Wioska Sanibare
- Tetsurō
- Posty: 1224
- Rejestracja: 8 maja 2022, o 18:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
- Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie
Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10439&p=193076#p193076
- GG/Discord: Kubalus#9713
- Multikonta: Zankoku
Re: Wioska Sanibare
0 x
Prowadzone Misje:
- Ichirou -"Pan na Włościach" - Wyprawa S
- Shiori - "W11 - Wydział Śledczy" - Misja C
- Ichirou
- Posty: 4054
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
- Tetsurō
- Posty: 1224
- Rejestracja: 8 maja 2022, o 18:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
- Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie
Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10439&p=193076#p193076
- GG/Discord: Kubalus#9713
- Multikonta: Zankoku
Re: Wioska Sanibare
0 x
Prowadzone Misje:
- Ichirou -"Pan na Włościach" - Wyprawa S
- Shiori - "W11 - Wydział Śledczy" - Misja C
- Kyoushi
- Posty: 2696
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Wioska Sanibare
— „Razem”, mówi. Z takim tekstem to jeszcze zaczniesz mnie zapraszać na kolację przy świecach. – mruknął z przekąsem, otrzepując rękaw z piachu, jakby właśnie uratował najdroższe ubranie spod grilla na Saharze. – Tylko błagam, następnym razem jak bierzesz zwój z ciała, upewnij się, że nie świeci, nie piszczy i nie wybucha. Bo mam tylko jedną twarz i jeszcze się do niej przyzwyczaiłem.
Zerknął na znalezisko, ale nie kwapił się do komentowania. Zwoje były jak kobiety z polityką rodzinną — lepiej nie otwierać na chybił-trafił. Zresztą, teraz i tak nie było na to czasu. Piasek, słońce i zapach trupa robiły swoje. — Swoją drogą… – Przeszedł na nieco spokojniejszy ton, choć uśmiech wciąż błąkał mu się w kąciku ust. – Koronacja, rytuały, ceremonialne spojrzenia w horyzont, cały ten teatrzyk. Co o tym myślisz? - Wzruszył ramionami ze szczerym zapytaniem. Kiedyś wszyscy byli młodzi, głupi i zbyt ambitni. Teraz… byli starsi.
— Chyba, że to przykrywka przed większym planem, biblioteką. – Tu już głos Shiroyashy spoważniał, choć nie na długo. – To jedna z tych rzeczy, co sama się nie znajdzie, a jak już się znajdzie, to może lepiej było jej nie szukać. - Zrobił chwilę przerwy, wzrokiem wodząc za plamą słońca przesuwającą się po ruinach. Potem parsknął.
— Dlatego najpierw Żmijówka. Alkohol. Coś gorącego do popicia i coś zielonego do pokręcenia. A dopiero potem planowanie ratowania świata, odkrywania tajemnic i innych obowiązków służbowych. Jedna katastrofa na raz, Matsuda, jedna katastrofa na raz. - Odwrócił się jeszcze raz w stronę zostawionego ciała, jakby chciał sprawdzić, czy trup nie zamierza jednak przemówić ostatnim słowem, a potem wzruszył ramionami i ruszył dalej.— I pamiętaj – jak spotkasz gadającą kadzielnicę, milczącą bramę albo kamień z oczami, NIE wdawaj się w dialog. Uderz pierwszy, pytania potem. - zagaił by rozładować atmosferę i rozejrzeć się za jakąś pierwszą lepszą pijalnią, gdzie mógł zapić swój zapchlony pysk. To był właśnie ten moment, gdy mieli się w końcu wyluzować, a on naprostować nos.
Zerknął na znalezisko, ale nie kwapił się do komentowania. Zwoje były jak kobiety z polityką rodzinną — lepiej nie otwierać na chybił-trafił. Zresztą, teraz i tak nie było na to czasu. Piasek, słońce i zapach trupa robiły swoje. — Swoją drogą… – Przeszedł na nieco spokojniejszy ton, choć uśmiech wciąż błąkał mu się w kąciku ust. – Koronacja, rytuały, ceremonialne spojrzenia w horyzont, cały ten teatrzyk. Co o tym myślisz? - Wzruszył ramionami ze szczerym zapytaniem. Kiedyś wszyscy byli młodzi, głupi i zbyt ambitni. Teraz… byli starsi.
— Chyba, że to przykrywka przed większym planem, biblioteką. – Tu już głos Shiroyashy spoważniał, choć nie na długo. – To jedna z tych rzeczy, co sama się nie znajdzie, a jak już się znajdzie, to może lepiej było jej nie szukać. - Zrobił chwilę przerwy, wzrokiem wodząc za plamą słońca przesuwającą się po ruinach. Potem parsknął.
— Dlatego najpierw Żmijówka. Alkohol. Coś gorącego do popicia i coś zielonego do pokręcenia. A dopiero potem planowanie ratowania świata, odkrywania tajemnic i innych obowiązków służbowych. Jedna katastrofa na raz, Matsuda, jedna katastrofa na raz. - Odwrócił się jeszcze raz w stronę zostawionego ciała, jakby chciał sprawdzić, czy trup nie zamierza jednak przemówić ostatnim słowem, a potem wzruszył ramionami i ruszył dalej.— I pamiętaj – jak spotkasz gadającą kadzielnicę, milczącą bramę albo kamień z oczami, NIE wdawaj się w dialog. Uderz pierwszy, pytania potem. - zagaił by rozładować atmosferę i rozejrzeć się za jakąś pierwszą lepszą pijalnią, gdzie mógł zapić swój zapchlony pysk. To był właśnie ten moment, gdy mieli się w końcu wyluzować, a on naprostować nos.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


- Souei
- Posty: 1320
- Rejestracja: 29 gru 2020, o 12:45
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9235
Re: Wioska Sanibare
Musieli chyba gdzieś źle skręcić przy złamanym drzewie, a potem przy przydrożnej kapliczce, bo wywiało ich w zupełnie inne miejsce niż to, z którego przyszli. Cóż, mieli jeszcze trochę czasu do koronacji, więc Souei nie robił z tego powodu afery, ale Sanibare... Sanibare było zupełnie inne od Kinkotsu. Przyzwyczajonego do wielkich miasta Matsudę dziwiła ta... maleńkość wioski, w której nie było do wyboru wiele karczm, zaledwie jedna. Przez drogę jednak nie milczeli, bo podróżując jedynie we własnym towarzystwie przez bezkresne wydmy, nie trzeba było martwić się o żadne nieproszone uszy.
- Czasem patrząc na Shigashi myślę sobie, że zrobiłbym to lepiej niż Hibiki czy Ryuichi, wiesz... Ale zaraz szybko łapię się na tym, że chyba tak naprawdę tego nie chcę. - Dziwne uczucie, gdy uważasz się za lepszego od innych, ale nie możesz tego udowodnić, bo musiałbyś naprawdę się temu poświęcić tylko dla pokazania swojej racji. Pewnych bitew nie warto toczyć.
- Myślę, że dla Ichirou to normalna kolej rzeczy. Ludzie go tu kochają, nie wszyscy co prawda, ale nie sądzę, żeby był to problem. Lubi być w centrum uwagi, więc przynajmniej na koronacji będzie w końcu w swoim żywiole. - Nagle ponownie wpadła mu do głowy myśl, którą już znał. Przekartkował w pamięci niedawne rozmowy z Seininem i dodał jeszcze tylko jedno.
- ...chociaż wiesz, nie widziałem go skaczącego z radości z powodu tego "zaszczytu". - Być może ta normalna kolej rzeczy to dla Asahiego bardziej powinność i obowiązek, niż rzeczywista personalna ambicja. Ta być może leżała gdzieś indziej.
W końcu dotarli tam, gdzie pies z kulawą nogą by się nie zatrzymał - do jedynej w tej zapomnianej przez bogów wiosce, karczmy. Twarde krzesła, stary szynkwas i postrzępione zasłony chroniące przed wpadaniem piachu i wiatru do środka. Zajęli stolik w nadziei, że tutaj też serwują lokalne, pustynne alkohole, po które przecież fatygowali się całą tą długą drogę. Po niedługiej chwili na stole stała wysoka, smukła butelka, w której zatopiona była żmija. Otwarty jak w agonii pysk z wystającymi kłami jadowymi naprawdę robił robotę. Łokieć pięta i korek spadł. Pazur rozlał do dwóch kielonków i wniósł pierwszy toast.
- Za przygodę? A zresztą, w dupie z tym... - I przechylił kielonka z nadzieją, że poczuje smak wężowego jadu. To byłoby coś, a jednak uderzyła go jedynie znajoma woń alkoholu i dziwny posmak na koniec.
- Nie wiem o jakiej bibliotece mówisz, ale Ichirou chciał mnie w coś wtajemniczyć, tylko nie wystarczyło nam czasu, żeby porozmawiać ze szczegółami. - Już nalewał drugiego.
- Powiedział tylko, że gonicie jakąś legendę, ale macie już klucz i zbieracie ekipę na ostatnią wyprawę. Nie wydaje mi się, żeby koronacja miała z tym cokolwiek wspólnego, oprócz tego, że opóźnia całą akcję. Tylko że ja, w gruncie rzeczy, dalej nie wiem o co chodzi. - Stuknął swoim kielonkiem o jego. Żmijówka nie była rozczarowaniem, ale szybko potrzebował zatankować co najmniej kilka kolejek, aby trochę nim wstrząsnęło. Nie chciał się upić, ale miał wielką ochotę porządnie się napić.
- Śmiesznie, bo już się zgodziłem, ale ciągle nie wiem na co. Jakieś pomysły? - Wychylił i podniósł rękę przywołując karczmarza, kelnerkę czy kogokolwiek, kto mógłby im tu podstawić sziszę.
- Czasem patrząc na Shigashi myślę sobie, że zrobiłbym to lepiej niż Hibiki czy Ryuichi, wiesz... Ale zaraz szybko łapię się na tym, że chyba tak naprawdę tego nie chcę. - Dziwne uczucie, gdy uważasz się za lepszego od innych, ale nie możesz tego udowodnić, bo musiałbyś naprawdę się temu poświęcić tylko dla pokazania swojej racji. Pewnych bitew nie warto toczyć.
- Myślę, że dla Ichirou to normalna kolej rzeczy. Ludzie go tu kochają, nie wszyscy co prawda, ale nie sądzę, żeby był to problem. Lubi być w centrum uwagi, więc przynajmniej na koronacji będzie w końcu w swoim żywiole. - Nagle ponownie wpadła mu do głowy myśl, którą już znał. Przekartkował w pamięci niedawne rozmowy z Seininem i dodał jeszcze tylko jedno.
- ...chociaż wiesz, nie widziałem go skaczącego z radości z powodu tego "zaszczytu". - Być może ta normalna kolej rzeczy to dla Asahiego bardziej powinność i obowiązek, niż rzeczywista personalna ambicja. Ta być może leżała gdzieś indziej.
W końcu dotarli tam, gdzie pies z kulawą nogą by się nie zatrzymał - do jedynej w tej zapomnianej przez bogów wiosce, karczmy. Twarde krzesła, stary szynkwas i postrzępione zasłony chroniące przed wpadaniem piachu i wiatru do środka. Zajęli stolik w nadziei, że tutaj też serwują lokalne, pustynne alkohole, po które przecież fatygowali się całą tą długą drogę. Po niedługiej chwili na stole stała wysoka, smukła butelka, w której zatopiona była żmija. Otwarty jak w agonii pysk z wystającymi kłami jadowymi naprawdę robił robotę. Łokieć pięta i korek spadł. Pazur rozlał do dwóch kielonków i wniósł pierwszy toast.
- Za przygodę? A zresztą, w dupie z tym... - I przechylił kielonka z nadzieją, że poczuje smak wężowego jadu. To byłoby coś, a jednak uderzyła go jedynie znajoma woń alkoholu i dziwny posmak na koniec.
- Nie wiem o jakiej bibliotece mówisz, ale Ichirou chciał mnie w coś wtajemniczyć, tylko nie wystarczyło nam czasu, żeby porozmawiać ze szczegółami. - Już nalewał drugiego.
- Powiedział tylko, że gonicie jakąś legendę, ale macie już klucz i zbieracie ekipę na ostatnią wyprawę. Nie wydaje mi się, żeby koronacja miała z tym cokolwiek wspólnego, oprócz tego, że opóźnia całą akcję. Tylko że ja, w gruncie rzeczy, dalej nie wiem o co chodzi. - Stuknął swoim kielonkiem o jego. Żmijówka nie była rozczarowaniem, ale szybko potrzebował zatankować co najmniej kilka kolejek, aby trochę nim wstrząsnęło. Nie chciał się upić, ale miał wielką ochotę porządnie się napić.
- Śmiesznie, bo już się zgodziłem, ale ciągle nie wiem na co. Jakieś pomysły? - Wychylił i podniósł rękę przywołując karczmarza, kelnerkę czy kogokolwiek, kto mógłby im tu podstawić sziszę.
0 x

- Kyoushi
- Posty: 2696
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Wioska Sanibare
Kyoushi zamrugał, jakby próbował skupić wzrok na czymś dalej niż własny kieliszek. Albo głębiej niż dno butelki. Wziął łyk, skrzywił się teatralnie i westchnął ciężko, jakby dopiero teraz zorientował się, że w tej żmijówce jest więcej ducha niż w niejednym filozofie.
— Biblioteka... — powtórzył z takim tonem, jakby właśnie usłyszał zaklęcie przywołujące podatki. Nie wiem, czy to „biblioteka”, czy raczej mokry sen Ichirou. Śni o tym miejscu, jakby miało mu otworzyć wrota do jakiejś... nie wiem... wyższej formy bycia? Albo przynajmniej dostępu do lepszej herbaty. Ale każdy z tych planów mi się podoba. To niekonwencjonalne i na pewno spotka nas tam coś czego nikt się nie spodziewa! Może antykreator powstanie z martwych? - Zachichotał pod nosem, stukając palcem o pusty kieliszek. Zaraz dolał sobie jeszcze, ale nie wypił od razu. Tym razem zamieszał trunkiem w szkle, jakby miał nadzieję, że odpowiedzi wyklują się z osadu.[/akap]
— Co do samego miejsca… cholera wie, jak się tam dostać. Naprawdę. Ale są pewne... wskazówki. Te wisiory, które zebraliśmy– żywioły, ble ble, cała ta mistyczna paplanina – one chyba robią za klucz. Albo kartę członkowską do bardzo ekskluzywnego klubu archeologicznego. - Zamrugał raz jeszcze, tym razem wolniej. Alkohol zaczynał działać, ale jeszcze nie przejął kontroli. Jeszcze.[/akap]
— Ale co tam jest w środku? Ha. Legenda. Tak mówi Ichirou. Może to tylko kupa starych zwojów i kurz. Może potęga, której boją się nawet bogowie. A może po prostu pułapka na idiotów z za dużym ego. Nie wiem. Ale muszę przyznać – trochę mnie to kręci. Jak śmierdząca tajemnica w szafie, której nie wolno ruszać. Wiesz, że nie powinieneś, ale cholera, i tak otwierasz. - W końcu wychylił kieliszek, z głośnym westchnieniem odkładając szkło na stół. Zmrużył oczy w stronę nadchodzącego sziszarza, który wyglądał tak, jakby sam nie wiedział, czemu w ogóle pracuje w tym przybytku rozpaczy.[/akap] — Więc jeśli pytasz, w co się pakujesz... to powiem tak: nie mam pojęcia. Ale jeśli to gówno zacznie płonąć, to niechaj spłonie też i świat, a my będziemy mieli więcej zabawy niż ktokolwiek przed nami![/akap] - Zaśmiał się sucho, podsunął kieliszek do napełnienia i dodał jeszcze, jakby mówił mimochodem, choć każdy jego wyraz był przesiąknięty doświadczeniem:[/akap]
— Poza tym... czy kiedykolwiek wiedzieliśmy, na co się godzimy?
— Biblioteka... — powtórzył z takim tonem, jakby właśnie usłyszał zaklęcie przywołujące podatki. Nie wiem, czy to „biblioteka”, czy raczej mokry sen Ichirou. Śni o tym miejscu, jakby miało mu otworzyć wrota do jakiejś... nie wiem... wyższej formy bycia? Albo przynajmniej dostępu do lepszej herbaty. Ale każdy z tych planów mi się podoba. To niekonwencjonalne i na pewno spotka nas tam coś czego nikt się nie spodziewa! Może antykreator powstanie z martwych? - Zachichotał pod nosem, stukając palcem o pusty kieliszek. Zaraz dolał sobie jeszcze, ale nie wypił od razu. Tym razem zamieszał trunkiem w szkle, jakby miał nadzieję, że odpowiedzi wyklują się z osadu.[/akap]
— Co do samego miejsca… cholera wie, jak się tam dostać. Naprawdę. Ale są pewne... wskazówki. Te wisiory, które zebraliśmy– żywioły, ble ble, cała ta mistyczna paplanina – one chyba robią za klucz. Albo kartę członkowską do bardzo ekskluzywnego klubu archeologicznego. - Zamrugał raz jeszcze, tym razem wolniej. Alkohol zaczynał działać, ale jeszcze nie przejął kontroli. Jeszcze.[/akap]
— Ale co tam jest w środku? Ha. Legenda. Tak mówi Ichirou. Może to tylko kupa starych zwojów i kurz. Może potęga, której boją się nawet bogowie. A może po prostu pułapka na idiotów z za dużym ego. Nie wiem. Ale muszę przyznać – trochę mnie to kręci. Jak śmierdząca tajemnica w szafie, której nie wolno ruszać. Wiesz, że nie powinieneś, ale cholera, i tak otwierasz. - W końcu wychylił kieliszek, z głośnym westchnieniem odkładając szkło na stół. Zmrużył oczy w stronę nadchodzącego sziszarza, który wyglądał tak, jakby sam nie wiedział, czemu w ogóle pracuje w tym przybytku rozpaczy.[/akap] — Więc jeśli pytasz, w co się pakujesz... to powiem tak: nie mam pojęcia. Ale jeśli to gówno zacznie płonąć, to niechaj spłonie też i świat, a my będziemy mieli więcej zabawy niż ktokolwiek przed nami![/akap] - Zaśmiał się sucho, podsunął kieliszek do napełnienia i dodał jeszcze, jakby mówił mimochodem, choć każdy jego wyraz był przesiąknięty doświadczeniem:[/akap]
— Poza tym... czy kiedykolwiek wiedzieliśmy, na co się godzimy?
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości