Siedziba władzy

Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Siedziba władzy

Post autor: Satoshi »

Satoshi oniemiał. Nie tylko znał osobę, która weszła do pokoju, ale i, jak się teraz okazało, gdy mężczyzna przedstawił się jako Sakki, obawiał się go zupełnie słusznie. Widać wdepnął wtedy w całkiem głębokie bagno. Jednak mężczyzna należał do jego własnego rodu, a swoim trzeba ufać. Dokou się więc rozluźnił nieco i, mimo że w głowie przez moment dźwięczały mu słowa, które podsłuchał w Ryuzaku, zdał raport. Później wysłuchał, co ten miał do powiedzenia. Okazało się, że to właśnie z nim Haruto wygrał zakład, przegrywając jednocześnie życie. Dał mężczyźnie w spokoju zapalić, czekając na to, co nastąpi później, czy dostanie opieprz, że spieprzył misję całkowicie, albo czy nie rzucił się szaleńczo na ów Kaguyę, ale jednak nie. Mężczyzna, mimo że potępił decyzję Sentokiego o zabraniu ze sobą Satoshiego, stwierdził, że chłopak wywiązał się ze swojego zadania, wypłacił mu nawet dość pokaźną sumę.

To był ten moment, w którym Satoshi przypomniał sobie, że wciąż ma na twarzy bandaże. Potwornie zmęczony może nie myślał trzeźwo, ale chwilowo było mu już wszystko jedno. Zanim odebrał swoją zapłatę, odwinął zaplamione potem i pustynnym pyłem szmatki, ukazując swoje oblicze. Był zwyczajnie ciekaw, czy mężczyzna go pozna. Zaczął zbierać pieniądze usypane w mały stosik, po czym powiedział zmęczonym głosem: - Czyli rozumiem, że moja rola w tym jest zakończona? Oczywiście, jeśli mógłbym jakkolwiek się przydać, to z miłą chęcią. Choć biorąc pod uwagę, że Haruto-dono nie podołał, to raczej za wysokie progi. - słowa wypowiedział, patrząc prosto w jadowicie zielone oczy skrytobójcy.
0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Siedziba władzy

Post autor: Kaiho »

Misja zakończona super sukcesem ♥ dziękuję za super zabawę!
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Siedziba władzy

Post autor: Satoshi »

Chłopak podrapał się po policzku, rozważając propozycję Sakki'ego. Była kusząca, choć wydawała się cholernie niebezpieczna, zakrawająca na samobójstwo. Na jego obecnym poziomie umiejętności wchodzenie pomiędzy ugrupowanie terrorystyczne, które za cel postawiło sobie eksterminację wszystkich Sabaku, było jak pchanie się prosto w paszczę lwa. Co więcej, jeśli tylko grunt zacząłby mu się palić pod stopami, Satoshi musiałby się zdradzić, ratując się technikami piasku. Co nie tylko spaliłoby całą jego przykrywkę, ale też dałoby wichrzycielom wystarczający powód, by wszystkie plany, które niebieskooki mógłby mieć szansę poznać do tej pory, zostały zmienione. Bo skoro wie jeden Sabaku, to będą wiedzieć wszyscy. Była to jednak misja, która pozwalałaby Satoshiemu na zabłyśnięcie i zwrócenie na siebie oczu odpowiednich organów. Nie zamierzał być do końca życia zwykłym Dokou, tak samo, jak nie chciał umierać przedwcześnie. Decyzja była zbyt trudna do podjęcia na już, teraz. Tym bardziej że prawie padał z upływu chakry i pierwszym, co powinien w tym momencie zrobić, jest położenie się spać.
-Dzięki za propozycję. Namyślę się, i jeśli uznam, że podołam, to się odezwę jak najszybciej. Największy problem jest w tym, że większość moich umiejętności opiera się na użyciu piasku. Tym razem udało mi się wykonać misję bez niego, ale szczęście mi się może skończyć.- Po tych słowach wstał, kierując się do swojego domu. Na zasłużony odpoczynek, musiał też przemyśleć parę spraw.
0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
Awatar użytkownika
Shabondama Haruki
Posty: 322
Rejestracja: 11 lip 2021, o 19:57
Wiek postaci: 19
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Białe włosy, błękitne oczy, błękitna Yukata w bańki i fale. Dmuchawka za pasem.
Widoczny ekwipunek: Dmuchawka za pasem.
GG/Discord: Silens#9436
Multikonta: Panda

Re: Siedziba władzy

Post autor: Shabondama Haruki »

0 x
Polecam używać mojego ID do ukrywanej treści. Obrazek

Wszystkie moje grafiky są autostrwa najlepszego forumowego grafika. Kaisy. Polecam użytkowniczkę.
Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Siedziba władzy

Post autor: Satoshi »

Z rozmyślań o swojej mało wygodnej macie tatami wyrwał Satoshiego mężczyzna zagradzający mu drogę. *Co znowu, do cholery* pomyślał młody Sabaku, spodziewając się jakichś dodatkowych formalności związanych z dopiero co skończoną misją. Sprawa była przecież poważna, zginął jeden z bardziej doświadczonych Sentokich, ale czy naprawdę biurokracja nie może poczekać do jutra? Chłopak i tak ledwie w tym momencie pamiętał, w jaki sposób się podpisać pod dokumentami, wypełnianie kwestionariuszy na pewno nie leżało teraz w granicach możliwości jego mózgu. *Chciałeś zostać zauważony przez klan, no to Ci się udało, zadowolnyś?* rzucił sam do siebie w swoich myślach, po czym skupił się na słowach wypowiadanych w jego kierunku. Swoją drogą, musiał być solidnie przemęczony, bo ze słów mężczyzny niewiele zrozumiał. *Kenji... Kenji... zaraz moment, to nie był ten gospodarz, u którego kiedyś pracowałem? * - Niebieskooki przetrzeźwiał w moment, wysłuchując reszty słów. A więc w tej cichej i spokojnej osadzie nie działo się najlepiej. Tym gorzej, że chodziło o podpalenia. Całe szczęście wioska leżała nad Asahi, podziemną rzeką, która zaopatrywała okoliczne tereny w życiodajną wodę. Co pozwalało mieć nadzieję, że mimo bezmyślnych prób spalenia całej osady, straty nie były aż tragiczne. Reszty suchych danych można dowiedzieć się ze zwoju, przeczytanego rano. W tym momencie niebieskooki miał nikłe szanse na odcyfrowanie czegokolwiek. Już godzinę temu miał problemy ze zrozumieniem znaczków na zwojach wertowanych przez kobietę, która przyprowadziła do niego Sakki'ego. *Kłopoty się nie kończą, prawda Haruto-dono?*.
Z zamyślenia wyrwało shinobiego podniesienie tonu, sugerujące, że mężczyzna o coś pytał. *Pewnie, czy potrzebuję jakichś dodatkowych informacji..* przemknęło Satoshiemu przez myśl. Nie wypadało jednak pozostawić pytanie bez odpowiedzi, więc Sabaku powiedział tylko:
-Nie, podejrzewam, że wszystkiego dowiem się z informacji zawartych w zwoju. Wyruszę z samego rana, dziś już nie dam rady, dopiero co wróciłem z misji. Z miłą chęcią odwiedzę Kenji'ego, szkoda tylko, że w tak przykrej sprawie. - Ta mała wioska opierała niemal całą swoją działalność na rolnictwie, jeśli ktoś więc zagroził rolnikom, może się spodziewać ostrej reakcji ze strony Unii. Samotne Wydmy nie miały za wielu pól uprawnych, dbała więc o nie ze szczególną troską.


Skoro wyglądało na to, że dialog był już zakończony, Satoshi lekko ukłonił się mężczyźnie, odbierając zwój i kierując się w stronę własnej rudery swojego niewielkiego domku. Otworzył drzwi, które tradycyjnie chyba już, przywitały go skrzypnięciem i kolejną porcją farby, która postanowiła od nich odpaść. Nie myśląc w ogóle o kolacji, choć już bliżej było do śniadania, chłopak odłożył swoją gurdę, obok niej otrzymany zwój, i udał się na zasłużony spoczynek. Choćby kilka godzin...
0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
Awatar użytkownika
Shabondama Haruki
Posty: 322
Rejestracja: 11 lip 2021, o 19:57
Wiek postaci: 19
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Białe włosy, błękitne oczy, błękitna Yukata w bańki i fale. Dmuchawka za pasem.
Widoczny ekwipunek: Dmuchawka za pasem.
GG/Discord: Silens#9436
Multikonta: Panda

Re: Siedziba władzy

Post autor: Shabondama Haruki »

0 x
Polecam używać mojego ID do ukrywanej treści. Obrazek

Wszystkie moje grafiky są autostrwa najlepszego forumowego grafika. Kaisy. Polecam użytkowniczkę.
Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Siedziba władzy

Post autor: Satoshi »

Satoshi w odpowiedzi na słowa Haku, ponaglającego Yuuji'ego do pognania po lekarza, pokiwał tylko głową z aprobatą, po czym zajął się zagaszaniem. Rozumiał doskonale, jakie uczucia kotłowały się w Kenji'm, prawdę mówiąc, sam prawdopodobnie zatłukłby śmiecia na miejscu. Niestety, należało dowiedzieć się, kto za tym stoi, a choć przestępca nie bardzo był w obecnym stanie zdolny do współpracy, Sabaku liczył, że chociaż w Kinkotsu będą w stanie wyciągnąć z niego odpowiednie wiadomości.
-Nie przejmuj się tym Kenji, niewiele osób potrafi w takiej sytuacji zachować trzeźwy umysł. Nawet shinobi potrafią mieć z tym problem. Poza tym, jeśli ktoś miałby przepraszać...- drobny gest ręki przesunął połać piachu na kolejny element magazynu objęty pożarem, -... to raczej ja. Miałem oko na okolicę, ale skubany po prostu mi jakoś umknął. Jakbym go zauważył wcześniej, to straty nie byłyby tak dotkliwe. No i nie miałbyś teraz kolejnych drzwi w warsztacie.- Niebieskooki uśmiechnął się lekko na własny żart, chcąc nieco rozchmurzyć Kenji'ego. Wątpił, by to zadziałało, ale należało być dobrej myśli.

Ostatecznie, podpalacz został jako tako posklejany przez lokalnego medyka. Satoshi z zafascynowaniem obserwował zieloną chakrę wydobywającą się ręki mężczyzny. Dobrze, że zasklepiał tylko te rany, które były bezpośrednim zagrożeniem dla życia. Na komentarz o obrażeniach, jakie spowodował piach. Sabaku lekko wzruszył ramionami -Zaczynałem już tracić do niego cierpliwość. Musiałem go pojmać żywcem, niekoniecznie w jednym kawałku.- skomentował zwięźle. Swoją drogą, było to dziwne uczucie, tak wysłuchiwać iryonina rozmawiającego o rozcinaniu tętnic. -Pal licho deski. I tak do procesu nie zdażą mu się zrosnąć, a wątpię, żeby władze okazały się pobłażliwe dla kogoś, kto atakuje rolnictwo.- kolejny raz Satoshi wzruszył ramionami, nie zamierzał jednak protestować, gdyby ktoś faktycznie zaczął unieruchamiać połamane kończyny.

Większość podróży Sabaku spędził w milczeniu, uważnie przepatrując szlak. Był zmęczony i wyczerpany nocną walką, a doskonale pamiętał, co stało się niedawno na szlaku przy Ita'harze. Jeden z większych szlaków transportowych, a szajka bandytów królowała tam w najlepsze. Tu mogło być tak samo, należało więc zachować pełne skupienie.
-Jeśli chodzi o odszkodowanie...- w pewnym momencie odezwał się Dokou, -...musisz pewnie wypełnić odpowiednie papierki, jakieś oficjalne zgłoszenie. Przyślą jakiegoś mądralińskiego do obliczenia strat, poszkodowani otrzymają zadośćuczynienie i tyle. Będzie mnóstwo pracy przy odbudowie, ale niebawem powinien wrócić Ryuu, będziecie mieć łatwiej...- koniec zdania Satoshi zaakcentował westchnięciem. Z jednej strony chętnie pomógłby gospodarzowi w postawieniu nowego magazynu, jednak coś czuł, że nie będzie mieć na to czasu. Od powrotu z Ryuzaku nie miał, prawdę mówiąc, nawet czasu dobrze podrapać się po głowie, a co dopiero bawić się w majstra budowlanego czy cieślę.

Dotarłszy do Kinkotsu, Satoshi poprowadził wóz prosto pod siedzibę władz. Prawdę mówiąc, chciał mieć już z głowy swojego więźnia, a odpowiednie służby na pewno wyciągną z niego wszystkie potrzebne w śledztwie informacje. Niebieskooki wykonał swoje zadanie. Złapał osobę odpowiedzialną za podpalenia, doprowadzi ją tylko przed wymiar sprawiedliwości i pójdzie na zakupy. Ostatnimi czasy dość znacznie nadszarpnął swoje zapasy pigułek, notek i innych popularnych wśród shinobi narzędzi pracy. Wóz pozostawił przy wejściu, prosząc Kenji'ego o przypilnowanie więźnia, sam natomiast wszedł do środka złożyć raport. Jeśli uda mu się dotrzeć do odpowiedniego stanowiska, zda relację w ten sposób:
-Satoshi no Sabaku, Dokou...- chłopak wykonał delikatny ukłon wyrażający szacunek, jednocześnie wręczając zwój, który miał oddać po wykonaniu zadania -...wracam z misji mającej na celu złapanie podpalacza grasującego w niewielkiej osadzie nad rzeką Asahi. Mężczyzna ów wziął sobie na cel głównie rolników, a dokładniej struktury gospodarcze, niszcząc zarówno budynki, jak i plony. Wóz ze związanym i, pozwolę sobie dodać, będącym w stanie ciężkim, acz stabilnym stanie podpalaczem, czeka na ulicy tuż przed wejściem. Przestępca jest pod nadzorem zleceniodawcy całej misji, bardzo prosiłbym o wysłanie kogoś po odbiór więźnia. Sam zleceniodawca również chciałby uzyskać repatriacje związane ze szkodami, nie wiem, do kogo miałby się w tej sprawie skierować.- Sabaku podrapał się po policzku, po czym kontynuował -Z tego, co udało mi się ustalić, mężczyzna działał na zlecenie dwojga rodzeństwa współpracującego z którąś z mafii z Shigashi. Nie wiem, czy planują po prostu podkupić cały teren, czy chodzi o coś innego. Niestety, nie mam żadnych dowodów, jedyna osoba mogąca rzucić światło na całą sprawę znajduje się w tym momencie w ciężkim stanie, nie byłem więc w stanie go przesłuchać.- Kończąc swój raport, dokou w spokoju czekał na odpowiedź.
0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
Awatar użytkownika
Shabondama Haruki
Posty: 322
Rejestracja: 11 lip 2021, o 19:57
Wiek postaci: 19
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Białe włosy, błękitne oczy, błękitna Yukata w bańki i fale. Dmuchawka za pasem.
Widoczny ekwipunek: Dmuchawka za pasem.
GG/Discord: Silens#9436
Multikonta: Panda

Re: Siedziba władzy

Post autor: Shabondama Haruki »

0 x
Polecam używać mojego ID do ukrywanej treści. Obrazek

Wszystkie moje grafiky są autostrwa najlepszego forumowego grafika. Kaisy. Polecam użytkowniczkę.
Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Siedziba władzy

Post autor: Satoshi »

Kolejna sprawa została doprowadzona przez Satoshiego do końca. Pożegnał się z Kenji'm, życząc mu powodzenia w odbudowie i uzyskaniu odszkodowania w związku z podpaleniami, jednocześnie zapewnił, że jeśli tylko znajdzie chwilę na pojawienie się w tamtych okolicach, niezwłocznie się tam uda wspomóc prace. Prawdę jednak mówiąc, wątpił, by mimo szczerych chęci pomocy, zawędrował w tamte okolice w najbliższym czasie. Od powrotu z Ryuzaku tempo jego życia znacznie przyśpieszyło i trzeba było liczyć się z możliwością, że tak już zostanie na dobre. W pierwszej kolejności jednak, Satoshi chciał skorzystać z wczesnych rannych godzin i wyruszyć na zakupy, gdyż podczas ostatnich misji jego zasoby zostały dość mocno uszczuplone. Odebrawszy więc nagrodę za ostatnią misję, ruszył w kierunku placów targowych.
0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Siedziba władzy

Post autor: Satoshi »



Od powrotu Satoshiego znad rzeki Asahi, gdzie przeprowadził akcję pochwycenia podpalacza tamtejszych farm, minął już tydzień. W tym czasie niebieskooki korzystał z czasu wolnego. Wreszcie miał szansę z czystym sumieniem odpocząć po podróży z Ryuzaku i nieprzyjemnej przygodzie na szlaku w Ita'harze, która sprawiła, że przez cały tydzień siedział w swoim domu jak na szpilkach, oczekując na wynik dochodzenia prowadzonego przez władze. Technicznie rzecz biorąc, mógł wtedy odpoczywać, lecz wszechogarniający stres nie pozwolił mu się rozluźnić, choć na jedno popołudnie. Następnie powrót do Ita'hary, gdzie na polecenie swojego klanu dokonał skrytobójstwa na osobach odpowiedzialnych za morderstwa kupców na tamtejszym szlaku transportowym. Wtedy też po raz pierwszy miał okazję współpracować z innym Sabaku, sentokim o imieniu Haruto. Starszy shinobi zobaczył w Satoshim chęć wykazania się i dał mu właśnie ku temu okazję, niestety, mężczyzna zginął na oczach dokou w potyczce z kobietą władającą kośćmi. Wyczerpany, chłopak ledwie powrócił do Kinkotsu zdać raport z misji, by już następnego dnia wyruszyć do małej, rolniczej osady nad rzeką Asahi, z poleceniem rozwiązania przykrej sprawy podpaleń tamtejszych gospodarstw.

Dopiero po ukończeniu tego zadania miał kilka dni, ażeby należycie odsapnąć. Nic jednak co dobre, nie trwa wiecznie, tak było i w tym przypadku. Dzisiejszego ranka w rozpadające się drzwi mieszkania Satoshiego zapukał oficjalnie ubrany kurier rodu Sabaku. Satoshi został wezwany przed oblicze głowy rodu, co wywołało zimne poty na plecach niebieskookiego. Nie spodziewał się wezwania, a jego mózg w panice przeszukiwał zasoby pamięci w poszukiwaniu przewinienia, którego mógłby się dopuścić. Całkowicie zbity z pantałyku, młody shinobi podziękował kurierowi i szybko zebrał się do wyjścia, cały czas gorączkowo myśląc, o co może chodzić. Jakieś dodatkowe przesłuchanie w sprawie śmierci Sentokiego, której był świadkiem? No bo przecież Jou-dono nie będzie raczej zainteresowany jakimiś podpalaczami. Nie chcąc jednak kazać liderowi klanu czekać, Dokou czym prędzej ubrał się w swoje najlepsze ciuchy, zarzucił cały swój ekwipunek wraz z gurdą na siebie i ruszył w kierunku siedziby władzy.

Gmach zawsze wywoływał w nim poczucie dumy z tego, że był częścią klanu władców piasku. Co prawda nie służył on Sabaku na wyłączność, teraz rezydował tu także obecny Kotei, Hibiki Kirino z rodu Maji, ta funkcja jednak jeszcze kilka miesięcy temu przypadała człowiekowi, przed którego oblicze Satoshi właśnie został wezwany. Ta myśl wywołała kolejny dreszcz na ciele młodzieńca. Przemierzał chłodne korytarze, powoli kierując swoje kroki do recepcji znajdującej się nieopodal wejścia do budynku. Gdy odczekał już swoje w kolejce, przedstawił się i poprosił o instrukcje:
-Dzień Dobry, Sabaku no Satoshi, Dokou. Zostałem wezwany do Jou-dono. Gdzie mam się udać?- po otrzymaniu odpowiedzi chłopak z duszą na ramieniu powędrował prosto pod wskazane drzwi. Jeśli stały tam jakieś straże, Satoshi raz jeszcze się przedstawił i zaanonsował swoje przybycie. Nie zamierzał wchodzić do gabinetu nie proszony, ryzykując, że przerwie Shirei-kanowi jakieś inne ważne spotkanie. Znał swoje miejsce. Będzie grzecznie czekał, aż ten potężny człowiek znajdzie dla niego odrobinę swojego czasu.
0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
Awatar użytkownika
Sabaku Jou
Posty: 8
Rejestracja: 11 sie 2021, o 22:13

Re: Siedziba władzy

Post autor: Sabaku Jou »

Spotkanie z liderem. Niektórzy odbębniali je pro forma, byli tak przyzwyczajeni do tych "na górze", że właściwie byli z nimi na "ty". Takich osób było bardzo niewiele. Można ich było zazwyczaj zliczyć na palcach jednej ręki, a jeszcze mniej takich osób się znało. Siedziba władzy przez to jawiła się jako miejsce, gdzie można spotkać kogoś ważne, kogoś takiego, który właśnie takimi przywilejami się cieszy, ale zarówno miejscem, do którego przychodziło się głównie po misje... a w swoim nieszczęściu-szczęściu Satoshi miał predyspozycje do stawiania się tutaj na przesłuchania. Ponieważ - coś poszło nie tak. Tym razem nie poszło, zgadza się. Tylko czy z brudami, które chowa się po szafach, nie jest jak ze smrodem ciągnącym się po gaciach? Zawsze są. Niby możesz zetrzeć kurz, wszystko wypucować, ale na pustyni dobrze się nie obrócisz i pył znowu pojawi się tam, gdzie go nie chciałeś. Z akt nic nie znika. Z akt Satoshiego nie mogło więc też zniknąć to, z czym walczył i w jakie wydarzenia był uwikłany.
Szczęście to czy nieszczęście nie było wielu petentów tego dnia. To i poczekałeś sobie ledwo piętnaście minut w przydzielonym miejscu, na wygodnym krzesełeczku, poczęstowano cię herbatą, jeśli tylko miałeś ochotę, aż w końcu z docelowych drzwi wyszedł jakiś jegomość - uzbrojony po zęby, w zbroi, nie oglądał się na nic i na nikogo, prężnym i szybkim krokiem opuścił gabinet lidera. Dopiero wtedy jeden ze strażników, który przy drzwiach czuwał wsunął się do drzwi i mogłeś usłyszeć, że zostałeś zaanonsowany. Kiedy drzwi zostały zamknięte strażnik poinformował cię, że za pięć minut cię wpuści. I tak się stało. Mniej więcej po tych pięciu minutach rozległ się głos Jou "zapraszam" i wtedy strażnik otworzył dla ciebie drzwi na oścież. I też je za tobą zamknął, kiedy wszedłeś.
Jou nie należał do najmłodszych jegomości. Jak na ninja była właściwie całkiem... stary? Ale trzymał się przy tym całkiem świetnie. I całkiem... charakterystycznie. Ze swoimi czerwonymi kudłami, których część opadała na jego twarz. Z kamienną maską na twarzy, która wydawała się być rzeczywiście kuta w marmurze... nie. W jakimś bardziej twardym i zdecydowanym kruszcu. Marmur nie pasował do tego człowieka. Ale pasował już do tego budynku. Spojrzenie lidera było równie kamienne co wyraz jego twarzy. Zimne. Empatia? To słowo raczej nie obijało się o ściany tego miejsca. Ale oto był człowiek, który z tego bagniska, jakim pustynia była, stworzył Unię. Który połączył lata wojen i rozlewu krwi, wspólnej nienawiści i stworzył z tego coś... lepszego. Coś, przed czym teraz świat mógł klękać. Czego wypadało się bać. Mężczyzna wstał, kiedy wszedłeś i pokłonił się płytko.
- Usiądź. Napijesz się herbaty? - Zaproponował, wskazując ci krzesło przy swoim biurku. Pewnie poprzedni jegomość musiał na nim siedzieć. Światło z okna za jego plecami rzucało półcienie na jego sylwetkę i jednocześnie podkreślały tylko intensywny kolor jego włosów, sprawiając wrażenie, jakby te włosy płonęły. Jakby czekały tylko na to, by odżyć własnym życiem i zacząć poruszać się jak ogniste języki. Przez moment milczał, lustrując cię tym zimnym spojrzeniem. - Wezwałem Pana tutaj z dwóch powodów. Zacznijmy od mniej przyjemnego. Sabaku Haruto. Pracowałeś z nim, szczegóły sprawy są mi znane. Szczegóły jego śmierci - nie. - Opuścił wzrok na jeden z notatników, którego strony lekko przesunął. - Jesteś w stanie przybliżyć mi okoliczności jego zgonu?
0 x
Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Siedziba władzy

Post autor: Satoshi »

Satoshi grzecznie zasiadł przez gabinetem na wskazanym krześle, uprzednio odstawiając swoją gurdę, najważniejsze narzędzie pracy każdego Sabaku, pod ścianą, tak, by nikomu nie przeszkadzała. Nie zamierzał wchodzić do gabinetu lidera swojego klanu z wielkim glinianym baniakiem na plecach. Co innego uzbrojony w pochowane w torbach i kieszeniach żelastwo, a co innego zaśmiecać i tak już wszędobylskim pustynnym piachem siedzibę przywódcy rodu. Szacunek osobie kalibru Sabaku Jou należy okazać wręcz absolutny. Ten człowiek przecież stworzył to, czym Unia Samotnych Wydm jest dzisiaj. Przemyślenia niebieskookiego zostały dość szybko zresztą potwierdzone, gdy z wnętrza pokoju wyszedł odziany w stal i uzbrojony po zęby mężczyzna.
Dokou odmówił uprzejmie zaproponowanej herbaty, podejrzewał że jego żołądek i tak już mocno podrażniony stresem, w jakim niemal topił się chłopak, mógłby nie wytrzymać ciepłego płynu. I tak Satoshi już żałował, że jest po śniadaniu.

Po krótkim czasie, który dłużył się wezwanemu niczym całe godziny, młody Sabaku został zaproszony do środka. Ten przełknął dyskretnie zbierającą się w jamie ustnej ślinę i wkroczył do pomieszczenia. Stanął oko w oko ze zdecydowanie najpotężniejszą osobą w Unii. On, nic nie znaczący Dokou, którego niedawno jeszcze nawet nikt nie chciał w siedzibie wysłuchać, nie mówiąc już nawet o uwierzeniu w jego słowa. Z drugiej strony, tylko głupiec wierzy obcym na słowo. Po wejściu do pomieszczenia, Satoshi skłonił się nisko, wyrażając swój szacunek płomiennowłosej żyjącej legendzie pustyni, po czym przywitał się, starając się zapanować nad głosem. -Satoshi no Sabaku, niezwłocznie stawiam się na wezwanie, Shirei-kan-dono.- Satoshi skwapliwie wykonał polecenie, z ulgą przyjmując możliwość skorzystania z krzesła. Nogi miał niemal jak z waty. Za samą herbatę zaś podziękował uprzejmie, tłumacząc się dopiero co spożytym śniadaniem. Nie śmiał kłopotać Jou-dono. Po wymianie uprzejmości, przywódca Sabaku zapytał o śmierć Haruto. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że niebieskooki nie spodziewał się tego pytania. Bo i o cóż innego mogłoby chodzić? Cała sprawa śmierdziała na kilometr, gorzej od wielbłądziego łajna wystawionego na skwar pustynnego słońca. Ostrożnie dobierając więc słowa, Dokou rozpoczął relację:
-Haruto-dono wyruszył ze mną do Ita'hary, po dotarciu do której się rozdzieliliśmy. Ja zająłem się skrytobójstwem na głowach rodu Tanaka, Sentoki zaś wyruszył odnaleźć szakala, który współpracował z rzeczonym rodem. - odpowiedział rzeczowo słowem wstępu. Jou-dono zresztą uprzedził, że zna sprawę. -Wykonałem zadanie w około dwie godziny, a że nie umawialiśmy się z Haruto-dono na wspólny powrót, ruszyłem prosto do bramy wiodącej prosto do Kinkotsu, by jak najszybciej zdać raport. W samej bramie jednak zebrał się nienaturalnie duży tłum, musiałem ostrożnie przedzierać się na przód, by zobaczyć, co się stało.- Satoshi pozwolił sobie na krótkie westchnięcie, gdy tylko jego umysł przytoczył obraz tego, co wtedy zobaczył. Ostry, krwawy, wyryty niczym za pomocą wielkiego dłuta w mózgu chłopaka obraz totalnej masakry. -Kobieta o bladej skórze, długich, czarnych włosach sięgających niemal kolan. Czerwona kropka na czole. Trzymała głowę Sentokiego za włosy, dekapitowane ciało leżało nieopodal. Wyrastające z ziemi kościane kolce odgradzały drogę.- Krótkie, treściwe zdania. Co prawda nie było najmniejszej szansy, by Satoshi się rozkleił, nie należał do tego typu ludzi, nie chciał po prostu ubarwiać raportu w nieważne i niepotrzebne szczegóły. -Rzuciła głową w kierunku tłumu, wtedy zobaczyłem, że wydłubała mu oczy. Zwróciła się do tłumu słowami "Kto piaskiem wojuje zginie od moich kości. Możecie to uznać za przepowiednię. Hagekata pozdrawia szanownego Asahi Ichirou."- Niebieskooki zadbał, by wyryć sobie te słowa dokładnie w pamięci. Niczym mantrę. Liczył na to, że uda mu się powtórzyć je samemu Senninowi, był to winien staruszkowi, który dał mu to, czego najbardziej potrzebował. Okazję do wykazania się. Istniała szansa, że Ichirou zechce w swoim kaprysie pomścić Sentokiego, choć istniała na to szansa mniejsza niż na to, że Dokou spotka "Diabła Świtu". -Haruto-dono ostrzegał mnie o umiejętnościach tej kobiety, zabraniał podejmowania konfrontacji. Wiedziałem, że skoro poradziła sobie z Sentokim, ja nie byłbym dla niej najmniejszym zagrożeniem. Wycofałem się, opuściłem Ita'harę przez inną bramę i pognałem do stolicy.- kolejne ciężkie westchnienie. Satoshiemu ciężko przychodziło przyznawanie się do własnej słabości, choć był jej absolutnie świadom. -Nie widziałem ich starcia, obawiam się jednak, że nawet jeśli miałbym okazję dołączyć, nie zapewniłbym wystarczającego do zwycięstwa wsparcia. Jestem tylko Dokou.- Satoshi odetchnął cicho, kończąc w ten sposób swoją relację. Uważnie obserwował reakcję Shirei-kana na wieści.
0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
Awatar użytkownika
Sabaku Jou
Posty: 8
Rejestracja: 11 sie 2021, o 22:13

Re: Siedziba władzy

Post autor: Sabaku Jou »

Jou oceniał. Zawsze to robił. I nigdy, ale to przenigdy się z tym nie krył. Surowe spojrzenie, wyprostowany jak struna, z kijem w dupsku na kilometr. Ta surowość była odbierana zazwyczaj kiepsko przez tych, którzy cenili sobie swoją wolność. Na takiego wyglądał chociażby Sentoki, który razem z tobą wyruszył na misję. Ty swoja, on swoja, ale w sumie to łączył was tam jeden interes. Wyglądało w końcu na to, że niby to on właśnie zajmował się "sprzątaniem po tobie", podczas gdy chciał się przekonać, czy naprawdę trzeba sprzątać... bo wypadki chodzą po ludziach. Co wyszło - już sam wiedziałeś najlepiej. I znowu pozostał jakiś smród, znowu jakiś niesmak, znowu jakaś sprawa, z której trzeba się tłumaczyć. Najgorzej. Życie nie raz i nie dwa płatało najgorsze figle. Pal licho tłumaczyć się jakiejś panience w recepcji. Pal licho tłumaczyć się nawet jakiemuś Sentokiem. Okej, potem trzeba było się tłumaczyć Sakki. I to takiemu, którego spotkałeś wcześniej. A teraz? Hurra - tylko gorzej. Właściwie - gorzej już być nie mogło. Sabaku Jou trzymał pustynię równie twardą ręką, co trzymał swoich ludzi. W Unii w końcu ninja wymierzający samosąd na podstawie przyjętych norm i praw był na porządku dziennych. Złapałeś złodzieja? Tnij mu rękę. Nikt nie potrzebował tutaj uprawiania sądów czy sprowadzania jegomościa do więzienia... dopóki to nie była istota osobistość. Wtedy można było to "przemyśleć". Więc czy były jakiekolwiek wątpliwości, że gdyby było coś nie tak to Jou by ściął łeb petenta we własnym gabinecie? To był doskonały polityk wyzuty z empatii, ale przede wszystkim to był żołnierz, który własną siłą i piaskiem walczył o to miejsce. Który wygonił stąd Kaguya i zniszczył kościany tron, który tu stał - w tym miejscu. A teraz zaprosił sam ich liderkę z powrotem. I pozwolił postawić taki sam tron. Czyż to nie było zabawne na swój sposób? Ci, którzy więcej by się na tym zastanawiali mogliby dotrzeć do wniosku, że Jou żywił się swoimi zwycięstwami. Skoro Sabaku górowali nad innymi - dlaczego miałby tego światu i innym wokół nie pokazywać?
Tak samo jak oceniał wszystkich, tak samo oceniał teraz ciebie samego. Twoje maniery. Sposób wysławiania się. Formy grzecznościowe. Na szczęście tutaj swój spotkał swego. I nie brakowało odpowiedniego szacunku z twojej strony, którego Jou wymagał wobec swojej osoby. W końcu, jak zostało powiedziane, Jou nie był byle chłystkiem i za jego osiągnięcia należała się chociaż podstawa szacunku. Usiadł na swoim miejscu, kiedy i ty to zrobiłeś, korzystając z zaproszenia. Po przedstawieniu się, chociaż doskonale wiedział, kto przyszedł w jego progi.
A potem? Potem słuchał. Siedząc jak posąg na swoim krześle, szerokim i wygodnym, wydawał się panem tego świata. Jakby po prostu nie mogło być nikogo wyżej prócz samej pani Amaterasu i gwiazd, które układały ją do snu. Jego mimika, spojrzenie - niczego nie byłeś w stanie wyczytać. Co myśli, co sądzi, czy jest z ciebie zadowolony, czy może źle o tobie myśli, bo zapomniałeś, że to gospodarz powinien najpierw usiąść, a nie gość. Bo może jednak powinieneś być bardziej zwięzły, a może wręcz przeciwnie - opisać wszystko o wiele dokładniej. Każdą gębę, którą zapamiętałeś. Nic. Ten człowiek był jak kamień. Chłodny pomimo tego, że władał piaskiem. Zimny, pomimo tego, że powietrze było ciepłe, a pustynny wiatr wsuwał się do pomieszczenia pojedynczymi podmuchami i... w końcu poruszał jego włosy - jak ognistą aureolą. Nie przerywał ci. Czasem tylko mrugał, choć i to wydawało się o wiele za rzadkie. Czy w ogóle słuchał? Może przestał, może się odłączył? Kiedy skończyłeś zagościła jeszcze, jak po złośliwości, tak okropna cisza. Nawet korytarzem nikt nie przechodził, żeby słychać było kroki.
- Mądra decyzja. Podejmowanie walki z przeciwnikiem, który cię przerasta to bezsensowna strata zasobów. - Przerwał w końcu tę ciszę. Mogło się wydawać, że trwała wieki... ale trwała ledwo parę sekund. Splótł palce dłoni na swoim brzuchu. - Nie muszę jednak tego mówić. Dziękuję za raport. - Nie wziął niczego do pisania, biurko było puste... zresztą całe to wnętrze było ascetyczne. Tylko symbole Unii i Sabaku piękniały się na ścianach. Ale nawet jeśli mowa było o pewnego rodzaju pustce, to jednak wnętrze robiło wrażenie swoim wyglądem. Chłodno, ale z przepychem. Minimalistycznie, ale bogato. Tak, że nie było wątpliwości, do kogo należy ten pokój. Mężczyzna wyciągnął z szuflady małą skrzyneczkę drewnianą i sporą księgę, którą położył z hukiem na blacie. Otworzył ją i zaczął kartkować. Spis ninja. Wszystkich, którzy otrzymali swoje awanse, wszystkich największych sław jak i tych, których imiona zostały wykreślone. A za niektórymi wystawiono listy gończe. - Twoje słowa pokrywają się z tym, co powiedział mi o tobie Sakki Yuto-dono. - Wypowiedział się o mężczyźnie z pełnym szacunkiem. Przesuwał powoli strony i wodził po nich oczami. W końcu zatrzymał się i sam wstał. - Sabaku Satoshi. Doszły do mnie słuchy o twoich zasługach dla klanu Sabaku. Pomimo przeszkód doprowadzałeś każdą ze spraw do końca. Ponadto ufam zdaniu Yuto-dono, który poręczył za ciebie. Z przyjemnością mianuję cię na Akoraito rodu Sabaku. - Wziął pudełko, minął biurko i wyszedł w twoim kierunku otwierając je. A tam? No a jakże - twój własny papierek Unijny, całkiem świeży, z poprawioną rangą, wraz z całkowicie świeżą odznaką. Jou patrzył i czekał. Na twoją reakcję. I to, czy przyjmiesz jego propozycję. Był przy tym śmiertelnie poważny. Jak... prawie zawsze.
0 x
Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Siedziba władzy

Post autor: Satoshi »

Sekundy wlekły się niemiłosiernie, każda zdawała się trwać co najmniej minutę, być może więcej. Sam fakt, że Satoshi siedział właśnie w jednym pomieszczeniu z czcigodnym Jou, wydawał się pojęciem tyleż abstrakcyjnym, co przerażającym. Dokou na każdym możliwym kroku starał się okazać najwyższy szacunek, który zresztą niewątpliwie należał się rudowłosemu wojownikowi. Niebieskooki był z natury prostym wojownikiem. Chciał przysłużyć się klanowi swoimi czynami, niemal cały swój czas poświęcał na doskonalenie własnych umiejętności, problem jednak w tym, że przez to zaniedbał inne dziedziny wiedzy, które powinien był posiąść, w tym także etykietę, co tylko potęgowało uczucie zgniatające mu trzewia. Co, jeśli nieumyślnie obrazi swoim zachowaniem swojego najwyższego zwierzchnika? Starał się nie dopuszczać do głowy takich myśli, te jednak orbitowały gdzieś na granicy świadomości, podnosząc ciśnienie, spłycając oddech, zamieniając kończyny w watę. Nie byłoby przesadą powiedzieć, że Sabaku najzwyczajniej w świecie się bał. Nie był to co prawda strach z rodzaju tego ogarniającego wojowników w obliczu zagrożenia, któremu nie potrafili sprostać, wiedział on jednak, od tego, w jaki sposób się zaprezentował podczas tej rozmowy, może zależeć jego przyszłość, jeśli nie życie. Słowem, uważał jak diabli na każde słowo i każdy gest.

Wreszcie jednak niebieskooki dobrnął do końca swojej opowieści, którą starał się przedstawić w możliwie jak najbardziej treściwy i zwięzły sposób. Czas Shirei-kana był niezwykle cenny i nie należało go marnować zbędnymi pierdołami, jakimi byłyby zbędne opisy rzeczy nieistotnych dla sprawy. Tym niech zajmują się poeci, a nie shinobi, takie właśnie było przekonanie Satoshiego. I wcale nie przeszkadzał tu fakt tego, że każdy raport po misji okraszał dość obfitym słowotokiem opisującym szczegółowo przebieg całego zdarzenia. Tym razem było to coś innego.

Ostatecznie, po krótkiej ciszy, Satoshi usłyszał podziękowanie za zdany raport, a także uzyskał aprobatę co do decyzji, jaką podjął wtedy, w Ita'harze. Obawiał się, że zostanie uznany za tchórza, bojącego się stanąć twarzą w twarz ze śmiercią. Może i tak było, jednak chłopak zdecydowany był wypełniać swoje życiowe motto do końca. "Umieranie to coś, co zdarza się innym" - rzucenie się prosto na przytłaczająco silniejszego przeciwnika nie mogło być chyba bardziej odległe od tej maksymy. Słowa Jou uspokoiły jednak nerwy młodego Sabaku, choć tylko trochę. Wystarczająco, by ten przypomniał sobie, o dziwnym zdarzeniu w onsenie w Ryuzaku, słowach, które wtedy podsłuchał, o potencjalnym pogromie na terenach Unii. Planował wtedy przy najbliższej sposobności opowiedzieć o tym komuś, kto miał prawo wiedzieć o czymś tak ważnym, a kto lepiej nadawałby się do wysłuchania tej relacji, niż właśnie shirei-kan? Jednak, z biegiem czasu pojawiały się u Satoshiego wątpliwości, spotęgowane tylko spotkaniem się w twarzą twarz z osobą, którą wtedy posłuchał. Sakki Yuuto był poważanym członkiem klanu Sabaku, a dokou nie miał absolutnie prawa ani pozycji wątpić w oddanie tegoż. Ostatnie szczątki wątpliwości o wspomnieniu o tym zdarzeniu ostatecznie rozwiały słowa Jou-dono, który oznajmił, że czarnowłosy nie tylko wstawił się za nim, a wręcz polecił go, czego efektem był nagły i niespodziewany awans.

Gdyby Satoshi w porę się nie opanował, musiałby zapewne zbierać właśnie szczękę z marmurowej podłogi. Przyglądał się co prawda temu, co robi płomiennowłosy, jednak jakoś w jego głowie zupełnie nie pojawiła się myśl, która wywołałaby zastanowienie nad tym, co właśnie widzi, Wtedy właśnie padły słowa, w które było mu ciężko uwierzyć. Dokou ze stażem nietrwającym nawet roku, awansowany na Akoraito? Zasługi? Zawsze starał się, jak tylko mógł, wykonać każde postawione przed nim zadanie najlepiej, jak tylko jego umiejętności na to pozwalały, jednak nigdy jakoś nie potrafił uznać ich za wystarczająco istotne dla klanu. Nawet sprawę Ita'hary nie uważał za swój osobisty sukces, śmierć Sentokiego całkowicie wybiła mu tą myśl z głowy.
Teraz jednak, postawiony przed tak ogromnym i niespodziewanym zaszczytem, Satoshi zadziałał instynktownie. Widząc podchodzącego lidera, powstał z krzesła, wyprostowując się dumnie i powiedział.
-Dziękuję za ten zaszczyt, Shirei-kan-dono. Przysięgam, że nie zawiodę pokładanego we mnie zaufania.- opanowując wywołane nagłym przypływem adrenaliny drżenie rąk, Satoshi z należytą powagą, po obowiązkowym ukłonie, przyjął swoją nową Kartę Obywatela oraz odznakę Akoraito, odpinając z bransolety swoją blaszkę poświadczającą od tego momentu byłą już rangę dokou. Prawdę mówiąc, nie bardzo miał pojęcie, co z nią teraz zrobić. Nie wydawało się właściwe, by posiadał teraz dwie, więc jeśli Shirei-kan nie wykona żadnego gestu sugerującego oddanie mu poprzedniej odznaki i dokumentów, Satoshi zmuszony będzie zapytać o to na recepcji. Jednocześnie starał się jak mógł ukryć swoje zdezorientowanie, obiecując sobie wyeliminować wszystkie swoje braki w etykiecie i najprawdopodobniej powszechnej wiedzy, którą do tej pory ignorował na rzecz treningów. Całkiem już także zapomniał o sprawie Yuuto, najwyżej zbada sprawę dokładniej, zanim zacznie rzucać oskarżeniami i domysłami bez najmniejszych nawet dowodów.
0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
Awatar użytkownika
Sabaku Jou
Posty: 8
Rejestracja: 11 sie 2021, o 22:13

Re: Siedziba władzy

Post autor: Sabaku Jou »

Jeśli nawet emocje Satoshiego zrobiły jakiekolwiek wrażenie na Jou to ten, jakżeby inaczej, nie dał tego po sobie poznać. Trzymał pudełko przed młodym shinobi, aż ten wziął w te drżące dłonie swoją nowiuśką, nieśmiganą odznakę. I jeśli chciał poprzednią oddać to Jou ją przyjął. Satoshi nie był młody. Nie w rozumieniu ninja. Niektórzy w jego wieku byli już przynajmniej po 5 latach czynnej służby. Niektórzy w jego wieku byli już Sentokimi, a i zdarzały się bardziej zdumiewające jednostki pod tym względem. Ale jeśli spojrzeć na to, jak długo trwała jego służba to był chyba rekordzistą Sabaku. Na pewno też jednym z najbardziej rozpoznawalnych jednostek w samej Unii pośród liderów, jeśli brać pod uwagę to, jak szybko zdecydowano się, że warto go awansować. Skoro już porównujemy do innych - to przecież ci inni zazwyczaj pracowali na swoje awanse wiele, wiele lat. Tymczasem - proszę bardzo. Pojawił się niemal znikąd, ten Sabaku Satoshi i teraz, niespodziewanie dla niego samego, miał być już Akoraito. Nie Doko, który był podstawą tej piramidy. Miał dostać minimalną władzę w ręce i jednocześnie właśnie mu udowodniono, że czegoś więcej się od niego oczekuje. Że sam lider spodziewał się po nim więcej, obdarowując go tą odznaką. W końcu Akoraito to nie tylko tytuł i kawałek blaszki, jak wielu błędnie uważało. To przede wszystkim uznanie u lidera. To przede wszystkim jego zaufanie, które pokłada w ludziach, którzy do niego przychodzą.
- Tak zakładam. - Odstąpił od Satoshiego i skierował swoje kroki z powrotem za biurko, by po formalnościach znów za nim zasiąść. I przekręcić księgę w kierunku Satoshiego. - Popisz, proszę. - Teraz już obok twojego imienia nie figurowało tylko Doko. Teraz był tam wpisany Akoraito i właśnie Jou podał ci pędzel, którym wpisał dzisiejszą datę. Potwierdzenie, że odebrałeś swoją odznakę i że wszelkie formalności zostały w związku z tym dopełnione. - Moje oczekiwania wobec pana są wysokie. - Myślisz, że możesz żyć bez presji? To bang - lider zadba o to, żebyś miał pełną świadomość, że jego oczy będą cię śledziły, a co! - Ze względu na specyfikę pana dotychczasowych misji oraz sposobów ich wykonania chcę, żeby pan coś dla mnie zrobił. - Kiedy się podpisałeś, Jou obrócił znów księgę w swoim kierunku i spojrzał na postawione znaki. Zostawił księgę otwartą - by atrament wysechł - i odebrał też pędzel, odkładając go na podkładkę. Uniósł spojrzenie na twoją twarz. - Dotarły do mnie słuchy o ruchu Cesarstwa i napięciach na granicy z Ryuzaku no Taki. Potrzebuję kogoś, kto zrobi na pogranicznych terenach wojennych wywiad. Kogoś anonimowego. Kto uda się tam nie jako obywatel Unii, a wolny strzelec. - Splótł palce ze sobą przed swoją twarzą, spoglądając na ciebie orlim wzrokiem. - Zaznaczam, że Unia pragnie zachować neutralność. Nie chcę usłyszeć o Sabaku Satoshim, bohaterze wojennym, który przyczynił się do wielkich czynów w tamtych regionach. Czy wyraziłem się jasno? - Jou lubił konkrety. I nie lubił owijania w bawełnę. Dlatego wiele osób uważało go za oschłego i zimnego. Rudowłosy znów wstał. - Jeśli to wszystko jest pan wolny. Jeszcze raz gratuluję awansu. Unia na pana liczy.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości