Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 6 kwie 2021, o 19:32
Przyjemny lokal na peryferiach Kinkotsu, nie należący może do tych najbardziej ekskluzywnych, ale za to bardzo czysty i oferujący przystępne ceny. Ulokowany jest w jednej z pobocznych i rzadziej uczęszczanych uliczek, trudno więc do niego trafić przypadkiem i większość tutejszych bywalców zna przybytek z polecenia.
Wnętrze zatrzymuje chłód w ciągu dnia, a ciepło w nocy, dzięki czemu stanowi azyl dla znużonych tutejszym klimatem przyjezdnych. Gospodarze oferują swoim klientom nocleg – do dyspozycji gości wydzielone zostało piętro, gdzie wynająć można pokój prywatny lub miejsce w dzielonej sali noclegowej . Za dodatkową opłatą i wpłaceniem kaucji podróżni mogą otrzymać czystą pościel oraz ręcznik. Dostępna jest tu jedynie dzielona ubikacja, ale właściciele lokalu dbają o to, by jej stan był zawsze przynajmniej znośny. Dodatkowym atutem noclegowni jest bliskość jednej z miejskich łaźni.
Na parterze natomiast znajduje się przestrzeń, gdzie podróżni mogą odpocząć i posilić się. Nie ma tu stałej karty, ale zazwyczaj na gości czeka gar zupy oraz dwa proste i zazwyczaj dość smaczne dania , przyrządzone przez żonę właściciela. Nie ma tu osobnych stołów - podłoga została obniżona w kilku miejscach, gdzie wyłożono stare koce i poduszki. Brak tu sztywnego podziału na osobne stoły, co nie sprzyja dyskrecji. Dania spożywa się siedząc na posadzce przy niskich stolikach.
Dodatkową atrakcją "Róży" jest pasja właściciela – zamiłowanie do warzenia nalewek, które można nabyć tutaj na kieliszki lub butelki o różnej pojemności . Tutejsza kaktusówka jest znana na całe Kinkotsu, a plotka głosi, że w daktylówkę zaopatrza się tutaj sam Jou. Ile jest w tym prawdy? Odpowiedź na to pytanie zapewne zna tylko lider.
0 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 7 kwie 2021, o 17:11
Co za szczęście, że tutejsze tereny należały raczej do suchych, bo dokumenty Kaguyi nie opadły na błoto czy trawę, ale na zakurzony kamień. Beduinka mogła jedynie obserwować swobodną trajektorię lotu papierka i swojej odznaki, które przypadkiem wymsknęły się z zadbanej dłoni jej rozmówczyni. Mayu, pyskata jak nigdy, z właściwym sobie refleksem odpowiedziała na zarzut tego, że jej rzekomy tytuł Sentokini był zasługą jedynie majątku i wpływów jej rodziców, ale po takim sposobie odwetu Ren mogła dostrzec, że uwaga nie spodobała się dziewczęciu nic a nic. Czoło Ren zmarszczyło się, gdy pannica odwróciła się z należytym wdziękiem na pięcie i ruszyła przodem leciutkim kroczkiem, zostawiając Kaguyę samą z jej zapasem unijnej makulatury.
- Nic się nie stało, cholernico – mruknęła pod nosem. W sumie nie była pewna, czy ta ją jeszcze w ogóle usłyszy. Przez ciążący na jej ramieniu balast przechyliła się dość niezgrabnie swoim sporym cielskiem, by pozbierać z podłoża papierowe świstki, które umożliwiały jej swobodne przemieszczanie się po pustynnych terenach. Tak jak z Kartą Obywatelki nie obchodziła się zbyt delikatnie i po prostu wcisnęła ją tam, gdzie wcześniej ją przechowywała, niezbyt przejmując się tym, czy się nie zemnie, to nad odznaką shinobi zatrzymała się moment dłużej. Zwęziła wargi z wyraźnym niezadowoleniem, gdy spojrzała na swój przykurzony ulicznym pyłem symbol identyfikacyjny, by wreszcie przetrzeć go o materiał swoich ubrań. Przez moment miała ochotę obrzucić złotą panienkę śliwkami i pójść sobie w swoją stronę, ale w końcu jeszcze przed chwilą pokwapiła się o to, by poprosić ją o przysługę. Teraz sama zadawała sobie pytanie, co ją w ogóle do tego podkusiło – słońce musiało chyba przygrzać jej w tą ciemną łepetynę i pozbawić na moment resztek zdrowego rozsądku!
W końcu jednak – mimo tego, że ta ani myślała na nią czekać - zrównała się z Mayu krokiem, dalszą drogę pokonując razem z nią, a nie za nią. Nie uszło jej uwadze, że dziewczę nie kieruje się w stronę tutejszych willi i pałacyków, a raczej wyprowadza ją w bardziej peryferyjne rejony. Prawda jednak była taka, że nieszczególnie jej to przeszkadzało, tym bardziej, że, choć ostatnio powodziło jej się zdecydowanie lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, bardzo chciała uniknąć sytuacji, gdy rozbestwiona Sabaku dla własnej uciechy wprowadzi ją do jakiegoś ekskluzywnego zajazdu do którego nie dość, że pasowałaby jak pięść do nosa, ale co gorsza na który nie mogłaby sobie najzwyczajniej w świecie pozwolić. Co prawda teraz jeszcze istniało ryzyko, że Mayu wprowadzi ją w ramach okrutnego żartu prosto w tutejsze slumsy, ale nie pozostało jej nic innego, jak po prostu udzielić pannie Sabaku, o zgrozo, kredytu zaufana.
- W takim razie jak ci się żyje jako Sentokini wielkiej Unii? - zagaiła dość niezgrabnie, czując, że skoro już jest zdana na łaskę dziewczęcia, to może chociaż spróbować rozładować nieprzyjemną atmosferę, jaką tworzyły prędzej czy później za każdym razem, gdy otwierały do siebie usta. Ze względu na to, że Ren nigdy nie była dobra w budowaniu przyjaznych relacji, jej monotonny ton zabrzmiał dość kpiąco. Prawda jednak była taka, że była szczerze zainteresowana tym, jak w ogóle doszło do tego, że takie niepozorne dziewczę mogło nosić na swoich barkach tak odpowiedzialny tytuł. - Dużo nowych obowiązków? Musiałaś odśpiewać hymn by otrzymać awans?
Przerwała na moment te zaczepki, gdy okazało się, że Mayu doprowadziła ją do celu. Tutaj Ren aż spojrzała na nią nieufnie, bo miejsce, gdzie wprowadziła ją panienka, okazało się być… skromne, ale zaskakująco przyzwoite? I czyste? Do ostatniej chwili nie spodziewała się tego, że panna Sabaku faktycznie zechce zrealizować jej prośbę, a tu okazało się nagle, że jej towarzyszka spisała się wręcz śpiewająco. Ren odłączyła się na moment od dziewczęcia, by wymienić parę krótkich słów z właścicielem i ustalić warunki noclegu w części dzielonej, a następnie wróciła do swojej przewodniczki, pocierając dość niezręcznie zniszczoną dłonią swoją szyję.
- No, to chyba byłoby już tyle z mojej strony. Niby za chwilę będą podawać już zupę. – Podparła się ręką o ścianę, zawieszając wzrok na jakimś bogato zdobionym, ale nadszarpniętym zębem czasu kilimie, który dekorował przestrzeń za głową dziewczęcia, by uniknąć spojrzenia złotych oczu. – Może zostaniesz na moment? Opowiesz o swoim słoniu, karierze, sukcesach i tak dalej. Jeśli tylko masz ochotę.
Słowo „dziękuję” jakoś nie chciało przejść jej przez gardło.
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 7 kwie 2021, o 21:13
Mayū lubiła czasem zrobić komuś przysługę. Lubiła kogoś u siebie zadłużyć, a następnie o tymże zadłużeniu przypomnieć w najwygodniejszym dla siebie momencie, czyli zazwyczaj już po jakimś czasie, gdy ta zadłużona jednostka nie pamiętała dokładnie warunków oraz skali jej przysługi, ale też wciąż o niej nie zapomniała. Prosząc ją o pomoc, należało być świadomym tego, że prędzej czy później będzie domagać się wyrównania rachunków. Podtrzymywanie poczucia wdzięczności u osób, z którymi zdarzało jej się mieć interakcje nie było czymś, co wyniosła ze swojego domu rodzinnego. Nauczyła się tego dużo później, bo dopiero wtedy, gdy, wybierając się razem z ojcem na różnej maści wydarzenia, coraz częściej miała kontakt z zamożnymi kupcami, którzy dorobili się swojej fortuny głównie dzięki swojemu sprytowi, cwaniactwu, ale także do pewnego stopnia znajomości ludzkiej psychiki, co pozwalało im na bardzo zmyślne manipulowanie swoimi klientami. No bo skoro dali coś za darmo, to aż głupio byłoby czegoś od nich nie kupić, prawda? Skoro byli tacy mili, że aż specjalnie obniżyli cenę, to dlaczego by nie zakupić jeszcze więcej? Jeżeli Mayū chciała się dogadać z kupcami, musiała zacząć stosować ich chwyty i możliwe, że nieco za bardzo weszło jej to w krew, szybko bowiem zaczęła ich używać również w kontaktach z osobami spoza arystokrackiej śmietanki. Wyjątkiem była sytuacja rzucenia raz na jakiś czas jałmużny kumulującym się w centrum osady żebrakom — robiła to wyłącznie po to, by poprawić sobie samopoczucie.
Tym razem jednak, oprócz oczywistego celu zadłużenia u siebie Ren, zdecydowała się na wykonanie dla niej przysługi, by mieć kontrolę nad tym, gdzie ta cholerna Kaguya się znajduje. Nie mogła lekceważyć jej barbarzyńskiego stylu walki, tylko dlatego, że był prymitywny, bo, jak zdążyła zobaczyć na własne oczy, był także bardzo skuteczny w szybkim uśmiercaniu przeciwników. Nie wiedziała, z jak dużą intensywnością myśli beduinki zaprzątała chęć przejęcia Kinkotsu wraz ze swoimi pobratymcami — a to, że sama uznawałaby tę próbę za samobójczą, nie znaczyło od razu, że tego samego zdania była nieokrzesana, niezbyt bystra przedstawicielka kościanego rodu. Nie chciała dopuścić do tego, by przez jej nieuwagę doszło do jakiegoś incydentu z udziałem Ren, dlatego też niezwykle ważnym wydało jej się umieszczenie Kaguyi w miejscu, do którego mogłaby dość szybko dotrzeć.
Zamiast pokonać dzielący je od miejsca docelowego dystans w miarę prostą, szybką drogą, obrała trasę dłuższą i krętą, wymagającą zdecydowanie większego rozeznania się w mapie osady. Nie dało się ukryć, że chciała ją odrobinę zdezorientować. Nie wiedziała do końca, do jakiego stopnia Ren pamiętała rozkład miasta, które przecież jeszcze nie tak dawno zostało odebrane jej klanowi, ale uznała, że warto spróbować. Skąpane w promieniach słońca uliczki Kinkotsu nadal pozbawione były tych wszystkich charakterystycznych stoisk, których właściciele aktualnie poukrywali się w chłodnych pomieszczeniach przed największym żarem, więc jedyne, co beduinka mogła zapamiętać z przydługiej drogi do noclegowni, to jasne, zbudowane z piaskowca ściany mijanych budynków. Przez większą część trasy nie odzywały się zbyt często; jedynie Mayū raz na jakiś czas rzucała suchy komunikat o zmianie kierunku ich niezbyt sympatycznej wycieczki. Zerknęła więc z cieniem zmieszania w jej stronę, gdy Ren, najprawdopodobniej z braku lepszego zajęcia, zaczęła ją zaczepiać.
— Doskonale — odparła lakonicznie, unosząc ciemną brew. Nie miała teraz chęci na ciągnięcie niezręcznej wymiany zdań z jakąś Kaguyą, gdy jej celem było wyłącznie odstawić ją na miejsce, odebrać kosz z owocami i szybciutko wrócić do swojej posiadłości, by skosztować wreszcie tych shinrińskich śliwek, na które od dłuższego czasu miała ochotę. — A ty? Odśpiewałaś hymn? — spytała z jawnym brakiem zainteresowania, nawet nie pozwalając jej łudzić się, że w ogóle oczekuje od niej odpowiedzi. Mając nadzieję, że druga nastolatka nie zasypie jej kolejnymi pytaniami, na które nie będzie chciała reagować, przyspieszyła swój dotychczas dość nieśpieszny krok.
Jeśli miałaby określić jednym słowem miejsce, do którego zaprowadziła Ren, powiedziałaby, że jest przyzwoite . Przyzwoite warunki, przyzwoite ceny, przyzwoite jadło. Jedyne, co wyróżniało Różę pomiędzy mnogością knajp na mapie Kinkotsu, były nalewki jej właściciela, którego zresztą znała osobiście, zyskując sobie jego sympatię sporymi napiwkami. Nie można było powiedzieć, że nastolatka była stałą bywalczynią tego przybytku — dużo częściej bywała w Promyku lub w Klejnocie — jednak knajpa ta była z pewnością solidnym miejscem do zatrzymania się na parę chwil, spożycia najwyższej jakości kaktusówki i kontynuowania całonocnej zabawy. No dobrze, może nie do końca całonocnej — jej poziom alkoholowej tolerancji raczej nie sprzyjał tak długiemu spędzaniu czasu na mieście, więc niezbyt często pozwalała sobie na picie tak mocnych trunków.
Tuż po wejściu do środka rzuciła pobieżnie okiem na wystrój knajpy, jakby sprawdzając, czy coś się w nim zmieniło. Tak proste wnętrza nie do końca pasowały do jej maksymalistycznej estetyki. Było tutaj jednak na tyle schludnie, że nie brzydziła się przekroczyć progu karczmy, pomieszczenia zaś były wystarczająco duże i wysokie, by przyzwyczajona do przestronności nastolatka nie czuła się klaustrofobicznie. Skinęła delikatnie głową w stronę właścicieli, po czym przeniosła wzrok na Kaguyę, która wydawała się być oszołomiona całą sytuacją.
— Jeżeli nie stać cię nawet na to, to radź sobie sama, bo nigdzie indziej już cię nie zaprowadzę. I nawet nie próbuj nic kombinować, bo możesz być pewna, że będę wiedziała, gdzie jesteś. Poczekaj chwilę, przywitam się — rozkazała, po czym podeszła do gospodarza, by wziąć go na stronę. Wytłumaczyła mu pospiesznie, że osoba, która miałaby u nich nocować, była Kaguyą i że jeśli zaczynałaby się zachowywać podejrzanie, to mieliby się z nią natychmiast skontaktować. Właściciel, lekko zaniepokojony przybyszką, z początku nie był zbyt chętny do współpracowania z nadgorliwą Sabaku, jednak gdy ta zapewniła go o sporym zastrzyku Ryo w razie jakichkolwiek nieprzyjemności, ostatecznie przystał na jej propozycję. To, co Kaguya mogła interpretować jako miły gest, tak naprawdę było przemyślaną decyzją, bowiem wybredna nastolatka nie zaprowadziłaby jej ani do tych najlepszych lokali, w których mogłaby narobić jej wstydu, ani do tych szemranych, do których nawet by nie weszła. Średniej jakości karczma była koniecznym kompromisem, ale jeśli Ren uznała to za przejaw złotego serca bogatego dziewczęcia, to… tym lepiej! Łatwiej będzie uśpić jej czujność. Umówiwszy się z właścicielem, wróciła do niej — w zamyśle głównie po to, by poinformować ją, że od tego momentu musi już radzić sobie sama.
Gdy beduinka podparła się ręką o ścianę, Mayū również się o nią oparła, tylko że barkiem, by pozwolić rozgrzanemu od nieziemsko wysokich temperatur ciału na te parę chwil zetknięcia z chłodną, kamienną powierzchnią. Chociaż jej spojrzenie błądziło gdzieś po wypolerowanej posadzce, kiedy beduinka mówiła jej o tak fascynujących sprawach jak zamówiona przez nią zupa, momentalnie podniosła wzrok na jej twarz, gdy usłyszała propozycję zostania jeszcze parę chwil. Parsknęła, próbując zdusić w ten sposób niezbyt sympatyczny chichot, który zresztą i tak chwilę później wydobył się z jej ust.
— Oczywiście, że nie mam ochoty. Dlaczego miałabym się zwierzać komuś takiemu jak ty? Brzmisz, jakbyś była… zdesperowana. Co, już zapomniałaś, że jestem Sabaku? Już ci wszystko jedno? — wyrzuciła z siebie półszeptem, mrużąc złote ślepia. — Niech będzie, zostanę na chwilę. Ale to ty będziesz mówić, a nie ja. No dalej, opowiedz mi o sobie — powiedziała już głośniej, po czym skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, wciąż patrząc na nią dość wyczekująco. Dla osoby tak mrukliwej jak Ren wyjawianie informacji o sobie było niczym jedna bardziej okrutnych tortur — a Mayū, niestety, lubiła czasem odrobinę potorturować swoich rozmówców. Z tą większą satysfakcją, gdy to oni łaknęli z nią kontaktu.
1 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 9 kwie 2021, o 15:53
Mayu rozmówiła się z gospodarzem zanim dopuściła do niego beduinkę. Ren może brakowało wiedzy w wielu dziedzinach, ale musiałaby być skrajnie naiwna, by założyć, że władająca złotem pannica rozprawia z właścicielem tutejszego przybytku o tym, by dla jej miłej gościni z sąsiedniej prowincji udostępniono najlepsze miejsce z widokiem i szczególnie zadbano o jej zadowolenie z jakości usługi. Ale nie była. Odczekała więc tuż przy drzwiach, odprowadzając nieprzyjaznym spojrzeniem tę dwójkę odsuwającą się na bok, by wymienić parę słów. Nie kusiło jej szczególnie jednak, by pchać się między nich i próbować choćby próbować podsłuchać tego, co właśnie zostało powiedziane o jej osobie. Mruknęła więc jedynie do siebie coś pod nosem, prostując sztywno grzbiet i wyczekując tam gdzie zostawiła ją Mayu jak karny piesek, ale równocześnie omiatając wzrokiem resztę gości przesiadujących wewnątrz lokalu. Nie czuła się niezręcznie i nie zamierzała nawet starać się zajmować mniej miejsca niż zajmowała – a zajmowała całkiem sporo.
- Nie jestem zdesperowana. Staram się być otwarta, nie musisz mi tego za wszelką cenę utrudniać – odparła dość szorstko, gdy przewodniczka dołączyła do niej chwilę później, jak już ustaliła z tutejszym gospodarzem coś, co już do końca miało prawdopodobnie pozostać niewiadomą. Kaguya rzuciła jej pytające spojrzenie, ale nie drążyła tematu, aż za dobrze wiedząc, że tak naprawdę każda z nich wolałaby już tego nie rozwlekać. Mayu chciała mieć wrażenie kontroli, Ren wolała uniknąć poczucia upokorzenia. Niektóre rzeczy lepiej było więc po prostu przemilczeć – beduinka bardzo często kierowała się w swoim życiu taką maksymą. I dlatego to, co zaproponowała jej Mayu w zamian za dotrzymanie jej towarzystwa, było dla beduinki jak spełnienie najgorszego sennego koszmaru, który, co gorsza, sama na siebie ściągnęła. Zdolność Ren do podtrzymywania dłuższej rozmowy zwykle sprowadzała się do zadawania pytań i pozwalania rozmówcy paplać, co, jak się zdawało, odpowiadało Mayu, która korzystała z każdej możliwej okazji, by dzielić się swoimi przemyśleniami ze światem. Kaguya była dobrym słuchaczem, ale średnim mówcą, co nieszczególnie jej zazwyczaj przeszkadzało – większość czasu spędzała przecież samotnie, momentami zapominając o tym, jaka w ogóle jest jej własna barwa głosu. Ale Mayu najwyraźniej wyczuła tę słabość i wiedziała dokładnie gdzie ma nacisnąć, by spróbować odstraszyć od siebie beduinkę, bo nie podejrzewałaby jej raczej o to, by była szczególnie zafascynowana życiorysem kogokolwiek, a już na pewno nie członka kościanego klanu. Ren zwęziła wargi, tym razem odrywając spojrzenie od haftu, by zatrzymać je na oczach dziewczęcia. Jej czoło zmarszczyło się, jakby się nad czymś zastanawiała. - Może być. Ale najpierw usiądziemy.
Odsunęła wreszcie dłoń od ściany, by odwrócić się i odejść te parę kroków do miejsca bardziej przeznaczonego do towarzyskich spotkań niż wejście do knajpy. Tu odstawiła na ziemię kosz dość ostrożnie, a potem spojrzała wyczekująco na swoją towarzyszkę, pozwalając wielkiej damie jako pierwszej usadzić się na trochę zmęczonych dywanach i poduchach, którymi wyłożono chłodną posadzkę. Następnie zostawiła Mayu samą sobie na parę minut, by po chwili wrócić z dwiema miskami parującej zupy – pożywnej brei z soczewicy, wykonanej z tanich i łatwo dostępnych składników, ale doprawionej zgodnie z pustynną modłą. Jedną z porcji postawiła przed dziewczyną bez słowa na obniżonym blacie, a potem sama zajęła miejsce naprzeciwko w siadzie skrzyżnym.
Nie kwapiła się na razie do zabawiania swojej towarzyszki rozmową – może wręcz grała na czas, usadawiając się, ustawiając naczynie i łyżkę na stole, odwijając bardzo powoli chustę z głowy. Przeczesała palcami odgniecione od kilkugodzinnego noszenia materiału włosy, a potem potarła palcami klanowy tatuaż. Chociaż wyraz twarzy beduinki był spokojny, to ten krótkotrwały tik zdradził, że intensywnie myśli.
- Ren. Kaguya. Urodziłam się tutaj . Moja rodzina żyje tam , obie wiemy dlaczego. Nie znam hymnu. – Podniosła spojrzenie na twarz Mayu, gdy wreszcie przerwała ciszę, ale dłonią dalej masowała czoło. – Co chcesz wiedzieć?
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 15 kwie 2021, o 19:58
Nie pozostawiła ją zbyt długo samą sobie. Starała się, by krótka interakcja z gospodarzem, którą ograniczyła wyłącznie do przekazania niezbędnych informacji o przybyszce, przynajmniej sprawiała wrażenie normalnej rozmowy. To byłoby bardzo niepożądane, gdyby Ren tak od razu domyśliła się, że intencje młodej Sabaku nie są do końca czyste, a przedłużające się, konspiracyjne szeptanie na uszko z właścicielem mogłoby od razu przykuć jej uwagę. Jednocześnie uważała Kaguyę za osobę, eufemizując, niezbyt rozgarniętą, dlatego też nie podjęła już żadnych innych środków ostrożności, zakładając, iż zdziczała beduinka nawet nie podejmie próby domyślenia się, że najprawdopodobniej przez cały jej pobyt w Kinkotsu ktoś będzie ją obserwował. W oczach Sabaku członkini kościanego rodu jawiła się już jako osoba przeświadczona o swojej bezkarności, lekkomyślna i o uśpionej czujności, a dała tego wyraz leżąc sobie swobodnie na trawce w Ogrodach, całkowicie ignorując fakt, że dopiero od niedawna może się w tym mieście w miarę swobodnie poruszać. Tak beztroskie podejście Kaguyi niezmiernie ją drażniło i tym bardziej chciałaby, by jej zachowanie w jakiś sposób odbiło jej się czkawką i to najlepiej bez udziału samej Sabaku, która już od jakiegoś czasu starała się o to, by jej opinia była możliwie jak najlepsza. A przynajmniej taka miała pozostać na terenie obejmowanym przez Unię, gdzie każdy jej ruch odnotowywany był w kartotekach Koteia. To byłoby całkiem żałosne, gdyby jej kolejny awans został odsunięty tylko dlatego, że jakaś pałętająca się po osadzie Kaguya działała jej na nerwy, a tak często kierowana impulsem nastolatka postanowiła zrobić coś , by już nigdy więcej nie miała sposobności ją zirytować.
Zerknęła na nią przez ramię, ukradkiem obserwując jej zachowanie. Posłuszność beduinki była wręcz zaskakująca — nie ruszyła się nawet o krok z miejsca, w którym Sabaku rozkazała jej pozostać. Czyżby w cały ród już została wpisana pewna nieuświadomiona uległość, o wyparcie której tak zawzięcie starają się walczyć, przybierając pozę buntowników? A może ich odzwyczajenie od miastowości sprawia, że tak łatwo ich przytłoczyć? Ren, chociaż spozierała na wszystkich obecnych nieprzyjaźnie, a może i nawet wrogo, to jednak wydawała się dość spłoszona. Czy dałaby w ogóle radę zapewnić sobie jakikolwiek nocleg bez jej pomocy? Czy naprawdę była aż tak nieudolna poza terenem otwartej pustyni, którą, jak sama mówiła, traktowała jak swój dom?
Powróciwszy do miejsca, w którym ją zostawiła, spojrzała na nią współczującym wzrokiem. I chociaż Mayu wręcz uwielbiała rywalizację, a Ren, z osoby, z którą mogłaby porywalizować — nie byłaby to jednak rywalizacja zbyt zdrowa — stała się jakaś taka malutka, bezbronna, może nawet nieznacząca. Co z tego, że w wyjątkowych sytuacjach potrafiła obronić się przy pomocy kości, jeśli poza polem walki automatycznie stawała się tak niezręczna? Mayu aspirowała do zostania kimś, kto mógłby porwać za sobą tłumy, więc imponowały jej osoby charyzmatyczne oraz pozbawione tej niezręczności, która, im częściej miała kontakt z Ren, coraz częściej przejawiała się w jej zachowaniu.
— Nie jesteś chyba do końca zsocjalizowana, co? Trudno ci się dziwić, w końcu tyle czasu spędziłaś na odludziu… — mruknęła pod nosem, nie kryjąc rozczarowania. Nie było jej dane spędzić z nią czasu w środowisku, które mogłoby sprzyjać jej umiejętnościom, nie miała więc żadnego porównania. Widziała tylko tyle, że Ren na ulicach Kinkotsu była zagubiona niczym dziecko we mgle — wszędzie trzeba było ją zaprowadzić, pomóc, załatwić. A do tego nawet rozmowy nie potrafiła podtrzymać! Mayu także nie należała do osób jakoś szczególnie otwartych. Informacje o sobie dawkowała jedynie w takich proporcjach, by nie wykraczały poza najbardziej podstawowe informacje, które zresztą można było dowiedzieć się na własną rękę. Pomimo niechęci do uzewnętrzniania się ze swoich sekretów, to jednak nie dało jej się odmówić zdolności do przegadania swoich rozmówców — nie istniał temat, na który Mayu nie miała już przygotowanej i uargumentowanej opinii. Nastolatka rzadko tłumiła chęć wypowiedzenia ich na głos, więc niezależnie od tego, czy ktoś byłby gotowy jej wysłuchać, jej zdanie musiało zostać wygłoszone. Nie mogła zrozumieć niezdolności jej rówieśniczki do rozwinięcia swoich wypowiedzi. Tylko z czego ta niezdolność mogła wynikać? Z nieśmiałości? A może wynikała z tego, że Ren po prostu nie była na tyle ciekawym człowiekiem, by mieć w ogóle o czym mówić? Cokolwiek było powodem, Mayū nie miała zamiaru odpuścić. Skoro tak bardzo starała się być otwarta, to przecież tylko jej pomoże, zmuszając ją do powiedzenia o sobie paru słów, prawda?
Propozycja spoczęcia na poduszkach, które choć wypłowiałe, to nadal wystarczająco czyste, by wybredne dziewczę nie odmówiła przysiądnięcia na nich, była na pewno bardziej atrakcyjna niż sterczenie tuż przy samym wejściu, nieco niezręcznie przepuszczając do środka wszystkich przybyłych. Usiadłszy więc na miękkim podłożu, zerknęła z lekką konsternacją na ułożone na prowizorycznych stolikach miski z przedziwną zawartością, która była… zupą? Potrawką? Sosem? Podniebienie bogatej nastolatki było niezwykle wyrafinowane, toteż zwykła jadać potrawy o jakości kilkakrotnie przewyższającej tak prostą strawę. Zidentyfikowanie składników zajęło jej parę długich sekund.
— Ty to zjesz…? — skomentowała ze szczerym zdziwieniem, majtając łyżką w nieapetycznej brei, zapewne jeszcze bardziej obrzydzając beduince jej posiłek. Musiała przyznać, że to nawet było na swój sposób urocze, że Kaguya w ogóle pomyślała o postawieniu jej posiłku. Nie przemyślała jednak tego, że Mayū nigdy nie miała w ustach czegoś tak taniego, tak kiepskiego, tak… byle jakiego. Pomieszała jeszcze łyżką parę razy w lewo, potem w prawo, nabrała trochę rozgotowanej soczewicy, by następnie ją wylać z powrotem do miski, ostentacyjnie krzywiąc się na sam widok czegoś tak pozbawionego smaku jak wybrana przez Kaguyę zupa. Znaczy tylko się domyślała, że była bez smaku, bo ani myślała spróbować. Westchnęła ciężko, po czym gestem dłoni przywołała do siebie kogoś, kto mógłby przyjąć jej zamówienie.
— Jedną kawę, tylko taką mocną, i… ej, wiesz w ogóle co to jest? Piłaś kiedyś? No nieważne, dla niej też kawę — mruknęła pod nosem, przekazując na ręce właściciela nieodliczoną sumę pieniędzy i skinięciem głowy sygnalizując, że resztę może sobie zachować. Jeżeli już miała spędzić parę chwil w towarzystwie Kaguyi, to przynajmniej umili sobie ten czas czarką kawy. Nie martwiła się za bardzo o jej jakość — w tych rejonach dobrą kawę można było dostać nawet w tych gorszych knajpach. Kiedy postawiono przed nimi naczynia z kawową zawartością, wskazała dłonią jej czarkę, zachęcając ją tym samym do skosztowania napoju. Nie była pewna, czy ktoś taki jak Ren mógłby mieć w ogóle styczność z kawą, założyła jednak, że nawet jeśli miała okazję spróbowania, to i tak nie byłoby ją stać na zakup naparu z ziaren. Czerpała dziwną satysfakcję z traktowania beduinki jak skrajnie nieprzystosowanego do życia człowieka, któremu musiała dopiero łaskawie pokazać wszystkie dobrocie tego świata. Nawet nie udawała, że nie czuje nad nią wyższości.
Ziewnęła ostentacyjnie, gdy Ren zaczęła deklamować swoją wyuczoną formułkę, zaś gdy zadała jej pytanie, które było właściwie tylko próbą przerzucenia inicjatywy z powrotem na nią, jedynie przewróciła ślepiami. Nie wiedziała, czego od niej oczekiwała, ale zdecydowanie nie tego, co Kaguya koniec końców jej zaprezentowała.
— O rany, ale jesteś nudna. Jesteś tego świadoma? Skoro tak bardzo chcesz rozmowy, to, nie wiem, opowiedz mi chociaż o czymś. Zainteresuj mnie. Wysil się trochę. Naprawdę w twoim życiu tak bardzo nic się nie dzieje? A może trzeba wam jeszcze trochę podokuczać, byście mieli o czym gadać na wiosce? — wymamrotała z niezadowoleniem, urywając swoją pełną pretensji wypowiedź upiciem łyczka czarnego napoju. Teraz już wiedziała, że mrukliwa beduinka mogłaby jeszcze przez parę kolejnych minut marszczyć się i pocić, usiłując skleić jakieś zdanie, a na końcu i tak nie dostałaby od niej ani nowych informacji, ani chociaż marnej rozrywki na czas delektowania się kawą. Kiedy Ren intensywnie zastanawiała się nad tym, co mogłaby jeszcze powiedzieć, Mayū utkwiła przenikliwe spojrzenie złotych ślepi na jej rodowym tatuażu, przyglądając mu się z zaintrygowaniem.
— Pokaż mi te swoje — przerwała na moment, szukając odpowiedniego słowa — kropki. Nie widziałam ich nigdy z bliska — zażądała, nie chcąc już marnować swojego czasu na jej bezowocne próby wykrztuszenia z siebie czegoś w miarę interesującego. Prawdą było, że nie miała jeszcze okazji zobaczyć tych charakterystycznych, czerwonych znaków na… żywej Kaguyi.
1 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 15 kwie 2021, o 23:04
Uwagę o tym, że prawdopodobnie proces socjalizacji Kaguyi nie przeszedł tak dobrze, jak by można było sobie tego życzyć, pochylona nad swoją misą Ren zbyła jedynie wzruszeniem ramion, nawet nie odbierając tego jako ataku. Choć nie była świadoma licznych swoich wad i przywar i często latami pozostawała na nie ślepa, to swoich braków umiejętności społecznych nie negowała nigdy – i nie starała się nigdy nad nimi pracować. Faktycznie, brakowało jej ogłady i nie była w stanie brylować towarzysko, co przyzwyczajona do bywania Mayu mogła odbierać jako nieśmiałość, ale prawda była taka, że nigdy nie było jej to potrzebne do szczęścia. Sukces mierzony ilością zaproszeń na przyjęcia i przyjątka był dla niej czymś zupełnie obcym, a sympatię swojej wspólnoty zjednywała sobie nie dzięki elokwencji i dowcipowi, ale będąc – tylko i aż – przydatną. Jednak rzeczywistość koczowniczej wspólnoty różniła się od rzeczywistości miejskiej pannicy, na co Ren była nijak przygotowana. Jej utylitarne podejście do życia nie było czymś, co imponowało znudzonej wygodnym życiem Mayu, która zapewne przyzwyczajona była do towarzyskich zabaw i gierek państwa z wyższych sfer.
- Tak – mruknęła do swojej kompanki, łypiąc na nią krótko, gdy ta zaczęła mieszać łyżką w swojej porcji zupy, ostentacyjnie prezentując całemu światu (a w szczególności Ren) swoje niezadowolenie z jakości posiłku. – I jak będziesz dalej wybrzydzać, to zjem też twoje. – Wybiegi dziewczęcia, które prawdopodobnie miały na celu pozbawienie beduinki apetytu obrzydliwą prezentacją kleiku, spełzły na niczym, bo niewzruszona Kaguya nabrała do ust pełną łyżkę rozmoczonej soczewicy, spokojnie obserwując wiosłujące w tanim daniu dziewczę. Zupy nie można było nazwać rarytasem – choć Mayu pewnie by w to nie uwierzyła, to nawet ona w swoim życiu jadła lepsze rzeczy! – ale była ciepła, gęsta i pożywna, a to wystarczyło, by zadowolić kogoś o tak niewybrednym podniebieniu jak Ren. No, a co najważniejsze, była już przez nią opłacona – sam już ten fakt sprawiał, że, skoro jej urocza towarzyszka zaczyna się dąsać, osobiście musiała zadbać o to, by jedzenie się nie zmarnowało. Zajęła się niespieszną konsumpcją zupy w ciszy, nie starając się zbytnio animować swojej kompanki – tym bardziej, że ta akurat oddała się przyzywaniu do siebie tutejszej obsługi. Jeśli Ren poczuła się skrępowana, to dopiero teraz – czy wygłupiła się, biegając za gospodynią, by odebrać jedzenie? Czy może to Mayu nadużywała swojej pozycji (a raczej pozycji swojego majętnego tatusia), od średniej jakości przybytku oczekując pierwszorzędnej obsługi kelnerskiej?
Niezależnie od tego, jaka była odpowiedź na to pytanie, pieniądze w dłoni pannicy miały w sobie na tyle perswazyjnej mocy, by natychmiast przywołać bliżej gospodarza, który, praktycznie uginając się w pół, gotów był spełnić w miarę swoich możliwości każdą zachciankę tak hojnej gościni. Zdegustowana soczewicową papką Mayu zdecydowała się zamówić dla siebie jedynie kawę, tym gorzkim i smolistym napojem zastępując sobie posiłek. Może była na diecie? Nie wyglądała na taką, co potrzebowała szczególnie odchudzania, ale kto wie, jaki aktualnie panował kanon piękna wśród miastowych panienek. Większą niespodzianką jednak było to, że najwyraźniej fakt, że Ren uwzględniła piaskową pannę przy porcjowaniu zupy, skłonił ją, by domówić drugą czarkę dość drogiego naparu również dla beduinki. W swojej naiwności zinterpretowała to jako prosty gest mający na celu stworzenie trochę bardziej sympatycznej atmosfery, a nie podbudowanie sobie ego obnosząc swoją grubą sakiewką przed biednym włóczęgą.
- I cukier. Jeśli można – weszła w słowo dziewczęciu, korzystając z okazji, że już składała zamówienie. Gdy mężczyzna wrócił na zaplecze, odwróciła się do panny Sabaku, mrużąc ślepia z irytacją. – Mayu, do cholery. Nie jesteśmy odcięci od cywilizacji. Piłam kawę. – Owszem, piła kawę. Dokładnie trzy razy, gdy zaoferowane jej zostały przez jednego z bardziej zamożnych rodaków jako egzotyczna ciekawostka – aromatyczne ziarna były bowiem zbyt drogą zachcianką, by przepuszczać na nie pieniądze, których nigdy nie było w nadmiarze. Oszczędzanie weszło jej tak w nawyk, że w dalszym ciągu niechętnie pozwalała sobie na tego typu przyjemności, jak wspomniana kawa; tym bardziej, że sceptycznie nastawiona była do wszelkich napitków i innych dziwów o jakichkolwiek właściwościach, które wpływają w jakiś sposób na świadomość – nawet jeśli mowa była o zaledwie lekkim ożywieniu i przyspieszeniu pracy serca. To jednak nie przeszkodziło jej przyjąć od Mayu czary aromatycznego naparu, który powąchała chwilę po podaniu, a chwilę później zbezcześciła pokaźną ilością brązowego cukru – tak, jak lubiła najbardziej popijać wszystkie ciepłe napoje.
- Mówiłam ci, że jeśli czegoś ode mnie chcesz, to mnie spytaj. Mam ci opowiedzieć jak skalpujemy Sabaku? Jak składamy krwawe ofiary? Pokazywać ci naszyjnik z oderżniętych palców? – Czoło Ren zmarszczyło się na te pretensje. Beduinka zaczęła mieszać łyżeczką w czarce z kawą, dzwoniąc nią o ścianki czarki. - Mam wrażenie, że to właśnie takiej formy rozrywki chcesz. I nie nazwałabym tego, co wyprawialiście razem z tym przeklętym starym satyrem na czele, dokuczaniem . Może jesteś zbyt smarkata, by to zrozumieć, ale-… - Choć dopiero z momentem naciśnięcia na jej czuły punkt rozwiązał jej się język, to przerwała z momentem, gdy Mayu zwróciła uwagę na tatuaż na jej czole. Przez moment na jej twarzy malowała się lekka konsternacja.
A potem po prostu odgarnęła włosy z czoła, odsłaniając dwie czerwone kropki, które na zawsze zostały wyrysowane na jej ciemnej skórze, i nachyliła się w stronę dziewczęcia nad blatem, by mogła im się lepiej przyjrzeć. Czarne ślepia Ren spoglądały na twarz Mayu badawczo, jakby nie wiedząc do końca, czego może się spodziewać.
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 16 kwie 2021, o 23:54
Chociaż dla osoby o tak wysokim statusie jak Mayū ilość przysyłanych do posiadłości jej ojca zaproszeń faktycznie mogła być istotna o tyle, że skoro możni przebywający na terenie Samotnych Wydm chcieli obecności jej rodziny na zorganizowanych przez siebie wydarzeniach, to tylko podkreślało jak dobrej jakości były medyczne specyfiki jej ojca, a co z tym idzie — jak znaczącą familią się stali. Młoda Sabaku nie przepadała za marnowaniem swojego czasu, a tym w większości były wystawne bankiety, więc jeśli już łaskawie się na nich zjawiała, to starała się wykorzystać tę okazję do przekabacenia na swoją stronę odpowiednich ludzi, którzy mogliby wspomóc jej ojca w podtrzymaniu tak długo wypracowywanej renomy. Pomimo tego, że niezbyt często wracała myślami do tak odległych wspomnień, raz na jakiś czas podczas wykonywania codziennych, rutynowych czynności mimowolnie przypominała sobie o początkach ich rodzinnego biznesu. Przypominała sobie, gdy jako kilkuletnie dziecko prosiła ojca, by tego dnia został w domu i chwilę się z nią pobawił — ten jednak musiał odmówić, by zamknąć się w swojej klinice na cały dzień i dać pochłonąć się pracy. Wtedy jeszcze nie znała powodu. Przecież nie przymierali głodem, przecież nie musieli być aż tak obrzydliwie bogaci, przecież… chociaż nie było już z nimi jej matki, to przecież powiedział, że wciąż patrzy na nich z góry, prawda? Czemu tak bardzo nie chciał spędzać z nią czasu? Czy to dlatego, że była zbyt podobna…?
Przejęła po nim sposób radzenia sobie z problemami, czasem wręcz desperacko starając się nie dopuścić, by ktokolwiek zapomniał o zdecydowanie zbyt drogich kosmetykach jej ojca. Skoro tak bardzo chciał, by byli bogaci, to jako przykładna córka mogłaby mu pomóc. I pomogła. I wciąż pomaga — bywając i dając się zapraszać na przyjęcia, rozmawiając z tymi obleśnymi, starymi kupcami i reklamując jego wyroby również swoją zadbaną aparycją. Kolejne nieporozumienia między nastolatkami mogły wynikać z tego, że całkowicie inaczej pojmowały przydatność . Ren była przydatna, gdy przyniosła do osady świeże mięso i je oprawiła, Mayū zaś była przydatna, gdy zapewniała ojcu siatkę znajomości i zdobywała kolejne awanse jako kunoichi, zyskując przy tym również sławę. Nic dziwnego, że określały siebie nawzajem jako bezużyteczne. Zdolność do przetrwania na samym środku pustyni nie miała szansy zaimponować dziewczynie, która nie wiązała swojej przyszłości z opuszczeniem miasta, by zacząć samotnie przemierzać piaskowe wydmy. I nie zaimponowała, a nawet trochę śmieszyła. Czas płynie, a Kaguya, oczywiście, wciąż pozostają nieucywilizowani.
— To zjedz. — Podsunęła w jej stronę naczynie z wciąż ciepłą zupą, wzruszając delikatnie ramionami. Nie do końca rozumiała, z jakiego powodu Ren aż tak bardzo się obruszyła, gdy jakże stroskana Mayū wyraziła swoją wątpliwość odnoszącą się do jakości spożywanej przez nią potrawy. Nie, nie, to wcale nie było tak, że chciała ją jakkolwiek obrazić. Przynajmniej nie w tamtej chwili. Po prostu nie była zbyt zaznajomiona z jedzeniem tylko po to, by czymś zapełnić sobie żołądek, a więc, gdy beduinka tak ochoczo zabrała się za pałaszowanie soczewicy, mogła zareagować tylko zdziwieniem. Nie zaprzątała sobie nawet głowy domówieniem innej pozycji z bardzo ograniczonej karty dań. Od samego przekroczenia progu Róży wiedziała, na jakim poziomie stoi ta knajpa — a stała na dość niskim. Zadowoliła się więc zamówieniem czarki kawy, uprzednio angażując samego właściciela do podejścia w stronę ich stolika. Czy nadużywała swojej pozycji? Oczywiście, że tak. Zwłaszcza teraz, gdy, dzięki swoim dokonaniom oraz niedawnym awansie, mogła się pochwalić już całkiem niezłą rozpoznawalnością na terenie Atsui. Zazwyczaj udawało jej się przymuszać ludzi o najróżniejszych profesjach do spełniania jej zachcianek, a nawet jeśli nie, to wystarczyło potrząśnięcie mieszkiem, by ten słodki dźwięk obijających się o siebie monet zwabił do niej wszystkich nieprzekonanych. Zadziałało i tym razem — właściciel Róży, chociaż zwykle pozostawał w bezpiecznej odległości od kumulujących się w karczmie gości, teraz podszedł posłusznie, przyjął zamówienie, by już za chwilę postawić przed nastolatkami dwie czarki czarnego napoju.
— Jesteś pewna, że to była kawa? Pewnie wcisnęli ci jakiś kit, a ty nawet nie zauważyłaś, bo jesteś zbyt-… Hola, a co to za samowolka? Czujesz się chyba już zbyt komfortowo — burknęła z niezadowoleniem, gdy Kaguya śmiała dodać cokolwiek do jej zamówienia! W jej knajpie! I, co najważniejsze, w jej mieście! Kolejny raz wykonała gest wolną dłonią, chcąc w ten sposób ściągnąć uwagę gospodarza. — Jeszcze cukier. — Ale to już było co innego; to, że Mayū zamówiła ten cholerny cukier zamiast Ren, rzecz jasna. Sabaku wciąż była młoda, by nie powiedzieć infantylna. Była też nieustępliwa i zbyt autorytarna, by tak po prostu zignorować butę swojej tymczasowej kompanki, która przecież miała pozostać bierna i wdzięczna, że Mayū w ogóle zgodziła się przyprowadzić ją do odpowiedniej noclegowni, a co dopiero pozwolić jej napić się kawy we własnym towarzystwie!
— Ja nic od ciebie nie chcę, to ty domagałaś się rozmowy — zauważyła zgodnie z prawdą, odmierzając malutką łyżeczką odpowiednią ilość brązowego cukru, która zaraz miała się znaleźć w jej napoju. Wsypała jedną, drugą, a po krótkim zastanowieniu dodała także i trzecią, starając się zastąpić w ten sposób brak aromatycznych przypraw, które zwykle dodawała do swojej kawy. Kawowy napar podawany na pustyni zawsze musiał być esencjonalny i niezwykle intensywny w smaku, toteż dosłodzenie go było niemal obowiązkowe i raczej nieuznawane za bezczeszczenie. Prawdziwą obrazą kawowego majestatu, przynajmniej w opinii Mayū, byłoby dodawanie do kawy mleka. Jaki był sens jej picia, skoro mleczny posmak ostatecznie i tak dominował nad kawową goryczką?
Nie zdążyła porządnie wymieszać kawy, gdy z ust Ren nagle zaczął wypływać potok słów, który zdawał się nie kończyć. Z każdą kolejną wymienioną przez nią atrakcją, która rzekomo miałaby uszczęśliwić bogatą nastolatkę, otwierała coraz szerzej oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co docierało do jej uszu. Spojrzała na Ren, a jej złote ślepia wręcz zaświeciły, zdradzając podekscytowanie dziewczęcia.
— O proszę, czyli jednak potrafisz mówić! — wydukała z trudem, odnosząc porażkę w próbie stłumienia głośnego śmiechu. Koniec końców zakryła dłonią swoje usta, by oszczędzić wszystkim obecnym w knajpie tego donośnego rechotu, który zdawał się jeszcze głośniejszy przez akustykę przestronnego pomieszczenia. Całkowicie ignorowała fakt, że Ren wcale nie opowiedziała jej bardzo śmiesznego żartu, za jaki Mayū wzięła jej wypowiedź. Nie odnotowała jej irytacji, zbyt zajęta swoim własnym rozbawieniem. — Tak, pokaż mi je, jeśli naprawdę to robicie! Zabawna jesteś. Taka pocieszna. Głupiutka, ale pocieszna — skwitowała, ocierając wierzchem dłoni kąciki oczu, które zwilżyły się od tak intensywnego śmiechu. Nawet powieka jej nie drgnęła, gdy Kaguya nazwała Ichirou — wielkiego wojownika, pierwszego syna pustyni, członka Krwawego Pokolenia! — starym satyrem, trudno bowiem było walczyć z jego renomą. Rozwiązłość Kochanka była tak powszechnie znana, że mogłaby być uznana za cechę charakteryzującą jego nieskromną osobę. Dlaczego więc miałaby się oburzać w reakcji na jej słowa, jeśli tylko go opisywała?
Rozbawiony grymas zelżał dopiero, gdy wypowiedź Kaguyi o naszyjnikach z odciętych palców przestała odbijać się echem w jej głowie, a sama Ren zdecydowała się zaczepić o mniej trywialne wątki. Uniosła czarkę na wysokość oczu, by na krótką chwilę wbić spojrzenie w czarną taflę, którą już zaraz potem naruszyła wzięciem kolejnego łyka napoju.
— Ojej, powiedziałam za dużo? Użyłam złego słowa? — zaczęła, wykrzywiając kąciki ust w cierpkim uśmieszku. — Należało wam się, a ty jesteś po prostu zaślepiona. To wszystko zaczęło się przez was . Wiem, że może trudno jest ci to zaakceptować, ale taka jest prawda. Oprzytomniej — mruknęła oschle, po czym podniosła wzrok na jej twarz, by obdarzyć ją niezbyt sympatycznym spojrzeniem. Nic nie irytowało ją tak bardzo jak ci przeklęci Kaguya, którzy wręcz uwielbiali przedstawiać się jako udręczeni męczennicy, całkowicie pomijając, że to oni zaczęli . To była ich wina. To im było za mało. Być może są to słowa dość mocne, ale nie było jej ich żal. Gdyby nie oni, jej matka zapewne teraz by żyła. Być może jej percepcja była zakrzywiona, może nie była do końca świadoma, co tak naprawdę wtedy się zadziało — wiedziała jednak, że Kaguya nie zasługują na jej współczucie. Ot, dostali, na co sami zapracowali.
Chociaż sama zażyczyła sobie prezentacji rodowych tatuaży przez beduinkę, machinalnie odchyliła się, gdy ta zaczęła się zbliżać na dystans, który był już dla niej nie do przyjęcia. Zmrużyła delikatnie oczy, w milczeniu analizując czerwone znaki. Kusiło ją, by dotknąć te dziwne kropki i sprawdzić, czy faktycznie nie dałoby się ich jakoś usunąć, ostatecznie jednak powstrzymała się, zbyt zajęta tym, by Ren nie naruszyła jej przestrzeni osobistej.
— Po co w ogóle to robicie? Czy to pamiątka po jakichś rytuałach? Najpierw rysujecie sobie na czołach kropki, a potem przeskakujecie nago nad ogniskiem, potrząsając kołatkami? Jakie to absurdalne. Możesz to w ogóle zmyć? — wyrzuciła z siebie, oczekując, że Ren odpowie na każde zadane jej pytanie. A jeśli nie odpowie, to, cóż, mogła być pewna, że Mayū i tak w końcu upomni się o odpowiedź.
1 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 18 kwie 2021, o 18:44
- Jesteś pewna? Wzięłam to dla ciebie. - Ren w sumie zaskoczyło tak swobodne odstąpienie jej swojego posiłku przez Mayu. Trudno jej było przyjąć tak po prostu to, że dziewczyna odmówiła zaoferowanego jej poczęstunku tylko ze względów wątpliwej jakości dania. Beduinka zmierzyła ją uważnym spojrzeniem, gdy ta podsunęła jej michę soczewicy. Na jej twarzy malowała się wręcz podejrzliwość, i to podejrzliwość podszyta odrobiną odruchowej troski – może dziewczyna źle się czuła? Dla Kaguyi wytłumaczeniem takiego grymaszenia mógł być chyba jedynie rozstrój żołądka, jednak Mayu nie wyglądała na taką, co aktualnie maskuje fizyczny ból, który rzekomo mogłaby przechodzić. W końcu jednak przyjęła wzgardzoną porcję, cicho wzdychając pod nosem. – Żebyś potem nie pożałowała.
Mayu jednak okazała się czuć doskonale, bo jeśli dokuczałby jej chory brzuszek, to prawdopodobnie nie raczyłaby się teraz tak chętnie mocną, smoliście czarną kawą. Ren może odczułaby większy zawód faktem, że dziewczę miało czelność wybrzydzać, ale sama była na tyle zmęczona przebytą wcześniej drogą, że dobrze wiedziała, że nic się dzisiaj nie zmarnuje. Przekazała więc właścicielowi jedną z misek, zdążyła bardzo szybko opróżnić, korzystając z tego, że jej urodziwa towarzyszka zaczęła już się rządzić w odwiedzanym przybytku i rozstawiać wszystkich po kątach. Na uwagę o czuciu się zbyt komfortowo zgromiła ją spojrzeniem, ale odpuściła sobie kontynuowanie pyskówki, zabierając się za drugą porcję papki z soczewicy. Ren była dużą Kaguyą i miała duży apetyt, poradzenie sobie z podwójnym posiłkiem nie było więc dla niej zbyt wielkim wyzwaniem.
- Kawa to kawa, wszędzie jest taka sama. Gorzka – wyburczała pod nosem, gdy Mayu na nowo przyjęła postawę obytej w wielkim świecie jejmości. Beduince obcy był świat zblazowanych snobów, którzy nachylali się nad każdą czarą kawy lub wina, by godzinami rozprawiać o nutach zapachowych, kolorze i mętności. Nie była przyzwyczajona do wyboru, nie marnowała więc czasu i energii na rozprawianie o takich nieznaczących detalach. Prawdopodobnie nie była najlepszą towarzyszką dla Mayu, która ze swoimi koleżankami mogła zapewne godzinami rozprawiać o tym, jakie aromaty wyczuwa w podanym w przyulicznej kawiarni naparze. – To jak z alkoholem. Pijesz go by tańczyć, a to pijesz by się obudzić. Niesłodzonej nie da się pić, co sama chyba bardzo dobrze wiesz – tu kiwnęła głową z momentem, gdy panna Sabaku sama zaczęła ubogacać smak napoju cukrem. Czy jeśli naprawdę tak by jej to smakowało, to musiałaby to modyfikować? Ren miała co do tego pewne wątpliwości. Czy już nawet poprzez dobór napoju dziewczę manifestowało swój rzekomo wysoki społeczny status?
Skrzywiła się z niezadowoleniem nad kawą, którą ujęła w dłoń po uporaniu się z drugą porcją zupy z soczewicy, gdy Mayu zareagowała perlistym śmiechem na jej propozycje wydumanych plemiennych zwyczajów. Odczekała cierpliwie, aż ta przestanie się śmiać, zanim odpowiedziała na jej słowa. Głośne, radosne rozbawienie dziewczyny zmieszało ją, co było w sumie jakimś osiągnięciem, bo w Ren niezbyt często udawało się wywołać uczucie skrępowania. Najgorsze w tym wszystkim, że nawet najbardziej irytujący rechot pannicy był dźwięczny jak dzwoneczek.
- Mówię wtedy, gdy trzeba - odparła dość szorstko, ale szybko jej poważny wyraz twarzy zastąpił błąkający się na wargach prowokacyjny półuśmiech. – Może ci taki sprzedać? Nosiłabyś z tym złotkiem, pokazałabyś modnym koleżankom. Uczyniłabyś mnie bogatą – odpowiedziała jej żartobliwie i już trochę swobodniej, podpierając policzek o dłoń i pociągając spory łyk obrzydliwie słodkiej kawy. Czasami balansowały na granicy zaczepnej rozmowy dwóch osób w podobnym wieku, ale chwilę później któraś z nich musiała zaraz to zniszczyć, przypominając drugiej o tym, jak różne są ich pochodzenia. Dwie gówniary obciążone krwawymi historiami ich rodów, zbyt młode, by mieć krew na rękach, lecz każda z nich kąsająca drugą przy pierwszej możliwej okazji.
Tak i było tym razem. Ren zmrużyła oczy, gdy Mayu wbrew jej oczekiwaniom nie urwała wypowiedzi i brnęła w nią dalej, zupełnie niewzruszona na coraz bardziej widoczną irytację beduinki. Ich spojrzenia spotkały się i nie były sobie szczególnie przychylne.
- Wojna jest czymś, co było, jest i będzie. To były rzezi – wycedziła przez zęby, odstawiając czarkę na blat zdecydowanym ruchem. Jako pierwsza odwróciła spojrzenie na bok, niezbyt wiedząc, czy chce brnąć w to dalej. Z jednej strony jej duma zmuszała ją do tego, by ciągnąć słowną przepychankę o to, kto miał rację, a kto zawinił – z drugiej jednak zdrowy rozsądek Kaguyi podpowiadał jej, że tego typu konflikt z młodą Sentokinią Sabaku na terenie bądź co bądź aktualnie podlegającym do jej rodu może nie być najmądrzejszą rzeczą, jaką robi. Prawie tak niemądrą, jak niegdysiejsze wpakowanie się na środek rozrzuconych metalowych gwiazdek.
- Zwyczaj. Mi je zrobili jak byłam taka. – Tutaj Ren wykonała obok siebie nieokreślony gest dłonią, który miałby wizualizować Mayu gabaryty kilkuletniego dziecka. Ze względu na to, że była obdarzona dość sporym wzrostem, to trudno było jednoznacznie oszacować wiek. Temat klanowego tatuażu dał jej trochę oddechu. Gdy dziewczyna odsunęła się od niej w naturalnym odruchu, Ren nawet nie drgnęła, dalej podtrzymując włosy. – Nie pamiętam tego za dobrze, jedynie to, że bolało jak cholera. A co, chcesz dotknąć i zobaczyć, czy się rozmyje? No dalej. Nie odgryzę ci ręki.
Pokazała zęby w grymasie, który w sumie przypominał uśmiech, a potem skinęła ciemnym łbem zachęcająco.
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 20 kwie 2021, o 20:25
Mayū nie należała do osób cierpliwych. Oczekiwała, że jeśli coś powie, rozmówcy już za pierwszym razem przyjmą i nie będą kwestionować przekazanego przez nią komunikatu. Nie rozumiała, dlaczego niektórym zaakceptowanie jej zdania sprawiało tak wielką trudność, że była zmuszona powtórzyć swoje stanowisko parokrotnie, zanim ktoś — z odpowiednio wysokim naburmuszeniem — przyswoi jej odmowę. Prawdę powiedziawszy, to napastliwość beduinki w kwestii zmuszenia bogatej nastolatki do spożycia rozwodnionej zupy była tak wysoka, że w końcu stała się wręcz podejrzana. Nie były przyjaciółkami, ba, nie były nawet znajomymi, dlaczego więc Ren tak bardzo troszczyła się o to, by jednak zjadła tę cholerną soczewicę?
— Uwierz, że nie będę — bąknęła tylko niewyraźnie, zerkając nieufnie na soczewicowy kleik. Czy istniała w ogóle szansa, że Ren chciała ją otruć? Jak tylko sięgnęła pamięcią do tamtego zlecenia na plantacji, to mogła sobie przypomnieć, że Kaguya wówczas zażyczyła sobie spory pęczek ziół, który teoretycznie miała zabrać do jakiejś babci, by zrobiła z nich jakieś medykamenty. Tylko jaką miała pewność, że wytworzone przez staruszkę mikstury naprawdę były lekami? Zakładając, że Ren jednak miała przy sobie truciznę, to w którym momencie miałaby jej użyć, jeśli nie spuściła z niej wzroku ani razu? Czy byłaby tak głupia, żeby spróbować otruć przedstawicielkę rodu Sabaku w ich własnej osadzie? Korzystając z tego, że Kaguya wreszcie się poddała i przyjęła od niej drugą porcję, podsunęła zupę w jej stronę, patrząc dość nienachalnie, ale i z pełną uważnością, czy pochłonie całą zawartość naczynia. Ta, jak przystało na żarłoczną i nieokrzesaną Kaguyę, bez żadnego skrępowania zaczęła konsumpcję kolejnej porcji zupy, kończąc ją szybciej niż Mayū zdążyła wypić swoją kawę. Ach, czyli jednak w jej głowie nie zatliła się żadna myśl — czy to mądra, czy to głupia. Po prostu żadna. Ren nawet nie pomyślałaby o tym, by posłużyć się trucizną. Westchnęła cicho, spoglądając z pobłażaniem, jak odkłada na bok opróżnione z soczewicowej papki naczynia. Założyłaby się, że to wciąż było dla niej za mało.
Pokręciła delikatnie dłonią trzymającą czarkę z kawą, wprawiając czarną taflę w ruch, by te mniej wyraźne nuty zapachowe były chociaż trochę bardziej wyczuwalne, po czym podniosła ją bliżej twarzy, usiłując rozpoznać poszczególne zapachy. W sumie, to nie spodziewała się jakichś niespotykanych doznań, biorąc pod uwagę, że nie był to napar z wysokiej jakości ziaren, które czasem można dostać w niewielkich kramikach podczas dnia targowego, a tylko podrzędna kawa z podrzędnej knajpy. Zmarszczyła brwi, gdy Ren zarzuciła jej, że słodząc kawę próbuje zakryć jej smak. Nie, to absolutnie nie było tak! Mayū po prostu lubiła smak słodzonej kawy — to raz. No i ta kawa, którą dostała w Róży, chociaż nie była najgorsza, to nie była też najlepsza, więc zamiast doszukiwać się w niej jakości, której nie miała, wolała po prostu wspomóc ją odrobiną cukru — to dwa. I to nie był tak naprawdę interes jakiejś Kaguyi, w jaki sposób piła kawę — to trzy.
— Nie, kawa nie jest wszędzie taka sama. I widzisz, właśnie dlatego jestem przekonana, że nie piłaś naprawdę dobrej kawy. No ale jak ktoś taki jak ty miałby w ogóle ją pić? — mruknęła z wyraźną irytacją, upijając kolejny łyczek kawowego napoju. — Nie pijesz czasem czegoś tylko dlatego, że ci to smakuje? Twoje życie jest smutniejsze niż myślałam. Poważnie, jak możesz w ogóle tak żyć? — spytała, przekonana o tym, że nie przesadza, po czym odłożyła czarkę na zimnym, kamiennym podłożu, które służyło tutaj jako prowizoryczny stolik. Nie potrafiła sobie wyobrazić życia bez tych małych — a raczej w przypadku bogatej nastolatki powinno się mówić o dużych i cholernie drogich — przyjemności. Jeżeli Ren nie widziała żadnej wartości w tych pozornie bezużytecznych rzeczach, a wszystko miało służyć konkretnemu celowi, to w jaki właściwie sposób umilała sobie życie? Po co żyć bez picia dobrej kawy oraz spożywania nowych potraw tylko po to, by poznać ich smak, bez kupienia sobie jakiejś durnej błyskotki tylko dlatego, by cieszyła oko? Czy Ren w ogóle czuła jakąkolwiek radość ze swojego pozbawionego jakichkolwiek przyjemności życia? Szczerze wątpiła, by Kaguya kiedykolwiek nad tym rozmyślała. Mayū była niezaznajomiona z konceptem życia wyłącznie po to, by sobie z dnia na dzień egzystować, więc sposób myślenia Ren wydał jej się całkiem fascynujący. I przykry.
Kiedy wreszcie otarła z oczu resztki łez oraz całą resztę śladów, które mogłyby zdradzać jej najszczersze rozbawienie, na sam koniec wypuściła głośno powietrze, by uspokoić oddech. Zerknęła kontrolnie na siedzącą na przeciwko niej Kaguyę, ta zaś wyglądała na jeszcze bardziej skonsternowaną niż wtedy, gdy sterczała niezręcznie przy wejściu do karczmy, czekając na powrót młodej Sabaku niczym najgrzeczniejszy piesek. Widok kamiennej twarzy beduinki popsuł jej dotychczas bardzo dopisujący humorek.
— Zaczynając rozmowę chyba powinnaś wiedzieć, że owszem, wtedy powinnaś coś powiedzieć. Naprawdę muszę cię uczyć takich rzeczy? — spytała już ze skwaszoną miną, z tego całego rozdrażnienia aż zataczając palcem kółka po kamiennej powierzchni. — Ojej, to bardzo miłe, ale obawiam się, że średnio by się komponował ze złotem. Poza tym nawet mi go nie pokazałaś, a już chcesz wyłudzić ode mnie pieniądze! Uspokój się trochę — odparła na jej propozycję sprzedaży tak osobliwej biżuterii, jaką bez wątpienia był naszyjnik oderżniętych palców, a kąciki jej ust uniosły się w złośliwym uśmiechu. To było wręcz zadziwiające, z jaką łatwością potrafiły przeskakiwać od wątków poważnych, być może nawet zbyt ciężkich jak na rozmowę w knajpie do lekkich uszczypliwości, które przecież byłyby bardzo pasujące do ich nastoletniego wieku. I pomimo tego, że mogłaby przecież przemilczeć to, że Kaguya zdawała się balansować na bardzo cienkiej granicy, tak beztrosko ciągnąc ten bardzo niekomfortowy temat dotyczący zaszłości ich rodów, to jednak nie byłaby sobą, gdyby dyskusja nie ucięła się na jej zdaniu. To Mayū musiała mieć ostatnie słowo.
— Należało wam się — powtórzyła raz jeszcze, patrząc spode łba na jej ślepia, jednak nie na długo — Ren z jakiegoś powodu poczuła się tak bardzo stłamszona, że aż odwróciła wzrok, najwyraźniej chcąc uniknąć spojrzenia młodej Sabaku. Parsknęła więc pod nosem, uświadamiając sobie, że kogoś takiego jak włócząca się całymi dniami po pustyni Kaguya nie powinno się brać na poważnie. Co ona mogła wiedzieć? Cóż, nie za dużo.
Złote oczy dziewczęcia zmrużyły się delikatnie, gdy jej wzrok analizował dokładnie rodowe tatuaże na czole beduinki, podczas gdy ta zaczęła o nich opowiadać. Tłumaczenia Kaguyi nie były zbyt wyczerpujące, zdawała się bowiem pomijać nie tylko część pytań, które zadała Sabaku, ale także nie przyszło jej nawet do głowy, by wyjaśnić dlaczego to właściwie robią. Istniała szansa, że dla człowieka tak prostego, jakim była Ren, całkowicie wystarczyło, że powodem nakreślenia na jej skórze czerwonych znaków był po prostu zwyczaj. Ale dla Mayū to nie było wystarczające wyjaśnienie.
— Dobrze, ale po co? — zaczepiła ją, zgodnie z zapowiedzią powtarzając pytanie, na które nie uzyskała odpowiedzi. To było wręcz zaskakujące, jak bardzo nie przeszkadzało jej to, że ktoś kiedyś naznaczył jej skórę niemożliwym do usunięcia znakiem jak… bydło. I to tylko po to, by, jak się domyślała, podkreślić jej przynależność do danej grupy. Nie dało się ukryć, że gurda, która tak często obciąża jej plecy, również zdradzała jej pochodzenie. Różnica jednak była taka, że tej gurdy, w przeciwieństwie do charakterystycznych tatuaży, mogła się w każdej chwili pozbyć. — Nie jestem przekonana. — Pomachała ręką przed jej twarzą w odganiającym geście, tym samym odmawiając jej zaproszeniu do sprawdzenia, czy przypadkiem te czerwone kropki nie rozmażą się przy dotyku. Nie była tego aż tak, by spoufalać się z jakąś Kaguyą — tym bardziej, że nie mogła być pewna, czy Ren naprawdę nie użarłaby ją w rękę! Kaguya to był w końcu lud dziki, a dzikim ufać nie należy.
1 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 25 kwie 2021, o 19:19
- Większość rzeczy mi smakuje. Co w tym niby jest smutnego? Lepiej tak niż wybrzydzać i stękać jak dzieciak – krótko zbeształa dziewczę, wkładając jedną miskę w drugą i odstawiając je na bok. Czasem miała wrażenie, że Mayu jest jeszcze młodsza niż jej rodzona siostra. Nie wiedziała, ile lat ma jej towarzyszka, ale raczej mogła założyć, że różnica między nimi nie była dostatecznie duża, by wytłumaczyć humorki pannicy. – Lubię herbatę. Z mięty. – Nie była to pewnie odpowiedź, jaka usatysfakcjonowałaby Mayu, ale… była to jakaś odpowiedź. Ren mogła być frustrującym rozmówcą. Odpowiadała krótko, odpowiadała też prosto, nie filozofowała i nie lubiła się dzielić swoimi uczuciami. Dla kogoś, kto nudził się tak szybko jak jej towarzyszka, mrukliwa natura beduinki mogła być niczym uosobieniem najgorszego koszmaru, jednak ona sama nie dostrzegała zniecierpliwienia panny Sabaku. A może po prostu starała się nie dostrzegać? Powoli upiła kolejny łyk kawy.
- No ale dobrze, jest całkiem w porządku – kiwnęła wreszcie głową z aprobatą nad słodką lurą i zwróciła się w końcu do dziewczęcia, uznając ostatecznie, że – choć ominęła wcześniejsze podziękowanie – to wypadałoby choć trochę jej pochlebić, nawet jeśli miałoby to sprawdzić, że dziewczę jeszcze bardziej obrośnie w piórka. Tym bardziej, że coraz bardziej poirytowane perorowanie Mayu o doskonałej jakości ziarnach Kaguya zidentyfikowała jako gorzkie rozczarowanie tym, że Ren nie doceniła walorów gorącego naparu, jakim poczęstowała ją jej przesympatyczna kompanka. A że Kaguya nie była tak dzika i prymitywna, jak postrzegało ją władające złotem dziewczę, to zinterpretowała ten moment jako sytuację, gdzie wypadało skomplementować gest osoby, która zachciała wprowadzić ją w meandry świata kawowych aromatów. Może ta niepozorna karczma nie była jednak aż tak losowym wyborem dziewczęcia, a jej ulubionym miejscem degustacji? Gust dziewczęcia wydawał się może i dobry, ale chyba jednak bardziej po prostu ekskluzywny, a więc Ren aż przeszedł dreszcz na myśl o tym, że to ona będzie musiała pod koniec dnia za to płacić.
- To nie jest wyłudzanie, to są czyste interesy. Pierwszy raz dobijasz targu? Miałaś chyba być w tym całkiem niezła. – Gdy Mayu stwierdziła swobodnie, że zasuszone ludzkie szczątki średnio komponują się z dobieraną przez nią biżuterią, Ren zainteresowało coś zgoła innego. Machnęła ręką lekceważąco na jej uwagi o kulturze rozmowy. - Ale nieważne. To wszystko jest prawdziwe? Czy to też ten twój... – Zamilkła na moment. – Pyłek?
Określanie złotego kruszcu mianem pyłku, zupełnie jakby Mayu była jakąś piaskową wróżką, a nie kunoichi, było sporym nadużyciem. Szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę to, że Kaguya miała wątpliwą przyjemność być naocznym świadkiem swobody, z jaką dziewczę wykorzystywało ten skrzący się piach do miażdżenia ludzkiego ciała. Ren czasem przypominała sobie o tym, że być może właśnie temu pieprzonemu piachowi zawdzięcza życie, dzięki tej jednej chwili, gdy na krótki moment zapomniały o klanowych zatargach i zjednoczyły się przeciwko wspólnemu wrogowi, ale starała się raczej szybko od siebie odsuwać każdą podobną myśl. Najbardziej w świecie nie chciała mieć poczucia, że ma wobec niej jakikolwiek dług i wygodniej było jej uznać, że spłaciła go, rozprawiając się wówczas z, o zgrozo, wrogami Sabaku. Teraz jednak chciwe spojrzenie ciemnych oczu Kaguyi zatrzymało się na ciężkim naszyjniku zdobiącym szyję Mayu. Choć kojarzyła Sabaku raczej z walką przy pomocy normalnego piasku, to istnienie tych złotych piaskowych shinobi nurtowało ją o wiele bardziej. W końcu… czy tym złotem można było płacić? Czy to dlatego dziewczyna była tak obrzydliwie bogata? Czy oni nigdy nie musieli się kalać pracą, bo ich bogactwa pomnażały się dzięki magicznej sile nazywanej chakrą? Na pustyni nikt nie uczył podstawowych zasad ekonomii.
- A kim ty jesteś, by wydawać takie sądy, Mayu? Nikim szczególnym, gówniarą – warknęła przez zaciśnięte zęby, gdy Mayu powtórzyła okrutne stwierdzenie o tym, że lud Kaguya sam zasłużył sobie na czystki. Wbrew swoim słowom wyraz jej twarzy wyraźnie zdradzał, że – choć bardzo starała się ignorować zuchwałe docinki pannicy – coraz trudniej przychodziło jej zachowywanie chłodnego stosunku do swojej rozmówczyni. Złota pannica dobrze wiedziała, że jest w miejscu, gdzie może pozwolić sobie na wiele, bo Ren nie była na tyle durna, by wszczynać burdy w knajpie w samym środku Kinkotsu, nawet jeśli teoretycznie między pustynnymi rodami miała panować równość i zgoda. Nachyliła się nad blatem bliżej dziewczęcia, zniżając głos. – Nie sprowokujesz mnie. Nie tutaj.
Na szczęście na szczęście mogła choć odrobinę wybrnąć z tej śmierdzącej sytuacji, bo Mayu, nagle odkrywając w sobie zamiłowania etnograficzne, zaczęła intensywnie maglować ją o to, dlaczego w ogóle jej ludzie decydują się na oznaczanie się w tak widoczny sposób – szczególnie w świecie shinobich, gdzie gros członków przeróżnych rodów nie obnosi się ze swoją tożsamością, czyniąc w ten sposób z niej atut na wypadek jakiejkolwiek konfrontacji. Pozwoliła w końcu ciemnym kudłom opaść na czoło, zakrywając wyryte w skórze dwie czerwone kropki.
– Po to, żebyś od razu mogła poznać, że masz do czynienia z wojownikiem Kaguya i w porę się wycofać, by nie stracić tej ślicznej główki – rzuciła dość pewnie i bardzo poważnie, ale prawda była taka, że nie miała zielonego pojęcia. Po prostu tak było. Taka był utarty przez pokolenia zwyczaj. Nigdy nie przyszło jej do głowy, by kwestionować tradycję – i dlatego właśnie tak bardzo nie mogła znieść nowej głowy rodu i jej nowych rozwiązań, które nie miały prawa przynieść nic dobrego. Nawet jeśli gdyby nie te nowe rozwiązana, to nigdy nie miałaby możliwości usiąść swobodnie z dziewczęciem Sabaku i prowadzić taką normalno-nienormalną rozmowę.
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 28 kwie 2021, o 16:48
To była, niestety, prawda — z każdą kolejną zdawkową odpowiedzią beduinki coraz bardziej jej towarzystwo nużyło bogatą nastolatkę, która to była przyzwyczajona raczej do nadmiaru bodźców niż ich niedomiaru. Jeżeli tylko Ren zechciała poobserwować przez chwilę zachowanie młodej Sabaku, ta w pewnym momencie rozmowy zaczęła się wiercić, jakby nie mogła już znaleźć dla siebie wygodnego miejsca, a jej spojrzenie, chociaż dotychczas zawieszone było na twarzy rozmówczyni, teraz przeskakiwało po całej reszcie osób znajdujących się w Róży, usiłując znaleźć sobie nowy obiekt zainteresowań. Mayū uwielbiała dyskutować, mądrzyć się i przekomarzać — tak naprawdę, to komunikowała się z innymi głównie poprzez używanie tego lekko zaczepnego tonu. O ile jej rozmówca był w stanie prowadzić rozmowę na jej zasadach i nadążał za tempem konwersacji, to z przyjemnością obdarzała go całym swoim zainteresowaniem na te parę chwil wymieniania się uszczypliwościami. Miała jednak wrażenie, że od dłuższego czasu nie było osoby, z którą naprawdę by jej się dobrze rozmawiało. Mogłaby rzec nawet, że czekały na nią same rozczarowania. Nie tak dawna wymiana zdań z liderem, bo z pewnością nie nazwałaby tego rozmową, teraz jakaś Kaguya, która najpierw ją zatrzymała w karczmie, by teraz nie być w stanie wykrzesać z siebie absolutnego minimum, które pozwoliłoby na jakiś dialog — jakiś, bo nie miała już nawet złudzeń, że mógłby być chociaż odrobinę interesujący. Lakoniczny sposób wypowiadania się może i był atutem w wiosce na samym środku pustyni, gdzie jej mieszkańcy do porozumiewania się używają jedynie prostych komunikatów, by usprawnić funkcjonowanie prymitywnej osady, ale, na bogów, nie w mieście! Nie w rozmowie z kimś takim jak Mayū!
— Chyba chciałaś powiedzieć, że musi ci smakować, bo nie miałabyś co do ust włożyć. A to, że coś jesteś w stanie zjeść, nie znaczy od razu, że ci to smakuje… wiesz? I to jest właśnie smutne. Nawet nie widzisz tej różnicy — wytłumaczyła jej swój punkt widzenia spokojnie, powoli, niemal jak do dziecka, które nie jest w stanie pojąć najprostszych zagadnień. Nie rozumiała do końca jej oburzenia, uważała bowiem jej sposób funkcjonowania za coś obiektywnie przykrego. No bo jak nie miałoby być przykre to, że Kaguya nawet nie wiedziała, co lubi, bo pustelnicze życie jej to skutecznie uniemożliwiło? I dlaczego ta dziwna Kaguya nie chciała porzucić tego pustelniczego życia na rzecz osiedlenia się w mieście? Dlaczego tak bardzo broniła się przed wygodą? To wszystko dla Mayū wydawało się bardzo nielogiczne; Ren wydawała jej się nielogiczna. W końcu skoro sama nigdy by z tego nie zrezygnowała, to dlaczego jakaś beduinka nawet nie miała zamiaru spróbować? — Dlaczego miałabym w ogóle jeść jakąś zupę, którą kupiła mi jakaś Kaguya? Nie wybrzydzam, po prostu nie chcę. Nawet o to nie prosiłam. Napchaj się tym sama, na zdrowie. — Wzruszyła delikatnie ramionami, po czym upiła kolejny łyk przesłodzonej kawy. Złość kościanej pielgrzymki była dla niej nawet całkiem zabawna — tak jak zabawne było jej przeświadczenie, że Mayū z jakiegoś powodu powinna przyjąć od niej soczewicowy kleik. Było to w pewien sposób naiwne, że w momencie, gdy bogata nastolatka miała tuż obok siebie kosz wypełniony owocami z odległych krain, ta miałaby się skusić na pozbawioną smaku mamałygę. Nie była głodna. A nawet jeśli by była, to nawet nie przyszłoby jej do głowy, by wraz z wynędzniałą Kaguyą rzucić się na zupę z soczewicy, którą, swoją drogą, najpewniej nabyła za swoje ostatnie pieniądze. Trochę by jej to uwłaczało, a trochę… litowała się nad nią. W końcu była taka biedna, taka głodna. Powinna więcej zjeść. Biedna, głupia Kaguya . Takie miała o niej zdanie. Chociaż Ren starała się, by było inaczej, Mayū wciąż nie miała do niej szacunku.
Czy można mieć dobry gust, który nie jest też drogi? Nie będzie to niespodzianką, ale dla Mayū — nie. Jeżeli ktoś miałby dobry gust, a zadowalałby się wyłącznie tanizną, to oznaczałoby tylko to, że nie ma pieniędzy, a wraz z ich zdobyciem nabyłby droższy odpowiednik tego, co najpierw kupił za grosze. To też nie było tak, zwracała uwagę wyłącznie na cenę, całkowicie ignorując całą resztę. Wyższa cena zazwyczaj gwarantowała wyższą jakość. Nie rozumiała, jak można było się łudzić, że odzienie wykonane z taniego materiału prezentowałoby się równie dobrze, co te wykonane z materiału o wyższej cenie; w końcu ta wyższa cena musiała z czegoś wynikać. Jej ojciec sprzedawał swoje kosmetyczne wyroby za pieniądze, którymi dysponowała zaledwie garstka osób w całym Kinkotsu. Dlaczego? Bo działały . Bo nałożenie odrobiny kremu na twarz nie miało skutkować jedynie ładnym zapachem, ale też wygładzeniem zmarszczek tych wszystkich kobiet (oraz niejakiego Ichirou) , które desperacko goniły za młodością. Dlatego też nie miała problemu z wydawaniem pieniedzy na droższą kawę. Kupując ją, oczekiwała jakości. Nie miała ani chęci, ani też czasu na wyszukiwanie tanich perełek, a zresztą po co miałaby to robić, jeśli monet miała aż w nadmiarze?
Uśmiechnęła się pobłażliwie, gdy Ren zachciała robić z nią interesy .
— Nie, głupiutka Kaguyo, to wciąż jest wyłudzanie, jeśli masz zamiar sprzedać coś, co nie ma żadnej wartości. Jesteśmy w Kinkotsu, a nie na twojej wiosce. Tutaj nie robimy sobie znaków na twarzy z krwi wrogów i, jak mówiłam, nie skaczemy nad ogniskiem, a na szyi nosimy prawdziwą biżuterię, a nie jakieś wisiorki z czyichś części ciała. Ale jeśli jesteś aż tak biedna, by wręcz żebrać o moje pieniądze, to w sumie mogę ci je dać bez żadnego powodu. Tego chciałaś? — Zmrużyła delikatnie złote oczy, zerkając na nią z ukosa; w tym samym czasie bowiem szukała wzrokiem właściciela tego przybytku, zastanawiając się, czy powinna sobie domówić kolejną czarkę kawy. Nie dało się ukryć, że traktowała ją protekcjonalnie. Ren nie miała jej nic do zaoferowania, zaś, odwracając sytuację, Mayū wręcz przeciwnie — dysponowała i pieniędzmi, które mogła lekką ręką wydawać na głupoty, i znajomością Kinkotsu, które nie było już tą samą osadą, co lata temu, gdy było pod zwierzchnictwem Kaguya. — Czy naprawdę chcesz, żebym ci przypominała o tym, że gdyby nie ten — przerwała na chwilę, by przewrócić ostentacyjnie ślepiami — pyłek, nie siedziabyś teraz tutaj? To jest najprawdziwsze złoto. Sama zobacz. Tylko nie dotykaj tymi brudnymi palcami — mruknęła niezbyt sympatycznie, by podsunąć w stronę rozmówczyni swoją rękę dociążoną ciężką, złotą bransoletą. Nie była z niczego bardziej dumna niż ze złotego kruszca, które z taką lekkością mogła kontrolować, nie omieszkała więc wypomnieć kościanej wojowniczce tej chwili słabości. Chociaż Ren mogła się tego wypierać i próbować o tym nie myśleć, to jednak prawda była taka, że przez te parę sekund była całkowicie bezbronna . I gdyby Mayū łaskawie nie użyczyłaby jej swojej złotej tarczy, beduinka przyjęłaby wietrzne ostrza na swoje kruche ciało. I może Ren nie myślała o swoim organizmie w tych kategoriach, to tak, było kruche — bo każde ciało byłoby kruche, mierząc się z chakrowymi pociskami. Kaguya wciąż żyła, bo jakaś bogata siksa z rodu Sabaku jej na to pozwoliła. Zawdzięczała swoje życie temu śmiesznemu, świecącemu pyłkowi . Jak możesz z tym żyć, Ren?
Z fascynacją obserwowała jak dotychczas kamienny wyraz twarzy jej równolatki zaczynał coraz bardziej zdradzać tak długo tłumioną irytację. Chociaż praktycznie jej nie znała, to jednak widziała ją w paru sytuacjach, które mogłyby sugerować, że za tą chłodną, niewzruszoną niczym postawą kryją się spore pokłady wściekłości, które tylko coraz bardziej się nawarstwiają, gdy Ren próbuje je zdusić. Gdzie była ta granica, która doprowadziłaby ją do uwolnienia tego gniewu? Coraz bardziej chciała ją przekroczyć — ot, by zobaczyć, co mogłoby się stać.
— Posłuchaj, to wszystko nie miałoby miejsca, gdybyście nie byli aż tak zachłanni. W zamian nie macie nic. Warto było? Jesteście sami sobie winni. Podziękuj swoim rodakom! — odpowiedziała jadowicie. — I nawet nie próbuj grać ofiary. Chyba że tego właśnie chcesz? Litości? — spytała, nie oczekując odpowiedzi, po czym przekrzywiła delikatnie głowę na bok. Ren zdawała się albo nie znać historii, albo świadomie ją ignorować, by zamanipulować wizerunkiem swojego szczepu rodu. Zaczęła podejrzewać, że w ich kręgach odbywa się naprawdę przekonująca propaganda, na którą taka osoba jak Ren nie była, oczywiście, odporna.
Nawet nie drgnęła, gdy Kaguya zmniejszyła dzielący je dystans, by… co? Nastraszyć ją? Wykrzywiła kąciki ust w złośliwym uśmieszku i przysunęła się jeszcze trochę bliżej, nadal podpierając podbródek na dłoni.
— Założymy się? — wyszczebiotała lekkim tonem, unosząc brew. Słowa rozmówczyni brzmiały dla niej niczym wyzwanie, a Mayū bardzo lubiła udowadniać, że jeśli tylko by zechciała, to byłaby zdolna do wszystkiego. Sprowokowanie i tak już rozdrażnionej Kaguyi brzmiało tak banalnie prosto, że aż nie mogła się powstrzymać, by spróbować doprowadzić ją do ostateczności. Tylko czymże mogłaby być ta ostateczność? Rzuciłaby się z rękami? W nagłym przypływie gniewu opuściłaby lokal, zamknęła z trzaśnięciem drzwi i wróciła do swojej wioski pośrodku niczego? Aż zżerała ją ciekawość.
Z jej ust wydobyło się rozczarowane prychnięcie, gdy Ren po raz kolejny próbowała się wymigać od odpowiedzi na tak proste pytanie. Złota Sabaku była zbyt dociekliwa, by tak po prostu przytaknąć i pozwolić jej na nietłumaczenie genezy tych śmiesznych, czerwonych kropek, które lata temu zostały wyrysowane na jej skórze.
— Ta, jasne. Chyba raczej po to, by wiedzieć, że można sobie zostawić ciebie na później, bo i tak zbyt wiele nie zrobisz z tymi swoimi śmiesznymi kosteczkami. Ale teraz już całkowicie serio. Po co? Czy nie wydaje ci się to idiotycznie? — drążyła, nie odrywając przenikliwego wzroku od jej czarnych ślepi. Czarnych jak kawa, której zaczynało jej już brakować w czarce — opróżniła ją z resztek kawowego napoju, po czym odstawiła na kamiennym podłożu. Cóż, to byłby idealny moment na zakończenie tej farsy… albo domówienie kolejnej kawy.
1 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 28 kwie 2021, o 21:07
- Wiem, co chciałam powiedzieć. Nie poprawiaj mnie - mruknęła pod nosem ostrzegawczym tonem, gdy Mayu szybko dokonała analizy tego, czym wywołana jest zupełna niewybredność beduinki jeśli chodzi o to, co znajduje się akurat na jej talerzu. Młoda Sabaku miała niesamowity talent, którym nie mogło szczycić się zbyt wielu – była w stanie powoli wyprowadzać Kaguyę ze stanu protekcjonalnego wyciszenia i chłodu, coraz częściej zmuszając ją do obnażania się z tym, jak bardzo ograniczone są zasoby jej cierpliwości, gdy tylko wciśnie się parę odpowiednich przycisków. A Ren nie znosiła, gdy ktoś próbuje wciskać w jej usta coś, czego nie powiedziała. Nie znosiła też, gdy ktokolwiek ją lekceważył, co Mayu uskuteczniała namiętnie od momentu ich pierwszego spotkania aż do teraz. Jednak to nie słowne docinki doprowadzały Kaguyę do furii, bo te mogła z łatwością wytłumaczyć sobie samej zbędnym paplaniem pyskatej pannicy, która nie wiedziała, kiedy się zatrzymać i wreszcie przestać ględzić. Tym, co doprowadzało ją do obłędu, było to, że jej towarzyszka od kilku chwil – prawdopodobnie celowo – nie siliła się nawet na próbę utrzymania kontaktu wzrokowego, wodząc spojrzeniem gdzieś za jej głową, w ten sposób okazując jej całkowity brak zainteresowania. Ren zmarszczyła czoło, obserwując ją spod zmrużonych powiek z irytacją. Dobrze wiedziała, że Mayu, biorąc pod uwagę to, że prawdopodobnie dużo czasu spędzała na brylowaniu w towarzystwie, nie była na pewno niewyedukowana w meandrach zasad kultury osobistej. Nie był to brak ogłady, a zwykła prowokacja, a Ren, o zgrozo, na takie prowokacje była bardzo podatna. Musiała zwalczyć w sobie chęć złapania pannicy za pasmo wypielęgnowanego włosia i szarpnięciem zmuszenia do ponownego okazania zainteresowania. Wypuściła powietrze przez zaciśnięte zęby zanim odezwała się znów.
- Mam wrażenie, że to nie pierwszy raz, gdy ci to mówię, ale nie chcę twoich brudnych pieniędzy, Mayu. – Jej wyraz twarzy natychmiast spoważniał, gdy z tego, co jeszcze chwilę temu było żartobliwym przekomarzaniem się o tym, jakoby Ren w wolnym czasie parała się robieniem biżuterii z ludzkich części, zamieniło się w zarzut żebractwa. Choć znała rodaków, którzy, okaleczeni po walkach i rzeziach, które miały miejsca lata temu, przysiadali przy ruchliwych ulicach osad, zbierając byle drobniaki od przechodzących mieszczuchów, to – choć starała się nigdy nie okazywać tym ludziom otwartej pogardy - beduinka szczyciła się tym, że prędzej zdechłaby z głodu niż poprosiłaby kogoś o choćby zapluty miedziak. Jednak w momencie, gdy Ren napomknęła o złotym pyle, Mayu najwyraźniej nasunęła się dokładnie ta sama myśl, co jej – ten niechlubny moment, gdy beduinka upodliła się wezwaniem członkini klanu Sabaku po pomoc. Problem jednak był taki, że Ren większość myśli zatrzymywała dla siebie, a złota panienka wolała je werbalizować. – Pracowałyśmy razem. W twoim zakichanym interesie było mnie osłaniać. - Choć jej ton był spokojny, to widać było, że chce natychmiast uciąć ten temat. Wyciągnęła jednak dłoń dość obcesowo w odpowiedzi na podsunięcie jej ręki panny Sabaku, by zacisnąć palce na złotej bransolecie na nadgarstku dziewczęcia, zupełnie ignorując jej ostrzeżenie o niedotykaniu biżuterii brudnymi łapskami. I faktycznie – droga ozdoba nie rozkruszyła się pod jej pewnym uchwytem w złoty piach. A potem po prostu zwolniła uścisk, pozwalając dłoni dziewczyny osunąć się luźno w dół albo – co było bardziej prawdopodobnym scenariuszem – wyrwać z brudnego łapska nieobliczalnej i dzikiej Kaguyi.
- Chcę cholernej sprawiedliwości. I tej ziemi. Wtedy będziemy kwita, nie dzięki jakiejś śmiesznej Unii na waszych zasadach. – Zastukała palcem w blat stołu, nadając swoim słowom rytm, jakby były czymś ważnym, a nie tylko frazesami rzucanymi przez zwykły unijny pionek. To, co mówiła, nie było w tym miejscu i o tym czasie zbyt mądre, ale było szczere. Choć zagroziła chwilę temu Mayu, sugerując, że ta nie będzie w stanie jej sprowokować, to uczciwie reagowała natychmiast na każde kolejne jej słowo, coraz bardziej obnażając się z tą częścią swojej osobowości, jaką niekoniecznie chciała pokazywać dziewczynie – nie samotniczą Ren, która mówiła oszczędnie, ale zawsze to, co było akurat potrzebne, ale Ren wściekłą i zgorzkniałą. Obserwowanie tej metamorfozy chyba sprawiało przyjemność jej towarzyszce, Mayu bowiem również nachyliła się bliżej, świdrując ją uparcie spojrzeniem. Kaguya wypuściła powietrze przez zaciśnięte zęby na propozycję zakładu. - …Nie.
Temat tatuażu był czymś o wiele bardziej neutralnym niż poprzednie wątki, a jednak Mayu i w tym przypadku była w stanie być stosownie namolna. Ren skrzywiła się, gdy dziewczyna określiła kropki jako idiotyczne.
- To nasze dziedzictwo, do cholery. Tak jest i tyle. Przestań tak filozofować, wy nie macie żadnych tradycji? Kultury? Choćby te wasze gliniane gary? Cokolwiek? – Wzruszyła ramionami, coraz bardziej uginając się pod kolejnymi pytaniami dziewczęcia. Na szczęście z opresji wybawił ją gospodarz, który kręcił się nieopodal i którego udało jej się przywołać do stolika gestem, który podpatrzyła wcześniej u bogatej panienki. Ren zerknęła krótko na Mayu, wygrzebując ze swojej sakiewki parę miedziaków, by przekazać je w ramach zapłaty pewnym gestem. Liczyła w duchu, że panienka usłyszy brzdęk monet, które ciążyły w jej mieszku, i przyjmie w końcu do wiadomości, że choć Ren nie da się nazwać majętną, to jest w stanie sobie pozwolić na nocleg i strawę. W sumie sama nie wiedziała, co chce jej udowodnić – ale coś jednak chciała. - …I jeszcze jedną kawę dla miłej pani.
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 4 maja 2021, o 20:59
Ojej, czyżby Ren nie spodobało się, że uwaga Mayū przez chwilę nie skupiała się tylko i wyłącznie na niej? Cóż, być może znudzona jej osobą nastolatka ucieszyłaby się, że wywołuje w niej tak silne emocje samą swoją egzystencją, jednak nie mogła zauważyć jej krzywych grymasów — w tym momencie była zbyt zajęta obserwowaniem zmęczonego życiem barda, który siedział samotnie w kącie i sączył jakiś tani trunek, kontemplując chyba nad czymś bardzo intensywnie, bo oprócz powolnej alkoholizacji zdawał się nie robić zupełnie nic. I ta postać grajka zajęła ją tak bardzo, że o obecności beduinki przypomniała sobie dopiero, gdy ta rzuciła kolejny wzburzony zachowaniem Sabaku komentarz. Złote oczy dziewczęcia obdarzyły ją krótkim, przelotnym spojrzeniem, by już sekundę później znowu zatrzymać się sponiewieranym lutniarzu. Chociaż była w stanie znieść jej towarzystwo przez nie więcej niż parę chwil, to jednak trudno oczekiwać od niej, by odnosiła się do niej z szacunkiem. Tolerowała ją. To i tak było dużo, biorąc pod uwagę, że ta tolerancja została na niej wymuszona ściśnięciem wszystkich pustynnych rodów w ten dość pokraczny twór, który został nazwany Unią.
— Nie poprawiam, po prostu cię… edukuję. Założę się, że nawet o tym nie pomyślałaś — powiedziała bez większego zainteresowania, machając w jej kierunku ozdobioną nadmiarem złota dłonią, jakby odganiała wyjątkowo namolną muchę. Ta głupia Kaguya powinna być wdzięczna, że ktoś taki jak Mayū w ogóle poświęca swój cenny czas, by uświadamiać ją o tym, jak bardzo ograniczona jest jej perspektywa! Wiedziała, że Ren pewnie wolałaby w tym czasie stawiać szałasy dla mieszkańców tej swojej wioski, czy co tam ona mogłaby w ogóle robić, zamiast zastanawiać się nad tym, jak bardzo jej życie jest beznadziejne i z czego to mogłoby wynikać. I właśnie dlatego powinna się cieszyć, że na jej drodze stanęła Mayū, która już zdążyła wykonać na niej psychoanalizę i nie omieszkała podzielić się z nią swoimi wnioskami. Reakcję Ren potraktowała jako niechęć do skonfrontowania się z tego typu zbędnymi , jak pewnie o nich myślała, refleksjami. W końcu o wiele łatwiej przymykać na nie oko, łudząc się, że zjedzenie wszystkiego, co tylko się nawinie, było kwestią jej upodobań, a nie przymusu. Wzruszyła więc delikatnie ramionami, łapiąc się na tym, że jej przemyślenia zawędrowały już zbyt daleko. I że tak prostolinijnej osobie nie były w sumie do niczego potrzebne, Kaguya żyła bowiem z dnia na dzień, na bieżąco zajmując się wszystkimi problemami. Była głodna, więc jadła — obojętnie co, byle dużo, żeby tylko zapełnić żołądek, bo trudno było przewidzieć, kiedy byłoby jej dane zjeść następny posiłek. Tylko o czym z kimś takim rozmawiać? O obrabianiu mięsa z wielbłąda? Westchnęła ciężko, z rozczarowaniem odnotowując brak kawy w czarce. A już ją podniosła, by się napić! Odwróciła głowę w stronę gospodarza, chcąc ściągnąć go wzrokiem i zaprosić do zbliżenia się do ich stolika, w tym samym momencie jednak jej rozmówczyni po raz kolejny odmówiła przyjęcia tych brudnych monet. Tych obleśnych pieniędzy.
— Och, przecież sama mówiłaś, że chciałabyś, bym uczyniła cię bogatą. Tak szybko zmieniasz zdanie? — W przeciwieństwie do Ren, która uwagę o żebractwie odebrała bardzo osobiście i automatycznie wskoczyła na poważniejsze tony, Mayū wciąż żartowała — a raczej wyzłośliwiała się w żartobliwy, według niej, sposób, myśląc, że Kaguya była pogodzona ze wszystkimi swoimi przypadłościami. Jedną z takich przypadłości była bieda, która dla Sabaku jawiła się jako nieodłączna cecha przedstawicieli kościanego rodu. A skoro tak duża część ich klanu nie chciała nic z tym zrobić, odmawiając przesiedlenia się w okolice miast, to chyba musieli być z tym pogodzeni, prawda?
I chociaż naburmuszenie beduinki nie robiło na niej zbyt wielkiego wrażenia, spojrzenie nastolatki momentalnie ochłodziło się, gdy Ren postanowiła podzielić się swoją opinią, że ratowanie jej niewdzięcznego dupska przed wietrznymi pociskami miało niby być w jej interesie .
— Naprawdę? Naprawdę uważasz, że byłaś mi tam jakkolwiek potrzebna? Poradziłabym sobie sama dużo szybciej, a ty tylko zasłaniałaś mi widok i biegałaś w kółko jak kretynka. Traciłam czas, by cię osłonić. W tym czasie mogłam sprzątnąć ich wszystkich naraz. Po prostu pozwoliłam ci się pobawić, bo miałam wtedy ważniejsze rzeczy do załatwienia — wypluła ze szczerym oburzeniem. I założyła energicznie nogę na nogę, w tym przypływie gniewu nie mogąc znieść bezruchu. — O, właśnie, wydaje mi się, że chyba mi nie podziękowałaś. Teraz masz na to szansę. To nie wymaże twojego długu, ale chyba mi się to należy, prawda? — wysyczała, łypiąc spode łba na zbliżającą się w stronę jej nadgarstka dłoń Kaguyi. Gdy tylko jej palce zacisnęły się na złotej bransolecie, wyrwała rękę z jej ucisku, mamrocząc pod nosem bardzo niewyraźne przekleństwa. — Nie dotykaj! — warknęła w końcu, po czym przysunęła złotą ozdobę do materiału swoich szat, by zacząć ją intensywnie pocierać, chcąc pozbyć się śladów jej łapska. Nigdy nie wiadomo, co taka Kaguya mogła wcześniej wydotykać.
— Czego chcesz? Ziemi, dobrze słyszę? — spytała, nie dając jej jednak czasu na odpowiedź. — A ja chcę zostać Kōteiem. I chcę gwiazdki z nieba. I lwa na własność. Albo dwa. — I chociaż na potrzeby wypowiedzi miało to zabrzmieć absurdalnie, to tak naprawdę dla rozpuszczonej nastolatki to absurdalnym wcale nie było; jeśli tylko ktoś o zdolnościach odczytywania myśli zechciałby zajrzeć do jej umysłu, dowiedziałby się, że każde z tych życzeń było prawdą. No, może oprócz tej gwiazdki. Dostanie jej byłoby czymś miłym, ale nie było koniecznością. — Zrozum, że my już jesteśmy kwita. Mówisz coraz bardziej jak potłuczona, więc chyba nie ma sensu z tobą dłużej o tym rozmawiać — rzekła dość wyniośle, prostując się na swoim poduszkowym siedzisku. Przez krótką chwilę przemknęło jej przez myśl, czy może Ren nie zamówiła sobie czegoś mocniejszego , gdy nie patrzyła. Nie spodziewała się po niej aż tak irracjonalnej paplaniny, ale, cóż, nie można było wykluczyć tego, że zdystansowanie beduinki było niczym więcej jak wyuczoną fasadą, którą bardzo łatwo można było naruszyć — przynajmniej dla Mayū, której szczególną umiejętnością było wbijanie tych malutkich, ale bardzo irytujących szpileczek. — A w temacie Unii, na szczęście, nie masz zupełnie nic do gadania. Im bardziej tobie ta śmieszna Unia przeszkadza, tym bardziej mi zaczyna się całkiem podobać — stwierdziła już nieco lżejszym tonem. Nie dało się ukryć, że chociaż nie można było ją nazwać największą zwolenniczką Unii, to jednak grymaszenie Ren sprawiało jej jakąś taką dziwną radość. I chociaż na jej twarz już parokrotnie zdążył wstąpić niezadowolony grymas, usta nastolatki wygięły się w filuternym uśmieszku, gdy Kaguya nie przyjęła jej propozycji. — Oczywiście, że nie. W końcu wiesz, że byś przegrała. Już przegrywasz.
Nie mogła pojąć, dlaczego Ren nie była w stanie przyjąć do wiadomości, jak bardzo pokrętna była jej logika, gdy tylko poruszyły temat tych śmiesznych, czerwonych kropek na jej czole. Nie dość, że sama nie wiedziała, dlaczego właściwie to robią, cały czas wymawiając się tradycją, to jeszcze zaczęła porównywać wyrabianie glinianych naczyń do przymusowego wstrzykiwania barwnika pod skórę, trwale naznaczając tych biednych ludzi jako nowych członków swojego… plemienia. Miała wrażenie, że Kaguya w którymś momencie po prostu przestali się rozwijać.
— Rozumiem, że kulturą nazywasz przytrzymywanie siłą dzieci, by się za bardzo nie wyrywały podczas wykonywania im tych durnych malunków? Sama mówiłaś, że bolało jak cholera. W takim razie po co to wszystko? Tylko po to, byś w imię śmiesznej tradycji nosiła na czole czerwone kropki? — Pokręciła głową z niedowierzaniem, a może nawet… może nawet współczuciem! Współczuciem, jak bardzo zacofani i przesiąknięci tymi swoimi idiotycznymi tradycjami są członkowie kościanego rodu. I, niestety, nie było żadnych perspektyw na to, żeby to kiedykolwiek miało się zmienić. No bo jak niby miałoby, skoro Kaguya wciąż uparcie odrzucali wszelką cywilizację i tylko gnieździli się w tych swoich odosobnionych wioskach? Miała powiedzieć coś jeszcze, jednak zaniechała dalszego perorowania na temat sensowności klanowych tatuaży, ponieważ Ren postanowiła pochwalić się zawartością swojej sakiewki. A zawartością sakiewki była zawrotna suma pieniędzy, która wynosiła parę monet — i to tych najmniejszych, które zazwyczaj zostawia się w swoim mieszku już na wieki, bo nigdy jakoś się nie chce zbierać tych wszystkich miedziaków podczas zapłaty. Z trudem stłumiła śmiech, gdy Kaguya przyzwała do siebie lekko skonsternowanego właściciela tego lokalu.
— I jeszcze jeden kleik dla koleżanki — dopowiedziała szybko, uśmiechając się milutko. Aż zbyt milutko. Może nawet obraźliwie milutko, biorąc pod uwagę fakt, że w tym samym momencie zerkała na Ren spojrzeniem należącym raczej do tych złośliwych. — Aż tak bardzo nie możesz się uwolnić od mojego towarzystwa? — spytała z przekorą, ujmując pomiędzy palce jeden z dłuższych kosmyków, by zaciągnąć go za ucho. Oczywiście, że nie mogła. Mayū nie uznawała, że mogłoby być inaczej. W końcu to ona zawsze była tą, która kończyła wszystkie spotkania.
1 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 6 maja 2021, o 20:41
- Ale nie sprzątnęłaś – weszła jej w słowo, gdy ta miała czelność zasugerować, że sytuacja, której przed miesiącami Ren była świadkiem i uczestnikiem, była w jakimkolwiek stopniu opanowana. - Pozałatwiałam twoje sprawy, gdy ty zajęta byłaś plotkami z tą swoją mafijną koleżanką – przypomniała jej, wskazując ją palcem w dość oskarżycielskim geście. To w sumie definiowało to, co myślała o swojej rozmówczyni – że Mayu wydawała jej się o wiele mocniejsza w gębie niż w działaniu. Obie zapamiętały wydarzenia na plantacji zgoła inaczej i żadna z nich nie była zainteresowana perspektywą drugiej ze stron; w sumie podobnie, jak w jakiejkolwiek sprawie, którą poruszyły w rozmowie. Prychnęła, gdy dziewczyna zasugerowała w ogóle, że miałaby jej za cokolwiek podziękować, a następnie łypnęła na nią ciemnymi ślepiami spod zmrużonych powiek. Nawet jeśli chodziło o ten jeden raz, gdy Sabaku faktycznie musiała ochronić jej niewdzięczne dupsko . W końcu Ren nie pchała się w jakieś wewnętrzne wojenki Sabaku! – Dobre sobie. Jeśli ktoś tutaj miałby dziękować, to jesteś to ty, dziewczyno.
Im bardziej Mayu zaczynała niespokojnie ruszać się na swoim miejscu – czy to z nadmiaru emocji, czy może od kofeiny, którą wtłaczała w siebie wraz z aromatycznym naparem – tym Ren stawała się coraz bardziej stateczna w mowie swojego ciała. Wypuściła jej bransoletkę z mocnego uścisku dłoni z momentem, gdy dziewczę spróbowało się wyszarpać, a następnie skrzyżowała ramiona na piersi, prostując grzbiet. Nie skomentowała tego, że pannica zaczęła się natarczywie wycierać tak, jakby dotknęło ją coś bardzo brudnego, ale między jej brwiami pojawiła się lwia zmarszczka.
Oburzony wyraz twarzy ustąpił lekkiemu zwątpieniu, a następnie niezbyt przyjemnemu rozbawieniu z momentem, gdy Mayu wyliczyła wszystkie swoje zachcianki, które miały teoretycznie ośmieszyć roszczenia Kaguyi. Parsknęła bezgłośnie, ale chwilę później jej wyraz twarzy spoważniał – mogła się założyć, że jeśli dziewczęciu zaoferowano którąkolwiek z wyliczonych pozycji, to zachłanna dziewczyna prędzej by pękła niż nie skorzystała z takiej okazji spełnienia nawet najgłupszych zachcianek.
- Te twoje pobożne życzenia nie brzmią nawet jak żart. A lwów się nie trzyma w domu, Mayu. Widziałaś ty chociaż kiedyś lwa na wolności? Ja widziałam. To nie są domowe kotki dla rozpuszczonych dzieciaków. – Nie musiała wskazywać imiennie, kto tutaj jest rozpieszczonym dzieciakiem, bo prawdopodobnie obie strony rozmowy mogły łatwo zidentyfikować, o kogo chodzi. Pomysł hodowania lwów nie spodobał jej się szczególnie, bo Ren darzyła dużym szacunkiem duże drapieżniki, które zamieszkiwały sawanny i pustynne tereny. Szacunek ten nie przeszkadzał jej co prawda handlować czasem futrem takiego, gdy zdarzała się okazja, by je zdobyć, ale dla niej wzajemne zwalczanie się gatunków było jedynie jednym z wielu praw natury. A czym była hodowla tych szlachetnych zwierząt w domowym zaciszu? W kategoriach wspomnianych wcześniej niepisanych kodeksów wręcz przestępstwem. Jednak nie lwy i nie gwiazdka z nieba (choć była faktycznie osobliwym marzeniem) były tym, co najbardziej zaskoczyło beduinkę. - Koteiem? Pannie Mayu nocami śni się władza? – Uniosła jedną brew w grymasie zwątpienia. Mayu w sumie powiedziała przed chwilą, że Unia zaczyna jej się powoli podobać, ale taka deklaracja i tak zaskoczyła Ren. Raczej nie kojarzyła bogaczki z marzeniami o wielkiej polityce, choć może po prostu pyskatej pannicy zaczynało powoli brakować publiki. - Pospieszyłabym się z tymi planami, bo kto wie, ile jeszcze ta cała unijna farsa w ogóle przetrwa. Ale no proszę, jesteś ambitna. – I trochę odklejona. - To jaki byłby twój pierwszy edykt? Lud nie ma pity, niech jedzą ciastka?
Na samą wzmiankę o Unii znów spochmurniała. A może to zadziorny uśmiech Mayu tak na nią podziałał, drażniąc i tak już zmęczoną tą farsą Kaguyę? Tym bardziej, że zarzucając jej przegraną, panna Sabaku uderzyła w czułą strunę. Bo Ren nie przegrywała . Jak mogła w końcu przegrać, skoro to nawet nie była gra? Skoro nie było zakładu? Czy dla tego irytującego dziewczęcia wszystko było grą lub zabawą? Czy szukanie słabych punktów i bezczelne wciskanie w nie ozdobionych złotymi pierścionkami paluchów było dla dziewczyny formą jakiejś chorej rozrywki? Najgorsze w tym wszystkim, że Mayu, o zgrozo, zdawała się najwyraźniej być dostatecznie bystrą, by trafiać każdą ze swoich kąśliwych uwag prosto do celu, czasem głaszcząc pod włos, a częściej mocniej podszczypując. Tak było i wtedy, gdy z maniakalnym wręcz uporem naciskała na Kaguyę, by ta przyznała wreszcie, że klanowy tatuaż, który już zawsze będzie zdobił jej czoło, jest skazą, która najzwyczajniej świecie nie ma żadnego sensu. Ren nie myślała o takich rzeczach, przyjmując je jako naturalne. Bo po co? Takimi ludźmi byli jako ród, taki był jej ojciec i dziad.
- Właśnie po to. Skończyłaś? – wycedziła przez zaciśnięte zęby, odruchowo odgarniając włosy znów na czoło, by zakryły dwie plamy czerwonego tuszu wryte w jej skórę. Nie tego spodziewała się, gdy spytała dziewczęcia, czy dotrzyma jej towarzystwa. A może właśnie tego?
- Bez kleiku. – Musiała przestać się boczyć i zareagować natychmiast, gdy Mayu zdecydowała się – być może by poprawić ich stosunki, być może dlatego, że była po prostu wredną łajzą – uszczęśliwić beduinkę kolejną miską zupy z soczewicy. Gdy udało jej się już uregulować sytuację z gospodarzem, odwróciła się wreszcie do pyskatej panienki, która najwyraźniej poczuła się jednak miło połechtana ofertą kolejnej czarki kawy. Czy Mayu była aż tak uzależniona od czarnego naparu, że tak łatwo było wkupić się w ten sposób w jej łaski? – Trudno sobie tego odmówić. – Wykrzywiła wargi w lekko kąśliwym uśmiechu, gdy ta ujęła kosmyk włosów między palce. - Chociaż wolałabym jednak by słuchało się ciebie równie przyjemnie, jak się na ciebie patrzy.
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 11 maja 2021, o 21:40
Brwi nastolatki powędrowały wysoko ku górze, gdy Ren zasugerowała, że właściwie, to ona zdjęła wszystkich przeciwników, a Mayū w tym czasie gdzieś tam sobie po prostu była , nic znaczącego nie robiąc. Czyżby jej szanowna rozmówczyni straciła przytomność podczas walki? Czy nie widziała, z jaką łatwością władająca złotem Sabaku pozbyła się zagrożenia, przy okazji dbając o to, by Kaguya — nie wiedząc wówczas o jej rodowej przynależności — uniknęła rychłej śmierci? Gdzie ona wtedy była? Jak, do jasnej cholery, mogła tego nie zauważyć?!
Pomimo tego, że to właśnie ona zwykle dawała zaczątek kłótniom oraz wszelkim innym, pomniejszym konfliktom, tym samym sprawiając, że jej rozmówcy dość szybko irytowali się jej zaczepnym tonem, Mayū było równie nietrudno zirytować. Mogła obśmiewać czyjąś frustrację tak długo, aż w końcu ktoś wreszcie nie zacznie jej odpowiadać w podobny sposób. A nie daj bogowie, by zaczął lekceważyć ją oraz jej dokonania! Tak naprawdę wystarczyła jedna niefortunna wypowiedź, by sprawić, że emocje bogatej panienki, które zresztą wciąż z trudem kontrolowała, eskalowały z lekkiego rozdrażnienia aż do wściekłości — a ta dość szybko mijała, o ile znajdowała jakieś ujście. Teraz tym ujściem było energiczne trzaśnięcie otwartą dłonią o drewniany blat, na którym wciąż znajdowały się, opróżnione przez wygłodniałą beduinkę, miski po zupie z soczewicy. Naczynia zadrżały, roznosząc po pomieszczeniu donośne brzdęknięcie. Dobrze, że nie stały tuż przy brzegu stolika; najpewniej by spadły.
— Nie sprzątnęłam, bo, powtórzę, kręciłaś się w kółko jak ostatnia idiotka. Czy ty w ogóle mnie słuchasz? A może ignorujesz to, czego nie chcesz usłyszeć? — sarknęła, nie kryjąc zniecierpliwienia. Dłoń, która wciąż znajdowała się na blacie, teraz zacisnęła się w pięść, ostatecznie znikając pod stołem. Cała nonszalancja, którą przemycała podczas zwykłych, codziennych rozmów zdawała się znikać z momentem, gdy ktoś zaczynał podważać jej kompetencje. I nie miało to znaczenia, czy był to lider, czy też Kaguya, która jedynie odpowiadała na jej zaczepki. Jeżeli jej szanowna rozmówczyni naprawdę nie pamiętała, jak silny pod jej władaniem potrafił być złoty pył, to może rozwiązaniem byłoby zademonstrowanie jej tej siły raz jeszcze? W końcu miała jeszcze trochę wolnego czasu, więc po prostu zaproponowałaby jej wyjście za osadę, dodając też, że to byłby po prostu sparing, a tak naprawdę…
Nie dane jej było, niestety, dokończyć swojej refleksji, Ren bowiem postanowiła wyjawić wszystkim obecnym w Róży, że Mayū miała koleżankę, która należała do mafii. I do tego jeszcze sobie z nią plotkowała. Z koleżanką z mafii. Zachłysnęła się własną śliną, słysząc, że Ren bez większego skrępowania mówi — i to do tego w miejscu publicznym! — że kiedykolwiek miały kontakt z mafią. Odkaszlnąwszy parokrotnie w zwiniętą w pięść dłoń, zajrzała do pustej czarki, łudząc się, że jednak została w niej chociaż kropla kawy, którą mogłaby nawilżyć podrażnione gardło; nie było w niej jednak nawet znikomej ilości napoju, zerknęła więc szybko w stronę właściciela karczmy, chcąc skontrolować, czy jej zamówienie zostało już przygotowane i, co ważniejsze, czy gospodarz przypadkiem nie zwrócił uwagi na gderanie jej kościanej towarzyszki.
— Przymknij się. I zacznij myśleć — zbeształa ją półgłosem, patrząc na nią nieprzychylnym spojrzeniem. To był ostatni moment na tego typu ostrzeżenia, już za chwilę bowiem postawiono tuż przed nią kolejną czarkę kawy, której, biorąc pod uwagę aktualne rozemocjonowanie dziewczęcia, pić zdecydowanie nie powinna. Nie przeszkadzało jej to jednak w ujęciu naczynia w swoje drobne dłonie, by natychmiast zanurzyć usta w czarnej tafli, dostarczając sobie kolejną dawkę kofeiny. Następnie odstawiła ją z powrotem na blat, a tą samą dłoń ulokowała na miejscu tuż obok czarki, by zacząć stukać nerwowo palcem w drewniany stolik. Chociaż siedziała nieruchomo, cała jej postać wydawała się jakoś tak dziwnie rozedrgana. Czy tego chciała Ren, gdy zamówiła jej drugą kawę w tak krótkim odstępie czasu?
— Dziękuję za to, że plątałaś mi się pod nogami i przeszkadzałaś mi w pozbyciu się tamtych pachołków. Dziękuję — wyszczebiotała z fałszywym uśmiechem, starając się intonować tak, by nie uległo wątpliwości, że jej wypowiedź była zabarwiona ironią. Wszak nie wiedziała, do jakiego stopnia ktoś tak prosty jak Ren był w stanie pojąć niebezpośrednie komunikaty. — Tak, masz rację, uratowanie twojego niewdzięcznego dupska to naprawdę nic takiego. Zdechłabyś tam na miejscu, wiesz? Podziękuj, już — rozkazała, machając w jej stronę dłonią w pospieszającym geście. To wydawało jej się wręcz absurdalne, że musiała się z nią licytować o to, kto miał większy wkład w ich pierwszą — i zapewne ostatnią — wspólną walkę. Przecież to było jasne, że Mayū zrobiła więcej. A jeśli ta przeklęta Kaguya się z tym nie zgadzała, to, cóż, w takim razie wymusi na niej przyznanie racji.
Czy widziała lwy? Oczywiście, że widziała. Zniewolone w żelaznych klatkach handlarzy egzotyką, ale widziała. Czy ujrzenie ich na wolności naprawdę było aż tak ważne? Przecież wiedziała, że są silne. Wystarczyło spojrzeć na ich ciężką, muskularną sylwetkę oraz długie kły, by to zauważyć. Możliwe, że Mayū nieco inaczej pojmowała szacunek niż Ren, która została wychowana w wiosce znajdującej się gdzieś pośrodku niczego. Szanowała lwy, więc chciała je mieć — a raczej posiadać . Wykorzystać ich siłę, uczynić sobie poddanymi. Wytresować.
— W takim razie sprawiłabym, że byłyby domowymi kotkami — odpowiedziała bez zawahania, wzruszając ramionami. Jeżeli Kaguya nie potrafiła sobie wyobrazić lwów jako kanapowych kociątek, to znaczyło tylko tyle, że, w przeciwieństwie do bogatej nastolatki, miała bardzo ograniczoną wyobraźnię. — Myślisz, że się nie nadaję? Tak się składa, że mam do tego naturalne predyspozycje, więc na twoim miejscu poćwiczyłabym składanie mi ukłonów. W przyszłości może ci się to bardzo przydać — odparła na jej przepełnione wątpliwością pytania, mrużąc oczy zaczepnie. Tylko czy żartowała? Zdawała sobie sprawę, że droga do zostania następnym Koteiem nie mogła być łatwa, ale jednocześnie była przekonana o swojej wyjątkowości. A skoro była wyjątkowa, to przecież nikt nie mógł być lepszym kandydatem niż ona, prawda? Bo niby kto inny? Ren? Ta myśl tak ją rozbawiła, że aż zachichotała cichutko. — Wydaje mi się, że jednak nie muszę się aż tak spieszyć. Sama zobaczysz. — Zobaczysz, że Jou nie zejdzie zbyt szybko ze stołka. Możliwe, że nigdy dobrowolnie z niego nie zejdzie. To byłoby wręcz upokarzające, gdyby grzecznie zrezygnował i przekazał władzę któremuś z reszty należących do Unii rodów. — Nie, nie. Najpierw Kaguya straciliby status rodu i zostaliby znowu szczepem. Dopiero potem mogę pomyśleć o rozdawaniu ciastek — stwierdziła lekkim tonem, unosząc kącik ust. Ren zadziwiająco szybko zapominała, że ta rozpuszczona dziewucha z rodu Sabaku, która siedziała naprzeciwko niej, nie była tylko pyskatą nastolatką ze zdecydowanie zbyt dużą ilością pieniędzy. Czy naprawdę musiała po raz kolejny udowadniać jej swoją siłę? Czy to miałoby w ogóle sens? Być może powinna ją trochę… uszkodzić, by zrozumiała, z kim ma do czynienia. Nienawidziła , gdy ktoś ją lekceważył — nawet jeśli tą osobą była jakaś niezbyt rozgarnięta Kaguya.
— Skończyłam. I tak nic się od ciebie nie dowiem — skwitowała ze znudzeniem, upijając spory łyk kawy. W ramach zademonstrowania, jak bardzo nużące zaczynało już być jej towarzystwo, utkwiła wzrok w swoim napoju, poruszając naczyniem tak, by znajdująca się w nim ciecz zataczała kółka po ściankach czarki. Zainteresowała się swoją rozmówczynią dopiero wraz z jej następną wypowiedzią, w reakcji na którą usta nastolatki wygięły się w zadziornym grymasie, a w złotych ślepiach pojawił się zalążek zaciekawienia.
— Nie zasługujesz na taką pełnię szczęścia. — Mayū nie należała do osób, które szybko się krępują; właściwie, to jeszcze nigdy nie zdarzyło jej się zawstydzić komplementem. Dlatego też w sytuacji, gdy Kaguya wyraziła się pochlebnie o jej aparycji, bo tak właśnie zinterpretowała wypowiedź beduinki, nie czuła się skrępowana. Dlaczego miałaby? Nie lubiła fałszywej skromności, nie miała więc zamiaru zaprzeczać. Nie dało się ukryć jednak, że przez krótki moment — sekundę, może dwie — poczuła się zbita z tropu. Ta chwila zawahania nie była zauważalna, oczywiście, dla niczyjego oka. Nie mogłaby do tego dopuścić. Ucierpiałby na tym jej wizerunek. — Ale skoro już mówisz, że nie możesz się na mnie napatrzeć, to w takim razie patrz intensywniej, bo nieprędko będziesz miała okazję znowu mnie zobaczyć. O ile w ogóle ją będziesz miała.
1 x
Użytkownicy przeglądający to forum:
Mijikuma i 9 gości