Wybrzeże

Południowa prowincja Samotnych Wydm, zamieszkana przez Ród Haretsu oraz współrządzący wraz z nimi Ród Dōhito. Od wschodu graniczy ona z "niezbadanymi obszarami", od zachodu z Sabishi, zaś od północy - z Atsui. Tsurai, podobnie jak pozostałe prowincje tej krainy, obfituje w pustynie, odznaczając się wieloma wydmami, kaktusami, oraz licznymi jadowitymi zwierzętami. Ze względu na nieliczne oazy i bardzo nieprzyjazny klimat nie jest to prowincja zbyt często odwiedzana, lecz znana jest jako źródło wielu bardzo mocnych ziół.
Awatar użytkownika
Akarui
Postać porzucona
Posty: 1567
Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)

Re: Wybrzeże

Post autor: Akarui »

Jak grom z jasnego nieba...

Zachowanie Jun było podejrzane od początku. Dotarło już do medyka, że nie pozbędzie się pielęgniarki, która przy okazji pokazała swoje umiejętności tropicielski. Postanowił więc kontynuować ten wywiad z wamp... Z dzieckiem. Niestety, rozmówca był bardzo oporny i wymagający. Na całą scenkę z Kiki'm i spokojny monolog o Sadao odpowiedzią było tylko kiwnięcie głową. Mało...

Zaraz jednak wszystko miało się odwrócić o sto osiemdziesiąt stopni. Do uszu będących w pomieszczeniu dobiegło szybko rzucone ostrzeżenie od Mazaki'ego. Niestety, za późno. Przez ścianę przeleciało ogromne ostrze, które przebiło Jun. Tą która zareagowała najszybciej, odpychając dziecko przed śmiertelnym ciosem. Chwila mętnych wyjaśnień i kolejny zgon. Akarui wiedział, że nie ma jej jak pomóc. Ważne organy były po prostu rozszarpane przez ogromny kawał żelastwa. Technika medyczna przez nią zastosowana mimo wysokiego poziomu zaawansowania ledwo pozwoliła wydłużyć jej życie o te parę sekund. Szufladka z lekami wszystko wyjaśni...

Nie było czasu na modlitwy pożegnalne. Zaraz do pomieszczenia wbiegnie wielki jak tur przeciwnik, który jednym zamachem zniszczył ścianę. Trzeba szybko reagować. Czyli tak, jak Akarui lubił najbardziej. Bezpieczeństwo dziewczynki jest teraz najważniejsze. Śmierć Jun, która uratowała Tatami w tamtej chwili, nie może pójść na marne. Medyk podłączył się nićmi chakry do ubrań dziewczynki i w ten sposób energicznie (ale też nie drastycznie, to tylko dziecko) przetransportował ją wprost w ręce kapitana, mówiąc krótko: - Trzymaj. Chroń je.

Ledwo zdążył przekazać polecenia, do pokoju wpadł wielki jegomość, który przyznał się do porwania Sadao. To co powiedział i w jaki sposób znów zrodziło parę pytań, ale teraz medyk nie miał czasu na zastanawianie się nad tym. Morderca pielęgniarki już miał atakować, jednak medyk też lubi pogadać: -Fumio? Czy Goro? Kto jest największym zboczeńcem i popieprzonym zwyrodnialcem w porcie? Słowa potrafią ranić bardziej niż nóż. Na to właśnie liczył Akarui, chcąc na tyle wkurzyć rosłego chłopa (który i tak jest prawdopodobnie na granicy poczytalności), by popełnił błąd. Niech szaleje. Niech wpadnie w furię. Niech się wkurwi na Akarui'ego, obejmie go jako swój jedyny cel, niech popełni błąd, niech się potknie. Niech przegra.

Medyk nie tracił czasu. Stojąc prawą stroną do przeciwnika odpiął klapkę z lewej kabury, chwycił za bombkę chilli i podłączył się do niej linką chakry. Prawa dłoń wyciągnięta obronnie w kierunku oponenta tak naprawdę podłączyła się kolejną niewidzialną nicią do stolika, który jeszcze był cały, ale mógł zostać wykorzystany jako broń. Sam Tozawa stał w lekkim rozkroku, z ugiętymi kolanami, gotowy do odskoku. Obrał kierunek - dziura w ścianie, z której wyszedł przeciwnik. Liczył na swoją szybkość ale brał również pod uwagę, że ta może nie wystarczyć. Gdy wkurzony wielkolud zaatakuje, medyk będzie mógł podciąć go za pomocą stolika bądź się nim zasłonić, jednocześnie wyciągając bombkę dymną i rzucając ją po łuku w kierunku twarzy wroga. Na pewno padnie pytanie, jak to możliwe? Właśnie dzięki tej niewidocznej lince, która steruje kulką tak, że ta nie ma innego wyjścia, jak trafić giganta w twarz i tam się rozbić, drażniąc go ostrym proszkiem, niwelując wzrok łzawieniem i bólem, utrudniając oddychanie i wywołując niekontrolowany napad kaszlu. Trzeba zdobyć przewagę już na początku!
  Ukryty tekst
0 x
MOWA
Awatar użytkownika
Rika Kari Matsubari
Postać porzucona
Posty: 1091
Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
Wiek postaci: 19
Ranga: Sentoki

Re: Wybrzeże

Post autor: Rika Kari Matsubari »

Misja B - Akarui
Rika Kari Matsubari
31


Śmierć Jun mogła być szybka. Mogła, ale sama skazała się na dodatkowe kilka sekund cierpienia. Czas ten wykorzystała na ostatnie kilka słów. Czy można je nazwać wyjaśnieniem? Chyba nie. Nikt nie miał tu tyle tajemnic, co martwa pielęgniarka.
Rui wiedział, że nie może jej pomóc. To była przelotna znajomość. Jeśli duchy istnieją, to duch Jun uleciał właśnie pod sufit w nadziei, że wspólny cel nada jej jednak kontynucję. Kuglarz interweniował przyciągając do siebie linkami chakry dziewczynę. Jeśli Tatami już wcześniej nie przejawiała szczególnych znaków świadomości, to teraz była jak lalka. Jak jedna z kukieł w arsenale Tozawy. Bezwładna i bez duszy. Niezdolna do zrobienia czegokolwiek.
Wszystko działo się tak szybko, że nie sposób opisać tego chronologicznie. Ryo niemal w ogóle nie zareagował na słowa swojego śledczego. Nigdy nie widział czegoś równie strasznego. To był jakiś obłęd. Nagle ktoś złapał za klamkę. Wróć. Otworzył drzwi kopniakiem. Wparował do pokoju zadyszany jak po maratonie. To Mazaki! Wcześniej tchórzliwy nie zdołał podejść do domu od strony lasu, teraz w obliczu tragedii, za jaką – jak sam czuł – odpowiadał, rzucił się w sam ogień wydarzeń. Omiótł wzrokiem pomieszczenie, nie skupiając się na zbyt wielu szczegółach. Zobaczył małą, która stała obok kapitana i w tej chwili złapał ją za rękę i chciał wyprowadzić tymi samymi drzwiami, którymi wszedł do pokoju z korytarza. Nawet Ryo się ocknął i jął iść razem z nimi.
Tymczasem trwała w najlepsze wymiana zdań między Akaruim i Goro. Ten drugi był jak obłąkany, w ogóle nie zważał na szkody, jakie wyrządził. Ba, to był dopiero początek.
-W dupie mają wszystko, co dzieje się na morzu! Zginiesz? Pewnie popełniłeś samobójstwo i nie ma sensu się tym zajmować. To najłatwiejsze zbrodnie na ziemi. – zaśmiał się w głos. – dostałem zlecenie od pewnej kobiety. Miałem porwać dzieciaka, oddać jej i nie pytać o szczegóły. Zrobiłem to. Tydzień później skontaktowała się ze mną moja była, która dowiedziała się, że byłem na tym statku. Statku, na którym zaginął jej syn. Nasz-syn! – ruszył przed siebie. To miał być jeden cios. Jedno zamachnięcie się mieczem i przepołowienie jedynej przeszkody. Zamierzał powybijać wszystkich.
Działał jednak w amoku i kompletnie zignorował ruchy swego przeciwnika. Ten uskakując posłał w niego stół, który zdecydowanie gorzej wytrzymał starcie z gigantem. Rozbryznął się na kawałki, czyniąc tylko niewielkie skaleczenia na głowie Goro. Wojownik zamachnął się mieczem i przeciął powietrze. Gdyby Rui nosił długie włosy, pewnie właśnie by je stracił, tak niewiele brakowało.
Gdy opadały resztki kurzu po wbitym w ścianę zanbato, a z ciała Jun wciąż ciekła krew, roztrzaskany stół był wcale nieszczególną atrakcją tego wieczora. Ryo i Mazaki ciągnęli Tatami do wyjścia i wtedy właśnie słabiutki głosik przebił się przez niszczony stół.
-Mama.
Panowie spojrzeli na siebie i kompletnie zapomnieli o Aiko. Musieli się wrócić.
A bombka dymna właśnie wylądowała na głowie Goro. Trochę nieszczęśliwie część proszku osiadła na pozostałościach stołu, ale i tak wystarczyło to do oślepienia przeciwnika. Goro wpadł w furię, machając mieczem na oślep. Całe szczęście nikogo nie było w zasięgu miecza-tasaka. Wojownik przeciął po kilkakroć powietrze, zahaczając bronią tylko o jakieś co mniejsze rzeczy. Wreszcie wyrzucił miecz jak wcześniej zanbato i to ugrzęzło równolegle do ściany w wyjściu na korytarz. To wystarczyło, by Mazakiemu i Ryo odeszła jakakolwiek ochota na ucieczkę. Chyba że znajdującym się metr na zachód od wbitego zanbato oknem? Goro nie trzymał już żadnej broni. Łatwo było zauważyć, że wraca mu wzrok, jednak wciąż męczył się z uciążliwym kaszlem. Kaszlem jak z horroru.
-Wszyscy musicie zginąć. – próbował powiedzieć.
0 x
Awatar użytkownika
Akarui
Postać porzucona
Posty: 1567
Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)

Re: Wybrzeże

Post autor: Akarui »

Golem na glinianych nogach. Oby szybko upadł.

Przeciwnik Akarui'ego nie należał do najwygodniejszych. Był większy, silniejszy, zaprawiony w takiej właśnie dzikiej walce kontaktowej. To było widać. Medyk stosował inną taktykę, która w potyczce z takim wrogiem może się w ogóle nie sprawdzać. Jednak cel był jasny. Powstrzymać wielkoluda, najlepiej go nie zabijając. Musi jeszcze sporo wytłumaczyć. Kim była pierwsza kobieta? Kim druga? Czy któraś z nich była żoną ojca zaginionego chłopca? I co jest w tej cholernej szufladce na leki!?

Koniec rozmyślań, trzeba się skupić! Pierwsza część planu wyszła jak wyszła. Stolik w drzazgach a na łbie ledwo parę zadrapań. marynarz nawet się nie obejrzał. Zero zdziwienia, że został zaatakowany od tyłu? Trzeba go mocniej rozkojarzyć. Na szczęście akcja z bombką była już lepsza. Facet był wytrzymały, ale chilli w oczach i nozdrzach to dla każdego mniejszy bądź większy mankament. Medyk postanowił wykorzystać te chwile, kiedy wzrok przeciwnika szwankował, by wyprowadzić atak. Wyczekiwał chwili, w której będzie mógł przejść do ofensywy i taka nadarzyła się dość szybko.

Gdy marynarz upuścił drugie ostrze, Akarui kucnął, przygotowując całe ciało do jednego susa. Chciał wypróbować niedawno poznaną technikę w sytuacji, gdy jego pozycja będzie choć trochę flankowała wroga. Wtedy najpierw nastąpi dywersja. Wystarczy jakiś przedmiot podłączony do nici chakry, który rozbije się na głowie bądź ramieniu przeciwnika od strony, gdzie Akarui'ego nie ma. Wystarczy doniczka, krzesło, czy nawet kawałek muru pozostawiony po wybuchowym wejściu przeciwnika. Następnie w skoku Tozawa prześle odpowiednią ilość chakry do swojej pięści i wyprowadzi jeden porządny cios prosto w odsłonięte kolano.

Celem była rzepka razem z więzadłami i nasady kości piszczelowej i strzałkowej. Dobrze wycelowany cios w to miejsce nie musi być silny, by przeciwnikiem zachwiało. Jednak to nie utrata równowagi była celem tej akcji a zniszczenie kolana. Totalna eksterminacja nogi, na której ten nie stanie w najbliższej przyszłości. Bo to jest właśnie przewaga medyka nad osobą, która nie zna się na anatomii. To co lekarz potrafi złożyć do kupy i naprawić, wie jak rozłożyć na części pierwsze i obrócić w ruinę.

Należy również zadbać o odwrót. Medyk nie może zostać w tym samym miejscu, w którym atakował. Ten gość jest dość odporny na ból, więc z pewnością choćby gołą pięścią uderzy w miejsce, skąd padł atak. Odskok nie może być jakikolwiek, największe szanse na ucieczkę Akarui będzie miał, jeśli skieruje się za plecy przeciwnika, dalej nie podnosząc głowy ponad wysokość pasa wkurzonego dzikusa. Gdy będzie w miarę bezpieczny, przeniesie się w kolejne miejsce, by unikać walki w zwarciu. W tym też czasie z chęcią podłączy się nićmi chakry do broni przeciwnika. Ciekawe co wymyśli, gdy będzie musiał walczyć z własnymi narzędziami?
  Ukryty tekst
0 x
MOWA
Awatar użytkownika
Rika Kari Matsubari
Postać porzucona
Posty: 1091
Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
Wiek postaci: 19
Ranga: Sentoki

Re: Wybrzeże

Post autor: Rika Kari Matsubari »

Misja B - Akarui
Rika Kari Matsubari
33


Jeśli ktoś dopiero teraz dołączył do śledzenia poszukiwań Akarui’ego i kapitana Ryo, to znajdujemy się w mieszkaniu matki Tatami – dziewczynki, która w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęła ze statku podczas jednego z rejsów, by w jeszcze dalszy logice sposób zjawić się na nim podobnie miesiąc później. Ci dwaj w rogu to właśnie Ryo i Mazaki, który pełnił funkcję stróża. Kobieta na rękach Mazakiego to Aiko, czyli matka dziewczynki, która stała obok. W jednej ze ścian salonu znajdowała się wielka dziura, którą napoczęło ogromne zanbato, a poprawiło ciało wielkoluda. Zanbato było teraz wbite w równoległą ścianę, a gdzieś na środku ostrza znajdowało się urocze niegdyś ciało małej kobiety, medyczki Jun. To właśnie jej swe życie zawdzięcza obecnie Tatami. Kolor ściany, przy której ostatecznie spoczęła wcale nie był oryginalnie czerwony. Nie chcę Was smucić, ale z reporterskiego obowiązku muszę potwierdzić, że jest to krew.
Środek pokoju był sceną dwóch aktorów – kuglarza Tozawy i Goro, który zamierzał wybić wszystkich świadków. Walka nie toczyła się na równych warunkach. Przeciwnicy dobrani byli jak w jakimś cyrku czy innej odrealnionej konwencji ku uciesze widzów. Brutalna, surowa siła przeciw fantazji cienkich, chakrowych sznurków.
Goro był zaślepiony furią wyeliminowania wszystkich obecnych. Pozostał mu już tylko jeden godny przeciwnik. Siłacz po pierwszej nieudanej próbie ataku na Akarui’ego został zepchnięty do defensywy. Proszek po całkiem skutecznej sztuczce kuglarza wciąż utrudniał funkcjonowanie Goro. Siłaczowi wracał co prawda wzrok, wciąż jednak męczył go duszący kaszel. Rui zamierzał wykorzystać fakt, że jego przeciwnik wyrzucił swój tasak i wyprowadzić atak. Chakrowe sznurki sprawnie oplotły jeden z elementów zniszczonej ściany i zaatakowały nim wroga. Goro dał się zaskoczyć, ale nie tak jak za pierwszym razem. Trudno powiedzieć, czy w obecnym stanie udało mu się wyciągnąć wnioski z własnego, nieudanego ataku, gdy Tozawa zaatakował podobnie, czy też adrenalina spowodowała, że miał to w dupie. Nie można jednak powiedzieć, by próba kuglarza zakończyła się fiaskiem. Flankowy atak ze wzmocnioną, ochakrowaną dłonią sięgnął celu, lądując na kolanie kolosa. Wszyscy wokół zajęci byli sobą. Albo wydostaniem innych. Mało kto – a mówiąc ściślej – nikt nie zwrócił uwagi na trzask, jaki spowodowało uderzenie Tozawy. Ten zdecydowanie wiedział gdzie uderzyć, bowiem cios ten był silniejszy, niż się wydawał. Kontuzjowany Goro poczuł ból, nie czekał jednak biernie na rozwój wydarzeń i również odwinął się Rui’emu. Kuglarz próbując uniknąć ciosu kierował się za plecy Goro, jednak leciała już na niego stutonowa pięść, która trafiła PROSTO W SZCZEPIONKĘ! Nie był to czysty cios, bardziej pchany, lecz pomimo to zadał potworny ból. Szczęściem w nieszczęściu był fakt, iż Akarui siłą ciosu oddalił się od wroga na dobre dwa, może nawet trzy metry (kto by to teraz mierzył!?), a głośne jęki wojownika podpowiadały mu, że cios skutecznie kontuzjował przeciwnika i nieprędko spotka go kolejny atak. Na całe szczęście, bowiem sam został zraniony. Jeśli Rui dalej będzie próbował sięgnąć po tasak, próba nie zakończy się powodzeniem. Ten, wbity w ścianę nie da się tak łatwo wyjąć nawet nadzwyczajnym nitkom.
W międzyczasie Mazaki trzymając na rękach Aiko wyskoczył przez otwarte okno, które znajdowało się w bezpośrednim pobliżu zanbato i wbitego nań ciała Jun. Nie uciekał jednak dalej, czekając na kapitana, który wskoczył na parapet i trzymając za rękę Tatami, pomógł jej przeskoczyć. Będąc na parapecie jeszcze raz odwróciła się w stronę salonu i po raz kolejny plan obydwu mężczyzn się załamał. Tatami puściła Ryo i ponownie skoczyła do środka.
-Tatami, wracaj! – krzyknęli niemal jednym głosem, podczas gdy ona przeszła na czworaka pod zanbato. Jej ręce ślizgały się na wilgotnej krwi, a końcówki jej sukni umazały się krwistą czerwienią. Wyszła po drugiej stronie miecza i sięgnęła po coś z kieszeni kobiety, która przez ostatnie dni robiła wszystko, by ją chronić. Włącznie z oddaniem swego życia.
Pozycja, w jakiej znajdował się Goro była w zasadzie siadem prostym. Z tą różnicą, że wcale nie był on prosty. Trzymał się za kolano, zaskoczony obrażeniami, jakich doznał w wyniku ataku znacznie mniejszego shinobiego. Gapił się przerażony, nie mogąc uwierzyć co się stało. Przecież to niemożliwe! – krzyczały jego wytrzeszczone w tej chwili oczy. Musiało go okropnie boleć, ale w tej chwili jego otwarte usta wyrażały zgoła inne emocje. Szok, niedowierzanie. Może nawet dezorientację? Akarui, drogi wojowniku. Zrobiłeś wiele, by pokonać Goro. Teraz, mimo zbitego ramienia, inicjatywa jest po Twojej stronie. Nim cokolwiek zrobisz, miej na uwadze, że zszokowany wzrok Kolosa wcale nie pada na Ciebie. Skierowany jest na Twoje lewo, gdzie zza zanbato właśnie wyłoniła się Tatami. Jej wzrok był równie nieobecny, co kilka godzin temu przy statku, gdy obejmując swą matkę zaznawała największego od tygodni szczęścia. Nie było jednak wątpliwości, że ta błąkająca bez celu wzrokiem po pokoju osóbka naprawdę czuje. Z oka wypadła srebrna łza, żłobiąc drogę w różu jej twarzy. Wędrując przez policzki do podbródka spadła w dół, kończąc swój żywot na trzymanej przez dziewczynkę w dłoni MASCE.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Akarui
Postać porzucona
Posty: 1567
Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)

Re: Wybrzeże

Post autor: Akarui »

Nie przerywać. Być w ciągłym ruchu. Planować kolejny krok i wykonywać go bez zawahania.

Gdyby uderzenie przeciwnika było celowane i czysto trafiło w ciało Akarui'ego, prawdopodobnie byłoby już po walce. Mimo zmiażdżenia kolana, mimo łzawiących oczu i ataków kaszlu, ten wielkolud z łatwością doczłapałby się do medyka i zmiażdżył mu czaszkę gołymi rękoma. Jak w przypowieści o Oberynie i Górze...

Akarui, kurwa mać, weź się w garść, bo obecny tu Góra zaraz na serio wbije Ci oczy wgłąb tego pustego łba! Sytuacja Ci się komplikuje a Ty wspominasz jakieś bajania!

Trzeba się podnieść szybciej niż szybko. Opierając się o ścianę, podnosząc głowę, nie spuszczając wzroku z nadal krztuszącego się wroga. Ten jednak przez załzawione oczy nie patrzył na medyka. Swój wzrok skierował bardziej w bok. Ku Tatami, która wyrwała się widocznie z rąk kapitana Ryo i podbiegła do dalej wiszącej na ostrzu wielkiego zanbato Jun. W dłoniach dziewczynki coś się pojawiło. Figurka? Maska? Nie było czasu się przyglądać. Nie po to Akarui chciał rozwścieczyć przeciwnika, by ten zmieniał swój cel! Cel jest jeden i to on powinien być atakowany w furii i bezmyślnie. Trzeba przejść do ataku. Tylko jak atakować taki ogrom mięśni, by go unieszkodliwić, a jednak nie zabić? Dużo by w tej chwili dał medyk za parę kropel jadu spod muru... Musiał jednak wymyślić co innego.

I wymyślił. Może nie jest to zbyt mądry pomysł, ale jedyny, jaki mu wpadł do głowy. Na inny nie było czasu. A to właśnie "tajming" jest najważniejszy, w każdej walce. Plam był prosty. Pojawienie się dziewczynki, które mogło oznaczać przeszkodę i rozkojarzenie dla Akarui'ego, należało przekuć w coś dobrego, w atut i w zdobycie inicjatywy. Póki jego zamglony nadal wzrok koncentruje się na Tatami, Tozawa znów rzucił się biegiem omijając przeszkody i składając po kolei pieczęci. Tygrys, Koń, ominięcie kawałku ściany. Królik, Szczur, przeskok nad kawałkiem muru i skręt, znów flanka. Pies i skok, salto. Czas na ostre cięcie.

Po raz kolejny dłoń została obleczona w błękitną poświatę. Ta jednak była inna od poprzedniej. Wcześniejszą można by porównać do chmury, obłoku. Teraz natomiast mamy ostrze, nóż. Może by nawet skalpel? Tak. Bo to ostrze w sam raz dostosowane do cięcia ludzkiego ciała. Skok i salto mają za zadanie ustawienie medyka w odpowiedniej pozycji, do góry nogami, głową i ramionami w dół nad przeciwnikiem, by ręka obleczona w ostrze chakry przesunęła się dokładnie przy zagięciach łokci, a ostrze przepłynęło przez grubą skórę przeciwnika i rozcięło prawdziwy cel: ścięgna łączące biceps i triceps z kośćmi przedramienia. Jedna noga już mu się nie przyda. Jeśli nie zdoła podnieść rąk, będzie na łasce medyka.

Skok kończy się ślicznym telemarkiem na obu nogach i ponownym wybiciu się, tym razem w kierunku dziewczynki. Jej tu od dawna nie powinno być. Mając więc nadzieję, że przeciwnik będzie zajęty darciem się z bólu i brakiem zrozumienia dla bezwładu w swoich górnych kończynach, Akarui będzie miał okazję dobiec do niej, chwycić mocno w pasie i dobiec do miejsca, w którym kapitan Ryo zamierzał opuścić resztki domostwa.Wtedy też (nie spuszczając jednego oka z przeciwnika) zauważył, że dziewczynka z kieszeni denatki wyciągnęła maskę. Trzeba będzie się jej przyjrzeć, tak samo jak szufladce z lekami, medyk nadal o niej pamiętał! Teraz jednak musi zaplanować kolejne kroki. Co jeszcze zrobić przeciwnikowi, by go usadzić, nie zabić i przede wszystkim, nie dać się zabić?
  Ukryty tekst
0 x
MOWA
Awatar użytkownika
Rika Kari Matsubari
Postać porzucona
Posty: 1091
Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
Wiek postaci: 19
Ranga: Sentoki

Re: Wybrzeże

Post autor: Rika Kari Matsubari »

Misja B - Akarui
Rika Kari Matsubari
35


Cios zrobił wrażenie na medyku. Draśnięcie, no może zahaczenie jego ciała skończyło się palącym bólem. Rui zdawał się mieć świadomość jak by się to mogło skończyć, gdyby miał nieco mniej szczęścia. Albo gdyby był odrobinkę wolniejszy. Całe szczęście wciąż jest zdolny do walki i obrony tych, którzy w spotkaniu z Goro nie mieliby szans. Kapitan Ryo, stróż Mazaki i gospodyni Aiko, z którą zamienił chyba najmniej słów. Tatami! Nie od dziś wiadomo, jak łatwo dajemy się zasugerować czyjemuś spojrzeniu. Myślimy wtedy, że gdzieś tam w nieznane, gdzie patrzy inna osoba jest coś cennego. A Goro patrzył właśnie na małą dziewczynkę, która bez wątpienia była bardzo ważna. To jednak nie wszystko. Kruszynka trzymała w dłoni maskę jakiejś kobiety, stojąc „po drugiej stronie zanbato”.
Rui obawiał się, że teraz Goro ruszy prosto na nią. Oj niełatwo byłoby obronić dziewczynkę przed bezpośrednim atakiem, skoro samemu kuglarz był w stanie przeciwstawić się brutalnej sile jedynie swoimi sztuczkami. On nie zablokuje, nie odeprze ataku. Musi mieć sposób. Taran mógłby być nie do powstrzymania. Jego oczy wróciły już niemal do pełnej sprawności, choć Tozawa chyba nie był tego świadom. W tym wszystkim jednak nie zwrócił też uwagi na coś, co działało na jego korzyść. Na kolano.
Przeszedł więc do ataku, wierząc że łatwiej będzie zapobiec zamachowi na Tatami, niż obronić ją przed zagrożeniem. Po serii pieczęci i fikuśnych kombinacji uformował chakrowy nóż i wymierzył Goro cios. Ten z kolei będący w totalnym szoku widząc kątem oka początkowe zachowanie Rui’ego chyba myślał, że ten ucieka albo chce zabrać Tatami, bo wcale nie zareagował, a gdy to zrobił, było minimalnie za późno. Skalpel medyka przejechał po mięśniach prawej ręki, zadając silny ból i natychmiastową reakcję. Wielkolud szarpnął całym ciałem, unikając tym samym oberwania w drugą rękę, a i cięcie w pierwszą nie było aż tak precyzyjne. Trudno było teraz ocenić, czy atak ten był przez to mniej bolesny, czy może zupełnie zdewastował rękę niedawnego ochroniarza na statku Ryo.
Tozawa nauczony doświadczeniem nie zwlekał zbyt długo i odskoczył czym prędzej. Nie musiał się jednak śpieszyć, bo przeciwnik mocno osłabiony i już z wcześniej kontuzjowaną nogą nie mógł, ani nawet nie próbował się zrewanżować. Już wcześniej wydał z siebie dziwny, nazwijmy to, mało bojowy odgłos, a gdy Akarui doskakiwał do dziewczynki i nosił się z zamiarem odeskortowania ją w bezpieczne miejsce, siedzący na podłodze niczym ranny żołnierz Goro przemówił.
-KURRRRWA człowieku, przestań! – mężczyzna zdawał się być wściekły, że ponownie został zaatakowany!
-Ta maska przedstawia twarz kobiety, która zleciła mi porwanie Sadao. – wydusił z siebie zbolałym głosem, a wieść ta zmieniała wszystko. Goro zdawał się być teraz nastawiony pokojowo. Wciąż mógł być niebezpieczny, ale wściekły atak był teraz wykluczony, co najwyżej taki z przyczajki… Czy Rui może mu zaufać? Czy w ogóle musi to robić? Przypomnijmy sobie o Jun, które ciało już praktycznie nie miało krwi. Choć broniła się kilka sekund po poświęceniu swego życia, teraz była odległym wspomnieniem. Nawet Tatami znajdowała się „po drugiej stronie zanbato”. Na Jun nie było już miejsca w tym świecie. A jednak. Ta kobieta bez przerwy wracała niczym niesforny dzieciak mówiący: „patrz co mam”. Teraz wołała do niej maska trzymana przez dziewczynkę. Niełatwo będzie w ferworze tego wszystkiego rozpoznać jej sekret, bowiem wymaga cofnięcia się do… wszystkiego, co mówił Goro, bowiem TYLKO ON MÓGŁ ROZPOZNAĆ TĘ TWARZ.
0 x
Awatar użytkownika
Akarui
Postać porzucona
Posty: 1567
Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)

Re: Wybrzeże

Post autor: Akarui »

Przestań...?

Akarui już dawno powinien przywyknąć do zasady, że tu, na południowo-wschodnim krańcu Tsurai, nie dzieją się rzeczy normalne. Przeciwnik, który na początku ma furię w oczach, a potem prawie że błagalnie klnie, by już go nie bić? No nie, tak się nie robi. Ten gość jednak tak zrobił. I kolejna rzecz. Mówi się, że marionetkarze mają nie do końca równo pod sufitem. Większości z nich na myśl nie przyjdzie, by twarze swoich lalek czy same maski zdobić tak, by przypominały ludzkie. Ale nie tu. U wybrzeży tego południowego morza, tak blisko Tajemniczego Lasu robienie odlewów kobiecych twarzy zdaje się tak normalne...?

Pierwszy szok przeszedł bardzo szybko. Medyk wiedział gdzie się znajduje, jakie ma zadanie i jak wygląda sytuacja. Nie mógł sobie pozwolić na chwilę wytchnienia. A jeśli to wszystko było podstępem? Jeśli nagle przeciwnik mimo niesprawnej ręki i nogi wykona jakąś szaleńczą, śmiertelną technikę? Medyk nadal musiał myśleć trzeźwo. Dziewczynka wbiegła w ogień walki po to, by z trupa kobiety wyciągnąć jakąś maskę. Wielki jak góra przeciwnik siedział na ziemi, miał problem z nogą i ramieniem i nie wyglądał, jakby chciał wstać. Akarui musiał wykorzystać tą sytuację. Chwila wyciszenia podczas tej walki na pewno mu się przyda. Miał już w ramionach dziecko, więc nie spuszczając oka z olbrzyma podał je przez okno do kapitana. Nie miał nawet czasu spojrzeć na maskę, którą widział tylko przelotem. Tak, przypominała twarz kobiety, ale czy to było teraz ważne? Nie. Były rzeczy ważniejsze.

Mając już wolne dłonie wymacał wokół siebie kawałek mebla, na którym mógłby bezpiecznie przysiąść. Czy kanapa, krzesło, czy kawałek blatu - nieważne. Ważne, by można było przycapnąć. W końcu medyk trochę się nalatał. Nie mógł jednak pokazać przeciwnikowi, że zaczął się męczyć, więc z całych sił starał się nie dyszeć i równać oddech. Gdy dziewczynka była już bezpieczna, w końcu mógł się odezwać: - No dobrze. Przestanę i zaczniemy od początku, dobra? Bo wiesz, nie przyszedłem tu kroić ludzi a rozwiązać pewną zagadkę. By ją rozwiązać, muszę przede wszystkim rozmawiać i zdobywać informacje, zamiast niwelować mobilność takich olbrzymów jak Ty. Mówiąc ostatnie słowa wskazał na głowę swojego przeciwnika szpicą swojego kastetu. Po tej krótkiej przerwie i potajemnym złapaniu oddechu kontynuował swój wywód: - Skoro wracamy do początku, to należałoby się przedstawić. Mam na imię Akarui. Twoje to Goro albo Fumio. Chciałbym też wiedzieć więcej o kobiecie, która dała Ci zlecenie. Oszczędzaj oddech, mów krótko i zwięźle. Albo dostaniesz po głowie. Jak się rozumiemy, to zaczynaj.
0 x
MOWA
Awatar użytkownika
Rika Kari Matsubari
Postać porzucona
Posty: 1091
Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
Wiek postaci: 19
Ranga: Sentoki

Re: Wybrzeże

Post autor: Rika Kari Matsubari »

Misja B - Akarui
Rika Kari Matsubari
37


Matoko, pamiętacie me imię? Tak wiem… nie żyję. Załatwił mnie ten bydlak i wyrzucił do morza, gdzie niedługo później dostarczyłem pożywienia tamtejszym mięsożercom. Sam nigdy nie wierzyłem w duchy, ale na to wygląda, że istnieją. Myślę… więc… jestem? Jakoś tak to szło. Części z Was mogło się wydawać, że skończyłem się właśnie wtedy na statku, nieudolnie prowadząc swoje śledztwo. Ja jednak wyfrunąłem z ciała (nie pytajcie mnie jak) i powędrowałem za statkiem Ryo. Nikt nie pozbędzie się mnie tak łatwo.
Śledziłem niepokój ostatniego dnia przed dobiciem do brzegu w Tsurai i uwierzyć nie mogłem, że nikt się w tym nie połapał. Że nikt nie nakrył Goro i że… nikt nie zauważył mojego zniknięcia. Przełknąłem to i dziękowałem bogu za to, że obyło się bez kolejnych ofiar. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak ciężko jest wiedzieć i nie móc nic z tym zrobić. Kolejne wydarzenia zweryfikowały jednak moje nastawienie. Moja wiedza była tylko złudzeniem.
Jak wiecie na brzegu Ryo spotkał się z kimś imieniem Akarui. Dobrze mu z oczu patrzyło, ale nie mogę wiele o człowieku powiedzieć. Spotkali się tam z Aiko i oddali w jej ręce Tatami, by następnie wrócić na statek i rozpoznać się w sytuacji. Na kartce Ryo nie było mojego imienia… nieważne. Po rekonesansie udali się do Aiko, zabierając ze sobą Mazakiego. Ten pilnował domku, podczas gdy w środku toczyła się walka o wydobycie czegoś z dziewczynki. Mazaki, jak mogłeś to tak spartolić? Okrzyk niewiele się zdał, ja sam nie wiedziałem co się dzieje. Bóg raczy wiedzieć, jak to możliwe, że zareagowała zwykła medyczka. To co zrobiła było… niesamowite. Widząc jej zwłoki zwisające na zanbato nawet moje niematerialne jestestwo poczuło coś w rodzaju gęsiej skórki. Mogę przysiąc, że tak właśnie było.
Wszystko działo się bardzo szybko. Albo inaczej. Walka sprawiała wrażenie krótszej, niż się wydawało, bo tak naprawdę nikt chyba nie byłby w stanie śledzić ją bez emocji. Oniemiałem, widząc że ktoś mógł pokonać Goro. Oddać trzeba, że mając go na statku zawsze czułem się bezpiecznie. Gdybym tylko wiedział, że to on stoi za tymi wszystkimi zniknięciami.
Nic nie zgadzało się mnie, ale też nie zgadzało się Akarui’emu. Tatami, dziecko, nie jesteś tu bezpieczna! Wracaj do Ryo i odłóż tą nic niewartą maskę! Tatami nie była głupia, ale widać dziecięcej natury nie potrafiła przeskoczyć. Sam nic już z tego nie rozumiem. Goro prosi, aby przestać! Obok wisi złożona w ofierze Jun, która muchy by nie skrzywdziła, a on każe przestać! Dowal mu, póki jeszcze coś czuje!
Ale on nie dowalił. Usiadł na taborecie, który jeszcze przed rozróbą był krzesłem. Krzywe nogi wymagały pewnego skupienia, aby się na nim utrzymać. Zadawał pytania, grożąc Goro. Ten jednak nie odniósł się w ogóle do pierwszej części wypowiedzi medyka. Jak chcecie, to wierzcie że było to godną kobiety zdolnościom do lawirowania w społecznych zawiłościach, czym chciał uniknąć wstydliwego tematu porażki, ale ja wam mówię, że ten półgłówek po prostu cierpiał i wolał przejść do rzeczy.
-Nic o niej nie wiem, do kurwy nędzy! – krzyknął z grymasem bólu. – Pojawiali się znikąd. Czasem ona, czasem taka inna. Właściwie to było ich kilku. Podawali cel, a ja robiłem swoje i oddawałem ich w nocy po przybiciu do portu. Czasem nie chcieli ich żywych, to było jeszcze lepiej. Nawet nie wiesz, jakie to banalne. Rejsy… idealne miejsce na skończenie ze sobą. Idealne miejsce na popełnienie samobójstwa lub ucieczkę w nieznane. Zero podejrzeń, zero czegokolwiek. Łatwy szmal dla każdego. Ta mała trzyma maskę jednej z kobiet, od której dostawałem zlecenia. Nie pytaj mnie o to, ale to prawda.
Kolejne wątpliwości. Kolejne niewiadome dołączyły o tych najważniejszych: co działo się z Tatami przez ten miesiąc i gdzie jest Sadao? A teraz o co chodzi z tą cholerną maską?
Wtem ktoś przeskoczył przez okno za plecami Rui’ego.
-Shoushagan no Jutsu. –rzekł krótko Mazaki. Stróż widząc wszystko z mojej perspektywy zachował trzeźwość umysłu. Ryo kazał oddalić się z ciałem Aiko, a sam pogonił za Tatami i widząc, że sytuacja została opanowana, wrócił do środka. W jego oczach był gniew, który zmroził dziewczynkę dużo bardziej, niż atak zanbato. Widać coś się w niej odblokowuje. – Jun nie była tylko medyczką. Znała wiele innych technik, a jedną z nich była zamiana w osobę, której zakładała stworzoną z twarzy martwej osoby maskę. – język mu się plątał, ale chyba każdy wiedział mniej więcej o co chodzi. – Co roku zbieraliśmy z Ryo grupę biednych dzieciaków, a ona wcielała się w postać poczciwego grubaska i bawiła dzieci. Była taka dobra, a ty skurwielu..! – coś w nim pękło, a prawy but stróża (naturalnie z całą stopą!) spadł na szczękę Goro. Cios ten w przeciwieństwie do ataków Rui’ego miał wyrządzić maksymalne krzywdy. Coś chrupnęło. Nie było już żadnego okrzyku bólu. Nie znaczy to jednak, że był to koniec wielkoluda. A ten zrozumiał coś, czego nie mógł wiedzieć jeszcze stróż.
-Skoro była taka dobra… dlaczego zleciła porwanie Sadao? – zapytał beznamiętnie. Widział już dzierżony w dłoni stróża nóż.
0 x
Awatar użytkownika
Akarui
Postać porzucona
Posty: 1567
Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)

Re: Wybrzeże

Post autor: Akarui »

Robi się coraz dziwniej.

Wyjaśnienia napastnika były mętne, dziwne, niedopracowane. Przyjmował zlecenia, mordował na morzu albo przetrzymywał u siebie w kajucie i oddawał po czasie po powrocie do portu. Różne osoby dawały zlecenia i nie zawsze potrzebowali żywych. A gościu tak bardzo lubi swoją fuchę, że chwali się jej prostotą medykowi już drugi raz... Kto da więcej?

Nie trzeba było długo czekać, bo swoją cegiełkę do tego domu świrów dołożył Mazaki, stary stróż. Zaczął od tego, że Jun posiadała jeszcze jedną, bardzo przydatną technikę. Dzięki twarzom zmarłych, które preparowano w formę maski, mogła zmienić się w inną osobę. A potem sprzedał porządnego kopniaka prosto w szczękę Gomio (tak od teraz Akarui będzie nazywał nieznajomego). Shinobi nie zdążył go przed tym powstrzymać. Ba, nawet nie chciał. Jednak gdy w dłoni starszego mężczyzny błysnęło ostrze kosy, nie można było kontynuować tej scenki. Medyk wstał ze swojego krzesełka i chwycił Mazaki'ego za nadgarstek. Jeśli ten się odwróci, wystarczy krótkie pokręcenie głową "na nie". To przestępca i jedyny świadek, lepiej go już nie ranić.

- Wystarczy już. Bo zaraz namnoży się jeszcze więcej pytań, a ja nie mam odpowiedzi na poprzednie. Mazaki-sama, obecny tu bandzior jest moim więźniem i nie skończyłem go przesłuchiwać, więc proszę się wstrzymać. Może pan spróbować zdjąć ciało Jun ze ściany. Trzeba je też przeszukać, może ma tez inne maski. Ryo-sama, proszę mi tą maskę pokazać i przynieść szufladkę z lekami. Jun przed śmiercią powiedziała, że wszystko zrozumiem, jak ją zobaczę. Oby się nie myliła... Gdy medyk dostanie maskę, którą Tatami wyciągnęła z kieszeni Jun, założy ją na dłoń, by się jej przyjrzeć. Obróci ją w kierunku siedzącego Gomio i spyta: - No dobrze. Różne osoby zdawały Ci różne zlecenia, fajnie. A co ma to wspólnego z tą Twoją byłą, o której wcześniej mówiłeś?
0 x
MOWA
Awatar użytkownika
Rika Kari Matsubari
Postać porzucona
Posty: 1091
Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
Wiek postaci: 19
Ranga: Sentoki

Re: Wybrzeże

Post autor: Rika Kari Matsubari »


Misja już teraz jest zakończona powodzeniem. Kwestią pozostaje, czy Rui podejmie się kolejnej, która z tą pozostanie w ścisłym związku.
0 x
Awatar użytkownika
Akarui
Postać porzucona
Posty: 1567
Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)

Re: Wybrzeże

Post autor: Akarui »

A nie mówiłem?!

Cienie Tajemniczego Lasu zawsze napawały Akarui'ego grozą. Na samą myśl, że musiałby tam wchodzić, po jego plecach ciarki rozpoczynały jakieś chore zawody w bieganiu. Jun się jednak nie myliła, w szufladzie była schowana ostatnia część układanki, dzięki której w końcu widać był cały obrazek. Dzięki temu misję można by uznać za zakończoną. "Po pierwsze, mała dziewczynka, która nie kontaktuje, a jednocześnie może być jedynym świadkiem do rozwiązania tajemnicy." - Mała dziewczynka żyje, jest cała i zdrowa, a medyk zaczął łapać z nią kontakt. "Po drugie, załoga, do której zaufanie traci jej kapitan, więc należy go chronić przed potencjalnym niebezpieczeństwem." - kapitan jest w jednym kawałku, a załogi już praktycznie nie ma... "Po trzecie, Bliskość Tajemniczego Lasu, który może mieć wpływ na to, co dzieje się na pełnym morzu." - Tak, Las jest powiązany z całą zagadką, Akarui już częściowo jak. "Po czwarte, potencjalne rozwiązanie tajemnicy sprzed czterech lat." - notatnik w tym bardzo pomógł, zagadkę można uznać za rozwiązaną. Koniec misji.

Jednak tu, gdzie jedna przygoda się kończy, druga może się rozpocząć. Porwania dzieci trwają już lata. Władze regionów nic z tym nie robią. A w Lesie dzieje się coś większego. Praktycznie niezdobyte i niezbadane tereny w centrum kontynentu, pełnego cywilizowanych mieszkańców i znających się na sztuce wojny shinobi. A tam takie rzeczy...? Może jednak nie odbiegajmy misją zbyt daleko. Trzeba dokończyć obecne sprawy. Pierwszym jest zabezpieczenie więźnia. Z pomocą Kapitana i strażnika udało się podnieść wielkoluda i skrępować mu ręce za plecami linką pożyczoną od Aiko. Matka z córką nie mogły tu zostać, w nocy z dziurą w ścianie. Należało przeczekać noc w bezpiecznym miejscu, wszyscy razem. W tej chwili najlepszym miejscem był statek Kapitana Ryo. Tam też medyk zaprowadził wszystkich, razem z więźniem i ciałem Jun.

W nocy razem z kapitanem i strażnikiem zmieniali warty, by nie stało się nic zaskakującego. Medyk miał ostatnią wartę, podczas której mógł pobyć parę chwil z przebudzoną Tatami. Nie mogła spać, a gdy zobaczyła na pokładzie Akarui'ego, wyszła do niego. Brunet był zadowolony z takiego obrotu spraw, bo mógł kontynuować zabawę i rozmowę z dziewczynką, bez zagrożenia, w spokoju. Kuglarz znów mógł pobawić się z dziewczynką i jej pluszowym jeżem, a w kącikach ust dziecka w końcu pojawił się lekki uśmiech. To już coś.

Rano więzień został odprowadzony do najbliższej wioski i oddany w ręce władz. W obecności Akarui'ego znów opowiedział swoją historię. Kapitan i matka dziewczynki złożyli również swoje zeznania, a shinobi poprosił o ich odpis dla zleceniodawcy. Potem zaś zaproponował dziewczynkom przenosiny, najlepiej jak najdalej od lasu. Shigashi no Kibu jest pięknym miejscem pełnym życia, gdzie dziewczynka znajdzie sobie przyjaciół i może zacznie edukację? Medyk mógłby tam również pomóc tej małej rodzinie, przynajmniej na początku... Decyzja jednak należała do Aiko.
0 x
MOWA
Murai

Re: Wybrzeże

Post autor: Murai »

z/t, piszesz w nowym temacie
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Tsurai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość