Siedziba władzy
- Ero Sennin
- Support
- Posty: 1885
- Rejestracja: 10 cze 2015, o 00:41
- Multikonta: Minoru
- Mayū
- Posty: 361
- Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote, podkreślone kredką oczy i czarne, długie włosy. Pieprzyk pod lewym okiem. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią i odziana w absolutnie niepraktyczną na pustyni czerń.
- Widoczny ekwipunek: Gurda; duży zwój pod gurdą; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; kabura na udzie; rękawiczki z blaszkami.
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
- GG/Discord: vaynei
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
To wcale nie było tak, że sprawa wężowej organizacji spędzała jej sen z powiek. W żadnym wypadku nie przewracała się z boku na bok na swoim absurdalnie wygodnym łożu, nerwowo analizując, gdzie na mapie Kinkotsu tamta podejrzana szajka namazała krzyżyk, planując kolejny atak. Jedzenie nie grzęzło jej w gardle, a myśli nie były przymglone strachem. Jedyne, co czuła, to delikatny niepokój, który mógł objawiać się co najwyżej lekkim rozkojarzeniem, gdy piła swoją poranną kawę; gdy była sama. I tego właśnie ranka, przed wizytą w sklepie, a tuż po kawie, wpadła na spontaniczny pomysł zajrzenia do oficjeli i podpytania o incydent na niedawnym bankiecie. Tak z ciekawości, bo, podobnie jak spora część możnych Kinkotsu, wciąż czuła się nietykalna. Śmierć jest czymś, co zdarza się ubogim; a jeśli już, to bogaci przecież nie umierają w tak prosty, bezosobowy sposób. Wyjątkiem była jej matka, która, chociaż umierała równie bezosobowo, w ludzkiej masie, jak ci wszyscy biedacy, to potem była okrzyknięta bohaterką... prawda? Nie umierała bez sensu. Tak jej mówili.
Ludzie przetaczali się tłumnie po ciasnych uliczkach osady, a razem z nimi złota dziewczyna wraz ze swoim dzielnym parobkiem. Droga powrotna ze sklepu przebiegała powoli, a może nawet leniwie, biorąc pod uwagę, jak krótki dystans dzielił ich od siedziby władz. Mayū przeskakiwała znudzonym wzrokiem po ciągnących się wzdłuż ulic stoiskach, wciąż zastanawiając się, w jaki sposób mogłaby komfortowo przenosić ze sobą ten ogromnych rozmiarów zwój. Tak jakby, cholera, nie była już wystarczająco dociążona gurdą ze złotem! I chociaż zapieczętowanie go w innym zwoju byłoby najprostszym wyjściem, to nie było najpraktyczniejszym; w ogniu walki nie miałaby czasu na wyciąganie go potem z innego wymiaru, by móc go natychmiast użyć.
Zakończywszy te dylematy umieszczeniem wielkiego, zwiniętego ciasno zwoju tuż pod swoją gurdą, odesłała swojego podwładnego do domu, nakazując mu przekazanie ojcu, że wróci dzisiaj później. Przekraczając próg tego budynku nigdy nie było wiadomo, w czym tym razem się przeszkodzi. Dzielenie siedziby między dwie władze zawsze było dość... problematyczne.
Pozwoliła sobie na chwilę zawiesić swoje wielkie plany zakłócenia ciszy i spokoju tutejszych recepcjonistek. Póki nie podjęła decyzji o przekroczeniu bramy nigdzie się nie spieszyła, więc przysiadła w cieniu na wolnej ławce, po czym rozwinęła i przejrzała raz jeszcze nadpisane zwoje, sprawdzając, czy poprawnie wypisała niezbędne formuły. Jak już upewniła się, że nie popełniła błędu, to sprawnym ruchem wyciągnęła lustereczko, przejrzała w nim swoje niezmatowione lico i poprawiła naruszony pustynnym żarem makijaż.
Aż wreszcie ruszyła w stronę wysokiego budynku. Stąpała zdecydowanym krokiem, z donośnym stukotem jej podbitego obcasem obuwia. Zupełnie tak, jakby podświadomie chciała kogoś wyprzedzić.
0 x
- Ren
- Posty: 406
- Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
- Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
- GG/Discord: rahsim
- Lokalizacja: Sabishi
Re: Siedziba władzy
Tym, czego Ren nienawidziła najbardziej na świecie, były wszelkie formy biurokratyzacji. Meldunki, zameldunki, przemeldunki, odmeldunki - wszystko to przyprawiało ją o niechęć tak wielką, że zwlekała z tym najdłużej jak tylko była w stanie, odsuwając w czasie zderzenie się z unijną machiną papierków, stempelków, pieczęci, zwojów i podpisów. I właśnie dlatego, choć do Kinkotsu przybyła już dwie doby temu, dopiero teraz skierowała niechętnie swoje kroki w okolicę tutejszej siedziby najważniejszych władz tutejszych klanów. Poprzednie 48 godzin spędziła w wynajętym przez siebie pokoju w Róży Pustyni - był to ewenement i niezwykły luksus, bo zazwyczaj po prostu zadawalała się pryczą we współdzielonej sali. To, że tu płaciła z tygodnia na tydzień, jak ktoś, to jest przyjazdem, dawało jej poczucie, że ta sytuacja jest nadal czymś tymczasowym. Że już niedługo będzie mogła wrócić na pustynię.
Dwa dni więc ślęczała za zamkniętymi drzwiami, co było raczej do niej niepodobne, bo łatwo czuła się klaustrofobicznie, gdy nie wychodziła na zewnątrz. Ślęczała nad zwojem, próbując nagryzmolić - a szło jej dość powoli, bo była ledwo piśmienna - zaszyfrowaną wiadomość do Noriko, w której mogła zawrzeć tyle, że nie przynosi żadnych nowych informacji, ale donosi, że dotarła na miejsce i może przejść do wykonywania swoich obowiązków. Co prawda nie wiedziała jeszcze, na czym te obowiązki miałyby polegać, ale postanowiła się tym szczególnie nie zadręczać. Wziąć na swoje barki jakieś proste zadanie, odwalić porządnie robotę, nie wychylać się, powtórzyć. To brzmiało jak dobry plan, skoro już musiała trafić do paszczy lwa.
Drugą rzeczą, która trzymała ją w samotni, było to, że nie wiedziała jeszcze, czy i jak powinna ogłosić Mayu, że tymczasowo zmuszona została się tutaj przenieść. Było to tym bardziej ironiczne, że gdy po raz pierwszy się spotkały, to Ren odgrażała się, że kiedyś wróci do Kinkotsu; nie tak jednak wówczas wyobrażała sobie, że będą wyglądać okoliczności jej relokacji. No, i nie była pewna, jak ugryźć to, że bądź co bądź znajdowała się tu w tej nieszczęsnej roli szpiega. Może abstrakcyjne myślenie nie było jej najmocniejszą stroną, ale była w stanie domyślić się, że takie odkrycie raczej nie sprawi, że Mayu będzie szczególnie jej przychylna. Co było raczej delikatnie powiedziane.
W końcu jednak przyszedł moment, że nie mogła już ani chwili dłużej przesiadywać w zaciszu swojego tymczasowego lokum, bo w końcu ogłoszono by ją na ojczyźnie zaginioną. Przede wszystkim priorytetem było nadanie pocztą koślawo zaszyfrowanego listu do Noriko, który przy okazji Ren poplamiła w kilku miejscach atramentem, bowiem nie była nawykła do pisania. Później skierowała się wreszcie w stronę tutejszej siedziby władz osady, by tam zameldować się, że przyjechała tu z ramienia liderki Kaguya, a jej zadaniem jest wspomaganie armii Sabaku Jou. Była tym zadaniem wyjątkowo obrzydzona, ale w końcu musiała się tym zająć. Liczyła na to, że dostanie z przydziału może jakieś średnio obciążające zadanie, w którym używać będzie nie głowy, a swoich pięści; coś typu ochrona handlarza daktylami podczas podróży przez Atsui. Zero etycznych rozterek, tylko siła mięśni, potem szybki liścik do Noriko, że w Kinkotsu bez zmian i odwołanie ze stanowiska. Taki był plan.
I ten plan miała zamiar zrealizować do momentu, gdy ujrzała sylwetkę znajomego dziewczęcia na schodach. Mayu wspinała się po kolejnych stopniach z naturalną dla siebie niecierpliwością, nie oglądając się za siebie. Jej wzrok utkwiony był gdzieś z przodu. Wyglądała dobrze. Ren przez chwilę obserwowała ją z dystansu, mrużąc nieznacznie ślepia. Nie była jeszcze gotowa na spotkanie się z nią, nie miała w końcu jeszcze rozwiązanej kwestii uzasadnienia swojego dłuższego pobytu tutaj. Nie przeszkodziło to jej odruchowo ruszyć w jej stronę, doganiając ją, a następnie, zanim zdążyła się nad tym zastanowić, lekko złapać jej dociążony złotem nadgarstek, zatrzymując wpół kroku.
- Mayu - wypowiedziała jej imię wreszcie zamiast powitania, gdy ta obejrzała się przez ramię na to, kto w ogóle narusza jej spokój. - Spieszysz się?
0 x
karta postaci | PH | bank | dziennik | theme
- Uchiha Hiromi
- Posty: 341
- Rejestracja: 17 mar 2023, o 17:18
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Czarne, długie włosy, ciemne oczy, delikatne rysy twarzy, lekka nadwaga.
- Widoczny ekwipunek: Torba na pośladku, kabura na udzie
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11005&p=205011#p205011
- Multikonta: Yuki Hoshi
Re: Siedziba władzy
Chodzenie czy w ogóle przebywanie w Kinkotsu znaczyło, że poznawało się trochę obecnych tajemnic tego miasta. Jak, na przykład, że nadeszła pora deszczowa. Raz dziennie padał duży deszcz przez kilka, kilkanaście minut. Drugą z ciekawych informacji było to, że więzienie w podziemiach, gdzie przetrzymywana była Shirei-kan klanu Maji - Hibiki Kirino, zostało wysadzone, a sama kobieta straciła przy tym życie. No i najważniejsze - złoty posąg Ichirou - Kochanka - przeszedł renowację tuż po postawieniu go: terroryści odseparowali głowę bohatera od reszty jego złotego ciała. Do tej pory głowy nie znaleziono.
Ogólnie w mieście panował chaos. Ale słoń Mayu ostatnio był raczej zadowolony, ponieważ jego karma była bardziej soczysta. Oczywiście, na ile słonie mogą być zadowolone.
Ruch w Siedzibie Władzy, gdzie trafiły Mayu i Ren, był całkiem spory o tej porze. Ludzie - głównie shinobi i kunoichi - wchodzili, brali lub zdawali misje, rozmawiali z urzędnikami, którzy mieli ręce pełne roboty. Zdobycie jakiegokolwiek zadania miało zająć trochę czasu.
Szczęśliwie Mayu i Ren odnalazły siebie i miały szanse, aby porozmawiać, dowiedzieć się co i jak. Jak się miały, co je spotkało, jakie były ich plany na przyszłość. Jakie były ich sny i marzenia. Czyli to, o czym tak bliskie przyjaciółki mogły rozmawiać po dłuższym okresie separacji.
Kiedy rozmawiały, zamieniły ze sobą słowo lub po prostu obdarowały się znaczącymi (lub nieprzyjemnymi) spojrzeniami, ich uwagę przykuła osoba, którą już znały i spotkały, a co więcej, spędziły ze sobą całkiem sporo czasu.
Maji Akiyoko. Nadal wysoka, smukła, z dużym biustem oraz długą nogą. Jej włosy dopiero odrastały i były ułożone na zadziorną chłopczycę. Blizny na jej twarzy nie były już aż tak widoczne i dodawały jej drapieżnego, niebezpiecznego wyglądu. No i oczywiście - sztuczna noga oraz sztuczna ręka. Opierała się na lasce.
W tej chwili Akiyoko rozmawiała z bladą, ciemnowłosą kobietą, która Mayu rozpoznała jako osobę z jej klanu - Sabaku Sachiko. Obie kobiety stały na przeciwko siebie, wyprostowane i dumne, a jednocześnie było widać, że obie są poddenerwowane. Trochę bardziej po Akiyoko, która wyglądała, jakby miała zdjąć protezę swojej ręki i zacząć okładać nią Sachiko. Sama Sachiko, chociaż się uśmiechała - wbijała paznokcie w dłoń, zaciskała zęby, a kącik jej warg drgał.
- Akiyoko-sama - powiedziała Sachiko i było słychać z jaką pogardą użyła honorifiku. - Na pewno rozumiesz, jak ważne te informacje będą dla naszego nowego Shirei-kana, Ichirou-sama. Byłoby naprawdę o wiele łatwiej, jeżeli podzieliłabyś się ze mną zeznaniami tego terrorysty…
- Jak chcesz jego zeznań, to sobie zapytaj Sabaku-no-Jou, a nie mnie. Moimi informacjami podzieliłam się z nim, jak powinnam. A może nawet z grzeczności. Kochanek dowie się, jak w końcu zdecyduje się przybyć i zostać Shirei-kanem, a nie rozbijać się po… nawet nie wiem czym… nieważne.
Sachiko zgrzytnęła zębami.
- Doskonale wiesz, że Sabaku-no…
- Nie masz czasami uroczystości do przygotowania? Może powinnaś się skupić na tym, żeby nasz Kochanek nie stracił głowy, tak, jak jego pomnik?
Akiyoko uśmiechnęła się z triumfem na kolejne zgrzytnięcie zębami ciemnowłosej piękności, ale zanim ta coś powiedziała, liderka klanu Maji spojrzała ponad ramię Sachiko i zobaczyła Mayu i Ren. Od tego momentu kompletnie już zignorowała kobietę i cała jej uwaga była skierowana na swoje koleżanki.
Koleżanki, dzięki którym, tak naprawdę, teraz żyła.
- Wy dwie, do mojego gabinetu - rzuciła tonem nie znoszącym sprzeciwu i, opierając się na lasce, sama ruszyła do swojego gabinetu, który jakiś czas temu należał do Hibiki Kirino.
Maji Akiyoko
Sabaku Sachiko
0 x
- Mayū
- Posty: 361
- Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote, podkreślone kredką oczy i czarne, długie włosy. Pieprzyk pod lewym okiem. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią i odziana w absolutnie niepraktyczną na pustyni czerń.
- Widoczny ekwipunek: Gurda; duży zwój pod gurdą; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; kabura na udzie; rękawiczki z blaszkami.
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
- GG/Discord: vaynei
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
Żyjąc w Kinkotsu należało pogodzić się z tym, że nie zawsze dało się być bezpośrednim świadkiem wydarzeń; w tym mieście zbyt dużo się działo, by być pewnym, że wie się o wszystkim. Być może burzliwa przeszłość tego regionu wpływała na teraźniejszość z tak dużą siłą, że informacja, która mogłaby wzburzyć mieszkańca bardziej spokojnych części kontynentu, u znajomych jej bogaczy wywoływała co najwyżej pokręcenie głową. Albo wzruszenie ramionami – zależy od rozmówcy.
I w ten sam sposób zareagowała właśnie złota Sabaku, gdy do jej uszu dotarły wreszcie szczątki informacji o niedawnych wybuchach oraz potencjalnej śmierci Kirino. Wzruszyła ramionami, westchnęła, a potem wróciła do pełnienia swoich obowiązków. Po nieudanej próbie masowego otrucia uczestników bankietu dla śmietanki Kinkotsu na część nowego władcy tych ziem, którego sama była współorganizatorką, zobowiązała się do uczestniczenia w każdym z cyklu wystawnych przyjęć nie tylko w roli brylującej bogaczki, ale też kunoichi. Nie mogła pozwolić na to, by Oroboros odebrał jej cenne znajomości.
Czuła się nietykalna, ale też, jako dziecko wychowane w czasach wojny, odżywała w chaosie. Ten naciągany, zbyt szybko ogłoszony pokój nic nie zmieniał; wciąż była osobą, której wychowanie skupiało się przede wszystkim na tym, by była przygotowana, że destabilizacja może nadejść w każdej chwili. Dla ludzi pustyni to właśnie pokój był nienaturalny, może nawet niekomfortowy. Gdy jej poziom stresu ponownie wzrósł, poczuła wręcz niezdrową ekscytację. To było znajome. Motywowało do działania.
Tym działaniem miało być podniesienie jej umiejętności na jeszcze wyższy poziom, a potem, gdy już czuła, że jej działania faktycznie miałyby wpływ na tę dość niestabilną sytuację, zaznaczyć swoją gotowość w siedzibie władz. Taki był plan.
Zanim zorientowała się, kto w tym planie miał jej przeszkodzić, poczuła obcy dotyk na nadgarstku. Dotyk, który sprawił, że przez ułamek sekundy spięła wszystkie mięśnie, a energia, która machinalnie zaczęła się sączyć z jej ciała, ożywiła część skrzących się opiłków, wznosząc je ponad wieko gurdy. Złote, czujne oczy łypnęły krótko, ze znajomym Ren wzburzeniem, na jej twarz.
Natychmiast odwróciła wzrok i wyrwała energicznie rękę z uścisku.
— Uciekam przed natrętami — sarknęła z irytacją. Już nawet nie chodziło o tę cholerną Kaguyę. Jak mogła tak po prostu nie zauważyć, że ktoś za nią idzie? Skąd te rozkojarzenie? — Znowu mnie śledzisz? Zaraz wezwę na ciebie straż. — Chociaż wciąż się nie zatrzymywała, to jednak ton jej głosu wyraźnie zelżał; może nawet przebijały się w nim lekko zaczepne nuty. To było przecież oczywiste, że nie potrzebowała straży, by poradzić sobie nie tylko z jedną Kaguyą, ale i całym ich tuzinem.
Aż wreszcie, gdy już wychodziła swoją złość, przystanęła na momencik.
— Czemu tu jesteś? — spytała podejrzliwie, jakby dopiero teraz orientując się, że obecność Kaguyi w siedzibie – niegdyś? – wrogiego jej klanu wcale nie jest tak oczywista. Kaguyi, która wymykała jej się zawsze, gdy już zdążyła pomyśleć, że złapała ją na dłużej. Zmieniała się za każdym razem, gdy ją widziała. Wyglądała coraz silniej, coraz dojrzalej, coraz...
— Widzę, że przytłacza cię nasz pałac. Jesteś Kaguyą, to zrozumiałe. Chodź, potrzymam cię za rączkę, jeśli sama nie dajesz rady — zaproponowała z zapewne niechcianą przez Ren i absolutnie fałszywą, matczyną troską, po czym zacisnęła ozdobione pierścieniami palce na jej szorstkiej dłoni. Uścisk był mocny, może nawet trochę bolesny.
…Ale też natychmiast przerwany, gdy tylko przekroczyły razem próg największego budynku w Kinkotsu. I tak nikt patrząc z boku nie zrozumiałby, że chciała ją w ten sposób tylko lekko upokorzyć, a nie wesoło potrzymać się za rączki.
Nie zdążyła zaczepić osoby z recepcji, której mogłaby się ponaprzykrzać; wraz z wejściem do budynku wzrok Sabaku zatrzymał się na dwóch znajomych kobietach. Prowadziły ze sobą żywą dyskusję na jakiś temat, a Mayū, widząc zaczątki kłótni, ciągnęła niczym pszczoła do miodu. Musiała jakoś rozładować tę przyciężkawą atmosferę.
— Skoro najważniejsza część Kochanka wciąż jest na miejscu, to chyba nie mamy czym się przejmować, prawda? Od myślenia ma ludzi — wtrąciła nieproszona, odgarniając ciemne pukle z ramienia i wykrzywiając wargi w lisim uśmiechu. Tak durne konflikty między Maji a Sabaku nie były jej teraz na rękę. Sabaku nie powinni pokazywać swoich słabości przed bliźniaczym, ale wciąż gorszym rodem. Nie powinni też obnosić się z desperacją i, przede wszystkim, nie błagać. Nie jęczeć.
Chociaż przystanęła tuż obok Sachiko, dając tym samym znać, że tworzą wspólny front, to jednak zerknęła na nią z dezaprobatą. Być może nie radziła sobie tak dobrze w roli przydupasa nieobecnego lidera, jak miała sobie radzić.
— Nie masz czym się martwić, Akiyoko. — Nie mogłaby sobie odpuścić podkreślenia, jak bardzo ktoś taki jak Mayū nie musi wspomagać się żadnymi kurtuazyjnymi przyrostkami, gdy odnosi się do liderki. Liderki, która z nieboszczyka niespodziewanie awansowała na wpływową znajomą. Ojciec zawsze powtarzał, że znajomości są najważniejsze, więc kim byłaby, gdyby nie skorzystała z tego, jak wielki Akiyoko miała u niej dług? — Na miejscu tego trefnego pomnika postawimy dwa kolejne... ach, czy chodzi o to, że ty nie masz żadnego? Trzeba było powiedzieć! Ma przedstawiać ciebie sprzed czy już po wypadku? Spokojnie, nadal nie wyglądasz źle. — Zamilkła na moment, mierząc krytycznym okiem całą jej sylwetkę. Niedoskonałą i pokaleczoną, ale przez to intrygującą. — Może nawet lepiej? — I, o dziwo, nie był to jeden z tych komplementów, które rozdaje się koleżankom ze zwyczajnej uprzejmości. Był szczery. Teraz, po niemal śmiertelnym zderzeniu z wyplutą przez demona kulą energii, Akiyoko nie wyglądała już jak większość znanych jej kobiet; a Mayū nie lubiła banałów.
Nie mogła powstrzymać filuternego uśmieszku, gdy Maji wydała swój rozkaz.
— Skoro tak ładnie prosisz — wymruczała w odpowiedzi. Machnięciem dłoni zasygnalizowała Sachiko, że w tej chwili nie musi się już niczym kłopotać, po czym, ignorując stojącą nieopodal Kaguyę, automatycznie zaczęła podążać w stronę gabinetu przywództwa Maji.
Przecież już tam była. Znała drogę.
0 x
- Minako
- Posty: 233
- Rejestracja: 28 paź 2022, o 13:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: - Długie, brązowe włosy
- Błękitne oczy
- Śniada skóra
- Malowane wzorki na dłoniach - Widoczny ekwipunek: - Kabury na udach
- Ochraniacz na czole
- Rękawice bez palców z blaszkami
- Srebrna odznaka na szyi - Link do KP: viewtopic.php?p=199953#p199953
- Multikonta: Saori
Re: Siedziba władzy
Przekraczając bramę Kinkotsu, Minako od razu wiedziała, że coś jest nie tak. Zbyt duże poruszenie i spięcie, jakie widziała i wyczuwała, nie było tutaj na porządku dziennym, dlatego też bez żadnych ceregieli zaczepiła jednego ze strażników przy wrotach, aby zapytać o co chodzi. Nogi się pod nią ugięły, gdy usłyszała o zamachu, zabitych i rannych, ale gdy w końcu wydusiła z biednego strażnika, którego wzięła za fraki, że sama Władza nie ucierpiała, przestała go maltretować i ruszyła biegiem przez miasto. Minęła Plac Kochanka, gdzie nadal stał posąg Ichirou pozbawiony głowy i gnała przed siebie, by ostatecznie stanąć przed budynkiem Szpitala. Jeśli miała się dowiedzieć czegoś więcej, o rannych i zabitych, to tylko tutaj. Weszła do budynku i zaczęła poszukiwania swojej przyjaciółki i towarzyszki Ryo, która była medykiem, a gdy tylko zobaczyła ją na korytarzu, podbiegła i uściskała z ulgą.
Dzięki Ryo dowiedziała się ilu zginęło i jaki jest stan rannych, oraz oczywiście czy wśród jednej i drugiej grupy byli jacyś ich znajomi, oraz bliscy przyjaciele. Na szczęście skończyło się tylko na kilku rannych, których Minako kojarzyła, ale i tak jej poziom gniewu wzrósł do tego stopnia, że Ryo musiała ją uspokajać i wygoniła do łaźni, żeby ochłodziła się zimną wodą. To jednak nie zadziałało na Kunoichi i chociaż wyszła odświeżona po pustynnej podróży, to nadal gotowała się w środku z wściekłości. Ostatnie jednak Ryo zostawiła na koniec, jakby bojąc się powiedzieć o tym Minako. I słusznie, bo gdy tylko Błękitnooka dowiedziała się, że to sprawka Oroboros, którzy wysadzili też przy okazji Lochy, jej gorący gniew momentalnie zmienił się w lodowatą furię, a sama Minako wypadła ze Szpitala i ruszyła prosto do Siedziby Władzy.
Wchodząc do wspaniałego budynku, Minako od razu skierowała się w stronę jednego ze stołów urzędnika Sabaku i chwyciła za brzeg blatu jego biurka, omal nie wbijając palców w drewno, które chrupnęło ostrzegawczo. Jej wkurwione, lodowate spojrzenie w tym momencie mogłoby przerazić niemal każdego.
- Minako Takashimia. Mam pilne wieści dla Sabaku no Jou. - Niemal warknęła przez zaciśnięte zęby.
Mimo że w tym momencie ledwo nad sobą panowała, to nie chciała robić niepotrzebnej rozróby i wciskać się na chama, tak jak ostatnio to zrobiła, ale jeśli ten cholerny urzędnik każe jej czekać, wyjebie go z tym biurkiem na zewnątrz, gdzie będzie miał kilka sekund, żeby nauczyć się latać, zanim się połamie lądując boleśnie w piachu. Była niczym taran, którego zatrzymanie groziło w tym momencie ciężkim okaleczeniem. Na kogo była taka wściekła? Przede wszystkim na Oroboros, że ośmielili się dokonać zamachu, w drugiej kolejności na siebie, że już wcześniej nie zajęła się tym jak należy, zaś w trzeciej na Jou, że zbagatelizował problem buntowników. Koniec z tym. Zniszczy ich, choćby miała ich wyciągać z nory jednego po drugim.
0 x
|| Karta Postaci || Punkty Historii || Pieniądze ||
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość