Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1831 Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja - Tachi + Wakizashi - Długi łuk + Kołczan
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4518
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław
Post
autor: Kakita Asagi » 20 sie 2020, o 08:33
Misja dla: Ichirou
Ranga: Wyprawa rangi A: "Późny świt"
Post 63/?
Istotnie, z jakiegokolwiek punktu widzenie nie spoglądać, nasz bohater zachowywał się tak, że jego rozpoznawalny na całym świecie tytuł mógł zostać... podważony. No bo jak to tak? Ani nie zastraszyć autochtonów, ani nie opić się najdroższym alkoholem w piwnicy urzędnika, a tych butelek jakich się wypić nie udało nie roztłuc? Ani też nie zrobić jakiegoś melanżu, którego koszty obciążyłyby budżet osady, która z oczywistych względów nie mogła na rozbójniku niczego wymusić bez interwencji ze stolicy (i to nie z racji jego pozycji, tylko realnego braku środków pozwalających powstrzymać kogoś o takiej sile)? No cóż, będzie trzeba zapamiętać, że Ichirou okazał się być bardzo miłym diabołkiem, a może po prostu miał gorszy dzień lub zwyczajnie się już starzał? Jakby jednak nie było, Hora zadbał o to, by niczego naszemu bohaterowi nie brakowało, towarzyszki wieczoru również były, w liczbie trzech - cieszyły oko nienagannymi kształtami i strojem, który podkreślał wszystko to, czego nie zakrył, śmiały się gdy padał żart, pochwalały siłę i sławę bohatera, a potem w zależności od tego, co sobie zażyczył, tak potoczyła się noc, która jak zauważono, zaowocowała późnym świtem...
Tak jak podejrzewał słusznie nasz bohater, obecni "nietykalni" w postaci dowódcy garnizonu oraz urzędnika zajmującego się dostawami wody będą mieli całe ręce roboty - zatrzymania, przesłuchania, zorganizowanie na powrót pracy w kamieniołomach, doprowadzenie osady do równowagi i rozwiązanie sprawy diamentów - to wszystko będzie wymagało czasu, czasu i jeszcze raz ciężkiej pracy. Nie był to już jednak jego problem, on zrobił najwięcej usuwając najważniejsze z problematycznych elementów, teraz pozostawało wskoczyć na wiernego rumaka i ruszyć w stronę domu, przedzierając się przez niegościnną pustynię, ale czyż nie było to naturalne środowisko dla Władcy Piasku?
Diabeł (Świtu) jeden tylko wie, czy wiatr we włosach spowodowany wyprawą pozwolił nieco odetchnąć naszemu Sabaku i nabrać nowych sił i refleksji, co dalej w swoim życiu zrobić. Na razie wydawało się, że mimo początkowego zwątpienia w ciekawość przygody, udało mu się złapać nieco adrenaliny, rozwiązać poważny problem, zdobyć nową, egzotyczną zabawkę (na pewno będzie mógł się pochwalić przed kolegami), ale... co dalej? Jak sam postanowił (i co wynikało niejako z dobrej etyki zawodowej), udał się w stronę Siedziby Władz swojej osady...
Przejeżdżając przez bramę, został tradycyjni przywitany tak, jak winno się witać bohatera - strażnicy zasalutowali dumnie wypinając pierś, ludzie na ulicy pozdrawiali go pokłonami, nie inaczej było w wspomnianej już siedzibie. Znów pełniący straż wojownicy napięli się jak struny co by wyglądać godniej, a nasz bohater mógł skierować się w stronę pokoju krewniaczki, chociaż miał możliwość zostania zaanonsowanym - wszak Tomoko mogła mieć jakichś innych interesantów, wiadomo, w urzędzie zawsze jest co robić, a trzech stojących w kolejce do jej gabinetu ninja (2 shinobi, jedna kunoichi, jakieś mało ciekawe twarze, nikt ważny kogo Ichirou powinien kojarzyć), stanowiło potwierdzenie tych słów. Anonimowi wojownicy również oddali odpowiednie honory swojemu Kogo, który oczywiście nie musiał czekać w kolejce, aż tamci załatwią swoje sprawy - sami zasugerowali, że puszczą go przodem, więc gdy tylko pokój opuściła jakaś młoda kunoichi, może z 14 lat miała, sama Tomoko zaprosiła Ichirou do środka.
- Zapraszam Asahi-dono. - rzekła przepuszczając go w drzwiach, które następnie zamknęła z nieznacznym, acz wymownym trzaśnięciem. Przekaz był jasny - pozostali interesanci powinni się albo uzbroić w cierpliwość, albo zwyczajnie udać się do kogoś innego, ich wola.
- Cieszy mnie pana szybki powrót. Wina? - rzekła pogodnie, po czym wskazała Ichirou niewysoki stolik z dwoma fotelami (nowy wystrój!), na których na pewno nikt jeszcze dzisiaj nie siedział, a następnie podobnie jak poprzednim razem, korzystając ze swoich wrodzonych umiejętności nalała im wina - dobrego wina i zajęła jedno z miejsc.
- Tak więc, Asahi-dono, czy wyprawa była owocna? - zapytała, lekko przechylając głowę jakby chciała się uważniej przyjrzeć nowemu nabytkowi, który miał przy sobie Sabaku, albo jedynie zaznaczyć, że wciąż nie ma na niej nowej kolii...
Spis NPC:
- Głos - Sabaku Tomoko
- Głos Hora Takara
- Głos - Nobita Hiroshige
- Głos Shiraki Shinji
- Głos Kapłan
- Głos Aburame strażnik
- Głos Isamu - Właściciel Hiramekai'a
- Głos dowódca garnizonu - Watanabe Gondo.
0 x
Ichirou
Posty: 4026 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 20 sie 2020, o 19:50
Może to starość i utrata młodzieńczego wigoru, może zmęczenie ostatnimi bojami, a może po prostu przezorność, bo jednak nie był do końca u siebie, a w okolicy wciąż mogli kręcić się ci, którym stanął na odcisk. Zamiast więc rozbijać butelki w imię hulaszczo spędzonej nocy wolał je zachować w całości, by w razie potrzeby mieć co rozbić na głowach ewentualnych napastników. Na szczęście do takich ewentualności nie doszło i nic nie przeszkodziło złotookiemu bohaterowi w zrelaksowaniu się przez resztę nocy. Gospodarz nie został naciągnięty na przesadne koszty ugoszczenia Diabła Świtu, bo ten jak na siebie zabawił się z umiarem, ale oczywiście trzeba było brać poprawkę na to, że w przypadku jego osoby granica umiaru mogła być nieco przesunięta.
Trudno stwierdzić, żeby samotna wędrówka przez monotonne, skąpane w słońcu krajobrazy zmusiła go do głębszych refleksji, do których – jak już było wspomniane na początku przygody – nie był szczególnie skory. Nie analizował zbyt długo sytuacji w Ita’harze, bo ta dla niego była całkiem jasna. Dowiedział się, o co chodziło, jaki był w tym wszystkim cel i kto był za to odpowiedzialny. Tyle. Stwierdzenie, że szary motłoch jest podatny na manipulację, a religia otumania tłumy, trudno nazwać głębokimi refleksjami.
Więcej czasu poświęcił temu, co dalej, bo nie był typem często oglądającym się za plecy i rozpamiętującym przeszłość. Nie chodziło tu o sprawę kamieniołomów, bo tutaj nie było nad czym dumać – władze powinny zaprowadzić porządek, zorganizować na nowo pracę i wznowić wydobycie zarówno piaskowca jak i diamentów. Chodziło o sprawy większe, związane z bliższymi jak i tymi dalekosiężnymi założeniami jego organizacji, która miała podjąć się przedsięwzięć wykraczających poza wyobrażenia zdecydowanej większości shinobi.
Tak bardzo przywykł do ukłonów i innych kurtuazji, że traktował je jak powietrze. Nie zwracając większej uwagi na mijane służby i innych mieszkańców Kinkotsu ruszył do siedziby władzy, by tam spotkać się z tą, która w imieniu lidera powierzyła mu zadanie domniemanej korupcji. Na kolejkę nie zwrócił większej uwagi, będąc w pełni przekonanym do tego, że ma pierwszeństwo nad wszystkimi innymi. Zanim jednak wszedł do środka gabinetu, raczył posłać pozostałym krótkim komunikat.
– Załatwcie swoje sprawy szybko, bo Tomoko ma zajęty wieczór – oznajmił spokojnie, a potem wlazł do środka i chwilę później rozsiadł się wygodnie w fotelu, wcześniej oczywiście odstawiając gurdę jak i zabandażowane mieczysko tuż obok.
– Mhm, zaschło mi trochę w gardle po tej podróży – odpowiedział, zakładając nogę na nogę, a niedługo później odebrał kielich i upił z niego łyk wina.
– Nawet bardzo. Usłyszałem kiedyś jakieś powodzenie… Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło , czy coś takiego. Nie lubię jakichś złotych myśli czy innych bzdurnych górnolotnych tekstów, no ale tutaj to by się akurat sprawdziło – zaczął dość niespiesznie, po czym upił kolejny łyczek lekkiego trunku. – Mieliście w sumie rację, ale nie do końca. To nie była po prostu korupcja, tylko coś większego. Ten wzrost napływu broni wynikał z tego, że przerabiali je na prowizoryczne narzędzia górnicze, które wykorzystywali do pracy nad piaskowcem. Lepsze przybory były używane na potrzeby innego urobku – diamentów. Chyba nie widzieliście, że te zalegają gdzieś głębiej pod ziemią? – skończył z krótką pauzą, choć nie oczekiwał odpowiedzi. Przegładził dłonią włoski, przyjrzał się kobiecie, czy załapała na ten moment wszystkie fakty, by móc za moment wyjść z większymi rewelacjami.
– Za tym wszystkim stał kult Jashina. Pod kamieniołomami zadomowił się kapłan tego bożka z jakimś swoim niby wybrańcem. Domagali się ludzkich ofiar, żądali współpracy, za posłuszeństwo i pomoc w wydobyciu diamentów obiecywali nagrodę, a za brak współpracy straszyli jakimiś śmiesznymi klątwami. Co lepsze, oczarowani zostali nie tylko pracownicy i podrzędna straż, ale i największe szychy. Shiraki, ten zarządca osady, też był za to odpowiedzialny. No i do tego jego ludzie, w tym dwóch oficerów straży czy majster od kamieniołomów. Oczywiście sprawa została rozwiązana, inaczej bym się tu nie zjawiał. Sprawcy są pojmani, ale trzeba ten bajzel posprzątać i dociągnąć sprawę do końca. Póki co działa nad tym Hora Takara i Watanabe jakiś tam… no szef garnizonu straży. Ten pierwszy z nich, urzędnik, wydaje się godny zaufania i powierzyłbym mu jakąś wyższą funkcję, skoro władze Ita’hary trzeba poustawiać teraz na nowo. No ale to już sami sobie decydujcie, bo moja rola się już skończyła, tylko poślijcie poselstwo na miejsce w miarę sprawnie, bo nie wiem, czy sami sobie poradzą. – Odetchnął z ulgą, że już koniec tego monologu, a potem wychylił kielich celem wzięcia kilku łyków przyjemnego napoju.
– To by było na tyle. Mam nadzieję, że szybko uwiniesz się ze swoimi rzeczami, no i że zdążyłaś dobrać odpowiednią kolię – oznajmił, uśmiechając się na krótki moment. Potem podniósł się powoli z miejsca i zaczął zbierać swoje klamoty.
– Dzisiaj wieczorem, o zachodzie słońca. Odpowiada ci? No to się wystrój na bóstwo, żeby podtrzymać motyw moich przygód z religiami – powiedział na odchodne, puszczając do niej oczko, a chwilę później wyszedł już na korytarz, z którego pokierował się do wyjścia, by odpocząć i odświeżyć się po przebytej podróży. Gdyby odpowiedź Tomoko była negatywna z powodu natłoku obowiązków, to po prostu zasugerował kolejny dzień.
Czy wyniósł z tej przygody wiele? Chyba można tak powiedzieć - w końcu jego nowa, przedziwna zabawka w kształcie flądry swoje ważyła.
0 x
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1831 Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja - Tachi + Wakizashi - Długi łuk + Kołczan
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4518
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław
Post
autor: Kakita Asagi » 20 sie 2020, o 22:25
Misja dla: Ichirou
Ranga: Wyprawa rangi A: "Późny świt"
Post 65/?
Słysząc polecenie bohatera rodu Sabaku, anonimowi shinobi jedynie zasalutowali, chociaż w ich oczach pojawiły się pytające i pełne niezrozumienia spojrzenia. Nie rozumieli, cóż takiego chce im przekazać Diabeł Świtu, ale skoro znał grafik szacownej Tomoko, to na pewno były to sprawy wagi niemalże państwowej, może mieli z Ichirou ustalać jakieś dalsze plany związane z zawiązaniem Pustynnej Unii, a może chodziło o przygotowanie do podboju, albo jakiejś innej wielkiej operacji? Cóż, tego się szeregowi ninja nie dowiedzą, drzwi zostały zamknięte, pozostały im tylko domysły...
Kiedy Ichirou zaczął mówić, Tomoko usiadła sobie wygodnie, raz po raz popijając swoje wino i... słuchała. Im więcej Asahi mówił, tym bardziej była w niego wpatrzona, a na jej czole i w oczach malowały się najróżniejsze emocje. Co więcej, chyba poczuła, że z Kogo może sobie pozwolić na nieco więcej, bowiem czasem trącała pewne komentarze, takie jak
- Diamenty? Nie, o tym nie wiedzieliśmy zupełnie... - zdecydowanie była zdziwiona faktem tego, że coś tak cennego znajdowało się głęboko pod piaskami pustyni, ale z drugiej strony nie oszukujmy się - tak ona jak i on byli dowodem tego, że bogactwo można było tutaj znaleźć, trzeba było jednak odpowiednio głęboko szukać, oczywiście w dobrym miejscu...
- Shiraki dał się wciągnąć w jakieś religijne gierki? - - skomentowała z totalnym niedowierzaniem mrużąc oczy. Zdecydowanie, jakoś swobodniej się poczuła, może to za sprawą wina, a może panującej atmosfery, tak czy inaczej, szybko spoważniała, po czym dodała. - Podejrzewam, że prędzej zgodził się na to, by ten kapłan tego całego Jashina się tam ulokował i pomógł mu sterroryzować robotników. Pomyśl tylko, oni mu ofiary z ludzi, a oni im dodatkową władzę, z mądrych powiedzonek... bogu świeczkę, a diabłu ogarek? Czy jakoś tak...- - na koniec zamyśliła się, po czym już nie przerywała i pozwoliła starszemu stopniem Sabaku dokończyć swoją opowieść, a kiedy Ichirou to zrobił przez chwilę milczała, wyraźnie coś rozważając.
- Masz pełną rację. Wyślemy odpowiednie osoby do głębszego zbadania sprawy, na razie jednak chciałabym w imieniu klanu Sabaku raz jeszcze podziękować za twoją pracę i tród. Kamieniołomy znów wrócą do pracy, a i może uda się coś więcej z nich wydobyć i przypomniałeś, że z Sabaku się nie zadziera. - powiedziała szczerze z odpowiednim ukłonem, po czym kiedy Ichirou zaproponował spotkanie wieczorem, poprzedzone nawiązaniem do pewnej charakterystycznej ozdoby szyi...
- Bogini i diabeł... zapowiada się późny świt. - powiedziała wyginając szyję zmysłowo w tył, spojrzeniem rzucając naszemu bohaterowi... wyzwanie? Może troszeczkę tak, a może troszeczkę nie... Tomoko nie była pierwszą lepszą panną. Znała swoją wartość, miała też swoje potrzeby i fantazje... Zdecydowanie uwinie się z robotą szybko, a potem... To już opowieść na zupełnie inną historię.
KONIEC
Spis NPC:
- Głos - Sabaku Tomoko
- Głos Hora Takara
- Głos - Nobita Hiroshige
- Głos Shiraki Shinji
- Głos Kapłan
- Głos Aburame strażnik
- Głos Isamu - Właściciel Hiramekai'a
- Głos dowódca garnizonu - Watanabe Gondo.
0 x
Ichirou
Posty: 4026 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 2 gru 2020, o 18:26
Podróż w jedną lub drugą stronę między Atsui a skrajem Daishi i Głębokich Odnóg zajmowała dłużej, niż trwała cała hanoznawcza wycieczka po zapomnianej przez świat Oniniwie. Taki jednak był los bohaterów, którzy nawet mimo przeżywania intensywnych przygód tak samo jak zwykli ludzie doświadczali życiowej szarzyzny. Szarzyzna dopadła też nawet tak kolorowego i mieniącego się złotem Ichirou, dla którego powrotna wędrówka na rozgrzane piaski pustyni była absolutnie do zapomnienia, bo bez żadnych wrażeń. Przywlókł się do stolicy Atsui możliwie najsprawniej z bagażem świeżych doświadczeń i informacji. Choć wielu innych członków tej przeklętej wyprawy pewnie cieszyło się teraz, że uszło z życiem, to jednak fakt ten dla władcy piasku był niewystarczający, ponieważ ten chciał znacznie więcej i mierzył znacznie wyżej. Owszem, udało się wyszarpać trochę wiedzy, ale było bardzo daleko do euforii czy nawet zadowolenia. Tak czy inaczej, pewne rewelacje wypadało przedstawić głowie rodu. Nie dlatego, że Ichirou czuł się w powinności do spowiadania się przed swoim liderem, ale po prostu lepiej było, by Sabaku, jak i zresztą cała pustynia przez tę wcale nie idealną Unię, byli lepiej poinformowani w wydarzeniach światowej rangi.
Były jednak sprawy ważne i ważniejsze, a od wizyty w gabinecie Jou o wiele większy priorytet miały kąpiel z aromatycznymi olejkami oraz chwila zasłużonego relaksu we wreszcie luksusowych warunkach. Odświeżony, wystrojony, wypachniony i umalowanymi na niebiesko cieniami na powiekach, a więc i w znacznie lepszym bazowym nastroju, mógł w końcu udać się na spotkanie w siedzibie władzy.
Cały na biało i złoto wparował do środka jak do siebie i od razu ruszył w kierunku kwatery głównodowodzącego. Był zbyt wysoko postawiony, zbyt silny, a przede wszystkim zbyt pyszny, by bawić się w jakieś pierdoły, jak anonsowanie swojej wizyty czy składanie jakichś godnych pożałowania próśb.
– Jest w środku? – zapytał jedynie kogoś ze straży, który napatoczył mu się po drodze lub którego spotkał przed wejściem do gabinetu. Więcej go nie interesowało. O ile tylko otrzymał potwierdzenie, wszedł do środka bez uprzedniego pukania.
– No, wróciłem z tego Daishi – oznajmił, zbliżając się dumnym krokiem do biurka, za którym zapewne siedział jednooki rudzielec. Jou od momentu przejęcia liderowania większość swojego nudnego i męczącego życia spędzał właśnie na dupie, nad papierami czy innymi formalnymi rzeczami, które w pewnym stopniu zniechęcały Ichirou do zajmowania tronu. Trzeba jednak przyznać, że tron po uformowaniu tej całej Unii stawał się chyba trochę bardziej kuszący, szczególnie gdyby w nowym politycznym tworze wprowadzić kilka poprawek.
0 x
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033 Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
Post
autor: Rokuramen Sennin » 4 gru 2020, o 10:30
Siedząca jak zawsze za długim biurkiem paniusia na parterze, w głównej sali, podniosła się z krzesła, kiedy zobaczyła całego na biało (i złoto) Władcę Piasków. To był ten moment miękkich kolan i gnących się nóg, kiedy zatykało ci dech w piersi i nie mogłeś nabrać kolejnego tchu. Ten moment, w którym myśli wirują i spośród nich wyłania się tylko jedno pragnienie: niech na mnie spojrzy..! Nie spojrzał. Kobieta w pierwszej chwili, kiedy Diabeł Świtu, po prostu minął ją, nie zwracając na niej większej uwagi, zamarła. Zacięta jak źle naoliwione zębatki, które zamiast pójść do przodu, zgodnie z projektem maszyny, zrobiły jeden krok w tył. Rozchyliła wargi, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. Zatrzymać? Wołać po nazwisku? A jak się źle wysłowi? Popełni gafę? To nie było takie proste, jakim mogło się wydawać.
Ichirou mógł tylko usłyszeć za swoimi plecami westchnięcie, chyba zrezygnowane i szurnięcie nóg krzesła, kiedy kobieta, prawdopodobnie, usiadła na nim z powrotem. Biorąc pod uwagę, że nie słyszał cichego, kobiecego tuptania za jego plecami, to zdecydowanie usiadła z powrotem. Strażnicy nie czynili żadnych gestów, by go zatrzymać. Jakby mogli? Kłaniali się nisko, kiedy Ichirou przechodził korytarzem - witany jak bohater. W końcu tym bohaterem był.
Piękno złota pustyni malował się w gabinecie za plecami dowódcy Unii Samotnych Wydm, kiedy Ichirou wkroczył do środka. Obraz tworzony złotymi nićmi i sycącą oczy piaskową farbą stworzoną z promieni słońca ukazywał mężczyznę dokładnie takim, jakim Ichirou go zapamiętał. Odpowiednio ostrym, by nie tracić ducha przed swoimi ludźmi. Odpowiednio spokojnym, by zapanować nad innymi niepokornymi duszami. Odpowiednio przystosowanym do stanowiska, które przychodziło mu pełnić. Kiedy ostatnim razem Ichirou był w tym gabinecie? Przyszedł chociaż na herbatę, na czarkę sake, żeby uczcić ich wspólne zwycięstwo, które osiągnęli? Tak - wspólnie. Asahi Ichirou był nowym świtem dla tych lśniących krain, które mieściły w sobie więcej bogactw, niż z zewnątrz można było podejrzewać. Osoba, która wchodziła do tej siedziby, przejmując ją od Kościanych Wojowników ogniem i przelaną krwią, rozgrzeszając hektary wokół swoją własną zemstą na tym klanie, z którym Sabaku toczyli wieczne przepychanki. To była ta sama osoba, która wyciągnęła do nich dłoń i zrzeszyła wszystkie klany pod jednym godłem, na równych zasadach... ale przecież zawsze byli równi i równiejsi.
- Tak, Panie. - Odpowiedział zapytany strażnik. - Zapowiedzieć? - Ichirou jednak już złapał za klamkę i sam się obsłużył. Nikt mu w tym nie przeszkadzał. Nikt tego nie przerywał.
Nie było błysku w tym oku rudowłosego wojownika, który przepychem zdradzałby o zepsuciu. To mądre, jastrzębie oko, które przenikało na wylot było ostre i tak samo skupione jak ostatnim razem. Różnica, jaka się pojawiła, to minimalny uśmiech na kamiennej zawsze twarzy. Zawsze? Czy kiedyś uśmiechał się częściej? Może teraz, w czasie rozkwitu, znów przyszło mu pozbyć się kilku więcej zmartwień, więc i zmarszczek tłoczących czoło? Tak i te wąskie wargi mogły się znów uśmiechać? Nie. Pewnie nie. Pewnie był to ledwo wyraz pewnego rodzaju sympatii względem swojego wiernego wojownika. Blady, jak jego skóra, krótki - więc ulatniający się krótko. Tak samo gładko, jak gładko tańczyły pyłki w blasku światła wlewającego się do środka.
Jou podniósł się ze swojego siedzenia. Można było mieć wątpliwości, kto był tu panem na włościach - ten, co dopiero wszedł? Czy może Jou? Lider, ubrany również w biel, swój strój zwieńczony miał kolorem mlecznej kawy w postaci szalu okrywającego jego szyję, o długim płótnie zwisającym w dół. Z pewnością mógł posłużyć jako kaptur chroniący przed najgorętszą z gwiazd. Niski, skromnie ubrany - to miał być władca całych tych ziem? Wielkiego morza, zmiennych spraw, niestałych ludzi? Kiedy jednak patrzyło się w to jedno oko umieszczone na tle bladej skóry, ubrane w ramkę z płomiennych włosów, jakoś traciło się co do tego wątpliwości.
- Sprawa nie była chyba ważka. Szybko wróciłeś. - Oko Jou skierowało się na kalendarz stojący na jego biurku, oceniając coś szybko. Czas był względny, wszyscy o tym wiedzieliśmy. Kiedy podróżujesz kawałek drogi z pustyni w góry - raczej ciężko to opisać słowem "szybko". Jeśli jednak odejmiesz ten czas i skupisz się na dniach, które przepłynęły bez odpowiednich wieści... to nagle się okazywało, że tak wiele czasu nie minęło. - I zarazem dawno cię nie widziałem. - Oko Jou wróciło do przyjmowanego petenta. Wskazał dłonią dobrze znane Ichirou krzesło. - Co trzymało Asahi Ichirou tak długi czas z dala od mojego gabinetu? - W wykonaniu Jou prawie wszystko brzmiało chłodno i bez wyrazu. Jak oskarżenie. Kiedy ktoś nie był zbyt odporny na jego czar, mógł czuć się wręcz nieswojo. Choć to też nie tak, że był kostką lodu. On po prostu... wydawał się żyć bez jakichkolwiek emocji wobec czegokolwiek. - Napijesz się jaśminowej herbaty? Parzona na świeżych liściach. - Czekała ich chyba długa pogawędka. A jak to tak - siedzieć o suchym pysku? Z takim gościem? Nie wypada!
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Ichirou
Posty: 4026 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 4 gru 2020, o 21:54
Nie pierwsza i tym bardziej nie ostatnia, na którą nie zwrócił większej uwagi. Musiałby chyba mieć te cholerne oczy Ranmaru i zachowywać nieustanną koncentrację, żeby wyłapywać wszystkie ukradkowe spojrzenia, zatrzepotania rzęsami i westchnięcia spowodowane jego obecnością, ale w ogólnym rozrachunku to i tak by nic nie zmieniło. Nie był ślepy na subtelne sygnały, znał się na tych sprawach, ale po prostu najczęściej zlewał przeróżne oznaki zainteresowania. Najczęściej, bo na co dzień spotykał się z nimi tak często, że nie dało się inaczej zareagować.
Teraz miał w zamiarach dość poważną pogadankę z głównodowodzącym, więc paniusię za biurkiem potraktował jak powietrze i przemaszerował prosto do właściwego gabinetu, podobnie zresztą zlewając jednego ze strażników i jego propozycję zaanonsowania przybycia. Niepotrzebne pierdoły. Być może potem przyjdzie przekierować swoje myśli na pracownicę, o ile była warta w ogóle zwracania na nią uwagi, ale to już zależało w dużym stopniu humorków władcy piasku, które po spotkaniu mogły być różne.
Czas zatem na spotkanie.
Nie zastał Jou w żadnej zaskakującej sytuacji. Tak jak się można było spodziewać, rudowłosy siedział za swoim biurkiem i pewnie zajmował się liderowaniem, cokolwiek w tej chwili miało to oznaczać. Przywódca łypnął swoim osamotnionym okiem na młodszego (ha!) Sabaku i mimo tego budzącego respektu a zarazem mądrego spojrzenia, można było odnieść wrażenie, że jest jednak przyćmiony majestatem przybysza. No, przynajmniej sam Ichirou miał takie nieskromne zdanie na swój temat.
– Ojj, no właśnie działo się trochę – odpowiedział zupełnie swobodnie i machnął niedbale ręką, a potem zatrzymał się po przeciwnej stronie biurka. W czasie, gdy tamten wyrażał tęsknotę, Asahi zrzucał z pleców swoje klamoty – gurdę, czyli w sumie klasyczek, ale również i zabandażowane mieczysko, które zostało dość ostentacyjnie oparte o pojemnik z piachem, tak żeby nie umknęło uwadze rudzielcowi. Trochę jak dziecko chcące pochwalić się nową zabawką.
– No tak jakoś wyszło. Nie chciałem ci zawracać tyłka, skoro miałeś na głowie dogadywanie tej całej Unii – wyjaśnił trochę wymijająco, wymuszając na twarzy mały uśmieszek. Wzmiankę o nowym tworze politycznym zaakcentował dość specyficznie, tak jakby nie do końca mu się podobało. W zasadzie nie miał jakichś większych obiekcji i za pozytyw uważał, że pustynia rosła w siłę, ale kilka szczegółów nieco psuło smak tego dyplomatycznego sukcesu.
– A napiję się w sumie – odpowiedział, rozsiadając się wygodnie na miejscu i zakładając nogę na nogę. Odchylił głowę do tyłu i rozejrzał się po gabinecie, starając się wychwycić ewentualne zmianki we wnętrzu. W końcu Jou dostał swego rodzaju awans, więc powinien bardziej odpicować sobie gabinecik, ale chyba do niczego takiego nie doszło. Ichirou rozmarzył się trochę podczas tego rekonesansu, stawiając się w roli lidera i wymyślając, jak wyglądałby jego gabinet – oczywiście po wielokroć lepiej od tego, co tutaj można było zastać.
Moment później westchnął cichutko, reflektując się nad tym, że za bardzo odpłynął, a przecież zjawił się tutaj w dość konkretnym celu. Wrócił więc myślami na ziemię, tak samo jak jego spojrzenie wróciło na Jou.
– Dobra, to od czego by tu… Ach, tak, te Feniksy z ogłoszenia okazali się być pozostałością po Shiro Ryu, a ich celem jest powstrzymanie Antykreatora. To zlecenie dla wszystkich shinobi świata dotyczyło wyprawy do Oniniwy, wioski w Głębokich Odnogach, o której wszyscy zapomnieli. No, wszyscy oprócz Hana, bo jest z nią związany swoją przeszłością. Tak czy inaczej, zebrała się w sumie nie taka duża zbieranina. Ja i reszta mojej grupy, czyli Kuroi, który do Atsui wróci trochę później, Seinaru, Kyoushi, Youchi… no i pozostali, czy jakieś piętnaście, dwadzieścia osób? Część z nich już znałem. Feniksów była zaledwie trójka – zrelacjonował i prychnął cicho na fakt, że w wyprawie uczestniczyło więcej członków Klepsydry niż samej grupy organizatorów. – Był podział na dwie grupy. Pierwsza od zwiadu i zbierania informacji, druga od dywersji i walki z pieprzonymi bestiami. Oniniwa była pełna przeobrażonych, bezmyślnych Jūgo, których moc okazała się wynikiem jakichś chorych eksperymentów. Jednego jaszczurowatego bydlaka zabrałem ze sobą jako trofeum. Chcesz zerknąć? – zapytał i zrobił pauzę, zerkając na gurdę nieopodal, bo w zwoju przy niej trzymał pamiątkę, która kosztowała go sporo nerwów.
– Ledwo zacząłem, a już mi zaschło w gardle – powiedział lekko znużony, rozglądając jaśminowym naparem. Niestety czekało go jeszcze sporo gadaniny.
0 x
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033 Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
Post
autor: Rokuramen Sennin » 6 gru 2020, o 12:49
- Kami no Hikage nie jednego dnia zbudowano, ale spalono w jeden? - Kiedy wracasz tak szybko i twierdzisz, że w przeciągu tego czasu wiele się działo na misji, która została wystawiona przez Feniksy to wiesz, że coś się dzieje. Ogólnie - wiesz, że coś się dzieje, kiedy w ogóle takie ogłoszenie się pojawia. Jou nie potrzebował dosyłać żadnych listów do Ichirou, żeby zapewnić go, że popiera natychmiastową reakcję, jaką poczynił jego wojownik. Tylko czy nadal to Ichirou był wojownikiem Jou, czy może rozkład sił się zmienił?
Prawdą było to, że kiedy Słońce wygląda na świat to zawsze przyćmi ono każde piękno - każdą gwiazdę, księżyc czy wspaniały kandelabr stworzony ręką mistrza, gdzie płonie piękny, kolorowy ogień. Ichirou był Słońcem - a kim był Jou przy nim? Jak nazwiesz kogoś, kto Słońcem porusza? Łatwo było przyćmić kogoś tak skromnie i prosto ubranego. Mężczyzna nie obrósł w piórka, to i dopatrywanie się tych pawich nie miało sensu. Wyglądało na to, że prócz zmęczonej twarzy, nie zmienił się ani wygląd rudzielca, ani wygląd jego otoczenia, prócz tego, że wcześniej posegregowane pięknie gabloty ze zwojami teraz wydawały się jakieś takie... przepełnione. Jakby świetnie sobie radziły z zapasem informacji o samych ziemiach Sabaku, ale dołożenie do tego innych prowincji już je przerosło. Nawet pomimo tego próżno było się doszukiwać bałaganu. Co najwyżej - na tym biurku. Jou musiał tonąć w papierach i porozkładane były tak, że zajmowały niemal całą przestrzeń, pomijając pewne niezmienne elementy znajdujące się na nim, które po prostu musiały tam być. Inaczej nie byłoby to po prostu biurko tego konkretnego człowieka. Z drugiej strony pokój Jou zawsze wydawał się o wiele bardziej bezosobowy niż być powinien. Słońce więc łatwo przyćmiło Cień. Cień zaś łatwo przesuwał się tam, gdzie Słońcu nawet nie przyszło na myśl zajrzeć.
- Lubię wiedzieć, co się dzieje w tej Unii . Tym bardziej, gdy dowiaduję się z trzeciej ręki, że najlepszy ninja Sabaku stworzył własną organizację. - Zawracanie tyłka - dobrze ujęte. Jou był jednak formalistą. Wszystko powinno znajdować się właśnie tutaj - w jego gabinecie - właśnie na jego papierach, właśnie w jego głowie. Właśnie w jego rękach. Zwłaszcza, gdy dotyczyło to rzeczy ważnych - a jakoś tak się składało, że Ichirou się wokół rzeczy ważnych obracał. - Dostałem jednak Twój list, ponadto Kuroi Kuma złożył mi wszystkie raporty. Liczę, że opowiesz mi bliżej o Klepsydrze. - Dodał, żeby Sabaku nie miał wątpliwości co do tego, że Jou nie ma tego za złe temu Słońcu, które kochało, gdy inni kąpali się w jego blasku. W końcu po to stworzono właśnie słońce. I tak jak pierwsze było słońce, tak musiał być Pierwszy Syn zawsze na piedestale. - Jakieś obiekcje w związku z obecną polityką? - Polityka, och, polityka! Jakże był to brzydki temat! Jakże brudny i niewdzięczny! Ale właśnie tym był Jou, czyż nie? Przedstawicielem całej polityki Sabaku. I teraz już nie tylko.
Jou obszedł biurko i podszedł do drzwi, by je otworzyć i wygonić jednego ze strażników, by przekazał tej a tamtej, by przygotowała taką a taką herbatę dla dwóch osób, jako że ma ważnego gościa. Ach - no i jeszcze tamta i ta ma pilnować, by nikt mu aktualnie nie przeszkadzał. Ewentualnych zainteresowanych przyjmie później. Tak jak i sami strażnicy nie mieli nikogo wpuszczać. Wymiana zdań była krótka, ściśnięta i rzetelna. Strażnicy nawet nie odpowiedzieli - Ichirou mógł usłyszeć, jak jeden z nich rusza wzdłuż korytarza, a sam Jou zamknął drzwi i spokojnie wrócił na swoje miejsce, teraz już siadając. Jego długie palce zaczęły przesuwać się po dokumentach, aby je poskładać i zrobić miejsce. Zerkając na to, co na stole leży, można było zobaczyć plany Kami no Hikage, różnego rodzaju pisma zapisane różnymi stylami znaków, ewidentnie od innych osób - jedne w lepszym, drugie w gorszym stanie. Ichirou znał Jou na tyle, by mieć pewność, że mężczyzna go słuchał, kiedy ten zaczął swoją opowieść. W końcu, kiedy zwoje pozwijał, papiery poskładał na bok, jego oko utknęło z uwagą na rozmówcy.
- Chcę. - Krótko i na temat. Czy opowieść zrobiła jakiekolwiek wrażenie? Wyglądało na to, że nie. Ale... Jou zawsze tak wyglądał. - Eksperymentalne Jugo? Dobrze, że zabrałeś jednego. Nasi Iryoninja może będą w stanie coś z niego wyciągnąc. - Opowieść jak na razie miała się w wielkim skrócie i ogólniku, ale nie było najwyraźniej pośpiechu. - Czy to był wybieg Feniksów mających na celu rozdrażnić Antykreatora? Czy uznali, że globalne ogłoszenie dotyczące przeszukiwania jego przeszłości nie zainteresuje Hana?
]Jaśminowy napar zaraz się pojawił - został przyniesiony przez starszą kobietę, na tacy, z czajniczkiem i czarkami. Kobieta nie odezwała się słowem - pokłoniła głęboko przed osobistościami po rozlaniu herbaty, zostawiając jeszcze w czajniku sporą porcję i opuściła pomieszczenie.
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Ichirou
Posty: 4026 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 6 gru 2020, o 18:28
Układ między nimi stawał się chyba mniej wyraźny niż do tej pory. Jou skoncentrowany był na swojej funkcji i mimo wyraźnego awansu na głowę całej pustyni, to w oczach Diabła Świtu zastygł jako shinobi, przykleił się do biurka, z wojownika stał się politykiem. Ichirou z kolei, choć prezentował od dawna i tak nieosiągalny dla większości poziom, wciąż nie osiadał na laurach, rozwijał się, chciał więcej i więcej, aż w pewnym momencie jego pewne plany i wizje przestały dotyczyć wyłącznie skąpanego w słońcu regionu, czego dowodem było uformowanie niedużej, ale dość elitarnej grupy. Ich drogi w związku z tym coraz bardziej się rozbiegały, ale wciąż można było znaleźć wspólny mianownik – dążenie do potęgi piaskowego rodu i dobrobytu całej pustyni.
Na słowa o Klepsydrze skinął głową. Nie zamierzał kryć się jako szczególnie ze swoją organizacją, wiec zgodził się na opowiedzenie tego i owego, ale oczywiście w swoim czasie. Było sporo do obgadania.
Westchnął cichutko, kiedy lider wyłapał jego specyficznie zaakcentowany komentarz o Unii Samotnych Wydm. Zresztą, Asahi zrobił to dość celowo. Wcale nie zamierzał kryć się ze swoimi opiniami, więc skorzystał od razu z możliwej okazji.
– Nie wiem, po co kościani byli w to ogóle wciągnięci. Siedzieli w tych obozikach, dobrze było jak było. Teraz poczują się pewniej, obrosną w piórka. I jeszcze te cholerne zasady sukcesji... Czy te wszystkie trudy i starania warte są tego, żeby za kadencję albo dwie na czele Unii stanął jakiś Kaguya? Ja rozumiem, polityka, trzeba było innych przekonać, ale nie wydaje mi się, żeby każdy inny Kōtei był takim pokojowym dyplomatą jak ty. Oby nasz klan tego układu nie pożałował – skończył trochę naburmuszony, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Owszem, z Ichirou był większym despotą od rudowłosego przywódcy, ale jego pobudki można było uznać za względnie dobre. Chodziło przecież o to, by Sabaku dzielili i rządzili całą pustynią.
Następnie zamienił się w cierpliwość, bo Jou na chwilę opuścił miejsce, żeby załatwić herbatkę i święty spokój. Młodszy władca piasku skorzystał z okazji i wychylił się do przodu, by przyjrzeć się uważniej papierzyskom rozłożonym na biurku. Jakieś pisma o Kami no Hikage. Warto było o nie później zapytać.
Później wrócili do sedna sprawy, czyli wyprawy do Oniniwy. Asahi nieco ospale i niechętnie, ale podniósł się z miejsca i nachylił do gurdy, w której ukryty był zwój. Z tego zwoju odpieczętował trofeum – wielkie, jaszczuropodobne byle, które napsuło mu swego czas sporo kwi.
– Oto i on. No jak chcesz, to odstąpię jakieś próbki do badań, ale chciałbym go sobie zatrzymać na pamiątkę – oznajmił i pozwolił poprzyglądać się jaszczurowi, ale potem zapieczętował go z powrotem do zwoju, żeby nie prowadzić konwersacji obok paskudnego truchła.
– Ups, chyba zapaskudziłem podłogę – skomentował, a potem wrócił na swoje miejsce i wznowił relację.
– Poniekąd tak. Wedle ich założeń Antykreator to sentymentalny gość, dlatego obwieszczając całemu światu wyprawę do jego rodzinnej wioski, liczyli się z tym, że go sprowokują do przybycia. No i – uwaga, tutaj niespodzianka – sprowokowali go, ale może wszystko po kolei – stwierdził, robiąc sobie przerwę na zwilżenie ust gorącym naparem. – Byłem w grupie dywersyjnej. Wioska była zatopiona we mgle, w której oprócz tych bestii widzieliśmy… zjawy, duchy przeszłości, jakieś sceny sprzed lat? Na pewno nie była to iluzja. W ostatecznym rozrachunku żadne zagrożenie prócz mętliku we łbie, co innego z tymi wynaturzonymi Jugo. Przedzierając się dalej przez tę dziurę, oba zespoły napotykały się na zapieczętowane wspomnienia. Te dotyczyły Oniniwy, ale też i przeszłości Antykreatora. Nie wiem, jaki był sens ich utrwalania, ale przyniosły parę rewelacji. Oprócz tamtego, że Klątwa jest wynikiem eksperymentów, okazało się też, że Han narobił sobie wielu potomków. I to nie byle jakich, bo dziećmi jego wnuka, szefa mafii Ekibyō, są chociażby Yuki Natsume, Inuzuka Yoichi, czy Youmu Nanatsuki, ta Maji od ostatniego turnieju – skończył wyliczanie i zrobił sobie krótką przerwę. Lubił gadaninę, ale w tym momencie była ona dosyć jednostronna i męcząca. Nie przepadał za składaniem raportów.
- Co do dalszych wydarzeń, to pojawił się sam Antykreator. Zły oczywiście, bo myszkowaliśmy w jego dawnej wiosce. Zaczęła się konfrontacja, a w sumie to ja ją zacząłem od piaskowego tsunami, tyle że skurwiel je przetrwał. Wiesz o tym, że gość jakimś sposobem jest nieśmiertelny? Potrafi zregenerować chyba każdy rodzaj obrażeń. Byliśmy w dupie, szczególnie że Oniniwę otoczyła taka sama bariera, co nasze Sachu w czasie Pustynnego Pogromu, ale wtedy pojawił się NES, jego popieprzony podwładny, który jakimś sposobem sprowadził na miejsce jakąś jinchuriki. I zabił ją od razu, co uwolniło demona, ślimaka z sześcioma ogonami. Han wtedy zaproponował rozejm, wspólna walkę z bestią w zamian za wypuszczenie nas z wioski, a oferta była z tych nie do odrzucenia, no więc rozpoczęła się wielka batalia. A skoro żyję i tutaj wróciłem, to znaczy, że się udało. Demon został stłamszony, a wtedy Antykreator przekształcił tego wielkiego, obślizgłego kolosa w śmieszną kulkę chakry. Zapieczętował bestię w nowym pojemniku. Nara Takashi, kompletny żółtodziób. Han bał się przekazywać tę moc komuś potężniejszemu – wspomniał o zamiarze odebrania prezentu w przyszłości. Z grubsza to tyle, na tym się skończyło – oznajmił, rozkładając ręce na boki, gotów do ewentualnego uzupełnienia relacji w przypadku jakichś pytań lidera.
- Nie była to najbardziej odkrywcza wyprawa, ale jednak trochę informacji wypłynęło. Antykreator jest nieśmiertelny, nie wiadomo dzięki czemu, ale planuje wrócić do żywych. Ma klucz do grobowca Mędrca Sześciu Ścieżek, chce skorzystać z jego mocy do zniszczenia całej chakry i jest ponoć blisko swego celu. Kompletny oszołom – dodał moment później, uzupełniając wcześniej przekazaną relację.
0 x
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033 Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
Post
autor: Rokuramen Sennin » 8 gru 2020, o 00:22
Pokojowy polityk. Ta sama osoba, która skazała Kościanych na wygnanie. Ta sama, która zbudowała Imperium na ich krwi. Na ich kościach . Ta sama, która w ramach swojego triumfu, przejęła ich siedzibę i zasiadła na ich własnym tronie. I przemodelowała to wszystko na własną modłę. Pasowałby kolejny uśmiech do tego momentu, ale nie pojawił się żaden. Ciężko powiedzieć, czy Jou się kiedykolwiek szczerze uśmiechnął. Czy zawsze był taki, jak teraz - zimny. Zupełnie niepasujący do tutejszych piasków wybryk natury o bladej skórze, która nie chciała się opalić, a złośliwie czerwieniła niczym jego włosy przy zbyt długim wystawieniu na słońce. Różnice między nim i Ichirou były wyraźne - przynajmniej w wyglądzie. Tylko czy naprawdę Jou osiadł na laurach i zrezygnował z drogi wojownika? Czy jego sławny, złoty piasek nie był już wyzwaniem dla piasku Ichirou?
- Pokój dyktowany przez Sabaku zawsze był słusznym pokojem. - Nie był osobą, która lekceważyłaby łasość na władzę wszystkich dookoła. Wątpliwości, które wyjawiał Ichirou, miał przecież on sam. Co jest warte czego - oto jest pytanie. Czy teraz była siła, która chciałaby zaatakować to przymierze? Pokoje były kruche - to, co zbudowali, miało być trwalsze niż posąg boga ognia wybudowany nad rzeką, głęboko pod ziemią, gdzie nawet słońce do niego nie sięgało. Łatwo budować - o wiele łatwiej coś zniszczyć. - I tak długo, jak ten pokój będzie moim pokojem, nie popłynie krew. Nasz ród jest stworzony po to, by rządzić tymi ziemiami. Wszystkimi. - Podkreślił dosadniej, gdyby Ichirou miał jakąkolwiek wątpliwość co do tego, do czego Jou dążył. I do czego chciał doprowadzić ich ród. - Biorę poprawkę na to, że Kaguya się za obrosną w piórka, jak to ująłeś. Mam odpowiednie narzędzia nacisku. - To w końcu nie był ten typ lidera, który zostawiał wszystko dziełowi przypadku. Nie mówił: co będzie to będzie. Nie - to, co będzie, lepiej, żeby było budowane rękoma Sabaku. Nie to, że Jou miał apetyt na krew - co to, to nie. Teraz byli jednak w takim gronie, że można było śmiało mówić o wzajemnym zaufaniu. Przynajmniej do pewnego stopnia. Przynajmniej do stopnia spraw klanowych.
- Oddaj zwój medykom w szpitalu na jeden dzień, niech go zbadają. Na moje polecenie. - Oko Jou przypatrywało się paskudzie wyłożonemu na ziemi. Wstał, by stanąć nad nim i mu się przyjrzeć z bliska. A sztuka robiła ogromne wrażenie. Swoją masą, posturą, swoimi łuskami, swoim... wszystkim. Po oględzinach i kiedy Ichirou go z powrotem zapieczętował, wrócił na swoje miejsce. Nie było przeszkód, żeby Ichirou zachował sobie trofeum. Szkoda by było natomiast, żeby cokolwiek klan przez to stracił. Przez zwykłe niedobadanie fenomenalnego obiektu. Lekko machnął ręką na znak, żeby podłogą się nie przejmować. Ciekawe, czy zdarzało się, że to krew żywych paskudziła ten gabinet..?
Jou elegancko siurpnął sobie herbatkę, która została rozlana przez służkę, słuchając tych, no właśnie - rewelacji. Jedno po drugim, drugie po trzecim... I na takie słowa oczekiwałoby się jakichkolwiek emocji, zdziwienia... czegokolwiek, co odmalowałoby się na twarzy. Nic. Zastój. Czysta analiza i przyjmowanie faktów. W zupełnym spokoju. W zupełnym zastoju. Ichirou już swoje przeżył i swoje widział - ale dla całkowicie nowego ninja mogłoby być to wręcz... przerażające. To całkowicie wyprucie z ludzkości . Co innego definiowało człowieka jeśli nie emocje i inteligencja?
- Antykreator jest lunatykiem, który trzęsie światem ninja. - Odstawił czarkę na spodeczek. - Zajmę się poszukiwaniami Grobowca. - Jeśli istniał, z całą pewnością chował bardzo wiele tajemnic. Można było jednak w pełni zrozumieć sceptyczne podejście Jou do Hana. Bajka o niszczeniu chakry, całe to przejęcie jego historią... Jou chwilę milczał, zastanawiając się nad czymś. - Ichirou. Czy nie uważasz, że powinniśmy zapieczętować Ichibiego? - Potwora, który zniszczył coś bardzo bliskiego Diabłowi Świtu.
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Ichirou
Posty: 4026 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 9 gru 2020, o 00:21
Łączył ich silny patriotyzm, ale byli ulepieni z różnej gliny różnego piasku i dzieliło ich chyba znacznie więcej, przynajmniej w sposobie bycia. To, co w oczach Jou było zdecydowaną polityką, w percepcji bardziej zaborczego Ichirou mogło być jedynie zachowawczym działaniem. Łatwo było mówić i krytykować, ale hej, taki właśnie był Asahi. Słowa krytyki, przy jednoczesnym braku chęci na bardziej obiektywne spojrzenie, przychodziły mu bardzo łatwo.
Dalsze wyjaśnienia rudowłosego lidera okazały się jednak zadowalające na tyle, że młodszy Sabaku przestał się rzucać i co najwyżej jeszcze chwilę pokręcił noskiem i zrobił kilka grymasów. Diabeł Świtu miał przecież zaufanie do głównodowodzącego, wyrobione przede wszystkim na wspólnych bitwach, i nie chodziło tutaj o podburzanie jego pozycji. Musiał się jedynie upewnić, że Jou nie zmiękł przez te ostatnie lata i wciąż dążył do tego, aby ród władców piasku rządził i dzielił Samotnymi Wydmami. Charakter ich zdolności jasno wskazywał, kto powinien być panem tych ziem.
– No dobra, niech będzie – skomentował krótko, zamykając tym samym temat Unii. Został trochę udobruchany i nie miał więcej uwag. Lepiej było przejść do kolejnych spraw, bo tych było sporo.
– Ach, no w sumie nie ma problemu. Byle ci medycy nie zmasakrowali za bardzo tej jaszczurki… bardziej niż jest – poprawił się dość szybko, bo irytującej gonitwie w Oniniwie dali z Akahoshim porządny wpierdziel paskudnej bestii.
Zwój oczywiście mógł poczekać te parę chwil. Zamierzał przekazać go na koniec rozmowy. Najpierw aromatyczna herbatka, poprawa pozycji na siedzisku, znowu nóżka na nóżka, przechylenie się na bok i podparcie głowy ramieniem. Niezbyt elegancka poza na poważne spotkanie z przywódcą całej pustyni, ale Ichirou dawno przestał czuć potrzebę silenia się na jakiekolwiek kurtuazje. Czuł się już ponad to.
– Taaaa, ale prawdę mówiąc, spodziewałem się po nim czegoś innego jako o osobie. Nie wiem, zimnego skurczysyna, wielkiego wirtuoza zła? A tu gość okazał się bardziej sentymentalny niż powinien, do tego ten cały popaprany NES, chyba jego podwładny, a robiący mu na przekór. – Westchnął cicho. W ostatecznym rozrachunku chyba jednak lepiej, że Han wcale nie był tak doskonały.
A potem oczka mu się zaświeciły i ożywił się trochę, że aż przełożył nogi między sobą.
– Ależ oczywiście, że powinniśmy – zaczął pełen przekonania. Chociaż Shukaku budził w nim niemałą odrazę, to jednak kolejne przygody coraz bardziej uświadamiały go co do potęgi i zagrożenia ogoniastych bestii. – Właśnie o ten temat chciałem zahaczyć, bo interesuje się nim moja Klepsydra. Już dwa razy byłem świadkiem zamykania demona w ludzkim ciele, a do tego wiem, że bycie pojemnikiem daje potencjał wykorzystania siły bestii. Przydałoby się znaleźć sposób na pieczętowanie. Dysponuje ktoś od nas w ogóle taką wiedzą? Z żywych wiem tylko o Antykreatorze, a chyba ciężko byłoby dostać się u niego na lekcję – skończył małym żarcikiem i zrobił małą przerwę na łyk naparu.
– Z możliwością zapieczętowania bestii można byłoby uniknąć powtórki z Sachu. Zresztą, posiadanie pojemnika to niezła karta przetargowa w tym całym unijnym układzie. Lepiej mieć tego cholernego Ichibiego u siebie pod kontrolą, niż w cudzych łapskach lub gdzieś na wolności z nieznanym dniem jego powrotu – zrobił krótką pauzę, a potem zapytał dość nonszalancko.
– A co? Masz już jakieś plany? Mam ci pomóc go poskromić, czy znaleźć kandydata na pojemnik? – Oparł splecione dłonie na kolanie, z zainteresowaniem oczekując odpowiedzi Jou. Ten raczej nie podejmowałby tematu jednooogniastego bez powodu.
0 x
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033 Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
Post
autor: Rokuramen Sennin » 10 gru 2020, o 13:07
Miękkość. Miękkość nie była dla takich, jak oni. Dla Władców, urodzonych po to, by pod błogosławieństwem Amaterasu kierować wszystkim i wszystkimi, którzy przesuwali się po tych piaskach. To nie były ziemie dla słabych ludzi. Tutaj nie można było mieć słabej woli i pozwolić sobie na chwilę nieuwagi. Piaski pustyni były puste i ciche tylko pozornie. Wystarczyło na moment odwrócić wzrok i nigdy nie zgadniesz, czy akurat w tym momencie skorpion z jadowitym żądłem nie wysunął się spod gleby i nie podszedł za blisko. To był moment. Jedna sekunda, w której mogłeś stracić wszystko. Przecież budowano to królestwo nie przez jeden dzień - i nikt nie chciał, by w jeden dzień spłonęło.
- Wśród popleczników Antykreatora jest rozłam? Jak mam rozumieć "działanie na przekór"? - Jou bardzo ostro traktował osoby, które nie potrafiły sprostać wymaganiom, jakie przed nimi stawiał. Nie były one wcale wywindowane. Potrafił dopasować poziom, jaki powinna reprezentować dana jednostka, do rangi, w której się sprawdzi. I tak od wielu wymagał kurtuazji i odpowiedniego zachowania, ale wśród nich nie było Ichirou. Mężczyzna zapracował sobie wieloma długimi latami na swoją pozycję jak i na pewne przywileje. Pokazał nie raz swój szacunek i teraz jego zachowanie nie było kwestią tego, że czegokolwiek Jou brakowało, albo czuł się obrażany. To był po prostu ten Kochanek, który widział już wystarczająco wiele i przeżył wystarczająco wiele, tak w samotności jak i u boku lidera swymi czasy, żeby na niektóre jego akcje i słowa patrzeć przez palce. Inaczej by sprawa wyglądała, gdyby Sabaku dał odczuć, że zaniedbuje swoje obowiązki jak i swój klan. Że osiadł na laurach i postanowił ignorować wszystko, w co powinien się zarówno za rozkazem jak i dobrowolnie angażować z racji piastowanego "urzędu". Ichirou potrafił jednak dbać o swoje interesy.
Problemem jednak była tutaj ta cała Klepsydra, o której Ichirou wspominał. Jou wiedział, że jego podwładny jest patriotą. Słusznie zauważyłeś - przecież to ich łączyło chyba najmocniej. Było paliwem do tego, żeby działać, kreować i... niszczyć, kiedy pojawiała się potrzeba zwolnienia odrobiny miejsca na budynki, które powstaną wyłącznie zgodnie z ich własną wizją. Organizacje miały jednak to do siebie, że miały swoje własne plany. Własne cele. Czasem należało ustalić, który z nich jest ważniejszy, a to już sprawiało, że człowiek zaczynał mieć wątpliwości.
- Wybrałem. - Jou spoglądał na Ichirou. - Przyjmę odmowę, jeśli nie zechcesz. I w takim wypadku potrzeba nam nowego. Nie powierzę bestii komukolwiek spoza rodu. To musi być Sabaku. - Postawił sprawę jasno, pijąc również do tego, że Ichirou wspomniał o tym, że jego Klepsydra się tym interesuje. - Mamy odpowiednią jednostkę zdolną do zapieczętowania bestii. Sprawa nie byłaby nagląca, gdyby nie działalność Szakali w tamtej okolicy. W dodatku jeśli Antykreator wybiera sam pojemniki i pieczętuje bestie... Nie zamierzam pozwolić komukolwiek wykraść demona. - Jak się człowiek śpieszy to się diabeł cieszy, a Jou był cierpliwy. Nie można było jednak ukryć, że temat był przez długi czas odwlekany i odsuwany. Powinno się to załatwić już lata temu, ale i lata temu nie było takich możliwości, jakie pojawiły się dziś. Tak jak słusznie Ichirou powiedział - demon był zbyt ważną kartą dla wszystkich stron.
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Ichirou
Posty: 4026 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 11 gru 2020, o 01:04
Może i Jou operował tym twardszym rodzajem piasku, ale gdyby zapytać Ichirou, to ten pewnie bez większego zastanowienia stwierdziłby, rudowłosy lider jest raczej miękki. No, przynajmniej taka odpowiedź padłaby jeszcze parę chwil temu, kiedy złotooki Kogō miał więcej obiekcji co do postawy swojego zwierzchnika. Chwilę czasu się już nie widzieli, polityka układała się zgoła łagodnie, czego największym przejawem było dogadywanie się z kościanym klanem, skąd więc Asahi miał wiedzieć, że wciąż ma do czynienia z twardym i stanowczym dowódcą? Krótka, ale dość treściwa pogadanka o polityce ugłaskała jednak młodszego Sabaku na tyle, by ten darował sobie dalsze uwagi. Lepiej było zająć się sprawami istotnymi i skupić na tym, by piaskowy ród utrzymał, a nawet i wzmocnił swoją władzę.
Kiedy padło pytanie dotyczące popleczników największego zbrodniarza w historii shinobi, wzruszył bezradnie ramionami, bo sam mógł mieć tu co najwyżej domysły.
- Sam nie wiem. Może nie rozłam, ale Antykreator może nie mieć wcale takiej absolutnej władzy. Feniksy zarzekały się, że znają dobrze Hana, że w przypadku osobistej sprawy ten zjawi się samotnie, bez swoich sługusów. No a stało się inaczej, pojawił się ten popapraniec NES, wprowadził tylko jeszcze większy zamęt, uwolnił demona. Został potem skarcony przez Hana, raczej dość poważnie, co nie wyglądało na wzór współpracy z zachowaniem jakiejś hierarchii – stwierdził, a potem zrobił sobie małą przerwę na herbatkę przed przejściem do kolejnego wątku.
Lubił to w Jou, że ten nie owijał w bawełnę, ale trzeba przyznać, że przez ten brak owijania w bawełnę Ichirou w tym momencie został zaskoczony na tyle, że musiał podumać przez chwilę nad tematem. Że schwytanie Shukaku, że niby mają już kogoś od pieczętowania, że… trzeba wybrać pojemnik, a w tej roli widziany był nikt inny, jak właśnie Diabeł Świtu.
Co robić w tym momencie? Asahi nie przygotował się na takie pytanie. Powody wyboru jego osoby były jak najbardziej słuszne, świadomość możliwości skorzystania z mocy demona kusząca, ale wciąż chodziło o umieszczenie w sobie cholernej bestii, która przeobraziła jego poprzedni dom w ruinę. Ichirou nie odczuwał niczego innego wobec tej istoty niż złość.
– Nie odmawiam, co nie znaczy tez, że bardzo chcę go przyjąć – odpowiedział dość dyplomatycznie, ale w sumie zgodnie ze swoim aktualnym przekonaniem. – Ale zgadza się, to musi być Sabaku. Będziesz miał najlepszego kandydata. Jeśli nie ja, to znajdę kogoś odpowiedniego. A jeśli chodzi o Klepsydrę, to ganiamy trochę za legendami i są w niej ludzie obeznani w tematach bestii, ale o ich pomocy mówię jako o ostateczności. Żeby nie było, Shukaku musi zostać w rodzie i lepiej, żebyśmy załatwili sprawę sami – oznajmił, wyraźnie podkreślając, że pewne sprawy dla niego są rozłączne. Nie zamierzał swoimi prywatnymi interesami działać na niekorzyść klanu. Wręcz przeciwnie – w posiadaniu potężnych sojuszników widział na korzyść swojego regionu. Przecież w przypadku wybuchu jakiegoś konfliktu w pierwszej kolejności odezwałby się do swoich kompanów, którzy – jak pokazywał czas – byli w stanie wskoczyć za nim w ogień.
– On lubi dawać i zabierać – napomknął odnośnie końcówki ostatniej wypowiedzi rudowłosego. – Ta dziwna moc Naohiro, o której ci wspominałem po rebelii, była właśnie od niego. Dopiero po czasie zorientowałem się, o co w tym wszystkim chodzi, że to ta cała Klątwa Jūgo, która może być przekazywana. Po batalii z demonem Antykreator wziął sobie na pogadankę dwóch gości. Chyba nie chodziło o zwykłą kawkę. Upatrzył sobie w nich popleczników? Wybrał kolejne osoby na nosicieli tej przeklętej mocy? Nie wiem, zmyłem się z tej dziury przy pierwszej okazji – skończył i westchnął cicho. Dobrze, że miał to już za sobą.
0 x
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033 Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
Post
autor: Rokuramen Sennin » 15 gru 2020, o 23:27
Jou jedynie skinął głową, samemu mocząc wargi w przyjemnie ciepłym naparze. Wbrew pozorom to właśnie ciepłe napary były tutaj,na pustyni, najbardziej popularne - bo najzdrowsze. Najlepiej nawadniały i nie było ryzyka, że nieprzegotowana, zmrożona woda przyniesie ze sobą chorobę czy sprawi, że gardło zacznie piec od różnicy temperatur. Nie wspominając, jak ciężko było zdobyć tutaj cokolwiek chłodnego.
- Jeszcze raz - kto jest pojemnikiem? - Brew Jou powędrowała lekko w dół, na drobny moment, na milisekundę. Więc w szeregach tego szalonego człowieka panował jakiś rodzaj niezgody..? - Feniksy tak dobrze znajdą Antykreatora, że przejął nad nimi kontrolę i pozwolili na zniszczenie Kami no Hikage. To nie są ludzie, których kompetencjom można ufać. - Zresztą - Jou ufał tylko własnym kompetencjom. Własnym i swoich ludzi, takich jak na przykład Ichirou czy... Sachiko. Ale byli i inni wojownicy, którzy dostawali sporo jego uwagi. Sachiko zresztą była właśnie tą osobą, która zdecydowanie bardziej wpisywała się w ramy polityka, nie wojownika. To była duża różnica.
- Klepsydra jest organizacją zewnętrzną, która nie reprezentuje klanu. Ma do niej nie wyjść informacja o Shukaku i tym, co tutaj robimy. - Jou zamierzał postawić sprawę jasno. Owszem, Klepsydra w pewien sposób reprezentowała pustynię samym faktem, że Ichirou w nim był, ale z tego co na razie było mu wiadomo - na tym się to kończyło. To była prywatna zabawka Ichirou. A Jou nie zamierzał oddawać spraw klanowych ludziom z zewnątrz. Tym bardziej klanowych sekretów. Tam byli ludzie, którzy mogli służyć różnym klanom i różnym interesom. Nie zamierzał nikomu z zewnątrz zaufać. I nie zamierzał też załagodzić swojej jasnej i klarownej decyzji. - Znalezienie innego pojemnika nie jest tak wielkim problemem. Zastanów się. Zorganizuję wyprawę w przeciągu najbliższych kilku miesięcy. Masz czas. - Zegar jednak tykał. A Klepsydra się przesypywała. Piasek przesuwał się przez wąską szyjkę. Co wybierzesz?
- Jakich dwóch? - Daje i zabiera... żeby coś zniszczyć, trzeba najpierw coś stworzyć. Tak to działało? Jou nie zamierzał zajmować się badaniem psychologii tego czubka. Nie chciał tego nawet robić. Nie interesowały go motywy, tylko same czyny. - Zbadałem tę sprawę przy okazji szukania mistrza fuinjutsu, który jest w stanie zapieczętować bestię. Moc Jugo można zapieczętować w kimś. - Ruchem głowy wskazał na trzymany przez Ichirou przy krześle zwój, w którym zapieczętowana była bestia. - Z niego zapewne uda się również pobrać próbkę.
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Ichirou
Posty: 4026 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 16 gru 2020, o 18:48
Zasugerował się ruchem rudowłosego lidera i tak samo jak on sięgnął znów po naczynie z naparem, by siorbnąć mały łyczek. W osobistej hierarchii od herbatek i innych ziółek stawiał wyżej dobrą kawusię oraz różne trunki, ale w tym momencie nie grymasił, bo jego umysł był pochłonięty ważniejszymi sprawami. Jedynie w momencie zwilżania warg przez głowę przeszło mu pytanie, czy woda, na której przyrządzono ten aromatyczny napar, pochodzi ze źródła nazwanego jego nazwiskiem. Jakoś tak od momentu tej pamiętnej i bardzo owocnej dla regionu przygody zwracał często uwagę właśnie na wodę.
– Takashi z klanu Nara. Smarkacz, nie wykazał się niczym. Miał szczęście, że w ogóle przeżył – odpowiedział spokojnie. Latka leciały, Jou był już niemłody, więc pamięć mogła szwankować.
– No jasne, nie traktowałbym ich aż tak poważnie. Praktycznie cała ich wiedza pochodzi z czasów pracowania dla rady pod zwierzchnictwem Hana. Teraz wyglądają dość mizernie. Na wyprawę wystawili jedynie kilku swoich ludzi, którzy i tak nie dorównywali tym silniejszym najemnikom – stwierdził i westchnął cichutko. Jeżeli Feniksy mieli stanowić główny ruch oporu dla Antykreatora, to przyszłość kontynentu malowała się raczej kiepsko, jeśli świat shinobi nie dokona jakiejś większej mobilizacji ponad podziałami klanowymi.
Wzruszył ramionami na komentarz odnośnie Klepsydry.
– Nie wyjdzie. Chyba nie muszę ci udowadniać, że interes Sabaku jest dla mnie na pierwszym miejscu – skomentował z ledwie wyczuwalnym wyrzutem. Miał tylko nadzieję, że lider nie zacznie mu zaraz płukać żołądka z powodu jego samodzielnych inicjatyw. Jakiekolwiek zarzuty w tym momencie jedynie rozsierdziłyby dumnego Kogō, który święcie był przekonany, że jego dotychczasowe dokonania broniły go całkowicie i nie było potrzeby nawet dodawania do tego jakiegoś komentarza.
– Zacznę szykować się do konfrontacji. I jak znajdę odpowiedni pojemnik, jego też przyszykuję – skończył temat jednoogoniastej bestii, bo nie było nad czym dalej się rozwodzić. Przeszedł więc chyba do ostatniej kwestii, czyli wybrańców Antykreatora z ostatniej wyprawy.
– Pierwszy gość to Terumi Hikari, ten co kiedyś pomógł w bitwie o Atsui. Mam z nim jedną sprawę do załatwienia, może za jakiś czas go odwiedzę, to wybadam teren. Drugi to ten, no… - urwał na moment, zmarszczył brwił i pstryknął parę razy palcami, próbując przywołać sobie odpowiednie imię z pamięci. - …Akarucośtam Yaoke albo Yoake. Tak czy inaczej ten typek, co przegrał w Teiz z naszą potomkinią Hana, Youmu. Przejrzyj sobie informacje z ostatniego turnieju, to sprawdzisz sobie jego dokładne imię – oznajmił, a potem wziął kolejny i zarazem – jak się okazało – ostatni łyczek naparu. To już był mały sygnał, że można było powoli myśleć o skończeniu spotkania. Nie to, żeby jakoś zamierzał uciekać od Jou, ale po prostu nie był fanem raportowania i niepotrzebnego wydłużania formalności.
– To chyba wszystko jeśli chodzi o tę przeklętą Oniniwę. Mamy coś jeszcze do obgadania? Może w końcu teraz coś o mnie? – zapytał dość śmiało, przyglądając się swoim staranie przypiłowanym paznokciom i jakby nie zwracając większej uwagi na Jou, dając mu tym samym chwilę do namysłu. Czy rudzielec się domyśli, co mogło chodzić po głowie Diabłu Świtu? Ten bowiem na pozór zachowywał się niby niewinnie, ale mimo wszystko na tyle ostentacyjnie, by było wiadome, że o coś chodzi.
Choć wszystkie te rzeczy dla klanu robił umotywowany silnym, czasem nawet niezdrowym patriotyzmem, to nie chciał pozostać szarą eminencją, a ranga Kogō robiła się dla niego właśnie szara i spowszedniała.
0 x
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033 Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
Post
autor: Rokuramen Sennin » 17 gru 2020, o 19:26
- Klan Nara. - Powtórzył w zastanowieniu, zagłębiając się na moment w zamyślenie. Czy to cokolwiek dla nich znaczyło? Cokolwiek zmieniało? Nie. Na ten moment nie. Polityka zewnętrza z tym klanem była jałowa, ale przez to też stabilna. Zarówno pustynia jak i tereny tych, którzy władali cieniami, mieli swoje własne sprawy i za daleko im było do siebie wzajem, żeby rozmawiać o czymkolwiek głębiej. Jedni drugich nie interesowali - można było tak to chyba ująć. Co innego, kiedy taki klan zdobywał demona. Jou nie zamierzał o tym zapominać. - Pamiętasz nazwiska? - Nazwiska Feniksów, którzy byli na wyprawie. Tych, kto nimi dowodził. Cokolwiek, co pomogłoby uzupełnić dane na temat tych powstałych z popiołów, ale najwyraźniej jeszcze nieopierzonych, kurczaków.
- Nie rozmawialibyśmy w ten sposób, gdybym miał jakiekolwiek wątpliwości co do tego. - Jou ostrożnie dobierał ludzi, z którymi przychodziło mu bliżej współpracować. Czy nie dlatego dziś Sabaku tak kwitnąco się rozwijali i mogli pokazywać swoją potęgę, władając taką ilością ziem? Było na to wiele wkładowych, ale przede wszystkim - Jou nie podchodził do ludzi emocjonalnie. Jego awanse, degradacje, kary i nagrody, jakie rozdawał wokół, nie były podyktowane tym, czy kogoś lubił czy może miał jakiś problem do tego a tamtego. To wszystko było czystą kalkulacją. Jak to bywało w matematyce - czasem zdarzały się pomyłki. Niekiedy coś nie wychodziło w równaniach... dlatego i tutaj rudowłosy brał poprawkę co do tego, czy priorytety Ichirou się nie zmieniły. Przez moment obserwował Diabła Świtu, kiedy ten jeszcze posypał kilkoma nazwiskami i imionami, żeby wyrwać się z bezruchu i sięgnąć po drewnianą skrzyneczkę do szuflady, której wieko uchylił, spoglądając do środka przez moment.
- W dowód tego, że wątpliwości nie mam, mam dla ciebie jeszcze jedną propozycję. - Położył pudełeczko na stole i obrócił w kierunku Ichirou, przesuwając je w jego kierunku. Na materiale leżała odznaka Sabaku. Awans. - Tej propozycji już mi nie odmówisz. - Tak apropo tego, czy to już o Ichirou czy jeszcze nie... tak, teraz czas porozmawiać o samym Ichirou. Najbardziej zapracowanej osobie po tej stronie globu. Osobie, która się wykazała nie raz. I jak Jou powiedział - w którą przede wszystkim - nie wątpił.
Jou zatrzymał Ichirou jeszcze na kilka chwil rozmową nieco mniej zobowiązującą. Z tematami przeslizgującymi się wobec planów, oczekiwań, tego jak Ichirou widzi siebie w nowej roli i co w zasadzie teraz zamierza. I po tej krótkiej pogawędce Ichirou był wolny. Mógł wyjść na ulice Atsui z nowiutką, lśniącą odznaką na piersi.
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości