Więzienie

Shinji

Więzienie

Post autor: Shinji »

Obrazek
0 x
Ayato

Re: Więzienie

Post autor: Ayato »

W sytuacji w której znalazł się zielonowłosy, chyba nikt nie byłby w stanie stawić oporu. Związany, mógł bawić się w magika, ale za plecami dalej miał znacznie silniejszego od siebie przeciwnika. Każda kolejna próba ucieczki, po prostu skończyłaby się niepowodzeniem, dlatego nawet nie próbował niczego dziwnego. Nawet pomimo tego, że cała sytuacja go bawiła, nie miał ochoty tracić więcej czasu. Chłód, który panował na dworze tylko poganiał chłopaka. Niewielka różnica temperatur była niezwykle irytująca. Do tego wszystkiego nagrzana po całym dniu w słońcu droga, parzył w gołe stopy.
„Współczuję Ci chłopcze.” Młody Akimichi tylko parsknął śmiechem, chociaż ten został zagłuszony przez ręcznik na jego twarzy. Na jego twarzy malował się szeroki uśmiech. Wysunął z ust język i oblizał nim dokładnie każdy zakamarek warg. Nerwowo poruszył palcami u dłoni, na końcu zaciskając mocno pięści. Gdyby nie fakt, że prędzej zrobiłby sobie krzywdę, niż by mu się udało, to spróbowałby się wydostać, by uderzyć strażnika stojącego tuż obok i pokazać komu należy współczuć w tym całym przybytku.
Skrzypienie starych metalowych zawiasów rozbrzmiało echem w głowie chłopaka. Chociaż nic jeszcze nie widział, to przed oczyma miał obraz sprzed lat. Zadrżał nieco z przerażenia, chociaż szybko zacisnął zęby.
-Nie jesteś tym samym szczylem co kiedyś. – wyszeptał tylko do siebie i złączył dłonie razem, chcąc by drżenie ustało. Nie bał się, nie miał czego się bać. To nie było to samo co kiedyś. Wziął ostatni głęboki oddech, chcąc zaciągnąć się zapachem świeżego ręcznika, nim zostanie stłumiony przed okropny odór więzienia.
Cela nie wyglądała tak strasznie. Wręcz przeciwnie była niezwykle przyjemna i chyba nawet zdatna do jakiegoś nędznego życia. Do środka wpadała odrobina nocnego światła, przez kraty w ścianie. Wraz ze światłem, dostawało się świeże powietrze, przez co nie śmierdziało tutaj aż tak bardzo. Właściwie to dla nosa Akimichiego nie śmierdziało tutaj w ogóle. Wewnątrz nie było zbyt wilgotno. Suche pustynne powietrze nie pozwalało osadzać się kroplom wody na żadnej ze ścian. Miał nawet kawałek szmaty, który miał służyć za posłanie. To więcej niż kiedykolwiek mógł sobie wyobrazić. Był przyzwyczajony do lodowatej, kamiennej posadzki, po której biegają robale, a odchody walają się po wszystkich kątach.
Poczuł jak bezwładnie leci do przodu. W locie odwrócił głowę za siebie, ale zobaczył tylko, jak wielkie drzwi zamykają się za nim. Na jego twarzy zabłysnął niewielki uśmiech. Upadł i przytulił się do podłogi. Zmrużył na moment oczy i spróbował poczuć woń, zużytej przez inny więźniów posadzki.
-Witaj kochana. – mruknął lekko muskając ją ustami. Po czym podniósł się z ziemi. Złapał się za obolałe dłonie. Na nadgarstkach miał wyraźne ślady po przetarciach. Lekko piekły, ale nie było to nic, czego nie byłby w stanie znieść. Dużo bardziej zabolało, gdy został kilkukrotnie uderzony przez tamtego strażnika. Jebany skurwysyn. Rozejrzał się dookoła. Wewnątrz panował półmrok, ale wewnątrz małej celi nie było nic czego nie byłby w stanie dostrzec.
Wybuchnął głośnym śmiechem, a wśród pustych ścian celi, wszystko rozniosło się echem i brzmiało trochę jak paniczny krzyk. Cofnął się kilka kroków do tyłu i oparł o drewniane drzwi. Paznokciami przesunął po chropowatej powierzchni. Cichy zgrzyt można było porównać do panicznego wołania o pomoc. Chłopak zmrużył nieco oczy i odprężył się, pomimo tego, że kilka drzazg dobierało mu się do palców. Ukucie małej igiełki było niezwykle przyjemne. Sprawiało, ze chłopak naprawdę czuł, że żyje. To wszystko to była rzeczywistość, a nie jakiś kolejny jego chory sen. Zrobił niewielki krok do przodu. Zacisnął mocno pięść u prawej dłoni i gwałtowniej obracając się w lewą stronę uderzył z całej siły w sam środek drzwi. Nie chciał ich zniszczyć, nie to miał na celu. Po prostu chciał się wyżyć.
-Wspaniałe miejsce. – pokręcił się kilka razy dookoła, z szeroko rozłożonymi rękoma i głową skierowaną w stronę sufitu. Po czym bezwładnie upadł na ziemię, uderzając dosyć mocno i boleśnie o posadzkę. Impet skupił się głownie na jego pośladkach oraz plecach, ale i jego głowa nieco przy tym ucierpiała. Kilka promyków księżyca uderzyło mu prosto w twarz, oślepiając na krótki moment. Za kratami wyglądał zupełnie inaczej. Piękny, a zarazem taki niedostępny. Świetnym określeniem, byłoby niedostępny. Tak wielu marzy, by zbadać jego krańce, tak wielu chciałoby po nim stąpać, a nikomu nie jest to dane.
Jak w transie podniósł się z ziemi. Nie odrywając wzorku od błyszczącej kuli na niebie, podszedł do okna. Złapał się dłońmi za kraty i podciągnął do nich bardzo blisko. Wyjrzał co jest na zewnątrz. Wolność. Wspaniała, ale też i okrutna. Nigdy nie powie stop, nigdy nie pomoże gdy tego potrzeba. Bez litości porzuci każdego na pastwę bezlitosnego losu, który igra z duszami. Wraz ze śmiercią staje do gry o ludzkie życia, te które straci, no cóż…
Wyciągnął dłoń w stronę krat, w stronę nieba i księżyca. Nawet chude dłonie młodego Akimichi nie były w stanie przez nie przejść. Zaśmiał się cicho pod nosem. Był zamknięty. Zamknięty ale tylko na jedną dobę. Zarazem to było dużo i mało. Chciał więcej, ale chciał też wyjść. Pragnął poczuć ten klimat chaosu panującego w więzieniu. Pragnął spotkać innych ludzi i stanąć z nimi twarzą w twarz. Splunąć na nich i doprowadzić do bezsensownego ale zabawnego cierpienia wszystkich stron.
-Skurwysyny! Nazywam się Ayato i chuj wam do dupy! – wykrzyczał w stronę okna po czym odskoczył do tyłu. Spojrzał w kierunku drzwi. Może by się tak spróbować stad wyrwać. Chociaż nie miał nic przy sobie to spalenie drzwi, mogłoby się udać. Ryzyko było jednak ogromne i czy warto było je podjąć. Zaczadzenie. Miał okno do którego mógł przycisnąć głowę, by czerpać świeże powietrze. Z drugiej strony równie zabawnie mogłoby być, gdyby spędził tu jedną czy dwie noce. Oparł się plecami o ścianę pod oknem i osunął na ziemię, ocierając o nią. Rozgrzany mur, po całym dniu na słońcu był wyjątkowo przyjemny w dotyku. Syknął cicho czując ukucie w okolicy wątroby. Odruchowo sięgnął do pasa. Nie miał żadnych leków przeciwbólowych. Co ciekawe nie potrzebował ich do obolałej twarz, a niewielkiego ukucia, wyniszczonego organu.
-Oddajcie mi moje rzeczy. – krzyknął nie wstając z miejsca. Jakby stracił nieco sił, stracił jakiekolwiek chęci. Zmrużył oczy i zacisnął mocno zęby. Bolało! Może nie było to nic strasznego, ale dla przewrażliwionego młodzieńca, to był prawdziwy koszmar. Do oczu podeszły mu łzy. Wbił paznokcie w policzki i przesunął po nich, zostawiając kilka niewielkich szram, które znikły po chwili.
0 x
Shinji

Re: Więzienie

Post autor: Shinji »

0 x
Ayato

Re: Więzienie

Post autor: Ayato »

Mijały sekundy, minuty a nawet godziny, dla zielonowłosego było to jak tygodnie, miesiące czy nawet lata. Delikatne światło księżyca, które wpadało przez niewielkie otwory w kratach powoli znikało. Dłonie mu drżały jak u przerażonego dziecka. W jego przypadku, wywołane nieopisaną potrzebą sięgnięcia po leki. Czuł jak jego usta stają się suche i pękają pod najmniejszym wpływem zębów. Na całym ciele miał ciarki. Trząsł się od chłodnych ścian celi.
Z podkulonymi kolanami, aż po samą brodę wyglądał jakby spał. Nie robił tego, nie potrafił zasnąć. Ciche szepty w głowie nie pozwalały mu zmrużyć oka. Zabij ich, zabij ich wszystkich! – nakazywał zdrowy rozsądek chłopaka, któremu nie potrafił się w żaden sposób oprzeć. Był silniejszy od jakiejkolwiek groźby, jak dyrygent, który ma absolutną władzę na swoją orkiestrą. Zacisnął mocno pięści, a drzazgi, które wbiły mu się w palce zakuły, na tyle mocno, że chłopak zasyczał. Podniósł się powoli z ziemi. Na zewnątrz było już jasno, chociaż słonce dopiero wschodziło daleko na horyzoncie. Uśmiechnął się delikatnie do siebie, bo zapowiadał się naprawdę piękny dzień.
Szybko podskoczył do krat tuż nad drzwiami. Podciągnął się, by móc na moment przez nie wyjrzeć. Jak wielu strażników zmierza w jego stronę, jak daleko są, jak jasno jest na korytarzu. Chociaż chłopak na takiego nie wyglądał, nie sprawiał takiego wrażenia, to każdy z tych aspektów był niezwykle ważny. Zacisnął dłonie mocniej na lodowatych kratach, jakby chciał je zgnieść w dłoniach. Odskoczył do tyłu i obrócił się na pięcie, wykonując piruet niczym zgrabna baletnica. Szmata owinięta wokół jego pasa zawirowała. Nie potrzebował jej teraz, tylko nieco krępowała ruchy, więc ściągnął ją i owinął dookoła jednej ręki.
Dreszczyk emocji ogarnął całe ciało młodego Akimichi. Chociaż zdawał sobie sprawę, że raczej z góry skazany jest na porażkę. To przekrwawione po nieprzespanej nocy, czerwone oczy chłopaka iskrzyły się z podniecenia.
-I może jeszcze wypiąć dupę! – krzyknął zaciskając mocno pięść u prawej ręki. Zrobił dwa kroki do przodu, by stanąć tuż przy drzwiach. Wcześniej jakoś nie przykuły specjalnie jego uwagi, ale teraz były niezwykle interesujące. Otworzą się całe, czy może tylko przez niewielką dziurę do środka zostanie wrzucone śniadanie. Nie ważne było jak, ale musiał ich przywitać błyskawicznym ciosem w twarz, bo nie będzie miał do tego drugiej okazji.
0 x
Shinji

Re: Więzienie

Post autor: Shinji »

0 x
Ayato

Re: Więzienie

Post autor: Ayato »

Ogromne ilości dymu błyskawicznie wypełniły celę aż po same brzegi. Chociaż większość szybko zaczęła kierować się w stronę okna, to wewnątrz czterech ścian nigdzie nie było miejsca w którym można było chwilę odetchnąć. Nawet z zasłoniętymi ustami przez ręcznik, zielonowłosy chłopak dusił się i kaszlał. Ciężko powiedzieć o czym myśleli strażnicy w takie sytuacji. Chcieli go zabić, czy tylko obezwładnić? Z trudem dotargał się w stronę okna. Chciał nabrać większy oddech – niestety. Łzy napłynęły mu do oczu. Kaszel sprawiał, że z nic w świecie nie potrafił nabrać powietrza do płuc, zrobić czegokolwiek. Przycisnął czoło do chłodniejszej ściany i ocierając się o nią osunął powoli na podłogę. Kamienna posadzka była pokryta kurzem, który przez gwałtowny wybuch granatu wzbił się w powietrze. Dym stopniowo unosił się do góry. Czy to koniec?
Do środka celi wpadło jasne światło z korytarza. W drzwiach pojawiły się cienie ludzi. Mężczyźni, kobiety? Nie wiedział, tak samo jak tego czego od niego chcą. Zabiorą go gdzieś, będą chcieli mu coś zrobić? Szczerze to bał się trochę, dopóki nie dostał silnego uderzenia w brzuch. Skulił się, a z jego ust wraz ze śliną wydobyło się ciche jęknięcie. Wraz z bólem przyszła ulga. Nic złego mu nie grozi. Nic poza brutalnym pobiciem.

Z uśmiechem na twarzy spojrzał na mężczyznę który go obezwładnił. Czerwone oczy chłopaka zaiskrzył na moment, zapamiętując dokładnie każdy szczegół tego zdarzenia. Sama twarz strażnika nie była zbyt wyraźna, ale nie przeszkadzało mu to. Kątem oka dostrzegł swoje „śniadanie”. Ciarki go przeszły na myśl o zjedzeniu czegoś takiego. Ohydny, zapewne stary i rozgotowany ryż bez jakichkolwiek przypraw. Splunął gdzieś w bok, pokazując swoje obrzydzenie strażnikom, ale tak by nie narażać się najwięcej bólu. Żołądek i tak już mu podszedł do gardła, ciężko powiedzieć jakby mogły się skończyć kolejne uderzenia.
Przedłużenie wyroku, którego w ogóle nie usłyszał. Po prostu został zamknięty w celi. Ciekawe czy spotka go proces, za uderzenie strażnika. Zaśmiał się cicho pod nosem, straż więzienna zniknęła gdzieś za drzwiami. Młodzieniec podniósł się dosyć ostrożnie. Był cały obolały, a każdy ruch sprawiał, że było mu niedobrze. Splunął w kąt, by przypadkiem po tym nie chodzić, gdy będzie się obijał w celi.
W końcu odzyskał swoje rzeczy, a wraz z nimi miał nadzieję na leki. Przeszukał jedną kieszeń, drugą, trzecią – nie ma. Nie było ich. Zostały zarekwirowane przez strażników. Złapał za talerzyk z ryżem i ze wściekłością rzucił w otwór nad drzwiami, by ziarna rozsypały się po cały korytarzu.
-Kurwa! – krzyknął cały rozwścieczony. Chłopak dosłownie gotował się ze złości. Nie tylko jego policki, ale cały twarz, nabrała nieco czerwonej barwy. Uderzył pięścią o ziemię i usiadł na kawałku szmaty, służącym mu za posłanie. Wzrok wbił w ścianę naprzeciwko. Czarna, brudna kamienna ściana. Nie była niczym wyjątkowym. Może nieco irytowała chłopaka, swoją przesadną prostotą. Upił łyka wody, by uzupełnić płyny, które stracił. Powoli złapał za swoje ubrania i naciągnął je na siebie, by nie siedzieć dłużej nagim w tym nieprzyjemnym pomieszczeniu. Rozejrzał się na boki. Nie było tu nic interesującego. Kompletna pustka panowała w celi.
0 x
Yujiro

Re: Więzienie

Post autor: Yujiro »

0 x
Ayato

Re: Więzienie

Post autor: Ayato »

Jak na pustynne więzienie, w celach było potwornie zimno. Nocne, lodowate powietrze wdzierało się do pomieszczenie przez niewielkie okno w ścianie i delikatnie ocierało się o chude ciało chłopaka. Momentami czuł się jakby dotykała go sama śmierć. Było to zarazem irytujące i doprowadzające do obłędu, jak i ekscytujące. Niewidzialna istota drażniła każdy ze zmysłów zielonowłosego. Cały czas uświadamiała go o swojej obecności, wyczulając go na każdy szmer. W ciemnościach czerwone ślepia młodzieńca iskrzyły się jak żarzące węgielki w niedopalonym ognisku. Pragnął wielu rzeczy, jednak raz jeszcze poczuć na własnych dłoniach krew niewinnej osoby, przyćmiewało wszystkie inne.
Zmrużył lekko oczy, a ciemność zabarwiła się na ciemno-bordowy kolor. Krew która powoli wypływała z ciała ofiar, miała dokładnie taką samą barwę. Zachichotał cicho pod nosem, zaciskając palce na kamiennej posadzce. Niezbyt długie paznokcie zaskrzypiały, wywołując nieprzyjemny dreszcz przeszywający całe ciało.
-Nie umrę tu, suko. – oparł się o ścianę i wpatrując się w pusty środek celi, mruknął jakby z kimś rozmawiał. W ciemności nikogo nie było, jednak kilka godzin, może nawet dzień bez leków wystarczył, by chłopak miał omamy. Nie potrafił bez nich żyć. Ból przeszłości, który mu doskwierał był zdecydowanie zbyt silny. Nie walczył z nimi, a po prostu akceptował. Słyszał głosy, których nie było, widział osoby które nie istniały, nie żyły. Krzyki ofiar, rozbrzmiewały mu w uszach, niczym przyjemna symfonia. Zacisnął lekko pięści, a zaraz po tym rozluźnił dłonie. Ich wnętrze było pokryte nawet w tych ciemnościach wyraźnie czerwoną cieczą. Krew spływała mu po palach i z cichym pluskiem uderzała o podłogę.
-Wiem co muszę zrobić. Nie musisz mnie pouczać. – nie krzyczał, a mówił to ze spokojem. Trochę jakby rozmawiał ze starym znajomym, albo nawet mentorem. Osobą której się nieco bał i szczerze ją szanował. „Słabi powinni umrzeć” – tak brzmiała jedna z najważniejszych lekcji, jakie otrzymał od życia.
Ciężko było rozróżnić, które krzyki dochodziły z korytarza, a które po prostu miały miejsce w jego głowie. Nie potrafił stwierdzić co było prawdą a co tylko zwykłym urojeniem. Błagania o życie, bawiły chłopaka. Szczury, które od czasu do czasu przebiegały tuż obok kostek chłopaka, swoimi długimi kudłami łaskotały go. Nie przeszkadzała mu ich obecność, wręcz przeciwnie, towarzystwo gryzoni było zabawne, w tym małym piekle.
-Nie dam rady zabić ich wszystkich. – mruknął podchodząc do drzwi i przycisnął do nich czoło. W głębi duszy czuł że tak trzeba zrobić, że to najprostszy sposób na wydostanie się z celi. Nawet jeśli chłodny wiatr wpadający przez okno celi, popychał go do przodu, szepcząc „idź”, młody Akimichi wahał się. W końcu wystarczyły dwie doby, by stąd wyjść.
Uderzył z całej siły o stare drzwi i syknął cicho z bólu, który przeszył całą jego dłoń. Nabrał głęboki oddech powietrza do płuc. Brakowało mu dymu papierosa, tego zapachu. Zacisnął mocno zęby na wardze i odwrócił się na pięcie, spoglądając raz jeszcze w głąb swojej celi.
-Co powinienem zrobić? –spytał lecz nie czekał długo, bo prawie natychmiast zwrócił się do więźnia, proponującego mu wolność.
-Tak.
0 x
Yujiro

Re: Więzienie

Post autor: Yujiro »

0 x
Ayato

Re: Więzienie

Post autor: Ayato »

Obłęd który władał chłopakiem, był dużo silniejszy niż jakikolwiek zdrowy rozsądek. Pragnienie zażycia leków było na tyle silne, że za jakąkolwiek pigułkę był gotów zrobić wszystko. Był nawet w stanie zaryzykować, własne życie na próbie ucieczki. Chociaż dokładnie słyszał wszystkie z poleceń więźnia, wyraźnie je ignorował. Powoli podszedł do krat i złapał za stalowe pręty. Były zimne, ale i bardzo przyjemne. Było to zdecydowanie lepsze o stalowych drzwi, przez które nie było nic widać.
-Zamknij mordę! – uniósł nieco głos, katem oka spoglądając na podłamanego mężczyznę. Oczy młodzieńca zabłyszczały, na czerwono. Wyraźnie iskrzyła się w nich żądza krwi. Samym spojrzeniem, wręcz wykrzykiwał w jego stronę groźby śmierci. Mordercza aura otaczała zielonowłosego, wypełniając nią dokładnie całą celę, aż po same brzegi. Chociaż nie był jakimś wybitnym shinobi, to nad wieloma miał sporą przewagę. Nie znał pojęcia sumienie. Nie wahał się, gdy chciał zabić, a po prostu to robił. Nie wybierał swoich ofiar w jakiś konkretny sposób. Robił to tylko, kiedy miał taką ochotę. Potrząsnął mocno kratami, tak by zatelepały się nieco.
Uśmiechnął się delikatnie w kierunku staruszka, który za wszelką cenę chciał wydostać się z tego piekła. Po tylko godzinach spędzonych w celi, wzrok młodzieńca przyzwyczaił się do ciemności. Doskonale widział mężczyznę, który uciekł w kąt. Pokręcił delikatnie głową na boki. Czy ktoś taki był naprawdę warty jego pomocy. Ciężko było to teraz stwierdzić. Zachichotał chicho pod nosem.
-Nie masz siły by poradzić sobie z kratami, więc skąd znajdziesz siłę na nich. – kiwnął delikatnie głową w kierunku zbliżającego się strażnika. Nie miał zamiaru mu ulegać tak jak reszta. Ból nie był w stanie go złamać, każdą torturę był w stanie przetrwać. Po tym co przeżył, był gotów nawet na śmierć.
-A skoro nie jesteś w stanie uciec, to może powinienem mu o tym powiedzieć. – uśmiechnął się nieco szerzej. Kochał drażnić się z ludzkimi uczuciami. Patrzeć na czyjeś cierpienie, a teraz miał dogodną do tego okazję. Zaśmiał się dosyć głośniej i zerknął raz jeszcze w kierunku powoli zbliżającego się strażnika.
-Ej, chuju! – krzyknął w jego stronę i powoli odsunął się od krat, by podejść do okna które stało po drugiej stronie celi. Chciał go zmusić do wejścia do środka, chociaż jeszcze nie był pewny czy jest w stanie wygrać, w każdym razie nie mógł się teraz cofnąć.
-To twoja szansa. Pokaż co potrafisz. – mruknął do staruszka, z odrobiną nadziei, że mu pomoże. W głębi duszy, jednak doskonale zdawał sobie sprawę jaką głupotą to było. Co mogła zrobić na niedołęga. Westchnął cicho i wzruszył ramionami. Dokładnie pokręcił głową na wszystkie strony. Rozgrzewka przed ostrym pobiciem, to coś czego potrzebował. Może powinien się już sam okładać.
0 x
Yujiro

Re: Więzienie

Post autor: Yujiro »

0 x
Ayato

Re: Więzienie

Post autor: Ayato »

Spokój, którym wykazywał się strażnik był nieco irytujący. Nie reagował na żadne z zaczepek, na czym bardzo zależało zielonowłosemu. Chciał znowu poczuć, że naprawdę żyje. Nawet jeśli miałoby się to skończyć kolejnymi siniakami czy nawet połamanymi kończynami, to pragnął zmierzyć się ze strażnikiem. Bark dalej mu nieco pulsował, gdy tylko przypominał sobie o mężczyźnie, który go tutaj zabrał. Chęć zemsty była przyćmiona przez różne, inne uczucia. Zacisnął mocno pięści i nie ugiął się pod spojrzeniem strażnika, wręcz przeciwnie spojrzał prosto w jego oczy. Delikatny, nieco arogancki uśmieszek zagościł na twarzy młodzieńca. Wyglądał trochę jakby drwił z umiejętności strażnika, nawet jeśli osoba pracująca w takim miejscu musiała mieć ja na wysokim poziomie.
-Urocza troska. – mruknął zbliżając się do krat, gdy strażnik wszedł do celi naprzeciwko. Oparł się łokciami o czarne stalowe pręty. Poczuł jak brud przykleja się do jego skóry. Nieco lepka, pachnąca potem i krwią maź wcierała się pomiędzy włosy na rękach.
-I gotowy? – spytał nieco ironicznym tonem głosu. Strażnik wyraźnie nie przypominał pozostałych. Był przede wszystkim zbyt miły. Nawet Ayato był w stanie się zorientować, że coś jest z nim nie tak. Przesunął palcem wzdłuż krat. Paznokieć nieco zabarwił się na czarno od brudu, który się pod nim zebrał. Przycisnął głowę do krat, przechylając ją na bok. Pustym spojrzeniem śledził każdy ruch mężczyzny. Z delikatnym uśmiechem zakręcił się na pięcie. Wciskając się pomiędzy kraty zaczął obsuwać się na podłogę, by ostatecznie usiąść na ziemi. Palcami przesunął po podłodze.
-W dupie mam Twoją władzę. – odparł znacznie cichszym głosem. Z jakiegoś powodu wyraźnie gardził strażnikiem. Nie liczył się z jego słowami. Kilka jego prostych pytań, wystarczyło do zlekceważenia go. Może jego „dobroć” nie była słabością, ale tak ją odbierał zielonowłosy. Zaśmiał się pod nosem, gdy przypomniał sobie o samuraju, którego jakiś czas temu spotkał. Może bardzo się różnili, ale on widział w nich spore podobieństwo.
-Od jak dawna to robisz? – spytał, zerkając za siebie. Strażnik powoli zaczynał się oddalać, ale robił to na tyle cicho, by usłyszał jego pytanie. Chciał jeszcze spytać o cel, ale z jakiegoś powodu się powstrzymał. Zacisnął zęby na języku, sprawiając sobie przy tym niewielki ból. Nie chciało mu się wierzyć w jego bezinteresowną dobroć.
-Nie możemy stąd po prostu kurwa wyjść? – krzyknął nieco podirytowanym głosem i podniósł się z ziemi. Lekkie ukłucie w okolicy wątroby, sprawiło że syknął przez zaciśnięte zęby i skulił się delikatnie. Pokręcił odrobinę głową na boki. By wyładować się uderzył z pięści w starą i brudną ścianę. Może i marnował niepotrzebnie siły, ale musiał dać upust swojemu zdenerwowaniu. Pokręcił lekko głową na boki i uśmiechnął się szeroko. Wyszczerzył zęby do ściany, jakby zobaczył w niej swoje odbicie.
-Idioto… - mruknął sam do siebie. Chociaż zdawał sobie sprawę jak głupie były jego nieprzemyślane czyny, to i tak nie potrafił się dostosować do społeczeństwa. Może tu było jego miejsce, więc dlaczego by nie umilić swojego pobytu tutaj.
0 x
Yujiro

Re: Więzienie

Post autor: Yujiro »

0 x
Ayato

Re: Więzienie

Post autor: Ayato »

Często zdarzało się tak, że zielonowłosy najpierw działał, a dopiero później myślał o konsekwencjach swoich czynów. Zazwyczaj podchodził do wszystkiego ze sporym dystansem. Właściwie to było on strasznie dużym. Większość problemów w które się wplątywał, miał głęboko gdzieś, a nawet najgorsze groźby olewał ciepłym moczem. Poważnie zaczynało się robić dopiero, gdy dochodziło do rękoczynów. Nie chodzi tutaj, o znęcanie się Ayato nad słabszymi, a gdy obrywał solidny wpierdol od innych. Nie miał wiele do poświęcenia, więc w takich sytuacjach zazwyczaj na szali stawiał swoje własne życie. Chociaż tak jak każdemu, do grobu mu się nie śpieszyło, to nigdy nie bał się spojrzeć prosto w oczy, ubranej w czarne, brudne szmaty, kurwie życia.
Samo trafienie do więzienia, było spowodowane przez takie głupawe zachowanie. Zamknięty za kratami, otoczony chłodnymi ścianami miał chwilę na własne przemyślenia. Bycie w pełni trzeźwym w niczym mu nie pomagało. Gdy zamykał oczy, słyszał irytujące krzyki ludzi. Ciężko to było nazwać wyrzutami sumienia, bo z każdym nowym głosem na jego twarzy pojawiał się delikatny uśmieszek. Wypełniała go duma, ze znalezienia kolejnej ofiary, której twarzy pewnie nawet nie pamiętał. Bezustanne piski miały jednak swoją wadę. Wywoływały okropną migrenę, od której miał ochotę walić w ścianę, nie ważne czym. Głową, pięścią, byle tylko się wyżyć.
Dookoła otaczały go obrazy, które nie istniały. Postacie będące wytworem spragnionej narkotyku wyobraźni. Twarze były rozmazane, żadnej z nich nie kojarzył. Czy to były jakieś ofiary przeszłości, czy może on sam? Nie obchodziło to chłopaka, bo jedyne na czym mu zależało to się ich pozbyć. Zaspokoić własny głód i towarzyszący mu ból, zarówno ten prawdziwy, jak i ten który tylko sobie podświadomie wmawiał, by mieć pretekst dla kolejnej dawki.
Z każdą chwilą popadał w coraz większy obłęd. Nie potrafił sobie poradzić z sytuacją, w której się znalazł. Wiezienie nie było niczym dziwnym. Od dawna wszystkie z jego czynów prowadziły go w to miejsce, więc można powiedzieć, że był gotowy. Nic bardziej mylnego. Nie żałował swojej przyszłości, ani nie potrafił zaakceptować teraźniejszości. Bał się, że kilkanaście godzin w celi, może zmienić się w kolejne długie lata spędzone w nędzy i zamknięciu. Znowu pragnął beztroskiej wolności.
-Męczysz się z tymi kratami przez długie lata. Pocierasz i pocierasz tym sznureczkiem, a wypierdoliłbyś je w końcu. – odparł nieco zirytowany i wolnym krokiem podszedł do niewielkiego okna w ścianie. Jedyne światełko nadziei, jakie można było znaleźć w tym ponurym miejscu. Zacisnął na moment dłonie na kracie i potrząsł ją z całych sił, zaciskając przy tym mocno zęby. Wiedział, że nic tym nie wskóra, ale mimo wszystko chciał się nieco wyżyć.
Kilka różnych melodii przygrywało w uszach chłopakowi. Wszystkie były równie irytujące, ale stukot ciężkich butów przyćmił wszystkie inne. Dźwięki wolności, chyba tak mógł ją nazwać. Uśmiechnął się delikatnie i powoli podszedł do krat. Zerknął na powoli zbliżającego się strażnika z posiłkiem.
-Więc… Jaki masz plan? – spytał, przyciskając twarz do krat i spoglądając na więźnia odpowiedzialnego za cały plan. Otworzył szeroko usta i ziewnął przeciągle. Chciał podrażnić straże więzienia. Wyraźnie go to podniecało. Uśmiech na jego twarzy, z każdą sekundą rósł coraz bardziej i bardziej, aż w końcu przybrał arogancki, wręcz wyzywający wyraz.
0 x
Yujiro

Re: Więzienie

Post autor: Yujiro »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ningyō-shi (Osada Rodów Ayatsuri i Kaguya)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości