Karczma "Klejnot Pustyni"

Akio Maji
Postać porzucona
Posty: 35
Rejestracja: 27 gru 2020, o 22:18
Wiek postaci: 15
Multikonta: Akiba

Re: Karczma "Klejnot Pustyni"

Post autor: Akio Maji »

Akio nie do końca zgadzał się z rozumowaniem Haruko. Z pewnością różniło ich podejście odnośnie liczenia tylko na siebie. Gdyby młody Maji wychodził z takiego założenia, to dzisiaj byłby zapewne żebrakiem, proszącym o miskę ryżu z warzywami, a nie tym, który jadł z owej miski. Jego rodzina mu pomogła, gdy była taka potrzeba. Doskonale zdawał sobię sprawę z tego, że sam by sobie nie poradził.
- Ładna sukienka. Nowa? - skomplementował ubiór siostry, jednocześnie zadając pytanie o nabytek. Całkiem ładny, zdecydowanie w jego guście. Lubił drogie ubrania, które podkreślały wszelkie atuty osoby je noszące. A jego siostra, co by nie mówić, była bardzo ładną kobietą. I z pewnością byłby gotów dać w pysk komuś, kto stwierdziłby inaczej. O ile Haruko wcześniej sama nie rzuciłaby się na kogoś z łapami, za obrazę majestatu. Przecież była p e r f e k c y j n a, idealna! Jakże ktoś miałby czelność uważać inaczej? Zresztą Akio sam też uważał, że jest nie najgorszy. Choć akurat on wiele rzeczy by w sobie poprawił. Nie podobały mu się jego skrzydła, teraz schowane pod złocistym płaszczem. Nie dlatego, że same w sobie były brzydkie, ale dlatego, że nie mógł przez nie nosić pięknych, zdobionych koszuli, które ostatnimi czasy przecież zaczęły wypierać tradycyjne kimona. Te były zresztą już przeżytkiem, kojarzone raczej z zacofanym wschodem i samurajami. Mieszkańcy pustyni stawiali na odsłonięte ciała, liczne błyskotki, kolczyki i wszelkiego rodzaju inne ozdoby, które ciężko by było pokazywać ubranym od stóp do głów.
Zresztą - kwestia ubrań ogólnie była dla Akio bardzo problematyczna. Musiał bawić się w krawca, a bardzo, bardzo tego nie lubił. Robienie jakichś precyzyjnych rzeczy (poza robieniem sobie brwi) doprowadzało go do szewskiej pasji. A nie chciało mu się tłumaczyć fachowcom, dlaczego chce właściwie zniszczyć cały tył ubrania. Musiał więc zajmować się tym sam. Czekaj, moment. Jak to było z tym liczeniem na siebie...?
- Prawdę mówiąc myślałem nad sinokoperkowym różem. Ale zielony też mi się podoba. - oh tak, Akio doskonale znał się na kolorach, w przeciwieństwie do niektórych ignorantów, zwłaszcza płci męskiej. Moda to był taki jego konik. Tym razem nie był jednak wystrojony, jak szczur na otwarcie kanału. Proste ubranie, biała koszula ze złotymi wstawkami i płaszcz w tym samym kolorze. Całe jego odzienie faktycznie dobrze komponowało się z zielonymi oczami chłopaka. Kolory pasowały do siebie, tworząc razem miłą dla oka mieszankę, bo co jak co, ale niektórz lubili zawiesić na chłopaku oko. Zresztą na jego siostrze też. - Chustę, powiadasz... - zadumał się chłopak, stukając palcami o stół. - Faktycznie, dobry pomysł. Będę musiał się wybrać w tygodniu do jakiegoś sklepu. A jak już przy zakupach jestem, to mógłbym w końcu kupić ten łuk. Już zaczynam zapominać jak się strzela. - mimo, że pamięć mięśniowa zawsze miała jakiś wpływ na umiejętności, tak brak treningów mógł być faktycznie problemem. Ale co to dla najlepszych ludzi na świecie, nieprawdaż? Raz, dwa, zakupy, kilka treningów i można lecieć (ha!) na zawody strzelectwa. A jeszcze jakby siostra wcześniej użyła swoich zdolności klanowych, to zwycięstwo byłoby murowane.
Nadzieja to bardzo ładne słowo. Brzmi tak... spokojnie. I rzeczywiście, pasowało do Majiego Akio. Chłopak z reguły był spokojny, ale było w nim widać ten mały płomyczek, którym gotów byłby spalić i cały świat. Nie płonął on jednak dla niego, lecz dla jego rodziny. Zawdzięczał im bardzo wiele. Swojej ciotce i dwóm kuzynkom. A może już matce i siostrom? To one dałe mu tą nadzieję. Nadzieję, że faktycznie można wyciągnąć człowieka z najgłębszego nawet bagna. Że choćbyś zapadł się po uszy w ruchomych piaskach, to zawsze wystawał przecież jeszcze czubek głowy. Nadzieja płonęła tak długo, jak żył człowiek. A ludzie mieli dar rozpalania kolejnych serc.
Chcąc-niechcąc obserwowali to, co się dzieje wokół nich. Trudno powiedzieć, czy to taki nawyk typowy dla ninja, czy może raczej wszechobecna nudna kierowała ich zmysły na wszystko to, co dzieje się wokół. To jakiś handlarz próbował opchnąć swoje badziewie po zawyżonych cenach, tam jakiś Shinobi paradował w pełnym rynsztunku, a tam małpka uderzała blaszką o blaszkę, a plebs cieszył się, że zwierzątko takie rozrywkowe. Jednym słowem - norma.
Akio poderwał się, gwałtownie prostując plecy i odruchowo sięgając do torby, będąc gotowym sięgnąć po ostrze. Krzyk był przeraźliwy, jakby co najmniej kogoś żywcem ze skóry obdzierali. Jazgot, wrzask - Maji szybko próbował znaleźć cel. Już położył dłoń na stoliku, by jeszcze szybciej wybić się z miejsca... i wtedy zorientował się, że ktoś chyba sobie z nich robi jaja. Coś biegło w ich stronę. Małe i okrągłe, na szczęście nie było włochate. Akio spojrzał się to na kobietę odzianą w zieleń, to na swoją siostrę, to znów na babę. Jego mina wskazywała na ewidentne zniesmaczenie zaistniałą sytuacją. Oh tak, zdecydowanie nie rozumiał, jak można wyjść na ulicę tak ubranym!
Mei - bo tak jej było na imię - była iście przerażona, co najmniej jakby zobaczyła ducha poprzedniego Shirei-Kana, albo jego teściowej. To była dosyć zabawna sytuacja, gdy taki wielgachny buldog (ważący tyle co jakieś dwadzieścia dużych psów) przepychała się między ludźmi. Cała spocona, parująca wręcz. Wielki drakon opuścił swe gniazdo, bowiem jej małe smoczęcie zniknęło bez śladu. Cóż za tragedia. Cóż za koszmar! Ratunku, pomocy!
- Co. - wykrztusił wreszcie z siebie Akio, dławiąc się przy tym popijaną wodą. Odkaszlnął kilka razy, bijąc się przy tym w pierś. Nie mógł uwierzyć w to co słyszy. To było nieprawdopodobne. Skrajnie debilne i głupie. Wybauszył oczy na Haruko, będąc wyraźnie zdegustowany zachowaniem kobiety. Co ona miała w głowie. Tak skrajnie nieodpowiedzialne matki nie powinny rodzić dzieci.
- JAK MOŻNA NAZWAĆ SYNA "PIMPUŚ"?! - zapytał półszeptem-półkrzykiem, łapiąc się przy tym za głowę i masując skronie.
0 x
Awatar użytkownika
Haruko
Postać porzucona
Posty: 66
Rejestracja: 8 kwie 2021, o 22:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki wzrost, opalona cera, długie po pas kruczoczarne włosy, niebieskie oczy, tatuaże na rękach i biżuteria we włosach
Aktualna postać: Airan

Re: Karczma "Klejnot Pustyni"

Post autor: Haruko »

Dla kogoś, kto całe swoje życie spędził w Samotnych Wydmach coś takiego jak „brzydka pogoda” istniało w trochę innych kategoriach niż na reszcie kontynentu. Brzydka pogoda mogła być, gdy zebrało się na burzę – piaskową rzecz jasna. Kiedy piach z nadmierną prędkością wciska się dosłownie wszędzie, tak, że trudno widzieć drogę przed sobą i jeszcze trudniej złapać oddech, bo wraz z nim – piasek. Obrzydlistwo. I to bardzo niebezpieczne, jeśli nie było się gdzie schować, a ciebie złapało to w podróży przez złote piaski pustyni. Brzydka pogoda była też, gdy słońce grzało zbyt mocno (brzmi śmiesznie, co? Zwłaszcza, że mówimy o miejscu, w którym ciągle grzeje zbyt mocno). Dzisiaj jednak nie było brzydko. Było ładnie, w normie. I dlatego popijanie soku z kaktusa sprawiało tym większą przyjemność.
Tak i przyglądała się osobą znajdującym się w „Klejnocie Pustyni”. Rzeczywiście na dłużej jej jasnoniebieskie spojrzenie zatrzymało się na białowłosym o tak… egzotycznej urodzie. Blady, jakby dopiero co wyszedł z młyna, syn młynarza, o włosach tak jasnych jak pergamin… Nie, zdecydowanie jaśniejszych! Haru w lekkiej zadumie przyglądała się, jak wojownik – och, musiał nim być, sądząc po jego ubiorze, uzbrojeniu i… chciałoby się powiedzieć, że szpecącej bliźnie, ale nie, bo ta dodawała mu urody, przynajmniej w rozumieniu Maji – rozmawia z karczmarzem na temat całkowicie dla niej nieuchwytny, bo nic zupełnie nie słyszała. Ale przyglądała się im – mu – wystarczająco długo by stwierdzić, że facet chyba wpadł jej w oko. Co chyba nie było dziwne, patrząc na to, jak bardzo odznaczał się od typowych mieszkańców Kinkotsu. Ale mała małpka w ubranku też przykuwała jej wzrok, była za to zdecydowanie bardziej… statyczna – bo spała, ululana przy boku swojego właściciela. Tego faceta już kojarzyła, właśnie ze względu na małpkę, z którą zawsze był widziany. Ten, śpiący teraz, prawie jak menel spod siódemki (chociaż mężczyzna chyba nie mieszkał na drodze głównej na uboczu), budził wręcz pewne obrzydzenie, ale mała małpka była tak słodka i urocza, że nawet Haruko potrafiła się rozczulić. Tyle, że nie na głos, a w myślach.
- Hmm? – przyłapana! Haruko z lekkim ociąganiem odwróciła głowę od białowłosego mężczyzny, żeby spojrzeć na brata po chwilowej ciszy pomiędzy nimi i wydawała się być zupełnie wybita z rozmyślania o czymkolwiek myślała. Ale chyba jednak słuchała, bo po chwili nieobecnego wgapiania się w Akio, najwyraźniej wyciągając z odmętów pamięci to, co powiedział do niej kilka sekund wcześniej, odpowiedziała całkiem na temat. Albo miała zbiór uniwersalnych odpowiedzi. Jedno z dwóch. - A tak, nowa. Jeszcze nie miałam okazji jej wyciągnąć – i nawet palcami prawej dłoni złapała za szeroki rękaw na lewej ręce i pociągnęła go delikatnie, rozkładając i pokazując lekko przezroczysty materiał w całości. Gdy jednak się ułożył warstwowo – nic nie prześwitywało. Wspaniały kunszt krawiecki, którego Haruko nie posiadała. Ale była wyraźnie zadowolona z tego, że znalazła taką ładną sukienkę dla siebie. - Sinokoperkowy róż? Daj spokój, będziesz wyglądać jakbyś miał brudne paznokcie – słowo-wytrych. Sinokoperkowy, który mógł określić jak bardzo nijaki był kolor. Uniwersalne opisanie czegoś bez charakteru. I równie wymowne jak kolor sraczkowaty. - Będziesz mógł ją sobie przewiązać w nadgarstku, albo zawiązać na szyi, albo użyć jako pasek do spodni – podsunęła bratu kilka swoich pomysłów na zielony akcent w postaci chusty, a potem pokiwała głową. - Nadal nie kupiłeś tego łuku? – myślała, że to było pierwsze co zrobił po tym, jak dostali pieniądze za pomoc w szukaniu tamtego chłopaka… Jak mu było na imię…?
Dzień, zdawałoby się, że będzie p e r f e k c y j n y, jak inne perfekcyjne i wymienione już rzeczy. Leniwy, i choć Haru nie lubiła lenistwa, to czasami każdy potrzebował odpoczynku, żeby zregenerować ciało i umysł. I wtedy to usłyszeli. Całkowite przecięcie tego leniwego popołudnia o smaku soku z kaktusa. Raban, tumult i trzęsienie ziemi (niemalże). Łup, łup – aż dziwne, że szklanka z sokiem nie poskakiwała na stoliku, ale gdy Haruko spojrzała na powierzchnię napoju, to miała wrażenie, że widzi małe kółka tworzące się na tafli raz po raz. Szybko rozbijały się o ścianki naczynia i tworzyły nowe. Aż złapała dłonią za szklankę, jakby ktoś miał porwać i zabrać ten jej skarb, który gasił pragnienie. Akio poderwał się z ławy, a ona siedziała jeszcze, choć zdecydowanie mniej spokojnie, i lewa dłoń już sięgała do torby, którą nosiła z tyłu przy pasie – nawet na sukience.
I wtedy to zobaczyła. Ją. Oną. Kulę. Wtoczyła się do środka. Czarnowłosa zajęta była gapieniem się na odsłonięte fałdy tłuszczoskóry na brzuchu, a później na nóżki, które się pod tym brzuszyskiem kryły. Chociaż chyba odpowiedniejsze będzie powiedzenie: odnóża, bo do nóżek to temu było daleko. Haruko była w takim szoku, że mrugała szybko i z zapamiętaniem, ewidentnie próbując wykasować sobie ten obraz z pamięci, ale im dłużej mrugała, tym więcej szczegółów zapamiętała. Zgroza. Zdziwienie było tak duże, że usta dziewczyny rozchyliły się nawet delikatnie, a ta rozmowa pomiędzy… karczmarzem a ludzką sferą przeszła gdzieś obok niej. Bokiem. Nie zauważyła nawet, że białowłosy, którego obserwowała wcześniej, był równie zaskoczony i że jakimś cudem udało mu się zejść z drogi tego ogromnego hipopotama.
Nie zauważyła też, że brat wywala na nią oczy, równie skonsternowany.
- Ja... Ja nie wiem – odpowiedziała bardzo bez sensu i bardzo nieskładnie, gapiąc się na ten cud natury. - A to nie jest imię jakiegoś psa? – odpowiedziała po chwili, równie cicho co Akio, kiedy jej mózg znowu się cofnął, łapiąc po drodze słowa, które zostały wypowiedziane do niej, albo po prostu obok niej. - …albo kota? – dodała jeszcze i uniosła wysoko ciemne brwi, podkreślając to wszystko. Całkowity absurd. Miała coś jeszcze na talerzu, ale widząc to falujące wszystko odechciało jej się jeść. W końcu jednak mogła puścić szklankę i wyciągnąć rękę zza pleców.
0 x
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Karczma "Klejnot Pustyni"

Post autor: Kaiho »

0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Akio Maji
Postać porzucona
Posty: 35
Rejestracja: 27 gru 2020, o 22:18
Wiek postaci: 15
Multikonta: Akiba

Re: Karczma "Klejnot Pustyni"

Post autor: Akio Maji »

Jak było widać i słychać - nie tylko Akio zamulał tego dnia. Haruko również wydawała się w połowie nieprzytomna, co jakiś czas tylko mrucząc coś pod nosem i odpowiadając jak gdyby od niechcenia. Nie mógł jej za to winić - pogoda naprawdę potrafiła człowieka wymęczyć. Nie potrzeba było do tego wcale ośmiu godzin pracy w polu.
- Chusta jako pasek do spodni? - spojrzał na Haruko, nie do końca mogąc sobie wyobrazić, jakby to miało wyglądać. - Siostrzyczko, to musiałaby być naprawdę... naprawdę ogromna chusta. Nie, żebym dupę miał jakąś specjalnie wielką - taką normalną mam, bym powiedział - ale w jaki sposób miałbym to obwiązać wokół pasa? - zaśmiał się pod nosem, próbując jakoś zobrazować to wszytko. Prawdę mówiąc, to trochę nie mógł sobie tego wyobrazić. Na szyi, nadgarstku - jak najbardziej. Ale jako pasek? To chyba było awykonalne.
Wysokie temperatury potrafiły być uciążliwe nawet dla rodowitych mieszkańców pustyni i tak też było w owy dzień, gdy Pimpuś zaginął. Ta poruszająca serca historia wstrząsnęła nawet Haruko, która zdawała się lekko oszołomiona napływem bardzo nieperfekcyjnych bodźców. Czy raczej wtoczeniem się owych.
Blondyn spoglądał to na nią, to na Mei, która rozpaczliwie turlała się po karczmie i błagała, by ktoś jej pomógł. Normalnie to wstałby i wyszedł, a następnego dnia złożył skargę do właściciela Klejnotu Pustyni, że niemili goście zakłócają odpoczynek, ale powstrzymał się, gdy usłyszał cenę, jaką oferuje paniusia za pomoc w poszukiwaniach.
- Nie, nie... ktoś powiedział, że syna... - wymamrotał chłopak, kręcąc szybko głową w lewo i prawo, by się otrząsnąć z tego marazmu. Ta sytuacja była tak absurdalna, że gdyby nie to, że Haruko była jego starszą siostrzyczką, to pomyślałby, że dosypała mu czegoś do picia. - Że co? To było po cieście? - powtórzył - Jakim, kurwa, cieście... - trudno w sumie powiedzieć, czy to pytania rzucał w kierunku Haruko, by spróbowała go wyratować z tej sytuacji, czy może raczej poszukiwał odpowiedzi gdzieś wgłębi siebie. No wiadomo, że po obiedzie każdy chce uderzyć w kimono, ale żeby jeść ciasto na obiad... chociaż tak patrząc na kobietę, to chyba był już w stanie pojąć, skąd ta waga. A może ona powiedziała "po zjeździe" jak wcześniej wciągnęła kilka kresek białego proszku niewiadomego pochodzenia. Bo trochę tak się zachowywała.
Chłopak odchrząknął, gdy zobaczył, jak baba próbuje poderwać karczmarza. Jedzenie lekko mu się cofnęło do przełyku na ten widok, ale powstrzymał się od oscentacyjnych scen, w przeciwieństwie do babulki, która ryczała i wyła pod niebiosa. Chłopak siedział jeszcze cały wyprostoawny, dopiero po chwili luzując mięśnie i opadając niemal bezwładnie na ścianę, próbując sobie zadać pytanie pod tytułem: "co ja właśnie, kurwa, zobaczyłem?"
Ludzie niezbyt przejęli się tym, co się właśnie stało. Poza karczmarzem reszta w ogóle zdawała się nie reagować na całą tą sytuację, jakby to była totalna normalka. Akio zaś nie mógł uwierzyć. Nie był stałym bywalcem tego przybytku i nie miał pojęcia, co go tu spotka.
- O bogowie... - porkęcił głową, spoglądając w końcu na karczmarza, który zaczął do nich mówić. - Nie wiem, nie wiem. Tu chyba potrzeba jakiegoś karczmarza Kogō, a nie dwójkę Doko... - rzucił z przękąsem, śmiejąc się ze swojego jakże zabawnego dowcipu. - Co sądzisz Haruko, pomożemy? - spytał swojej siostry, dopijając resztę wody ze sklanki - co było w sumie znakiem, że jak najbardziej.
0 x
Awatar użytkownika
Haruko
Postać porzucona
Posty: 66
Rejestracja: 8 kwie 2021, o 22:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki wzrost, opalona cera, długie po pas kruczoczarne włosy, niebieskie oczy, tatuaże na rękach i biżuteria we włosach
Aktualna postać: Airan

Re: Karczma "Klejnot Pustyni"

Post autor: Haruko »

- Chusta, nie chustka. To dwie różne rzeczy! – chustka była mała… stosunkowo mała. Chusta to już cały kawał materiału, którym się można było nieźle owinąć. Zresztą… Akio mógł się zaopatrzyć i w to i w to, co stało na przeszkodzie? Chyba tylko budżet, bo mama nie dawała już kieszonkowego. Haru nie wiedziała tylko jak z tematu o chustach i kolorach, przeszli do tyłka jej brata. Bo to zupełnie nie był temat, jaki chciała poruszać.
Przygoda. Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda. Tyle, że młodej Maji szkoda było, że musiała być świadkiem tego całego absurdu. Jak wieść gminna niesie: co się raz zobaczyło, już się nie odzobaczy. I dlatego dla Haruko to nie była żadna wspaniała przygoda. Ani wspaniała, ani przygoda tak naprawdę, tylko kara za grzechy co najwyżej. Szafa czarnowłosej przede wszystkim była smukła i pasowała do jej pokoju, a nie była falującą i spoconą kulą skóry i tłuszczu, które wystawały spod celowo przykrótkiej koszulki. Jasne, więcej ciała do kochania, ale to wyglądało już wyjątkowo niezdrowo. Tak można też było poznać bogatych ludzi: mieli dużo pieniędzy na jedzenie i na ludzi, którzy wszystko będą robili za nich. Ninja też swoje zarabiali, ale to zupełnie inny sort ludzi; bo to cywile mieli tendencje do rozpasania się, gdyby dać im za dużo czasu do marnotrawienia i pieniędzy do odżywiania się niezdrowo. Bardzo niezdrowo.
Maji wolała nie wiedzieć jak wygląda mąż tej wielkiej kobyły (o ile jakiegoś miała). Ijak wygląda jej synalek – też. Bo z jakiegoś powodu jej wyobraźnia podsuwała jej obraz małego, acz szerokiego w pasie kurdupla o palcach jak krótkie paróweczki. Pan-ojciec był kopią pustynnego słonia, tylko nieco skromniej ubraną. Obraz, który naprawdę chciała wykasować ze swojej głowy, tylko, że wystąpił jakiś błąd systemu i Haruko po prostu się gapiła. Z tym wyrazem absolutnego szoku wymalowanym na twarzy.
A potem słuchała w osłupieniu. Nie była na to gotowa. Na taki wyraz darmozjadztwa (dosłownie). I te zdrobnienia. Te ZDROBNIENIA. Haruko chciało się od nich rzygać. Brakowało jeszcze, żeby baba powiedziała „zapłacę pieniążkami”, to niebieskooka by chyba niewytrzymała.
- Jakbyś mniej żarła i więcej ćwiczyła to miałabyś siłę – przebiegło jej przez myśl, gdy przysłuchiwała się tej obrzydliwej wymianie… nawet nie zdań, bo to był właściwie monolog. Obrzydliwy monolog. Przy prostakach-sąsiadach już wywróciła oczami i zaczęła lekko kręcić głową. A dla efektu wzięła też łyczek soku z kubka. I to był błąd, bo wtedy właśnie kaszalot wstał i za fraki karczmarza, żeby sprzedać mu c a ł u s a w policzek. OBRZYDLIWE. Jak można kogoś całować publicznie, to się w głowie Haru po prostu nie mieściło. Więc i soczek wpadł nie tam gdzie trzeba; zakrztusiła się, odłożyła nieco za głośno kubek i zaczęła się wachlować jedna ręką, a drugą uderzać nieco poniżej mostka. Zabawne, że chwile wcześniej Akio też się zakrztusił, ale Haru była wtedy w takim szoku, że zupełnie to do niej nie dotarło i nie pomogła bratu.
Westchnęła dopiero, kiedy babsko wyszło sobie z karczmy – robiąc jazgot jakby ulicą maszerowało wojsko co najmniej. Cisza była… Ogłuszająca. I bardzo wymowna. A Maji nie zauważyła nawet kiedy białowłosy zniknął w korytarzu.
Biedna matka? Haruko spojrzała na karczmarza spode łba, bo pod jej kruczoczarną czupryną kisiły się tylko słowa, że „biedna to ona chyba nie jest”. Nie wyleciały jednak na światło dzienne.
- A są jakieś szczegóły? – bo paniusia nie została nawet, żeby wytłumaczyć plebsowi jak wygląda ktoś, kogo szuka. Pomijając, że pewnie uważała, że każdy wie kim jest jej Pimpuś. Srimpuś. - To znaczy poza tymi, o których wie już chyba całe Kinkotsu...
0 x
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Karczma "Klejnot Pustyni"

Post autor: Kaiho »

0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Akio Maji
Postać porzucona
Posty: 35
Rejestracja: 27 gru 2020, o 22:18
Wiek postaci: 15
Multikonta: Akiba

Re: Karczma "Klejnot Pustyni"

Post autor: Akio Maji »

- Ahaaaa... - mruknął Akio, chyba nie do końca rozumiejąc co jego siostra miała na myśli. W sensie - bo niby chusta różni się od chustki, ale nadal to by przecież musiało być wielkości... no co najmniej jednego średniego psa, żeby opleść go w pasie. Nawet pomimo tego, że był słodkim i szczupłym chłopcem i nie żarł tyle co szanowna damulka, co to tutaj przed chwilą wpadła, to jednak nadal wydawało mu się to niemożliwe do wykonania.
Młodemu Majiemu było totalnie obojętne, jakiej ktoś jest postury. Jej życie - jej sprawa. Ale jednak są rzeczy, których nie powinno się na siebie zakładać, jeżeli nie spełnia się pewnych norm. W szczególności norm etycznych, bo to zakrawało o zbrodnię wojenną i wywołanie trwałych uszkodzeń na psychice. Dlatego też Akio, w przeciwieństwie do swojej siostry, nawet nie próbował sobie wyobrażać tego, jak ktoś mógł wziąć ową panią za żonę. Szybko wyrzucił ten obraz z pamięci, bowiem miał dzisiaj zamiar spokojnie przespać noc, a nie mieć koszmary senne. Jutro chciał w końcu poćwiczyć i musiał być wyspany
I oczywiście, że można było pomylić słowa, zwłaszcza jeżeli jest się poddanym wielu szkodliwym czynnikom, takimi jak stres, hałas i zapach, spowodowanym wyrzuceniem orki na brzeg. Czy raczej na środek lokalu. Chrońcie nas bogowie...
W jednym jego siostra miała rację. Patrząc po jej wadze można było wiele o niej powiedzieć, ale na pewno nie to, że jest biedna. Jedzenie wcale nie było takie, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że przecież znajdowali się na środku pustyni. Import towarów był dla Kinkotsu bardzo ważnym elementem handlu. Nie o t takie dywagacje jednak się w tym wszystkim rozchodziło - zaginięcia dziecka, nieważne jak durna by była matka, było poważną sprawą.
Gdy usłyszał imię ChouChou, to już sam nie wiedział, czy nie lepiej go było nazwać per "Pimpuś". Westchnął jedynie cicho, patrząc gdzieś wysoko nad karczmarza, jakby wołając o pomstę do niebios.
- Jak taka bogata jest, żeby ninja zatrudniać, to może pomyślałaby o opiekunce dla dziecka? - zasugerował chłopak, choć tak naprawdę doskonale wiedział, że co taki karczmarz może. - Taniej by wyszło. - niby nie powinien sobie ucinać dobrego źródła zarobków, ale jednak dobro człowieka było ważniejsze, niż garść złotych monet. - Dobrze. Poszukamy go. - zdecydował w końcu chłopak, czekając jeszcze chwilę, czy jego siostra nie ma jakichś obiekcji. Lub pytań. Opis "cała mamusia" zupełnie wystarczył mu do rozpoczęcia poszukiwań. Skrzyżował w końcu ręce na piersi i spojrzał na męczennika krucjaty Mei.
- Rozejrzyjmy się po podwórkach i uliczkach między domami. Jak to nie zadziała, to będziemy pukać po sąsiadach. Pasuje? - spytał swojej siostry i jeżeli tej to odpowiadało, to był gotów przystąpić do działania.
0 x
Awatar użytkownika
Haruko
Postać porzucona
Posty: 66
Rejestracja: 8 kwie 2021, o 22:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki wzrost, opalona cera, długie po pas kruczoczarne włosy, niebieskie oczy, tatuaże na rękach i biżuteria we włosach
Aktualna postać: Airan

Re: Karczma "Klejnot Pustyni"

Post autor: Haruko »

ChouChou. Kurwa, ChouChou. Haruko gapiła się na karczmarza przez moment zupełnie bez wyrazu – ze śladowymi informacjami wskazującymi na to, że pod tą czarną czupryną kryła się inteligencja. Wielki facet mówił, a ona… no tylko się patrzyła. Zero mrugania powiekami, zero jakiejkolwiek mimiki innej niż usta ułożone w idealnie prostą kreskę (nawet jej naturalnie leciutki uśmiech jakby zrzedł). ChouChou. Maji pomyślała sobie, że to imię idealne dla wielbłąda. Wielbłądniątka. ALE NIE DLA DZIECKA.
Ośmioletnia mała kuleczka. Tego się właśnie obawiała, bo dokładnie to chwilę wcześniej podpowiedziała jej wyobraźnia. Dosłownie to – taką piłkę, kolorową bo śmiesznie ubraną. Tylko ta piłka miała jeszcze wymalowane oczy, nos i usta. I pewnie miała takie małe łapki wystające z boku, i te łapki chętnie łapały wszystko, co można sobie wepchnąć do gęby. Dlatego kulka robiła się coraz większą kulką każdego dnia!
Problem polegał na tym, że ośmioletnie dzieci były całkiem samodzielnie ruchliwe (o ile nie były kulą… ale kule się nieźle toczyły więc w sumie głupie porównanie). Były ciekawskie, imały się rzeczy często niebezpiecznych, bo nie miały instynktu samozachowawczego. Takie dziecko, jeśli chciało się bawić, to mogło całkiem sporo, w tym i samodzielnie wypełznąć z gniazdka, bo chyba nie było przywiązane sznurem do stołu?
Cała mamusia było zadziwiająco krótkim opisem, który wyczerpywał temat. Właściwie nic więcej mówić nie trzeba było, bo teraz Haru w wyobraźni pomniejszyła panią Mei do rozmiarów mniej-więcej ośmioletniej kuleczki i… No. I wychodziło małe słoniątko. To był kolejny (z tych raczej nielicznych) moment, w którym na twarzy czarnowłosej zagościły jakieś emocje. Zrezygnowanie. Powstrzymała się od przewrócenia oczami, powstrzymała się od ciężkiego westchnięcia, ale tego wyrazu zniechęcenia nie dało się nie dostrzec. Mimo tego po szybkim rzuceniu okiem na brata, zdecydowała się podejść do karczmarza, kiedy ich do siebie przywołał. Pieniądze zawsze się mogły przydać, a Haru miała kilka pomysłów na to, jak je wydać. Więc znalazła się obok mężczyzny, by mógł im wytłumaczyć, gdzie znajduje się posiadłość słonicy… znaczy się pani Mei.
- Często znika? – zapytała w końcu, bo to było dość nurtujące pytanie. Czy to było notoryczne. Dwa razy znalazł się u sąsiadów, tych prostaków, z którymi Mei nie chciała rozmawiać, ale czy to były jedyne razy, kiedy znikał? Może bywał też w innych miejscach.
- Niech będzie. Rozdzielamy się? – nadal niebieskooka raczej nie zamierzała brać całego Kinkotsu jako obszar poszukiwań, tylko chciała się na początku rozejrzeć w okolicy domostwa dwóch kul. Miała minę cierpiętnika – gdzieś tam, raczej nie rzucającą się na pierwszy plan, ale było widać, że jest zniesmaczona całą tą sytuacją. Ale mimo wszystko była gotowa. Bo niezadowolenie to jedno, ale mimo wszystko zaginęło dziecko…
0 x
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Karczma "Klejnot Pustyni"

Post autor: Kaiho »

0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Shinsu
Posty: 811
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 10:40
Wiek postaci: 23
Widoczny ekwipunek: Dwie torby u pasa.
GG/Discord: Shins#7007

Re: Karczma "Klejnot Pustyni"

Post autor: Shinsu »

Poprzedni temat: viewtopic.php?p=183772#p183772
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Fujiko
Postać porzucona
Posty: 60
Rejestracja: 1 sie 2021, o 23:54
Multikonta: Tatsuo | Don Patch

Re: Karczma "Klejnot Pustyni"

Post autor: Fujiko »

Tak. To też była ostatnia rzecz, o jaką bym się podejrzewała. Jednak najwyraźniej mężczyzna wyczytał w mym sercu skrywaną gdzieś w jego odmętach dobroć, a ta dobroć zwizualizowała się mu pod postacią kubka alkoholu. Boję się, jak bardzo rozcieńczony to będzie trunek. Pewnie piją go hektolitrami tylko po to, aby nie musieć się odżywiać i dać swojemu żołądkowi iluzję, że jedzą coś więcej niż stare daktyle i zepsute mięso. A każdy dobrze wie, że smak piwa idealnie zasłania braki w innych dziedzinach życia. Jeżeli będę musiała to pić... Nie, ygh, dobra. Fuji nie myśl aż o takich cierpieniach. Chciałaś tylko zaprezentować mu, że potrafisz być dla innych miła, a przecież już to robisz, więc zaraz będzie się można uwolnić, prawda? Prawda... – Och, tak, tak. Myślę, że na pewno mi przypadnie do gustu. Bardzo lubię... piasek. – Uśmiechnęłam się głupkowato. I tak mnie nie widział, bo szłam za nim niczym pokorna owieczka. 

I faktycznie. Nie spodziewałem się zobaczyć aż tak wysokiego standardu, lecz nie znając nic, co byłoby jeszcze gorsze od tej karczmy, trudno mi było ocenić, gdzie się właściwie znajdujemy. Wielka buda zbudowana z piaskowca, która gości ludzi jak chlew w stodole czy gdzie się te świnie wypasa. Wszystko wyglądało na w miarę zadbane, a i dach nie wydawał się być w opłakanym stanie. Przynajmniej nie musiałam się martwić, że zaraz umrę, bo jakiś budowniczy z pustyni wykorzystał nieodpowiednie materiały. No, niech będzie. Wypije, przyzna mi rację, że potrafię być dobra i szczodra, a potem już sobie pójdę. Właściwie to nawet nie wiem, czemu aż tak mi zależy na tym, aby jakiś wieś- ym, ktoś, wydał o mnie pozytywną opinię. Z jednej strony nie zależało mi na tym, by wszyscy mnie lubili, a z drugiej...

Że ja? – Czy ja chcę coś zamówić. Z ukrywanym strachem w oczach przed tym, co może mi się w brzuchu zadziać po spróbowaniu czegokolwiek tutaj, spojrzałam na wielkiego pana barmana. Wyglądał, jakby własnymi rękoma łapał biegającą tu i tam zwierzynę, a następnie siłą wsadzał ją do gara, gdzie gotowałby gulasz czy co tam też oni jedzą. Gulasz to się chyba zwie, co nie? Wrzucasz wszystko, co masz, a potem zalewasz to wodą i udajesz, że potrafisz gotować. Poczułam nawet, jak serce mi delikatnie szybciej zabiło. Mimowolnie położyłam w tamtym miejscu rękę, ale... – No co ty. Uwielbiam piwo! – Tak! K o c h a m. No nie mogłam z siebie teraz wydusić innej odpowiedzi niż twierdzącą. Nie wiedząc, czy ktoś tutaj nosi zamówienie, czy trzeba sobie samemu podejść, po prostu poszłam w stronę stolika. Jakiegoś na uboczu, aby jeszcze ktoś, kto mnie zna, przypadkiem nie przyuważył mnie siedzącej... tutaj. Oczywiście, gdy tylko nasze zamówienie zostanie sfinalizowane, gotowa jestem wyłożyć kilka monet. Nawet dałam nieco więcej, aby kupili sobie coś tam ładnego. 

Em... tak. – Położyłam swe dłonie na stół, starając się objąć go mymi kciukami. Jakoś bałam się pozwolić mym rękom wisieć bliżej podłogi. Jeszcze jakiś szczur by przebiegł i je ugryzł. – Mówisz, że lubisz w takie miejsca przychodzić? Bo jakoś... – Rozmowa była taka trudna! Jak ja mam mówić coś, gdy nie mogę mówić tego, co myślę? Tak się da? – Chyba już wolałabym, jakbyś sobie odpoczywał cały dzień. Lepsze to niż alkoholizacja. I co potem? Zapijasz się i nie wiesz, kim jesteś? Nie, ym, to to takie pytanie wiesz... hipopetyczne. – Ech. Cokolwiek już. W sumie gdybym zamówiła mu jeszcze jedno piwo, to może szybciej by stracił świadomość tego, kim jest. Idealnie. – O! A nie chcesz jeszcze jednego? A może coś mocniejszego? Z pewnością taki potężny ktoś jak ty potrzebuje o wiele więcej, niż jednej porcji. Nie musisz się przemęczać i nawet sama pójdę po coś dla ciebie! – Bylebyś tylko jedzenia nie tykał. Im mniej zjesz, tym szybciej wygram.
0 x
Awatar użytkownika
Shinsu
Posty: 811
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 10:40
Wiek postaci: 23
Widoczny ekwipunek: Dwie torby u pasa.
GG/Discord: Shins#7007

Re: Karczma "Klejnot Pustyni"

Post autor: Shinsu »

  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Fujiko
Postać porzucona
Posty: 60
Rejestracja: 1 sie 2021, o 23:54
Multikonta: Tatsuo | Don Patch

Re: Karczma "Klejnot Pustyni"

Post autor: Fujiko »

Gdybym tylko władała Suitonem, to zajęłabym się tymi pustynnymi lokalami. Nie wiem, czy użytkownicy wodnego żywiołu potrafią wytwarzać deszcze na własne żądanie, ale ja z pewnością bym się tego nauczyła i to praktykowała. Mogłabym być jak ta pani, o której czasem słyszę w Shigashi, że demoluje domy biedoty, a na ich miejscu stawia kompletnie nowe. Co prawda z tego co wiem, to wykorzystuje ona je potem na własną działalność, ale trzeba przyznać, że pomysł na biznes sobie znalazła całkiem niezły. Gdybym tylko potrafiła stawiać domy... Trzeba będzie się tym kiedyś zainteresować. Teraz jednak muszę przejść przez drogę cierpienia i łez. Skrytych, aby czasem nikt nie pomyślał, że mi się płakać zachciało. – Tak, dokładnie tak pomyślałam. – Bo przecież jakżeby inaczej. Nawet posłałam ciepły uśmiech w kierunku kelnerki, która swój strój chyba wyrwała jakiemuś psu z pyska. Alkoholikiem nie jestem, ALE. Ja już dobrze wiem. Nikt się do tego nie przyzna, chyba że chciałby zaimponować swoim równie zniszczonym przez uzależnienie kolegom. Wtedy to wyprawiają się te konkursy kto ma twardszy łeb, a i tak kończy się tym, że każdy ląduje w swoich wymiocinach. Muszę przyznać, że lubiłam to oglądać. Wtedy już całkowicie zachowywali się jak dzieci, które potrzebują pomocy. – Tak, też się zgadzam. – Nawet nie wiem z czym, ale tak sobie rzuciłam żeby nie było.

Ech. Przeniosłam swoje ręce na kubek czy inne naczynie, jakie mi zafundowali, a którego chłopak nie chciał ode mnie wziąć. Właśnie... nie wiem nawet jak się nazywa. Czy jednak chcę wiedzieć? Meh. Na co mi to. Zamajtałam nieco cieczą, patrząc, jak się przelewa o ścianki. Nie śmierdziała, nie miała jakiejś piany, ani nawet kolor nie wskazywał na to, aby była mocno rozcieńczana. Może nawet dałoby się tego napić? Podniosłam nieco kubek, lecz mój delikatny nos aż zadrżał, gdy poczuł mocny akcent alkoholu wydobywający się z napitku. Dobrze, wstrzymam się. Bo przecież w moją stronę lecą obecnie dość trudne pytania. – A skąd ja mam wiedzieć, o co mi chodzi. – Uśmiechnęłam się w kierunku mężczyzny. Dając mu złudną nadzieję, że zrozumiałam swoje błędy i sama nie wiem, co mną targało w przeszłości, gdy wypowiadałam te słowa. Och, głupia ja. – Jakoś mówię chyba to, co mi ślina przyniesie na język. A to mi przyniosła wypasy, a to alkoholizacje. Wiesz. Ślina nic nie przynosi, ale tak się mówi. – Oparłam łokieć o stolik, przekierowując mój wzrok teraz na dziury pomiędzy konkretnymi szczebelkami drewna. Jedna, druga, ósma. O, jakiś robal tutaj przemyka. Urocze. 

Ach. Imię. Podniosłam głowę, którą obecnie położyłam na dłoni. – Fuji. Atari Fujiko. – Zamrugałam delikatnie, bo na uśmiechy kolejne nie miałam już chęci. – Drobnymi zadaniami dla klanu takimi jak... – Wypasanie. – Sama nie wiem, co się robi dla klanu. Widzisz ja klanem mogę nazwać mój przybytek, dla którego pracuję. Tam głównie pracą jest to, aby pozbywać się konkurencji. Dużo zapyziałych staruchów, którzy myślą, że są świetni, bo siedzą na swych grubych tyłkach na jakichś pozycjach. No i czasami jednemu się zapomni, że jest nikim i stroi wielkiego pana. To trzeba mu zamknąć buzię. – Wzruszyłam ramionami. Ot, codzienność. Czy sama staję się taką damulką? Oczywiście, że nie! Ja po prostu znam swoją wartość i wiem, że mogę sobie pozwolić na to i owo. – A ty w takim razie, jakie drobne rzeczy dla klanu robisz? Ostatnio też spotkałam takiego z tym garnkiem na plecach, to też się zaczął oburzać, łyyy, ja dla klanu robię, a nie wypasam krowy. To znaczy... no. – Dobra, zamknę się już, bo znowu kogoś wyśmieję. Chcąc powstrzymać swoją buzię od dodatkowego wyrażania się niepochlebnie na czyjś temat, zapchałam swe usta kubkiem, przelewając nieco gorzkiej cieczy do mojego przełyku. Ygh, dobra, da się pić. Jeżeli to jest najgorsze, co tutaj mają, to może nawet uda mi się przeżyć te kilka godzin. Byleby tylko woźnica mi nie odjechał z moimi rzeczami.
0 x
Awatar użytkownika
Shinsu
Posty: 811
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 10:40
Wiek postaci: 23
Widoczny ekwipunek: Dwie torby u pasa.
GG/Discord: Shins#7007

Re: Karczma "Klejnot Pustyni"

Post autor: Shinsu »

  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Fujiko
Postać porzucona
Posty: 60
Rejestracja: 1 sie 2021, o 23:54
Multikonta: Tatsuo | Don Patch

Re: Karczma "Klejnot Pustyni"

Post autor: Fujiko »

Biorąc kolejny łyk z naczynia z braku większego celu, spojrzałam niebezpiecznie znad granicy kubka, gdy mężczyzna zaczął nagle się krztusić. Jedna moja brew wręcz wystrzeliła do góry, a oczy delikatnie się rozszerzyły. Nie wiedziałam, czy tutaj czegoś nie dodają do napitków i zaraz ja sama nie skonam albo o nie dajcie bogowie, połknę jakiegoś robala, który wpadłby mi do kubka. Wiem, że gdzieś tam w lesie niektórzy uważają to za przysmak, ale jakoś nigdy nie interesowałam się zbytnio kulturami. Ech. No czeka mnie to prędzej czy później, stąd też ta krótka wyprawa na pustynię, ale póki co, zamiast poznawać obyczaje panujące w Unii, ja poznaję ich alkohole wątpliwej jakości. I jakiegoś pana, który wytwarza latające ptaki. No, ale jakie starania, taka nagroda. Odłożyłam więc do połowy dopity trunek i skrzyżowałam swe ręce na stole, garbiąc się nieco, gdy nachyliłam się do przodu, opierając teraz swój ciężar na tym stoliku. Jestem delikatna jak piórko, więc na pewno ten słaby mebel nawet się nie zamotał!

A tak. Nudno. W końcu się zgadzamy w czymś. Nie jestem jednak aż tak odrealniona, aby nie wiedzieć, że ktoś musi dokonywać tych prostych prac jak rutynowe patrole czy inne ochronne zadania. Po prostu z jakiegoś powodu wybiera się do tego osoby, które dopiero zaczynają cokolwiek robić. Bo to ani doświadczenia mieć nie trzeba, ani nawet zbytniego pomyślunku. Masz parę oczu, to ich używasz. Czasami wolałam dzieci wykorzystywać do sprawdzania otoczenia. Im się da jakąś słodycz, a te wszystko wypaplają, co zobaczą. Podobnie jak Shinsu, który zaczął słać elaborat na temat swych wielkich osiągnięć. – No, tak. To znaczy ciekawe! – Samo mi się potwierdzenie z ust wydarło, gdy chłopak wspomniał, że to nie jest coś, czym można się pochwalić. Ale się zreflektowałam, prawda? – Tsurai. Jasne. To... to niżej na południe, jakby to niektórzy nazwali. – No przecież się droczę już. Nie mogę być przesadnie miła, bo jeszcze pomyśli, że to jakiś podstęp, aby złamać jego czujność. Nie mam bladego pojęcia, co się tam robi i co się wytwarza. Pewnie jakieś białe zwierzęta. Może mają własny ogród z nimi i pokazują, jakimi to wspaniałymi ogrodnikami są? Cokolwiek zresztą.

Ja? Ach, no, ja w sumie mogłabym opowiedzieć o sobie, ale nie sądzę, aby to było dobre miejsce i czas. – Rozejrzałam się na chwilę dookoła. Ludzie i tak wyglądali lepiej niż w moich wyobrażeniach biednego pustynnego ludu (może ten lokal jest wyższej klasy, to by dopiero było zaskoczenie), ale kto wie, który chciałby się pierwszy rzucić na mnie ze swoim niewielkim sztylecikiem, a ja musiałabym go nie tylko wyśmiać, co jeszcze pozbyć się problemu. A ja przecież nie mam na takie rzecyz czasu. – Wracam z Ryuzaku. Byłam tam załatwić pewien hm, no biznes mówiąc najprościej. Jakieś kimona, hakamy czy specjalne peruki. Nic pewnie, co by cię ciekawiło. Same kolorowe i żywe barwy. Jakoś nie ufam ludziom, abym pozwoliła im podróżować z moim dobytkiem przez cały kontynent. Słyszy się o napadach bandytów, a zresztą w Shigashi to sami bandyci są. – Wzruszyłam ramionami, nie będąc jakoś w zasadzie zainteresowana opowiadaniem o sobie. Przecież nie jestem jedną z tych, co chełpiliby się swoimi pieniędzmi. Wolałam raczej działać niż zajmować się jakimiś bzdurami. – Macie tutaj jakieś formy wyższej sztuki? Nie powiem, ale interesuje mnie rozlokowanie moich teatrów w innych częściach świata. Powiedziałabym, że pewnie lubicie jakieś historyjki o wypasaniu czy przesypywaniu piasku z jednej strony na drugą, ale właściwie sama nie wiem, czy bym się pomyliła w jakimś znacznym stopniu. – Moja powłoka milutkiej powoli schodziła, bo ileż można. A czy Shinsu to wytrzyma, czy nie, to już jego sprawa. – Bo te twoje ptaki, to pewnie jakąś dziwna forma sztuki, ale nie widziałam, abyś się do nich szczególnie przywiązywał. Raczej nie jesteś jednym z tych, co odnajdują swój dziwny spokój patrząc na ptaszki i słuchając rzeczki co pływa? Ach, no tak, nie macie tutaj chyba za bardzo rzek. – Co za pech.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość