Miasteczko Tawarakoshi

Głębokie odnogi są nazwą odpowiadającą górskim szczytom, których groty nieprzerwanie biegną w dół mieszając się z kolejnymi korytarzami tworząc w ten sposób sieć niezbadanych odnóg. Miejsce to często jest wykorzystywane przez wszelakiej maści ludzi jako kryjówki, gdyż niemal z całą pewnością stwierdzić można, że znalezienie osoby w takim miejscu jest niezwykle trudne. Z drugiej jednak strony, zapuszczając się w takie głębie nigdy nie wiadomo co można napotkać a i o zgubienie się nie jest wcale trudno.
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Miasteczko Tawarakoshi

Post autor: Yue »

Kenshi
Kotori
Yōji
Koki

Możesz spokojnie przesunąć się w czasie i zadeklarować, co chcesz zrobić i jak chciałabyś się do pana Hamady dobrać! Kotori wesprze cię w ramach swoich możliwości i pomysłowości.
0 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Miasteczko Tawarakoshi

Post autor: Airan »

Tak jak Airan w sercu zawsze będzie mieć pustynię, tak nie mogła powiedzieć, że nie zamieni jej na żadne inne miejsce. Była do niej przywiązana, oczywiście – emocjonalne, sentymentalnie, ale wiedziała doskonale, że gdyby trzeba było, to mogłaby mieszkać gdzieś indziej. Tak długo, jak mogłaby wracać do domu, tak jej to odpowiadało.
- Pochodzisz stąd? – zagadnęła Kotori – strzelała, że owszem. Ale mogła się mylić. Kierowała się tym, że ktoś, kto się tutaj nie urodził, raczej by tego miejsca na życie nie wybrał, chyyyba, że był tutaj ktoś, przy kim Kotori chciała się codziennie budzić i robić ulubione kanapki. Hibiki podejrzewała, że jej pytanie, bardzo osobiste, nie było zupełnie przypadkowe, może sama była w takiej sytuacji. Może nie wiedziała co z tym zrobić. Może szukała porady – a u kogo lepiej jej szukać, jak nie u kogoś obcego, kto powie ci szczerze co myśli, bo nic go to nie kosztuje? Jutro zapomnisz, że w ogóle ktoś taki istniał, dlatego to było szczere. Tak jak szczera była odpowiedź Airan. - I… skąd tamto pytanie? Ty znasz to uczucie? – nie miała problemu z przejściem na ty bo i było to dla niej naturalniejsze prowadzenie rozmowy.
- Ten zawód gładko łączy się z tym, że czasami trzeba odebrać czyjeś życie. Są tacy z nas, którzy nigdy nie mogą się z tym pogodzić, rezygnują, albo… Świat rezygnuje z nich. Nie wiem czy jest czego zazdrościć – to nie był prosty zawód, wymagał też wiele poświęcenia, własnej krwi, potu, czasu, oddania. - Nie zrozum mnie źle, nie widzę się w innej roli, ale wierzę, że każdy na tym świecie ma swoje miejsce, jedno jest dla jednych idealne, drugie dla tych samych zupełnie nie – to nie tak, że Airan lubiła zabijać. Po prostu… nie miała nic przeciwko. Nauczyła się już zupełnie od tego oddzielać. Nie przeżywać tak bardzo. I jednocześnie – miała swoje zasady. Znała swoją wartość. Może to dlatego chodziła taka wyprostowana – i odebrała to zdecydowanie metaforycznie. Krótko odwzajemniła uśmiech. - Szkoda. Ale myślę, że to też dlatego jest to takie cenne. Życie. Bo tak łatwo je odebrać i stracić – i dlatego ta siła to była ogromna odpowiedzialność. A fartuszek… Airan nawet nie zwróciła na niego uwagi.
Czarnowłosa jeszcze chwilkę odgrywała wraz z Kotori tę scenkę o domku, nim poszły w swoją stronę – dokładniej to na cmentarz.
- Hmm, to by się zgadzało – kolejny pasujący kawałek do układanki, wszystko scalało się w jeden konkretny obrazek, bardzo do siebie pasujący. Pokrywało się to z wiadomościami uzyskanymi od zupełnie różnych ludzi w tym tej, której ufała najbardziej – czyli od Kenshiego. Właśnie takich potwierdzeń potrzebowała. Przechadzając się po mieście Airan starała się zapamiętać trasę, by w razie czego trafić w te ważne dla siebie punkty bez większego problemu. Mimowolnie zwracała uwagę na ludzi, ale nie na konkretne osoby, tylko raczej jako na ogół. Na ich ubiór może bardziej, na to czy są bogato ubrani czy nie… I nie wydawało jej się, by Kotori się jakoś tutaj wyróżniała. Więc gdy usłyszała jej komentarz pod nosem, uniosła wyżej brwi i choć nie do końca wiedziała o co chodzi, to nie zapytała.
- Nie chcesz, żeby on walczył… Rozumiem. On chyba też nie chce. A… Ty się nie boisz? O siebie – bo że ten cały Yoji chciał się wysłużyć Airan to wiedziała i jej to nie przeszkadzało. Bo takie było jej zadanie, a jeśli miała liczyć na to, że sprawa będzie zakończona dobrze i jej nikt nie spierdoli, to musiała liczyć na siebie. - Dobrze. Zastanowię się. Ale nie chciałabym cię narażać niepotrzebnie. To nie będzie piękna scena, bo on raczej nie podda się bez walki, a ja nie mogę pozwolić, żeby uciekł – nie chciała mówić, ze był poplecznikiem Antykreatora i że tak naprawdę, to trzeba dopilnować, żeby stąd w ogóle nie wyszedł. Nie chciała jeszcze bardziej straszyć Kotori, chociaż ta… wydawała się zdeterminowana. - Ja też się dobrze nie przedstawiłam – Airan odpowiedziała uśmiechem. Yamanaka…? Ale to… był kawałek drogi od Soso. I co. Nie była kunoichi? Czy może zrezygnowała, bo się nie nadawała i tego właśnie zazdrościła – tego, że inni mają w sobie siłę i przekonanie, a ona… nie? - Maji Airan. Jesteś Yamanaka, ale…? Odniosłam wrażenie, że nie znasz się na sztukach ninpo – były miejsca, gdzie Airan była szczera, jak tutaj i były takie, ze była nie do końca, albo całkowicie pomijała pewne szczegóły. Zwykle jednak mówiła półprawdy albo nie-całe-prawdy tak, żeby jej rozmówca sam mógł sobie coś dopowiedzieć, jeśli nie chciała mówić czegoś do końca. Nie lubiła tak jawnie kłamać. - Mimo wszystko zaczekałabym do wieczora więc… Jeśli chcesz, to możemy razem pójść na obiad. Albo na herbatę – to była zupełnie niezobowiązująca propozycja już po tym, gdy Kotori pokaże jej cmentarz – bo Airan mimo wszystko chciała zobaczyć to miejsce. Zobaczyć i wybrać coś konkretnego.
- Powiedz mi jeszcze… Może wiesz. Czy on woli odwiedzać ten grób w dzień? A może wieczorami? – Kotori zdawała się dużo na ten temat wiedzieć… Pewnie od Yojiego. Skąd on wiedział było pewną tajemnicą, ale Airan miała nie pytać, więc tak jak powiedziała – powody ją nie obchodziły. Tak jak mało ją obchodził ten pierwszy zabójca, bo nadal była pewna, że był tu jakiś wcześniej. Albo jest ciągle, a Koki… Zaczął go bardzo nieudolnie naśladować. Więc ten drugi zabójca ją nie obchodził. Jasne, był pewnym problemem, ale to nie był jej problem, a ona nie mogła zbawić całego świata. Tez musiała za coś żyć, a takie sprawy wiązały się z ogromnym ryzykiem, na które niekoniecznie chciała sobie pozwolić.
Więc, jeśli Kotori się zgodziła, to Airan wyciągnęła ją na obiad, albo na jakąś herbatę. A tymczasem i tak musiała pomyśleć jak tu ugryźć sprawę.
Wiele zależało też od ostatniej odpowiedzi Kotori – o tym czy wiedziała kiedy mężczyzna przychodził zwykle na cmentarz. Jeśli więc chodził wieczorami, albo późnymi wieczorami… To to był dość dobry moment. Teraz na jesień szybko robiło się ciemno, więc na cmentarzu było raczej mało ludzi. I czyż to nie będzie piękne zakończenie tej historii? Ona tam leżała, pięć metrów pod ziemią. On… Mógł do niej prędko dołączyć. W takim wypadku Airan poleciła Kotori, by wszystkie metalowe przedmioty jakie miała ze sobą, schowała gdzieś pod ubranie tak, by były niewidoczne i żeby się gdzieś schowała, a sama chciała wyjść do mężczyzny. Zagadać go. Że taki ładny wieczór, prawda? Swój czarny piasek chciała mieć wyciągnięty, rozścielony na ubitej, ciemnej ziemi… Raczej trudno by się wyróżniał w takich warunkach. Był gotowy do ewentualnego ataku bądź obroni – ale wszystko zależało od reakcji Kokiego. Jej dłoń lekko spoczywała na rękojeści miecza, który nasączony był jej własną chakrą. Chyba, że w pobliżu będzie dużo ludzi – wtedy raczej będzie go śledzić i czekać aż się oddali w miejsce niezaludnione.
A jeśli Kotori wiedziała, że nie chodził wieczorami na cmentarz… To Airan planowała udać się do jego domu. Poleciła Kotori to samo odnośnie metalowych przedmiotów i przyczajenia się, a sama udałaby się do budyneczku. Z piaskiem na sobie, dłonią na namagnesowanym mieczu – miała zapukać do drzwi. A potem… Się zobaczy. Bronić się, gdyby zaatakował – mieczem, piaskiem, wszystkim. Próbować go łapać, gdyby uciekał.
A gdyby Kotori nie wiedziała co z jego porami odwiedzin cmentarza, to najpierw udałyby się wieczorem na cmentarz… A gdyby go nie zastały – to do domu.
Chciała mu spojrzeć w oczy nim zaatakuje. Zobaczyć jego… zdziwienie.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Miasteczko Tawarakoshi

Post autor: Yue »

Kenshi
Kotori
Yōji
Koki
0 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Miasteczko Tawarakoshi

Post autor: Airan »

Pomimo. Bo kocha się nie za coś, tylko pomimo. Kochać za było łatwo. Pomimo – nie. Więc gdy kochało się pomimo… to się zostawało. Zwłaszcza, gdy przestawało się robić kolorowo, gdy zaczynało się robić trudniej, z różnych powodów. Więc to wyznanie Kotori jasno mówiło, że coś ewidentnie trzyma ją w tym mieście. Że naprawdę bardzo go lubi… Co takiego – to okazało się za chwilę. Więc gdy kapłanka stwierdziła, że kocha tamtego mężczyznę, Airan po prostu się do niej uśmiechnęła. To brzmiało… dobrze. Czysto, szczerze, właśnie wyznanie kogoś zakochanego. A później… kobieta wydawała się jakaś przygaszona, chociaż stwierdziła, że on też ją kochał… więc? Airan nie do końca rozumiała.
- Skąd ta mina? Skoro to odwzajemnione, to… dobrze? Chyba, że kapłance… nie wolno…? – Airan słabo się na tym wyznawała bo nie była zbyt wierząca. I mało obchodziły ją życia prywatne innych ludzi, a już kapłanów wszelakich zwłaszcza. - Czy to o to chodzi może, że on to ninja? – albo był obiecany innej kobiecie? Niczego innego jednak nie potrafiła na to wymyślić, na to, skąd ten smutek w Kotori na to wyznanie, skoro ewidentnie, gdy powiedziała, ze go kocha, to dodawało jej skrzydeł. Bo to, że on był ninja przecież w niczym nie przeszkadzało. No właśnie – dzieci skądś się przecież brały, i to dzieci rodziny shinobich. Tak jak Airan i jej siostra. Jak Yugen. Jak masa innych dzieciaków – przecież trzeba było swoje niesamowite geny i zdolności jakoś przekazywać dalej. I Airan była kobietą, która uwielbiała dzieci. Która chciała mieć swoje. Ale do tego się nie zanosiło i… tak to już było. Jasne, gdyby chodziło jej tylko o dziecko, to co za problem, tego kwiatu jest pół światu, natomiast to nie o to chodziło, a przynajmniej nie jej. Widziała w tym nieco więcej niż jedną noc z kimś przypadkowym tylko po to, by mieć upragnione dziecko.
Nie chodziło o to, że Airan uważała ją za strachliwą. Chodziło o to, że Hamada to był ninja. Ninja, który jednym ciosem zabił drugiego ninja i zerwał z niego twarz – choć że to był jeden cios mogła Kotori nie wiedzieć.
- Jak mówiłam… Hamada to bardzo niebezpieczny przestępca, który zostawia za sobą ślad z ciał pozbawionych twarzy. To nie jest… Przypadkowa osoba. Jest zdolny, przebiegły i bez skrupułów. Bałam się, że mi stąd ucieknie. Że znowu zmieni twarz i zwieje w Głębokie Odnogi, a tropić go tam… - Airan pokręciła głową. To nie ona wyśledziła go aż tutaj, to należało oddać Kenshiemu, ale nie bez powodu bał się tutaj wejść. Nie bez powodu bał się go spłoszyć, a skoro Hamada został spłoszony już i to nie przez nich, to trzeba było działać szybko. - Fuinjutsu to nie jest sztuka, którą wybiera wielu ninja. Czy to ty rozstawiłaś wokół kapliczki barierę…? – ach, więc jednak się pomyliła. Airan zakładała, że to nie Kotori stworzyła Gofuu Kekkei, ale teraz, kiedy to powiedziała… To nie była już taka pewna. Tym niemniej nie zamierzała ukrywać, że odkryła barierę. Nie zamierzała też ukrywać, że dokładnie wiedziała, co to jest. Kotori… Wzbudzała zaufanie. Czy to swoją nieporadnością, czy czymkolwiek innym – po prostu… Chciało się jej zaufać. Może to był błąd. Może wcale nie. Ale zapytanie o tę barierę chyba niczego dziwnego nie sprawi? Co najwyżej Kotori może się zorientuje, ze Airan tez zna się na fuinjutsu.
Trudno było uwierzyć w te wszystkie historie, które snuła Kotori, o kitsune, o ich magicznej krainie. O tym, że potrafią władać chakrą. Hibiki słuchała tego w zdumieniu, ale też z pewną dozą sceptycyzmu. W końcu jednak uznała, ze te istoty naprawdę kojarzą jej się z ninkenami i nawet wspomniała o tym kapłance. Takie skojarzenie miała wczoraj gdy widziała te odciski wielkich łap, i takie miała teraz. Sama też trochę opowiedziała jej o sobie. Skąd pochodzi, czym się zajmuje – nie było tego wiele, bo większość jej życia kręciła się wokół spraw ninja, ale nie byłaby sobą, gdyby nie zapytała o lamy, bo miała podejrzenie, że może te zwierzęta pochodzą… z okolic? Bo skąd indziej.
Tuż przed tym, nim udały się na cmentarz i zobaczyły mężczyznę nad wskazanym grobem szepnęła jeszcze do Kotori, ze gdyby coś jej się stało, to żeby uciekała jak najszybciej. I że nie jest tutaj sama, że jej partner jest za miastem – gdyby coś poszło nie tak. A sama… Cóż. Z rozściełanym piaskiem niczym dywanem i namagnesowanym mieczem zbliżyła się do mężczyzny. Nie na wyciągnięcie ręki, co to to nie, wolała zachować dystans. Gdzieś… około piętnastu metrów, nim się do niego odezwała, a ten… zareagował.
Już zmienił twarz. Nie dało się tego nie zauważyć. Włosy nie były białe, tylko czarne, twarz… Dzisiaj już tę twarz widziała.
- Przepraszam, z kimś pana pomyliłam – odpowiedziała, udając zaskoczenie. Nie spodziewał się tutaj nikogo, że ktokolwiek będzie go zaczepiać, ale to jej wystarczyło, by zmusić piasek do ruchu. Mała część czarnego piachu za to zareagowała na jej komendę i nasączony jej chakrą w konkretnym celu wsunął się na jej ciało, stapiając z nim i tworząc warstwę ochronną, której nie dało się nie zauważyć – przynajmniej nie na skórze kobiety. - Albo i nie– patrzyła wprost na niego, ale jak do tej pory nawet się nie poruszyła. - Czy nie uważasz, że dość już? Że dobrze byłoby położyć się obok niej… Koki? – nie znali się, ale Airan wcale nie chciała go poznać. Widziała jego smutek, ale mu nie współczuła. Może… Może odrobinę. Może dlatego go zapytała, zamiast od razu bez słowa zaatakować. To miał być jej malutki akt łaski. I mała konfrontacja, by mieć stuprocentową pewność, że to właśnie jest człowiek, którego szukała, choć była praktycznie pewna, że to on. Po tym, jak zobaczyła tę twarz…
Jej piasek był blisko. Blisko niego – i chciała go pochwycić, żeby tylko nie próbował uciekać. Unieruchomić jego nogi. A dalej – zależało od tego co zrobi. Czy będzie próbował się wyrwać i uciec, czy spróbuje ją zaatakować. Jeśli miał przy sobie na widoku jakąś broń, to Airan spróbowałaby ją namagnesować, by nie mógł jej wykorzystać przeciwko niej. Tak czy siak chciała go mieć w miejscu z piaskiem, żeby nie kicał – bo nie znała jego możliwości fizycznych. No i piasek… Cóż. Miażdżył. Wywoływał ból – a przynajmniej wtedy, kiedy sama tego chciała. Wtedy, kiedy Koki by się opierał i atakował ją. Gdyby ją zaatakował – miała swoją zbroję, ale miała też resztę piasku, którym mogłaby się zasłonić, a ten, który przytrzymywał go wziąłby się wyżej, by zwyczajnie zająć jego głowę i go udusić – Airan miała wolne ręce, by móc zacisnąć pięść w geście wskazującym na duszenie i miażdżenie.
No i zawsze miała swój namagnesowany, bardzo ostry miecz, gotowy do kontroli i ataku – choćby prosto w serce mężczyzny. Bo Airan nie chciała go męczyć mimo wszystko. To miała być szybka i czysta robota.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Miasteczko Tawarakoshi

Post autor: Yue »

Kenshi
Kotori
Yōji
Koki

Dla sprawdzającego:
  Ukryty tekst
1 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Miasteczko Tawarakoshi

Post autor: Airan »

Miłość i nienawiść nie były tym samym. I wcale nie były tak blisko. Rzeczywiście odbyła taką rozmowę z czarnookim, który teraz bezczelnie zajmował jej myśli. I jej stanowisko było właśnie takie: miłość była czystym, pięknym uczuciem. Zabrudzona czymś negatywnym była już czymś innym. To już po prostu nie była miłość. Miłość. Jej rodzice musieli ją bardzo kochać, w końcu część jej imienia właśnie to oznaczało. Ale tylko jej mama tak do niej mówiła, nie Airan, a Ai. Prosta miłość… Samo uczucie było proste. To okoliczności i cały anturaż były skomplikowane, tak jak „to skomplikowane” mówiło to krótkie „nie wiem” od Airan.
Czekała. Cierpliwie czekała na odpowiedź kapłanki. Nie było wzdychania, wywracania oczami, robienia min czy pokazywania zniecierpliwienia bądź deprecjonowania czegokolwiek. Nie było więc żadnej reakcji na tego nagłego buraka Kotori, ani na jej nagłą wstydliwość czy cokolwiek.
- Wiesz… Jeśli mogę ci coś doradzić. Zrób tak, żebyś nie żałowała. Skoro nie możesz patrzeć na to, jak się zmienia… To spróbuj go zatrzymać. Miłość to nie tylko róże i orchidee – heh, gra słów. Miłość i orchidea – ai i ran. - Czasami trzeba się poranić o ciernie i kolce, żeby oczyścić czyjąś duszę – to była tylko rada obcej kobiety, która nie miała tu nic do stracenia i której to nie kosztowało, więc mogła mówić bez przeszkód.
Żeby kitsune mogły oglądać Tawarakoshi? A cóż tutaj było takiego, by przebiegłe lisy chciały tutaj cokolwiek oglądać? Airan naprawdę niewiele z tego rozumiała, ale i tak uśmiechała się do kobiety.
- Nie, niełatwo. Znalazłam jedną, bo bardzo dokładnie szukałam jakichkolwiek śladów, żeby znaleźć jego a karteczkę znalazła przypadkowo. Gdyby nie wiedziała co to jest, to by to pewnie w ogóle zignorowała i nie szukałaby reszty, bo nawet nie wiedziałaby ile ich znaleźć. - Po prostu wiem co to jest i na co zwrócić uwagę. Ktoś inny… nie sądzę by je wszystkie znalazł i przede wszystkim skąd miałby wiedzieć co to jest i co robi – i wzruszyła ramionami. W końcu Airan szukała ich później już tylko informacji i wywiadu, bo nie wiedziała co jej się może przydać, ale okazało się to akurat być pudłem. Na swój sposób.
Patrzyła mu w oczy i widziała tylko smutek. Albo pustkę. Albo… mieszankę tych dwóch – trudno powiedzieć, ale nie był to obraz człowieka szczęśliwego. Ale to nie sprawiło, by jej determinacja zmalała. Zadanie było jasne i nie pozostawiało wątpliwości. Tak jak nie miała wątpliwości co do tego, że to nie ten mężczyzna dokonał reszty mordów w tym miasteczku. Nie, nie zrobił tego. Ale popełnił inne zbrodnie, które uplasowały go na liście przestępców, został też poplecznikiem Hana i zostawiał za sobą sznur z ciał bez twarzy. Dokładnie tyle jej wystarczało do tego, by to po prostu zakończyć. Ale nie zamierzała go pozbawić człowieczeństwa.
Nie walczył z jej piaskiem. I… Cóż. Był doświadczonym i uzdolnionym wojownikiem. Znał możliwości Jitonu. Więc kiedy został złapany przez piach kogoś innego… Ach. Chyba już wiedział. Musiał wiedzieć, że już nie ucieknie. Musiał wiedzieć, że to najprawdopodobniej koniec – chyba że wcześniej pozbędzie się jej. Musiałby tylko być wystarczająco szybki. Zamarli oboje – ona pokryta swoim utwardzonym piaskiem i on, pochwycony… jej piaskiem. Cisza aż piszczała w uszach. A może to był wiatr?
- Gdyby nie chakra, to byś jej pewnie nawet nie spotkał – gdyby nie chakra to co by go miało zaprowadzić aż tutaj? Gdyby nie chakra, to zabójca i tak mógł ją zabić… A przecież zmarła miała podcięte żyły, do tego nie trzeba chakry. Ale to nie miało znaczenia – to co powie on i to co powie ona. Stało się. Rzucił miecze, a Airan tylko na to czekała. Część jej piachu miała się unieść, by zatrzymać lecące na nią miecze, a gdyby to miało się okazać zbyt mało, albo zbyt późno – zawsze miała swoją zbroję. A on nie miał dokąd uciec. Nie miał jak uciec. Hibiki miecza nie wyszarpnęła – po prostu zmusiła go by się wyszarpnął z saya i po obróceniu się w powietrzu miał zakończyć sprawę krótko i szybko. Ciosem prosto w serce. Czy zranią się wzajemnie, czy tylko ona zrani jego… Wierzyła, że jej piasek sobie poradzi w ten czy w inny sposób. I wiedziała, że w ten sposób zakończy się jego piosenka życia. To było właśnie jego perdento.
- Dobranoc, Koki – wiatr mógł to ponieść prosto do niego. Zegnaj, dobranoc… W pewnym sensie piękny koniec. Tuż przy miejscu spoczynku swojej ukochanej.
  Ukryty tekst
1 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Miasteczko Tawarakoshi

Post autor: Yue »

Kenshi
Kotori
Yōji
Koki

*Z ciekawostek: mała wstawka z buddyjskiego pożegnania zmarłych oraz Sutry Lotosu recytowanej z tej okazji.
1 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Miasteczko Tawarakoshi

Post autor: Airan »

To nie była taka walka, w której można się było zatracić. W której mogłeś stracić poczucie czasu i przestrzeni, w której brutalność wychodziła na pierwszy plan, nie. To była bardzo krótka potyczka. Może ktoś powiedziałby nawet, ze to była egzekucja… Ale Airan pozwoliła Kokiemu wziąć broń do rąk. Pozwoliła mu, mimo wszystko zachować honor, rozpocząć pojedynek, zginąć z bronią w ręku. Nie dosłownie, bo jego miecze zostały przez niego wypuszczone i zatrzymane przez ścianę piachu i zbroję kobiety, ale to nie tak, że został zaskoczony goły i wesoły w wychodku. Mógł stanąć z nią twarzą w twarz, mógł podjąć rzuconą mu rękawicę… Nawet jeśli dość nieudolnie.
Airan westchnęła cicho, kiedy powoli podeszła do ciała, które upadło na grób ukochanej. Nie chciała mu tego zabrać, tej ostatniej sekundy połączenia z martwą już kapłanką. Połączył ich cmentarz. Pełnia księżyca. Koki odszedł – dokładnie miesiąc po niej, by móc do niej dołączyć. Miłość… To była naprawdę zagadkowa rzecz. I piękna zarazem. Wciąż otoczona swoją zbroją, którą Kotori mogła teraz zobaczyć, gdyby tylko na nią spojrzała, na jej metaliczną twarz stanęła nad swoim… czymś w rodzaju kuzyna. Członkiem rodziny na pewno i po prostu patrzyła na niego, w myślach życząc mu powodzenia. Dobrej drogi i niczym niezmąconego snu. Pozwoliła kapłance odmówić modlitwę, a sama spojrzała w niebo. Szkoda. Szkoda, że Koki tak zszedł na ciemną stronę. Szkoda, że taki był jego koniec – ale czasami nie było innego wyjścia.
- Mam nadzieję, że Maji Koki znajdzie drogę do domu – odpowiedziała Kotori w momencie, kiedy ta obiecała przekazać wszystko Yojiemu. Oto było połączenie – powód, dla którego Airan go w ogóle tropiła. Dlaczego w ogóle chciała go zabić. Rodzina to był też obowiązek. A zagubione owieczki, takich, których nie dało się już nawrócić, trzeba było zabić, by nie szerzyły choroby dalej.
Airan spojrzała ponownie w niebo. Było już ciemno i to nie były dobre warunki do powrotu do domu. Zadanie wykonała, więc… Teraz trzeba było po sobie posprzątać, a do Kenshiego udać się rano. Pokazać mu ciało, by udowodnić wykonanie zadania… A może, jeśli ciała do niczego nie potrzebował po potwierdzeniu, pozwoliłby go pochować tutaj? Obok kobiety, którą kochał…? Hibiki była romantyczką i w tym momencie te myśli były właśnie tym spowodowane. Czuła, że… to byłoby odpowiednie – o ile byłaby taka możliwość.
- Myślę, że będę wracać jutro… Teraz jest już zbyt ciemno, a to nie jest dobry pomysł – powiedziała do niej po chwili, gdy już się napatrzyła w niebo. W rysującą się na nim pełnię księżyca. - Bardzo chętnie się jeszcze jutro z tobą spotkam, miło było cię poznać – to nie był dobry moment na uśmiechy, tutaj, nad tą sceną, ale jednak – Airan się uśmiechnęła. Choć czy Kotori mogła to zobaczyć… Piaskowa zbroja wciąż jeszcze się na niej utrzymywała, choć już za chwilę miała się rozsypać, bo Airan nie planowała jej podtrzymywać.
Musiała za to posprzątać, żeby rano nie było znowu jakiegoś skandalu i żeby znowu nie wybuchła panika. Sięgnęła więc ręką do torby, by wyciągnąć z niej średniej wielkości zwój. Normalnie trzymała w nim piasek, ale tym razem musiała zrobić wyjątek. Rozwinęła go i położyła obok Kokiego, zabrała swój miecz, po czym złożyła pieczęć, by jego ciało, wraz z pewną ilością piachu, która jeszcze mogła się tam pomieścić, zniknąć. Po wszystkim zwinęła go i wsadziła z powrotem do torby. Resztę piachu poupychała w wolne przestrzenie pojemności innych zwojów ile się dało, a jeśli coś się nie zmieściło… To cóż. Zostawiła tutaj. Za kilka godzin to przestanie być czarny piach i stanie się takim… zwykłym. Przy tym sprzątaniu Airan natknęła się jeszcze na zdartą wcześniej przez Kokiego maskę.
- Obrzydliwe – westchnęła po czym po chwili zawahania też ją zapieczętowała. Nie dlatego, że ją potrzebowała. Dlatego, że należało ją… albo spalić, albo zwrócić temu biednemu Fuyukiemu u pana doktora w prosektorium, nawet anonimowo, żeby ciało odzyskało swoją zgubę. Chodziło po prostu o to, żeby jutro ktoś się nie natknął na ten makabryczny widok oderwanej i leżącej tutaj… Twarzy. Tak. Będzie musiała jutro podejść tam do pana i w taki czy inny sposób zwrócić zgubę.
- Śpij dobrze, Kotori. I do jutra – posłała jej uśmiech jeszcze. Kobiety pewnie się jakoś umówiły, czy Airan ma przyjść do niej do domu, czy chcą się spotkać gdzieś indziej. A tymczasem skierowała się do karczmy, w której miała pokój.
Nazajutrz w pierwszej kolejności po śniadaniu chciała się udać znowu za miasto, do Kenshiego. Pokazać mu dzieło. I zapytać, czy uważa, że mona go pochować tutaj, przy pannie Akarze.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Miasteczko Tawarakoshi

Post autor: Yue »

Kenshi
Kotori
Yōji
Koki
Nikkō

Dla sprawdzającego:
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Miasteczko Tawarakoshi

Post autor: Airan »

Towarzystwo Kotori było… Lekkie. Nienachalne. Przyjemne. Rzadko kiedy trafiała na osoby, których obecność w jakiś sposób nie drażniła czarnowłosej. Zazwyczaj ludzie irytowali ją bardzo prędko – swoim sposobem bycia, głupotą, naprawdę dużo nie trzeba było szukać. A Kotori… Była taka szczera w swoich słowach, odruchach, reakcjach. Ta jej wstydliwość ujmowała za serce i sprawiała, że chciało się do niej po prostu uśmiechnąć. Zabawne to było – to, że w jeden dzień tak się dogadały, że… Ach, miło byłoby się jeszcze spotkać przed odjazdem z Tawarakoshi. Zamienić jeszcze kilka słów. Czemu wszyscy ludzie, których polubiła, byli tak daleko? Czemu znowu myślała o czarnych oczach?
Airan sama zastanawiała się, czy nie odprowadzić Kotori biorąc pod uwagę ataki w czasie pełni i te rozzuchwalone hałasy z ulicy – żeby nikt jej nie napadł i nie zrobił krzywdy, bo Airan… Airan by sobie z takimi poradziła, to raczej było oczywiste. Ale gdy Kotori się nie bała i chciała iść sama, to nie zamierzała naciskać. Pożegnały się, a Airan prosiła, by uważała na siebie. Zjadła kolację, napiła się. Skorzystała z pralni i sama uprała swoje rzeczy, dziękując karczmarzowi za sugestię. Zapłaciła, a jakże. Poprosiła też o przygotowanie kąpieli w miarę możliwości. Po takim dniu potrzebowała się zrelaksować… Tym bardziej mając na uwadze, że czekać ją będzie co najmniej dwutygodniowy powrót do Atsui. Więc po wszystkim po prostu się położyła. Kręciła się na łóżku, nie tak łatwo było zasnąć. Nie, gdy emocje były żywe – bo to wszystko było takie… takie. Polowanie na Kokiego, zakończenie historii z nim… O tym nie myślała za wiele. Więcej myślała o tym, o czym się przez te miesiące wzbraniała. O tej tęsknocie, którą dotychczas tłumaczyła sobie po prostu jako po prostu za kimś bliskim. Za trójką bliskich osób. Ale dzisiaj, po tym właściwie niewinnym pytaniu Kotori, które to wszystko rozpoczęło… Wiedziała, że to nie jest takie proste. Że to jest zajebiście skomplikowane, bo nigdy nie chciała być drugą Hotaru – czyli kobietą, która coś chce od faceta, który nie jest zainteresowany. Nie wiedziała, czy nie jest. Bała się jednak, że zrobienie ewentualnego kroku jeśli nie był, popsułoby ich relację. Że bałby się, że w razie odmowy, ona mogłaby chcieć zrobić to samo co tamta szalona dziewczyna. Ale to przecież nie była ona. No i tak myślała. Kręciła się na łóżku, zastanawiając się kiedy. Kiedy to się stało. Kiedy przepadła. Chyba nie było jednego konkretnego momentu. Nie było żadnego trzaśnięcia w głowę. To było… Takie o. Niewidzialne, niezauważalne, delikatnie wsuwało się w jej umysł i serce, tak, że nawet sama nie zauważyła…
To była prawdziwie niebezpieczna pułapka. I zastawiła ją sama na siebie.
W końcu przysnęła. To była bardzo dziwna drzemka, taka z której gdzieś na granicy świadomości wyrwało ją pukanie do drzwi. Gdzieś na peryferiach słuchowych dotarło do niej pukanie do drzwi, ale w pierwszym odruchu ubzdurała sobie, że to senne majaki. Dopiero, gdy pukanie rozległo się znowu zrozumiała, że to nie jest sen. To rzeczywistość. Ktoś do niej przyszedł, ktoś czegoś chciał…
Zaraz.
To już przecież było. A ona nie była teraz dwa tygodnie wcześniej w swoim domu, kiedy Sabaku Hikari obudził ją wzywając ją do Siedziby Władzy. Nie. Nie była w Atsui. Była… tu. Było ciemno, zimno, łóżko było nie takie, ona zaspana, z nieprzyjemnym uczuciem piasku pod powiekami, kiedy tak przecierała dłonią twarz i faktycznie zrzuciła z siebie koc i przeszła kilka kroków do drzwi. Było ciemno. Zimno. Wiatr wył za oknem, nie słyszała żadnych śmiechów z głównej sali. Skupiła chakrę na dłoni, pozwalając by kulka uniosła się nad nią i rozświetliła mrok, a sama… właściwie to odsunęła się od drzwi i przekręciła klucz i nacisnęła klamkę wolą (wcześniej magnesując je na odległość), pozwalając, by drzwi się otworzyły. Była gotowa w razie czego zaatakować, gdyby to był ktoś o złych zamiarach. Bo naprawdę… Wizyta teraz? O tej godzinie…? Tutaj?
A wtedy zobaczyła jego. J e g o. Ooo. Jego wygląd, aura jaką sobą roztaczał była taka niecodzienna, że po prostu się na niego zapatrzyła. A w tym czasie on się odezwał. I… Wiedział kim jest. A jedyna osoba tutaj, która usłyszała jej imię i nazwisko rodowe to była Kotori.
- Taak? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, skołowana, lekko zaspana, choć ten sen szybko z niej spływał w obliczu takich dziwactw. Nie była ubrana jakoś bardzo wyjściowo, bo w luźne spodnie i koszulę, które robiły jej za podróżną piżamę, ale chociaż włosów nie miała potarganych. - Och, naprawę? – że Kotori wypowiadała się o niej tak dobrze. Airan się uśmiechnęła, ale kim był on, że o niej opowiadała i że zasłużyła na tę… Nocną… Wizytę. - To chyba coś pilnego… No dobrze, proszę. Wejdziesz, Nikko? – musiało być pilne, skoro zjawił się t e r a z i skoro wyrwał ją ze snu. Airan odsunęła się, chociaż drzwi wcale nie zastawiała, ale gestem dłoni, w której nie „trzymała” światełka dała znać, by wszedł do środka. - W czym mogę pomóc? - jeśli sam nie zamknął za sobą drzwi, to Airan zrobiła to za niego, wcale do nich nie podchodząc.
  Ukryty tekst
1 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Miasteczko Tawarakoshi

Post autor: Yue »

Kenshi
Kotori
Yōji
Koki
Nikkō
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Miasteczko Tawarakoshi

Post autor: Airan »

Ona też się przyglądała. Nie spodziewała się żadnych odwiedzin w środku nocy bo kto miałby ją odwiedzać? Nikogo tutaj nie znała, nikt nie był jej tutaj bliski. Odwiedzić to co najwyżej mógł ją ewentualny zabójca, ale taka wiadomość wysyłana komuś (bo, że była to wiadomość, była przekonana) byłaby kiepska, bo nikt jej tutaj nie znał. I nie miała nic wspólnego z żadnym z bóstwa do tej pory umierali… Kapłani. Ona była kunoichi, a nie kapłanką. Więc kto mógł ją odwiedzić? No… W sumie to nikt.
A jednak ktoś tutaj przyszedł. I był… Był. Wow. Majestat było czuć z daleka. I nie tylko to. Ktoś słabszy psychicznie może poczułby, jak uginają się pod nim kolana. A i niejedna panna by miała miękkie nogi patrząc na takiego faceta. Airan… Nie miała, ale to pewnie tylko dlatego, że była zaspana, a poza tym jej myśli zajmowane były przez kogoś innego. Nie miała żadnych konkretnych przemyśleń odnośnie broni, ani tego kim ten cały Nikko był, ale jedno było pewne – nie był to byle jaki gość. I rzeczywiście nie pasował do tego pokoju. Ani do tej karczmy.
Dopiero po chwili, gdy jej oczy przyzwyczaiły się do światła, zaczęła wyłapywać i rejestrować więcej szczegółów. To, że był mokry. To piękne lisie futro, nienaturalne źrenice oczu. Tak jak on przyglądał się jej i oceniał ją, tak ona robiła dokładnie to samo. Dziwnie mówił. To właśnie ją uderzyło. Że w ciekawy sposób układa zdania, że używa bardzo charakterystycznych słów...
Kiedy powiedział, że zabito dzisiaj znowu jakiegoś kapłana, to fiołkowe oczy się rozszerzyły, bo pierwsze co pomyślała, to Kotori, ale to było głupie. Głupie, bo inaczej chyba… Nie miałaby jak powiedzieć o Airan? Miała nadzieję, że to nie było to… Ale potem Nikko mówił dalej. I z początku Airan po prostu na niego patrzyła – nierozumiejącym wzrokiem może ktoś złośliwy by powiedział. Ale nie. Hibiki mieliła jego słowa. Trawiła. Moja kapłanka. Stracę kapłankę. Moja rodzina. Łącznik ze światem l u d z i. To nie brzmiało jak przypadkowe stwierdzenia, dlatego… Airan jednak lekko rozszerzyła oczy. Kotori opowiadała jej dzisiaj dziwne rzeczy, na które Maji przymykała oko, a to… Tu. Lekko rozchyliła usta.
- Twoja kapłanka? – powiedziała w końcu na głos. Kotori była kapłanką kitsune. A nie ludzi. A ten człowiek. Huh. - Zachęcona moimi słowami…? Zasugerowałam jej, żeby zrobiła tak, żeby nie żałowała odnośnie osoby, którą… - kocha. Która wybrała bardzo złą drogę. I nie mogła na to patrzeć. Ale chodziło przecież o Yojiego… och. - Och. Więc wiedziała kto. Więc… - rozumiała. Zrozumiała. Tym zabójcą był Yoji, który dał jej Hamadę na tacy, bo zabił kogoś mu bliskiego. Nie zadawała pytań, zgodnie z umową, bo to nie była jej sprawa, ale teraz… Teraz stało się to jasne. Ale czy to cokolwiek zmieniało? Nie. Niespecjalnie. Ale mimo wszystko w pewien sposób się zasmuciła i to widocznie. - Rozumiem. Ale nie bardzo rozumiem co dalej. Dlaczego masz… stracić Kotori? – rozumiała gdzieś bardzo podświadomie. Domyślała się, że pewien pierwiastek zwierzęcości, jaki tutaj czuła, nie był całkowicie przypadkowy. Tak jak… Te dziwne nuty w głosie. Tak jak… Wielkie łapy obok bariery, którą postawiła Kotori. - I… Jaka w tym moja rola? – to chyba było kluczowe pytanie. Po coś tu w końcu był. By jego rodzina nie pozostała bez łącznika ze światem ludzi, ale to, prawdę mówiąc, nie mówiło jej zbyt wiele. Tak, brzmiało po prostu absurdalnie. Ale… Nie była pewna, czy to było aż tak bardzo absurdalne, że aż nieprawdopodobne. Nie po rzeczach jakie dzisiaj słyszała. I nie po tym, co sama widziała.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Miasteczko Tawarakoshi

Post autor: Yue »

Kenshi
Kotori
Yōji
Koki
Nikkō
0 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Miasteczko Tawarakoshi

Post autor: Airan »

Wyglądało na to, że w jakiś tam sposób się faktycznie rozumieli, bo rzeczywiście te dwa pierwsze pytania jakie jej się wyrwały były zdecydowanie retoryczne. Przecież słyszała co mówił, a mówił o swojej kapłance. Swojej. S w o j e j. Mówił też o Kotori, więc jedno z drugim łączyło się bardzo gładko. Kotori z kolei była kapłanką kitsune i opiekowała się kapliczką na obrzeżach miasta. Kapliczką, wokół której Airan widziała ślady wielkich łap. Łap, które nie były ani kocie ani psie, a wielkością przypominały te ninkenów. Jeśli uwierzyć Kotori na słowo, a Airan teraz bardzo szybko wracała myślami do rozmowy przy herbacie, jaką odbyły w ciągu dnia, to… kitsune istniały. To nie był tylko jakiś wytwór wyobraźni, a ta kaplica tam była nieprzypadkowa. Jeśli wierzyć jej na słowo. Z drugiej strony to mógł być też jeden wielki żart urządzony ku uciesze… czyjejś. Jakoś nie było w tym niczego zabawnego. Branie grzechów na barki, jak i udanie się do krainy ciemności nie było tematami, z których należało żartować. A gdy Nikko o tym wspomniał, to choć w pierwszej chwili Airan przeżyła szok, to w drugiej… Było widać w niej smutek. Smutek po wiadomości, że Kotori zamierza umrzeć. Wraz z Yojim.
Wcześniej brała to za bajki z ta poprawką, ze wielkie łapy dawały do myślenia, ale odrzuciła to na bok. Aż do teraz. Normalnie by nie uwierzyła na słowo, ale działo się tutaj zbyt dużo dziwnych rzeczy. Kotori… Wierzyła, że ona wierzy w to co opowiada. A teraz Nikko. Był… Piękny. Tu nie chodziło nawet o to, że był przystojny, był po prostu piękny w ten… nierzeczywisty sposób. Sposób w jaki się wypowiadał, słowa, jakich używał, co mówił… I ta aura, którą wokół siebie roztaczał. To wszystko składało się na sumę tego, że wręcz chciało się uwierzyć na słowo.
- Czym jest ten… pakt? – nie bardzo rozumiała o czym do niej mówi. Znaczy rozumiała założenia, ale heh. Oni byli tu. Ona była… nie stąd. - Nie pochodzę stąd. Jestem kunoichi z Kinkotsu w Atsui, to… Kawałek stąd. Jak to miałoby… działać? Jakoś nie widzę wysyłania sobie listów aż tutaj do Głębokich Odnóg – no to brzmiało zwyczajnie absurdalnie. Raz na jakiś czas może… Z nadzieją, że kurierowi nic się nie stanie po drodze. Ale stały kontakt? Odpadało. Bo to, że heh… człowiek, który stał przed nią nie był człowiekiem już przyjęła do wiadomości. Teraz to nawet zaczęła podejrzewać, że to było Henge. - Nie wiem ile opowiedziała ci Kotori, ale co dokładnie chcesz zobaczyć? – pewnie chciał ise upewnić, ze to, co mówiła Kotori, to nie były bajki. Czy podsunęła temu… kitsune… ją z uwagi na to, jak widziała co robi i jak pracuje? Czy z uwagi na charakter – co mówiła, jak i tak dalej. Czy chodziło o sympatię? Albo o przerzucenie tego na barki kogoś, przez którego Kotori ostatecznie zrobiła to, co zrobiła, albo raczej – co chce zrobić. Airan nie sadziła, że jej słowa będą miały taką konsekwencję, ale gdyby znała przyszłość… To nie powiedziałaby niczego innego. Bo to, co jej powiedziała, ta jej rada, szła z głębi serca i nie była złą radą. Po prostu nie zdawała sobie sprawy z tego, że przewinienia Yojiego i Kotori są aż tak duże. Nie doceniła jej na tym polu.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Miasteczko Tawarakoshi

Post autor: Yue »

Kenshi
Kotori
Yōji
Koki
Nikkō
0 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
ODPOWIEDZ

Wróć do „Głębokie Odnogi”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość