Zagroda Wielbłądów

Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Zagroda Wielbłądów

Post autor: Kaiho »

Nie zliczę, ile nocy śniłeś o morzu złota, o przemieszczających się wydmach, o kobietach chodzących w chustach i gorącym słońcu. O słodyczy Amaterasu, która tutaj zawsze była blisko ludzi, których tak ukochała i którym pozwoliła zbudować swój świat na podobieństwo niebiańskiego porządku. Brzmi fajnie, a przecież nawet nie byłeś zbyt religijny. Łatwo było zapomnieć o bogach w miniaturce raju, jakim było Antai. Marzenia o tym miejscu były przeróżne. W trakcie podróży chwytały za jaja wątpliwości, czy to wszystko na pewno będzie dokładnie takie, jak opowiadali o nim kupcy z tych egzotycznych stron? Ile fałszu było w słowach bardów niosących pieśni o złotym morzu, a ile przekłamania w książkach i obrazach, które o nim opowiadały? Żadna z myśli nie była na tyle silna, żebyś powiedział: "wiesz co, wracajmy". Niektóre były jednak wystarczające, aby zwątpić, czy na pewno będzie się zadowolonym z tego, co czeka na samym końcu.
Bardzo mądrzy (i z pewnością bardzo starzy) ludzie lubili powtarzać, że nie liczy się cel. To droga, drogi Kaiho! Liczy się droga! Chyba za bardzo przesiąknąłeś mottem własnej rodziny. Jeśli liczy się to, żeby osiągnąć niemożliwe, to co za różnica, jakimi sposobami to osiągniesz? Aha, już słyszę wszystkie "ale", które ci sami mądrzy mieliby do powiedzenia. No bo przecież na różne sposoby cele się osiąga! Przecież jest różnica, czy idziesz po trupach do celu, czy rozsiewasz wokół miłość, radość i stokrotki! Tak, taaak, święta, pieprzona racja. Ta droga była naprawdę przyjemna. I chociaż Kaiho nie zamierzał zabawiać długo na pustyni, bo goniło go z powrotem do rodziny, treningów i do ukochanych miejsc, które przyciągały go do siebie z siłą, z jaką wcale nie chciał walczyć, chociaż powrót będzie pewnie tak samo dobry, jak była droga tutaj, to naprawdę liczyło się tylko Kinkotsu. Te śmieszne, widziane z daleka domki. I cudaczne palmy, jakie tutaj rosły. I daktyle. Daktyle! Widział już wiele pestek w swoim życiu i różne cudaczne owoce, ale te były całkiem... CAŁKIEM dziwne.
Przypatrywał się ciekawie wyrastającemu z piasków miastu z ciekawością. Chwila prawdy. Czas przekonania się, czy wszystkie te strachy razem zebrane równały się chociaż minimalnemu wyobrażeniu, jakie budował w swojej głowie względem tego miejsca. Zapomniałeś o obawach i o tym, że może być naprawdę rozczarowaniem. Ciężko było o nich pamiętać, kiedy TAKIE budynki pojawiały się na twoich oczach. Mury. Wieże. W głowie się nie mieściło, jakim cudem w takich warunkach w ogóle można żyć! Sama droga, chociaż wytyczona traktem, była trudna. Najlepszym treningiem było bieganie po piasku, bo o wiele ciężej się po nim poruszało, a oni tutaj mieli JEDEN WIELKI PIACH. Kaiho wypuścił powietrza z płuc, owijając sobie przejrzystą, złotą chustę wokół twarzy. A te budowle? Co to w ogóle jest? Czemu one wszystkie są jakieś takie... jak babki z piasku. Przysięgam, że wyglądały po prostu przecudacznie. Ktoś mógłby wziąć wiaderko, nasypać tam... czegoś - z czegokolwiek te budynki zrobiono - i pac. Przechylasz, stawiasz. No i jest. Fajnie. Domeczek gotowy. Idąca obok ciebie Kyo była tak samo zdumiona i nawet nie potrafiła zdobyć się na żaden typowo starczy, opryskliwy komentarz. Zresztą - biedna... byłeś święcie przekonany, że w jej wieku takie podróże to już nie dla niej. Ani myślał jednak o odwodzeniu jej od pomysłu zobaczenia tej wielkiej piaskownicy, skoro sama nigdy nie ruszyła się poza prowincje Wietrznych Równin. I teraz się cieszyłeś, że jej nie odmówiłeś. To nie było coś, o czym da się opowiedzieć. Ale przedstawić na obrazie... tak, tak! Serce uderzało wręcz mocniej, zieleń oczu lśniła, odbijając w swoim lustrze wszystkie fragmenty tego miasta. Myślisz sobie: tak! To jest ten moment, w którym Kaiho jak dziki turysta wpada w sam środek miasta i rusza w tany! Nie marnując ani chwili czasu, jaką dane mu będzie tu spędzić! A zamierzał skosztować wszystkiego, ooch! Jedzenia, picia, tutejszego alkoholu, smaku tutejszych ciał... Żyć. Bo to miasto żyło i pompowało w żyły Inuzuki wszystko, co tylko miało do zaoferowania. Aż drżały mu nozdrza, chociaż jeszcze nie zagłębili się do samego miasta.
- Dziękujemy za wspólną podróż. Niech Amaterasu błogosławi twoje drogi, młody człowieku. - Starszy mężczyzna ubrany typowo na tutejszą modłę uśmiechnął się pod wąsem w kierunku Kaiho, schodząc z wagonu ciągniętego przez muła. Kaiho oderwał swoje oczy od murów miasta i wszystkiego, co się za nimi kryło, a czego szczątki ukazywały mu otworzone szeroko bramy i kiwnął mu głową.
Niewielka karawana, do której się przyczepił, zaczęła uwijać się jak mróweczki. Widziałeś to nie raz i nie dwa, chyba wszędzie było to samo. Znaczy się - tak samo to wyglądało. Jedna osoba wydawała polecenia, reszta znała już i tak schemat - otwierali wozy, jeden właził, podawał pakunki, drugi odbierał, jak mieli więcej osób to tak sobie mogli podawać. Jak mniej to trzeba było nosić. A wszystko przy... no właśnie. Gdzie? Zazwyczaj - przy stajniach. Żeby już zwierzęciu dać odpocząć.
Pamiętacie, jak pisałam o marzeniach, snach i wyobrażeniach, jakie Kaiho miał o tym miejscu? No więc to, co właśnie zobaczył, przekraczało rzeczy, jakie wyobrazić sobie mógł. Wstrząsnęło nim do głębi - częściowo bólem, kiedy patrzył na posilające się przy żłobie zwierzęta.
- O... słodki... Susanoo... - Wyszeptał automatycznie i bezwiednie skierował się do drewnianego ogrodzenia, które dzieliło go od... od... - Co się tym koniom stało? - Nie no, przecież to nie mogły być konie. Prawda? Takie... o zgrozo, jakie to było brzydkie. Kyo przesunęła się za nim i spojrzała na zwierzęta z prawdziwie kamienną miną. - Ej, Kyo... jak koniom wyrastają takie bulwy na grzbiecie to tobie też mogą wyrosnąć na starość? - Zapytał przyciszonym ciągle głosem, nieco pochylając się do ninkena. Warknęła ostrzegawczo, powodując, że zaraz się wyprostował.
- Co za bzdura. Urufu nie mają takich... takich... grzbietów. - Zakończyła dyplomatycznie. Kiedy twój stary kompan sam nie wie, co widzi i tym bardziej nie wie, co na ten temat sądzić, to wiedz, że coś się dzieje. Że something is not yes. I tutaj wszystko było nie bardzo tak. Najgorsze było to, że Kiaho był naprawdę skonfundowany tym, co ma o tym myśleć i tak zbierała go zgroza jak i zaintrygowanie. Bo przecież to nie KOŃ. No widać, że nie koń! Ale z drugiej strony...
- Patrz, tam ktoś jeździ na tym garbatym koniu. - Pokazał Kyo palcem. Jechała nawet dwójka ludzi, która właśnie wyjeżdżała ze stajni i najwyraźniej ruszali na trakt. Jacyś wojownicy? Nosili na plecach... też dziwne... bąble... Jakby... garnki na wodę, ale takie... dziwne..? Kaiho aż potrząsnął głową. - Może to takie... przebranie? Moda na garby? - Głęboki wstrząs mentalny sprawiał, że brunet miał bardzo poważne problemy z pozbieraniem siebie i swoich myśli. Wyciągał szyję ile mógł, żeby przyjrzeć się tym śmiesznym zwierzętom. I może wypatrzyć kogoś, kto będzie mu w stanie pomóc. Pomóc wyjaśnić sprawę i pozbierać swój rozpłaszczony i przegotowany mózg z podłogi.
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Haruko
Postać porzucona
Posty: 66
Rejestracja: 8 kwie 2021, o 22:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki wzrost, opalona cera, długie po pas kruczoczarne włosy, niebieskie oczy, tatuaże na rękach i biżuteria we włosach
Aktualna postać: Airan

Re: Zagroda Wielbłądów

Post autor: Haruko »

Była zima – tak przynajmniej mówili kupcy, którzy przybyli tutaj ze wschodu. Że wszędzie indziej była zima. Data zmieniła się na kalendarzu i że tam niby zimno, śnieg… Czymkolwiek był śnieg, bo Haruko nie zawracała sobie tym głowy. Na pustyni zima odznaczała się tylko tym, że… Nie no w zasadzie to niczym. Tutaj przez cały rok było tak samo. Dni gorące, piekielnie gorące, a noce zimne. Cholernie, cholernie zimne. Wszystko zmieniało się w ciągu dwudziestu czterech godzin, nie potrzebowali do tego wszystkiego jakichś… pór roku. I tak mało co tutaj rosło – daktyle, cytrusy, kaktusy. Jakieś tam zioła, coś tam. Niewiele tego było. Zwierząt też nie jakoś dużo. Wielbłądy – o, tych mieli sporo. Konie też. Jedna lama. Ale oprócz tego węże. Węże i jaszczurki, tego mieli od zarąbania, trzeba było uważać gdzie się stawia nogi, żeby przypadkiem na jakiegoś nie nadepnąć nawet w środku miasta.
Miała dzisiaj całkiem dobry humor. Rano odebrała sukienkę od krawca i tak jej się spodobała, że aż wróciła do domu, żeby się w nią przebrać. Długa, piękna, w głębokim niebieskim kolorze tak dobrze podkreślającym jej niebieskie, przeszywające tęczówki oczu. Suknia była ze smakiem zebrana w pasie, rękawy miała co prawda długie, ale z takiego lekkiego, półprześwitującego materiału, przez swoją fakturę nieco jaśniejszego od reszty. Nie przylegały ciasno do rąk, ale nie były też napompowane. Zaś sama suknia, wydekoltowana, była rozcięta po bokach gdzieś aż do ud i wszyty był tam ten sam prześwitujący materiał co na rękach, i w mignięciach pokazywał zgrabne, długie nogi. O na Amaterasu, ależ jej się ta suknia podobała! Miała też zasłonięte pół twarzy chustą podobnego materiału, jeszcze tylko udekorowaną łańcuszkiem na górze, żeby jej się nie zsuwało z nosa, włosy miała rozpuszczone i spływały do pasa kaskadą kruczoczarnej fali. Na górze głowy miała złoty łańcuszek z niebieskimi kamieniami w kształcie łezek, które leżały sobie na jej włosach i w niektórych momentach odbijały blask słońca. Może to dużo, że tak się odstrzeliła, ale w sumie to… zawsze lubiła dobrze wyglądać, niezależnie od tego co robiła. A dzisiaj, tak dla odmiany, czego nie robiła zbyt często, udała się do stadniny z wielbłądami z polecenia swojej babci. Nie miała z rodziną matki jakiegoś super kontaktu, polepszał się on od jakiegoś czasu (choć inaczej… to rodzina matki i jej matka nie miały najlepszego kontaktu. Haruko i Toriko, a także Akio, byli pozbawieni tej niechęci i pomimo tego, jak potoczyły się losy ich wszystkich, to Sabaku chcieli utrzymywać kontakt ze swoimi wnuczętami), i czasaaami kiedy Haruko odwiedzała babkę, to ta ją o coś prosiła. O tak, musiała się pochwalić nową sukienką i tym, że materiał na nią kupiła jej Sabaku Sachiko – babcia była bardzo dumna. A potem poprosiła Haru, by udała się do zagrody wielbłądów przekazać jakąś wiadomość właścicielowi. Maji nie do końca wiedziała jaką, bo wszystko było spisane w liście, którego nie czytała, ale domyślała się, że może chodzić o zakup wielbłąda, bo babka wspominała o tym już kilka razy.
Tak i trafiła do Zagrody w momencie, kiedy przyjechała tu jakaś karawana chyba ze wschodu, bo się biedni męczyli z końmi po pustyni. Znaczy nie był to aż taki osobliwy widok, bo przyjezdni ze wschodu przybywali do Kinkotsu właśnie na koniach, choć zajmowało im to trochę dłużej, ale gdyby chcieli się udać na zachód, w głąb pustyni, to lepszym pomysłem było wypożyczyć wielbłądy. Znacznie lepiej radziły sobie na tych gorących piaskach. Czarnowłosa przyglądała się przez moment jak mężczyźni wyładowują swoje pakunki i wtedy dostrzegła kogoś, kto chyba tylko przejazdem był z kupcami. Taki… kurdupelek trochę, chociaż o ciemniejszej karnacji, ładnie ubrany – och, bo na to wprost zwróciła uwagę! A obok niego… pies. Duuuży pies. Była wyraźnie zaskoczona, chociaż nie aż tak bardzo, bo jakiś czas temu widziała lamę, to może i psy były gdzieś takie wielkie, ale jeszcze odwróciła się do właściciela zagrody powiedzieć mu kilka ostatnich słów, kiedy przekazał jej swoją odpowiedź do babki na złożonej kartce papieru. Pożegnała się z mężczyzną grzecznie i ze skinieniem głowy, po czym schowała list do swojej torby, przyglądając się plecom nieznajomego.
Normalnie to po chwili by sobie poszła, ale wtedy do jej uszu dotarła ta… rozmowa.
Ten pies gadał.
I jakby nawet walić to, że PIES GADAŁ (????????), ale CO gadał. I ten chłopak też.
BULWY NA GRZBIECIE. Garbaty koń? Poszaleli czy jak? Zapatrzyła się na plecy tej dwójki chyba aż zbyt długo, ale byli ewidentnie zajęci swoją rozmową o garbatych koniach i tym, że coś z tymi końmi było nie tak. No… było. Bo to nie były konie.
Przy modzie na garby już nie wytrzymała i po prostu parsknęła. Może nawet trochę zbyt głośno… Ale nie dała rady się już powstrzymać i zachować powagi. ONA - pani Mam Kij W Dupie Jak Stąd Na Teiz.
0 x
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Zagroda Wielbłądów

Post autor: Kaiho »

To się całkiem nieźle składało, że tego dna Haruko postanowiła się odstawić - a wyglądała przecież przewspaniale! Przebosko! Dokładnie tak, jak wypadało wyglądać kobiecie, która się szanowała, troszczyła o pozytywną opinię, co sąsiadom zawsze powiedziała dzień dobry i nawet babci zakupki zaniosła do domu. Albo list do właściciela stajni i hodowcy wielbłądów. Jakby - nie ważne. A dobrze się składało, bo widzicie, Kaiho też się odstrzelił tak, jakby miało nie być jutra. No, on wiele w sumie robił rzeczy, jakby jutra miało nie być. To też nie ważne na dany moment. Na tę chwilę ważne było to, że ciemny brąz i złoto doskonale zlewały się na jego sylwetce, podkreślając jej, em... mocne kształty? Mocne strony? Zależy chyba, co dla kogo było mocną stroną? Kaiho bardzo łatwo było pomylić z kobietą. Był wręcz filigranowy, wąski w barkach, miał prawdziwie kobiece wcięcie w biodrach, a do tego to uczesanie - włosy miał zaczesane do tyłu i posplatane w warkoczyki w niektórych miejscach, a w tych warkoczykach błąkały się złote ozdóbki. Były naprawdę długie. Długie i, rany jakby ich dotknąć to na pewno musiały być jak jedwab. Czar wątpliwości płci znikał, kiedy Kaiho się odzywał. O, tak na pewno nie mogła mówić kobieta. Ten głos tak śmiesznie nie pasował do przedstawionego obrazka, że dawał co poniektórym problem z ogarnięciem rzeczywistości. Tak zwany dysonans poznawczy. Zakładam jednak, że to nie rozmyślanie o tym, czy to chłop czy to baba (zwłaszcza od tyłu) przyciągało najmocniejszą uwagę do tego sterczącego przy płocie duetu, który zapomniał o bożym świecie za plecami. I te obracające się spojrzenia w ich kierunku też nie były ze względu na Kaiho. Wspominałam, że Kaiho był mały? No był. W dodatku był niski.
Siedząca na swoim dupsku Kyo była ledwo głowę niższa od niego. Pies... Biały jak ten śnieg, którego ludzie pustyni nigdy nie widzieli, wielki. Pełna gracji manifestacja natury. Wiesz, że to są same mięśnie, że to maszyna do zabijania - drapieżnik, ale co z tego, skoro był tak piękny? Nawet kiedy siedziała to pulsowała z niej duma, wdzięk i urok... i to kolejna rzecz, która chyba pryskała, kiedy się odzywała. No, przynajmniej nie zazwyczaj, ale w tej absurdalnej rozmowie ze swoim towarzyszem na pewno. Jak Haruko tak przez moment obserwowała ruchy tej dwójki, które ograniczały się do ruchu głowami za przechodzącym wielbłądem, to właśnie musiała przeżywać dokładnie to, co oni teraz. Z tą różnicą, że ona mogła słuchać tych opowiadanych bzdur (które były bardzo poważnym tematem!) i przy okazji uśmiać się po pachy. Nie ma za co, nie ma za co! Autografy za kabaret rozdawane są w okienku A71.
- Bardzo dziwna sprawa... - Mruknęła wilczyca. Ich głowy znów się poruszyły jak w pełnej synchronizacji, kiedy ujrzeli wspomnianą dwójkę shinobich, którzy z gurdami wyjeżdżali właśnie ze stajni na wielbłądach. A jakieś skupienie się malowało na wilczym pysku! Jaka uwaga w tych żółtych, miodowych oczach! Ten świat czekał na poznanie i czekał na to, żeby go poznać i doświadczyć wszystkimi zmysłami. Zmysł wzroku był najbardziej instynktowny dla ludzi - dla ninkenów również. Mimo ich rozwiniętego o wiele bardziej niż zwykłego psa węchu, widziały wszystkie kolory tego świata. Jasne, po węchu poznają wszystko. Ale samym węchem nie doświadczą fascynacji dwugarbowymi końmi. Chociażby. Gdzieś tam zdawała sobie sprawę, jakie pierdoły Kaiho właśnie opowiadał - zresztą on też gdzieś tam to wiedział. Że to... jakieś inne zwierzęta (chyba, heh), ale... po ludzku to zdumienie nie pozwalało mu w pełni sprawnie pracować szarymi komórkami.
Brunet już właściwie oparł się o drewnianą belkę, już chciał przeskakiwać przez płot - a Kyo już złapała go za rąbek brązowej szaty, żeby ściągnąć go w dół i nie dopuścić chłopaka do robienia jeszcze większego widowiska, kiedy prychnięcie śmiechu się rozległo. Kaiho zamarl, zatrzymał się już przewieszony na belce, Kyo tylko przesunęła ślepiami w bok. I takim sposobem na Haruko wylądowaly dwie pary oczu. Jedne miodowe, jak już spojrzałam i drugie jadowicie zielone. Cieniutkie źrenice i jaskrawo zielone ślepia, miodowe przy samej źrenicy - ale to było widoczne dopiero wtedy, kiedy się zbliżyło. Jak prawdziwe ślepia żmii. A w końcu węży mieli tutaj pod dostatkiem. Pewnie najwięcej kobr.
Delikatne rysy twarzy Kaiho wcale nie poprawiały jego odbioru jako płci męskiej.
Chłopak grzecznie zsuuunąąął się w dóół, jakby zupełnie nic się tutaj nie stało i właściwie to... stać nie miało. Ot - tak sobie sprawdzał, czy... ogrodzenie było na pewno prawidłowo zamontowane. Czy drewno się nie spsusło. Czy korniki go nie wyjadły, o! Zsunął się w spowolnionym tempie, Kyo puściła zębiskami jego szatę i znów dumnie wyprostowała, a on sam zwrócił w kierunku Haruko. Powstrzymując się przed chęcią rozglądnięcia, czy to na pewno z nich łacha darła, skoro wzrok skierowany miała na nich, a przy nich samych - żywej duszy. Piękna sukienka. Ale to nie tylko o sukienkę chodziło. O całokształt. Szlachetne kamienie, piękne malunki, całość tworząca kompozycję sprawiającą, że Haruko była jak chodzące dzieło sztuki. Oj tak, bo to była też pierwsza rzecz, na którą Kaiho zwracał uwagę.
- Hej. Wiesz może, co to za karłowate ustrojstwa, na których się tutaj jeździ? - Pokazał kciukiem za siebie, na wielbłądy. Kyo też spojrzała na kobietę z ciekawością.
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Haruko
Postać porzucona
Posty: 66
Rejestracja: 8 kwie 2021, o 22:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki wzrost, opalona cera, długie po pas kruczoczarne włosy, niebieskie oczy, tatuaże na rękach i biżuteria we włosach
Aktualna postać: Airan

Re: Zagroda Wielbłądów

Post autor: Haruko »

Odstawiała się dosłownie każdego dnia, bo wyznawała zasadę, że gdyby miała właśnie umrzeć, to z klasą, chociaż właściwie to nie robiła wszystkiego tak, jakby jutra miało nie być. Nie. Jutro właśnie miało być – i było. Przeżyła okropieńswta walk podczas Turnieju Pięciu Filarów, przeżyła spotkanie z demonem o jednym ogonie. Nie każdy miał tyle szczęścia – a to naprawdę szczęście było! Bo była wtedy jeszcze takim małym dzieckiem, ledwo uczyła się kontrolować chakrę i to starsi musieli ją bronić. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia, każdy tutaj na Pustyni kogoś wtedy stracił. Bo wiecie, tak to już było z Samotnymi Wydmami (bardzo adekwatna nazwa swoją drogą) – były otwartą, krwawiącą raną. Wojna goniła wojnę, póki nie utworzono Unii, a ich wszystkich łączyło jedno: wszyscy kogoś stracili, w ten czy inny sposób. Tak czy siak odstawiała to ona się każdego dnia, bo po prostu sprawiało jej to przyjemność. Każdy miał jakieś hobby, jedni trenowali i zabijali, jedni śpiewali, jedni tańczyli, a jedni… lubili dobrze wyglądać. Nawet to, że Haruko miała wyrysowane tatuaże na rękach (i obecnie też na stopach kostkach, co nie było tak od razu widoczne) było związane z tym, że lubiła wyglądać. Niekoniecznie szokować, ale przykuwać uwagę na pewno. A to, co miała na sobie nie było ciężkie – raczej zwiewnie, co dodawało jej sylwetce kruchości, nie tyle pomimo co może przede wszystkim dlatego, że była tak wysoka i szczupła.
Rzeczywiście – oni oglądali z fascynacją dwójkę shinobich na wielbłądach, a ona obserwowała jak człowiek i pies wielkości prawie tego człowieka jak jeden mąż jednocześnie poruszają głowami to w lewo to w prawo, jakby komentowali jakieś zawody. Teraz dopiero Haruko zaświtało, że to może są przybysze z Yusetsu, bo wiedziała, że tam ród Inuzuka walczy ze swoimi psimi towarzyszami przy boku. Ale nie wiedziała, że psy mogą GADAĆ. Jak to było w ogóle możliwe? Nigdy nie widziała gadającego zwierzaka – nieistotne jakiego. W ogóle… Wyobrażacie sobie? Gadającego wielbłąda? Albo żmiję syczącą rzeczywiste słowa? No z tymi żmijami to różnie bywało… Niektóre kobiety były jak one… Nieważne.
Ważne było to, że ten pies był tak ogromny, i tak egzotyczny (co za ironia), i tak piękny i tak… No gadał o bulwach na plecach. Czy to ten chłopak akurat gadał o bulwach? To było tak absurdalne, że Haru to w sumie już nie wiedziała kto powiedział co, bo nie miało to aż tak wielkiego znaczenia.
Tym bardziej, że chłopaczek wyglądał jakby miał zamiar wleźć na płotek i przeskoczyć przez niego do tych wielbłądów, a ten pies złapał go za fraki, żeby może jednak nie…? Byli w gościnie, pewnie nie wypada. Jasne, ze nie wypada, ale ciemne brwi Haruko to podjechały teraz na jej czole wysoko, bo tego to się nie spodziewała (błąd, skoro widziała właśnie na żywe oczy gadającego psa, to dlaczego nie nieznajomego, który w środku dnia, na widoku wszystkich, wdrapuje się na drewniany płotek?). I wtedy otrzymała ich pełną uwagę na co akurat ona się nie zmieszała, w przeciwieństwie do tej dwójki. Była trochę zbyt daleko, by dojrzeć takie niuanse jak pionowa źrenica, czy coś tam, tym bardziej, że teraz rzeczywiście przeżywała dysonans – głos faceta, wzrost baby, twarz też jakby… damska, ale w sumie to tak nie do końca. I te jej brwi wróciły do swojej normalnej wysokości, tyle, że się zmarszczyły. Przyłapani na gorącym uczynku teraz się zachowywali jak gdyby nigdy nic. Czy ludzie spoza Pustyni wszyscy tacy byli? Właściwie to nie wiedziała, bo nie miała za wiele do czynienia z obcymi, może poza kupcami na targu, ale oni byli obeznani z tym, jak to jest w Samotnych Wydmach i nie robili takiego przedstawienia jak ta dwójka.
Haruko zupełnie nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć.
- Karłowate ustrojstwa? – powtórzyła za nim swoim melodyjnym głosem, z akcentem typowym dla mieszkańców tego regionu. Zupełnie jakby śpiewała, czego, rzecz jasna, nie robiła. Zdecydowanie nie. Mogłaby obrazowo wyjrzeć w bok, ze niby nad ramieniem tego chłopaczka, ale nie miało to sensu, więc wbijała w tę dwójkę swoje przeszywające spojrzenie. - Karłowate w stosunku do czego? – o nie, wielbłądy z pewnością nie były karłowate. To były wielkie zwierzęta! - Jeśli mówisz o tych wszystkich zwierzętach tutaj, to to są wielbłądy zrobiła nacisk na ostatnie słowo, podkreślając nazwę w i e l b ł ą d ó w. Jasne, że mówił o nich, bo cała rozmowa, którą słyszała, tyczyła się właśnie ich.
0 x
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Zagroda Wielbłądów

Post autor: Kaiho »

Nie było co nawet ukrywać, że zostali złapani na gorącym uczynku. Jeśli gorącym uczynkiem było oglądanie egzotycznych zwierząt, rzecz jasna. Czy komentowanie ich. Czy ogólnie... rozmawianie, oglądanie i przeżywanie nowych bodźców, jakie dzień im dostarczał. A to był dopiero pierwszy dzień. W ogóle to były dopiero pierwsze chwile w Kinkotsu, które było ich celem od tygodni! Jeszcze nawet nie przekroczyli bram miasta, a jego dziwy i egzotyka uderzyła od samego progu. Bardzo śmieszna sprawa mówiąc o egzotyce, kiedy pochodziło się z dość specyficznej prowincji, która sama prezentowała się bardzo egzotycznie, zwłaszcza w szarych i burych Wietrznych Równinach. A jednak! Co dla jednego było normą, jak wielbłądy dla ślicznej Haruko, dla drugiego było fenomenem, który prawie powalał na kolana. Jak lama? Tak, jak lama właśnie. Potworzysko przyprawiające niektórych o zawały serca. Przyłapani, przyklepani - na pewno nie codziennie poznaje się ludzi właśnie w takim klimacie. No, że wiecie, że w klimacie bulw i... uszkodzonych koni, bo Kaiho naprawdę w pierwszych momentach myślał, że to jakieś chore zwierzęta. Widział już przecież dziwne rzeczy, które potrafiły rosną jak takie bulwy na ludzkim ciele i wymagały operacji, oj tak. Bo bolały i bardzo wiele rzeczy utrudniały. Ale na koniach czegoś takiego nie widział. Pewnie dlatego, że wielbłądów nie widział, ale co ja tam wiem. Za to do jednego byłeś przyzwyczajony - do zawiązywania nowych znajomości w najdziwniejszych sytuacjach, tym bardziej tych "stajennych". Normalne konie przecież się tutaj też przewijały, to nie było znowuż tak nieswojo. Podczas całej drogi od razu widział, jak bardzo te zwierzęta męczyły się na piasku w tych upałach. Jak często musieli się zatrzymywać, żeby dać im odpocząć i je napoić.
- W stosunku do k o n i. - Kaiho wskazał teraz już całą ręką na swój bok, jakby obok niego stał właśnie rumak, do którego mógłby go przyrównać. Nie zgadniecie - nie było żadnego. - Przecież one wyglądają jak skrzywdzone k o n i e. - Jasne, nie dla każdego musiało być to oczywiste. A tym bardziej dla kogoś, a kim te tajemnicze stworzenia, na których się tutaj jeździło, nie robiły żadnego wrażenia. Tubylec? Czy jak to się określa. Tutejsza. Ta kobieta, która uczyniła ze swojej skóry płótno wyglądała na tutejszą. Właściwie to wcale nie, bo jego mętne pojęcie o "tutejszych" nie dawało takiej wiedzy, by to ocenić. Ale takie zrobiła na nim wrażenie.
Wilk i człowiek jak jeden mąż obrócili spojrzenia w swoim kierunku. Jeśli nie ćwiczyli tej synchronizacji latami to jestem święta! Ano ćwiczyli, więc niestety nie jestem. Ale nie dokładnie synchronizację TAKĄ. Przy ocenianiu wielbłądów. Czy kotów. Czy czegokolwiek takiego.
- Wielbłądy. - Odezwali się synchronicznie i ich oczy znów powędrowały na te dziwaczne stwory, które nieznajoma panienka nazwała wielbłądami. Oto i prawda objawiona, najprawdziwsza wiedza tego świata, bierzcie i jedzcie z tego wszyscy! Bo jakby to było objawienie się właśnie zachowywali. - A co im się stało w plecy? - Kaiho znów wskazał paluchem na jedzące zwierzęta, które były najbliżej i obrócił się w kierunku nieznajomej. Najwyraźniej nie robiło mu to żadnego problemu, że może jej przeszkadzać, że zajmuje jej czas czy cokolwiek takiego i nie był skłonny powiedzieć tego magicznego: ale proszę pani, gdyby pani miała czas i chęci to mogłaby pani..! Nie. Przecież jakby nie miała czasu i chęci to by się nie zatrzymała, tak? Kobiety często było o wiele łagodniejsze od mężczyzn - to była opinia wyrobiona przez obcowanie z jego własną rodziną. Rzeczywistość niekoniecznie się dokładnie tak prezentowała. - Znaczy, jasne, urodziły się takie. Ale po co to im? - Ponoć nie ma głupich pytań... resztę powiedzonka już znacie. Na szczęście do ciebie bardzo szybko dotarło, że poprzednie pytanie było po prostu głupie, stąd poprawka. I przy tej poprawce w jego głosie pobrzmiała lekka irytacja. Na samego siebie w tym wypadku, że tak mocno wysypał mu się mózg i właściwie trzeba by się było stąd ruszyć, żeby go ostudzić... a wcale nie miał na to ochoty.
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Haruko
Postać porzucona
Posty: 66
Rejestracja: 8 kwie 2021, o 22:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki wzrost, opalona cera, długie po pas kruczoczarne włosy, niebieskie oczy, tatuaże na rękach i biżuteria we włosach
Aktualna postać: Airan

Re: Zagroda Wielbłądów

Post autor: Haruko »

Gorący uczynek w gorącym klimacie. Nieznajomi mieli prawdziwego pecha trafić do Kinkotsu tuż po południu, kiedy słońce było najwyżej i grzało niemiłosiernie mocno – tak, że normalni mieszkańcy miasta w większości się chowali i ulice pustoszały na pewien czas, nim zrobi się odrobiiinkę chłodniej, na tyle, żeby można było bez przeszkód wyjść na zewnątrz. Haruko nie była takim zwykłym mieszkańcem, ale i ona w większości o tej godzinie się chowała – i tak samo zrobiłaby dzisiaj, gdyby nie to, że chciała jak najszybciej załatwić sprawę dla swojej babci. Cóż to więc za przypadek, że trafiła akurat na tę dwójkę, absolutne szaleństwo w jej całkiem poukładanym życiu.
Powoli i od niechcenia spojrzała w bok ciemnowłosego chłopaka, gdzie pokazywał na wyimaginowanego konia, którego tam wcale nie było. W odpowiedzi ona uniosła brwi wyżej i wtedy spojrzenie przeniosła na Kaiho, bardzo wymowne zresztą.
- Przecież one zupełnie nic nie mają wspólnego z końmi. Popatrz, tam są konie – i machnęła głową w bok, co sprawiłop,że jej łańcuszki zadźwięczały cichutko, na chybił-trafił wskazując na karawanę, z którą się tutaj dostał chłopak. Właśnie ktoś odprowadzał konie na bok, by je napoić i dać im odpocząć po wędrówce w takim gorącu. - A tu masz wielbłądy. W i e l b ł ą d y – powtórzyła jeszcze raz, bardzo powoli i bardzo wyraźnie wymawiając każdą literkę, żeby do tego łebka coś dotarło, po czym brodą kiwnęła przed siebie. Nie na nieznajomego z psem, a przed nich, do zagrody, do której przed chwilą ktoś chciał się dostać przez płot. Skrzywdzone konie, też coś… Nie mówiąc już o tym, że część wielbłądów miała jeden garb, a część dwa.
Ta synchronizacją ją zbiła z tropu, bo zupełnie nie rozumiała jak to jest w ogóle możliwe. Ba, ona i jej rodzeństwo nie mieli tak wystudiowanych ruchów, by robić wszystko jednocześnie i wprawiać tym innych w osłupienie (bo w osłupienie wpadła patrząc na Kaiho i Kyu), a co dopiero mówić o sobie i zwierzęciu, gdzie dziwisz się z tych samych rzeczy, patrzysz w te samie miejsca, obracasz się w tej samej chwili…
- Nic im się nie stało w plecy – odpowiedziała bez wyrazu, nie patrząc na plecy ani jednego ani drugiego, tylko na wielbłądy, tak jak tamta dwójka, kiedy się wspólnie odwrócili popodziwiać „karłowate konie”. Te karłowate konie były od nich sto razy bardziej wytrzymalsze w warunkach, w jakich przyszło im żyć, nie mówiąc już o tym, jak wiele korzyści przynosiły. Nic dziwnego, że jej babka chciała wielbłąda na własność – ich mleko miało prawdziwie zdrowotne właściwości, wiele się o tym mówiło w Kinkotsu (zwłaszcza wśród starszych osób, ale to mniej istotne).
Haruko na końcu języka miała już jakąś kąśliwą odzywkę, już miała powiedzieć „dokładnie po to samo, po co tobie głowa”, ale zapatrzyła się na chłopaka przez dłuższą chwilę w milczeniu. To był obcy, wychodziło jej z kalkulacji, że jest tutaj pierwszy raz. Nie tyle w samym Kinkotsu, co po prostu w Samotnych Wydmach, inaczej nie podniecałby się tak na widok wielbłąda. Znaczyło to, że jego pytanie nie było głupie u podstaw – po prostu… nie rozumiał, A chciał zrozumieć, dlatego pytał. Ten ciąg myślowy sprawił, że Maji ugryzła się w język.
- Potrzebują ich do przeżycia. Warunki na pustyni są trudne, konie sobie kiepsko radzą. A w tych garbach odkłada się tłuszcz, który spalają, kiedy brakuje im wody czy jedzenia, więc mają siłę podróżować długie tygodnie bez pożywienia – tak jej tłumaczył kiedyś ojciec, to nauka, jaką zapamiętała od niego. Nie miała pojęcia, czy prawdziwa, wierzyła że tak, bo pasowało jej to do tej całej narracji, zresztą jakiś powód musiał istnieć, dla którego wielbłądy radziły sobie na pustyni lepiej. Usłyszała kiedyś od innych dzieciaków, że w garbach wielbłądy trzymają wodę, ale to było absurdalne. - Niesamowicie potrzebne zwierzęta. Ludziom też pomagają tutaj przeżyć. Wybrałeś sobie bardzo niegościnny rejon do podróży, wiesz? Tym bardziej nic o nim nie wiedząc - bo sądziła, że nie wie, skoro tak się dziwił tymi wielbłądami.
0 x
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Zagroda Wielbłądów

Post autor: Kaiho »

Fakt, Kaiho bywał złośliwy, ale nie w ten podły sposób. Nie życzył ludziom wokół siebie źle, wręcz przeciwnie. Tutaj też jego pytania nie płynęły z tego, że chciał kogokolwiek zdenerwować, ale z tego, jak słusznie Haruko rozumowała, że pragnął zrozumieć. I nawet jeśli irytował się (na siebie samego) to też właśnie dlatego, że było nieco za gorąco, jakby nie patrzeć chciało mu się pić po całej tej podróży w ukropie i że jego zdumienie kompletnie przyćmiewało umiejętności zdrowego myślenia. Spokojnie, to tylko kobrze oczy! Dusza węża? Kochał zwierzęta. Pewnie nic dziwnego, kiedy wychowujesz się z... psem. O zgrozo, to dopiero źle brzmiało. Miał dość ciemną skórę, dość ciemne włosy, jak nic mógł zostać Mowgli czy innym Tarzanem. Tylko troszkę sylwetka nie ta. Budowa, która wskazywałaby na to, że był taki dzielny i samodzielny w nawet najbardziej nieprzychylnych warunkach, gdzie mama wilk bronić go nie mogła. Eugh. Nie, nie, jesteś w pełni cywilizowany. Po prostu Kyo była ci najbliższą osobą, a różnica fizjonomii, tego, że krew to łączyć ich nie mogła... cóż. Mistyczna więź łącząca ninkena z Inuzukami przekraczały możliwość zrumienia tego czystą logiką. Chakra potrafiła niesamowicie odmieniać świat wokół siebie i wpływała bezpośrednio na ninja i ich zdolności.
- Widziałem. Kopyta im toną, męczą się. Biedne zwierzęta. - Konie kochały wysiłek. Lubiły się męczyć, wpływało to pozytywnie na ich zdrowie nie tylko fizyczne, ale przede wszystkim psychiczne. Ale podróż po tych piaskach nie robiła wrażenia pozytywnego na kimś, kto na nie patrzył z boku. Kto obcował z nimi wiele lat i, cholera, uważasz, że przecież świetnie się na nich znasz. Tak, tak, tym kimś był właśnie Kaiho. Nie był jakiś nawiedzony, żeby walczyć o prawa zwierząt czy upominać kupców, że nie powinny ich tak męczyć. Często słyszał, że nikt nie pracuje za darmo. Czasem nawet koń musiał więc zapracować na swoje utrzymanie. Jedni mieli lepiej inni gorzej. Jeden rodził się rasowym rumakiem i był wielbiony tylko za to, jak wygląda i czyich ma rodziców, a inny ciągnął pług. Bo urodził się w stajence. Straszne jest dopiero to, że dokładnie ta sama zasada dotyczyła ludzi. I tak konie, jak i ludzie, potrafili mieć szczęście i wybić się swoimi możliwościami wyżej. Choć ninja - ludzie ogólnie - mieli co do tego zdecydowanie większe predyspozycje i możliwości. - Rany, te nawet kopyt nie mają... co to jest... - Przymrużył oczy i znowu zawiesił się na barierce, wyciągając swoją szyję w tamtym kierunku. Trochę jabkby... ra...ciczki? Jakby... Intrygujące. Ale patrzył teraz na te mistyczne wielbłądy pod zupełnie innym kątem. Doskonale dopasowane zwierzęta do warunków, jakie tutaj mają. Niesamowite, jak natura potrafiła zmusić zwierzęta do dostosowania się do swoich zasad. I jak gładko ludzie te zasady adaptowali i też się do nich dopasowywali. Patrzcie - niewielu jeździło końmi. Lecz na wielbłądach? O, na tym, co tak dopasowane do piasków na pewno dobrze się podróżowało. A Kaiho aż zagwizdał, kiedy wysłuchał do końca wyjaśnienie z tymi garbami. Po raz drugi grzmotnęła go inspiracja i fascynacja tymi... wielbłądami! Świetne słowo. Będzie musiał je naprawdę zapamiętać. I przede wszystkim - będzie musiał się na nich przejechać. Kolejna rzecz konieczna do wykonania na pustyni.
- Nooo... gorący całkiem. - Powiedział przeciągle, powooli odwracając się znów do Haruko, chociaż widać było, że ciężko mu oderwać się od tych wielbłądów. Był nimi oczarowany. Absolutnie OCZAROWANY! Jego potrzeba, żeby tam przeleźć i dorwać się do jednego z tych wielbłądów była ledwo opanowywana w tej chwili i to tylko dlatego, że tak naprawdę nawet nie przedstawił się komuś, z kim rozmawiał. Ale jakoś ta kultura rozmowy często mu umykała. A potem dostawał bambusowym kijem po plecach za to, że się źle zachowuje. Nadal - nie potrafił jakoś podejść do człowieka i powiedzieć: SIEMA NO KAIHO JESTEM. A kiedy już zaczynała się konwersacja to przecież - płynęła sobie. O imię zawsze można zapytać i zawsze zdąży się przedstawić własne.
- Jakoś wielbłądy mi zawsze umykały. - Uśmiechnął się pod nosem i wyszedł w kierunku Haruko. Kyo się nie podniosła i nie ruszyła za nim, tylko śledziła wzrokiem swojego towarzysza. - Przepraszam, mam prawdziwą obsesję na temat koni. I wielbłądy teraz dołączę do tej listy, dopóki nie przekona się, jak się na nich jeździ. - Jakby się tak teraz zastanowić... to miał przed sobą chyba faktycznie reprezentantkę tutejszego ludu. Na pewno mieli tu swoje zasady i przyzwyczajenia. Reguły gry, nazywając rzecz po imieniu. - Itazura Kaiho, pisane znakiem wolność i ocean. A to Kyo... po prostu Kyo. - Wskazał na wilczycę, ale w sumie... zamiast podać, jakimi znakami jej imię jest zapisywane, co oznacza, tylko uśmiechnął się - teraz już w pełni. Złotooka nie lubiła, kiedy obnosiło się z jej dziwacznym imieniem. Chociaż powinna wiedzieć, że dobrze do niej pasowało. Ale do tej starej wersji jej. Czy może powinnam napisać właśnie - młodej. - Nie planuję pałętać się po gołej pustyni, życie mi miłe... a po tym, jak mi naopowiadali o piaskowych pająkach wielkości wozu tym bardziej. - Skrzywił się i wzdrygnął.
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Haruko
Postać porzucona
Posty: 66
Rejestracja: 8 kwie 2021, o 22:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki wzrost, opalona cera, długie po pas kruczoczarne włosy, niebieskie oczy, tatuaże na rękach i biżuteria we włosach
Aktualna postać: Airan

Re: Zagroda Wielbłądów

Post autor: Haruko »

Ona też nie była złośliwa w podły sposób… to znaczy zazwyczaj. Nic jej tak nie denerwowało jak ludzkie lenistwo i zawracanie jej głowy bez powodu. Tak zwane głupie pytania doprowadzały ją do szału tym, że żądający pytanie najczęściej po prostu nie chciał ruszyć głową. Nie chciał się dowiedzieć czegoś na własną rękę, korzystając na przykład z biblioteki albo pytając osobę, która jest w danym temacie specjalistą. Nie. Najczęściej głupie pytania rodziły się z tego właśnie, że szło się na łatwiznę. Ludzie, z którymi utrzymywała kontakt mieli świadomość tego, że jeśli będą męczyć Haruko takimi oczywistymi sprawami, to nabawią się tylko bólu głowy i tego po prostu nie robili. Ale obcy… no cóż. Nie raz ignorowała kogoś, kto zadawał debilne pytanie, na które miał odpowiedź na wyciągnięcie ręki. A kiedy miała gorszy humor to zdarzało się, że celowo odpowiadała błędnie – żeby się taki delikwent nauczył, że to, co się usłyszy warto jeszcze przemyśleć, albo po prostu wysilić się samemu. To bywał prawdziwy problem: zmusić się do myślenia. Ale Haru nie zamierzała myśleć za kogoś, o nie. I właśnie dlatego, że zorientowała się, że Kaiho naprawdę nie wie, to powstrzymała się od kąśliwych uwag. Taryfa ulgowa – trochę tak, ale Haruko, wbrew pozorom, wcale nie była bez serca. Był wycofana, owszem, ostra jak brzytwa, więc trzeba było uważać żeby się nie pociąć, ale w gruncie rzeczy potrafiła być też miła. Właściwie to zazwyczaj była miła. Miła i grzeczna. A to, że czasami żmii jad się sączył z jej słów to takie tam… szczegóły.
- No to są właśnie kopyta. Takie o, żeby się tak nie zapadały w piasku – nie była żadną znawczynią zwierząt, ale no co innego to miało być jeśli nie kopyta właśnie? Nie musiały wyglądać jak te końskie, by były tym samym. Tak, konie się tutaj męczyły, więc nie były typowym środkiem transportu, chociaż oczywiście były tutaj powszechne i nawet dość często używane. Po prostu, tak jak to Haruko już zdążyła powiedzieć chłopakowi – na podróże w głąb pustyni, dalej za Kinkotsu lepiej było zaopatrzyć się w pomoc wielbłąda. Miało się wtedy znacznie większą szansę na dotarcie do celu.
W momencie, kiedy dziwny, bo obcy, chłopaczek znowu się przewiesił przez barierkę oddzielającą strefę ogólnie dostępną do użytku od tej wydzielonej tylko dla zwierząt, Haruko podkręciła sceptycznie głowa, znowu wzbudzając swoją biżuterię do ruchu i cichutkiego dźwięku. Niereformowalny, to pomyślała o nieznajomym. Niereformowalny i nazbyt temperamenty, nie potrafił ustać na miejscu bez robienia szumu wokół siebie. Energiczny – aż można było dostać zadyszki bez wysiłku fizycznego jak się na niego patrzyło, a ten pewnie chciał lepiej dojrzeć te wielbłądzie kopytka.
- I chyba nie tylko na punkcie koni – zauważyła grzecznie, i nawet uśmiechnęła się lekko, co mogło być trudno dostrzegalne spod półprzejrzystego materiału jaki okrywał połowę jej opalonej twarzy. - A jeździ się na nich trochę inaczej niż na koniach. Ale to też zależy od wielbłąda. Czy ma jeden czy dwa garby – była na tyle miła, że nie ograniczyła się tylko do odpowiadania zdawkowo na pytania, a nawet sama kontynuowała temat. Ale to tylko dlatego, że miała do czynienia z laikiem, a nie rzeczywistym śmierdzącym leniem. No i ładnie się ubrał, więc też miłej było nawiązać kontakt. Bo jakoś przyjemniej zawiesić oko na kimś, kto ma jakieś minimalne poczucie stylu, niż na kimś, kto ma na sobie prawie dosłownie worek na daktyle.
- Miło poznać – na moment zawiesiła spojrzenie na Kaiho, a następnie na psa, który był z nim i jej pauza mogła wyglądać jakby się zastanawiała, czy sama powinna się przedstawić. Ale to nie była prawda – bo zupełnie się nad tym nie glowila. Była pewna, że chłopak przedstawi się nazwiskiem Inuzuka, w tutaj… no cóż. Niespodzianka. W końcu wróciła spojrzeniem do bruneta. - Ja jestem Maji Haruko. Pisane znakami wiosna oraz dziecko – odpowiedziała w końcu i lekko skłoniła głowę. Dziecię wiosny – dosłownie, bo na wiosnę przyszła na świat. Bo trudno było mówić o niej jako o dziecku – zupełnie żadnego nie przypominała.
- Piaskowe pająki wielkości wozu? – powtórzyła za nim, ewidentnie zaskoczona tym, co powiedział. - Kto ci takich głupot naopowiadał? Na pustyni mało co żyje. Skorpiony, warany, gazele albo inne skoczki, tak. Trzeba uważać pod nogi na węże. Ale nie pająki, a już na pewno nie takie ogromne. Znaczy no są pająki, całkiem duże. O takie – tutaj Haruko w końcu uniosła swoje dłonie i odmierzyła nimi odległość mniej-więcej dwudziestu centymetrów. Przy tym ruchu jej malunki na rękach, a zwłaszcza na dłoniach tym bardziej były widoczne. - No ale to nie jest wielkość wozu.
0 x
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Zagroda Wielbłądów

Post autor: Kaiho »

Fuks czy przeznaczenie? Albo to to słynne powiedzenie, że człowiek nie ma na wszystko wpływu, bo jest uzależniony od drugiego człowieka? Oceń sam. Przecież od tego tu jesteś. Kaiho miał ten problem, że czasami oceniał za szybko. Potrafił gładko wycofać się z pierwszych myśli i zdań, które wykluwały się w jego głowie. Wybuchały jak bombki rzucone pod nogi przeciwnika. Ale dym się rozwiewa, wiesz? Kiedy wieje mocny wiatr rozwiewał się tym szybciej. Wystarczy czasami tylko bardziej podmuchać. Błoga nieświadomość tego, że Haruko była o krok od wyzłośliwienia się, bo nie tolerowała ludzi głupich i miała uczulenie na ich durne pytania zadawane raz po raz - rany, naprawdę rozumiem! Ileż można znieść? Jedno, dwa pytania? Pięćdziesiąt? Durnej ruszy pozbawionej polotu było stanowczo za dużo! - I ta błoga nieświadomość właściwie zmieniła to, że do człowieka zmieniało się podejście. No, widzisz piękną niewiastę, która na wstępie wita perlistym śmiechem, śpiewnym głosem i następnie mądrymi słowami to od razu inaczej do niej podchodzisz niż do zołzy, która palnęłaby coś uszczypliwego i na tym by się skończyło. Tymczasem - nie, nie! Mamy dziwaczny początek. Skoro nie ma ładnych końców, to może, dajcie bogowie, chociaż ładny środek..? Wierzyłeś w końcu, że nie było takich znajomości, których nie dało się podtrzymać. Jeśli tylko było wystarczająco czasu i jeśli tylko samemu się tego pragnęło. Bez chęci niewiele rzeczy zdarzało się w życiu człowieka. Każda akcja świata wymagała napędu, żeby mogła się toczyć. Raz wprawiona w ruch kula potrafiła sobie radzić świetnie, ale nie raz i nie dwa natrafi na przeszkody, które ją zatrzymają. I co? Bez pomocy rąk, które o nią zadbają, zarośnie, zardzewieje. Rozsypie się i pochłonie ją natura. A mówią, że w niej to nic nie ginie. Chyba kłamią.
Jakiś pomruk wydobył się z ust Kaiho, ale czy był jakimś krótkim zdaniem, jednym słowem, czy tylko dźwiękiem myślenia (niektórzy ponoć takie wydają?) - nie wiadomo. Pochłonęła je wrzawa wokół. Ktoś przychodził, ktoś odchodził. Ktoś kogoś przepraszał. Ruch i tak nie był zatrważający, dlatego i nikt nie prosił Haruko czy Kaiho, żeby poszli na bok, że zawadzają, żeby znaleźli sobie jakiekolwiek inne miejsca. Jakby nie patrzeć - mogli ździebko przeszkadzać. Ale nie przeszkadzali komukolwiek. Co najwyżej im mógł wadzić pył spod końskich i wielbłądzich kopyt i ten sam unoszący się spod kół wozów. A przeszkadzał? Kaiho uczył się oddychać przez szmatę, którą miał owiniętą głowę. O, przepraszam! Piękny materiał! No, był piękny, ale nie potrafiłeś go nazywać inaczej niż właśnie szmatą. Bo przeszkadzał. Pałętał się. Co innego owijać sobie czymś samą głowę, inaczej głowę, usta, nos, w ogóle to oczy jeszcze najlepiej! I to robił w trakcie podróży. W końcu była przejrzysta i tylko trochę utrudniała przez to widok. Ale za to jak dobrze cedziła piach! Znaczy właśnie - nie cedziła. Bo nie przepuszczała jego drobinek, przez co o jeden mankament tej podróży był mniej. Tak jak początkowo była wspaniała... tak kiedy ten piach i upał męczyły była zwyczajnie CIĘŻKA. Jak sama Haruko powiedziała - specyficzny teren na wyprawę. Na pewno niełatwy. Oj nie! I chociaż kusiły sławne piramidy, o których też słyszał, o tyle w swoim krótkim pobycie nie był gotów do nich pędzić. Zwłaszcza, że pewnie dotarcie do nich byłoby kilkudniową podróżą. I znowu - nieprzyjemną. Jadąc przez jakiekolwiek inne tereny chociaż krajobraz się zmieniał. Tutaj każda wydma po pewnym czasie była taka sama. Ciekawe, czy to samo uczucie mieli ludzie pustyni podróżując przez las? Że każde drzewo jest identyczne? Że tak naprawdę nic się tu nie zmienia? Wszystko to nie oznaczało, że nie był oczarowany tym morzem złota. Wręcz przeciwnie.
- A, to widziałem, jechało tam dwóch takich z... garbami. - Wyszczerzył kły w uśmiechu. - Czyli te z dwoma garbami są lepsze niż te z jednym? Skoro one tam sobie gromadzą zapasy, to lepsze dwa zapasy niż jeden. Tak na logikę. - Dodał niemal broniąco, bo przecież mógł tutaj wychodzić na konkretnego debila! A jego to zwyczajnie niezmiernie ciekawiło. Jak słusznie zauważono - miał świergla i to już chyba nie tylko na punkcie koni. No, ciekawe co by powiedzieli w Raigeki, gdyby sprowadził im TAKIEGO wierzchowca... Całe szczęście, że nie było go na niego stać w tym momencie. Zresztą pewnie zwierzęta przeżyłyby szok, gdyby je sprowadzić do Wietrznych. U niego było gorąco, ale zimy nadal były... no zimne były. W sumie tu noce były zimne i jakoś żyły. Więc nie, jednak nie mogłoby być im aż tak bardzo źle. Niedobrze. Sprawa kupna wielbłąda stawała się coraz bardziej realną sprawą, a Kaiho już czuł, że zbliżał się za mocno do punktu, w którym ON CHCE. Więc i do marudzenia samemu sobie. I marudzenia Kyo, która będzie musiała wysłuchiwać, że ON CHCE wielbłąda do domu. Przywilej rozpieszczonego bachora, jak mniemam.
- Wiosna? - Zaskoczenie! To zakosczenie sprawiło, że powiodłeś wzrokiem po tej pustyni... pustyni... piasku... wiosna... Hm... - Właściwie to... wy tu macie jakąkolwiek wiosnę? - Zgiąłeś ręce w łokciach i uniosłeś przedramiona. Lepsze pytanie brzmiałoby, czy oni tu mają jakąkolwiek porę roku. Właśnie przybyłeś z mroźnego wschodu, gdzie naprawdę pizgało i człowiek szczękał zębami. Mocno szczękał! A tu... tutaj to się rozbierać chciało! I nawet bez opalania, bo się gotowało! A przecież Kaiho był przyzwyczajony do upałów. - Wozu to by z tego faktycznie nie było... chyba że dla jakiejś muchy? - Albo dla jakiegokolwiek innego robala. - Tak gadali kupcy, odpowiedzialności za te opowieści nie biorę. Ci sami kupcy opowiadali, że była jedna kunoichi, która kopniakiem robiła aborcję... ale ta historia z pająkiem wielkości wozu była naprawdę przekonująca! - Kiedy wspominał o tej kunoichi to zwolnił z tonu... ale wystarczyło tylko mu nawrócić na główny tor opowieści i znowu przyśpieszył.
- Też mi miło. Moja wiedza jest bogatsza o garbate konie z pustyni nazywane wielbłądami. - Wyszczerzył się. - Co prawda mam teraz w planach poskramianie wielbłądów i dużo innych rzeczy, ale skoro mam taką damę na podorędziu to może byś mi pomogła! - Kaiho skłonił się elegancko, chociaż odrobinkę z ironią. I nie chodziło tutaj o ironię przekazaną w stronę Haruko. A raczej jakiś taki wrodzony dryg w sposób okazywania pełnej szarmancji i wywiązywania się z kultury wyższych sfer. Jakby błękitna krew w jego żyłach związała się z sarkazmem i nie zamierzała wychodzić z tego toksycznego związku. - Jestem pewien, że znasz tutaj dobre ryokany czy herbaciarnie... macie tu herbaciarnie i pijacie herbatę, tak? Słyszałem coś o soku kaktusowym. I że te kaktusy to takie... kolejne bulwy, tylko zielone i z kolcami. - Zaczął ruszać rękoma, jakby próbował je wyrysować w powietrzu.
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Haruko
Postać porzucona
Posty: 66
Rejestracja: 8 kwie 2021, o 22:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki wzrost, opalona cera, długie po pas kruczoczarne włosy, niebieskie oczy, tatuaże na rękach i biżuteria we włosach
Aktualna postać: Airan

Re: Zagroda Wielbłądów

Post autor: Haruko »

Raczej zrządzenie losu, bo co tutaj miało być przeznaczeniem? Kaiho miał wpływ na swoje decyzje – chciał zobaczyć pustynię, to wziął, spakował manatki i się tutaj wybrał. Haruko tymczasem postanowiła odwiedzić babcię, a że była dobrą dziewczynką, to wybrała się do zagrody wielbłądów ze sprawunkami od starszej kobiety, zamierzając jej ulżyć, by sama nie musiała się tutaj fatygować w ten upał. Więc ni4e, zdecydowanie nie można było mówić o przeznaczeniu. Ot – przypadek. Po prostu znaleźli się tutaj, w tym samym miejscu o tym samym czasie i przez ich głowy przeszły takie a nie inne wnioski. Nie było tutaj żadnych sił wyższych, a przynajmniej Haruko w to nie wierzyła. Była panią swojego losu, to ona nim kierowała, ona podejmowała decyzje i ona wybierała drogę, którą danego dnia zamierzała kroczyć – zależnie od tego, jaki był cel, bo ten też się przecież zmieniał. Nie był cały czas taki sam. I wcale nie chodziło o żadną drogę, do której się szło, te filozoficzne wywody w ogóle do niej nie trafiały. Bo zdecydowanie liczył się sam cel. Była po prostu kobietą czynu i nie zadowalały ją półśrodki, czy same „drogi”, które mogłyby się skończyć gdzieś w połowie, albo nawet nim się dobrze rozpoczęły.
Haruko odsunęła się z gracją, by zrobić miejsce dla powozu i nie blokować więcej drogi. Raczej wątpliwe, by do tej pory stała komuś na drodze – była uważna, czujna. Do tej pory było zwyczajnie pusto i nikt się nie pchał. Teraz zaś przeszła spokojnie do przodu, w kierunku Kaiho i Kyo, żeby usunąć się z drogi. Kiedy tak się zbliżyła do dwójki już-teraz-znajomych, otaksowała ich wzrokiem i dopiero teraz dojrzała dziwne oczy Kaiho i to, że nie ma na twarzy żadnych charakterystycznych dla Inuzuka tatuaży. Po czym wyminęła ich i podeszła do płotku, kładąc na niego dłonie o długich, prostych, zadbanych palcach i zapatrzyła się przed siebie, na wielbłądy, jakie spokojnie sobie skubały resztki jakiejś trawy czy cokolwiek tam rosło jakimś cudem. Chusta, którą miała na twarzy zdecydowanie nie była szmatą. Wyglądała na taką, która była specjalnie przeznaczona do tego, by tę twarz osłaniać – i to nie całą, bo to nie była woalka na całej twarzy. Oczy i czoło miała odsłonięte, a materiał znajdował się na nosie i spływał niżej, dociążony od góry cienkim łańcuszkiem z koralikami. Zresztą nie miała też żadnej szmaty na głowie, a włosy miała rozpuszczone. Tak, grzały ją, ale jakoś dzisiaj jej to bardzo nie przeszkadzało. To znaczy nie bardziej niż zwykle. I nawet po chwili sięgnęła dłonią do torebki, jaką miała przewieszoną przez ramię i wyciągnęła z niej nieduży, składany, drewniany wachlarz, który obszyty był materiałem. Był czarny, i miał złotą farbą wymalowane piękne wzory – co było widać, kiedy go rozłożyła i po prostu zaczęła się nim wachlować dla ochłody.
- Z czym…? – nie wiedziała zupełnie co Kaiho ma na myśli. Jakich dwóch z garbami? Nawet odwróciła głowę od wielbłądów, by pytająco zerknąć na chłopaczka – teraz, kiedy znalazła się obok, widziała już, że był tak pół głowy niższy od niej. - Nie no, są inne. Te z dwoma garbami są trochę niższe. A te z jednym garbem mają całkiem spory ten garb, większy niż dwa baktrianów – starała się ignorować ciągłe muczenie, jęczenie i bulgotanie wielbłądów, które za nic nie chciały sobie stać w zagrodzie w ciszy. Tutaj zawsze był taki harmider – towarzyskie zwierzęta. W stadzie co chwile prowadziły ze sobą dziwne rozmowy. - Dromadery są trochę silniejsze, ale są mniej potulne – wyjaśniła jeszcze, ponownie wracając spojrzeniem do wielbłądów.
- Nie, nie mamy. Ty naprawdę niewiele wiesz o tym regionie, co? No dobrze… - jasne, że nie mieli wiosny. Ale matka tak ją nazwała na cześć wiosny z kontynentu. Miyuri kiedyś trochę podróżowała z mężem i była oczarowana kwiatami sakury, kiedy kwitły na wiosnę, a gdy była w ciąży z Haruko często wracała myślami do tego pięknego widoku. Dlatego czarnowłosa Maji była dzieckiem wiosny. Na cześć kwitnącej wiśni, której nigdy na oczy nawet nie widziała. - Lato i zima, tyle. Teraz mamy zimę. Jest chłodniej – przecież to o c z y w i s t e, nie? Nie dla wszystkich. Starała się rozumować jak osoba, która dopiero tutaj przybyła, co nie było ani trochę łatwe! Co jest oczywiste, a co nie jest? Co mają tutaj, czego nie ma tam?
- Pfff… Kupców się nie słucha, to bajkopisarze. Jak pójdziesz na targ to musisz pamiętać, żeby tak odsiewać połowę tego co mówią, a potem jeszcze wycenić rzecz do kupienia, bo zawyżają ceny. Bez targowania się cię oskubią z każdych pieniędzy – nie wiedziałą czy tak samo jest wszędzie indziej, ale skoro Kaiho tak wierzył w słowa kupców, to albo był naiwny, albo… było inaczej. Ależ dziwnie. - … Co? Aborcja kopniakiem…? – z przerażeniem spojrzała na bruneta, kompletnie nie wiedząc jak ma na to zareagować. To, co powiedział, było całkowicie okropne. - Cóż… Jak chcesz to mogę cię oprowadzić. Może przynajmniej nie zrobisz później jakiejś głupoty, przez którą zginiesz… - na przykład mógłby wejść do gniazda skorpionów z czystej ciekawości. Wyglądał na takiego, który mógłby tak zrobić. - Pewnie, że pijemy herbatę! Gdzieś się nie pija..? – zapytała zaskoczona, bo to było chyba oczywiste, że piją tutaj herbatę. I to jaką! Na wielbłądzim mleku, z toną przypraw – cudownie rozgrzewająca w nocy i wspaniale smakująca też na zimno. - Tak, sok kaktusowy można dostać prawie wszędzie. Nie wychodź nigdzie bez manierki z piciem – ostrzegła go jeszcze, zakładając, że chyba należy mu przekazać każdy banał, który przyjdzie jej do głowy. - No tak. Rosną na pustyni. Wytrzymują długi czas bez wody – wyjaśniła po prostu i odwróciła się od zagrody plecami, nadal się jednak wachlując.
0 x
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Zagroda Wielbłądów

Post autor: Kaiho »

Głęboko wierzący by się nie zgodzili. Na szczęście w Antai ciężko było o głęboko wierzących. Nie że ogólnie wierzących, ale tych, którzy oddawali swoją codzienność i poświęcali ją tym, którzy układali nasz wszechświat. Tych, którzy codziennie palili kadzidełka, a po pracy klęczeli na rozsypanym ryżu, który oddali ukochanemu bóstwu. Miało ich chronić, prowadzić ich. Miało pomóc przezwyciężać trudy. Wybór czy konieczność? Ale nawet ci, którzy nie wierzyli głęboko w bogów potrafili wierzyć głęboko w przeznaczenie. W to, że możesz decydować o swoich krokach, ale koniec końców przeznaczenie przewiduje wszystko. Każdą akcję i każdą reakcję. Że nie ma na tym świecie takich rzeczy, w których Los nie nurzałaby swoich palców. Miała w końcu tak wiele twarzy... Potrafiła być tak łagodną niewiastą, z którą chcesz tańczyć do bladego rana jak i tą, której chcesz trzasnąć drzwiami przed nosem i gorzko zapłakać. Właściwie to jedno z drugim nawet się nie wykluczało. Nie zawsze osoba, którą zapraszasz do swojego życia, która wydaje się taka a taka naprawdę nią jest. Czy ty jesteś naiwny, Kaiho? Tak. W pewnym sensie, mimo chęci odpychania od siebie ludzi i owijania się we własny, bawełniany kokon, chciałeś wierzyć w ludzi. W ich dobre chęci i intencje. W to, że jest jeszcze po co walczyć na tym świecie i są osoby, którym możesz zaufać. Nie to, że oferujesz siebie całego od razu, nie. Naiwna wiara w to, że w świecie gówna da się wyszperać brylanty, którymi ludzie potrafią być, niekoniecznie łączyła się z obdarzeniem kogokolwiek pełnym zaufaniem. Mogłeś wydawać się najbardziej głupiutki, żywiołowy, prosty i szczery - ale temu składającemu się z warstw (jak cebula) umysłowi bardzo daleko było do prostoty. Pamiętałeś o jednej prawdzie, która była stalowym kołkiem wbitym w umysł - jesteś ninja. I to jedno określenie całkowicie odmieniało perspektywę, przez jaką można spoglądać na świat.
Podkreślone czernią i ciemnym brązem oczy zmniejszyły się, kiedy Kaiho je przymrużył słuchając o dwóch bakteriach (?) i jednym... oh zgrozo... Sięgnął błyskawicznie ręką do torby przy pasie, żeby wyciągnąć z niej notatnik i przyczepiony do niego ołówek. A przyczepiony na kawałku grubszej nici - tak, że mógł swobodnie z niego zwisać i właściwie nigdy nie pałętał się bez sensu i nie trzeba było go wyławiać między ostrą bronią.
- Czekaj, powtórzysz? - Przekartkował notatnik, a w nim? Pojedyncze rysunki, zwierząt, krajobrazów, ludzi. Pojedyncze notatki przy nich. I otworzył go na wolnej stronie, by podnieść oczy wyczekująco na Haruko. Mów! Moja skarbnico wiedzy! Z nieba mi tutaj spadłaś, żeby wyjaśnić, jak działa ten złoty, obcy świat. - Droma...dery..? Tak się to pisze? Hmm... i to te z dwoma garbami? A te... baktr...any? Bakterany? - Dziwne, nowe, obce słowo. I trudne. - Czy to tak się nazywają te ich garby? To jak się nazywają te jednogarbne? - Skoro nie mógł ich zabrać do domu (niee! nie możesz, Kaiho, zostaw wielbłądki!) to chociaż zabierze je w postaci utrwalonych wspomnień. Nie powinien tego robić. Totalnie nie powinien! To samo robił jego ojciec (a to źle).Tylko co zrobisz, kiedy potrzeba jest za każdym razem zdecydowanie silniejsza? Pasja wygrywała tercet w sercu, nie dało się jej tak po prostu zignorować. A przynajmniej ty nie miałeś na tyle silnej woli, żeby próbować przejść obok tego obojętnie.
- Mówisz do człowieka, który uciekł tutaj przez pizgającym złem wiatrem i cisnącym się do oczu śniegiem. - Wzruszył ramionami z takim dość łobuzerskim uśmiechem na twarzy. Podniósł wzrok znad notatnika na palmy, które tutaj rosły. Nie kołysały się nawet do wiatru, wszystko było przyjemnie spokojne. Jeśli teraz było chłodniej... łaał, to jak gorąco musiało być w południe latem? - To jak u was rosną owoce? Albo ogólnie - rośliny? - Wskazał krańcem ołówka na obserwowaną palmę. Zaraz zawinął sznureczek wokół ołówka i wsunął go do środka notatnika, a sam notatnik z powrotem na jego miejsce - do przedziałka w torbie.
- Za to jacy dobrzy bajkopisarze. - Uniósł jeden kącik ust w górę. - Chodź Kyo, idziemy. - Obejrzał się na białą wilczycę i wykonał w jej kierunku gest przywołujący. Kyo podniosła leniiiwieee swój tyłek z ziemi i podeszła, kiedy ruszyli w kierunku bramy miasta. - Aż tak u was jest źle? Racja, jak czasem na jakiegoś takiego trafisz do trauma do końca życia. - Zaśmiał się. - Dlatego ja lubię kupować u sprawdzonych sprzedawców, przynajmniej kiczu ci nie wcisną. I zawsze jakąś zniżkę dostaniesz za bycie właśnie tym Kaiho, który tu zawsze kupuje. - Nie żeby w jego życiu zniżki były niezbędne, ale czasem dzięki nim można było kupić o jeden skrawek materiału więcej, z którego można było uszyć coś więcej. Innymi słowy - nadal całkowicie spoko sprawa! A ból tych kupców, którzy próbują cię oszukać, którzy zdzierają na cenach i jeszcze próbują wcisnąć ci nie wiadomo jak małą ilość towaru... Bleee. Miałeś spore problemy, żeby przy takich utrzymać temperatment. Aż się prosiło, żeby udekorować ich twarz fioletem, wtedy może staliby się odrobinkę bardziej uczciwi. Najgorsze jest to, że nawet jak ty nie dasz się oszukać to jeden z drugim głupców już dadzą. I potem cierpią. Potem oglądają brud i syf, który sprowadzili, a który miał być co najmniej plecionym złotem! Albo i nawet płynnym! Niby też sami sobie winni, jasne. To tak w kwestii tej naiwności, o której mówiliśmy. Ale fakt, łatwo przychodziło ci łykać opowieści. Przedzielanie je przez pół, patrzenie przez palce - jak najbardziej! Ale wielkie zwierzęta to on w swoim życiu widział. nie chciał przekonywać się, czy akurat pająki wielkości wozu są prawdziwe. Chociaż, jak Haruko twierdziła - nie były. A jej już bardziej wierzył niż właśnie kupcom, którzy różne rzeczy opowiadali.
- Podobno kobieta była taka zdruzgotana ciążą. - Mruknął, ale wcale nie wesołym głosem. Wręcz przeciwnie. Ponurym. I chociaż nadal wliczało się to w to, że przy opowieści mogło być ukoloryzowanie, to Kaiho był pewny, że nikt normalny, sam z siebie, na taką bajkę by nie wpadł. Była druzgocąca. Zawierająca się w podstawowym pytaniu, jak kobieta może chcieć w ogóle zrobić coś takiego własnemu synowi? Nawet jeśli jednak była to bajka, to w twoim umyśle tkwiło przekonanie, że pewnie mnóstwo matek musiało tak robić. Nie DOKŁADNIE tak, ale... cóż. Po prostu nie chcieć dziecka, które mogła urodzić. Które mogła obdarzyć miłością i mieć pewność, że ono również ją tą miłością obdarzy. Świat potrafił być straszny... ale to nie on sprawiał, że ciężko się w nim żyło i ciężko oddychało. Sprawiali to właśnie ludzie.
- O manierce wiem, o wielkich upałach w południe wiem, o nakrywaniu głowy... Tam, skąd jestem, też miewamy takie temperatury. - Rozłożył ramiona, jakby chciał pokazać całą pustynię. Nie mógł. Miasto, do którego się zbliżali było w końcu zbyt rozwlekłe. Jak każde wielkie, główne miasto prowincji. - Pokażesz nam jakiś dobry ryokan na początek? Musimy zrzucić pakunki. - A właściwie to Kyo musiała, która prawie wszystko dźwigała. Z tym, że jej to w sumie nie robiło wielkie różnicy. Kaiho też część niósł - nie chciał staruszki obciążać. W plecaku, który miał na plecach. Nówka, ślicznie wyszywana!

[z/t x2]
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Nana
Posty: 803
Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 22
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
GG/Discord: nanusia_

Re: Zagroda Wielbłądów

Post autor: Nana »

Hao po krótce opowiedziała Satoshiemu gdzie znajduje się zagroda, o której mówiła. Na szczęście nie było to daleko, jednak przez zatłoczone ulice na pewno musiał poświęcić drodze więcej czasu niż normalnie. Użycie piasku zawsze było jakąś opcją, jednak zaraz po wyborach działy się dziwne, różne rzeczy. Chyba nie warto było aż tak ryzykować. Chłopak nie tracił ani chwili i od razu ruszył przed siebie, żeby wykonać powierzone mu zadanie.
Czy obawy Hao były uzasadnione? Rzeczywiście miał racje, że nie znała jego umiejętności. Nie do końca. Ale czy tylko o to chodziło? Może uda mu się uzyskać odpowiedź przy ich następnym spotkaniu. Kiedy już upora się z problemami, raport przecież sam się nie złoży!
Po kilku minutach biegu dotarł na miejsce i zobaczył po prostu chaos. Palącą się palmę, biegające wszędzie wielbłądy - poza wybiegiem i kilku młodych chłopców śmiejących się w oddali. Obok wybiegu walczył z pożarem starszy pan, pewnie właściciel. Łobuzy, widząc nadchodzącego Sabaku, odwrócili się na pięcie i zaczęli uciekać. Ich robota chyba była już tutaj skończona. Za to właściciel nie wyglądał na zadowolonego.
- Oh nie, nie nie nie - powtarzał dziadek. Palma zapaliła się jak pochodnia, pewnie nic więcej z niej nie zostanie. No trudno. Na szczęście zagroda i mały domek obok wciąż stały nietknięte. A wielbłądy?

kolor - właściciel zagrody
0 x
Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Zagroda Wielbłądów

Post autor: Satoshi »

Satoshi pędził ile sił w nogach, chcąc jak najszybciej dobiec na miejsce i gdy w końcu tam dotarł, to podziękował sobie w duchu za pośpiech. Cholerne bachory postanowiły wywołać niezły chaos, podpalając palmę. Gdzie podział się ich rozum, skoro na pustyni wszystko mogło spłonąć w okamgnieniu, suchy klimat i piekące słońce bezlitośnie wręcz mogło wysuszyć wszystko na wiór, co tylko wspomaga zajmowanie się ognia od najmniejszych iskier. Przy złych wiatrach spłonąć mogła spora część osady i to tylko z powodu głupiego wybryku gówniarzy.

Nie tracąc ani sekundy, Satoshi posłał zasoby chakry, by przejąć kontrolę nad całym piaskiem, jaki tylko znajdował się w okolicy i który był w stanie trzymać w ryzach. Wydobył także piach ze swojej gurdy, posyłając go prosto na palmę. Planował oblepić płonące drzewo szczelnym, choć cienkim kokonem z kwarcu tak, aby odciąć dopływ tlenu i zablokować możliwość rozprzestrzenienia się pożaru. Resztę piachu, którym dysponował, zaczął gonić dzieciaki, chcąc pociągnąć ich, w przenośni i dosłownie, do odpowiedzialności za całe zdarzenie. Sabaku dziękował sobie w duchu, że ostatnio tak dużo trenował kontrolę nad piachem, dzięki czemu teraz w ogóle mógł mieć szanse na wykonanie takiego manewru. Parę miesięcy temu musiałby z pewnością wybierać, czy ratować wszystko przed pożarem, czy jednak gonić winowajców.

Satoshi próbował zatrzymać uciekających przez unieruchomienie ich w piasku, ewentualnie pochwycenie ich za nogi. Miał nadzieję, że piach będzie wystarczająco szybki, by dogonić bandę, zanim uciekną poza zasięg, na jaki mógł swój piach kontrolować.
-Nie ujdzie wam to na sucho, już ja tego przypilnuję - wycedził przez zaciśnięte ze złości zęby. Jak można być tak głupim i nieodpowiedzialnym?
Sabaku chwilowo inwentarzem się nie przejmował aż tak bardzo. Spanikowane wierzchowce były niebezpieczne, ale powstrzymanie pożaru było chwilowo o wiele ważniejsze.

  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
Awatar użytkownika
Nana
Posty: 803
Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 22
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
GG/Discord: nanusia_

Re: Zagroda Wielbłądów

Post autor: Nana »

Satoshi zareagował instynktownie. Na całe szczęście Hao go tutaj wysłała i dodarł na czas. Gdyby aż tak się nie spieszył pewnie cały dobytek właściciela zagrody spłonąłby w kilkanaście minut. Maksymalnie! Sabaku miał doświadczenie w życiu na pustyni. Tutaj pożar oznaczał śmierć. Albo ktoś się spalił, albo spaliło się wszystko w koło i potem brakowało pieniędzy na życie. Ogień był dla Atsui największą katastrofą. Niestety banda gówniarzy nie była tego jeszcze świadoma, albo nie chciała być?
Sabaku bez większych problemów ugasił pożar i na szczęście skończyło się na zwęglonej palmie. Kiedy chłopak zaczął pomagać nawet sam właściciel się uspokoił. Przestał już biegać w koło i krzyczeć. Dzięki temu większość wielbłądów również przestała panikować. Wprawdzie nie znajdowały się w swojej zagrodzie, ale spacerowało dookoła szukając różnych. dziwnych rzeczy w pisaku.
Niestety dzieciaki zdążyły uciec. Piasek ich nie dosięgnął, jednak właściciel machnął jedynie ręką i z błyskiem w oku zwrócił się do Satoshiego.
- Znam ich dziadków. Mieszkają w naszej wiosce. Ja już sobie z nimi porozmawiam - powiedział groźnie, ale chyba nie miał tego na myśli. Wyglądał na starego, zmęczonego i przede wszystkim poczciwego staruszka. Dzieci to dzieci. Obojętnie czy łobuzy czy nie. Już dawno im wybaczył. - Dziękuję chłopcze - dodał po chwili patrząc na poczerniałe pozostałości palmy. Mógł to być przecież jego dom. Jeśli Satoshi chciał ruszyć w pościg za młokosami był to do tego ostatni moment. Jeśli nie, właściciel wpatrywał się w niego z wyczekiwaniem, jak gdyby chciał coś powiedzieć.

kolor - właściciel zagrody
0 x
Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Zagroda Wielbłądów

Post autor: Satoshi »

Sabaku z beznamiętnym spojrzeniem przyglądał się piaskowemu kokonowi, z którego jeszcze unosił się dym. Całe szczęście, że udało się w porę opanować ogień. Już miał ruszać za tą nieodpowiedzialną bandą gnojków, gdy dotarły do niego słowa podstarzałego mężczyzny. Młody shinobi jakoś nie wierzył, że reprymenda udzielona przez staruszka przemówi im do rozumu, tym bardziej że przecież narazili znaną im osobę na niebezpieczeństwo.
-Narazili postronnych na poważne niebezpieczeństwo. Reprymenda to za mało - rzucił tylko Satoshi. Niestety nie mógł ruszyć w pogoń za uciekinierami, nie miał pewności, że palma przestała się tlić. Jeśli teraz przestałby podtrzymywać piach, wysuszone drewno mogłoby rozgorzeć na nowo.


-Mówisz, że ich znasz? Świetnie, powiesz mi, gdzie ich znajdę, odpowiedzą za swoje czyny, ale nie nam już decydować w jaki sposób. Zrobią to strażnicy później. - Tak, zdecydowanie nie można było powierzyć postawienia gówniarzy do pionu temu staruszkowi. Wyglądał zbyt poczciwie, żeby obiektywnie spojrzeć na całą sytuację. Sabaku co prawda nie za bardzo ufał straży po ostatnim incydencie z cyrkiem, ale może tym razem trafi na nieco bardziej kompetentnych stróżów prawa.

Satoshi przyjrzał się drzewu, starając się ocenić, czy może już bezpiecznie odesłać swój piach z powrotem do gurdy.
-Proszę nie dziękować, taki już mój obowiązek - odpowiedział nieco pompatycznie na słowa wdzięczności, ale była to prawda. Robił to, ponieważ po to został shinobi, chciał przysłużyć się społeczeństwu, jak tylko potrafił. Liczył co prawda, że w przyszłości przyjdzie mu łapać prawdziwych przestępców, a nie tylko głupich psotników, ale jako Dokou raczej nie miał żadnego wyboru.


Widząc, że mężczyzna ewidentnie ma coś do powiedzenia, Satoshi uniósł delikatnie brwi na znak przyzwolenia. I tak nie mógł się stąd chwilowo ruszyć, przynajmniej dopóki nie będzie miał pewności, że wszystko już jest pod kontrolą. Miał tylko nadzieję, że Hao nie zbeszta go za nie złapanie dzieciaków odpowiedzialnych za całe to zamieszanie. Zeznania starca i interwencja straży będzie musiała wystarczyć. Całe szczęście też, że wielbłądy się uspokoiły, te kolosy na patyczkowatych nogach mogły narobić poważnych szkód, gdyby ruszyły pędem prosto w tłum.
0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość