Karczma Ryū no kuchi

Hisui

Karczma Ryū no kuchi

Post autor: Hisui »



Szybko zjadły swoje desery, kończąc tym samym swój obiad. Dla Hisui miał on gumowo słodki smak, ale nadal była zadowolona. Kto nie byłby zadowolony po tym jak zjadł posiłek złożony niemal w całości ze słodkości? Naleśniki i kluski ryżowe były wystarczające by się najadła i była szczęśliwa, a i Kazumi chyba nie narzekała na to co dostała. Problemem było tylko to nieszczęsne wielbłądzie mięso, które wyniosły na wynos "na później". Na razie nie miały na nie chętnych, a po drodze nawet nie widziały żadnego psa którego mógłby uszczęśliwić dodatkową porcją jedzenia. Nie było też upalnego słońca które prażyłoby im głowy. Było za to mnóstwo, mnóstwo ludzi, który nagle wylęgli na ulicę korzystając z chłodu. Znacznie więcej niż przy słońcu, co było zrozumiałe. Pokiwała głową do Jashinistki, nie chcąc przy tylu ludziach pisać, co byłoby niewygodne i mało praktyczne.
Lawirowały pośród ludzi, szukając jakieś karczmy. W większości mijały jakieś sklepy i miejscówki do picia i jedzenia, które otwierały się dopiero teraz. Tsurai prowadziło prawdziwie nocne życie, korzystając z lepszych warunków. Lepszy jest chłód niż upadł i gorąc. Tymczasem Kazumi podała jej rękę, którą dziewczyna bez większego zastanawiania chwyciła i w ten sposób trzymała się tuż za nią.
Niedługo później dostrzegły wiszący szyld w kształcie smoczej paszczy i głoszący taką nazwę przybytku. Karczma nie była duża, wciśnięta między restaurację a sklep z biżuterią, ale Hisui spodobała się fantazyjna nazwa. Skoro nie mogły znaleźć innej, to zaszły do tej zapytać się o wolne miejsca. Rei podejrzewała, że niewielu przyjezdnych bywało w tym mieście, co było też przyczyną ich kłopotów w znalezieniu bazy noclegowej, ale mogło się przydać teraz, gdy przyszło co do czego. Zapewne nie będzie to miejsce zapełnione po brzegi turystami i kupcami, zwłaszcza gdy wielu robiło tak jak karawana z którą przyjechali i po prostu rozstawiali się pod miastem zamiast szukać noclegu w środku, cho wychodziło im taniej i wygodniej. Tuż po wejściu do budynku dostrzegły niewielki pokój, na którego wyposażenie składał się stolik, trzy fotele przy oknie, kasa, za którą nikt nie stał aktualnie i cennik powieszony nad ladą. Ceny nie były złe, w sumie to były nawet niższe niż w Ryuzaku, a niektóre uwzględniały nawet śniadanie w restauracji obok, co zdaniem Hisui było całkiem niezłą ofertą, bo przynajmniej rano nie muszą chodzić i biegać za jedzeniem. Rei spojrzała pytająco na Kazumi i nacisnęła na dzwonek który stał przy recepcji.
- Myślę, że oddam ci zaszczyt rozmowy z właścicielem - napisała i podała dziewczynie, uśmiechając się przy tym lekko głupowato, bo przecież właśnie powiedziała jej własny żart.
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Karczma Ryū no kuchi

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Przebijały się przez tłum w poszukiwaniu miejsca w którym spędzą najbliższą noc. A przynajmniej się prześpią. Znaczy no, zregenerują siły, odpoczną po podróży i wyruszą w dalszą drogę - czy to po ulicach Tsurai, w okolicach wioski czy w kierunku kolejnej osady albo oazy. Choć jak jest oaza to i pewnie osada wyrasta z niej jak palmy i kaktusy. Hisui znalazła lokal oferujący odpoczynek strudzonym wędrowcom - a nie było takie łatwe zadanie, choć na głównej ulicy nie powinien być to problem. W innych miastach przynajmniej nie był, ale jak widać pustynie nie były zbyt otwarte dla obcych. A może kiedyś były aż nadto, ale przybysz zza oceanu piasku zaczęło ubywać, aż większość interesów upadła, albo przekształciła się w knajpy i inne takie przybytki.
Ryū no kuchi - nazwa równie ciekawa jak lokal, w którym niedawno się stołowały. Wystrój też był podobny, choć ciężko by na środku pustyni znaleźć inny budulec czy ozdoby - kwiatki nie wchodziły w grę. No chyba, że takie namalowane. W każdym razie przybytek oferował pokoje w całkiem rozsądnej cenie jak na możliwości finansowe Kazumi. Kolejny wydatek, ale na brak Ryo Jashinistka nie mogła jeszcze narzekać. Chwila zastanowienia się, jaki pokój spełniałby ich oczekiwania - wszak nie pójdą do dwóch osobnych, ne? Wystarczy większy, z dwoma łóżkami i nikt by nie narzekał. W końcu nie po to wędrują razem by teraz pozwolić zamknąć się w osobnych celach i czekać na porwanie przez dwa osobne nurty przygody. Hisui łaskawie pozwoliła jej zająć się rozmową z właścicielem czy kto tam pojawi się za ladą. Szynkwasem? Nah, Smocza Paszcza oferowała co prawda śniadanie w cenie pokoju, ale kuchnia musiała kryć się gdzieś w głębi budynku. Albo łączyła się z pobliską knajpą, czas pokaże. Usłyszenie (czy raczej przeczytanie) własnego żartu było lekko żenujące. I przez to zabawne w zły sposób. A trzeba być poważnym, bo pojawił się zarządca! Uśmiech ułatwia nawiązywanie znajomości, obłąkane chichotanie już niezbyt. Na szczęście rozmowa nie była trudna - ot, wskazanie pokoju odpowiadającego potrzebom, znalezienie wolnego, zapłata z góry, klucz do rąk własnych... I tyle z formalności. Następnego dnia o tej samej porze mogły przedłużyć pobyt albo odejść. Uczciwe warunki, ne? A że konkurencji na rynku chyba nie było to właściciel nijak nie mógł być stratny.
Ich pokój znajdował się na parterze na końcu krótkiego korytarza. Mechanizm zazgrzytał trochę przy przekręcaniu, ale zawiasy nie skrzypiały za bardzo. Pomieszczenie nie było duże, ot, jakiś stolik, poduszki, dziwne i zasłonięte w tej chwili okno, do tego "krzywa" ściana. Cały budynek był nieco okrągły, więc to by sporo tłumaczyło w tej kwestii. Ale w żaden sposób nie usprawiedliwiało łóżka. Jednego, stojącego przy ścianie - nie dało się go dopasować idealnie przez brak "normalnych" kątów w pokoju, ale i tak nijak nie wpływało to na fakt, że było jedno. Dla dwóch osób. Nie wyraziła się dostatecznie jasno?
Albo facet stwierdził, że są siostrami? Albo... Parą? Ewentualnie wszystkie pokoje dla dwóch osób oferowały wspólne łoże i niech każdy dogaduje się we własnym zakresie. Kazumi rozejrzała się po wnętrzu w poszukiwaniu odpowiedzi, ale ściany i meble nie chciały jej niczego wyjaśnić. - Może to nie luksusy najbogatszych kupców, ale chyba nie szukałyśmy obszytych złotem mebli. - rzuciła Eto... Nie przeszkadza ci spanie w jednym łóżku, ne? - zapytała niepewnie. Szarookiej było to w sumie obojętne - wędrowały przez Tajemniczy Las i pustynię, uniknęły pożarcia żywcem i spotkały "dziką". Kolejne nowe doświadczenie do kolekcji? Do tej pory jinchuuriki sypiała sama - miała własny pokój i inne takie luksusy, w Świątyni dostała prywatną celę... Czuła, hm, coś dziwnego na myśl o tak spędzonej nocy. Usiadła na łóżku, testując jego możliwości. Nie za miękkie, nie za twarde. Ot, standardowa wyściółka.

Nieważne w jaki sposób rozwiążą ten problem, bo czeka ich jeszcze jedno zadanie - decyzja, czy wyruszą na podróż ulicami miasta w poszukiwaniu nocnych atrakcji... Albo udadzą się na zasłużony odpoczynek. Jakby nie było, miały już za sobą sporo drogi, nie mówiąc już o towarzyszących temu przygodach. - Um... Więc co robimy teraz? Ogarniamy się i ruszamy w poszukiwaniu "gorących chłopców", czy raczej zbieramy siły na sparing? - zapytała z uśmiechem, przedstawiając dwie równie kuszące propozycje. Można zjeść ciastko lub mieć ciastko. Albo szaleć nocą, albo walczyć na arenie następnego dnia, kiedy słońce schowa się za budynkami. A co wybierze Hisui to już jej decyzja i konsekwencje. Ziewnęła, prezentując białe ząbki. I własne zdanie co do właściwego wyboru. Gdyby tak jeszcze dostać trochę wody do umycia się... Ach, marzenie.

-100 ryo
0 x
Hisui

Re: Karczma Ryū no kuchi

Post autor: Hisui »

Hisui kręciła się po korytarzu kiedy Kazumi uzgadniała wszystkie sprawy z właścicielem. Musiała przy tym przyznać, że podróżowanie z kimś jest znacznie wygodniejsze niż samemu, zwłaszcza gdy to ta druga osoba wszystko załatwia, bo ty masz świetną wymówkę w postaci braku głosu. Do tej pory oczywiście nie przeszkadzało jej to w czymkolwiek, ani w zdobywaniu transportu ani noclegu, ale o tym ciii. Dopóki sytuacja była dla niej wygodna nie zamierzała ani słowem o tym wspominać, no, chyba że po to by jej podziękować ta tą, pewnego rodzaju, opiekę. I to, że może zaoszczędzić nieco na papierze i nerwach.
Szybko przeszły korytarz i znalazły się u drzwi ich tymczasowego domu. Hisui skrzywiła się nieco na dźwięk zamka (nici z wymykania się nocą, przynajmniej tą drogą), ale z ciekawością wpadła do pokoju zaraz za towarzyszką i rozejrzała się ciekawie. Poduchy do siedzenia, stolik, łóżko, zasłonięte okno.. Do niego zaraz podeszła kiedy Kazumi patrzyła na łóżko. Odsłoniła zasłony i spojrzała prosto w piękną ciemnością, jaka za nim panowała. Otworzyła szeroko okiennice, wpuszczając do środka zimne, noce powietrze, od którego stanęła jej gęsia skórka. Odetchnęła nim głęboko, wyczuwając nosem jakiś zapach, którego nie czuła na ulicy, gdzie zagłuszali go ludzie. Delikatny, ale wyraźnie odczuwalny.. Nie potrafiła go zidentyfikować, ale spodobał się jej. Od razu skojarzył się jej ze stygnącymi połaciami piachu, głazami promieniującymi ostatnim ciepłem, jak ostatnie blaski słońca w nocy. Uśmiechnęła się sama do siebie, po czym odwróciła się do Kazumi, zakładając ręce na ramiona i unosząc kpiąco brew na jej słowa, po czym podeszła, rzuciła torbę gdzieś obok i usiadła obok niej.
- O ile nie zamierzasz się do mnie dopierać, Kazumi-chan - napisała z uśmiechem, po czym padła na wznak, wyrzucając za siebie ręce. Łóżko było całkiem dobre jak na jej niezbyt wygórowane standardy, przeciągnęła się wygodnie, patrząc teraz na Jashinistkę od tyłu.
Kolejne pytanie należało do tych trudnych. Rei przeturlała się na brzuch i przekręciła, by móc nadal widzieć dziewczynę, zastanowiła się, zasłaniając przedramieniem oczy, po czym usłyszała dźwięk ziewania. Wyszczerzyła ząbki do niej i nabazgrała kolejną wiadomość.
- Jesteś zmęczona, ja też. To była długa podróż i dużo emocji, równie dobrze nocne Tsurai możemy zobaczyć jutro - zapisała, podejmując chyba decyzję, która pasowała im obu. Nie ma co robić coś na siłę, skoro można to zrobić z przyjemnością w innym czasie. Nawet ona czuła już pewną ociężałość i niechęć do wychodzenia z miękkiej pościeli, potęgowane jeszcze przez pełny żołądek, a przecież jej energia nie kończyła się niemal nigdy. Westchnęła z zadowoleniem, uśmiechając się. Podróż była całkiem udana i nadal się na taką zapowiadała. Podniosła się w końcu na łokcie, rozejrzała jeszcze raz.. I zauważyła drugie drzwi. Zaintrygowana wstała i szybko do nich podeszła, otwierając je szybko na całą szerokość. Za nimi była łazienka, z piaskowca. Nie miały co prawda balii na dwie osoby (ale wszystko jeszcze przed nami!) ale był wychodek, umywalka, dość duża jakby miska i wiaderko. Rei zatrzymała na tym wzrok, skonfundowana. Wiadro i miska? Dopiero po chwili wpadło do jej głowy rozwiązanie. Spojrzała na Kazumi i na siebie. Obie nie były pierwszej czystości, musiały padać na ziemię twarzą a Hisui była na dodatek w nią wgnieciona przez wielką Bestię.. Opierając kartkę na framudze napisała i wysłała w postaci samolocika wiadomość do Jashinistki.
- A może kąpiel? Założę się, że mają tu jakaś do mycia, wystarczy pójść do właściciela - była to luźna propozycja, równie dobrze mogły przecież umyć się rano..
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Karczma Ryū no kuchi

Post autor: Sarutobi Kazumi »

D-dobierać się? Białooka musiała sobie z niej zażartować! Znaczy no, oczywiście, że żartowała! Ale jednak w głowie Kazumi ruszyły już pewne trybiki które ciężko będzie zatrzymać. Pytania, wyobraźnia, podejrzenia... Wszystko zamiecione pod dywan krótkim śmiechem, w którym nie zdążyła zabrzmieć nawet struna szarpniętych nerwów. Oczywiście, Hisui była piękną młodą dziewczyną, to nie ulegało wątpliwości z perspektywy Jinchuuriki. Tak samo jak fakt, że za ów aparycją kryła się ciekawa osóbka tryskająca dobrą energią. Ale równie dobrze można było tych samych słów użyć w odniesieniu do samej Jashinistki, ne? Z własnych obserwacji wiedziała, że jeśli ktoś się miał do kogoś, um, dobierać, to robili to faceci względem płci pięknej. No, poza małymi odchyłami. A Kazumi do tej pory nie miała okazji na własnej skórze przekonać się, jak to jest być z kimś. I nie chodziło jej tylko o kwestię fizyczną, ale również wzajemne wspieranie, dotrzymywanie towarzystwa, pociąg do ciała jak i ducha. Nie zainteresowała się żadnym chłopakiem, bo żaden nie wydawał się wart zainteresowania. Czyżby teraz nadal czekała na magiczne "zink" które wskaże jej tego jedynego... Ta, dobre sobie. Chuichi był ciekawym kompanem do rozmowy przy jedzeniu, z Iseiem zamieniła zaledwie kilka słów. A zresztą, znalazła już jednego takiego. Właściwie to on znalazł ją. Nieśmiertelny i stojący ponad ludźmi Jashin. Gdyby tak jeszcze wspomnieć o Nibim to towarzystwa szarookiej dotrzymywały naprawdę ciekawe persony. Hisui towarzyszyła jej dłużej niż shinobi i samuraj z Ryuzaku, ale i tak była to zaledwie chwila.
Na szczęście dla jej ducha kolejny temat wyrwał kunoichi z rozmyślań, a przynajmniej oddalił ich widmo na jakiś czas. Posiadaczka Byakugana też wolała odpocząć zamiast poznawać miasto kosztem zdrowia. Mądra decyzja. Skoro ich plan na resztę nocy był już całkiem klarowny to czas wcielić go w życie, ne? Kazumi pozbyła się ekwipunku, odpinając kolejne kabury, torby, pasy i inne schowki na śmiercionośne (jaki i te ratujące życie) narzędzia shinobi. Raczej nikt nie zakradnie się tu nocą by zabrać ich majątek, cnoty i życie, ne? Źle by się to dla ów kogoś skończyło, gdyby spróbował. W międzyczasie młodsza kunoichi odkryła toaletę... No no, lokal naprawdę spełniał wymagania klientów nie lubiących chodzić za potrzebą na odległe i niebezpieczne wyprawy. A gdyby tak jeszcze karczma miała jakieś mikro łaźnię, coś takiego z całą pewnością zasługiwałoby na bycie cudem. Ale i tak nie miały na co narzekać. I wtedy papierowy samolocik (bo jak inaczej nazwać coś, co nie powstało jeszcze w nawet najbardziej szalonych snach najdziwniejszych ayatsuri?) trafił ją ramię. Złapała kartkę, rozwinęła i zadumała się głęboko. No, przynajmniej spróbowała. - Ano, kłaść się w takim stanie to zbrodnia dla ciała i łóżka. - przytaknęła, zwijając kartkę z powrotem. Orgiami nie sprawiało jej przyjemności, odnaleźć w tym większego sensu też nie umiała, ale poprawnie wykonane żurawie doceniała. - Woda na pustyni to skarb, ne? Pewnie każą sobie zapłacić za taki luksus... Eto... - postukała palcem w wargę, zastanawiając się nad tym problem.
- Wiem! Wykąpmy się razem to zaoszczędzimy. No i wiesz młoda, jak się tam do ciebie dobiorę, to w łóżku będę grzeczny. - zakończyła znacznie głębszym (czy też grubszym) głosem. Brzmiało bardziej komicznie niż poważnie, ale i taki miał być efekt. Nie umiesz sobie z czymś poradzić? Obróć w żart, masz czas na zastanowienie gdy reszta się śmieje. Podniosła się z łóżka, ciesząc się lekkością jakiej nie czuła od dawna. Jasne, trud podróży zrobił swoje, ale bez żelastwa czuła się znacznie lepiej. Stała czujność swoją drogą, ale trochę odpoczynku każdemu przysługuje, ne? - To jak, idziemy? - rzuciła do Hisui i już prawie była na korytarzu. Miały jeden klucz, huh. Pierwsza za drugą, druga za pierwszą czy coś w tym stylu.
Samo wyjaśnienie facetowi za ladą, czego sobie wymarzyły kunoichi nie było trudne - woda, mycie, słowa znane i wcielane w życie "nawet" na pustyni. Zamiast balii z wodą czy innych takich, typowych wynalazków wskazał im drogę do... Ciężko znaleźć odpowiednią nazwę. Ichniejszych "gorących źródeł"? W każdym razie, był to niewielki budynek z czymś na wzór niecki z wodą z różnymi poziomami głębokości. Przed wejściem mogły zaopatrzyć się w ręczniki, jakieś ziołowe maści czy raczej mydła - poziom równie wysoki co w Ryuzaku, tylko wymagający większego zaangażowania (o czym miały się za chwilę przekonać). Woda ponoć pochodziła z podziemnej rzeki, a jeśli chciały mieć ciepłą to cóż, musiały ją sobie zagrzać. Rozpalić ogień, do tego nalać wiadrami wody ze studni (ot, dziury w ziemi) i pozwolić sprytnie umieszczonemu piecowi zrobić swoje. Mężczyzna rzucił jeszcze na odchodnym, że zużyta woda trafia do poideł wielbłądów. I nie brzmiało to jako żart. A potem zostały same w lekkim półmroku bo jednym źródłem światła były wysoko umieszczone okna. - Przygotujesz palenisko, a ja zajmę się wodą? Jakbyś miała problem z rozpaleniem to daj znać. - rzuciła jeszcze, zabierając się do ciągania wody. Z ich dwójki to Kazumi powinna sobie z tym lepiej poradzić, ne? Na szczęście część wody potrzebnej do napełnienia basenu czekała w beczkach, wystarczyło je wylać i połowa roboty za nią. Póki co skupiła się na wiadrze, wylewając kolejne porcje.
0 x
Hisui

Re: Karczma Ryū no kuchi

Post autor: Hisui »

Na szczęście dziewczyna nie wzięła jej niewinnego żarciku na poważnie. Hisui nie miała przecież żadnych podejrzeń co do zamiarów ciemnowłosej, a jedynie próbowała sprawić, by jedno późno już całkiem zniknęło jako problem. Wyszczerzyła ząbki w odpowiedzi na jej śmiech.
Idąc zaś dalej w jej ślady, ściągnęła z siebie kabury i rzuciła obok torby. Jej żelazo nie było za ciężkie, ale dobrym uczuciem było pozbycie się broni. Teraz żadna z nich nie miała przy sobie żadnych narzędzi śmierci poza nimi samymi i było to miłe uczucie. Jak zapowiedź zaufania, a może właśnie jego odrobina na którą obie zasłużyły? W końcu znały się króciutko, ale dość intensywnie, naturalnie że coraz swobodniej się czuły.
Kazumi zgodziła się na jej propozycje, Rei zostało już tylko jej przytaknąć. Właściwie to już była w stanie natychmiast pobieci szukać tej wody, ale dziewczyna ją zatrzymała swoim zastanawianiem się nad ceną. Hyuuga podrapałasię lekko po głowie. Pustynia sprawiała, że musiała myśleć o rzeczach które wydawały się jej oczywiste. Czy kąpiele są płatne? A może sa wliczone w cenę pokoju? Jeszcze inna możliwość jest taka, że są tylko we własnym zakresie. Może mają miejsce ale wodę trzeba sobie załatwić? Kilkanaście opcji przewinęło się przez jej głowę i natychmiast wyleciały kiedy Kazumi rzuciła żartem. Hisui najpierw spojrzała na nią zaskoczona, może nawet trochę zaszokowana, ale zaraz potem znalazła się na drzwiach, zaśmiewając się. Bardziej rozbawił ją głos koleżanki niż sam tekst, bo jej dziewczęcy glos brzmiał przesłodko i przeuroczo taki pogrubiony, jak u dziecka który naśladuje rodzica.
Z ochotą pobiegła za Jashinistką, wcześniej zamykając drzwi od ich "apartamentu". Otarła oczy z łez, ale nadal szczerzyła się jak głupia.
Mimo ich obaw, ludzie pustyni dobrze rozumieli potrzebę kąpieli. Właściciel wskazał im miejsce gdzie mogą się umyć i dokonać wszelkich innych potrzebnych do wyczyszczenia się czynności. Hisui z ciekawością popatrzyła na maści i kremy które były do użycia. Do dwóch pojemniczków nawet włożyła rękę - jede dobrze się pienił i na pewno przyda się do mycia za masy standardowej kostki mydła, drugi zaś nie pienił się wcale, miał delikatnie zielony kolor, ale pachniał pięknie ziołami i miodem, a przynajmniej tak się jej zdawało. Mężczyzna tymczasem wyjaśnił działanie całego pomieszczenia, Hyuuga była pełna podziwu dla zmyślości tego systemu. Żadna woda się nie marnuje. A co jeśli w wodzie są mydliny lub inne rzeczy? Jakoś to oczyszczają? A może wielbądom to nie szkodzi? Czuła się trochę źle z tym że niedawno jadły to zwierzę. Pokiwała głową do Kazumi, bo było za ciemno na pisanie. Półmrok był co prawda romantyczny, ale za to mocno niepraktyczny.
Szybko znalazła miejsce gdzie było drzewo, ale po dotknieciu go nieco się skrzywiła. Przechowywanie opału w dość wilgotnym pomieszczeniu było średnim pomysłem, a Hisui zawsze miała problemy z rozpalaniem drewna które nie było całkiem suche. Niemniej zabrała grube kawałki, trochę gałązek do rozpałki, przyniosła do pieca i poukładała odpowiednio i próbowała rozpalić, bez wiekszego entuzjamu przewidując nieuchronną porażkę. Westchnęła ciężko i wstała, przeciągając się. Podeszła do Kazumi, klepneła ją delikatnie w ramię i wskazała na piec, a sama zabrała się za pomoc w noszeniu wody i napełnianiu niecki.
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Karczma Ryū no kuchi

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Kiedy Hisui zajmowała się układaniem drewna, drzazg i ogólnie próbowała uzyskać płomień w niesprzyjających warunkach, Kazumi siłowała się z kolejnymi wiadrami wypełnionymi mniej lub bardziej wodą. Zimną i czystą, a także całkiem ciężką, jak stwierdziła po kilku kolejnych wylanych do basenu wiadrach. Może i była kunoichi (a może nie), ale pary w łapach nie miała jak Chuichi. Zresztą, on by się pewnie skupił na poszukiwaniu jedzenia, a nie ciąganiu wody by się popluskać. Trzeba mieć w życiu jakieś priorytety. Na szczęście w tej chwili nadeszła zmiana, Hisui chciała spróbować się w siłowaniu z grawitacją i wodą. - Szkoda, że nie pluję też wodą. - powiedziała ni to do towarzyszki, ni to do siebie. Białooka też pewnie operowała innym żywiołem, inaczej nie szukalibyśmy wody. A gdyby tak jedna z nich władała Suitonem to byłoby po problemie. Jedno jutsu i żadnego wysiłku. No ale nie mogły mieć tak dobrze, jedynie rozpalenie ognia jest dziecinnie proste dla jednej z nich.
Szarooka przyklękła przed piecykiem, oceniając fachowość rozłożenia gałęzi, drewna i podpałki. Cóż, Niemowie niczego zarzucić nie mogła, lekko wilgotny materiał zawsze stawiał opór krzesanym płomieniom. Na szczęście Jashinistka znała jeden prosty sposób jak sobie cała sprawę ułatwić. Ale najpierw rozejrzała się przed budynkiem w poszukiwaniu suchego zapasu, z pewnością gdzieś tam musiał być, ne? Noc, słaba widoczność, może je przeoczyły idąc tutaj. I faktycznie, pod jedną ze ścian ułożono w rzędzie... Może nie porąbane drwa, ale zbieraninę drewna jaką tylko dało się załatwić w mieście na pustyni. Zabrała ze sobą sporą ich ilość, powtarzając kurs kilkukrotnie, aż przy palenisku zebrała się wystarczająca ilość opału na dłuższy czas. Nie tylko chodzi o podgrzanie wody, ale też o utrzymanie płomienia na później, by nie basen nie wystygł za szybko. A teraz czas na rozpałkę! Hisui powinna już skończyć mocowanie z wiadrem i dolać resztę z beczek - tak więc mogła podziwiać tajemne sztuczki z chakrą w wykonaniu Jinchuuriki. Nie żeby używany przez nią Katon był jakiś wybitnie wyjątkowy. Złożenie czterech pieczęci, zaczerpnięcie powietrza i wypuszczenie go pod postacią cienkiego płomienia, który po chwili walki objął we władanie mokre drwa w palenisku. Kazumi podtrzymywała technikę jeszcze chwilę, pozwalając wypalić się na węgiel pierwszej warstwie. Potem dołożyła suchego chrustu, ponownie użyła jutsu i tak oto człowiek ujarzmił ogień!
Teraz tylko zostało poczekać, aż woda się nagrzeje i cieszyć się chwilą, ne? No właśnie. Było nawet miejsce na odłożenie ubrań poza potencjalny zasięg chlapania. Nie żeby miało chlapać. Tak też kolejne warstwy stroju znikały z Kazumi,
odsłaniając coraz więcej jej ciała, aż do stanu, gdzie... Cóż, wszystko było odsłonięte. Półmrok niby był pewnym ułatwieniem do przełamania się, ale raz, że ograniczał rozmowę z Hisu, dwa, że użytkowniczka Byakugana mogłaby ją widzieć bardzo dokładnie jeśli tylko zechce. Tylko czy miała się czego wstydzić? Młoda, całkiem ładna, a pieczęć trzymająca w niej bijuu była przecież niewidoczna. No tak, w takim momencie przejmuj się bardziej demonem niż resztą ciała. Może jeszcze się zarumienisz? Pomyślała z przekąsem. Woda się będzie powoli nagrzewać, a pomieszczenie nie było już tak zimne, ale mimo tego Kazumi czuła na ciele gęsią skórkę. Tym bardziej, że zamierzała pobieżnie opłukać się z brudu drogi. Potem przyjdzie czas na pranie z namaczaniem, wirowaniem i czym tam jeszcze trzeba. - Może wybierzesz którą z tych mikstur wlać do wody? - chciała powiedzieć coś jeszcze, ale zacisnęła zęby gdy zimne krople dotknęły jej skóry. A ponoć na świecie są ludzie którzy lubią brać kąpiele w lodowatej wodzie.

Nazwa
Hi no dangan 火の弾丸
Dziedzina
Katon
Ranga
D
Pieczęcie
wół → Szczur → Królik → Tygrys
Zasięg
20 metrów
Koszt
E: 14% | D: 12% | C: 10% | B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2% (na turę)
Opis Prosta, ale zarazem dość ciekawa technika ognia. Po złożeniu czterech pieczęci użytkownik wypluwa przed siebie bardzo cienki strumień ognia. Jego długość może wynieść maksymalnie do dwudziestu metrów. Z racji wielkości płomieni, nawet bezpośrednie oberwanie - o ile strumień nie będzie utrzymany na celu - nie może zagrozić życiu oponenta. Technika nie powstała zresztą po to, by zadawać duże obrażenia. Zamiast tego idealnie nadaje się do podpalania otoczenia (zwłaszcza elementów wybuchowych/łatwopalnych) samemu pozostając w miarę bezpiecznym dystansie. Jutsu trwa tak długo, jak użytkownik może wydmuchiwać powietrze (około dwóch/trzech tur) - kiedy chcemy użyć go znowu trzeba zaczerpnąć głęboki oddech i ponownie złożyć pieczęcie.
Link do tematu postaci Klik!
0 x
Hisui

Re: Karczma Ryū no kuchi

Post autor: Hisui »

Hisui spojrzała na dziewczynę zaintrygowana jej uwagę, ale nie miała jak się zapytać czym pluje, jak nie wodą. Poza prozaicznymi rzeczkami, jak ślina, bo raczej jej nie miała by na myśli, prawda? To byłoby dziwne. Ale o to będzie musiała zapytać później, a teraz zajęła się noszeniem wiadra z wodą i powolnym zapełnianiem zbiornika wodnego. Noszenie wody może nie było wymarzonym zajęciem, w sumie to było całkiem nudne i męczące, ale nie ma co narzekać, skoro nagrodą będzie kąpiel.
Na szczęście większość wody zdążyła wlać Kazumi. Jej zostało tylko uzupełnienie jej do odpowiedniego poziomu. Nie nalewała do pełna, pamiętając o tym, że poziom wody i tak znacząco się podniesie jak obie wejdą do środka. Podeszła do Jashinistki i opierając się o jeden z filarów podczas gdy ona układała więcej drew. Potem zaczęła składać pieczęcie, na co Rei pochyliła się z ciekawością. Z ust dziewczyny wypłynął strumień ognia, na szczęście dość mały i nie grożący podpaleniem przy okazji całego budynku. A więc o tym myślała kiedy mówiła o pluciu! Pluła ogniem! Aż uśmiechnęła się szeroko, ciesząc się z odnalezionego powiązania. Panna Sarutobi dalej układała drewno i znów popluła na nie gorącą, płomienną czakrą, aż się porządnie rozpaliło. Już po chwili żar buchał aż miło, nagrzewając powietrze w pomieszczeniu, a wkrótce także powinien rozgrzać wodę do kąpieli.
Hisui radośnie ściągała z siebie ubrania, po czym zwinęła je bezładnie w kłębek i rzuciła w odpowiednie miejsce, gdzie woda nie powinna ich dosięgnąć. Powinna, słowo-klucz. Podeszła do niecki i popluskała w niej ręką, czując, że nadal jest zimna. Ciekawe ile jej zajmie nagrzanie się? Spojrzała na Kazumi i zasalutowała na jej prośbę, po czym podbiegła do naczyń z różnymi mydełkami i płynami. Od razu zgarnęła miskę zielonej mazi, która, jeśli dobrze rozczytała napis na pojemniku, miał być płynem do kąpieli. Nie do końca widziała jaki jest cel w wlewaniu do wody takich wynalazków, ale zapach miał ładny, lekko ziołowy więc czemu nie spróbować? Podbiegła do niecki i wlała ją do wody, obserwując jak ta nabiera delikatnego zielonkawego zabarwienia. Wróciła do naczyń i od razu wzięła kilka naczynek rożnych mydełek, maści i kremów, nie wiedząc czego będzie chciała używać Jashinistka. Nie ukrywała zresztą tego, że sama jest ciekawa większości z nich i chętnie je wypróbuje. Przy okazji zauważyła jakieś gałązki, które można było dorzucić do ognia. Złapała jeszcze dwa ręczniki i z całym wyposażeniem wróciła do wody. Kazumi pewnie już siedziała w środku, kiedy ona rozstawiała wszystko dookoła. Wrzuciła zielsko do ognia i dym zaczął pachnieć czymś jakby lawendą? Szybko podeszła do pozostałej w beczce wody, ale że była zimna, to za to opłukiwanie się zabierała się niemrawo, sycząc i krzywiąc się na pierwsze krople i strugi. W końcu jednak udało się jej wylać na siebie wodę, parskając i prychając kiedy ta dostała się do ust. Cała dygotała z zimna i z tym większą ochotą poszła do cieplejszej już pewnie wody w wannie.
Ciąg dalszy postu na PW
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Karczma Ryū no kuchi

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Obrazek Zimne krople sunęły po jej ciele, zabierając ze sobą ciepło i brud podróży. Hisui kręciła się jeszcze tu i tam, majstrując przy wodzie, szykując ręczniki i takie tam. Ot, pełna energii istotka krzątająca się tu i tam. Ale w końcu i na nią przyszła pora, by najpierw skosztować chłodnego obmycia się, a dopiero potem powoli wkroczyć do basenu z nagrzewającą się wodą. Jednak jeszcze przed tym wszystkim rozebrała się, co było dość mądrym ruchem, ne. Ubrania po wędrówce z Ryuzaku mogły co prawda ucierpieć nieco i domagać się wyszorowania, ale niekoniecznie w tej samej i wodzie co ich właścicielki. Szarooka może i posiadała w sobie gigantycznego kota, ale niezbyt przekładało się to na jej widzenie w ciemnościach. A szkoda, bo w półmroku ledwie widziała kręcąca się po pomieszczeniu towarzyszkę. Nie żeby próbowała dojrzeć każdy, najmniejszy nawet szczegół, ale miło było zobaczyć zaokrąglone to i niewielkie, sterczące owo. O tamtym nie ma nawet co wspominać, bo jeszcze woda zaczęłaby parować przed kontaktem z ciałem. Wystarczy powiedzieć, że dziewczę już teraz mogłoby namieszać w głowie niejednemu. Albo i niejednej?
W końcu jednak masochistyczna Kazumi zostawiła za sobą sadystyczną beczkę i jej zawartość przypominającą wody otaczające Hyuo. Lekko drżąc z zimna, choć powietrze stawało się coraz cieplejsze przez palenisko to i tak lekko drżała z zimna, jak i uczuć walczących wewnątrz niej. A może to po prostu natłok myśli. Swoją drogą, powietrze zapachniało lawendą... Miły zapach, choć Jashinistce zawsze kojarzył się z jedną ciotką. Bogatą, starą wdową z tylko jednym kotem. I zapaloną zwolenniczką shinobi, a zwłaszcza kobiet, to jest kunoichi. Woń była więc przyjemna, przypominała o nadchodzącym prezencie - najczęściej jakiejś naprawdę wymyślnej, ale użytecznej rzeczy. Kunai zdobiony ornamentem to tylko czubek góry lodowej, a gruby zwój z kilkoma podstawowymi technikami, wiedzą o podstawach shinobi, do tego ilustrowany i zawierający wiele ciekawostek plasował się gdzieś dwa metry pod wodą. Teraz więc jinchuuriki także podświadomie oczekiwała prezentu - nagrzewająca się "wanna" była chyba najlepszym z możliwych. Do tego Hisui wybrała naprawdę ciekawe dodatki - zapach, kolor. Cała masa nowych doświadczeń tylko na nią czekała. Na nie. Niemowa wybrała znacznie drastyczniejszą metodę z polewaniem się wodą, a jej reakcja tylko przyprawiła Kazumi o śmiech. Po co robić coś stopniowo, skoro można tak po prostu wylać na siebie płynny lód? Ot, charakterek młodszej kunoichi w pełnej krasie.
Powoli zanurzyła dłoń, a woda nadal była tylko trochę powyżej letniej. A może to tylko jej wyobraźnia? Zawsze lubiła gorące potrawy, ciepłe dni (ale nie te na pustyni), więc i tu mogła liczyć na temperaturę, która każdego obdarowałaby poparzeniami. Weszła więc do niej, zanurzając się stopniowo. Białooka też już powinna być kończyć się ogarniać i dołączyć. A wtedy poziom wody podniesie się jeszcze bardziej, proporcjonalnie do zadowolenia Kazumi. A nawet bez towarzystwa, dzięki ciepłu, miłym zapachom i otaczającej jej zmęczone mięśnie wodzie z ziołami. Choć tak naprawdę nie były wcale tak zmęczone, Jashin nie pozwalał na tak łatwe wypłukanie się z energii. A można ją było przecież spożytkować na tyle ciekawych rzeczy, huh.
PW <3 <3 <3
0 x
Hisui

Re: Karczma Ryū no kuchi

Post autor: Hisui »

Hisui spojrzała na towarzyszkę wzrokiem obrażonej hrabiny spod mokrej grzywki kiedy ta zaczęła się śmiać z niej i jej sposobu opłukiwania się i odgarnęła dłońmi ociekające lodowatą wodą kosmyki. Nie czuła się urażona, ale droczyła się z nią, bo zwyczajnie to lubiła, chyba z wzajemnością. Wzrok kunoichi powoli przyzwyczajały się do półmroku, pozwalając widząc więcej. Dzięki temu mogła zaobserwować ciekawą rzecz w wyglądzie dziewczyny, nim ta do końca zanurzyła się w odmęty i straciła ją z widoku. A może raczej lepiej to ująć, że zauważyła pewne braki w wyglądzie? O ile można uznać to za brak, a nie za zaletę. Są przecież zapewne amatorzy takiego stanu rzeczy.
Szeroko otwarte ze zdziwienia oczy Hisui przebiegły po całej sylwetce Jashinistki, nie zauważając ani jednego zbędnego włoska, na żadnym fragmencie ciała, poza głową, gdzie miała ich rzecz jasna normalną ilość. Rei pierwszy raz spotkała się z czymś takim, a że z natury była ciekawska to teraz chłonęła to "zjawisko". Nie miała za wiele kontaktu z kobietami, a na pewno tak bliskiego, bo i nie miała w zwyczaju brać kąpieli się z nieznajomymi całkowicie nago, nawet bez narzuconego na siebie ręcznika... Nie licząc gorących źródeł, ale to już inna sytuacja! Swoją drogą, to Shiroe znikł i się jej nie pokazał więcej na oczy. A podobno miał ją strzec na rozkaz lidera! Zresztą, kto wie, może to robi? Z bezpiecznej odległości kilku kilometrów, bez ryzyka że ktoś go przyłapie. Albo podgląda kolejne dziewczyny i innych przybytkach, zboczeniec jeden. Nie poznała go na tyle dobrze by oceniać. Takeshi też odszedł w swoją stronę po ich wspólnym zadaniu, ale miała nadzieje, że sympatycznego rybuluda jeszcze zobaczy. Może popłynie kiedyś na te jego Kantai? Byłaby to ciekawa odmiana po pustyni, prosto na chłodne i mgliste wyspy.. Zmiana drastyczna, ale czy tak nie jest najciekawiej? Zestawiać ze sobą skrajności i porównywać ze sobą rzeczy pozornie zupełnie ze sobą niezwiązane? Pozornie, bo pewnie mieli niektóre podobne problemy.
Chwilę później jednak otrząsnęła się (to, że Kazumi schowała się w wodzie pomogło) i sama poszła wejść do ciepłej już pewnie wody. Widać było, że nago czuła się równie swobodnie i komfortowo jak w swoim codziennym ubraniu czy jakby miała na sobie ręcznik, nie wstydziła się nagości przy drugiej dziewczynie, tym bardziej, że sylwetki miały zbliżone, bo miały ten sam wzrost i wagę.. No, panna Sarutobi była nieco starsza, a więc i bardziej kobieca i dorosła, podczas gdy Hisui nadal była bardziej podlotkiem niż kobietą.. Ale, koniec końców, nie miały się czego wstydzić! Ładne, młode niewiasty, kunoichi, i miałyby się okrywać jak jakieś stare, pretensjonalne babska, phu.
Woda zaczynała być przyjemnie ciepła i Rei z ulgą do niej weszła, zadrżała po raz ostatni, po czym wstrzymała oddech i zanurzyła się cała w wodzie, po sam czubek głowy. Uśmiechnęła się do Kazumi zadowolona..

PW już zaraz poleci! <3
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Karczma Ryū no kuchi

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Obrazek Oczywistym było, że pomiędzy nimi wystąpią różnice. Może nie tak drastyczne jak kolor skóry czy liczba posiadanych kończyn, ale pewne... Odmienności występowały. Wiadomo, przewaga wieku działała na korzyść panny Sarutobi jeśli idzie o kształty, dojrzałość i ogólną aparycję, a Hisui dopiero stawała się kobietą. Choć to żadna wada, bo Kazumi widziała już wielu śliniących się na widok młodszych. A może nawet za młodych. Co się zaś tyczy braku włosów tu i ówdzie - nie uznawała ich za potrzebne, ani estetyczne, choć częste golenie było bardzo frustrujące. Przynajmniej nie musiała przejmować się zacięciami, skoro znacznie poważniejsze rany goiły się tak łatwo. Nie zmienia to jednak faktu, że już od jakiegoś czasu dziewczę szukało sposobu na pozbycie się tego problemu łatwiejszą metodą, póki co bez większych skutków. Mogła eksperymentować z Katonem, ale to byłoby dopiero... Nieprzyjemne? I bolesne. Choć może powinna ujarzmić płomienie, odegrać się na nich za odebranie rodziców, znajomych, domu.
Zabawna sprawa, te żywioły. Takie potężne, jakże przydatne w walkach i poza nimi. Katonem się ogrzejesz, Suitonem napoisz, Dotonem zapewnisz sobie dach nad głową... Futon dający chłodny wietrzyk i Raiton do pokazów przed tłumem? Nah, powietrze i błyskawica nie przekonywały do siebie swoją użytecznością w zwykłych chwilach. Służyły do walki, czy to w obronie własnej, czy do wyrządzenia cudzej krzywdy. Ale z drugiej strony, za dużo ognia i spłoniesz, zbyt wiele wody i utoniesz, a Doton może cię zmiażdżyć. Ilość świadczy o użyteczności jak i szkodliwości. Huh. Sama władała jedynie uwolnieniem płomieni - bez tego nagrzanie wody byłoby znacznie trudniejsze. Ale z pewnością przyjdzie czas, gdy sięgnie po techniki w innym celu. Po to je opanowała, ne? Zabić, zanim zostaniesz zabity. Patrz jak ogień trawi ciało, poczuj zapach spalonego mięsa i tlących się ubrań. A potem stąpaj dalej, dodawaj do kolekcji kolejne trupy. Pamiętaj ich krzyki, ciesz się swym życiem okupionym krwią innych. Jasne, to Jashin pragnie następnych morderstw, a ty w niego wierzysz. I chcesz wierzyć, bo pozwala ci zabijać. Tak po prostu, to nie człowiek z rodziną, wadami i zaletami, pełen marzeń lub pozbawiony chęci życia. Dobra to wiara, robisz to bo tak ci każą. Owszem, postanowiła zabijać tylko tych, którzy zasłużyli. Zwyrodnialców, ludzi żyjących poza prawem. Ale czy od nich nie są strażnicy? Czy nie ma praw i kar? Nastolatka oceniająca, kto zasłużył na życie, a komu już nie będzie dana szansa na poprawę. Kim była kobieta w świątyni? Matką? Kochanką? Czyjąś córką? Była niewiernym, czyli idealną ofiarą. Są wyznawcy i reszta (No i heretycy, ale o nich kiedy indziej). Jakże prosty podział świata, nie wlewaj do niego szarych łez głupia.
Nah, porzucając już te smętne tematy, które nawet nie wypłynęły na powierzchnię świadomości. Wypłynęła za to Hisui w całej swojej krasie. Spod wody, nie umysłu jinchuuriki. Problemy nadal będą, skryte gdzieś tuż pod warstwą codzienności. Uderzą jeszcze nie raz i nie dwa, zawsze w chwili, gdy będzie najsłabsza. Ale teraz? Żyła. Śmiała się. I było jej na tym świecie naprawdę dobrze, a spora w tym zasługa niemej towarzyszki. Niedługo miały zmierzyć się na arenie, ale póki co toczyły zupełnie inny bój.
PW ~

Jakby co to używam wt, ale nie mam jak wkleić bo hajdy się w zaakceptowanych nie zgadzają, chlip chlip

Takie lanie wody trochę (hueh) w poście, ale linijki się muszą zgadzać ;v
0 x
Hisui

Re: Karczma Ryū no kuchi

Post autor: Hisui »

Dziewczyny bawiły się w najlepsze. Pluski, piski i inne dźwięki przez nie wydobywanie, bezsłowne, rozpływały się w powietrzu. Co po miały sie krępować i uważać na to co robią? Były tu przecież bezpieczne, całkiem same i zajęte sobą.. Czy na pewno?
Może gdyby nie były tak bardzo zaaferowane sobą, kąpielą, ciepłą wodą i całą resztą rzeczy które były jeszcze bardziej interesujące dla nich, to usłyszałby ciche skrzypienie dochodzące zza jednej ściany. Gdyby nie wyjątkowo głośny plus, pewnie zwróciłby uwagę na uchylające się delikatnie drzwi. Może tak, a może nie. Przeciąg, cyrkulacja nagrzanego powietrza, może samy się otworzyły? Czy która z nich pamiętała o tym by je zamknąć? Zresztą, nie ma w tym domu zamka do którego nie miałby klucza jego właściciel!
Mężczyzna lekko po sześćdziesiątce, a więc starszawy, łysawy, z okrągłym brzuszkiem, za to całkiem wysoki. Kiedy go widziały po raz ostatni, ubrany był w lekki, przewiewny strój, jakby szatę, przewiązaną w pasie. Teraz jednak miał na sobie coś w rodzaju szlafroka, cieplejsze i zapinane na guziki, a na nogach luźne spodnie. Zamiast normalnych butów na stopach miał śmieszne kapcie, puszyste i ciepłe. W rękach trzymał jakiś kwiat, co już było dziwne, zaś w drugiej dzban. Nie zapukał jednak ani nie wszedł do środka, jedynie zaglądał do środka jednym okiem. Już tyle wystarczyło, by zaczął się pocić (a może to gorąc?) i wytrzeszczyć oczy na widok który zobaczył. Przyłożył rękę z kwiatkiem do serca, czując narastający puls i szybsze tempo przepływu krwi. Poczuł coś, czego nie czuł już od jakiegoś czasu, a co wzbudziło jego zmieszanie. Przecież mógłby mieć córki w ich wieku! Ba, mógłby mieć spokojnie takie wnuczki! Ale takie myślenie nie zakrywało tego, że były nago w kąpieli i to jak wyglądała ta starsza... Na dodatek do co robiły.. Złapał za skraj szaty i poruszył nią by pozbyć się parującego gorąca i wilgoci z ciała. Mógł dostrzec niemal każde szczegóły ich ciała! O, na przykład jasnowłosa miała malutką myszkę przy łopatce i pieprzyk na ramieniu i jeszcze drugi, przy piersi. A ta pierwsza miała małą bliznę przy karku, delikatną białą linię. Ciekawe czy sama o tym wiedziała? Dziękował bogu za to, ze co prawda słuch mu nieco szwankował i czasem pamięć nie ta, ale wzrok miał nadal bystry jak dwudziestolatek. I po co on się starał o tą różę, środek którym ją spryskał i wino? Takie widowisko mógł obejrzeć i bez tego, choć bez afrodyzjaku pewnie nie byłoby to tak.. Efektowne dla kogoś w jego wieku. Oparł się o framugę, mrużąc jedno oko by mieć lepszy widok, po czym oblizał usta.

Wykorzystuję możliwość stworzenia npc, prezent <3 http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=153&t=3339
PW rzecz jasna już poleciało <3
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Karczma Ryū no kuchi

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Obrazek Festiwal ciekawych zdarzeń nie miał końca. Nagrzana woda roznosząca wszędzie dookoła ziołowy zapach rozpuszczonych maści, plusk ciał chlapiących tu i ówdzie... No i ten lekko rozproszony paleniskiem półmrok. Idealna atmosfera do wzajemnego mycia plecków, ne? Chociaż mogło brakować sake, ale żadna z nich nie była zwolenniczką alkoholi. O ile Hisui w ogóle miała z nimi kontakt. Innych rzeczy dziejących się w tym cichym miejscu, przerywanym od czasu do czasu śmiechem, głośniejszym westchnieniem czy krzykiem, też nie miała okazji spróbować. Tak samo było z Jashinistką, a jej ciekawska natura dawała o sobie znać więcej razy, niżby zdołała policzyć - o ile tylko chciałaby tracić w ten sposób czas. Jednak nie tylko one odkrywały nowy świat - osoba skryta za drzwiami także wkraczała na nieznany sobie teren. Choć nie, znany do tej pory z opowieści i pewnych zwojów dostępnych w specjalnych miejscach. Właściciel z pewnością uzna ów chwilę do jednej z najlepszych w swoim życiu, a przy tym pewnie pożałuje, że nie jest o trzydzieści (albo i więcej) lat młodszy. Gdyby tylko Henge pozwalało zyskać z wyglądem siły witalne, to starszy pan opanowałby je w kilka minut. A tak? Cóż, pozostało mu cieszyć oczy, czy co tam mu pozostało w tak późnym wieku.
Blizna? Huh, Kazumi nigdy nie wiedziała o jej istnieniu, a co z dużą dozą pewności wskazuje na to, że żadnego śladu tam nie miała. No i jak niby zarobiła taką pamiątkę? Zabawa w próbę dekapitacji ostrzem dla mrówek? Co jak co, ale własne ciało znała całkiem nieźle, tym bardziej, że poświęcała mu całkiem sporo czasu. Ćwiczenia fizyczne, medytacje, a wcześniej strojenie się i spora doza próżności. Dziadek mógł się mylić, wszak miał swoje lata, a nawet od samych emocji mógł mieć problem ze szczegółami. Albo to Szarooka nie zdawała sobie sprawy z tej skazy, ale skoro tyle lat żyła z taką blizną to chyba nie będzie miała problemu z jej dalszym istnieniem, ne? A jeśli kiedyś jakiś podły robak złych myśli zacznie szeptać do jej głowy, że znak ten ciąży i drąży, z dnia na dzień na sile przybierając... Cóż, wtedy sięgnie po dostępne środki by się jej pozbyć. Tylko po co? Jashin nie usunął jej w chwili, gdy ją otrzymała - ciężko się sprzeczać z wolą boską w takich kwestiach, ne? Ogólnie ciężko się spierać, a co dopiero o drobiazg, który tak naprawdę może nie istnieć.
Co się zaś tyczy mrocznego bóstwa i jego wyznawczyni, czyżby czekało ich kolejne bliższe spotkanie? Bo ciężko uwierzyć, że przypadek przyprowadził właściciela w to miejsce, w tym czasie. Fakt, że sama Kazumi pytała go o miejsce do odświeżenia się jakoś nie wydawał się mocnym argumentem. Boska interwencja już znacznie bardziej. Ale dopóki dziewczę było nieświadome obecności intruza, a tuż obok miała uroczą towarzyszkę to nie w głowie jej rytualne mordy. No i czy podglądanie to tak ogromny występek? Zabrać duszę za szczenięce zachowanie? Zwłaszcza, że same zachowywały się jeszcze bardziej szczenięco. Choć może i nie, bo szczeniaki nie robiły sobie takich rzeczy. Ale też miały mokre noski. Czasem gryzły lekko w różnych miejscach. I skomlały, jak to szczeniaczki.


poszło pw ~
0 x
Hisui

Re: Karczma Ryū no kuchi

Post autor: Hisui »

Cóż, może i nie było blizny. Drobna biała linią mogła być w sumie czymkolwiek. Nierównością w opaleniźnie, smugą pyłu, płynu do kąpieli, lub inną białą substancją która się tam dostała. Albo staruszek miał przewidzenia z gorąca i ekscytacji, kto go tam wiedział! Zresztą, dziewczyny przecież w bezruchu nie stały, więc całkiem możliwe że zwyczajnie coś źle zobaczył i się podniecał tym bo uznał to za niezawodny znak tego że nie jest jednak aż tak stary i nieudolny na jakiego wygląda i na jakiego się czuje. Może nawet przez moment poczuł się jak młodzieniec którym był dobre kilkanaście lat temu. Wtedy może jego zachowanie byłoby całkowicie zrozumiałe, podglądanie młodych dziewcząt to chyba normalna rzecz dla młodzieńców.. Czy coś.
Co za dużo jednak to niezdrowo, a szczególnie dla osób w tak podeszłym wieku. Patrzył na kąpiące, bawiące i robiące inne rzeczy dziewczęta wystarczająco długo, teraz potrzebował świeżego powietrza.. A najlepiej najpierw pustego pokoju bez towarzystwa żony i córki, a potem chłodnych objęć nocy na pustyni. W końcu w takim wieku już nie marnuje się okazji które się pojawiają, trzeba brać co się dostaje i kiedy się dostaje, nie marudzić i wykorzystywać korzystną i nie tak częstą w jego wieku okazję. Nie był już chłopakiem ani nawet mężczyzną w pełni sił który mógł się cieszyć swoimi przyjemnościami kiedy tylko zechciał. W każdym razie podjął próbę dyskretnego wycofania się. Najpierw zrobił po prostu kilka kroków do tyłu, później jednak zatrzymał się i pomyślał. Dziewczęta, choć nieświadomie, to przyniosły starczej duszy sporo nieoczekiwanej radości. Spodziewał się kilku sekund widoków zanim zostanie wyrzucony gdzieś przed dom z przetrąconym karkiem, a tymczasem dostał niemal cały spektakl.. Niech chociaż młode dostaną co nieco w zamian za nieświadomą przysługę. Podszedł znów do drzwi, pochylił się z cichym stęknięciem i położył na ziemi zarówno przyniesione wino jak i różę, choć z tą ostatnią rozstawał się niechętnie. Sprzedawca nazwał ją jakoś ładnie, różą pamięci czy coś i zapewniał, że dzięki temu nigdy o tym nie zapomną.. Dał za to spora sumkę. No, ale i tak zamierzał ją im dać. Ile w swoim życiu będzie miał jeszcze takich okazji? Miał to dać swojej starej? Na samą myśl o jej reakcji na wieść że kupił coś tak bezsensownego i nieużytecznego mroziła mu krew w żyłach. Ta hetera mogłaby go przecież tylko za to zabić, bez dwóch zdań! A nawet jak nie zabić, to przynajmniej uprzykrzyć do końca resztę jego marnego żywota. Lepiej zostawić tu. I jeszcze ostatni raz spojrzeć, dwójką oczu a nie mrużąc jedno.. Uchylił drzwi delikatnie szerzej..
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Karczma Ryū no kuchi

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Właściciel karczmy miał jedną z niewielu już szans w swoim pewnie krótkim życiu (zważając na jego wiek), by nacieszyć nie tylko oczy ale i... No, resztę siebie. Zrządzeniem Jashina mężczyzna nie zdradził niczym swojej obecności. Nie zaskrzypiały drzwi, nie kichnął, nie padł na zawał, ani też nie przyszło mu do głowy użyć henge i dołączyć do pary kunoichi. O ile w ogóle potrafił używać chakry, bo kto wie, czym się zajmował w młodości? Może był wielkim wojownikiem na widok którego dzieci pytały swoje matki, a te opowiadały im wspaniałe historie, że ten człowiek może mierzyć się z całą armią, a później musiały to odkręcać, bo pomyliły go z jego zmarłym bratem bliźniakiem. Choć bardziej prawdopodobne było, że przejął interes po swoim ojcu, a ten po swoim, i tak też toczyło się życie całego rodu karczmarzy. Czy było to złe życie? Może czasem trafił się zły klient, albo mieścina, w której stała karczma była równana z ziemią przez konflikty shinobi, katastrofy naturalne, czy rozwścieczony proletariat. Kazumi pewnie znudziłaby się taką egzystencją, ale gdyby w tym momencie była na miejscu właściciela, to pewnie czerpałaby z życia pełnymi garściami. Albo chociaż skorzystała z sake, by jeszcze bardziej poprawić sobie nastrój. Tylko ile okazji do podglądania młodych niewiast w swoim życiu miał ów facet? Pewnie niewiele.
Tymczasem nie świadome obecności intruza dziewczyny zajmowały się sobą w najlepsze. Choć skończyły już swoje przepychanki, zapasy czy co tam akurat uprawiały, to nadal pozostała najważniejsza sprawa - umycie się! Tak więc korzystały z wonnych olejków, ziołowych maści i Jashin jeden raczy wiedzieć z czego jeszcze. Szorowanie, obmywanie i tak dalej - zajęło to dłuższą chwilę, ale efekt końcowy był zadowalający. Obie były zrelaksowane, czyste i tak przesiąknięte różnymi zapachami, że Inuzuka padłby od ich stężenia. Nie pozostało im zrobić nic innego, niż wyjść z wody, wytrzeć się, założyć coś na siebie i wrócić do pokoju. Tak też zrobiły, uprzednio natykając się na dzban alkoholu i różę. Co zrobiły z niespodziewanymi fantami? Czy domyśliły się, że ktoś je obserwował? A może uznały to tylko za miły podarek? W ich stanie łatwo było nie zaprzątać sobie głowy takimi sprawami i po prostu dotrzeć do łóżka i spać. Może to i marnotrawstwo jakże cennych darów, ale co niby miały z tym zrobić? Wypić tyle sake? Dwie drobne dziewczyny? I bez tego sen zmorzył je bardzo szybko, zamieniając noc w upalne południe zanim zdążyły zauważyć. Ale wypoczęły! A choć łóżko było naprawdę wygodne, to gdzieś musiały zjeść późne śniadanie, obiad czy po prostu posiłek. No i czekał je jeszcze sparing!
0 x
Hisui

Re: Karczma Ryū no kuchi

Post autor: Hisui »

Hojnie używały maści, kremów, mydełek.. Były tak namoczone i nasmarowane różnymi specyfikami że Hisui miała wrażenie że zaraz zacznie się od tego rozpuszczać i zniknie w wannie. Ale po tym jak wyszły i się wysuszyły to ze zdumieniem stwierdziła, że chyba nigdy nie miała tak gładkiej skóry. Czuła się z tym trochę dziwnie, ale nie bedzie narzekać, prawda? Wychodząc natknęły się na wino i róże, Hyuuga wzięła je ze sobą do ich kwatery. Nie myślała za wiele o tym skąd się tam wzięły, po prostu przyjęła ten fakt do wiadomości. Była zbyt rozleniwiona by cokolwiek z tym zrobić, bo co więc mnożyć sobie srebrne włosy na głowie zupełnie niepotrzebnie. Wskoczyły do łóżka, ale nie miały siły na powtórkę z kąpieli w nieco łatwiejszych warunkach. Obie padły jak ścięte, jakby ktoś naciskał przycisk "wyłącz" jak tylko przyłożyły głowy do poduszek i spały spokojnie spokojnie...
Hisui obudził gwar wpadający do pokoju przez otwarte okno. Przekreciła się na drugi bok i wyciągnęła się mocno, ziewajac, po czym opuszczając ręce poczuła kogoś obok i przypomniała sobie o Kazumi. Jeszcze spała, a przynajmniej tak sie jej wydawało. Popatrzyła na nią chwilę, zastanawiając się nad tym jak dziwnie się losy plotą, że wylądowały tu obie, w jednym łóżku.
Jashinistka jednak niedługo się obudziła i obie zwlokły się z wyra i zaczęły się ubierać i szykować do wyjścia. Pozakładały na siebie swój złom, przy okazji przypomniały sobie o tym by kupić sobie ubrania pustynne potrzebne im na czas podróży po Samotynych Wydmach. Wyszły na śniadanie, mijająl po drodze właściciela, który na ich widok zrobił dziwną minę, zmieszaną i rozmarzoną, po czym życzył im miłego dnia. Skinęła mu głową, nie zwracając sobie nim głowy.
Upał w południe w mieście był niesamowity. Nic dziwnego że ludzie woleli wychodzić wieczorami lub skoro świt. Zjadły coś na szybko w barze naprzeciwko ich hotelu, nie było to coś wyrafinowanego, ale Rei smakowało, zwłaszcza że na deser zjadła kolejne dango. Teraz został im już tylko sparing i zakupy. Sparing, zakupy, sparing, zakupy... Nie, przy takich temperaturach lepiej było zaczekać z walką i treningiem aż się ochłodzi. Pochodziły po straganach i sklepach, szukając dla siebie odpowiednich strojów. Wkrótce Hisui zamiast swojej bluzki i spódnicy miała na sobie luźne spodnie, ściśnięte tylko w pasie i kostkach - sprzedawcy nazwali je szarawary lub alladynki. Do tego lekka bluzka z materiałowym szerokim pasem. Zastanawiała się jeszcze nad płaszczem, ale ostatecznie zrezygnowała. Wypiły po zimnym napoju i obijały się praktycznie aż do wieczora, poznając miasto, jego rozkład i zajęcia mieszkańców. Dopiero kiedy słońce zaczęło chować się za horyzontem ruszyły na plac treningowy czy arenę czy co to tam było..
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kōzan (Osada Rodów Haretsu i Dōhito)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości