Usłyszał zamykane za sobą drzwi, gdyby mógł to w tym właśnie momencie by się zaśmiał prawdziwie mhrocznym śmiechem, lecz nie nie moi drodzy, to jeszcze nie na to czas. Miał jeszcze trochę do posprzątania, bowiem tuż obok niego był jakby nie spojrzeć wróg. Może i tamten uznawał Kumę za swojego, ale ta relacja niestety nie była obustronna i zaraz Sabaku wyprowadził jedno uderzenie posyłając Kaguyę na łopatki. Przebranie zniknęło, mówi się trudno, żyje się dalej - zdawał sobie sprawę z tego, że tak się stanie, ale i tak gdyby ktoś go teraz zobaczył, to i tak doszedłby do tych samych wniosków. Może i wędrowne ludy miały ze sobą jakieś spory, tylko że to był chyba najgorszy moment na ich rozwiązywanie, więc pod postacią jednego z nich musiał się czaić jedyny przeciwnik - czyli Kuroi właśnie. Został bowiem jeszcze jeden, a dokładniej przynajmniej jeden. Technika może i pokazywała mu że ktoś porusza się po piasku, lecz miała jeden, ogromny błąd bowiem... ktoś zawsze mógł przystanąć i przestać się ruszać, wykorzystać słabości piasku przeciwko niemu. Kumczak brał to pod uwagę, że jest ich tutaj jeszcze najmniej dwóch, może i więcej? Z tego też powodu oszczędzał swoje siły, a nie zaczynał szaleć z piaskiem jakby jutra miało nie być.
No i cyk... poczuł ból w ramieniu, pocisk dostał się do mięśnia. Odruchowo złapał za to miejsce, lecz jego wzrok powędrował w kierunku, skąd pocisk wyruszył. Jak mógł to przegapić? Na tyle skupił się na tym, kto przymykał za nim drzwi, na tym który teraz leżał nieprzytomny, pewnie z połamanym mostkiem, że pozwolił sobie na tą chwilę dezorientacji? Zacisnął mocniej zęby, lecz nie zamierzał tak stać jak pipka, bowiem gdy tylko odwrócił wzrok puścił piasek spoczywający w gurdzie w miejsce, skąd pocisk został wypuszczony. Skaczący, turlający się jak pawian Kaguya i jego kościane tworki.
Skacz sobie, marnuj swój cenny czas na te wszystkie wygibasy. Kuma bowiem miał zamiar wypuścić piasek w jego kierunku zakrywając większość korytarza, odcinając mu jakąkolwiek możliwość ataku, a później opleść się na wrogu, cisnąć nim najpierw o sufit, później o podłogę, a na zakończenie jeszcze prawo lewo, tak by zobaczył każdą ścianę tego domostwa. Rana nie powinna zagrażać jego zdrowiu, lecz bolała, miał nie do końca sprawną rękę, chociaż do kontroli nad piachem jej nie potrzebował. Wystarczyła tylko myśl, skupienie się i obserwacja przeciwnika. Sam zaś nie stał jak parówa, tylko jeżeli z piaskiem było wszystko okej, to odciął kunaiem nieco bandaża i zacisnął opatrunek na ramieniu, by ograniczyć wypływ krwi. Jeżeli jednak nie miał tyle czasu, chwyta za wakizashi przy boku i broni się przed ewentualnymi atakami ostrzem i piaskiem.
Ukryty tekst