Plac centralny

Heiji

Re: Plac centralny

Post autor: Heiji »

"Straszna piwnica!
15/15+


Młodzieniec wykonawszy całe swoje zadanie w idealny sposób mógł już wyjść na górę. Gdy tam dotarł, zaczął rozglądać się za mężczyzną. Też znajdował się w swojej pracowni, gdy tylko mężczyzna go zauważył z entuzjazmem powiedział w jego kierunku.
-Już skończyłeś, całkiem szybko Ci poszło... Podejdź tutaj.-po tych słowach młodzieniec z pewnością podszedł do mężczyzny, gdy to zrobił zaczął opowiadać oraz pokazywać mu etapy swojej pracy. Gdy już zupełnie wszystko wyjaśnił dodał na koniec mówiąc spokojnym głosem.
-Dobrze teraz musisz zaczekać... Zajmie mi to gdzieś koło dwóch godzin jeszcze. Idź do mojej córki i ureguluj należność za materiał.-po kilku minutach chłopak wszystko już wiedział. Prawda? Teraz wystarczyło pójść do córki szefa, którą była zapewne kasjerka i uregulować należność za wykorzystany materiał do produkcji gurdy.

Po około dwóch minutach chłopak znajdował się tuż przy ladzie, niedaleko niej stała ładna kasjerka. Zaraz po tym jak chłopak objaśnił jej wszystko ona zaczęła podliczać coś na kartce... Czekając aż skończy, członek klanu Sabaku mógł pooglądać sobie różnego rodzaju wyroby. Nie był to pierwszorzędnedny widok, ale lepsze to niż gapienie się w ścianę. Prawda? Pięć minut później dziewczyna zawołała go, następnie powiedziała.
-Po podliczeniu wszystkiego oczywiście bez robocizny wychodzi pięćset ryo do zapłaty...-Po tych słowach nastała cisza. Tylko co teraz?
0 x
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 4025
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: Plac centralny

Post autor: Ichirou »

Poinformował właściciela warsztatu o wykonanym zadaniu, później zaś zamienił się w słuch, kiedy ten zaczął przedstawiać swój koncept na realizację pomysłu chłopaka i poszczególne etapu wiodące do finalnego skonstruowania dokładnie takiej gurdy, jaką brązowowłosy sobie wymyślił. Co jak co, ale trafił całkiem nieźle. Miał do czynienia z fachowcem znającym się na rzeczy. Pokiwał zatem na koniec głową i skierował się do jego córki, celem uregulowania płatności i poczekania na wyrób rzemieślnika.
- Proszę bardzo. A przy okazji, skoro i tak muszę czekać jeszcze trochę, może pozwolisz, że dotrzymam ci towarzystwa? Stawiam herbatę - oznajmił, zapłacił i bez względu na jej reakcję zrobił swoje. Powiedział, że zaraz wraca i przespacerował się do najbliższego lokalu, w którym to zamówił dwie herbaty. Niedługo później wrócił do sklepu i podarował ciepły napój dziewczynie, samemu również racząc się takowym. Rozpoczął z nią luźną rozmowę, ot, dla zabicia najbliższych dwóch godzin. Zresztą, nie byłby sobą, gdyby przeszedł obojętnie od przedstawicielki płci pięknej. Niemalże przez cały ten czas spoufalał się, posyłał w jej kierunku uśmiechy i różne gesty.

-500 ryo, gurda
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Heiji

Re: Plac centralny

Post autor: Heiji »

"Straszna piwnica!
17/15+


Chłopak musiał czekać na swoją wymarzoną gurde. Tak, czekanie było najgorsze, ale nie dzisiaj. Dzisiaj młodzieniec postanowił sobie umilić czas poprzez rozmowę z płcią przeciwną. Zaraz po zapłaceniu za wszelakie materiały potrzebne do stworzenia jego gurdy, młodzieniec zaproponował dziewczynie herbatę. Po kilku sekundach udał się do herbaciarni znajdującej się niedaleko sklepu, następnie gdy tylko zdobył dwa kubki z pysznym napojem postanowił wrócić czym predzej do młodej córki właściciela sklepu. Po powrocie podarował jej jedną herbatę, a z racji że dzisiaj nie było zbyt dużo klientów to rozmowa ciągnęła się przez cały czas. I gdyby nie fakt, że za niedługo musiał on ją przerwać to z pewnością pozostał by on tutaj nieco dużej. Około dwie godziny później mężczyzna wyszedł z pracowni, po czym zawołał chłopaka do siebie. Gdy to zrobił i młodzieniec wszedł do pomieszczenia ten pokazał mu swój wspaniały wyrób. Chłopak z pewnością na sam widok Gurdy czuł się jak by jego marzenia właśnie się spełniły. Prawda? Po dłuższej rozmowie z mężczyzną oraz pożegnaniu z jego córką nasz młody bohater mógł pójść gdziekolwiek nogi go poniosą...

KONIEC!
+1D
+20PH
+Gurda
0 x
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 4025
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: Plac centralny

Post autor: Ichirou »

Spędził wolny czas w miarę przyjemnym towarzystwie i wreszcie doczekał się realizacji swojego nietypowego zamówienia. Przyjrzał się uważnie gurdzie, którą właśnie otrzymał. Faktycznie, była całkiem dobrze wykonana, a właściciel zakładu zmyślnie wykonał mechanizm rozwijanego zwoju w gurdzie. Brązowowłosy podziękował zatem za owocną współpracę i opuścił sklep. Zamienił swój stary, zwykły pojemnik na nowy. Uzupełnił go piaskiem zebranym w okolicy i zapieczętował kolejne pokłady piachu w dużym zwoju. Teraz był znacznie lepiej przygotowany nawet na warunki, w których nie miał dostępu do swojego surowca.
*** Czas upływał, a Asahi kręcił się po osadzie, głównie po centrum i zajmował drobniejszymi sprawami. Na ten moment nie miał żadnego ważniejszego zajęcia do wyróżnienia, jednak cały czas zachowywał gotowość i deklarował chęć do działania. Tak, ten złotooki młodzieniec, który jeszcze kiedyś tygodniami potrafił się obijać i krążyć tylko po kolejnych lokalach, teraz nie mógł usiedzieć spokojnie w miejscu. Gdzieś tam tkwiło w nim te lekkie poddenerwowanie, które jeszcze nie zostało dobrze rozładowane. Chciał działać.
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Heiji

Re: Plac centralny

Post autor: Heiji »

"Nieznajomy shinobi!"
1/30


Po świeżo skończonej misji nasz młody bohater postanowił odrobinę pochodzić po centrum. Chłopak nie lubił się nudzić, dlatego też usilnie próbował znaleźć sobie jakieś zajęcie. Być może uda mu się kogoś odszukać w potrzebie, kto za wykonaną pracę da mu grosz zarobić... Kto wie, najważniejsze jest teraz to że Ichirou posiadał już wymarzoną gurde, reszta się nie liczyła. Prawda? A przynajmniej na dzień dzisiejszy... Chłopak chodząc tak zupełnie w kółko i bez celu mijał mnóstwo przechodnich, w dalszym ciągu odbywał się tutaj swego rodzaju kocioł. Dla miejscowych była to całkowita norma, lecz dla osób które tutaj nie mieszkają widok ten był by zupełną nowością. Tylko co teraz mógł by tutaj robić nasz bohater? Być może jednak chłopak postanowi pójść gdzieś indziej, jak sam wcześniej wspomniał. Nie lubi patrzeć na rzeczy zrobione przez człowieka to może uda się w miejse, w którym nie ma wogóle ludzi. Krajobrazy, cisza, brak chaosu. Idealne miejsce dla naszego bohatera. Prawda? W każdym bądź razie wybór należy do chłopaka...
0 x
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 4025
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: Plac centralny

Post autor: Ichirou »

Snuł się tu i tam, nie mogąc tak naprawdę znaleźć swojego miejsca. Wydawało się, że od zawsze był wędrowcem, zwiedzającym świat podróżnikiem, który mieszkał tam, gdzie akurat była dobra zabawa. Mimo wszystko jednak miał swój dom, do którego mógł przecież wrócić, choć co prawda przez długi czas nie korzystał z tej opcji. Kiedy jednak zdecydował się odwiedzić rodzinne strony, te dosłownie obróciły się w pył. Pozostały po nich ruiny, które były także cmentarzyskiem dla wielu Sabaku, w tym i jego rodziny. Czuł się mimo wszystko nieswojo i na dobrą sprawę nie chciał się zadomawiać w Sabishi. Wolał uznawać to miejsce za stan przejściowy, licząc, że ród niedługo odzyska to, co mu się należy.
W centralnej części wioski zaczęło kręcić się wiele ludzi. Zbyt wiele. Od czasu Pustynnego Pogromu, osada była prawie że przeludniona, bo przyjęła tych, którzy stracili swoje domy. Choć Ichirou ogólnie był osobą lubiącą tłumy, to w ostatnich dniach preferował raczej spokojniejsze i cichsze miejsca, w których mógł porozmyślać nad sprawami ważnymi. Opuścił więc ten cały zgiełk i powolnym, nieco ospałym krokiem ruszył w kierunku przeciwnym do centrum. Nie był jeszcze pewien, dokąd zmierza, ale ogólnie rzecz biorąc, kierował się w stronę obrzeży Sabishi.

[zt]
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Ayato

Re: Plac centralny

Post autor: Ayato »

Poranek czy południe, a słońce świeciło równie mocno. Gorące powietrze lekko rozmazywało się nad drogą, tworząc w oddali niestworzone obrazy, zwyczajne wytwory wyobraźni chłopaka. Upał wydawał się nie do zniesienia. Ciemnozielone ubrania wcale nie pomagały, a wręcz przeciwnie. Przechodni ubrani w jaskrawych kolorach ze zdumieniem przyglądali się młodzieńcowi, który niedawno przybył do miasta. To i tak było lepsze od czerni, którą do niedawna nosił.
Spacerował pomiędzy kramami. Niektóre samym swoim wyglądem przyciągały uwagę. Wielkie budki, pod kolorową płachtą. Na drewnianych stołach porozstawiane przeróżne rzeczy. Wiele z nich miało „magiczne właściwości”, lecz by się o nich przekonać należało pierwsze je zakupić. Ciężko uwierzyć ile w tym prawdy.
Zapach rozciągający się ulicami, był znacznie przyjemniejszy od tego w Ryuzaku. Intensywna woń egzotycznych przypraw drażniła nozdrza chłopaka. Była miła lecz na dłuższą chwilę nie do zniesienia. Błyskawicznie wyjął z kieszeni paczkę nowo kupionych fajek. Tytoń sprzedawany tutaj był nieco inny od tego znanego chłopakowi. Wydawał się znacznie mocniejszy, o czym się przekonał biorąc pierwszego bucha. Ostry dym papierosa podrażnił gardło chłopaka, że aż zakaszlną. Z początku pomyślał co za świństwo, po dwóch kolejnych pociągnięciach z uśmiechem na twarzy przekonał się do nich.
Przysiadł na moment przy sporej studni, gdzieś na środku placu. Raczej nie służyła do napojenia całej wioski, ale wesoło biegające dzieciaki, co jakiś czas podbiegały by ugasić na moment swoje pragnienie. Spojrzał w głąb wielkiego dołu. W kompletniej ciemności szkliła się ciemna tafla wody. Z wnętrza biła przyjemna chłodna bryza.
Rozejrzał się dookoła korzystając z chwili. Było tu mniej strażników niż w miastach kupieckich, ale to nie znaczy że w ogóle. Nie za bardzo cieszył się z tego fakty, ale westchnął cicho pod nosem. Nie musiał przecież od razu rozrabiać, właściwie to nawet nie miał ochoty. Po alkoholu bywa to jednak różnie. Skoro mowa już o procentach, to gdzie znajdował się jakiś najbliższy bar. Był otoczony ze wszystkich stron przez kramy. Na placu było pełno ludzi. Gdzieś zza pleców dobiegała jakaś przyjemna muzyka. Nie było tu nawet tak źle.
Wsadził dłoń do kabury. Wyciągnął z niej jeden z kilku ostrych jak brzytwa noży shinobi i zaczął nim kręcić na jednym palcu. Lubił czasem zabić tak czas. Sztuczki z kunai wychodziły mu całkiem nieźle. Może i banalna czynność, ale wciągająca, szczególnie gdy niewielka pomyła może skończyć się nawet utratą palca.
-Ja pierdole… - mruknął do siebie, mrużąc przy tym oczy. Odłożył broń na swoje miejsce i podniósł się, by rozprostować kości. Ręce wyciągnął mocno za siebie, o mało nie wpadając do głębokiego dołu z woda. Był nieco głodny, więc znalazł jakąś niewielką kawiarenkę. Kilka stolików stało na zewnątrz, a kelnerzy i kelnerki, co jakiś czas wychodzili by odebrać nowe zamówienia. Nazwy regionalnych dań ani trochę nie mówił chłopakowi czego może się spodziewać. Zamówienie o treści „zaskocz mnie” mogło wydawać się dosyć głupim w tym wypadku, ale wyszczerzył tylko nieco kły i upił łyka wody ze szklanki, która od dziwo była darmowa na pustyni.
0 x
Nibui

Re: Plac centralny

Post autor: Nibui »

  • Shinobi naprawdę mieli przesrane. Już nawet nie chodziło o ich sposób prowadzenia się czy wychowanie, ale o klimaty, które pasowały na ich lądzie. Nibui nie mógł się po prostu do nich przyzwyczaić. Niby zawieje wietrzyk, niby spadnie trochę deszczu, ale tak naprawdę jest tutaj nieziemsko gorąco. Zwyczajny ukrop, który dawał mu się we znaki za każdym razem, kiedy wychodził z cienia. Choć w sumie wszystko byłoby do zniesienia, gdyby ten cień faktycznie witał go co parę metrów, ale tak niestety nie było. A dlaczego? Po prostu białowłosy ubzdurał sobie, że teraz ruszy dalej wgłąb lądu i wyląduje w Sabishi. No naprawdę doskonały pomysł! Niestety samuraj nie przewidział jednego, malutkiego szczegółu. Na miejscu spotkała go jedynie pustynia, z którą musiał walczyć. Nie tylko denerwowały go gorące piaski, ale wcale nie pomagał mu również istny żar, który wylewano na niego z nieba przy każdej sekundzie spędzonej na słońcu. Jednak ja na samuraja przystało, Nibui nie zamierzał poddawać się bez walki. Nie miało znaczenia czy właśnie stawiał czoła wojskom wroga, czy też zwyczajnie mierzył się z siłami natury. Zawsze chciał im wyjść naprzeciw i stanąć twarzą w twarz z zagrożeniem. Tak też zrobił i tym razem! Po prostu zmienił swój strój na trochę wygodniejszy. Pewnie przez to się opali, ale niestety jakieś konsekwencje swoich działań ponieść musi. W stroju Kaizakiego dominował teraz kolor szary, który objął niemalże wszystkie tkaniny. A z racji tego, że włosy od zimy zdążyły już trochę odrosnąć, to zostały spięte z tyłu głowy żółtą kokardą. Wyglądał całkiem sympatycznie. O tak.
    Upały nie przyćmiły jednak spostrzegawczości Nibuia, który swoimi ślepiami dostrzegł coś, co było równoznaczne ze zbawieniem - osadę! Słyszał, że w tych okolicach jest jakieś miasteczko, ale nie bardzo wiedział jak do niego dotrzeć. O kierunek też było ciężko zapytać, no bo, ekhm... pustynia? Jeśli spotkał jakiekolwiek nomada po drodze, to było to naprawdę wyjątkowe. Widział za to wiele kaktusów i kamieni, ale ci nie byli jakoś szczególnie rozmowni. Właśnie dlatego białowłosy bez chwili namysłu popędził w kierunku zabudowań, które zadziwiająco dobrze zlewały się z krajobrazem. Takie sztuczki i kamuflaże nie były jednak przeszkodą dla spragnionego samuraja, który migiem dotarł do granic osady, a następnie jeszcze szybciej popędził w kierunku jej centrum. Ono zawsze oznaczało coś dobrego. Tam najwięcej się działo, tam była usytuowana większość barów i tam można było również znaleźć jakąś pracę. I Kaizaki się nie pomylił! Na środku stała bowiem jakaś studnia, do której bez namysłu Nibui podbiegł, pozwolił sobie pożyczyć wiadro, a następnie nabrał do niego wody z dziury. Po krótkiej chwili cała ciecz wylądowała na nim, a uśmiech wkradający się na jego ustach zdradzał wszystko. To jednak nie spodobało się miejscowym, którzy dość ostentacyjnie zareagowali na taki gest. Z poczatku samuraj kompletnie nie wiedział o co chodzi, ale zaraz okazało się, że woda ze studni nie powinna być wykorzystywana w taki sposób, a jeśli ktoś chce się ochłodzić, to dają ją za darmo w pobliskich budynkach.
    Nibui przeprosił, ukłonił się delikatnie i ruszył do jednego z nich. W środku znajdowało się już parę osób, ale białowłosy w ogóle się tym nie przejął. Podszedł do lady, zamówił herbatę i jakieś jedno z miejscowych dań. Nie wiedział co to będzie, nie miał zielonego pojęcia jak będzie smakowało, ale był odważny! Za tę odwagę może przypłacić bólem brzucha, ale to nic. Teraz wystarczyło tylko obrać miejsce do siedzenia, a to już wiązało się ze znacznie większym wyzwaniem. Stolików było bowiem mało, a ludzie zajmowali niemalże wszystkie z nich. Samuraj zdecydował jednak, że sam siedzieć nie zamierza. Jeśli podadzą mu na talerzu jakieś skorpiony do jedzenia, to najwyżej wepchnie je w swojego rozmówcę. Przecież ich nie wyrzuci, nie? Kaizaki nie przysiądzie się jednak do miejscowych, bo to tak nie wypada. Jeszcze go nie polubią i co wtedy? Właśnie z tych powodów samuraj uruchomił teraz swój niesamowity sensor siedzący w jego oczach i lustrował otoczenie niczym oszalały, aż jego patrzałki kogoś znalazły. Niewysoki chłopak w zielonym ubraniu. Nie wyglądał na tutejszego, nie był tak bardzo opalony, wydawał się dziwny. IDEALNIE!
    - Witaj. Pozwolę sobie usiąść, bo wyglądasz na kogoś spoza osady, więc może będziesz podzielał moją nienawiść do upałów. - rzekł dość bezpośrednio i, nie zwracając uwagi na żadne protesty, po prostu odsunął krzesło i klapnął na nie tyłkiem. Na blacie postawił natomiast gorącą herbatę, na którą kilka razy chuchnął, a następnie upił łyka. Tak! Nie ma nic lepszego na dręczące upały niż gorący napój.
    - Skąd jesteś, nieznajomy? - kolejne pytanie skierowane do Ayato tak, jakby Nibui już go gdzieś spotkał. Cóż... Kaizaki nie bawił się w oficjalność kiedy nie wymagała tego sytuacja. Teraz nie znajdował się na wojnie, nie wykonywał niczyich rozkazów, więc mógł robić wszystko po swojemu.
0 x
Ayato

Re: Plac centralny

Post autor: Ayato »

Pustynny klimat to świetne miejsce na wakacje, ale w okresie zimowym. W środku lata, gdy temperatura dobijała potwornych wartości, odpoczynek w takim miejscu to prawdziwy koszmar. Promienie upalnego słońca sprawiały, że człowiek wręcz gotował się pod niewielką warstwą ubrań. Długie rękawy miał podciągnięte wysoko ponad łokcie, by odkryć jak największą powierzchnię ciała. Lepiej było ze spodniami. Bez zmartwień mógł ubrać, krótkie spodenki i niczym więcej się nie przejmować. Nawet niezbyt długie włosy chłopaka, były jak czapka na głowie. Pot spływał po skroniach chłopaka i parował jeszcze zanim dotarł do policzków. Do tego masa owadów, którym najwyraźniej wysoka temperatura jedynie sprzyjała. Co chwilę jakieś natrętne stworzenie, przysiadało na przedramieniu chłopaka, chcąc zakosztować jego krwi.
Wygodnie wciśnięty w oparcie krzesła, wpatrywał się w górę. Gdyby pewnie mógł, wyciągnąłby nogi na stół, ale resztki kultury mu na to nie pozwalały. Na niebie nie było zbyt wiele chmur o ile nie w ogóle. Większość z nich to był piach targany silnymi porywami wiatru. Od niego niebo miało miejscami barwę lekko pomarańczową. Wyglądało przyjemnie i pozwalało się odprężyć o czym właśnie marzył.
Wysoki mężczyzna stanął tuż obok chłopaka rzucając na niego cień. Nagła zmiana światła sprawiła, że oczy młodzieńca potrzebowały chwili by ujrzeć pełną postać białowłosego. Zza jego pleców wystawała katana, a jego oficjalny ton czynił go nieco tajemniczym, a zarazem interesującym. Z początku nie rozumiał o co mu chodzi. Rozejrzał się dokładnie po otaczających ich stolikach. Część z nich wciąż pozostawała pusta, więc nie rozumiał czego chciał usiąść właśnie z nim. Właściwie to zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem białowłosy go nie śledził za drobne przewinienia w Ryuzaku i Shigasi.
-Hey? – nawet nie miał zamiaru odmawiać mężczyźnie. Wyglądał jakby i tak nie obchodziło go zdanie zielonowłosego. Po prostu usiadł naprzeciwko chłopaka, jak gdyby nigdy nic. Ayato wyciągnął z kieszeni paczkę fajek, z której wyciągnął tylko jednego papierosa i resztę rzucił na stół.
-Częstuj się. – mruknął z papierosem już w ustach. Zapalił i wziął głęboki oddech wypełniając płuca dymem. Czuł się trochę, jakby wraz z nim wciągał do ust piasek. Było to irytujące uczucie, które drażniło gardło chłopaka.
-Z Sogen. To aż tak widać? – zerknął na własne ręce. Może były trochę blade, ale odkąd tutaj przybył zdążył się nieco opalić. Szczególnie odczuwał to na karku, gdzie był wręcz czerwony. Mimo wszystko nie było jeszcze porównania pomiędzy zielonowłosym, a mieszkańcami Sabishi, który przez cały rok zmagali się z takimi warunkami.
-Czego szukasz w tych stronach? – sadząc po tym, że nie znosił upałów, łatwo było wywnioskować, że również nie pochodził z pustyni. Gdyby tak było, nie przeszkadzałby mu tak bardzo, a już z pewnością powinien się do niej przyzwyczaić.
0 x
Nibui

Re: Plac centralny

Post autor: Nibui »

  • Nibui miał ścigać kogoś za przewinienia? Ha! Dobre sobie. Samurajowi brakowało ogłady, która była normą w wioskach shinobi. Dla niego większość rzeczy była zwyczajnie dziwna lub niepotrzebna, więc często wychodził na dziwaka. Zresztą to właśnie jego pogoniono niedawno sprzed studni, prawda? Zresztą szczerze wątpię w to, że Kaizaki dałby się wrobić w pozycję myśliwego psa i polował na zbiegłych kryminalistów z innych osad. Po pierwsze, uwłaczałoby to jego honorowi. Po drugie, nie zamierzał się mieszać w takie sprawy. Każda wioska ma swoje siły i kontakty, które powinna angażować. Mieszanie obcych w swoje wewnętrzne sprawy zawsze wydawało mu się nad wyraz idiotyczne. Zresztą nie tylko to, bowiem do tej samej kategorii mógł zaliczyć właśnie działanie zielonowłosego chłopaka. Tytoń? Czy on naprawdę zamierzał zatruwać sobie płuca takim badziewiem? Nie. Nibui był jeszcze na to zbyt młody i zbyt niewinny. Na razie postrzegał ususzone liście tej rośliny jako coś, czego nie powinien nikt dotykać. Chociaż jego ojciec od czasu do czasu falkę popalał. Właśnie, fajkę! Być może taki sposób palenia, jaki właśnie prezentował Ayato był popularny na tutejszym lądzie, ale na rodzimej ziemi samuraja na pewno spoglądaliby na niego jak na wariata.
    Nibui odsunął od siebie paczkę, dość jasno dając przy tym do zrozumienia, że nie zamierza palić. Jednak gdyby ten gest nie wystarczył, to białowłosy dodatkowo pokręcił przecząco głową, co już powinno rozwiać wszelakie wątpliwości. Zamiast puszczać dymek, o wiele bardziej wolał go zdmuchiwać z gorącej herbaty po to, aby nadawała się do picia, co też właśnie uczynił. Ciekawe co za człowiek wpadł na pomysł, żeby wypić ciepły napój podczas upału i tym samym sprawić, że ten będzie mniej dokuczliwy. Normalny instynkt każe raczej zmierzać ku chłodowi, a tutaj takie odchylenie od normy.
    - Z Sogen, huh? - powtórzył za nim i na chwilę się zamyślił. Nie potrzebował dużo czasu na połączenie i skojarzenie faktów. To był turf klanu, z którym jeszcze nie tak dawno toczył wojnę. Co to było za zamieszanie! Do tej pory ma ślad po tamtejszej bitwie.
    - Zwiedzam ląd shinobi i patrzę jak poddają się stopniowej degrengoladzie. - odpowiedział dość szczerze, w ogóle nie przejmując się konsekwencjami. W końcu mógł mieć przed sobą kogoś, kto sam jest tym całym ninją, a właśnie prosto w twarz powiedział mu, że niektóre rzeczy zwyczajnie nie powinny mieć miejsca - Właśnie. Skoro jesteś z Sogen, to... Uchiha? - pytanie może sformułowane zostało w trochę dziwny sposób, ale miało swoje podstawy! Być może jeszcze samuraj trafi w dziesiątkę i dowie się trochę o tym, jak wyglądają sprawy po przegranej wojnie?
0 x
Ayato

Re: Plac centralny

Post autor: Ayato »

Pomyłki to cecha, której nigdy żaden człowiek nie będzie w stanie się pozbyć. Nikt nie jest w końcu idealny i każdemu się zdarzają. Jedne są drobne i praktycznie niegroźne, a inne mają skutki do końca życia. Łatwo było je popełniać. Jak na złość, zielonowłosy dużo częściej spotykał się z tymi drugimi. Drobne przestępstwa, czasem nawet morderstwa, zatruwanie własnego organizmu. Błędy, które sprawiały, że pomimo młodego wieku, ciało chłopaka stopniowo umierało od wewnątrz. Towarzysząca im lekkomyślność bywała równie zgubna. Przekonał się o tym ostatnio w Ryuzaku, gdy w ciągu kilku sekund uległ sile jednego Uchihy. Zemdlał bo zlekceważył siłę iluzji. Nie żałował niczego. Każda historia niosła coś ze sobą. Jedne były srogą lekcją życia, a inne zwyczajną dziecinną rozrywką, której zdecydowanie mu brakowało za młodu, a właściwie to nie miał w ogóle.
Spojrzał na paczkę fajek, którą odsunął białowłosy. Nikogo nie miał zamiaru zmuszać do palenia. Czasem liczył się ze zdaniem innych, chociaż nie do końca ich rozumiał. Na każdego kiedyś przyjdzie pora, każdemu jest dane umrzeć. Niektórzy ludzie szanowali swoje życie i zdrowie, ponad wszystko. Zielonowłosy w nich to uwielbiał. Patrzenie na ofiarę, która ze wszystkich sił stara się przeżyć, chociaż nic nie jest w stanie jej już pomóc jest niezwykle fascynujące.
-Mów mi Ayato. - zaciągnął się głęboko dymem i wypuścił go z ust w postaci niewielkich kółeczek, które szybko zostały rozwiane przez kelnerkę, która przyniosła niewielką miseczkę pełną przeróżnych warzyw. Wciąż były ciepłe, para która wydobywała się z jedzenia, była przesiąknięta intensywnym zapachem przypraw. Ciężko było jedno znacznie określić co to takiego. Dominowała głównie czerwień i żółć. Różne odmiany papryki, niewielkie kawałki mięsa, najprawdopodobniej jakiegoś ptaka i kilka innych składników nie znanych nawet chłopakowi.
-Powiedziałem Sogen? Miałem na myśli Sakai. – chociaż może nie powinien się do tego przyznawać. Niczym nie przypominał grubasów pochodzących z tamtych terenów. Niewinni, przyjacielscy i mili? Właściwie to dużo bliżej mu było do owych Uchiha. Okrutnych, zdradzieckich i bezlitosnych. Na kartach historii nie raz zapisali się jako Ci źli. Człowieka, który ku własnej uciesze jest w stanie zabić inną osobę chyba można nazwać złym, a takim właśnie był Ayato.-I nie, nie jestem Uchiha. – mruknął, zagaszając papierosa. Skrzywił się nie co nie mając gdzie go za bardzo wyrzucić, więc zwyczajnie pstryknął nim za siebie, tak by nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Spojrzał na Nibuiego, jak gdyby nigdy nic i pochylił się nad miseczką. Wziął głęboki oddech by raz jeszcze poczuć ten genialny zapach. Między palce złapał pałeczki i nabrał odrobinę by tylko skosztować czy będzie w ogóle w stanie to zjeść. Najpierw poczuł delikatnie pieczenie na języku, które błyskawicznie przemieniło się w potworne palenie w gardle. Podsunął tylko miskę nieco bliżej środka, dając tym samym znak, że przynajmniej na razie sobie to odpuści i zwrócił się do swojego rozmówcy.
-Co masz na myśli? – nie do końca rozumiał o co chodzi mężczyźnie. Ludzie nieustanie się rozwijali. Może nie było to, aż tak widoczne, ale każdy klan starał się by było jak najlepiej. W porównaniu do tego co było kilkadziesiąt lat temu, wiele poszło naprzód. Panował ład i spokój, za którym zielonowłosy nie przepadał. Nie było, zarówno swobody jak i możliwości wszystkiego co się zapragnie. Nie było już wojen, nie takich jak dawniej, które trwały po parę długich lat. Większość konfliktów rozwiązywana jest dyplomatycznie, a i tak jest ich niewiele.
-Zwiedzasz? To brzmi trochę jakbyś nie pochodził z kontynentu. – a przynajmniej nie miał z nim zbyt wielkiego związku. Bądź co bądź nie każdy zostawał shinobi. Jedni wolą siedzieć własnych czterech ścianach i uprawiać ziemię. Są też tacy, którzy podróżują po całym świcie, by spisywać swoje historię. Z drugiej strony, broń na plecach białowłosego wskazywała, że nie był taką niepozorną szarą myszką, jak mogłoby się to wydawać.
0 x
Nibui

Re: Plac centralny

Post autor: Nibui »

  • Iluzje były czymś, z czym jeszcze do tej pory samuraj się nie spotkał. A być może nawet i dane mu było w jakieś wpaść, ale te kompletnie na niego nie zadziałały lub zwyczajnie nie zorientował się, że nawet w jakiejś się znajduje. On jednak mógł tak robić. Był samurajem, a większość sztuczek, które były codziennością dla shinobi, jemu wydawało się magią lub czymś niewartym plamienia honoru.
    - Kaizaki Nibui. - odpowiedział, samemu przedstawiając się pełnym imieniem i nazwiskiem. Na sto procent ani jedno, ani drugie nic Ayato nie mówiły, ale w niczym to nie przeszkadzało. Być może kiedyś słowo o tym samuraju rozejdzie się po świecie i wtedy sobie przypomni. Białowłosy uważał, że na razie nie było o czym mówić, ale nie oznaczało to, że tak samo będzie w przyszłości. Planował zmienić ten świat tak, jak wielu innych ludzi, którzy żyli przed nim. Niemożliwe? Być może, ale każdy człowiek potrzebuje jakiegoś wyszukanego, z pozoru niemożliwego do osiągnięcia celu, aby wspinać się w swoim życiu coraz wyżej i rozkwitać niczym pąki na wiosnę.
    - Jednak Sakai? To chyba dawno tam nie byłeś, skoro mówisz o tym z takim spokojem. - samych wielkoludogrubasów widział, ale nie miał pojęcia, że akurat pochodzą z tej prowincji. Zresztą Nibui nie wiedział wiele o lądzie, po którym przyszło mu stąpać. W końcu znalazł się tu po to, aby uzupełnić swoje informacje i w razie potrzeby podzielić się nimi ze swoimi ziomkami, kiedy wróci odwiedzić rodzinę. Zastanowiło go jednak przejęzyczenie nieznajomego, który raczej powinien wiedzieć z jakiej prowincji pochodzi. No, bądźmy poważni! Kto myli się podczas mówienia skąd pochodzi? Przecież człowiek rodzi się w jednym miejscu, spędza tam większość swojego życia, więc nie może nie być pewien co do nazwy. Być może nie chciał zdradzać swojego prawdziwego pochodzenia? A być może faktycznie był Uchihą i akurat nie na rękę było mu ujawnianie się ze swoim nazwiskiem, co byłoby zrozumiałe w świetle ostatnich wydarzeń. Może i wojna została już zakończona, ale nie oznacza to, że z serc ludzi zniknęły wszelkie obawy i niechęć. Wszystko to po pewnym czasie potrafiło jednak zostać przyćmione. I tak teraz trochę podejrzaną atmosferę zamaskowały zapachy dania, które zamówił Ayato. Wyglądało całkiem apetycznie, więc Nibui miał nadzieję, że tak samo wypadnie jego niespodzianka. Niestety bardzo się przeliczył. Zamiast wspaniałych warzyw dostał to, czego się obawiał. Na jego talerzu znajdowało się właśnie sześć patyków, a na każdy z nich nabity był skorpion. Bez kolca jadowego, ale za to w pancerzyku. Samuraj spojrzał na swoje danie, na danie Ayato i jeszcze raz na swoje. Widać było, że coś mu tu wyraźnie nie pasuje, ale nie zamierzał marnować jedzenia. Choć nie był też zbyt skory, żeby łapczywie zatopić w nim swoje kły, więc na razie wziął w górę jeden patyk z rarytasem i machał nim przed swoim nosem.
    - Skoro nie wiesz, to zapewne sam jesteś shinobi. Nie ma miesiąca, w którym nie usłyszałbym o Waszych krwawych sprzeczkach i pomniejszych wojnach. - odpowiedział tak, jakby był już tym wszystkim zmęczony. Jakim cudem ludzie mają żyć w pokoju, jeśli przy każdej nadarzającej się okazji shinobi korzystają z jutsu i liczą na to, że problem rozwiąże się śmiercią drugiej strony. Wcale nie było tak, jak myślał Ayato. Wojny nie słabły, ludzie nie stawali się coraz bardziej pokojowi. Z punktu widzenia samuraja rzeź i rozlew krwi nigdy nie ustały. Ziemia ninja jest jak uśpiony lew. To, że w jednej chwili trzyma łeb na ziemi i smacznie chrapie wcale nie oznacza, że za chwilę nie zaatakuje najbliższej ofiary. Uchiha byli tego doskonałym przykładem.
    - Bo nie jestem. Pochodzę z Teiz. - zdradził swobodnie, w ogóle nie przejmując się dziwnym wzrokiem, którym zazwyczaj w tym momencie jest obdarzany. Samuraj każdemu kojarzył się przecież ze starym dziadem, który chodzi w zbroi i macha mieczem na wszystko, co zobaczy. Tak nie było. Pomimo tego, że większość z nich pozostałą wierna tradycji, to ta i tak uległa przemianom spowodowanym przez upływ czasu. Ale dobra... Koniec pieprzenia. Nibui właśnie wgryzł się w skorpiona i za jednym razem oderwał prawię połowę tego, co znajdowało się na patyku. Pancerzyk dość szybko dał o sobie znać poprzez strzelanie pomiędzy zębami, ale nie było tak źle. Kaizaki jadł do tej pory gorsze rzeczy, więc zwyczajnie popił wszystko herbatą i gryzł dalej. Spodziewał się czegoś gorszego, naprawde!
0 x
Ayato

Re: Plac centralny

Post autor: Ayato »

Ciężko jest się przejmować czym, z czym nie chce się mieć najmniejszego związku. Tak też Ayato podchodził do swojej rodzinnej prowincji. Opuścił ją dosyć dawno temu i nie miał najmniejszego zamiaru do niej wracać, przynajmniej jeszcze nie teraz. W głębi duszy obawiał się spotkania z własnym ojcem, że ten mężczyzna okaże się silniejszy niż przypuszczał. Po prostu braknie mu odwagi by stawić czoła staruszkowi. Sama myśl o tym mężczyźnie wywoływała zarówno złość jak dreszcze u chłopaka. Jedyny prawdziwy strach.
-Czy miałbym się przejmować? – mruknął nieco zirytowany. Białowłosy miał straszną tendencję do mówienia w zagadkowy sposób. W jego krótkich wypowiedziach wyraźnie czegoś brakowało. Ostatnie zdania pozostawiał dla domysłów chłopaka, jakby chciał coś od niego wyciągnąć. Upewnić się w tym co pozostawało niedopowiedziane. Robił to i tak w dosyć subtelny sposób niż czarnowłosa dziewczyna którą miał okazję ostatnio poznać. Ciekawska do szpiku kości i niezwykle denerwująca. Wplatała swoje aroganckie odzywki w pytania, których nie było końca, a sama unikała odpowiedzi jak ognia. Nie chciał by mężczyzna siedzący naprzeciw okazał się taką samą osobą, bo liczył na spokojne wakacje.
-Krwawe sprzeczki powiadasz? –wyszeptał trochę bardziej do siebie, aniżeli do białowłosego. Wyszczerzył nieco zęby z nadzieją, że trafił na kogoś, kogo trzymają się problemy. Może nie bez powodu wpadli na siebie, chociaż zwykle to zielonowłosy bywał tymi problemami. Tym razem nie miał zamiaru ich stwarzać, wolał poczekać na rozwój wypadków i w razie czego wmieszać się w taką krwawą sprzeczkę.
Pochylił się nieco nad miską. Podłubał w niej trochę pałeczkami, by ostatecznie nabrać odrobinę. Mimo wszystko wyglądało to dużo lepiej od chrupiących w ustach mężczyzny skorpionów. Pikantny smak był nawet do zniesienia. Co prawda był dużo ostrzejszy od tego spotykanego na wschodzie, ale dalej był znośny. Każdy kęs poprzedzał głęboki wdechem, jakby chciał zabić ostry smak, który wciąż tkwił w jego ustach po wcześniejszym kawałku.
-Nie wiem jakie wojny masz na myśli. – odchylił się na krześle do tyłu i spojrzał w górę. Ręce założył za głowę, by oprzeć się na nic na chwilę. Wojny, hę? Czuł się trochę jakby Kaizaki pochodził z zupełnie innego świata. Zielonowłosy dokąd się nie udał, znajdował się w miejscach, w których ciężko było cokolwiek ukraść, nie mówiąc już o gorszych występkach. Ostatni największy konflikt o jakim pamiętał miał miejsce chyba tutaj w Sabishi. No nie dokładnie tutaj, ale na terenach tej wielkiej prowincji. Jakiś atak miał miejsce podczas turnieju. Nie wiedział o tym zbyt wiele, ale ciężko nazwać coś takiego wojną, jak już to jedną bitwą, z masą ofiar. Samej wielkiej wojny nie było od dłuższego czasu. Świat się na swój sposób ustabilizował i od kilkudziesięciu lat zmiany na mapach były znikome o ile nie żadne.
-Czyżby samuraj? To by wyjaśniało tę katanę? – nigdy wcześniej nie miał okazji spotkać ani jednego z nich. Właściwie to tylko obiły mu się o uszy historie o wspaniałych wojownikach z północy. Niegdyś podobno byli silni, dziś stopniowo ich miecze ulegały pod naporem chakry i technik shinobi. Szczerze to nie spodziewał się spotkać go w takim miejscu jak to.
0 x
Nibui

Re: Plac centralny

Post autor: Nibui »

  • Ho, to pytanie go zaskoczyło. Mimo tego, że cała wojna miała miejsce jakieś parę miesięcy temu, to chłopak siedzący naprzeciwko nadal nie miał o niej zielonego pojęcia? Heh, zielonego! Bo włosy, nie? Nie? Dobra. Kończę ten suchar, który musiałem wrzucić podczas pisania. W każdym razie ta niewiedza zdziwiła samuraja. Sądził, że o wydarzeniu, które przybrało aż taką skalę będzie niesamowicie głośno, a tymczasem dwie prowincje dalej znalazł mężczyznę, który kompletnie nie kojarzył co takiego miało miejsce. Przez dłuższą chwilę białowłosy spoglądał na niego jak na zjawę, bo nie mógł w to wszystko uwierzyć. Gdyby taka walka miała miejsce w Yinzin, to już następnego dnia wieści o tym ogarnęłyby całe Teiz, a tutaj? Pytanie goniło pytanie. Albo ta pustynia była takim zadupiem, że nikt tutaj o niczym nie wiedział, albo ten chłopak był po prostu gapą i przegapił wojnę, która toczyła się pomiędzy kilkoma klanami. Obie opcje były dość zabawne.
    - Naprawdę jesteś zabawny, Ayato-kun. Pochodzisz z Sakai, czyli urodziłeś się wśród shinobi. Pośród nich się również wychowałeś, a pomimo tego nadal nie wiesz co dzieje się dookoła Ciebie. - rzucił, zagryzając kolejnym kawałkiem skorpiona. Kiedy jednak go połknął przeniósł wzrok na ladę. Nie na kobietę siedzącą niedaleko, ale na ladę. Wpatrywał się przez chwilę w drewno niczym zahipnotyzowany.
    - Bycie tak beztrosko nieświadomym musi być wspaniałe - wyszeptał pod nosem, ale zaraz wybudził się z transu i po raz kolejny spojrzał prosto w oczy swojego rozmówcy - Nie tak dawno temu miała miejsce wojna pomiędzy Uchiha, a Senju. W międzyczasie wplątali się w to jeszcze Akimichi, Kaminari, jakiś facet z klanu Kouseki, Aburame i mężczyzna, który potrafił zamieniać ciało w nici. - wszystko opowiadał tak, jakby miało to miejsce kilka lat temu, a nie tak, jakby był w samym środku bitwy. Może to dlatego, że emocje już dawno w nim upadły, a może to zwyczajnie sprawka koszmarów, które go od czasu do czasu nawiedzają. Faktem jest jednak to, że Kaizaki poradził już sobie z ciężarem, który spoczął na jego barkach po wygranej wojnie. Zaakceptował to, że już zawsze będą się ciągnęły za nim dusze poległych i miał tylko nadzieję, że nie będą do niego chowały urazy kiedy i jemu przyjdzie opuścić ziemski padół.
    - Suma sumarum wygrali Senju, Uchiha się poddali i rozeszliśmy się do domów. Aż dziw, że nie słyszałeś o wydarzeniu, które zaangażowało kilka klanów jednocześnie. - skończył opowiadać i wziął się za jedzenie. Nic więcej o wojnie nie miał do dodania. Nie widział potrzeby w dokładnym relacjonowaniu krok po kroku kto czym się zasłużył i czym się wyróżnił. To już pozostanie słodką tajemnicą, która być może zostanie zapisana na kartach historii, a być może zniknie w jej odmętach.
    Swoją drogą zabawne jak ludzie przypisują katanę do wizerunku samuraja, podczas gdy na lądzie tak naprawdę nikt tej broni nie szanuje. Już podczas samej wojny Nibui widział to szlachetne ostrze w łapach zwykłych wojaków i wieśniaków. Rozumiał różnice kulturowe, ale taki widok nadal sprawiał, że na jego twarzy pojawiał się wyraźny grymas. Niby to tylko kawałek stali, ale to właśnie w nim wyryta jest cała spuścizna i historia samurajów, którzy powoli są spychani nad przepaść.
    - Katana atrybutem samuraja, hum? Tak. Jestem samurajem. Chciałem dowiedzieć się czegoś o świecie i przywędrowałem tutaj, ale ilość przelanej krwi i śmierci przerosła moje najgorsze obawy. Powiedz mi... Czemu tak lubujecie się w wyrządzaniu krzywdy innym? - zapytał, nie zakładając od razu, że sam Ayato jest shinobim. Na razie wiedział jednak, że na pewno ma na co dzień do czynienia ze światem ninja i to w zupełności wystarczało. Być może ten chłopak nie ucieknie od rozmowy tak, jak Reika.
0 x
Ayato

Re: Plac centralny

Post autor: Ayato »

Białowłosy najwyraźniej miał niskie wymagania jeśli chodzi o bycie zabawnym. Ayato nie zrobił nic nietypowego, nie powiedział nic dziwnego, mało tego był niezwykle szczery jak to na niego. Niezbyt przejmował się otaczającym go światem, liczył się tylko i wyłącznie on. Było to trochę egoistyczne podejście, ale to nic w porównaniu do okrucieństwa, które miał w zwyczaju okazywać innym. Z jakiegoś powodu dziś było inaczej. Bądź co bądź, nawet zielonowłosy nie chciał mieć wroga w każdej napotkanej osobie. Otaczający go świat spadał gdzieś na dalszy plan. Było mu teraz dobrze tak jak jest teraz. Przejmowanie się swoją dawno przeszłością to największa głupota jaką mógłby popełnić.
-Wystarczy samo Ayato. – mruknął nieco zniesmaczony. Nigdy nie przepadał za tymi całymi zwrotami grzecznościowymi. Szczerze to nawet go trochę irytowały. Sztuczne okazywanie szacunku, bo na prawdziwy trzeba sobie naprawdę zasłużyć, strachem lubi inna równie silną cechą. Okazywanie go pierwszej lepszej osobie, nie różniło się niczym od nieokazywania go nikomu.
-Nie interesuję się plotkami. – czasem ciężko te odróżnić od prawdy, a prawdę od plotek. Niektóre bywają absurdalne, a inne śmieszne do łez. Dużo łatwiej jest je samemu zweryfikować, niż dowiedzieć się gdzie leży ich źródło.
Wyszczerzył nieco zęby, a oczy mu zabłyszczały. Wojna w której brali udział Akimichi? Wymieniając poszczególne osoby, brzmiał jakby wiedział na jej temat naprawdę wiele. W myślach miał już setkę pytań, które chciał zadać samurajowi. Z każdym jego słowem nakręcał się coraz bardziej.
-Jak wiele było ofiar? – nie chciał pytać bezpośrednio o Akimichich. Mogłoby to naprawdę bardzo źle zabrzmieć, a przynajmniej jakby miał obsesję na punkcie tych wielkich grubasów. Nie znosił w nich wszystkiego co dobre, ale nie chciał się tym dzielić z całym światem. Co prawda, nawet podczas pytania o ilość trupów uśmiech nie zniknął z jego twarzy. Było to już wystarczająco dziwne.
Zaśmiał się na cały głos. Koniec tej całej „wojny”, był jak kiepski żart. Brzmiało to strasznie żałośnie. Nie ma to jak starcie po którym wszyscy wracają do swojego normalnego życia. Równie dobrze mogliby urządzić sobie turniej na jakiejś wielkiej arenie. Przynajmniej widownia byłaby zadowolona z takiego rozwoju wydarzeń.
Podniósł się lekko z krzesła i mocno wyciągnął by zaczepić przechodzącą tuż obok kelnerkę. Z delikatnym uśmiechem i błyskiem w oczach poprosił o jeszcze jedną szklankę wody. Od ostrego jedzenia, czuł potwornie nieprzyjemne pieczenie w ustach. To i tak mało powiedziane. Głowa mu zaczęła strasznie pulsować. Odruchowo sięgnął do torby po kilka tabletek. Wyciągnął je pod stołem i łyknął wszystkie za jednym razem, jak połykał malutkie cukierki.
-Pytasz o moją osobistą opinię, czy tych frajerów, którzy wszystkim wmawiają że do dla sprawiedliwości. – uśmiechnął się lekko w stronę białowłosego. Trochę inaczej jak dotychczas. Dużo bardziej tajemniczo, jakby ukrywał swój słodki sekret. Odchyli się nieco do tyłu, oparł wygodnie w krześle, a ręce założył za głowę. Nogi odruchowo wyciągnął na stolik i zmrużył delikatnie oczy. Od czego by tu zacząć?
-Mają siłę i wmawiają wszystkim dookoła że potrzebują ich do obrony, a w rzeczywistości wykorzystują ją do własnych celów. Kto stoi na czele, którejkolwiek z prowincji? Ilu z nich to zwykli obywatele? Zawsze są to najsilniejsi. – mruknął trochę obojętnym tonem, jakby miał to wszystko gdzieś. Dopóki mógł wieść w miarę spokojne życie faktycznie go to nie obchodziło. Niech się nawet i zabijają, jemu nic do tego.
Wyszczerzył nieco zęby i uniósł powiekę jednego oka, by zerknąć na reakcje białowłosego.
-Dla mnie to po prostu zabawne. – dodał jakby wyrażał się o czymś błahym, prostym i niegroźnym, chociaż chodziło tutaj o ludzkie życie. Odbieranie go i znęcanie się nad słabszymi. W nudnym świecie, gdzie wszystko opiera się o pieniądze ciężko o dobrą rozrywkę. Cyrki i teatry nie są w stanie zapewnić takiej zabawy, jaką daje widok krwi i łez.
-Trzask kości, płacz i błaganie o życie. Ludzie stają się tacy uroczy. Patrzą na Ciebie jakbyś zrobił coś okropnego, chociaż tylko przyśpieszasz to co nieuniknione. W końcu i tak wszyscy umrą, co za różnica kiedy? Czy to aż takie przestępstwo? – spojrzał prosto w oczy białowłosego. Sam był samurajem, odbieranie życia innym to nie tylko część zawodu shinobi, ale pewnie i jego. –Ja przynajmniej jestem z tym szczery. – dodał ciekaw, czego potrzebuje samuraj, by zanurzyć ostrze wewnątrz przeciwnika. By pozostawić na własnych dłoniach, niezmywalny ślad odebranego życia. Czy był „dobry”? Jak można nazywać się dobrym, gdy jest się w stanie odebrać życie komuś innemu?
-Dlaczego zostałeś samurajem? Dlaczego dzierżysz swój miecz? – spytał w końcu wprost. Ściągnął nogi ze stołu i pochylił się odrobinę do przodu. Z błyskiem w oczach, spojrzał prosto w twarz mężczyzny. Nie umknęła mu blizna na jego czole. Wywołała przez moment nieco szerszy uśmieszek na twarzy chłopaka.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ningyō-shi (Osada Rodów Ayatsuri i Kaguya)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości