Rei zaczął się nudzić, walcząc z przeciwnikiem, który w gruncie rzeczy nie miał szans nawet na obronę. Krzyki a chwilę później, pojawiający się szkarłat na złotym piasku… Maji krzyczał w niewybredne słowa w stronę przywódcy, którego nawet nie widział, pragnąć, tylko aby ten rekin kimkolwiek, by nie był, wyszedł wreszcie na powierzchnię. Zablokował nadlatujące strzały, dalej dziesiątkując szeregi wroga czarnymi pociskami. Dopiero gdy na horyzoncie ujrzał zbliżający się kształt, rozpoznał to, za czym przybył do tego miejsca. A więc jednak ten, za kim zmierzał nie był, byle zwykłym tchórzem. Chłopak widział, jak w jego akompaniamencie pojawiają się kolejne jednostki zmniejszające odległość, jaka dzieliła ich od młodego użytkownika Jnitonu. Rei nie miał w gruncie rzeczy nic przeciwko temu, spoglądając, jak nad ziemią pojawia się nagle użytkownik dotonu, korzystając z technik, które Uta posiadał we własnym repertuarze. Kilka chwil później ujrzał jego uśmiech, gdy kamienie, które wypluł pomknęły w stronę młodego użytkownika magnetycznych zdolności. Rei ściągnął cały piach, jaki miał w zanadrzu, koncentrując jego część na obronie przed nadlatującymi pociskami. Kolejna porcja miała równo podzieli się na dwie połówki, atakując łuczników oraz tych głąbów, którzy postanowili zaatakować go frontalnie. Tworząc z czarnego piasku coś na kształt włóczni i płaskich bloków, chciał zniszczyć wroga za jednym razem. Dla głównego złola miał szczególną niespodziankę, kształtując resztę pozostałego piasku w pięść, puszczając ją w pogoń za biegnącym wrogiem… W ostatniej chwili, gdy tamten pomyśli, że ma zamiar go tym trafić, Rei miał zamiar rozpaść technikę na mniejsze części, zamieniając ją w śmiercionośne igły. Był gotowy na obronę, tak samo, jak i na atak. Jego zdolności pozwoliły mu jednocześnie na obie te rzeczy, a zdecydowanie nie spotkał jeszcze wroga, który był w stanie podejść do niego dostatecznie blisko, by zadać frontalny atak. Chłopak uśmiechnął się do wroga, ciesząc się, że wreszcie spotkał przeciwnika, który tak jak on szanuje dobrą walkę… Przeszkadzały jedynie te płotki, które w żadnym wypadku nie stanowiły zagrożenia, a z pewnością nie dla piętnastoletniego potworka, który posiadał drugą naturę w swym ciele… Demoniczną naturę, która kiedyś miała zawładnąć jego osobą.
–
No dalej gamonie… Na więcej was nie stać, po co zostaliście bandytami, skoro dziecko w moim wieku jest w stanie samotnie zniszczyć wszystko, co tu osiągnęliście?!.
Krzyknął w przestrzeń, wciąż szalejąc przy pomocy czarnego pyłu.
Ukryty tekst