurat teraz, gdy przed nim otwierały się takie możliwości i znów miał jakieś marzenia oraz cele.
  Ukryty tekst
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Jun
Postać porzucona
Posty: 1735
Rejestracja: 31 maja 2020, o 01:14
Wiek postaci: 22
Ranga: Kenshi | Akoraito
Krótki wygląd: Kapelusz
Widoczny ekwipunek: Zbroja
Duża torba
Miecz i śpiwór
Manierka
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Maname | Kabuki
Aktualna postać: Kayo
Lokalizacja: Shigashi no Kibu

Re: Szlak transportowy

Post autor: Jun »

0 x
" RP/PBF to nie zabawa już "
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Szlak transportowy

Post autor: Kakita Asagi »

Nie ma dymu… bez ognia. Niebieskooki samuraj spojrzał na źródło dymu, jakim okazał się bliżej nieokreślony pożar, a może raczej palenisko? Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie cień, który śmignął kilkadziesiąt mętrów od nich w oddali. Kakita zmrużył oczy, próbując lepiej przyjrzeć się oddalającej postaci, ale jasne było dla niego jedno – niewinni tudzież czując się bezpiecznie nie uciekają. Kim był uciekający, ofiarą czy oprawcą? Tego nie wiedzieli. Pewne było jednak jedno: w Oniniwie działo się jeszcze coś więcej, obok czego nie można było przejść obojętnie…
Na rozkaz Akahoshi’ego, Asagi zareagował niemalże odruchowo. Momentalnie skupił się na zadaniu, jakim było dotrzeć do oddalającego się osobnika, nawet jeśli przed chwilą walczył… No właśnie, jego ręka nie ucierpiała jakoś mocno, ale nie można powiedzieć, że mógł walczyć na sto procent, z drugiej strony, życie nie ma się podobać i jak trzeba, to trzeba…
Kakita puścił niesiony przez siebie łuk – z pękniętą cięciwą nie nadawał się do niczego i stanowił jedynie zbędy balast. Teraz trzeba było biec, tak więc Kakita położył lewą dłoń na ujściu swojej saya, a jej kciuk oparł na tsubie – tak by móc szybko dobyć ostrza, a następnie ruszył za swoim liderem…


Pędem pod górę – trzeba uważać. Asagi zamierzał biec z maksymalną dostępną dla siebie prędkością, by nie zostać za bardzo z tyłu względem Jun’a i Akahoshi’ego, ale czy da radę dotrzymać kroku lodowemu szermierzowi?
Podczas pościgu, niebieskooki postanowił uważać, by przypadkiem nie wpakować się na jakieś rozrzucone, tudzież rzucone w ich stronę ostrza (np. makibishi, kunaie itp), czy też zwyczajnie zabić o własne nogi. Jeśli sytuacja na to pozwoli, to zwyczajnie… w kilku susach wskoczy na drzewo, po czym zacznie się przemieszczać w bardziej typowy dla ninja sposób – z gałęzi na gałąź, sprawnie i szybko, korzystając z przesyłanej do stóp chakry by czasem się nie poślizgnąć. Dodatkowo, zajęcie wyższej pozycji powinno dać mu ewentualną przewagę w starciu oraz element zaskoczenia, jeśli oczywiście będą musieć walczyć.
Dodatkowo, zbliżając się do uciekiniera, niebieskooki spróbuje się mu uważniej przyjrzeć, rozpoznać kim jest, jaką ma broń? Na razie Asagi próbuje utrzymać tempo Akaoshi’ego, ale jeśli mu się nie uda, to spróbuje jak najszybciej zredukować różnice dystansu i dotrzeć do zapewne toczącego się pojedynku a tam… trudno orzec.


Jeśli sprawa rozwiązana zostanie przez Akahoshi’ego, który zdoła rozbroić uciekiniera, to niebieskooki jedynie dołączy do niego i nie tracąc czujności spróbuję się wywiedzieć w sytuacji. Jeśli jednak okaże się, że walka trwa, to niebieskooki spróbuje znaleźć dla siebie jakieś "miejsce do wejścia w akcje" – jako że jeśli dołączy, walka będzie już trwała między jednym, a drugim szermierzem (więc rozpozna Seinaru), to spróbuje znaleźć dla siebie otwarcie w obronie samuraja i zaatakuje jego broń tnąc potężnie z wykorzystaniem Iaido – Asagi celuje w broń bliżej dalszej dłoni samuraja, tak by utrudnić ewentualny kolejny ruch swojego senpai. Następnie spróbuje doprowadzić do „klinczu” obu broni - mając w pamięci jak silny był w czasie ich pojedynku Seinaru zachowa maksimum ostrożności i tym razem spróbuje trzymać się blisko – wiadomo, że włócznia jest szczególnie groźna na dużym dystansie, na krótkim jest łatwiej. Nie próbuje go zabić, jego atak ma na celu zatrzymać walczących, zanim się pozabijają – wszak wszystko jest do wyjaśnienia, prawda?
Co innego, jeśli w czasie jego manewru Seinaru weźmie… go na cel. Wtedy Kakita spróbuje uniknąć ciosu włócznią, nawet jeśli będzie trzeba przez przetoczenie się w bok po ziemi, a w samą włócznię również wymierzy cięcie, tak by chociaż spróbować zmienić jej tor ataku. Dalej odskoczy kilka metrów ustawiając miecz przed sobą, gotów do dalszych uników/zbić włóczni w bok – doskonale wie z kim ma się mierzyć, nie próbuje go jednak zabić, tylko zatrzymać.
– Seinaru-san, to my. Dlaczego uciekałeś, potrzebujesz pomocy? – zwróci się do włócznika rozbrojonego już przez Natsume albo w momencie siłowania się z jego włócznią, albo po odskoczeniu przed pierwszymi atakami – generalnie, ma nadzieję nie oberwać w czasie tego całego nieporozumienia – jak tylko się zatrzymają wszyscy i porozmawiają, to na pewno wszystko stanie się jasne.

  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Szlak transportowy

Post autor: Seinaru »

Ciężkie jest życie seryjnego zabójcy... Nawet nie seryjnego, bo przecież biedny Kei był po prostu zabójcą, bez żadnych dodatkowych przymiotników. Dlaczego więc niebiosa przeprowadzają mu taki chrzest bojowy? Fakt, śmierć Terumiego nie była z jego strony bardzo przemyślana, ale za to bardzo potrzebna i satysfakcjonująca. Gdyby nie wisiorki które miał za pazuchą, mógłby już spokojnie pożegnać się z tym światem, ale niestety wciąż były niedokończone sprawy, które trzymały go przy życiu. Obejrzał się za siebie w biegu, sprawdzając czy postaci ze szlaku podjęły pościg. Oczywiście że podjęły. Rząd lodowych luster powstały na szlaku uświadomił Seinaru, że zostało mu niewiele czasu na tym łez padole. Wciąż uciekał między drzewami od płonących zwłok i goniącej go tłuszczy, aby skompensować nieco prędkość doganiającego go Akahoshiego.
Nie ucieknie i zdał sobie z tego sprawę bardzo szybko. Przygotował się mentalnie na spotkanie, które miało za chwilę stać się faktem, stale kontrolując zmniejszającą się odległość pomiędzy nim, a grupą pościgową. Gdy ta była już zbyt mała aby bezpiecznie było wciąż być obróconym do nich plecami, Kei wykonał odskok w bok i obrócił się twarzą w kierunku napastników, gotowy na rozpoczęcie walki. Sam jednak jej nie inicjował. Wytężył wzrok oraz słuch w najwyższej gotowości do obrony, na bombkę (jeśli została rzucona) reagując unikiem za najbliższe drzewo, ale w taki sposób, aby nie widzieć jedynie wybuchu - nie chował się przed goniącymi go ludźmi. Gdy i jeśli doszło do pierwszego starcia, Seinaru blokował ciosy swoją włócznią, jednocześnie zwiększając dystans odskokami w tył i na boki, jeśli było to konieczne do uniknięcia agresji. Nie wiedział czy Yuki od razu będzie atakował żeby zabić, czy zechce go po prostu zatrzymać w miejscu. Jeśli tylko to drugie, to już mu się to udało, jednak samuraj nie pozwoli się okładać. Może nawet dojdzie między nimi do jakiejś dłuższej potyczki, podczas której Kei nie zamierzał opuszczać gardy nawet na chwilę. Jeśli dane mu było doczekać dotarcia na miejsce Kakity i jego pytania, Pasterz spojrzał na niego, jeśli akurat nie był atakowany.
- Ty mi powiedz. - Odrzekł do Asagiego. Być może dopiero zaraz Kei będzie potrzebował pomocy, jeśli wszyscy się nie uspokoją.
- Niektórym mało jeszcze walki z Oniniwy... - Zerkał na niego, na Kenseia oraz na zamykającego stawkę chyba już również Juna. Póki co jednak nie był pewny czy w ogóle może i ma po co mówić, więc czekał czy nastąpi jakieś rozluźnienie.
  Ukryty tekst
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Sans
Administrator
Posty: 5407
Rejestracja: 14 lut 2015, o 11:23
Wiek postaci: 8
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Papyrus

Re: Szlak transportowy

Post autor: Sans »

0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Szlak transportowy

Post autor: Kakita Asagi »

Zajmując wyższą pozycję, niebieskooki mógł lepiej przyjrzeć się uciekającej postaci, którą okazała się… Seinaru. Nie było mowy o pomyłce – bardzo dobrze wiedział jak wyglądał jego senpai, jeszcze lepiej znał włócznię, która przeszyła jego ciało. Pytaniem pozostawało… dlaczego Kei ucieka?
Tego niebieskooki nie rozumiał, zupełnie. I sprawy wcale nie ułatwiało to, że jeszcze kilka (może góra kilkanaście), minut temu, włócznik obserwował jego starcie z Junem. Co mogło się wydarzyć między jego zniknięciem, a tym, co działo się teraz? Wiele i niewiele jednocześnie – to co widzieli, to coś płonącego i uciekający z tego miejsca Seinaru. Czy został przez kogoś zaatakowany, a teraz próbował oddalić się od przeciwnika, czy był ranny? Dopiero przed chwilą walczyli po jednej stronie, w okolicy stale mogli się czaić jacyś Jugo, którzy mogli stanowić zagrożenie dla mieszkańców wioski Akatori. W zasadzie, może powinni się upewnić co do tego, że żaden z nich się tutaj nie czaił…


To wszystko musiało jednak zaczekać na rozwiązanie obecnych spraw, a te… wyglądały poważnie. Prędkość, jaką osiągnął za pomocą swojego jutsu Natsume była imponująca. Samuraj z trudem nadążał za nim wzrokiem – ile lat treningu i doświadczenia bojowego ich obecnie dzieliło? Tego nie wiedział…
To, co natomiast było dla niego jasne to to, że siwowłosy rozpoczął starcie z Seinaru, typowy dla ninja sposób – pierw pozbawić wzroku, a następnie… unieszkodliwić. Czyżby Akahoshi nie rozpoznał z kogo atakuje? Czy jednak zdecydował się na otwarcie wrogie działanie doskonale zdając sobie z tego sprawę? W chwili obecnej obie możliwości były równo prawdopodobne – a pewne było jednak jedno: z potencjalnego starcia nikt z nikt nie wyjdzie bez szwanku, nie na ich poziomach władania bronią. Takie starcia kończyły się po góra kilku minutach, może nawet po dwóch ruchach. Kakita musiał powstrzymać ich od niepotrzebnego rozlewu krwi…
- Seinaru-san, Akahoshi-dono, zaprzestańcie walki! – zawoła stale zbliżając się do nich i wyostrzając swoje zmysły. Może to wszystko wyglądało tylko na nieporozumienie, ale samuraj nauczył się zachowywać czujność. Za wiele razy w życiu był już naiwny i za wiele śladów tej naiwności nosił na ciele i duszy, by teraz opuszczać gardę: począwszy od Hyuuga Setsuny, dla której zaryzykował seppuku, poprzez wspomniany już turniej w Hanamurze – zawsze nadmierne położenie ufności w swoje uczucia i przekonania kończyło się dla niego tragicznie. Czy to znaczy, że samuraj porzucił swoje ideały? Nie. On dalej zachowywał je w duszy i w sercu, ale… trzymał je na łańcuchu swojego rozumu.
– Seinaru-san, walczyłeś? Czy coś się stało i potrzebujesz pomocy? – zapyta dalej niebieskooki… zbierając fakty. W czasie swojej służby w szkole Taka Kakita prowadził sprawy kryminalne: badał napaść na mnicha, zabójstwo mistrza który wykuł ciężarki, ojcobójczą śmierć jednego z szlachetnie urodzonych mieszkańców Kaigan, śledził tajemniczych wrogów szkoły. Tak, jeśli w czymś Kakita miał doświadczenie, to właśnie w takich sprawach, to wyczuliło go na zwracanie uwagi na takie rzeczy, jak chociażby krew na rękach, czy też na orężu…
Niebieskooki daleki jest jeszcze od wyciągania jakichś własnych sądów. Jednakże, równie daleko mu do opuszczania gardy. Zachowanie Seinaru było niepokojące, może jeszcze nie podejrzane, ale niepokojące. Jeśli uciekał przed kimś, kto go napadł, wróg mógł się czaić w pobliżu. Mógł być dosłownie wszędzie, dlatego samuraj skupił się, by nie uciekł mu żaden szczegół. Szczególnie… czyjś atak.
Kakita trzyma stale ręce w pozycji pozwalającej dobyć broń, jaką jednak techniką i w kogo? To wszystko zależy od tego, co się wydarzy – czy jakiś wróg wyskoczy na nich nagle i będą musieli się bronić, czy przeciwnie – sam Seinaru ich zaatakuje. Jeśli rzuci się na Natsume… no cóż, samuraj… nie zawaha się. Nie dłużej niż potrzeba na określenie trajektorii po jakiej musi zaatakować dobywającym ostrzem. Jego celem będzie jedna z rąk Seinaru, którą… odetnie jednym ruchem, a przynamniej spróbuje. Wpasować się odpowiednio między dwóch walczących, uderzyć w momencie, gdy będzie to najbardziej odpowiednie. Jeśli się udało, to niebieskooki wymierzy kolejne uderzenie okuciem rękojeści w twarz Seinaru, po drodze chwyci za włócznie i spróbuje mu ją zabrać. W Kei’a następnie wymierzy klingę z jasnym przesłaniem „nie ruszaj się”. Przekaz wyraźny, ale czy odebrany? Generalnie, jeśli Kei nie zdecyduje się po tym zostać na ziemi i spróbuje czegoś nierozważnego, to Asagi wymierzy pchnięcie w jego drugi bark i przyszpili go tym do gruntu - dosyć podobnie jak sam oberwał od niego na turnieju w Yinzin.
Co jak się nie udało odciąc Kei'owi ręki i ich bronie się skrzyżowały? Cóż, wtedy pewnie inny szermierz dokończy to, co zacznie Asagi…
Niehonorowe? W żadnym wypadku - atak ze strony Seinaru będzie jasną informacją, kto jest wrogiem, a kto nie. Nawet jeśli jest to absurdalne, to jednak wojownik kroczący drogą miecza musi przede wszystkim polegać na swoim umyśle, nie uczuciach…
Oczywiście, jeśli nic się nie wydarzy, to Asagi na nikogo się nie rzuci. Co jednak, jeśli to Natsume będzie napierał na starcie mimo tego, że Kakit rozpoznał z kogo śledzili? No cóż, wtedy niebieskooki wymierzy cięcie miecza tak, by rozdzielić obu panów, a jak trafić, to sayą w ręce Natsa – sięgnie tu po jedno ze swoich atutowych jutsu. Zakończy je tak, by miecz trzymany w prawej ręce wymierzony był w Seinaru, a trzymana w lewej saya w Natsume – to powinno obu ich zatrzymać – przekaz równie jasny jak poprzednio „nie ruszać się”. Tutaj chodzi o przerwanie zbędnej walki – jasne, że atakowany będzie się bronić, więc nie można pozwolić na eskalację konfliktu. Jednakże, taka pozycja to wejście między młotek i… młotek: w tym przypadku samuraj zachowa absurdalnie wysoką ostrożność, gotów bronić się przed potencjalnym następnym atakiem z każdej strony. A jak bronić? Zasłonić sayą i ciąć/pchnąć tachi tam, gdzie zagrożenie będzie (miecz pośle tak, by zadać obrażenia wyłączające ze starcia: bark, udo, etc)…

  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Natsume Yuki »

Wstępny szturm na nowe zagrożenie nie zakończył się w pełni tak, jak Natsume by sobie wymarzył. Oponent okazał się być znacznie sprawniejszy, niż nawet początkowo zakładali: nawet mimo tego że uciekał od nich w tempie cokolwiek rączym, i tak zdołał zauważyć nadchodzące zagrożenie w postaci Yukiego, a nawet więcej - dojrzał on moment, w którym zakapturzony (lecz już niezbyt zamaskowany) shinobi doskoczył do niego za pomocą kolejnej z technik w swoim wachlarzu, i zareagował dostatecznie sprawnie by nie otrzymać pełną mocą rzuconej mu pod nogi bombki. Yuki wciąż poruszał się tak, jakby zamierzał znaleźć odpowiedni kąt do ataku: odruch wpojony mu w rodzie nie umarł, i kiedy nastawił się na możliwość walki, nie cofał się przed nią. Dlatego też Hakuhyo dalej znajdowało się w jego lewej ręce, a prawa dłoń była przygotowana by w każdej chwili sięgnąć po ostrze.
Teraz jednak, kiedy w końcu miał możliwość przyjrzeć się temu, który uciekał od tego dziwacznego pożaru, w końcu rozpoznał z kim miał do czynienia. Seinaru Kei. Oczy Yukiego zwęziły się nieco bardziej, starając się przyjrzeć temu co może kombinować mężczyzna z Teiz: chociaż wiedział jak doświadczonym szermierzem jest Seinaru, Natsume i tak odczuwał wewnętrzny niepokój kiedy chodziło o obecność tego mężczyzny. Kiedyś, na koronacji, Yuki po prostu udekorował go jako mistrza areny w Hanamurze, lecz wtedy osiągnął on zwycięstwo w sposób zasłużony. Później jednak? Na arenie w Yinzin, kiedy niemalże zamordował Kakitę przez całkowite zignorowanie zasad walki, Yuki mógł zobaczyć zupełnie inne oblicze tego wojownika. Oblicze nieprzewidywalnego bojownika, któremu nie wiadomo co chodzi po głowie.
Tym bardziej więc jego zmysły wyostrzyły się, aby przygotować się na wypadek możliwego ataku ze strony Seinaru...
Lecz ten chwilowo nie nadchodził. Dlatego też Yuki pozostawał we względnym bezruchu, tylko przestępując z nogi na nogę aby nie stać cały czas w jednym punkcie - gotowy na natychmiastową reakcję, gdyby coś wyskoczyło.
Usłyszał zbliżającego się Kakitę, i nieco się wyprostował, wciąż jednak trzymając oręż w pogotowiu. Natsume od samego początku nie zamierzał zabijać ściganego - dlatego też przymierzał się głównie do obezwładnienia go i walki orężem schowanym w sayi. Teraz, kiedy stali niemalże w jednym miejscu i w pełnym napięcia bezruchu, będzie można wymienić przynajmniej kilka zdań, i dowiedzieć się czegoś więcej o tym... dość dziwnym zdarzeniu. W tym samym czasie swoje obserwacje będzie robił klon, więc w razie czego prędzej czy później dowiedzą się również o tym, co się zdarzyło w okolicy płonącego drzewa - od którego Seinaru zdawał się oddalać.
Nie ma co zakładać że coś jest jego winą - byłoby to rzucaniem oskarżeniami w powietrze. Równie dobrze mógł teraz ratować się ucieczką przed kimś innym, niekoniecznie przed ich czwórką, lub wszystko było przypadkowe. Dowiedzą się zapewne już za chwilę.
Stał więc, napięty niczym struna, przygotowany do sięgnięcia po oręż w każdej sekundzie - ale nie robił tego tak długo, jak widział że Seinaru też nie próbuje żadnej agresji wobec niego, Kakity lub Juna. Gdyby jednak spróbował... cóż, wtedy wszystkie łańcuchy opadają.
-Zamierzałem go zatrzymać, nie zabijać - powiedział spokojnie do Kakity. - Martwy nie miałby możliwości obrony.
Następnie jego złote oczy spoczęły na Seinaru.
-Najpierw zauważamy podpalone drzewo - które nie mogło zapłonąć samo z siebie, gdyż niedawno padał deszcz. Chwilę później widzimy Ciebie, uciekającego od tego zjawiska. Możesz nam wytłumaczyć - co się wydarzyło, że zareagowałeś w taki sposób?
Zamierzał wysłuchać Seinaru, i zapamiętać to co powie - aby później przeanalizować całą możliwą sytuację. Może nie był wybitnym detektywem, ale raczej we trzech będą w stanie wydać odpowiedni wyrok co do tego co się stało - i jak trzeba rozwiązać tę sprawę. Liczył też, że klon pospieszy się ze sprawdzeniem miejsca obok ognia, aby w końcu dostać pełen zarys tego co się wydarzyło. Oczywiście, miał podejrzenia że ten pożar nie był przypadkowy, a Seinaru miał coś z tym wspólnego - ale mogło to przemawiać z jego wewnętrznej podejrzliwości wobec tego człowieka, do tego bez poparcia faktów. W takim przypadku lepiej trzymać język za zębami.
No i, rzecz jasna, nie zamierzał tracić czujności: cały czas miał mężczyznę na oku, aby móc od razu zareagować na wszelkie sygnały agresji i prób ucieczki. Gdyby zaatakował jednego z trzech szermierzy, Yuki zamierzał (nie wchodząc też innym pod miecze, wiadomo) od razu wykonać jedną z popisowych technik swojego stylu, aby spróbować trafić Seinaru - a przynajmniej w nogi i ręce, by w jakiś sposób go unieszkodliwić, uniemożliwić chodzenie lub uszkodzić ramiona. Tutaj do pomocy mógł też przyjść jego oręż. A gdyby Kei zamierzał otwarcie zaatakować i ogłosić że jest ich przeciwnikiem? Cóż... wtedy do akcji wkracza chakra, i tworzenie lodowych ostrzy mających przeszyć ciało samuraja. Zachowywał też gotowość do uników i kontr - nie zamierzał dać się trafić, i paść z ręki Seinaru. Nie tutaj. Nie on.
Ale to wszystko tylko "gdyby". Na razie w końcu panował dwustronny, chwiejny pakt o nieagresji...

Mniej więcej w tym samym momencie, Kaiko i klon Natsumego przybliżyli się do płonącego drzewa - i od razu Yuki mógł zauważyć, że musiało się tu wydarzyć coś paskudnego. Pierwszym sygnałem ostrzegawczym był fakt, że wszędzie wokół dało się zobaczyć rozmyte ślady krwi, wymieszanej z błotem. Drugim zaś było to, że od traktu aż po samo płonące drzewo prowadziło dziwaczne wyżłobienie, jak gdyby coś było tędy przeciągane. Chociaż istniało dużo możliwych wytłumaczeń, każdy shinobi zapewne doszedłby w tym momencie do tego samego wniosku: musiało tutaj dojść do walki. I od razu, idąc śladem tego wgłębienia w błocie, dotarli do bardzo nieprzyjemnego widoku.
Płonące ciało.
Ukryte pod podpalonym drzewem.
Klon, oczywiście, nie zamierzał marnować ani sekundy dłużej: im więcej czasu marnowali, tym bardziej płomienie obejmowały truchło - co tylko znacząco utrudni rozpoznanie tego, co się tak właściwie biedakowi przydarzyło. A jeśli się pospieszą, może zdołają nie tylko zidentyfikować przyczynę zgonu, ale też to kim tak naprawdę był ten pechowiec? Gdyby dodali te informacje do osoby która uciekała wcześniej na wschód, a za którą ruszyli od razu pozostali członkowie Kenseikai, może by mogli ocenić całe zajście.
-Nie mamy czasu do stracenia, Kaiko - powiedział. - Skupmy się na ciele - im szybciej je ugasimy, tym lepiej. Później, jak będzie dało się go dotknąć, musimy je odsunąć od ognia i przeszukać... - odchrząknął. W końcu wiedział, że Kaiko był dopiero początkującym shinobi, i gmeranie w ludzkim ciele byłoby dość... traumatycznym przeżyciem. - Ja się tym zajmę. Ty w tym czasie obserwuj, czy nic nam nie zagraża.
Dlatego też, jeśli tylko dało radę, podtrzymywał technikę wody, pragnąc przede wszystkim ugasić zwłoki - podpalone drzewo to akurat w tym momencie najmniejszy problem (wyglądało na to, że drzewo albo zostało podpalone "dla niepoznaki", albo zajęło się od płonącego truchła). Później zaś, kiedy Kaiko dokończy gaszenie ciała, zamierzał poprosić młodzieńca o pomoc w przeciągnięciu ciała nieco dalej, by odsunąć je od ognia. Następnie zaś? Planował zacząć przeszukiwać zwłoki, przede wszystkim chcąc dowiedzieć się "kim był" zabity. W tym mogła oczywiście pomóc plakietka przynależności klanowej, więc przede wszystkim spróbował odnaleźć właśnie ją. Jeśli się zaś nie uda, chciał sprawdzić resztki odzienia, kształt głowy i (jeśli to możliwe) rysy, aby spróbować dowiedzieć się więcej o denacie. Płeć, przedmioty przy ciele (tak by się nie poparzyć, wiadomo) - wszystko.
Następnie zaś, klon zamierzał dowiedzieć się jak najwięcej o tym "co się stało z martwym" - czy zginął od podpalenia, trafiony jakąś techniką, czy może wyzionął ducha z innego powodu. Wypatrywał wszelkich złamań, ran, nienaturalnych i trudnych do wytłumaczenia obrażeń... co tylko się dało.
Po wszelkich obserwacjach zaś, jeśli nic więcej nie będą w stanie się dowiedzieć (do oceny dla Ciebie, Yuki, czy to zrobi w jedną turę czy więcej) - da znać Kaiko, aby przypilnował ciała, po czym zniknie, aby przesłać całą tę wiedzę swojemu oryginałowi.

Techniki:
  Ukryty tekst

Styl walki:
  Ukryty tekst
Używana broń:
  Ukryty tekst
Staty:
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Jun
Postać porzucona
Posty: 1735
Rejestracja: 31 maja 2020, o 01:14
Wiek postaci: 22
Ranga: Kenshi | Akoraito
Krótki wygląd: Kapelusz
Widoczny ekwipunek: Zbroja
Duża torba
Miecz i śpiwór
Manierka
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Maname | Kabuki
Aktualna postać: Kayo
Lokalizacja: Shigashi no Kibu

Re: Szlak transportowy

Post autor: Jun »

0 x
" RP/PBF to nie zabawa już "
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Szlak transportowy

Post autor: Kaiko »

Im bliżej ognia, tym było gorzej. Początkowe ślady nie zwiastowały niczego dobrego. Kaiko wiele ludzkiej krwi w swym życiu nie przelał, ale regularnie polował, a tak się składało, że i ludzie, i zwierzęta mieli jednakową krew. Przynajmniej z wyglądu. Nie trudno było zatem określić co jest wymieszanego z błotem w śladzie. Śladzie, niczym ktoś ciągnąłby upolowaną zwierzynę. Tylko czy była to na pewno zwierzyna? Kanamura lubił myśl, że i ludzie są zwierzętami, tylko znacznie mądrzejszymi od reszty. Jednak teraz wolał myśleć, że akurat tym zamordowanym zwierzęciem nie okaże się człowiek tylko zwierze. Po prostu.
Tak jak wielokrotnie tego dnia, nadzieja Kaiko została szybko pogrzebana. Dostrzeżenie zwłok sprawiło, że na chwilę się zawahał. Na ułamek sekundy stanął w miejscu, w pół kroku z miną pełną zdziwienia. Otwarte usta szybko jednak zostały zamknięte, gdy poczuł zapach. Pierwszy raz w życiu czuł taki smród. Zacisnął zęby, a nawet spłycił oddech, by tylko nie wdychać tego fetoru. Wszystko to było makabryczną sceną, możliwe że bardziej, niż cokolwiek dzisiaj. Tak okropnego widoku z pewnością nie zapomni. Wiedział to już teraz, że będzie miał to przed oczami długo po wszystkim. Jednak nie mógł zawieść Akahoshiego, Kakity i Juna. Nie był święty, zabił w swoim życiu kilku ludzi i widział zwłoki. Człowiek to człowiek, nie chciał się usprawiedliwiać. Skoro był w stanie sam zabijać, to był w stanie i zbadać tak makabryczną scenę. Ale najpierw trzeba było powiadomić resztę.
- Zwłoki! - krzyknął, nie wiedząc tak naprawdę co powinien zawołać. Był w tym momencie niezwykle zagubiony, zresztą nie pierwszy tego dnia. - Ktoś próbował spalić zwłoki! - w końcu dodał, gdy nieco pozbierał myśli. Nawet nie zastanowił się, że krzyk to może nie być najlepszy pomysł w tym momencie. W końcu alarmował wszystkich w okolicy o ich odkryciu. I tym, że ktoś przy tych zwłokach jest, zatem jeżeli była to pułapka. Cóż, teraz było za późno. Jednak ani on, ani klon nie zauważyli niczego podejrzanego, toteż obawy były nieco nieusprawiedliwione.
Ciało zostało ugaszone, a to było w tym momencie najważniejsze. Zwłoki wyglądały okropnie, śmierdziały jednakowo i Kaiko robił wszystko co się dało, aby na nie nie patrzeć podczas całej walki z pożarem. Chociaż zdawało się, że nie zareagował, to słyszał wcześniejsze słowa klona Kenseia, więc wiedział, że teraz nastał moment na przesunięcie ciała od ognia. Kanamura z trudem przełknął ślinę i przez cały ten proces praktycznie nie oddychał, a nawet starał się nie patrzeć na ciało. Był to widok, który napawał go czystą grozą i odrazą. Postępował wedle poleceń repliki, toteż pomógł z przesunięciem, pomógł z dalszym gaszeniem i stał na straży, obserwując okolicę, gdy klon zajmował się badaniem zwłok.
Wypatrywał zagrożenia, starał się być czujny i zwracać uwagę na każdą, chociaż najdrobniejszą podejrzaną rzecz. W końcu dalej miał w głowie myśl, że to wszystko jest pułapką. Chociaż wiedział, że to nie prawda. Była to, najpewniej, próba ukrycia morderstwa. Ogień... ogień przywodził mu na myśl tylko Hikariego, który przecież spalił tamtego chłopaka. Czy to była jego kolejna ofiara? Chociaż jutsu posiadacza Katonu wyglądało potężnie, a to... zwykły pożar. Sprawa była podejrzana, ale w tym momencie Kaiko nie mógł nic więcej zrobić, niż sobie gdybać. Nie miał więcej informacji, ale też nie potrafił ich zebrać. To było zbyt wiele przeżyć jak na jeden dzień. Serce przez cały czas biło mu jak szalone. W uszach aż szumiało, a przecież realnie nie powinien czuć zagrożenia. W praktyce umysł płatał mu figle. Tego dnia wiedział, że śmierć nadchodzi nagle i to wpływało na Kanamurę wręcz paranoicznie. Jego młody umysł musiał dojrzeć do tego, co dziś przeżył.
Gdyby klon znikł, to Kaiko skupiłby się na próbie ugaszenia pożaru - o ile to w ogóle było wtedy jeszcze możliwe, i o ile płonął jakiś ogień. Używanie hakomieczy do tego zadania było może skuteczne przy gaszeniu zwłok, ale przy drzewie... sprawa była trudniejsza. Zatem jeżeli byłoby to trudne, to Kaiko po prostu czekałby na jakiś sygnał, stojąc na warcie przez cały ten czas.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Szlak transportowy

Post autor: Seinaru »

Powiedzieć, że atmosfera była tak gęsta że można było kroić ją nożem, to jak nic nie powiedzieć. Seinaru nie do końca wiedział jakie są zamiary Akahoshiego, lecz rzucona przez niego bombka tak czy siak zmusiła go do reakcji i zatrzymania się. Kei szybko odczuł jej skutki, ale nie zamierzał się przez to rzucać do kontrataku. Żadne uderzenie po tym niemiłym wstępie nie nastąpiło, więc może dało się jeszcze jakoś uratować sytuację przed rozlewem krwi. Głównie chodziło mu o własną krew, bo może by kogoś nawet zranił, ale był zbyt doświadczony, żeby nie potrafić mierzyć sił na zamiary. Umknął za drzewo, ale zaraz z niego wychynął, gdy chilli nieco opadło i przestało być w zasięgu spojówek. Niemniej jednak miał mokre oczy, bo nie zdążył całkowicie umknąć z pola rażenia na czas. Ale hej, łzy teraz tylko dodawały mu wiarygodności. Inna sprawa, że chyba nikt ze składu sędziowskiego nie weźmie tej okoliczności pod uwagę.
Tak właśnie się czuł - jak na przesłuchaniu, jakby cokolwiek miało ich obchodzić to kogo, gdzie i jak zabija Seinaru. Miał już na sumieniu tyle dusz, że spokojnie wystarczyłoby na stokrotne dożywocie, ale na szczęście nikt nie karał za zabijanie "tych złych". Mało tego, ludzie jeszcze płacili gdy uśmierciło się kilku bandytów albo nawet uczciwych ludzi, których winą było to, że stali po drugiej stronie barykady.
Widział, że reszta też już dogania, więc ustawił się tak, aby widzieć wszystkich, łącznie z Junem. Włócznia jednak wciąż miała grot skierowany ku ziemi. Nie odłożył jej jeszcze na plecy, to byłoby skrajnie nieodpowiedzialne w takiej sytuacji i na pewno tamci myśleli tak samo. Stali więc tak, trzymając swoje bronie na wierzchu lub w gotowości (Pasterz miał najdłuższą).
- Nie nazwałbym tego walką. To była nieudana zasadzka. Ten pod drzewem to Hikari Terumi, a zwłoki podpaliłem ja, aby nie gniły na szlaku. Ostatnia przysługa, na którą moim zdaniem nie zasługiwał. - Odpowiedział krótko i rzeczowo do Asagiego i Natsume. Ciężko było powiedzieć czy do Juna też, skoro ten stał sobie gdzieś w ogóle z boku. Trudno było uznać go za członka rozmowy, bo chyba chciał pozować na... w sumie Kei sam nie wiedział na kogo.
- Chyba oczywiste dlaczego uciekałem. Nie chciałbym przeżyć drugiej takiej niespodzianki... albo nie przeżyć. - Nie sądził aby to zaspokoiło całą ciekawość wysokiego sądu, ale dał im chwilę na przetrawienie tych kilku zdań i sformułowanie kolejnych pytań. Sam też układał sobie w głowie odpowiedzi, uważnie obserwując poczynania każdego z osobna, w razie gdyby ktoś znienacka zechciał się na niego rzucić, co jednak Kei uznawał mimo wszystko za mało prawdopodobne.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Głębokie Odnogi”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość