Szlak transportowy
Re: Szlak transportowy
Otulona białą peleryną z kapturem, mała dziewczynka od kilku dobrych godzin szła przed siebie, nie bardzo wiedząc gdzie się znajduje. Granice swojej prowincji opuściła już dawno temu, ale to wcale nie znaczyło, że była bezpieczna. Musiała oddalić się jeszcze bardziej, żeby jej nie wytropili, dlatego też ignorując obolałe nogi i plecy, dzielnie przemierzała kolejne kilometry, unikając osad i ludzi. Nie chciała, żeby ktoś ją widział i przemykała najczęściej leśnymi ścieżkami, zatrzymując się pod osłoną drzew i krzewów tylko na krótkie postoje. Rany na plecach piekły i dziewczynka czuła, jak jej koszula nocna przykleja się do nich. Gdy krew zaschnie na dobre, będzie trzeba zrywać materiał siłą wraz ze strupami, a na samą myśl o tym trzęsła się na całym ciele. Zapewne jej peleryna również przesiąkła krwią na plecach, ale nie chciała się upewniać. Było zimno i nie było potrzeby ściągania ciepłego okrycia tylko po to, żeby podziwiać szkarłatne plamy. Wystarczyło jej spojrzenie na swoje białe włosy. Gniew już się zdążył w niej wypalić i zastąpiła go niepewność, bo tak naprawdę nie wiedziała gdzie idzie, ani czego ma się spodziewać, a już na pewno nie miała pojęcia, gdzie mogłaby bezpiecznie szukać pomocy. Czuła się taka samotna... Zawsze tak się czuła, ale teraz doskwierało jej to jeszcze bardziej. Przynajmniej uwolniła się od tych, którzy ją skrzywdzili i śmieli się nazywać jej rodzicami. Kiedyś się zemści. Na pewno. Jak tylko stanie się na tyle silna, żeby bez obaw powrócić do domu i odebrać swój dług. To co się wydarzyło w domu, zmieniło ją tak bardzo, że już nigdy nie będzie taka jak kiedyś. Będzie bezlitosna, tak jak oni, kiedy okładali ją rózgą po plecach tylko dlatego, że próbowała się pozbyć pewnego natręta, który wytrącił ją z równowagi. Tak, zapłacą jej za to...wszyscy. Ale jeszcze nie teraz...
To był trzeci dzień podróży, a jej prowiant, który zabrała ze sobą, skończył się wczoraj po południu. Nie to jednak było najgorsze, bo drzewa zniknęły, a jej oczom ukazała się pustynia. Przynajmniej było cieplutko, wręcz gorąco, ale manierkę miała pełną wody ze strumienia, który znalazła jakiś czas temu. Niestety jej rany na plecach całkowicie zaschły, a materiał koszuli mimo wszystko się do nich przykleił, choć starała się temu ze wszystkich sił zapobiec. Była głodna, zmęczona i obolała. Czy warto było ryzykować wejście na pustynię? Może gdzieś w pobliżu będzie jakaś wioska, w której znajdzie pomoc? Była w miarę daleko od domu, więc może wato by było na obecną chwilę wrócić do cywilizacji i poprosić o pomoc? Przy okazji dowiedziałaby się, gdzie jest i może obrałaby inny kierunek dalszej podróży. Warto było spróbować. Tak więc ruszyła, zakrywając głowę kapturem. Takie upalne słońce na jej bladej skórze mogłoby wyrządzić ogromne szkody, dlatego też szczelnie opatuliła się peleryną i ruszyła przez bezkresne piaski, mając nadzieję natrafić na jakaś osadę, ale po godzinach wędrówki nadal na nic nie natrafiła. Woda skończyła się za szybko, a upalne słońce bezlitośnie odbierało jej resztki sił, zaś pusty żołądek co chwilę zgłaszał protesty z powodu swojego bezrobocia. Nawet krótki odpoczynek nie przyniósł dziewczynce upragnionych sił, ale mimo to szła dalej. Musiała znaleźć osadę i ludzi, którzy może zgodzą się jej pomóc. Z resztą kto by nie pomógł rannemu, głodnemu i wycieńczonemu dziecku? Siły w końcu na dobre opuściły dziewczynkę, która runęła na piasek, szlochając i drżąc z przerażenia. Umrze tu. Sama, w męczarniach, przypiekana i wysuszana przez bezlitosne słońce. Jej ucieczka z domu nagle straciła cały sens, bo tutaj właśnie się zakończy. Nie zdawała sobie nawet sprawy, że znalazła się w miarę blisko jednego ze szlaków, z którego ktoś mógłby ją bez problemu wypatrzyć, ale szlak był w tym momencie pusty, a białowłosa istotka była zbyt przerażona i roztrzęsiona, żeby zwrócić na to uwagę. Nie miała nawet siły podnieść się z piasku, więc jedyne co jej pozostało, to płacz.
To był trzeci dzień podróży, a jej prowiant, który zabrała ze sobą, skończył się wczoraj po południu. Nie to jednak było najgorsze, bo drzewa zniknęły, a jej oczom ukazała się pustynia. Przynajmniej było cieplutko, wręcz gorąco, ale manierkę miała pełną wody ze strumienia, który znalazła jakiś czas temu. Niestety jej rany na plecach całkowicie zaschły, a materiał koszuli mimo wszystko się do nich przykleił, choć starała się temu ze wszystkich sił zapobiec. Była głodna, zmęczona i obolała. Czy warto było ryzykować wejście na pustynię? Może gdzieś w pobliżu będzie jakaś wioska, w której znajdzie pomoc? Była w miarę daleko od domu, więc może wato by było na obecną chwilę wrócić do cywilizacji i poprosić o pomoc? Przy okazji dowiedziałaby się, gdzie jest i może obrałaby inny kierunek dalszej podróży. Warto było spróbować. Tak więc ruszyła, zakrywając głowę kapturem. Takie upalne słońce na jej bladej skórze mogłoby wyrządzić ogromne szkody, dlatego też szczelnie opatuliła się peleryną i ruszyła przez bezkresne piaski, mając nadzieję natrafić na jakaś osadę, ale po godzinach wędrówki nadal na nic nie natrafiła. Woda skończyła się za szybko, a upalne słońce bezlitośnie odbierało jej resztki sił, zaś pusty żołądek co chwilę zgłaszał protesty z powodu swojego bezrobocia. Nawet krótki odpoczynek nie przyniósł dziewczynce upragnionych sił, ale mimo to szła dalej. Musiała znaleźć osadę i ludzi, którzy może zgodzą się jej pomóc. Z resztą kto by nie pomógł rannemu, głodnemu i wycieńczonemu dziecku? Siły w końcu na dobre opuściły dziewczynkę, która runęła na piasek, szlochając i drżąc z przerażenia. Umrze tu. Sama, w męczarniach, przypiekana i wysuszana przez bezlitosne słońce. Jej ucieczka z domu nagle straciła cały sens, bo tutaj właśnie się zakończy. Nie zdawała sobie nawet sprawy, że znalazła się w miarę blisko jednego ze szlaków, z którego ktoś mógłby ją bez problemu wypatrzyć, ale szlak był w tym momencie pusty, a białowłosa istotka była zbyt przerażona i roztrzęsiona, żeby zwrócić na to uwagę. Nie miała nawet siły podnieść się z piasku, więc jedyne co jej pozostało, to płacz.
0 x
Re: Szlak transportowy
Dawno opuścił tereny Sabishi, jednak nic się nie zmieniło. Tereny nadal pozostawały ogromnymi połaciami piasku bez większych śladów cywilizacji. Poza utwardzaną drogą, to był jedyne obecne świadczenie, że ktoś tutaj żyje. Jakaś zorganizowana społeczność, która budową drogi zapewnia połączenie handlowe z innymi prowincjami. Właściwie to była jedna zasadnicza różnica - było znacznie goręcej. Słońce nagrzewało jego skórę jeszcze bardziej niż wcześniej, on jednak z racji swojej niezwykłej anatomii i budowy ciała specjalnie się tym nie przejmował. Przytłumione odczuwanie bodźców z pewnością miało swoje zalety, wad jednak żadnych nie znalazł. Że niby sam nie będzie wiedział, jak poważne są obrażenia? Podczas jednej z potyczek sam sobie poharatał brzuch i to akurat wywołało w nim dość silne wrażenia. Nie potrafił znaleźć wady swojej cielesności. Czy to właśnie tutaj, wśród palących piasków pustyni, odnajdzie odpowiedź na pytanie: Czy jest człowiekiem? Patrząc z czysto fizycznego punktu widzenia odpowiedź była oczywista - nie. On niemalże nie posiadał organów wewnętrznych, mięśni, naczyń krwionośnych. Nie wydalał pokarmów czy płynów, nie oddychał płucami. No i teraz doszedł ostatni, koronny argument - ludzie mają tylko jedno serce. Jednak patrząc na to z innej perspektywy to człowiekiem mógł się nazywać - myślał, uważał się za takiego, społeczeństwo w jakiś sposób akceptowało jego jako współczłonka. Który punkt widzenia przyjąć? Nadal nie wiedział pomimo tak wielu rozmyślań, nawet tutaj.
I wtedy zauważył element bardzo odstający od monotonii krajobrazu w postaci połaci piasku i wijącej się drogi. Przy drodze, spory kawałek od niego, zobaczył jakąś białą plamę nieruchomo spoczywającą na piasku. Co mogło znaleźć się przy drodze w takim środowisku? Dzikie zwierzę oczywiście odrzucił na samym początku. Jakie zwierze o jasnej karnacji i takich rozmiarach mogłoby żyć w takich warunkach? Może jakiś kupiec zgubił towar? Nikogo po drodze nie widział. Więc może to jakiś człowiek? Możliwość również mało prawdopodobna, plama zdecydowanie nie pasowała wielkością. Myślał o tym do czasu, jak dystans pomiędzy nim a tajemniczym obiektem zmniejszył się na tyle, by móc zauważyć wystarczająco szczegółów. Człowiek, a dokładniej to dziecko. Długość włosów wskazywała na dziewczynkę. Nie miał pojęcia ile mogła mieć lat, nie znał się zupełnie na dzieciach, wiedza o nich była mu równie zbędna, co umiejętność dziergania czy montowania drzwi w domach. Czy była martwa? Doskonałe pytanie. Czy podobnie jak on uciekła z tego chaosu? Również doskonałe pytanie. Czy powinien się interesować truchłem? Nie, ale wyglądała na żywą. Nie zaobserwował u niej żadnych form rozkładu. Czy powinien podjąć wobec niej jakąś akcję? Nigdy wcześniej nie znalazł się w takiej sytuacji, jednak dziewczynka jest mu obojętna. Powinien iść dalej, ale zanim to zrobił...
- Żyjesz? - zapytał się dziecka. Coś kazało mu się o to spytać. A tym czymś była ciekawość. Jedyna żądza, która nie była w pełni pod jego kontrolą. Jedyny czynnik najczęściej popychający go do kolejnych akcji nieuwzględnionych w jego planach. Był ciekaw czy żyje? Kim jest? Jak się tutaj znalazła i skąd przybyła? Możliwe, że każde z tych rozważań wywołały u niego chociażby chęć poznania jej stanu fizycznego.
I wtedy zauważył element bardzo odstający od monotonii krajobrazu w postaci połaci piasku i wijącej się drogi. Przy drodze, spory kawałek od niego, zobaczył jakąś białą plamę nieruchomo spoczywającą na piasku. Co mogło znaleźć się przy drodze w takim środowisku? Dzikie zwierzę oczywiście odrzucił na samym początku. Jakie zwierze o jasnej karnacji i takich rozmiarach mogłoby żyć w takich warunkach? Może jakiś kupiec zgubił towar? Nikogo po drodze nie widział. Więc może to jakiś człowiek? Możliwość również mało prawdopodobna, plama zdecydowanie nie pasowała wielkością. Myślał o tym do czasu, jak dystans pomiędzy nim a tajemniczym obiektem zmniejszył się na tyle, by móc zauważyć wystarczająco szczegółów. Człowiek, a dokładniej to dziecko. Długość włosów wskazywała na dziewczynkę. Nie miał pojęcia ile mogła mieć lat, nie znał się zupełnie na dzieciach, wiedza o nich była mu równie zbędna, co umiejętność dziergania czy montowania drzwi w domach. Czy była martwa? Doskonałe pytanie. Czy podobnie jak on uciekła z tego chaosu? Również doskonałe pytanie. Czy powinien się interesować truchłem? Nie, ale wyglądała na żywą. Nie zaobserwował u niej żadnych form rozkładu. Czy powinien podjąć wobec niej jakąś akcję? Nigdy wcześniej nie znalazł się w takiej sytuacji, jednak dziewczynka jest mu obojętna. Powinien iść dalej, ale zanim to zrobił...
- Żyjesz? - zapytał się dziecka. Coś kazało mu się o to spytać. A tym czymś była ciekawość. Jedyna żądza, która nie była w pełni pod jego kontrolą. Jedyny czynnik najczęściej popychający go do kolejnych akcji nieuwzględnionych w jego planach. Był ciekaw czy żyje? Kim jest? Jak się tutaj znalazła i skąd przybyła? Możliwe, że każde z tych rozważań wywołały u niego chociażby chęć poznania jej stanu fizycznego.
0 x
Re: Szlak transportowy
Płacz w tym momencie nie pomógł, dając chociaż odrobinę ukojenia. Wręcz przeciwnie. Wyczerpał ją jeszcze bardziej, dokładając do tego ból głowy. Nawet nie wiedziała kiedy pogrążyła się w płytkim, niespokojnym śnie, którego w tej chwili tak bardzo potrzebował jej organizm. Przynajmniej peleryna chroniła ją przed słońcem, ale na pewno nie ochroni przed drapieżnikami, które może zapuszczają się na te jałowe tereny, kto wie. W każdym razie jej sen nie trwał długo, bo już po kilkunastu minutach usłyszała nad sobą głos. Czy ma omamy słuchowe, czy to jej się śni? Nie była pewna, więc otworzyła oczy i jej czerwone tęczówki spojrzały prosto na pochylającego się nad nią mężczyznę. Uniosła lekko głowę, żeby lepiej widzieć i móc się przyjrzeć przybyszowi co spowodowało, że białe włosy zsunęły jej się z pleców, odsłaniając krwawą plamę. Mężczyzna wyglądał tak, jak każdy inny, a jedyną różnicą były szwy, pokrywające jego ciało. Miał też jakieś takie dziwne oczy, ale czy to ważne? To wcale nie przestraszyło dziewczynki, która teraz widziała w tym człowieku przede wszystkim swojego wybawcę. Osobę, która może jej pomóc i zabrać ją stąd daleko, gubiąc przy tym trop dla ewentualnej pogoni. Wyciągnęła do niego drżącą i kruchą rączkę, zaś czerwone oczy ponownie wypełniły się łzami.
- Proszę...pomóż mi... - Szepnęła schrypniętym głosem, bo na tyle tylko pozwalało jej wyschnięte gardło. - Postaram się jakoś odwdzięczyć...tylko proszę...pomóż mi...błagam...
To musiało być dziwne doświadczenie dla Muraia. Miał przed sobą dziecko, które zamiast krzyczeć na jego widok i uciekać jak najdalej, prosiło go ze łzami w oczach o pomoc. W oczach, które swoją czerwienią przypominały krew, a które w tej chwili były pełne bólu i udręczenia. Widać było, że dziewczynka nie dbała nawet o to, że nieznajomy zwyczajnie może ją skrzywdzić, po prostu chciała, żeby ją ze sobą zabrał. Z daleka od tej przeklętej pustyni. Był jej jedyną nadzieją, bo jeśli on jej nie pomoże, to może się już nie doczekać kolejnej pomocy, zwłaszcza że na niebie zaczęły już krążyć sępy. Czy skończy jako padlina? I co takiego miała do zaoferowania w zamian, że była gotowa powierzyć temu mężczyźnie swoje własne życie?
- Jeśli opuszczasz te tereny, proszę...zabierz mnie ze sobą... - Błagała, nie mogąc powstrzymać ciągłego strumienia łez. - Nie mogą mnie znaleźć...nie chcę tam wracać...nie chcę...
Niewiele można było się z tego dowiedzieć, ale zawsze to coś. Widać było wyraźnie, że dziewczynka przed kimś uciekała, najprawdopodobniej przed osobą, która poraniła jej plecy, jednak na obecną chwilę nic więcej nie chciała powiedzieć, bojąc się, że może się to obrócić przeciwko niej i że osoba, którą w tym momencie uważa za swojego wybawcę, może ją odnieść prosto do domu i dostać jeszcze za to pieniądze. Tak czy inaczej, była w tym momencie zdana na łaskę tego pozszywanego człowieka.
- Proszę...pomóż mi... - Szepnęła schrypniętym głosem, bo na tyle tylko pozwalało jej wyschnięte gardło. - Postaram się jakoś odwdzięczyć...tylko proszę...pomóż mi...błagam...
To musiało być dziwne doświadczenie dla Muraia. Miał przed sobą dziecko, które zamiast krzyczeć na jego widok i uciekać jak najdalej, prosiło go ze łzami w oczach o pomoc. W oczach, które swoją czerwienią przypominały krew, a które w tej chwili były pełne bólu i udręczenia. Widać było, że dziewczynka nie dbała nawet o to, że nieznajomy zwyczajnie może ją skrzywdzić, po prostu chciała, żeby ją ze sobą zabrał. Z daleka od tej przeklętej pustyni. Był jej jedyną nadzieją, bo jeśli on jej nie pomoże, to może się już nie doczekać kolejnej pomocy, zwłaszcza że na niebie zaczęły już krążyć sępy. Czy skończy jako padlina? I co takiego miała do zaoferowania w zamian, że była gotowa powierzyć temu mężczyźnie swoje własne życie?
- Jeśli opuszczasz te tereny, proszę...zabierz mnie ze sobą... - Błagała, nie mogąc powstrzymać ciągłego strumienia łez. - Nie mogą mnie znaleźć...nie chcę tam wracać...nie chcę...
Niewiele można było się z tego dowiedzieć, ale zawsze to coś. Widać było wyraźnie, że dziewczynka przed kimś uciekała, najprawdopodobniej przed osobą, która poraniła jej plecy, jednak na obecną chwilę nic więcej nie chciała powiedzieć, bojąc się, że może się to obrócić przeciwko niej i że osoba, którą w tym momencie uważa za swojego wybawcę, może ją odnieść prosto do domu i dostać jeszcze za to pieniądze. Tak czy inaczej, była w tym momencie zdana na łaskę tego pozszywanego człowieka.
0 x
Re: Szlak transportowy
Dziewczynka była jak najbardziej żywa. Można się było tego właściwie spodziewać, gdyby była martwa okoliczni padlinożercy zamieszkujący te tereny już dawno by się na nią rzucili, oskubując ze wszystkich jej wnętrzności i mięsa. Cóż, w przypadku Muraia zbytnio by się nie najedli, jednak poszukujące pożywienia sępy pewnie by nie pogardziły. O florze i faunie pustynnych terenów wiedział prawie nic poza kilkoma ogólnikami. Na widok mężczyzny dziewczynka podniosła głowę, przez co jej włosy rozpierzchły się, ukazując czerwoną plamę. Nie trudno było zgadnąć, jaka substancja była temu winna. Podsumowując: mała dziewczynka z poranionymi plecami na środku pustyni. Gdzie szła? Skąd? Na te pytania odpowiedzi nie uzyskał, jednak nie spodziewał się iż małe dziecko zacznie mu dyktować swoje dzieje, przyczyny, skutki i motywacje swoich poczynań. Z dziećmi nie miał zbyt wielkiej styczności i nie bardzo wiedział, jak bardzo potrafią być rozwinięte na danych etapach. Na jego widok dziecko zaczęło go prosić o pomoc, chociaż odpowiedniejszym byłoby stwierdzenie, że o nią błagała. Ze łzami w oczach, z ledwością wyciągając ku niemu swoją rękę.
Gdyby normalny człowiek znalazł tak porzuconą małą istotę błagającą o pomoc, z pewnością by jej udzielił. Na jej nieszczęście jej potencjalnym wybawcą okazała się osoba nietypowa pod każdym względem. Gdzie inni bez namysłu zaoferowaliby jej swoją pomoc, Murai zaczął błyskawicznie analizować sytuację. Patrząc z góry na dziewczynkę analizował jej zachowanie i wypowiedziane z ledwością słowa. Pomoc... jaką pomoc? Opatrzenie jej ran? Zabranie do najbliższej osady zamieszkałej przez ludzi? I jak małe dziecko może się odwdzięczyć za uratowanie jej życia? A może zabranie jej do rodziców? Tak, to też jest prawdopodobnie. Jego wątpliwości rozwiały kolejne słowa dziewczynki. Akurat opuszczał te tereny i w związku z tym miałby zabrać tą dziewczynkę. Bo ktoś ją goni. Interesująca sytuacja. Nie wiedział co o tym myśleć. Nie śpieszył się z osądem, zachował chłodny umysł, jak zawsze. Jego czarno-zielone oczy lustrowały dziewczynkę, ostatecznie zatrzymując się na jej krwistoczerwonych oczach.
- Ryuzaku będzie odpowiednie? - spytał się małego dziecka, nie traktując go z wyższością czy kpiną. W tym momencie był jak każdy inny potrzebujący pomocy. A Murai nie pomagał dla samego faktu pomagania, tylko dla jego własnych korzyści. Nie miał jeszcze pojęcia, jak małe dziecko może zechcieć spłacić swój dług. Może miała przy sobie coś odpowiednio wartościowego?
Gdyby normalny człowiek znalazł tak porzuconą małą istotę błagającą o pomoc, z pewnością by jej udzielił. Na jej nieszczęście jej potencjalnym wybawcą okazała się osoba nietypowa pod każdym względem. Gdzie inni bez namysłu zaoferowaliby jej swoją pomoc, Murai zaczął błyskawicznie analizować sytuację. Patrząc z góry na dziewczynkę analizował jej zachowanie i wypowiedziane z ledwością słowa. Pomoc... jaką pomoc? Opatrzenie jej ran? Zabranie do najbliższej osady zamieszkałej przez ludzi? I jak małe dziecko może się odwdzięczyć za uratowanie jej życia? A może zabranie jej do rodziców? Tak, to też jest prawdopodobnie. Jego wątpliwości rozwiały kolejne słowa dziewczynki. Akurat opuszczał te tereny i w związku z tym miałby zabrać tą dziewczynkę. Bo ktoś ją goni. Interesująca sytuacja. Nie wiedział co o tym myśleć. Nie śpieszył się z osądem, zachował chłodny umysł, jak zawsze. Jego czarno-zielone oczy lustrowały dziewczynkę, ostatecznie zatrzymując się na jej krwistoczerwonych oczach.
- Ryuzaku będzie odpowiednie? - spytał się małego dziecka, nie traktując go z wyższością czy kpiną. W tym momencie był jak każdy inny potrzebujący pomocy. A Murai nie pomagał dla samego faktu pomagania, tylko dla jego własnych korzyści. Nie miał jeszcze pojęcia, jak małe dziecko może zechcieć spłacić swój dług. Może miała przy sobie coś odpowiednio wartościowego?
0 x
Re: Szlak transportowy
Coś dziwnego było w tym mężczyźnie i nie chodziło tutaj o sam fakt pozszywanego wyglądu. Patrzył na nią obojętnie, bez jakichkolwiek emocji, jakby kompletnie go nie interesował jej los. Gdyby nie byli na pustyni, to pewnie powiałoby od niego chłodem, jednak to nie przeszkadzało dziewczynce. Jedyne co się teraz dla niej liczyło to fakt, że napatoczył się jej na tyle silny osobnik, który w razie czego ją ochroni, o ile uda się jej skłonić go do współpracy. Mogła ze swojej strony wiele zaoferować, ale nie każdy umiałby docenić jej umiejętności. Warto jednak było zaryzykować, niż pozwolić, żeby zostawił ją tutaj na pewną śmierć. Kiedy spojrzał jej prosto w oczy, tymi swoimi dziwnymi ślepiami, dzielnie wytrzymała jego oceniający wzrok, pokazując tym samym, że jest twardsza niż sądził, tylko musi dać jej szansę. Na szczęście nie zobaczyła w jego spojrzeniu odrzucenia, a już po chwili zadał jej pytanie, które sprawiło, że aż odetchnęła z ulgą.
- Tak...byle daleko stąd. - Odpowiedziała zmęczonym głosem. - Dziękuję...
Spróbowała się podnieść chociaż na klęczki, ale była zbyt wyczerpana, żeby zdobyć się na taki wysiłek, jednak to wystarczyło, żeby Murai usłyszał brzęk sakiewki przy pasie dziewczynki, który brzmiał jak trochę pieniędzy i żelastwa, które zwykle noszą przy sobie shinobi. Czyżby była kunoichi? Była jeszcze manierka na wodę, ale pusta, a po wyschniętych ustach dziewczynki było widać, że skończyła się dobrych kilka godzin temu. Dziewczynce burczało też w brzuchu, ale póki co nie skarżyła się na to i nie prosiła o nic więcej poza tym, żeby ją stąd zabrał i zatarł tym samym ślad, który mogliby podjąć jej oprawcy. Zawsze była traktowana jak popychadło i miała nikłą nadzieję, że jej zniknięcie będzie dla nich ulgą i nie będą sobie zawracać głowy szukaniem jej, jednak z drugiej strony znała tajemnice klanu i w niepowołanych rękach ta wiedza mogłaby być im wrzodem na tyłku. Cóż. Nie będzie za nimi tęsknić.
- Jestem Kira. - Przedstawiła się schrypniętym głosem. - Akashi Kira.
Nie dość, że ''zabójca'', to jeszcze ''szkarłatna śmierć'', ciekawy dobór znaczeń do takiej małej i kruchej dziewczynki, ale nie dajmy się zwieść pozorom. Wszystko w swoim czasie. Murai nawet się nie spodziewał, że ma przed sobą przyszłą zabójczynię, która będzie bardzo groźna, jeśli tylko będzie miała możliwość rozwinięcia swoich umiejętności i talentów. Od niego będzie zależeć, czy zechce wykorzystać dziewczynkę do swoich własnych celów, ale najpierw powinien zdobyć nieco jej zaufania, żeby dowiedzieć się wszystkiego, co było póki co intrygującą tajemnicą.
- Tak...byle daleko stąd. - Odpowiedziała zmęczonym głosem. - Dziękuję...
Spróbowała się podnieść chociaż na klęczki, ale była zbyt wyczerpana, żeby zdobyć się na taki wysiłek, jednak to wystarczyło, żeby Murai usłyszał brzęk sakiewki przy pasie dziewczynki, który brzmiał jak trochę pieniędzy i żelastwa, które zwykle noszą przy sobie shinobi. Czyżby była kunoichi? Była jeszcze manierka na wodę, ale pusta, a po wyschniętych ustach dziewczynki było widać, że skończyła się dobrych kilka godzin temu. Dziewczynce burczało też w brzuchu, ale póki co nie skarżyła się na to i nie prosiła o nic więcej poza tym, żeby ją stąd zabrał i zatarł tym samym ślad, który mogliby podjąć jej oprawcy. Zawsze była traktowana jak popychadło i miała nikłą nadzieję, że jej zniknięcie będzie dla nich ulgą i nie będą sobie zawracać głowy szukaniem jej, jednak z drugiej strony znała tajemnice klanu i w niepowołanych rękach ta wiedza mogłaby być im wrzodem na tyłku. Cóż. Nie będzie za nimi tęsknić.
- Jestem Kira. - Przedstawiła się schrypniętym głosem. - Akashi Kira.
Nie dość, że ''zabójca'', to jeszcze ''szkarłatna śmierć'', ciekawy dobór znaczeń do takiej małej i kruchej dziewczynki, ale nie dajmy się zwieść pozorom. Wszystko w swoim czasie. Murai nawet się nie spodziewał, że ma przed sobą przyszłą zabójczynię, która będzie bardzo groźna, jeśli tylko będzie miała możliwość rozwinięcia swoich umiejętności i talentów. Od niego będzie zależeć, czy zechce wykorzystać dziewczynkę do swoich własnych celów, ale najpierw powinien zdobyć nieco jej zaufania, żeby dowiedzieć się wszystkiego, co było póki co intrygującą tajemnicą.
0 x
Re: Szlak transportowy
Obserwował reakcję dziewczynki na zaistniałą sytuację. Obserwowanie na żywo skrajnych emocji u człowieka było dość interesujące. Starał się nie pominąć żadnego szczegółu podczas obserwacji. Jej załzawione oczy jednoznacznie wskazywały na rozpacz, smutek. Nigdy nie widział płaczu z żadnych pozytywnych odczuć, a ciężko za takowe uznać leżenie na środku pustyni o krok od śmierci z poranionym ciałem. Dalej - zachrypnięty, słaby głos - świadectwo całkowitego wycieńczenia organizmu i być może długiej podróży. To samo z próbą wyciągnięcia do niego ręki. Kolejną porcją informacji uraczyła go, kiedy Murai wysunął propozycję zaniesienia do Ryuzaku. Ton głosu z lekką nutą ulgi, próba podniesienia się zakończona oczywiście niepowodzeniem. Nie mógł powiedzieć, że dawało mu to satysfakcję, z całej tej sytuacji nie odczuwał nic. Bo nie miał co. Spotkał osobę potrzebującą pomocy, trochę bardziej niż inni, jednak na tym polegała jego profesja - pomaganie innym za odpowiednie wynagrodzenie. A czego zażyczy sobie za uratowanie życia? O tym może zadecydować w dowolnej chwili. Kiedy się poruszyła można było usłyszeć osobliwy dźwięk pełnej sakiewki. Więc kwestie wynagrodzenia miał w miarę ustaloną z samym sobą. Dziewczyna nie wyglądała, jakby się obawiała Muraia, znosiła jego morderczo wyglądające spojrzenie. Chyba wszystko było ustalone. Przewóz do Ryuzaku dla jednej osoby raz. Osoby dość nietypowej i mocno poranionej, ale przecież raz już takowej pomagał. Niczego nie zapominał - bieg do szpitala, by pomóc dziecku na wylot przebitego gałęzią. Czym to się różniło? Prawdopodobnie większym wynagrodzeniem i brakiem konieczności śpieszenia się. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły jednoznacznie: Czemu nie?
- Gdzieś konkretnie? Szpital? - chłodny ton Muraia gryzł się z intensywnym, pustynnym klimatem. Zabrzmiał trochę dziwnie, niczym woźnica dociekający celu podróży swojego klienta, który go wynajął. Tylko że on woźnicą nie był, a Shinobi. Maszyną do zabijania w formie człowieka wykonującą pracę dla tego, kto zapłaci. Najemnikiem z ponadprzeciętnymi możliwościami, który jednak mógł po prostu zlecenia nie przyjąć. On tym bardziej, udało mu się zebrać całkiem niezły kawałek grosza na utrzymanie się, a biorąc pod uwagę znacznie zubożone potrzeby swojego organizmu najpewniej zebrana kwota starczyłaby mu na jakieś sześć miesięcy. Postanowił wykorzystać trochę swoich umiejętności. Z jego pleców wystrzelił strumień nici, który zaczął się przeplatać i wić, aż ostatecznie uformował się w dziwną konstrukcję przypominającą kosz z szelkami zawieszony na jego plecach. Uniwersalność jego Szczepowych talentów nadal go zaskakiwała. Następnie jeszcze inny strumień nici podniósł dziewczynkę i do tego kosza wsadził. Chwycił ją za pas i położył wewnątrz niego. Natychmiast po tym nici stworzyły wewnątrz swoistą ściółkę otaczającą całą dziewczynkę za wyjątkiem głowy. Miał w ten sposób pewność, że nie spróbuje żadnych dziwnych sztuczek i przykładowo nie dźgnie go w plecy. I co z tego, że była wycieńczona i młoda? Wyuczona ostrożność i zapobiegliwość nie pozwalała na pominięcie tak ważnego aspektu w swoich poczynaniach. Kosz zamknął się i stworzył prowizoryczną ochronę przed słońcem. Następnie udał się w kierunku Ryuzaki, jak gdyby nigdy nic.
Skąd: Atsui
Dokąd: Ryuzaku
Czas podróży: 2h
Czas przybycia: 22:37
Środek transportu: Nogi
z/t + Kira
- Gdzieś konkretnie? Szpital? - chłodny ton Muraia gryzł się z intensywnym, pustynnym klimatem. Zabrzmiał trochę dziwnie, niczym woźnica dociekający celu podróży swojego klienta, który go wynajął. Tylko że on woźnicą nie był, a Shinobi. Maszyną do zabijania w formie człowieka wykonującą pracę dla tego, kto zapłaci. Najemnikiem z ponadprzeciętnymi możliwościami, który jednak mógł po prostu zlecenia nie przyjąć. On tym bardziej, udało mu się zebrać całkiem niezły kawałek grosza na utrzymanie się, a biorąc pod uwagę znacznie zubożone potrzeby swojego organizmu najpewniej zebrana kwota starczyłaby mu na jakieś sześć miesięcy. Postanowił wykorzystać trochę swoich umiejętności. Z jego pleców wystrzelił strumień nici, który zaczął się przeplatać i wić, aż ostatecznie uformował się w dziwną konstrukcję przypominającą kosz z szelkami zawieszony na jego plecach. Uniwersalność jego Szczepowych talentów nadal go zaskakiwała. Następnie jeszcze inny strumień nici podniósł dziewczynkę i do tego kosza wsadził. Chwycił ją za pas i położył wewnątrz niego. Natychmiast po tym nici stworzyły wewnątrz swoistą ściółkę otaczającą całą dziewczynkę za wyjątkiem głowy. Miał w ten sposób pewność, że nie spróbuje żadnych dziwnych sztuczek i przykładowo nie dźgnie go w plecy. I co z tego, że była wycieńczona i młoda? Wyuczona ostrożność i zapobiegliwość nie pozwalała na pominięcie tak ważnego aspektu w swoich poczynaniach. Kosz zamknął się i stworzył prowizoryczną ochronę przed słońcem. Następnie udał się w kierunku Ryuzaki, jak gdyby nigdy nic.
Skąd: Atsui
Dokąd: Ryuzaku
Czas podróży: 2h
Czas przybycia: 22:37
Środek transportu: Nogi
z/t + Kira
0 x
Re: Szlak transportowy
Masaru odprowadził swojego chwilowego towarzysza do celu podróży, a tamten po prostu krzycząc że dziękuje zaczął uciekać z radością na pustynie. Cóż naprawdę miał fioła na punkcie bezludnej pustyni. Nasz bohater poprawił swoją lalkę na plecach i duże shurikeny i ruszył dalej szlakiem do swojego miejsca narodzin. Ciekawiło go czy coś się tam zmieniło czy nie. Ze smutkiem przypomniał sobię o swojej urwanej ręce, i o tym że musi protezę zrobić. Westchnął i pobiegł szlakiem. Podczas biegu podziwiał piękne piaski pustyni, za którymi tęsknił siedząc w mieście. Przydałoby się potrenować tylko gdzie zastanawiał się nasz młody lalakrz.
Skąd:Atsui
Dokąd: Sabishi
Czas podróży:30minut
Czas przybycia:12:40
Środek transportu:Nogi
Skąd:Atsui
Dokąd: Sabishi
Czas podróży:30minut
Czas przybycia:12:40
Środek transportu:Nogi
0 x
Re: Szlak transportowy
Powolnym krokiem, idąc z uniesioną ku niebu głową. Pewien radosny chłopak, przemierzał nieznane mu dotąd drogi. Opuszczenie wioski to był jednak jeden z lepszych pomysłów, teraz trzeba wybrać nowy cel i tam się skierować. Co prawda jego wiedza na temat innych osad, jest taka no jakby zerowa. Dlatego badanie wszystkiego od zera, będzie ciekawym wyzwaniem. Może nawet zacznie pisać książę, o ile nauczy się pisać poprawnie. No teraz nie ma o tym mowy, najważniejsze to znaleźć miejsce dla siebie. Gdzieś, gdzie będzie mu dobrze. Tylko kto przyjmie taką ślamazarę, no nie ważne. Teraz pozostaje jedno, co dalej. Gdzie się udać, w jakie miejsce. Wiadomo że, będzie teraz szedł na oślep. Zapasów na razie brak, więc pewnie będzie trzeba się gdzieś zatrzymać. Zjeść coś, kupić wodę na drogę. W sumie opuszczenie osady w takim pośpiechu nie było dobrym pomysłem, ale teraz już jest za późno na cokolwiek. Przynajmniej jest wolny i nie musi nikogo słuchać, może robić co chce. Zaczynając od przemierzenia kilku prowincji i zebraniu wielkiej ilości informacji, aż po znalezieniu sobie wielkiej ilości przyjaciół. Tak, to drugie będzie ciężkim wyzwaniem. No lecz nie ma co się poddawać, podróż dopiero się rozpoczęła. Trzeba teraz po prostu zrobić te kilka tysięcy kroków w przód, żeby gdzieś dotrzeć.
0 x
Re: Szlak transportowy
kupiec
Siemka! Przeczytałem historię, charakter twojej postaci(cieszy mnie, że w końcu jakiś pozytywny ziomek
Tyle tu ofiar wojen, patologii że większość postaci tu to jacyś niespełnieni, czternastoletni mordercy z poważnymi zaburzeniami psychicznymi.
Dodaj sobie link karty postaci w Panel Użytkownika -> Profil.
A, i spojrzałem w twoje PH. Widziałem, że zastanawiałeś się z tymi 310 PH. Masz napisane: "Posiadane Punkty Historii/Suma wszystkich PH" Co oznacza "ile masz teraz PH / Ile byś miał gdybyś nic z nimi nie robił" - tak w wielkim skrócie. Jesli zdobędziesz 20 PH, będziesz miał 20/330 PH. Dostaniesz kolejne 15 PH, masz 35/345 PH. Możesz później wszystko wydać i będziesz miał 0/345 PH. Rozpisałem to trochę chaotycznie, ale mam nadzieję że jakoś załapałeś
Aha, i postanowiłem urozmaicić misję i dotrwać twoją postacią do Shigashi - tam więcej się dzieje, dużo postaci, weselej tam i.. no, ciekawiej
Więc popiszemy tu jeszcze ze dwa posty, żeby nie blokować tematu i udamy się tam 

Dodaj sobie link karty postaci w Panel Użytkownika -> Profil.
A, i spojrzałem w twoje PH. Widziałem, że zastanawiałeś się z tymi 310 PH. Masz napisane: "Posiadane Punkty Historii/Suma wszystkich PH" Co oznacza "ile masz teraz PH / Ile byś miał gdybyś nic z nimi nie robił" - tak w wielkim skrócie. Jesli zdobędziesz 20 PH, będziesz miał 20/330 PH. Dostaniesz kolejne 15 PH, masz 35/345 PH. Możesz później wszystko wydać i będziesz miał 0/345 PH. Rozpisałem to trochę chaotycznie, ale mam nadzieję że jakoś załapałeś

Aha, i postanowiłem urozmaicić misję i dotrwać twoją postacią do Shigashi - tam więcej się dzieje, dużo postaci, weselej tam i.. no, ciekawiej


0 x
Re: Szlak transportowy
Droga wydawała się nie mieć końca, nie przeszkadzało to zbytnio chłopakowi. No jednak gdy na to spojrzeć z innej perspektywy, chciałby już gdzieś dojść. Tak więc to jest ta brutalna rzeczywistość, żeby tyle iść do innej miejscowości. No najgorsze będzie gdy zachce się jeść, albo pić. Ostatecznie tego i tego, to będzie tragedia. Będziemy musieli przejść na kanibalizm, chociaż to jest obrzydliwe. Darujemy sobie kanibalizm, wolałby zjeść kamienia.
Gdy czas leciał sobie powoli, a podróż mijała nawet całkiem miło. Na horyzoncie chłopak dostrzegł coś, coś co z daleka przypominało coś. Po dłuższej chwili można było to coś już określić, tak był to człowiek. Dodatkowo mężczyzna, dziwny dodajmy jeszcze. Gdy wypowiedział swoje pierwsze słowa i padł na kolana tuż przez Saito, chłopak aż wprawie się zarumienił. Pierwsze spotkanie, a on już awansował na czyjegoś pana. To się nazywa uśmiech losu, chociaż może źle to przyjmować do swojego mózgu. No ale to dało mu energię pozytywnego spojrzenia na sprawę, dzięki czemu na pewno pomoże tej zabłąkanej duszy. No jeszcze ten osiołek, który dziwnie wyglądał. No można powiedzieć że, śmierć nie dodaje uroku zwierzętom.
- Twój pan ci pomoże... Ekhem... Powiedz mi tylko gdzie są ci złodzieje, to skopie im tyłki!
Powiedział dumnie spoglądając w niego i wskazując palcem losowe miejsce przed sobą. No jednak jeżeli chodzi o pomoc, to trzeba określić swój poziom siły do bandytów. Może to być nieopłacalne, jeżeli będą silniejsi. Chociaż nie zaszkodzi spróbować, w końcu to też jakaś przygoda i dzięki temu stanie się silniejszy. Tak więc postanowione, trzeba skopać im tyłki i ruszać dalej.
- No i ten, uśmiechnij się pan. Mogło być gorzej, mogłeś być martwy.
Zawszę jakieś pocieszenie, chociaż jego uśmiech nie znikał nawet przy takich dramatach. Z resztą to nie jest dramat, chyba że ten mężczyzna by klęczał nad osłem i jeszcze do niego gadał. Coś w stylu: Bella nie odchodź, nie zostawiaj mnie z dziećmi.
To byłoby dziwne, bo w sumie skąd osioł by miał dzieci z tym gościem? Adoptowali? Czekając na odpowiedź, która doprowadzi chłopaka do potencjalnych rabusiów. On sam spoglądał na prawo i lewo, nie wiedział kiedy zajdzie słońce. To było takie ciekawe, jak wyjmowanie sobie kości z barku.
Gdy czas leciał sobie powoli, a podróż mijała nawet całkiem miło. Na horyzoncie chłopak dostrzegł coś, coś co z daleka przypominało coś. Po dłuższej chwili można było to coś już określić, tak był to człowiek. Dodatkowo mężczyzna, dziwny dodajmy jeszcze. Gdy wypowiedział swoje pierwsze słowa i padł na kolana tuż przez Saito, chłopak aż wprawie się zarumienił. Pierwsze spotkanie, a on już awansował na czyjegoś pana. To się nazywa uśmiech losu, chociaż może źle to przyjmować do swojego mózgu. No ale to dało mu energię pozytywnego spojrzenia na sprawę, dzięki czemu na pewno pomoże tej zabłąkanej duszy. No jeszcze ten osiołek, który dziwnie wyglądał. No można powiedzieć że, śmierć nie dodaje uroku zwierzętom.
- Twój pan ci pomoże... Ekhem... Powiedz mi tylko gdzie są ci złodzieje, to skopie im tyłki!
Powiedział dumnie spoglądając w niego i wskazując palcem losowe miejsce przed sobą. No jednak jeżeli chodzi o pomoc, to trzeba określić swój poziom siły do bandytów. Może to być nieopłacalne, jeżeli będą silniejsi. Chociaż nie zaszkodzi spróbować, w końcu to też jakaś przygoda i dzięki temu stanie się silniejszy. Tak więc postanowione, trzeba skopać im tyłki i ruszać dalej.
- No i ten, uśmiechnij się pan. Mogło być gorzej, mogłeś być martwy.
Zawszę jakieś pocieszenie, chociaż jego uśmiech nie znikał nawet przy takich dramatach. Z resztą to nie jest dramat, chyba że ten mężczyzna by klęczał nad osłem i jeszcze do niego gadał. Coś w stylu: Bella nie odchodź, nie zostawiaj mnie z dziećmi.
To byłoby dziwne, bo w sumie skąd osioł by miał dzieci z tym gościem? Adoptowali? Czekając na odpowiedź, która doprowadzi chłopaka do potencjalnych rabusiów. On sam spoglądał na prawo i lewo, nie wiedział kiedy zajdzie słońce. To było takie ciekawe, jak wyjmowanie sobie kości z barku.
0 x
Re: Szlak transportowy
Z początku można by było powiedzieć iż oszalał, no ale czy to ma znaczenie? W sumie nie ma, dla chłopaka liczyło się teraz tylko jedno. Dotarcie do jakiegoś punktu, który nie jest początkiem. No ale ten dziwny gość trochę osłabił tok myślenia Saito, w końcu był on taki dziwny. No teraz wiadomo jak reagują ludzie po napadnięciu na nich, dziwnie. No gdy tak gadał do siebie, chłopak rozglądał się po ziemi. Było tam kilka jakiś dziwnych toreb, plus jeszcze paczki. Może to taki krajowy listonosz? Gdy jego słowa w końcu ogarnęły miejsce, oczywiście miejsce które do nich należało. Pustkę i otchłań, bo chłopak nie ogarniał czy on mówi do niego, czy też obok. Raz się uśmiechał i smutniał, wariat. Jedno było pewne, to szybko się nie skończy. Teraz najważniejsze będzie dowiedzenie się czegokolwiek, choćby gram informacji na jakikolwiek temat innych osad.
No ale nim chciał zadać jakieś pytanie, został awansowany na panicza. Kurde, nie wiedział iż podróż może być tak opłacalna. Ciekawe jakie są nagrody za te awanse, no cóż. Jeżeli chodzi o pomoc z pakunkami, która wydaje się tylko dodawać odrobinę szału do jego podróży.... W sumie czemu nie i tak on udaje się do jakiegoś Shigahi czy jakoś tak..
- W sumie czemu nie, tak czy siak zmierzam w tamtą stronę.
Odpowiedział lekko znudzony, w sumie oczekiwał swojego pierwszego starcia z bandytami. NO ALE, nie ma co się przejmować. Będą jeszcze przecież okazje i to pewnie kilka, z resztą nigdy nie wiadomo co może przytrafić się po drodze. Dlatego też nie ma co się zniechęcać, z lekkim uśmiechem chłopak wziął kilka toreb. W sumie tyle ile dał rady, skoro jest przy tym zarobek.
- Staruszku, wiesz może co się dzieje teraz na świecie? Jakieś ciekawostki, możesz mi opowiedzieć cokolwiek.
To przynajmniej podniesie na duchu i doda trochę nadziei, w końcu informacja to podstawa. No ale rozmowa w czasie podróży, dlatego wpierw się upewnił czy to wszystko i gdy dziadzio ruszył on też.
- Jak masz jakąś ciekawą historyjkę, lub jakieś ciekawe informacje na temat czegokolwiek. Ja z chęcią posłucham, wiesz to zawszę się przydaje do życia. Może nawet napiszę kiedyś książkę, o ile będę w stanie. To zajmuję trochę czasu i pewnie mi się znudzi w połowie, dlatego wolę wpierw się upewnić czy się opłaca sięgać po pióro. Bo jak nie to tylko stracę czas, a mogę go przecież przeznaczyć na trening....... Oh, rozgadałem się. Wybacz że, ci przerwałem.
No jak już on się rozkręcił, to podróż raczej będzie ciekawa. O ile listonosz nie zrezygnuje przez jego pytania i gadanie oraz opowiadania.
No ale nim chciał zadać jakieś pytanie, został awansowany na panicza. Kurde, nie wiedział iż podróż może być tak opłacalna. Ciekawe jakie są nagrody za te awanse, no cóż. Jeżeli chodzi o pomoc z pakunkami, która wydaje się tylko dodawać odrobinę szału do jego podróży.... W sumie czemu nie i tak on udaje się do jakiegoś Shigahi czy jakoś tak..
- W sumie czemu nie, tak czy siak zmierzam w tamtą stronę.
Odpowiedział lekko znudzony, w sumie oczekiwał swojego pierwszego starcia z bandytami. NO ALE, nie ma co się przejmować. Będą jeszcze przecież okazje i to pewnie kilka, z resztą nigdy nie wiadomo co może przytrafić się po drodze. Dlatego też nie ma co się zniechęcać, z lekkim uśmiechem chłopak wziął kilka toreb. W sumie tyle ile dał rady, skoro jest przy tym zarobek.
- Staruszku, wiesz może co się dzieje teraz na świecie? Jakieś ciekawostki, możesz mi opowiedzieć cokolwiek.
To przynajmniej podniesie na duchu i doda trochę nadziei, w końcu informacja to podstawa. No ale rozmowa w czasie podróży, dlatego wpierw się upewnił czy to wszystko i gdy dziadzio ruszył on też.
- Jak masz jakąś ciekawą historyjkę, lub jakieś ciekawe informacje na temat czegokolwiek. Ja z chęcią posłucham, wiesz to zawszę się przydaje do życia. Może nawet napiszę kiedyś książkę, o ile będę w stanie. To zajmuję trochę czasu i pewnie mi się znudzi w połowie, dlatego wolę wpierw się upewnić czy się opłaca sięgać po pióro. Bo jak nie to tylko stracę czas, a mogę go przecież przeznaczyć na trening....... Oh, rozgadałem się. Wybacz że, ci przerwałem.
No jak już on się rozkręcił, to podróż raczej będzie ciekawa. O ile listonosz nie zrezygnuje przez jego pytania i gadanie oraz opowiadania.
0 x
Re: Szlak transportowy
Spoglądając na to trochę z boku, gdyby nie fakt przejścia szybkiego szoku oraz tego iż był jedyną osobą przy martwym zwierzaku. W sumie to nie ma sensu, skoro skomlał o napaści i że go okradli. Trzeba w sumie wywnioskować co zaginęło, ale to w swoim czasie. Ciekawość i jeszcze raz ciekawość, to go zgubi.. Jego dziwne wyrazy twarzy mówiły prosto, on jest dziwny. Jeszcze dziwniejszy od chłopaka? Niemożliwe, z resztą.
Dlaczego miał to w dupie? Tego jeszcze nie wiedział, lecz gdy rozmowa nabrała tempa. A raczej ignorancja nabrała pewności siebie i wręcz przejęła pałeczkę, no to się rozgadał teraz on.
- Mam szesnaście lat, wychowałem się w mojej rodzimej osadzie. Tylko tam było nudno.
Nudno może i nie, ale sam fakt ignorowania przez wiele lat i odrzucania od społeczności zrobiło swoje. Dlatego też ta podróż. Najciekawsze się zaczęło, tematyka wojny. Co prawda nie wiedział o niej, nie słyszał oraz nie widział. No dobra wracając do dalszej części, gdzie jeszcze nie dostał odpowiedzi na większość pytań. Trzeba się przedstawić, tylko czy warto? W końcu to tylko chwilowa podróż z obcym osobnikiem, nie jest wart żeby mu dawać takie informacje. No ale cóż, coś za coś.
- Saito, jestem z Atsui. Uciekam zwiedzać świat.
W skrócie tyle można powiedzieć, bo co więcej? Klanu nie poda przecież, jeszcze się wystraszy albo gorzej. Nie potrzeba rozpowiadać szczegółów na temat własnej osoby, w końcu jest to zbędna informacja. Wracając jednak do nowych pytań, które bardzo ciekawią chłopaka. Tak po prostu, czysta ciekawość.
- To co panu ukradli?
Nie to iż podejrzewa gościa o coś, w sumie ma to gdzieś. Chociaż dla własnego bezpieczeństwa, lepiej wiedzieć z kim się podróżuję. No ale nie przejmując się też tym iż to może być jakiś dziwak, chcemy przecież więcej wiedzieć na temat wojny i innych przypadków.
- No i chcę jakąś dobrą historyjkę, może być o wojnie i jakiś klanach.
Zbieramy i zbieramy, chociaż raczej wolałby pójść coś zjeść i na końcu spać. Podróż zapowiadała się jeszcze na długą, dlatego też trzeba dobrze wykorzystać ten czas. Tym samym nie tracąc czujności, nigdy nie wiadomo co komu w głowie siedzi .
Dlaczego miał to w dupie? Tego jeszcze nie wiedział, lecz gdy rozmowa nabrała tempa. A raczej ignorancja nabrała pewności siebie i wręcz przejęła pałeczkę, no to się rozgadał teraz on.
- Mam szesnaście lat, wychowałem się w mojej rodzimej osadzie. Tylko tam było nudno.
Nudno może i nie, ale sam fakt ignorowania przez wiele lat i odrzucania od społeczności zrobiło swoje. Dlatego też ta podróż. Najciekawsze się zaczęło, tematyka wojny. Co prawda nie wiedział o niej, nie słyszał oraz nie widział. No dobra wracając do dalszej części, gdzie jeszcze nie dostał odpowiedzi na większość pytań. Trzeba się przedstawić, tylko czy warto? W końcu to tylko chwilowa podróż z obcym osobnikiem, nie jest wart żeby mu dawać takie informacje. No ale cóż, coś za coś.
- Saito, jestem z Atsui. Uciekam zwiedzać świat.
W skrócie tyle można powiedzieć, bo co więcej? Klanu nie poda przecież, jeszcze się wystraszy albo gorzej. Nie potrzeba rozpowiadać szczegółów na temat własnej osoby, w końcu jest to zbędna informacja. Wracając jednak do nowych pytań, które bardzo ciekawią chłopaka. Tak po prostu, czysta ciekawość.
- To co panu ukradli?
Nie to iż podejrzewa gościa o coś, w sumie ma to gdzieś. Chociaż dla własnego bezpieczeństwa, lepiej wiedzieć z kim się podróżuję. No ale nie przejmując się też tym iż to może być jakiś dziwak, chcemy przecież więcej wiedzieć na temat wojny i innych przypadków.
- No i chcę jakąś dobrą historyjkę, może być o wojnie i jakiś klanach.
Zbieramy i zbieramy, chociaż raczej wolałby pójść coś zjeść i na końcu spać. Podróż zapowiadała się jeszcze na długą, dlatego też trzeba dobrze wykorzystać ten czas. Tym samym nie tracąc czujności, nigdy nie wiadomo co komu w głowie siedzi .
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości