- Może. Ale z kimś kto nie będzie mnie do ostatniej chwili wpuszczać w kaktusy na temat tego kim jest i co potrafi – utrudnianie roboty, tym to było. Tamta sytuacja mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. I jeszcze to – że przeszkadza mu swoim piaskiem. Gdyby wiedziała wcześniej, to by nie przeszkadzała. Gdyby babcia miała wąsy to byłaby dziadkiem. - Nie wiem jak to się stało. Powinien mieć wizję zasłonięta moim piachem i nie powinien trafić, tym bardziej że nie stałeś w miejscu – to ją drażniło, to jak wyszła cała ta sytuacja, mimo że wiedziała, że miała przewagę wielu rzeczy. Wiedziała też jak działa doton, a przynajmniej podstawowe techniki, bo sama potrafiła z nich korzystać. A ziemne kolce potrzebowały dobrej wizji i tego, by jednak cel nie był w ruchu.
- Musieli mieć trochę ofiar. I najwyraźniej czekali aż zjawi się tutaj więcej osób, dlatego nie gonili tego twojego… – mruknęła nie do końca zadowolona z całej sytuacji. - Lepiej uważać. Zdziwię się jeśli była ich tylko dwójka – i to dwójka czekająca niemalże u bram na spodziewanych gości.
Czarnowłosa zauważyła już, że Sabaku jest typem szczęściarza. Że idzie przez życie z fartem, czy to przez urok osobisty czy przez zrządzenie losu, czy przez odpowiednie ułożenie się gwiazd na niebie. Najpierw trafił na Airan, która zgodziła się mu pomóc, teraz miał tylko podziurawione spodnie i jeszcze jakimś cudem po potknięciu się wylądował przy pochodniach nadających się do rozpalenia.
- Mam swoje plany, a błądzenie tutaj po ciemku może je pokrzyżować, więc nie widzę w tym nic emocjonującego – wejście na pułapkę i nie wyjście stąd na przykład mocno by pokomplikowalo sprawę.
Tak czy siak Airan bez dalszych komentarzy ruszyła za Momoshikim, wcześniej rozejżawszy się po korytarzu, którym przyszło im iść. Kiedy doszli do rozległej komnaty, kobieta trzymając jedną pochodnię w ręku okręciła się wokół własnej osi by lepiej przyjrzeć się miejscu, do którego przyszło im zajść. Okrwawione ołtarz – cudownie. Czarnowłosa zlustrowała go z odległości, przyjrzała się ścianom, w których nie mogła docenić artyzmu autora, skoro również przykryte było krwią. Co oni tu u licha robili oprócz tego, że oczywiście składali krwawe ofiary?
- Będę pilnować – odpowiedziała po prostu, nie znała się na sztuce, nie wiedziała co tutaj może być cennego. Poza tym nie chciała okradać grobowca czy świętego miejsca – nawet zbrukanego. Nawet jeśli sama nie była wierząca. Jakoś tak… czuła w związku z tym pewien niepokój. Skupiła się wiec na otoczeniu – po ocenie wysypała swój piach, choć tym razem robiła to stopniowo: przeszła się wokół sali i wysypywał po trochę piasku, by przykrył jak największą powierzchnię podłoża, tak. By mogła go użyć w każdym momencie w dowolnym miejscu sali. Nie zamierzała dać się znowu zaskoczyć. Zresztą dlatego też ponownie w dłoni trzymała 10 senbonów – tak w razie czego. Tym razem fokolwiek pojawiłby się na drodze – miałby do czynienia najpierw z jej piachem, miażdżącym nogi, albo ręce, zależy (oczywiście do tego Airan wykonałaby najpierw odpowiedni gest ręką). Jeśli to byłoby za mało, zawsze można było kogoś poddusić piachem, albo zmiażdżyć czaszkę, jak miewała w zwyczaju. Senbony też nie były na pokaz.
Po wszystkim, jeśli Momoshiki miał co chciał, a nikt dodatkowy się nie zjawił, Airan na nowo zapieczętowała swój piasek i była gotowa do wyjścia za panem architektem. Ostatnie czego chciała to spędzić noc w starej świątyni, która splamiona była litrami krwi.
Ukryty tekst