Przypuszczalnie najbardziej nieprzyjazna ze wszystkich sektorów Samotnych Wydm, prowincja Atsui zamieszkana jest przez Ród Sabaku i Ród Maji . Sąsiaduje ona od północy z Wietrznymi Równinami i Shigashi no Kibu, zaś od wschodu - z niezbadanymi terytoriami. Tak jak w innych prowincjach tego regionu, większość krajobrazu to oceany piasku - z tą różnicą, że na Atsui temperatury są znacznie wyższe, zaś oazy są niezwykle rzadkie. Jedyne zwierzęta zapuszczające się tu to gady oraz sępy, polujące na umierających podróżników.
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 1 maja 2020, o 20:35
Prawdą jest, że Samotne Wydmy względem pozostałych regionów świata są dość ubogie we florę, jednak nie można mówić o absolutnym nieurodzaju. Nawet w tym niesprzyjającym dla większości organizmów miejscu występuje roślinność, która jest bardzo unikatowa. Atsui jest znane z różnych ziół, które rosną tylko w tej prowincji i stanowią jeden z ważniejszych towarów eksportowych.
Położona na zachód od stolicy plantacja wykorzystuje całkiem urodzajne jak na te tereny ziemie, nieco odżywiane przez podziemną rzekę. Placówka składa się ze zbudowanych z piaskowca budynków, głównie mieszkalnych, w których rezydują pracownicy plantacji, oraz tych bezpośrednio związanych z przetwórstwem ziół. Większość powierzchni zajmują rzecz jasna zielne ogrody, w których hodowane są bardzo rzadkie, regionalne gatunki roślin, mających zastosowanie przede wszystkim w medycynie.
0 x
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 1 maja 2020, o 20:56
Misja rangi C
Mayū
5/30
Wydawałoby się, że na tych spalonych przez słońce pustkowiach nie ma w ogóle życia, a jednak było – i to jakie! Tam, gdzie pozdychałyby niemal wszystkie organizmy, rozpieszczona ptaszyna, która wreszcie wyściubiła swój piękny dziobek ze złotej klatki, ożyła jak nigdy dotąd. Czuła to wszystkimi zmysłami. Na trakcie nie było wysokich budowli, w których cieniu można było się schować. Nie było wodopojów, a posiadanymi zasoby pitnej wody należało dysponować z rozsądkiem i umiarem. Droga nie była ubita, a przez to mniej wdzięczna dla stóp wyposażonych w buciki z obcasikiem. Piach wdzierał się praktycznie wszędzie, choć z tym akurat Mayū mogła sobie łatwo poradzić, przemieniając go w złoty pyłek jedynie za pomocą pstryknięcie palca i odpędzając się od niego.
Po pewnym czasie przemarszu nabierało się innego punktu widzenia. Skąpane w słońcu, lśniące wydmy malowały się niezmiernie daleko na horyzoncie. W porównaniu do tej tak niezmiernie rozległej przestrzeni, Kinkotsu wydawało się teraz miejscem niemalże klaustrofobicznym. Z drugiej jednak strony, krajobrazom mogło brakować różnorodności, choć to już zależało od indywidualnego spojrzenia każdej osoby i wewnętrznej wrażliwości. Tam, gdzie jedni widzieli jedynie nudę, bezkresny piach i tyle, tam inni potrafili doszukać się piękna surowej natury, interesująco uformowanych przez wiatr pustynnych fałd czy skał o wyostrzonych kształtach za sprawą ocierającego się o nie piachu, który wędrował wraz z masami rozgrzanego powietrza.
Rozgadany jak mało kto Sanjiro stracił mowę, kiedy ze strony nastoletniej Sabaku otrzymał kilka cierpkich komentarzy. Raz lub dwa otworzył usta, ale zaraz po tym szybko je zamykał, jakby nie potrafiąc ułożyć żadnej sensownej odpowiedzi. Na moment spuścił łeb, potem wędrował spojrzeniem gdzieś po bliżej nieokreślonej dali, nieudolnie szukając jakiegokolwiek punktu zaczepnego. Tokiyo z kolei uśmiechnęła się pod nosem, najwyraźniej zadowolona z faktu, że panu gadule udało się uciszyć na przynajmniej część mozolnej wędrówki. Och, jakże błogim uczuciem było pomaszerować w milczeniu. Nawet gurda wydawała się być ociupinkę lżejsza, a jej paski nie uwierały aż tak bardzo w ramiona.
- Oczywiście, że istnieje - odezwała się kobieta na pytanie ciemnoskórej bohaterki. - To dlatego właśnie tu jesteś. Ale jeśli pytasz o jakieś konkretne podejrzenia, to nie mogę ci odpowiedzieć. Co do konkurencji, to raczej wątpię. Kinkotsu skupuje zioła z różnych źródeł na tych samych cenach. Taki konkurent musiałby wyplewić wszystkich innych z rynku, by móc narzucić swoje warunki handlu… Może ci cholerni Kaguya? – rzuciła luźną myślą praktycznie bez większego namysłu. Takie przypuszczenia za każdym razem się pojawiały. Jak zdarzyło się coś złego, ktoś coś nabroił, to po prostu zawsze ktoś z tłumu musiał rzucić hasłem, że to pewnie sprawka tego parszywego, kościanego klanu, który nie może pogodzić się ze swoim marnym losem.
- Są rzadsze okazy. Gleba jest całkiem żyzna jak na tego typu uprawy, więc jest tam kilka gatunków, które trudno spotkać nawet w Atsui. Pytasz z czystej ciekawości, czy masz w tym jakieś przypuszczenia? – zapytała dziewczynę, zerkając na nią chyba z nieco większy zainteresowaniem, niż do tej pory. Nie wiedziała, że Mayū ma jakąkolwiek styczność z szeroko rozumianym zielarstwem. Jeżeli jednak otrzymała taką informację, to mogła nawet zainicjować rozmowę i podzielić się częścią posiadanej wiedzy. O ile była tylko ku temu chęć, bo w przeciwieństwie do drugiego kompana, Tokiyo posiadała poczucie taktu i nie rozgadywała się w przypadku braku zainteresowania dialogiem.
Gdy dobiło niemal południe, a słońce osiągnęło najwyższy punkt na przejrzystym niebie, Sanjiro zarządził postój przy jakiejś napotkanej niedużej formacji skalnej. Wysokie na kilka metrów i poszarpane przez wpływ wiatru kamienie dawały wystarczająco dużo cienia, by przycupnąć czy nawet wyłożyć się pod nimi i odetchnąć w nieco bardziej ludzkich warunkach. Mieli czas, bo nikt nie miał ochoty wyłazić na bezpośredni wpływ ognistej gwiazdy w jej najmniej litościwym momencie. Odpoczęli więc godzinę lub dwie, a potem wznowili wędrówkę.
Krajobraz odrobinę się odmienił, a nawet mniej niż odrobinę, bo zieleń nie była zbyt często widziana na Samotnych Wydmach. Było też kamieniście, a wśród tych kamieni przez suchą glebę przebijały się jakieś małe, pustynne roślinki. Gdzieś tam nawet nieco dalej dało się dostrzec gromadę kaktusów. Było ogólnie żywiej, co potwierdzało wcześniejsze słowa Tokiyo co do żyzności tutejszej gleby.
Ulokowane tuż nad powierzchnią ziemi, rozgrzane powietrze wręcz wibrowało, powodując drobne miraże. Mimo tych wizualnych utrudnień dumna reprezentantka rodu Sabaku mogła dostrzec w oddali zarysowania jakichś zabudowań – czegoś rozmiarów malutkiej wioseczki, co pasowało do celu ich podróży. Kilka, góra kilkanaście niedużych budynków, chyba jakieś krzaki lub inne ogrody. To musiało być to i każdy kolejny pokonany kilometr utwierdzał w tym przekonaniu, co poprawiało morale i zachęcało do energiczniejszego przebierania nogami po przysypanym piachem trakcie.
To oczy Majki prawdopodobnie były najbardziej czujne z całej trójki, bo to one jako pierwsze wyłapały coś dziwnego. Gdy byli już na tyle blisko plantacji, by wychwycić jakieś istotniejsze rzeczy, ciemnoskóra bohaterka dostrzegła kilka sylwetek osób walących się tu i ówdzie po całej placówce. To z pewnością były bezwładnie leżące, ludzkie ciała. Dziewczyna nie dostrzegła jednak żadnej krwi, ale była przecież daleko, przynajmniej ze dwieście kroków, więc mogła się mylić odnośnie detali.
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 1 maja 2020, o 23:58
Uniosła głowę ku górze, by spojrzeć na bezchmurny, wręcz nieskazitelnie czysty nieboskłon z pewną pretensją - jak to się stało, że słońce, dotychczas miły towarzysz codzienności, teraz było dla niej wrogiem? Dlaczego jego promienie, zwykle delikatnie muskając jej ciało, w tej chwili parzyły skórę, a duchota odbierała dech? Chociaż czuła się nieco zdradzona, to tak naprawdę sama uraziła je swoją postawą, infantylnie lekceważąc jego siłę. Naiwnie obnażyła się ze swoimi słabościami, sądząc, że przecież je zna. Przecież wie, co robić. W końcu nie urodziła się wczoraj. Ale jednak pustynia poddaje swojej bezlitosnej próbie i sama ocenia, kto nadal jest nieopierzonym laikiem, a kto już nie. Mayū równie dobrze mogła urodzić się wczoraj - była niczym nieporadne niemowlę w obliczu tak surowych warunków. Spuściła wzrok, czując, że i tak zbyt długo wpatrywała się w rozżarzoną tarczę słońca.
Korzystając z tego, że rozgadany mężczyzna wreszcie postanowił uraczyć je chwilą milczenia, uniosła nieco głowę, by ujrzeć przed sobą piaskowy bezkres, który przytłaczał przyzwyczajone do gęstej zabudowy dziewczę. Nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła aż taki dyskomfort; było coś cholernie drażniącego w tym, że otwarta przestrzeń zmuszała ją do bycia tak odkrytą . Nie przeszkadzało jej zamknięcie się w czterech ścianach. Nie przeszkadzało jej to, że bywały dni, gdy jej jedyną okazją do zaczerpnięcia świeżego powietrza było wyjście na parę chwil na dziedziniec lub na swoje prywatne pole treningowe, gdzie testowała swoje umiejętności przeciwko sztucznym przeciwnikom. Wiedziała jednak, że jeśli do końca życia będzie zamykać się w swojej lśniącej, złotej klatce, zdolności, które przecież tak wiele dla niej znaczą, tak naprawdę będą znaczyć niewiele więcej niż jakieś tanie sztuczki. Nie widziała nic pięknego w piaskach pustyni, które odbijając promienie mieniły się nieprzyjemnie w jej oczach, ale musiała się z nim oswoić, by nie mieć z nim w przyszłości większych problemów. Nie znała nikogo, kto mógłby ją nauczyć sztuki przetrwania poza miastem, więc musiała sama przywyknąć do takich warunków. Zresztą pewnie i tak nie przyjęłaby od nikogo żadnej pomocy. Nie chciała czuć przymusu, że musiałaby być komuś wdzięczna.
Przetarła materiałem zroszone potem czoło, po czym sięgnęła po schowany w torbie bukłak, by nawodnić się paroma skąpymi łykami. Westchnęła cicho pod nosem, starając się odgonić tą upierdliwą myśl, że przed nimi jeszcze kawał drogi, a nogi już teraz zdają się jakoś tak kilkakrotnie cięższe niż na początku wędrówki.
— Szczerze mówiąc, to wcale nie brzmi niemożliwie — wymamrotała beznamiętnie, odpowiadając na wątpliwość jej towarzyszki. Owszem, byłoby to posunięcie dość drastyczne i ryzykowne, ale wizja posiadania monopolu na daną rzecz mogłaby się wydawać dla niektórych bardzo kusząca. Wprawdzie jej ojciec nie zdecydował się wykończyć konkurencji w sposób przemocowy, ale jednak wdrożył pewnie działania, które sprawiły, że sąsiadujące, mniejsze kliniki albo zbankrutowały, albo wyniosły się do innej części miasta. Oczywiście nie chciała nikogo usprawiedliwiać… no, może troszkę. — Kaguya? — powtórzyła z rozbawieniem, zanosząc się krótkim śmiechem, który wygasł niemal tak szybko, jak się pojawił. — Tylko czy Kaguya byliby na tyle rozgarnięci, by w ogóle o tym pomyśleć? Lepiej dla nich, by to jednak nie byli oni — skwitowała, nieco pochmurniejąc. Jakoś tak przypomniała sobie o ostatniej wymianie zdań z nieznajomą beduinką, której wypowiedzi mogłaby wepchnąć w usta losowego przedstawiciela znienawidzonego szczepu , a nadal by pasowały. Nadal nie mogła określić, czy wierzy w aż tak nieprawdopodobne zbiegi okoliczności.
— Podejrzenia? Raczej dość ogólne. Ot, jeśli gdzieś oferują bardzo rzadki produkt, to ktoś może zechcieć go zdobyć za wszelką cenę — rzuciła dość lekko, niezbyt przywiązując się do trafności swoich przypuszczeń. — Nawet nie byłabym zaskoczona.
Kiedy tylko Tokiyo podjęła temat zielarstwa, z chęcią pociągnęła go nieco dalej, wyjawiając, czym para się jej ojciec i jakie ona sama ma w tym miejsce. Pomimo tego, że od jakiegoś czasu zaczynała się interesować tym, co można uzyskać z tych wszystkich ziołowych mieszanek, to jednak jej tatusiek zwykle odganiał ją od siebie, tłumacząc, że jest to sztuka zbyt niebezpieczna dla kogoś tak niedoświadczonego jak Mayū. Chociaż szanowała zdanie ojca, to coraz częściej kusiło ją, by zignorować jego zakaz i zacząć organizować sobie edukację we własnym zakresie, dlatego też chętnie wysłuchała zdawkowych informacji jej towarzyszki, łudząc się, że przynajmniej część z nich zapamięta po powrocie do osady.
Wiadomość o zbliżającym się postoju ukoiła jej zniecierpliwiony umysł na tyle, że z ciut większą lekkością dobrnęła do wybranego przez Sanjiro miejsca. Wraz z dobrnięciem do celu przysiadła na najbardziej zacienionym fragmencie podłoża, pozwalając sobie na ponadgodzinną hibernację. Nie zajmowała sobie głowy zbędnymi pogaduszkami czy też wykonywaniem niepotrzebnych czynności; skoncentrowała się w pełni na popijaniu wody, uzupełnianiu kalorii i odnawianiu energii. Nie mogła sobie pozwolić na słabość. Ani teraz, ani nigdy.
Pokonanie ostatniej prostej wydawało się jakby prostsze - być może dlatego, że mogła wreszcie ujrzeć te marne skrawki zieleni, które wybijały nieśmiało spomiędzy kamienistego podłoża. Niewyraźny zarys budynków motywował do zaciśnięcia zębów i przejścia pozostałych kilkuset metrów. Przyłożyła nawet dłoń do czoła, by wytężyć wzrok z zamiarem określenia, ile tak naprawdę jeszcze im zostało. Zmrużyła lekko ślepia. Czy to ta sławetna fatamorgana? Ta wywołana słońcem iluzja, która płata figle podróżnikom, sprawiając, że ich oczy widzą niestworzone rzeczy? Tylko czy pustynne miraże mogą być aż tak realistyczne?
— Stać. Widzę coś — ogłosiła zduszonym głosem, zatrzymując ich wyciągniętą ręką, jeśli mieli zamiar zignorować jej komunikat. Co prawda nie dostrzegła w okolicy ciał żadnych śladów krwi, ale to nic nie znaczyło. W sumie, to wręcz liczyła na to, że zwłoki są zakrwawione - wówczas sytuacja byłaby dużo klarowniejsza. Obecność niezakrwawionych ciał na terenie plantacji ziół mogła wskazywać na to, że ktoś użył jakiegoś typu trucizny, a zatruciem absolutnie nie chciała ryzykować. Kiedy podeszli na odpowiednią odległość, przyłożyła jedną z dłoni do twarzy, zaś drugą wyciągnęła przed siebie, tworząc we wnętrzu piaskowe oko, a następnie posłała je w kierunku zwłok, by przyjrzeć się im nieco dokładniej. O ile miała taką możliwość, a jej twór nie wykrył żadnego przeciwnika, to pozwoliła sobie na krótki rekonesans po całej placówce. Jeśli nie wykryła nic odbiegającego od normy, to razem ze swoimi kompanami kontynuowała wędrówkę w stronę plantacji.
0 x
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 2 maja 2020, o 10:21
Misja rangi C
Mayū
7/30
Niedoświadczony podróżnik, jakim niewątpliwe była przyzwyczajona do miejskiego życia nastolatka, mógł łatwo zwieść się oszustwami zdradliwej pustyni. Obraz dostrzeżony na horyzoncie mógł być jedynie efektem załamania światła padającego na rozgrzane, mieniące się piaski, od których biło wielki ciepło, przewyższające temperaturę powietrza znajdującego się nieco wyżej. Kolejne chwile przemarszu i dalsze obserwacje utwierdzały jednak w przekonaniu, że plantacja ziół znajdowała się bardzo blisko nie tylko z pozoru, ale i w rzeczywistości.
Pozostała dwójka zatrzymała się na krótki komunikat ciemnoskórej dziewczyny. Rozgadany od paru chwil Sanjiro natychmiast zamilknął i zmrużył oczy, próbując wspomóc młodszą kompankę w obserwowaniu. Podobnie uczyniła Tokiyo, przykładając dłoń do czoła, by odgrodzić oczy od rażących promieni płonącej gwiazdy. Możliwości ich percepcji były jednak niczym w porównaniu do zwiadu, jaki kilka chwil później mogła wykonać dumna reprezentantka rodu Sabaku. Trzymając się nieco z tyłu, ruszyli za kunoichi, która musiała podejść jeszcze parędziesiąt kroków, by dotrzeć na odległość umożliwiająca wykonanie techniki. Skorzystali przy tym z otoczenia – przycupnęli za jakimś kamieniami czy kaktusami tuż przy szlaku, by uniknąć stania na otwartym terenie. Może i nikt nie dostrzegł teraz żadnego zagrożenia, ale lepiej było zachować podstawowe środki ostrożności.
Odrobina złotego pyłu opuściła gurdę bohaterki i przybrała formę oka, które następnie powędrowało w kierunku zabudowań, pozwalając właścicielce tworu przyjrzeć się z bliska sytuacji panującej na zielnych ogrodach.
Złota kulka zbliżała się do celu, z każdą kolejną chwilą zbierając coraz więcej informacji. Cały obiekt, zbudowany na planie okręgu i ogrodzony był niewysokim murkiem z piaskowca. Składał się z kilkunastu zadbanych budyneczków o zabielanych ścianach, a ich rozmiary w większości przypadków były porównywalne do zwyczajnych domostw. Znacząca część przestrzeni między obiektami była zapełniona przez wszelakiego rodzaju mniejsze i większe ogrody lub pojedyncze krzewy i niewielkie, pustynne drzewka, nadające kolorytu i życia temu miejscu. Niektóre uprawy były przykryte prostym daszkiem z jasnego płótna, ograniczającym wpływ palącego słońca. Nie brakowało tu też studni na samym środku, stanowiącej prawdopodobnie kluczowy punkt plantacji, bez której ta nie mogłaby funkcjonować.
Mayū zwracała uwagę przede wszystkim na zagrożenia i niepokojące ciała, które dostrzegła już z oddali. Faktycznie, ludzie byli ułożeni byle jak na podłożu i z całą pewnością nie oddawali się poobiadowej drzemce. Kunoichi dostrzegła najpierw dwójkę mężczyzn przy wejściu do plantacji, ubranych w służbowe stroje budzące skojarzenia ze strażą. Potem, nieco dalej, wyłapała kobietę leżącą w cieniu na ławeczce. W ogrodach, między krzewami, leżały kolejne dwie osoby, wyglądające na pracowników plantacji. I jeszcze kilka innych, ułożonych tu i ówdzie, w zupełnie losowych miejscach.
Pod żadną z tych osób nie było śladów krwi. Na miejscu też zresztą nie było żadnych śladów walki. Absolutnie czysta robota.
Nie było też żadnej żywej duszy. Skoro więc przyjętą przez Sabaku normą był dostrzeżony stan rzeczy i brak jakichkolwiek widocznych zagrożeń, to ruszyła dalej przed siebie, a pozostała dwójka wraz z nią. Sanjiro wyglądał na nieco zlękniętego, więc wlókł się niepewnie z tyłu, nie mając zbyt wielkiej ochoty wchodzenia między gromadę trupów. Tokiyo z kolei zachowała większy spokój i zapytała ciemnoskórą nastolatkę o rzeczy, które zauważyła.
Byli już niemal na samym miejscu. Sytuacja pozostawała niezmienna.
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 24 maja 2020, o 21:21
Uformowana ze złotego kruszcu kula uniosła się posłusznie z wnętrza dłoni, po czym, kierowana siłą woli twórczyni, pomknęła w stronę plantacji. Wyłączenie z użytku jednego z oczu niezaprzeczalnie było wadą tej techniki, jednak była ona niczym przy ogromie zalet, które oferowała. Największą z nich była możliwość wykonania rekonesansu na tak imponujących odległościach bez narażania się na niebezpieczeństwo, co mogłoby zapewnić jej przewagę jeszcze przed rozpoczęciem ewentualnego starcia - a przynajmniej miała taką nadzieję. Dotychczas ani razu nie zawiodła się ani na swoich umiejętnościach, ani na potencjale złotego pyłu, więc także i teraz nie miała powodów, by wątpić w swoje powodzenie. W końcu dzięki matce - niech jej ziemia lekką będzie - sukces miała wręcz zapisany w genach. Była jeszcze zbyt młoda, by jednoznacznie stwierdzić, czy skażenie genem odpowiadającym zarówno za domniemany sukces , jak i kontrolę nad złotem będzie ostatecznie jej przekleństwem, czy też błogosławieństwem. Wiedziała jednak, że w tej chwili nie mogła być bardziej wdzięczna za to, że udało jej się odziedziczyć konkretnie tą linię krwi - a to z tego powodu, że większa część klanów, z którymi udało jej się zaznajomić, nie posiadała w swoim arsenale takich szpiegowskich sztuczek. Lepszych, póki co, nie było jeszcze jej dane poznać.
Złote oko polewitowało przez parę chwil w okolicach zauważonych wcześniej zwłok. Nie zauważywszy jednak zupełnie nic interesującego, włączając w to ślady krwi, pokierowała swoim tworem nieco dalej, mijając po drodze zmożonych (wiecznym?) snem strażników. W głębi kompleksu, oprócz kilku kolejnych ułożonych niedbale na podłożu ciał, również nie udało jej się znaleźć nic, co mogłoby wzbudzić ciekawość. Zerknęła więc pobieżnie na rozzielenione ogrody, momentami przystając wzrokiem być może zbyt długo ze względu na ich tak niespotykaną na pustyni barwę, po czym zakończyła technikę, uznając wstępny rekonesans za zakończony. Kula rozsypała się w niewielkie ilości złota, a jej właścicielka zdjęła w końcu dłoń z twarzy. Odszukała wzrokiem swoich tymczasowych kompanów, dając im znać, że powinni się teraz skoncentrować i jej posłusznie wysłuchać.
— Brak śladów krwi. W sumie, to nawet nie wygląda, jakby ktokolwiek ich zaatakował. Być może ktoś im wcześniej podał truciznę albo — urwała na krótki moment, oceniając w milczeniu prawdopodobieństwo drugiej, być może nieco bardziej kontrowersyjnej możliwości — albo z jakiegoś powodu sami sobie ją podali? W końcu z łatwością mogli sobie sami ją ukręcić. Nie wiem. Musimy podejść bliżej — zakomenderowała, podnosząc się z niewygodnej pozycji. To, co mówiła, zawsze uznawała za wiążące i nawet nie przeszło jej przez myśl, że któryś z podwładnych - bo tym właśnie dla niej byli towarzysze tej znojnej wędrówki - mógłby się sprzeciwić jej zdaniu, więc ruszyła w określonym kierunku, nawet się za siebie nie oglądając. O ile kobieta spełniła oczekiwania młodej Sabaku i łaskawie podążyła za nią, tak posiadacz bujnej czupryny wydawał się nieco bardziej oporny, co zresztą zauważyła dopiero po przejściu paru metrów. Widząc, że Sanjiro wlecze się gdzieś na tyłach, a jego krok bynajmniej nie wskazywał, że to kiedykolwiek miałoby się zmienić, parsknęła z rozbawieniem. Chociaż jego strach na początku mógł ją irytować, tak teraz już tylko ją bawił - do tego stopnia, że pomachała ręką pobłażliwie, by zachęcić go do zwiększenia obrotów.
— No rusz się. Znowu tchórzysz? — rzuciła, posyłając mu przelotne, protekcjonalne spojrzenie. W końcu wszyscy zebrani doskonale wiedzieli, w jakim celu wybrali się w okolice plantacji - wiedzieli też, że prawdopodobieństwo zastania na miejscu dość nieprzyjemnych widoków może być wysokie. Nie było miejsca na tego typu zachowanie. Nie miała zamiaru nikogo poklepywać po pleckach. Pokręciła głową z niedowierzaniem i kontynuowała swoją wędrówkę, już więcej nie zajmując się tym, czy mężczyzna jednak miał ochotę za nią podążać, czy też nie.
— Dasz wiarę, że tę cholerną plantację strzegło tylko dwóch strażników? Czy to nie jest żałosne? Porozmawiam o tym z kimś jak wrócę. Nic nie potrafią zrobić dobrze — odezwała się jeszcze do Tokiyo, która wydawała się być odrobinę bardziej wartościowym człowiekiem niż jej towarzysz, nie kryjąc wzburzenia. Jakim cudem miejsce, które obfituje w roślinność tak endemiczną, że medycy z różnych stron świata są w stanie pofatygować się do Atsui tylko po to, by je nabyć w ograniczonej ilości, może być tak niedozbrojone? Mayū zrobiłaby wszystko lepiej . Nie dopuściłaby do tak poważnych niedopatrzeń i zapewniłaby całej plantacji odpowiednią ochronę, by zapobiec sytuacjom dokładnie takim jak ta, w której się właśnie znaleźli. Czy jej rodzimej prowincji brakuje odpowiednich jednostek, by o to zadbać? Jeśli nie, to nie widziała żadnego powodu, dla którego ogrody miałyby być strzeżone przez jakichś dwóch, zapewne marnych, strażników. Jako że tego typu niefrasobliwość władz drażniła ją niemiłosiernie, cały pozostały dystans pokonała z muchami w nosie. Niesprzyjające warunki otoczenia zeszły na dalszy plan - miała w tym momencie kolejną rzecz, którą mogła się poirytować.
Wyścielone trupem podłoże nie zrobiło na niej większego wrażenia, bowiem nawet na nie nie spojrzała. Nie miała nawet ochoty sprawdzić, jaką reakcję wywołałoby u niej dłuższe przypatrywanie się bezwładnym ciałom, więc szła z uniesioną głową, zawzięcie utrzymując wzrok na tych paru budynkach, które miała przed sobą. To, że nie czuje się zbyt komfortowo mogły zdradzić jedynie jej brwi, które przez cały czas utrzymywały się w zdegustowanym zmarszczeniu. Zatrzymała się dopiero przy straży - nie miała zbyt wiele czasu na sprawdzenie wszystkich zwłok pojedynczo, toteż założyła, że ciała strażników mogą dostarczyć najwięcej informacji. W końcu to oni najpewniej byli pierwszym celem tych, którzy chcieli przedostać się do serca plantacji.
— Sprawdź jego puls — wydała polecenie swojej kompance, omiatając wzrokiem nieprzytomnego mężczyznę. Nie będzie się przecież sama fatygować, skoro ma pod sobą ludzi, którzy mogą wykonać za nią najczarniejszą robotę - poza tym, pomijając to, że nie miała najmniejszej ochoty na dotykanie jakiegoś trupa, nie chciała ryzykować wpadnięciem w ewentualną pułapkę. W końcu nadal nie znała swojego przeciwnika, więc mogła spodziewać się wszystkiego. Sama Tokiyo natomiast zdążyła podczas ich wędrówki pochwalić się swoją wiedzą zielarską, więc mogła założyć, że jest w stanie wykonać tak podstawowe oględziny. W przeciwieństwie do Sanjiro, którym nie wiedziała jeszcze jak dysponować ze względu na jego tchórzliwą naturę i brak jakichś konkretnych umiejętności.
Jeśli kobieta zdecydowała się wykonać polecenie, to nakazała jej również sprawdzić, czy na jego ciele nie ma żadnych obrażeń lub podejrzanych śladów, a w jego kieszeniach czy nie znajduje się coś wartego uwagi. O ile jej towarzyszka nie znalazła nic ciekawego, przemieściła się razem ze swoją grupą w głąb kompleksu, szukając wzrokiem czegoś, co mogłoby nakierować ją na jakiś trop. Nie mogła już sobie pozwolić na taką beztroskę i mętlik myśli, jak podczas ich wielogodzinnej wędrówki - starała się być na tyle czujna, by w razie ataku móc zareagować bez żadnego opóźnienia.
0 x
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 26 maja 2020, o 21:27
Misja rangi C
Mayū
9/30
Jeżeli ta przygoda dla ciemnoskórej bohaterki miała być pewnego rodzaju inicjacją do brutalnego, brudnego i przesyconego śmiercią świata ninja, to trzeba przyznać, że los zapewnił jej bardzo łagodny, wręcz czysty i sterylny wstęp. Nie było tutaj krwi, okaleczonych ciał, odciętych członków, smrodu rozkładających się zwłok czy sępów rozszarpujących truchła. Dokładnie tak, jakby świat dostosował się do potrzeb i estetyki wypindrzonej Mayū.
- Sugerujesz świadome, grupowe samobójstwo czy wypadek przy pracy? – zapytała Tokiyo, unosząc jedną brew i zerkając na nastolatkę, a zaraz potem ruszyła razem z nią, dotrzymując jej kroku.
O wiele mniejszą śmiałość prezentował posiadacz bujnej czupryny, którego należało trochę zachęcić, a raczej pogonić.
- Uhm, no idę, idę – odpowiedział z lekkim zmieszaniem i podążył za żeńskim duetem, z dużą ostrożnością stawiając kolejne kroki. Innymi słowy, wlókł się za nimi.
Władczyni złotego pyłu nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła się rządzić. I nie chodziło tu tylko o wydawanie poleceń towarzyszom podwładnym, ale i również o krytykę każdej najmniejszej niekompetencji, jaką dziewczyna napotkała na swojej drodze. Sanjiro był zbyt przejęty nieprzyjemną sytuacją, by wchodzić w polemikę, ale za to zachowująca zimną krew Tokiyo nie miała z tym problemu.
- O ile mi wiadomo, to w temacie straży stawiali na jakość. Wszyscy byli wyszkolonymi ninja – podzieliła się posiadaną wiedzą, a potem prawdopodobnie zamilkła na kolejną chwilę, bo nie miała szczególnej ochoty na wytykanie błędów władzy i ustawianie wszystkiego po swojemu.
Sceneria, jaką zostali na plantacji, nie była obfita w makabryzm, ale i tak nie sposób było przejść obok niej obojętnie. Śmierć to śmierć, nawet jeśli w pierwszej chwili przypominała niewinną, popołudniową sjestę.
Nawet jeśli bohaterka maszerowała z wysoko podniesioną głową i starała się omijać wzrokiem ułożonych do wiecznego snu cywilów, to i tak mogła potwierdzić już wcześniej wychwycony, podstawowy fakt – nie było tu śladów walki.
Przystanęli przy ciałach dwójki strażników. Mayū wydała wtedy polecenie, po którym Tokiyo podparła ręce na biodrach, zwróciła się w jej stronę i posłała dosyć chłodne spojrzenie. Nie padł żaden komentarz, jednak jeśli dumna reprezentantka rodu Sabaku zwracała w tym momencie uwagę na mimikę kobiety, to złote ślepia mogły wychwycić jej drżącą gniewnie lewą brew.
Ostatecznie wyszło i tak po myśli nastolatki. Tokiyo bez słowa przykucnęła między leżącymi mężczyznami i przyłożyła do ich szyi dłonie, by sprawdzić puls.
- Martwi - oznajmiła oschle po krótkiej chwili, a potem z cichym westchnięciem przeszła do sprawdzenia ciał i dobytku zmarłych, bo oczywiście elegancka panienka nie chciała się kalać pracą przy trupach.
- Odznaki wskazują, że byli akolitami. Kabury ogołocone z broni, nie mają żadnych kosztowności przy sobie. Zostali oszabrowani – poinformowała niedługo później, podnosząc wzrok na stojącą nieopodal władczynię złota. Spojrzała na nią pytająco, by upewnić się, że ta nie ma dla niej kolejnych poleceń. Potem podniosła się do pionu i otrzepała pobożnie kolana z piachu i pyłu.
- Mogę spróbować zbadać któreś z ciał. Może uda mi się określić, co to była za trucizna. Tak czy inaczej, nie radzę jeść albo pić czegokolwiek stąd - stwierdziła, niedbałym gestem dłoni wskazując na studnię ulokowaną nieopodal. – Korzystajmy ze swoich zapasów wody – dodała, a siła podświadomości zmusiła ją do sięgnięcia po bukłak przy pasie i wzięcia solidnego łyku życiodajnego płynu. Wysoki towarzysz uczynił to samo.
- Yyy, to ja może rozejrzę się po budynkach? Chyba że coś innego mam robić? - zapytał w pewnym momencie Sanjiro, zerkając na Tokiyo, a potem spoglądając dłużej na Mayū. Zaakceptowanie dowództwa młodej kunoichi najwyraźniej przyszło mu całkiem lekko.
Słońce wciąż było wysoko i bardzo leniwie przesuwało się po leniwym niebie. Na miejscu było cicho i spokojnie. Otaczała ich rzadka zabudowa kilkunastu niedużych, ale zadbanych obiektów o zabielanych ścianach. Wolne przestrzenie zapełnione były zielnymi ogrodami, które nadawały życia okolicy. Niedaleko nich, w centrum, ulokowana była studnia. Tu i ówdzie walali się cywile zmożeni wiecznym snem.
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 28 maja 2020, o 20:43
W tym sęk, że ta pozbawiona brutalności, aż zbyt sterylna, biorąc pod uwagę, że stanowiła pokłosie masowego morderstwa, sceneria niespecjalnie trafiała w jej wysublimowane gusta - a to dlatego, że nie widziała zupełnie nic ciekawego w porozrzucanych niedbale na przedpolu plantacji, praktycznie nienaruszonych ciałach. To nie było czymś, czego nie widziała wcześniej, więc jedyne, co mogła czuć, to lekki dyskomfort. Ale to nie tego szukała, gdy wybierała się poza granice swojej osady, by wypełnić przydzielone jej zadania. Szukała obrzydzenia. Szukała szoku, który wstrząsnąłby nią porządnie, a następnie zmobilizowałby do efektywniejszego działania. Szukała emocji silniejszych niż te, które czuła przebywając całymi dniami w ozdobionej złotem posiadłości; które były dla niej zbyt neutralne . Bywały takie momenty w jej krótkim życiu, gdy miała serdecznie dość tych wszystkich luksusów i życzliwych twarzy, które na każdym etapie dorastania wróżyły jej świetlaną przeszłość. Też chciałaby się czasem ubrudzić . Dotychczas nie miała takiej możliwości - raz, że jej życie raczej nie obfitowało w sprzyjające temu sytuacje, a dwa, że jeśli nawet coś takiego się wydarzyło, to natychmiast była przez kogoś wyręczana.
Kolejnym powodem jej niezadowolenia było to, że gdyby tylko któreś ze zwłok zostało chociaż odrobinę naznaczone krwią, to sytuacja przedstawiałaby się dużo bardziej klarownie. Ot, po prostu jakiś bliżej nieokreślony jegomość - lub ich cała zgraja - napadła na plantację, pozbawiła życia wszystkie przebywające na jej terenie osoby, zabrała, co chciała i opuściła ogrody wraz ze swoim łupem. Mayū natomiast sprawniutko wywęszyłaby, gdzie ci delikwenci się aktualnie znajdują, mniej lub bardziej przemocowo wyperswadowałaby im dalsze plany rozbojów i mogłaby w końcu wrócić do domu, by zmyć z siebie wszelkie trudy dzisiejszej przeprawy. Zamiast tego jedyne, co miała, to niewiele warte poszlaki i mętne domysły, które najpewniej nie znajdą potwierdzenia bez dokładnych oględzin całego kompleksu. Chociaż bardzo nie lubiła przyznawać się do własnej niewiedzy, to jednak nie zdążyła się doedukować na tyle, by móc rozpoznać zarówno samą truciznę, jak i jej działanie. Nie znała też żadnych magicznych zabiegów, które mogłyby ją w tym wspomóc. Jedyne, na co mogła liczyć, to niekompetencja agresorów oraz zostawione przez nich w pośpiechu ślady. O ile to była sprawka kogoś z zewnątrz, oczywiście.
Prychnęła pogardliwie, gdy jej towarzyszka zaczęła usprawiedliwiać decyzje władz. Nic dziwnego, że była aż tak pewna ich słuszności. W końcu od początku była socjalizowana do roli przykładnego obywatela, który po prostu akceptuje każdą zaistniałą niedogodność, uznając, że najwyraźniej tak musiało być. Ale, na szczęście, taką osobą nie była Mayū, która przecież była ważniejsza . Kto niby miałby być bardziej odpowiedni do wytykania paluszkiem każdego najmniejszego błędu, jeśli właśnie nie ona?
— Najwyraźniej ze szkoleniem byli równie jakościowi, co bez niego — powiedziała bez zawahania, spoglądając z góry na truchła. — Czyli w ogóle — dopowiedziała po chwili, nie będąc do końca pewna, czy prosty umysł jej towarzyszki jest w stanie pojąć tego typu aluzje. Absolutnie nie chciała, by jej komunikat został niezrozumiany i pominięty, więc poświęciła swój czas, by doprecyzować, co miała na myśli. Czy istnieje bardziej miłościwa osoba niż Mayū? W jej mniemaniu - cóż, nie.
Wielce zbuntowana postawa Tokiyo nie ruszyła jej w najmniejszym stopniu - krótki pokaz irytacji kobiety przeczekała cierpliwie, spokojnie. Chociaż wyraz twarzy młodej Sabaku nie zdradzał zbyt wiele, tak jej wzrok wręcz miażdżył ją swoją intensywnością. W jej głowie ani przez chwilę nie zrodziła się myśl, że jej kompanka tak naprawdę mogłaby zignorować polecenie i go ostatecznie nie wykonać. Zielarka szybko poszła po rozum do głowy i przeszła do wykonywania swojego zadania, na co Mayū zareagowała odwróceniem spojrzenia w stronę budynków i lustrowania ich aż do momentu, gdy jej kompanka skończyła oględziny.
— Musieli być nieźle zdesperowani. Po co ktoś taki miałby się interesować ziołami? — rzuciła w eter, nie oczekując od nikogo odpowiedzi. Jeżeli napastnikom tak bardzo brakowało podstawowego oręża, że aż czuli się zmuszeni do ogołocenia ich kabur, to dlaczego mieliby zajmować się plantacją tutejszych roślin? Czy oni w ogóle mogliby wiedzieć, co z nimi zrobić? Czy w takim razie napad był całkowicie przypadkowy i jedynym, czego mogliby chcieć, to parę zużytych shurikenów i kilka ryo? Zapatrzyła się przez parę chwil na pozbawionej życia twarzy strażnika, po czym przeniosła wzrok na kobietę, gdy ta zaproponowała próbę zbadania zwłok. Całkiem możliwe, że jej nie doceniła; a raczej miała nadzieję, że jej nie doceniła i okaże się, że Tokiyo przyda jej się chociaż trochę bardziej niż jej niezbyt rozgarnięty kolega.
— No to spróbuj. — Wzruszyła lekko ramionami. Nie liczyła na zbyt wiele, ale jeśli tylko istniała szansa, że umiejętności Tokiyo przybliżyłyby ją chociaż trochę do rozwikłania tej zagadki, to głupotą byłoby nie spróbować. — Nawet nie wpadłabym na to, by pić wodę z jakiejś losowej, przegniłej studni, ale celna uwaga. Musicie uważać — rzuciła od niechcenia, również upijając łyk ze swojego bukłaka. Życie najpewniej w przyszłości zweryfikuje jej tak zdecydowane stanowisko odnośnie sączenia wody pochodzącej wyłącznie z rodzinnej studzienki, która to obfitowała w krystalicznie czystą wodę, ale... to nie był jeszcze ten moment. W tym momencie nadal była panienką z wyższych sfer, która nie brała w ogóle pod uwagę takiej możliwości, by wziąć do ust jakieś, tfu, ścieki .
Przez dłuższą chwilę zapomniała o istnieniu drugiego towarzysza podróży i pewnie nie pamiętałaby o nim nadal, gdyby tylko on sam nie postanowił się o siebie upomnieć. Rozejrzała się raz jeszcze po kompleksie budynków, nie do końca wiedząc, do którego miejsca mogłaby go bezpiecznie zagnać - a pisząc bezpiecznie , chodzi, naturalnie, o zabezpieczenie powodzenia ich zadania przed jego osobą, a nie bezpieczeństwo samego Sanjiro. Była zbyt skoncentrowana na sprawnym wykonaniu zlecenia, by brać pod uwagę dobro jakiegoś posłańca.
— Zostań tu. Albo, nie wiem, idź do budynków mieszkalnych, ale nic nie dotykaj. Jak coś zobaczysz, to masz natychmiast dać mi znać, czy to jasne? Nie rób nic sam, bo zepsujesz — mruknęła pod nosem, kończąc wypowiedź przeciągłym westchnięciem, a następnie ulokowała wzrok złotych ślepi na całej reszcie zabudowań, w których najprawdopodobniej zioła były przechowywane lub przetwarzane na różnego rodzaju medykamenty. — Rzucę okiem na tamte pracownie — zakomunikowała krótko, po czym odwróciła się do nich grzbietem i skierowała swoje kroki w stronę wspomnianych wcześniej budynków. Zanim jednak osiągnęła swój cel, postanowiła jeszcze zerknąć do znajdującej się na środku placu studni, chcąc sprawdzić, czy nie znajduje się przypadkiem coś interesującego. Jeżeli zupełnie nic w niej nie znalazła, to wznowiła swoją wędrówkę do pracowni, by bez zaproszenia przedostać się do ich wnętrza - albo kulturalnie i przy pomocy klamki, albo torując sobie drogę.
0 x
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 30 maja 2020, o 14:14
Misja rangi C
Mayū
11/30
Rozpuszczonej jak dziadowski bicz nastolatce niezmiernie trudno było dogodzić. Wyścielona wieloma trupami, zadbana placówka o charakterze ocierającym się o zainteresowania dziewczyny to za mało. Trzeba było dać więcej! Wypuszczona ze złotej klatki młoda lwica była bowiem żądna wrażeń i spragniona brzydoty, która w codzienności przesyconej wszelakimi luksusami była na tyle obca, że aż przyciągająca. Na jej nieszczęście żadne makabryczne sceny nie czaiły się za rogiem. Nie lała się żadna krew, a jedynie żar z błękitnego nieba, po którym ognista gwiazda ospale przesuwała się w kierunku zachodu, by za dobre kilka godzin zniknąć za horyzontem.
Towarzysze chyba zdążyli już przywyknąć do krytycznych komentarzy zadufanej w sobie panienki, więc tym razem nikt nie męczył się, próbując odbijać jej uwagi wypuszczone w eter. Woleli skupić się na zastanej sytuacji i zająć pożytecznymi działaniami. Nawet Sanjiro, mimo lekkiego przytłoczenia bezkrwawą, ale wciąż mrożącą w krew żyłach scenerią, po otrzymaniu konkretnych poleceń był w stanie pozbierać się do kupy i przysłużyć się misji.
- No dobra, dobra, zajmę się tym - oznajmił, drapiąc się po swojej bujnej czuprynie, a potem nieśmiałym krokiem ruszył w stronę budynków mieszkalnych.
W tym czasie Tokiyo zdążyła podejść jako pierwsza do studni, która wcale nie była przegniła. Wiadrem wydobyła odrobinę wody ze zbiornika, a następnie bardzo ostrożnie pobrała małą próbkę do fiolki wyciągniętej z podręcznej torby, w której miała podstawowe przybory używane powszechnie przez medyków i zielarzy. Później opuściła miejsce, żeby nie przeszkadzać Mayū w poszukiwaniach, i skierowała się do jakiegoś budynku wyglądającego na pracownię, w którym zapewne przetwarzano zioła. Po drodze zgarnęła jakiegoś najbliższego trupa i z grymasem niezadowolenia wtargała go do środka, by przebadać go zgodnie z wcześniejszą deklaracją.
Tym samym dumna reprezentantka rodu Sabaku mogła ucieszyć się z wyłącznie własnego towarzystwa i zająć się sprawdzaniem okolicy. Studnia była pierwszym punktem, przy którym bohaterka postanowiła się rozejrzeć. Obiekt sam w sobie nie budził żadnych podejrzeń - ot, zadbany, zbudowany z jasnego kamienia. Woda w wyciągniętym przed momentem wiaderku wyglądała na normalną, nie miała żadnych przebarwień lub innych zanieczyszczeń. Wokół studni był ubity placyk. Po jego jednej stronie budynki, po drugiej zaś zielne ogrody. Na pierwszy, a pewnie nawet i na drugi rzut oka nic niezwykłego, ale przy którymś kolejnym spojrzeniu w złote ślepia nastolatki trafiło coś, co mogło wzbudzić zainteresowanie.
Kilka metrów dalej, bliżej wejścia do ogrodów, znajdował się wysoki na metr, suchy krzaczek. Obok tego krzewu grunt wyglądał inaczej – nie był ubity, a raczej przekopany, tak jakby jakieś ryjące w ziemi pustynne żyjątko właśnie tutaj przebiło się na powierzchnię. Rzecz w tym, że nawet oderwana od świata Majka była w stanie stwierdzić, że takich wielkich, grzebiących w podłożu zwierząt to na Samotnych Wydmach raczej nie ma. Zasypany już tunel miał bowiem spokojnie więcej niż pół metra średnicy.
Czy zatrzymała się przy tym punkcie na dłużej, czy od razu przeszła do kolejnych etapów poszukiwań, to prędzej lub później przechodziła przez zielne ogrody, którym mogła przyjrzeć się teraz z bliska. Były naprawdę ładne, zadbane, rosły w uporządkowany sposób, a ich różnorodność i barwy były miłą odmianą od dosyć monotonnych kolorów bezkresnej pustyni. Nie znalazła w nich niczego podejrzanego. Żadnych istotnych śladów, zniszczeń. Wszystko było dobrze zachowane.
Później trafiła do pracowni przy ogrodach. Drzwi nie były zamknięte na klucz, więc nie trzeba było się siłować. W środku panował porządek. Mielono tutaj i suszono rośliny. Znajdowało się tu wiele przeróżnych stanowisk i przyborów do wstępnej obróbki ziół, które nastolatka prawdopodobnie była w stanie rozpoznać. Dla śledztwa jednak nie był ważny dokładny inwentarz tego miejsca, co ogólna sytuacja w nim. Można było odnieść wrażenie, że pracownia nie została okradziona czy przetrzebiona w sposób naruszający wnętrze. Nawet znajdowały się tutaj częściowo lub całkowicie przerobione zioła, które zapewne miały potem zostać spakowane i przetransportowane do stolicy.
- AAAA! – rozniósł się w pewnym momencie krzyk Sanjiro, przerywający spokojne przeszukiwanie budynku. Wrzask rozchodził się gdzieś od strony mieszkalnej strefy plantacji.
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 31 maja 2020, o 20:20
Wynękany bardzo wyraźnymi opiniami młodej Sabaku duet w pewnym momencie przestał odpowiadać na zaczepki, co w sumie nie do końca jej pasowało. Niby czuła satysfakcję z tego, że z taką łatwością udało jej się przekonać ich do swoich racji i dała im do myślenia, bo właśnie tym było dla Mayū milczenie, ale też miała ochotę na wygłoszenie swoich kolejnych opinii na temat niezbyt sprawnych działań rządu; nie mogła więc zaprzeczyć, że czuła się być może odrobinkę rozczarowana. Wypowiedzi Tokiyo, chociaż można było je uznać za lakoniczne, to nadal były wodą na młyn dziewczęcia, pozwalały bowiem na kontynuację wątków, na temat których z chęcią powiedziałaby jeszcze parę słów, by nakierować ich na odpowiedni tok myślenia.
Odprowadziła wzrokiem kobietę aż do momentu, gdy ta zniknęła w jednej z opuszczonych pracowni, nie kryjąc pewnego zaciekawienia dotyczącego przede wszystkim jej działań. Ruchy zielarki były zdecydowane, a każda kolejna wykonana przez nią czynność wydawała się nieprzypadkowa i konieczna do przeprowadzenia badań. Jeżeli z jakiegoś powodu udawała, że zna się na rzeczy, to całkiem nieźle jej to wychodziło - do tego stopnia, że złote dziewczę poczuło się trochę spokojniej, że ma ją u swojego boku. Daleko jej było jednak do hurraoptymizmu i zdecydowanie bardziej wolała zaufać sobie i swoim umiejętnościom, dlatego też zerknęła do pobliskiej studni zaraz po wydobyciu zeń odrobiny wody przez Tokiyo, by móc na własne oczy zobaczyć, czy coś przypadkiem nie odbiega od normy. Chociaż przyjrzenie się studni nie przyniosło jej żadnych nowych informacji, oprócz tego, że jest w nieco lepszym stanie, niż oceniła ją na pierwszy rzut oka, to nie mogła oprzeć się wrażeniu, że coś nie pasuje w samej okolicy ujęcia wody. Z początku nie mogła jednoznacznie stwierdzić, co konkretnie jest tym niepasującym elementem, jednak, gdy zerknęła raz jeszcze na wlekącego się do budynków mieszkalnych Sanjiro, zaraz potem jej wzrok zatrzymał się na naruszonym podłożu w pobliżu wejścia do ogrodów. Krok młodej Sabaku natychmiast skierował się w stronę tego przedziwnego znaleziska, następnie przyspieszył, a brew uniosła się w lekkim zdezorientowaniu, gdy nastolatka znalazła się już u celu. Mogłaby przysiąc, że nie kojarzy żadnego stworzenia, które mogłoby być zdolne do pozostawienia po sobie tego typu śladów, więc ze sporą wątpliwością zaczęła podejrzewać ingerencję człowieka. Jednak czy podłoże zostało naruszone mechanicznie, czy przy pomocy chakry - tego już nie była w stanie stwierdzić. Przynajmniej na ten moment. Pochyliła się raz jeszcze nad przekopaną ziemią, odgarniając za ucho długie, niesforne kosmyki. Stwierdzając, że zostawi sobie dokładniejsze sprawdzenie tej poszlaki na później, wyminęła ją, by rozejrzeć się po tutejszych ogrodach.
Chociaż plantacja nie obfitowała w krwawe ofiary, które wprowadziłyby element szoku do luksusowego, ale także i dość monotonnego życia wynudzonej bogaczki, to przynajmniej mogła nakarmić spragnione roślinności zmysły zarówno ich słodką wonią, jak i jaskrawością kolorów. W posiadłości Mayū nie brakowało różnej maści kwiatów - i to nie tylko tych o pochodzeniu lokalnym, ale również tych z innych części kontynentu. Nie było jej jednak dane doświadczyć aż tak dużego ich natężenia oraz różnorodności. Z ledwością oparła się chęci przykucnięcia obok tych co ładniejszych, by z uwagą objąć je swoim wzrokiem, powąchać, dotknąć… zerwać. Zerwać i zabrać ze sobą. Pokazać ojcu i spytać, co z takiego kwiatka można ciekawego zrobić. Uznawszy stan plantacji za nienaruszony wkroczyła do znajdującej się tuż obok pracowni, by odwrócić swoją uwagę od mnogości ziół.
W środku budynku nie udało jej się znaleźć zupełnie niczego, co mogłoby ją chociaż zbliżyć do wyjaśnienia zastałej sytuacji. Zaawansowana aparatura i cała reszta wyposażenia placówki była, owszem, całkiem ciekawa, ale zniecierpliwiona panienka czuła w tej chwili zbyt dużą frustrację, by zwrócić na nią uwagę. Zapewne nadal krążyłaby bez większego celu po pozostałych pomieszczeniach, gdyby nie przenikliwy wrzask pewnego życiowego nieudacznika. Czy gdyby kazałaby mu stać w miejscu, to też by coś spieprzył? Mężczyzna wydawał się jedną z tych osób, które posiadają niesamowity dar przyciągania najbardziej kłopotliwych sytuacji, nie była więc szczególnie zaskoczona, że słyszy akurat jego głos, a nie Tokiyo. Z drugiej strony mogło być też tak, że jej tymczasowy towarzysz po prostu w przesadnie entuzjastyczny sposób chciał im oznajmić, że znalazł coś ciekawego, ale… czy to byłoby to, na co czekała? Czy nie czekała właśnie na to, że w końcu coś się zacznie dziać? Czy powinna czuć się aż tak podekscytowana, że w kompleksie budynków nadal może znajdować się ich przeciwnik?
Pomimo tego, że adrenalina przymuszała jej serce do pompowania krwi ze zwiększoną częstotliwością, a umysł przez moment zaszedł mgłą, nie mogła wystawić się na ewentualny atak, więc przemierzyła dzielącą ją od strony mieszkalnej odległość po cichu, kryjąc swoją sylwetkę za każdą możliwą barierą. Nie miała zamiaru w żaden sposób odpowiadać na jego krzyk, by nie zwracać na siebie uwagi. O ile udało jej się dotrzeć do budynków mieszkalnych bez większych przeszkód i zlokalizować miejsce, gdzie mniej więcej może przebywać aktualnie Sanjiro, to skierowała doń swoje kroki, starając się pozostać w ukryciu. Przez cały czas była w gotowości, by ochronić się złotym pyłem, gdyby komuś bardzo się spieszyło do pozbawienia jej życia.
0 x
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 31 maja 2020, o 22:39
Misja rangi C
Mayū
13/30
Miało być tak pięknie. Miały być flaki, krew, szeroko rozumiane dzianie się, towarzysze wchodzący w polemikę i otwarci na kolejne kąśliwe uwagi rozpieszczonego dziewczęcia. Niestety, nic z tych rzeczy. Było sterylnie, schludnie, spokojnie, no i cicho, bo pozostała dwójka straciła ochotę do dyskusji i zajęła się swoimi sprawami. Przynajmniej tyle, że znajdowało się tutaj wiele ziół cieszących oczy i nozdrza.
Wreszcie jednak coś się stało! Ktoś wysłuchał niemych próśb żądnej przygód nastolatki, a tą osobą okazał się nikt inny, jak Sanjiro posiadający talent do wpadania w tarapaty i brak talentu do radzenia sobie z nimi. Jego spazmatyczny krzyk przełamał dotychczasową ciszę i pobudził do działania bohaterkę, zajęta obecnie niezbyt żywiołowymi oględzinami pracowni. Dziewczyna nie wybiegła jednak jak na złamanie karku, lecz zachowała ostrożność w działaniach i przemknęła z gracją kota do strefy mieszkalnej, przesuwając się od zasłony do zasłony, by zachować element zaskoczenia w przypadku obecności jakiegoś wroga.
Opuszczając ogrody, w drodze na ratunek właścicielowi bujnej czupryny, dostrzegła nieco dalej na podłożu coś szklanego, co mieniło się w słońcu.
Chwilę później znalazła na miejscu – tuż przy budynku, z którego rozniósł się krzyk. Czy zajrzała do wnętrza przez niewielkie okienko, czy też weszła do środka w standardowy sposób, to prędzej lub później stała się świadkiem scenki, w której to biedny towarzysz stoi na jakiejś szafce i nieco przelęknięty spogląda na wijącą się i syczącą w jego kierunku kobrę.
- Z-zaskoczyła mnie! Kryła się między szafkami! - wytłumaczył się szybko Sanjiro, kiedy tylko zauważył obecność Mayū. Ogólne zaalarmowanie i podjęte przez Sabaku środki ostrożności okazały się więc na wyrost, a wąż – nawet jeśli jadowity – nie stanowił aż tak wielkiego zagrożenia. Nastolatka, o ile zachowała zdrowy rozsądek i minimum poradności, była w stanie poradzić sobie z wężem w taki czy inny sposób. Jeżeli nie podjęła jakichkolwiek działań, to mężczyzna po zebraniu się na odwagę wziął kilka głębokich wdechów i kilkoma susami po meblach wydostał się na zewnątrz, po czym przymknął drzwi domostwa. Nie był aż tak nieporadny. Po prostu był zaskoczony, z czego potem się wytłumaczył i przeprosił za zamieszanie.
Krzyk ściągnął również Tokiyo, ale ta zwlekła się nieco później i było już zapewne po problemie. Podpierając biodra spojrzała na scenkę, pokręciła głową z niedowierzaniem, westchnęła cicho i mruknęła pod nosem kilka kąśliwych komentarzy na temat Sanjiro.
- Ekhm, to wracając do poszukiwań - odezwał się wysoki osobnik, próbując nieco zmienić temat, żeby nie ściągać na siebie kolejnych gromów. - Wszystkie budynki są mocno przetrzebione i ogołocone z tego, co jest coś warte. Wnętrza trochę bardziej czy tam trochę mniej, ale porozwalane. Ludzie są też ograbieni, bez żadnych pieniędzy czy tam kosztowności i tak dalej. Magazyn z zapasami też. Po żywności zostały co najwyżej okruszki. No i znalazłem jeszcze ciała jakichś Dōkō, jeżeli to ma znaczenie. Też ograbione.
Sanjiro wysłuchał cierpliwie wszelakich uwag i poczekał na ewentualne dalsze wytyczne. Jeżeli takowych nie było, to sam z siebie zdecydował się pokręcić jeszcze po okolicy, posprawdzać ślady i do czegokolwiek się przydać.
Tokiyo z kolei niedługo później pojawiła się znowu. Zwróciła się do władczyni złotego pyłu.
- Mayū, przydałabyś mi się na moment. Będę wyciągać truciznę z nieboszczyka i potrzebuję asysty – oznajmiła spokojnie. – Asysty innej niż Sanjiro – dodała po małej pauzie i odczekała na odpowiedź dziewczyny. Potem wróciła do niedawno zajętej pracowni, by z dodatkową pomocą lub bez zająć się właśnie zadeklarowanym zajęciem.
Jeżeli młoda reprezentantka rodu Sabaku zdecydowała się ruszyć za kompanką, to w środku budynku zastała stół, na którym położone było ciało jakiegoś młodego mężczyzny, a obok niego rozłożone przybory medyczne niezbędne do wykonania planowanego zabiegu.
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 2 cze 2020, o 21:02
Przemykała pomiędzy co większymi krzewami, znikała na ułamki sekund za budynkami stojącymi na jej drodze i rozglądała się uważnie, wypatrując swoich potencjalnych oponentów - a wszystko po to, by ich przechytrzyć, jeśli chcieli naruszeniem zdrowia, a może nawet i życia jej bojaźliwego kompana zwabić silniejszą jednostkę, czyli ją, do wybranego przez nich punktu. Ale nie z Mayū takie numery! Tak naprawdę, to ona teraz miała ich w szachu, bowiem to właśnie Sanjiro, jako osoba niezbyt przydatna do czegokolwiek innego, miał być przynętą dla nich. W końcu od samego początku nie wierzyła, że wykonany przez niego rekonesans przyniósłby nowe informacje, więc mógłby przynajmniej jej się przysłużyć w ten sposób, ba! Mogłaby nawet w raporcie przedstawić jego podstawienie się jako bohaterską śmierć w imieniu większego dobra! Czy istnieje piękniejsze zakończenie życia dla tak nieskomplikowanego człowieczka, jakim był Sanjiro?
Grzbiet dziewczęcia przywarł ciasno do jednej z bielonych ścian tutejszych budynków, a sama nastolatka łypnęła dyskretnie przez niewielkie okienko pomieszczenia, w którym najprawdopodobniej znajdował się teraz jej towarzysz o niestandardowo bujnej czuprynie. Złote ślepia taksowały wnętrze, przejeżdżając z uwagą po każdym z kątów pokoju, by przypadkiem niczego nie przegapić. Zauważywszy w końcu powód niemal śmiertelnego przerażenia mężczyzny, jedynie westchnęła ciężko, pozwalając napiętym mięśniom się rozluźnić. Dawno nie była tak cholernie rozczarowana, jak właśnie w tej chwili. Ekscytacja niemal natychmiastowo ustąpiła znudzeniu i coraz wyraźniejszej irytacji, która sprawiała, że nie mogła przymknąć się i po prostu nie reagować na niektóre zdarzenia w stopniu jeszcze większym niż przed domniemanym atakiem tajemniczych trucicieli.
— Żartujesz sobie ze mnie? Panuj nad sobą — zganiła go oschle, zatrzymując się w progu wejścia do pomieszczenia. Pozwoliła sobie na krótkie oględziny z bezpiecznej odległości, starając się określić, czy zwierzę nie przejawia jakichś podejrzanych cech; nadal trzymała w pamięci wspomnienie o tym przedziwnych wykopkach w pobliżu ogrodów. Niezależnie od tego, czy udało jej się cokolwiek ustalić, posłała odrobinę złotego pyłu w stronę węża, by zgrabnie go nim opleść, a następnie zwiększyć jego nacisk na ciało gada. Potrzymała go w tej złotej pułapce przez parę chwil, po czym odrzuciła jego truchło na posadzkę. — Co za kretyn. — Czy ten krótki pokaz siły był konieczny? Oczywiście, że nie był. Czy zabicie jakiegoś pustynnego żyjątka można nazwać w ogóle pokazem siły? Również nie. A jednak nie mogła powstrzymać się przed zaprezentowaniem swoich zdolności przed nieporadnym mężczyzną, który, po kilkudziesięciu latach przebywania na pustyni, nadal nie był w stanie uchronić przed jadowitym zwierzęciem. Nie każdy posiadał tak znakomitego sojusznika jak złoty piach, ale, na litość boską, chyba jest w stanie używać, jeśli nie broni, to chociaż własnych rąk!
Wymierzyła w Sanjiro spojrzenie należące raczej do tych chłodnych i wyjątkowo niezadowolonych, po czym odwróciła się na pięcie z zamiarem kontynuowania swoich poszukiwań. Nie pozwoliła jej na to Tokiyo, która z jakiegoś powodu uznała, że jej obecność jest tutaj niezbędna. Zmarszczyła lekko brwi, tym razem patrząc niezbyt przychylnym wzrokiem na kobietę. Nie dało się ukryć, że jej zachowanie niezbyt spodobało się młodej Sabaku - zamiast angażować się w sprawy, którym i tak nie byłaby w stanie podołać, powinna pozostać na swoim miejscu i kontynuować to, czego się wcześniej podjęła. Nie znosiła nieposłuszeństwa.
Chociaż nie oczekiwała, że jej towarzysz naprawdę dokonał jakiegokolwiek odkrycia, to jednak wysłuchała, co miał do powiedzenia. Nie skupiała się za bardzo na jego wypowiedzi i koncentrowała się wyłącznie wtedy, gdy jej umysł wyłapał słowa-klucze, pod którymi mogłaby się kryć w miarę wartościowa poszlaka.
— Zaraz. Pokaż mi tych jakichś Dōkō — mruknęła, naśladując prześmiewczo jego manierę mówienia. Zidentyfikowanie ich najpewniej nie będzie możliwe, a sama wiadomość o nieopierzonych shinobi, którzy zapuścili się z jakiegoś powodu w okolice plantacji pewnie nie byłaby zbyt cenna w kontekście tej sprawy, ale nadal chciała zaspokoić swoją ciekawość. O ile Sanjiro zaprowadził ją do miejsca, gdzie znalazł zwłoki, to podążyła za nim, by rzucić okiem na bardziej charakterystyczne elementy ich aparycji bądź garderoby. Jeżeli tożsamość tych osób nie przyda się do rozwikłania zagadki, to przynajmniej będzie mogła złożyć pełniejszy raport, by pokazać, jak bardzo jest kompetentna i zasługuje na awans. A, według niej, zasługiwała na to jak cholera.
Jeżeli mężczyzna nie miał czegoś jeszcze do przekazania, nakazała mu zwracać większą uwagę na otoczenie i nie oddalać się za bardzo, bo więcej z niego szkody niż pożytku, a następnie zostawiła go samego, licząc na to, że kolejnym razem sam się sobą zaopiekuje i nie będzie wznosić fałszywych alarmów. Oczywiście, że mogłaby zignorować jego wrzaski, ale nie mogła sobie pozwolić na przeoczenie pewnych szczegółów, które ostatecznie mogłyby okazać się istotne. W końcu nie przebywała tutaj prywatnie, a służbowo.
— Przyjdę, jeśli znajdę chwilę. Mam jeszcze coś do zrobienia — odezwała się jeszcze do kobiety, wypędzając ją gestem dłoni do pracowni, w której powinna się teraz znajdować. Odczekawszy parę chwil, aż każde z jej kompanów powróci do swoich zajęć, skierowała swoje kroki w stronę niewielkiego przedmiotu, które nie umknęło jej uwadze podczas skradania się do budynków mieszkalnych. Przedmiot ten mienił się w słońcu, dzięki czemu nie przepadł w pustynnym, piaszczystym krajobrazie i z łatwością mogła go zlokalizować w drodze powrotnej. Zanim jednak sięgnęła po niego, zbadała go wzrokiem z niewielkiej odległości, usiłując zidentyfikować, czym w ogóle może być. O ile szklane świecidełko nie okazało się czymś, co mogłoby w jakiś sposób jej zagrozić, a zamiast tego jakąś fiolką lub innym niegroźnym szkiełkiem, to ujęła je w opatrzoną w rękawiczkę dłoń, po czym wsadziła w jedną z wewnętrznych kieszeni jej torby. Nawet jeśli na szkle pozostały ślady trucizny, to skórzana bariera jej rękawic powinna zniwelować ryzyko zatrucia.
Kiedy w końcu załatwiła wszystkie naglące sprawy, bo przecież jest tak bardzo zajęta i robi jej łaskę, że w ogóle przystała na jej propozycję, objawiła się w drzwiach do pracowni, by krótkim odkaszlnięciem w zaciśniętą w pięść dłoń oznajmić swoją obecność.
— Znalazłam chwilę — obwieściła głosem silącym się na beznamiętność, omiatając zaintrygowanym spojrzeniem całe pomieszczenie. Działo się w nim bowiem całkiem sporo, a ona sama, chociaż starała się nie wypaść z roli obeznanej ze wszystkimi zabiegami, które aktualnie wykonywała Tokiyo, nie wiedziała właściwie, od czego powinna zacząć, dlatego też zbliżyła się o parę kroków do kobiety, oczekując, że ona sama podejmie temat. Nie mogłaby się zdradzić ze swoją niewiedzą.
0 x
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 2 cze 2020, o 23:39
Misja rangi C
Mayū
15/30Plantacja ziół była zbyt małym miejscem dla dwóch szalenie pięknych i niezwykle zabójczych istot, dlatego też kobra królewska musiała ustąpić królewskiej Sabaku, której wystarczyła szczypta złotego pyłu do uśmiercenia jadowitego żyjątka. Marna to była namiastka tego, na co Mayū liczyła po krzykach towarzysza, ale zawsze coś. Nie pozostało więc nic innego, jak wznowić prace nad badaniem sprawy i liczyć, że ta rozwinie się w bardziej efektowny i – co najważniejsze – wstrząsający sposób.
Sprężyste włosy Sanjiro zatrzepotały, kiedy ten skinął głową na znak potwierdzenia i ruszył celem wskazania młodej bohaterce odnalezionych wspomnianych Dōkō. Spacer był króciutki, bo oba ciała znajdowały się w strefie mieszkalnej – jeden w budynku tuż obok, drugi w obiekcie nieco dalej. Sprawdzenie obu ciał owocowało podobnymi wnioskami. Byli to młodzi shinobi odziani w stroje podobne do dwójki akolitów dostrzeżonych już na samym początku. Przyczyna ich zgonu wydawała się pokrywać ze pozostałymi, których zwłoki walały się po całej plantacji.
- Czyli stróżowało czterech. Wciąż słabo – skomentował Sanjiro, podnosząc wzrok na reprezentantkę Sabaku, chyba szukając u niej aprobaty z powody wspólnej krytyki niekompetencji władzy i słabego zabezpieczenia punktu o dość dużym znaczeniu dla stolicy jak i całej prowincji.
Dziewczyna nie zapomniała o szklanym czymś , na czym wcześniej dostrzegła refleksy promieni słońca. Wróciła do tego miejsca, które ulokowane było na skraju zielnych ogrodów, blisko zewnętrznej krawędzi placówki zbudowanej na planie okręgu. Kilkanaście kroków dalej znajdowała się niedużych rozmiarów zachodnia brama (tercet bohaterów z Atsui wkroczył do plantacji wschodnim wejściem). Przedmiotem, któremu Mayū wcześniej nie poświęciła dostatecznie wiele uwagi, okazała się butelka zawierająca przezroczysty płyn. Leżała na warstewce piasku, który być może zamortywał ewentualny upadek, obok jakiegoś suchego, niedużego kraczka, rosnącego przy utwardzonej ścieżce, łączącej zachodnie wejście z placykiem w centrum placówki. Na dróżce tej rozsypane było trochę piachu. Było też trochę śladów, ale mogły one należeć do miejscowych.
Jeżeli nastolatka postanowiła sprawdzić zawartość butelki, to po jej odkorkowaniu w jej czułe nozdrza uderzyła woń alkoholu o bardzo wysokim stężeniu. Był to spirytus. Płyn tego rodzaju miał zastosowanie w medycynie czy zielarstwie, więc jego obecność tutaj nie była żadną nadzwyczajną rzeczą.
Jeśli władczyni złotego pyłu zachowała maksymalną ostrożność i nie sprawdzała nowej zdobyczy, to uczyniła to Tokiyo, o ile butelka nie została przed nią ukryta. Wnioski kobiety byłyby wtedy takie same, jakie reprezentantka rodu Sabaku mogła wyciągnąć sama.
Mayū znalazła się potem w pracowni, by asystować kompance w pracach nad trucizną. W tym czasie Sanjiro kręcił się po okolicy, wciąż wędrując między ciałami i sprawdzając różne ślady.
- Po wstępnych oględzinach stwierdzam, że pracownicy zmarli z powodu niewydolności oddechowej. Trucizna na bazie cykuty, chyba odpowiednio wzmocniona, żeby zadziałać szybko i położyć wszystkich w jednym czasie, zanim ci zdąża cokolwiek zdziałać. Pewnie podana do jedzenia lub wody. Sprawdzę to potem – poinformowała na wstępie, a potem wzięła głęboki oddech i głośno wypuściła powietrze. Należało zabrać się do pracy.
- Skorzystam z techniki iryōjutsu do wyciągnięcia trucizny z denata przy użyciu wody jako medium - oznajmiła oschle swoje zamiary, podpierając dłonie na biodrach i lustrując wzrokiem ciało spoczywające na stole. Potem przeniosła spojrzenie na młodą kunoichi.
- Miałaś kiedyś w dłoni skalpel? Jakie jest twoje doświadczenie? – zapytała, by dobrać zadanie odpowiadające jej kompetencjom. A Majka, jak to Majka, najprawdopodobniej nie omieszkała się pochwalić i na pewno nie zachowała się skromnie, deprecjonując swoje umiejętności. W przypadku pozytywnej odpowiedzi w jej zadbane rączki trafiło więc chirurgiczne ostrze, a przypadku negatywnej kobieta przydzieliła jej mniej odpowiedzialną fuchę, ograniczającą się do podawania przyborów.
W trakcie pracy Tokiyo wykazywała się większą cierpliwością niż podczas normalnego obycia. Chłodnym, pozbawionym emocji tonem wyjaśniała kolejne kroki trwającego obecnie procesu. Przygotowała czystą wodę pochodzącą z jej własnych zasobów oraz pojemniki przewidziane na przechowanie trucizny. Poinformowała o konieczności nacięcia klatki piersiowej nieboszczyka, a później przeszła do sedna wykonywanej techniki. Polegała ona na wtłoczeniu wodnej bańki w ciało ofiary, mającej za zadanie wydobyć część toksyny. Majka miała asystować przy całym procesie.
- Będę potrzebowała czasu na zbadanie trucizny. Powinnam potem być w stanie stworzyć antidotum – oznajmiła na koniec, kiedy zostało już wszystko zrobione. Tym samym wzbogacona o interesującą wiedzę Sabaku została zwolniona i mogła wrócić do prób rozwikłania tajemnicy, która roztaczała się nad plantacją ziół.
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 26 cze 2020, o 01:15
Unieszkodliwienie zwierzęcia przebiegło bez przeszkód, czyli dokładnie tak, jak sobie to zaplanowała. Wąż nie miał najmniejszych szans z siłą złotego pyłu; zresztą mało kto tak naprawdę miałby szansę, występując przeciwko kontrolowanemu przez nią kruszcowi. Mayū nawet nie była świadoma, że mogłaby gdzieś istnieć pewna osoba , która mogłaby przebić się przez jej złoto, a sama myśl o tym wydawała jej się po prostu absurdalna. Jednym z powodów jej przesadnej pewności siebie było niewystarczające obeznanie w świecie oraz nieznajomość sporej części umiejętności, którymi władali shinobi z innych prowincji. Z drugiej jednak strony szczerze nienawidziła fałszywej skromności - a tym właśnie by były jej nieuzasadnione wątpliwości dotyczące surowca, którego zdolność do manipulacji odziedziczyła po swojej rodzicielce.
Nie upajała się zadaną przez siebie śmiercią. Obecność gadów na pustyni nie była niczym szczególnym - wręcz można było je uznać za tutejsze szkodniki, a szkodników, jak wiadomo, należy się pozbywać. Takie też miała do tego podejście młoda Sabaku, która bez większych refleksji uśmierciła kobrę, nadal nie mogąc do końca przetrawić tak skrajnego nieprzygotowania do życia tego cholernego posłańca, który aktualnie sterczał sobie na jakiejś szafce, piszcząc w panice. Wydawało jej się, że w tych rejonach już od najmłodszych lat przygotowuje się ludzi do radzenia sobie z tego typu sytuacjami. Jakim cudem temu facetowi udało się przeżyć aż tyle lat we względnie dobrym zdrowiu? Nie mając już najmniejszej ochoty na dalsze komentowanie jego nieudolności, po prostu pozwoliła mu się wyprzedzić i ruszyła w ślad za nim, gdy ten prowadził ją do wspomnianych wcześniej zwłok. Kiedy znaleźli się już na miejscu, nachyliła się delikatnie nad bezwładnymi ciałami, by przyjrzeć im się z bliska. Ich przynależność do straży przyjęła z lekkim grymasem zdegustowania, które już moment później zakomunikowała ciężkim westchnięciem.
— Strażnicy Dōkō? Wręcz żenująco słabo — burknęła tuż po komentarzu mężczyzny, prostując grzbiet. Jaki jest sens zatrudniania początkujących shinobi do obrony tak istotnego punktu na mapie prowincji? Ich obecność nie miałaby tak naprawdę żadnego znaczenia podczas napaści. Nie myliła się - braki w kadrach są najwyraźniej tak znaczące, że władza wystawia zaledwie garstkę żołnierzy, z czego tylko dwóch miało rangę wyższą niż ta najniżej w hierarchii, licząc na to, że jakoś sobie poradzą. No i sobie nie poradzili. Cóż za niespodzianka. W tym miejscu należy jednak podkreślić, że Mayū nie czuła się na równi z tymi żółtodziobami, którzy ponieśli tutaj śmierć; uważała się raczej za osobę, której właśnie w tej chwili zachciało się dążyć do awansu, więc, jak sama uważała, w niedługim czasie uda jej się go uzyskać. W końcu nikomu to nie należało się tak bardzo, jak właśnie jej, prawda?
Oddelegowawszy Sanjiro do dalszego błąkania się po placówce, sama powędrowała jeszcze w stronę błyskotki, którą zauważyła kątem oka parę chwil temu. Ujęła fiolkę w dłoń, po czym pozbawiła ją resztek piasku i uniosła pod słońce. Przymknęła jedno oko. Zamieszała zawartością raz w lewo, potem w prawo, aż wreszcie przysunęła ją nieco bliżej swojej twarzy, by móc jej się przyjrzeć. Wyglądała jak woda. Tylko z jakiego powodu ktoś miałby trzymać wodę we fiolkach? Do zidentyfikowania tajemniczej substancji potrzebowałaby pomocy jeszcze jednego zmysłu, ale nie miała zamiaru ryzykować swoim zdrowiem, skoro ma od tego ludzi . Kierowana chęcią rozpoznania właściwości cieczy odwiedziła harującą w pracowni medyczkę, którą nie omieszkała zaangażować w swoje śledztwo. Kobieta zapoznała się z wonią znaleziska i stwierdziła, że jest to po prostu spirytus, co absolutnie nie usatysfakcjonowało dziewczęcia. Umieściła fiolkę w swojej torbie na wypadek, gdyby jej zawartość okazała się być esencjonalnym składnikiem do stworzenia antidotum. Albo coś. W końcu znaleziona przez nią poszlaka nie mogłaby być tak po prostu bezużyteczna.
Wysłuchała w skupieniu raportu, które zdała kobieta podczas krzątania się po laboratorium. Kiwnęła nawet parę razy głową na znak potwierdzenia, że wszyściutko rozumie i żadna z tych rzeczy, o których mówiła, nie są dla niej nowością. Starała się też ignorować widok leżącego przed nią truchła, który, chociaż nie był dla niej szczególnie szokujący, to jednak nie należał do najprzyjemniejszych.
— Jeśli wszyscy pracownicy plantacji zostali otruci, to znaczy, że każdy z nich musiał spożyć otrute pożywienie lub wodę. Do tego mniej więcej w tym samym czasie, skoro działanie trucizny jest szybkie. Czyli ten ktoś musiałby nie dość, że cały czas przebywać wewnątrz plantacji, to jeszcze znać mniej więcej plan dnia tutejszych pracowników. Jakiś zdrajca? Szpieg? — rzuciła w eter, głośno komentując zebrane przez Tokiyo informacje. Nie oczekiwała od niej żadnej odpowiedzi - ot, po prostu próbowała uporządkować sobie w głowie możliwy przebieg zdarzeń, który mógłby prowadzić do zastałej przez nich sytuacji. A sytuacja była niecodzienna nie tylko z powodu tego, że mieli do czynienia z otruciem, ale także z powodu samego zaplanowania śmierci ofiar, które musiały w jednym momencie paść na ziemię, niezależnie od tego, co wcześniej robiły. Smaczku dodawał fakt, że trucizna najprawdopodobniej została podana w pożywieniu lub wodzie, co wymagałoby od truciciela niesamowicie precyzyjnego planu, by móc doprowadzić aż tyle osób do śmierci w tym samym czasie.
— W pobliżu ogrodów zauważyłam jakiś dziwny kopiec. Nie wyglądał, jakby był naturalnego pochodzenia. Jak myślisz — zagaiła — czy jest szansa, że ktoś zatruł studnię już na etapie tych podziemnych rzek, które doprowadzają do niej wodę? — dokończyła pytanie, zerkając uważnie na swoją kompankę. Nie wiedziała do końca, jak to wszystko działa - w końcu nigdy nie musiała się interesować tym, w jaki sposób woda trafia do jej studni, bo po prostu zawsze tam była. Nigdy jej nie brakowało, nigdy nie musiała się też martwić tym, że kiedykolwiek mogłoby jej zabraknąć, dlatego też sensownym wydawało jej się spytanie osoby z ludu , za jaką uważała Tokiyo.
Nie spodziewała się, że jej towarzyszka potrafi posługiwać się medycznym ninjutsu - nikt ją bowiem o tym nie poinformował, a sama medyczka najwyraźniej nie czuła potrzeby się tym wcześniej pochwalić. Iryōjutsu absolutnie nie było łatwą sztuką, czasami wręcz niedostępną dla szeregowego shinobiego, a niektóre zabiegi niemożliwe do wykonania bez pomocy drugiego medyka - oczywiście. Ale w jaki sposób akurat Mayū miałaby pomóc podczas wykonywania tak skomplikowanej operacji? Zerknęła na kobietę z cieniem zmieszania, które szybko zostało zatuszowane przez standardową dla niej butę.
— Zdarzyło mi się. Nie powinnaś się o to martwić — odparła dość nonszalancko, wzruszając ramionami. Tokiyo nie wiedziała jednak, że owszem, miała się o co martwić - a to dlatego, że doświadczenie dziewczęcia było znikome, a skalpel w jej dłoni lądował wyłącznie wtedy, gdy ojciec jej na to pozwalał. Przejęła ostrze od medyczki pewnym uchwytem, sygnalizując jej, że dla niej to nic takiego. Zgodnie z instrukcjami kobiety zatopiła skalpel w skórze zmarłego, by wykonać w miarę precyzyjne cięcie. Nie przejmowała się za bardzo przydzieloną jej rolą - w końcu miała do czynienia z trupem, więc praktycznie nie istniało ryzyko, że cokolwiek mogłoby pójść nie tak. Z dużo większym zainteresowaniem obserwowała bańki wodne, które zanurzały się w ciele nieboszczka, by zaraz potem opuścić je razem z toksynami. To był pierwszy raz, gdy jej oczy mogły ujrzeć tego typu cuda z tak bliska, więc, tuż po wykonanym przez siebie zadaniu, poświęciła parę chwil na bezczynną obserwację procesu wydobywania trucizny z martwego już ciała.
— Nie przejmuj się niczym, co dzieje się na zewnątrz. Rób, co masz robić — rzuciła na odchodne do medyczki, gdy ta oznajmiła, że potrzebuje jeszcze więcej czasu na wykonanie antidotum. Nie ulegało wątpliwości, że wiedza oraz umiejętności Tokiyo były cholernie potrzebne do doprowadzenia tej sprawy do końca, więc jedyne, czym powinna się teraz zajmować, to rozkładaniem trucizny na czynniki pierwsze i lepieniem z tego jakiegoś antidotum. Mogła tylko mieć nadzieję, że nie postanowi kolejny raz wyjść sobie na spacerek, gdy tylko usłyszy rozedrgane wrzaski swojego koleżki.
Skoro zyskała parę wolnych chwil, postanowiła spożytkować je na odnalezienie pałętającego się gdzieś między budynkami Sanjiro, by, gdy już wreszcie go zlokalizowała, zaprowadzić go w stronę tego przedziwnego kopca o nieznanym pochodzeniu.
— Znajdź jakiś sprzęt i to rozkop — wydała rozkaz, przecierając skronie opuszkami palców z wyraźnym znużeniem. No cholera jasna, nie po to została kunoichi, by zajmować się jakimiś wykopkami! W razie ewentualnych protestów mężczyzny i jęków, że tutaj nie ma żadnego sprzętu, jednie wykonała zamaszyste machnięcie ręką w stronę budynków, dość wymownie dając znać, że przecież są na plantacji, więc istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że gdzieś tutaj jest łopata.
I przysiadła sobie w cieniu, czekając, aż robota zostanie wykonana.
0 x
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 26 cze 2020, o 21:31
Misja rangi C
Mayū
17/30Wszystko wokół było żenująco słabe, poczynając od fatalnych decyzji na najwyższym szczeblu władzy, kończąc na znikomej fachowości osób na samym dole drabinki. Całe szczęście, że na deskach spektaklu absolutnego braku niekompetencji pojawiła się przynajmniej jedna pierwszoplanowa postać reprezentującą dosłowną doskonałość. Aż dziwne, że blask, którym emanowała, nie pobudził roślin porastających plantację do natychmiastowego rozwoju.
Zagadka wciąż pozostawała nierozwiązana, ale dumna przedstawicielka rodu Sabaku była dopiero w trakcie wykonywania swojego zadania. Przecież przewyższała umiejętnościami wszystkich pozostałych ninja równym jej randze, więc rozwikłanie sprawy było nie tylko kwestią czasu, co wręcz oczywistością. Bohaterka mogła więc sobie pozwolić na lekkie zejście z trasy prowadzonego śledztwa i zorganizowanie sobie małego przystanku na doglądnięcie wprawnej medyczki podczas swojej pracy, przy okazji nabierając nieco więcej obycia ze skalpelem.
– Nie można tego wykluczyć, ale zatrucie całej podziemnej rzeki wymagałoby naprawdę sporej ilości trucizny – odpowiedziała oschle Tokiyo. Kobieta była skupiona na swojej pracy i nie zamierzała ingerować w dedukcję młodej kunoichi, ale w jej głosie i tak dało się wyłapać nutkę zwątpienia względem wysuniętej hipotezy. Na późniejsze słowa mruknęła jedynie przytakująco. Dobrze wiedziała, jaka jest jej rola i co ma tutaj robić, więc jakiekolwiek polecenia nastoletniej Dōkō były tutaj zbędne, no ale Majka nie byłaby sobą, gdyby się trochę nie porządziła.
Władczyni złotego pyłu wyszła ponownie na skwar i rozejrzała się za drugim z podwładnych . Znalazła go w ciągu krótkiej chwili. Mężczyzna kręcił się przy zachodniej bramie i badał odnalezione tam ślady – te, w okolicy których ciemnoskóra bohaterka dostrzegła buteleczkę z czystym alkoholem.
– Po zewnętrznej stronie bramy też znalazłem parę podobnych śladów – oznajmił Sanjiro, a zaraz po tym potrząsnął bujną czupryną podczas potwierdzającego kiwania głową na słowa rozpuszczonego dziewczęcia. Podążył za nią pod studnię, spojrzał na piaskowy kopiec i podrapał się po podbródku.
– Rozkopać? Ale że cały? Yhm, jak głęboko? No dobrze, dobrze – odparł trochę zmieszany, a potem w następnej chwili doznał oświecenia, bo przypomniała mu się lokalizacja, w której dostrzegł wcześniej jakąś łopatę. Zniknął na krótko, wrócił ze szpadlem i zaczął żmudną robotę na pełny słońcu, kiedy czarnowłosa księżniczka siedziała sobie milutko w znacznie przyjemniejszym cieniu. Posiadacz gęstego afro był bardziej żylasty niż umięśniony, ale braki w tężyźnie nadrabiał całkiem przyzwoitą wydolnością. Co prawda wzdychał, stękał, co chwila ocierał pot z lejącego się czoła i coś tam smęcił pod nosem, że ciężko, no ale wiosłował tą łopatą na tyle sprawnie, że Sabaku nie musiała się na niego ciągle wydzierać lub ukręcać bata ze złotego piasku do pogonienia do żwawszej pracy.
Grunt w pobliskiej okolicy miał chociaż trochę wilgoci w porównaniu do przesuszonej na wiór, piaszczystej pustyni, a to było dosyć kluczowe dla całego przedsięwzięcia, bo w innym przypadku wykopywana dziura byłaby nieustannie zasypywana. Czas więc mijał, gorejąca gwiazda przesuwała się na bezchmurnym niebie, biedny Sanjiro wylewał kolejne poty w zamian za kolejne odkryte skrawki podziemnego tunelu. Mężczyzna wydrążył bowiem na tyle głęboki dół, że siedząca nieopodal dziewczyna widziała potem już tylko jego czuprynę wystająca nad poziomem gruntu.
– Idzie teraz poziomo! – zadeklarował w pewnym momencie, przerywając machanie szpadlem. Poczekał, aż nastolatka podniesie swoje nabalsamowane cztery litery i doglądnie małego odkrycia, którym okazało się podziemne przejście kształtem zbliżone do okręgu, w którym człowiek byłby w stanie się poruszać, tyle że na kuckach lub na czworaka.
– No to ten, wygląda w miarę pewnie. W sumie to mógłbym spróbować tamtędy przejść, ale, eeee, yyyy, wyciągniesz mnie, jak mnie przysypie, prawda? – zapyta nieco zmieszany, wyraźnie licząc na potwierdzenie i jakieś uspokojenie ze strony kunoichi. Mimo wszystko sam wyszedł z tą propozycją. Gdyby poddać jego postawę głębszej analizie, to można byłoby doszukać się dalszej chęci rehabilitacji po narobieniu sporego szumu z powodu zwykłej kobry.
Ostatecznie wziął kilka głębszych oddechów i z łopatą w ręce wyruszył na wyprawę w nieznane. Pokonywał podziemną trasę na klęczkach, żeby nie ryć bujną fryzurą po sklepieniu. Tunel był w linii prostej, do tego dość długi i czasem wymagał udrożnienia dalszego przejścia szpadlem, więc przejście go znowu kosztowało niemało czasu.
Czy Mayū nadzorowała pracę z zewnątrz, pozostawiła Sanjiro samego sobie, czy też zamierzała podążać tuż za nim, to w ostatecznym rachunku okazało się nie mieć większego znaczenia. Mężczyzna jakimś cudem tym razem nie sprowadził na siebie żadnej katastrofy i pokonał całą podziemną trasę, by przebić się przez kopiec na drugim końcu tunelu i wreszcie wyleźć na powierzchnię. Był przeraźliwie umordowany i pierwszą rzeczą, jaką zrobił po powrocie na świeże powietrze było podparcie się o pierwszy najbliższy obiekt. Niestety, obiektem tym okazał się kaktus, bo tunel kończył (lub rozpoczynał) się na małym polu kaktusowym oddalonym sto, może dwieście metrów na zachód od plantacji.
Sanjiro ze łzami oczach powyciągał igły z dłoni, a potem spojrzał na słońce, które już było dosyć nisko i sugerowało wczesny wieczór. Zaraz potem spojrzał na nastoletnią bohaterkę, bo sam z powodu braku sił był odcięty od jakiegokolwiek myślenia. Jeżeli dziewczyny nie było w pobliżu, bo na przykład nie była chętna do śledzenia przekopów przez cały ten czas, to wrócił do plantacji i przyprowadził ją do małego kopca wśród sukulentów.
Okolica na pierwszy rzut oka wyglądała na bezpieczną.
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 29 cze 2020, o 21:48
Skoro Tokiyo tak dobrze wiedziała, jaka jest jej rola, to jaki był powód, dla którego opuściła swoje stanowisko jeszcze parę chwil wcześniej? Troska o swojego koleżkę? To bardzo ładne i miłe z jej strony, ale powinna była wiedzieć, że jej jedynym obowiązkiem było wówczas siedzenie w pracowni i rozgrzebywanie trupa, licząc na to, że Mayū łaskawie przybędzie z pomocą i ocali ich od potencjalnego niebezpieczeństwa. A jeśli postąpiła inaczej, to oznaczało tylko jedno - a mianowicie to, że polecenia panienki Sabaku były w tym momencie jak najbardziej potrzebne. Upewniwszy się więc, że kobieta pozostanie na swoim stanowisku, opuściła budynek, by odnaleźć Sanjiro i zaangażować go do tej najbrudniejszej roboty, o której wykonaniu nawet nie chciała myśleć. Zanim jednak udało jej się go ściągnąć w pobliże zwałów ziemi, które zdecydowanie wyróżniały się na tle dość równego, piaszczystego krajobrazu, mężczyzna postanowił zwrócić jej uwagę na jeszcze jeden szczegół.
— Sprawdziłeś, dokąd prowadzą? — spytała, omiatając wzrokiem naruszoną śladami okolicę. Po cichu liczyła na to, że jej dość roztrzepany współtowarzysz wykazał się chociaż umiarkowaną użytecznością i podążył za znalezionymi przez siebie poszlakami, ujmując jej roboty. W końcu była tak bardzo zapracowana, że, cholera jasna, zasługiwała na to, by ktoś ją odrobinę wyręczył. Poza tym zgodziła się wziąć w tym udział głównie w roli uzbrojonej jednostki, która miała obronić ich duecik w razie niespodziewanego ataku - a nie po to, by teraz miała brudzić sobie rączki ziemią, bo ktoś postanowił wykonać na plantacji jakieś nielegalne przekopy. Dlatego też z jej nieco spierzchniętych ust wydostało się ciche westchnięcie, gdy ujrzała ten przeklęty kopiec po raz kolejny. I utkwiła złote ślepia na jego wyraźnie skonsternowanej twarzy, gdy tylko zaczął przejawiać pierwsze oznaki zwątpienia. Zmrużyła lekko oczy.
— Tak, rozkopać. Tak, cały. No, to już, do roboty — zaćwierkała z fałszywym entuzjazmem, klaskając parokrotnie w dłonie, by zmotywować go do możliwie jak najszybszego ruszenia się z miejsca i wybrania się w poszukiwaniu odpowiedniego sprzętu do przekopania wskazanego przez nią miejsca. W momencie, gdy posłaniec wyposażył się wreszcie w łopatę, Sabaku usadowiła się w jednym z nielicznych, a do tego dość skąpych w godzinach górowania słońca, cieni, z odległości doglądając katorżniczą pracę swojego kompana.
Blask bijący od Mayū, chociaż niezaprzeczalnie jasny i mocny, nie mógł konkurować z promieniami rozognionej gwiazdy, która, mimo nieco późniejszej pory, nadal nie pozwała na chwilę wytchnienia żadnemu z nieszczęśników przebywających na rozległych terenach pustyni. Chociaż owszem, siedzenie sobie pod drzewkiem było dość przyjemne, to nadal czuła pewien dyskomfort związany z rozgrzanym powietrzem, którego wdychanie absolutnie nie przynosiło żadnej ulgi; momentami wręcz czuła, że zaczyna jej się robić słabo, a krtań zdawała się zaciskać boleśnie, z trudem przyjmując pustynny żar. Zazwyczaj najgorszy skwar starała się po prostu przeczekać we wnętrzu zatrzymującego chłód domostwa, więc, jak nietrudno zgadnąć, rzadkością było dla niej spędzanie aż tylu godzin na samym środku pustyni. Z lekkim ociąganiem wyciągnęła bukłak, by upić parę łyków, a kolejne skromne ilości przeznaczyć na zroszenie wodą czoła, chcąc się w ten sposób odrobinę ocucić.
Łypnęła kontrolnie w kierunku harującego niczym wół męczennika, po czym, stwierdzając, że takie siedzenie w jednym miejscu zaczyna już jej się nudzić, podniosła się gorącego piasku i z braku laku wybrała się tam, gdzie znajdowało się parę podejrzanych śladów. Niezależnie od tego, co powiedział jej wcześniej Sanjiro, przeszła przez zachodnią bramę z zamiarem sprawdzenia, dokąd prowadzą - lub gdzie się urywają - pozostawione przez kogoś znaki. Kiedy już udało jej się wyciągnąć jakiekolwiek wnioski, wróciła do swojego niewolnika towarzysza, słysząc jego żarliwy okrzyk. Z zaskoczeniem zauważając, że jest w stanie zobaczyć jedynie część jego wystającej nad powierzchnią czupryny, nachyliła się dość asekuracyjnie nad wykopanym przez niego dołem, opierając ręce o zgięte kolana.
— Ach, czyli jednak tunel — stwierdziła z nutką zaintrygowania, usiłując cokolwiek tam dojrzeć. Ze skupienia wyrwała ją dopiero kolejna wypowiedź Sanjiro, do której tak czy siak nie przywiązała zbyt wielkiej wagi i jedynie pomachała dłonią lekceważąco, umniejszając jego - obiektywnie bardzo uzasadnionym - obawom. — Co? A, mhm, oczywiście. Tylko się nie zatrzymuj, pamiętaj, że nie mamy na to całego dnia — mruknęła w odpowiedzi, zgarniając wolną dłonią pot z rozgrzanego czoła. No aż się sama zmęczyła, obserwując jego ciężką pracę. A skoro się zmęczyła, to postanowiła w wolnej chwili ponaprzykrzać się jeszcze trochę zapracowanej medyczce, korzystając z tego, że w pracowniach nie było aż tak gorąco. Niezbyt obchodziło ją, czy kobieta ucieszyła się na jej widok, czy też nie; tak samo, jak niekoniecznie interesowało ją, czy przeszkadza jej w pracy. Ba, wręcz nie omieszkała podpytywać ją, co tam udało jej się odkryć, czy może coś jeszcze powiedzieć o tej truciźnie, a w końcu - jak duże jest jej doświadczenie jako medyk i czy zna jeszcze jakieś ciekawe sztuczki. Słowem - nudziła się. Nudziła się i oczekiwała, że Tokiyo dostarczy jej swoją osobą jakąś rozrywkę, skoro i tak musiała czekać, aż Sanjiro skończy swoją harówkę.
Opuściła budynek dopiero, gdy słońce zaczynało chylić się ku zachodowi. Z jednej strony czuła ulgę, bo powietrze powoli się ochładzało, ale z drugiej strony doskonale wiedziała, jak wielka bywa różnica temperatur na pustyni między środkiem dnia a nocą. Nieco zbyt delikatne jak na panujące tutaj warunki ciało dziewczęcia nie znosiło zbyt dobrze skrajności, co tylko potwierdzało, jak mało doświadczoną była kunoichi. Każdą z technik mogła mieć opanowaną do perfekcji, ale nadal brakowało jej tego zahartowania, które wymagało się od żołnierza. Wytężyła wzrok, próbując wypatrzeć znajome afro gdzieś w oddali. Nie dostrzegając jednak zupełnie nic, czego kształt mógłby przypominać sylwetkę Sanjiro, opuściła ręce ze zrezygnowaniem. Nie zdążą przed nocą . Nic tego nie zwiastowało. Może gdyby mu pomogła, to przyspieszyłaby cały proces przekopania się na sam koniec tunelu? Nie, nie. Absolutnie nie było takiej opcji.
Musiała przyznać, że jej kompan odznaczał się niesamowitym hartem ducha - a to dlatego, że chociaż niezaprzeczalnie był trzy ćwierci do śmierci, to nadal wykrzesał z siebie te ostatki sił, które doprowadziły go z powrotem na plantację, by poinformować Mayū o zakończonym zadaniu. Przemieściła się wraz z nim w stronę farmy kaktusów, zatrzymując się przy kopcu, który wyglądał niemal bliźniaczo do tego znajdującego się na plantacji.
— Nieźle się spisałeś! — pochwaliła go szczerze, chociaż nawet nie wiedziała, czy w obecnym stanie mężczyzna był w ogóle w stanie reagować na jakiekolwiek bodźce. To i tak było nieważne. — Teraz wróć do Tokiyo — dodała stanowczo, żegnając go wyganiającym gestem dłoni. Nie chciała, by niepotrzebnie się pałętał. Nie chciała też, by medyczka została całkiem sama na plantacji - nawet jeśli Sanjiro najpewniej nie byłby w stanie zbyt wiele zrobić, gdyby ktoś zechciałby ich zaatakować.
Kiedy wreszcie została sama rzuciła raz jeszcze okiem najpierw na sukulenty, a zaraz potem również i na kopiec, nie chcąc przeoczyć czegoś, co mogłoby ją zainteresować. Jeśli nie znalazła nic takiego, to po prostu ruszyła w głąb pola kaktusowego, by tam poszukać kolejnych poszlak. Nie mogła jednak zapominać, że znajduje się teraz na nieznanym terenie, więc w razie zauważenia niebezpieczeństwa natychmiast zareagowała aktywowaniem obrony ze złotego pyłu.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 12 gości