- Super, będę chodzić obwieszona jak palma na święto piasku! - stwierdziła rozbawiona.
Zwoje też trzeba było jakoś nosić. Gurdę. Wszystko. Wierzchowiec naprawdę nie był złym pomysłem, tylko w przypadku nagłego zagrożenia kiepsko byłoby, żeby uciekł ze zwojami. Albo padł, zaatakowany. Sama nie była pewna, która opcja wydawała jej się gorsza - chyba ta pierwsza, bo w przypadku drugiej to przynajmniej nie traciła ekwipunku. O ile zwierz upadnie na właściwy boczek.
- No jak to jak? Cierpliwością i ogromem barwnika! Ale najlepiej to jednak znaleźć ten naturalnie zielony czy tęczowy piach. - Suzia nie widziała problemu, rozwiązań było kilka, wystarczyło je teraz wypróbować - A ty nie masz czegoś do barwienia marionetek?
Weszli do sklepu, którego wielkość zawsze wydawała się dziewczynie jakaś obłędna. U nich w Kinkotsu nie było aż tak imponujących punktów handlowych, właściwie to nawet pomimo niewielkich rozmiarów często był problem z dostaniem jakiegoś ekwipunku - podobno dlatego, że mieszkali gdzieś na końcu świata i nie wszystkie karawany docierały na czas. Sabishi niby też nie było najlepiej położoną prowincją, mimo wszystko zdaniem Suzki handel stał tu na o wiele wyższym poziomie.
Ale mogło to wynikać też z faktu, że Atsui do niedawna było terenem spornym. Handlarze w końcu potrafią liczyć i niechętnie podejmują ryzyko.
Zielonowłosa wślizgnęła się do środka i na widok zmierzającego ku nim właściciela uśmiechnęła się łobuzersko.
- A ja chętnie zobaczę wszystko, co macie w zielonym kolorze!
Mężczyzna był profesjonalistą, nawet nie dał po sobie poznać, że prośba dziewczyny w jakikolwiek sposób go zaskoczyła. Bez chwili wahania odpowiedział, że mają wspaniałe zielone płaszcze i torby. I nawet może by tym jakoś zainteresował piaskową dziewczynę gdyby nie fakt, że zaprezentowana odzież była bardzo podobna do tego, co regularnie nosił Arashi. Suzu zdecydowała się więc jedynie na zwoje do pieczętowania i trochę broni miotanej, bo już czas był na podniesienie swoich umiejętności w tej dziedzinie.
- Będę mistrzem rzucania do tarczy na każdej imprezie, opłaca się - wytłumaczyła kuzynowi, niech nie myśli, że ona tak tylko wokół walki jest zafiksowana - A skoro już jesteśmy tak super wyekwipowani to grzechem byłoby grzecznie wracać do domu, nie? Szukamy jakiejś misji? Wyprawy? Awantury, do której można się przyłączyć? - z każdym kolejnym słowem oczy błyszczały jej coraz bardziej, podczas gdy sprzedawca pożegnał z lekkim uśmiechem.
[zt]