Siedziba władzy

Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Siedziba władzy

Post autor: Satoshi »

Satoshi trzymał w ręku swoją nową odznakę, potwierdzającą przynależność do Akoraito klanu Sabaku. Gdyby był w tym momencie w pomieszczeniu sam, prawdopodobnie obejrzałby każdy milimetr kwadratowy jej powierzchni, puchnąc coraz bardziej z dumy. Nie spodziewał się takiego wyróżnienia w najbliższym czasie, a już na pewno nie dzisiejszego dnia. Nie po tym, jak został poproszony o relację z Ita'hary. Tym bardziej że na Akoraito pracowało się latami. Nie teraz jednak czas na samozachwyt, Satoshi niezwłocznie przymocował blaszkę do swojej bransolety, po czym podpisał podsunięty przez Jou-dono spis shinobi. Pochylił się więc nad papierem i za pomocą podanego pędzla złożył swój podpis we wskazanym miejscu. Rzecz jasna bardzo przy tej czynności uważał, nie chcąc zabrudzić tak ważnego dokumentu plamą z czarnego jak smoła atramentu. Gdy skończył, odłożył ostrożnie patyczek zakończony włosiem i wyprostował się jak struna, słuchając, co jeszcze do powiedzenia miał lider. A tak się akurat złożyło, że mimo swojej związłości w wypowiedzi, powiedział Satoshiemu bardzo wiele. W skrócie - wraca do Ryuzaku, tym razem, aby zebrać informację, nie na wakacje. To akurat dobrze się składało, niebieskooki bowiem kochał gorące piaski pustyni, ale morski klimat był również bardzo przyjemny, a choć nie bardzo chciał to przed sobą przyznać, młody Akoraito zaczynał już trochę tęsknić za świeżymi rybami. Oczywiście, teraz raczej nie będzie miał okazji zwiedzać. Obowiązki przede wszystkim. Wciąż wyprostowany niczym podczas musztry spowodowanej dumą wywołaną słowami lidera, chwilowo przepędzającej wszelkie oznaki stresu, które tak usilnie próbował ukryć od początku audiencji, Satoshi skłonił się głęboko i powiedział.
- Wszystko jasne niczym pustynne słońce, shirei-kan-dono. Wyruszę jeszcze dzisiaj.- chłopak wyprostował się z błyskiem w niebieskim oku. Początkowo przeszło mu przez myśl, aby zaakceptować propozycję Sakkiego o dołączeniu do szakali jako wtyka, jednak misja zlecona przez samego Lidera miała priorytet. I to nieporównanie wręcz większy. Nie chodziło tylko o samą naturę i wagę tej misji, ale także o to, co Satoshi mógł dzięki temu zyskać. Nie tylko w oczach lidera. Bądź co bądź, był przecież tyleż oddany ojczyźnie, co własnej sakiewce. Co dziwne, do tej pory zawsze udawało mu się to w jakiś sposób pogodzić.

Ukłoniwszy się ponownie w odpowiedzi na pożegnanie ze strony Jou, świeżo upieczony Akoraito powiedział nieco pewniejszym niż dotychczas głosem, chcąc w takim samym stopniu zapewnić swojego rozmówcę o poważnym podejściu do zlecenia, co przekonać siebie samego do tego, iż mu się powiedzie:
-Nie zawiodę. Dziękuję za pański czas, Shirei-kan-dono- i z tymi słowami opuścił gabinet Jou, kłaniając się raz jeszcze, tym razem na pożegnanie tuż przed wyjściem. Po zamknięciu za sobą drzwi chwycił swoją gurdę, skinął strażnikowi na pożegnanie i skierował się do wyjścia. Potrzebował się przewietrzyć, wyjść stąd, zanim zemdleje z nerwów. Za dużo wrażeń jak na jedno przedpołudnie.

Na zewnątrz poczuł się lepiej, gdy tylko jego lico uderzyła fala gorąca jesiennego słońca, nogi same nabrały na powrót stabilności. -Ehh.- mruknął do siebie. Ledwie wrócił do Kinkotsu, a znów je opuści.- *Chciałeś się wykazać i zostać doceniony? No, to teraz zaczyna się praca na poważnie.* - westchnął w myślach i ruszył prosto do swojego mieszkania. Trzeba było rozpocząć przygotowania do podróży, tym bardziej że zobowiązał się wyruszyć jeszcze dziś. W miarę pokonywania kolejnych metrów powoli zaczynało docierać do niego, co tak naprawdę się stało. Został Akoraito. On, wiecznie patrzący na plecy innych shinobich. Po niecałym roku służby.
0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Siedziba władzy

Post autor: Airan »

Miała więc tę chwilę czasu dla siebie, by się oporządzić. Usiąść, zastanowić się, czy wie cokolwiek więcej na temat Głębokich Odnóg… Jaką mieli teraz porę roku? Szybkie liczenie dało jej jesień, no dobrze… Więc jak na jesień tam jest? Nie mogła sobie nic przypomnieć – albo nie wiedziała, albo… zapomniała. Nie, raczej po prostu nie wiedziała. Więc musiała w takim wypadku założyć, że jest tak jak „wszędzie indziej normalnie”, czyli zaczyna się robić chłodno, ale jeszcze nie tak źle jak w nocy w Atsui. A to już dyktowało pewien zestaw ubrań – raczej cieplejsze. Jedzenie, picie, bronie, inne przydatne rzeczy. Głebokie Odnogi to wyprawa prawie tak samo duża jak do Yusetsu, tyle, że znacznie bardziej niebezpieczna, bo tam nie szło się na wakacje. Normalni ludzie nie zapuszczali się tam na spacerek, bo już… Nie wracali. To i nic dziwnego, że ten jakiś tam przestępca zbiegł w take rejony. Albo już się tam krył i miał nad nimi dwa tygodnie przewagi…? Zaczynała za dużo myśleć. A to znaczyło, że… Ach no tak. Jak najbardziej była zainteresowana tematem. Jednak by się gdzieś udać, trzeba było wiedzieć. Tak jak mówiła Yugenowi… Im mniej wiesz o celu swojej misji i wszelkich rzeczach dookoła, tym było się bardziej narażonym na porażkę. A na pewno na trudności wynikające z niewiedzy i niepewności. No i ta praca w duecie – to też ją zastanawiało. Głównie dlatego, że nieczęsto trafiały się takie zlecenia, a poza tym Airan wolała pracować solo. Znaczy były wyjątki, poza tym praca z kimś miała też swoje zalety – między innymi można było nieco bardziej wypocząć, ale i tak… No była po prostu zaintrygowana.
Była też pedantką, która nie lubiła się spóźniać… więc rzeczywiście dotarła do Siedziby Władzy na czas. A nawet troszeczkę przed czasem. Wychodziła z założenia, że woli chwilę spokojnie poczekać niż kazać, by to na nią czekano… I to był też powód, dla którego nie znosiła ludzi, którzy marnują jej czas. Była osobą bardzo konkretną i miała mnóstwo pomysłów co zrobić ze swoim czasem, a nie należało do tego czekanie na kogoś po umówionym czasie. Zwyczajowy o tej porze tłum ludzi kazał jej się na chwilę zatrzymać. Aż tak dobrze nie znała tego miejsca, potrzebowała kilku sekund na rozeznanie się w tym, gdzie znajduje się pokój, do którego miała się udać. Starała się ich wszystkich ignorować… Ten cały hałas. Te „szychy”, zajęte swoimi sprawami. Niosła głowę wysoko, wyprostowana, komuś tam skinęła na ciche „dzień dobry” i w końcu przebiła się przez zbiegowisko do odpowiedniego korytarza. Do odpowiednich drzwi. Zapukała – bo nie wiedziała, czy ktoś tam będzie na nią czekać w środku, czy nie przeszkadza będąc chwilę wcześniej… Nikt jej jednak nie odpowiedział, więc drzwi otworzyła. Pusto.
Długo jednak czekać nie musiała. Ledwie chwilkę i drzwi się otworzyły tylko po to, żeby weszła tu osoba, której spodziewała się chyba najmniej. Kenshi był… Znała go oczywiście, z widzenia, gdzieś tam kiedyś, lata-lata temu. Imienia do twarzy dopasować jednak nie potrafiła. A lata robiły swoje, bo zdążyła zapomnieć, że ktoś taki w ogóle istnieje. Dziwne, prawda? Ktoś jest…. I potem znika – Airan była jednak bardzo młoda, zbyt zapatrzona w siebie i swoje ambicje, a ludzie przecież umierali. Więc i nie było w niej nad tym refleksji. Nie do tej pory rzecz jasna, kiedy nie zdołała ukryć zaskoczenia na twarzy po tym, jak mężczyzna wszedł do pomieszczenia. Tej blizny nie dało się przeoczyć, ale sama w sobie nie robiła takiego wrażenia. Tu chodziło o całokształt. Postawę. Spojrzenie. Zwłaszcza spojrzenie i wyraz twarzy.
- Tak. Zdaje się, że Sabaku Hikari miał poinformować, że przyjdę, panie… - panie… i tu zostawało miejsce na imię, względnie nazwisko. Względnie. Airan nawet rozplotła ręce, które miała założone na piersi i pozwoliła im opaść luźno wzdłuż ciała.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Siedziba władzy

Post autor: Kaiho »

Kenshi
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Siedziba władzy

Post autor: Airan »

Pierwsze spojrzenie na obcego mężczyznę to było trochę za mało by stwierdzić, czy do siebie pasują, czy się dogadają i czy będzie im się dobrze współpracować. Czy są pod pewnymi względami do siebie podobni, czy też zupełnie różni jak ogień i woda. Czy był konkretny, czy rozmemłany jak zbyt miękkie masło na tych kromkach rzuconych po dwóch różnych stronach świata. Prawdą było za to, że takie dyrdymały nie zaprzątały głowy Airan. Nie zajmowała sobie umysłu zbędnymi myślami (w jej mniemaniu zbędnymi rzecz jasna) o naturze wszechrzeczy, czy nad gdybaniem o sprawach, które mogły, lecz nigdy się nie wydarzyły. Zdziwienie odpowiadające na zdziwienie? Cóż, Airan nie wiedziała, kogo ten mężczyzna spodziewał się tutaj zastać, natomiast dość często patrzono na nią z lekkim skonfundowaniem: jakby gdzieś już ją widzieli… Widzieli, ale nie ją. Widzieli Shirei-kana, ale Airan chcąc nie chcąc, była do niej dość podobna. Nie taka sama, różnice były jasne i oczywiste, ale podobieństwo – uderzające.
Skinęła głową – można to było wziąć też za pewnego rodzaju przywitanie, a na pewno na przyjęcie do wiadomości tego, z kim miała właśnie do czynienia. Kenshi… Niewiele jej to imię mówiło, może prócz tego, że przedstawił się nazwiskiem ich szczepu. Rodu. A to z kolei mówiło już bardzo wiele – o potencjalnych zdolnościach, częściowych doświadczeniach i tak dalej – zakładając, że odziedziczył limit krwi ich klanu. Ale sądząc po baczniejszej obserwacji po tym, jak Kenshi gładko przepłynął przez niewielkie pomieszczenie – owszem, odziedziczył. Miecz przy pasie – zupełnie jak ona, ale ona nie korzystała z katany akurat, plakietki na pieczęci, zwoje. Airan miała przy sobie torbę, która teraz siedziała sobie na jednym z krzeseł i wszystkie klamoty znajdowały się tam, natomiast nie dało się zignorować tego, że miała na rękach opaski z pieczęcią, dwie kabury na udach no i właśnie ten miecz przy pasie. Pod tym względem wyposażeni byli bardzo podobnie mimo wszystko, więc dodając to do ogólnej postury Kenshiego, jak i tego co powiedział, uznała, że był Maji z krwi, kości i umiejętności.
- Przekazał – potwierdziła, obserwując go jak się wykłada na krześle za biurkiem, ze swobodą i tak dalej. Seinin ich rodu? A to nowość… Znaczy – sądziła, ze o takiej osobie będzie cokolwiek głośniej, a tymczasem wyglądało, że jego atutem była częściowa anonimowość. To, że nawet członek jego własnego rodu sądził, że już dawno go nie ma wśród nich, bo choć go kojarzyła z przeszłości, tak zupełnie nic o nim nie wiedziała. Aż do teraz. - Proszę, bez pani dodała jeszcze i złapała dłońmi za oparcie krzesła, jednak nie wyglądało na to, że zamierza na nim usiąść. Stała więc sobie, opierając się o niego w taki właśnie sposób. Słuchała dalej tego, co mężczyzna miał do powiedzenia. Jak opowiadał o Głębokich Odnogach – brzmiało, jakby sam był tam przynajmniej raz. Albo kilka razy. Zapytał, ale mówił dalej, jakby założył, że Airan tam nigdy nie była – bo nie była. Albo nie założył, a to wiedział od Kirino, biorąc pod uwagę, że był jej gościem, bo tak Airan wywnioskowała, kiedy powiedział, że pracuje dla Saisei. Znaczy, że on musiał być tym gościem. I że pewnie usłyszał o potencjalnych osobach nadających się do ewentualnej pomocy, o tym co liderka o nich być może sądzi, albo co może o nich powiedzieć więcej. A o Airan mogła powiedzieć sporo. - Nie, nie byłam. Ale byłam w Sogen na wiosnę, a tam wtedy leje na potęgę i wszędzie jest błoto – a to trochę podobne warunki. Nie takie same, ale podobne. Ślisko, nie do końca bezpiecznie, trzeba bardziej uważać pod nogi… tyle, ze teren jest płaski, pozbawiony kanionów. I bestii… chyba, że za bestie uznać wrogich Uchiha. - To misja w duecie, rozumiem, że tą drugą częścią duetu jest… pan – był moment zawahania, bo Airan ugryzła się w język w ostatniej chwili. Rzadko kiedy mówiła do kogoś per pan. Honoryfikatywne końcówki do imion dodawała raczej rzadko, bardziej by poprawić komuś humor, a nie było innego sposobu. Raczej do wszystkich mówiła na ty i tu też prawie tak powiedziała. Ale nie do końca wypadało. Normalnie mało nad tym myślała i przychodziło to naturalnie, ale nie wiedziała za bardzo jak ugryźć tego mężczyznę. Wiedziała za to jedno: był wykuty z naprawdę twardej stali. - Maji Koki… - Airan zamyśliła się wyraźnie i bezwiednie uniosła jedną dłoń do ust, w odruchu palcami przejeżdżając po lekko przygryzionych usta. - Rozumiem, że to w takim razie w dużej mierze infiltracja okolicy. Cóż… No nie byłam tam nigdy, więc rzeczywiście raczej nikt mnie nie rozpozna – co najwyżej ten cały Koki może się zastanawiać, czy gdzieś już tej twarzy nie widział… Skoro taka podobna do siostry, którą pewnie znał. Ale nie były takie same – a mement refleksji i chwilowego zawahania może być właśnie tym, czego potrzebowali. - Co to znaczy, że potrafi zmieniać twarze na życzenie? To, rozumiem, coś innego niż proste Henge? – żeby Kirino tak prawie personalnie się angażowała… Może to był ktoś obiecujący jako ninja, może pokładała w nim nadzieje? A może chodziło po prostu o to, ze ktoś z jej małej trzódki przeszedł na stronę tego popieprzeńca Antykreatora. - Nie sądziłam, że ktoś z Samotnych Wydm będzie w ogóle rozważać przejście na jego stronę – chyba każdy myślący człowiek potrafił sobie dodać dwa do dwóch. Dwie katastrofy – demon na Pustyni i zniszczenie Kami no Hikage, i w obu miejscach byli Shiro-ryu, których później kontrolował Antykreator. Może to teoria spiskowa ze strony Airan, może, ale sądziła, że to nie był przypadek. Sądziła też, że ktoś, kto jest utalentowanym użytkownikiem Jitonu, będzie mieć w głowie nieco więcej oleju.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Siedziba władzy

Post autor: Kaiho »

Kenshi
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Siedziba władzy

Post autor: Airan »

Kirino lubiła się pokazywać, tak żeby z daleka każdy wiedział dokładnie z kim mają do czynienia, czyli z kobietą-żmiją. Airan… Ugh. Nie akcentowała tak tego. Ubierała się dość prosto, jak na standardy Samotnych Wydm to nawet dość nudno. Czerń, czerń, czerń. Czasami coś bardziej podkreślającego, ale jej wygląd nie krzyczał i nie ostrzegał tak bardzo z daleka. Żeby jednak nie było wątpliwości: nie starała się też ukryć swoich atutów. Po prostu niekoniecznie chciała, by wybijały się na pierwszy plan. Tak jak większość mężczyzn lubiła ładnie kobietki, tak i ona lubiła się podobać… Ale nie do przesady. Nie chciała wzdychań, nie chciała by jacyś cisi wielbiciele za nią łazili. To był tylko problem. Zwłaszcza, jeśli samemu nie było się zainteresowanym. Ale pewne wrażenia były trafne – Airan… Oj nie miała prostego charakteru. Była przekorna, zwłaszcza wtedy, kiedy bardzo coś jej się nie podobało. Zwłaszcza, jeśli ktoś kazał jej zrobić coś, czego sama nie chciała. Albo wtedy, kiedy ktoś jej bardzo nie pasował, bardzo irytował. Lubiła stawiać na swoim, a jakże. Czy zawsze… Trudno powiedzieć, zwykle się dopasowywała do zleceniodawcy, no chyba, ze był kompletnym wazonem, a i tacy się przecież zdarzali. Mimo wszystko ceniła sobie swoje życie. Więc tak… Kenshi wydawał się trudny z charakteru. Ona też była trudna z charakteru. Nie była jednak swoją siostrą, ale o tym Kenshi miał się przecież dopiero przekonać… Albo i nie.
Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust. Bez „pan”, dobrze. Pierwsze koty za płoty. Widziała, że nie ma przed sobą idioty, tylko inteligentną jednostkę, która odpowiada pięknym za nadobne. Czyli tak jak i ona… Nie była pewna, czy to wyłapał, ale sądząc po jego odpowiedzi, to owszem. Ona odpowiadała jego słowami, on jej. Teraz miała już czarno na białym, że to jest ta… druga część duetu. No dobrze. Wytrzymała z Tokugawa Momoshikim, to wytrzyma i z Maji Kenshim. Yugena nie liczyła, bo to była zupełnie inna liga zażyłości.
- Czyli sensor i tak niebyt by się nam przydał… - nie słyszała wcześniej o tej technice, ale choć potrafiła coś tam z Ninjutsu, to nie była żadnym asem, ani ekspertem. Tak naprawdę, to zainteresowała się tą dziedziną nieco bardziej dopiero niedawno. Była po prostu… Przydatna. W pewien sposób uniwersalna, choć dużo bardziej podobała jej się finezja i użyteczność Fuinjutsu. Zanotowała jednak, że wróg to szczwana bestia. - Ale jeśli… zrywa twarz zmarłego… To można iść tym śladem. Pytać, czy w okolicy nie było przypadków, że trupy zostały obdarte z twarzy – to brzmiało tak absurdalnie, że Airan się nawet skrzywiła na tę myśl. Ale z drugiej strony potrafiła to sobie wyobrazić… Niestety. Tak czy siak gdzieś trzeba było zacząć. Nawet i w tamtej wiosce na krańcu świata niemalże.
Uniosła wyżej brwi. Nie zastanawiała się nad tym i nie filozofowała, bo nie było nad czym – nie znała tego całego Koki i mało ja to obchodziło. Po prostu wyraziła swoje zdziwienie, że chciał się przyłączyć do Antykreatora. Ale z drugiej strony to ją dziwiło w przypadku każdego, kto się z nim trzymał.
- Nie, nie bardzo, ale to nieistotne w tym momencie – odpowiedziała tylko. Czy chakra tworzyła ten problem? Och, to zależy jaki problem. Może i jakiś problem jej brak by rozwiązał. Ale jako, ze natura nie lubiła próżni i ceniła sobie równowagę, no ta miejsce tego rozwiązanego problemu powstałby inny. I ten byłby całkowicie chakry pozbawiony. - Możemy wyruszyć dzisiaj, jestem prawie gotowa. Muszę jeszcze podejść do sklepu, raczej nie spodziewałam się ostatnio, że będę wysyłana tak daleko, ale to nie powinno zająć zbyt dużo czasu. Kupię co trzeba i się przepakuję, i będę gotowa – odparła na to, widząc, że jej wcześniejsze założenie odnośnie pilności sprawy jak i tego, jakie ubrania ze sobą popieczętować, było całkiem trafne. - O ile dobrze liczę, to… dotarcie do tej wioski to jakieś… Około dwa tygodnie konno? – to było jej pytanie, bo być może powinna spakować więcej racji żywnościowych, zakładając że nie będą się zatrzymywać w żadnym większym mieście. Tak czy siak, jeśli wszystko mieli jasne i jeśli Kenshiemu odpowiadało, że musi się doposażyć w sklepie, ale że według niej nie zajmie to zbyt wiele czasu, by wyruszyć jeszcze dziś, to Airan zamierzała się tam udać niezwłocznie. Sama, z nim, wszystko jedno – jak wolał. Ale jeśli wolał by poszła sama, to pewnie dał czas by spotkali się o tej i o tej godzinie w stajni.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Siedziba władzy

Post autor: Kaiho »

[z/t Airan -> sklep]

Kenshi
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3911
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: Siedziba władzy

Post autor: Ichirou »

0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Awatar użytkownika
Sabaku Jou
Posty: 8
Rejestracja: 11 sie 2021, o 22:13

Re: Siedziba władzy

Post autor: Sabaku Jou »

Podobno, ale tylko PODOBNO, Sabaku Jou był ceniony za to, że podejmował decyzje... niepochopnie. Że oddzielał swoje obowiązki od uczuć, a kiedy tak słuchało się ogółu to można było usłyszeć, że właściwie to lider tych uczuć nie posiada. Zimna skała, głaz, zupełne przeciwieństwo kruchych piasków pustyni i ich gorąca za dnia, kiedy głównie toczyło się tutaj życie. To dobrze, prawda? Dobrze, bo ten kraj potrzebował kogoś, kto nie jest w gorącej wodzie kąpany i kto stanowi wodę dla spragnionej ziemi. Jest jej ochłodą i jest jej logiką. Nie rozgrzewa krwi do stopnia, w której gotując się nakazywała działanie, tylko czekał - zawsze czekał. Na odpowiedni moment, na odpowiednią sytuację, na odpowiedni krok. W tym czekaniu nie było zastoju. Oto przecież żyli z powrotem tam, gdzie urzędowali Kaguya. Oto stworzyli Unię. Oto byli siłą, której świat miał się bać. Powinien się bać. I oto zostali strąceni ze swojego stołka tylko dlatego, że jakaś lafirynda postanowiła usadzić na niej swoje zgrabne cztery litery. W końcu tak jak Jou był znany ze swojego stoicyzmu, tak Kirino było znana z tego, że porywała męskie serca. I nie tylko męskie.
Fakt, nikt nie był niespełna rozumu, żeby cię zatrzymywać. Były tylko ukłony, saluty, tak, tak, ależ oczywiście, a może jeszcze kawki do tego podać? Nie ukrywajmy - byłeś tutaj statusem traktowany równie wysoko co liderzy, którzy kręcili się nie raz i nie dwa po siedzibie władzy. Pięknej, wielkiej, zjawiskowej. Zupełnie nie takiej, jak gabinet Jou - skromny. Przydałoby mu się coś więcej, taaak. Przydałoby się... żeby pokazywał, jak wielki ród Sabaku był. I że był tym rodem, który miał bogactwa. I przede wszystkim tym, który nie kłaniał się nikomu innemu. To przed nim padano na kolana. Nie na odwrót.
Czymkolwiek aktualnie Jou się zajmował trwało to wystarczająco długo, żebyś mógł poczuć się jak prawdziwy król tego świata. Władza uderzała do głowy i upajała jak dobre wino - a przecież mogłeś to mieć. Mogłeś stać na czele Unii, mogłeś siedzieć w swoim gabineciku i... właśnie - i co? Co dalej? Jak miałby wtedy wyglądać ten świat? Jak szybko znudziłbyś się zastojem i jak szybko wytrąciliby cię z równowagi petenci z ich durnymi problemami? Częściej były w końcu durne niż faktycznie istotne. Ile zmarszczek by wtedy przybyło! O bogowie! Absolutny koszmar, brrr. W każdym razie bez względu na to, jak dobrze czułeś się na tym... krześle, fotelu, czy jakkolwiek inaczej byśmy to nazwali w końcu drzwi się otworzyły. I stanął w nich ten, który zazwyczaj na tym krześle siedział. Nie był zdziwiony, że zobaczył gościa w swoim gabinecie, ale już tym, że ten gość siedzi sobie na jego fotelu jak najbardziej. Uniósł jedną brew odsłoniętego oka i tak, jak energicznie drzwi otworzył, tak teraz wolniej je zamknął.
- Wygodnie? - Nie brzmiała w tym żadna przygana i mina Jou też nie wskazywała na to, żeby poczuł się urażony czy że będzie z tego robił wielką drakę i oburzenie sięgające samej Pani Amaterasu. - Sabaku Jou pozdrawia nowego lidera. - Proszę bardzo, Jou też potrafił żartować, a co! Chociaż w jego tonie wcale nie było żartu, tak jak i jego facjata się nie śmiała. Ale to już dla tego typa zupełnie normalne. No, no, a teraz spójrzmy na szczegóły. Jakieś takie nierówno poukładane włosy, tutaj niedopięta koszula, tam jakoś nierówno materiał ułożony... To były takie maluśkie szczegóły, które wcale nie rzucały się w oczy. Ale w twoje rzucały się wręcz do szyi i do samego gardła. Albo może to już twoje negatywne postrzeganie? Bo kto, jak nie Kirino! Przecież tak wyglądał człowiek, który jeszcze przed momentem..!
- Dobrze cię widzieć, Ichirou. Miałem po ciebie posyłać. Prawie skończyłem przygotowania do pochwycenia Jednoogoniastego.
0 x
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3911
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: Siedziba władzy

Post autor: Ichirou »

0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Awatar użytkownika
Sabaku Jou
Posty: 8
Rejestracja: 11 sie 2021, o 22:13

Re: Siedziba władzy

Post autor: Sabaku Jou »

Tak, tak, te zmarszczki to na pewno nie było słońce! Amaterasu przecież kochała swojego Syna, któremu błogosławiła, którego policzki całowała każdego dnia i po którego ciało sięgały jej ramiona, by wznosić go jeszcze wyżej, jeśli tylko zatrzymał się na parę chwil. Byli ludzie stworzeni do tego, by umykać przed jej wzrokiem, ale nie było takiego człowieka, którego odtrąciłaby dobra Mateczka od swoich ramion. To był wybór. Wybór i... kilka czynników, które wpływały na to, że niektórzy mieli więcej szczęścia od innych. W końcu sprawiedliwość zawsze panowała na tym świecie, tylko wszystko zależało od tego, z jakiego kąta na nią patrzyłeś. Bo widzisz - przecież całe stworzenie Amaterasu żyło pod jej zamysłem kreacji. A ta kreacja dążyła do równowagi. Jedyny mankament polegał na tym, że ta równowaga nie była rozliczana na pojedyncze jednostki. Obejmowała całość - dlatego aby jeden mógł mieć, drugi musiał tracić. Aby jeden był zdrowy jak tur, drugi musiał umrzeć młodo z powodu choroby.
Czujne oko Jou, chociaż odrobiiinkę rozproszone przeżyciami sprzed... chwil paru, wyłapało to przyglądanie się pazurkom, a potem niby to znudzone spojrzenie na nim utkwione. Jou nie lubił kilku rzeczy, mimo swojego stoickiego spokoju - jednym z rzeczy, które sprawiały, że bardzo szybko usadzał petentów była impertynencja. Chyba to dlatego nie polubili się z Kuroiem. No przynajmniej z początku. Ponieważ Kuma pokazał, że potrafi prezentować sobą COŚ, zamiast prezentować NIC i uważać to za zupełną normę. Tak samo kiepsko przychodziło mu więc tolerowanie ignorowanie jego osoby. I to spotkanie wyglądałoby zupełnie inaczej gdyby nie drobny fakt - Ichirou nie był po prostu służbą. Żołnierzem wciśniętym w piaski pustyni, któremu przykazano stać na baczność. To, żeś się już wykazał, że umiłowała cię najjaśniejsza z gwiazd, było widoczne dla was obu. I nie pozostawiało wątpliwości co do tego, że on wiedział, że ty sobie możesz pozwolić i ty też to wiedziałeś. Natomiast jednak zupełny brak reakcji, a może raczej - reakcja taka a nie inna była tutaj też związana z tym nieeeco innym czynnikiem. Tą "odrobinką".
- Więc to jeszcze jest dom, jeszcze nie pałac? - Jou uniósł ręce, żeby przesunąć nimi po czerwonej burzy włosów, które w tym półmroku, w promieniach światła dnia padających do wnętrza, wydawały się wręcz płonąć aureolą wokół jego bladej twarzy. Dziwny człowiek. Niepasujący do klanu Sabaku swoim wyglądem - i proszę bardzo. Lider. Lider, wobec którego nikt nie miał wątpliwości, że Sabaku kwitnie w jego rękach.
- Przewartościowujesz odmowę zostanie Kotei Unii? - Zapytał, gdy już usiadł, zakładając nogę na nogę. Druga perspektywa. Druga strona. To... przynosiło wspomnienia. Bardzo dużo wspomnień. Czerwonowłosy przesunął spojrzeniem po całym tym pokoju - to, co ty byś tu zmienił - on nie ruszałby niczego. Niczego by nie zmienił. Przeszedł przez morze piasków i morze krwi aż do tego miejsca. I nie było niczego, czego żałował. Być może potrzebowałby po prostu więcej życia w swoim sercu, więcej emocji, by ocenić z innej perspektywy wszystkie podjęte decyzje. To, że czasami trzeba było kogoś poświęcić, by coś zyskać. Ale czy nie na tym właśnie polegała ta równowaga? - Czekam na zakończenie wojny. Zaskoczyłoby cię, jak wielu członków Unii ruszyło na pomoc Uchiha. - Co miał piernik do wiatraka? Może lepiej byłoby wykorzystać właśnie wojenne zamieszanie? Ha... może. Gdyby nie to, że Jou chciał mieć oko na to, co działo się w Sogen. I nie chodziło o Inuzuka czy narwanych Kaminari - bo tak się przedstawili w jego oczach. Chodziło o Cesarstwo. Sól jego oczu. Jakaś... zadra w tym wszystkim. Nagle pomoc Uchiha nie wydawała się być takim złym rozwiązaniem. To jest - nie wydawałoby się gdyby nie to, jak Kirino ich nie lubiła... Och, więc czy jednak Wiedźma naprawdę okręcała sobie kogoś wokół paluszków? - Mam plany, mam przygotowany oddział, mam specjalistę od pieczętowania. I kilku potencjalnych nosicieli. - Przestał wodzić po pokoju i jego umeblowaniu i spojrzał na ciebie. Trochę tak, jakby za jednego z nich uważał ciebie. Och, cóż. O tym już rozmawialiście. - Jestem rozczarowany, że nie zaangażowałeś się w przygotowania. Rozumiem, że sprawy Klepsydry były istotniejsze. - Kolejna sól jego oczu. Klepsydra. Jou miał jednak bardzo duże zaufanie do Ichirou. Nie podobało mu się to, ale... nadal był to twór Ichirou. I wierzył rozmowie, którą na ten temat mieli.
Jou spojrzał w dół i jakby nic się nie stało, jakby wszystko było wykalkulowane, poprawił guziczki. I znów zaczął poprawiać swoją szatę. I włosy. Jakby nigdy nic. Jakby wszystko było pod kontrolą.
Tylko czyją?
0 x
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Siedziba władzy

Post autor: Airan »

Przygody miały to do siebie, że nieważne, czy były długie czy krótkie – zawsze czegoś uczyły. Nie zawsze były to pozytywne rzeczy, nieraz miały gorzko-słodki posmak na języku, tak jak ta historia, którą Airan przeżyła… jakiś czas temu. W Tawarakoshi. Pomimo tego, jak wyglądał jej powrót do domu, że był dość długi, powolny, bo Airan bardzo się nie spieszyła, i wolała być po prostu ostrożna, przy okazji pokazując Nagareboshiemu świat poza Fushigi no Tani, to mimo wszystko ucieszyła się z powrotu. Każda książka miała swoje zakończenie, każdy rozdział musiał się kiedyś skończyć i tak samo było tutaj, teraz. Rozdział opatrzony wędrówką na tereny Głębokich Odnóg, a nawet dalej, choć rozciągnięty przez słodycz Fushigi no Tani, miał w sobie wiele goryczy, które trzeba było zamknąć. Co prawda nie była to przecież pierwsza rzecz jaką zrobiła po powrocie, bo najpierw pokręciła się po targu w towarzystwie Ajisai z Shinrin, ale w końcu musiała najpierw przyjść do domu i się rozpakować, odwiedzić rodziców, pokazać też swojemu dziennemu towarzyszowi jak żyje i jak wygląda Kinkotsu (a lisek był tego wszystkiego niesamowicie ciekawy, i nie było się co dziwić, skoro to z Airan pierwszy raz opuścił swój dom, a to, co widział po drodze było tak różne od siebie i różne od tego co znał) i u niej. Chciała, by czuł się u niej swobodnie, a sama… też chciała odpocząć. Przygotować się mentalnie na to, co ma nadejść. Wypakowała też rzeczy, które należały do Kotori. Porozkładała część na półkach w salonie, te ludziki z kasztanów i żołędzi… ale resztę rzeczy zachowała w drewnianym pudle, które samo w sobie było ozdobą. Nie chciała, by się zniszczyły. Nie chciała, by się zanadto zakurzyły. I spoglądała na nie z nieskrywanym smutkiem, ale to miało być przypomnienie. O kruchości życia, o tym, że niektóre szanse zostaną niewykorzystane… I żeby jednak czasami pomóc szczęściu, by na koniec nie okazało się, że kolejnego razu nie będzie. Tak jak nie będzie więcej rozmów z kapłanką kitsune. A po niej zostało tylko to – to jedno pudło pamiątek z jej dzieciństwa i wyszywany mały rudy lisek, którego Airan tuliła w dłoniach.
W końcu trzeba było jednak wyjść z domu. Nie na zakupy do sklepu, a do własnych spraw. Nagareboshiego pożegnała wręczając mu jedną ze świeczek, które kupiła poprzedniego dnia – biały lisek ucieszył się jakby dostał nie wiadomo jaki prezent, ale lisy miały hopla na punkcie świeczek, latarenek i ogólnie światełek. Tak się pożegnawszy, Airan mogła w końcu wyruszyć do Siedziby Władzy, gdzie miała zdać raport z misji, jaką odbyła. Nie wiedziała, czy Kenshi wrócił tutaj od razu, czy po drodze załatwiał jakieś swoje sprawy – jego raport pewnie i tak nie byłby tak obszerny jak jej, skoro to ona odwaliła większą część roboty, a po wszystkim Maji bardzo się spieszył z ciałem Kokiego. Tak więc Airan, gdy dotarła do Siedziby, ubrana na czarno jak zwykle, choć nie tak, by skryć się pod płachtą materiału, a tak, by uwypuklić to, co do uwypuklenia się nadaje, w pierwszej kolejności udała się do recepcji zgłosić, że wróciła i że jest gotowa zdać raport. Pytanie tylko komu, bo z tego co wiedziała – sprawa była dość delikatna, nie była więc pewna komu go powinna złożyć, tym bardziej, że zadanie dostała od Kenshiego, z którym się rozdzieliła na sam koniec, a czy wypadało fatygować do tego jej siostrę?
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Hibiki Kirino
Posty: 12
Rejestracja: 11 sie 2021, o 22:10

Re: Siedziba władzy

Post autor: Hibiki Kirino »

Z Hibiki Kirino było wszystko w porządku. Zawsze było. Chwile słabości? Och nie, w takich jej nie widziano. Za to rola tej złej suki? Och tak, jak najbardziej. Chyba coraz więcej oczu Sabaku patrzyło na nią podejrzliwie i zaczynało zbierać do niej urazy. A wszystko dlatego, że pewien nie taki już przystojny, ale z całą pewnością wyjątkowy mężczyzna miał do niej ogromną słabość. I czy jej to przeszkadzało? Czy czuła się z tego powodu winna? Ależ skąd! Właśnie, siedząc na własnym biurku, spoglądała w lusterko i poprawiała lekko rozmazaną szminkę i oglądała dokładnie swoją szyję. Fryzura była już idealnie ułożona, ale zawsze, kiedy rano poświęcasz jej wiele chwil, by każdy włosek był idealny, to kiedy w trakcie dnia przeczesze je wiatr to nie da się potem tego całkowicie ukryć. I może dla kogoś, kto nie miał wiele styczności z liderką takie rzeczy nie rzucały się w oczy. Nie było do końca jasne, co się nie zgadza i gdzie dopatrywać się błędów w całym tym galimatiasie, ale ktoś taki jak Airan wiedział doskonale, na co patrzeć i co widzieć. Śmieszna sprawa - że dokładnie tak samo wiedział na co zwracać uwagę pewien sławny Sabaku, który siedział niewiele dalej w pokoju innego lidera...
I tak podniecenie wieścią o tym, że Asahi Ichirou jest na herbatce u lidera były tym, co szumiało wśród ścian siedziby władzy i były jej napędową. Nie brakowało dwóch czy trzech służek, które zarumienione wzdychały i szeptały między sobą, jakich to on nie ma zgrabnych pośladków, a te plecy? A widziałaś TE PLECY? Rzeczy, które mogły umknąć Airan, która teraz w tej siedzibie władzy była nagle jak wyrwana z innej bajki. To, jakie było Kinkotsu, a miasto, w którym poznała tyle niezwykłych ludzi... jak noc i dzień. Czerń i biel. Mogła więc słyszeć i widzieć, co dzieje się wokół niej, ale równie dobrze mogła to ignorować. Tak pani w recepcji była całkowicie spokojna i zblazowana - a bo ona pierwszy raz takiego Asahiego widziała? W jej zawodzie to już nie było się czym podniecać! A już na pewno - w jej wieku!
Sprawy formalne zostały odbębnione dość szybko, tak i zostało sprawdzone, gdzie ty się teraz szlajasz, czym się zajmujesz - a wszystko to w tej sławnej papierkologii! Uprzejma pani skierowała cię prosto do gabinetu liderki. I tam właśnie zastałaś Kirino dokładnie w takiej sytuacji, jaka została opisana powyżej - kobieta obwieściła krótkie "wejść", kiedy straż zaanonsowała twoje przybycie i nawet nie drgnęła z tego biurka. W swojej kusej spódniczce, z nogą założoną na nogę i wysokich butach na obcasie, z tym lusterkiem i przeglądaniu swojego makijażu, z tymi kosmetykami ułożonymi tuż obok, jakby miały być najlepszymi atutami mówiącymi o jej statusie i pozycji, jaką aktualnie w Unii pełniła. A co? Może nie? Może było inaczej? I nawet nie uraczyła swojej siostrzyczki spojrzeniem, kiedy ta weszła do środka, tylko zamiast tego zacmokała ustami, żeby dobrze odbić mazidło - czerwone i intensywne na jej wargach, które doskonale komponowało się nie tylko z jej urodą, ale i przede wszystkim - jej charakterem. Była doprawdy jasną gwiazdą całego Kinkotsu żyjącego w głębi swej wstydliwości.
- Nasz niezawodny i z-kijem-w-dupie Kenshi przekazał mi szczegóły misji. - Zamknęła lusterko jednym ruchem i jeszcze spojrzała na swoje odzienie. Poprawiła nieco bluzkę na poziomie biustu. Bo jakoś tak... jakoś tak wymiętolony był ten jej strój. - Z Kokiego był całkiem niezły przystojniak. - W końcu o trupach można było mówić różne rzeczy i nie wypadało mówić tylko i wyłącznie tych złych. - Jak wrażenia? Pogoni za wielkim, złym wyznawcom samego Hana?
0 x
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Siedziba władzy

Post autor: Airan »

Ta słabość nie takiego już młodego i przystojnego mężczyzny trwała od lat, tak samo niezmienna i niezachwiana. I co on w niej takiego widział…? Wielu mogłoby się zastanawiać, kiedy z biegiem czasu to nie mijało i być może stawało się bardziej zauważalne. Być może, bo Airan tego nie zauważała – tego, że więcej osób się orientuje, ale może dlatego, że sama połapała się dawno temu. Zresztą robiła już Kirino co do tego aluzje, a starsza Hibiki nie była przecież głupia, nie mogła być, skoro zasiadała na takim stanowisku tyle lat, a wielu tańczyło dokładnie tak, jak im zagrała. Więc co on mógł w niej widzieć? Pewnie to samo co jej młodsza siostra, bo gdy już się przebiło przez skorupę zbitą z jadu i cierni, okazywało się, że jest tam osoba i to nie byle jaka, którą… Cóż. Dało się lubić mimo wszystko. Ale Airan była w tym wypadku stronnicza, więc wolała się na ten temat nie wypowiadać. Bo jej miłość do starszej siostry była… Cóż. Bezwarunkowa i nie polegała na tym, że czegoś oczekiwała. Nie. To była po prostu jej najbliższa rodzina i wcale nie taki nieuchwytny wzór. Całe szczęście nie starała się być taka jak ona w sposobie bycia.
Airan przez moment zastanawiała się o co ten cały hałas, czemu ludzie się kotłują jak w ulu, a zwłaszcza kobiety, ale nie musiała nawet nikogo pytać, bo za chwilę te wcale nie takie ciche westchnienia dotarły do jej uszu. A więc to tak. Sławny Seinin zechciał odwiedzić Siedzibę Władzy i swojego lidera właśnie teraz, robiąc przy tym, jak zwykle, wiele szumu. Pewnie się nawet nie starał, pewnie nawet mu o to nie chodziło, ale panny, jak to panny. Zawsze musiały piszczeć. I Airan wcale nie mogła je o to winić, w końcu było do czego wzdychać! Jego obecność oznaczała jednak jedno… Że Jest większa szansa na to, że Kirino nie będzie akurat zajęta. No i proszę – właśnie tam ją skierowano. Do gabinetu liderki.
Ale drogę to musiała sobie przypomnieć, bo akurat tutaj tak wiele razy nie była. Tę drugą siedzibę znała bardzo dobrze, ale śmieszny, wystawny pałacyk Sabaku? Zjawiała się tutaj dopiero od niedawna. W końcu jednak trafiła, odczekała znudzona przed drzwiami, nim ją strażnik zapowie i zaraz… znalazła się w środku. Zamknęła za sobą drzwi i przyjrzała się siostrze i gabinetowi, który pomagała jej „urządzić”. Znaczy porozkładać wszystko równo. Już nie było równo. Już zdążyła tu zrobić bałagan – a zwłaszcza na biurku, gdzie oprócz papierów były te kosmetyki i Kirino właśnie się malowała. Zabawne, bo choć obie miały bardzo podobną urodę i choć Airan równie często nosiła usta w czerwieni, to siostry charakter miały… może nie zupełnie różny, ale jednak bardzo-nie-taki-sam.
- Dawno wrócił? – nie skomentowała tych określeń jakie Kirino powiedziała pod adresem Kenshiego, bo akurat Airan uważała to za atut. Nie samo to, że miał kija w dupie, a to, że brał swoją pracę na poważnie. Dobrze jej się z nim pracowało – jak bardzo nie lubiła pracy w duecie. Ale… hej. To nie pierwszy taki duet. Ten drugi… Też miał kija w dupie. Zaczynam dostrzegać schemat. - No nie wiem. Nie był w moim typie – ten cały przystojniak Koki. Jak dla niej, to miał zbyt mocne rysy twarzy i w ogóle to był… Nie taki. Nie był blady, nie miał czarnych oczu… - Niczym się to nie różniło od każdej innej pogoni… No może poza scenerią i tym, że trochę gonił nas czas. Ale znasz mnie, lubię pracować pod presją – bo nic tak nie napędza do działania, nic tak nie pobudza adrenaliny, nic tak nie udowadnia, że się żyje jak ryzyko. Dawkowane – bo od czasu do czasu, ale tak. To właśnie lubiła.
- Od kiedy malujesz się tutaj, a nie zanim wyjdziesz z domu? – zapytała w końcu. Oczywiście, że wiedziała na co patrzeć i pewnie ktoś inny nie zwróciłby na to uwagi, biorąc Kirino po prostu za próżną, skoro pięknie wyglądać za biurkiem, ale młodsza Hibiki znała ją nie od dziś i nie od wczoraj. Nie wyszłaby idealnie nieumalowana z domu, a praca za biurkiem raczej nie sprzyjała temu, by musieć ten kolor poprawiać… To i jej mina i ton wskazywały bardziej na to, że cała ta sytuacja bardziej dostarcza jej rozrywki niż zdegustowanie.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Hibiki Kirino
Posty: 12
Rejestracja: 11 sie 2021, o 22:10

Re: Siedziba władzy

Post autor: Hibiki Kirino »

Z rodziną podobno było tak, że najlepiej wychodzi się z nią na portretach. Ale czasami bywały takie perełki, które dogadywały się ze sobą całkiem nieźle. A i byli tacy, którzy naprawdę się kochali. W tym wypadku nie brakowało akurat siostrzanej zażyłości, nawet jeśli ktoś z zewnątrz powiedziałby, że te dogryzki, pewien rodzaj ostentacyjnego traktowania, sposób, w jaki kobiety się do siebie odnosiły nie był wcale przejawem sympatii. Ale i podobno mawiają, że kto się czubi - ten się lubi. W każdym razie co z zewnątrz mówią to na zewnątrz, a najważniejsze było to, że dla ich obu prawda była jasna i klarowna - te więzy krwi nie były czymś łatwym do rozerwania. I na pewno nie były czymś, co łatwo by obrócić przeciwko nim samym.
- Jakiś tydzień temu. - Mniej-więcej. Więcej właściwie niż mniej. Airan miała też swoją całkiem niezłą przeprawę, a i trochę czasu zeszło w samej Krainie Cudów, gdzie utknęła... chociaż nikt jej na siłę nie trzymał. Ale na pewno była mile widziana. I nic nie stawało teraz już na przeszkodzie, aby powróciła tam ponownie. - Wpadł i wypadł. Ale zapowiedział się, że wróci... - Jeśli chciała kontynuować, to przez moment zagościła cisza. Brzmiało to jak nieco urwany słowotok, jak jakaś opowieść, która miała tutaj zastąpić, ale z przyczyn jej tylko wiadomych została ta opowieść zatrzymana, gdy Kirino bacznie przyglądała się Airan. - Nie podoba mi się to, że Kenshi dzieli obowiązki na dwa fronty, ale powiedzmy, że cele moje i Saisei są ze sobą zbieżne. - Wypaliła, niby nie stąd i zowąd, tak się mogło wydawać. Ale może już Airan się domyślała, po tej ciszy i po całkiem przenikliwym spojrzeniu siostry, jakim ją obdarzała, do czego tutaj zaraz może być pite. I jaki monolog może z tego wyniknąć. - Nie? Ty masz w ogóle jakikolwiek typ? Powinnaś korzystać z życia, stara się już robisz. - Skomentowała, otwierając jeszcze na moment lusterko, żeby upewnić się, że pasma włosów dobrze leżą, po czym zamknęła je i zsunęła się z biurka, zamierzając ewidentnie posprzątać ten mały rozgardiasz, jaki sama tu narobiła. Teraz czujne oko mogło wypatrzeć dalsze drobne szczegóły - a tu gdzieś pergamin leżał na ziemi obok biurka, a to w ogóle biurko jakoś tak nierówno przesunięte było... rzeczy działy się w miejsca. Albo na miejscach. Ale z całą pewnością w tym gabinecie.
- Od zawsze, kiedy zajdzie taka potrzeba. - Stwierdziła lakonicznie, bardzo ostentacyjnie wrzucając swoje kosmetyki do specjalnej szkatułki po umyciu dłoni w misie stojącej na boku. I potem równie wielkimi gestami poprawiając biurko czy podnosząc rzeczy z podłogi. Wstyd? W Kirino próżno było szukać takiego odczucia. Ona większość rzeczy robiła pretensjonalnie. Weszło jej to tak w nawyk, że czasem to robiła to już chyba wręcz automatycznie i nieświadomie, kiedy umysł wirował jej gdzieś po innych podłożach świata.
- Kenshi wypowiedział się o tobie w samych superlatywach i stwierdził, że Saisei jest dla ciebie otwarte, jeśli tylko będziesz chętna. Nie mam nic przeciwko. Tak długo, jak długo nie zapomnisz swoich zobowiązań wobec klanu. Wypadałoby, żebyś w końcu wyszła z tego brzydkiego wdzianka Akoraito. - Czarnowłosa oparła się pośladkami o kant biurka, znów kierując na ciebie spojrzenie. - Ale nie będę cię zatrzymywać.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości