Mayū
Posty: 395 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote, podkreślone kredką oczy i czarne, długie włosy. Pieprzyk pod lewym okiem. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią i odziana w absolutnie niepraktyczną na pustyni czerń.
Widoczny ekwipunek: Gurda; duży zwój pod gurdą; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; kabura na udzie; rękawiczki z blaszkami.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 28 paź 2020, o 13:55
I stało się.
Liderzy rodów rozsianych po całej pustynnej prowincji przystali na propozycję złączenia ich w jeden polityczny organizm, który nazwali Unią Samotnych Wydm. Była to nazwa niewątpliwie ładna i zgrabna, o konotacjach raczej pozytywnych — w końcu unia oznaczałaby zjednoczenie ponad podziałami, międzyklanową integrację, wspólny front. Oznaczałaby także armię wzbogaconą o zastępy shinobi z innych osad, co przekładałoby się na większe bezpieczeństwo, ale i trudną do zignorowania siłę w razie ewentualnej, odpukać, wojny. A, no i lepsza opieka medyczna. I podstawowa edukacja zapewniona tym, którzy przed powstaniem unii mogliby tylko o tym pomarzyć. I jakieś inne cudawianki, które akurat średnio ją obchodziły, bo w tym momencie już przestała słuchać długiego wywodu jej ojca.
Cóż, musiała przyznać, że całkiem ładnie to sobie wymyślili. Nie ma na co narzekać, prawda? Ale skoro nie ma na co narzekać, to dlaczego niemal każdy z jej najbliższego otoczenia wyrażał się niepochlebnie o tym przedziwnym, wymuszonym tworze? Chociaż ojciec próbował ostudzić jej, rozognione wieściami o unii, frustracje spokojnym przedstawieniem wszystkich plusów, to nie mogła zignorować jego nerwowego tonu, który tylko podsycał jej irytację. Nie po to Sabaku wywalczyli sobie status rodu, a tych cholernych Kaguya zdegradowali do poziomu szczepu, by teraz ta przewaga sił miała się wyrównać! Pomimo tego, że, prawdę powiedziawszy, zmiana polityki na terenie Samotnych Wydm nie zmieniłaby w znaczący sposób zarówno życia samej Mayū, jak i wszystkim innym osobistościom z wyższych sfer , do których niewątpliwie należała, to nadal wpajana jej od wczesnej młodości niechęć do członków kościanego szczepu nie pozwalała jej na potulne zaakceptowanie nowego porządku. A raczej — do samego zaakceptowania została niejako przymuszona, ale przez parę długich dni nie mogła powstrzymać się przed ostentacyjnym manifestowaniem wszystkim tym, którzy mieli nie przyjemność komunikować się z nią podczas jej epizodu wzmożonej irytuacji, że ta śmieszna unia wcale, ale to wcale nie przypadła jej do gustu. Nie powstrzymała się również przed uszczypliwymi komentarzami pod adresem aktualnych władz. Obecność Jou na stołku Kōteia poprawiła jej nastrój na krótko, bo tylko do momentu, gdy dowiedziała się, że ten tytuł w założeniu nie miał być dożywotni. Wizja dopchania się do władzy liderki rodu, który od dłuższego czasu był traktowany, w najlepszym przypadku, z pobłażliwością, sprawiała, że robiło jej się po prostu niedobrze. Mogła tylko się łudzić, że lider jej klanu jednak zastanowił się parę razy nad swoją decyzją i miał jakiś większy plan, do wykonania którego musiał uformować ten dość pokraczny twór. I liczyć na to, że nie zrezygnuje ze swojej pozycji tak łatwo. I, co najważniejsze, że nie pozwoli na to, by Sabaku znowu znaleźli się pod butem Kaguya. Niech jeszcze chwilę poczeka, niech potrzyma swój tytuł o te parę lat więcej, by Mayū jeszcze odrobinkę się wzmocniła i szybciutko wskoczyła na jego miejsce. Pomimo ambiwalentnych odczuć względem unii, nie mogła wyzbyć się swoich dalekosiężnych marzeń o nieograniczonej władzy i prestiżu. Nie byłaby sobą, gdyby zmieniła swoje plany tylko dlatego, że pojawiła się drobna niedogodność.
Ale nie byłaby też sobą, gdyby nie lubiła bywać . Pojawiać się akurat tam, gdzie mógłby zobaczyć ją kolejny z tych bardziej wpływowych znajomych jej ojca, a których ojciec, ze względu na swój zawód, miał na pęczki. Uwielbiała, gdy te grube ryby zachwycały się jej obecnością, a następnie niosły wieść dalej, powodując nieskończony ciąg zaproszeń na wydarzenia, których Mayū prowadziła dokładną selekcję. Nie chciała marnować energii na uczestniczenie w czymś, co nie dałoby jej żadnych profitów. Pomijając już fakt, że większość z nich była cholernie nudna.
Tym razem jednak postanowiła, że pojawi się na, tak głośnym wśród tutejszych możnych, targu. Po części jej nagły przypływ chęci był spowodowany ostatnim incydentem na plantacji, a co za tym idzie — próbą rozerwania się po tych dość stresujących wydarzeniach, ale też nienachalną prośbą jej ojca, by rozejrzała się na wystawionym nań asortymencie. Chociaż ojciec był miłośnikiem futer oraz skór egzotycznych zwierząt sprzedawanych przez pana Tatsudę, jego córka absolutnie nie podzielała tego zachwytu — uważała je wręcz za synonim kiczu i nie pozwoliłaby na umieszczenie ich w swoim pokoju, który wolała przyozdabiać drogimi, lejącymi się tkaninami oraz kolorowymi dywanami. Wiedziała jednak, że obecność Tatsudy ściągała również handlarzy wszelkich innych luksusowych dóbr, a jakoś tak się składało, że już od dłuższego czasu miała ochotę nabyć parę drogocennych kamieni, które mogłaby potem przerobić u jubilera na spersonalizowaną biżuterię.
Minęło południe, gdy wreszcie dotarła na targ. Delikatne spóźnienie dziewczęcia było spowodowane nie tylko chęcią powylegiwania się w swoim łożu odrobinkę dłużej niż zazwyczaj, ale też przezornością — w końcu nie chciała wymieszać się z pospólstwem, które przed rozpoczęciem wydarzenia miało wstęp na targowisko. Dopiero po określonej godzinie na jego terenie mogły przebywać głównie osoby z wyższych sfer, do których była kierowana oferta tych bardziej zamożnych kupców. Mając to na uwadze, nie mogła pozbyć się lekkiego dysonansu, gdy jej oczom ukazał się nie kto inny, a sam Sanjiro. Zgubił się? Został przez kogoś zaproszony? Mimo swoich wątpliwości zdecydowała się nie podejmować z nim rozmowy, a jedynie skinęła delikatnie głową w jego kierunku. Sytuacja Tokiyo najpewniej odcisnęła swoje piętno również i na nim, a Mayū nigdy nie była skora do pocieszania kogokolwiek; szczerze mówiąc, to była na tyle niezgrabna w kontaktach z osobami, które mogą mieć gorszy okres w swoim życiu, że zwykle decydowała się na niepodejmowanie żadnej interwencji, bo mogłaby tylko zaszkodzić. Nie była na tyle empatyczna, by chociaż spróbować i postawić się na miejscu Sanjiro, więc najpewniej powiedziałaby coś, czego absolutnie nie chciałby usłyszeć.
Rozejrzawszy się najpierw pobieżnie po asortymencie tutejszych handlarzy, w końcu przystanęła na dłużej w okolicach przetrzymywanych w klatkach zwierząt, by przyjrzeć się im z jawnym zaciekawieniem. Nieczęsto miała okazję na własne oczy zobaczyć zwierzęta inne niż wielbłądy i niewielkich rozmiarów jaszczurki, które przemykały po wąskich ulicach Kinkotsu. Złote ślepia dziewczęcia powoli przesunęły po słoniu, na którym z chęcią mogłaby jeździć, następnie zahaczyły na moment o pogrążonego w głębokim śnie niedźwiedzia, by ostatecznie zatrzymać się na wyraźnie niezadowolonym lwie, który niecierpliwie obchodził w kółko swoją ciasną klatkę. Czy naprawdę było mu w niej aż tak źle? W końcu dostawał pożywienie, dostawał wodę, dostawał też uwagę oraz podziw. Ba! Nie musiał się obawiać ani chorób, ani zagrożenia ze strony innych drapieżników! Czy istniało coś jeszcze, o czym, zamknięta w czterech ścianach swojego złotego pokoju, Mayū mogła nie mieć pojęcia?
0 x
Ichirou
Posty: 4025 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 28 paź 2020, o 19:13
Misja rangi C
Mayū
3/30Ten nietypowy dzień targowy był skrojony z najdroższych materiałów idealnie pod sylwetkę władczyni złotego pyłu. Pobliskie budynki, otaczające duży plac handlowy o kształcie okręgu, odcinały tę przestrzeń przepełnioną bogactwem od reszty już nie tak zamożnego świata. Rzucające cień baldachimy ze zdobionych materiałów, wyłożone luksusowymi towarami, wystrojone stragany, przyciągająca uwagę zwierzyna, zachęcające aromaty egzotycznych przystawek i napojów, woń kadzideł, elegancko wystrojeni ludzie z wyższych sfer – to wszystko sprawiało, że można było zapomnieć o istnieniu tego mniej atrakcyjnego, przyziemnego świata.
O tej całej Unii, która została zawiązana cholera wie po co, też można było zapomnieć.
Sanjiro posłał bohaterce miły, choć ulotny uśmiech. Chyba nawet otworzył usta na moment, chcąc się odezwać, może przywitać lub rozpocząć pogawędkę, ale na widok zdawkowej reakcji Mayū zawahał się, a zaraz po tym przygasł. Trochę zmieszany spuścił głowę i wrócił smętniejszym spojrzeniem do stoiska wyłożonego różnymi świecidełkami.
Ze względu na charakter dzisiejszego wydarzenia i biznes, jakim parał się organizator, futra i inne ozdoby zwierzęcego pochodzenia były tutaj dominujące, ale dumna Sabaku bez problemu mogła znaleźć wystawy oferujące nietandetne dla niej dobra. Nieobrobione kamienie szlachetne, znajdujące się na stanowisku tuż obok, mieniły się w jej złotych oczach wszystkimi kolorami świata, z kolei kilka straganów dalej rozwieszone były przepięknie tkaniny oraz dywany, które aż prosiły uroczą bohaterkę, by je rozłożyła w swojej sypialni.
Przechadzając się tu i ówdzie, napotkała między innymi młodego mężczyznę oferującego aromatyczną fajkę wodną o egzotycznym smaku, czy sprzedawczynię eleganckich sandałów – znacznie ładniejszych i solidniejszych niż te, które podczas pewnego spaceru musiała reperować jakaś przybłęda handlująca kozim serem.
Po paru chwilach nawiązała kontakt z samym Tatsudą Mokichim, organizatorem dzisiejszego dnia targowego. Kontakt ten był póki co jedynie wzrokowy i na odległość, bo ten dość krępy, bogato ubrany mężczyzna z małym, zakręconym wąsikiem i turbanem z piórkiem na głowie, był w tym momencie zajęty rozmową z jakimiś innymi grubymi (dosłownie i w przenośni) szychami. Wypatrzył on jednak córeczkę znajomego, która nawet na tle wyższych sfer była dość łatwa do zauważenia, i skinął jej głową, posyłając przy tym życzliwy uśmiech. Nie była to pierwsza taka okoliczność dla rozpieszczonej jak dziadowski bicz bohaterki, więc ta mogła być przekonana, że Mokichi prędzej lub później sam do niej przylezie, by złożyć osobiste powitanie i się trochę poprzymilać.
– Mayū, dobrze cię widzieć – odezwał się wtedy za jej plecami znajomy żeński głos. Był to nikt inny jak Minako , medyczka, pracownica głównego szpitala, dawna współpracownica Tokiyo, która ogarniała cały bajzel związany z nieudaną próbą przejęcia plantacji ziół.
– Musiałam się wyrwać z pracy chociaż na moment. Podobno jest tu sprzedawca najlepszej kawy po tej stronie kontynentu. No chodź, też musisz spróbować – rzuciła miło, wykonując zachęcający gest, by ruszyła razem z nią. Wyubierana w złotą biżuterię dredziara dobrze wiedziała, że nastoletnia Sabaku - tak samo jak ona - jest kawoszką i raczej nie przegapi takiej okazji.
Charakterystyczne aromaty rozchodzące się od eleganckiego straganu z czarnymi, gęstymi naparami uderzały w nozdrza już z daleka. Przy stoisku obsługiwanym przez kobietę w średnim wieku stały akurat dwie dość egzotyczne jak na ten region dziewczyny, chyba odrobinę starsze od samej bohaterki. Obie niezmiernie blade i jakieś takie wychudzone, ale przy tym dosyć różne. Pierwsza albinoska, wystrojona na biało i obwieszona talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią, natomiast druga o ciemnych włosach, prezentująca się przeciętnie, jeśli nie powiedzieć beznadziejnie nudno.
– Nawet dobra ta… kawa – skomentowała białowłosa po skosztowania pierwszego łyku naparu, dziwacznie akcentując ostatnie słowo. Najwyraźniej właśnie po raz pierwszy spotkała się tą nazwą.
Druga z nich nie była zainteresowaną kawką. Chyba wszechobecny przepych ją przytłaczał lub przynajmniej męczył. Łypała podkrążonymi, zaspanymi ślepiami gdzieś po innych straganach.
– Daj mi chociaż zagrać w tę ich dziwną grę – powiedziała do towarzyszki delektującej się naparem, intensywnie pocierając przy tym dłonie o siebie.
Tamta westchnęła cicho i z lekką rezygnacją sięgnęła pod warstwy zdobionego odzienia, by wyjąć ukrytą gdzieś między biustem małą sumkę.
– Znowu wszystko przegrasz. Więcej ci już nie dam – prychnęła niemiło i wcisnęła ciemnowłosej pieniądze, by po prostu pozbyć się jej na jakiś czas.
Mayū i Minako zjawiły się przy aromatycznym stoisku, a tam zostały należycie obsłużone. Minako wyraziła spore zainteresowanie i zadawała pytanie odnośnie poszczególnych odmian i sposobów parzenia kawy, pozwalając sobie przy tym na małą degustację. Dumna Sabaku oczywiście miała możliwość uczestniczenia w tym wszystkim i stwierdzić, że spróbowane tutaj napary wybijały się bogactwem smaku ponad te, z którymi do tej pory miała do czynienia. W międzyczasie mogła też odczuć przez moment, że stojąca nieopodal albinoska zlustrowała ją swoimi pustymi, przekrwionymi ślepiami, z których nie najlepiej się patrzyło. Wzrok ten był dość mocno oceniający.
I jakoś w tym momencie na miejscu pojawił się Sanjiro. Wyglądał trochę na zmanionego i pozbawionego entuzjazmu.
– A ty jak się tu dostałeś? – zagaiła do niego medyczka, nie tyle z pretensją i tonem wyższości, co po prostu z zainteresowaniem. Mężczyzna lekko zmieszany przeczesał dłonią swoje bujne afro.
– Ehm, no ten… Pracowałem przez chwilę dla takiego jednego handlarza od tkanin czy tam dywanów, no i mnie w sumie polubił. Z tamtymi strażnikami czasem grywam w tryktaka…
– Sanjiro, czy ty naprawdę masz wszędzie znajomości? – przerwała mu, bo ten chyba wcale nie skończył wymieniać. Mężczyzna odpowiedział jedynie mruknięciem i wzruszeniem ramion, choć w lepszej kondycji psychicznej pewnie zacząłby teraz swoje przydługie opowiastki.
– Dobra kawka? – zapytał krótko.
– Pyszna – odpowiedziała od razu, na co Sanjiro nieśmiało machnął dłonią do sprzedawczyni, by i ta przygotowała mu porcję naparu.
– Tak w ogóle, to co tam u… – zaczął nieco przygaszony, ale nie dokończył, bo znowu w zdanie wcięła mu się Minako.
- …u tej zdradliwej żmii? No w końcu rozplątał się jej ten jadowity język, jeśli o to pytasz – odpowiedziała z zauważalną dosadnością, a potem z uśmiechem satysfakcji siorbnęła kolejny łyk przepysznej kawusi. – Daj sobie z nią spokój, tak naprawdę jej nie znałeś. Nikt jej nie znał.
Utrapiony Sanjiro pokiwał głową przytakująco, a następnie spróbował naparu, który właśnie znalazł się w jego rękach.
- Aaaa, gorąca! – syknął niezbyt zrozumiale z powodu sparzonej gęby, rozlewając przy tym część wrzącego napoju na swoje ciuchy. Ach, cóż za strata.
0 x
Mayū
Posty: 395 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote, podkreślone kredką oczy i czarne, długie włosy. Pieprzyk pod lewym okiem. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią i odziana w absolutnie niepraktyczną na pustyni czerń.
Widoczny ekwipunek: Gurda; duży zwój pod gurdą; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; kabura na udzie; rękawiczki z blaszkami.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 29 paź 2020, o 00:32
Całkiem możliwe, że poświęciłaby kolejny kwadrans na obserwację zachowań uwięzionych w klatkach zwierząt, gdyby nie zapach świeżo parzonej kawy, który wręcz uderzył jej nozdrza swoją intensywnością. Zanim jednak podążyła za wonią jednego ze swoich bardziej ulubionych napitków, postanowiła najpierw przyjrzeć się ofercie handlarzy, który zarówno gestami, jak i niezbyt subtelnymi nawoływaniami usiłowali przyciągnąć bogate dziewczę do ich stoisk. Nie obdarzyła uwagą tych cholernych futer, które nie dość, że przypominały jej o dziwnym upodobaniu ojca do wciskania ich w niemal każdą wolną przestrzeń posiadłości, to jeszcze śmierdziały stęchlizną. Zamiast tego młoda Sabaku omiatała wzrokiem skrzące się w słońcu kamienie, usiłując podjąć jedną z ważniejszych decyzji tego dnia, a mianowicie — które z nich mogłyby podkreślać jej urodę, a które nadawałyby się co najwyżej jako element wystroju jej pokoju. Mayū była osobą na tyle wybredną, że nie mogłaby zadowolić się błyskotkami, które byłyby jedynie podobne do jej wyobrażenia o nich — musiały być takie same . Większość z nich, niestety, nie zgadzała się w pełni z jej zamysłem, nabyła więc jedynie parę drobniejszych kamyczków, które już za chwilę szybciutko zniknęły w niewielkim mieszku, a zaraz potem również i w podręcznej kaburze. Zazwyczaj nie obawiała się kradzieży, nie brakowało jej bowiem pieniędzy na ponowny zakup, jednak gdyby delikwent zdecydowałby się na zadarcie z uzbrojoną kunoichi, to, cóż, naraziłby się na wbicie ostrych krawędzi shurikenów w jego lepkie paluszki.
Zakup klejnotów tylko rozochocił rozrzutne dziewczę do powydawania kolejnych monet na niezobowiązujące rozrywki, których można było uświadczyć w przerwie od nabywania kolejnych kilkakrotnie przepłaconych bibelotów. I chociaż — z bólem serca — musiała odmówić młodzieńcowi, który zachęcał ją do spróbowania fajki wodnej, tą bowiem wolała zaciągać się w zdecydowanie bardziej kameralnych warunkach, to nie mogła zrezygnować z degustacji najróżniejszych rodzajów kawy. Już miała ruszyć w stronę wypatrzonego stoiska, gdy nagle usłyszała głos tuż za sobą, którego źródło najwyraźniej ucieszyło się z jej obecności na targowisku. Łypnęła krótko przez ramię, by upewnić się, że jej podejrzenia są słuszne, po czym wypuściła powietrze przez lekko uchylone usta. Nigdy nie mogła być całkowicie pewna, czy osoba, która powołuje się na znajomość z nią, była dla niej naprawdę kimś znajomym. Niektórzy po prostu wykonywali taki myk, by dostać się na wydarzenia, na których zdecydowanie być nie powinni. Taka cena sławy.
— Ach, to ty — bąknęła tylko, rozpoznając w twarzy kobiety znajomą medyczkę. Musiała przyznać, że, o dziwo, całkiem nieźle znosiła jej towarzystwo. Nie nazwałaby ich relacji przyjaźnią, mogła jednak powiedzieć, że była to dość cenna znajomość. Minako, ze względu na swój zawód medyka, spotykała się z najróżniejszej maści osobistościami i dzięki temu wydawała się całkiem nieźle poinformowana w sprawach, które mogłyby ją potencjalnie zainteresować. — Nawet nie musisz mnie zachęcać — odpowiedziała żywo na jej propozycję, niemal wcinając jej się w słowo, po czym ruszyła w ślad za nią. Po drodze skinęła niedbale na powitanie Tatsudzie, gdy ich spojrzenia przypadkiem się spotkały. Wiedziała, że powinna z nim dobrze żyć; jej ojciec miałby za złe krnąbrnej Sabaku, gdyby pokazała pełnię swojego niezbyt przyjemnego charakteru, zamiast stwarzać pozory. Mokichi zawsze zostawiał najlepsze towary dla jej rodziny. I tak miało pozostać.
Ku jej niezadowoleniu przy stoisku z kawą było podejrzanie tłoczno. Z przekleństwem na ustach minęła pewne właścicielki nieznajomych, bladych twarzy, które stanęły tuż przy straganie i ani myślały od niego odejść. Burknęła coś jeszcze pod nosem o niewychowanych turystach, po czym pyknęła parokrotnie medyczkę w ramię, by zwrócić na siebie jej uwagę.
— Kto to niby jest? Powinni wprowadzić tutaj lepszą selekcję — mruknęła do niej niby ukradkiem, a jednak na tyle głośno, żeby wszystkie osoby znajdujące się w pobliżu dokładnie usłyszały jej słowa. Na krytyczne spojrzenie albinoski odpowiedziała zmierzeniem jej od głowy aż po przedziwne, drewniane sandały. Kimkolwiek była ta dziewczyna, to absolutnie nie wyglądała na osobę, której mogłoby się powodzić — biżuteria, którą tak ochoczo się obwiesiła, prezentowała się nieprzyzwoicie tanio, a materiał jej odzienia wyglądał tak, jakby miał zaraz się rozlecieć. Nie wspominając, oczywiście, o jej mizernej aparycji i oparzeniach słonecznych, które powoli zaczynały trawić jej nienaturalnie blade lica. Na drugą przybyszkę nie spojrzała. Chyba nawet jej nie zauważyła.
Kiedy wreszcie udało im się dotrzeć do docelowego miejsca, wyłożyła na ladę nieodliczoną sumę pieniędzy, by już zaraz potem oddać się z całą swoją pretensjonalnością degustacji napoju o barwie głębokiej czerni. Podczas całego procesu wyłączyła się na jakiekolwiek niechciane bodźce, z uwagą próbując wyciągu z coraz to nowego rodzaju ziaren. Mlasnęła raz, potem drugi, pozwalając subtelnym nutom rozlać się po całej powierzchni języka.
— Ej, a próbowałaś tamtą? Nie wiem jak ty, ale ja wyczuwam w niej delikatne czekoladowe nuty z domieszką orzecha. Powiedziałabym, że jest lekko kwaskowata, ale tak bez przesady. Wiesz, o czym mówię, nie? Taki subtelny kwasek, który jednak nie dominuje całego smaku. No i nie jest aż tak spalona, jak większość z nich — określiła dokładnie profil sensoryczny swojej faworytki, zerkając wyczekująco na werdykt Minako. Poruszyła delikatnie czarką, a następnie podniosła ją na wysokość swojej twarzy z zamiarem poznania jej zapachu. W tej samej chwili pojawił się Sanjiro, a razem z nim rozwianie tajemnicy jego obecności na tym luksusowym targu. Zmarszczyła delikatnie brwi, nie do końca rozumiejąc sens wpuszczania pospólstwa na tego typu wydarzenia. W końcu i tak ktoś taki nie mógłby sobie pozwolić na zakupy w tym miejscu, więc po co w ogóle miałby przychodzić? By robić sztuczny tłum? By pooglądać błyskotki, na które nigdy nie byłoby go stać?
— O, to akurat ciekawe. Co udało wam się z niej wydusić? — spytała, podejmując tym samym temat więzionej Tokiyo. Prawdę powiedziawszy, to trochę żałowała, że nie było jej przy przesłuchaniach. Z przyjemnością posłuchałaby, czy członkini mafii powtórzyłaby wszystko to, co wyśpiewała na plantacji w obecności samej Mayū. Czy powiedziała też o tym, że próbowała ją zwerbować? Z krótkiej chwili zamyślenia wyrwał ją dopiero spanikowany wrzask Sanjiro, który, oczywiście, nie byłby sobą, gdyby czegoś nie spartaczył.
— Kurna, uważaj! — wyrwało się z jej ust, gdy próbowała uniknąć zetknięcia się z wylanym przez niego naparem. — Właśnie dlatego nie powinno cię tutaj być. Gdziekolwiek się pojawisz, to od razu coś musi pójść nie tak — warknęła z wyraźną frustracją, odnotowując, że w momencie odchylenia się część kawy również opuściła jej czarkę i wylądowała na rozgrzanym podłożu. Czy dzień mógł zacząć się jeszcze gorzej?
0 x
Ichirou
Posty: 4025 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 29 paź 2020, o 20:42
Misja rangi C
Mayū
5/30Dwa urodziwe, czekoladowe talenty ulokowały się przy straganie, który aż uginał się od najbardziej jakościowych ziaren kawy, jakie można było znaleźć w całym regionie. Te niezmiernie milutkie chwile, pełne przyjemnych aromatów i w pełni bogatych smaków, były jedynie minimalnie popsute, a to przez obecność tego dziwacznego, trochę przypieczonego słońcem, wyjątkowego płateczka śniegu, który po pozbyciu się koleżanki teraz samotnie delektował się ciemnym jak smoła naparem.
– Najwyraźniej nawet selekcja na wejściu do strefy targowej wymaga zbyt dużych kompetencji dla niektórych strażników – skomentowała kąśliwie w przerwie między jednym a drugim łykiem kawy, zerkając na albinoskę nieopodal. Ta nie była głucha i do jej bledziutkich uszu dotarły uwagi obu pań, co tylko potwierdzilo ciche prychnięcie niezadowolenia z jej strony. Białowłosa rzuciła na nie ulotne, nieprzyjazne spojrzenie przekrwionych oczu, dokończyła kawkę, odstawiła naczynie i zadzierając nosa, obróciła się na pięcie, by odejść gdzieś w kierunku jakiegoś stoiska z błyskotkami.
– Mhm, tak, jest świetna – przytaknęła odrobinę ożywiona, z nieskrytym zadowoleniem rozkoszując się złożonością smaku naparu, który właśnie komentowała Mayū. Temat kawy w ich przypadku stanowił o wiele mocniejszą nić porozumienia niż nawet kwestie związane z medycznymi sztukami lub słabością do złotej biżuterii.
– A próbowałaś tej? – zagaiła chwilę później. – Goryczka zrównoważona, przez kwasowość przebijają się cytrusy, a ich świeżość jest miło przełamana przez lekką słodycz. No i lubię ten kwiatowy aromat – oznajmiła spokojnie, wybierając tym samym swojego faworyta.
Oczywiście wszystko musiało być zepsute przez Sanjiro, który nie tylko zawrócił tyłek dwóm znajomym, ale – co najgorsze – miał tupet zachować nierozwagę przy obcowaniu z cudownym naparem, w efekcie czego nie tylko jego kawka wylądowała na utwardzonym podłożu, ale również i czarka dumnej Sabaku.
Mayū wylała swoją frustrację na posiadacza bujnego afro, z kolei medyczka podsumowała sytuację ciężkim westchnięciem, demonstrującym zarówno irytację jak i bezradność wobec nieporadności wysokiego mężczyzny.
– Ekhm, przepraszam, wybacz... – odpowiedział przybitym głosem, spuszczając smętne spojrzenie w ziemię. Podumał krótko nad swoim beznadziejnym wybrykiem, a potem zbliżył się do kobiety obsługującej luksusowy stragan i wysupłał z kieszeni jakąś garstkę pieniędzy, którymi opłacił wyrządzone szkody oraz nowy napar dla rozpuszczonej nastolatki, by chociaż częściowo ją udobruchać i wkupić się w jej łaski. Niedługo później odszedł bez słowa – co prawda otworzył usta, ale niemal natychmiast zaniechał przemowy i uznał, że najlepiej będzie odejść w milczeniu.
– Naprawdę, ten typ to chodzące siedem nieszczęść – skomentowała z lekkim oburzeniem, któremu daleko było do oburzenia prezentowanego przez Majkę. – Ach, właśnie, pytałaś o Tokiyo – zmieniła płynnie temat, ściszając nieco ton głosu i zbliżając się o kroczek do władczyni złotego pyłu. – Mówiła o tej swojej mafijnej rodzince . Zioła z plantacji miały iść na produkcję odurzających, zabronionych substancji, które rozprowadzają na dużą skalę. W ostatni czasie zainteresowali się działalnością nie tylko w Atsui, ale i na całej pustyni – oznajmiła, a potem dopiła przepyszną kawusię i poprosiła kobietę przy kramie o zapakowaniu jej zarówno tych ziaren o orzechowych nutkach jak i tych o owocowej kwasowości.
– Pokręciłabym się tu jeszcze trochę, ale mam parę rzeczy do zrobienia. Przez te ostatnie zmiany mamy więcej pracy… Może odwiedź mnie w któryś dzień, to ci pokażę parę ciekawych rzeczy – skończyła zachęcająco, choć przy wzmiance o zmianach skrzywiła się z niezadowoleniem, a potem z dwoma aromatycznymi pakunkami oddaliła się od młodej bohaterki, pozostawiając ją znowu samą.
Nie minęło wiele czasu do chwili, w której przed Mayū znalazł się sam Tatsuda Mokichi.
– Twoja obecność cieszy moje oczy... Co ja mówię, cieszy oczy wszystkich wokół – przywitał się kurtuazyjnie, czyniąc leciutki skłon. – Czy twój ojciec zaszczyci mnie swoją obecnością? – zapytał, a potem kiwnął głową ze zrozumieniem na odpowiedź dziewczyny. Następnie zamaszystym gestem dłoni wskazał na strefę, w której znajdowały się należące do niego bestie.
– Może masz ochotę osobiście nakarmić lwa? Albo marzy ci się przejażdżka na słoniu? Zapraszam – oznajmił zachęcająco, a potem powolnym kroczkiem ruszył we wskazanym wcześniej kierunku.
Mężczyzna był skłonny spełnić niemal każdą zachciankę rozpieszczonego dziewczęcia, a możliwości było całkiem sporo. Mayū mijała bowiem klatki z różnymi kotowatymi, w tym z wielkim lwem, czarną jak noc pumą, czy kilkoma gepardami. Znalazł się też nosorożec oraz niedźwiedź, który właśnie się rozbudzał. Nieco dalej ponad kramy i klatki wybijał się wytresowany słoń z pięknym, nieobsadzonym siodłem na grzbiecie, który pod okiem opiekuna przechadzał się między ludźmi.
0 x
Mayū
Posty: 395 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote, podkreślone kredką oczy i czarne, długie włosy. Pieprzyk pod lewym okiem. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią i odziana w absolutnie niepraktyczną na pustyni czerń.
Widoczny ekwipunek: Gurda; duży zwój pod gurdą; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; kabura na udzie; rękawiczki z blaszkami.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 30 paź 2020, o 16:03
Bezradność Sanjiro doprowadzała ją do szewskiej pasji. Nienawidziła tej atmosfery flegmatycznego smutku, który mimowolnie udzielał się jego współtowarzyszom. Nie rozumiała tej potrzeby uzewnętrzniania się w nieodpowiednich momentach; nie miała prawa tego zrozumieć, gdy za autorytet obrała sobie swoją własną matkę, która przeżywała wszystkie osobiste tragedie wewnątrz siebie. Przybity szept mężczyzny sprawiał, że miała ochotę chwycić za jego wątłe ramiona i potrząsnąć nim na tyle mocno, by wziął się wreszcie w garść i zapomniał o swojej byłej sympatii — a przynajmniej nie łaził z nosem na kwintę, psując wszystkim nastrój. Psując jej nastrój. Psując jej dzień, który przeznaczyła na oderwanie się od przyziemnej codzienności, która przypominała o tych wszystkich niezbyt przyjemnych obowiązkach wynikających z podjętego przez nią zawodu. Westchnęła ciężko, chcąc w ten sposób chociaż częściowo znaleźć ujście swojej narastającej irytacji.
— Nie rób scen. To akurat nie jest dla mnie problem — burknęła oschle, nie obdarzając go spojrzeniem. Zamiast tego jej oczy były skoncentrowane na sprzedawczyni czarnego naparu, której zaraz potem przekazała kolejną sumę pieniędzy, przy okazji odtrącając rękę Sanjiro. Oprócz zapłacenia za strąconą czarkę, nabyła również ziarna swojej ulubionej kawy oraz tej, która posmakowała medyczce. Chociaż sama uznała smak naparu z nasion tego szczepu za dość przeciętny, to jej ojciec wolał te bardziej lekkie, kwiatowe aromaty — w przeciwieństwie do Mayū, dla której kawa musiała być mocna i dość konkretna w smaku.
Odprowadziła oddalającego się w swoją stronę Sanjiro wzrokiem spod lekko zmrużonych powiek. Powinna teraz za nim iść i go przeprosić? Dobre sobie! To raczej on powinien przeprosić swoją byłą przełożoną, że przez jego niezdarność nie dość, że upadła jej czarka, to jeszcze zepsuł jej się humorek! Parsknęła pod nosem, po czym upiła łyk świeżego naparu.
— Zabieranie go ze sobą na plantację było błędem — wymamrotała pod nosem i zerknęła na Minako porozumiewawczo. Był to błąd, oczywiście, nie samej Mayū, a osób z góry, które uznały za konieczne, by posłaniec towarzyszył Sabaku w powierzonej jej misji. Możliwe, że zagadka napadniętej plantacji rozwiązałaby się dużo szybciej, gdyby nie miała przy sobie tej brzęczącej, upierdliwej muchy w postaci Sanjiro, który zdecydowanie za bardzo spoufalał się z członkinią mafii, co nieco uśpiło czujność, zazwyczaj dość ostrożnej, Sabaku. Wypiła jednym haustem resztkę kawy, nagle tracąc zainteresowanie dalszą degustacją.
Niedługo potem pożegnała ją również medyczka, wymawiając się pracą. Co to niby za durny powód? Skoro już zmusiła ją do interakcji i dosięgnęła zaszczytu spędzenia paru chwil w jej towarzystwie, to powinna wziąć odpowiedzialność za to, że Mayū mogła już zdążyć zaplanować z nią kolejne aktywności; te jednak nie będą mogły zostać wykonane, bo Minako zdecydowała się przełożyć robotę nad obcowanie z Sabaku. I to wcale nie było tak, że była najzwyczajniej w świecie niezadowolona, że znowu będzie musiała sama sobie wymyślać rozrywki. Absolutnie nie.
— Co? Już? No nic, do następnego. Tylko ani się waż wypijać moją kawę! — rzuciła jeszcze na odchodne, sugerując, że powinna spodziewać się jej wizyty w najbliższym czasie. Dziewczyna o tak wysublimowanych gustach jak Mayū byłaby bardzo niepocieszona, gdyby w domu medyczki nie zastała naparu ze swoich ulubionych ziaren. Widziała przecież, że je kupiła, mogła więc założyć, że zrobiła to z myślą o niej . Nie wyrosła jeszcze z przeświadczenia, że jest pępkiem świata.
Nie było jej dane zbyt długo powłóczyć się samotnie między straganami, bowiem Tatsuda nagle przypomniał sobie o jej obecności i we własnej osobie zjawił się tuż przy niej, wywołując u dziewczęcia lekkie wzdrygnięcie. Szybciutko jednak powróciła do swojej pewnej siebie postawy i podjęła z nim kontakt wzrokowy, dając starcowi znać, że jego status w żadnym wypadku nie był dla niej onieśmielający. Pomachała lekceważąco dłonią w reakcji na jego kurtuazyjne komplementy, uśmiechając się przy tym z przekąsem; głównie po to, by na jej twarzy nie pojawił się inny, mniej milutki grymas.
— Ojciec od dłuższego czasu nie oddala się od swojej kliniki ani na krok, więc jestem tutaj w jego zastępstwie. Polecił mi pana pozdrowić i zaprosić na chwilę do siebie po zakończeniu, jeśli będzie miał pan czas — wyjaśniła pokrótce kwestię nieobecności swojego rodzica. Nie czuła potrzeby wchodzenia w zbędne szczegóły. Została nauczona, że w kontaktach z osobami, które mają zdecydowanie zbyt duże wpływy, powinno się być dość oszczędnym w objaśnieniach. — Och, jazda na słoniu brzmi bardzo kusząco i chętnie z niej skorzystam, jednak — urwała na moment, ostentacyjnie omiatając wzrokiem zawartość jego stoiska — najpierw chciałabym spytać, czy nie znalazłoby się coś w guście mojego ojca. Wydaje się być już nieco znudzony swoimi poprzednimi nabytkami — dokończyła, dając mu bardzo jasny komunikat, że najpierw chciałaby zająć się interesami, a dopiero potem mogłaby być skłonna do spędzenia paru chwil na grzbiecie tego ogromnego zwierzęcia, którego niezdarność wydawała się dla niej odrobinę niepokojąca. Łypnęła kątem w oka w jego stronę. Czy taki słoń mógłby służyć jej jako wierzchowiec? Czy byłby na tyle posłuszny, by poddać się jej woli, zamiast zmiażdżyć ją jednym stąpnięciem swojej gigantycznej kończyny?
0 x
Ichirou
Posty: 4025 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 30 paź 2020, o 19:57
Misja rangi C
Mayū
7/30Niestety, Mayū była zbyt zgrabnym dziewczęciem, by posiadać na tyle dużą masę, żeby kręcił się wokół niej cały świat. Kilka milszych chwil spędzonych ze znajomą medyczką, zwieńczonych wyraźnie mniej sympatycznym finałem w towarzystwie zdołowanego Sanjiro, musiało ją zadowolić na ten czas. Najwyraźniej nie wszyscy mogli sobie pozwolić na całodniowe odrywanie się od przyziemnych zajęć i marnym pocieszeniem mógł być fakt, że Minako wcale nie ściemniała. Dumna bohaterka znała kobietę wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że ta spędzała większość dnia, a nierzadko również i nocy, w głównym szpitalu stolicy, gdzie zawsze miała coś do roboty, coś do przebadania, przetestowania lub zoperowania.
– Przechowam ją dobrze – zapewniła medyczka w odniesieniu do ulubionej kawusi Majuni, odchodząc w swoją stronę.
Gospodarz tego wyjątkowego dnia targowego wyraźnie się przymilał do młodej władczyni złotego pyłu, ale było to dla niej w zasadzie normą, więc pewnie nie zwracała na to większej uwagi.
– Och, z pewnością ma ważne zajęcia. Proszę w takim razie przekazać, że moja małżonka jest wielce zachwycona nowymi kremidłami. Postaram się zajrzeć, ale nie obiecuję. Wiele się dzisiaj dzieje – wyjaśnił elokwentnie, a potem przystanął na prośbę i poprowadził rozpieszczoną bogolkę w kierunku straganów obłożonych najróżniejszymi dekoracjami pochodzenia zwierzęcego. Ich ilość była naprawdę przytłaczająca, tak samo jak i przytłaczający był zapach stęchlizny, przez który można było niemal natychmiast zatęsknić za wcześniejszym aromatem kawy.
– Hmm, skóry nawet największych drapieżników pustyni nie zrobią na twoim ojcu dużego wrażenia, więc może... to? – zasugerował, eleganckim gestem otwartej dłoni wskazując na wielki, bielutki dywan z dużymi łapskami i głową niedźwiedzia. – Wyjątkowa barwa futra, bardzo rzadki okaz ściągnięty aż z Morskich Klifów. Z całą pewnością twój ojciec w swojej kolekcji nie ma czegoś aż tak egzotycznego.
Jeżeli dywan z białego niedźwiedzia trafił w wybredne gusta nastolatki, mężczyzna nakazał swoim pracownikom przygotowanie podarku dla Yukio, a w innym przypadku oprowadził trudne do zadowolenie dziewczę po swoich innych dobrach i poświęcił jej dostatecznie dużo czasu, by wreszcie coś wybrała. Później mógł poprowadzić ją w kierunku tej bardziej żywej zwierzyny.
Mijając klatki z kotowatymi i innymi bestiami, napuszona Sabaku mogła już podziwiać wyjątkowego olbrzyma, który budził zainteresowanie zebranej wokół niego grupki osób. Słoń nie był na żadnej uwięzi i wydawał się być naprawdę dobrze obyty z ludźmi. Wykonał nawet jakąś pomniejszą sztuczkę na prośbę tresera, który zabawiał mały tłum z wyższych sfer. Po zbliżeniu się do zbiegowiska, Mayū mogła zastanawiać się przez chwilę, czy te olbrzymie zwierzę nadawałoby się jako wierzchowiec i czy odpowiadałoby jej wizerunkowi, ale w pewnym momencie jej rozterki, obserwacje, czy jakiekolwiek inne wykonywane właśnie działania, zostały przerwane. Słoń bez żadnego polecenia powiódł swoją niezwykle gibką trąbą w stronę bohaterki, która najwyraźniej wpadła mu w oko, a potem oplótł ją w talii bardzo pewnie, ale bez przesadnego uścisku.
– Oooooooo! – odezwał się tłum, kiedy słoń uniósł Majeczkę i usadowił ją na złoto-czerwonym siedzisku umocowanym na jego grzbiecie. A potem rozniosły się brawa w reakcji na to, że potężny zwierz wybrał swoją królową, sadzając ją na tronie. Dumna nastolatka mogła teraz jeszcze bardziej obrosnąć w piórka, mając pod swoim zadem majestatycznego wierzchowca i spoglądając z góry na ludzi, którzy obserwowali całą scenkę z uznaniem.
Słoń wydawał się skory do współpracy i choć obcowało się z nim zupełnie inaczej niż wielbłądem lub rumakiem, to po krótkim oswojeniu bohaterka była w stanie pokierować go zgodnie ze swoimi zachciankami.
0 x
Mayū
Posty: 395 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote, podkreślone kredką oczy i czarne, długie włosy. Pieprzyk pod lewym okiem. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią i odziana w absolutnie niepraktyczną na pustyni czerń.
Widoczny ekwipunek: Gurda; duży zwój pod gurdą; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; kabura na udzie; rękawiczki z blaszkami.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 30 paź 2020, o 23:45
Słodkie słówka, które sączyły się obfitym potokiem z ust podstarzałego kupca, zadawały się w ogóle nie docierać do jej uszu. Niby je słyszała, niby odnotowywała ich treść, ale tak naprawdę nie przykładała do nich szczególnej wagi, a wręcz zlewały jej się w miałki bełkot, na którego rozszyfrowanie nie chciała marnować swojej cennej energii. Przytaknęła więc od niechcenia parokrotnie, dając znać staremu Tatsudzie, że przyjmuje jego komplementy. I tak nie miały dla niej żadnego znaczenia. Znała swoją wartość i nie potrzebowała aprobaty — a już na pewno nie od ludzi, którzy nie zasłużyli na to, by traktowała ich poważnie. Nie oznaczało to jednak, że nie zasługiwali na wyuczoną uprzejmość ze strony nastolatki o zdecydowanie zbyt wielkim ego. Zdawała sobie sprawę, że dzięki pewnym konwenansom, które istniały w dość wąskiej grupie osób o sporych wpływach, mogła zyskać nie tylko sympatię odpowiednio usytuowanych osobistości, ale także ich przysługi. Doskonale wiedziała, że, by naprawdę się liczyć w tym środowisku, należy mieć koneksje. A Mayū, jak nikt inny, chciała się liczyć . A konkretniej — by inni liczyli się z nią. Przy każdej możliwej okazji.
— Jeżeli małżonce spodobała się tamta seria, to z pewnością zachwyci ją najnowsza, którą ojciec wciąż dopieszcza w swoim laboratorium. Podobno nowe specyfiki mają zawierać wyciągi z ziół o polepszonym działaniu przeciwzmarszczkowym. Ale o tym sza. Nie miały jeszcze swojej premiery — wyćwierkała nieco przesłodzonym tonem, po czym teatralnie przyłożyła palec do ust. Cóż, jej oferta absolutnie nie była przypadkowa. Widziała jego małżonkę już nie raz i za każdym razem jej lico zdawało się wzbogacać o trudną do zignorowania ilość bruzd. Zresztą i samemu Tatsudzie przydałoby się raz na jakiś czas nałożyć jakiś kremik, bo faktura jego twarzy pozostawiała naprawdę wiele do życzenia. Nigdy nie uważała chęci dbania o swój wygląd za aktywność zarezerwowaną wyłącznie dla kobiet, a jakiekolwiek wymówki z jego strony były dla niej po prostu bezzasadne.
Mokichi raczej nie zwykł jej odmawiać, więc bez większego ociągania zaprezentował jeden ze swoich lepszych towarów, zapewne licząc na to, że wpadnie w jej wybredne oko. Młoda Sabaku mimowolnie zbliżyła dłoń do swojego podbródka i pomuskała go palcami w wyraźnym zamyśleniu, gdy badała uważnym spojrzeniem białe futro zwierzęcia. Ciężko jej było podjąć jakąkolwiek decyzję — jako osobie, której tego typu ozdoby nie trafiały w gusta, musiała sobie wyobrazić, co jej ojciec mógłby sądzić o czymś tak ekstrawaganckim w tych stronach jak dywan z niedźwiedzia polarnego. Wypuściła ciężko powietrze, mając nadzieję, że uda jej się jak najszybciej uporać z kupnem nowej zachcianki swojego ojca. Nienawidziła swądu spreparowanych, zwierzęcych skór.
— Nie jestem do końca przekonana, czy ta biel byłaby spójna z wystrojem wnętrza. Rozejrzę się jeszcze. Nie miałby pan nic przeciwko, prawda? — Nie czekała na odpowiedź i niemal natychmiast przeszła do oględzin całej reszty dóbr, które wystawił Tatsuda. Większość z nich była całkiem niezłej jakości, nie mogła jednak powiedzieć, że były czymś, czego nie dałoby się kupić podczas regularnych targów. — Dobrze, niech będzie już ten niedźwiedź. Skąd on jest? Z Morskich Klifów? No nieważne. Odbiorę go pod koniec — powiedziała bez większego zainteresowania, po czym wyciągnęła z torby wypełniony monetami mieszek i zaczęła odliczać ich odpowiednią ilość. Chociaż znała dość pobieżnie położenie oraz nazwy poszczególnych krain, to na co dzień raczej pozbywała się informacji o miejscach tak odległych od jej rodzimej pustyni — a już szczególnie ulokowane gdzieś na rozległych wodach Morskie Klify zdawały jej się w tym momencie tak nieistotne, że zajęło jej parę chwil, zanim skojarzyła panujący tam klimat z tym, dlaczego ten niedźwiedź miałby być polarny . Szczerze wątpiła, że tego rodzaju futro mogłoby jakkolwiek pasować do, ozdobionej w sposób bardzo charakterystyczny dla mieszkańców Samotnych Wydm, posiadłości jej ojca, ale nie miała zamiaru spędzać ani chwili dłużej w pobliżu tych śmierdzących futer. Ojciec chciał coś egzotycznego, to będzie, cholera jasna, miał.
Transakcja nie mogła jednak dojść do skutku; z momentem, gdy poczuła na plecach niechciany dotyk, żachnęła się energicznie, a pozostałe w jej dłoni monety natychmiast wcisnęła do kieszeni.
— H-Hej, zostaw-… — bąknęła niewyraźnie, po czym łypnęła z irytacją przez ramię, by spojrzeć prosto w oczy delikwentowi, który odważył się ją dotknąć. Zamiast oczu ujrzała jednak zbliżającą się w jej stronę trąbę, ta natomiast z zadziwiającą siłą owinęła się wokół jej wąskiej talii i bez większego wysiłku dźwignęła zdezorientowane dziewczę, by już chwilę później posadzić ją na wygodnym siedzisku ulokowanym na grzbiecie zwierzęcia. Potrzebowała paru długich sekund, zanim uporządkowała sobie w głowie, co się właściwie stało. Wyprostowała grzbiet, nie wiedząc do końca, czy aby na pewno siedziała stabilnie. Tłum wiwatował, Tatsuda klaskał. Słoń zatrąbił radośnie. A Mayū, o dziwo, bardzo szybko poczuła się tak, jakby właśnie była na właściwym miejscu. W centrum zainteresowania szarej, ludzkiej masy, patrząc na wszystkich z góry. Machając im łaskawie, ale tylko przez króciutką chwilę, by się nie rozpuścili. I, w końcu, zajmując swój złoty tron na zwierzęciu, które mogłoby zdeptać ludzkie ciało bez większego wysiłku. Jedynie jego spiłowane kły zaburzały jej poczucie estetyki. Po co tak oszpecać zwierzę?
— Ile za tego słonia?! — odezwała się wreszcie, nie kryjąc swojego podekscytowania. Wciąż, niestety, miała lekkie problemy z manewrowaniem swoim nowym wierzchowcem. Starała się nikogo nie staranować podczas swojej przejażdżki, ale, cóż — nie mogła nic obiecać. Przynajmniej zabawa była przednia.
0 x
Ichirou
Posty: 4025 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 31 paź 2020, o 08:49
Misja rangi C
Mayū
9/30Tatsuda Mokichi wykazał się nieograniczonymi pokładami cierpliwości, dzielnie znosząc drobne humorki i kręcenie noskiem rozpuszczonej nastolatki. Uradował się (choć prawdopodobnie w pewnym stopniu sztucznie) na wzmiankę o nowej recepturze, mającej poprawić cerę jego niemłodej już małżonki, a potem przytaknął i zgodził się na dochowanie tajemnicy. Przy wielkiej wystawie pełnej futer nie ponaglał, zaprezentował jeszcze to i owo, ale jednak dywan z egzotycznego zwierzęcia spoza kontynentu najbardziej wyróżniał się swoją bielą na tle pozostałych.
– Doskonały wybór – podsumował zakup bohaterki, uśmiechając się lekko, a zaraz potem znacznie szerzej, kiedy ta rozstała się z niemałą sumką pieniędzy. Cóż, wszechobecna kurtuazja była jedynie przykrywką do chęci dobijania interesów, z czego zdawali sobie sprawę wszyscy tu obecni, może za wyjątkiem pospólstwa, które jakimś cudem przedarło się przez zbyt łagodną selekcję
A potem doszło do przeuroczej scenki, w której to potężny słoń chwycił za serca wszystkich okolicznych obserwatorów, gdy z własnej woli wybrał swoją panią i usadowił ją na tronie. Kilka młodych dziewcząt łypało na królową z zazdrością, pełne zachwytu, starsze kobiety zaczęły składać dłonie i wzdychać z przejęciem, z kolei męska część grona między sobą komentowała scenkę z uznaniem, kiwała głowami lub biła brawo.
– I-ile? – zająknął się zaskoczony gospodarz, który chyba po raz pierwszy wypadł z roli. – Obawiam się, że nie jest na sprzedaż – odpowiedział nieco niepewnie, nie chcąc ściągnąć na siebie piorunów ze strony władczyni złotego pyłu.
Ściągnął jednak gniew majestatycznego zwierza, bo ten zamachnął się wtedy trąbą, zmuszając do odsunięcia się ludzi przed nim, i ryknął bardzo donośnie, wywołując ciarki u większości zebranych.
Olbrzymi wierzchowiec zrobił pierwszy krok do przodu, potem drugi, trzeci i kolejny. Sabaku miała spory problem na początku z jego ruchami, bo było to doświadczenie absolutnie inne od serowania wielbłądem lub innym parzystokopytnym. Mayū czuła pod sobą ten niezgrabny i ogromny bezwład ciała, który reagował z pewnym opóźnieniem, ale po krótkiej chwili była w stanie nieco się do niego przyzwyczaić i kierować nim odrobinę sprawniej. Całe szczęście, że jakieś dziecko zostało w porę w czas pociągnięte przez ojca za kołnierz, bo inaczej zostałoby stratowane przez olbrzyma. Dobrze, że ciemnoskóra bohaterka odbiła w ostatnim momencie w przeciwną stronę, bo inaczej stoisko z wężowymi skórami zostałoby doszczętnie zdemolowane. Wśród tłumu gości pojawił się mały popłoch lub nawet przerażenie, ale niedługo później sytuacja została opanowana. Dumna nastolatka, nabrawszy nieco wprawy, była w stanie już prowadzić pięknego kolosa w miarę bezpiecznie, choć pan Mokichi najadł się przez ten czas wiele stresu.
– Proszę go nakarmić! – odezwał się treser, który ostrożnie zbliżył się do bestii i szybko podrzucił do rąk Majki elegancką sakiewkę wypełnioną fistaszkami. Oczom słonia nie umknęło pojawienie się smakołyku. Wielce zadowolony zawinął swoją trąbę ku górze i zbliżył ją do swojej królowej, by milutko połaskotać przez moment, a potem upomnieć się o przekąskę. Jeżeli jego żądania zostały spełnione, zatrzepotał uszami, które niczym ogromne wachlarze poruszyły stojące dotąd powietrze w bliskiej okolicy.
Mayū mogła jeszcze spokojnie przez kolejne chwilę pobawić się ze swoim wspaniałym wierzchowcem, ale trzeba przyznać, że Mokichi coraz częściej zerkał na nią ze zniecierpliwieniem. Mężczyzna raczej nie był skory powierzać jej słonia na całe popołudnie, ponieważ rozpuszczone dziewczę absorbowało uwagę wszystkich zgromadzonych na targu, skutecznie odciągając od dalszego prowadzenia biznesów.
0 x
Mayū
Posty: 395 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote, podkreślone kredką oczy i czarne, długie włosy. Pieprzyk pod lewym okiem. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią i odziana w absolutnie niepraktyczną na pustyni czerń.
Widoczny ekwipunek: Gurda; duży zwój pod gurdą; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; kabura na udzie; rękawiczki z blaszkami.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 31 paź 2020, o 19:13
Czy naprawdę powinna odpuścić sobie kolejne próby wyłuskania chociaż odrobiny przyjemności z tego dnia? Czy powinna z góry skazać ten dzień na porażkę, zaszyć się w swoim pokoju i obudzić się już dnia następnego, licząc na to, że nie będzie obfitował w same rozczarowania? Na samym początku wydawało jej się, że nie dosłyszała, co wyjęczał do niej Mokichi. Nie spodziewała się, że ten stary handlarz miałby na tyle odwagi, by odmówić jej czegokolwiek — a już w szczególności jej jakże uprzejmej prośby o podanie ceny towaru, którym był dla niej wystawiony przez Tatsudę słoń. Nawet, gdy w końcu dotarł do niej komunikat kupca, nie mogła uwierzyć, że naprawdę to powiedział. Że naprawdę jej się sprzeciwił. Ciemne brwi dziewczęcia zmarszczyły się, zwiastując zaczątek nastoletniej furii. Z pozoru nieopanowana fala znalazła jednak ujście w zaciśnięciu dłoni na cienkich rzemykach, które miały dawać poczucie kontroli nad gigantycznych rozmiarów zwierzęciem, a tak naprawdę służyły wyłącznie do ozdoby. Wzięła głębszy wdech, mając całkowitą świadomość, że w towarzystwie Mokichiego nie powinna pozwolić sobie na reakcje dyktowane wrodzoną impulsywnością.
— A ja się obawiam, że plecie pan bzdury. Co to w ogóle znaczy? Wszystko jest na sprzedaż, jeśli sypnie się odpowiednią sumką pieniądza — wycedziła powoli, starając się ważyć każde słowo, by się nie zapędzić. Z trudem znosiła, gdy ktoś jej odmawiał, ale była jedna rzecz, której nienawidziła jeszcze bardziej — gdy ktoś gardził jej pieniędzmi. Nie mogła do końca zrozumieć, że mógłby istnieć jakiś powód, dla którego ktoś uznałby daną rzecz za nieodwracalnie bezcenną. Jaki był w ogóle sens przyprowadzania zwierząt na targ, jeśli nie mogłaby nabyć żadnego z nich? Czy ten cholerny słoń miał dla Tatsudy wartość sentymentalną? A może przyprowadził go tutaj tylko po to, by się nim pochwalić przed spragnioną widokiem egzotycznych stworzeń gawiedzią? Jeżeli jednak Mokichi uznawał się za kupca na tyle wpływowego, by zacząć zbierać swoją prywatną kolekcję bestii z najróżniejszych stron kontynentu, to jaki byłby dla niego problem, żeby zdobyć drugiego słonia? Pieprzony handlarzyna. Jeszcze się nie nauczył, że Mayū się nie odmawia .
Całkiem sympatycznym obrotem spraw było to, że słoń najwyraźniej obrał jej front i wystąpił przeciwko swojemu właścicielowi, robiąc przy okazji trochę hałasu i strącając trąbą pomniejsze bibeloty. Kiedy wreszcie udało jej się odzyskać równowagę po króciutkiej niesubordynacji słonia, położyła dłoń na jego szorstkiej skórze i poklepała go parokrotnie w ramach pochwały.
— Sam pan widzi, że praktycznie już należy do mnie. Cóż ja poradzę? — wyszczebiotała niewinnym głosikiem, rozkładając bezradnie ręce na boki. Wzrok dziewczęcia pozostał jednak nieustępliwy i jasno dawał znać handlarzowi, że właściwie, to nie miał innego wyjścia niż pójście jej na rękę. Miała po swojej stronie aprobatę tłumu, który najprawdopodobniej nie zainteresowałby się już asortymentem stoiska Tatsudy, gdyby nie zezwolił młodej Sabaku na przywłaszczenie sobie tego wielkiego zwierza. Kąciki ust wygięły się w niezbyt sympatycznym grymasie, gdy uświadomiła sobie, jak wielką miała nad nim przewagę. A przynajmniej tak jej się wydawało. Trudno nie czuć się pewnie, kiedy patrzy się na kogoś z wysokości paru metrów.
Niezależnie od tego, co odpowiedziałby jej Mokichi, bez skrępowania kontynuowała swoją nową zabawę, którą było napastowanie słoniem biednych właścicieli pomniejszych stoisk. Ci, widząc zbliżającą się w ich stronę ogromną, żywą masę, albo starali się błyskawicznie zebrać zawartość swojej wystawki, albo uciekali w popłochu, nie chcąc być zmiażdżonym przez niezdarne zwierzę. Pojedyncze okrzyki nie ostudziły jej zapału do przemierzania kolejnych metrów swoim niestandardowym wierzchowcem. Specjalnie dla, coraz bardziej zaniepokojonego poczynaniami dziewczęcia, tłumu nakazała olbrzymowi przystanąć na parę chwil, by sytuacja odrobinę się uspokoiła. W tym samym momencie jeden z podległych handlarzowi treserów podrzucił jej sakwę z orzechową zawartością, którą zręcznie złapała, po czym wyciągnęła zeń parę fistaszków i wystawiła dłoń przed siebie, by słoń mógł złapać je w swoją chwytną trąbę.
Ani słoń, ani tym bardziej Mayū nie przejmowali się zirytowanymi zerknięciami kupca. Zwierzę, gdy tylko mężczyzna po raz kolejny zgromił ich spojrzeniem, nabrało sporą ilość cieczy do swojej trąby z pobliskiego poidła. Następnie uniosło ją ponad swój masywny łeb, by rozprysnąć wodę, sprawiając stojącym nieopodal gapiom przymusowy prysznic. Mieniące się w ostrych promieniach słońca kropelki wody przyczyniły się do wytworzenia niewielkiej i, niestety, dość krótkotrwałej tęczy, na co Sabaku zareagowała energicznym przyklaśnięciem. Skromny opad zmoczył nie tylko ludzi, ale też wystawione towary ze stojących najbliżej stoisk; pech chciał, że jednym z nich było stoisko Tatsudy. Ale przecież nic się nie stało, nie?
Tak jak Mokichi nie był skory do pozostawiania zbyt długo słonia pod jej opieką, tak Mayū wciąż nie była skora do oddawania swojej nowej zabaweczki.
0 x
Ichirou
Posty: 4025 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 1 lis 2020, o 09:54
Misja rangi C
Mayū
11/30Sprawa wyraźnie wymknęła się spod kontroli, a gospodarz, choć starał się robić dobrą minę do złej gry i i nie zdradził swojej prawdziwej opinii, to z pewnością teraz żałował złożonej przed paroma chwilami oferty. Z szeroko otwartymi oczami obserwował poczynania rozpuszczonej królowej na potężnym kolosie i co rusz rozglądał się na boki po pozostałych gościach, którzy z kolei reagowali dość różnie. Ci nieco bardziej oddaleni obserwowali całą scenkę z wyraźnym zainteresowaniem, ale ci zagrożeni stratowaniem przez słonia chyba już nie bawili się tak dobrze.
Wyniosły i pełen bogactwa dzień targowy mógł skończyć się spektakularną klapą, a wszystko to zależało od dalszych kaprysów napuszonego dziewczęcia.
– Możemy o tym porozmawiać! – wydusił z siebie nieco zdezorientowany kupiec, podejmując próbę udobruchania młodej Sabaku, kiedy ta kolejny raz była bliska zdewastowania jakiegoś straganu.
A potem nadszedł czas na przeurocze sztuczki. Nakarmiony fistaszkami zwierz wciąż trzymał stronę wystrojonej nastolatki i postanowił zrobić psikusa swojemu właścicielowi, serwując deszczyk bliskiemu otoczeniu, który zmoczył też futra dzikich bestii.
– Oooooo! – odezwał się tłum potraktowany orzeźwiającą fontanną. Chyba jedynie gospodarzowi nie była w smak ta sytuacja. Starał się, próbował odciągnąć Majkę od pomysłu nabycia olbrzymiego wierzchowca, ale na próżno. Po chwili lub dwóch zrezygnował.
– D-dobrze! Ściągnę panience drugiego takiego słonia – zadeklarował błagalnym tonem i ze złożonymi rączkami, całą swoją postawą gorliwie prosząc o przywrócenie sytuacji na targu do pierwotnego ładu.
Jeżeli więc łaskawa Mayū postanowiła wreszcie opuścić tron, czy to przy asyście gibkiej trąby słonia, po stworzeniu eleganckich, złocistych schodów lub poprzez akrobatyczny skok, to olbrzym został przejęty przez tresera. Gospodarz natomiast westchnął z ulgą i przesunął się w stronę bohaterki, by skłonić się głową w sztucznej podzięce i kontynuować próby utrzymania się w łaskach rozkapryszonego dziewczęcia.
– Postaram się ściągnąć takiego, jeśli tego sobie życzysz. A może młode słoniątko? Przekażę dziś panu Yukio, żeby przygotował dla niego miejsce… - oznajmił dość sprytnie, chyba mając nadzieję, że tatulek wybije nastolatce z głowy kaprys nabycia słonia jako maskotki.
– A może zamiast tego któryś z wielkich kotów? O wiele łatwiej trzymać takiego w domu – zagaił moment później, zamaszystym ruchem wskazując na wielkie klatki nieopodal, w których trzymane były bestie mrożące krew w żyłach u zwykłych śmiertelników.
– Karmiłaś kiedyś lwa? – zapytał zachęcająco, składając tym samym ofertę przeżycia pierwszego doświadczenia tego rodzaju.
Jeżeli władczyni złotego pyłu wyraziła aprobatę na pomysł kupca, to w następnej chwili któryś z pracowników podał jej spory kawał surowego mięsa, który można było wrzucić do klatki z potężnym lwem o majestatycznej grzywie. Jeśli jednak dziewczyna wybrzydziła, to mężczyzna uczynił to samemu. Tak czy inaczej, budzący podziw król sawann natychmiast się ożywił i chapnął posiłek już w locie.
Kupiec oprowadził nastolatkę po innych wielkich kotach, aż w pewnym momencie, gdzieś za ich plecami, rozległ się przeraźliwy krzyk w bestii, który rozniósł się po całym placu targowym i wstrząsnął wszystkimi zgromadzonymi.
– Ach, przebudziła się – oznajmił Tatsuda z lekkim uśmiechem. Kiedy Majka spojrzała za siebie, w jej złote ślepia wpadła potężna puma o sierści czarnej jak noc. Musiała opuścić swoje małe, zadaszone legowisko w klatce, bo wcześniej nie było jej widać.
– To Nubia, mój najnowszy nabytek. Straszna z niej dzikuska – skomentował z uznaniem, oglądając, jak nabuzowana bestia krąży po wewnętrznym obwodzie klatki, łypiąc niemiło ślepiami na pobliskich ludzi.
0 x
Mayū
Posty: 395 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote, podkreślone kredką oczy i czarne, długie włosy. Pieprzyk pod lewym okiem. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią i odziana w absolutnie niepraktyczną na pustyni czerń.
Widoczny ekwipunek: Gurda; duży zwój pod gurdą; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; kabura na udzie; rękawiczki z blaszkami.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 3 lis 2020, o 15:14
Przyjemna mżawka zrosiła rozgrzane ciała zachwyconego tłumu, który nadal okazywał sympatię względem poskromicielki słonia swoimi rozentuzjazmowanymi okrzykami. Trudno było im się dziwić — w programie najróżniejszej maści aktywności przeznaczonych dla osób z wyższych sfer zwykle nie było miejsca na spontaniczność, więc krótka zabawa ze słoniem młodej Sabaku najpewniej zostanie na językach tutejszych możnych jeszcze przez przynajmniej tydzień w formie lekkich anegdotek wypowiedzianych przy czarce kawy. Należy nadmienić, że taki obrót spraw samemu dziewczęciu w żadnym razie by nie przeszkadzał, a nawet cichutko liczyła na to, że właśnie tak się stanie. Lubiła, gdy o niej mówiono. Niezależnie od tego, czy były to słowa aprobaty, czy wręcz przeciwnie — przygany. Mierziła ją neutralność, do której zresztą sama nie była zdolna. Nie rozumiała jeszcze, że przyznanie się do braku opinii na dany temat bywa czasem najlepszą opcją, więc, póki co, niezmiernie irytowało ją, że ktoś mógłby być na tyle niezdecydowany, by nie opowiedzieć się za którymś stanowiskiem. Z tego też powodu tak często przymuszała innych do swojego zdania, będąc święcie przekonaną, że to właśnie jej opinia jest jedyną słuszną.
Tatsuda jednak nie miał problemu z opowiedzeniem się po którejś ze stron i wybrał tą, której nie w smak była, ściągająca uwagę wszystkich obecnych, zabawa Mayū z zaskakująco posłusznym słoniem. I chociaż z początku nie omieszkała udawać, że nie widzi jego złowrogich spojrzeń i nerwowych gestów, to z upływem czasu zaczynało jej to coraz bardziej działać na nerwy. Czarę goryczy przelała kolejna odmowa handlarza, a chwilę później także i jego próby zwrócenia uwagi rozpuszczonej dziewczyny na jakieś inne fanty, które miałyby jej wynagrodzić brak możliwości nabycia sonia, a powodowały u niej tylko jeszcze większe rozdrażnienie.
— W takim razie trzymam pana za słowo. W końcu dla chcącego nic trudnego, prawda? — mruknęła z niezadowoleniem, gdy mężczyzna prawie zaczął się do niej modlić, by zaprzestała odciągać uwagę od jego stoiska. I niby mogłaby poczekać kolejną chwilę, by stary kupiec padł z rozpaczy na ziemię i zaczął bić jej pokłony, ale jakoś tak straciła już ochotę zarówno na dalsze użeranie się z handlarzem, jak i samą tresurę słonia. Poklepała go jeszcze parę razy po tym wielkim łbie, a wolną dłonią wykonała gest w stronę jednego z podwładnych Tatsudy, by przysunął parostopniowe schodki, po których już moment później z gracją zeszła. Parsknęła wymownie, gdy Mokichi wydukał coś o tym, że mógłby sprezentować jej jakieś cholerne słoniątko zamiast wielkiego, potężnego słonia. Niech się lepiej nie ośmiesza.
Resztę atrakcji przewidzianych przez Mokichiego przyjęła już z pewną niechęcią. Długo wyczekiwany targ okazał się ciągiem rozczarowań — zaczynając od nieudolnego Sanjiro i wielce zapracowanej Minako, przez żenująco mały wybór tych bardziej egzotycznych futer, a kończąc na braku zgody na kupno słonia od starego Tatsudy. Wzruszyła tylko ramionami, gdy jeden z jego pachołków zaproponował jej karmienie lwa, dając tym samym znać, że nie jest już w nastroju na tego typu zabawy. Odmówiła nieco dosadniej, gdyby przypadkiem ktoś chciał ją do tego namówić. Nie miała zamiaru brudzić kawałkiem zakrwawionego mięsiwa swoich świeżutko wypranych rękawiczek. Zerknęła tylko ukradkiem, gdy wielkie kocisko kłapnęło swoją uzbrojoną w rzędy ostrych kłów paszczą, łapiąc w locie soczysty kąsek. Wzdłuż jej kręgosłupa przebiegł dreszcz, przez co wzdrygnęła się delikatnie; zacisnęła szybko palce na materiale swojego odzienia, by przypadkiem nikt tego nie zauważył. Czy dałoby się go w ogóle oswoić? Z drugiej strony — czy chciałaby widzieć go oswojonego? W głowie nastolatki zatliła się nieśmiała myśl, by wybrać się kiedyś na sawannę z nadzieją, że zobaczy go w swoim naturalnym środowisku. Że uda jej się zaobserwować, jak demonstruje swoją siłę na żywym organizmie, a nie specjalnie przygotowanym kawałku mięsa. Lew zrobił na niej tak duże wrażenie, że najnowszy nabytek Mokichiego, a mianowicie — rozwścieczona puma Nubia o czarnym futrze, wydała jej się dość rozczarowująca. Rzuciła na nią okiem raz, potem drugi, aż w końcu całkowicie odwróciła wzrok, który niemal natychmiast dojrzał swój najnowszy cel i zatrzymał się na nowo otwartym stoisku ze słodkościami.
— Chyba pana nie lubi — skomentowała krótko, po czym skierowała swoje kroki w stronę przemiłej pani nawołującej gości do skosztowania jej domowych smakołyków. Bez pardonu opuściła Tatsudę, który wciąż ekscytował się swoją bestią, by poprosić właścicielkę straganu o zapakowanie paru oblanych lepką polewą, orzechowych słodyczy. Niedługo potem po raz kolejny podeszła do obfitującego w futra stoiska Mokichiego, jednak tym razem przygryzając co jakiś czas przesadnie słodki przysmak.
— No nic, na mnie już czas. Panie Tatsuda, czy byłby pan tak miły i przydzielił mi jednego ze swoich tragarzy? — spytała nieznoszącym sprzeciwu tonem, zatrzymując spojrzenie na jego kaprawych ślepiach. Brak wystarczająco angażujących atrakcji zaczynał ją już powoli nużyć, zaś nabyte na targu bibeloty — ciążyć. Poprawiła ulokowaną w zgięciu łokcia torbę, niecierpliwie czekając, aż handlarz udzieli jej jakiegoś pachołka. Lub dwóch.
0 x
Ichirou
Posty: 4025 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 3 lis 2020, o 20:45
Misja rangi C
Mayū
13/30Mayū mogła być pewna, że jej popisy na olbrzymim wierzchowcu były dla społeczności bogoli wydarzeniem dnia, jeśli nie tygodnia. Część nad wyraz zabawionego tłumu zabiła jeszcze raz brawo, kiedy wystrojona królowa łaskawie zakończyła spektakl i zeszła po schodkach, by znów stanąć pośrodku szarych śmiertelników. Potem wszystko wróciło do wcześniejszego, ospałego rytmu, goście zajęli się swoimi sprawami, a gospodarz odetchnął z wielką ulgą, chociaż minę miał niemrawą przy temacie odsprzedania słonia.
Niezadowolona dama kręciła noskiem na prawo i lewo, mimo że pan Tatsuda dwoił się i troił, by choć trochę ją udobruchać. Karmienie majestatycznego lwa zabawiło jedynie na chwilę i podczas tych krótkich, ale intensywnych wrażeń nikt z okolicy nie spostrzegł, aby dumna Sabaku wzdrygnęła się na ryk bestii. Można było więc przejść się po innych kociakach i pomyśleć już o powrocie. Niestety, pełen przeróżnych atrakcji targ dość szybko przestał budzić zainteresowanie rozpuszczonego dziewczęcia.
– Och, jeszcze będzie miała czas polubić – odpowiedział kupiec, który już zdążył w wrócić do roli pełnej kurtuazji, której wymagały od niego okoliczności. Dotrzymał bohaterce towarzystwa przez kilka kolejnych chwil, które – zgodnie z deklaracją władczyni złotego pyłu – miały być ich ostatnimi tego dnia.
– Już? W porządku, proszę w takim razie ciepło pozdrowić ojca. I naturalnie... – oznajmił na prośbę dziewczyny, pstrykając wymownie palcami w kierunku jakiegoś pobliskiego chłopaczka. – Aki, pomóż tutaj pani z prze… – urwał, ponieważ w tym momencie kilka metrów za jego plecami rozległ się dźwięczny hałas rozplątujących się łańcuchów, które zabezpieczały przed otwarciem jedną z klatek handlarza bestiami. Jeżeli Mayū łypnęła wtedy złotymi ślepiami za gospodarza, to mogła zorientować się, że łańcuchy poruszyły się same z siebie.
A zaraz potem rozległ się ryk bestii – taki sam, jak przed momentem. To nabuzowana Nubia, widząc rozchylające się wrota jej klatki, nie omieszkała skorzystać z okazji, ryknęła i ruszyła od razu na zewnątrz. Jako pierwszy zareagował jakiś młody, chyba jeszcze niedorosły, pracownik handlarza. Spróbował rzucić się do klatki i domknąć masywne drzwi, ale w szybkości nie miał szans konkurować z bestią o lśniącej, czarnej jak smoła sierści. Pantera wypadła na zewnątrz i pojedynczym machnięciem łapska przeorała brutalnie tors cywila, zadając co mu najmniej krytyczne rany.
– Oooooo! – odezwał się tłum, ale ten chóralny okrzyk był zupełnie inny do poprzednich, komentujących poczynania królowej na słoniu.
To był okrzyk paniki.
Rozjuszona Nubia nie była tak bardzo zainteresowana jakimś młodym chłopaczkiem, który napatoczył się po drodze, co samym właścicielem, co do którego wyraźnie nie pałała sympatią. Przerażony Tatsuda zamarł w bezruchu, a podrywająca się do ataku pantera była kilka metrów od niego. Mayū stała tuż za kupcem.
0 x
Mayū
Posty: 395 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote, podkreślone kredką oczy i czarne, długie włosy. Pieprzyk pod lewym okiem. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią i odziana w absolutnie niepraktyczną na pustyni czerń.
Widoczny ekwipunek: Gurda; duży zwój pod gurdą; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; kabura na udzie; rękawiczki z blaszkami.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 4 lis 2020, o 00:42
Oczywiście, że Mokichi przystał na jej prośbę. W sumie, to nawet nie miał innego wyboru — odmowa oznaczałaby, przynajmniej na jakiś czas, zakończenie opierającej się na wymianie dóbr współpracy. Uśmiechnęła się półgębkiem, widząc, jak Tatsuda bez zająknięcia i zbędnego ociągania przywołuje do siebie jakiegoś podrostka, który już za chwilę miałby trafić pod jej komendę. Miała nadzieję, że chłopaczysko ma chociaż trochę pary w rękach. Cóż, nawet, jeśli nie miał, to i tak musiałby poradzić sobie z przeniesieniem niebagatelnej wagi futra niedźwiedzia o własnych siłach, Mayū bowiem nie była zbyt chętna do udzielenia mu jakiegokolwiek wsparcia podczas dość długiej drogi do posiadłości jej ojca. Założyła, że w opłatę wliczona została usługa tragarska, więc uznała, że nie będzie się nadwyrężać.
— Skoro pan tak mówi, panie Tatsuda — mruknęła bez większego zainteresowania, zawieszając na dłuższy moment spojrzenie na, wciąż kręcącej się niespokojnie wewnątrz klatki, czarnej panterze. Nawet nie łudziła się, że polubienie w ustach podstarzałego kupca miałoby oznaczać przyjazną międzygatunkową relację — oznaczało najprawdopodobniej albo oskórowanie niepokornej pumy, albo próby wytresowania jej przy pomocy dość brutalnych metod. W przypadku tego konkretnie zwierzęcia, które zdawało się nie być zbyt plastycznym materiałem do tresury, stawiała raczej na pierwszą opcję. Nie miała jednak w planach ingerowania w to, co mężczyzna ostatecznie zrobiłby ze swoim nowym pupilkiem. W końcu puma była jego własnością . — Tak, tak. Pozdrowię — dodała zaraz potem z równie nikłym entuzjazmem, machając wolną dłonią lekceważąco. Jakiekolwiek słowa, które wyszły z ust Tatsudy, nie miały już dla niej najmniejszego znaczenia. W tym momencie myślała już wyłącznie o w miarę sprawnym dokonaniu transakcji, co pozwoliłoby jej wreszcie na opuszczenie terenu targowiska i udanie się do domu, gdzie wyciągnęłaby się wygodnie na miękkim łożu i rozłożyła na pościeli swoje dzisiejsze nabytki, by móc w spokoju nacieszyć nimi oczy. Przy stoisku ze szlachetnymi kamieniami czuła presję ze strony sprzedawczyni, która to zaczęła ją namawiać do zakupienia paru kolejnych klejnotów, więc możliwe, że część z nich nabyła odrobinę na oślep. Z chęcią pooglądałaby je sobie w tej chwili pod lupą, zamiast wysłuchiwać dalszej gadaniny Mokichiego o jego najnowszych pupilkach, z którymi i tak nie potrafiłby się obchodzić.
Złote ślepia dziewczęcia, jeszcze przed momentem obserwujące ze znużeniem poczynania jednego z tragarzy kupca, teraz zatrzymały się na źródle przedziwnego odgłosu. Zmrużyła delikatnie oczy, gdy udało jej się zarejestrować, że to źródło, które okazało się być łańcuchami zabezpieczającymi klatkę pantery, zaczęło się samoistnie poruszać. I chociaż przeszło jej nawet przez myśl, że mogło jej się przywidzieć, to dalsza obserwacja tylko potwierdziła jej podejrzenia, bo… łańcuchy rozsupłały się bez niczyjej pomocy. Czy zwierzę byłoby zdolne do uwolnienia się samemu z żelaznego więzienia? Oczywiście, że nie. Czy możliwa była ingerencja pewnego delikwenta o nieznanej tożsamości, który zechciałby temu zwierzęciu odrobinę pomóc? Cóż, odpowiedź brzmi — to zależy. Przecież na własne oczy widziała, że niczyje ręce nawet nie dotknęły tego cholernego łańcucha, więc jedyną opcją byłoby to, że ktoś otworzył klatkę z odległości . Udało jej się gdzieś zasłyszeć, że członkowie rodu Maji posiadali umiejętność, dzięki której kontrolowali żelastwo, ale, znowu — nie miała pojęcia, na czym konkretnie miałyby polegać ich zdolności. Czy kontrola ograniczałaby się wyłącznie do broni? Nie miała zbyt wiele czasu na kontynuowanie swoich rozważań — rozwścieczona pantera nie dość, że wydostała się w końcu z klatki, to jeszcze pocharatała dość poważnie rzucającego się na pomoc chłystka, który zdecydowanie przeliczył swoje szanse na wyjście z bliskiego kontaktu z bestią bez szwanku. Wymamrotała coś pod nosem, przeklinając jego naiwność i w tej samej chwili przelała chakrę do części zalegającego w gurdzie złota, by posłać je w kierunku pumy, tym samym niemal zatrzymując ją już w powietrzu po wykonanym przez nią skoku. Połyskujące w słońcu pęta owinęły się ciasno wokół jej muskularnego cielska.
— Charakterna ta Nubia, co? — warknęła przez zaciśnięte zęby, wykrzywiając usta w dość nieprzyjemnym grymasie. Co za idiota. Skończony kretyn i jego zdziczała pantera, z którą niedługo miał się, ha, zaprzyjaźnić . — Rozumiem, że nie chce się pan pozbywać swojej nowej zabawki? — dodała z wyjątkowo sztuczną uprzejmością, przy okazji trącając podeszwą buta jego łydki, jeśli nadal nie mógłby się otrząsnąć. Kolejne czynności Mayū całkowicie były dyktowane tym, na co zdecyduje się szanowny pan Tatsuda. Jeśli zdecydowałby się na pozostawienie swojego ulubionego zwierzątka przy życiu, to z wyraźnym zniechęceniem posłała uwięzioną w złocie Nubię z powrotem do klatki, a następnie rozkazała osobom znajdującym się najbliżej zamknięcie oraz odpowiednie zabezpieczenie jej drzwi. Jeżeli jednak Mokichi nie byłby aż tak sentymentalny i w przypływie chwili nakazałby Mayū pozbyć się agresywnego drapieżnika, to przekierowała większą część złotego pyłu w okolice jego szyi, by bez zbędnego rozlewu krwi wykonać egzekucję.
Po rozprawieniu się w ten czy inny sposób z czarną panterą, rozejrzała się uważnie wokół siebie, usiłując dojrzeć kogokolwiek, kto mógłby zachowywać się podejrzanie. W przypadku powtórzenia się incydentu z samoistnym rozplątywaniem się łańcuchów posłała pozostałe części pyłu z zamiarem zabezpieczenia wejścia do klatek reszcie zwierząt.
0 x
Ichirou
Posty: 4025 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 4 lis 2020, o 16:29
Misja rangi C
Mayū
15/30Oj tak, charakterna ta Nubia.
Możliwe, że popisy królowej na słoniu nie były jednak wydarzeniami dnia, ponieważ rozjuszona bestia, która właśnie wyrwała się z klatki, mogła strącić z tronu rozpuszczoną bohaterkę. Kiedy rozległ się przeraźliwy ryk, a w kolejnym momencie polała się krew młodego pracownika, wśród gości pojawił się popłoch. Część zgromadzonych zamarła w bezruchu, inni z kolei zaczęli się wycofywać, a względnie trzeźwą reakcją wykazało się jedynie dwóch uzbrojonych we włócznie strażników, którzy ruszyli w stronę wściekłej pumy. Byli jednak zbyt daleko, by dotrzeć do bestii na czas i zatrzymać tę rozpędzającą się, krwawą katastrofę.
Całe szczęście, że w niemal samym sercu wydarzeń znalazła się dumna Sabaku, która, w przeciwieństwie do znakomitej większości zebranej w okolicy, posiadała doświadczenie bojowe i umiejętności pozwalające na konkurowanie z dzikim zwierzem. Piach, który wydobył się z gurdy, zalśnił w słońcu złotem i pomknął do przodu. Zryw Nubii był imponujący, ale przerażony kupiec znajdował się znacznie bliżej Majki, dlatego ta bez problemu wyprzedziła go swoim surowcem i poprowadziła go dalej, wprost na bestię, by w kolejnym ułamku sekundy złapać ją w złociste okowy. Puma dysponowała nie tylko sporą sprawnością, ale i również siłą - stawiała opór większy niż wszyscy przeciwnicy, których do tej pory złapała Sabaku. Ostatecznie jednak pumie nie udało się wyzwolić, a surowiec po krótkiej szamotaninie unieruchomił ją na dobre.
- O-odstaw ją, proszę - poprosił zalany zimny potem gospodarz, kiedy ciemnoskóra kunoichi ożywiła go kopniakiem w tył nogi. Moment później pojawiła się dwójka strażników z włóczniami, która pomogła przy eskorcie Nubii i zabezpieczeniu klatki.
Tym razem obyło się bez braw, choć wystrojona władczyni piasku z pewnością na nie zasługiwała. Ludzie wciąż byli mocno przerażeni i w powrocie do normalności nie pomagały spazmy i jęki krytycznie poranionego młodzieńca, nad którym znalazło się teraz parę osób chcących udzielić mu pierwszej pomocy.
Przyzwyczajone do sielanki środowisko bogaczy było zbyt wstrząśnięte właśnie przeżytą scenką, by zadawać teraz pytania i próbować rozwikłać, co tak się naprawdę wydarzyło. Mayu jednak zachowała trzeźwość myślenia i dość szybko zaczęła zastanawiać się nad ewentualnym sprawcą zamieszania. Łańcuchy nie miały w zwyczaju rozplątywać się z same siebie i uwalniać rozjuszone bestie.
Czujne, złote ślepia bohaterki pobieżnie omiotły całą okolicę i stosunkowo szybko wychwyciły pewną postać, która wyróżniła się z okolicznego tłumu. Tajemnicza persona o męskiej sylwetce i jasnych, typowo pustynnych, ale raczej nie kupieckich, ciuchach i z turbanem na głowie i chustą na twarzy, spoglądała na targ z góry z balkoniku pobliskiego budynku ulokowanego jakieś dwadzieścia metrów dalej. Kiedy nieznajomy zdał sobie sprawę z tego, że został dostrzeżony, natychmiast zerwał się do ucieczki. Ruszył po pionowej ścianie w górę, by wbiec na szczyt budynku i kontynuował ewakuację - najprawdopodobniej po dachach kolejnych budynków.
Ukryty tekst
0 x
Mayū
Posty: 395 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote, podkreślone kredką oczy i czarne, długie włosy. Pieprzyk pod lewym okiem. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią i odziana w absolutnie niepraktyczną na pustyni czerń.
Widoczny ekwipunek: Gurda; duży zwój pod gurdą; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; kabura na udzie; rękawiczki z blaszkami.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 1 gru 2020, o 14:32
Miał u niej dług.
Ten cholerny Tatsuda miał u niej dług i ani myślała dać mu o nim zapomnieć — w końcu gdyby nie szybka interwencja władającej złotem Sabaku, mężczyzna taplałby się teraz spazmatycznie we własnej krwi, która wyciekałaby wartko z głębokich dziur w jego szyi. Mimowolnie uniosła kąciki ust w dość paskudnym uśmieszku, widząc, z jak wielkim szokiem zmagał się handlarzyna. Złośliwy grymas poszerzył się jeszcze odrobinę, gdy pomyślała o tym, że będzie mogła go terroryzować ciągłym przypominaniem tego pamiętnego dnia, kiedy wspaniałomyślnie ocaliła go przed wyjątkowo bolesną śmiercią, gdy tylko kolejny raz odmówi zrealizowania jej zachcianek. Dźgnęła jeszcze parokrotnie obcasem w jego dość masywną łydkę, próbując możliwie jak najszybciej przywołać go do porządku i zmusić do udzielenia odpowiedzi na zadane przez nią pytanie. Nie miała w planach zmarnowania całego popołudnia na użeranie się z Mokichim i jego zwierzęcą faworytką, która zapewnie chciała bardzo dobitnie przekazać swojemu właścicielowi, co sądzi o umieszczeniu jej w ciasnej klatce. I, uwaga, nie była to pochlebna opinia.
Cwaniacki grymas nieco zelżał, gdy zauważyła, że kocisko przerasta swoją tężyzną fizyczną prawdopodobnie każdego z shinobi, którego było jej dane unieruchomić złotym pyłem. Parsknęła cicho pod nosem, by dać wszystkim postronnym znać, że zwierzę absolutnie nie sprawiało jej żadnego problemu i wszystko nadal było pod kontrolą, po czym owinęła większą część złota wokół jego szyi, chcąc go odrobinę zamroczyć chwilowym odcięciem dostępu do powietrza. Bestia, chociaż z początku nadal była w wystarczająco wojowniczym nastroju, by podjąć walkę z zacieśniającymi się pętami, po niedługim czasie w końcu uległa, a jej bezwładne ciało zawisło w powietrzu, wciąż podtrzymywane złotym pyłem. Kolejnym krokiem byłoby zaciśnięcie złota jeszcze odrobinę bardziej, by szybko pozbyć się problemu, ale… Mokichi okazał się być na tyle sentymentalny, że Nubia, kierowana pierwotnymi instynktami drapieżnika, wciąż miała swoje miejsce w jego serduszku. Przewróciła ślepiami ze zniecierpliwieniem. Następnym razem po prostu postoi sobie na uboczu i popatrzy, jak rozjuszone kocisko rzuca się na swojego kochanego pana i rozrywa mu tętnicę. Niech sobie wtedy ją pogłaszcze. Może się uspokoi.
Pomimo swojego ostentacyjnego niezadowolenia skierowała nieprzytomną pumę z powrotem do klatki. Kwestię zabezpieczenia wejścia zostawiła pałętającym się gdzieś w pobliżu strażnikom, których obecność zarejestrowała dopiero w tym momencie.
— Za co wam płacą, niedojdy — burknęła, rzucając okiem na te ich śmieszne włócznie, które miały pełnić chyba funkcję ozdobną. Gdzie oni niby byli, gdy klatka zaczynała się sama otwierać? Gdzie oni byli, gdy jakiś chłystek usiłował własnymi rękoma powstrzymać rozwścieczone zwierzę? Czy przeszli w ogóle jakiekolwiek szkolenie? Pokręciła głową z niedowierzaniem, gdy uświadomiła sobie wreszcie, jak beznadziejna jest kondycja służb porządkowych w Kinkotsu. Już nawet pal licho, że jedną z ważniejszych plantacji obstawiają zaledwie dwojgiem strażników niskiej rangi, ale nieudolność straży już w samej osadzie była czymś, co uznała za szczególnie żenujące. Czy naprawdę powinna ugiąć się i zacząć patrolować ulice miasta zamiast nich, by w końcu był porządek? Machnęła jedynie ręką na dwójkę uzbrojonych po zęby mężczyzn. Miała teraz zdecydowanie ważniejsze rzeczy na głowie.
Trudne do zignorowania szmery i poszeptywania, przerywane raz po raz głośniejszymi jęknięciami wykrwawiającego się podlotka, absolutnie nie pomagały młodej Sabaku w zlokalizowaniu źródła zamieszania. Ślepia o barwie szczerego złota przesunęły się czujnie po spanikowanym tłumie, usiłując wytężyć wzrok na tyle, by być w stanie wykryć ewentualne nieprawidłowości. Zerknęła z cieniem zrezygnowania za siebie, w stronę pobliskich budynków; żadna z osób na targu wydawała się nie mieć nic wspólnego z samorozplątującymi się łańcuchami. Spojrzenie dziewczęcia zatrzymało się na sylwetce, która pojawiła się na jednym z balkonów. Zmrużyła lekko oczy, chcąc dojrzeć możliwie jak najwięcej szczegółów. I patrzyła. Patrzyła tak długo, aż wreszcie ich spojrzenia się ze sobą spotkały. Podjęła ten kontakt wzrokowy, który potrwał sekundę, może dwie.
Tajemnicza osoba zerwała się energicznie do ucieczki, nawet nie ukrywając swojej tożsamości shinobi — zręcznie pognała wzdłuż ściany budynku, by pokonać kolejne odległości przeskakując z dachu na dach. Z ust dziewczyny wyrwało się wyjątkowo szpetne przekleństwo. Nie chciała tracić czasu na powiadamianie tych bezużytecznych strażników o zaistniałym problemie — zresztą pewnie i tak jedynie by przeszkadzali swoją ślamazarnością. Uformowała więc z zalegającego w gurdzie złota prostopadłościan, po czym wskoczyła na sztabkę i przelała odrobinę chakry do stóp, by się do niej przykleić. Następnie wzniosła się wraz ze swoją bryłą i przemieściła się w stronę budynku, po którym aktualnie przebiegał uciekinier. Kiedy jej twór zbliżył się jego do dachu na tyle, by mogła nań zeskoczyć, rozbiła złoty blok i kontynuowała gonitwę przy pomocy własnych nóg. Wiedząc, że pył prawdopodobnie byłby w stanie dosięgnąć zbiega szybciej, podzieliła zasoby swojej gurdy na pół, by pozwolić jednej z tych połówek się wyprzedzić. Druga zaś została przy swojej właścicielce.
Pierwsza połówka miała dogonić nieznajomego i go unieruchomić. O ile mężczyzna kontynuował swój bieg i nie planował żadnego ataku, zadaniem złota było owinąć się wokół niego, nie pozwalając mu na reakcję. Jeżeli jednak jej przeciwnik zaczynał już coś kombinować, to po prostu przysypała go złotem, mając nadzieję, że jego ciężar mógłby go zatrzymać chociaż na parę chwil. Część złotego piasku, która pozostała w gurdzie, miała aktywować się w wypadku, gdyby uciekinier zdecydował się na ofensywę — wtedy pył miałby za zadanie uformować niewielką półkopułę, która ochroniłaby ją przed potencjalnymi atakami. Chociaż chciała go trochę nadgonić, to jednak nie zbliżała się do niego za bardzo . Jeżeli jej podejrzenia były słuszne, wówczas zachowanie dystansu podczas starcia mogłyby okazać się niezwykle istotne.
Ukryty tekst
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości