Re: Wioska Kimogawa
: 11 gru 2020, o 04:28
Nie było możliwości, aby ktoś ze zbliżonym charakterem do Youmu został przez nią polubiony. Nawet gdyby ktoś stworzył jej wierną kopię, która byłaby dosłownie nią samą, to panna Nanatsuki w oryginale twierdziłaby, że to tylko marna podróbka. Nic więcej. W końcu liczyło się to, że jest sobą. Według niej miała monopol na bycie perfekcyjną, nikt nie mógł się nawet zbliżyć do tego poziomu. Nie mogła uznać kogoś. kto nie był nią. Reszta była co najwyżej wartościowa. Pewnie dlatego czarnowłosa nie posiadała żadnych przyjaciół, ani znajomych. To, że kogoś nie nienawidziła nie znaczyło, że go lubiła. A takiej dziwacznej stazie przebywało kilka osób - Toshiro, Staruszek, Hibana. Byli po prostu neutralni. To jednak stanowiło spory sukces, gdyż panienka Nanatsuki naturalnie uważała każdego za niewartego jej uwagi, godnego jedynie najgorszych obelg z jej ust, a nie tej neutralności, którą niektórzy mogli zaznać. Chociaż pewnie nie zdawali sobie nawet sprawy z tego, co osiągnęli.
Jakikolwiek żywot wiodła Mayumi, nie mógł być on pozbawiony brutalności i walki. W momencie, w którym przeciętny zjadacz chleba popadłby w panikę, blondynka zachowała zimną krew, skupiając się jedynie na walce, bawiąc tym samym Youmu. Jej oponentka naprawdę wierzyła, że jest w stanie wygrać to starcie. Dowodem na to była uwaga, jaką poświęcała młodej Maji, a jaką nie uraczyła otoczenia czy chociażby ciał jej towarzyszy. Widocznie nawet ona wiedziała, że nadają się jedynie jako kilka sekund odwrócenia uwagi. Niestety, Youmu załatwiła ich nawet szybciej. Nie kupili jej zainteresowania nawet na sekundę. Tak czy inaczej, Mayumi zmusiła pannę Nanatsuki do wzięcia tego wszystkiego na poważnie. Tak jak blondynka, musiała się skupić, łącząc defensywę z ofensywą. Kamienny wąż nie robił na niej wrażenia. Ona władała żelazem, więc czym był kamień przy nim? Materiałem słabszym, kruchym, ułomnym. Z góry była skazana na porażkę i jakkolwiek inteligentna była, tak nie potrafiła zrozumieć, że nadejdzie nieuniknione o ile dalej będzie podążać tą ścieżką. Youmu nie wierzyła, że Mayumi ją przejrzała, że wie, iż nie ma innego wyjścia, jak walczyć. W prawdzie miałaby ich wiele, gdyby tylko dysponowała odpowiednią wartością. Niefortunne również było to, że misja została zlecona przez samą Kirino, a więc panna Nanatsuki nie mogła tak po prostu zdradzić misjodawcy, jak to miała niekiedy w zwyczaju.
Głowa kultu, a także głowa Kimogawy została schwytana w żelazny uścisk. Wąż wciąż trwał, ale nie był w stanie przebić się przez obronę Youmu. Nawet wtedy, gdy nie wykorzystywała pełni swoich możliwości. Wystarczyło, że skupiła się na Satetsu, by wyjść z tego nierównego pojedynku bez zadrapania. I był to naturalnie pojedynek nierówny na jej korzyść. Przepaść była gigantyczna i, nawet pomijając arogancję Youmu, Mayumi musiała czuć wyższość swej oponentki. Za to czarnowłosa pławiła się w tym uczuciu dominacji. Prawdziwie wspaniałe uczucie, będące dla młodej kunoichi istnym narkotykiem. Upijała się tym momentem, dawała oszołomić, ponieść, chociaż miało to pewną przewagę nad używkami - dało się w każdym momencie przerwać.
Ponownie, głowa kultu i Kimogawy, została jedynie głową. Należało teraz mówić osobno o głowie i osobno o reszcie ciała. Szyderczy uśmieszek na twarzy Mayumi wcale nie psuł zabawy Youmu. Wręcz przeciwnie, bawiła się lepiej wiedząc, że blondynka stara się nie dać jej satysfakcji. Głupia. Nie miała pojęcia, że panna Nanatsuki otrzyma ją tak czy siak, gdyż nie chodziło tutaj o jej krzyki, o jej strach, błagania czy inne efekty danej sytuacji. Liczyło się to, że Youmu była panią życia i śmierci w tym momencie, a Mayumi nie mogła nic z tym zrobić. Jej szczytem możliwości było posłuszne czekanie na to, co nieuniknione. Zupełna bezradność wobec własnego losu, zupełne zdanie się na młodą Maji. To było wystarczająco satysfakcjonujące. Podobnie jak ten wzrok mieszkańców wioski. Spojrzenie pełne lęku, złości, ale także ciekawości. Byli jedynie ścierwem i teraz, w tej jednej chwili wszyscy widzowie byli tego świadomi. Wiedzieli, że w obliczu Youmu są jedynie robactwem niegodnym jej podeszwy.
Katana po odrąbaniu głowy zawisła w powietrzu. Czarnowłosa leniwie sięgnęła po nią, by zaraz kucnąć i wytrzeć jej ostrze w ubrania truchła leżącego tuż pod jej stopami. Brzydziło ją, że tak bezwartościowa jucha kala jej prezent. Jakkolwiek broń nie była istotna dla Youmu, tak stanowiła jej własność, a więc musiała trzymać pewien poziom. W tym estetyki, której jej nie brakowało. Była to też nagroda, wręcz dowód, że zwyciężyła na tamtym turnieju. Umniejszała Kunikunosaku, gdyby zostawiła ją brudną. W tym samym czasie wysłuchiwała słów Yosuke, którego humor wydawał się poprawić mimo brutalnych wydarzeń jakie nastąpiły. Ostatecznie problem kultu został rozwiązany tak, jak zapowiedziała Youmu. Niech wie, że nie należy w nią wątpić.
- Zwykłe ścierwo nie jest w stanie uzmysłowić sobie konsekwencji własnych czynów jedynie po słowach. To drobne przedstawienie było sprowadzeniem ich na ziemię. Łatwo myśleć, że śmierć nas nie dotyczy, gdy nie widzi się jej na co dzień. - odparła dowódcy straży trochę od niechcenia, nie spoglądając nawet na niego. Wyczyściła katanę, po czym podniosła się i schowała ją na miejsce, by następnie przenieść wzrok na mężczyznę. Na jej buźce widniał uśmiech zadowolenia. Satysfakcja i uczucie dominacji wcale nie zniknęło. Wciąż to przeżywała, a teraz, gdy nie było w Kimogawie nikogo kto stanąłby jej naprzeciw, to czuła się istną boginią. Mogła ich wszystkich zabić, zaś mieszkańcy jedynie by uciekali, niczym zwierzyna przed drapieżnikiem. Walka nie wchodziła w grę. - Z tymi palcami i tak byś porozlewał. - dobry humor sprzyjał jej, więc nawet zażartowała, oczywiście kosztem Yosuke. Zachichotała lekko, zadowolona z siebie, ze swojego niewygórowanego żartu, po czym wyciągnęła zwój, z którego wcześniej uwolniła czarny piasek. Rzuciła go na ziemię i kopnęła nogą, by ten rozwinął się, a następnie korzystając z minimum swej chakry, przeniosła Satetsu na zwój, by znów go zapieczętować.
- Mówiłam, że jestem specjalistką od kultów i to śmiertelnie skuteczną. - burknęła, przypominając sobie to zaskoczenie i niedowierzanie, gdy ich uświadomiła jeszcze w siedzibie straży. Nie były to słowa właściwie do Yosuke, a raczej do niej samej. Podkreślając to, że nie myliła się. Kolejny raz miała rację, pogłębiając jedynie swoją niezwykle długą passę sukcesów. Widocznie nie miała w zwyczaju przegrywać czy mylić się. - Jesteś żałośnie słaby. Jeżeli chcesz utrzymać to gnojowisko w ładzie, musisz stać się silniejszy. W dzisiejszym świecie jesteś nikim bez chakry. Masz trochę więcej oleju w głowie, niż reszta strażników, więc zrób z tego użytek. Na twoim miejscu wyjebałabym ich wszystkich. Jeden ninja jest bardziej wartościowy, niż te srające pod siebie karykatury ochrony. - ciężko było to nazwać radą, bo Youmu tak naprawdę obrażała i Yosuke, i Kimogawę, i wszystkich strażników. Ona po prostu mówiła to, co uznawała za prawdę i rację. Wiedziała też, że jej publiczna egzekucja to działanie prewencyjne, mające zapobiegać innym ekscesom. Teraz jej słowa miały być czymś podobnym - wskazówka dla mężczyzny co ma zrobić, aby ona nie musiała się tutaj fatygować. Im lepiej działali oni, tym mniej ona miała roboty i tym spokojniejsze było Atsui. Każdy zyskiwał, a najwięcej Youmu, nie będąc zmuszoną do oglądania tego kalejdoskopu stylów, jakim była Kimogawa.
Sprawa rozwiązana, piasek zapieczętowany do zwoju, zatem panienka Nanatsuki mogła opuścić Kimogawę. Bez dalszych, zbędnych słów po prostu odwróciła się i ruszyła w swoim kierunku, mając na celu oddalić się od osady w miarę jak najbardziej, jak się dało. Chciała czym prędzej wrócić do swojego domu, umyć się, przebrać, odpocząć, zaznać tego komfortu, jaki oferuje tylko własny kąt. Zatem zaczęła podróż przez pustynię, najpewniej z kilkoma przystankami, nim dotrze do siebie, do Kinkotsu.
//Dziękuję uprzejmie za poprowadzoną misję i za okazaną wobec mnie cierpliwość. Taki prowadzący to złoto. ❤ //
(Z/T)
Jakikolwiek żywot wiodła Mayumi, nie mógł być on pozbawiony brutalności i walki. W momencie, w którym przeciętny zjadacz chleba popadłby w panikę, blondynka zachowała zimną krew, skupiając się jedynie na walce, bawiąc tym samym Youmu. Jej oponentka naprawdę wierzyła, że jest w stanie wygrać to starcie. Dowodem na to była uwaga, jaką poświęcała młodej Maji, a jaką nie uraczyła otoczenia czy chociażby ciał jej towarzyszy. Widocznie nawet ona wiedziała, że nadają się jedynie jako kilka sekund odwrócenia uwagi. Niestety, Youmu załatwiła ich nawet szybciej. Nie kupili jej zainteresowania nawet na sekundę. Tak czy inaczej, Mayumi zmusiła pannę Nanatsuki do wzięcia tego wszystkiego na poważnie. Tak jak blondynka, musiała się skupić, łącząc defensywę z ofensywą. Kamienny wąż nie robił na niej wrażenia. Ona władała żelazem, więc czym był kamień przy nim? Materiałem słabszym, kruchym, ułomnym. Z góry była skazana na porażkę i jakkolwiek inteligentna była, tak nie potrafiła zrozumieć, że nadejdzie nieuniknione o ile dalej będzie podążać tą ścieżką. Youmu nie wierzyła, że Mayumi ją przejrzała, że wie, iż nie ma innego wyjścia, jak walczyć. W prawdzie miałaby ich wiele, gdyby tylko dysponowała odpowiednią wartością. Niefortunne również było to, że misja została zlecona przez samą Kirino, a więc panna Nanatsuki nie mogła tak po prostu zdradzić misjodawcy, jak to miała niekiedy w zwyczaju.
Głowa kultu, a także głowa Kimogawy została schwytana w żelazny uścisk. Wąż wciąż trwał, ale nie był w stanie przebić się przez obronę Youmu. Nawet wtedy, gdy nie wykorzystywała pełni swoich możliwości. Wystarczyło, że skupiła się na Satetsu, by wyjść z tego nierównego pojedynku bez zadrapania. I był to naturalnie pojedynek nierówny na jej korzyść. Przepaść była gigantyczna i, nawet pomijając arogancję Youmu, Mayumi musiała czuć wyższość swej oponentki. Za to czarnowłosa pławiła się w tym uczuciu dominacji. Prawdziwie wspaniałe uczucie, będące dla młodej kunoichi istnym narkotykiem. Upijała się tym momentem, dawała oszołomić, ponieść, chociaż miało to pewną przewagę nad używkami - dało się w każdym momencie przerwać.
Ponownie, głowa kultu i Kimogawy, została jedynie głową. Należało teraz mówić osobno o głowie i osobno o reszcie ciała. Szyderczy uśmieszek na twarzy Mayumi wcale nie psuł zabawy Youmu. Wręcz przeciwnie, bawiła się lepiej wiedząc, że blondynka stara się nie dać jej satysfakcji. Głupia. Nie miała pojęcia, że panna Nanatsuki otrzyma ją tak czy siak, gdyż nie chodziło tutaj o jej krzyki, o jej strach, błagania czy inne efekty danej sytuacji. Liczyło się to, że Youmu była panią życia i śmierci w tym momencie, a Mayumi nie mogła nic z tym zrobić. Jej szczytem możliwości było posłuszne czekanie na to, co nieuniknione. Zupełna bezradność wobec własnego losu, zupełne zdanie się na młodą Maji. To było wystarczająco satysfakcjonujące. Podobnie jak ten wzrok mieszkańców wioski. Spojrzenie pełne lęku, złości, ale także ciekawości. Byli jedynie ścierwem i teraz, w tej jednej chwili wszyscy widzowie byli tego świadomi. Wiedzieli, że w obliczu Youmu są jedynie robactwem niegodnym jej podeszwy.
Katana po odrąbaniu głowy zawisła w powietrzu. Czarnowłosa leniwie sięgnęła po nią, by zaraz kucnąć i wytrzeć jej ostrze w ubrania truchła leżącego tuż pod jej stopami. Brzydziło ją, że tak bezwartościowa jucha kala jej prezent. Jakkolwiek broń nie była istotna dla Youmu, tak stanowiła jej własność, a więc musiała trzymać pewien poziom. W tym estetyki, której jej nie brakowało. Była to też nagroda, wręcz dowód, że zwyciężyła na tamtym turnieju. Umniejszała Kunikunosaku, gdyby zostawiła ją brudną. W tym samym czasie wysłuchiwała słów Yosuke, którego humor wydawał się poprawić mimo brutalnych wydarzeń jakie nastąpiły. Ostatecznie problem kultu został rozwiązany tak, jak zapowiedziała Youmu. Niech wie, że nie należy w nią wątpić.
- Zwykłe ścierwo nie jest w stanie uzmysłowić sobie konsekwencji własnych czynów jedynie po słowach. To drobne przedstawienie było sprowadzeniem ich na ziemię. Łatwo myśleć, że śmierć nas nie dotyczy, gdy nie widzi się jej na co dzień. - odparła dowódcy straży trochę od niechcenia, nie spoglądając nawet na niego. Wyczyściła katanę, po czym podniosła się i schowała ją na miejsce, by następnie przenieść wzrok na mężczyznę. Na jej buźce widniał uśmiech zadowolenia. Satysfakcja i uczucie dominacji wcale nie zniknęło. Wciąż to przeżywała, a teraz, gdy nie było w Kimogawie nikogo kto stanąłby jej naprzeciw, to czuła się istną boginią. Mogła ich wszystkich zabić, zaś mieszkańcy jedynie by uciekali, niczym zwierzyna przed drapieżnikiem. Walka nie wchodziła w grę. - Z tymi palcami i tak byś porozlewał. - dobry humor sprzyjał jej, więc nawet zażartowała, oczywiście kosztem Yosuke. Zachichotała lekko, zadowolona z siebie, ze swojego niewygórowanego żartu, po czym wyciągnęła zwój, z którego wcześniej uwolniła czarny piasek. Rzuciła go na ziemię i kopnęła nogą, by ten rozwinął się, a następnie korzystając z minimum swej chakry, przeniosła Satetsu na zwój, by znów go zapieczętować.
- Mówiłam, że jestem specjalistką od kultów i to śmiertelnie skuteczną. - burknęła, przypominając sobie to zaskoczenie i niedowierzanie, gdy ich uświadomiła jeszcze w siedzibie straży. Nie były to słowa właściwie do Yosuke, a raczej do niej samej. Podkreślając to, że nie myliła się. Kolejny raz miała rację, pogłębiając jedynie swoją niezwykle długą passę sukcesów. Widocznie nie miała w zwyczaju przegrywać czy mylić się. - Jesteś żałośnie słaby. Jeżeli chcesz utrzymać to gnojowisko w ładzie, musisz stać się silniejszy. W dzisiejszym świecie jesteś nikim bez chakry. Masz trochę więcej oleju w głowie, niż reszta strażników, więc zrób z tego użytek. Na twoim miejscu wyjebałabym ich wszystkich. Jeden ninja jest bardziej wartościowy, niż te srające pod siebie karykatury ochrony. - ciężko było to nazwać radą, bo Youmu tak naprawdę obrażała i Yosuke, i Kimogawę, i wszystkich strażników. Ona po prostu mówiła to, co uznawała za prawdę i rację. Wiedziała też, że jej publiczna egzekucja to działanie prewencyjne, mające zapobiegać innym ekscesom. Teraz jej słowa miały być czymś podobnym - wskazówka dla mężczyzny co ma zrobić, aby ona nie musiała się tutaj fatygować. Im lepiej działali oni, tym mniej ona miała roboty i tym spokojniejsze było Atsui. Każdy zyskiwał, a najwięcej Youmu, nie będąc zmuszoną do oglądania tego kalejdoskopu stylów, jakim była Kimogawa.
Sprawa rozwiązana, piasek zapieczętowany do zwoju, zatem panienka Nanatsuki mogła opuścić Kimogawę. Bez dalszych, zbędnych słów po prostu odwróciła się i ruszyła w swoim kierunku, mając na celu oddalić się od osady w miarę jak najbardziej, jak się dało. Chciała czym prędzej wrócić do swojego domu, umyć się, przebrać, odpocząć, zaznać tego komfortu, jaki oferuje tylko własny kąt. Zatem zaczęła podróż przez pustynię, najpewniej z kilkoma przystankami, nim dotrze do siebie, do Kinkotsu.
//Dziękuję uprzejmie za poprowadzoną misję i za okazaną wobec mnie cierpliwość. Taki prowadzący to złoto. ❤ //
(Z/T)