Siedziba władzy
Re: Siedziba władzy
Hebi pozostawał w niemałym zaskoczeniu, gdy kobieta z wioski zaczęła zalewać go falą informacji. W normalnych warunkach zapewne uznał by podobne środki ostrożności za szczególnie naginane, jednak w dobie czasów gdzie sąsiad nie ufał własnemu sąsiadowi, wszystko znajdowało szybkie wyjaśnienie…
Oroshi spokojnie sięgnął dłonią do kieszeni swego kimona, po czym wyjął niewielki kawałek materiału którym zbierał uciekające drobiny potu ze swego czoła…
- Widzi pani, wychowałem się poza wioską, jednak moja sytuacja zmusiła mnie do powrotu… Nigdy nie korzystałem z rodowego nazwiska swego klanu, jednak jako użytkownik kekkei genkai rodu Sabaku, wiem że to tutaj jest moje miejsce… Jeśli muszę zdobyć więcej szacunku w waszym mieście, to obiecuje że tak właśnie się stanie.
Oroshi nie mógł powiedzieć całej prawdy… Co by się stało z jego życiem gdyby oświadczył że jest tutaj tylko dla rozwiązania zagadki pustego domem. Przecież nie zmieni z miejsca podejścia innych względem siebie… Jeśli kiedyś stanie się silniejszy może i zacznie w znaczniejszym stopniu pomagać słabszym, jednak w tej chwili mógł jedynie ścierać się ze skarabeuszami i tępymi mięśniakami bez szans na objawienie roztropności.
Hebi założył ramiona za plecy, po czym odezwał się tym samym spokojnym głosem…
- Może mi Pani podpowiedzieć od czego zacząć?
Znalazł się w kropce...
Oroshi spokojnie sięgnął dłonią do kieszeni swego kimona, po czym wyjął niewielki kawałek materiału którym zbierał uciekające drobiny potu ze swego czoła…
- Widzi pani, wychowałem się poza wioską, jednak moja sytuacja zmusiła mnie do powrotu… Nigdy nie korzystałem z rodowego nazwiska swego klanu, jednak jako użytkownik kekkei genkai rodu Sabaku, wiem że to tutaj jest moje miejsce… Jeśli muszę zdobyć więcej szacunku w waszym mieście, to obiecuje że tak właśnie się stanie.
Oroshi nie mógł powiedzieć całej prawdy… Co by się stało z jego życiem gdyby oświadczył że jest tutaj tylko dla rozwiązania zagadki pustego domem. Przecież nie zmieni z miejsca podejścia innych względem siebie… Jeśli kiedyś stanie się silniejszy może i zacznie w znaczniejszym stopniu pomagać słabszym, jednak w tej chwili mógł jedynie ścierać się ze skarabeuszami i tępymi mięśniakami bez szans na objawienie roztropności.
Hebi założył ramiona za plecy, po czym odezwał się tym samym spokojnym głosem…
- Może mi Pani podpowiedzieć od czego zacząć?
Znalazł się w kropce...
0 x
Re: Siedziba władzy
Chłopak kolejny raz znalazł się w sytuacji gdzie najdrobniejsze słowo mogło zmienić przebieg całej rozmowy. Spokojnie poprawił opadające kosmyki włosów, po czym odpowiedział zgodnie z prawdą pewnym głosem.
-Zacznę od tego że pochodzę z zachodnich regionów naszej krainy, moi rodzice zamieszkali na ziemiach dawnych osadników, nie ingerując w sprawy wielkiego świata. Nigdy nie pytałem o powody ich odejścia bo i czemu skoro było mi tam dobrze…
Chłopak przerwał na chwilę z nostalgią wracając do dawnych wspomnień, gdzie nie było miejsca na problemy z dzisiaj.
- Któregoś dnia po prostu ich tam nie zastałem… Dom był pusty, bez najmniejszych śladów walki. Muszę zostać w tej wiosce by zyskać więcej siły, jeśli nie to jak rozwiąże zagadkę… Czemu zostałem sam, co się stało z moją rodziną.
Oroshi ukrył dłonie w kieszeniach płaszcza, mimo że było to dość niestosowne w sytuacji rozmowy z drugą osobą, nie miał już sam pojęcia jak poradzić sobie z sytuacją w której się znalazł…
Gdy jego opowieść z grubsza dobiegła końca, Sabaku wyciągnął bladą dłoń przed siebie po czym uniósł niewielką ilość piasku z pozostawionej doniczki… Czuł doskonale przepływającą
- Umiem tylko tyle ile nauczył mnie ojciec… Potrafię kontrolować swoje techniki w podstawowym stopniu, mieliśmy przejść w przyszłym miesiącu do kolejnego stopnia…
To wydawało się tak odległym wspomnieniem… Teraz sam musiał zdobyć siłę o której opowiadał mu starszy Sabaku, podczas długich nocy przy domowym palenisku.
-Zacznę od tego że pochodzę z zachodnich regionów naszej krainy, moi rodzice zamieszkali na ziemiach dawnych osadników, nie ingerując w sprawy wielkiego świata. Nigdy nie pytałem o powody ich odejścia bo i czemu skoro było mi tam dobrze…
Chłopak przerwał na chwilę z nostalgią wracając do dawnych wspomnień, gdzie nie było miejsca na problemy z dzisiaj.
- Któregoś dnia po prostu ich tam nie zastałem… Dom był pusty, bez najmniejszych śladów walki. Muszę zostać w tej wiosce by zyskać więcej siły, jeśli nie to jak rozwiąże zagadkę… Czemu zostałem sam, co się stało z moją rodziną.
Oroshi ukrył dłonie w kieszeniach płaszcza, mimo że było to dość niestosowne w sytuacji rozmowy z drugą osobą, nie miał już sam pojęcia jak poradzić sobie z sytuacją w której się znalazł…
Gdy jego opowieść z grubsza dobiegła końca, Sabaku wyciągnął bladą dłoń przed siebie po czym uniósł niewielką ilość piasku z pozostawionej doniczki… Czuł doskonale przepływającą
- Umiem tylko tyle ile nauczył mnie ojciec… Potrafię kontrolować swoje techniki w podstawowym stopniu, mieliśmy przejść w przyszłym miesiącu do kolejnego stopnia…
To wydawało się tak odległym wspomnieniem… Teraz sam musiał zdobyć siłę o której opowiadał mu starszy Sabaku, podczas długich nocy przy domowym palenisku.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4025
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
Niedługo po odebraniu zwoju od lidera zaszył się w Kociej Dolinie na dobre kilka tygodni, pracując między innymi właśnie nad wyjątkowym podarkiem od czerwonowłosego przywódcy klanu. Asahi stanął na wysokości zadania i opanował elitarną technikę, potwierdzając tym samym to, że stanowi ścisłą czołówkę swego rodu. Po ukończeniu treningu wrócił do wioski, by zgodnie z nakazem zwierzchnika odstawić cenny zwój na swoje miejsce. Dotarł do centralnej części osady, a tam już skierował się do siedziby władzy. Jeżeli spotkał na swej drodze któregoś ze strażników, to poinformował go o celu swojej wizyty.
- Mam coś do oddania Jou - odrzekł krótko i dość enigmatycznie. Nie czuł potrzeby, by wyjawiać zwykłemu strażnikowi dokładnych informacji na temat tego, co ma aktualnie w posiadaniu. Zresztą, nikt nie powinien o to drążyć. Złotooki mężczyzna był dobrze znany wśród swoich i miał (przynajmniej w swoim mniemaniu) wystarczającą pozycję, by nie musieć tłumaczyć się każdej napotkanej osobie ze swoich działań.
- Mam coś do oddania Jou - odrzekł krótko i dość enigmatycznie. Nie czuł potrzeby, by wyjawiać zwykłemu strażnikowi dokładnych informacji na temat tego, co ma aktualnie w posiadaniu. Zresztą, nikt nie powinien o to drążyć. Złotooki mężczyzna był dobrze znany wśród swoich i miał (przynajmniej w swoim mniemaniu) wystarczającą pozycję, by nie musieć tłumaczyć się każdej napotkanej osobie ze swoich działań.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4025
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
W taką przemianę prawdopodobnie nie uwierzyłby nawet dawny Ichirou sprzed lat, który jak ognia unikał służbowych obowiązków i interesował się jedynie własnym komfortem. Doświadczenia i wiek robiły jednak swoje. Jak na zawód shinobi, z którym wiąże się ciągłe ryzyko i w którym mało kto dożywa starości, Asahi miał już swoje lata i zdążył wydorośleć z bycia nastoletnim lekkoduchem. Nosił ze sobą także bagaż doświadczeń, którymi nie powstydziłby się niejeden weteran. Oczywiście wciąż gdzieś w środku niego tkwiła dusza chętna do korzystania ze wszystkich uciech świata i adorowania piękna wszelkiej postaci, szczególnie tego kobieca, ale przez wzgląd na zmianę stylu życia brązowowłosego nie miała ona za wiele czasu na rozwiniecie skrzydeł. Praca była bardzo absorbująca i nie było na tyle sposobności, by po prostu beztrosko się bawić, a nawet jeżeli znalazła się chwila, to czasami po prostu nie było chęci przez zmęczenie. Chyba w ostatnim czasie zaczął bardziej cenić sobie spokój.
Kiwnął nieznacznie głową na słowa pilnującego budynku mężczyzny i ruszył za nim. Wbrew początkowym oczekiwaniom, strażnik nie prowadził go bezpośrednio do gabinetu lidera, tylko gdzieś indziej. Ktoś inny miał do niego sprawę? Możliwe, ale to musiało poczekać. Sabaku gestem dłoni wstrzymał strażnika na sekundę i zatrzymał się tuż przed gabinetem lidera. Sięgnął po właściwy zwój i zwrócił się z prośbą do jakiejś pracownicy gabinetu, która właśnie przechodziła obok.
- Możesz odstawić to na miejsce? I przekaż Jou, że mi się udało. - Kobieta przytaknęła i odebrała zwój od Asahiego, który jeszcze przez kilka sekund pozostał w miejscu, by odprowadzić ją wzrokiem. Sentoki upewnił się w ten sposób, że zwój został odniesiony na właściwe miejsce, a przy okazji przyjrzał się dokładniej zgrabnym pośladkom. Cóż, natury nie dało się oszukać.
Zaraz po tym dołączył do strażnika, by po chwili wejść do pomieszczenia, do którego go zaprowadzono. Tym razem natrafił niestety na starszy, a przez to niezbyt atrakcyjny okaz. Skinął lekko głową i bez słowa usiadł na krześle, przekręcając głowę na bok, w oczekiwaniu na konkrety.
- Pozwolę sobie ocenić, czy ta sprawa jest warta mojej uwagi - odpowiedział spokojnym tonem, bez zdradzania większych emocji. Och, czyżby ironia? Zapewne tak, chociaż na dobrą sprawę to nie zamierzał podejmować się byle czego. Posiadane umiejętności oraz dokonania na rzecz klanu sprawiły, że trochę obrósł w piórka i nosił się dość wysoko. Nie był zainteresowany zadaniami, którymi mógłby zająć się byle Uczeń.
Tak czy inaczej, splótł ręce na klatce piersiowej, założył nogę na nogę i zamilkł z nadzieją, że kobieta z tego papierowego bajzlu prędko odnajdzie poszukiwany dokument.
Kiwnął nieznacznie głową na słowa pilnującego budynku mężczyzny i ruszył za nim. Wbrew początkowym oczekiwaniom, strażnik nie prowadził go bezpośrednio do gabinetu lidera, tylko gdzieś indziej. Ktoś inny miał do niego sprawę? Możliwe, ale to musiało poczekać. Sabaku gestem dłoni wstrzymał strażnika na sekundę i zatrzymał się tuż przed gabinetem lidera. Sięgnął po właściwy zwój i zwrócił się z prośbą do jakiejś pracownicy gabinetu, która właśnie przechodziła obok.
- Możesz odstawić to na miejsce? I przekaż Jou, że mi się udało. - Kobieta przytaknęła i odebrała zwój od Asahiego, który jeszcze przez kilka sekund pozostał w miejscu, by odprowadzić ją wzrokiem. Sentoki upewnił się w ten sposób, że zwój został odniesiony na właściwe miejsce, a przy okazji przyjrzał się dokładniej zgrabnym pośladkom. Cóż, natury nie dało się oszukać.
Zaraz po tym dołączył do strażnika, by po chwili wejść do pomieszczenia, do którego go zaprowadzono. Tym razem natrafił niestety na starszy, a przez to niezbyt atrakcyjny okaz. Skinął lekko głową i bez słowa usiadł na krześle, przekręcając głowę na bok, w oczekiwaniu na konkrety.
- Pozwolę sobie ocenić, czy ta sprawa jest warta mojej uwagi - odpowiedział spokojnym tonem, bez zdradzania większych emocji. Och, czyżby ironia? Zapewne tak, chociaż na dobrą sprawę to nie zamierzał podejmować się byle czego. Posiadane umiejętności oraz dokonania na rzecz klanu sprawiły, że trochę obrósł w piórka i nosił się dość wysoko. Nie był zainteresowany zadaniami, którymi mógłby zająć się byle Uczeń.
Tak czy inaczej, splótł ręce na klatce piersiowej, założył nogę na nogę i zamilkł z nadzieją, że kobieta z tego papierowego bajzlu prędko odnajdzie poszukiwany dokument.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4025
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
Czekał w milczeniu. Przechylił głowę to na jedną, to na drugą stronę, obserwując wertowane stosy papierów na nieuporządkowanym biurku kobiety. Nieco się przekręcił, przełożył nogi, poprawił ułożenie splecionych rąk. Nie sprawiał pozoru bycia mistrzem cierpliwości, chociaż w istocie jego dość nerwowa postawa wynikała z niewygodnego siedziska, na którym nie sposób było znaleźć komfortową pozycję. Musiał jednak przecierpieć te kilka chwil, by wreszcie poznać sedno sprawy. Z minimalnym, ledwie zauważalnym grymasem niezadowolenia spojrzał w nieduże okno, wyłączając się na moment i odpływając myślami w niezbadane tereny.
Wyrwał się z zamyślenia i przerzucił spojrzenie na urzędniczkę dopiero wtedy, gdy ustał szelest papieru. W rękach kobiety znalazł się właściwe akta, które niedługo później miał już w dłoniach Ichirou. Bez zbędnego pośpiechu przebadał chłodnym spojrzeniem bursztynowych oczu wszystkie dokumenty. W pierwszej kolejności natrafił na portrety trzech osób - dwójki młodzieńców, prawdopodobnie braci oraz trochę starszej, całkiem ładnej dziewczyny, której wizerunek oglądał nieco dłużej z wiadomych powodów. W dokumentach zostały również podane adresy tych osób, a także notatki dotyczące zaginionych braci, zapewne spisane przez samą dziewczynę, która również rozpłynęła się w powietrzu w czasie poszukiwania ich. Mało informacji, same niewiadome. Zadanie było dość enigmatyczne i brzmiało na całkiem grubą sprawę. Zaginięcie dwójki smarków to jedno, ale brak jakiegokolwiek odzewu ze strony tropiącej ich akolitki znacznie podnosiło rangę problemu.
Zmarszczył brwi w zamyśleniu, wertując kolejne strony akt. Zastanawiał się, czy jest sens w ogóle liczyć, że którekolwiek z trójki wciąż żyje. Westchnął cicho. Było to zupełnie inne zlecenie od tych, którymi zajmował się do tej pory. Najczęściej otrzymywał trochę bardziej klarowne zlecenia, z jasno określonym celem, wykorzystując w głównej mierze jego niemały potencjał bojowy. Wyeliminować renegatów, zniszczyć kryjówkę wroga, posprzątać bajzel w postaci grasujących w okolicy przestępców, w sumie to tyle. Teraz musiał błądzić nie wiadomo ile za rozmytymi poszlakami i bawić się w detektywa.
- Zbyt dużo to nie wiemy - mruknął niskim tonem, podnosząc wzrok na siwowłosą kobietę. - Jak dawno ta akolitka wyruszyła na poszukiwania? I czy cokolwiek mówi nam "Nishimura"? - To chyba jedyne pytania, które na ten moment przychodziły mu do głowy. Niewiele było informacji, których można było się uczepić.
- Odwiedzę jej lokum w Atsui, potem prawdopodobnie sprawdzę adres w Shigashi. Chyba nie ma innego sposobu niż pójście śladem Hisy i natknięcie się na to, na co ona się natknęła. Bo na coś musiała natrafić - oznajmił ze spokojem, głównie w celach informacyjnych, by w razie czego wiedzieli gdzie go szukać, gdyby mieli dla niego jakieś istotne wiadomości.
Czy urzędniczka mogła mu w czymś jeszcze pomóc? Raczej nie. Jeżeli więc nie został poruszony żaden nowy temat mogący coś wnieść ważnego do problemu zaginionych, Asahi podniósł się wreszcie z niewygodnego krzesła i z dokumentami w dłoni ruszył ku wyjściu. Po drodze sprawdził adres akolitki, mając zamiar w pierwszej kolejności ruszyć właśnie tam.
[zt, jeżeli nie ma już nic ważnego do omówienia]
Wyrwał się z zamyślenia i przerzucił spojrzenie na urzędniczkę dopiero wtedy, gdy ustał szelest papieru. W rękach kobiety znalazł się właściwe akta, które niedługo później miał już w dłoniach Ichirou. Bez zbędnego pośpiechu przebadał chłodnym spojrzeniem bursztynowych oczu wszystkie dokumenty. W pierwszej kolejności natrafił na portrety trzech osób - dwójki młodzieńców, prawdopodobnie braci oraz trochę starszej, całkiem ładnej dziewczyny, której wizerunek oglądał nieco dłużej z wiadomych powodów. W dokumentach zostały również podane adresy tych osób, a także notatki dotyczące zaginionych braci, zapewne spisane przez samą dziewczynę, która również rozpłynęła się w powietrzu w czasie poszukiwania ich. Mało informacji, same niewiadome. Zadanie było dość enigmatyczne i brzmiało na całkiem grubą sprawę. Zaginięcie dwójki smarków to jedno, ale brak jakiegokolwiek odzewu ze strony tropiącej ich akolitki znacznie podnosiło rangę problemu.
Zmarszczył brwi w zamyśleniu, wertując kolejne strony akt. Zastanawiał się, czy jest sens w ogóle liczyć, że którekolwiek z trójki wciąż żyje. Westchnął cicho. Było to zupełnie inne zlecenie od tych, którymi zajmował się do tej pory. Najczęściej otrzymywał trochę bardziej klarowne zlecenia, z jasno określonym celem, wykorzystując w głównej mierze jego niemały potencjał bojowy. Wyeliminować renegatów, zniszczyć kryjówkę wroga, posprzątać bajzel w postaci grasujących w okolicy przestępców, w sumie to tyle. Teraz musiał błądzić nie wiadomo ile za rozmytymi poszlakami i bawić się w detektywa.
- Zbyt dużo to nie wiemy - mruknął niskim tonem, podnosząc wzrok na siwowłosą kobietę. - Jak dawno ta akolitka wyruszyła na poszukiwania? I czy cokolwiek mówi nam "Nishimura"? - To chyba jedyne pytania, które na ten moment przychodziły mu do głowy. Niewiele było informacji, których można było się uczepić.
- Odwiedzę jej lokum w Atsui, potem prawdopodobnie sprawdzę adres w Shigashi. Chyba nie ma innego sposobu niż pójście śladem Hisy i natknięcie się na to, na co ona się natknęła. Bo na coś musiała natrafić - oznajmił ze spokojem, głównie w celach informacyjnych, by w razie czego wiedzieli gdzie go szukać, gdyby mieli dla niego jakieś istotne wiadomości.
Czy urzędniczka mogła mu w czymś jeszcze pomóc? Raczej nie. Jeżeli więc nie został poruszony żaden nowy temat mogący coś wnieść ważnego do problemu zaginionych, Asahi podniósł się wreszcie z niewygodnego krzesła i z dokumentami w dłoni ruszył ku wyjściu. Po drodze sprawdził adres akolitki, mając zamiar w pierwszej kolejności ruszyć właśnie tam.
[zt, jeżeli nie ma już nic ważnego do omówienia]
0 x
- Ichirou
- Posty: 4025
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
Wrócił Atsui szybko, jak to tylko było możliwe. Jeżeli robił postoje, to tylko wtedy, kiedy te były faktycznie koniecznie i nie starał się ich przedłużać. W międzyczasie spisywał także szczegółowy raport, by móc zaraz po dotarciu do osady udać się do siedziby lidera.
Pospiesznym, twardym krokiem maszerował już w stronę gabinetu Chisato. Jego pochmurny wyraz twarzy zdradzał brak większych sukcesów w wykonanej misji. Gdy znalazł się już przed właściwym pomieszczeniem, zapukał w drzwi, a następnie wszedł do środka.
Nie zastał tam jednak osoby, której się spodziewał. Zamiast starszej, elegancko ubranej kobiety ujrzał naprawdę młody i atrakcyjny okaz w dość wyzywającym wydaniu. Ichirou przygryzł delikatnie dolną warkę, gdy chłodnym spojrzeniem bursztynowych oczu powędrował nieco niżej, w okolice odważnego wcięcia czerwonej sukienki.
Lekki uśmiech przełamał tęgą minę na krótki moment.
- Miło mi cię poznać, Yui-san - odparł życzliwie, zbliżając się w stronę dziewczyny i nie poprzestał na tym, jeżeli chodziło o przywitanie. Ujął bowiem dłoń panienki i musnął ustami jej wierzch w szarmanckim stylu. Zaraz po tym usiadł tuż obok niej. Całkiem blisko, bo od tak uroczej istoty wolał zachowywać możliwie najmniejszy dystans.
- Żałuję, że przychodzę z takimi, a nie innymi wiadomościami - odparł, spoglądając w jej niebieskie oczy, a zaraz po tym spoważniał w ciągu zaledwie paru sekund.
- Nie wiem, czy zostałaś zaznajomiona z tematem mojego zadania, ale wszystkie szczegóły zdążyłem już spisać. Chodzi o zaginionych shinobi z naszego klanu. A właściwie, to porwanych... - oznajmił chłodnym tonem, przekazując Yui akta dotyczące trójki Sabaku, które otrzymał na samym początku misji.
- A to, co udało mi się ustalić... - dodał jakiś czas później, wręczając jasnowłosej skrupulatnie sporządzony raport. Na uroczej buzi dziewczyny jawił się teraz grymas niezadowolenia, jednak nie było się czemu dziwić. Ichiego też w pewien sposób ta sprawa rozsadzała od środka. Na koniec, po przekazaniu odnalezionego rejestru porwanych, wysłuchał komentarza jasnowłosej i zaraz po tym przytaknął skinieniem głowy. Absolutnie się z tym zgadzał.
- Liczę na to. Kiedy się czegoś dowiecie, dajcie mi natychmiast znać. Rozprawię z nimi, masz moje słowo - złożył obietnicę, patrząc się prosto w niebieskie, bystre oczy. W tym czasie jego dłoń zawędrowała na udo dziewczyny.
Wkrótce niespiesznie wstał z miejsca, wzdychając cicho. Na ten moment nie mógł nic więcej zrobić z tą sprawą. musiał uzbroić się w cierpliwość. Najlepszym sposobem na to był powrót do bardziej przyziemnego życia.
Choć wydawało się, że będzie zaraz ruszył do wyjścia, to jednak obrócił się z powrotem w stronę Yuri.
- Nic nie jadłem przez całą podróż, poza tym muszę oderwać się myślami od tej sprawy. Chodź ze mną na obiad - rzekł z lekkim uśmiechem, który znów zagościł na jego twarzy. To była propozycja nie do odrzucenia, a poza tym Diabłowi Świtu się nie odmawia. Zresztą, jasnowłosa chyba była zainteresowana osobą Ichirou, więc jej aprobata nie była żadnym zaskoczeniem.
- Ach, weź jeszcze służbowe pieniądze - dodał, będąc prawie przy wyjściu. - Potrącisz mi wynagrodzenia. Nie uwierzysz, ale zgubiłem swoją sakiewkę...
[zt]
Pospiesznym, twardym krokiem maszerował już w stronę gabinetu Chisato. Jego pochmurny wyraz twarzy zdradzał brak większych sukcesów w wykonanej misji. Gdy znalazł się już przed właściwym pomieszczeniem, zapukał w drzwi, a następnie wszedł do środka.
Nie zastał tam jednak osoby, której się spodziewał. Zamiast starszej, elegancko ubranej kobiety ujrzał naprawdę młody i atrakcyjny okaz w dość wyzywającym wydaniu. Ichirou przygryzł delikatnie dolną warkę, gdy chłodnym spojrzeniem bursztynowych oczu powędrował nieco niżej, w okolice odważnego wcięcia czerwonej sukienki.
Lekki uśmiech przełamał tęgą minę na krótki moment.
- Miło mi cię poznać, Yui-san - odparł życzliwie, zbliżając się w stronę dziewczyny i nie poprzestał na tym, jeżeli chodziło o przywitanie. Ujął bowiem dłoń panienki i musnął ustami jej wierzch w szarmanckim stylu. Zaraz po tym usiadł tuż obok niej. Całkiem blisko, bo od tak uroczej istoty wolał zachowywać możliwie najmniejszy dystans.
- Żałuję, że przychodzę z takimi, a nie innymi wiadomościami - odparł, spoglądając w jej niebieskie oczy, a zaraz po tym spoważniał w ciągu zaledwie paru sekund.
- Nie wiem, czy zostałaś zaznajomiona z tematem mojego zadania, ale wszystkie szczegóły zdążyłem już spisać. Chodzi o zaginionych shinobi z naszego klanu. A właściwie, to porwanych... - oznajmił chłodnym tonem, przekazując Yui akta dotyczące trójki Sabaku, które otrzymał na samym początku misji.
- A to, co udało mi się ustalić... - dodał jakiś czas później, wręczając jasnowłosej skrupulatnie sporządzony raport. Na uroczej buzi dziewczyny jawił się teraz grymas niezadowolenia, jednak nie było się czemu dziwić. Ichiego też w pewien sposób ta sprawa rozsadzała od środka. Na koniec, po przekazaniu odnalezionego rejestru porwanych, wysłuchał komentarza jasnowłosej i zaraz po tym przytaknął skinieniem głowy. Absolutnie się z tym zgadzał.
- Liczę na to. Kiedy się czegoś dowiecie, dajcie mi natychmiast znać. Rozprawię z nimi, masz moje słowo - złożył obietnicę, patrząc się prosto w niebieskie, bystre oczy. W tym czasie jego dłoń zawędrowała na udo dziewczyny.
Wkrótce niespiesznie wstał z miejsca, wzdychając cicho. Na ten moment nie mógł nic więcej zrobić z tą sprawą. musiał uzbroić się w cierpliwość. Najlepszym sposobem na to był powrót do bardziej przyziemnego życia.
Choć wydawało się, że będzie zaraz ruszył do wyjścia, to jednak obrócił się z powrotem w stronę Yuri.
- Nic nie jadłem przez całą podróż, poza tym muszę oderwać się myślami od tej sprawy. Chodź ze mną na obiad - rzekł z lekkim uśmiechem, który znów zagościł na jego twarzy. To była propozycja nie do odrzucenia, a poza tym Diabłowi Świtu się nie odmawia. Zresztą, jasnowłosa chyba była zainteresowana osobą Ichirou, więc jej aprobata nie była żadnym zaskoczeniem.
- Ach, weź jeszcze służbowe pieniądze - dodał, będąc prawie przy wyjściu. - Potrącisz mi wynagrodzenia. Nie uwierzysz, ale zgubiłem swoją sakiewkę...
[zt]
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Siedziba władzy
Pogwizdując sobie pod nosem, z gurdą na ramieniu, z uśmiechem na ustach i kacem w głowie nasz kochany Kuroi dreptał sobie po wiosce i skoro już tu jest to chyba powinien zgłosić do swojego lidera klanu że cóż... że żyje. Nie było go nomen omen ponad dwa lata w wiosce, w sumie to wszyscy Sabaku zdążyli nawet zmienić swoje miejsce zamieszkania, o czym przekonał się na własnych oczach. Najpierw musiał jednak rozeznać się w terenie - gdzie można dobrze zjeść, wyspać się, ot takie normalne sprawy jakie człowiek będący wiecznie w podróży potrzebuje do życia. Następnym razem w wiosce może pojawić się znowu za kilka lat, a jeżeli w trakcie jakiejś wyprawy mu się umrzy - co zawsze brał pod uwagę - to nie będzie miał drugiej okazji i zostanie zapomniany. W sumie ciekawym było poznanie jakiejś wiejskiej legendy tej... wioski. Jakiś diaboł świtu, który był w sumie upalającym się do nieprzytomności młodziakiem, ale był całkiem przyjemny. A nuż może ich drogi znowu się jakoś złączą? Wzruszył ramionami jakby odpowiadał sam sobie. Spytał jakiegoś przechodnia, gdzie się znajduje siedziba władz i w tymże kierunku zaczął sobie dreptać w rytm jakiejś skocznej piosenki, chociaż jego ruchy przypominały bardziej leniwca po obiedzie czekającego na drzemkę. Jak mógł się domyślić taki budynek stał w samym centrum, przez co lider mógł mieć kontrolę nad całą wioską. A może miastem? Nie no w dziurze gdzie tylko piach i skorpiony to raczej tylko wioska. Wszedł do środka, wcześniej skinął na strażników w powitaniu i ruszył do pokoju lidera czekając na swoją audiencję!
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości