Tengokumine 天国峰

Głębokie odnogi są nazwą odpowiadającą górskim szczytom, których groty nieprzerwanie biegną w dół mieszając się z kolejnymi korytarzami tworząc w ten sposób sieć niezbadanych odnóg. Miejsce to często jest wykorzystywane przez wszelakiej maści ludzi jako kryjówki, gdyż niemal z całą pewnością stwierdzić można, że znalezienie osoby w takim miejscu jest niezwykle trudne. Z drugiej jednak strony, zapuszczając się w takie głębie nigdy nie wiadomo co można napotkać a i o zgubienie się nie jest wcale trudno.
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Tengokumine 天国峰

Post autor: Natsume Yuki »

0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Tengokumine 天国峰

Post autor: Reika »

Słysząc, że Mnich również jest na wyczerpaniu i powinien najpierw wspomóc się pigułką żywnościową, Reika poprosiła Ninkeny, żeby zsadziły ją z grzbietu, po czym utykając, podeszła do Yoichiego i Hanzo, szukając czegoś w swojej torbie. Gdy to znalazła, chwyciła ostrożnie za nadgarstek ślepca i podniosła mu nieco rękę, kładąc na dłoni pigułkę żywnościową.
- Weź. - Poprosiła. - Potrzebujemy Twoich umiejętności medycznych także przy ocalałych. Ja wzięłam jedną po tym, jak nas napadli z zamiarem pojmania i od tego momentu minął zbyt krótki odstęp czasu, żebym mogła zaryzykować zażycie kolejnej.
Po tych słowach spojrzała na Inuzukę i przytuliła go, uważając na jego zranione ramię. Przeprosiła szeptem za to, że zrobiła mu krzywdę i że nie wiedziała, że będzie chciał podejść tak blisko. Nawet nie chciała myśleć, co by było, gdyby nie skończyło się tylko na ramieniu. Gdyby przez taką nieostrożność podzielił los Hayato, to chyba by oszalała z rozpaczy i poczucia winy. W milczeniu słuchała, jak Yoichi zadaje kolejne pytania, po czym zmarszczyła brwi na słowa o tym, że skazali na śmierć okoliczne rody. Ren powiedział coś takiego? Co to znaczyło? Zaraz po tym Hanzo zaczął opowiadać o tym, jaki był prawdziwy zamysł kultu. Skrzywiła się na wspomnienie Antykreatora lecz po chwili zlodowaciała, słysząc o Czteroogoniastym Demonie. Kiedy Hanzo powiedział, że znaleziono go tutaj i ostatecznie zapieczętowano pieczęcią, która co roku wymagała odnowienia w postaci dostarczenia krwi, kunoichi wreszcie pojęła o co w tym tak naprawdę chodzi. Ten dziwny kryształ na środku był tak naprawdę pieczęcią, podtrzymującą jednego z Demonów. Aż zadrżała, będąc tak blisko czegoś tak potężnego. Nigdy nie widziała prawdziwego Bijuu, a jedynie słyszała kiedyś ryk Jednoogoniastego w Sabishi, gdy była już poza zniszczonym miastem. Wiedziała jednak, że jeśli dopuszczą do uwolnienia bestii, to najbliższe prowincje zostaną zniszczone. A więc o tym mówił Ren. Teraz, kiedy przerwali Festiwal, przyczynili się do jeszcze większego zagrożenia. Reika spojrzała z przerażeniem na Yoichiego. Mieli tylko 15 minut na to, żeby dokończyć rytuał, albo zwyczajnie uciec i skazać rzesze ludzi na śmierć. Musieli tylko dostarczyć pieczęci więcej krwi...
- Zrób to. - Odezwała się na ostatnie słowa Mnicha. - Ten jeden, ostatni raz. Jeśli będzie trzeba, uznaj to za swoją pokutę. Mamy wkoło pełno trupów, które teraz mogą się na coś przydać. Dostarczymy krwi pieczęci, ale musisz odśpiewać inkantację, błagam. Zyskamy tym samym kolejny rok, dzięki czemu klany będą mogły się odpowiednio przygotować do kolejnej zimy. Może wyślą tu odpowiednio silnych ludzi, którzy będą w stanie lepiej zapieczętować bestię. Jeśli teraz uciekniemy, to tak jak powiedział Ren, będziemy mieć na sumieniu najbliższe prowincje, które obrócą się w ruinę i zginą dziesiątki tysięcy ludzi...
Po tych słowach spojrzała na zranione ramię Yoichiego, z którego kapała krew, więc przyciągnęła Inuzukę bliżej kryształu. Skoro miał jeszcze trochę krwawić, zanim Hanzo go uleczy, to niech chociaż zasila pieczęć. Była kompletnie przerażona, ale starała się jak najbardziej trzeźwo myśleć. Jeśli bestia się uwolni, to zginą, a z nimi inne prowincje. Muszą temu koniecznie zapobiec. Spojrzała na Sotoro.
- Ayu, Akira. - Zwróciła się do nich. - Kilku moich przeciwników zostało pogruchotanych przez węża i nadal powinni mieć w sobie krew. Jeden został przygnieciony kamieniami, a inny dostał tylko kunaiem w głowę. Zgarnijcie wszystkie trupy, które pokonaliśmy i zrzućcie je na arenę. Szybko, mamy mało czasu. Yoichi, staraj się oddychać ustami...
Przez ostatni czas widziała, jak chłopak powoli zaczyna wariować z powodu ciągłego zapachu krwi. Był kompletnie wykończony psychicznie tą całą sprawą, a to z kolei czyniło go podatnym na szaleństwo. Reika zaczęła się o niego poważnie martwić. Sama ledwo się trzymała, ale jako medyk, była trochę bardziej odporna na krwawe widowisko, a truchła wrogów kompletnie jej nie ruszały, dlatego też gdy ciała zaczęły spadać na arenę, wyciągnęła trójkunai i zaczęła sprawnie podrzynać im gardła, rozpruwać żyły na przedramionach, nacinać uda i pachy, oraz przebijać brzuch, próbując trafić w najważniejszą tętnicę. Dzięki temu, krew zacznie strumieniem spływać na kryształ, zasilając tym samym pieczęć. Oby to wystarczyło, bo jeśli nie, Reika była gotowa otworzyć własne żyły, żeby oddać chociaż ten litr krwi. Mieli ze sobą medyka, a w torbie trzymała pigułki ze skrzepniętą krwią, więc taki ubytek posoki nie powinien być problemem, a może uratować ich wszystkich. Oby tylko Hanzo zechciał współpracować. Rozumiała, że musi go to wiele kosztować, jednak jeśli teraz nic nie zrobią, to będzie jeszcze gorzej...
  Ukryty tekst
0 x
Yoichi

Re: Tengokumine 天国峰

Post autor: Yoichi »

Stan Yoichiego, przynajmniej fizyczny, dało się określić jako "pogarszający się". Miał przebity bark, a raczej w barku miał dziurę po kolcu, na który się nadział. To sprawiało, że krwawił dosyć obficie i rana bolała na tyle mocno, aby utrudniać normalne poruszanie ręką. Inna sprawa, że i tak ją nieco nadwyrężył, gdyż musiał wykończyć Rena potężnym cięciem za pomocą Zetsumei, a ona wymagała trochę siły. To też z pewnością nie zadziałało korzystnie na ranę. Mimo wszystko czuł, że jeszcze z godzinę może funkcjonować zanim padnie wyczerpany od utraty krwi i ogólnego wycieńczenia organizmu. Hanzo nie miał wystarczająco dużo chakry, aby zająć się leczeniem teraz, a zresztą i tak nie było czasu, bo wspominał o ucieczce. I za chwilę wszystko miało być wyjaśnione.
- Dam radę. - odparł na pytanie mnicha czy wytrzyma. Nie było tak źle. Jeszcze. Przynajmniej było wiadomo, że kiedyś otrzyma pomoc medyczną, a co ważniejsze - mieli magazyn, z którego mogli zabrać zapasy, aby wykarmić więźniów i jakoś przeżyć powrót.
Lekko objął Reikę, gdy ta się do niego przytuliła. Nie chciał jej pobrudzić krwią jaką miał na sobie. A ociekał posoką nie tylko swoją, ale także tych, których zamordował kilka chwil temu. Westchnął lekko na jej przeprosiny. To przecież nie była jej wina. Kiedy pies uderzy w drzewo w trakcie pogoni za kotem, to nie wini za to drzewa.
- Nie wiedziałaś co zrobię. Specjalnie nie mówiłem. Musiałem zaryzykować. Nie pozwolę nikomu kontrolować Sotoro, ani zmuszać Akirę i Ayu do walki przeciw mnie. To nieludzkie. - ktoś spoza Inuzuka mógł sobie tylko wyobrażać co czuł Yoichi, gdy ujrzał kontrolowanego wilka. To tak, jakby ktoś zrobił z naszej matki albo siostry marionetkę, którą wykorzystałby do zaatakowania nas samych. Najbliższa na świecie osoba pod kontrolą wroga jest zmuszona do skrzywdzenia nas. To ogromne cierpienie psychiczne. Całe szczęście, że nie zrobili sobie krzywdy. Ani Yoichi Sotoro, ani Sotoro Yoichiemu.
Hanzo wrócił do roztaczania aury takiej jak ta, którą prezentował w więzieniu. Spokój, wydawałoby się, że nieprzenikniony. Coś, czego brakowało rudzielcowi tak bardzo, ale czy czuł potrzebę uspokojenia się? Wahał się. Dotychczas nigdy nie chciał opanowania własnej żywiołowej strony, która reagowała tak emocjonalnie na każdy bodziec. Nie pragnął gasić tego ognia, który w nim płonął. Ta furia, ta złość, ta nienawiść. To wszystko go napędzało. Tylko gdyby to przerobić w coś mniej niszczącego. Wtedy byłoby idealnie. Niestety skrajne emocje miały to do siebie, że wyniszczały nas. Yoichi od zawsze był nimi targany. Zauroczenie i znudzenie, wyluzowanie i nienawiść, radość i furia. Powoli czuł, że ma tego dosyć, jednak czy istniały inne opcje? W tym momencie to nie był czas na takie rozmyślania. Nadchodził moment odpowiedzi na wyjątkowo ważne pytania.
Nie zdziwiło go, że u podstaw założenia kultu stał Antykreator, chociaż jak się okazało - nie był on bezpośrednim czynnikiem. Kolejne zdania wprowadzały go niemalże w osłupienie. Nie mógł uwierzyć, że ten kryształ więzi czteroogoniastego demona, a cały Festiwal Śmierci był tylko otoczką. Kosa nie miała z tym wszystkim niczego wspólnego akurat, chociaż przejawiała ciekawe właściwości, więc Yoichi postanowił ją sobie przywłaszczyć. Była tylko elementem, do którego dorobiono kult. Zresztą jak do wszystkiego tutaj. Usta Inuzuki rozchyliły się w trwodze, kiedy usłyszał o piętnastu minutach jakie im zostały zanim Son Goku się uwolni. On, zapewne w przeciwieństwie do reszty, widział na własne oczy Bijuu i to, do czego jest zdolny. Całe szczęście jedynie z oddali obserwował gniew Ichibiego, jednoogoniastego. Jaką więc siłą dysponował czteroogoniasty skoro odnaleziono go w wulkanie? Zapewne przerażającą. Potwór z Piaskowego Pogromu w kilka chwil obrócił całą wioskę w zaledwie pył. Jedno było pewne - bez odpowiedniego przygotowania świat nie miał szans z ogoniastą bestią. Pojedynczy ród byłby zmieciony, dlatego wymagana była współpraca kilku z nich. Ostrzeżenie o wydarzeniu i znana dokładna data pojawienia się Son Goku - to mogło zadziałać. Okoliczne siły mogły się sprzymierzyć, aby wspólnie wyeliminować zagrożenie, ale do tego potrzeba było odnowić pieczęć. Kult, który Yoichi zapragnął zlikwidować i z takim zamiłowaniem usuwał go okazywał się przydatny. Niekoniecznie w tej formie, w jakiej był, ale możliwe, że nieświadomie przyczyniali się do ochrony ogromnej ilości ludzi za cenę kilkudziesięciu. Co w takim razie było właściwym zachowaniem? Zlikwidowanie kultu i zostawienie sprawy samej sobie czy zostawienie kultu i dopuszczanie do okrucieństwa? Obie opcje miały swoje plusy i minusy, lecz aktualny plan był najlepszy. Wiązał się on niestety z podtrzymaniem ten ostatni raz tradycji kultu i to właśnie przez tych, którzy go zlikwidowali. Co gorsza - wymagało to od Hanzo niemałego wysiłku psychicznego. Inuzuka nie mógł sobie wyobrazić co ten może czuć po tym wszystkim co czynił. Musiało być to okropne uczucie i ciężko byłoby dziwić się mnichowi, gdyby odmówił. Ludzka psychika miała swoje granice, a pewne rzeczy wykraczały poza nią.
Nieco skrzywił się, gdy usłyszał jak Reika naciska na Hyuugę. Niezaprzeczalnie podtrzymanie pieczęci było teraz najodpowiedniejszą decyzją, ale wymuszanie na Hanzo powrotu do czegoś, co chciał zostawić dawno za sobą należało do rzeczy okropnych. A jednak niestety niezbędnych. Wędrowcy pod dowodzeniem mnicha wyglądali zupełnie inaczej, więc to wszystko nie było do końca jego winą. Teraz zmuszali go do wzięcia wszystkiego na swoje barki. Niestety, świat wymagał poświęceń i Yoichi z każdą chwilą rozumiał to coraz bardziej. Ktoś musiał cierpieć, aby inni nie musieli. Tak już było.
- Nie mamy prawa na Tobie niczego wymuszać, ale jeżeli chcesz odkupić swoje winy, to nie ma lepszej okazji. Zlikwidowaliśmy kult, a Ty za pomocą krwi winnych uratujesz tysiące niewinnych istnień. - odparł nadal będąc w niemałym szoku po tym co usłyszał. Nie mógł uwierzyć, że za chwilę może zostać uwolniony Son Goku. Nie mógł uwierzyć w to, jak bardzo oddalili się Wędrowcy od pierwotnych założeń. To wszystko było naprawdę potężnym tematem. W ich rękach teraz leżały życia dziesiątek tysięcy rodzin. Jak można działać logicznie pod taką presją? Wyluzowany charakter optymistycznego Inuzuki znikł już trochę temu, a teraz nie było nawet po nim śladu. Był niesamowicie zestresowany. Pierwszy raz spotykał się z sytuacją, że od niego zależało tyle żyć. Jeden błąd i mógł doprowadzić do masakry. Mimo świadomości swojego stanu i stanu rzeczy jaką mieli się zająć, to chciał nie stracić głowy i pozostać sobą, chociaż znacznie poważniejszym sobą niż zwykle.
Początkowo nie rozumiał dlaczego Reika ciągnie go do kryształu, ale kiedy ustawiła go tak, aby ściekająca z palców krew kapała na ten przeklęty przedmiot, to wszystko do niego dotarło. Szarpnął barkiem, aby wyrwać się z jej uścisku. Jego dwukolorowe oczy wpatrywały się w nią ze złością. Był naprawdę zdenerwowany i oburzony tym, co na nim chciała wymusić.
- Nie mam zamiaru tutaj siedzieć i wykrwawiać się na ten pierdolony kryształ. Nie zapłacę swoją krwią za nieswoje grzechy. Mamy pod dostatkiem ciał. - warknął przez niemalże zaciśnięte zęby i ruszył w stronę leżących na arenie ciał, które chciał zebrać i przyciągnąć do kryształu. Wcześniej założył Shinku Ame na plecy, aby mu nie przeszkadzała. Sotoro, a dokładniej Ayu, która była nieufna, a w szczególności nieufna w stosunku do kobiet, również nie zareagowała odpowiednio na rozkazy wydawane przez Reikę w perspektywie tego, co zrobiła. Ayu miała inne podejście do Yoichiego niż Akira. Dla niej rudowłosy był wybawicielem, uratował ją z niewoli i tortur, a później dał ciepło oraz zagwarantował relację, jakie zostały jej odebrane wraz z poprzednim właścicielem. Akira zaś doskonale wiedział, że jego towarzysz sobie zawsze poradzi i nie musi w takich sprawach interweniować, ale nie czuł powodu, aby zabraniać zadziałać Ayu. Tak więc Sotoro popchnął nosem jednego z łbów Reikę tak, aby upadła na tyłek, a następnie zbliżył swoje wyszczerzone kły wyjątkowo blisko, by przeciągłym warknięciem przekazać, że coś mu się nie spodobało.
- Nie pozwalaj sobie! Nie traktuj Yoichiego jak bezuczuciowy pojemnik z krwią. Jest wyczerpany psychicznie i fizycznie, a w dodatku jest ranny i cierpi. Jak mogłaś wpaść na to, by siedział tutaj między rozerwanymi ciałami, aby wykrwawiać się wraz z martwymi kultystami. To że Cię zaakceptowałam nie znaczy, że jesteś jedną z nas. - tyle przekazała Ayu w swoim języku. Była naprawdę zdenerwowana i dudniące warknięcia brzmiały jak rzeczywiste groźby.
- I tak Cię nie rozumie. - odwarknął Akira, lecz przerwał jakiekolwiek dalsze dyskusje rudowłosy swoim krzykiem.
- Spokój! - jego głos rozbił się echem po arenie. - Akira, Ayu, pozbierajcie ciała i ułóżcie obok kryształu. Nie mamy czasu. Skoro podłoga jest w kształcie lejka, to ułóżcie zwłoki zaraz obok kryształu i miażdżcie je. W ten sposób nie będę musiał płacić własną krwią. Wyciśniemy z nich ostatnią kroplę. - dodał już znacznie spokojniej i Sotoro w milczeniu ruszył do roboty. Wilczysko znosiło w pysku po kilka ciał i robiło tak, jak chciał Inuzuka.
Psychicznie z Yoichim nie było źle bezpośrednio z powodu widoku krwawych strzępów. Był z rodu Inuzuka i taki sposób rozprawiania się z ofiarą, to dla niego naturalna kolej rzeczy. Nie brzydził się tym, że musi rozpruć kogoś. Jeszcze chwilę temu wyrwał żywemu człowiekowi wątrobę z ciała, aby go zamordować. To naprawdę nie robiło na nim wrażenia. Stan psychiczny rudowłosego był połączeniem wielu czynników, a szczególnie zwyczajnego zmęczenia umysłowego świadomością zła jakie panuje na świecie i własną bezsilnością wobec niego. Nieważne ile by się starał, a zawsze będzie cierpienie. Męczyło go też uświadomienie sobie, że jedyną drogą jest poświęcenie. Najgorsze jednak było to, że on - ktoś kto tak bardzo naciskał na uczucia i ludzkie odruchy - sam czuł przyjemność z mordowania winnych. Kim był aby wymierzać karę? Zwyczajny Inuzuka, któremu wydaje się, że zna świat i odkrył sposób, by go naprawić. Bzdura. Zabójstwo nie ma usprawiedliwienia. A on mordował z pasją. Cieszył się, kiedy mógł pozbawić życia winnych. Kiedy mógł wymierzyć sprawiedliwość własnymi rękami, to czuł się lepiej. Co mu dawało do tego prawo? Nic. Sam sobie pozwolił. Uznał siebie za boga, który może decydować o losach innych tylko przez to, że jego kręgosłup moralny był inny. Inny, a nie właściwy. Niektórzy, których pozbawił życia mogli nie mieć wyboru, mogli nie chcieć być kultystami, mogli odkupować swoje winy w inny sposób niż śmierć. Mogli być zmuszeni, wcieleni na siłę, a on ich wszystkich zarżnął jak bydło na mięso. Z taką różnicą, że nie byli na mięso, a na krew. Mogli być nauczeni zła i nie odróżniać go, lecz teraz byli tylko workami skóry wypchanymi mięsem, krwią i kośćmi. Świat był okrutny, a Yoichi wraz z nim, zaś ten zapach krwi... coś czego nie poczuje nikt spoza Inuzuka. Ta obrzydliwa woń będzie za nim chodzić do końca jego dni. Co innego być lekarzem i widzieć pootwierane trupy, a co innego własnymi rękami, z radością przerobić na krwawą miazgę koło trzydziestu ludzi, by ich rozbebeszone zwłoki leżały później i czekały, aż staną się pożywką dla larw.
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Tengokumine 天国峰

Post autor: Reika »

Gdy Hanzo wszystko im zobrazował, Inuzuka również był zdania, że ten ostatni raz trzeba zapieczętować Demona i nie dopuścić do tego, żeby rozpoczął pustoszenie najbliższych prowincji. A więc pozostanie już tylko zająć się zbieraniem krwi, która miała zasilić pieczęć. Reika chciała, żeby Yoichi trochę odpoczął, bo wyglądał na naprawdę wyczerpanego, przy okazji mógłby dorzucić też coś od siebie, żeby wzmocnić pieczęć, jednak chłopak szarpnął się, gdy zorientował się o co chodzi. Jego wyraz twarzy sprawił, że kunoichi aż zamarło serce, a jego przepełnione złością słowa spowodowały, że Reika najeżyła się, marszcząc brwi i nie mogąc uwierzyć, w to co słyszy.
- Wasi przeciwnicy są praktycznie w strzępach i niemal cała krew już się z nich wylała. - Warknęła gniewnie. - Jeśli to nie wystarczy, to sama jestem gotowa otworzyć własne żyły, żeby zasilić pieczęć. I nie, nie za nieswoje grzechy, tylko dla tych wszystkich ludzi, którzy zginą, jeśli ten cholerny Demon się uwolni. Przynajmniej będę miała poczucie, że przyczyniłam się do czegoś dobrego, a Ty rób sobie co chcesz.
Wyraźnie wkurzona odwróciła się od Inuzuki i zaczęła kuśtykać byle dalej od niego. Nie mogła uwierzyć, że patrzył na to pod tak złym kątem. Istniało ryzyko, że krwi może nie starczyć, a on woli ciapać nią bez sensu po całej arenie, zamiast skorzystać ze sposobności i bezpośrednio zasilić kryształ, żeby było szybciej. Lepiej, żeby się zmarnowało, niż pomogło. No oczywiście.
Nie odeszła daleko, bo już po chwili została zaatakowana przez jeden z nosów Sotoro, który ją przewrócił. Syknęła z bólu, czując niesprawną nogę, po czym spojrzała prosto na warczącą paszczę. Widać wszyscy ledwo panowali nad sobą. Najwyraźniej Ninkeny też nie zrozumiały, że chciała dobrze, a fakt, że po raz pierwszy odkąd się spotkali, wystąpiły przeciwko niej, wytworzył właśnie niewidzialny mur między nimi. Od tej pory już nie będzie tak jak wcześniej, co jeszcze mocniej zabolało kunoichi. Nagle poczuła się jak jakiś cholerny intruz, który powinien dać sobie spokój i odejść w swoją stronę... Szkoda tylko, że ledwo chodziła. To spięcie przerwał jednak Yoichi i nakazał Ninkenom gromadzić ciała, a następnie je miażdżyć, żeby wydusić z nich krew. Reika zaś chwilę jeszcze została na posadzce, otumaniona strachem, złością i przygnębieniem. W końcu jednak poniosła się z trudem, chwytając za bolące udo, po czym podeszła do kryształu i wyjęła trójkunai. Nie miała żadnych oporów przed tym, żeby przeciąć ostrzem wyciągnięty nad pieczęcią nadgarstek i poświecić trochę własnej krwi dla tej sprawy. Miała ze sobą pigułki ze skrzepniętą krwią, więc nawet, jeśli będzie trzeba upuścić większą ilość, to wspomoże się tym specyfikiem, żeby całkowicie się nie osłabić. W tym momencie myślała tylko o tym, żeby udało się odnowić pieczęć. Mieli piętnaście minut i dokładnie nie wiedzieli, ile krwi potrzeba. Lepiej jednak było jak najszybciej dostarczyć jak największą ilość, niż ma się potem okazać, że ostatecznie jednak zabraknie i nie zdążą już potem nic od siebie dodać. No ale jak wytłumaczyć to upartemu Inuzuce, który uniósł się męską dumą? Eh, lepiej dać sobie spokój. Może potem zrozumie. O ile wszyscy tutaj nie zginą, gdy Czteroogoniasty jednak się uwolni.

Reika kucnęła więc przy krysztale, pozwalając swojej krwi kapać na niego i mając nadzieję, że Hanzo długo nie będzie się zastanawiać. Ten ostatni raz, dla dobra tych, którzy mogliby zginąć, gdyby odwrócili się w tym momencie i zwyczajnie uciekli. Spojrzała tylko przelotnie na Sotoro, żeby sprawdzić, czy radzi sobie z ''pozyskiwaniem'' krwi, po czym ponownie skupiła się na swoim zranionym nadgarstku, kontrolując upływ krwi po własnym samopoczuciu. Kiedy zacznie czuć pierwsze oznaki osłabienia, weźmie pigułkę ze skrzepniętą krwią, żeby uzupełnić ubytek posoki, po czym zajmie się tamowaniem krwawienia. Oby tylko całej tej krwi wystarczyło...
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Tengokumine 天国峰

Post autor: Natsume Yuki »

0 x
Yoichi

Re: Tengokumine 天国峰

Post autor: Yoichi »

Yoichi zupełnie zignorował odpowiedź Reiki na jego złość. Normalnie nie powstrzymywałby się od odpowiedzi na jej słowa, lecz teraz wiedział, że i tak nie mają czasu na bzdury, a w dodatku nienawidził kłócić się z kobietami. Nie lubił krzywdzić ich w żaden sposób, tak więc teraz przemilczał sprawę. Miał swoje zdanie, ale zachował je jedynie dla siebie, chociaż i tak czy tego chciał, czy nie, to Ninkeny również go rozumiały. I niestety zareagowały, a raczej zareagowała. Nie można było się dziwić Ayu - po tym co przeszła miała nieco inne podejście do Yoichiego niż Akira. Jej relacja była bardziej desperacka i nacechowana różnymi innymi emocjami oprócz samej typowej więzi Inuzuka-Ninken.
Rudowłosy był mocno zdziwiony, że ktoś ostał się po ich masakrze. Nie spodziewał się, iż ktoś mógłby przeżyć uderzenie Hanzo. W końcu mnich zdołał obalić Sotoro, a to wskazywało, że miał trochę siły. Czyżby specjalnie oszczędził swojego, jak się okazało, dobrego ucznia? W każdym razie Yoichi nie zamierzał atakować go, gdyż doskonale wiedział, iż Hyuuga w razie czego wyeliminuje zagrożenie, a skoro zlitował się nad nim, to wiedział z pewnością co robić. Biło od niego doświadczenie życiowe jakiego brakowało Inuzuce i nawet ktoś tak uparty jak on rozumiał, że w tę kwestię najlepiej zostawić Hanzo. Rudzielec dopiero budował swój bagaż doświadczeń, a mnich niezaprzeczalnie już posiadał ogromny. W dodatku bił od niego nieprzenikniony spokój, którego też brakowało Yoichiemu. Każdy wie, że w złości i takim stanie emocjonalnym w jakim się znajdował rudowłosy, nie myśli się w stu procentach racjonalnie.
Inuzuka kiwnął jedynie głową na słowa Hyuugi i lekko odetchnął. Nie zamierzał się poddawać w jakimkolwiek znaczeniu, ale rzeczywiście było mu ciężko z tym wszystkim. O wiele łatwiej być osobą o ograniczonych emocjach albo nawet pozbawioną nich. Najlepiej jest mieć wszystko pod kontrolą, ale czy osoba, która potrafi zapanować nad sobą byłaby dalej Yoichim? Z pewnością nie takim, jakim jest teraz. Zresztą to cel, który nie tak łatwo osiągnąć. Może nawet ciężej, niż zabicie własnego ojca. Kwestia jeszcze chęci. Rudzielec nie do końca chciał się zmieniać. Mimo wszystko lubił swój charakter, ale życie weryfikowało na ile jest on dostosowany do okrutnego fachu shinobi, a szczególnie kiedy jesteś pełen empatii. Nim zdążył wszystko pojąć, to już jego ramię było zaleczone. Praktycznie nie poczuł procesu gojenia się. Uśmiechnął się lekko, chociaż po chwili zrozumiał, iż dla Hanzo uśmiechy i kiwnięcia niewiele znaczą.
- Dziękuję. - odparł krótko, półgłosem. Następnie obrócił ramieniem, aby przetestować czy dalej go będzie boleć, lecz ból został już tylko w pamięci. Doskonale, teraz może kontynuować znoszenie trupów bez przeszkód.
Zdziwił się na słowa mnicha, że Reika nie musi sobie robić krzywdy. Uniósł głowę i spojrzał na nią z niedowierzaniem. Naprawdę posunęłaby się tak daleko, aby udowodnić swoją rację? Przecież krwi było więcej niż potrzebowali. Nie było sensu cierpieć nadaremno. To wszystko nie było tego warte, gdyż wszędzie leżały ciała kultystów. Rozszarpane i wykrwawiające się, ale nadal pełne posoki. Jeżeli nie tutaj, to w więzieniu leżą jeszcze dwa. W tym jedno zachowane idealnie. Syknął niezadowolony i wrócił do przenoszenia ciał, aby ułatwić pracę Sotoro.
Zgodnie z poleceniem Hanzo, Yoichi opuścił wraz z Ninkenami arenę, aby ten mógł odprawić ten ostatni raz rytuał. Rudowłosy wskoczył na grzbiet Sotoro i usadowił się między łbami, aby móc obserwować z dogodnej pozycji całe wydarzenie. Był zwyczajnie ciekawy jak to wygląda. Gdy światła przygasły, a muzyka zaczęła się roznosić po pomieszczeniu, Inuzuka rozglądnął się za źródłem dźwięku, lecz szybko wrócił spojrzeniem do Hyuugi, gdy ten zaczął inkantację, która w rzeczywistości była pieśnią. Już pierwsze słowa jakie usłyszał wywołały u rudowłosego ciarki na plecach. Atmosfera jaka została zbudowana przez mrok, blask od kryształu, muzykę, głos mnicha i tekst pieśni była z pewnością fascynująca. Mimo wszystko cała ta przyjemność kosztowała wszystkich sporo zdrowia psychicznego. Najwięcej i tak płacił sam Hanzo. Wraz z rozwojem utworu Yoichi zaczął go lepiej rozumieć. To właśnie to, o czym śpiewał mnich znajdowało się na bramie, którą zniszczyli. Ci, którzy jechali dalej. Wędrowcy. Jeźdźcy na różnych zwierzętach. Wszystko zaczęło się układać w całość, chociaż było jedynie mitem, aby podtrzymywać pieczęć i więzić Bijuu. Krew zniknęła, Hyuuga zdawał się emanować chakrą, a rowki błysnęły. Od tego momentu zaczęło się wszystko uspokajać. Powoli, lecz pieśń dalej trwała. Aż wszystko znormalniało i po obwieszczeniu mnicha Inuzuka odetchnął z ulgą. Dzięki Hanzo uratowali właśnie ogrom istnień. Kult w swojej okropnej formie został zlikwidowany, a pieczęć podtrzymana ich krwią. Yoichi dodatkowo zyskał interesującą broń - jako drobny bonus. Kosa była interesująca z samego faktu, że była znacznie starsza niż sami Wędrowcy, czyli miała ponad czterdzieści lat. Tylko jak wiele było "znacznie"? I skąd te jej nietypowe właściwości? Rudzielec nie słyszał nigdy o broni, która potrafi być ostrzejsza w zależności od ilości krwi, którą zasmakuje. To nie był jednak moment na rozmyślania o Shinku Ame, gdyż musieli jeszcze wrócić wraz z wyczerpanymi więźniami.
- Co teraz? Wspominałeś o miejscu, do którego chciałbyś się z nami udać, lecz musimy najpierw zapewnić cywilom bezpieczny powrót. - zapytał zeskakując z grzbietu dwugłowego wilka. Powoli przespacerował się po pomieszczeniu, aby nagle zatrzymać się i podnieść coś z ziemi. Była to oczywiście jego opaska na oko, którą zerwał w momencie oślepienia Rena. Założył ją na prawe oko i zawiązał za głową, aby znów ukryła złotą tęczówkę. Teraz mógł wynosić się z tego miejsca. O ile się dało, to Sotoro najlepiej jakby został, lecz jeżeli nie dało się, to Ninkeny wróciły do swoich naturalnych form.
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Tengokumine 天国峰

Post autor: Reika »

Reice nieco ulżyło, gdy Mnich zdecydował się wziąć od niej pigułkę żywnościową, a do tego zgodził się ostatni raz przeprowadzić rytuał. Uzupełnił trochę swoje zasoby chakry, co może wykorzysta do uleczenia Yoichiego, żeby Inuzuka już nie cierpiał, skoro nie miał zamiaru wykorzystać rany w daje sytuacji. Aż się cała spięła, gdy po tym, jak Sotoro ją przewrócił i jak zdołała się podnieść, dostrzegła jednego z kultystów, który jakimś cudem przeżył. Był to ten uczeń Hanzo, którego wcześniej słyszeli, a który najwyraźniej był na tyle wytrzymały, żeby nie zdechnąć od uderzenia Mnicha, będącego w stanie powalić Sotoro. Widząc jednak, że nie ma wrogich zamiarów, nieco się rozluźniła, ale nadal spoglądała na niego nieufnie. Podeszła do kryształu i przyjrzała mu się uważnie. Trudno było ocenić, ile trzeba było krwi, bo kompletnie się na tym nie znała. A jeśli zabraknie i Demon się uwolni? Przerażona tą perspektywą wyciągnęła kunai i już miała przeciąć sobie nadgarstek, kiedy Hanzo ją powstrzymał, informując że krwi jest aż nadto.
- Na pewno? - Zapytała niepewnie, po czym odetchnęła i zamknęła oczy. - To dobrze...
Schowała kunai i przetarła dłonią twarz. Była wyczerpana nie tyle fizycznie, co psychicznie, a póki nie będzie pewna, że pieczęć się utrwaliła na kolejny rok, nie zazna spokoju. Czuła wzbierającą panikę i już miała pogonić Mnicha, żeby przestał gadać i robił swoje, jednak w porę się opamiętała i odetchnęła kilka razy dla uspokojenia. Musi się udać. Teraz, kiedy pokonali cały kult, nie mogą tak po prostu umrzeć i pozwolić Demonowi wyjść, aby w swoim gniewie zaczął pustoszyć pobliskie prowincje. Musi opanować swój strach i pozwolić działać tym, którzy się na tym znali. Gdy Hanzo dał im znak, żeby zeszli z areny, Reika skinęła głową i skierowała się na najbliższe trybuny, kuśtykając z wysiłkiem. Ani Yoichi, ani Ninkeny, nie zaczekali na nią, więc osamotniona kunoichi wdrapała się po schodach i opadła na pobliską ławkę. Poprawiła szelki plecaka, które boleśnie wżynały jej się w barki, po czym skupiła wzrok na tym, co robiła dwójka byłych kultystów. Aż trzęsła się ze strachu, ze coś może pójść nie tak, że nie zdążą uciec, że wszystko pójdzie na marne. Chwyciła się za głowę i z mocno bijącym sercem czekała, zaś każda kolejna minuta była dla niej istną torturą. Mało zawału nie dostała, gdy kryształ zaczął się jarzyć, ale po spokojnej twarzy Hanzo szybko wywnioskowała, że tak ma być, więc dalej się temu przyglądała, niemal gryząc własne palce. O tak, już dawno nie była w tak stresującej sytuacji. Nawet ostatnia bitwa z Uchiha nie była tak zła, bo mogła działać i przyczynić się do rezultatów, a tutaj nic nie mogła zrobić, zdana na innych, mogąc tylko czekać i obserwować. W tym momencie w rękach Hanzo było także i jej życie, a tak się składało, nie nie miała ochoty umierać. Nie po tym, kiedy spotkało ją takie szczęście. Chociaż z tym szczęściem to teraz nie wiadomo, bo się trochę na nią wkurzyło...
W końcu, a wydawało się to Reice wiecznością, Hanzo zakończył pieśń i oznajmił, że Festiwal dobiegł końca, zaś Czteroogoniasty pozostanie zapieczętowany przez kolejny rok. Słysząc to, kunoichi aż położyła się bokiem na ławce i zaczęła szlochać z ulgi. Całe to napięcie i stres, które towarzyszyły jej przez ostatni czas, powoli zaczęły ją opuszczać, dając niewyobrażalną ulgę i jednocześnie wyciskając kolejne łzy. W tym momencie potrzebowała trochę czasu, żeby odreagować i ogarnąć się, bo była w kompletnej rozsypce. Wydawałoby się, że jako kunoichi powinna być silniejsza psychicznie, jednak nic na to nie mogła poradzić. Ta sprawa z kultem, zdradą Hayato, ciężkimi ranami, jakie otrzymała, wymordowaniem wrogów i Bijuu zwyczajnie ją przerosła. Objęła się ramionami i zwinęła na chwilę w kłębek, starając się opanować mdłości i ból, szarpiący wnętrzności. Było już po wszystkim, lecz ta sytuacja na pewno nie raz będzie do niej wracać i dręczyć ją w koszmarach. Była tego pewna...
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Tengokumine 天国峰

Post autor: Natsume Yuki »

0 x
Yoichi

Re: Tengokumine 天国峰

Post autor: Yoichi »

Ciężko było określić stosunek Yoichiego do Akashiego. Niby pomagał im, ale jeszcze kilka chwil temu byłby gotowy zamordować w imię kultu. Tak jakby obecność Hanzo zupełnie go odmieniła. A raczej to uderzenie, gdyż sam rzucił się na mnicha zrozpaczony. Nie podobało się rudowłosemu to, że tak łatwo zostawił przeszłość za sobą. Zwyczajnie odciął się od tego zła, które uczynił i teraz rozradowany wykonywał polecenia. Było to bardzo dziwne, ale Inuzuka stwierdził, że to nie jego sprawa. Gdyby tylko był sobą z przed wyprawy, to zapewne zamieszałby się już w to wszystko i zaczął kłaść do głowy Akashiemu co o tym myśli. Teraz zwyczajnie nie miał na to siły, ani ochoty. Chciał zwyczajnie odpocząć, już niczym się nie martwić. Mieć święty spokój na przynajmniej kilka dni.
Okazało się, że rzeczywiście istnieje magazyn z żywnością, a może nie tylko. Bardzo dobrze. Jeden problem z głowy. Przynajmniej nie będą musieli zajmować się podczas podróży polowaniem, aby wykarmić więźniów i siebie. Nawet z węchem Ninkenów byłoby to czasochłonne, gdyż zwierzynę trzeba byłoby oprawić i przygotować. A im dłuższa podróż, tym mniejsze szanse na przeżycie całej ekipy. Akashi ruszył wykonać polecenia Hanzo, a Yoichi obserwował w jakim celu mnich zbliża się do Sotoro. Wilczysko oczywiście nie stanowiło żadnego zagrożenia dla Hyuugi, o ile ten nie stanowił zagrożenia dla niego. Dał się podrapać i delikatnie szturchnął nosem mężczyznę, aby pokazać, że jest mu wdzięczny. Za co? Za powstrzymanie przed dalszą walką. Dzięki temu, że go obezwładnił, to nie skrzywdził nikogo pod kontrolą Rena. No, uderzył porządnie Hanzo, ale ten nie zyskał bezpośrednich obrażeń. Najważniejsze, że nie zranił Yoichiego, ani na odwrót.
- Chętnie udałbym się z Tobą na ten festiwal. Przyda mi się chwila spokoju i odpoczynku. - w tym miejscu chwilę się zastanowił, spoglądając w sufit. - Kyuzo leży zaraz obok Soso, a z tego co wiem, to więźniowie są głównie z prowincji Soso. Zapewnimy im bezpieczne wyjście z Głębokich Odnóg, damy prowiant na drogę i już do Soso dotrą głównym traktem. To niedaleko. - po tych słowach spojrzał na szlochającą Reikę, która wyglądała naprawdę fatalnie w tym momencie. Wątpił, aby to była jego wina lub tej drobnej sprzeczki między nimi. To jedynie błahostka w obliczu ostatnich wydarzeń. Rozumiał, że musiała odreagować. On nie potrafił wyrzucić z siebie tego, co go dręczyło i odetchnąć z ulgą. Zresztą to było widać. Nienawidził kultystów i to, co czynili, ale mordowanie ich nie sprawiało, że czuł się lżej, a wręcz przeciwnie - złość w nim narastała, chociaż towarzyszyła jej radość. Rozumiał, że musi w ten sposób odreagować całe to napięcie jakie się w niej zebrało, więc nie chciał jej przeszkadzać zbytnio.
- Przy okazji w Kyuzo mogliby zająć się nogą Reiki. Od poprzedniej walki z kultystami boli ją i utyka. Medyczne techniki nie wystarczyły, aby zaleczyć w pełni ranę. - powiedział i skierował się w jej stronę. Usiadł obok, aby jedynie położyć jej dłoń na ramieniu. Nie chciał się odzywać, aby niczego nie popsuć. Zresztą i tak nie wiedział co ma powiedzieć w takiej sytuacji. Sporo się wydarzyło i to co przeżyli zostanie z nimi na zawsze. Mogli jedynie się pogodzić z tym faktem. Drugą ręką podparł głowę, aby ją zwiesić w dół i patrzeć w podłogę. Sotoro obserwował pomieszczenie, aby nic ich z pewnością nie zaskoczyło. W ten sposób Yoichi zwyczajnie czekał na Akashiego oraz to, co powie Hanzo na plany Inuzuki. Jeszcze trochę i będą wracać. Nareszcie, chociaż rudowłosy chciał po festiwalu zrobić jeszcze jedną rzecz w Soso, ale o tym opowie później.
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Tengokumine 天国峰

Post autor: Reika »

Roztrzęsiona Reika powoli zaczęła się uspokajać. Wylane łzy zniwelowały napięcie i oczyściły trochę emocje, które wcześniej dosłownie szarpały ją od środka. Poczuła lekką ulgę, która wróciła jej prawidłowy rytm serca i sprawiła, że krew już nie dudniła jej w uszach. Było po wszystkim. Żyli, a do tego udało im się zapobiec katastrofie, jaką byłoby uwolnienie się Demona. Kunoichi była wdzięczna pozostałym, że dali jej trochę czasu na ogarnięcie się i zajęli rozmową. Dzięki temu mogła otrzeć twarz i trochę doprowadzić się do porządku, przy okazji odzyskując zdrowy rozsądek i zdając sobie sprawę, że wcześniej zachowała się jakby była opętana. Jeszcze nigdy nie straciła nad sobą panowania w taki sposób. Owszem, czasami wpadała w istną furię podczas walki, ale w tym przypadku była to czysta i niekontrolowana panika. Nigdy więcej nie może dopuścić, żeby strach tak mocno nią zawładną, bo następnym razem może się to źle skończyć, głównie dla niej.
Chwilę tak leżała na ławce z zamkniętymi oczami, aby całkowicie się uspokoić, kiedy poczuła jak Yoichi siada obok niej i kładzie dłoń na jej ramieniu. Spojrzała na niego błyszczącymi od łez ślepiami, po czym uniosła nieco głowę i położyła ją na jego udzie. Żyli. To było najważniejsze. Jakoś razem się uporają z tym wszystkim. Ostatecznie powstrzymali rzeź niewinnych ludzi, zabijając zbrodniarzy i mieli cały rok na to, żeby przygotować Klany na następną zimę, kiedy to Demon na pewno się uwolni i będzie trzeba zrobić coś z tym faktem.
- Przepraszam za swoje zachowanie. - Odezwała się w końcu do Inuzuki. - Wpadłam w kompletną panikę. Bałam się, że nie zdążymy, że ta bestia nas zabije...Wybacz. To się więcej nie powtórzy.
Po tych słowach powoli usiadła na ławce i na chwilę przytuliła mocno Yoichiego, chcąc tym samym wyrazić radość, że są cali i zdrowi, oraz to, jak bardzo go kocha. Nareszcie będą mogli wrócić i zastanowić się nad tym, co dalej z nimi będzie. Co prawda Reika wiedziała już, że była gotowa opuścić dla niego Shinrin, jednak lepiej na spokojnie o tym porozmawiać i wspólnie podjąć taką decyzję. Na razie jednak należało pomyśleć o więźniach, których trzeba bezpiecznie odstawić do domu, dlatego też Reika w końcu wstawała z ławki i spojrzała niepewnie na Sotoro.
- Akira, Ayu. - Zwróciła się do nich i pochyliła lekko głowę. - Wybaczcie mi proszę moje szaleństwo. Jeszcze nigdy strach tak bardzo mnie nie obezwładnił. Nie byłam sobą...
Na koniec kulejąc, ruszyła w stronę Mnicha, przed którym też skłoniła głowę, wyrażając tym samym szacunek dla jego osoby. Dzięki jego pomocy wszyscy przeżyli, do tego uleczył ramię Yoichiego, które sama mu niechcący zraniła. Był naprawdę niesamowitą osobą, pomimo ślepoty.
- Dziękujemy Ci za wsparcie i pomoc. - Podziękowała. - Nie wiem, czy bez Twojej pomocy dalibyśmy radę pokonać Lidera Kultu, a już na pewno nie dalibyśmy rady sami zapieczętować Demona. Wiem, że wiele Cię to kosztowało, ale dzięki temu ocalone zostały najbliższe prowincje. Cieszę się, że udało nam się powstrzymać dalszą rzeź niewinnych ludzi.
Po tych słowach wyprostowała się i poprawiła plecak na plecach. Tak jak wszyscy, była zmęczona i sponiewierana przez to wszystko, co przeżyli i jedyne, o czym teraz marzyła, była gorąca kąpiel, której niestety długo się jeszcze nie doczeka. Kiedy wyjdą z Tengokumine, będzie musiała przywołać sokoła i wysłać ojcu wiadomość. Im szybciej poinformuje klany o zagrożeniu ze strony Czteroogoniastego, tym lepiej będą mogli się przygotować na to, gdy w końcu się uwolni.
- Kto by pomyślał. - Westchnęła i spojrzała ponownie na Yoichiego. - Wyruszyliśmy tylko na poszukiwanie zwoju, a wplątaliśmy się w taką wielką aferę. Chyba, że oprócz tej kosy jednak gdzieś tutaj chowają zwoje z technikami. Może tamten kultysta będzie wiedział.
Warto było zapytać, ale Reika podejrzewała, że cały ten Fetsiwal Śmierci, to był jednak fałszywy trop, bo w końcu miała szukać magii świąt w Karmazynowych Szczytach, a nie tułać się po Głębokich Odnogach.
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Tengokumine 天国峰

Post autor: Natsume Yuki »

0 x
Yoichi

Re: Tengokumine 天国峰

Post autor: Yoichi »

Reice powoli przechodziło podłe samopoczucie związane z wszystkimi wydarzeniami, lecz Yoichi nie mógł powiedzieć o sobie tego samego. On nadal czuł się tak samo źle jak wcześniej. Może nawet gorzej, bo z każdą sekundą zdawał sobie sprawę z kolejnych rzeczy. Na razie próbował zwyczajnie ignorować to wszystko, gdyż musiał zająć się dokończeniem spraw z Festiwalem Śmierci. Wymuszanie na sobie pozytywnego nastawienia, które było dla niego naturalne nie wchodziło teraz w grę. Był słabym kłamcą z powodu swojej szczerości i prostolinijności. Mówił co myślał i zachowywał się tak, jak się czuł. Musiał dać sobie czas oraz zwyczajnie odpocząć. A to wszystko po powrocie do Yusetsu.
Rzeczywiście wcześniejsze zachowanie niebieskowłosej musiało być paniką, gdyż inaczej nie dało się go wytłumaczyć. Nie chciał tego w żaden sposób komentować, więc jedynie uściskał Reikę, gdy przytuliła się do niego. On również mógł zareagować nieco spokojniej, chociaż w tym momencie nie miał sobie nic do zarzucenia. Nie teraz kiedy czuł się podle. Sporo przeżyć jak na jednego z setek Akoraito. Nie był nikim wyjątkowym, zwyczajny ninja z rodu, a życie zaprowadziło go w wir takich wydarzeń. I to nie pierwszy raz.
Okazało się, że z nogą Reiki nie było tak tragicznie, chociaż z pewnością wymagała operacji. To pewien problem, ale skoro byłby w stanie to zrobić Hanzo z odpowiednimi narzędziami i w odpowiednich warunkach, to nie było raczej powodu do zmartwień. Rudowłosy chwilę zastanowił się w jaki sposób ślepiec miałby przeprowadzać zabieg, ale właśnie wychodziło na to, że samą chakrą wykrył co jest nie tak z nogą jego towarzyszki, więc zapewne również z tej mocy korzystałby, aby "widzieć". Najprędzej odpowiednie miejsce na operację będzie właśnie w Kyuzo, gdy pójdą z mnichem na to święto, o którym wspominał. A wychodziło na to, że nie mają powodu, aby nie pójść.
Sotoro kiwnął łbami na przeprosiny Reiki. Akira zapewne nie będzie żywił urazy, lecz z Ayu mogło być zupełnie inaczej. Zapewne będzie musiało minąć trochę czasu zanim wybaczy niebieskowłosej jej zachowanie. Taka już była i nie dało się nic z tym zrobić. Podchodziła do relacji z Yoichim znacznie bardziej emocjonalnie niż Akira, który wychodził z założenia, że jego kompan w takich sprawach nie potrzebuje jego ingerencji.
- Parszywy los. Mieliśmy trafić na święto i trafiliśmy na Festiwal Śmierci. Z jednej strony wolałbym nigdy nie przeżyć tego, co przeżyłem tutaj, lecz z drugiej... gdyby nie to zrządzenie losu, to kolejne lata byliby tu mordowani niewinni ludzie. Musieliśmy się poświęcić. - odezwał się na początek i podniósł z ławki, głośno wzdychając. Jego ton głosu był nieco zobojętniały. Czuć było znużenie w Inuzuce. - Warto zapytać o zwój. - dodał po chwili i ruszył za Hanzo, przejeżdżając dłonią po miękkim futrze Sotoro, gdy przechodził obok niego. Zaczekał na swoją towarzyszkę, a później ruszył wraz z nią. Więźniowie zajmowali się sobą i chociaż dla nich cała ekipa mogła być wybawcami oraz bohaterami, to rudowłosy czuł się bardziej jak rzeźnik. I ten przeklęty zapach krwi wciąż nie odpuszczał. Całe to miejsce było nim przesiąknięte, a zmiażdżone truchła kultystów śmierdziały posoką jeszcze bardziej niż wcześniej. To przez co musieli przejść, aby uratować tych ludzi z pewnością zostanie im za powiekami przez resztę życia. Widok rozszarpanej przez Inuzukę piętnastki kultystów, widok więźniów zniszczonych i fizycznie, i psychicznie, widok zmiażdżonych ciał Wędrowców, by pozyskać krew. A to tylko widoki. Do tego wszystkiego dochodziły jeszcze czyny. Jak bestialcy i nieludzcy musieli być, aby wyplewić zło i uratować niewinnych.
Musieli się pożywić przed wyruszeniem w podróż powrotną. Nie wiadomo było co jeszcze może ich zaskoczyć. Jeżeli to będzie walka, to przed nimi stoi wyzwanie obrony tylu bezbronnych, wycieńczonych osób. Yoichi nie miał zupełnie apetytu, chociaż naprawdę był już głodny. Zwyczajnie jego żołądek był zaciśnięty, związany na supeł. Głównie przez ten straszny odór krwi i zmiażdżonego truchła. Mimo wszystko zmusił się do zjedzenia chociaż trochę, a z pewnością do napicia się, gdyż walka wycisnęła z niego sporo potu. Wziął trochę prowiantu i usiadł w rogu pomieszczenia, aby na spokojnie posilić się. Sotoro* również nieco posilił się, chociaż w tej formie "nieco" było kluczowe. Bestia była ogromna i zmieściłaby w swoim żołądku porządne ilości jedzenia, więc nie mogła sobie pozwolić na zupełne najedzenie się. Zresztą jej głód i tak był równy głodowi Akiry i Ayu razem wziętych, zatem nawet w normalnej formie wyszłoby na to samo. Inuzuka nie wiedział jak więźniowie zareagują na widok dwugłowego wilka, więc jak tylko weszli, to zapewnił ich, że Sotoro nie stanowi dla nich zagrożenia. Za to rudzielec przyjrzał się wyjściu z więzienia. Czy biała bestia zdoła się zmieścić, aby wyjść z tego miejsca bez powrotu do form Ninkenów? Byłoby to bardzo użyteczne, gdyż Yoichi chciał, aby to właśnie Sotoro dźwigał cały prowiant i może nawet rannych więźniów, którzy mogliby nie być w stanie maszerować w odpowiednim tempie. Nie do końca wchodziła w grę ponowna przemiana w Sotoro, gdyż chakra Akiry była na wyczerpaniu, zatem mogli stworzyć dwugłowego wilka jedynie w połączeniu Yoichiego i Ayu, a Inuzuka wolał jednak zostać w swojej ludzkiej formie, gdyby zaszła potrzeba skorzystania z jutsu. Zresztą taki Sotoro byłby słabszy niż aktualny, więc najlepiej gdyby został tak długo, jak to będzie możliwe.

*zakładam, że Sotoro pozostał w swojej formie, bo nie pisałeś nic o tym, że nie zmieścił się do więzienia czy Ninkeny się rozdzieliły.
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Tengokumine 天国峰

Post autor: Reika »

Reika spojrzała uważniej na Yoichiego. Spodziewała się od niego jakieś reakcji, słów odpowiedzi, ale ten odwzajemnił tylko jej uścisk i nie odezwał się. Widać było po jego twarzy, że nie czuje się najlepiej, więc kunoichi pogłaskała go po policzku, chcąc jakoś pocieszyć, jednak póki nie opuszczą tego miejsca, wszelkie pocieszanie nie miało sensu, zwłaszcza w obecności takiej ilości krwi, którą przecież musiał dotkliwie czuć. Miała wrażenie, jakby oddalali się od siebie.
- Wytrzymaj jeszcze. - Szepnęła. - Zaraz opuścimy to miejsce...
Kiedy podszedł do nich Hanzo i wyciągnął dłoń nad jej udem, sondując chakrą obrażenia, Reika zdała sobie sprawę, że Inuzuka musiał wcześniej pytać medyka o jej stan. Skrzywiła się nieco, jednak nie na fakt, że niewidomy chciał się tym zająć, a na to, że czekała ją operacja. Miała cichą nadzieję, że jednak obejdzie się bez tego i wystarczy wnikliwe manipulowanie chakrą leczniczą na wyższym poziomie, no ale niestety. Tak więc czekało ją ponowne krojenie, jakby tego było jej jeszcze mało ostatnimi czasy. Tego uczucia chlastanych ostrzy chyba do końca życia nie zapomni.
Sotoro przyjęło jej przeprosiny kiwnięciem łbami, jednak Reika wiedziała, że to nie wystarczy. Będzie musiała na nowo zasłużyć na ich zaufanie, dlatego też wycofała się ze smutkiem, nie prosząc też o to, czy mogłaby skorzystać z transportu. Nie zasługiwała na to, a sama da radę iść, tylko trochę wolniej. Teraz będzie jedną z wielu poszkodowanych i rannych, więc równie dobrze może iść z nimi i tym samym dać Ninkenom czas. Nie chciała na siłę wpychać się do ich życia...
Tymczasem ruszyli wszyscy razem do więzienia, gdzie czekali na nich jeńcy, którzy mieli zostać złożeni w krwawej ofierze, a którzy zostali ocaleni przez trójkę shinobi i wielkiego, dwugłowego wilka. Pozostało tylko ogarnąć się i przygotować do drogi. Hanzo ruszył porozmawiać ze swoim byłym uczniem, zaś Yoichi skrył się w kącie pomieszczenia, żeby w spokoju wmusić w siebie chociaż trochę jedzenia. Reika spojrzała na niego z przygnębieniem, jednak ostatecznie postanowiła dać mu trochę spokoju, bo widać było, że potrzebuje izolacji. Sama również nie miała apetytu, jednak skubnęła trochę z prowiantu, żeby zaspokoić trochę głód, po czym zaczęła zajmować się rannymi. Miała mało chakry, żeby podejmować się konkretnego leczenia, ale mogła za to pomagać w opatrywaniu ran i ocenianiu ogólnego stanu zdrowia, jednocześnie dodając ludziom otuchy, że zaraz ich stąd zabiorą i wszyscy razem ruszą w drogę powrotną, że już po wszystkim, że wrócą do domu. Przynajmniej tyle mogła zrobić w tej sprawie, tym samym dając reszcie swojej drużyny spokój. Czuła, że te wydarzenia na każdym z nich odcisnęły swoje piętno, jednak nie miała jeszcze pojęcia, jak poważne i jakie będą tego konsekwencje.
Kiedy Hanzo skończy naradę ze swoim byłym uczniem, Reika skorzysta z okazji, żeby zapytać Akashiego, czy nie wie nic na temat zwojów z wyjątkowymi technikami, które mogłyby się tu znajdować i wyjaśniła, że dostała wskazówki, aby szukać w Karmazynowych Szczytach Magii Świąt, gdzie trafili na trop Festiwalu Śmierci. Była niemal pewna, że był to fałszywy trop, ale warto było zapytać.
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Tengokumine 天国峰

Post autor: Natsume Yuki »

0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Tengokumine 天国峰

Post autor: Reika »

Z jeńcami nie była tragicznie, a dzięki temu, że mieli okazję wcześniej zażyć po pigułce żywnościowej od Hanzo i odzyskać siły witalne, byli zdatni do podróżowania. Pozostało tylko zabandażować resztę ran i dopilnować, żeby każdy miał ciepłe ubranie i prowiant na drogę. Na dworze panowała totalna zima, więc muszą zapewnić im jak najlepsze warunki do przetrwania. Z początku nieufni wobec Sotoro, po pewnym czasie przyzwyczaili się do niego, bo nie robił żadnych gwałtownych ruchów, jednak biała sierść umazana krwią, zwłaszcza na pyskach, nie dodawała Ninkenom łagodności zwłaszcza, że część więźniów widziała, do czego wilczysko było zdolne. Reika krzątała się między więźniami i sprawdzała ich samopoczucie, pomagając w czym było trzeba i tym samym organizując sobie jakoś ten przykry czas. Nie miała zamiaru rozmyślać o tym, że właśnie zabiła kilku kultystów, bo nie byli warci pamięci. Łotrów się tępiło i w żaden sposób nie żałowało. Kunoichi nauczyła się tego po raz pierwszy na jednej misji, kiedy została zaatakowana przez shinobi i musiała zabić w obronie własnego życia, a potem zaś w Sabishi i podczas bitwy z Uchiha. Zabij, albo sam zgiń. To była konieczność. Dzięki tępieniu takich ludzi, ratowało się tych, którzy mogliby kiedyś paść ich ofiarami. W tym przypadku powstrzymali rzeź niewinnych ludzi, która odbywała się co roku i nadal by się odbywała, gdyby nie ich interwencja. Zrobili coś naprawdę dobrego, do tego zapieczętowali Demona, kupując tym samym prowincjom rok na przygotowania do obrony swoich ziem. Te myśli podtrzymywały ją na duchu.
Kiedy miała okazję, postanowiła jeszcze tylko zapytać o zwój, jednak Akashi rozwiał jej wszelkie nadzieje, na co Reika tylko westchnęła z rezygnacją. Minęło tyle miesięcy, a oni stali na końcu fałszywego tropu, który ich tutaj zaprowadził. Spojrzała na Hanzo, który stwierdził, że coś się na to poradzi, ale kunoichi nie miała bladego pojęcia jak po tym wszystkim znowu zacząć szukać.
- Trochę bardzo. - Westchnęła. - Jednak nie żałuję. Cieszę się, że ludzie są bezpieczni i udało się powstrzymać coroczną rzeźnię niewinnych. Co do Demona, to do następnej zimy Klany będą w stanie zorganizować obronę swoich ziem. Miejmy jednak nadzieję, że Yonbi zdecyduje się pozostać w Głębokich Odnogach, wśród wulkanów i nie będzie niepokoić ludzi...
Taa, marzenia ściętej głowy. Nigdy nie wiadomo, co wpadnie do głowy takiemu Bijuu. Może postanowi się zemścić za to, że tak długo był więziony w wulkanie? A może rzeczywiście się wycofa, obawiając się ponownego zapieczętowania? Zapewne okaże się za rok. Reika więc odstąpiła od mężczyzn i skrzyżowała wzrok z Yoichim. Nie musiała mu przekazywać treści rozmowy, ponieważ słuch miał wystarczająco dobry, więc tylko westchnęła ze znużeniem i zabrała się za powiadamianie pozostałych o tym, że wyruszają. Wkrótce pozostawili za sobą Tengokumine i rozpoczęli walkę z zimą, która uprzykrzała im drogę powrotną. Kunoichi, nie przejmując się swoją nogą, trzymała się obok Yoichiego, mając na niego oko i wyraźnie się niepokojąc jego stanem psychicznym. Oby świeże powietrze trochę mu pomogło, chociaż nadal mieli na sobie krew, której trzeba było się pozbyć. O ile Sotoro mógł się bez problemu wytarzać w śniegu i wyczyścić sierść, nie przejmując zimnem, o tyle oni potrzebowali źródła wody, która o tej porze roku była zapewne ciulowo zimna. Nie było jednak rady. Gdy Hanzo wspomniał o jeziorze, Reika przyjęła to z lekką ulgą. Sama miała na sobie tylko kilka plam krwi, którymi uraczył ją sama Inuzuka, więc wyczyszczenie ich nie stanowiło problemu. Przemyła też ręce i twarz, wzdrygając się lekko. Pomogła też ukochanemu doprowadzić się do porządku, głównie z jego ubraniem, żeby on w tym czasie mógł się sam obmyć. Wyczyszczenie krwi z ubrań ostatecznie pozostawi za nimi przykry zapach posoki i możliwe, że Yoichiemu będzie trochę lżej z tym wszystkim. Gdy już się ogarną, pozostanie tylko ruszyć dalej. Reika co jakiś czas gwizdała przeciągle, odkąd wyszli z wulkanu i coraz bardziej zaczęła się niepokoić, ponieważ jej kurier zniknął. Czyżby spisał ją na straty i wrócił do Shinrin? Jeśli wróci do ojca bez żadnych wieści, dołoży tylko Liderowi trosk i niepokoju o jej osobę. Może nawet pomyśleć, że coś jej się stało i wysłać grupę poszukiwawczą. Kiedy dotrą do Kyuzo, koniecznie będzie musiała wysłać wieści i zapewnić, że wszystko jest w porządku.

[zt]
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Głębokie Odnogi”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość