Strona 2 z 8

Re: Wioska Sanibare

: 15 lut 2020, o 03:30
autor: Youmu Nanatsuki
Sprawny przebieg akcji tylko upewnił i tak skrajnie pewną siebie Youmu, że między nią, a zwyczajnym człowiekiem jest przepaść większa, niż ten drugi potrafił to pojąć. Duży shuriken nie miał łatwo, ale poradził sobie z zagrożeniem. Kunai zremisował, jednak zablokował atak, czyli wykonał swoje zadanie. Te dwie akcje uświadomiły czarnowłosą w tym, że Yurei opanował Jiton na podobnym poziomie co ona. Uśmiechnęła się mimowolnie, dostrzegając swoje kolejne sukcesy. Chociaż może znajdowali się mocą na podobnych poziomach, to ostatecznie nie ona leżała ranna na ziemi, wykonując swój, prawdopodobnie, ostatni, desperacki atak. Napełniła ją duma, że tym, co przeważyło w tym starciu był sam użytkownik Kekkei Genkai. Nie chodziło o umiejętności bojowe, a jedynie o ich wykorzystanie. Na to składało się wiele rzeczy, które Youmu, według własnej oceny, budowała od samego przekroczenia progu. Ba! Nawet od samego ujrzenia jej przez opiekuna Sanibare. Od tego momentu, z każdą kolejną sekundą, skazywał się na coraz większą porażkę. Czy było to prawdą,pozostawało w ocenie najpewniej samego Yureia, gdyż tylko on mógł wiedzieć co doprowadziło do tej sytuacji. Youmu była po prostu sobą, starającą się coś osiągnąć. Była gotowa na wiele, a mogła być w każdej chwili gotowa na jeszcze więcej. Jej moralność była wymieniona na hierarchię wartości. Nie liczyła się litość, miłość, empatia czy przebaczenie. Najistotniejsze było to, jak wiele mogła zyskać. Mogła dopuścić się najgorszych czynów o ile tylko byłyby dla niej korzystne. W końcu jej plan na życie zakładał wiele mocnych momentów, których nie dopuściłby się człowiek o jakkolwiek zdrowym sumieniu. A jednak tak daleko jej było od szaleństwa. W swój wysublimowany sposób była obłąkana, ale jednocześnie nie. Suma summarum - wygrywała na tę chwilę.
Nadciągające meble dały sygnał, że więcej przedmiotów z pomieszczenia może być wypełniona żelaznym piaskiem. Panna Nanatsuki postanowiła wziąć na to poprawkę, bo naprawdę nie chciała oberwać butem, fotelem czy innym taboretem. Byłoby to na swój sposób upokarzające, a to tylko doprowadziłoby do utraty nerwów, zaś to natomiast oznaczało tylko straty. Zatem nie tyle z czystego zapewnienia sobie bezpieczeństwa, a zachowania zimnej krwi, postanowiła uważniej obserwować otoczenie. Tak czy inaczej - najpierw musiała poradzić sobie z fotelami, które zdawały się być kontrolowane jedynie do pewnego momentu. Nagle zaczęły delikatnie opadać jakby pod swoim ciężarem, co pozostawało niemożliwe dla kontrolowanego piasku, dopóki był w zasięgu kontroli. A ten zdecydowanie był, zatem prostym wnioskiem było uznanie, iż Yurei stracił całe skupienie. Kolejny raz Youmu uśmiechnęła się, teraz już świadomie, bo myśl o przewadze uderzyła w nią jak fala. Nie wytrąciło jej to jednak ze skupienia, a nadało jeszcze więcej motywacji do zachowania tego rytmu walki, który narzuciła, chociaż wcale to nie ona zaczęła. Odskoczyła najpierw od foteli, nieco instynktownie, ale zdecydowanie na jej korzyść. Miała teraz chwilę więcej czasu na kolejny ruch, którym byłby kolejny odskok do tyłu tak daleko, jak mogła, by nie napotkać na swej drodze ściany. Podczas nabierania dystansu sięgnęła po jeden ze zwojów z dużej torby. Już podczas wyciągania zaczęła go rozwijać, by uwolnić z niego satetsu - żelazny, namagnesowany piasek. Teraz skupienie na broni nie musiało być tak duże, jak było wcześniej. Każda z nich miała po prostu przeć w jednym kierunku. Duży shuriken przybijał but, shurikeny ciągnęły linkę w dwóch różnych kierunkach, a kunai, o ile Yurei nie stracił nad nim kontroli, dalej blokował swojego wrogiego bliźniaka. Tak prosta sytuacja w przypadku ekwipunku sprawiała, że mogła skupić się na czarnym piasku, który to, po uwolnieniu, natychmiast rozdzielił się na dwie strony, tworząc ściany, mające zablokować nadciągające fotele. Jednocześnie środek miał zostać otwarty, aby Youmu nie straciła swojego oponenta z oczu. Nie chciała, aby ten zaczął rzucać kolejnymi przedmiotami, zatem zaraz po obronie, miała zamiar skorzystać z części żelaznego piasku z obu osłon, aby opleść nimi szczelnie głowę Yureia. Nie chodziło jej jednak o uduszenie biedaka, bo miała dla niego przygotowaną znacznie gorszą śmierć. Czarny piach miał zaczął zaciskać się do środka, starając się zmiażdżyć czaszkę nieszczęśnika. Piach z osłon, o ile obrona się powiodła, miał później przykryć fotele, by nie zaczęły się miotać po pomieszczeniu, w szaleńczej, desperackiej próbie uratowania sobie życia przez mężczyznę. Naciskałaby tak długo, aż usłyszałaby raczej specyficzny trzask. Dlaczego opiekun Sanibare miał zginąć tak okrutną śmiercią? Dlatego że zlekceważył Youmu? Dlatego że był winny zaginięciom? Dlatego że był zdrajcą szczepu? Nie. Czarnowłosej nawet takie powody nie wpadły do głowy. Po prostu miała taki kaprys, ten atak wydawał jej się najskuteczniejszy przy najmniejszym wkładzie. Jednocześnie był najbezpieczniejszy, bo inne opcje, bardziej wydajne, były równocześnie bardziej ryzykowne. Podjęła ostrożną, ale brutalną decyzję, przed którą nie zawahała się nawet chwili.
Jednak niekoniecznie mogła zdążyć, gdyby ściana znajdowała się tuż za nią, a fotele jednak mknęły szybciej, niż się spodziewała. Powinna umieć to określić, w końcu ogarniała wzrokiem zdecydowanie bardziej zaskakujące ataki Yureia, zatem w razie takiej sytuacji, jej plan ulegał jedynie drobnej modyfikacji. Zamiast odskoku do tyłu, w trakcie którego miała wyciągnąć zwój, był skok do góry, obracając się jednocześnie tak, by na suficie wylądować niemalże na czworaka, głową w dół. Liczyła na swoją zwinność i szybkość w takiej chwili. Po tej akrobacji akcja miała toczyć się już tak samo. Wyciągnięcie zwoju, zablokowanie żelaznym piaskiem foteli, przygniatając je do ziemi i zmiażdżenie głowy oponenta. Pozostałaby taka przyklejona chakrą do sufitu tak długo, aż jej ofiara przestałaby żyć.
Awaryjnym planem tym razem było zdanie się na czarny piasek, który to miał ją po prostu chronić w mniej lub bardziej zorganizowany sposób - w zależności od sytuacji. Teraz czuła, że dominowała, więc nie przygotowywała skomplikowanej defensywy w myślach. Liczyła na swoje zwycięstwo i zakończenie tego niekoniecznie opłacalnego pojedynku. Wszystko zależało od tego, co znajdzie za drzwiami pomieszczenia na piętrze. Jeżeli była tam chociażby jedna z zaginionych osób, to mogła spróbować zagrać na fanatyzmie mieszkańców Sanibare w bardzo satysfakcjonujący sposób. Nie była to żadna wartość, nie miała w planach czegoś osiągać co da jej konkretną przewagę. Miała na myśli coś, po czym po prostu poczuje się lepiej. Pewną zabawę. Jednak zanim mogła spojrzeć na drugie piętro, to musiała poradzić sobie do końca ze współklanowiczem.
  Ukryty tekst

Re: Wioska Sanibare

: 17 lut 2020, o 10:18
autor: Kyoushi
  Ukryty tekst

Re: Wioska Sanibare

: 17 lut 2020, o 19:12
autor: Youmu Nanatsuki
Z całą pewnością Youmu dało nazwać się katem. Wszystkie sprawy, w które zostawała zamieszana kończyły się trupem lub nawet kilkoma. I to zawsze z jej rąk. Jednak posłuszeństwo czarnowłosej było pozorne. Jej zaangażowanie w sprawy klanu i wykonywanie zadań wiązało się z rośnięciem w siłę, władzę, sławę i bogactwo. Tak, jakby każda ofiara tego kata czyniła go silniejszym. Panna Nanatsuki była osobą nadzwyczaj wymagającą, toteż celowała coraz wyżej i wyżej, szukając sobie coraz potężniejszych ofiar, które dałyby jej więcej doświadczenia i rozgłosu. Naturalnym więc było, że każda ofiara nieubłaganie przybliżała ją do zlikwidowania rozkazującego. W końcu na tym polegał cały wielki plan. Przejęcie władzy. Nie brakowało jej ambicji, ale najgorszym było to, że nie brakowało jej też zapału i wiary w siebie. Inaczej byłaby kolejną z osób, które wiele myślą, a mało robią, czyniąc ich ostatecznie nudnymi. Youmu, poprzez swój zupełnie obsesyjny charakter, była kimś, kto dążył do celu niezważając na kogokolwiek. I teraz właśnie to pokazywała. Życie Yureia było dla niej niczym. Jego eliminacja była tylko uciążliwą koniecznością, do której zmusiła ją sytuacja. Normalnie nawet nie zwróciłaby na niego uwagi, nie uraczyła spojrzeniem na dłuższą chwilę. Teraz jednak z nim walczyła, dążąc do tego, aby pojedynek był jak najkrótszy.
Defensywa może nie poszła w stu procentach tak, jak sobie to wymarzyła Youmu, ale i tak udało się jej wyjść bez szwanku. Skorzystała z czarnego piachu jak drzwi, a później zablokowała fotele, przypuszczając też brutalny atak na opiekuna Sanibare. Spokojnym, powolnym krokiem zbliżała się do niego, wychodząc z pomieszczenia. Teatralnie wystawiła rękę przed sobą i zaciskała ją w pieść, jednocześnie naciskając satetsu. Chociaż kontrolowała żelazny piasek chakrą, to opór czaszki czuła jakby w ręce. Yurei nie miał w tym momencie już najmniejszych szans. Nastały jego okrutne ostatnie chwile. W tym samym momencie z pokoju na piętrze ktoś postanowił się ujawnić. Pierwszą rzeczą, która wpadła dziewczynie do głowy jest to, że pomieszczenie nie było zamknięte i ktokolwiek się tam znajdował, a zakładała, że jedna z zaginionych osób, to mógł swobodnie wyjść. Wystawiona dłoń była cała zakrwawiona. W tym momencie potwierdziły się przypuszczenia panny Nanatsuki, że Yurei kogoś więził. Jak się okazywało - może i torturował. Musiał być prostym psychopatą, któremu brakowało sprytu i wyrafinowania. Zaginięcia, chociaż normalne dla mieszkańców wioski, to nie były naturalne dla reszty prowincji. Początkowo błyskotliwy plan okazywał się jednak dosyć durny. Krótkodystansowy. Tak czy inaczej - dziewczyna najpierw zignorowała wzywanie pomocy osoby z piętra, bo musiała dokończyć robotę. Wróciła wzrokiem do opiekuna, uśmiechając się mimowolnie, aż nagle zaciskając i zęby, i rękę, i piach. Chciała już zmiażdżyć głowę Yureia i móc ruszyć dalej. Jej mina stała się na chwilę agresywna, może nawet przepełniona jakąś wściekłością, której źródło musiało znajdować się gdzieś głęboko w podświadomości Youmu. Zbyt często wychodziło na wierzch, aby było to jedynie przypadkiem. Zbyt brutalnie się manifestowało, aby być małym.
Po rozprawieniu się z Yureiem ruszyła spokojnym krokiem do schodów. Teraz już znów miała swoją znudzoną minę. Jakby cała walka i śmierć mężczyzny wcale nie miała tutaj miejsca. A z pewnością nie teraz. Obrzydliwa natura czarnowłosej była aż zanadto widoczna. Zupełna pogarda dla ludzkiego życia. Nawet ranny człowiek nie zbudzał w niej większego zainteresowania. Jeżeli nie był nikim dla niej istotnym, to mógł umierać. Mogłaby mu nawet w tym pomóc.
A może by go zabić? Nie udowodniliby mi. Wina byłaby Yureia. Tylko co mi to da? Satysfakcję z eliminację Doko czy zwykłego cywila?
Chwile rozważała możliwości, jakie dawał jej ten moment. Czarny piach ruszył za nią. Kontrolowała go tak, by ten sunął gdzieś obok jej nóg, by w razie czego mogła nim swobodnie działać. Poruszał się powoli, falami, czasami wręcz ocierając się o nogi Youmu jak kot. Weszła po schodach na górę, do poszukującego pomocy, którego chciała najpierw lepiej obejrzeć i stwierdzić jaki jest jego stan. Niekoniecznie chciała się brudzić jego krwią, więc, o ile leżał na ziemi, przykucnęła naprzeciw niego, wpatrując się beznamiętnie.
- Kim jesteś? - zadała krótkie pytanie, na które odpowiedź miała podyktować to, co zrobi. Jeżeli był jej poszukiwanym Doko, to zamierzała mu pomóc. Miała ze sobą sporo bandaża i nawet pigułkę ze skrzepniętą krwią, więc mogła zainwestować tyle w życie ninja. Chciała go opatrzyć na tyle, na ile umiała i mogła, by zagwarantować mu przeżycie albo chociaż dotrwanie do momentu, w którym zajmie się nim jakiś medyk. Jeżeli jednak był to mieszkaniec czy ktokolwiek inny, to właściwie na ten moment nie zamierzała niczego robić. Podniosłaby się w takim wypadku na proste nogi, minęła rannego i weszła do pomieszczenia, aby tam rozglądnąć się za jej prawdziwą zgubą, która była celem jej misji - Doko. Reszta się nie liczyła.

  Ukryty tekst

Re: Wioska Sanibare

: 18 lut 2020, o 12:06
autor: Kyoushi
Misja zakończona sukcesem. Nie wiadomo czy martwy czy nie, Doko z opisu się zgadzał, więc pozostało Ci złożyć raport przełożonemu, do czego nie jestem już potrzebny. Pozostała chakra do odjęcia poniżej i jesteś wolna.
  Ukryty tekst

Re: Wioska Sanibare

: 18 lut 2020, o 17:53
autor: Youmu Nanatsuki
Moment ciszy był chwilą milczącego tryumfu Youmu. Yurei ucichł bezpowrotnie, bez szans na kolejne ogólnikowe odpowiedzi czy pełne pewności siebie zapewnienia. Jego żywot dobiegł końca, a czarnowłosa po raz kolejny udowodniła sobie samej, że jest ponad innymi. I jak miała wątpić w siebie, gdy jej obłęd zostawał potwierdzany sukcesami raz za razem? Jeszcze nie przegrała, jeszcze nie trafiła na oponenta, który całą jej osobę potrafiłby sprowadzić do kilku nieudanych ofensyw i jednej porażki w defensywie, by zrozumiała, że przepaść może działać w dwie strony. Teraz, chociaż opiekun był nikim, odczuwała pewną dumę. Rozsmakowana w tym zwycięstwie uniosła głowę wyżej, zadzierając nosa i mrużąc oczy, spoglądając na bezwładne truchło Yureia, jak na robaka. "Znaj swoje miejsce" cisnęło jej się na usta, ale ostatecznie nie odezwała się. Przeszła do kolejnych istotnych spraw, a jedną z nich był ranny ktoś z piętra. Westchnęła ciężko, gdy jej pytanie spotkało się z ciszą. Kimkolwiek był nieszczęśnik więziony przez opiekuna, to należał do osób słabych, niepotrafiących walczyć o siebie. Youmu miała daleko w nosie to, że mógł stoczyć cięższą batalię, niż ona kiedykolwiek, starając się przeżyć do momentu jej przybycia. Nawet nie przyszło jej na myśl, iż przetrwanie tortur musiało być odbierającym zmysły doświadczeniem. Ona oceniała chwilę, a w tym momencie widziała słabeusza, który zdołał wydusić z siebie tylko "pomocy", nie wiedząc nawet czy panna Nanatsuki jest sojusznikiem, czy wrogiem. Podobno "wróg mojego wroga jest moim przyjacielem", ale było to powiedzenie bardzo nietrafne. Świat był bardziej złożony, niż to. W tym momencie nieprzytomny młodzieniec miał się o tym przekonać, chociaż w niekoniecznie tak brutalny sposób, jakiego można byłoby się spodziewać po Youmu.
Podniosła się na proste nogi i przestąpiła nad leżącym chłopakiem, wchodząc do pokoju. Było to oczywiście miejsce tortur, w którym swojej pasji oddawał się Yurei. Ślady wskazywały, że całe katorgi odbywały się na stole gdzie każda z ofiar musiała być uwięziona i dręczona tak długo, aż wyzionęła ducha. Było to naprawdę durne ze strony opiekuna Sanibare, że miejsce, w którym oddawał się swoim mrocznym żądzom było jednocześnie jego domem i siedzibą. Youmu już wcześniej stwierdziła, że Yurei był po prostu psychopatą, któremu brakowało rozsądku, ale posiadał trochę sprytu. Chociażby zatuszowanie sprawy fanatyzmem mieszkańców. Albo ukrycie żelaznego piasku w meblach i przedmiotach. Mieszkanie było pułapką, w którą wpadało się w momencie przekroczenia progu. Sęk w tym, że czarnowłosa nie była zwierzyną, a łowcą. Doskonale znała sztuczki ninja i sama miała wiele więcej w zanadrzu, niż można byłoby się spodziewać. Tak naprawdę to opiekun wioski wpadł w jej sidła, gdy tylko ją spotkał.
Dostrzegła wachlarz, który był ostatecznym sygnałem, że rozwiązała zagadkę. Ranny młodzieniec najpewniej był Doko, którego poszukiwała. Spojrzała na niego dosyć obojętnym wzrokiem, zastanawiając się przez ułamek sekundy czy będzie miała jakieś problemy, gdy go tutaj zostawi. Jej celem nie było ratowanie zaginionych, ani nawet zakończenie sprawy zaginięć, a jedynie odkrycie tego sekretu. I tak wyszła ponad wyznaczone jej cele, zatem uznała, że zostawi tutaj chłopaka tak, jak jest. Znacznie bardziej zainteresowały ją wiszące ubrania, które najpewniej należały do zamordowanych. Prychnęła, rozbawiona idiotyzmem Yureia. Może naprawdę wierzył, że nikt nigdy bez jego woli nie zajrzy do pomieszczenia, a jeżeli już, to nie zdąży o tym opowiedzieć. Nawet jeżeli tak uważał, to musiał być skończonym idiotą, aby nie przygotować się na wydarzenie tak losowe, jak pojawienie się, chociażby, Youmu. Ktoś w końcu musiał się zainteresować sprawą zniknięć i ktoś musiał zacząć ją drążyć. Panna Nanatsuki na miejscu opiekuna Sanibare upewniłaby się, że pomieszczenie może w każdej chwili zostać tak oczyszczone, by chociaż na pierwszy rzut oka nie wzbudzać podejrzeń czy, jak w tym przypadku, nie dawać oczywistych dowodów, że to on stoi za zaginięciami. Obecność Doko była tylko przypadkiem. Najpewniej nie zdążył skończyć się z nim bawić, nie spodziewał się gościa tak szybko, ale pozostawienie ubrań wszystkich innych ofiar? Był to tak głupi ruch, że aż rażący. Podeszła pod wszystkie te szmaty i zgarnęła ich tyle, ile mogła, by następnie opuścić pokój. Jej zadanie zostało zakończone. Zebrała jeszcze na dole cały swój ekwipunek, upewniając się, że niczego nie zostawiła. Każde żelastwo było namagnesowane, toteż odnalezienie broni nie stanowiło większego problemu. Jak już zabrała to, co chciała, to wyszła na ulicę, rzucając ciuchy na ziemię. Ktoś musiał rozpoznać ubrania swoich bliskich.
- Proszę, wasza pierdolona Amaterasu wypluła coś. - odezwała się jadowicie nie wiadomo w sumie do kogo. Podniosła głos, aby słyszał ją każdy przechodzień w odległości kilku metrów, ale nie kierowała swoich słów do nikogo konkretnego. - Ty. Wewnątrz jest ranny chłopak i martwy Yurei. Pierwszym się zajmijcie, opatrzcie go. Drugi okazał się być psychopatą. Każda z zaginionych osób została przez niego brutalnie zamordowana w jego pokoju tortur. Tyle z waszej bogini. - wskazała na najbliższą osobę, by ktokolwiek poczuł się zobowiązany do udzielenia pomocy medycznej Doko. Może już nie żył, może żył. Jeżeli nie żył, to w sumie nic nie szkodziło, a jakby miał przeżyć, to mógłby złożyć jakieś wyjaśnienia, zeznania, a czarnowłosa miałaby u niego dług wdzięczności do odebrania. Wystarczająco duży, aby w razie czego cofnąć swoją akcję ratunkową i samej zgotować mu piekło gorsze, niż przeszedł w Sanibare.
- Jeżeli chcecie kogoś czcić, niech to będzie ktoś prawdziwy. - odezwała się już na koniec, zaciągając kaptur na głowę. Ruszyła, nie zważywszy na porę dnia, pogodę czy posiadane zapasy. Jej celem był powrót do Kinkotsu i udanie się do siedziby władz, by tam złożyć odpowiedni raport czy to zwyczajnemu urzędnikowi, czy Neto, czy samej Kirino. Nie miało to większego znaczenia, bo w tym momencie liczyła tylko na odebranie wynagrodzenia i powrócenie do swego hedonistycznego życia. Przynajmniej na jakiś czas, bo czuła, że osiągnęła coś więcej, niż zazwyczaj. Wyszła z misji bez szwanku, gdy znalazła się w paszczy lwa, z której nie wyszedł cało zwyczajny Doko. Jednocześnie nigdy nie uważała się za kogokolwiek chociaż zbliżonego potencjałem do szarego śmiertelnika. Była ponad nimi, wiedziała to, wierzyła w to jak w niewiele rzeczy na świecie, a mimo to i tak każdy tryumf nad innymi sprawiał jej tyle satysfakcji oraz radości. Lubiła się upewniać w swojej niesamowitości, która mogła być prawdą, a mogła być tylko łutem szczęścia, który na jej drodze stawiał przeciwników wyłącznie słabszych od niej.

Z/T
  Ukryty tekst

Re: Wioska Sanibare

: 15 maja 2021, o 11:24
autor: Ario

Re: Wioska Sanibare

: 17 maja 2021, o 11:08
autor: Souei

Re: Wioska Sanibare

: 17 maja 2021, o 12:01
autor: Ario

Re: Wioska Sanibare

: 17 maja 2021, o 14:10
autor: Souei

Re: Wioska Sanibare

: 18 maja 2021, o 08:49
autor: Ario

Re: Wioska Sanibare

: 18 maja 2021, o 12:24
autor: Souei

Re: Wioska Sanibare

: 18 maja 2021, o 12:55
autor: Ario

Re: Wioska Sanibare

: 19 maja 2021, o 07:55
autor: Souei

Re: Wioska Sanibare

: 19 maja 2021, o 08:58
autor: Ario

Re: Wioska Sanibare

: 19 maja 2021, o 14:21
autor: Souei