Główna Ulica

Atsu

Re: Główna Ulica

Post autor: Atsu »

Atsu miał już dwadzieścia lat, toteż nie myślał już tylko o jednym jak większość osób płci męskiej około szesnastego roku życia. Nieporadne zachowanie dziewczyny, połączone z delikatnym rozpięciem koszulki i ukazaniem rąbka skarbów, które za nią chowa obudziły tą najbardziej prymitywną część jego umysłu. Starał jak najszybciej się ogarnąć, lecz nie wykluczone, że niewiasta dostrzegła jego spojrzenie skierowane na dekolt, oraz delikatny uśmieszek, który przez dosłownie sekundę pojawił się na jego twarzy. Chłopak przyjął kartkę i rozłożył ją starając się nie pokazać jeszcze dziewczynie ust, które miał na dłoniach, chociaż po mieście krążyły plotki, że Dōhito potrafią je wykorzystać nie tylko do tworzenia "zabawek" z gliny. Nie wiedział jakby mogła na to zareagować, a skoro przestraszył ją zwykły pies, to wolał nie ryzykować. Przeczytał pod nosem zawartość kartki, po czym skierował ponownie wzrok na dziewczynę, starając się tym razem patrzeć jej w oczy.
- Właściwie to będziemy musieli odwiedzić dwa sklepy. - powiedział, chociaż przy ostatnim słowie można było wyłapać nutkę zdziwienia, gdyż chłopak zrozumiał, że właśnie się zgodził na robienie za przewodnika.
Atsu nie protestował gdy ponownie złapała go za rękę, jednak tym razem nie pozwolił dziewczynie narzucić tępa, zmuszając ją do przybrania normalnego, ewentualnie nieznacznie szybszego kroku.
- Jako iż nie jesteś stąd, to pozwól, że poprowadzę. - powiedział zaskakująco przyjaznym tonem. Zawsze miał słabość do płci pięknej i wyjątkowo ciężko mu było odmówić dziewczynie w potrzebie.
- Skąd właściwie pochodzisz? - chciał rozpocząć luźną rozmowę podczas drogi do sklepu, w którym jakiś czas temu zakupił glinę. Z tego co pamiętał można było w nim kupić bandaż i osełkę.
0 x
Shiro

Re: Główna Ulica

Post autor: Shiro »

0 x
Atsu

Re: Główna Ulica

Post autor: Atsu »

- Klan Kōseki - powtórzył chłopak potakując powoli głową. - Wasze twory niekiedy robią konkurencję na targu z ozdóbkami naszym glinianym tworom. - powiedział podnosząc delikatnie prawą rękę i przekręcił nadgarstek w taki sposób, aby dziewczyna mogła ujrzeć dodatkowe usta, które "uśmiechnęły" się do niej. Miał nadzieję, że nie obrzydzi tym dziewczyny, gdyż zdawała się być sympatyczna. - Tak jak i większość mojej rodziny. - odparł na jej pytanie wchodząc do sklepu w którym miał nadzieję, że dziewczyna da radę kupić bandaż i osełkę. Jeżeli udało się tym bohaterom dostać do ów sklepu, tradycyjnie przywitał się i wyjaśnił sprzedającemu co potrzebują. Jednak nie miał mimo wszystko zamiaru płacić za zakupy dziewczyny. O ile udało im się zdobyć to po co przyszli Atsu zaproponował, że poniesie jej zakupy. Czas dzisiaj płynął zaskakująco szybko, lecz na szczęście mieli go jeszcze na tyle dużo, aby nie musieć się zaraz żegnać. Gdy usłyszał smutny dźwięk wydobywający się z brzucha dziewczyny, uświadomił sobie, że on sam nie jadł od rana.
- Zanim mnie zaczepiłaś wracałem do domu na obiad. Moja matka robi przepyszne posiłki - wychwalił kuchnie swojej rodzicielki co nie było pustą przechwałką, gdyż ona faktycznie była wyśmienitą kucharką. - Jednak do mojego domu jest spory kawałek więc jeśli byś miała ochotę to możemy zjeść jakąś przystawkę na stoisku, a potem przyjść do mnie na danie główne. - chłopak sam był zaskoczony łatwością z jaką złożył dziewczynie propozycję wspólnego posiłku. - Oczywiście potem zrobimy resztę zakupów i odprowadzę Cię pod drzwi twojej babci - dodał pośpiesznie z zakłopotanym wyrazem twarzy.
0 x
Shiro

Re: Główna Ulica

Post autor: Shiro »

Jak chcesz stwórz w prowincji swoje mieszkanie i jego opis daj. A jeżeli Ci się nie chce, nie stanowi to większego problemu. Coś się wymyśli.
0 x
Hisui

Re: Główna Ulica

Post autor: Hisui »

Hisui żartobliwie wystawiła język w stronę Kazumi za jej drobny żart. Oczywiście się nie pogniewała, nawet cieszyło ją to że ta nie podchodzili tego tak poważnie. Najgorszą chyba rzeczą byłoby dla niej ciągle unikanie tematu lub przepraszanie za jego poruszanie.
Karawana zatrzymała się, z Jashinistka przekonała ich by się mogły zabrać z nimi. Szli w stronę miasta, co im odpowiadało - nie chciały wylądować w środku nocy gdzieś na pustyni, skazane na obcych ludzi. Musiały jednak oddać broń i obiecać że nie będą zadawały za dużo pytań. Hisui, wiedząc że najsilniejszą broń miała zawsze przy sobie, nie miała z tym problemów, jednak co do drugiego warunku, jej towarzyszka bywała.. Cóż, nie ma co ukrywać, że ciekawska. Wszystko ją interesowało. Podróż może się okazać całkiem ciekawa.
Pierwszą rzeczą był środek transportu. Hyuuga nie ufała zbytnio dużym zwierzeniom - nawet konie traktowała z pewną rezerwą, a tu musiały wejść na grzbiet tego.. Wielbłąda. Na polecenie jednego z chłopaków zwierze uklękło, a potem położyło się, ale kto wie kiedy zechce wstać? Może akurat jak będzie wchodzić? Pozwoliła najpierw wejść Kazumi, obserwując ją, po czym sama weszła do czegoś w rodzaju kosza umieszczonego między garbami. Usiadła, zaciskając mocno ręce na brzegu siedziska. Zwierzę wstało, kołysząc się tak że miała wrażenie że zaraz wypadnie... I w sumie bujało tak cały czas. Całe szczęście że nie miała choroby morskiej, ale nadal nie czuła się za pewnie w czasie całej podróży. Na dodatek się potwornie nudziła. Krajobraz, znaczy piach piach i jeszcze raz piach, przerywany był tylko dziwnymi roślinami i z daleka widzianymi oazami. Po jakieś godzinie miała ochotę wyskoczyć i pobiec za karawaną.
Jednak podróż ta nie trwała długo.. To znaczy, zależy dla kogo, ale po paru godzinach, kiedy słońce już mocno chyliło się nad horyzontem i nadawało pustyni czerwone i pomarańczowe odcienie mogły dotrzeć w oddali pierwsze budynki miasta. Atmosfera w karawanie nieco się rozluźniła, ludzi wyraźnie perspektywa niedalekiego postoju relaksowała. Tuż przed miastem pochód zatrzymał się. Dowiedziały się, że kupcy nocują poza murami stolicy, wiec tu je wysadzili. Na szczęście do bram zostało im może kilkaset metrów.
Wielbłąd ponownie się położyć, a skostniała Hisui powoli wygrzebała się z kosza. Stanęła niepewnie, przyciągnęła się i zrobiła kilka skłonów, by rozruszać zdrętwiałe od braku ruchu ciało. W paru podskokach była już przy towarzyszce, gotowa iść.
Poszły w stronę bramy i szybko znalazły się na głównej ulicy. Budowle były w większości z piaskowca, niewielkie, a ludzie ubrani byli w przewiewne, jasne szaty. Hyuuga ciekawie obserwowała otoczenie, szukając zwłaszcza jakiś barów z jedzeniem. Po całym dniu podróży miała dość suchego prowiantu i miała ochotę na coś innego.. Choć niekoniecznie ciepłego.
- Co powiesz na to by coś zjeść? I napić się czegoś innego niż woda? - zapytała Kazumi. Pytała, ale była zdecydowana zaciągnąć tam dziewczynę nawet jak będzie się opierać.
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Główna Ulica

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Podróż na grzbiecie wielbłąda była nowym i ciekawym doświadczeniem, nawet jeśli krajobrazy były takie same przez całą trasę dopóki na horyzoncie nie pojawiły się mury stolicy. Kazumi nawet nie wiedziała, jaką nazwę nosiło to miasto -nie przykładała się do map aż tak pilnie, teraz mogła co najwyżej tego żałować. O ile jej oczy nie kłamały, bo ponoć na pustyni najłatwiej stracić zmysły i widzieć czy słyszeć rzeczy których nie ma. Jak woda, oazy pełne ponętnych kobiet i inne takie detale, nie żeby wierzyła w szczegóły opowieści płynących z karczemnych kufli. Jak się później okazało miasto było prawdziwe, ale dotrzeć do niego miały już na własnych nogach. Czemu by nie, dystans idealny by rozprostować kości. Grzecznie zapłaciły, odzyskały ekwipunek i pożegnały się z karawaną. Jashinistka zrobiła to ostatnie za Hisui i razem ruszyły do Kozan - tak nazwał stolicę Tsurai przewodnik. Szlak był na tyle ubity, by uniemożliwić dość wygodne podróżowanie, przekroczyły więc bramę bez potu lejącego się z wysiłku po ciele. Gorąc nadal dawał o sobie znać, choć patrząc na przechodniów mijających przybyszki z Ryuzaku... Cóż, tylko one miały z tym problem. Może warto będzie zaopatrzyć się u miejscowego krawca w podobny strój do tego używanego przez miejscowych? Biel średnio pasowała kunoichi, ale jeśli nie będzie się dzięki temu smażyć... - Też chcesz zmienić ubrania na lżejsze? - zapytała towarzyszkę, Jednocześnie szukała wśród nielicznych przemykających w cieniu budowli jakiegoś naprawdę ciekawego połączenia przewiewności, szarości i gładkich tkanin. Budżet jinchuuriki pewnie znowu ucierpi. A właśnie, budynki! Były dziwne. Pierwsza myśl która przyszła jej do głowy, ale może z czasem przekona się do wykorzystania takiego budulca w takiej formie? A zresztą, nie była architektem więc skoro stolica wygląda jak wygląda to budowle muszą spełniać swoją rolę.
- Hai! Najlepiej z regionalną kuchnią, o ile można tu hodować coś jadalnego. - odpowiedziała Szarooka, sama rozglądając się za barem. Na głównej ulicy nie powinno być problemu ze znalezieniem miejsc, gdzie można tanio, dobrze i bezpiecznie zjeść. Problemem jest to, że chodziło o trzy odrębne lokale. Ot, równowaga w świecie musi zostać zachowana, a jeśli chce się trafić do trzech w jednym, to potrzeba wyłożyć czwarty element - ryo. Nie żeby były biedne, przynajmniej Kazumi nie narzekała na brak gotówki, nawet po opłaceniu podwózki. Z racji klimatu nikt nie serwował jedzenia bezpośrednio na ulicy, ale szyldy nad niektórymi budynkami brzmiały całkiem zachęcająco. Oferowały cień, strawę i napitek, czyli wszystko, czego w tej chwili potrzebowały. Skierowała swoje kroki knajpy oferującej, o ile znaki nie kłamały, "słodko-ostry pocałunek pustyni". Cokolwiek to miało znaczyć. Hisui nie sprecyzowała, na co konkretnie chciałaby iść, ne? A jeśli zaoponuje to poszukają innego miejsca. W przeciwnym wypadku wejdą i zaczną myśleć co takiego chciałyby zjeść. Byleby nie szukać za długo - czeka na nie jeszcze cała stolica, a niedługo miał zapanować chłodny wieczór!
0 x
Hisui

Re: Główna Ulica

Post autor: Hisui »

Uniosła brew na pytanie Kazumi i z powątpiewaniem spojrzała na tutejsze ubrania i na ich. To prawda, nie dość że były słabo przystosowane do tego klimatu to rzucały się z oczy jak plama z ketchupu na sukni ślubnej.. Ale ubieranie się po uszy w jakieś białe, zwiewne szmatki także niezbyt jej pasowało. Jak w takim czymś walczyć? A jak przypiąć ekwipunek? Ale gorąc z drugiej strony!
- Chyba nie mamy wyboru - napisała po tej krótkiej, wewnętrznej burzy mózgu - Będziemy musiały iść na zakupy i znaleźć coś logicznego - dopisała jeszcze, zanim oddała jej kartkę. Podrapała się za uchem i wzruszyła ramionami, odsuwając od siebie te myśli do czasu jak się nie znajdą jakiegoś sklepu w którym zechcą kupować. Tymczasem szukały przybytku o zgoła innym zostawaniu. Na głównej ulicy powinno być od groma różnych lokali, lepszych i gorszych, ale tu nie było aż tak wielkiego wyboru. Po wielkim, kolorowym i bogatym Ryuzaku Kozan było dość ubogie, ale nadal ciekawe. Kazumi rzuciła jeszcze jeden warunek - kuchnia regionalna. Khu, to w ogóle istnieje kuchnia regionalna pustyni? I co jedzą? Jakie zwierzęta są w stanie tu żyć? Z roślin, poza oazami, widziała tylko jakieś dziwne zielone pałki, które wyglądały jakby ktoś powbijał w nie igły. Ale może w okolicy oaz są w stanie także inną roślinność hodować..
Jashinistka w końcu znalazła jakiś obiecujący lokal. Słodko-ostry pocałunek pustyni? Lubiła intensywne smaki i ich mieszanki, więc nie protestowała i nie dała się ciągnąć za sobą jak worek ziemniaków tylko sama ruszyła z ochotą. Przeszły przez drzwi, trafiając do wnętrza. W środku temperatura była nieco niższa - a może to po prostu wpływ tego, że zeszły ze słońca? Hisui nie zastanawiała się nad tym długo, rozglądając się po wnętrzu. Było tu czysto, spokojnie, stoliki były na kilka osób i kilka było zajętych przez spokojnie jedzące osoby. Hyuuga zauważyła stolik, który się jej spodobał - był tuz przy oknie, więc mogły z niego wyglądać, a do tego dość blisko lady by nie dało się ich ignorować. Usiadła przy nim, czekając na kelnerkę i ta niedługo się pojawiła, niosąc kartę. Ta była dość ciekawa - oferowała rzeczy, o których by nawet nie pomyślała że można jeść. Na przykład pieczonego skorpiona albo jaszczurki i pająki. Pająka by pewnie nie przełknęła, ale skorpiona, czemu nie? I wszystko w przyprawach, ziołach i sosach o których w życiu nie słyszała! Ale to akurat nic dziwnego - na pustyni zapewne rośnie dużo dziwnego, przystosowanego do klimatu zielska. I napoje - sok z kaktusa, mleko kokosowe, napój z figami i daktylami, czymkolwiek by nie były. I desery, jakieś liczi o którym nigdy nie słyszała i rzeczy tak dziwnej nazwie że pewnie by nawet nie potrafiła wypowiedzieć, a co dopiero ryzykować zjedzenie ich. Jednak oprócz tego było też sporo rzeczy całkiem jej znanych, w nieco tylko zmienionej formie.
- Na coś nasz ochotę? - przesunęła karteczkę po stole w stronę Kazumi, patrząc na nią pytająco i chyba nawet trochę kpiąco. Wszystko brzmiało fascynująco i ciekawie, ale Hisui chyba najpierw zobaczyć to co ma na talerzu jako żywą istotę, co nie przeszkadzało w myślach już szukać sposoby, by spróbować najwięcej smaków.
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Główna Ulica

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Na zakupy z pewnością jeszcze przyjdzie pora - dwie dziewczyny w nowym miejscu nie mogłyby sobie tego odmówić, ne? Kunoichi to inna sprawa, ale skoro miały całkiem solidne usprawiedliwienie w postaci bezchmurnego nieba smażącego równo wszystkich... Cóż, tym lepiej dla nich. I dla kieszeni krawców Tsurai. A teraz czas zaspokoić bardziej podstawowe potrzeby! Na szczęście Hisui nie protestowała i obie skryły się w przyjemnym chłodzie knajpy. Jeśli Szarooka wybrała źle to następnym razem pójdą gdzie indziej i po kłopocie, choć miło byłoby, gdyby stolica na starcie powitała ich swoją jaśniejszą stroną. Choć biorąc pod uwagę klimat, to milsza byłaby strona z skryta w cieniu i lekkim wietrze.
Wystrój lokalu cechował minimalizm. Albo zwyczajna bieda, jednak lokalizacja kazała wątpić w niskie zarobki właściciela. Może był skąpy? Ewentualnie mieszkańcy woleli jeść w domu, a nieliczni podróżni woleli zjeść pod tym samym dachem gdzie mogli się przespać. Klientów faktycznie było niewielu, ale trafili tam długo po obiedzie, a zarazem przed kolacją... No chyba, że pustynne ludy jadły w innym czasie niż kupcy z Ryuzaku czy drwale z Shinrin. Zajęły wolne miejsce i po chwili zagłębiły się w arsenale szefa kuchni. A była to dobrze wyposażona zbrojownia od lekkich i trudnych do dostrzeżenia przystawek, przez ostre dania główne na słodkich deserach kończąc. Całości dopełniały różne trunki, od wody, soków i gorących napojów po alkohole... Kazumi nie miała do tej pory wielu szans na "skosztowanie" czegoś poza sake - a i to w drobnych ilościach przy nielicznych okazjach. I wtedy pojawiła się kartka od jej towarzyszki.
- Um... Dobre pytanie. - odparła ze uśmiechem. Mnogość opcji do wyboru jak zwykle utrudniało jej podjęcie decyzji, ale w końcu wybrała kilka pozycji które razem powinny tworzyć całkiem ciekawą kompozycję. I uszczuplić jej finanse, ale mówi się trudno. Chuichi pewnie zamówiłby wszystko razy trzy i po problemie. Ale jinchuuriki nie była w stanie zjeść tyle, co Akimichi więc ograniczyła się do trzech potraw. Na początek Yakitori, ale kurczaka zastąpił wąż. Później ramen z wywarem z tutejszych ziół i pikantnym mięsem. Jakim, tego karta nie precyzuje... Wieprzowiną? Innym wężem? Pustynnymi myszami? W każdym razie z mięsem. Na koniec Imagawayaki na słodko. A co do napoju, to sok z kaktusa - tej dziwnej rośliny z kolcami która rosła niedaleko miasta. Może nawet mieli specjalne farmy uprawiające te zielone jeże? Teraz tylko pozostało czekać jej na zamówienie i nie gapić się na posiłki serwowane reszcie klientów. Hisui zamówi pewnie kompletnie inny zestaw i w ramach wzajemnego podjadania obie poszerzą swoją wiedzę o pustynnej kuchni. Co się tyczy alkoholi - póki co nie miała zamiaru po nie sięgać, zwłaszcza że jeszcze nie znalazły żadnej noclegowni. W międzyczasie poluzowała nieco zbroję, chowając do toreb rękawiczki i karwasze. Byli przecież w cywilizowanym miejscu, ne? Z pewnością mieli miejsce, gdzie mogłyby umyć dłonie i twarze nawet jeśli mieszkali po środku pustyni, to pod ziemią płynęły pewnie rzeki - inaczej osada nie miałaby szans na przetrwanie.
- Gdyby tak mieli tu oddział shinobich władających suitonem i dotonem mogliby znacznie ułatwić swoje życie. Albo jeszcze lepiej, kilku zdolnych Senju! Byłoby im łatwiej, ne? Pola uprawne, nawadnianie, cień drzew... - fantazjowała w najlepsze. Koszta chakry byłby olbrzymie, a i cała niezwykła otoczka tego miejsca uleciałaby bezpowrotnie. Ale czy nie jest to dobra cena za godne życie?

-50 ryo za amciu ~
0 x
Hisui

Re: Główna Ulica

Post autor: Hisui »

Podrapała się lekko po głowie, myśląc intensywnie. Za duży wybór jak zwykle utrudniał podjęcie decyzji, ale w jej głowie już powoli klarował się pomysł na to co wziąć. Nie martwiła się też przesadnie innymi potrawami - nie zamierzała wyjeżdżać jutro, na pewno zdąży spróbować wszystkich dań pustyni. Na początek Takoyaki, jednak zamiast ośmiornicy występował.. Wielbłąd? Rei patrzyła na to niepewnie. Zwierze na którym przyjechały miało jej teraz służyć za obiad? Jednak wzięła to, choćby dla samej ciekawości i delikatnej przekory. W końcu nie było to zwierze które kojarzyła z kuchnią, ale może jego mięso będzie akurat smaczne? Kto wie, może smakuje jak kurczak? Podobno wiele rzeczy smakuje jak kurczak.. Do tego był ziołowe i ostro-słodkie sosy. Potem wzięła coś, co wydawało się jej dość bezpieczne i znajome - dorayaki, jednak zamiast pasty anko jako nadzienie występowała konfitura z daktyli i fig. To powinno się udać, zepsuć kochane naleśniczki to już naprawdę trzeba się postarać, nawet jeśli środek jest nieco nietypowy. Jako trzecie danie (i drugi deser!) zamówiła daifuku z słodkim kremem, posypane cukrem pudrem. Miała jeszcze ochotę na inne desery, bo ich wybór był akurat całkiem ciekawy, ale postanowiła nie szarżować jak na pierwszy raz. Do tego, jako napój, zamówiła ziołową lemoniadę. Dużo rzeczy było tu z ziołami. Zapisała co chce na karteczce, którą przekazała dość zdziwionej kelnerce w czasie gdy odbierała zamówienia. Przeciągnęła się mocno, patrząc jednym okiem jak Kazumi się rozbiera.
- I po paru miesiącach masz tutaj drugie Shinrin? - zapisała z uśmiechem - myślę, że to nie takie proste. Temperatury pewnie szybko zabiłby normalne drzewa i rośliny, nawet gdyby miały wodę.. A może nie? W końcu tam gdzie są oazy jest i roślinność - zastanawiała się, namalowała obok pisma drzewko i postawiła przy nim znak zapytania przed przekazaniem kartki Kazumi. Jednak nadal coś ją zastanawiało, wyjęła więc kolejną.
- Jednak ludzie z czegoś tutaj żyją? Myślisz, że utrzymują się z jedzenia z oaz? Co oprócz tego robią? Co wytwarzają sami, a co muszą kupować? Jaki klan rządzi tak nieprzyjemną prowincją i w czym się może specjalizować? Myślisz, że daliby się namówić na parę treningów? - rozmyślała zapisała, a zwłaszcza ostatnie pytanie mocno ją frasowało. Przypomniała też jedną rzecz, którą obiecała jej Jashinistka, jeszcze zanim wyruszyły w podróż, na ścieżce niedaleko Ryuzaku. Wyszczerzyła do niej ząbki, bez widocznego dla niej powodu, oczy jej błyszczały kiedy pisała i podała jej kartkę z niezwykle uradowaną i zadowoloną miną.
- Nie mogę się też doczekać aż my powalczymy. Trening się nam przyda - to myśl o tym tak niezwykle ją weseliła. Co prawda nie chciała już teraz biec i szukać miejsca do walki, ale nie dawała też zapomnieć o obietnicy.
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Główna Ulica

Post autor: Sarutobi Kazumi »

- Gdyby tak skupić się tylko na utrzymaniu ich przy życiu to kto wie, może dałyby radę. Kwestia wyboru najwytrzymalszych gatunków, a potem wspierania ich wodą i ziemią. - w zamyśleniu skubała palcem wargę. Nie chciała zrobić z tego miejsca drugiego Shinrin, ale ułatwić im życie... Czemu nie? - Albo pójść o krok dalej i stworzyć rozległe sale dające cień i słońce w odpowiednich proporcjach, ne? Ale ci ludzie chyba nie widzą problemu w tym, jak wygląda ich życie. A ja nie będę nawet próbować im tego wytłumaczyć bo i po co? Fantazje niemożliwe do spełnienia. - dokończyła ze znużeniem. Podróż zdołała ją zmęczyć bardziej, niż zdawała sobie z tego wcześniej sprawę. Ale nie tylko to ją męczyło, świat, w którym shinobi współpracują ze sobą w obszarze większym, niż rodzina czy klan. Opłacić najemników jako ogrodników? Dobre sobie. Który lider wysłałby swoich ludzi ot tak, bez żadnej korzyści poza wdzięcznością? Świat działał w ten sposób od wielu pokoleń, a jinchuuriki nie miała ochoty trwonić sił, by go zmienić. Co innego głośno pomyśleć, ale by poświęcać dłuuuugie życie dla innych? Stanowczo nie. Może dla niektórych ludzi byłaby w stanie się trochę pomęczyć, ale poza nimi? Bracia i siostry w wierze. No i Jashin, ale on był tak oczywisty, że nie ma potrzeby by go wspominać. Zamiast niego lepiej wspomnieć o złożonych zamówieniach i długiej chwili podczas której stół był nieprzyjemnie pusty. A zapachy szykowanych potraw unosiły się wszędzie wokół, kuszą głodne dusze na zniecierpliwienie i ogólnie zachowywanie się jak na gbura przystało.
Wracając do rzeczywistości i Hisui patrzącej na rozbierającą się znajomą... Tyle dobrego, że nie użyła niezwykłych oczek, choć ich właściwości pewnie bardziej rozpraszają w takich chwilach, niż pomagają. I jakie to uczucie, mieć taki dar aktywowany ot tak? Kunoichi chciałaby się kiedyś dowiedzieć. - Właśnie, jak nazywają takie oczy w twoim rodzie? - zapytała, chowając karwasz. - Nie wiem, który klan rządzi Tsurai... Ale jak spytamy kogoś stąd to dowiemy się bez problemu, ne? Co do treningów to wątpię, jeszcze przypadkiem wydaliby swoje sekrety dwójce, które może szpiegować na czyjś rozkaz. - zamilkła, widząc potrawy wędrujące do ich... Nie, do klientów kilka kroków dalej. Co za szkoda. - Utrzymują się... Zioła są ich mocną stroną, w karcie było ich pełno. A tak poza tym... W piasku raczej nie kryją się skarby, więc może najemnicy? Sogen miało wielu płatnych wojowników, tutaj może być podobnie. Mogę dalej zgadywać, ale lepiej po prostu słuchać i oglądać wszystko uważnie. - zamilkła, czekając na wybawienie w postaci soku. Woda już dawno została tylko miłym wspomnieniem i gardło przypominało pustynie otaczającą miasto. Zakasłała, ale niewiele to pomogło. Na szczęście kolejny transport dań dotarł już bezpośrednio do nich, kusząc zapachem, widokiem i ciepłem. - Itadakimasu! - zawołała do Hisui i upiła kilka drobnych łyczków by przepłukać usta. A potem ucztę będzie można zacząć! Czy wąż naprawdę smakuje jak kurczak? Tego dowiemy się już za chwilę!
0 x
Hisui

Re: Główna Ulica

Post autor: Hisui »

Przechyliła głowę w bok. Z żartów przeszły do całkiem poważnego tematu, nad którym jednak zapewne głowiły się osoby starsze i mądrzejsze od nich... I nic nie wymyśliły, skoro nadal siedzą po środku pustyni, czekając na węża, wielbłąda i dziwaczne napoje robione z rzeczy o których nie mają pojęcia. Myśl, że jest tu jak jest przez tylko ze względu na to, że ludzie nie znają innego życia wydawała się jej dość abstrakcyjna.. I straszna. Bo co jeśli naprawdę wystarczyło parunastu shinobich by zmienić pustynię w zielony raj albo chociażby miejsce przyjazne do życia? Oznaczałoby to, że ciężkie życie tych ludzi jest tak naprawdę spowodowane tylko i wyłącznie brakiem współpracy. Całkiem nieprzyjemne. Hisui była tu kilka godzin i już czuła jak jest ciężko przebywać w takich warunkach. A oni żyją tu cały czas, tylko piasek, gorąc, zimne noce i burze piaskowe od czasu do czasu. Nic poza tym.
- Ciężko pojąć, że można by zmienić to wszystko tak lekko? - napisała z lekkim grymasem i westchnęła - Możliwe, że to po prostu ludzka niechęć. Po co pomagać sąsiadom? By IM żyło się lepiej? - dopisała, przewracając oczami w momencie oddawania kartki. Bezinteresowność to przecież towar praktycznie niespotykany w dzisiejszych czasach, a za co mieliby niby płacić, skro nic tu nie ma? No właśnie.
Zmarszczyła brwi na pytanie Kazumi. Właściwie to nie samo pytanie się jej nie spodobało, a jego forma. Postukała niecierpliwie ołówkiem o papier, zastanawiając się jak najlepiej to ująć, by wyjaśnić wszystko i równocześnie nie sprowokować więcej pytań.
- Oczy nazywają się byakugan. Ale nie należę do rodu Hyuuga z którego się wywodzi - no i proszę, można? Można. Cała jej sytuacja w praktycznie jednym zdaniu.
- My, szpiegować? - oburzyła się żartobliwie - Takie urocze dwie damy? Zresztą, prędzej czy później się dowiemy. To na pewno nie jest wielka tajemnica. Jednak dowiedzenie się, a możliwość posparingowania to dwie różne sprawy - pokiwała głową, w tym zgadzając się z Jashinistką. Jedyną rzeczą jaką mogły zrobić była obserwacja, choć Hisui wolałaby działanie. Może później wybiorą się na jakąś misję i tam zdobędą więcej informacji? Kto wie.
Najważniejsze w tym momencie dla nich stało się to, co wjechało na stół. Pachniało ostro i słodko, jak mówiła nazwa, a oprócz tego ziołowo. Rei z ochotą sięgnęła po talerz z swoim pierwszym zamówieniem i odkłoniła się Kazumi grzecznie na jej życzenia.
Wzięła patyczek z kulkami z miesa otoczonego w cieście, umoczyła w czerwonym sosie, ugryzła.. Nie, nie ugryzła. Spróbowała ugryźć, a jej zęby utkwiły tak w połowie, tuż po cieście. Zamarła z tak uchylonymi ustami. Co miała teraz zrobić? Wypluć niegrzecznie, ale nie idzie pogryźć tak lekko. Powoli ściągnęła porcje i wciągnęła ją do buzi, powoli ją przeżuwając. Musiało to wyglądać całkiem komicznie. W smaku mięso był w miarę, zwłaszcza dzięki sosom, które były smaczne, ostre i intensywne.. Ale od kiedy mięso jest jak bardzo twarda guma? Z trudem przełknęła pierwszą, a miała ich jeszcze pięć.
- Może się skusisz na jedną? - napisała do Kazumi, podsuwając jej drugi szaszłyk. Może mało grzecznie podsuwać komuś tak mało sympatycznego kota w worku, ale coś musiała z tym zrobić! No i chętnie zobaczy jak Jashinistka to przełknie, haha!
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Główna Ulica

Post autor: Sarutobi Kazumi »

- Nah, rody i szczepy są podzielone, ale czy ktoś spróbuje je kiedyś pokojowo zjednoczyć? Marzenie ściętej głowy. By taki plan wypalił potrzeba więcej, niż jednej osoby, nieważne jak silna by nie była. - Nawet najsilniejszy padnie w końcu pod naporem tłumu, albo straci kontrolę, albo pojawi się rywal który zrzuci go z piedestału. Ot, jedna z zasad funkcjonowania świata. - A szkoda, bo na świecie jest znacznie więcej zła niż tylko bandyci na traktach i psychopaci. I to naprawdę potężnego zła. - przypomniała sobie Akuryo. Jak funkcjonował? Jak wiele technik znał? I gdzie się podziewa teraz ze swoimi przydupasami z ich gnijącą skórą, odchodzącymi od kości mięśniami i pustymi oczami? Kazumi nie miała pojęcia, ale nawet teraz wizja żywego szkieletu napawała ją... Obrzydzeniem z dozą fascynacji? To chyba najlepsze określenie jakie była wstanie stworzyć. Oczywiście, przerażała ją moc jaką władało to coś, bo człowiekiem nigdy go nie nazwie. Ech, starczy o tym! Miały tu jeść i cieszyć się życiem, a nie odtwarzać mroki podziemnych laboratoriów i całą resztę wydarzeń. Ale jakby nie było, gdyby nie Akuryo to nie byłoby jej tutaj. Żyłaby swoim dawnym, nudnym życiem. Może powinna mu podziękować gdy ich ścieżki ponownie się skrzyżują? Jeśli Jashin pozwoli wyjść jej z tego spotkania cało...
Kunoichi przestała fantazjować i skupiła się na kolejnej kartce Hisui, tej dotyczącej jej niezwykłych, wrodzonych zdolności. Byakugan, białe oczy rodu Hyuuga. Ale niemowa nie należała do niego, choć przecież posiadała ich moc... - To pewnie jakaś dłuższa historia, ne? - Zapytała świadoma tego, że to nie najlepsze miejsce na opowiadanie sobie całego życia. Zapamiętała jednak, by zapytać ją o szczegóły później. Albo grzecznie poczekać, aż sama jej to opowie, bo i Kazumi chowała kilka sekretów o sobie i istotach z nią związanych. Ale na nie przyjdzie jeszcze czas.
- Urocze? - przechyliła głowę w bok, myśląc o ostrzu wchodzącym gładko w ciało ofiary na ołtarzu świątyni. Długo później zmywała krew z szat. - A wiesz, mogłybyśmy to wykorzystać. - oparła twarz na splecionych dłoniach i uśmiechnęła się nieśmiało, jakby ktoś prawił jej komplementy. Brakowało tylko gigantycznych, kocich oczu. - "Och, potężny panie shinobi, niech nam pan pokaże jaki jest pan silny! B-bardzo prosimy!" - powiedziała onieśmielona i zatrzepotała rzęsami. Niektórzy by na to poszli, choć poziom ich inteligencji z miejsca wykluczał inną siłę niż tą pochodzącą z mięśni.
A skoro o mięsie mowa, w końcu otrzymały swoje zamówienia. Sok opłukał jej gardło i smakował ciekawie, orzeźwiająco? Na początek Yakitori - spróbowała ostrożnie pierwszego z brzegu. Ostry, wyrazisty smak rozlał się po jej podniebieniu, a samo mięso było delikatne, choć różniło się trochę od kurczaka. Miała już sięgać po kolejną sztukę, kiedy to Hisui zaproponowała jej własną przystawkę. - Arigato! Proszę, częstuj się. - przysunęła w jej stronę własny półmisek, wymieniając Yakitori za Takoyaki. Uczciwy handel, ne? Przynajmniej tak sądziła. Nie bawiąc się w pałeczki wybrała średniej wielkości kulkę i wsunęła ją do ust. Wcześniej skupiła się na swoim jedzeniu, więc większość zabawy białookiej z wielbłądzim mięsem ją ominęło. Pierwszy gryz. Drugi. Dłuższy proces żucia przerabiający kulkę na papkę którą dałoby się przełknąć... Zwierzę, z którego zrobiono Takoyaki musiało cieszyć się naprawdę długim i spokojnym życiem. Dłuższym od żółwi. Dziwny wygląd, dziwny środek transportu, dziwne mięso. W końcu jednak udało się jej przełknąć i uwolnić usta od tej zapychającej bomby. . - Może zostawimy resztę na później? Żeby, no wiesz, zjeść je po drodze... Albo oddamy komuś. Powinni tu mieć bezpańskie psy i koty, ne? - zapytała ze śmiechem. I trochę jakby błaganiem, by znalazło się coś, co uwolni ich od reszty tego prawie niemożliwego do przeżucia mięsa. Sięgnęła znowu po panierowane mięso węża. Znacznie, znacznie delikatniejszego od wielbłąda. Po podzieleniu się z Hisui... Cóż, cztery kawałki na dwie osoby to prosty rachunek, ne. Na szczęście miały jeszcze inne amciu.
Ramen na pierwszy rzut oka wyglądał tak samo jak ten w Ryuzaku - parująca misa pyszności. W smaku różnił się jednak zdecydowanie - gorący i ostry na tyle, by wywołać łzy w oczach Kazumi. Co nie zmieniało faktu, że był ucztą dla podniebienia. A sok z kaktusa całkiem nieźle łagodził kaszel i chęć wskoczenia do bali z zimną wodą. Danie idealne na rozgrzanie się, ale po co coś takiego ludziom na pustyni? Dziwne było to Tsurai, oj dziwne.
0 x
Hisui

Re: Główna Ulica

Post autor: Hisui »

Wydawało się jej, że wspominając o źle Kazumi miała na myśli jakieś wydarzenia ze swojej przeszłości, jednak nie zamierzała nawet pytać o to co ma na myśli czy żeby to wyjaśniła. Wspominała przecież, że cała jej wioska zginęła, czy to nie jest wystarczający przykład? Nie musiała rozdrapywać starych raz i wyciągać wspomnienia, lepiej było żyć nie myśląc o nieraz bolesnej i skomunikowanej przeszłości, na tyle jednak by o niej nie zapomnień.. I wyciągać z niej dobre wnioski, które zaowocują. A potem by odpowiedzialni za to otrzymali to, na co zasłużyli swoim postępowaniem. Myśli Hisui zdecydowanie zjeżdżały z głodu na dziwne tematy.
Uśmiechnęła się do dziewczyny, wyciągając przed siebie nogi. Czy długa? W sumie nie. A czy skomplikowana? Właściwie także nie. Praktycznie wszystko już powiedziała, reszta to szczegóły i nieważne detale nad którymi jeszcze musi popracować.. Jak biologiczni rodzice.
- Właściwie, to raczej bardzo nudna - zapisała jej w końcu. I tak właśnie myślała. W jej historii nie było wielkich złoczyńców czy olbrzymich tragedii. Była przecież szczęśliwa, miała dobre dzieciństwo i kochających rodziców. Co z tego, że akurat nie oni ją poczęli? Czy to kto akurat uprawiał seks i zapłodnił kobietę w której brzuchu wyrosłeś ma definiować kto jest twoją rodziną i bliskimi? Rei była przekonana, że nie, wręcz przeciwnie. To miało znaczenie wręcz marginalne w porównaniu do reszty życia.
Parsknęła śmiechem na widok Kazumi udającej słodką idiotkę, bo tak to chyba trzeba nazwać. Aż dobrze, że była niema, bo gdyby miała głos cała sala zaczęłaby się na nie patrzyć. Odchyliła się na krześle, balansując na dwóch nogach, łapiąc oddech. Całe szczęście że wjechało jedzenie zanim zdążyły wymyślić coś jeszcze lepszego niż zabawa w szpiegów.. Albo zanim przeszły do realizacji.
Złapała pałeczkami kawałek wężowego mięsa od Kazumi i u uśmiechem patrzyła na zmagania dziewczyny. Aż się jej żal zrobiło, że ją w to wciągnęła, ale w ramach tego nie parsknęła śmiechem patrząc na nią. Wąż był całkiem dobry, nie przypominał kurczaka (a jednak!) ale mimo to był mięciutki i smaczny, ostrawy i o ciekawej fakturze. 1:0 dla Jashinistki w wybieraniu jedzenia!
Pokiwała entuzjastycznie głową na propozycję dziewczyny i odłożyła talerz na bok. 4 kulki na pewno znajdą jakiegoś swojego amatora, który nie będzie męczył się z jedzeniem jak one. Pies wydawał się idealnym kandydatem.
- Myślę, że to świetny pomysł - potwierdziła jej słowa, z uśmiechem biorąc się za kolejne danie, to jest przysuwając do siebie parujące naleśniczki. Zastanowiła się chwilę i postanowiła się z nimi nie bawić i wzięła go ręką. Były gorące, cieplutkie, miękkie, a konfitura w środku zaskoczyła ją swoim słodko cierpkim smakiem. Tym razem trafiła dobrze. W tym lokalu zdecydowanie znali się na tego rodzaju deserach. Nim się obejrzała jeden znikł, pozostawiając jeszcze dwa.
- Dorayaki są pyszne, chcesz jeden? W ramach przeprosin za podsunięcie ci miny? - napisała, po czym podsunęła Kazumi z prosząco-skruszoną miną. Zjadła ostatni chyba jeszcze szybciej niż pierwszego. Zostały jej jeszcze daifuku. Jasnoróżowe kluseczki ryżowe, ułożone w kółeczku, posypane cukrem pudrem.. Ich miała sporo, nie chciało się jej liczyć. Zaczekała jednak aż jej towarzyszka zje ramen, by razem zabrać się za deser.
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Główna Ulica

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Im dalej w ramen, tym mocniej palił. Na szczęście sok całkiem dobrze łagodził efekty rosołu. Szarookiej udało się wysiorbać resztki bez ataków kaszlu ani dalszych fal łez. Mocne, może nawet za mocne? Ale działało niezwykle wręcz orzeźwiająco na zmysły. Znaczy te, których nie ogłuszyły przyprawy. Z uśmiechem przyjęła Dorayaki, wgryzając się ciasto ze słodkawym nadzieniem. Oczywiście w zamian podsunęła jej swoje Imagawayaki - też były słodkie, ale kładły nacisk na inny akcent słodyczy. No i same ciasta nieco się od siebie różniły, więc obie kunoichi powinny wyjść z tej wymiany usatysfakcjonowane. Deser znikał z półmiska najwolniej, choć kosztowało to szarooką skupienie na delektowaniu, a nie pożeraniu. Barbarzyńska część dziewczyny domagała się cukru, energii z niego płynącej. Ale cała reszta Kazumi stawiała opór więc "ciastka" starczyły na dłuższą chwilę. Ale w końcu musiały się skończyć, ne? A wraz z nimi zakończył się pierwszy posiłek w Tsurai. Nowe smaki zawarły znajomość z kubkami smakowymi, niektóre okazały się przyjaciółmi, inne wrogami - Kazumi zdała sobie po fakcie sprawę z tego, że nie toleruje pikantności w takim natężeniu. Ale co miała zrobić, skoro ramen jako taki smakował? Podzielić się z Hisui by poza mową straciła też smak? Nah, jashinistka po kilku minutach była już w normalnej formie i tylko lekkie szczypanie przypominało o misce płynnego piekła. Grzecznie podziękowała za poczęstunek, przywdziała z powrotem swój ekwipunek i była gotowa do wyjścia na ulicę.
Na szczęście dla niej słońce już prawie zaszło za siedmioma wydmami więc mogła spacerować bez obawy omdlenia. Przechodniów tez było więcej niż przed obiadokolacją - czyżby miasto budziło się do życia na noc, w dzień oszczędzając siły? Na to wyglądało. Jakie jeszcze tajemnice skrywało Tsurai? No poza sekretami rządzącego nim rodu i zagadką twardości wielbłądziego mięsa. - Może najpierw poszukamy bezpiecznego noclegu, a potem rozejrzymy się po mieście? - zapytała lawirując między przechodniami. Łatwiej byłoby wziąć się za ręce? Przynajmniej nagle ich nie rozdzielą, ale nawet gdyby do tego doszło to oczy Hisui pozwolą jej znaleźć Kazumi. Jinchuuriki musiała po prostu być w zasięgu Byakugana i wszystko będzie dobrze. O ile żadna z nich nie spanikuje. Albo nie rzucą się na poszukiwania siebie nawzajem w różnych kierunkach. Po chwili namysłu wyciągnęła dłoń do towarzyszki - niech to ona podejmie ostateczną decyzję. Dołącz do mnie lub zgiń w tłumie, bo tak mówi Jahsin. - Ciekawe, czy mają tu jakieś "swoje" tradycyjne zabawy... - połykanie mieczy Plucie ogniem? Teatr cieni? Wszystko to w świecie shinobi było ryżem powszednim i to o ziarenkach wielkości pięści. Nah, przekonają się jak już znajdą karczmę z dobrymi łóżkami. Albo futonami, kto tam wie co preferują pustynni.

[z/t]?
0 x
Yujiro

Re: Główna Ulica

Post autor: Yujiro »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kōzan (Osada Rodów Haretsu i Dōhito)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości