Przypuszczalnie najbardziej nieprzyjazna ze wszystkich sektorów Samotnych Wydm, prowincja Atsui zamieszkana jest przez Ród Sabaku i Ród Maji . Sąsiaduje ona od północy z Wietrznymi Równinami i Shigashi no Kibu, zaś od wschodu - z niezbadanymi terytoriami. Tak jak w innych prowincjach tego regionu, większość krajobrazu to oceany piasku - z tą różnicą, że na Atsui temperatury są znacznie wyższe, zaś oazy są niezwykle rzadkie. Jedyne zwierzęta zapuszczające się tu to gady oraz sępy, polujące na umierających podróżników.
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 8 lip 2020, o 22:53
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 8 lip 2020, o 23:15
Misja rangi C
Mayū , Ren
1.1/45
Rośliny na plantacji musiały być uprawiane z duchem ekologii i poszanowania dla ziemi, skoro natura okazała łaskę i ominęła placówkę porywistymi wichrami, które przetoczyły się przez piaski na zachodzie i powędrowały gdzieś w innym kierunku. Trio bohaterów mogło więc skupić się na swoich zajęciach, których było całkiem sporo. Raczej nikt nie narzekał na nudę.
Mayū, choć wykonała swoje wcześniejsze zadanie i rozprawiła się z zagrożeniem, była w pewien sposób przymuszona do pozostania na miejscu. Przymus ten jednak wcale nie był taki zły, bo otwierał furtkę do pogłębienia swojej wiedzy w dziedzinie wytwarzania środków, które miały albo poprawić, albo znacznie pogorszyć stan zdrowia człowieka. Tokiyo okazała się dobrym nauczycielem. Instruowała młodą uczennicę w dość oszczędny sposób, ale w każdej jej wypowiedzi zawarte było wiele użytecznych treści. Na miejsce pracy też nie było co narzekać – nastolatka miała tutaj wszystko, co potrzebowała, a poza tym miała również pod ręką naprawdę spore zasoby wszelakich pustynnych ziół, które jakimś cudem w ogóle nie zostały ograbione przez szabrowników.
Biedny Sanjiro otrzymał najgorszą fuchę. Musiał posprzątać cały obiekt z trupów zanim te zaczęły ulegać rozkładowi. Calutki dzień spędził na wytarganiu ciał poza obszar placówki i wrzuceniu ich do wcześniej przygotowanego dołu, by tam ostatecznie je spalić. Niezbyt przyjemne zadanie mocno odbiło się na jego nastroju i przez resztę wieczoru był bardzo ponury i wyjątkowo niegadatliwy.
Tokiyo co jakiś czas odwiedzała Majeczkę i sprawdzała jej postępy, ale głównie skupiała się na obchodzie po całej plantacji i skrupulatnemu spisywaniu wszystkich strat, które należało nadrobić, by miejsce uprawy ziół mogło wrócić do sprawnego działania.
Później Sanjiro przeszedł do nieco lżejszych obowiązków, które wciąż miały charakter głównie porządkowy. Poza tym powłóczył się po okolicy, deklarując trzymanie warty i pilnowanie otoczenia. Często jednak odwiedzał obie znajome i próbował nawiązać z nimi przyjemną pogawędkę o błahych tematach, przy czym ze starszą z pań chciał chyba nawet trochę się spoufalić. Póki co z marnym skutkiem.
Tokiyo z kolei zanurzyła się w księgi, w których rozpisane były różne kwestie dotyczące funkcjonowania tego miejsca. Jak sama wspominała, to ona miała teraz przejąć zarządzanie plantacją po przywróceniu placówki do normalnej pracy, więc chciała zawczasu jak najlepiej przygotować się do nowej posady.
Minęły dwa, trzy dni. Może niewiele więcej. Rozpieszczona Sabaku prócz zrobienia kolejnego kroczku w świecie medykamentów i trucizn mogła nawet zdążyć nieco popracować nad swoimi umiejętnościami. Jej pobyt na plantacji powolutku dobiegał końca, o czym dowiedziała się pewnego dnia od swojego sympatycznego kompana.
Było trochę po górowaniu słońca, które grzało chyba najmocniej na przestrzeni ostatniego tygodnia. Sanjiro przylazł do Mayū prawdopodobnie już nie pierwszy raz tego dnia, ale tym razem z konkretną nowiną, a nie tylko z chęcią bezproduktywnej pogadanki.
– No cześć, co tam? Huh, ale dzisiaj grzeje – skomentował, ocierając pot z czoła i przyglądając się temu, co aktualnie robiła ciemnoskóra nastolatka.
– Wygląda na to, że Tokiyo skończyła swoje zajęcie. Rozpisała na zwoju wieeelką listę życzeń dotyczącą rzeczy czy tam ludzi, których potrzebuje do kontynuowania upraw. Skrupulatna jest, nie ma co… – skomentował z lekkim rozmarzeniem na twarzy na wzmiankę o znajomej, ale szybko wrócił myślami na ziemię, poprawił dłonią bujną czuprynę i kontynuował.
– No i mam z tą listą udać się do władz Kinkotsu, żeby sprawnie dostarczyli ludzi czy tam potrzebne rzeczy. Zostajesz jeszcze na miejscu, żeby popilnować obiektu, tak dla przezorności. No i to w sumie tyle, co chciałem ci powiedzieć, no bo zbieram się zaraz w drogę, więc się pewnie zobaczymy za jakiś czas w stolicy… Aaa, właśnie, jeszcze jedno. Tokiyo chciała cię widzieć, coś chyba wymyśliła dla ciebie. Tylko uważaj, jakaś spięta jest dzisiaj. I to nie moja wina, heh – poradził na koniec, drapiąc się po czole, a potem pożegnał się milutko i oddalił się od nastolatki.
Tokiyo urzędowała w jednym z budynków i ślęczała obecnie nad jakimiś papierami.
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 9 lip 2020, o 20:35
Pomimo początkowego zarzekania się, że nie spędzi tutaj ani chwili dłużej i obmyślania skomplikowanych planów, w jaki sposób mogłaby wytłumaczyć, dlaczego dużo bardziej potrzebna była teraz w osadzie, ostatecznie kilkudniowy pobyt na terenie plantacji mogła uznać za całkiem udany. Spory udział w udobruchaniu rozdrażnionej nastolatki miała obecność Tokiyo, której wiedza oraz doświadczenie okazały się być nieocenione, a chęć podniesienia jej kwalifikacji niesamowicie wygodna - w klinice ojca zapewne nie doprosiłaby się u niego o chociaż chwilę asysty przy jej pierwszych próbach. Chociaż Mayū zazwyczaj ciężko przychodziło zarówno uświadamianie samej siebie, jak i okazywanie jakichkolwiek bardziej ciepłych uczuć niż zdystansowana neutralność, tak teraz musiała przyznać, że medyczka wywarła na niej całkiem pozytywne wrażenie. Ceniła jej wiedzę oraz profesjonalne podejście do zawodu. Tego samego, niestety, nie mogła powiedzieć o Sanjiro, którego nadal uznawała za osobę bojącą się własnego cienia i uciekającą od tego, co niegdyś oferowało mu życie. Traktowała go jak nieporadne dziecko - z pobłażaniem, lekceważąco, czasem trochę niemiło. Ostatnio może nawet częściej niż czasem ze względu na to, że, po posprzątaniu obszaru plantacji z ciał w początkowym stanie rozkładu, mężczyzna miał zdecydowanie zbyt dużo czasu, który wykorzystywał głównie na to, by się odrobinkę ponaprzykrzać albo Tokiyo, albo nadal naburmuszonej Mayū, która niekoniecznie miała ochotę na socjalizację. Wolała całą swoją negatywną energię rozładować na treningach tych prostszych technik, które mogłaby przyswoić w miarę szybko na prowizorycznym polu treningowym. Nawet nie mogła jednoznacznie określić, ile razy przypadkiem nadziała się na kolce kaktusów z okolicznej farmy, gdy wyciągała zeń pojedyncze sztuki swojego oręża.
Ten dzień nie różnił się praktycznie niczym od każdego poprzedniego, ale w końcu taki był wątpliwy urok dni spędzanych na samym środku pustyni. Chociaż jej śniada skóra w pewnym stopniu była uodporniona na działanie lejącego się z nieba żaru, to z każdym kolejnym dniem coraz bardziej odczuwała tę dojmującą spiekotę i wręcz nie mogła się doczekać, aż wreszcie wróci do osady, gdzie będzie mogła schować się w chłodnym pokoju przez te parę najmniej odpowiednich do spędzania na świeżym powietrzu godzin. Tutejsze pracownie nie chroniło przed gorącem tak dobrze, jak pomieszczenia w posiadłości jej ojca. Poza tym miała wrażenie, że cholernie w nich śmierdzi trupem, więc zdecydowanie więcej czasu spędzała poza nimi, głównie włócząc się po wąskich alejkach ogrodów. Cóż, przynajmniej mogła nacieszyć oczy widokiem świeżej zieleni. Pustynny krajobraz zdecydowanie bywał zbyt monotonny dla złaknionej intensywnych bodźców Sabaku.
W chwili, gdy Sanjiro, po raz kolejny już dzisiaj, postanowił jej się trochę ponarzucać, Mayū przebywała w pracowni, gdzie bez większego zainteresowania kartkowała jedną ze znajdujących się tutaj książek. Niby spoglądała na ryciny, niby podążała wzrokiem za kolejnymi literkami, ale tak naprawdę nie przykładała większej uwagi do jej zawartości. Była zbyt znużona, by wykrzesać z siebie chociaż ostatki chęci do nauki. Najchętniej napiłaby się teraz gorącej, mocno słodzonej kawy i zmusiłaby kogoś do partyjki tryktraka. Westchnęła ciężko, gdy tylko usłyszała znajomy głos.
— Co znowu? — bąknęła, a ręka, która aktualnie podpierała jej podbródek, sprawiła, że jej wypowiedź mogła być dość niewyraźna. — Mówisz tak, jakby wczoraj nie grzało. I przedwczoraj. I w sumie zawsze — podsumowała jego słowa z nieukrywanym rozdrażnieniem, po czym wróciła wzrokiem na kolejne strony swojej książeczki. Chociaż mogłoby się wydawać, że już przestała go słuchać, to jednak łypnęła kątem oka na jego twarz, gdy zaczął mówić o zielarce. Może i posegregowanie własnych uczuć przychodziło jej z pewną trudnością, to jednak w lot wyłapywała wszelkie podejrzane zachowania, a maślane oczy Sanjiro doskonale się do nich zaliczały. Kąciki ust dziewczęcia wygięły się w złośliwym uśmieszku, wykazała się jednak tak wielką łaskawością, że nie skomentowała jego rozmemłanej maniery mówienia. Jakie to zabawne.
— Jesteś pewien, że nie mogę już iść tam z tobą? Jak długo jeszcze mam tutaj siedzieć, co? — wymamrotała zazdrośnie, gdy mężczyzna powiedział o swoich planach powrotu do Kinkotsu. Jeżeli nie pozwolili jej wrócić razem z nim, a wcześniej łudziła się, że tak właśnie się stanie, to kiedy niby będzie ten dzień, gdy wreszcie zwolnią z ochrony plantacji? Rozprawianie na ten temat z posłańcem nie miało jednak żadnego sensu, więc tylko przytaknęła, choć niechętnie, na jego wezwanie do medyczki. Nie przejęła się jakoś szczególnie tym, że Tokiyo, jak sam określił, była spięta - a to z tego powodu, że kto jak kto, ale akurat ona była spięta stosunkowo często. Sądząc po wcześniejszym zachowaniu Sanjiro, mogła stwierdzić, że ostatnimi czasy odwiedzał ją ze zwiększoną częstotliwością - a to całkowicie wystarczyło, by, cóż, nie być w najlepszym nastroju.
Tuż po opuszczeniu pomieszczenia przez posłańca podniosła się z wysiedzianego miejsca, po czym skierowała kroki do aktualnego miejsca przebywania zielarki. Niezbyt przejmując się tym, że mogłaby jej w czymś przeszkodzić swoją wizytą, bezpardonowo weszła do jej tymczasowego gabinetu.
— Puk, puk — mruknęła dość beznamiętnie, opierając się barkiem o futrynę drzwi. Rzuciła okiem na papiery, w których Tokiyo zdawała się wręcz tonąć, po czym zawiesiła spojrzenie na jej twarzy, wyczekując informacji.
0 x
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 9 lip 2020, o 21:49
Misja rangi C
Mayū, Ren
4/45
Sanjiro może i był mało konkretnym, nierozgarniętym oraz trochę bojaźliwym człowiekiem, ale miał za to dwa solidne atuty. Pierwszym były oczywiście cudowne włoski o naturalnym, bardzo mocnym skręcie, natomiast drugą co do wartości zaletą wysokiego osobnika była pokora, której niektórym mogło brakować. Mężczyzna znał swoje miejsce na świecie i nawet jeśli zdarzało mu się pomarudzić pod nosem, to nigdy nie protestował i zawsze wykonywał powierzone mu zadanie. Nie miał też w zwyczaju podważać decyzji zwierzchników, dlatego na komentarz Mayū wzruszył bezradnie wątłymi ramionami. Jeśliby tylko mógł, z pewnością przychyliłby się życzeniu nastoletniej Sabaku i odesłałby ją z powrotem do stolicy, bo darzył ją sporą, niezbyt odwzajemnioną sympatią. Niestety, był tylko chłopcem na posyłki i najlepsze, co mógł zrobić, to śmignąć możliwie sprawnie do Kinkotsu i stamtąd przyprowadzić ludzi, którzy zastąpią obecną rolę rozpieszczonego dziewuszyska.
Mimo że do budynku, w którym stacjonowała starsza kompanka, było niedaleko, to króciutki spacer i tak należał do wyjątkowo nieprzyjemnych. Gdy tylko Mayū wyszła z pracowni zielarskiej, uderzył ją niesamowity, południowy skwar – być może nawet o kilka stopni gorętszy względem ubiegłego dnia. Sytuacji nie poprawiał fakt, że nagrzane powietrze dosłownie stało w miejscu i nie miało ochoty nawet drgnąć, przez co szalejące ostatnio wichry na zachodzie mogły być teraz wspominane z utęsknieniem.
Tokiyo zajmowała niedawno temu zorganizowane miejsce pracy, na którym rozłożone było wiele papierów, zeszytów lub innych ksiąg rachunkowych, zawierających raczej niezbyt ciekawe zestawienia, podliczenia oraz notatki, na wzmiankę których przyzwyczajonemu do wrażeń ninja robiło się po prostu sennie. Kobieta była jednak bardzo pochłonięta swoją pracą, czego dowodem było chociażby to, że nie zauważała nadejścia reprezentantki rodu Sabaku. Dopiero dość niestandardowe, bo werbalne, pukanie sprawiło, że ta oderwała ołówek od kartki i podniosła wzrok.
– Ach, jesteś – skomentowała, marszcząc nieco czoło i zagryzając dolną wargę. Faktycznie była jakaś pospinana.
– Miałabym dla ciebie drobną fuszkę – zaczęła po momencie namysłu. – Poza zwykłą uprawą tutejsi pracownicy czasem zbierali mniej typowe składniki, które można znaleźć w okolicy, jak na przykład jad mamby czarnej. Jest śmiertelny, ale można z niego wyizolować substancję uśmierzającą ból, a tej zapasy kończyły się w Kinkotsu. Akurat te węże znajdują całkiem blisko, mniej niż godzinę na połu… – urwała w pewnym momencie, kiedy do budynku wbiegł ożywiony Sanjiro.
– Ty jeszcze nie w drodze? – rzuciła nieprzyjaźnie Tokiyo, mierząc srogim spojrzeniem kompana.
– K-ktoś tu idzie. Widziałem przez zachodnią bramę – odpowiedział mężczyzna w dużym pospiechu, na co zielarka z tęgą miną wyprostowała się znad papierów niczym struna i od razu ruszyła do wyjścia, by przenieść się na dróżkę, z której mogła wypatrzyć przybysza lub przybyszkę. Potem przyłożyła dłoń do czoła, by ochronić oczy przed wpływem południowego, ostrego słońca i spojrzała w dal.
Sanjiro podążył za swoją sympatią, a jeśli Mayū uczyniła to samo, to wypatrzyła zbliżająca się (lub stojącą) osobę w towarzystwie muła. Po krótkiej obserwacji mogła odnieść wrażenie, że ta postać wygląda jakoś znajomo.
Tokiyo po chwili napięcia opuściła dłoń i westchnęła cicho, chyba z małą dozą z ulgi, a następnie zerknęła na nastolatkę z wymownym spojrzeniem sugerującym tyle, że należy zachować czujność wobec przybysza, a raczej przybyszki, jak mogła spodziewać się młoda Sabaku.
Ktoś mógłby pomyśleć, że Ren obrosła w piórka po swoich ostatnich heroicznych czynach i zaczęła teraz stawiać wymagania, ale jej zachowanie było raczej wynikiem smykałki do targowania się. Babunia z kolei nie zamierzała wchodzić z nią w licytację i była skłonna przystanąć na postawione wymagania, które nie były aż tak wygórowane. Przytaknęła, a przy tym pokręciła noskiem ze względu na konieczną wyprawę do Atsui, bo i jej była ona nie w smak. Niestety, sytuacja Urugi była niewesoła, dlatego społeczność wędrownej osady musiała zacisnąć zęby i schować dumę w kieszeń, bo bez podstawowych środków do przetrwania nie mogliby mierzyć w jakieś wyższe cele i walczyć o odzyskanie utraconej świetności.
– Moja droga, jesteśmy ci wdzięczni. Zrobimy co trzeba – oznajmiła Yuro ciepłym tonem, a potem wróciła do swoich ludzi, by oddelegować kogoś do przekazania lekarstw i informacji do obozu, w którym stacjonowała matka młodej beduinki. Nakazała też użyczenie nastolatce zwierzęcego kompana, wiec niedługo później do Kaguyi podszedł starszy pan i przekazał jej całkiem młodego muła, który później, już w trakcie podróży, miał okazać się bardzo upartym i krnąbrnym towarzyszem wędrówki. Niezbyt urocza krzyżówka konia i osła obładowana była zapasami wody i żywności na kilka dni podróży.
Babunia wyszła jej na pożegnanie i pożyczyła spokojnej drogi, a potem starymi, przepełnionymi życiową mądrością ślepiami odprowadziła Ren, która skierowała się na wschód.
Upały były odrobinę wyższe niż zazwyczaj, więc tułaczka nie należała do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych, ale z drugiej strony dla Ren, która praktycznie nieustannie krążyła po sporym obszarze pustyni, nie była to aż taka skrajna mordęga, szczególnie że zdarzało jej się pokonywać dłuższe dystanse.
Prawdopodobnie musiała zatrzymać się kilka razy – w tym zarówno na krótsze jak i dłuższe postoje. Cisza, za którą zdążyła zatęsknić podczas ostatnich przygód, była teraz wszechobecna. Spokój dziewczyny zakłócał przede wszystkim muł, a to oznaczało, że działo się tyle, co nic. Jednorodne krajobrazy były dosyć rzadko zaburzane przez jakieś ciekawsze scenerie, jak na przykład skromne oazy, większe formacje skalne lub obszary o bogatszej roślinności. Wartym jednak zauważenia był fakt, że piaskowe tereny były mocno pofałdowane – przez te tereny musiały przetoczyć się w ostatnim czasie silne wichury, które poprzenosiły piach w spore wydmy. Raz lub dwa wokół wędrującej bohaterki zakręciły się sępy, a w trakcie chłodnej nocy sen mogły zaburzyć skowyty kojotów, które grasowały gdzieś w oddali.
Minęło południe. Z bezchmurnego nieba lał się niesamowity żar, ale do kontynuowania wędrówki motywował fakt, że było bardzo blisko celu. Przed Ren malowała się już plantacja ziół, która wraz z kolejnymi pokonanymi krokami prezentowała się coraz lepiej. Placówka była naprawdę dobrze doinwestowana i aż dziwne, że czarne jak smoła ślepia nie wypatrzyły żadnej żywej duszy, która pilnowałaby obiektu lub chociaż kręciła się po nim.
Dopiero jak już była kilkadziesiąt metrów od wejścia na planację, wyłapała przechadzającego się ścieżką, jakiegoś wysokiego osobnika z bardzo bujną, kręconą czupryną. On również ją wyłapał i chyba na widok niezapowiedzianej przybyszki mocno się ożywił, bo czmychnął w pośpiechu do jakiegoś pobliskiego budynku.
Czy Ren wlazła do wewnętrznego pierścienia plantacji, czy też zdecydowała się pozostać na zewnątrz, to i tak była w stanie zarejestrować, że dostrzeżony przed momentem mężczyzna znowu się wyłonił i tym razem miał jakieś towarzystwo. Czy te towarzystwo nie wyglądało czasem znajomo?
0 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 9 lip 2020, o 22:46
Mimo tego, że wędrówka przez niezbyt różnorodny pustynny krajobraz była dość nużącym zajęciem, Ren odetchnęła z ulgą, gdy oddaliła się już od Urugi. Nie to, by miała coś przeciwko tamtejszej społeczności - ba, myślała o nich bardzo ciepło, doceniając ich gościnę - ale powoli zaczynała czuć, jakby zapuszczała korzonki. Młoda Kaguya miała duszę pielgrzyma i choć musiała zmienić swoje plany ze względu na prośbę staruszki, to jednak w końcu mogła znowu robić to, co lubiła najbardziej – wędrować przez wydmy. W drodze towarzyszył jej dość mało urodziwy, ale bardzo wytrzymały muł, który odciążał ją, dźwigając na swoich barkach zapasy wody i pożywienia, które powinny spokojnie starczyć jej na całą drogę. Warunki podróży miała więc aż nadto komfortowe – o wiele lepsze, niż wtedy, gdy podróżowała sama jak palec. Świat stał przed nią otworem.
Minęło parę długich dni i nocy, nim udało jej się dotrzeć do celu, który opisała jej starowinka. Parę razy musiała zasięgnąć po drodze języka, by uniknąć zboczenia z obranego traktu, ale w końcu na horyzoncie zamajaczyła plantacja. Ren otarła rękawem zroszone potem czoło, przeklinając w duchu ostre słońce, które górowało na niebie. Co było niezwykłego w tych konkretnie ziółkach? Może to jakieś niedobitki sojuszników rodu Kaguya, którzy nie dali się wypędzić z terenu Atsui, prowadzili tutejsze uprawy? Pewnie niedługo znajdzie odpowiedź na to pytanie. Pociągnęła za wodzę przy pysku upartego zwierzęcia, które jej towarzyszyło, zachęcając je tym gestem, by kontynuowało marsz. Najwyższa pora, by napoiła te cholernie wytrzymałe bydlę – skoro gleby tutaj były nadzwyczaj urodzajne jak na pustynne tereny, to oznaczało to, że mieli też wodę. I to najprawdopodobniej sporo wody. Sprawdziła, czy chusta na pewno okrywa jej czoło, a następnie ściągnęła materiał z nosa, nie chcąc prezentować się jak jakiś zamaskowany bandyta. Wkroczyła ostrożnie na teren plantacji.
- Hej! – Zanim udało jej się ściągnąć na siebie uwagę jakiegoś kudłatego mężczyzny, który wyjrzał jej naprzeciw, ten wycofał się pospiesznie do środka tak, jakby zobaczył ducha. Lekko skonfundowana takim zachowaniem Ren uniosła jedną brew ku górze, nakierowując swojego pokracznego wierzchowca w stronę budynku, gdzie zniknął gospodarz. Dziwne mieli tu maniery.
Minął krótki moment, a na dróżce przed jednym z domostw pojawiły się znów trzy sylwetki - najpierw kobieta, zaraz za nią inna dziewczyna, a za nimi wychylił się w końcu ten tchórzliwy gość, który całkiem szybko biegał. Mężczyzna musiał chyba ściągnąć swoje towarzyszki. Beduinka pozdrowiła trójkę mieszkańców plantacji niedbałym skinieniem głowy z dystansu, chcąc w ten sposób zasygnalizować, że nie szuka tutaj żadnych problemów. Oni też nie wydawali się bojowo nastawieni, ale mimo to pozostawała czujna. Mimo wszystko był to teren należący do Sabaku.
- Jestem z Sabishi, chcę handlować. Oczywiście mam pieniądze – rzuciła sucho, nie tracąc czasu na jakieś zbędne wymiany grzeczności i pogawędki. Z kieszeni wygrzebała notkę od starowinki i spojrzała na nią kątem oka, mrużąc ślepia. Cholera, będzie potrzebowała chwili, by rozszyfrować drobne pismo staruszki. Płynne czytanie nadal sprawiało jej trudność. Pożałowała teraz, że zawczasu nie spróbowała wczytać się w zapiski, by uniknąć późniejszej niezręczności. – Kto z was tutaj rządzi? Będę potrzebowa-… Dziewczyna z Kinkotsu? – Spojrzenie czarnych ślepi powędrowało na znajomą twarz w tym komitecie powitalnym. Trzeba przyznać, że po prostu zgłupiała. Ostatnim miejscem, gdzie spodziewała się spotkać pannicę, z którą miała (nie)przyjemność poprztykać się w stolicy Atsui, był środek pustyni. Nie wiedziała w sumie, co w ogóle ma o tym myśleć. Czyżby rozpuszczone dziewczę zdecydowało sobie dorobić, pracując w ziemi?
- Udało ci się w końcu zobaczyć myszoskoczka? – zaczepiła ją wreszcie, na razie ignorując jej towarzyszy.
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 10 lip 2020, o 18:26
Tylko dlaczego miałaby być pokorna? Czy kiedykolwiek jej coś nie wyszło? Czy kiedykolwiek zrobiła coś, co mogłaby uznać za niewystarczające? Nawet jeśli tak, to uznawała swój błąd za tak nieistotny, że aż niewarty odnotowania. Alternatywnie spychała odpowiedzialność na kogoś innego, dość wymownie dając znać, że jej niepowodzenie było wynikiem wyłącznie czyjejś niefrasobliwości. Pokora była cechą zupełnie niepożądaną w jej rodzinnym kręgu; zarówno jej matka, jak i nieco później babka wręcz zachęcały ją do przybierania butnej postawy, niezależnie od tego, z kim lub czym miałaby do czynienia. Nie można być pokornym, jeśli jest się nastawionym na sukces i bez względu na wszystko się do niego dąży. Nie udałoby jej się wyćwiczyć swoich zdolności na względnie wysoki, jak na swój wiek, poziom, gdyby była pokorna. Zrezygnowałaby już w przedbiegach, gdyby nie uważała, że jej obecność na tym świecie była prawdziwym błogosławieństwem dla, cóż, wszystkich, a zasoby jej talentu były niemal niewyczerpywalne. I chociaż możliwe, że tak właśnie było, to nie dało się jednak ukryć, że całkiem spory udział w wykształceniu jej charakteru jako osoby o dość wybujałym ego oraz roszczeniowym podejściu było jej bezpośrednie otoczenie, w którym się wychowywała. Nie zaznała też nigdy smaku prawdziwej porażki - takiej, co kruszy tak skrupulatnie podbudowywane na przestrzeni lat poczucie własnej wartości. Była młoda. Zbyt młoda, by przejmować się skutkami jej zachowania, gdy nadal była w wieku nastoletnim. Ale jedno trzeba było Sanjiro przyznać - jego fryzura, owszem, prezentowała się zjawiskowo.
Gdy już wparowała do tymczasowego gabinetu medyczki, przejechała raczej znudzonym spojrzeniem po porozkładanych na blacie papierach, próbując z odwróconych od niej zapisków wywnioskować, czym się zajmowała. Dochodząc do wniosku, że niczym ciekawym, stłumiła zwiniętą w pięść dłonią przeciągłe ziewnięcie, po czym zsunęła z ramion białą narzutkę. Mogłaby przysiąc, że jeszcze nigdy nie doświadczyła tak gorącego dnia.
Po werbalnym zapukaniu Tokiyo wreszcie zauważyła jej obecność, na co Mayū zareagowała nieco ospałym skinięciem. Ostatnimi czasy jakoś tak źle sypiała - nie przywykła jeszcze do takich niewygód, więc jej organizm regenerował się w znacznie wolniejszym tempie niż wtedy, gdy zasypiała na miękkim posłaniu i, co istotne, pod moskitierą. Nawet nie była świadoma, że aż tyle robactwa aktywizuje się nocną porą na pustyni. Odruchowo podrapała się po jednym z wielu ugryzień, którymi została naznaczona jej dotychczas nieskazitelna skóra, po czym spojrzała półprzytomnym spojrzeniem na zielarkę, kiedy ta w końcu zaczęła mówić o konkretach. Z jednej strony była nieco zaciekawiona trucizną, jaką można było wydobyć z jakiegoś specyficznego gatunku gada, z drugiej jednak - czy nie mogłaby zaangażować do tej roboty jakiegoś pachołka, który mógłby wykonać za nią tę najbardziej czasochłonną część? Mayū mogłaby się zająć czymś bardziej wymagającym jak, dla przykładu, samym pozyskaniem jadu, a nie polowaniem na węże. Nie było jej dane jakkolwiek zareagować na przydzielone zadanie, bowiem wyraźnie zlękniony Sanjiro wparował do pomieszczenia, przerywając im rozmowę. Na początku tylko spojrzała na mężczyznę podejrzliwie - nadal pamiętała o tej nagłej sytuacji skutkującej jego przeraźliwym piskiem, która ostatecznie okazała się być wężem - i absolutnie nie należało traktować tej sytuacji jako mniej niebezpiecznej, jednak osoba przebywająca tyle czasu na pustyni powinna była już posiąść umiejętność radzenia sobie z tego typu sprawami. Nie miała jednak zbyt wielkiego wyboru - w końcu przebywała na plantacji w roli ich strażnika, udała się więc w ślad za duetem, by sprawdzić tożsamość zbliżającego się jegomościa.
Postać znajdowała się w niedalekiej odległości od nich w towarzystwie muła, który wyglądał zupełnie tak, jakby za parę chwil miał runąć na piasek i już więcej się nie podnieść. Omotana białym materiałem sylwetka nie zdradzała zbyt wiele informacji - tak samo jak twarz, której jedyną nieprzykrytą tkaniną częścią były oczy. Dopiero gdy przybysz zdecydował się na ukazanie swojej facjaty, mogła skojarzyć, że skądś zna tę osobę. Złote ślepia dziewczęcia zmrużyły się delikatnie, a umysł przyspieszył swoje obroty. Po paru krótkich chwilach dopasowywania jej rysów do konkretniej osoby, którą mogłaby znać, jej brwi uniosły się wysoko ku górze. I zachichotała pod nosem.
— Spokojnie, znam ją. Nie jest groźna. Jest włóczęgą i chodzi od osady do osady, by sprzedawać jakieś sery czy inne cholerstwo. Pewnie już jej nigdzie nie chcą, więc łazi po pustyni i próbuje zdobyć trochę pieniądza. Załatwię to — powiedziała dość pewnie, nawet nie próbując ukryć resztek rozbawienia, które dało się usłyszeć w jej wypowiedzi. Następnie zerknęła jeszcze na Tokiyo, dając jej znać, że wszystko było pod kontrolą. No bo przecież było. Ani przez moment nie pomyślałaby o tym, że Ren mogłaby stanowić dla niej jakieś zagrożenie - w końcu cokolwiek by kombinowała, ostatecznie i tak zetknęłaby się ze złotym pyłem. W sumie, to była pewna, że pozbyłaby się jej i bez pomocy złota. No bo co takiego może potrafić jakaś beduinka?
— Ja tutaj rządzę — odpowiedziała na jej pytanie, wychodząc przed szereg. Skrzyżowała jeszcze ręce na klatce piersiowej, by zaznaczyć swoją niezaprzeczalną dominację. — Nie, nie potrzebujemy sera. — Machnęła lekceważąco dłonią w jej stronę, dając wyraźny komunikat, że jej obecność była tutaj niepożądana i powinna poszukać sobie innych frajerów, których naciągnie na absolutnie niewarty swojej ceny nabiał. Cicho liczyła na to, że pielgrzymka nie czuła się w nastroju na naprzykrzanie się i posłusznie odejdzie w swoją stronę. Sama nie miała teraz za bardzo humorku na użeranie się z upierdliwymi kupczykami.
— A czy tobie udało się w końcu wyjść na prostą? — odparła prowokująco, podejmując z nią kontakt wzrokowy. Jej twarz, chociaż dotychczas wyrażała przede wszystkim zacięcie, teraz została naznaczona złośliwym uśmieszkiem.
0 x
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 10 lip 2020, o 19:44
Misja rangi C
Mayū, Ren
7/45
Religijna osoba stwierdziłaby, że to przypadkowe spotkanie było jednym z wielu punktów szeroko zakrojonego, boskiego planu. Ktoś inny uznałby je za zrządzenie kapryśnego losu. Dla uczonego byłoby to po prostu wydarzenie o wyjątkowo niskim prawdopodobieństwie. Jeszcze inna osoba mogłaby natomiast wysunąć tezę, że te dwie nastolatki są tak mocno spolaryzowane, że aż powstała między nimi niewidzialna siła przyciągania.
Tak czy inaczej, mimo rozległości potężnej pustyni spotkały się po raz drugi w mniej typowych dla siebie sytuacjach. Pobyt na plantacji ziół nie należał do ich zupełnie odmiennych schematów w życiu, więc musiały mieć cholerne szczęście, a raczej cholernego pecha, jeśli wziąć pod uwagę ich klanowe przynależności.
– W porządku – odpowiedziała krótko Tokiyo i oddała tym samym inicjatywę młodej Sabaku. Sama podparła ręce na biodrach i chłodnym spojrzeniem obserwowała rozwój sytuacji.
– Sery? – powtórzył cicho Sanjiro, zastanawiając się przez krótki moment, co sygnalizował intensywnym drapaniem się po karku. Po tym szybkim namyśle podniósł smukłą dłoń i pomachał na powitanie beduince. Wtrącił się w momencie, w którym akurat między dziewczynami panowała cisza.
– Chętnie kupiłbym ser! – zadeklarował przyjaźnie, sięgając do kieszeni w poszukiwaniu jakichś zaskórniaków, za które mógłby nabyć trochę prowiantu na podróż.
– Naprawdę? Powinieneś już być w drodze – skomentowała zielarka z bardzo wyraźną irytacją w głosie. Zaraz po tym głośno westchnęła, po raz kolejny eksponując swoje zniecierpliwienie.
– T-tak, już ruszam – odpowiedział z lekkim zamieszaniem Sanjiro. Nie chcąc ściągać na siebie burzy ze strony swojej sympatii, zdecydował się rozpocząć wcześniej nieudaną wyprawę. Odchodząc, zerknął jeszcze raz z lekkim zawodem na przybyszkę, a potem przyspieszył tempo marszu. No nic, innym razem kupi sobie serek.
Bohaterki weszły ze sobą z interakcję, umordowany muł zaczął skubać jakiś wysuszony kępek trawy, a Tokiyo przesunęła się w cień najbliższego budynku i z odległości przyglądała się zaistniałej scence. Kobieta była jednak na tyle blisko, by przy wytężeniu zmysłów wychwycić dialog między dziewczynami, o ile te nie zaczęły prowadzić konwersacji szeptem.
A one dalej stały na środku dróżki i były bardziej przejęte niespodziewanym spotkaniem niż wszechobecnym, niemiłosiernym skwarem.
0 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 10 lip 2020, o 20:58
Jegomość o bardzo fantazyjnym uczesaniu najwyraźniej usłyszał jakieś uspokajające słowa o nowym przybyszu, bo przestał przed nią uciekać, a zamiast tego zainteresował się tym, czy beduinka nie przywiozła przypadkiem ze sobą odrobiny swoich mlecznych wyrobów. Najwyraźniej panienka z Kinkotsu musiała uprzedzić swoich kompanów o tym, że zdążyły już się poznać. Zapamiętała ją, kto by pomyślał? Miła niespodzianka. Jak jej było na imię? Mayo? Miyu? Mayu jakaś?
- Tym razem nie jestem tutaj z serem, ale czasem bywam w Kinkotsu, zwykle na początku miesiąca, wystarczy popytać na bazarze-... - zaczęła monotonnie i z pewnym znudzeniem formułkę, którą w sumie powtarzała dość często, wietrząc okazję na to, że może znajdzie sobie stałego klienta. Głupi tylko by nie zmarnował okazji, a ona nie wstydziła się tego, jak zarabia na chleb - nawet jeśli dla bogatej panienki paranie się handlem serem było zajęciem poniżej godności. Nie skończyła jednak mówić, bo facecik został zbesztany przez kobietę, która sprawiała tutaj wrażenie najbardziej odpowiedzialnej z całej tej osobliwej gromadki. Tylko dlaczego to Mayu wystąpiła przed szereg?
- Ty tutaj rządzisz? Ta pani wygląda na dorosłą – zniżyła głos, jakby chcąc zachować odrobinę dyskrecji, i już mniej dyskretnie wskazała palcem Tokiyo, która z jakiegoś powodu zdecydowała się pozwolić pertraktować z przybyszem pannicy z Kinkotsu. Choć Ren sama miała na karku zaledwie siedemnaście lat, to z góry zakładała, że jest od dziewczęcia starsza - niezależnie od tego, czy faktycznie istniała miedzy nimi tak różnica wieku, była święcie przekonana, że niekoniecznie przerasta ją dojrzałością i bagażem życiowych doświadczeń. W dodatku, cholera jasna, co ona tu miała niby do gadania? Jedynym wytłumaczeniem obecności dziewczyny na tym zupełnym odludziu mogłyby być osobliwie spędzane wakacje – dziwny kaprys bogatych nierobów. No bo w końcu co innego? Ren nawet przez myśl by nie przeszło, że ta oto egzaltowana siksa pełni tutaj funkcję ochroniarza. O, słodka naiwności.
- Co ty tutaj w ogóle robisz, Mayu? Nie sprawiałaś wrażenie dziewki, która musi pracować w polu, by się jakoś utrzymać. Wszystko w porządku? – Brzęcząca aż od złotej biżuterii dziewczyna powitała ją kąśliwą odzywką, co szybko przypomniało jej nieprzyjemną atmosferę, w jakiej rozstały się podczas ostatniego spotkania. Ren przejechała ręką po szyi swojego styranego rączego wierzchowca, przez chwilę mierząc swoją rozmówczynię w milczeniu, jakby przez chwilę nad czymś się zastanawiając. Potem zerknęła krótko na Tokiyo, która najwyraźniej czuwała nad całym przedsięwzięciem, i wzruszyła jedynie ramionami. – No dobrze, szefowo. Przysyła mnie stara zielarka z Urugi, to niedaleko granicy. Ostatnio mieli pecha i utracili spory zapas ziół. Pohandlujemy? – Klepnęła muła w zadek. Swoje słowa skierowała do Mayu, ale wypowiedziała je na tyle głośno, by nie uszły uwadze tej, która najprawdopodobniej najbardziej znała się na rzeczy.
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 10 lip 2020, o 22:59
Nie była jakoś bardzo zaskoczona ponownym spotkaniem z handlarką nabiałowych wyrobów. Ostatecznie ona sama przyznała, że spędza czas przede wszystkim na krążeniu między osadami i wielogodzinnym włóczeniu się po pustyni, więc, jeśli nie na przypadkowej plantacji, to najpewniej i tak udałoby im się przynajmniej wymienić spojrzenia na targu w Kinkotsu, gdzie beduinka miała się zatrzymywać na początku każdego miesiąca. I chociaż wierzyła w przeznaczenie, bo przecież sama była przeznaczona do zostania ważną osobistością w świecie shinobi, to do podporządkowywania ich spotkania ponadnaturalnym, magicznym siłom podchodziła z pewną rezerwą. W końcu co ktoś taki jak Mayū - czyli o paręset poziomów wyżej od Ren w każdej możliwej kategorii - miałby wspólnego z tą dziwną włóczęgą, że koniecznie musiałyby się na siebie natknąć? Zwykły przypadek, ot co. Przypadkiem można było nazwać też to, że nadal nie były świadome swojej prawdziwej tożsamości - przynajmniej na razie. Lepiej, by to się nie zmieniło.
Spojrzenie wycelowane w mężczyznę, który z jakiegoś powodu tak bardzo uradował się na widok sprzedawczyni sera, z pewnością można było przyporządkować do tych bardziej złowrogich. Plan jak najszybszego przepędzenia beduinki z terenów plantacji, póki ta nie poczuje się zbyt pewnie i nie zacznie wciskać wszystkim dookoła swoich wyrobów, został już praktycznie przekreślony. I to przez co! Przez ochotkę na świeży serek! Ale czy mogła się spodziewać czegoś więcej po kimś tak prostolinijnym i nieskomplikowanym jak Sanjiro? Czy ten facet w ogóle był zdolny do chociaż chwili refleksji nad swoimi czynami oraz zachowaniem?
— Widzisz? Nie ma serka — wyrzęziła przez zęby, gdy przybyszka wyjawiła brak swojego sztandarowego asortymentu. Posiadacz bujnej fryzury jednak, słysząc kolejną przyganę od swojej oblubienicy, szybko zrezygnował z nabycia przysmaku i niemal w podskokach wyruszył w podróż do stolicy. Rychło w czas. Miał to zrobić już jakieś parę godzin temu, zamiast wykupywać ser od osoby, którą jeszcze przed chwilą uznał za zagrożenie.
Brwi nastolatki zmarszczyły się momentalnie, kiedy pielgrzymka podważyła jej autorytet. Czy to naprawdę byłoby dla niej aż tak niewyobrażalna sytuacja, że to właśnie Mayū zarządzałaby plantacją? Owszem, nie dało się ukryć, że uroda młodej Sabaku wciąż była dość dziecięca. Pomimo tego, że przechodziła przez okres dojrzewania, to jej policzki nadal były miękkie, a na jej licu nie dało się znaleźć nawet najmniejszej zmarszczki - co z kolei mogło być efektem nie tylko jej młodego wieku, ale i wielogodzinnych zabiegów pielęgnacyjnych, do których wykorzystywała wyłącznie najlepszej jakości półprodukty. Ślepia natomiast, chociaż ich kształt był pociągły, co mogłoby nadawać im nieco dojrzalszego wyrazu, to nadal były całkiem spore, finalnie dokładając kolejną cegiełkę do dziecięcości jej facjaty. Ale Mayū tego nie widziała. Uważała się za osobę starszą niż faktycznie jest, więc jakiekolwiek wątpliwości dotyczące prawdziwości piastowanego przez nią stanowiska były dla niej najzwyczajniej w świecie niezrozumiałe. Zwykle nikt nie dawał jej odczuć, że mogłaby być mniej ważna. Zwykle .
— Słuchaj, włóczęgo, jeżeli nie chcesz rozmawiać ze mną, to z nikim nie porozmawiasz — warknęła trochę bardziej podniesionym tonem niż zwykła mówić, wolną dłonią odgarniając część kosmyków za ucho. Trudno było wyprowadzić ją z równowagi - tak naprawdę, tak na serio. Można wręcz rzec, że lubiła słowne przepychanki; co prawda wyłącznie te, w których była niemal pewna, że ostatecznie wygra, ale hej! Nawet, gdy przegrała, to nie czuła takiej irytacji jak wtedy, gdy ktoś traktował ją z góry. Gdy bezczelnie podważał jej autorytet. Nienawidziła tego. Nienawidziła z całego serca. Nawet nie była przyzwyczajona do tego typu sytuacji, więc nie wiedziała też, w jaki sposób powinna na to zareagować.
— A, czyli jednak nie masz ochoty odpowiedzieć na moje pytanie. Serek się nie sprzedaje, co? — Kolejny przytyk, kolejny kwaśny grymas. Na atak odpowiadała najpierw drobnymi szpileczkami, by w niedługim czasie przejść do wyciągania najcięższych dział. Nie mogła powiedzieć, że ją zna, pamiętała jednak każdą z tych rzeczy, które zabolały ją podczas ostatniej wymiany zdań w ciasnych uliczkach Kinkotsu. To całkowicie wystarczyłoby, by trochę ją podręczyć, a możliwe, że także i zniechęcić do dalszego nękania żeńskiego duetu - bo bez Sanjiro, który właśnie wyruszył do osady z zadaniem złożenia raportu. Może i by wystarczyło, ale to nie był jeszcze ten moment. Tym bardziej, że Ren właśnie zaczęła majaczyć coś o tym, że ona - a raczej jakaś zielarka - pilnie potrzebuje ziół, które znajdują się konkretnie na tej plantacji. Pokręciła głową z niedowierzaniem, gestem ręki pokazując jej, by chwilowo przerwała swoją wypowiedź.
— Gdzie, do cholery, jest Urugi? — spytała z raczej nikłym zainteresowaniem, by rzeczywiście dowiedzieć się o położeniu tej wioski. Osady. Plemienia? Nie miała dosłownie żadnych skojarzeń z tą nazwą, uznała ją więc za nieistotną. — Nieważne. W takim razie co takiego ta twoja zielarka potrzebuje? Jesteś pewna, że ona w ogóle istnieje? — wyrzuciła z siebie kolejne pytania, zerkając na nią podejrzliwie. Przez to, że jej wzrok został ulokowany gdzieś w okolicach beduinki, Mayū miała nieszczęście ujrzeć też, jak ta klepie swojego zwierza po zadzie. Stęknęła z obrzydzeniem. — Założę się, że i tak cię nie stać. Nie przyjmę muła jako zapłaty. Tylko uprzedzam — dodała szybko, a jej dłoń machinalnie powędrowała w stronę oczu, by chociaż połowicznie je zakryć. Czy ci prości ludzie naprawdę muszą zachowywać się aż tak obrzydliwie?
0 x
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 11 lip 2020, o 09:45
Misja rangi C
Mayū, Ren
10/45
Złota gwiazda promieniowała jaśniutkim blaskiem i wcale nie chodziło tutaj o ognistą tarczę, która górowała nad całym regionem i zsyłała na niego ogromny upał, lecz o ciemnoskóre dziewczę o okrąglutkich polikach, które raczyło wyleźć na środek dróżki i urządzić jednoosobowy komitet powitalny przybłędzie z Sabishi. Poprzekomarzały się troszeczkę, bo jakże by inaczej, kolejny raz uwydatniając dzielące ich różnice na niemal wszystkich płaszczyznach – pozycji w społeczeństwie, statusu materialnego, charakteru, czy nawet ambicji. Stąpająca twardo po ziemi Ren (na szczęście już bez bólu, bo z wyleczonymi stópkami) kierowała się głównie wolą przetrwania i chęcią zadbania o rodzinę; żyła z dnia na dzień. Mayū z kolei mierzyła znacznie wyżej, wierzyła w przeznaczenie do wielkich rzeczy, co musiało być przecież absolutną prawdą, skoro wszyscy liderzy pustynnych klanów prowadzili obecnie zakulisowe narady, by przygotować młodej bohaterce stanowisko Kōteia, zwierzchnika całego regionu. No bo kto, jeśli nie ona?
Rozmowa toczyła się dalej i trudno było powiedzieć, jak długo jeszcze się będzie toczyć w tak bezowocny sposób, bowiem obie strony były bardzo cięte i uparte. Sabaku nie kwapiła się do realizacji prośby przybyszki, z kolei Kaguya nie dawała się odprawić z kwitkiem. W tym wszystkim poszkodowany był głównie poczciwy muł, który w tym momencie okazałby większą wdzięczność za dostęp do wodopoju niż za pokrzepiające klepniecie w pupkę.
Tokiyo, będąca dziś w nienajlepszym humorze, musiała szybko się poirytować, ponieważ po chwili werbalnych przepychanek poprawiła chustę na głowie i zdecydowała się wyjść z cienia budynku, by dołączyć do kontrastujących ze sobą dziewuch.
– Jakie zioła? – zagaiła bez jakiegokolwiek entuzjazmu w głosie. Przystanęła na parę małych kroczków od Ren i oparła jedną rękę na biodrze. Czy Ren z trudem wydukała spis potrzebnych zapasów dla babuni, czy też postąpiła wygodniej i po prostu przekazała notatkę, kobieta zastanowiła się przez moment, mocno zagryzając przy tym dolną wargę. Zerknęła przy tym na słońce, które leniwie posuwało się po przejrzystym niebie.
– Niech będzie, ale w tym momencie od pieniędzy bardziej potrzebujemy przysługi – oznajmiła, marszcząc czoło, a potem przeniosła spojrzenie na władczynię złotego pyłu.
– Wyręczy cię w tym małym zadaniu, o którym nie skończyłam ci mówić, co ty na to? Przypilnujesz jej tylko, żeby nie została śmiertelnie ugryziona. Twoja znajoma potem dostanie swoje zioła i wróci w swoje strony, a dla ciebie znajdzie się coś bardziej adekwatnego dla twoich umiejętności. Może wydobędziesz jad? Pokażę ci, jak wyizolować z niego substancję… – zaproponowała, licząc na pozytywną reakcję rozpieszczonego dziewczęcia.
– Ta podziemna rzeka trochę wylewa na południe stąd. Mokrzejsze tereny, więcej roślinności. Pół godziny drogi, może trochę więcej. Dwie, trzy mamby czarne powinny wystarczyć. Żywe oczywiście – zaczęła mówić niezwykle treściwie, jakby się jej bardzo spieszyło. Na chwilę odeszła do składziku obok i przyniosła z niego wiklinowy kosz z przykrywką, który wręczyła, a raczej wcisnęła w ręce beduinki.
– Byłabym wdzięczna, gdybyście wyruszyły już teraz. Koleżanka szybciej załatwi swoje sprawy, a my zajmiemy się właściwą pracą – rzuciła chłodno, spoglądając na jedną i drugą, przenosząc ciężar na lewą nogę i opierając dłoń na prawym biodrze, by w ten dość ostentacyjnej pozie oczekiwać, aż uroczy duecik ruszy swoje zadki we właściwym kierunku.
0 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 11 lip 2020, o 12:09
Majka zdecydowała się przejąć dowodzenie, choć w jej przypadku nie oznaczało to rozpoczęcia negocjacji, a raczej próbę uświadomienia zmęczonej beduince, że nie jest tu mile widziana. Ren wysłuchała jej przytyków z nieskrywana irytacją, nie czując się zbytnio na silach, by bawić się teraz w ukrywanie swoich emocji i odpowiadanie na te szpileczki jakimiś przemyślanymi pyskówkami. Przyszła tu po to, by załatwić swoje sprawy, a trafiła jakimś cudem na tę łajzę z Kinkotsu, która ani myślała odpuścić jej choć na moment. Może pannica chciała dokończyć rozmowę, jaką odbyły dobrych parę tygodni temu?
- Jestem w pracy, porozmawiamy sobie potem. Dobrze wiedzieć, że jesteś pełna energii - syknęła przez zaciśnięte zęby do wyszczekanej bogaczki, krzyżując ręce na piersi w geście, który miał sygnalizować jej niechęć do ciągnięcia dalej tej czczej wymiany zdań. Tak naprawdę, to najbardziej w tym momencie by chciała, by ta hałaśliwa pchła wzięła od niej teraz tę listę, rozszyfrowała zapiski i samodzielnie skompletowała zamówienie, podczas gdy Kaguya mogłaby odsapnąć pod jednym z drzewek u boku swojego wiernego muła. Niestety.
Starsza z kobiet na szczęście nie była zainteresowana tym, gdzie znajduje się Urugi - co notabene byłoby bardzo trudne do wytłumaczenia, biorąc pod uwagę to, że lud Ren prowadził wędrowny tryb życia – i w końcu zdecydowała się przerwać tą prowadzącą do niczego rozmowę, sprowadzając ją na właściwe tory. Ren z ulgą przyjęła wybawienie w postaci dorosłej , która w końcu zainteresowała się ziołami, o które poprosiła ją babunia. Początkowo rozwinęła świstek papieru zapisany drobnym pismem, przyjrzała mu się przez moment, podrapała się po brodzie. A potem wzruszyła ramionami i po prostu podała kartkę kobiecie, pozwalając jej się wyręczyć.
Po zaznajomieniu się ze spisem braków w medycznym zapleczu Urugi, kobieta, na szczęście, zgodziła się na wymianę. Tylko, o zgrozo, z jakiegoś powodu nie chciała przyjąć pieniędzy, które ciążyły w sakwie kunoichi, proponując inny rodzaj wymiany. Mina Ren zrzedła odrobinę.
- Przysługi? Naprawdę mam pieniądze, nie musicie sugerować się tym, co mówiła Mayu – westchnęła, niedbałym machnięciem dłoni opędzając jak się jak od muchy od młodszej ze stacjonujących na plantacji kobiet. Potem jednak zamknęła usta, wysłuchując do końca słów kobiety. Może to nie będzie znowu taki najgorszy interes, jeśli uda jej się wrócić z pieniędzmi i z ziołami? Przecież staruszka nie musi wiedzieć o tym, że zmieniły się zasady wymiany.
- Hola, nikt mnie nie musi pilnować – zaprotestowała stanowczo, gdy w jej ramionach znalazł się kosz, który miałby służyć do przetransportowania trzech jadowitych węży. – Niech będzie, załatwię wam to. Ale dziewczyna zostaje tutaj, będzie mnie spowalniać. – Ren łypnęła krótko na Mayu, która raczej nie sprawiała wrażenia kogoś szczególnie zaradnego. Jeszcze tego jej brakowało, by musiała uważać nie tylko na to, by wściekła mamba użarła ją w łydkę, ale także na roztrzepanego podlotka, któremu zachciało się podróżowania po pustyni. Dodatkowo, jeśli przyjdzie czas, gdy będzie musiała użyć klanowych zdolności, to tym bardziej nie na rękę było jej towarzystwo jakichś pachołków Sabaku.
Po zakończeniu rozmów – niezależnie od tego, jak Mayu zareagowała na jej sprzeciw – Ren napoiła swojego zmęczonego życiem muła i rozładowała swój bagaż. Potem umocowała na zwierzęciu kosz przeznaczony do przewożenia gadów.
A także, jeśli na tym się skończyło, a jej sprzeciw był nadaremny, posadziła na mule Mayu, a sama poprowadziła zwierzę za lejce we wskazanym kierunku.
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 11 lip 2020, o 15:21
Och, gdyby tylko Mayū posiadała wiedzę o zawiązaniu się unii! Gdyby tylko wiedziała! Nie byłaby zachwycona, oczywiście, wizją bratnia się z tymi kościanymi żebrakami, bo brak tolerancji względem Kaguya był tak mocno zakorzeniony w podświadomości każdego z kolejnych pokoleń jej rodu, że uznawała swoją niechęć za coś całkowicie naturalnego, jednak stanie na czele tego przedziwnego tworu nie byłoby wcale aż tak złą fuszką. Jako osoba przekonana o swoim wielkim talencie i niemal całkowicie oderwana od rzeczywistości fantazjowałaby o zostaniu kolejną przywódczynią, która żelazną ręką zarządzałaby wszystkimi pustynnymi rodami i sprawiłaby, że zjednoczona prowincja byłaby nie do pokonania przez kogokolwiek przez cały okres swoich rządów. Nie potrafiłaby wskazać innego tak idealnego kandydata na to stanowisko - a rządy Sabaku jawiły się dla niej jako pewnik. No, może jej rywalem mógłby być sam Ichirou, ale, na dobrą sprawę, wcale nie przeszkadzałoby jej, gdyby to właśnie mu zostałby przydzielony tytuł Kōteia jeszcze przed jej kandydaturą. Był już niemłody, a doświadczeniem przerastał młodą Sabaku przynajmniej parokrotnie, więc mógłby pogrzać dla niej stołeczek, zanim ta by się wreszcie wyszumiała i nabrała ochoty na liderowanie.
Ale to nie o tym. To jeszcze nie był ten czas.
Teraz był czas na dalsze ruganie zmordowanej beduinki, która, z każdą kolejną wypowiedzią wyszczekanej bogaczki, coraz mniej mogła znieść jej obecność. Było to uczucie jak najbardziej odwzajemnione, ta bogaczka bowiem zaczynała żałować, że w ogóle zdecydowała się na podjęcie z nią jakiejkolwiek dyskusji, zamiast po prostu przegonić ją z terenów plantacji, nie pozwalając jej nawet na przedstawienie swojej oferty. Sabaku rozejrzała się kontrolnie na boki, by sprawdzić, czy to przypadkiem nie była jakaś zasadzka, którą to przybyszka zaplanowała razem ze swoimi kolegami. Być może Ren miała odwrócić jej uwagę bezsensowną przekomarzanką, a w tym momencie jacyś zamaskowani jegomoście wparowaliby na obszar należący do Atsui, by ograbić plantację z pozostałych tutaj dóbr; nie wiedziała, czego mogłaby się spodziewać po jakiejś włóczędze, która przecież mogła być w desperackiej potrzebie zdobycia czegokolwiek, co nadawałoby się do spieniężenia w którejś z większych osad. Taksowanie najbliższej okolicy zostało jednak przerwane wraz z momentem, gdy Ren napomknęła coś o pracy. Prychnęła, tłumiąc śmiech, po czym wykrzywiła kąciki ust w protekcjonalnym grymasie.
— Jakiej znowu pracy? Jesteś bezrobotna — przypomniała jej, gdyby przypadkiem o tym zapomniała. Dla osoby, która nigdy nie doświadczyła ani biedy, ani łapania się każdej możliwej okazji do zarobku, łażenie między osadami i próby opchnięcia mieszkańcom swoich wyrobów po parokrotnie zawyżonych cenach było najzwyklejszym żebractwem. Nie była nawet pewna, czy beduinka w ogóle potrafi samodzielnie wyrabiać te swoje sery - i czy ich jakość faktycznie była na tyle wysoka, by ich koszt był tak wysoki. Mayū nie miała jednak prawa wiedzieć o jednym, dość istotnym szczególe - Ren zawyżała ceny wyłącznie w Kinkotsu, by ściągnąć z przedstawicieli znienawidzonego przez siebie rodu jak najwięcej pieniądza. I całkiem możliwe, że ta wiedza już na zawsze pozostanie poza jej zasięgiem.
No tak, Mayū przecież nie została uznana za dostatecznie dorosłą , by móc prowadzić z pielgrzymką jakiekolwiek interesy, więc pałeczkę szybko przejęła dotychczas usunięta w cień Tokiyo. To, jak bezrefleksyjnie i szybko przyjęła propozycję handlu z, notabene, nieznajomą dla niej postacią, nie uszło uwadze dziewczęcia i absolutnie jej się to nie spodobało. I chociaż nie skomentowała tego ani słowem, to jednak odprowadziła medyczkę pełnym pretensji spojrzeniem i w naburmuszeniu wypuściła powietrze przez nos, by bardzo wyraźnie zaznaczyć, że tego nie pochwala. Z jeszcze większą dezaprobatą zareagowała na przedstawiony przez nią pomysł, który uwzględniał tę cholerną przybłędę w zdobywaniu czegoś tak istotnego, jak składnik wysokiej jakości środka przeciwbólowego. I chociaż wizja asystowania przy wydobywaniu śmiertelnie trującego jadu odrobinę osłodziła jej perspektywę wykonania tego zadania, to jednak nie mogła się zgodzić na to, by jakaś handlarka nabiałem plątała jej się między nogami.
— I po jaką cholerę ona mi tam będzie? Przecież jest bezużyteczna, potrafi tylko robić ser. Szybciej sama to zrobię — burknęła, nawet nie patrząc na swoją potencjalną towarzyszkę. Niby w jaki sposób jej obecność miałaby być wartościowa, skoro ich celem było jadowite zwierzę? Ren była zwykłym, prostym człowiekiem o równie zwyczajnych umiejętnościach, które ograniczałyby się głównie do nędznych prób złapania gada własnymi rękoma lub ciskaniem w niego tym, co znalazłoby się w zasięgu jej wzroku. Łypnęła raz jeszcze na Tokiyo, usiłując ocenić, jak bardzo była przekonana o tym, że jej decyzja była właściwa i, widząc, że kobieta już zadecydowała, jedynie westchnęła ze znużeniem. Niech będzie. Niech już będzie. Wszystko jedno. Po prostu złapie te cholerne gady - niezależnie od tego, czy miałaby iść sama, czy z towarzystwem jakiegoś pasożyta. — Musi, musi. Nie mam zamiaru ryzykować, że przez twoją śmierć nie zdobędę tych węży — wymamrotała niewyraźnie, bardziej do siebie. Niespecjalnie przejmowała się dalszymi protestami beduinki, nie miały bowiem już żadnego znaczenia. Tak, jak jej współuczestnictwo w pozyskiwaniu potrzebnych do wytworzenia medykamentów zwierząt.
Raz jeszcze wzdychając z ostentacją, by czasem nikomu nie umknęło, jak bardzo była niezadowolona z decyzji Tokiyo, powłóczyła nogami w stronę kompleksu mieszkalnego, gdzie zarzuciła gurdę na jedno ramię ze stosowną dla niej nonszalancją. A zrobiła to dlatego, że już wiedziała, iż nie będzie jej niosła zbyt długo - wraz z powrotem nastolatki barwiona na czarno gurda została przekazana na ręce Ren.
— Przymknij się. I trzymaj. — Tak, jak beduinka parę chwil wcześniej poklepała po zadzie swojego zwierza, tak teraz Mayū poklepała glinianą powierzchnię naczynia ze złotym pyłem. — Załatwię to szybko, a ty się nie wtrącaj. Będziesz mi tylko przeszkadzać — dodała od niechcenia, po czym wgramoliła się na prowadzonego przez nią muła. Nie zwracając za bardzo uwagi na jakiekolwiek obiekcje z jej strony poruszyła lejcami i nakierowała zwierzę w odpowiednim kierunku, czyli tam, gdzie miała się znajdować podziemna rzeka. W końcu to miało być tylko pół godziny drogi, więc jej wprawiona w przemierzaniu pustyni kompanka powinna poradzić sobie z przejściem tego dystansu na własnych stopach, prawda?
0 x
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 11 lip 2020, o 16:51
Misja rangi C
Mayū, Ren
13/45
Tokiyo nawet nie odnosiła się do krytycznych komentarzy, które padały z obu stron. Tego dnia nie wyglądała na chętną do jakiejkolwiek polemiki. Chociaż kierowała swoje sugestie do Mayū w formie pytań, to robiła to bardziej z powodu dostosowania się do jej paskudnego charakterku, niż z faktycznej chęci zagwarantowania wyboru. Nawet nie czekając na zgodę, wcisnęła w ręce przybłędy wiklinowy kosz, a potem niecierpliwie czekała, aż dziewuchy ruszą na południe.
– Trudno nazwać to oazą, bo to bardziej bajoro, ale jak dotrzecie, to będziecie pewne, że jesteście na miejscu – rzuciła na koniec oschle, kiedy bohaterki rozpoczynały małą podróż.
Napojony, pocieszny muł przyjął Majkę na swój grzbiet, z kolei drugi osiołek wziął na plecy elegancką gurdę. Czy dało się upokorzyć jeszcze bardziej? Nie dość, że Sabaku zagarnęli jej tytuł i ziemię, spali w jej łóżeczku i skazali na tułaczkę po nieprzystępnej pustyni, to jeszcze teraz sprowadzali ją do roli podrzędnego tragarza, dźwigającego – o ironio – symbol tego, co strąciło kościany ród z władania całym Atsui.
Z dumy nie dało się jednak wyżyć lub zapewnić leków dla chorej matki. O ile Ren nie zamierzała rozwiązać sprawy w kontrowersyjny, krwawy sposób, musiała zacisnąć zęby i zdzierżyć puszenie się rozpieszczonej nastolatki, która chyba jeszcze bardziej obrastała w piórka.
Wędrowały na południe przez łagodne wydmy, przez które gdzieniegdzie przebijała się skąpa roślinność. Gdzieś po prawej stronie, blisko horyzontu, malował się obraz kaktusowego pola, na którym młoda bogaczka nabawiła się wielu ukłuć. Upał zelżał jedynie minimalnie, górowanie słońca było niedawno, więc okolica była skazana na duży skwar jeszcze przynajmniej przez kilka godzin. Raz na jakiś czas zawiał bardzo delikatny wiaterek, który mimo swojego ciepła i tak dawał dozę wybawienia od wszechobecnego gorąca.
Minęło więcej niż pół godziny, a ich podróż wciąż nie miała końca. Być może Tokiyo była kiepska ze znajomości okolicy lub nieprawidłowo rozczytała odnalezione na plantacji notatki. Wędrówka trwała bowiem ze dwa razy dłużej. Pod koniec trasy dziewczęta mogły zaobserwować gęstszą roślinność w okolicy, wysoką trawę, większe i gęstsze krzewy niż dotychczas, pojedyncze drzewa. Podziemne źródło musiało tędy przebiegać na niedużej głębokości, bo przebijało się momentami, co objawiało się wilgotnym piachem. Gdzieś dalej , między trawą, dało się dostrzec nawet płyciutką taflę szaroburej, trochę błotnistej wody.
Zaczęły je ciąć komary, obsiadać ważki i inne niezbyt przyjemne owady.
Gdy znalazły się na żywym jak na pustynię skrawku terenu, w pewnym momencie wysoka trawa obok nich poruszyłą sie i zaszeleściła. Niemal natychmiast po tym spomiędzy zieleni wyłonił się pysk krokodyla , który kłapnął dziobem na parę centymetrów tuż przed wystraszonym mułem. Wierzchowiec zdążył zareagować w ostatnim ułamku sekundy i stanąć dęba, tym samym zwalając Majkę z grzbietu na grząski grunt. Ren była tuż obok.
Krokodyl nie zamierzał rezygnować z dzisiejszego posiłku.
0 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 11 lip 2020, o 17:39
Sprawy potoczyły się szybciej, niż Ren mogłaby się spodziewać. Mayu zniknęła na moment w jednym z budynków, zapewne po to, by zabrać jakieś niezbędne jej do przeżycia manatki. Beduinka nie marnowała czasu na pogawędki z Tokiyo, która sama chyba nie była szczególnie rozmównym typem, a sama oddała się doprowadzeniu swojego wierzchowca do użyteczności, by przypadkiem ledwo zipiące zwierzę nie padło podczas kolejnych minut marszu. Bez zbędnych ceregieli poczęstowała swoje zwierzę wodą mieszkańców plantacji, a potem sama otrzepała się z pustynnego pyłu, cierpliwie wyczekując swojej nowej towarzyszki. No i w końcu się doczekała.
Dziewczyna objawiła się wreszcie, trzymając na ramieniu jakiś wielki gliniany pojemnik - Ren zmrużyła oczy, obserwując ją w milczeniu przez moment. Czyżby bagaż pełen fatałaszków? Zbiornik na węże już miały, nie potrzebowały kolejnego. Chwilę potem ciężki zbiornik znalazł się w jej dłoniach, a Mayu wskoczyła z należną sobie gracją na wiernego wierzchowca i ruszyła niespiesznie do przodu, nie czekając nawet na beduinkę. Ren być może zbytnio przygrzało już słońce, bo moment zajęło jej przetworzenie w ogóle całego zajścia. Gliniane naczynie ciążyło jej w rękach, ale nie było to obciążenie, które przerastałoby możliwości silnej i zdrowej Kaguyi. Omotana materiałem dziewczyna oprowadziła wzrokiem Mayu odjeżdżającą na mule w stronę mokradeł dość bezmyślnie – nie miała czasu nawet zaoponować, a ta już była kawałek dalej. Potem, równie nieprzytomnie, przeniosła spojrzenie na czarny pojemnik, unosząc jedną brew i zaglądając do środka. A potem zbladła.
- Piach? – Pojemnik był gurdą, a gurda była wypełniona jakimś złotym, drobnym pyłem. Kaguya wsunęła dłoń do środka, ujmując odrobinę w dłoń, by lepiej się przyjrzeć. Złoty piach. Nagle wszystko miało odrobinę więcej sensu – dziwna buta pannicy, obrzydliwe bogactwo, jej obecność na plantacji na samym środku pustyni. Mayu nie była tutaj w roli kuracjuszki, która przybyła napić się ziołowych naparów i nawdychać świeżego powietrza. Nie była też szeregową pracownicą, która przekopywała grządki, dbając o jakość upraw. Mayu była ochroniarzem. I to, o zgrozo, nie losowym najemnikiem, ale ochroniarzem Sabaku. A Ren była Kaguyą, która miała czelność wyjawić swój stosunek do tego, co stało się przed laty. Beduinka rozejrzała się nerwowo na boki, zastanawiając się przez moment, co ma w ogóle zrobić w tej sytuacji. Najbardziej chciała teraz zrezygnować z umowy, ale, cholera jasna, dziewczyna już odjechała razem z jej pieprzonym mułem. Kątem oka napotkała Tokiyo, która już wcześniej czujnie przyglądała się wymianie zdań pomiędzy nimi. Ren zwęziła wargi w wąską linię, zaciskając mocno zęby, a potem narzuciła na ramię gurdę z tym pieprzonym piachem, by ruszyć miarowym krokiem za Mayu, stopniowo doganiając ślamazarne zwierzę. W głowie miała natłok myśli. Sabaku nie była świadoma tego, że ta, którą uważała za włóczęgę, sama również jest shinobi. Jeśli chciałaby teraz ją zabić i w ten sposób zemścić się za to, co jej rodzina zrobiła jej rodowi, to nie będzie miała na to lepszej okazji, niż ten moment – wystarczyło tylko porzucić jej piach po drodze i zaatakować odkryte plecy dziewczyny. Jednak jeśli się jej pozbędzie, to nie dostanie tych cholernych ziół i równie dobrze może się nie pokazywać więcej w Urugi. Poczuć chwilową satysfakcję czy zadbać o własną matkę? Ren zacisnęła mocno dłoń na pasie podtrzymującym gurdę, w ciszy idąc parę kroków za mułem i jego pasażerką.
Po kilkudziesięciu minutach męczarni, jaką była ta wyprawa, krajobraz w końcu zmienił się, a pustynne tereny ustąpiły nowym formom roślinności. Zazwyczaj Ren była w stanie na tyle dobrze przemieszczać się wśród takiej roślinności, uważając na zwierzęta, które mogą czaić się pomiędzy przyszarzałą zielenią. Tym razem jednak była zbyt rozproszona tożsamością dziewczyny z Kinkotsu, by być w stanie myśleć tak jasno, jak zwykle. Ten cholerny krokodyl uszedł więc początkowo jej uwadze mimo ruchu, jaki wcześniej można było dostrzec pomiędzy trawami – była zbyt zajęta fantazjowaniem o tym, jak rozprawia się z przedstawicielką rodu swoich oprawców, by bacznie obserwować otoczenie. Kłapnięcie paszczą i nagłe zerwanie się muła było więc dla niej zaskoczeniem tak dużym, jak prawdopodobnie dla samej Mayu, która aktualnie została wyrzucona z grzbietu zwierzęcia. Kaguya zareagowała instynktownie, na razie ignorując zagrożenie, jakim był gad-ludojad – odruchowo zwróciła się w stronę dziewczyny, mimo obciążenia gurdą starając się szybko złapać ją zanim gruchnie o grunt. W sumie sama była dość skołowana swoją reakcją - jednak miała do wyboru pozwolić jej ulec nieszczęśliwemu wypadkowi, a samodzielnie dokonać aktu zemsty na znienawidzonym rodzie. Jasne, że wybierze to drugie – ale przez to nie może pozwolić jej głupio zginąć i skręcić sobie karku.
0 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 11 lip 2020, o 20:08
Beduinka posłusznie przyjęła dodatkowy bagaż, Mayū mogła więc kontynuować podróż na swoim wierzchowcu, którego maksymalną prędkość można było przyrównać do spacerowego kroku. Kilkakrotnie dźgnęła obcasem swojego obuwia cielsko rumaka, spodziewając się chociaż nieznacznego przyspieszenia, ale jedyne, czego doczekała ze strony muła, to niezadowolone sapnięcie oraz leniwe machnięcia ogonem. Powinna być zadowolona, że nie musiała pokonywać całej odległości pieszo, zamiast tego jednak czuła wyłącznie wzbierające na sile zniecierpliwienie ślamazarnością zwierzęcia.
Nie umknęły jej zdezorientowane spojrzenia pielgrzymki, która przez dłuższy moment odmawiała poruszenia się chociażby o krok do przodu. Zauważyła jej przerażony wyraz twarzy. Zauważyła też, że nie za bardzo wiedziała, w jaki sposób obchodzić się z powierzoną jej gurdą. W gurdzie zaś nie było ani fatałaszków, ani nawet wody, było zaś najprawdziwsze…
— Złoto — doprecyzowała, kątem oka widząc, jak beduinka wciska swoje łapy do środka pojemnika. Nie upomniała jej z dwóch powodów - raz, że pył i tak już był umorusany krwią zbójów z ruin, bo zapomniała o uzupełnieniu gurdy świeżym piaskiem, a dwa, że z umiejętności manipulacji nad tym drogocennym kruszcem była najzwyczajniej w świecie dumna, a Ren, sądząc po jej wyraźnie zaskoczonym obliczu, musiała być pod wrażeniem. Dla takiego zwykłego cywila, którego jedynym bardziej emocjonującym akcentem dnia było to, że udało mu się sprzedać swoje wyroby po nieco wyższej cenie, asystowanie kunoichi - i to nie byle jakiej, bo pochodzącej z samego rodu Sabaku - musiało być nie lada przeżyciem. Mayū, chociaż nie do końca empatyzowała z prostym ludem, była w stanie to zrozumieć. Niezrozumiałe było dla niej jednak to, jak bardzo jej towarzyszką wstrząsnęło odkrycie, do jakiego mogła należeć klanu. Krótka wymiana zdań na ulicach Kinkotsu wystarczyła, by ciemnolica dziewczyna wyciągnęła z niej wszystkie informacje, a raczej ich skrawki, i połączyła w całość, na której mogła opierać całkiem solidne podejrzenia. Dlatego też Ren mogła myśleć, że plecy Mayū są odkryte i gotowe na przyjęcie śmiertelnego ciosu - a w rzeczywistości nie były, bowiem ich właścicielka nie spuszczała handlarki z oczu, co jakiś czas maglując ją intensywnym spojrzeniem; dokładnie tak, jakby próbowała dojrzeć coś, co mogłoby potwierdzić jej domysły. Towarzyszka młodej Sabaku mogła też nie wiedzieć o umyślności przekazania gurdy w jej ręce. Nie dość, że w ten sposób mogłaby nieco ograniczyć jej mobilność, to jeszcze dzięki bliskości złotego pyłu mogłaby ją unieruchomić w niecałą sekundę. Ostatnie, czego nie była świadoma beduinka, było to, że zdolności nastolatki pozwalały jej na kontrolę piasku znajdującego się na całym obszarze pustyni - nie tylko tego w jej gurdzie, więc porzucenie naczynia nie byłoby dla niej żadnym ograniczeniem. Z drugiej strony Mayū, na szczęście, nie czytała w myślach Kaguyi, dlatego też nie mogła dowiedzieć się o jej niecnych zamiarach i chęci rozpoczęcia swojej wendety, zaczynając od uśmiercenia tej młodej Sabaku, która właśnie jechała sobie spokojnie na jej własnym mule. Przedłużająca się przeprawa nie należała do najprzyjemniejszych - obie strony konfliktu zerkały na siebie nieprzyjaźnie, tylko czekając, aż któraś z nich wykona gwałtowniejszy ruch. Muł natomiast niezbyt przejmował się atmosferą tak gęstą, że z powodzeniem można by było ją pokroić nożem, i powolutku parł do przodu. Powolutku, powolutku, aż dotarł w rozzielenione okolice podziemnego źródła.
Widok intensywnie zielonej, bujnej roślinności cieszył oczy i odrobinę poprawiał nienajlepszy nastrój dziewczęcia, odciągając chociaż na moment jej, skoncentrowane na podejrzanej pielgrzymce, myśli i skupiając je na podziwianiu krajobrazu tak odmiennego od tego, które było dane jej obserwować na co dzień. Wzięła głęboki wdech świeżego, wilgotnego powietrza. Wszechobecne robactwo, dla którego obecność dwóch ciepłych, ludzkich ciał mogło być znakomitą pożywką, niemal natychmiast obsiadło dziewczyny, co znacząco odpychało do dalszego zapuszczania się w gęstwiny. Jednak już za moment zza bujnych krzewów miało wyskoczyć coś o jeszcze większym potencjale do zaniechania wykonania zadania przez obie bohaterki.
Sporych rozmiarów gad wyłonił się z gęstych traw, by unieść nieznacznie swoje ciężkie cielsko i rozewrzeć paszczę tuż przed spłoszonym mułem. Nie zdążyła wykonać żadnego ruchu, zanim zwierzę zaczęło panikować, więc wraz z jego wyprostowaniem się po prostu ześlizgnęła się z grzbietu wprost na rozmokłą ziemię. I pewnie teraz zbierałaby się z podłoża, usiłując pozbyć się błota ze swoich kosztownych łaszków, gdyby nie szybka reakcja Ren, która z jakiegoś powodu zdecydowała się na przygotowanie jej bezpiecznego lądowania na własnych rękach. Pierwszym, co poczuła, był drażniący nozdrza odór koziego sera. Aż zmarszczyła brwi. Był nie do zniesienia.
Pokonując jednak swoje cierpienie w postaci irytującego zapachu dostającego się do jej delikatnego noska, natychmiast przesłała część niebieskiej energii do znajdującego się w gurdzie złotego pyłu, by posłać go w stronę krokodyla i opleść całe jego cielsko, skupiając się jednak przede wszystkim na jego masywnej szyi. Momentalnie zacieśniła na nim uścisk złotego kruszcu. I czekała. Czekała, aż ostatni dech opuści jego wielką paszczę. Puściła dopiero w chwili, gdy mogła być całkowicie pewna, że zwierzę zostało uduszone. Jeżeli szybkie uśmiercenie gada zakończyło się sukcesem, wówczas wycofała pył i posłała go z powrotem do naczynia. Następnie postukała beduinkę parę razy w klatkę piersiową, próbując zwrócić w ten sposób na siebie jej uwagę.
— Możesz mnie już postawić — bąknęła niewyraźnie, nawet na nią nie patrząc. — Złap tego cholernego muła i kontynuujmy — dodała szybko, gdy tylko jej towarzyszka wreszcie postawiła ją na stabilnym gruncie. Nawet nie czekała, aż Ren faktycznie pochwyci swojego wiernego wierzchowca - bo i po co miała czekać, skoro i tak nie była jej do niczego potrzebna. Zlustrowała uważnym spojrzeniem wysokie trawy okalające przebijającą przez ziemię podwodną rzekę, po czym ruszyła wzdłuż niej w poszukiwaniu jadowitych węży. Cały czas zwracała uwagę na to, czy przypadkiem coś nie gryzie ją po kostkach lub nie porusza się w przyrzecznych krzewach, by w porę uniknąć bliższego spotkania ze zwierzątkiem.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości