Przypuszczalnie najbardziej nieprzyjazna ze wszystkich sektorów Samotnych Wydm, prowincja Atsui zamieszkana jest przez Ród Sabaku i Ród Maji . Sąsiaduje ona od północy z Wietrznymi Równinami i Shigashi no Kibu, zaś od wschodu - z niezbadanymi terytoriami. Tak jak w innych prowincjach tego regionu, większość krajobrazu to oceany piasku - z tą różnicą, że na Atsui temperatury są znacznie wyższe, zaś oazy są niezwykle rzadkie. Jedyne zwierzęta zapuszczające się tu to gady oraz sępy, polujące na umierających podróżników.
Ichirou
Posty: 3911 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 12 lip 2020, o 09:57
Misja rangi C
Mayū, Ren
16/45
Dzień był pełen zaskoczeń. Żadna z bohaterek nie spodziewała się tak nietypowego spotkania, a tym bardziej konieczności współpracy. Wielki gad z kolei w swoich najśmielszych snach nie wyśnił sobie aż tak obfitej i wykwintnej uczty, bo choć Ren była raczej koścista i żylasta, to dobrze wykarmiona Mayū nadrabiała wszystko ze sporą nawiązką.
Pysk krokodyla kłapnął ze specyficznym odgłosem i chwycił jedynie powietrze. Muł stanął z dęba i zrzucił ze śliskiego grzbietu pucatą nastolatkę. Ze względu na dynamikę sytuacji inicjatywa leżała po stronie beduinki, ponieważ to ona w tym momencie była najmniej zagrożona i przede wszystkim nie wytrącona z równowagi. Instynkt zachowawczy w tym momencie mógł sugerować ucieczkę, wojownicze zacięcie do walki kusiło do ataku na zielonego stwora, ale ostatecznie wygrał heroizm wysokiej bohaterki, która w pierwszej kolejności rzuciła się na ratunek księżniczce w potrzasku. Kaguya wykazała się przytomnością reakcji i godnym podziwu refleksem, którym nie mógłby pochwalić się zwykły śmiertelnik i przeciętny handlarz koziego sera. Wyciągnęła swoje długie łapki i pochwyciła w nie spadającą damę, chroniąc ją tym samym od groźnego upadku i – co gorsza – zabrudzenia błotem pięknych fatałaszków. Przeciwwagą dla złapanej nastolatki była ciężka gurda na plecach, dlatego też Ren nie miała problemów ze złapaniem balansu.
Muł z kolei wylądował z powrotem na czterech kopytach i odbił gdzieś w bok, byle dalej od agresywnego gada.
Nastała prześliczna, niczym wyjęta z bajki scena, w której pierwszoplanowe postacie niestety nie mogły spojrzeć sobie w głęboko oczy, wyznać sobie uczuć i pokusić się na miłe czułości. Bestia była tuż obok i szykowała się do kolejnego natarcia. Należało reagować.
Dla zdecydowanej większości instynktowną reakcją był ruch, unik, wyprowadzenie kontrataku kończyną. Dla Sabaku jednak było to poruszenie swoim surowcem i właśnie to uczyniło rozpieszczone dziewczę, wciąż heroicznie trzymane przez swoją ukochaną wybawczynię.
Krokodyl zerwał się do przodu, Ren odruchowo cofnęła się o krok, a w tym czasie między dwoma stronami konfliktu pojawiła się wypuszczona z gurdy chmara piasku. Mieniące się w słońcu ziarenka w niezliczonej ilości dopadły masywną bestią i oplotły się wokół niej, pętając przede wszystkim szyję. Gad siłował się, szarpał niczym opętany, wywijał ciężkim ogonem na wszystkie strony, ale mimo gwałtownych prób nie był w stanie przezwyciężyć mocy księżniczki znajdującej się w objęciach czekoladowego księcia. Siły opuszczały krokodyla powolutku i uśmiercenie go wymagało jednak dłuższej chwili, aż ten wreszcie wierzgnął parę razy w kilkusekundowych odstępach i ostatecznie zamarł w bezruchu.
Zagrożenie zostało zlikwidowane, a wybawiona z opresji panienka mogła wylądować z powrotem na swoich nóżkach. Co do przerażonego muła, to ten czmychnął gdzieś w kierunku otwartej pustyni, ale zatrzymał się po jakimś czasie, więc dało się go ściągnąć z powrotem lub pozostawić w wybranym miejscu.
Na szczęście nic więcej nie chciało pożywić się bohaterkami, jeśli nie liczyć irytujących owadów.
Nie musiały spacerować zbyt daleko, ponieważ wydawało się, że to już tutaj. Choć Tokiyo mocno minęła się z określeniem dystansu do tej lokacji, to sam jej opis wydawał się zgodny z rzeczywistością. Płyciutka, szarobura rzeczka, wokół której rozrosło się trochę pustynnej, obfitej roślinności. Dziewczyny mogły więc bez problemu znaleźć odrobinę zbawiennego cienia, ale musiały uważać na przeróżne stworzenia chowające się przed słońcem. A było ich całkiem sporo, ponieważ ten nieduży, podmokły obszar miał swój unikalny, bogaty ekosystem.
W trakcie poszukiwań mogły natrafić na parę innych stworzeń. Jakaś jaszczurka wylazła na kamień, by wygrzać się w słońcu. Kolorowa ptaszyna przycupnęła przy brzegu płytkiej wody. Gdzieś nieopodal przemknął myszoskoczek.
Dostrzeżony gryzoń nie śmignął zbyt daleko, bowiem w pewnym momencie został capnięty przez węża o lśniącoczarnych łuskach, który wyłonił się spomiędzy kamyczków. Biedna pustynna myszka zmarła w ciągu kilku sekund, prawdopodobnie z powodu śmiertelnego jadu. Czarny gad z kolei rozwarł szeroko elastyczny pysk i zaczął pałaszować ubitego gryzonia.
[uhide=Mayū,Ren]Za tamto Reberu 2%, bo na krokodyla poszło mniej niż pół piachu.[/uhide]
0 x
Ren
Posty: 362 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 12 lip 2020, o 15:02
Ach, jak romantycznie! Ren, mimo tego, że jeszcze przed minutami kombinowała, jak tu pozbyć się swojej władającej złotym pyłem towarzyszki, teraz znalazła się w zgoła innej roli – dzielnego wybawcy ratującego damę z opresji. Słodki ciężar, jakim była Mayu, na szczęście wyrównał się z wagą piachu u jej grzbietu, uniemożliwiając bohaterskiej Kaguyi wypieprzenie się w błoto razem z dziewczęciem, które uchroniła przed tym strasznym losem. Gorzej, że zębata paszcza gada rozwarła się szeroko, szykując się do hapsnięcia, a ona nierozsądnie zdecydowała się zająć sobie ręce. W odruchu wykonała spory i zarazem dość chwiejny krok w tył, chcąc uniknąć losu przekąski dla żarłocznego krokodyla.
Mayu na szczęście zachowała trzeźwość umysłu, decydując się z objęć Kaguyi spróbować rozprawić z głodnym mieszkańcem błotniska. Ren dostrzegła jedynie kątem oka, jak mieniąca się złotem zawartość gurdy za jej plecami drgnęła i uniosła się ku górze – mimo tego, że dziewczę, które miała na rękach nie wykonało żadnych większych ruchów. Piach jednak wyminął ją samą i ruszył przed duecik, separując od nich krokodyla. Złoty kruszec oplótł ciało zwierzęcia, mocno uciskając jego ciało. Zwierzę walczyło jeszcze przez moment, usiłując wyrwać się z piaskowych pęt, ale bezskutecznie. Ciało bestii drgnęło parokrotnie, a w końcu zwiotczało. Kaguya spojrzała niespokojnie na dziewczynę. Nie wydawała się choćby odrobinę zmęczona mimo tego, że z taką łatwością była w stanie zdusić kawał potężnego gada. Ren przełknęła ślinę niespokojnie. Choć słyszała o zdolnościach Sabaku od innych, o wiele starszych członków jej rodu, to nigdy nie miała okazji ujrzeć władców piasku w akcji na własne oczy. A więc w ten sposób ginęli jej ludzie?
- …Już, już – odmruknęła na trzy stuknięcia palcem, jakie poczuła na swojej piersi, by w końcu z ociąganiem odstawić pannicę na stały grunt. Spojrzenia nadal nie odrywała od truchła krokodyla, które nadal jeszcze oplatał ten drogocenny pył. Kaguya zwilżyła wargi językiem z cieniem nerwowości, a potem w milczeniu przekazała właścicielce do rąk własnych gurdę, nie chcąc już ani chwilę dłużej targać tego cholerstwa przy sobie. Faktycznie, z tego wszystkiego zapomniała o tym tchórzliwym mule, który na widok gada ulotnił się w przeciwnym kierunku. Całkiem rozsądne zwierzę, na pewno rozsądniejsze niż jego właścicielka. Ren wyminęła dziewczynę w milczeniu, zostawiając ją samą z ciałem krokodyla, a sama ruszyła w stronę spłoszonego wierzchowca.
Nie spieszyło jej się szczególnie – z momentem ujrzenia tego, jak Mayu poradziła sobie z gadem, minęła jej zupełnie potrzeba pilnowania swojej towarzyszki. Teraz musiała zająć się tym durnym zwierzakiem, bo jeśli da dyla w długą, zabierając ze sobą kosze, to będą musiały przynieść jadowite węże na własnych rękach, a tego zdecydowanie nie chciała. Uspokoiła więc muła na tyle, na ile była w stanie, a potem odczepiła przypasany do zwierzaka kosz i umiejscowiła sobie pod pachą. Rączego rumaka uwiązała kawałek od mokradeł, w duchu licząc na to, że może nie padnie ofiarą kolejnego krokodyla, gdy one zajęte będą bieganiem za czarnymi mambami. Przywiązała się w sumie do tego śmiesznego parzystokopytnego.
Niespiesznie wróciła do kompanki, wspierając kosz o swoje biodro. Tym razem była już uważniejsza i bardziej skupiona na tym, by nie wdepnąć przypadkiem na jakieś rozwścieczone zwierzę – przygoda z krokodylem nauczyła ją tego, że nie była to pora na myślenie o niebieskich migdałach. Mayu w tym czasie nie próżnowała i zaczęła rozglądać się po suchych chaszczach, wypatrując tego, po co tu przyszły – jadowitych węży. Ren wzruszyła ramionami, pozwalając jej iść przodem. Musi się nauczyć tego, że nie może traktować Sabaku jak bezradnej panienki z dobrego domku – pannica była jej naturalnym wrogiem, a nie młodszą koleżanką, na którą powinna mieć oko.
- Patrz tam. – Położyła szorstką dłoń na ramieniu Mayu, lekkim naciskiem ręki nakierowując ją w kierunku, gdzie dojrzała węża, który aktualnie przymierzał się do skonsumowania myszki na kolację. Zamiast wziąć się do roboty jednak została tam gdzie stała, spoglądając na nią wyczekująco. No dalej, dziewczyno, pokaż, co jeszcze umiesz zrobić tym swoim piaseczkiem.
0 x
Mayū
Posty: 326 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach; rękawiczki z blaszkami na dłoniach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 22 lip 2020, o 18:31
Czy powinna okazać wdzięczność swojej, tfu, wybawicielce, że nie dopuściła do zetknięcia się jej królewskich pośladków z gęstą, błotnistą mazią? A czy ta wybawicielka okazała wdzięczność, że ta niesiona na jej własnych rękach księżniczka ocaliła ją przed wyjątkowo bolesną śmiercią w paszczy wygłodniałego krokodyla? No właśnie. Poza tym, dopóki Mayū nie zbierze dostatecznie jednoznacznych dowodów świadczących o jej prawdziwej tożsamości, Ren była tylko pachołkiem, więc zrobiła to, co taki pachołek zrobić powinien - czyli zadbał o komfort stojącej wyżej w hierarchii kunoichi, by ta zajęła się czymś zdecydowanie ważniejszym, a zarazem i niemożliwym do wykonania przez tak prostego człowieka. W przeciwieństwie do jej kompanki, która, według jej niezbyt zaktualizowanej wiedzy, nie potrafiła posługiwać się chakrą, Mayū poradziłaby sobie z jakimkolwiek zagrożeniem bez większego wysiłku - nawet jeśli zsunęłaby się z muła wprost w mokradła i okrzyknęłaby ten dzień najgorszym w jej dość krótkim życiu. A Ren? Co mogłaby zrobić jakaś Ren? Udusić zwierza gołymi rękami? Spróbować przebić jego grubą skórę jakimś prowizorycznym nożykiem? Każdy musi znać swoje miejsce.
Pokryta łuskami bestia wierzgnęła parokrotnie swoim ciężkim cielskiem, rozbryzgując poszarzałą wodę. Jakież to szczęście, że złotookie dziewczę znajdowało się w ramionach swojego wiernego pachołka! Biała szata, która okrywała większą część ciała beduinki, i tak nie była najczystsza, więc z całą pewnością nie zabolało ją te kilka błotnistych plamek, które to właśnie upstrzyły jej odzienie. Mayū natomiast, jako osoba przyzwyczajona do pedantycznego porządku i nieznosząca chociażby śladu brudu, na jej miejscu nie byłaby w stanie kontynuować powierzonego im zadania bez dojmującego uczucia dyskomfortu. A przecież dobre samopoczucie jednostki odpowiedzialnej za ich bezpieczeństwo było ważniejsze niż jakiejś tam Ren, która do niekomfortowych sytuacji najpewniej już przywykła.
Szarpane pośmiertnymi drgawkami zwłoki zwierzęcia poruszyły się jeszcze parę razy, aż w końcu przestały, by ostatecznie zwiotczeć w ciasnym uścisku złotych pęt. Nastolatka obserwowała cały proces z uwagą, ani na moment nie odwracając wzroku. Zacieśniła piaskowe więzy jeszcze bardziej, chcąc się upewnić, że gad nie będzie już sprawiał im żadnego problemu. W końcu wypuściła jego bezwładne ciało na mokre podłoże, zaś niewielka ilość pyłu wykorzystana do wyeliminowania zwierzęcia powróciła do znajdującej się na plecach Ren gurdy. Już po wszystkim.
Beduinka wydawała się być dość oszołomiona jej interwencją, więc stuknęła trzykrotnie palcem w jej klatkę piersiową, mając nadzieję, że to wystarczy, by przywołać ją do porządku. Ostatecznie nie była zbyt przyzwyczajona do przedłużającego się dotyku nieznajomych jej osób, toteż uznała tę sytuację za całkiem niezręczną i chciała ukrócić czas przebywania na jej rękach do minimum. Wylądowawszy wreszcie stopami na twardym podłożu, niemal od razu zaczęła przygładzać materiał swojego ubrania, przy okazji strzepując z niego jakiekolwiek ślady wskazujące na bliższy kontakt z posiadaczką kóz. Mogłaby przysiąc, że zauważyła na sobie jakieś kępki koziej sierści. Fuj.
Ren chyba nie miała już ochoty trzymać zbyt blisko siebie pojemnika ze złotym pyłem, bo oddała go właścicielce z trudną do wytłumaczenia nerwowością, więc z lekkim rozbawieniem zdjęła ten ciężar z jej barków i na powrót narzuciła go na swoje ramiona. Chociaż nie wyglądała na osobę, która kiedykolwiek miałaby do czynienia z przenoszeniem czegoś cięższego niż niewielkich rozmiarów amforka z jej ulubionym olejem, to musiała przyznać, że bez gurdy na plecach czuła się po prostu nieswojo. Poprawiła pasy tak, by nie wbijały się w jej skórę i odprowadziła czujnym spojrzeniem jej kompankę, która posłuchała jej wytycznych i udała się na poszukiwania spłoszonego zwierzęcia. Nie była w stanie jej zaufać. Nie zdziwiłaby się, gdyby po prostu sobie poszła - ale to nie było czymś, co jakkolwiek by jej wadziło. Wadziłoby jej natomiast, gdyby wyskoczyła zaraz zza tych wysokich krzewów, by, dla przykładu, ograbić ją z kosztowności. Chociaż nie mogłaby tego wykluczyć, biorąc pod uwagę jej nieprzewidywalność, którą mogła zauważyć już podczas przelotnego spotkania w Kinkotsu, to musiała przyznać, że tego typu czyn oznaczałby wyłącznie skrajną głupotę pielgrzymki. Nie uważała ją za aż taką idiotkę. Chyba że…?
Korzystając z nieobecności Ren, a konkretniej tego, że nikt nie pałęta się jej pod nogami, ruszyła wzdłuż rzeki. Omiatała wzrokiem każde miejsce, które uznała za potencjalną kryjówkę węży, z całych sił próbując nie wyjść z siebie za każdym razem, gdy jakaś cholerna jaszczurka przecięła jej drogę. Skoncentrowała się na swoim zadaniu tak bardzo, że ciężar ręki jej towarzyszki wywołał u niej niemałe zmieszanie, a zaraz także i irytację, którą zamanifestowała energicznym odtrąceniem jej dłoni.
— No i co? Złap go. To miało być twoje zadanie — odwarknęła, nawet nie patrząc we wskazaną przez nią stronę. Jeszcze tego brakowało, by wyręczała się nią jakaś włóczęga! Pozostawiła więc Ren z, aktualnie pałaszującym tłustego myszoskoczka, problemem do rozwiązania, sama zaś udała się w inną stronę, by spróbować pochwycić kolejnego węża na własną rękę. Medyczka wyraźnie mówiła, że potrzebuje ich więcej niż jeden, a absolutnie nie miała zamiaru tkwić tutaj w nieskończoność - tym bardziej, że ich eskapada i tak już się znacząco przedłużyła. O ile zauważyła gdzieś w zasięgu swojego pola widzenia coś, co mogłoby przypominać czarnego wężyka, to przysypuje go swoim pyłem. Ale tak delikatnie - nie chciała go przecież zabić. To było już zadanie dla Tokiyo.
0 x
Ichirou
Posty: 3911 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 22 lip 2020, o 21:43
Misja rangi C
Mayū, Ren
19/45
Cóż za zmarnowany potencjał! Piękna i romantyczna scenka nie miała niestety zbyt nastrojowego rozwinięcia. Nie było elektryzujących spojrzeń, jeszcze mocniejszego wtulenia się w siebie, pocałunku o smaku koziego sera lub chociażby paru czułych słówek. Mimo wszechobecnego, niemiłosiernego upału między dziewczynami było bardzo chłodno. Za karę zostały więc pogryzione przez kolejne komary, od których trudno było teraz się odpędzić.
Władczyni złotego pyłu odzyskała ukochany balast na swoje plecki, z kolei beduince udało się przyprowadzić z powrotem pociesznego muła, który zdążył się nieco uspokoić po ostatnich stresach.
Nie pozostało nic innego jak skupić się na eksploracji ciekawego jak na pustynię skrawku terenu. Drzewa i wysokie krzewy usytuowane po obu stronach mętnej wody dawały zbawienny cień przed piekielnym słońcem, z którego niestety korzystało wiele owadów. Jeżeli nikt do tej pory nie opracował specyfiku na komary i inne przeklęte robactwo, to być może dzisiejsza przygoda mogła zrodzić myśl w główce Majki, by zasugerować właśnie coś takiego swojemu kochanemu tatkowi. Rewolucyjny patent mógłby pomnożyć fortunę rodziny i jeszcze bardziej zepsuć rozpuszczone jak dziadowski bicz dziewczę, o ile to było w ogóle możliwe.
Po krótkim spacerze dostrzegły ostatnią chwilę z życia biednego myszoskoczka, który padł łupem pięknego i śmiertelnie jadowitego węża. Choć bohaterki nie kwapiły się do szybkiego capnięcia gada o lśniącoczarnych łuskach, to cel ich zadania wciąż był niemalże na wyciągnięcie ręki i przez dłuższy czas nie zamierzał się przemieszczać. Nastolatki mogły spokojnie (lub nerwowo) kontynuować swoje przepychanki, a przy okazji obserwować, jak wzdłuż ciała mamby czarnej powolutku przemieszcza się obiad.
Tak czy inaczej, pochwycenie węża powinno być w zasięgu możliwości każdej z panien, oczywiście przy zachowaniu odpowiednich środków ostrożności. Jeden głupi ruch mógł okazać się opłakany w skutkach.
Mayū zdecydowała się odłączyć od swojej pomocnicy i na własną rękę rozejrzeć się za kolejnym okazem pożądanym przez Tokiyo. Natrafiła na swej drodze na kilka mniejszych żyjątek, w tym na przeogromną ważkę, ale po jakimś czasie jej złote oczęta wypatrzyły właściwe stworzenie. Wąż o czarnych, połyskujących łuskach spoczywał w cieniu niedużego głazu. Rozbudził się dopiero, gdy złoty pył pojawił się wokół niego, ale było już za późno. Unikatowy piach okrył go całego i swoją masą uniemożliwił jakikolwiek ruch.
[uhide=Mayū,Ren]-1% chakry dla Mayū.[/uhide]
0 x
Ren
Posty: 362 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 23 lip 2020, o 18:45
Choć wcześniej Mayu rwała się do tego, by popisać się zabójczymi właściwościami złotego kruszcu ukrytego w glinianej gurdzie, tym razem ta krótka zachęta nie wystarczyła, by pannica wyręczyła Kaguyę w polowaniu na jadowitego węża. Dziewczę nie dało nakierować swojej uwagi na pałaszującego futrzaka gada, decydując się pozostawić Ren z jadowitą mambą sam na sam. Miała, niestety, trochę racji - łapanie zwierzaków było częścią zawartych między nią a kobietą z plantacji umowy, a Mayu miała tutaj pełnić jedynie rolę nadzorcy. Po nieprzyjemnym odkryciu tego, że laleczka z Kinkotsu była bliżej niż Ren się spodziewała związana z rodem oprawców jej rodu, nie myślała przez moment na tyle chłodno, by skupić się na robocie do wykonania. Może po prostu tak musiało to wyglądać? Zapomnieć o tym, jak cholernie nienawidzi psów Sabaku, i skupić się na tym, by wymienić ten nieszczęsny jad na zapas ziół? Ren westchnęła ciężko, odprowadzając wzrokiem pannicę, która udała się natychmiast w przeciwnym kierunku, nawet nie zaszczycając spojrzeniem ginącego w paszczy gada myszoskoczka. Z momentem, gdy dziewczyna zniknęła gdzieś za jakimś podeschniętym krzaczkiem, Ren wysunęła z dłoni dwie długie kości, na oko sięgające trochę mniej niż metra. Chcą cholernych węży? Dostaną węże.
Czarna mamba czekała na nią cierpliwie, zbyt zajęta konsumowaniem dzisiejszego dania dnia. Ren obeszła ostrożnie zwierzaka, starając się znaleźć w miejscu, które wymagałoby od wykarmionego węża wykonania zwrotu, by ją capnąć - pozostało jej jedynie liczyć, że zajęty trawieniem gad nie będzie tak szybki, jak w normalnych warunkach. Potem wystarczyło jedynie wykonać w miarę sprawną operację – jeśli w pobliżu znalazło się jakieś dogodne bagienne drzewko, to mogła z niego skorzystać, by się wybić i ruszyć z góry, utrudniając wężowi zaatakowanie jej nóg. Jeśli nie – no to cóż, miejmy nadzieję, że była szybsza. W normalnych warunkach, gdyby tylko mogła zabić od razu to przebrzydłe zwierzę, byłoby o wiele prościej. Teraz jednak musiała być uważniejsza i o wiele bardziej precyzyjna w ruchach, jakie wykonywała. Wyprowadziła dwa proste uderzenia, dopadając gada. Celowała jednak nie w łeb zwierzęcia, ale tuż obok, krzyżowo po obu stronach – ostrza kości wysuniętych z jej otwartych dłoni miały wbić się w rozmokły grunt i skrzyżować zaraz za głową jadowitej bestii, w ten sposób przyszpilając ją do podłoża i uniemożliwiając walkę – i przy okazji ugryzienie beduinki z pomocą jadowitych kłów. Ren następnie przydeptała zwierzaka swoją obutą w fikuśny bucik stópką, upewniając się, że jego ruchy są ograniczone. Po udanej operacji wsunęła powoli kości wewnątrz swojego ciała, natychmiast jedną z dłoni zaciskając za łbem węża. Nienawidziła tych zwierząt – mało mięsa, dużo ryzyka.
No, oczywiście zakładając, że wszystko poszło tak, jak powinno, to rozejrzała się dookoła dyskretnie, chcąc sprawdzić, czy panienka nie dojrzała aby jej popisów. Nie wiedziała, czego się spodziewać, ale nie leciała w jej kierunku chmura piasku, jaka chwilę wcześniej zadusiła na jej oczach krokodyla – mogła więc założyć, że biel kości nie była na tyle widoczna, by ściągnąć uwagę dziewczęcia. Pewniej chwyciła zwierzaka, który najprawdopodobniej niezbyt chętnie dawał się nieść beduince, a potem ruszyła w stronę towarzyszki.
- Obrzydliwa bestia, co nie? – rzuciła w swoim odczuciu szelmowsko (a z perspektywy bogaczki zapewne dość impertynencko), prezentując jej swoją zdobycz jak dzieciak, który chwali się złapanym robalem. Kątem oka dojrzała zagrzebanego w złotym piachu drugiego węża. – Otwórz mi kosz. Ile ich miało być? Trzy? – Jej ton głosu zmienił się na bardziej oschły, a ona sama mocniej chwyciła drugą ręką pokryte łuskami ciało węża, który wił się niespokojnie.
Ukryty tekst
0 x
Mayū
Posty: 326 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach; rękawiczki z blaszkami na dłoniach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 23 lip 2020, o 21:00
Szybko pożałowała odłączenia się od Ren, która nadal kręciła się w okolicach nieco mniej zarośniętych niż te wysokie, zacienione trawy uznane przez nadambitne dziewczę za idealną kryjówkę dla węży, jaszczurek i wszystkich innych obrzydliwości, z którymi absolutnie nie chciałaby mieć nic do czynienia ponad to, co musi. A musiała je złapać. I, biorąc pod uwagę, że gęste zarośla były atrakcyjne również dla tych małych krwiopijców, musiała zrobić to możliwie jak najszybciej, bo inaczej pożrą ją żywcem. Nie było w tym ani krzty przesady; pomimo tego, że próbowała odganiać od siebie kolejne spragnione krwi chmary, to nadal jej uwaga nie była na tyle podzielna, by jednocześnie wyszukiwać pożądanego gatunku węża, chronić się przed upierdliwymi komarami i przy okazji także uważać na wygłodniałą bestię, który z chęcią zaserwowałby sobie jej mięso na kolację. A mięso młodej Sabaku, należy dodać, było najwyższej jakości, więc nie zdziwiłaby się, gdyby taki krokodyl obrał sobie ją za cel - ba, wręcz sama by to zrobiła, gdyby tylko nim była.
Parę chwil obcowania z komarami sprawiło, że w główce nastolatki zrodził się pewien pomysł, który koniecznie będzie musiała wprowadzić w życie, gdy tylko wróci do Kinkotsu, a mianowicie - specyfik, którego zadaniem miałoby odgonienie owadów od ludzkiego ciała. Z początku koncept brzmiał dla niej nieco egzotycznie, może nawet nowatorsko, jednak już chwilę później zaczęła obmyślać najlepszą konsystencję takiej mikstury oraz dogodną aplikację, która nie oznaczałaby wykąpania się w niej, by jakkolwiek zadziałała. Z pewnością będzie musiała rozważyć wykonanie specyfiku w formie perfum złożonych z mieszanki zapachów szczególnie nielubianych przez owady, które wcierałoby się w parę najbardziej ukrwionych punktów na ciele człowieka, by utrzymać efekt odstraszający komary chociaż odrobinę dłużej. Tylko jaką mieszankę woni użyć, by, oprócz swojego specyficznego działania, była również przyjemna dla ludzkiego nosa? Czy byłaby w stanie poszerzyć swoją kolekcję olejków o produkt bardziej wymagający niż przypadkowe zestawienie zapachów bez zasięgnięcia rady dużo bardziej doświadczonego ojca? Mogłaby rozmyślać nad podobnymi kwestiami jeszcze długo, gdyby nie widok wypoczywającego węża o czarnej łusce. Bez chwili zastanowienia poruszyła złotem w jego stronę, by powlec jego ciało niezbyt grubą warstwą pyłu i podnieść go z ziemi. Następnie skierowała swoje kroki w miejsce, gdzie jeszcze przed paroma momentami przebywała Ren. O dziwo, beduinka nadal tam przebywała - tym razem jednak nie sama, bo z czarnym wężem, którego trzymała we własnych dłoniach.
— No proszę, jak sobie poradziłaś? — rzuciła dość protekcjonalnie, nie sposób jednak było nie usłyszeć tej nutki zaciekawienia w jej głosie, która, jakkolwiek by nie próbowała tego ukryć, przebijała się przez lekceważący ton. Chociaż uśmiercenie węża, będąc osobą wychowaną na pustyni, nie można było nazwać trudnym, tak pochwycenie go żywcem bez narażenia się na ukąszenie wymagało już nie lada wprawy, o którą Ren nie podejrzewała. Czy to w ogóle możliwe, że po prostu pochwyciła go w pozbawione zabezpieczenia dłonie? A może potrzebowała do tego jakiegoś narzędzia? Mayū lubiła czasem posłuchać o tych wszystkich prymitywnych sposobach, które praktykowali beduini. Ot tak, w ramach ciekawostki.
— Ale mówisz o sobie czy o tym wężu? — odpowiedziała jej delikatną zaczepką, wykrzywiając przy tym kąciki ust w równie zadziornym grymasie. Ten figlarny uśmieszek szybko jednak zbladł, gdy tylko zauważyła, że jej kompanka absolutnie nie zasługuje na jakiekolwiek uznanie. — Dlaczego go już wcześniej nie otworzyłaś, skoro wiedziałaś, że z wężem nie dałabyś rady? — burknęła z niezadowoleniem, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Przecież mogła już wcześniej postawić kosz na ziemi z otwartą pokrywą, jeśli wiedziała, że do unieruchomienia gada będzie potrzebowała obu rąk. Czy ci prości ludzie naprawdę nie potrafią myśleć z wyprzedzeniem? Westchnęła ciężko, być może nawet nieco teatralnie, po czym posłała odrobinę pyłu w stronę kosza, by unieść zalegającą na nim pokrywę. Odczekawszy moment, aż Ren włoży doń swoją zdobycz, przemieściła przy pomocy piachu drugiego węża do środka pojemnika i na powrót go zamknęła.
— Tyle starczy. Wracamy — zakomenderowała krótko, szukając wzrokiem ich dzielnego wierzchowca. Tym razem nie chciała jednak ryzykować żadnymi przypadkowymi zdarzeniami, więc przytwierdziła do niego jedynie swoją gurdę - nie miała zamiaru tachać jej ciężaru przez całą drogę powrotną. Wykonała krótkie skinięcie do Ren, które miało oznaczać, że byłoby dobrze, gdyby już zaczęła się zbierać, po czym chwyciła jedną ręką uprzęż zwierzęcia. I, świadome, że mają przed sobą całkiem spory dystans do pokonania, ruszyły z powrotem na plantację.
0 x
Ichirou
Posty: 3911 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 23 lip 2020, o 22:24
Misja rangi C
Mayū, Ren
22/45
Mamba czarna, racząca się wyśmienitym myszoskoczkiem, kierowała się mądrością życiową i nie była zbyt skora do jakichkolwiek niepotrzebnych ruchów, bo spory posiłek jeszcze by się źle ułożył w brzuszku. Ren mogła więc skorzystać z okazji i powolutku okrążyć śmiertelnie niebezpiecznego gada, przesuwając się kroczek po kroczku, bardzo delikatnie i możliwie bezszelestnie, a trzeba przyznać, że po szarżach podczas ostatniej przygody chyba nauczyła się ostrożnie stąpać po ziemi.
Przyczajona Kaguya w pewnym momencie zerwała się i zaatakowała węża, wbijając dwie wysunięte kości tuż obok niego. Kolce otarły się o lśniącoczarne łuski i zatonęły w miękkim podłożu na wystarczającą głębokość, dociskając gada do ziemi i uniemożliwiając mu zmianę pozycji. Ożywiona Mamba zaczęła wić się na wszystkie strony, ale mogła poruszać jedynie długim ogonem, bo łeb był przyszpilony. Cała akcja została wykonana poprawnie, a Ren mogła odetchnąć z ulgą – jeden fałszywy ruch mógłby poskutkować kilkugodzinną agonią, bo nikła szansa, żeby rozpuszczone dziewczę zdecydowało się zaciągnąć sparaliżowaną do plantacji i prosić Tokiyo o prędkie opracowanie antidotum.
Bohaterki dość szybko zatęskniły za sobą, bo niedługo później ponownie spotkały się wśród krzewów i mokrych piasków. Pewny chwyt przy głowie ratował beduinkę przed ukąszeniem, dlatego też gad ostatecznie wylądował w wiklinowym koszu bez wcześniejszego potraktowania kogoś śmiertelnym jadem. Za sprawą Mayū i jej mieniącego się w słońcu pyłu w pojemniku znalazł się również drugi wąż, co w zasadzie kończyło zadanie, ponieważ pozostało już tylko przytaszczyć pochwycone stwory na plantację ziół.
Chyba żadna z nich nie kwapiła się do dłuższych postojów – trudno ocenić, czy bardziej zachęcającym było opuszczenie lokacji pełnej uporczywych komarów, czy pozbycie się tymczasowego, trochę przymusowego towarzystwa. Ruszyły więc w drogę bez dalszej utraty czasu. Dumna Sabaku kroczyła z pociesznym mułem, na którego wymęczone plecki wylądowała gurda z piachem, z kolei Kaguyi przypadł niezbyt wesoły obowiązek taszczenia jadowitej zdobyczy, od której przez całą wędrówkę dzieliła ją tylko cienka, wiklinowa ścianka pojemnika. Byłoby naprawdę wesoło, gdyby w którymś momencie beduinka potknęła się o jakiś kamień, a spod wieka wylazłyby dwie przemiłe czarne mamby. Póki co jednak nic takiego się nie wydarzyło.
Ognista tarcza przesunęła się jedynie trochę po bezchmurnym niebie. Skwar zelżał minimalnie, więc i tym razem nastolatki mogły psioczyć na to, że Tokiyo niezbyt precyzyjnie określiła czas wędrówki, który okazał się dwukrotnie dłuższy niż według instrukcji. Przynajmniej tyle, że nie było już tych cholernych owadów.
Prawie godzinny przemarsz przez piaski pustyni upłynął bez rewelacji, więc można było mówić o nudzie i monotonii. Wreszcie jednak zza wydm wyłoniły się zarysy budowli wchodzących w skład plantacji ziół.
Dziewczyny były jeszcze dość daleko, kiedy dostrzegły coś nietypowego. Przy bramie, przez którą miały za parę chwil wejść do środka, znajdował się wielbłąd, a przy wielbłądzie ktoś z białym turbanem na głowie i typowo pustynnym, jasnym strojem. Ten ktoś – bo z aktualnego dystansu trudno było wyłapać jakieś szczegóły dotyczące tej postaci – właśnie narzucał między dwa garby wierzchowca coś dużego, chyba dwumetrowego, owiniętego białym materiałem. Gdy ten tajemniczy ładunek wylądował na wierzchowcu, obie bohaterki mogły dojrzeć, że na jednym z końców sporego zawiniątka, na białym materiale znajduje się kilka szkarłatnych plamek. Z tego samego końca coś wystawało.
Były to chyba włosy. I to całkiem specyficzne, bo czarne, bardzo skręcone, które na pewno Mayū, a być może również i Ren, mogła przypisać do pewnej charakterystycznej postaci.
0 x
Ren
Posty: 362 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 24 lip 2020, o 18:27
- Nic trudnego - mruknęła pod nosem, zbywając w ten sposób dalsze pytania, jakie mogłaby jej zadać szlachcianka. Nic dziwnego, że dziewczę mogło być zaintrygowane - gdy ona wyręczała się w każdym aspekcie życia ułatwieniem w postaci kontroli złotego piachu, pozostali musieli szukać innych rozwiązań. Sama Ren również miała ułatwione życie – choć jej klanowy talent wymuszał ryzykowne zbliżenie się do jadowitego zwierzęcia, to równocześnie nie da się ukryć, że dysponowała przynajmniej wszechstronnym narzędziem. Jak w takiej sytuacji poradziłby sobie jakiś prosty chłop o najzwyklejszej w świecie krwi, który musiałby własnymi silami pozbyć się wężowego problemu? Musiałby posiłkować się sprytem, w przeciwieństwie do prostolinijnej Ren, wiecznie wyposażonej w podręczne ostrza. Ale teraz nie miała ochoty zwierzać się dziewczynie z tego, w jaki sposób rozprawiła się z tą nieszczęsna czarną mambą – teraz najbardziej w świecie chciała już zamknąć w koszu to wredne zwierzę, które z każdą kolejną chwilą spędzaną w niewoli robiło się coraz bardziej agresywne.
Zdążyła już się rozeznać w zwyczajach Mayu na tyle, by zrozumieć, że z dziewczęciem nie da się utrzymać normalnego dialogu. Pannica, zamiast odpowiedzieć na zadanie pytania, natychmiast ubzdurała sobie, że bierze udział w jakiejś grze, w której jedna ze stron będzie święcić triumfy, a druga przegra z kretesem. Na tę „obrzydliwą bestię” skierowaną w jej stronę beduinka posłała jej tylko poirytowane spojrzenie czarnych ślepi, ale nie pokwapiła się nawet reagować na tą pyskówkę, kolejnym naglącym gestem zachęcając ją do otwarcia wiklinowego kosza. Panna Sabaku, rozpieszczona jak dziadowski bicz, zdecydowała się - nawet w przypadku tak drobnej czynności, jak otwarcie pojemnika na węże - wyręczyć się złotem, najwyraźniej nie chcąc sobie brudzić rączek. Za każdym razem, gdy ta niepotrzebnie bawiła się tym obrzydliwym lśniącym pyłem, Kaguya robiła się w duchu coraz bardziej poirytowana. Była święcie przekonana, że dziewczyna popisuje się – cholera wie czym, wielkie mecyje. Ren zdolności znienawidzonego klanu nie imponowały nic a nic. Była to broń ludzi leniwych, ostentacyjnych i szczególnie nadętych. Musiała więc w duchu przyznać, że do jej towarzyszki kontrola nad złotym pyłem pasowała niczym szyta na miarę rękawiczka.
Mayu na szczęście nie była jakaś nadmiernie ambitna i chciała wracać tak samo jak i Ren. Zapakowały więc manatki sprawnie, na mule rozsiadła się wygodnie gurda (?), o co beduinka początkowo chciała się jeszcze pokłócić, ale chwilę potem skapitulowała, uznając rozsądnie, że najbardziej jej teraz zależy na tym, by jak najszybciej wrócić do bazy i odebrać to, po co przyszła, a potem ruszyć w stronę Sabishi i nigdy więcej nie musieć się za siebie oglądać. Ruszyły więc w ślimaczym tempie – muł średnio znosił nowe obciążenie – w stronę tutejszego punktu upraw. Ren, średnio ufając wiklinowej konstrukcji, obchodziła się z koszem z jadowitymi wężami niczym z jajkiem. Czarne mamby jednak nie wydostały się z wiklinowego więzienia, a dalsza droga obyła się bez zbędnych niespodzianek.
No, może i nie do końca. Na miejscu czekała na nie niespodzianka – jakiś jegomość właśnie zbierał się do drogi. Ren w sumie nie mrugnęła nawet okiem, uznając, że może to ten pierdołowaty chłoptaś z okazałą fryzurą cofnął się, by przebrać w podróżne ciuchy, i właśnie ruszał w dalszą podróż. Tu jednak pojawił się pewien mały detal, który sugerował zupełnie inny charakter sytuacji – obcy pakował na juczne zwierzę ładunek o dość humanoidalnym kształcie.
Ren zwolniła kroku, zerkając krótko na Mayu pytająco – była tutaj jedynie przelotem, trudno jej było ocenić w ogóle, czego jest świadkiem. Może to u nich normalne zwyczaje? W jej świadomości Sabaku rysowali się jako ludzkie potwory, więc może standardowym zachowaniem tutaj było pozbywanie się ziomków przy okazji byle przewinienia. Może kudłaty coś przeskrobał? Głupotą było się mieszać, a już szczególną głupotą było mieszać się będąc Kaguyą. Miała tylko nadzieję, że jakieś lokalne biznesy nie przeszkodzą jej w dostaniu tego, po co tu przyszła.
Jeśli otrzymała od dziewczęcia jasny sygnał, że coś tu jest nie tak, to zareagowała tak, jak miała w zwyczaju – ruszyła do przodu, licząc na to, że gdyby miało zrobić się gorąco, to zainteresowana losem swojego przydupasa dziewczyna zdecyduje się ją wesprzeć przy pomocy piachu. Istniało ryzyko, że obcy zdecyduje wskoczyć na wielbłąda i spróbować się oddalić, jednak miała o tyle przewagę, że mogła poderwać się do biegu od razu, w razie czego móc posiłkując się uskoczeniem w bok. Zbliżyła się w sumie asekuracyjnie, nadal zachowując dystans. Była pewna tego, że Mayu spróbuje poradzić sobie z jegomościem tak, jak z wężem wcześniej. Istniało jednak ryzyko, że coś pójdzie nie tak - za wolno, za słabo, za daleko. Wtedy byłaby gotowa ją wspomóc. Zanim podbiegła, oczywiście, tym razem kontrolnie rzuciła okiem, czy podłoże nie jest usiane makibishi! Była zawzięta i już miała dosyć całej tej szopki. Wróci do domu z tymi cholernymi ziołami - choćby miała tutaj wytłuc co do jednego.
0 x
Mayū
Posty: 326 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach; rękawiczki z blaszkami na dłoniach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 24 lip 2020, o 20:12
Czy Mayū się popisywała? I tak, i nie. Z jednej strony nie miała żadnego problemu z pokazywaniem postronnym wyników swojej długoletniej pracy przejawiającej się w całkiem niezłej kontroli nad złotym pyłem, który zresztą sam w sobie, według niej, był kruszcem na tyle szlachetnym i pozbawionym wad, że jego lśniące oblicze dla oka prostego człowieka musiało prezentować się wyjątkowo zachwycająco. Mniej zachwycona na jego widok była natomiast jej towarzyszka, która, za każdym razem, gdy młoda Sabaku postanowiła wspomóc się złotem, wykrzywiała swoją twarz w trudnym do określenia grymasie. Cóż, niewykluczone, że pozbawiona tak niecodziennych zdolności pielgrzymka najzwyczajniej w świecie zazdrościła jej tego, czego sama nigdy nie będzie w stanie uzyskać. Z drugiej strony jednak - wracając jeszcze do kwestii przechwalania się umiejętnościami swojego rodu - Mayū w każdej z poprzednich sytuacji nie manipulowała pyłem z intencją popisania się. Bo co? Miałaby rzucić się na wygłodniałą bestię i zdusić go własnym ciężarem? Chwycić węża o śmiertelnie trujących kłach w nagie, niewprawne ręce? A może powinna unieść wieko pojemnika i posłusznie poczekać, aż rozwścieczone gady dziabną ją w nadgarstek, gdy będzie chciała zamknąć kosz? Mayū była skuteczna. A żeby być skuteczną, musiała wyeliminować każde możliwe zagrożenie, które opóźniłoby lub uniemożliwiłoby jej wykonanie zadania - a dlaczego nie miałaby zminimalizować ryzyka niebezpieczeństwa, wysługując się złotem? Znała siebie, znała swoje możliwości, znała też swoje limity. Wiedziała, na ile może sobie pozwolić. I nie uwzględniała w swoich szacunkach zawistnych spojrzeń prostej beduinki, dla której szczytem ambicji było wyprzedanie zapasów wyprodukowanego przez siebie sera w którejś z bardziej zamożnych osad.
Ojej, czyżby Ren poczuła się odrobinkę skrzywdzona? Zapewne nie chciała być nazwana obrzydliwą bestią, co? Ojej, ojej. Oczywiście, że mogło jej się wydawać, że rozkapryszone dziewczę było w stanie odpowiadać wyłącznie zaczepkami, wręcz nie dopuszczając do tego, by między nimi zrodziła się normalna konwersacja. Ale czego ona właściwie oczekiwała? Ich znajomość zaczęła się od wyzłośliwiania, więc dlaczego miałaby przestać się na tym opierać? Nie czuła potrzeby prowadzenia miłego, lekkiego dialogu z osobą, która przebywając w Kinkotsu, zaczęła wyklinać zarówno samą osadę, jak i ich mieszkańców, czyli ostatecznie - także samą Mayū. Nie wzięła, oczywiście, jej słów do siebie, a wręcz wygłosiła własną, niezbyt przychylną opinię o swojej rozmówczyni, jednak nie liczyła na to, że kiedykolwiek będą sobie razem miło gawędzić. Zresztą - czy tego właśnie chciała Ren? Czy szukała w, o ironio, bogaczce z nieprzyjaznego rodu swojej dobrej znajomej? Miejmy nadzieję, że nie.
A nie była bogata tylko w kwestii posiadania pieniędzy, bo teraz była także bogatsza o wiedzę, że ich droga powrotna nie będzie tak krótka, jak życzyła im tego Tokiyo, więc absolutnie nie przeszkadzało jej niezbyt zawrotne tempo dociążonego gurdą muła. Spokojnie wlekła się tuż obok niego, raz po raz upijając niewielki łyk wody z bukłaka. Pomimo tego, że lejący się z nieba żar wydawał się odrobinkę mniej dotkliwy, to absolutnie jako mniej dotkliwych nie mogłaby określić ugryzień tych pieprzonych komarów, które przypominały o sobie za każdym razem, gdy ciemnolica dziewczyna przypadkiem potarła o ukąszone miejsce. Starała się nie zwracać uwagi na Ren, której przypadł obowiązek dzierżenia kosza z jadowitymi pupilkami. Nawet nie chciała myśleć o tym, co by się stało, gdyby beduinka przypadkiem straciła równowagę, a węże rozpełzłyby się na wszystkie strony. Pokonały drogę w niezbyt komfortowym milczeniu.
W pobliżu bramy do plantacji zastały widok, który również można było nazwać, delikatnie mówiąc, niezbyt komfortowym. Złote ślepia dziewczęcia zatrzymały się najpierw na omotanym w białą tkaninę przedmiocie, a dopiero później zarejestrowały również sylwetkę jakiegoś jegomościa, który ten sporych rozmiarów przedmiot zarzuca na swojego wierzchowca. Zmrużyła delikatnie oczy, próbując w ten sposób chociaż odrobinę wyostrzyć wzrok i wyłapać pewne szczegóły. I wyłapała. Wyłapała parę krwistych plam. Wyłapała też bujne, mocno skręcone włosie. Po paru chwilach nawet udało jej się przyporządkować, do kogo mogłyby pasować wymiary tego… przedmiotu?
Ściągnęła brwi w rozdrażnieniu, a z jej ust wymsknęło się krótkie, ale siarczyste przekleństwo. Nie przywiązywała się tak szybko do ludzi, więc nie mogła powiedzieć, że była do niego przywiązana . Mogła za to powiedzieć, że, o ile jej podejrzenia były słuszne, był posłusznym podwładnym, a to bardzo ceniła w spotkanych przez nią osobach. Tylko co teraz? Co mogło się stać z Tokiyo? Czy powinna go zabić? Myśli kłębiły się dość chaotycznie w jej nastoletniej głowie, a impulsywna natura nakazywała rozprawić się z nim bez zadawania zbędnych pytań. Nie mogła jednak sobie na to pozwolić - przynajmniej nie teraz. Była doskonale świadoma tego, że, chociaż udało jej się wybić obozowisko trucicieli co do ostatniego, to sprawa nie była jeszcze zamknięta i właśnie to, czego były świadkiem, mogło być długo wyczekiwaną kontynuacją.
Jeżeli nadal nie znajdowały się na odpowiedniej odległości, która umożliwiłaby jej manipulację złotem, to pokonały pozostałe parę metrów spokojnym krokiem i starając się nie budzić podejrzeń, że zmierzają dokładnie w jego kierunku. Następnie Sabaku posłała swoją chakrę w bliską okolicę nieznajomego, by bez ostrzeżenia opleść pył wokół jego nóg, a ostatecznie także i resztę ciała.
— Kim jesteś i co tam ukrywasz? Mów szybko — odezwała się do niego donośnie, zachowując bezpieczną odległość. Wiedziała, że w końcu i tak będą musiały podejrzeć to, co znajduje się pod okryciem materiału, jednak najpierw chciała wysłuchać, co takiego ma do powiedzenia sam jegomość. Jeśli jednak nieznajomy wykazał się niesamowitym refleksem, to skinęła głową w stronę Ren, że mogła już działać, skoro była aż tak wyrywna, jednocześnie próbując gonić go swoim pyłem.
Sytuacja prezentowała się o tyle niejasno, że tajemniczy przybysz zarzucił ciało na wielbłąda w okolicach plantacji - a biorąc pod uwagę, że posłaniec miał już być w drodze, to… co się właściwie stało? Wrócił z powrotem na plantację i został na niej zaatakowany, a nieznajomy właśnie zaczął po sobie sprzątać? A może ktoś go dorwał już w trakcie drogi, a przybysz zabrał go z powrotem? Tylko dlaczego? Zacisnęła ciasno zęby. Gdyby ten cholerny Sanjiro dokończył swoje kształcenie jako shinobi, to teraz nie byłoby takiej sytuacji. Czy naprawdę nikt nie może zrobić niczego porządnie bez jej udziału?
0 x
Ichirou
Posty: 3911 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 25 lip 2020, o 20:24
Misja rangi C
Mayū, Ren
25/45
Niestety, nie było im dane sprawnie dobrnąć do finału zadania i rozejść się w swoje strony, tym samym kończąc niezbyt miłą współpracę. Dostrzeżona scenka przy bramie plantacji była alarmująca i wskazywała na to, że podczas nieobecności nastolatek wydarzyło się tutaj coś niedobrego. Istniała raczej mała szansa, że w okolicy pojawił się drugi posiadacz tak bardzo charakterystycznych, sprężystych loków. Krew na jasnym materiale mogła natomiast nasuwać dalsze i jeszcze bardziej wstrząsające wnioski.
Chociaż bohaterki nie uzgodniły między sobą planów działania, to te i tak były zgoła podobne, bo dotyczyły capnięcia postaci, która zarzuciła nietypowy ładunek między garby wielbłąda. Wykonania tych pomysłów były jednak znacząco różne – Mayū zamierzała zadziałać z odległości kilkudziesięciu kroków, co umożliwiały jej klanowe zdolności, z kolei Ren musiała wpierw pokonać dotychczasowy dystans o własnych nogach, by móc w razie potrzeby zająć się z nieznajomą osobą w bardziej bezpośredni sposób.
Zadziałały mniej więcej w podobnym momencie. Gdy dumna Sabaku przesłała chakrę w piaszczyste podłoże nieopodal bramy plantacji, młoda Kaguya zerwała się do biegu. Beduinka wciąż miała przy sobie kosz z czarnymi mambami, więc swoim biegiem zaserwowała małym bestiom przeżycia pełne turbulencji. Całe szczęście, że wieko trzymanego kosza pod pachą póki co nie poluzowało się na tyle, by pozwolić ożywionym gadom opuszczenie pojemnika, jednak Ren musiała brać poprawkę na takie ryzyko.
Zalegający swobodnie piasek w okolicach utwardzonej dróżki nabrał złocistego koloru i poruszył się w kierunku postaci z turbanem. Sprzyjające okoliczności pozwoliły rozpieszczonemu dziewczęciu na element zaskoczenia, dzięki któremu czas na reakcję celu został mocno okrojony. Osobnik – bo celem okazał się być młody mężczyzna – próbował odskoczyć, a potem się wyrwać, ale z miernym skutkiem. Mayū potrzebowała jedynie krótkiej chwil, by unieruchomić jego nogi, a potem kolejnej, by zacząć obtaczać piachem całe ciało pojmanego.
– S-sabaku! – krzyknął mężczyzna z lekkim zająknięciem, wyciągając przed siebie rękę, by złapać za kij zawieszony wraz z tobołkami na wielbłądzie, ale wierzchowiec okazał się zbyt daleko, a i jego ramię zaraz po tym zostało spętane złocistymi okowami.
Ren w tym czasie zdążyła dostać się już bliżej bramy plantacji. Oprócz zauważonego wcześniej osobnika i wielbłąda przy nim mogła teraz lepiej zorientować się we wnętrzu całej placówki. Jakieś dziesięć metrów za pojmanym dostrzegła wysokiego, łysego mężczyznę ze zwiniętym, małym zwojem w dłoni, który zmierzał jej kierunku. Kolejne kilkanaście kroków dalej, na skrzyżowaniu uliczek znajdowały się jeszcze dwie postacie. Jedną z nich beduinka mogła od razu skojarzyć, bo była to Tokiyo, z kolei drugą osobą była kobieta o spiętych, czarnych włosach, z białą chustą zakrywająca twarz i złożonym wachlarzem zawieszonym na plecach.
W momencie, gdy dopiero powstawało zamieszanie, a beduinka pierwszy raz łypnęła czarnymi ślepiami na sytuację wewnątrz placówki, kobiety na skrzyżowaniu chyba się o coś kłóciły, bo żywo gestykulowały. Szybko jednak przeniosły uwagę na wydarzenia toczące się w okolicach bramy, kiedy coś zaczęło się dziać.
Mayū znacznie spokojniej od swojej kompanki ruszyła w stronę plantacji. Zdążyła nawet donośnie skierować pytanie pojmanemu, ale ten odpowiedział jedynie nieudolną próbą wyrwania się ze złotej pułapki. Sabaku dopiero po chwili dostrzegła z dalszego dystansu, że w placówce są jeszcze jakieś inne osoby, jednak z obecnej odległości nie była ich w stanie tak dobrze zidentyfikować, jak uczyniła to Ren.
Mapka - kratka to około 2 metry.
Niebieski - Ren, złoty - Mayu, bordowy - wielbłąd, ciemnozielony - pojmany, zielony - łysy, jasnozielony - kobieta, fioletowy - Tokiyo.
0 x
Ren
Posty: 362 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 19 wrz 2020, o 17:43
Kosz z wężami telepał się wraz z każdym kolejnym susem beduinki, ale na szczęście zapięcie wieka było dostatecznie solidne, by wytrzymać te turbulencje i nie pozwolić gadom zbiec z wiklinowego więzienia. Ren zbliżyła się do obcych dość bałamutnie, przyjmując dla siebie dogodniejszy dystans na wypadek, gdyby sytuacja wymknęła się spod kontroli i doszłoby do zwarcia. Zwolniła jednak z momentem, gdy u jej boku poruszył się złoty piasek, docierając do właściciela wielbłąda. Najwyraźniej to dziwne zbiegowisko było niepokojące również dla Mayu, skoro zdecydowała się jej nie zatrzymywać i nawet wspomóc swoimi klanowymi zdolnościami. Ren syknęła pod nosem, domyślając się, że to prawdopodobnie jeszcze nie koniec komplikacji na dzisiaj.
- A kogo się spodziewałeś w Atsui, do cholery? Kaguya? – warknęła na mężczyznę, który, mimo tego, że był uzbrojony w kij, dzięki piaskowym okowom nie stanowił już żadnego zagrożenia. Zwolniła krok do marszu, nie chcąc prowokować konfrontacji. Jej uwadze nie uszła obca dwójka, która wtargnęła na teren plantacji. Powoli, jakby nie chcąc drażnić rozwścieczonego zwierzęcia, ruszyła do przodu, chcąc przekroczyć wejście na posiadłość klanu Sabaku.
Ostrożnie zmierzyła spojrzeniem dwójkę obcych, mrużąc ślepia, a potem uniosła jedną dłoń w pojednawczym geście, sygnalizując, że nie dzierży żadnego oręża. Facet ze zwojem, kobieta z wachlarzem. Miłośnicy tutejszych ziółek? Bandyci? Posiłki? Oceny sytuacji nie ułatwiał zbroczony krwią pakunek o gęstej czuprynie i zachowanie Tokiyo, która sprawiała wrażenie skonfliktowanej z jednym z nowych gości na plantacji. Ren nie miała zielonego pojęcia, co w ogóle teraz ma myśleć – zdecydowała więc, że powstrzyma się od jakichkolwiek sądów i poczeka na swoją krytykancką towarzyszkę. Skoro już weszła w to bagno, to nie ma odwrotu.
- Mamy to, czego chciałaś, zielarko – zaczęła dość głośno, chcąc kupić trochę czasu i zasygnalizować Mayu obecność Tokiyo. By podkreślić swoje słowa opuściła na ziemię obok swojej nogi kosz z czarnymi mambami, uważając, by jakoś szczególnie nimi nie szarpać. Nie to, by pałała do nich jakąś szczególną sympatią - nie chciała bardziej stresować i tak już rozdrażnionych węży, szczególnie, że istniało ryzyko, że to ona będzie musiała je później wydobyć z klatki. Ale chyba to nie te gady stanowiły aktualnie jej największe zmartwienie?
Zerknęła przez ramię na Mayu, zdradzając swoje zdenerwowanie. Na wypadek, gdyby ktoś zechciał zrobić coś, co może jej się nie spodobać, napina mięśnie na całym ciele, gotując się w każdej chwili do wykonania uskoku - oczywiście nie w tym kierunku, gdzie znajdują się węże.
0 x
Mayū
Posty: 326 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach; rękawiczki z blaszkami na dłoniach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 19 wrz 2020, o 20:05
Czy istniał jakiś w miarę logiczny powód, dla którego Ren zdecydowała się na zatrzymanie przy sobie kosza z wężową zawartością podczas tej żwawej szarży? Czy za czynami beduinki krył się jakiś genialny plan, czy może najzwyczajniejsza głupota? Przez krótką chwilę obserwowała ją w milczeniu, z lekkim niedowierzaniem odnotowując to otwierające się, to zamykające wieko pojemnika, o które obijały się uwięzione w wiklinowym więzieniu mamby. Odczekała jeszcze parę sekund, aż pielgrzymka zakończyła wreszcie swój bieg, po czym odłożyła pakunek, najwyraźniej dopiero przypominając sobie o jego istnieniu. Ach, czyli jednak głupota. Nic więcej. Poszłabym nieco dalej — nie tylko węże poobijały się we wnętrzu kosza, ale również ta pojedyncza szara komórka w główce Ren, która nie napotkała na swojej drodze żadnych przeszkód w postaci bliźniaczych komórek, a jedynie twarde wnętrze jej pustej czaszki.
Nie marnowała już ani chwili dłużej na podpatrywanie poczynań swojej, cóż, niezbyt bystrej kompanki i przesłała odrobinę niebieskiej energii w podłoże znajdujące się tuż pod rozwrzeszczanym jegomościem, by pozwolić złotym pętom owić się szczelnie wokół jego ciała. Zauważywszy, że mężczyzna raczej nie stanowi większego zagrożenia, wypuściła spod swojej kontroli mniej więcej połowę piasku, skupiając się tym razem na unieruchomieniu wyłącznie jego nóg oraz rąk. Nie będzie przecież marnować na kogoś takiego więcej chakry niż niezbędne minimum — tym bardziej, że zachowanie Ren wskazywało na większą liczbę potencjalnych przeciwników.
— Dlaczego tak po nazwisku? Mam na imię Mayū — bąknęła pod nosem w odpowiedzi na nieboskie wrzaski spętanego osobnika, przemycając w głosie fałszywą pretensję. Oczywiście, że się zająknął. Absolutnie mu się nie dziwiła — w końcu kto chciałby wejść w bliższą interakcję z kontrolowanym przez Sabaku kruszcem, doskonale wiedząc, że najprawdopodobniej skończyłoby się to śmiercią? A śmierć przy użyciu miażdżącej siły złota, chociaż mogła być zarówno szybka, gdy już ofiara zostanie uwięziona w piaskowych okowach, to mogła być również okrutnie niespieszna, jeśli tylko dany Sabaku sobie tego zażyczył. Wystarczyło kontrolować siłę nacisku. Raz pozwolić na chwilę oddechu, by zaraz potem zacisnąć jeszcze mocniej. Mayū, chociaż młoda, już zdążyła zachłysnąć się nieskończonymi możliwościami, na które pozwalał jej limit krwi. Jeszcze wiele będzie musiała się nauczyć — a już szczególnie tego, kiedy powinna przestać. Kiedy odpuścić. Przez moment była nawet z siebie dumna, że udało jej się uwięzić mężczyznę w złocie bez przypadkowego pozbawienia go tchu!
Słowa Ren pozwoliły jej na wydedukowanie, że tuż za bramą znajduje się jej znajoma zielarka; nie mogła jednak zidentyfikować, co było powodem opuszczenia przez nią gabinetu, więc pokonała resztę dzielącego ją od plantacji dystansu. Kiedy wreszcie znalazła się na tyle blisko, by ujrzeć coś więcej niż wielbłąda z niepokojącym pakunkiem na swoim grzbiecie, przejechała uważnym spojrzeniem złotych ślepi po tajemniczych przybyszach, których zachowania, póki co, nie mogła do końca rozszyfrować. Niby jeszcze nie zdecydowali się na bezpośredni atak, ale jednak z łatwością wyczuwała pewne napięcie, które mogłoby sugerować, że najpewniej nie wpadli tutaj, by wypić sobie herbatkę z Tokiyo. Zmarszczyła delikatnie brwi, gdy jeden z nich zaczął zbliżać się, dzierżąc jakiś cholerny zwój. Musiała być przygotowana na każdą ewentualność, więc nie omieszkała zneutralizować ich ataku defensywą swojego złota. Co to wszystko miało znaczyć?
— Tokiyo! — warknęła podniesionym głosem. Jeśli kobiety wciąż kontynuowały swoją kłótnię, to musiały ją natychmiast przerwać — Mayū nie uznawała półśrodków, więc powtarzała jej imię tak długo, aż cała uwaga była wreszcie skupiona tylko i wyłącznie na niej. — Co tutaj się, do cholery, dzieje? Kim oni są? Mogą żyć? — spytała już nieco spokojniej, ale wciąż z wyraźną surowością. Prawdę powiedziawszy, to, pomijając niezbyt klarowną sprawę ubarwionego krwią, dwumetrowego zawiniątka , była przede wszystkim zirytowana, że znowu ktoś śmiał przeszkodzić jej w wykonaniu swojego zadania. Nie dość, że Tokiyo przydzieliła jej niezbyt rozgarniętą handlarkę, by pomogła jej przy łapaniu węży, to jeszcze jakaś nieproszona zgraja zjawiła się znikąd na terenach plantacji. Tylko czy medyczka ich znała? Czy stanowili zagrożenie? Nie chciała wysuwać pochopnych wniosków, ale czy Tokiyo była na tyle wiarygodna, by młoda Sabaku mogła jej tak po prostu zaufać i nie podejrzewać jej o to, że pozbawienie plantacji jej jedynego strażnika — czyli Mayū — i przydzielenie go do jakiegoś bzdurnego zadania było jej świadomym i zamierzonym ruchem? Miała przykrą tendencję do stosowania zasady ograniczonego zaufania przy kontakcie z niemal każdą jednostką, która weszłaby jej w drogę. Całkiem możliwe, że zakwestionowałaby dobre intencje także i członków własnej rodziny, jeśli sytuacja byłaby ku temu sprzyjająca. Dlaczego więc miałaby ufać jakiejś zielarce, którą poznała zaledwie parę dni temu?
Kontynuując.
Spojrzenie dziewczęcia, wcześniej wymierzone w łysiejącego mężczyznę, teraz zatrzymało się na owiniętych w białe płótno zwłokach. Jedna z niewielkich pięści zacisnęła się ciasno. To nie tak, że jakoś szczególnie przejmowała się widokiem czegoś, co najprawdopodobniej było przerzuconym między wielbłądzimi garbami trupem jej roztrzepanego znajomego. Drażniło ją to, że straciła kontrolę nad sytuacją. Jak mogła do tego dopuścić?
— I co to jest? — mruknęła z irytacją, po czym jednym, gwałtownym ruchem pozbyła się chociaż części materiału, który przykrywał tożsamość niedbale zarzuconego pakunku. Nie wytrzymała. Musiała zobaczyć to na własne oczy.
0 x
Ichirou
Posty: 3911 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 20 wrz 2020, o 10:40
Misja rangi C
Mayū, Ren
28/45
No patrzcie, humor trzymał się dziewczyn tak, jak bieda trzymała się wędrownych obozów kościanego szczepu. Szkoda tylko, że druga strona nie była zbyt skora do równie błyskotliwych komentarzy. Wielbłąd z niepokojącym, zawiniętym w materiał ładunkiem jedynie parsknął, najbardziej wysunięty, zdezorientowany osobnik jęknął, kiedy mieniące się złotem, piaskowe okowy zacisnęły się mocniej wokół jego ciała, z kolei pozostała trójka była bardzo zaaferowana nagłym przybyciem najwyraźniej nieproszonych kunoichi.
Zaczęło się przekrzykiwanie na kilkadziesiąt metrów. Przynajmniej tyle, że w obecnym momencie nie było żadnych hałasów z innych źródeł, bo wtedy panie mogłyby się nie dogadać.
– Mayū – zaczęła zielarka podniesionym głosem, co było wymuszone przez aktualny dystans. – Wszystko wyjaśnię. Podejdźcie, nie będziemy się przecież przekrzywiać – oznajmiła dyplomatycznie, rozkładając ręce na boki.
W międzyczasie odrobina złotego pyłu powędrowała w stronę podejrzanego, nieco splamionego krwią materiału, by uchylić rąbek tajemnicy. Zwisające, mocno skręcone włosy należały do nikogo innego jak do przewieszonego przez wielbłąda Sanjiro, co mogła dostrzec natychmiast Ren, ale też i dumna Sabaku po zmrużeniu swoich złocistych ślepi. Gdzieś w okolicach potylicy bujna czupryna mężczyzny były zabarwione szkarłatem. Stojąca nieopodal Kaguya nie mogła w pełni ocenić, jaki jest stan osobnika, ale odniesione obrażenia z całą pewnością mogły być śmiertelne.
Mimo dyplomatycznej deklaracji zielarki chyba nie wszyscy ze zbieraniny byli chętni do tak pokojowych rozwiązań. Pędzący, łysy typ o ciemnej skórze pokonał jeszcze kilka długich kroków, rozwijając w drodze trzymany zwój.
- Przesta… - warknęła do niego rozwścieczona Tokiyo, ale było już za późno. Mężczyzna się nie usłuchał.
Z trzymanego oburącz zwoju wystrzeliła salwa około dwudziestu pocisków, składająca się z kunaiów, shurikenów i senbonów. Chmara stalowego oręża śmignęła wprost na najbliższą przybyszkę, czyli Ren ulokowaną tuż obok kosza ze złapanymi wężami. Pociski leciały w dość rozproszonym szyku, co oznaczało, że zagrożona nie jest tylko dokładna pozycja beduinki, ale też pobliski obszar o promieniu dwóch, może trzech kroków.
Widząc atak swojego towarzysza, kobieta stojąca obok zielarki dobyła metalowy wachlarz i kilkoma szybkimi susami wskoczyła na dach najbliższego budynku, w międzyczasie rozkładając swoją nietypową broń. Z tej dosyć strategicznej pozycji miała lepszy wgląd na całe pole walki, a także dystans do znajdującego się tu i ówdzie luźnego piachu.
Na spokojne wyjaśnienia chyba nie było co liczyć.
Mapka - kratka to około 2 metry.
Niebieski - Ren, złoty - Mayu, bordowy - wielbłąd, ciemnozielony - pojmany, zielony - łysy, jasnozielony - kobieta, fioletowy - Tokiyo.
0 x
Ren
Posty: 362 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 20 wrz 2020, o 13:39
Jakieś dziwne porachunki między grupą obcych nie interesowały Ren ni trochę - zmarszczyła czoło, nawet nie starając się ukryć swojego poirytowania, gdy Mayu i jej znajoma zaczęły się przekrzykiwać, dążąc do chociaż chwilowego rozładowania gęstej atmosferki. Ich rozmowa nie sugerowała jednak, jakoby Kaguya mogła się spodziewać tego, że niedługo otrzyma zioła na które ciężko zapracowała, narażając swoje zdrowie podczas polowania na jadowite węże. Przybysze nie podobali jej się ani trochę. Ci ludzie wyglądali jak kłopoty.
Krótki dialog kupił jej parę sekund, które mogła poświęcić na przyjrzenie się ładunkowi, jakim obciążony był wielbłąd. Przyjrzenie się ludzkiemu pakunkowi z bliska praktycznie rozwiało wszelkie wątpliwości, co do tożsamości nieprzytomnego lub martwego jegomościa, którego ktoś z sobie tylko znanego powodu postanowił przewieźć z miejsca na miejsce. Złoty piach ułatwił beduince rozpoznanie mężczyzny, odkrywając połę materiału - to ten sam facet, z którym minęła się, przybywając na plantację. Najwyraźniej uległ... wypadkowi. Ren zacisnęła wargi w wąską linię, unosząc spojrzenie na mężczyznę dzierżącego zwój. Chłoptaś raczej nie doprowadził się sam do tego stanu. Ktoś go do niego doprowadził. Ci ludzie zdecydowanie wyglądali jak kłopoty.
I faktycznie nimi byli, bo zamiast zaoferować niecodziennemu duetowi Sabaku i Kaguyi jakieś wyjaśnienia zgodnie z wolą starszej kobiety, obcy wyposażony w zwój zdecydował się rozlać jeszcze więcej krwi. Ren zareagowała natychmiastowo, w zwierzęcym odruchu ruszając na lewo, by zejść za trajektorii lotu rozpędzonych pocisków, które zmierzały w jej kierunku z niebagatelną prędkością. Mocno zacisnęła ręce na klatce z czarnymi mambami, wiedząc aż za dobrze, że gadom nie przypadną do gustu kolejne wstrząsy – jednak wybitnie zależało jej teraz, by wiklinowy kosz nie uległ uszkodzeniom, wypuszczając na wolność rozdrażnione zwierzęta. Choć mogły być równie uciążliwe jak i dla obcych, jak i dla nich, to to właśnie Ren znajdowała się najbliżej czarnych mamb i to ona najpewniej byłaby tym, co kierowane instynktem zwierzęta zaatakowałyby jako pierwsze.
Z momentem, gdy wystrzelona bron opadła już na podłoże, a Kaguya sama znajdowała się poza jej zasięgiem, Ren opuściła kosz na ziemię dość mało delikatnie, choć na tyle ostrożnie, by nie otworzyć go podczas porzucania zbędnego balastu. Kątem oka dojrzała poruszenie kobiety z wachlarzem, ale zdecydowała się ją teraz zignorować – miała przed sobą zbyt doraźny problem, by zajmować się jakąś skaczącą po dachach babą. Chłystek z kijem aktualnie został unieszkodliwiony przez Mayu, dzięki jej za to, nim więc mogła w ogóle nie zawracać sobie głowy. Aktualnie celem Ren było więc zbliżyć się do kolekcjonera złomu - nim on sam zdecyduje się wysłać w jej stronę kolejną salwę drobnicy.
Pozbywając się wężowego obciążenia odzyskała pełnię zręczności – zdecydowała się więc wykorzystać ten moment na poderwanie się do biegu w stronę przeciwnika, dążąc do maksymalnego skrócenia dystansu. Na wypadek, gdyby zdecydował się miotać w jej stronę czymś jeszcze, była gotowa uskoczyć lub – w przypadku, gdyby zrobiło się zbyt ciasno, by komfortowo się przemieszczać – wysunąć z przedramion prostopadłe do ciała kości, które skrzyżowane przed klatką piersiową mogłyby zostać wykorzystane do zablokowania wyrzuconej broni. Jeśli taka obrona byłaby potrzebna, to po zablokowaniu ataku i zbliżeniu się do przeciwnika kościane ostrza znów schowałyby się pod jej skórę, by nie ograniczać ruchów tancerki Kaguya.
Jeśli Ren udało się zbliżyć do jegomościa, to tutaj nie pozostało jej już nic więcej, niż tylko zaatakować. W miarę możliwości po ścieśnieniu dystansu kunoichi zaciska dłonie na ramionach mężczyzny lub połach materiału jego ubrania, by, korzystając z impetu rozbiegu, ściągnąć go na siebie i tam powitać wyrzuconym przed siebie kolanem – kolanem nogi, która z momentem zbliżenia się do ciała obcego pokryła się od kolana po udo sięgającymi sześćdziesięciu centymetrów kolcami.
Ukryty tekst
0 x
Mayū
Posty: 326 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach; rękawiczki z blaszkami na dłoniach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 22 wrz 2020, o 22:20
Połyskujący w pustynnym słońcu kruszec przemieścił się w kierunku splamionego krwią materiału, by odrzucić poły z jednego końca niebagatelnie wielkiego pakunku. Ruch ten był na tyle szybki, że żaden z pozostałej dwójki delikwentów nie zdążyłby, o ile w ogóle mieliby taki zamiar, powstrzymać pyłu przed ujawnieniem tożsamości bezwładnego ciała. Złota Sabaku, przez dzielącą ją od zwłok odległość, wytężyła wzrok — właściwie tylko po to, by potwierdzić swoje przewidywania. Bujna, nieco splątana czupryna wskazywała jednoznacznie na Sanjiro; na jednego z bardziej lojalnych podwładnych, w którym ceniła przede wszystkim to, że z całą pewnością podjąłby się każdego zadania, które rozkazałaby mu wykonać. Z ust dziewczęcia wymsknęło się cichutkie przekleństwo, a jedna z jej dłoni znalazła się tuż nad zaciekawionymi ślepiami, które próbowały dojrzeć, czy zadane mu obrażenia miały na celu pozbawienie go przytomności na moment, czy też na całą wieczność.
Próbę określenia stanu mężczyzny przerwał głos zielarki, więc łaskawie obdarzyła ją swoją uwagą, resztkami cierpliwości usiłując zrozumieć, co ta chciała przekazać. A pomimo tego, że jej komunikat był krótki i nie zawierał tak naprawdę żadnej informacji, to jednak wystarczył, by Mayū wysunęła pewien wniosek — Tokiyo musiała w jakiś sposób z nimi współpracować. Nie była spłoszona. Prowadziła z nimi dialog, a sami delikwenci — z jakiegoś tajemniczego powodu — zdecydowali się na to, by ją nie zaatakować. Ba, mogliby ją zabić w ułamek sekundy, jeśli tylko by tego chcieli; o ile kobieta nie ukrywała przed nią jakichś specjalnych talentów, to jej jedynym konikiem były umiejętności związane z medycyną. I chociaż Mayū była ostatnią osobą, by nie doceniać ofensywnego potencjału medyczki, to jednak szczerze wątpiła, że poradziłaby sobie w pojedynkę z dość napastliwą trójką, która absolutnie nie kryła się z tym, że są shinobi. Tylko jaki mógłby być powód tego, że tuż przed jej przyjściem Tokiyo wdała się z nimi w dyskusję? Mayū wręcz uwielbiała drążyć — analizować, wypytywać, wymagać wyjaśnień. Nie satysfakcjonowały ją proste odpowiedzi. Nie potrafiła też po prostu przytaknąć. W główce dziewczęcia kłębiły się najróżniejszej maści teorie podejmujące temat zastanego przez nie incydentu, ale żadna, niestety, nie stawiała zielarki w jasnym świetle. Czy żałowałaby, że z taką łatwością skreśliła niewinność Tokiyo, gdyby — jakimś cudem — się pomyliła? Nie, raczej nie. W końcu nawet jej nie znała .
— Nie ma mowy. Albo wytłumaczysz mi to teraz, albo się ich pozbędę. — Ultimatum. Jedna, jedyna zasada, której złamanie oznaczałoby dokładnie to, przed czym ich ostrzegła — śmierć. I w żadnym wypadku nie byłaby to śmierć kogoś tak ponadprzeciętnie uzdolnionego jak Sabaku Mayū, która samą siebie określiła jako osobę, która zostanie legendą jeszcze za swojego życia, a tych żałosnych psów wymierzających w jej stronę swoje oręża. I chociaż z początku jeszcze zastanawiała się, jaką rolę mogą pełnić przybysze, to gęsta salwa żelastwa, która wystrzeliła ze zwoju dzierżonego przez łysego jegomścia wprost w kierunku niezbyt zgranego duetu, tylko upewniła ją w słuszności swojego bezkompromisowego podejścia. Odrobinę większa odległość od mężczyzny niż znajdująca się tuż przy nim Ren pozwoliła jej na zignorowanie tego ataku i wykorzystanie tej chwili na ponowne owinięcie złotego piasku wokół ciała przetrzymywanego przez nią mężczyzny. Tym razem nie miała zbyt dużo czasu na podziwianie siły złotej trumny — zacisnęła pięść niemal od razu, uświadamiając sobie, że łatwość miażdżenia złotem z każdym kolejnym razem staje się dla niej czynnością coraz bardziej rutynową. Złoty pył, dotychczas lewitujący swobodnie w okolicy delikwenta, teraz okleił go ciasno, z każdą kolejną sekundą jeszcze mocniej zaciskając swój uścisk. Nawet nie patrzyła w jego stronę. Sprawnie wykonała zadanie.
A skoro nie przyglądała się ostatnim chwilom swojej ofiary, to spoglądała z uwagą na poczynania beduinki, która zdecydowanie nie powinna się teraz znajdować w okolicach plantacji. Mniej, co prawda, obchodził ją ogólny dobrostan Ren, a raczej po prostu nie chciała, by jakiś cywil pałętał jej się pod nogami podczas walki. Odgięła głowę lekko na bok, chcąc ominąć wzrokiem całą jej postać.
— Znikaj stąd, tylko mi przeszka-… — zanim jednak dokończyła ganiącą Ren wypowiedź, ta zaczęła wymijać część nadlatujących broni z niepodobną zwykłemu, szaremu człowieczkowi zręcznością, stąpając po gorącym piasku zadziwiająco lekko, wręcz… wprawnie. Zupełnie tak, jakby od najmłodszych lat zaczęła trenować swoje ciało. Zupełnie tak, jakby była shinobi .
Wyszkolenie beduinki nie zajęło ją jednak na dłużej niż mrugnięcie okiem, tuż po którym utkwiła niezbyt przyjazne spojrzenie złotych ślepi na kolejnej przeciwniczce. Garda przyjęta przez kobietę zdradzała, że wachlarz nie służył jej wyłącznie do ochładzania rozgrzanego pustynnym żarem ciała, a także do generowania nim cholernie ostrych, wietrznych cięć. Dlatego też postanowiła całkowicie zignorować obecność Ren, licząc na to, że sama sobie poradzi z łysym problemem. A nawet jeśli nie, to zajmie go na parę chwil, dzięki którym Mayū będzie mogła rozprawić się z nim tuż po unieszkodliwieniu rozskakanej kobiety, która, tuż po zlokalizowaniu jej przez Sabaku, zaczęła wspinać się po najbliższym budynku aż na sam dach. Och, aż tak się jej boi? Cóż, powinna. Mayū nie posługiwała się zbyt biegle fałszywą skromnością.
Już w chwili, gdy posiadaczka wachlarzu rozpoczęła ucieczkę, władczyni złota zaczęła zbierać z okolic plantacji wystarczającą ilość pyłu, by uformować z niego sporą, wyposażoną w zaostrzone szpony łapę. Zadaniem tejże łapy było rozsmarowanie kobietą o podłoże, a przynajmniej pozbawienie tchu pod naporem ciężaru złota. Jeżeli jednak przeciwniczka nie dałaby się tak łatwo uśmiercić, to starała się nawigować swoim tworem tak, by chociaż zamknąć ją w piaskowej pułapce lub, w ostateczności, po prostu strącić ją z budynku. Nie pozostała, oczywiście, ślepa na ewentualne ataki, jednak do obrony przed tymi wykorzystałaby zalegający w gurdzie pył, który miałby szansę z dużo większą szybkością zareagować na zbliżające się niebezpieczeństwo.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość