Droga główna na uboczu.
- Haruko
- Postać porzucona
- Posty: 66
- Rejestracja: 8 kwie 2021, o 22:48
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Wysoki wzrost, opalona cera, długie po pas kruczoczarne włosy, niebieskie oczy, tatuaże na rękach i biżuteria we włosach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=9451
- Aktualna postać: Airan
Re: Droga główna na uboczu.
Miała dzisiaj dobry dzień, wyspała się, nawet sobie poćwiczyła, coś jej się udało zrobić – spędziła miłe popołudnie z bratem to i miała całkiem dobry humor, chociaż na pierwszy rzut oka mogło to zupełnie nie być widoczne. Ale Akio wiedział – Haru musiała być w dobrym humorze, bo była spokojna. Dzisiaj była kwiatem lotosu na tafli jeziora – dosłownie, bo pod skórą, w jej żyłach nie toczyła się trucizna z rodzaju „na pozór”. Dzisiaj była spokojna i cierpliwie znosiła dziwne zachowanie mężczyzny, najpewniej dyktowane nerwami i zamartwianiem się o syna. Nie denerwowała się tym, że jego odpowiedzi na pytania w większości prowadziły donikąd. Tak jak to o ulubionym miejscu chłopaka. Pokój… Akio badał ten pokój, a po chwili wyszedł bez słowa – znaczy, że zupełnie nic tam nie znalazł. A przynajmniej nie wartego uwagi w tym małym śledztwie.
- Szukamy, ale od czegoś przecież trzeba było zacząć – gdyby tu nie wrócili, to mężczyzna przecież nigdy by się nie zorientował, ze brakowało tego noża. Haruko zastanawiała się jednak, czy Gota się tego spodziewał, albo czegoś podobnego, bo jednak… szukał pomocy wojowników. Musiał więc przewidywać ewentualny opór swojego syna. Zbrojny opór.
Niebieskooka nie zamierzała go zatrzymywać, więc gdy zaczął iść w stronę wyjścia z domu, to poszła za nim. Akio też do nich dołączył i we trójkę wyszli na zewnątrz. Niewiele się zmieniło, bo i w środku wcale nie spędzili wiele czasu. Droga, jak była na uboczu, tak nadal była raczej mało uczęszczana, a gdy już ktoś się zjawiał, to by przemknąć jak najszybciej, jakby się czegoś bano. Ale czego? Co może się stać na głównej drodze? Jasne, na uboczu, ale nadal drogi głównej. A jednak coś jednak mogło się stać, bo nie uszli zbyt daleko, gdy wtem rozległ się damski krzyk i Akio puścił się biegiem pierwszy. Zawsze był sprawniejszy fizycznie, Haruko została z tyłu.
- Proszę to zostawić nam – rzuciła jeszcze tylko do zielonookiego mężczyzny, nim sama pobiegła za młodszym bratem. Dłoń już miała w torbie, gotowa naładować swoją broń ładunkiem magnetycznym, by łatwo móc ją kontrolować i w razie czego nie tyle się bronić, co atakować, gdyby zaszła taka potrzeba. Nikt nie krzyczy w taki sposób bez powodu, prawda? Była więc przygotowana – kiedy Akio otworzył drzwi, sama miała mieć dobry wgląd na sytuację, by w razie potrzeby spacyfikować niebezpieczeństwo. Maji nie zamierzała jednak działać pochopnie i najpierw atakować, a potem zadawać pytania poduszeczce na igły. Najpierw chciała zobaczyć jak prezentuje się sytuacja.
- Szukamy, ale od czegoś przecież trzeba było zacząć – gdyby tu nie wrócili, to mężczyzna przecież nigdy by się nie zorientował, ze brakowało tego noża. Haruko zastanawiała się jednak, czy Gota się tego spodziewał, albo czegoś podobnego, bo jednak… szukał pomocy wojowników. Musiał więc przewidywać ewentualny opór swojego syna. Zbrojny opór.
Niebieskooka nie zamierzała go zatrzymywać, więc gdy zaczął iść w stronę wyjścia z domu, to poszła za nim. Akio też do nich dołączył i we trójkę wyszli na zewnątrz. Niewiele się zmieniło, bo i w środku wcale nie spędzili wiele czasu. Droga, jak była na uboczu, tak nadal była raczej mało uczęszczana, a gdy już ktoś się zjawiał, to by przemknąć jak najszybciej, jakby się czegoś bano. Ale czego? Co może się stać na głównej drodze? Jasne, na uboczu, ale nadal drogi głównej. A jednak coś jednak mogło się stać, bo nie uszli zbyt daleko, gdy wtem rozległ się damski krzyk i Akio puścił się biegiem pierwszy. Zawsze był sprawniejszy fizycznie, Haruko została z tyłu.
- Proszę to zostawić nam – rzuciła jeszcze tylko do zielonookiego mężczyzny, nim sama pobiegła za młodszym bratem. Dłoń już miała w torbie, gotowa naładować swoją broń ładunkiem magnetycznym, by łatwo móc ją kontrolować i w razie czego nie tyle się bronić, co atakować, gdyby zaszła taka potrzeba. Nikt nie krzyczy w taki sposób bez powodu, prawda? Była więc przygotowana – kiedy Akio otworzył drzwi, sama miała mieć dobry wgląd na sytuację, by w razie potrzeby spacyfikować niebezpieczeństwo. Maji nie zamierzała jednak działać pochopnie i najpierw atakować, a potem zadawać pytania poduszeczce na igły. Najpierw chciała zobaczyć jak prezentuje się sytuacja.
0 x
- Kutaro
- Posty: 885
- Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
- Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8723
- GG/Discord: Templar#5431
- Multikonta: Templar
Re: Droga główna na uboczu.
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"
-
- Postać porzucona
- Posty: 35
- Rejestracja: 27 gru 2020, o 22:18
- Wiek postaci: 15
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=9255
- Multikonta: Akiba
Re: Droga główna na uboczu.
Ah, no tak. Dzisiaj była oazą spokoju. W sumie to prawda - nawet nikogo nie obraziła, nie skrzywdziła, a nawet ładnie się ubrała. Chociaż... to ostatnie w sumie robiła nawet wtedy, gdy nie miała humorku. Na szczęście teraz była w miarę wesoła, o ile kiedykolwiek można było ją nazwać wesołą, bowiem zazwyczaj jej twarz nie wykazywała ani śladu emocji. To nie tak, że Akio miał z tym jakimś problem - wręcz przeciwnie. Dla niego była z reguły miłą i pomocną osobą. Gdy potrzebował pomocy - to ją otrzymywał. Dla niektórych, zwłaszcza tych, którzy nie znali jej prawdziwego ja, z całą pewnością brali ją za co najmniej oziębłą. Ale tak to już było z profesjonalistami, a Haruko bardzo chciała za taką uchodzić. Może to i lepiej? Brak zaangażowania emocjalnego w większość spraw był szczególnie pożądany u Shinobi i Kunoichi. Dzięki temu mogli patrzeć na sprawę trzeźwym spojrzeniem. Niektóre misje podejmowane przez ninja były wybitnie konfliktowe, a dolewanie oliwy do ognia często kończyło się tragicznie.
Zrobili tak jak powinni zrobić. Szybko i bezpiecznie. Otworzyli drzwi do budynku i zastali tam dokładnie to, czego się spodzieawli. A przynajmniej to, czego spodziewał się blondyn - Hisakiego, syna ich zleceniodawcy. Można było się tego spodziewać, zbyt dużo przypadkowych zdarzeń łączyło się w jedną całość.
Akio powoli wszedł do środka, rozglądając się po nim. Szybko odnalazł przyczynę krzyku kobiety. Młody mężczyzna, klęczący na ziemi, wyraźnie otumaniony i oderwany od rzeczywistości. Bujał się to w przód, to w tył, totalnie zatracając kontakt ze światem.
- Haruko, zajmę się nim. Sprawdź pokoje, proszę. - rzucił szybko do swojej siostry, nie odrywając wzroku od Hisakiego. Mimo, że mężczyzna teraz wydawał się oszołomiony i raczej niegroźny, to nie było wiadomo, czy zaraz coś mu nie odbije. Trzeba było tez sprawdzić, czy w domu nie było nikogo innego, komu chłopak mógłby zrobić krzywdę. Zdecydowanie był lepszym mówcą, niż jego siostra. On więc zgrywał mediatora, a ona śledczą.
Podszedł do niego, bardzo powoli. Najpierw jednak zabrał jego nóż, odsuwając go na bezpieczną odległość. Tak, aby mężczyzna nie mógł po niego sięgnąć i wykonać ataku.
- Hisaki? - zapytał cichym, spokojnym głosem. - Hisaki, słyszysz mnie? Tata się o Ciebie martwi. - położył dłoń na jego ramieniu, oczekując na jakąkolwiek reakcję. - Chodź Hisaki, zabierzemy Cię stąd, w bezpieczne miejsce. Nie skrzywdzą Cię. - nie wiedział, czy gość jest chory psychicznie, czy może po prostu ma wyjątkowo złą podróż, ale zdecydowanie lepszą opcją wydawało się teraz granie w jego grę, niżeli wyciąganie go stąd siłą. Jeżeli mężczyzna współpracował, to wyprowadził go z budynku i tam poczekał na swoją siostrę. Prawdopodobnie mężczyznę będzie trzeba oddać do szpitala, na obserwację.
Zrobili tak jak powinni zrobić. Szybko i bezpiecznie. Otworzyli drzwi do budynku i zastali tam dokładnie to, czego się spodzieawli. A przynajmniej to, czego spodziewał się blondyn - Hisakiego, syna ich zleceniodawcy. Można było się tego spodziewać, zbyt dużo przypadkowych zdarzeń łączyło się w jedną całość.
Akio powoli wszedł do środka, rozglądając się po nim. Szybko odnalazł przyczynę krzyku kobiety. Młody mężczyzna, klęczący na ziemi, wyraźnie otumaniony i oderwany od rzeczywistości. Bujał się to w przód, to w tył, totalnie zatracając kontakt ze światem.
- Haruko, zajmę się nim. Sprawdź pokoje, proszę. - rzucił szybko do swojej siostry, nie odrywając wzroku od Hisakiego. Mimo, że mężczyzna teraz wydawał się oszołomiony i raczej niegroźny, to nie było wiadomo, czy zaraz coś mu nie odbije. Trzeba było tez sprawdzić, czy w domu nie było nikogo innego, komu chłopak mógłby zrobić krzywdę. Zdecydowanie był lepszym mówcą, niż jego siostra. On więc zgrywał mediatora, a ona śledczą.
Podszedł do niego, bardzo powoli. Najpierw jednak zabrał jego nóż, odsuwając go na bezpieczną odległość. Tak, aby mężczyzna nie mógł po niego sięgnąć i wykonać ataku.
- Hisaki? - zapytał cichym, spokojnym głosem. - Hisaki, słyszysz mnie? Tata się o Ciebie martwi. - położył dłoń na jego ramieniu, oczekując na jakąkolwiek reakcję. - Chodź Hisaki, zabierzemy Cię stąd, w bezpieczne miejsce. Nie skrzywdzą Cię. - nie wiedział, czy gość jest chory psychicznie, czy może po prostu ma wyjątkowo złą podróż, ale zdecydowanie lepszą opcją wydawało się teraz granie w jego grę, niżeli wyciąganie go stąd siłą. Jeżeli mężczyzna współpracował, to wyprowadził go z budynku i tam poczekał na swoją siostrę. Prawdopodobnie mężczyznę będzie trzeba oddać do szpitala, na obserwację.
0 x
- Haruko
- Postać porzucona
- Posty: 66
- Rejestracja: 8 kwie 2021, o 22:48
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Wysoki wzrost, opalona cera, długie po pas kruczoczarne włosy, niebieskie oczy, tatuaże na rękach i biżuteria we włosach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=9451
- Aktualna postać: Airan
Re: Droga główna na uboczu.
Haruko nikogo nie obrażała, nawet jak miała bardzo zły dzień. Zawsze była miła, zawsze była grzeczna. To, że w środku kipiał wulkan złości to zupełnie inna sprawa, która dla postronnych nie była nawet widoczna. Nie była też osobą, która chętnie krzywdziła innych; że chodź, złamię ci rękę, bo mnie wkurwiasz, gnojku. Takie sytuacje w ogóle nie miały miejsca. To, że była nerwowa i byle co potrafiło ją wyprowadzić z równowagi wcale nie znaczyło, że nagle zachowywała się jak niecywilizowany człowiek. Inna sprawa, że rzeczywiście raczej się emocjonalnie nie przywiązywała do zleceniodawców, czy ogólnie do misji, jakie wykonywała. Ale to może dlatego, że trudno się bardzo przejąć ratowaniem kotka przed wielkim skorpionem, albo pilnowaniem wielbłądów. Cóż, Doko musieli od czegoś zaczynać.
- Zajmiemy się tym – rzuciła do kobiety, kiedy ją wymijała, by za bratem wejść do domu, którego drzwi poznaczone były krwią.
Czy Haru spodziewała się, że tuż za drzwiami spotkają się z chłopakiem w zielonej koszuli? Tak i nie. Tak – bo to pasowało do całej absurdalnej sytuacji i nie, bo było po południu, chłopak zwiał w nocy, i ojciec chłopaka go szukał, a znaleźć nie mógł. A był tak blisko – i kobieta, która tam mieszkała wcześniej się na niego nie natknęła, znaczy, że najprawdopodobniej wlazł tam do domu stosunkowo niedawno. Akio od razu podszedł do chłopaka, by się nim zająć. Dobrze. Słysząc prośbę blondyna, nadal nie wyciągnąwszy ręki z torby, gdzie dotykała swoich metalowych broni, po prostu się odwróciła się, by zobaczyć, czy gdzieś poza drzwiami wejściowymi były ślady krwi, a jeśli tak – to pójść za ich śladami (o ile prowadziły gdzieś indziej, niż do siedzącego pod ścianą chłopaka, który wyglądał, jakby był w jakiejś formie katatonii, nie żeby Maji była medykiem i się na tym znała…). Z kolei jeśli nigdzie nie było żadnych śladów, to zdecydowała się wejść do najbliższego pomieszczenia. Cały czas była w gotowości, gdyby ktoś na nią wyskoczył – ktoś groźny, a nie ewentualny domownik domu, raczej łatwo byłoby w tym miejscu rozpoznać cywila, czy kogoś z bronią (choć pewnie i tak nikogo nie było, Haru zakładała, że gdyby czaił się tutaj ktoś niebezpieczny, to zostałby wypłoszony przez okno krzykiem kobiety, która została na zewnątrz).
Tak czy siak pokoje należało sprawdzić dla spokoju, a jeśli nic nie znalazła, to wróciła do brata ewentualnie go przypilnować. Wróciłaby też wcześniej, gdyby została przez niego zaalarmowana. Nie zamierzała ani przetrząsać pomieszczeń w domu, ani doprowadzać tutaj do jakiegokolwiek nieporządku. Gotowa była też na rozmowę z właścicielką tego miejsca, bo należały jej się jakiekolwiek wyjaśnienia.
- Zajmiemy się tym – rzuciła do kobiety, kiedy ją wymijała, by za bratem wejść do domu, którego drzwi poznaczone były krwią.
Czy Haru spodziewała się, że tuż za drzwiami spotkają się z chłopakiem w zielonej koszuli? Tak i nie. Tak – bo to pasowało do całej absurdalnej sytuacji i nie, bo było po południu, chłopak zwiał w nocy, i ojciec chłopaka go szukał, a znaleźć nie mógł. A był tak blisko – i kobieta, która tam mieszkała wcześniej się na niego nie natknęła, znaczy, że najprawdopodobniej wlazł tam do domu stosunkowo niedawno. Akio od razu podszedł do chłopaka, by się nim zająć. Dobrze. Słysząc prośbę blondyna, nadal nie wyciągnąwszy ręki z torby, gdzie dotykała swoich metalowych broni, po prostu się odwróciła się, by zobaczyć, czy gdzieś poza drzwiami wejściowymi były ślady krwi, a jeśli tak – to pójść za ich śladami (o ile prowadziły gdzieś indziej, niż do siedzącego pod ścianą chłopaka, który wyglądał, jakby był w jakiejś formie katatonii, nie żeby Maji była medykiem i się na tym znała…). Z kolei jeśli nigdzie nie było żadnych śladów, to zdecydowała się wejść do najbliższego pomieszczenia. Cały czas była w gotowości, gdyby ktoś na nią wyskoczył – ktoś groźny, a nie ewentualny domownik domu, raczej łatwo byłoby w tym miejscu rozpoznać cywila, czy kogoś z bronią (choć pewnie i tak nikogo nie było, Haru zakładała, że gdyby czaił się tutaj ktoś niebezpieczny, to zostałby wypłoszony przez okno krzykiem kobiety, która została na zewnątrz).
Tak czy siak pokoje należało sprawdzić dla spokoju, a jeśli nic nie znalazła, to wróciła do brata ewentualnie go przypilnować. Wróciłaby też wcześniej, gdyby została przez niego zaalarmowana. Nie zamierzała ani przetrząsać pomieszczeń w domu, ani doprowadzać tutaj do jakiegokolwiek nieporządku. Gotowa była też na rozmowę z właścicielką tego miejsca, bo należały jej się jakiekolwiek wyjaśnienia.
0 x
- Kutaro
- Posty: 885
- Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
- Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8723
- GG/Discord: Templar#5431
- Multikonta: Templar
Re: Droga główna na uboczu.
Trzęsący się mężczyzna nie zareagował ani na podchodzącego Akio, ani na odsunięcie od niego noża. Wciąż nie bardzo rejestrował otoczenie. Dopiero słysząc swoje imię drgnął, przestał powtarzać swoje “Nadchodzą” i podniósł głowę. Okazało się że ojciec nie przesadzał i z owalnej, przybrudzonej krwią twarzy młodzieńca również patrzyły zielone oczy. Tylko ktoś o inteligencji średnio omszałego głazu nie stwierdziłby, że jest to syn Shigeakiego. Gdy oderwał ręce od swojej twarzy można było dostrzec nacięcia na dłoniach. Najwyraźniej kilkukrotnie nieświadomie zacisnął ręce na ostrzu.Haruko i Akio Maji
Misja D
Kolejka 8/8
- Hisaki - Powtórzył bezgłośnie ustami swoje imię. Spokojny ale stanowczy głos spowodował, że wyszedł ze swojego stanu. Wciąż jakby ogłuszony zwyczajnie zaczął podążać za podporą jaką mu dawał shinobi.
- Hisaki! - Krzyknął jego ojciec gdy dwójka młodzieńców wyłoniła się z budynku. Podbiegł z drugiej strony by również pomóc z podtrzymywaniem odnalezionego, bardziej formalnie gdyż tylko na to pozwalały jego plecy, ale najwyraźniej chciał się czuć zaangażowany. - Bogowie coś ty sobie zrobił.[/color][/b] - Mruknął widząc zabrudzone posoką dłonie swojego syna.
- Dziękuję wam bardzo, nie wiem jakbym sobie sam poradził. Chyba zabiorę go do szpitala, może chociaż mu ręce zaopatrzą. - Powiedział do obu ninjów gdy wyszli z domu, po czym zwrócił się do kobiety. - Najmocniej przepraszam, syn ma słabe zdrowie. - Wymamrotał patrząc się gdzieś na ziemię. Wyraźnie był zakłopotany kabałą jaką sprowadził na sąsiedztwo. Czy słusznie się tak czuł? Sprawa dyskusyjna, możliwe że nie miał zbyt wiele czasu na opiekę i rehabilitacje syna albo samotnie zwyczajnie było mu z tym ciężko i niezbyt sobie radził. Tak czy inaczej kobieta dostała drobne przeprosiny i na ten moment musiało to wystarczyć. W końcu jej dom został nieco ubarwiony na czerwono przez obcą osobę.
- Chodźcie na chwilę jeszcze ze mną, pieniądze za pomoc mam w domu. Zaproponowałbym choć herbatę, ale wybaczcie, chciałbym zaprowadzić go do tego szpitala. - Nieskładnie przeprosił za brak należytego szacunku do pomocników. Pokiwał jeszcze chwilę głową i powoli ruszył z synem w kierunku własnego obejścia.Misja zakończona powodzeniem
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"
- Haruko
- Postać porzucona
- Posty: 66
- Rejestracja: 8 kwie 2021, o 22:48
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Wysoki wzrost, opalona cera, długie po pas kruczoczarne włosy, niebieskie oczy, tatuaże na rękach i biżuteria we włosach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=9451
- Aktualna postać: Airan
Re: Droga główna na uboczu.
Pokoje okazały się być puste i gdy Haru upewniła się, że za drzwiami nigdzie nie czyha na nikogo żadne niebezpieczeństwo, to wycofała się z domu. Nie miała tam czego szukać, tym bardziej, że sytuacja zdawała się być już opanowana przez jej brata. On sam zresztą zaraz przy pomocy Akio wstał i wyszedł razem z blondynem. Haruko przyjrzała mu się tylko pobieżnie – zielone oczy się zgadzały, a poza tym, to rzeczywiście wyglądał jak nieszczęście… I te pocięte dłonie. Czarnowłosa odwróciła wzrok, by skierować go na ojca młodzieńca – był przejęty, było to widać i nie było to żadnym zaskoczeniem. Maji dokładnie tego się spodziewała.
- Żaden problem – cóż, od tego byli i do tego ich wynajął. Taka była ich praca – pomóc tym, którzy pomocy potrzebowali. Czasami można było odnieść wrażenie, że ninja są od wszystkiego (więc jednocześnie też od niczego), zwłaszcza młodzi, którzy nie mieli jeszcze tyle siły przebicia, by odmówić jakiegoś zadania. Od czegoś wszak trzeba było zaczynać. Lepsze poszukiwanie ludzi niż ściąganie kotków z palm; lepsze bo ciekawsze, mimo że czasami tak samo płatne. Haruko była jednak ambitna i chciała zdobywać rzeczywiste doświadczenie, nawet pomimo tego, że potrzebowała sporą sumkę pieniędzy na to, co sobie wymarzyła.
Nie zamierzała oceniać starszego mężczyzny – znali się zbyt krótko, prowadzili zbyt mało interakcji między sobą, a poza tym wojna zbierała swoje żniwo nie tylko podczas walk. Najwięcej działo się później, jak już wydawało się, że było po wszystkim. Pogodzenie się ze stratą, z traumą – wielokrotnie potrzeba było na to dużo więcej czasu. Pieniądze nie mogły dać wszystkiego niestety.
- Idź, zaraz was dogonię – przekazała bratu i sama chciała zwrócić się do kobiety, która musiała być w niemałym szoku po tym wszystkim. Kiedy trójka samców się oddaliła, wtedy odwróciła do niej głowę i leciutko nią skłoniła. - Przepraszam za najście, należą się pani wytłumaczenia. Razem z bratem jesteśmy ninja i zostaliśmy zatrudnieni do odnalezienia tamtego chłopaka – dowód na to, że faktyczne byli ninja miała wyszyty na ramieniu niebieskiej sukni – symbol Unii, a pod nim drugi: rodu Maji. - Chłopak ma jakieś koszmary po bitwie w Kozan. Zdaje się, że nie spał w nocy najlepiej i uciekł z domu, może szukał spokoju. I chyba później musiał pomylić domy – dziewczyna nie odrywała swoich przeszywająco niebieskich oczu od kobiety. - Na wszelki wypadek sprawdziłam i nikogo więcej nie było, tylko on. A krew należała do niego, sam się skaleczył.
Jeszcze raz skinęła głową do kobiety – o ile nie miała innych pytań. Bo jeśli miała, to Haruko służyła odpowiedzią. Tak czy inaczej w końcu była wolna, postanowiła dogonić więc brata i pozostałą dwójkę. A gdy wszystkie formalności w domu pana Shigaekiego zostały dopełnione, nie chciała zostawać tam ani chwili dłużej. Zdaje się, że im się spieszyło. A Haru też miała kilka innych pomysłów na ten dzień.
[zt]
- Żaden problem – cóż, od tego byli i do tego ich wynajął. Taka była ich praca – pomóc tym, którzy pomocy potrzebowali. Czasami można było odnieść wrażenie, że ninja są od wszystkiego (więc jednocześnie też od niczego), zwłaszcza młodzi, którzy nie mieli jeszcze tyle siły przebicia, by odmówić jakiegoś zadania. Od czegoś wszak trzeba było zaczynać. Lepsze poszukiwanie ludzi niż ściąganie kotków z palm; lepsze bo ciekawsze, mimo że czasami tak samo płatne. Haruko była jednak ambitna i chciała zdobywać rzeczywiste doświadczenie, nawet pomimo tego, że potrzebowała sporą sumkę pieniędzy na to, co sobie wymarzyła.
Nie zamierzała oceniać starszego mężczyzny – znali się zbyt krótko, prowadzili zbyt mało interakcji między sobą, a poza tym wojna zbierała swoje żniwo nie tylko podczas walk. Najwięcej działo się później, jak już wydawało się, że było po wszystkim. Pogodzenie się ze stratą, z traumą – wielokrotnie potrzeba było na to dużo więcej czasu. Pieniądze nie mogły dać wszystkiego niestety.
- Idź, zaraz was dogonię – przekazała bratu i sama chciała zwrócić się do kobiety, która musiała być w niemałym szoku po tym wszystkim. Kiedy trójka samców się oddaliła, wtedy odwróciła do niej głowę i leciutko nią skłoniła. - Przepraszam za najście, należą się pani wytłumaczenia. Razem z bratem jesteśmy ninja i zostaliśmy zatrudnieni do odnalezienia tamtego chłopaka – dowód na to, że faktyczne byli ninja miała wyszyty na ramieniu niebieskiej sukni – symbol Unii, a pod nim drugi: rodu Maji. - Chłopak ma jakieś koszmary po bitwie w Kozan. Zdaje się, że nie spał w nocy najlepiej i uciekł z domu, może szukał spokoju. I chyba później musiał pomylić domy – dziewczyna nie odrywała swoich przeszywająco niebieskich oczu od kobiety. - Na wszelki wypadek sprawdziłam i nikogo więcej nie było, tylko on. A krew należała do niego, sam się skaleczył.
Jeszcze raz skinęła głową do kobiety – o ile nie miała innych pytań. Bo jeśli miała, to Haruko służyła odpowiedzią. Tak czy inaczej w końcu była wolna, postanowiła dogonić więc brata i pozostałą dwójkę. A gdy wszystkie formalności w domu pana Shigaekiego zostały dopełnione, nie chciała zostawać tam ani chwili dłużej. Zdaje się, że im się spieszyło. A Haru też miała kilka innych pomysłów na ten dzień.
[zt]
0 x
-
- Postać porzucona
- Posty: 35
- Rejestracja: 27 gru 2020, o 22:18
- Wiek postaci: 15
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=9255
- Multikonta: Akiba
Re: Droga główna na uboczu.
No cóż. Z osobami chorymi psychicznie już tak było, że potrafiły odwalać jakieś chore rzeczy. Nie była to jednak ich wina, choroba nie wybierała nikogo. Akio doskonale to rozumiał i nie miał zamiaru w żaden negatywny sposób oceniać młodego Hisakiego. Owszem, włamał się do czyjegoś domu i robił tam dziwne rzeczy, ale raczej nie zrobił tego umyślnie. Słowa, które powtarzał, tym bardziej utwierdzały w tym przekonaniu Akio.
- Proszę bardzo. Niech Pan uważa na siebie. I na syna. - powiedział Akio w kierunku swojego zleceniodawcy. Skinął jedynie głową na stwierdzenie, że syn ma słabe zdrowie. Cóż więcej miał powiedzieć? Czasu nie cofnie, ale ostatecznie nikomu nic poważnego się nie stało - facet się trochę pokaleczył, ale nie wyglądało to na nic poważnego. Raczej niegroźny dla otoczenia, prędzej dla siebie. Maji miał nadzieję, że w szpitalu jakoś się nim zajmą. Oczywiście poszedł przodem wraz z mężczyzną do jego domu, gdzie mieli załatwić wszystkie formalności w tym wypłacenie im należnych pieniążków. Cóż - prawdę mówiąc, to dużo nie zrobili. Ale jakby nie patrzeć, zatrudnił ich. Z umów trzeba było się wywiązywać. Zapłatę otrzymali i pożegnali się w raczej dobrych stosunkach. Blondyn oczywiście oddał należytą część swojej siostrze, zostawiając sobie po połowie. Potem się rozstali, przynajmniej na jakiś czas...
[z/t]
- Proszę bardzo. Niech Pan uważa na siebie. I na syna. - powiedział Akio w kierunku swojego zleceniodawcy. Skinął jedynie głową na stwierdzenie, że syn ma słabe zdrowie. Cóż więcej miał powiedzieć? Czasu nie cofnie, ale ostatecznie nikomu nic poważnego się nie stało - facet się trochę pokaleczył, ale nie wyglądało to na nic poważnego. Raczej niegroźny dla otoczenia, prędzej dla siebie. Maji miał nadzieję, że w szpitalu jakoś się nim zajmą. Oczywiście poszedł przodem wraz z mężczyzną do jego domu, gdzie mieli załatwić wszystkie formalności w tym wypłacenie im należnych pieniążków. Cóż - prawdę mówiąc, to dużo nie zrobili. Ale jakby nie patrzeć, zatrudnił ich. Z umów trzeba było się wywiązywać. Zapłatę otrzymali i pożegnali się w raczej dobrych stosunkach. Blondyn oczywiście oddał należytą część swojej siostrze, zostawiając sobie po połowie. Potem się rozstali, przynajmniej na jakiś czas...
[z/t]
0 x
- Ichirou
- Posty: 3928
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Droga główna na uboczu.
Misja rangi B
Mayū, Ren
4/67
Blady uśmiech na twarzy Sanjiro w reakcji na niezbyt przyjazne powitanie beduinki szybciutko zrzedł, kiedy ze strony młodej wojowniczki pojawiły się kolejne nieprzyjemności i opór względem przekazanych jej wytycznych. Kudłaty odetchnął jednak z ulgą, kiedy okazało się, że unijne emblematy są wystarczające do zmotywowania krnąbrnego dziewczęcia. Nie miał siły i przede wszystkim odwagi, by wejść w jakikolwiek spór z Ren. Po jego postawie i dość nieśmiałym spojrzeniu łatwo można było wychwycić, że czuje wobec Kaguyi spory respekt.
– H-hej, jestem wdzięczny za tamto, więc jeśli mógłbym się jakoś zrekompensować... – odezwał się nieśmiało, kiedy ta ruszyła w stronę bramy. Więcej jej jednak nie męczył. Mocno wyczerpany człapał za nią z zachowaniem dystansu. Raczej nie chodziło o śledzenie bohaterki. Po prostu też zmierzał na wspomniane wcześniej miejsce zbiórki.
W tym samym czasie rozpuszczona, wystrojona jak królowa panienka zmierzała do dokładnie tej samej destynacji. Po drodze minęła ze dwie lub trzy kłaniające się nisko, znajome twarze, w tym pewnego handlarza dzikimi bestiami.
– Mam nadzieję, że słoń nie sprawia kłopotów – zagaił krótko, splatając dłonie za plecami. Zaraz po tej drobnej wymianie kurtuazji ruszył w swoją stronę. Miał swoje sprawy, podobnie zresztą jak i popularna Sabaku.
Mayū i Ren, dwa magnesy o przeciwnych biegunach, przyciągały się na tyle mocno, że ich ścieżki w pewnym momencie pokryły się na łączniku dwóch większych uliczek wioski. W ciągu chwili lub dwóch z pewnoście obie zdały sobie sprawę ze swojego niedalekiego towarzystwa. Gdzieś tam z tyłu pałętał się Sanjiro. Wielka, postawiona z piaskowca, masywna brama wyrastała w oddali ponad pozostałe budowle, dlatego bohaterki – o ile oczywiście miały na to chęć – mogły spędzić ostatnie chwile drogi na rozmowie.
Tuż przed bramą toczyła się dość żywa konwersacja między dwiema osobami – rosłym mężczyzną w turbanie i uniformie straży Kinkotsu a kobietą z dredami i złotą biżuterią. W tej drugiej Mayū natychmiast rozpoznała swoją dobrą znajomą – Minako.
Dwójka przy bramie była na tyle zaangażowana w dyskusję, że nie zauważyła z początku nadejścia bohaterek, dlatego te z łatwością podchwyciły kawałek rozmowy.
– Kenta, jak mogłeś tego nie dopilnować? – odezwała się z podniesionym głosem Minako, na wkurzeniu opierając dłonie na biodrach.
– Miałem inne sprawunki. Wyznaczyłem do eskorty ludzi, ale jeden z nich był szpiegiem. Ukradł naszemu wygląd. Ewakuację mieli opracowaną – wyjaśniał spokojnie strażnik, zachowując kamienne oblicze.
– Ukradł wygląd?!? - powtórzyła z niedowierzaniem.
– Tak. Przed chwilą znaleziono ciało ze zdeformowaną twarzą.
– Dobra, nieważne, to nie mi się będziesz tłumaczył... Echh, trzeba się zająć sprawą natychmiast, bo inaczej nic z naszych informacji.
– Zbieram właśnie eki...
– Litości! – przerwała poirytowana kobieta. – Zostaw to komuś kompetentnemu. Zajmą się tym te, które już raz sobie z nią poradziły... O! Już są – oświadczyła ożywiona bardziej niż zwykle Minako, przenosząc spojrzenia na bohaterki.
– Słuchajcie... Ta żmija, Tokiyo, właśnie uciekła – odezwała się moment później do dziewcząt.
A potem zapadła chwila ciszy, podczas której kunoichi miały możliwość przetrawienia tej sensacji.
1 x
- Ren
- Posty: 370
- Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
- Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
- GG/Discord: rahsim
- Lokalizacja: Sabishi
Re: Droga główna na uboczu.
Marszowym krokiem pokonywała kolejne metry, chcąc jak najbardziej zwiększyć dystans między sobą a podążającym za nią niczym cień Sanjiro. Towarzystwo pomagiera Sabaku od samego początku wybitnie nie było jej na rękę, ale zbrzydło jej tym bardziej, gdy ten, postawiony w niewdzięcznej roli pośrednika, miał czelność zacząć nią dysponować tak, jakby była jakimś… zasobem. Fakt, iż owszem, z perspektywy władz Unii takim zasobem do swobodnego dysponowania właśnie była, nie docierał do świadomości dumnej Kaguyi. W swojej bezradności wobec systemowej machiny mogła ulżyć sobie jedynie przelewając swoją złość na pierdołowatego gościa. Odgłos kroków, które Sanjiro stawiał w ślad za nią tymi patykowatymi nogami, działał na nią jak czerwona płachta na rozjuszonego byka. Tym szybciej starała się więc skończyć ten przedłużający się przemarsz i pozbyć natręta, dziarsko i niecierpliwie przemierzając ulicę. Sanjiro, niestety, zamiast wyczuć aktualny nastrój beduinki, zdecydował się jeszcze raz do niej zagadać, najwyraźniej chcąc choć trochę rozładować napiętą atmosferę.
- Nie trzeba – odpowiedziała krótko, nawet nie odwracając się w jego kierunku. Nie wynikało to jednak tym razem z szczególnej woli dopieczenia w jakiś sposób kudłatemu gońcowi, bo spojrzenie ciemnych oczu Ren utkwione było w zupełnie innym punkcie. Konkretniej na dziewczynie.
Mayu trudno było przegapić – tym razem ułatwiała to ciężka gurda, którą obciążone były wąskie barki dziewczyny, ale i bez niej panna Sabaku rzucała się oczy wśród przewijających się przez ulice osady przechodniów. Nie wynikało to z szczególnej ekscentryczności ubioru lub nietypowych cech charakterystycznych, jakimi ściągali na siebie często uwagę przybysze z innych prowincji, wzbudzając momentami wręcz sensację. Mayu stroiła się zgodnie w końcu z tutejszą modą i miała urodę tutejszej dziewczyny. Było coś jednak w tym, jak się nosiła, co sprawiało, że Ren była w stanie rozpoznać ją nawet z dystansu. Złota pannica szła z dziewczęcą lekkością, ale równocześnie jakoś tak bezczelnie; zupełnie tak, jakby cała ulica należała do niej i to jej powinno się robić miejsce i schodzić z drogi.
Ren nie zamierzała jednak schodzić z drogi dostrzeżonemu dziewczęciu i tym bardziej przyspieszyła kroku, zostawiając eskortę w postaci Sanrjiro gdzieś w tyle. Gdy dystans między nią a Mayu zmniejszył się, a Ren znalazła się po lewicy panny Sabaku, Kaguya wyciągnęła swoje łapsko i dotknęła Mayu zaczepnie, i o zgrozo, całkiem przyjaźnie w prawe ramię, choć szczerze mówiąc nie łudziła się, że uda się jej ją zaskoczyć.
- Idziesz w tamtą stronę? To pójdziemy razem – rzuciła lekko, wskazując skinieniem głowy kierunek swojej trasy i zrównując się z nią krokiem, niezależnie od tego, czy dziewczę powitało ją ciepło, czy może niekoniecznie. Minęło trochę czasu od kiedy spędziły wspólnie popołudnie i choć Ren zdarzało się w międzyczasie odwiedzić Kinkotsu parokrotnie, to raczej nie poszukiwała jej towarzystwa, zajmując się swoimi sprawami. Skoro jednak tym razem los znowu skrzyżował ich drogi... Nie to, by jakoś szczególnie ją lubiła, ale humorzasta dziewczyna była na tyle interesująca, by ciekawić beduinkę. No, i niektóre cechy jej osobowości w pewien sposób imponowały Kaguyi, choć ta niezbyt chciała to przed sobą przyznać. Tak czy siak, z momentem napotkania na swojej drodze złotej pannicy, Ren zapomniała w ogóle o tym nieszczęsnym Sanjiro, który wlókł się gdzieś z tyłu, całą swoją uwagę poświęcając aktualnie napotkanej bogaczce. – Zabrałabym cię na kawę, ale jest późno i mam robotę, więc może innym razem. No chyba, że bardzo byś chciała. – Zerknęła na nią krótko, wykrzywiając wargi w zaczepnym uśmiechu. Dobrze wiedziała, że nie chciała. No, ale jakby chciała, to może dałoby się odwołać całe to bzdurne unijne przedsięwzięcie?
Cel ich krótkiego spaceru przez ulice Kinkotsu okazał się być wspólny dla ich obu – i zbłąkanego kudłatego, który dołączył do wycieczki pewnie chwilę później. Ren była aktualnie zbyt skupiona na z pewnością zachwyconej jej towarzystwem pannie Mayu, by szczególnie wsłuchiwać się w to, o czym rozmawiali obcy dla niej ludzie. Gadanie o kradzionych wyglądach i zdeformowanych twarzach nie zaprzątało więc jej myśli do momentu, gdy nieznajoma kobieta ubrana w podobnym guście, co jej towarzyszka, zwróciła się do nich obu tak, jakby to ich oczekiwała. Ren zerknęła z lekkim zdezorientowaniem najpierw przez ramię, tym razem dla odmiany przypominając sobie o Sanjiro, a następnie na Mayu. Po chwili jednak zaskoczony grymas ustąpił poirytowaniu.
- Nie. Nie będę łapać dla was znowu żadnych węży. Zaangażujcie sobie do tego jakichś Doko. – Skrzyżowała ręce na piersi, marszcząc brwi.
2 x
karta postaci | PH | bank | dziennik | theme
- Mayū
- Posty: 334
- Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
- Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
- GG/Discord: vaynei
- Lokalizacja: Atsui
Re: Droga główna na uboczu.
Droga główna na uboczu bez wątpienia było miejscem szczególnym na mapie Atsui — przede wszystkim ze względu na odwieczny spór okolicznej ludności, dotyczący tego, czy ta droga jest bardziej główna, czy jednak bardziej na uboczu. W odróżnieniu od mieszkańców zasiedlających domy w pobliżu tejże ulicy, którzy uważali ją za główną, argumentując swoje zdanie tym, że raz na jakiś czas czas obierze tę trasę jakiś zdesperowany kupiec, Mayū skłaniała się jednak do uznania tej drugiej racji. Zapuszczała się wszak w tę część Kinkotsu wyłącznie wtedy, gdy naprawdę musiała. Zresztą nawet wtedy wolała posłać w te rejony któregoś z licznych podwładnych na służbie u jej rodziny, którzy ze szczerym(?) entuzjazmem wykonywali polecenie swojej pani. Tego dnia jednak musiała zrezygnować z wysługiwania się służącymi na rzecz stawienia się przy bramie osobiście, bo w końcu jej obecność była tam tak bardzo potrzebna. Czy Mayū lubiła się czuć potrzebna? Nie. Ona lubiła się czuć niezbędna. I właśnie za taką się uważała każdorazowo, gdy ktoś zlecił jej jakieś zadanie do wykonania, nie mogła więc przepuścić okazji, by po raz kolejny pokazać, jak bardzo by sobie bez niej nie poradzili — czymkolwiek ta niecierpiąca zwłoki rzecz by nie była, bo w końcu Sanjiro nie raczył wtajemniczyć ją w tę sprawę przed objawieniem się akolitki we wskazanym przez niego miejscu.
Zanim jednak dotarła do celu, po drodze poświęciła jeszcze parę chwil na pozdrowienie lub krótką wymianę zdań z mniej lub bardziej ważnymi osobistościami, które chciały uszczknąć odrobinę uwagi od kogoś rozpoznawalnego, co sama Mayū uznawała za całkowicie zrozumiałe. W końcu, jak uważała, większość ludzi naturalnie lgnęła do osób popularnych, a taką osobą młoda Sabaku zdecydowanie była... przynajmniej w pewnych kręgach, których bogate dziewczę z premedytacją nie opuszczało. Dlaczego miałaby przejmować się brakiem sławy wśród zwykłych, prostych ludzi, jeśli nie miała z nimi żadnego kontaktu? Z drugiej strony — owszem, zdawała sobie sprawę z istnienia tej nielicznej grupy osób, która szczyciła się tym, że sławy w ogóle ich nie interesują. Cóż, niektórzy uwielbiali przechwalać się swoją nieznajomością tematu, ale czy aby na pewno było się czym chwalić?
— Mam nadzieję, że pańska pantera również nie jest już problematyczna — odparła uprzejmie, ale i z ledwo wyczuwalną w jej tonie przekorą, którą zresztą mógł rozpoznać wyłącznie właściciel dzikiego kociska. Nie mogła dopuścić do tego, by kiedykolwiek zapomniał o tym, że Mayū zna wszystkie jego brudne sekrety. Na koniec skinęła delikatnie głową, uśmiechnęła się dość enigmatycznie i wyminęła go, kontynuując swoją wędrówkę w stronę bramy.
Mayū stawiała swoje kroki pewnie i z donośnym stukotem obcasów, dając wszystkim postronnym znać, że powinni zejść jej z drogi, jeśli nie chcą zostać zmuszeni do tego szturchnięciem. W końcu, w przeciwieństwie do nich, miała do załatwienia naprawdę ważne sprawy, od których najpewniej zależało bezpieczeństwo Kinkotsu — Sanjiro chyba nie wznosiłby alarmu do czegoś błahego, prawda? Lepiej dla niego, by to jednak było coś istotnego. Jeśli nie, to będzie musiała z nim poważnie porozmawiać.
Droga dłużyła jej się niemiłosiernie i dłużyłaby się zapewne jeszcze bardziej, gdyby nie to, że w pewnym momencie zwróciła uwagę na kroki tuż za sobą, które zbliżały się w jej kierunku coraz szybciej, aż wreszcie zerknęła za siebie z lekkim niepokojem. Skierowała złote ślepia na szybko poruszającą się postać, lustrując ją czujnie spod zmrużonych powiek. Gdy rozpoznała w niej znajomą przedstawicielkę kościanego klanu, ta zdążyła już wyciągnąć rękę z zamiarem tryknięcia jej ramienia, na co Sabaku zareagowała natychmiastowym pochwyceniem nadgarstka Kaguyi. Zaskoczenie ich kolejnym, przypadkowym spotkaniem ukryła pod niezadowolonym grymasem, który jednak zelżał odrobinę, gdy już odnalazła się w nowej sytuacji.
— To w końcu innym razem czy jednak polecisz jak na skrzydłach, jeśli tylko zechcę? Zdecyduj się. — Puściła wreszcie jej rękę. — Nawet jeśli naprawdę bardzo bym chciała, to wybacz, ale nie miałabym serca odebrać ci szansy na zarobek. Sama wiesz, w twojej nieciekawej sytuacji... — odparła na jej zaproszenie równie zaczepnie, wykrzywiając kąciki ust w złośliwym, ale też i dość przystępnym uśmiechu. Szczerze mówiąc, to nie do końca wiedziała, w jaki sposób powinna traktować osobę, która chociaż była Kaguyą, to była też kimś, kogo w różnych odstępach czasu, ale dość regularnie widywała. Czy Ren była już jej znajomą? Tylko kim była znajoma? Osobą, z którą czasem lubisz spędzać czas czy po prostu człowiekiem, którego nie możesz już nazwać kimś obcym, bo przecież czasem jednak się z nim przypadkiem spotykasz? Czy Ren zaczęła już świadomie pomijać wzrokiem gurdę znajdującą się na plecach Sabaku, by być w stanie prowadzić z nią w miarę przyjemną wymianę zdań?
Z krótkiego zamyślenia wyrwała ją gęsta czupryna, której właściciel zdążył już nadgonić obie kunoichi. Brwi dziewczyny powędrowały wysoko ku górze — w końcu zupełnie się go nie spodziewała. Przynajmniej nie tutaj. Jaki miał być niby powód tego, że, zamiast oczekiwać na nią w okolicach bramy, zajął się sprowadzaniem Ren w dokładnie to samo miejsce? A może to właśnie sama Ren była tą naglącą sprawą, którą miała się zająć?
— Ej, Sanjiro. Czyli chodziło o Kaguyę? Co ona znowu zrobiła? — spytała ostrożnie, zatrzymując podejrzliwe spojrzenie na zsapanym posłańcu. Absolutnie nie zdziwiłaby się, gdyby chodziło o Ren. W końcu może i Kaguya zostali ugłaskani i siłą przystosowani do miejskiego życia, ale ich chaotyczna natura z pewnością musiała dawać o sobie znać w niektórych momentach. Tylko czy to już był ten moment?
Ostatecznie jednak celem ich podróży była ta nieszczęsna brama, do której po paru kolejnych uszczypliwościach zaczęli się zbliżać, a im bliżej znajdowali się miejsca docelowego, tym wyraźniejsze stawały się słowa wymieniane między znajdującymi się tam osobami. Mayū, rozpoznawszy głos znajomej medyczki, machinalnie zagrodziła ręką dalszą drogę swoim współtowarzyszom, samemu również zatrzymując się, by podsłuchać toczącą się nieopodal dyskusję. Ruszyła w stronę sprzeczającej się dwójki dopiero w momencie, gdy kobieta zauważyła wreszcie ich obcecność.
— Co to niby znaczy, że uciekła? Jak mogła po prostu sobie uciec? Co za niedojdy — wypluła z siebie z nieskrywaną złością, przystawiając dłoń do skroni. Pouciskała ją parokrotnie palcami, w milczeniu starając się przetrawić zasłyszane rewelacje. Wzięła głęboki wdech, po czym powoli, miarowo wypuściła powietrze przez usta. To zdecydowanie nie był moment, by tracić nad sobą panowanie. Sytuacja była zbyt poważna.
— Dobrze, to od początku. Gdzie chcieliście ją przenieść? Co to była za sytuacja? Jak mogliście w ogóle dopuścić do tego, by ktoś zaczął was szpiegować? Potrzebuję informacji. Każdej. Ale też bez zbędnego rozwlekania, nie ma na to czasu. Ale to chyba wiecie, nie? — mruknęła pod nosem, gromiąc spojrzeniem niejakiego Kentę, który przez swoją niekompetencję doprowadził do uwolnienia członkini mafii. Do uwolnienia mafiozy, która doprowadziła do zatrucia wszystkich pracowników plantacji ziół. Do uwolnienia Tokiyo.
Pomimo tego, że jej twarz nie wyrażała niewiele więcej niż irytację, to bez wątpienia były to jedynie pozory; już od samego początku jej odczucia względem trucicielki były dość ambiwalentne. Mayū jednak zdążyła pogodzić się prawdziwą tożsamością medyczki, a wręcz w jej umyśle jawiła się już wyłącznie jako więźniarka. Tylko czy to samo można było powiedzieć o tym biednym, sponiewieranym przez los Sanjiro? Łypnęła w jego stronę krótko, z zaciekawieniem sprawdzając zmieniający się grymas na jego twarzy. Nie poświęciła mu jednak zbyt dużo swojej uwagi, w tej samej chwili bowiem ta głupiutka beduinka postanowiła przypomnieć o swojej obecności poprzez wydukanie jakiejś durnotki.
— Będziesz, będziesz. I to pod moim dowództwem, więc bądź posłuszna. Postaraj się też nie przeszkadzać. Dasz radę? — odpowiedziała na jej kategoryczne odmówienie łapania nieistniejących węży, poklepując ją po ramieniu i nie szczędząc wkładanej w to energii. W końcu dla Ren wciąż była Sentokim, powinna więc jej się podporządkować. Ale nawet, jeśli nie miała nad nią fałszywej przewagi rang, to i tak starałaby się zmusić Kaguyę do uznania jej przywództwa. W końcu taka była naturalna kolej rzeczy — nie dość, że przebywała właśnie na terenach Sabaku, to ich nadrzędność nad kościanym klanem była wręcz oczywista, prawda?
2 x
- Ichirou
- Posty: 3928
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Droga główna na uboczu.
Misja rangi B
Mayū, Ren
7/67
Ognista tarcza chyliła się ku zachodowi niczym na powitanie nadchodzących bohaterek, których ścieżki skrzyżowały się nie po raz pierwszy za sprawą dziwnego zrządzenia losu. Obie kunoichi miały więc okazję na zaczerpnięcie ostatnich gorących słonecznych promieni tego dnia, a także na wymianę drobnych uszczypliwości w dość luźnej atmosferze. Biorąc pod uwagę nagłe i nerwowe wezwanie, mogły się spodziewać, że wkrótce będzie jedynie chłodniej i bardziej ponuro.
Kiedy Mayū spojrzała przez ramię na człapiącego na tyłach Sanjiro i zadała mu pytanie odnośnie celu sprawy, ten jedynie pokręcił głową przecząco na znak, że nie chodziło tutaj wcale o Ren.
Sytuacja szybko się jednak wyklarowała, a przynajmniej dla dumnej Sabaku, która w przeciwieństwie do swojej znajomej od razu zajarzyła sedno całego zaaferowania. Kiedy beduinka z Sabishi jeszcze zastanawiała się, o jakich żmijach i wężach gadają pozostali, złota pannica w zasadzie już rozpychała się mocno łokciami, przejmowała kierownictwo nie tylko w dyskusji, ale też i w całej misji. Żądała wyjaśnień.
Na brązowych policzkach przedstawiciela straży zaczęła przebijać się czerwień wstydu, kiedy pojawiła się kolejna bura, tym razem od rozpuszczonego dziewczęcia. Pełne wyrzutu spojrzeniem Minako również nie pomagało. Wyraźnie było widać, że medyczka jest wściekła i w swej wściekłości znacznie bardziej ekspresyjna od władczyni złota.
Minako zaczęła wyjaśnienia.
– Sprawa wygląda tak, że na miejsce ściągnięto człowieka o umiejętnościach wydobywania nawet najbardziej poukrywanych informacji. Wycisnęli z tej żmii, Tokiyo, ostatnie cenne fakty. Wreszcie – podsumowała dosadnym tonem, przewróciła oczami ostentacyjnie i zaraz po tym westchnęła ciężko. – No więc przestała mieć znaczenie jako więzień i jej los stał się przesądzony. Była eskortowana z celi do miejsca oczekiwania na stryczek, no i wtedy nasza wspaniała straż się popisała...
– Szpieg wdarł się w nasze szeregi – włączył się nagle Kenta, próbując się wytłumaczyć. – Podszył się pod jednego ze strażników w trakcie tamtej eskorty. Pomógł jej się wymsknąć, uciec za mury miasta. Ruszyli razem na północ.
– No do Shigashi, bo niby gdzie indziej.
– Sprawa jest pilna ze względu na zebranie informacje podczas przesłuchania – kontynuował przedstawiciel straży, utrzymujący cały czas sztywną pozę na baczność.– Mamy lokalizację kryjówki, która stanowi bazę wypadową dla jej wspólników działających na terenie pustyni. Jest po stronie Shigashi, tuż za granicą.
– Plantacja ziół, pamiętacie? – odezwała się medyczka. – Odłam mafijnej rodzinki tej żmii zajmuje się właśnie silnie uzależniającymi substancjami, w ostatnim czasie zaczęli się panoszyć po całej pustyni. Zasadzali się na nasze zasoby, a produkt końcowy z nich potem rozprowadzali po Unii. I nie tylko. Silnie uzależniające substancje, niszczące i ciało i głowę. Straszne gówno.
Krótka chwila milczenia. Kobieta spojrzała na dziewczyny, a zaraz potem na strażnika, by ten podjął dalej temat.
– Priorytetem jest ich kryjówka. Podejrzewamy, że Tokiyo wraz ze wspólnikiem mogli udać się do niej, by ostrzec swoich. Ruszył za nimi zwiadowca, ale potrzeba siły uderzeniowej skierowanej na placówkę, by zniszczyć ją zanim zostanie przeniesiona lub umocniona.
– Innymi słowy, rozpierdzielicie ich legowisko w drobny mak, spalicie, zasypiecie piachem lub co wam się żywnie podoba – oznajmiła Minako, podpierając biodra zaciśniętymi dłoniami.
W tym czasie Sanjiro przystanął gdzieś na uboczu. Przysłuchiwał się uważnie rozmowie, łapczywie upijając wodę ze skórzanego bukłaka. Znał swoją marginalną rolę, więc nie wychylał się za bardzo. Jeżeli jednak któraś z bohaterek kątem oka zerknęła na niego, to z pewnością uwadze nie umknęła niemrawa mina mężczyzny. Sprawa Tokiyo była dla niego niczym rozdrapywanie zagojonych ran. Na szczęście pazury nie były na tyle silne, by polała się krew. Kudłaty mimo wszystko jakoś się trzymał.
– Och, Mayū, zapomniałabym. Przy ciałach strażników z eskorty znaleźli też to – oznajmiła z niesmakiem, po czym wręczyła złocistej pannicy małą, zrolowaną karteczkę, która po rozwinięciu przedstawiała krótki komunikat.Pozdrówcie Mayū.
Całuski
2 x
- Ren
- Posty: 370
- Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
- Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
- GG/Discord: rahsim
- Lokalizacja: Sabishi
Re: Droga główna na uboczu.
Ren raczej nie obnażała zbyt wiele przez swoją mimikę czy gestykulację – z wyjątkiem momentów przedłużającej się irytacji, gdy trudno było jej zachować swoje zwykle stateczne oblicze. Tym razem także jej mina pozostawała neutralna, ale wewnątrz – choć raczej sama wolałaby tego nie dostrzegać – czuła lekkie podekscytowanie. Szczególnie, że Mayu, która za wszelką cenę starała się dać Kaguyi do zrozumienia, że nie jest tu przez nią miło widziana, już parokrotnie przypadkiem trafiała akurat tam, gdzie beduinka kierowała swoje kroki. Trudno było nazwać ich relacje szczególnie zażyłymi, ale coś w Mayu było dla niej zarówno odpychającego, jak i przyciągającego. Nie chciała się z nią zaprzyjaźniać. Chyba po prostu chciała jej uwagi.
To, że nie udało jej się wystraszyć Mayu, nie było dla niej szczególnie zaskakujące. Nawet, jeśli pannica prezentowała się jak każda inna córka tutejszego bogacza, to trudno było zapomnieć o jej krwawej profesji. W dodatku, powiedzmy to sobie wprost, jeśli kunoichi Sabaku dawałaby się tak zaskakiwać każdej zbłąkanej Kaguyi, to prawdopodobnie nie dożyłaby wieku, gdy bez przeszkód może kupić wino. Ren zmrużyła ślepia z rozbawieniem, gdy lśniące od pierścieni palce pannicy zacisnęły się na jej ciemnej skórze.
- Zależy od tego, jak bardzo będziesz nalegać. Nie bój się o mnie, mam trochę złota w sakiewce. Nie zajmuje mnie teraz nic ważnego… - Kiwnęła łbem w stronę Sanjiro, sygnalizując, że to właśnie on jest jedną z tych rzeczy, które z łatwością może usunąć ze swojego dzisiejszego harmonogramu. Mina jej jednak zrzedła, gdy Mayu przekierowała swoją uwagę z niej na sprawcę całego zamieszania. A potem zrzedła jej jeszcze bardziej, bo dziewczyna zasugerowała, że to Ren jest powodem tego dość nietypowego zgromadzenia. - Ej, wolnego. JA nic nie zrobiłam. Goniec sam ci powie. – Tu spojrzała wrogo na kudłatego mężczyznę, oczekując, że ten potwierdzi jej niewinność.
Nietypowa trójka dotarła wreszcie do bramy. Okazało się, że na miejscu czekały na nich dwie kolejne osoby. W przeciwieństwie do Mayu Kaguyi nie interesowała szczególnie tocząca się rozmowa i sama zatopiona była we własnych myślach. Z momentem, gdy złota dziewczyna zagrodziła jej dalszą drogę gestem dłoni, Ren prawie na nią weszła swoim dość potężnym cielskiem. Nagłe hamowanie sprawiło jednak, że skupiła swoją uwagę na ludziach, którzy okazali się być powodem ich wezwania. I to, co usłyszała, nie świadczyło zbyt dobrze o tym, jak radzą sobie tutejsi.
- Aż takim problemem dla was jest upilnowanie jednego jeńca? I to do tego medyczki? Może nie byłoby tak trudno odzyskać Kinkotsu, jeśli takie macie służby – rzuciła te słowa z pogardą, jakby zapominając o tym, że aktualnie odzyskiwanie odebranych ziem nie jest priorytetem nieudolnej liderki. Szanowała pracę zielarzy i medyków, ale nigdy nie uważała ich za szczególne zagrożenie. Choć nadal przed oczami miała potężny krater, jaki stworzyła uciekinierka przed miesiącami, to równie dobrze zapamiętała obrażenia ręki, jakie odniosła, władając siłą, której nie udźwignęło słabe, niewyćwiczone ciało. Żałosny widok kogoś, kto myślał, że jedną sztuczką osiągnie coś, do czego inni dążą latami, wylewając z siebie hektolitry potu.
Później jedynie splotła ramiona na piersi w defensywnym geście, wysłuchując wreszcie tego, co chyba miało być ich zadaniem. Nie zadawała zbyt wiele pytań, pozwalając Mayu zająć się detalami. Zaczynała powoli domyślać się, jaka była tutaj jej rola – władająca złotym piaskiem dziewczyna z pewnością poradziłaby sobie z rozpirzeniem kryjówki jakichś ludzi, do których Ren w sumie nie czuła zbyt wiele wrogości. Na wzmiankę o mafii jedynie uniosła brew nieznacznie, przez chwilę wracając myślami do tego cholernego Noriego. Potem jednak odgoniła od siebie wspomnienie fletu, który znalazła w mafijnej kryjówce, swoją uwagę koncentrując na Mayu, która nie dość, że uznała, że Ren posłusznie przyjęła wytyczne, to na domiar złego mianowała się na generała całego przedsięwzięcia.
- Pójdę. Dziewczyna potrzebuje ochroniarza - i niańki. Nie to, żeby beduinka miała zbyt wiele do gadania, gdy rozkaz przychodził od Unii, ale lepiej się czuła, gdy mogła sama przed sobą sprawiać takie pozory. - Własną krwią gwarantuję, że włos jej ze mną nie spadnie z tej ślicznej główki, ale mam dwa warunki.
Zerknęła po zgromadzonych, mocniej zaciskając dłoń na jasnym materiale, który chronił jej ciało przed ostrymi językami słońca. Jeśli dali jej mówić dalej, to ciągnęła dalej spokojnie. Jeśli ktoś (Mayu) wszedł jej w słowo, to również ciągnęła dalej – ale bardziej niecierpliwie.
- On zostaje. Tylko by się pałętał pod nogami i nas spowalniał. – Wskazała palcem Sanjiro, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Widziała go już w akcji i nie był to szczególnie imponujący widok.
- A ty… – Zatrzymała wzrok na podkreślonych kajalem żółtych oczach Mayu, do niej mając przynajmniej na tyle szacunku, by zwrócić się do niej personalnie. - Ty się mnie słuchasz. Tutaj możesz sobie być wielką panią, ale tam nic po tym, ze jesteś taka czarująca. Nigdy nie byłaś tak daleko od domu. – Ren również nie wystawiła nosa poza bezpieczną pustynię, ale oni nie musieli o tym wiedzieć.
Gdy ustaliła już, w swoim przekonaniu, najważniejsze sprawy, na potwierdzenie swojego dowództwa wyciągnęła z dłoni obcej kobiety karteczkę, chcąc zapoznać się z jej zawartością przed Mayu. Nawet, jeśli miałoby to jej zająć dłuższy moment.
- Skoro miała iść na stryczek, to znaczy, że możemy się jej po prostu pozbyć? - mruknęła pod nosem krótkie pytanie.
2 x
karta postaci | PH | bank | dziennik | theme
- Mayū
- Posty: 334
- Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
- Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
- GG/Discord: vaynei
- Lokalizacja: Atsui
Re: Droga główna na uboczu.
Od chwili, gdy wydała Tokiyo strażnikom, czyli już od niespełna roku, starała się zbyt dużo nie myśleć o jej sytuacji, by się nie rozpraszać. I to też nie było tak, że jej współczuła; za bardzo cieszyła się, że doprowadziła tę sprawę do końca. Absolutnie nie była też osobą, która mogłaby tak szybko przywiązać się do jakiejś nieznajomej kobiety, z którą spędziła raptem parę dni. Jedyne, czego żałowała, to tego, że nie zmusiła jej do przekazania sobie wiedzy o paru rzeczach. Tego typu wiedza, którą posiadała należąca do mafii medyczka, była dość trudna do zdobycia od znajomych Iryōninów w Kinkotsu. Z czego była ta trucizna? Jak silna musiała być, by uśmiercić cały personel stacjonujący na plantacji? Jak ją zrobić? Było coś frustrującego w tym, że jedyna osoba, którą mogła o to spytać, została skazana na śmierć. Musiałaby być naiwna, jeśli myślała, że jej uniknęła, wymykając się nieudolnym strażnikom w drodze do kata — ta śmierć została po prostu odroczona. Młoda Sabaku, pomimo swojego oczywistego niezadowolenia tym, że najprawdopodobniej już nigdy nie uzyska odpowiedzi na swoje pytania, wiedziała, że będzie musiała ją zabić. Nie było innego wyjścia. Użyteczność Tokiyo skończyła się wraz z przymuszeniem jej do podzielenia się tymi informacjami, które nie chciały opuścić jej ust dobrowolnie.
Słuchała w milczeniu dalszych wyjaśnień zawstydzonego strażnika, przerywanych co jakiś czas zniecierpliwionymi wypowiedziami medyczki, starając się złożyć całą tę sytuację w jedną całość. Chociaż jej mimika pozostała niezmienna, bo wyrażająca niezadowolenie, to jednak spojrzenie, które cały czas utkwione było w tłumaczącym się mężczyźnie, jakimś cudem stało się jeszcze chłodniejsze.
— Czyli mieliście tylko jedno zadanie do wykonania, a i tak to spieprzyliście — podsumowała surowo, starając się puścić mimo uszu uwagę Kaguyi. Czy uważała, że straż w Kinkotsu jest niekompetentna? Cóż, tak. Ale czy aby na pewno chciała przytaknąć komuś takiemu jak Ren? Czy chciała poprzeć słowa Kaguyi? Zerknęła na nią kątem oka, zastanawiając się, czy byłaby w stanie zignorować jej przytyki.
Nie. Nie była.
— Zawsze możesz spróbować — wymsknęło jej się w końcu. — Ale byłabyś osamotniona, bo chyba za bardzo nie spieszy wam się do przejmowania Kinkotsu, prawda? — I chociaż w innej, nieco swobodniejszej sytuacji uszczypliwości Mayū można było traktować w kategorii niegroźnej zabawy, tak teraz w jej słowach absolutnie nie dało się wyczuć tego lekkiego tonu. Była zbyt zirytowana tym, z jaką łatwością byle mafiozi oszukali podobno dobrze wyszkolonych strażników — miała więc nadzieję, że Ren przestanie odzywać się wtedy, gdy nie powinna. Czyli najlepiej zawsze. Nie mogła wyobrazić sobie sytuacji, kiedy uwaga jakiejś Kaguyi byłaby niezbędna.
— Shigashi... — powtórzyła w sumie tylko po to, by mieć moment na przeanalizowanie, z czym wiązałaby się wyprawa w tak nieznajome dla niej rejony. Znaczy — owszem, słyszała strzępki informacji o miastach kupieckich, ba, znała nawet osoby, które regularnie je odwiedzały. A jednak czuła lekki niepokój. Jak miałaby nie czuć, skoro wciąż nie udało jej się przekroczyć granic swojej prowincji? Nie pozwoliła jednak na to, by na jej twarzy dało się zauważyć znamiona tej niepewności. To byłoby nieprofesjonalne. — Gdzie właściwie jest ta kryjówka? Macie to gdzieś oznaczone na mapie? Cokolwiek? — spytała z rosnącym zniecierpliwieniem. — Czy jest jakaś konkretna trasa, która powinnyśmy dotrzeć do kryjówki, czy to bez znaczenia? I jak w sumie rozpoznamy tego zwiadowcę? Wiadomo, gdzie mniej więcej teraz się znajduje? — zasypała go kolejnymi pytaniami, nie odrywając od niego czujnego wzroku. Miała nadzieję, że strażnik przynajmniej teraz stanie na wysokości zadania i uraczy je szczegółami, które mogą okazać się niezbędne do sprawnego ukończenia misji.
Była zbyt skupiona na doprecyzowaniu paru informacji, by zareagować na kolejne słowa Ren od razu — a konkretniej te, którymi sugerowała, jakoby Mayū potrzebowała ochroniarza. Aż parsknęła, słysząc tak absurdalne stwierdzenie. No bo przecież było absurdem — w jaki sposób walcząca na bliskim dystansie Kaguya miałaby ją ochronić, gdy Mayū mogła szczycić się kontrolą nad złotem? Nie było, według niej, ofensywy, która mogłaby się przedrzeć przez jej obronę. Postawę Sabaku z łatwością można było uznać za zwykłe chełpienie się, ale nie miała, póki co, powodu, by wątpić w swoje umiejętności.
— Och, to bardzo szlachetne, ale obejdę się bez twojej ochrony. Tak naprawdę, to wzięłabym cię ze sobą głównie ze względu na to, że, powiedzmy, znasz pustynię. W końcu jesteście koczownikami. Wy, w sensie Kaguya — poinformowała ją spokojnie, chcąc z odpowiednią dosadnością przypomnieć swojej towarzyszce o tym, gdzie jej miejsce. I to byłoby wystarczające, gdyby nie to, że Ren chyba poczuła się bardziej istotna, niż była w rzeczywistości.
— A więc śmiesz stawiać mi warunki? — mruknęła z niedowierzaniem, unosząc brew. — Zacznijmy od tego, że powinnaś być mi wdzięczna, że nadal chcę ci pomóc odrobinę zarobić. — Dlaczego nikt nie dostrzegał jej łaskawości? Czy naprawdę musiała ciągle przypominać o swojej dobroci? — Nie ujmuję ci twojego doświadczenia we włóczeniu się po pustyni, bo przecież tylko to robiłaś całe swoje życie, ale nie jesteś niezastąpiona. Albo się dostosujesz, albo znajdę kogoś innego na twoje miejsce. Jesteśmy w Kinkotsu, a nie w tej twojej wiosce. Ja dowodzę. — Wykonała gest machnięcia dłonią w jej stronę, oznaczający, że, czy Kaguya tego chciała, czy też nie, sprawa została zamknięta. Nie było już nic do dodania. To nie była nawet kwestia tego, że Ren musiała się na to zgodzić — bo jej zgoda nie była potrzebna. Wiedza beduinki mogłaby być przydatna, ale też nie była jedyną osobą, która często przemierzała pustynię. Mayū była zbyt dumna i, swoją drogą, uparta, by uznać dowództwo jakiejś Kaguyi.
— A Sanjiro... — urwała na krótką chwilę, szukając go wzrokiem. Oprócz tego, że wyglądał dość głupkowato opijając się wodą z taką zachłannością, nie udało jej się uchwycić żadnej ekspresji na jego twarzy. — Sanjiro jest gońcem. Przecież i tak nigdzie nie pójdzie. — Wzruszyła lekko ramionami. Podczas rozwiązywania sprawy plantacji jego obecność była potrzebna ze względu na znajomość drogi prowadzącej do placówki, ale teraz, gdy jego miejsce miała zająć Kaguya, nie było sensu go narażać. Nawet nie miałby jak się obronić, a uciekanie też zazwyczaj wychodziło mu dość kiepsko.
Gdy Kaguya wyciągnęła dłoń po jej własność, niemal natychmiast odepchnęła ją swoją ręką i przejęła karteczkę.
— Niedoczekanie — skomentowała pod nosem jej próbę przechwycenia wiadomości, która nie była dla niej, po czym szybciutko rozwinęła papierek, odczytując nakreślone na nim znaki. Dotychczasowe rozdrażnienie, które można było z łatwością zauważyć na jej twarzyczce, teraz ustąpiło rozbawieniu, a z jej ust wydobył się krótki, ale też szczery śmiech. — Widzisz, jaka z niej mała łajza? Wcisnę jej tę karteczkę w gardło — ogłosiła, zgniotła rulonik w dłoni i, pomimo wcześniejszej niechęci do dzielenia się treścią wiadomości, zamaszyście odrzuciła kartkę w stronę Ren.
2 x
- Ichirou
- Posty: 3928
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Droga główna na uboczu.
Misja rangi B
Mayū, Ren
10/67
W łagodniejszych klimatach mówiło się, że nie przekracza się dwa razy tej samej rzeki, a z kolei na pustyni, że nie przekracza się dwa razy tej samej wydmy. Podobnie zresztą mogli mawiać ninja, że nie wykonuje się dwa razy tej samej misji, choć w tym przykładu pozory mogły mylić. Sprawa rozgrywała się przecież między tymi samymi aktorami i dotyczyła tego samego – dorwania cholernej, jadowitej żmii. Sytuacja jednak była zupełnie inna, a i same bohaterki, które miały odegrać pierwszoplanowe role, także uległy małym przemianom. Okoliczności również były zupełnie niepodobne, bo tym razem do rozwiązania mafijnej intrygi nie popchnęły zrządzenia losu, lecz zarządzenia władz Unii. Unii, której ani dumna Sabaku, ani krnąbrna Kaguya nie były zbyt przychylne.
Przychylności nie zaskarbił też sobie przedstawiciel służb porządkowych, który na swój garb zgarniał kolejny przytyki dotyczące nieudolności jego i jego ludzi. I w sumie słusznie, trudno mu było wybronić swoje racje. Zepchnięty do defensywy i obijany ze wszystkich stron, wkrótce przestał odpierać komentarze i po prostu milczał, ograniczając się jedynie do wypowiedzi w sprawie naprostowania błędów i niedopatrzeń straży.
– Tak, udało się wyciągnąć od niej położenie kryjówki. Plantacje herbaty w południowej części Shigashi. To tam, w magazynach mają swoje laboratoria i punkty przerzutu zabronionych substancji – wyjaśnił osobnik w turbanie, próbując zachować pełen spokój, jednak czujne oko mogło dostrzec drżącą brew, zdradzającą drzemiące w mężczyźnie nerwy.
– Nie wiem, czy ta żmija miała więcej szczęścia, że udało się jej zwiać na moment przed stryczkiem, czy jednak więcej pecha, że wreszcie wyciągnęli z niej sekrety chwilę przed ucieczką – stwierdziła pogrymaszona Minako, krzyżując ręce na piersi.
– W tym jest nasza przewaga. Wiemy, dokąd zmierza. Jest świadoma, że kryjówka jest spalona. Muszą poinformować swoich, ewakuować się – stwierdził strażnik.
– No chyba, że oleją kryjówkę całkowicie i spiszą ją na straty – dodała medyczka.
Potem pojawił się temat trasy wędrówki, w czym mógł zabłysnąć Sanjiro, który zdążył odsapnąć po ostatniej gonitwie po całej wiosce w poszukiwaniu akolitek wyznaczonych do zadania. Kudłaty może nie był wyjątkowo mężny ani silny, ale miał naprawdę niezłą wiedzę o terenie. Zbliżył się więc do reszty i sięgnął po mocno wysłużoną mapę regionu.
– Yhm, no tak, plantacje powinny być o tutaj – zaczął, sunąc chudym palcem po mapie. – Kiedyś je mijałem z przesyłką czy czymś w tym stylu w drodze do kupieckiej stolicy. Także no, najkrótsza droga byłaby, hmmm, tym szlakiem – kontynuował wiodąc paluszkiem po wyrysowanym trakcie. – Zwiadowca też powinien tędy pędzić, o ile tamci nie uciekli w jakimś niespodziewanym kierunku czy coś... O, tutaj, mniej więcej w połowie trasy, w tej wiosce byśmy wymienili konie. Świeże wierzchowce pozwoliłyby nadrobić dystans – oświadczył z minimalną dozą dumy, że mógł dorzucić coś od siebie do sprawy i wnieść użyteczne informacje i rady.
Sanjiro mówił w liczbie mnogiej, bo rzecz jasna myślał, że wyruszy razem z dziewczynami w roli zwyczajnego pomagiera. Nie spodziewał się jednak, że rozpieszczona władczyni złota zaraz postawi swoje warunki, a jednym z nich będzie zostawienie kudłatego na miejscu. To go trochę ubodło i zaskoczyło. Widać to było po jego minie i otwartej gębie.
– No dobrze, nie mamy czasu na przekomarzanie. Będzie tak, jak zdecydujesz – odpowiedziała Minako, łechtając ego dumnej panienki i miażdżąc poczucie wartości rozczarowanego gońca. Ten próbował coś protestować, wydukał coś o byciu przydatnym w podróży, jednak medyczka spojrzała na niego wtedy surowo, by dać mu zrozumienia, że nie będzie z nim negocjować.
– Przygotuj im dwa konie – rzuciła jednie, a ten z lekko opuszczonym łbem pospiesznie wycofał się w stronę pobliskiej stajni, by wypełnić polecenie, o ile plan ze strony dwóch bohaterek nie uległ zmianie.
Strażnik z turbanem z kolei zwrócił się do Ren, która podjęła ważny temat.
– W rzeczy samej. Nie jest nam już potrzebna jako więzień – oznajmił chłodno. – Ważne jednak, żeby wasze działania były wymierzone w ich organizację, nie w cywili. Jeśli zniszczyć, to ich kryjówkę, pracownie, magazyny, a nie mienie zwykłych ludzi. Niech to będzie atak tygrysa, a nie stratowanie przez stado słoni.
Sanjiro jeszcze nie wrócił z wierzchowcami na plac przed bramą, więc była jeszcze chwila na ewentualne dalsze omówienie szczegółów.
1 x
- Ren
- Posty: 370
- Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
- Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
- GG/Discord: rahsim
- Lokalizacja: Sabishi
Re: Droga główna na uboczu.
- No to może spróbuję, po tym, co widzę, to nie wydaje się szczególnie trudne - warknęła w odpowiedzi na kąśliwą uwagę Mayu, która nie byłaby sobą, gdyby nie skomentowała tego, jak uległa i bierna jest liderka Kaguya, do której Ren pałała nikłą sympatią. – A zapolujesz na mnie wtedy? – Zwróciła się w stronę władającej złotem dziewczyny, wykrzywiając wargi w rozbawionym grymasie i chwytając między palce kosmyk jej czarnych włosów, by pociągnąć zaczepnie. Wyczuła tę frustracją w głosie Mayu i, nie da się ukryć, sprawiała jej przyjemność. Cóż, Unia sprawiła, że ludzie stali się miękcy, a to doprowadzało do takich sytuacji, jak łatwa ucieczka tych nieszczęsnych mafiosów. Nie miały zbyt wiele wspólnego, ale łączyła je niechęć do nowego porządku – tego jednego Ren była pewna. Obie zbyt rozpychały się łokciami, by uznać gnuśną i pozorną wspólnotę. Pozostała trójka paplała dalej o wszystkim, co związane było z tą brawurową ucieczką. Ren przez moment jeszcze mierzyła spojrzeniem oczy Sabaku, by wreszcie odwrócić głowę i wypuścić z mocnego uścisku palców jej włosy, skupiając się na tym, co pozostali mieli do powiedzenia o tym, co w tym momencie było najistotniejsze – ich zadaniu.
Goniec okazał się nie być tak bezużyteczny, jak mogła się tego spodziewać. Ren pochyliła się nad mapą, którą wyciągnął kudłaty mężczyzna i zmarszczyła czoło, zapamiętując jego instrukcje. Potem, gdy ten skończył swój krótki wywód, Kaguya wyciągnęła w jego stronę dłoń wyczekująco, zatrzymując chłodne spojrzenie na jego twarzy. Nie oferowała bynajmniej uścisku ręki na znak uznania kompetencji innego pustynnego nawigatora – chciała przyjrzeć się mapie samodzielnie, bez czyjegoś brzęczenia nad uchem i dobrych rad. Choć przyjęła do siebie sugestie posłańca Sabaku, to lubiła robić rzeczy samodzielnie, po swojemu. Gość wydawał się tak bardzo roztargniony, że lepsza trasa mogła ujść jego uwadze.
- Jeśli nie czujesz się ze mną dość pewnie, to możesz wziąć gońca ze sobą, proszę bardzo. – Ren jedynie wzruszyła ramionami lekceważąco, gdy w końcu udało jej się wymusić na Sanjiro przekazanie jej zmaltretowanej mapy. Jeśli był przywiązany do tego kawałka papieru – a mógł być, biorąc pod uwagę to, że mapa prawdopodobnie służyła mu już dłuższy czas – to Ren cierpliwie sterczała nad nim do momentu, gdy w końcu udało jej się dostać to, czego chciała. W końcu nie chciała tego zjeść – chciała tylko pożyczyć.
Gdy w końcu pozwolono jej się samodzielnie zapoznać rysunkiem terenu, Ren bez zbędnych skrupułów rozłożyła mapę na pokrytym pyłem podłożu. Kucnęła przy niej, marszcząc czoło i wodząc spojrzeniem ciemnych oczu po szlaku, który zaproponował Sanjiro. Obca kobieta w tym czasie chyba bardzo chciała podlizać się bogatej pannicy, bo wyraźnie podkreśliła to, że to Sabaku będzie decyzyjna w sprawie towarzystwa gońca, na co Ren pozostało jedynie przewrócić oczami. Dobrze wiedziała, że odrobina złota i wizja nagrody potrafiła odebrać ludziom zdolność racjonalnego myślenia.
Rozbrajający w swojej bezradności kudłaty posłaniec, którego losy się tutaj sądziły, odesłany został po wytrzymałe konie, które miały im służyć za środek transportu. Ren odprowadziła go wzrokiem i łypnęła jedynie krótko przez ramię na – na co się zanosiło – swoją towarzyszkę.
- Jest słaby, a ty dobrze wiesz, jak tańczą moi ludzie. Nie będę w stanie walczyć i go chronić. Sama też jesteś najsilniejsza, gdy możesz atakować. Zaufam twojemu osądowi, Mayu, ale ta trasa nie jest czymś, z czym sobie nie poradzę. W końcu włóczę się cale moje życie - mruknęła, przez moment nawiązując z nią kontakt wzrokowy, by chwilę później znów powrócić do studiowania mapy. Gdy Sanjiro oddalił się na odpowiedni dystans, z głosu Ren zniknęła wcześniejsza kpina. Jego wiedza była cenna i zamierzała z niej czerpać, nie mogła mu tego odmówić, ale Ren sama była równie uzdolnioną nawigatorką. Swoją obecnością mógł ściągnąć na nie kłopoty – tak jak wtedy, gdy prawie zginął na plantacji. Obie pamiętały aż za dobrze jego bezwładne ciało.
Gdy Mayu zdążyła zapoznać się ze świstkiem papieru, którego treść nurtowała Kaguyę do granic możliwości, rzuciła rulonikiem w kierunku beduinki. Ren przechwyciła karteczkę i niezdarnie rozwinęła rulonik, odczytując zwięzłą zawartość.
- Byłyście blisko? – Uniosła jedną brew, odczytując dziwny komunikat jako sygnał pewnej poufałości. Kącik jej ust drgnął jednak nieznacznie, gdy Mayu obwieściła kobiecie, że zadba o to, by uciekinierka przełknęła swój bezczelny liścik. – Trzymam cię za słowo. Przechowam to do tego czasu. – Wsunęła świstek papieru do swojej podróżnej torby, a potem dźwignęła się do pionu, otrzepując z ulicznego kurzu. - Pożegnaj się, Sabaku, zaraz ruszamy. Macie dla nas wodę i prowiant? – Zwróciła się do strażnika.
2 x
karta postaci | PH | bank | dziennik | theme
Użytkownicy przeglądający to forum: Mijikuma i 13 gości