Prowincja w regionie Samotnych Wydm, wysunięta najdalej w kierunku zachodnim. Zamieszkana jest głównie przez Ród Ayatsuri i Ród Kaguya , starające się strzec granic tych terenów - niestety, jest to trudne zadanie ze względu na wielkość Sabishi oraz sąsiadujące z prowincją nieznane tereny. Krajobraz okolicy jest dosyć monotonny - gdziekolwiek nie spojrzeć, wszędzie ogromne połacie pustyni, z niewielkimi wyjątkami w postaci oaz. W trakcie podróży można się czasem natknąć na gliniane budynki, doskonale zamaskowane przed wzrokiem postronnych.
Ichirou
Posty: 3920 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 31 maja 2020, o 21:33
Misja rangi C
Ren
15/30
Piasku wokół było od groma, ale tego w klepsydrze odmierzającej upływ czasu już wcale nie tak wiele. Z każdą kolejną chwilą poświęconą badaniom rozkradzionego obozu pustynni szabrownicy oddalali się od miejsca z brodni, z kolei zbliżał się zmierzch, który w kontekście podążania śladami na piasku stanowił realne zagrożenie. Oględziny wędrownej wioski dobiegały więc końca i nadchodził moment na przejście do poważniejszych działań.
Kiedy padła propozycja ze strony bohaterki na wspólne ruszenie tropem grupy ludzi i jucznych zwierząt, Nori znowu zagryzł dolną wargę i zmarszczył brwi. Nie wyglądał na zbyt pewnego i na tyle zdeterminowanego jak jego krewniaczka.
- Nie mam takiego doświadczenia - mruknął dosyć wymijająco po chwili zastanowienia, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Co innego wspomóc wspólnotę w sprawdzaniu sytuacji na miejscu, a co innego rzucać się w pościg i tym samym prawdopodobnie w wir nieuniknionej walki. Skoro jednak sugestia młodej beduinki pozbawiona była przymusu, to prawdopodobnie ten temat na tym został zamknięty i chłopak nie musiał zdobywać się na bardziej bezpośrednie zadeklarowanie odmowy.
Minęła chwila. Nieco roztrzęsiona, ale starająca się zachować względny spokój, staruszka była już przy swojej jurcie pełniącej funkcję pracowni i wymieniła się z duetem nastolatków zdobytymi informacjami. Yuro spojrzała później na zaprezentowany zwój i pokręciła przecząco głową.
- Nie. Nie używam takich rzeczy - wyjaśniła krótko, a potem spojrzała z wielką nadzieją na ciemnoskórą bohaterkę, która wyraziła zamiar wyruszenia śladem uciekinierów.
- Może sprawdzę, czy ten zwój nie należy do kogoś stąd - odezwał się Nori po dłuższym momencie milczenia. Może nie chciał być absolutnie nieprzydatny. O ile Ren nie przywłaszczyła sobie nowej zdobyczy, to odebrał od niej zrolowany materiał, by przeprowadzić małe śledztwo na miejscu.
Na prośbę o wodę stara zielarka skinęła głową i wróciła do swoich ludzi, od których dość szybko załatwiła niemal w całości napełniony wodą bukłak. Yuro miała tutaj swój status, więc tutejsi pewnie oddaliby jej ostatnią kroplę życiodajnego płynu, jeżeli ta ogłosiłaby, że jest to konieczne.
Ren, wyprawiona w zapasy umożliwiające narzucenie niezłego tempa wędrówki, mogła wreszcie wyruszyć. Ślady w pobliżu Urugi były zamiecione piachem, ale tylko powierzchownie. Grupka przynajmniej kilku ludzi oraz juczne zwierzęta to było stanowczo za dużo, by zatrzeć trop w sporym pośpiechu. Beduinka z początku nie mogła zbyt szybko maszerować, by nie stracić właściwego kierunku, ale tuż za jedną z pokonanych wydm banda oprychów najwyraźniej narzuciła żwawszą prędkość, odpuszczając próby zacierania śladów. Pozostawione na piasku odciski stóp i kopyt były od teraz bardzo wyraźne, a Ren mogła przyspieszyć i już nie patrzeć ciągle w podłoże tuż przed siebie.
Jak daleko mogli być autorzy napaści na obóz? Godzinę podróży, góra dwie. Biorąc pod uwagę towarzystwo jucznych zwierząt, ich prędkość wynosiła kilka, maksymalnie kilkanaście kilometrów na godzinę. Młoda Kaguya mogła przemieszczać się znacznie szybciej, więc kwestią czasu było skrócenie dystansu i dogonienie uciekinierów. No właśnie, czasu. Tego nie było aż tak wiele – słońce coraz bliżej było horyzontu po zachodniej stronie, a rozpostarta na niebie zasłona ciemnej nocy mogła utrudnić, a nawet i uniemożliwić podążanie śladami.
Nomadka po jakimś czasie zostawiła piaszczyste, pofałdowane tereny, by znaleźć się w krajobrazie nieco bardziej kamienistym i porośniętym charakterystyczną dla regionu roślinnością. Kaktusy, cierniste krzewy, kępki przesuszonej trawy, mniejsze i większe głazy nieco urozmaicały okolicę. Nieco dalej malowały się większe formacje zaostrzonych przez wiatr skał i to właśnie tam prowadziły ślady grupy szabrowników.
Słońce nie paliło tak mocno i zaczynało robić się ciemno, kiedy Ren zbliżała się do wzgórz uformowanych z piaskowca. W pewnym momencie jej czarne oczęta wychwyciły w wąwozie , do którego nie docierało już światło, malutki blask - prawdopodobnie jakiś płomyk. Ogień ten szybciutko zniknął gdzieś za skałą. To właśnie tam prowadziły ślady, a do wejścia do wąwozu bohaterkę dzieliło kilkaset kroków.
0 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 2 cze 2020, o 19:06
- Rozumiem - odparła na słowa Noriego, a w jej tonie nie zabrzmiała ani odrobina pretensji. Ba, można było się doszukać wręcz ulgi! Skoro czuł, że mógłby jedynie zawadzać, to jego rezygnacja była jedynie oznaką jego zdrowego rozsądku. W dodatku prawda była taka, że od początku wolała iść sama. Po pierwsze nie miała zielonego pojęcia, jak szybki jest jej rodak. Jeśli byłby szybszy i wytrzymalszy od niej, to mogłaby mu zawadzać, nie nadążając - i vice versa. Po drugie, mieli mało wody, tym lepiej więc, jeśli te średnio obfite zapasy nie będą dzielone na dwie osoby. A po trzecie – Ren po prostu lubiła podróżować samotnie. Choć jego obecność mogła być wskazana w momencie, gdyby wywiązała się jakaś konfrontacja, to beduinka i tak miała – być może dość zgubne – poczucie, że sama da sobie radę. I to prawdopodobnie szybciej, niż wtedy, gdy musiałaby uważać jeszcze na kogoś. Rezygnację Noriego z grzecznościowej propozycji wspólnej wyprawy i jego nagłe poczucie misji dowiedzenia się, kto jest właścicielem zwoju skwitowała więc niedbałym wzruszeniem ramion. Dla niej tym lepiej.
Babunia Yuro zdecydowała się na jej prośbę wykorzystać swoje wpływy w osadzie, by zdobyć dodatkowy bukłak na drogę dla młodej wojowniczki Kaguya. Nie minął kwadrans, a znów pojawiła się w swoim namiocie, tym razem wyposażona w zapas wody, który udało jej się wyprosić od jakiegoś osadnika. Ren skinęła głową, wypowiadając słowa podziękowania za tak cenny dar, jakim był ten życiodajny płyn – dobrze wiedziała, że woda aktualnie była tu bardziej wartościowa niż złoto czy szlachetne kamienie. Miała świadomość zaufania, jakim obdarzała ją starowinka – cóż, nie zaszkodzi więc chociaż spróbować odzyskać skradzione dobra. Zawsze może zawrócić, prawda?
Po wymianie krótkiego pożegnania mogła ruszać w drogę. Uposażona w dostateczny zapas wody, który podpięła do swojego pasa, początkowo podążała miarkując tempo - nie mogła się spieszyć, bo złodzieje najwyraźniej mieli na tyle dużo oleju w głowach, by pamiętać o tym, by przynajmniej na początkowym odcinku pokonanej z łupem drogi próbować zamaskować swoje ślady na piachu. Niewiele dalej, za jedną z wydm, trop stał się jednak o wiele wyraźniejszy. Banda rabusiów musiała najwyraźniej poczuć się na tyle pewnie, by przestać tracić czas na zacieranie śladów swojej bytności. Choć ułatwiało to jej życie, to świadczyło też o tym, że przyspieszyli. Ren nie mogła odstawać od nich tempem, przyspieszyła więc, przechodząc do biegu. Ścigała się nie tylko z grupą obcych, ale również z czasem – robiło się coraz później.
Pustynny krajobraz stopniowo zmieniał się, ustępując bardziej kamienistym terenom. Przyjęła to o tyle z ulgą, że twardsze podłoże pozwalało na mniej wyczerpujący bieg. Ślady, które zostawiali za sobą bandyci, na szczęście nadal były dostatecznie wyraźne, by umożliwiać podążanie za nimi i na nowych warunkach terenu. Największym problemem było to, że zaczynało się powoli ściemniać. Oznaczało to jedno – albo ich szybko znajdzie, albo będzie musiała znaleźć sobie jakieś spokojne miejsce, gdzie będzie mogła przeczekać noc.
Bogowie jednak mieli ją najwyraźniej w swojej opiece, a do czujnych oczu Kaguyi dotarł nagły blask. Widok niespotkany na odludziu, sugerujący jedno - ludzką obecność. Światło rozbłysło w wąwozie, kawałek od niej. Pewnie pochodnia. Ren nie pozostało nic innego, a podążyć niczym ćma za jaśniejącym punkcikiem. Ruszyła w stronę zejścia do wąwozu, szybkim krokiem, ale rezygnując tym razem już z biegu. Starała się stawiać miękkie kroki, obserwując podłoże, by nie zdeptać przypadkiem suchej gałęzi krzewu, anonsując swoją obecność pielgrzymom przed nią. Ściągnęła pewnym ruchem materiał okrywający jej ciało, by przewiązać go wokół bioder mocnym supłem. Nie chciała zniszczyć ubrania, było jeszcze w przyzwoitym stanie. Jej dłoń powędrowała na prawe ramię. Na skórze pojawiło się pękniecie, z którego wysunęła się biała kość. Dziewczyna chwyciła ją w palce lewej ręki i pociągnęła, wyciągając z własnego ramienia kościane oręże zakończone ostrym szpikulcem. Uzbrojona dłoń opadła luźno w dół, obok jej biodra, gdzie kunoichi poprawiła uchwyt na kości.
Po zejściu do wąwozu podążała śladem grupy obcych, trzymając się ściany skalnej tworzącej wąwóz – tej bardziej zacienionej. Szła pewnie do przodu, starając się skrócić dystans między nią a podróżnymi. Przemieszczała się jednak ostrożnie, nie chcąc jeszcze ściągać na siebie uwagi. Na razie chciała dojrzeć choć połowicznie sylwetki obcych i ocenić, z kim w ogóle ma do czynienia.
Ukryty tekst
0 x
Ichirou
Posty: 3920 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 3 cze 2020, o 20:19
Misja rangi C
Ren
17/30
Bogowie z całą pewnością mieli ją w swojej opiece, ponieważ dzięki ich opatrzności nastoletnia beduinka nie tyle doścignęła – jak można było przypuszczać z dużą dozą pewności – swój cel, co doścignęła go w idealną porę. Dziewczyna zdjęła wierzchnią warstwę materiału i mogła jednocześnie zarzucić na siebie niematerialny płaszcz mroku, sprzyjający działaniu w ukryciu i umożliwiający skrócenie dystansu przy pozostaniu niezauważonym. Do ciemnej i chłodnej nocy musiało upłynąć jeszcze trochę czasu, jednakże strzeliste skały, wysokie na kilkadziesiąt, a miejscami może i nawet na sto metrów, ograniczały dopływ światła, ponieważ jego źródło było już nie nad kanionem, tylko nisko i bardziej z boku.
Ren nie musiała dalej gnać. Zwolniła i przygotowała kościany oręż, mentalnie przygotowując się na prawdopodobnie nieuniknione rozwiązanie siłowe. Ruszyła potem spokojniej i z zachowaniem pełnej czujności. Kiedy zbliżała się do wysokich formacji zaostrzonego przez wiatry piaskowca, mogła zauważyć, że pojedyncze tropy w pewnym momencie odbijają w prawo, tak jakby ich autorzy podczas swojej wędrówki ominęli kanion. Śladów było jednakże znacznie mniej w porównaniu do tego, za czym dotychczas podążała ciemnoskóra bohaterka. Zresztą, idąc dalej w stronę wcześniej zauważonego źródełka światła, mogła raz czy dwa wychwycić te właściwe tropy, które znowu zostały pospiesznie zamiecione piachem.
Wpełza między kamienne wzgórza od północnozachodniej strony i natychmiast przytuliła się do tej ścianki skalnej, która dawała cień. Tak jak cały kanion pogrążony był w półmroku, tak ona zatopiła się już w całkiem gęstej czerni. Ciemność, która najczęściej kojarzyła się z tajemnicą i strachem, w tym przypadku gwarantowała większy spokój i poczucie bezpieczeństwa.
Przesuwała się ostrożnie tuż przy ściance i w pewnym momencie wychwyciła nawet na sekundę sylwetkę jakiejś postaci, która zniknęła za kolejnym zakrętem. Nie była sama, miała chyba jednego towarzysza, bo nastolatka usłyszała wymianę paru słów przez dwie osoby. Sądząc po poświacie, która nieśmiało wybijała się przez moment zza tego zakrętu, można było ocenić, że to właśnie ten drugi kompan dzierży pochodnię.
Mężczyźni – bo tak mogła ich określić Kaguya po raczej niskich głosach – wkroczyli do wąziutkiego przejścia, szerokiego na półtora, może dwa metry. Pokonawszy kilka kroków zatrzymali się w tym wąskim, skalnym gardle na trochę dłużej.
Kiedy beduinka wytężyła słuch i skupiła się na tym, co dzieje się za rogiem, mogła wyłapać, że panowie, za którymi podążała, właśnie rozrzucają coś na twarde, lekko przysypane piaskiem podłoże. Przedmioty raczej lekkie, ale w większej liczbie. Parę razy do jej uszu wpadł szczęk metalu uderzanego o metal. Poza tym hałasami generowanymi przez tropioną dwójkę bohaterka nie wychwyciła żadnych innych dźwięków, które dobiegałyby z głębi korytarza lub z jakiegokolwiek innego miejsca w kanionie.
Mapka - kierunki świata zgodne, kratka to jakieś 3-4 metry.
0 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 4 cze 2020, o 13:59
W innych warunkach może i zainteresowałaby się śladami, które odłączyły się od grupy, ale teraz zbyt zależało jej na czasie. Nawet jeśli ktoś odszedł kawałek dalej, by się odlać, to i tak będzie łatwiej się z nim uporać, jeśli najpierw pozbędzie się jego towarzyszy. Odnotowała jednak tą niespodziankę i zapamiętała, że teraz musi mieć oczy dookoła głowy. Bardziej niż rozdzielenie się rabusiów zmartwił ją fakt, że główna grupa zaczęła na nowo zacierać ślady. Mogło to oznaczać dwie rzeczy - albo szykowali się do rozbicia obozowiska i nie chcieli zwracać na siebie zbędnej uwagi, albo, o zgrozo, jakimś cudem zorientowali się, że ktoś za nimi podąża. Było to jednak o tyle mało prawdopodobne, że Ren po prostu nie była w stanie choćby wyobrazić sobie uzasadnienia tego, jak mieliby ją wykryć. Zdecydowała się więc machnąć ręką na tą natarczywą myśl, skupiając się na tym, że musi działać szybko.
Przesuwała się więc ostrożnie wzdłuż ściany, korzystając nie tylko z osłony mroku. Parę razy zerknęła ku górze, jakby drżąc przed tym, że niebo nagle zawali jej się na głowę. Nic podejrzanego na razie nie dostrzegła, pozostało więc tylko skracać dystans dzielący ją i obcych. Była ich chyba dwójka, sądząc po oświetlonych blaskiem płomienia zarysie sylwetek i dźwiękach rozmowy. Nie była w stanie ocenić, o czym rozmawiają, ale sądząc po tembrze głosów byli to mężczyźni. Podróżni wślizgnęli się w wąski przesmyk pomiędzy skałami, a potem ich kroki ucichły. Zaraz potem ciszę przerwał łoskot rozrzucanych przedmiotów. Zapewne szykowali się do rozbicia obozowiska, by przetrwać tutaj noc - nie było to głupie, przynajmniej ich boki otoczone były ochroną skał. Gorzej, jeśli ktoś by ich napadł – nacierająca z zewnątrz Ren miałaby łatwiejszą drogę odwrotu, a ciasne gardło korytarza mogło trochę utrudnić im życie. Jeśli miała na nich ruszać, to teraz. Przylgnęła plecami do kamienistej ściany, biorąc cichy, głębszy wdech.
Ruszyła. Wąska przestrzeń dawała jej przewagę o tyle, że jej klanowe zdolności na o wiele więcej zdawały jej się wtedy, gdy była blisko przeciwnika. W dodatku, jeśli zależało im na łupach i zwierzętach, to mogła przynajmniej liczyć na to, że jeśli przeciwnicy zaznajomieni są z ninjutsu, to utrudni im to wykorzystywanie bardziej obszarowych technik. W tym przypadku stałyby się mieczem obosiecznym. Rozpędziła się, nie przejmując się już tym, czy jest cichutko. W tym momencie nie chodziło o to, by nie dostrzegli jej obecności - chodziło już o to, by nie zdążyli na nią zareagować. Z momentem, gdy osiągnęła odpowiedni dystans, wykonała wyskok, podczas którego wyprostowała przed siebie jedną z nóg. Celowała w tors mężczyzny, który nie dzierżył akurat pochodni – miała nadzieję, że impet, jakiego nabrała, powinien wystarczyć, by zwalić go z nóg i choć na moment wyłączyć ze zwarcia, do którego właśnie doszło.
Jeśli nie czekała ją jakaś niezbyt miła niespodzianka, to natychmiast zwróciła się w stronę drugiego z mężczyzn, okręcając się na stopach sprawnie na twardym podłożu. Na szczęście nie grzęzła w piachu, co ułatwiało ruchy. Dzierżonym w dłoni ostrzem wykonanym z kości wyprowadziła cios kłuty w ramię mężczyzny, chcąc skorzystać z tego, że prawdopodobnie nadal będzie skołowany jej obecnością. W razie czego gotowa była wyszarpać ostrze z rany i wykonać uskok do tyłu, korzystając z tego, że ma za sobą otwartą przestrzeń i możliwość ponownego zniknięcia za rogiem. Nie miała pojęcia, z kim ma w ogóle do czynienia, musiała więc ich osłabić i zmusić do walki na jej warunkach. Ciekawe, czy potrafili tańczyć?
Ukryty tekst
0 x
Ichirou
Posty: 3920 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 4 cze 2020, o 20:14
Misja rangi C
Ren
19/30
Być może gorejąca gwiazda przygrzała beduince w głowę podczas wędrówki, a może to odwodnienie przez zbyt oszczędne dysponowanie zapasami wody. Równie dobrze mógł nie być to jej dzień, tydzień, rok czy nawet dekada, jeśli wziąć pod uwagę ogromne, historyczne wręcz niepowodzenia kościanego klanu. Co prawda całkiem poprawnie wykonała oględziny obrabowanego obozu, nie zgubiła śladów na pustyni i zachowała na tyle wysokie tempo pościgu, że zdążyła przed zmrokiem, no ale – jak to mawiają – nie chwal dnia przed zachodem słońca.
A słońce było już niziutko, ale jeszcze nie zaszło.
Przycupnęła na moment przy wysokiej, dającej cień skale i nasłuchała dźwięków generowanych przez dwójkę mężczyzn, którzy zatrzymali się w ciasnym przejściu. Dźwięki upadających przedmiotów zidentyfikowała jako rozkładanie prowizorycznego obozowiska. Taka wersja wydarzeń z pewnością sprzyjała atakowi z zaskoczenia, więc bez dalszej zwłoki i większego pomyślunku zerwała się z miejsca, bo już ją stópka zaczęła swędzieć do wprowadzenia zaplanowanego kopniaka.
Porzuciła skradanie na rzecz szarży. Pospiesznie przemieliła nogami, pokonując kilka metrów i wyłoniła się zza krętu. Miała teraz niedaleko przed sobą dwójkę mężczyzn, którzy ze względu na odgłosy biegu zwrócili się w jej kierunku. Nie zdążyli na ten moment więcej uczynić, bo ciemnoskóra nastolatka prezentowała naprawdę niezłą szybkość, przez co ich czas na reakcję był niewielki.
Rozpędzona dziewczyna wykonała kolejne dwa długie kroki, po których chciała energicznie wzbić się w powietrze i wyprowadzić w locie solidne uderzenie. Na tym etapie realizacji nieskomplikowanej, ale skutecznej taktyki pojawił się jeden, nieprzewidziany element, a raczej wiele malutkich, stalowych, nieprzewidzianych elementów. Porozrzucane przez dwójkę panów makibishi, leżące sobie grzecznie na ziemi i cierpliwie czekające na nieproszonego przybysza.
Ze względu na dynamikę sytuacji, Ren nie wychwyciła pułapki zawczasu. Pułapkę wychwyciły za to nogi bohaterki - najpierw lewa nóżka przy pierwszym kroku, nabijając się na dwa kolce, a zaraz po tym prawa nózia podczas drugiego stąpnięcia, zgarniającego aż trzy ostre przeszkody. Ten ostatni krok był tym wybijającym bohaterkę w powietrze, podczas którego dochodziło do największego przeciążenia na nodze, a więc tym samym do głębszego i z pewnością boleśniejszego wbicia się kolców w stopę.
Otrzymane rany nie zahamowały jednak impetu Kaguyi, a jedynie wytrąciły ją lekko z rytmu. Nie przeszkodziło to jednak w wyprowadzeniu wyćwiczonego ciosu. Dziewczyna śmignęła nad grupą rozsypanych na podłożu makibishi i wyprowadziła wyprostowaną lewą nogą kopnięcie na klatkę piersiową jednego z zaskoczonych przeciwników. Uderzenie było mocne, odepchnęło oponenta w tył, że ten aż gruchnął plecami o kamienną ściankę. Małe bronie wbite w podeszwę buta nastolatki zadały dodatkowe dwie rany kłute głębokie na trzy centymetry. Cała akcja niewątpliwie poturbowała i oszołomiła na moment cel, ale chyba jeszcze nie można było mówić o obrażeniach śmiertelnych.
Ren wylądowała na podłożu, co zaowocowało kolejną falą bólu, ponieważ kolce, na które wcześniej wbiegła, znowu wbiły się mocno w spody jej stóp. Mimo przeciwności losu (które sama sobie zgotowała brakiem pomyślunku) wciąż była w ferworze walki i kontynuowała swój plan, tym razem wyprowadzając pchnięcie kościanym ostrzem. Jej cel zdążył w tym czasie upuścić pochodnię i sięgnąć po kunaia, ale tutaj wystąpiła zbyt duża różnica w sprawności ruchów. Mężczyzna nie sparował ataku na czas i kolec Kaguyi zatopił się głęboko w jego ramieniu. Osobnik jęknął z bólu, natomiast Ren cofnęła się. Wykonanie kolejnego ruch na niebezpiecznym terenie zaowocowało wbiciem się w lewą stopę trzeciego malutkiego, ostrego przedmiotu.
Inicjatywa leżała po stronie beduinki. Jej stopy były okaleczone, stawianie kolejnych kroków nie było przyjemne, ale to jej rywale byli w gorszym stanie i wolniej otrząsali się z odniesionych szkód. Przeciwnik z dźgniętą ręką znajdował się po prawej stronie, półtora metra od bohaterki i powoli szykował się do wyprowadzenia ukośnego cięcia krótkim ostrzem. Obok niego leżała pochodnia. Drugi rywal znajdował się dwa metry od nastolatki, tuż przy skalnej ścianie po lewej stronie. Był trochę oszołomiony, podnosił się do pionu i próbował ogarnąć sytuację.
Ren znajdowała się na skraju obszaru, na którym porozrzucane był makibishi. Nawet niewielki krok w tył oznaczał dla niej kolejne szkody dla i tak już pokiereszowanych nóżek.
Dziewczyna była taka mądra i samodzielna, że obecność Noriego miała być aż przeszkodą w realizacji zadania, a tymczasem ona sama sobie działała na szkodę, ignorując dotychczasowe poszlaki. Chciała zrobić dynamiczne wejście, no to zrobiła dynamiczne wejście, tyle że stopami w kolce. Przynajmniej tyle, że krewniacy nie widzieli tej spektakularnej akcji.
Ciekawe, czy potrafiła tańczyć w takim stanie?
Mapka - kierunki świata zgodne, kratka to jakieś 3-4 metry.
Ukryty tekst
0 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 7 cze 2020, o 22:47
Ren nie popisała się intelektem, na odgłos upadającego na ziemię żelastwa reagując wbiegnięciem prosto w sam jego środek. Cóż, nigdy nie grzeszyła cierpliwością – dźwięków nie skojarzyła z niczym znajomym, a potem władowała się pełna entuzjazmu prosto na usiane kolczastym cholerstwem podłoże, dotkliwie się kalecząc. Syknęła pod nosem, czując dotkliwy ból rozlewający się na spodzie jej stóp, kątem oka zerkając na podłoże w lekkiej panice. Gnojki wiedziały o jej obecności i przygotowały się na nieproszonego gościa, rozsypując makibishi, w którego środek właśnie wlazła, dając się zrobić jak dziecko. Bardzo niedobrze.
Jedynym plusem z tego wszystkiego było to, że mężczyźni zdziwili się w sumie tak samo, jak ona sama, nie reagując na jej pojawienie się dostatecznie szybko, by zdążyć z natychmiastową obroną. Kopnięcie było bolesne zarówno dla niej, jak i mężczyzny - zderzenie nogi z ciałem obcego poraniło klatkę piersiową przeciwnika, ale przyniosło falę bólu, którą musiała dzielnie znieść, mocno zaciskając zęby. Lądowanie było jeszcze gorsze, kolce wbiły się jeszcze głębiej wraz z ciężarem jej ciała. Stanie było teraz mordęgą, nie mówiąc już nawet o przemieszczaniu się. Taką nauczkę popamięta na długo, o ile w ogóle wyjdzie z tego cało. Musiała jednak korzystać z tego, że w jej żyłach buzuje adrenalina, choć trochę odciągając jej uwagę od przenikliwego bólu. Ostrze kości zatopiło się w ramieniu mężczyzny, a sama wycofała się do tyłu sprawnie, przy okazji nadziewając się na kolejny metalowy drobiazg, który tak dotkliwie kaleczył jej nogi. Mocno wbiła zęby w dolną wargę, starając się nie dać po sobie poznać, jak cholernie boli. Potem się nad sobą porozczula. Cholera, na szczęście zostawiła w osadzie Noriego – nie zniosłaby tego, gdyby zobaczył, jak się wygłupia.
Jeden na ziemi, oszołomiony, ale starający się szybko pozbierać. Drugi z bronią, gotowy walczyć dalej. No i pewnie trzeci – teraz pluła sobie w brodę, że zignorowała ślady, łudząc się, że z łatwością upora się z wycieczką, a potem zainteresuje maruderem. Skoro wiedzieli, że idzie, to mogła być teraz w jeszcze większych tarapatach, niż samo wdepnięcie prosto na usiane na podłożu ostrza. Pozostało się jedynie bronić, nie miała w planach zginąć dzisiaj, gdzieś daleko od domu. Tylko jak tu tańczyć, gdy każdy krok przynosi otępiający ból?
Jeden z mężczyzn zdecydował się skorzystać z tego, że jest osłabiona, przymierzając się do wykonania cięcia tym śmiesznym kunaiem. Nie zamierzała odpowiadać na to kontratakiem, bojąc się dalszego haratania nóg przez makibishi – i tak dostatecznie bolało ją samo stanie w miejscu. Z pomocą chakry stworzyła dziesięć ostrych kości, które prostopadle do jej szkieletu wysunęły się z ramienia i przedramienia wolnej ręki beduinki. Tak opancerzoną kończynę wykorzystała do tego, by spróbować zablokować uderzenie ostrzem kunaia, zatrzymując je na kolcach i utrudniając wycofanie się. Nie poprzestała jednak na obronie, natychmiast wyprowadzając kolejne dźgnięcie kościanym mieczem dzierżonym w drugiej ręce, tym razem kierując je w miękką tkankę brzucha przeciwnika. Jeśli manewr się udał, a ciało nie stawiało oporu przed ostrzem, to dopchnęła miecz głębiej, traktując przy okazji ciało przeciwnika jako osłonę przed potencjalnym atakiem nadchodzącym ze strony drugiego z mężczyzn, który powoli zbierał się z podłoża. Cholera wie, co mogło strzelić mu do głowy - a tym bardziej niepokojąca była walająca się po ziemi pochodnia. Nie mogła już się popisywać, walczyła o przetrwanie. Ból promieniujący od stóp sprawiał, że tym gorliwiej chciała skończyć to jak najszybciej.
Jeśli wyprowadzenie ciosu nie powiodło się, to pozostało jedynie odepchnąć mężczyznę od siebie, a potem natrzeć znów i spróbować wyprowadzić atak kłuty, wykorzystując osłonę kolczastego ramienia. Wtedy prawdopodobnie już bardziej poharata te biedne stopy, no ale bez tego ryzykuje obrażenia gorsze niż pokaleczone nogi.
Jeśli atak się powiódł, a mężczyznę udało się wyłączyć ze starcia dzięki głębokiemu pchnięciu ostrza w jego bebechy, Ren początkowo zwraca się jego grzbietem w stronę drugiego z przeciwników, wykorzystując ciało jako barierę na wypadek, gdyby drugi gagatek coś kombinował. Broń wbitą w jego brzuch zostawia tam, gdzie jest, nie kłopocząc się wyciąganiem go i w ten sposób podtrzymując go w dogodnej dla siebie pozycji. Opancerzoną rękę opuszcza nieznacznie, nie rezygnując z obrony, jaką stanowią kolce, ale nie trzymając już obronnej gardy. Wskazuje jednak nad ramieniem podtrzymywanego ciała mężczyznę, który przeżył chwilę temu solidnego kopniaka otwartą dłonią w uprzejmym geście, mrużąc oczy uważnie - by celnie wystrzelić serię pięciu pocisków powstałych z jej paliczków.
Ukryty tekst
0 x
Ichirou
Posty: 3920 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 8 cze 2020, o 16:39
Misja rangi C
Ren
21/30
Oj, oj, stópki bolały i raczej nie zapowiadało się na to, żeby miały przestać boleć w najbliższym czasie, ale dla beduinki nie była to jeszcze rzecz dyskwalifikująca z dalszego starcia. Do bólu dało się w pewnym stopniu przyzwyczaić, a bohaterka była w stanie zagryźć wargę i zmusić się do dalszego wysiłku. Poniesione rany wpływały na dyskomfort podczas przemieszczania się lub nawet stania, co trochę ograniczało potencjał bojowy ciemnoskórej wojowniczki. Ograniczając się jednak do sytuacji tu i teraz, położenie Ren nie było aż takie złe, bo to jej wrogowie odnieśli większe szkody i byli bardziej zamroczeni obrażeniami. Mimo całego zaaferowania wszystkim tym, co się wydarzyło, dziewczyna mogła stwierdzić na podstawie pierwszych sekund walki, że posiada przewagę w sprawności nad wrogim duetem. No chyba, że ci na ten moment się ograniczali, ale taka wersja wydarzeń nie miała wiele sensu.
Osobnik po jej prawej wysunął się do przodu z zamiarem chlaśnięcia nastolatki tym śmiesznym kunaiem . Kaguya, celowo ograniczając swoją mobilność, by uniknąć kolejnych przygód z makibishi, zdecydowała się na zblokowaniae nadchodzącego ciosu własnym ramieniem. W przypadku innej osoby ta akcja byłaby czystym szaleństwem, jednakże dla posiadaczki Shikotsumyaku był to manewr całkiem sprytny. Nim atak wroga doszedł do skutku, z ręki młodej kunoichi prostopadle wysunęły się długie kości, z czego jedna z nich ugodziła ramię rywala. Ten, bardzo zaskoczony zaistniałą sytuacją, natychmiast zmienił plany i spróbował się wycofać. Szarpnął ręką do tyłu celem wyswobodzenia się i już miał się odsuwać, kiedy swoją odpowiedź wyprowadziła Ren. Ostrze kościanego miecza zatonęło w trzewiach nieszczęśnika, który teraz wybałuszył oczy i wydał z siebie nieme jęknięcie bólu. Uwadze bohaterki nie umknęło, że mężczyznę dość szybko opuszczają siły witalne. Jego rychły koniec był już oczywistością.
W tym czasie drugi z przeciwników zdążył nieco oprzytomnieć i zerwać się do boju. Zgarnął z ziemi wciąż palącą się pochodnię, kiedy beduinka wyprowadzała temu pierwszemu pchnięcie w bebechy. Potem ruszył do przodu pełen gniewu, chcąc zrewanżować się za krzywdy kamrata. Zaatakował pochodnią, ale Kaguya zachowała przytomność i na czas zasłoniła się ciałem wyeliminowanego. Nastolatka chroniła się tym samym przed poparzeniami i zaserwowała konającemu dodatkowe męki.
Przeciwnik z pochodnią zrobił krok w bok, by znaleźć się w lepszej pozycji do wyprowadzenia natarcia, a w tym czasie tancerka wystawiła dłoń przed siebie. Nie było to jednak zaproszenie do tańca, bo Ren bardzo bolały stópki, lecz element wykonania klanowej techniki, która w kolejnej sekundzie została zrealizowana. Pięć kości paliczkowych wystrzeliło z impetem na wroga. Ten właśnie zamierzał nacierać, a poza tym był bardzo blisko, dlatego jego szanse na unik były znikome. Cała kościana salwa przeszyła na wylot jego ciało. Podziurawiony upadł bezwładnie na plecy i odszedł z tego świata znacznie szybciej i mniej boleśnie od swojego kolegi.
Potyczka w wąskim, skalnym korytarzu dobiegła końca. Bohaterka mogła odetchnąć z ulgą, bo starcie kosztowało ją całkiem wiele sił i bólu, który ciągle się przypominał i nie pozwalał zapomnieć o niezbyt udanej szarży prosto w pułapkę. Szkoda, że podczas swojej ostatniej wizyty w Kinkotsu Ren nie zakosiła bucików temu rozpieszczonemu dziewczęciu, bo teraz nowa para obuwia z pewnością by się przydała. Co do samych obrażeń - obie stopy po trzy ukłucia. Dało się chodzić, czy nawet biegać i skakać w przypływie adrenaliny, ale z poprawką na małą pokraczność spowodowaną dyskomfortem towarzyszącym każdemu postawieniu nogi na gruncie.
Przynajmniej tyle, że było spokojnie. Żadnej żywej duszy i żadnych niepokojących hałasów w bliskiej okolicy. Nikt nie zaszedł ją od strony, którą przyszła, i nikt nie przypałętał się do niej z wnętrza kanionu. Miała więc chwilę lub nawet parę chwil na odsapnięcie i zajęcia się sobą, a przy tym mogła przy okazji nieco bardziej się zorientować w miejscu, w którym się znalazła.
Splamiony krwią korytarz parę metrów dalej przekształcał się w znacznie bardziej otwartą przestrzeń o kształcie okręgu, otoczoną skałami piaskowca o wysokości kilkudziesięciu metrów. Warunki oświetleniowe były kiepskie, ale beduinka i tak zdołała wypatrzyć ślady jucznych zwierząt prowadzące w kierunku przewężenia po drugiej stronie tego obszaru, za którym znajdowała się kolejna otwarta, ale nieco mniejsza przestrzeń. To właśnie tam dało się dostrzec z daleka jakieś ognisko, a wokół niego kontury paru namiotów, wśród których kręciło się kilka postaci. Z obecnej odległości trudno było wyłapać jakiegokolwiek detale, bo przez wzgląd na półmrok, przełamywany jedynie przez skromny ogień, wszystko malowało się w odcieniach szarości.
Ren pozostawała niezauważona.
Mapka - kierunki świata zgodne, kratka to jakieś 3-4 metry.
0 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 25 cze 2020, o 22:50
Emocje opadły, ferwor walki też. Ren sprawnie udało się uporać z dwójką przeciwników – i uporała się aż nadto sprawnie, bo zmarnowała na pozbycie się natrętów zbyt wiele sił jak na to, ile ich w praktyce potrzebowała. Cóż, nie zachowywała się racjonalnie – spanikowała po tej wpadce z makibishi, nie myśląc tak klarownie, jakby chciała, i impulsywnie sięgając po zbyt silne techniki. Wyszedł na jaw jej brak doświadczenia. Wychodzi na to, że – o dziwo! – polowanie na ludzi jest trudniejszym zadaniem niż polowanie na pustynną zwierzynę. Popełniła głupstwo, buńczucznie uznając, że z łatwością upora się ze wszystkim, nie biorąc ze sobą nikogo, kto mógłby uważać na jej plecy. No i miała za swoje – teraz nie tylko musiała martwić się resztą złodziejskiej szajki, ale także stanem własnych stóp. Westchnęła ciężko, gwałtownym szarpnięciem wyciągając kościany miecz z wiotkiego ciała przeciwnika, którego chwilę temu wykorzystywała jako tarczę, i układając trupa niezbyt starannie na ziemi. Starała się nie przyglądać się zbyt wiele obrażeniom martwego wroga i nie myśleć o tym zbyt wiele, tak jak nie miała w zwyczaju nurzać się w głębokich refleksjach, gdy zabijała kozę na mięso. Przetarła wykonane z kości ostrze o czyste skrawki ubrania nieboszczyka, oczyszczając broń z krwi.
Na razie nie ruszała dalej. Najpierw musiała uporać się z problemem, jaki stanowiły metalowe kolce, które dotkliwie zraniły jej stopy, utrudniając sprawne poruszanie. Teraz, korzystając z tego, że nic jej bezpośrednio nie zagraża (oprócz niej samej), ostrożnie zmiotła w bok makibishi, uważając, by się nim nie pokaleczyć – tworzyła sobie drogę powrotu. Potem, gdy udało już się jej oczyścić zanieczyszczony skrawek podłoża, opadła ciężko na ziemię tyłkiem, odciążając w końcu nogi. Ruszenie ran wydawało się nie za dobrym pomysłem, ale jeszcze gorzej brzmiało zasadzanie się na resztę szajki z czymś, co z każdym ruchem przemieszcza się w jej ranach. Otarła więc czoło z potu, zaciskając wargi w wąską linię, a potem ściągnęła z nóg zniszczone sandały, by przyjrzeć się odniesionym z własnej winy obrażeniom. Kolce wbiły się głęboko. Zmarszczyła brwi, próbując wyciągnąć jeden po drugim, najlepiej jednym, zdecydowanym ruchem. Krwawiące rany stóp zalała natychmiast wodą z jednego z dwóch bukłaków, które zabrała ze sobą z wędrownej wioski babuni – marnotrawstwo, ale nad wyraz teraz potrzebne. Nie uchroni to jej ran w stu procentach przed zapaskudzeniem się od piachu i pyłu, ale może doraźnie pomoże. Jeśli uda jej się przeżyć spotkanie z resztą zbójów, to pierwsze co, to będzie musiała znaleźć alkohol. Rozszarpała materiał swoich szat, które tak bardzo chciała uchronić przed zniszczeniem, tworząc z nich prowizoryczne opatrunki, które ciasno owinęła, chroniąc broczące rany. Bolało jak diabli, ale musiała zacisnąć zęby i znieść to z godnością. Gdy upewniła się, że opatrunek jest solidny, na całość założyła podziurawione sandały. Chodzenie na tym będzie istną męką, więc po prostu będzie musiała się oszczędzać. Koniec efektownych wejść!
Uzupełniła płyny oszczędnie, gdy odbębniła już ten prowizoryczny lazaret. Jedyne, co mogła teraz zrobić, to ruszać naprzód – w tym stanie nie miałaby możliwości samodzielnie wrócić o własnych nogach do obozowiska, strategiczny odwrót nie wchodził więc w ogóle w grę. Potrzebowała ich zwierząt i potrzebowała ich alkoholu. Zostawiła więc na ziemi swoje wierzchnie odzienie, odkrywając nagie ciało, by nie utrudniać sobie wydobywania kości. Pozbycie się tych zniszczonych szmat miało dodatkowy plus – łatwiej było jej sięgnąć do ekwipunku, gdyby zaszła potrzeba użycia któregoś z tych drobiazgów, które zwykła nosić przy sobie. No cóż, czasem pozostaje tylko brnąć naprzód.
Ruszyła wzdłuż krótszej ściany wąwozu, idąc blisko brzegu, licząc w duchu, że może jakimś cudem jej nie dojrzą. Nie miała zbyt wielkiego wyboru, nie chciała teraz nadrabiać drogi. Nie spieszyła się zbytnio, jedynie obserwowała z dystansu, metodycznie skracając odległość między nią, a rozbijanym obozowiskiem. Lewe ramię nadal miała pokrytą dziesiątką wysuniętych kości, w prawej ręce dzierżyła swój miecz. Nie miała talentów do skradania się i walki z dystansu, jedyne co potrafiła, to dążyć do zwarcia.
Jej celem było - mozolne jak cholera - dotarcie na tych pokaleczonych nogach do tego zwężenia, które dzieliło ją od obozowiska. Jeśli ją dojrzeli - trudno, teraz pozostało już tylko się bronić. Jeśli nie, to skryła się tuż za rogiem, korzystając z osłony kamiennej ściany. Przylgnęła do niej grzbietem, zastygając na moment bez ruchu, by sprawdzić, czy nikt jej nie usłyszał. Cholera, najprościej byłoby po prostu rzucić tam notkę wybuchową – szkoda tylko, że zależało jej na towarze, jaki przy sobie mieli. Nie pozostało nic innego, jak rzucić się hienom na pożarcie.
Jej drugie ramię również pokryło się kolejną dziesiątką kości, w ten sposób tworząc narzędzie walki i podstawową obronę. Miecz wsunęła za pas, zostawiając go na wszelki wypadek. Przez chwilę rozważała, czy wysunąć kolce dolnych kończyn, jednak rozsądnie zdecydowała, że może postara się teraz na razie zrezygnować z kopnięć. Zawsze może zrobić to później.
Potem złożyła kilka krótkich pieczęci - nie używała zbyt często tych podstawowych sztuczek, ale teraz mogły trochę jej ułatwić. Obok niej pojawiły się dwie idealne repliki, bezwolne i identyczne z autorką. Trójka Ren ruszyła zza rogu, sprawnie rozpędzając się do pełnej prędkości, jaką była w stanie osiągnąć przy swoich obrażeniach. Jedna z kopii ruszyła przodem, kierując się w stronę osobnika najbardziej na lewo. Środkowa kopia – a raczej właściwa Ren, skierowała się do tego, który był najbliżej wylotu. Zaraz dostrzegą, że coś jest nie tak, więc musiała uderzyć szybko. Trzecia z kopii zbliżyła się do tego na prawo.
Wyprowadziła proste uderzenie w twarz oponenta, korzystając z tego, że zaostrzone kości mogły zadać delikwentowi dodatkowe obrażenia. Jeśli udało jej się wykonać cios, to kolejnym, co zrobiła, było pchnięcie osobnikiem w stronę drugiego gagatka – tego, w którego stronę ruszyła chwilę wcześniej jej iluzja. Jeśli uda się ich obu wybić z równowagi, to może zyska na czasie, by móc skupić się na dwóch pozostałych rabusiach. W przypadku jakichkolwiek ataków, oczywiście, gotowa była wykonać unik. W duchu modliła się do wszystkich przodków, by przeciwnicy okazali się jakimiś niezgułami, by mogła już w końcu przestać chodzić. Po tym wszystkim będzie bała się spojrzeć na to, co dzieje się z jej nogami – o ile będzie jeszcze miała okazję.
Ukryty tekst
Mapka
0 x
Ichirou
Posty: 3920 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 27 cze 2020, o 11:56
Misja rangi C
Ren
23/30
Ognista gwiazda, która i tak już znajdowała się od jakiegoś czasu poza zasięgiem wzroku bohaterki, zniknęła już na dobre za horyzontem na zachodzie. Temperatura nieznaczne spadła, do wąwozu wkradł się subtelny, ledwie wyczuwalny wiaterek, a otaczające nastolatkę skały zaczęły oddawać zakumulowane przez cały dzień ciepło, podobnie zresztą jak ciała dwójki mężczyzn, z których uszło życie i z których teraz jeszcze uchodziła krew, barwiąca pobliski piasek na mieniący się w świetle pochodni szkarłat.
Ren poświęciła kilka kolejnych chwil na przygotowanie się do dalszych zmagań, bo według jej zamiarów nie tylko te dwa trupy miały wyścielić kanion tego wieczoru. Doraźnie oczyściła i opatrzyła rany, a po tym prowizorycznym lazarecie mogła ruszyć dalej, korzystając z tego, że reszta grupy szabrowników była wciąż nieświadoma pojawienia się młodej Kaguyi. Przytuliła się do skalnej ściany jak tylko mogła i powolutku przesuwała się tuż przy niej, skupiając się na zachowaniu pełnej dyskrecji. Dzięki miękko stawianym krokom czuła nieco mniejszy ból niż dotychczas. Może chyba nawet odrobinę go rozchodziła, ale dyskomfort i tak miał towarzyszyć jej przez resztę tej przygody, będąc czynnikiem nie do zignorowania przy podejmowaniu dalszych działań.
Otaczał ją mrok, natomiast ciemność przy małym obozowisku była przełamywana przez niewielkie ognisko. Nie widzieli jej, natomiast ona widziała ich, a przynajmniej zarysy ich sylwetek, dzięki czemu miała przynajmniej świadomość, z jaką liczbą wrogów przyjdzie jej się mierzyć. Gdzieś nieco dalej dostrzegła również odpoczywające wielbłądy.
Na szczęście nikt do tej pory nie usłyszał jej. Mogła więc zatrzymać się tuż za rogiem, przygotować elementarną technikę ninjutsu i najeżyć drugie ramię kościanymi szpikulcami.
A potem wreszcie wyskoczyła, rozpoczynając szarżę ze swoimi dwiema kopiami.
Jej niematerialne wersje rozeszły się na boki, by ściągnąć na siebie uwagę obranych celów. Prawdziwa beduinka z kolei pędziła na najbliższego przeciwnika, który w momencie startu był oddalony od niej o jakieś siedem metrów. Dystans nieduży, ale wystarczający, by cała czwórka zdążyła się zorientować o ataku i dobyć broń lub w jakiś inny sposób nastawić się do nieuchronnej walki.
Celem Ren był niski, czarnoskóry mężczyzna, który dzierżył teraz w dłoni tanto. Przyjął bojową postawę, szykując się prawdopodobnie do jakiejś kontry, jednak młoda nomadka mimo ran zasuwała zbyt szybko i jej ruchy podczas klanowego tańca przekraczały jego możliwości reakcji. Już podczas pierwszego ataku ramię bohaterki minęło się z kontrującym cięciem krótkiego miecza, a pięść uderzyła solidnie w szczękę i na oszołomieniu pewnie by się skończyło, gdyby nie otaczające rękę kości. To właśnie jeden z wysuniętych wcześniej kolców ugodził mężczyznę w szyję, zadając śmiertelną ranę.
Kaguya odepchnęła ciało wyeliminowanego w stronę przeciwnika po jej prawej – łysego typa walczącego przy pomocy kija, który właśnie zdążył płaskim wymachem zniszczyć niematerialną kopię dziewczyny. Pozbawiony sił witalnych kolega wylądował na nim i wybił go z równowagi na krótki moment, dając bohaterce cenny czas.
Mniej więcej w tym czasie po przeciwnej stronie ogniska rozległ się wybuch. Huk eksplozji był trochę cichszy od tego, który mogła wywołać używana przez ninja notka, ale wciąż był na tyle głośny, że mógł zjeżyć włosy na ciele, alarmując o sporym zagrożeniu. Jeżeli Ren łypnęła czarnymi ślepiami w tamtym kierunku, to mogła się szybko zorientować, że wybuch został wytworzony przez wytatuowanego przeciwnika po lewej i zniszczył drugiego bunshina.
Ostatni z wrogów, odziany w bardzo luźne szaty i turban, z racji na brak zagrożenia miał czas na wyprowadzenie własnej ofensywny. Sięgnął po trzy stalowe gwiazdki i cisnął nimi w nastolatkę, ale ta zachowywała przytomność i zdążyła uniknąć tej skromnej salwy.
Początek starcia był całkiem obiecujący, szczególnie że tym razem Ren nie okaleczyła się przez swoją nierozwagę. Teraz jednak po utracie klonów była osamotniona, a do tego nie mogła liczyć na element zaskoczenia. Jeżeli zaś chodziło o jej stan, to z pewnością odczuła w stopach ostatni sprint, więc na prowizorycznym opatrunku pojawiła się krew, ale w ogólnym rozrachunku nie było jeszcze bardzo źle.
Osobnik z kijem zamierzał odepchnąć poległego kompana i zaatakować dzierżoną bronią. Miotacz shurikenów szykował się do szarży, by rzucić się z pięściami na beduinkę. Autor wybuchu trzymał dotychczasowy dystans.
Mapka - kierunki świata zgodne, kratka to jakieś 3-4 metry.
Ukryty tekst
0 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 29 cze 2020, o 20:25
Wybuch, coś nowego. I źródłem wybuchu na pewno nie była trzymana w zanadrzu notka. Kunoichi może nie była specjalistką w użytkowaniu innej broni, niż jej własne kości, zdążyła zaznajomić się jednak z tym, jak należy obcować z tymi niepozornymi świstkami papieru. Podstawowa zasada – nie aktywować ich w momencie, gdy jesteś w ich zasięgu, bo nie będzie czego ratować. Jeden z tych rabusiów, co nie uszło jej uwadze z momentem, gdy usłyszała dźwięk wybuchu, nie stosował się do tych prostych zasad bezpieczeństwa, wykorzystując siłę eksplozji do pozbycia się tego, co okazało się być zwykłą iluzja. I nic mu się nie stało! Cholernie podejrzane.
Ren jednak odrobiła pracę domową i wsłuchiwała się w opowieści starszych klanowiczów, gdy wspominali oni inne rody, które napotkali kiedyś na swojej drodze. Cud manipulowania kośćcem traktowała jako coś naturalnego i oswoiła się z tym, zapominając czasem, jak niezwykła jest to zdolność. Co innego, to co obce! Spijała te historie z fascynacją, nie będąc w stanie pojąć, ile tajemnic mogą skrywać kolejne rodziny shinobi. A że była pojętną uczennicą, to zapamiętała dwa konkretne klany rezydujące na pustyni, które mogły jej zagrozić siłą kontrolowanego wybuchu – Dohito, którzy walczyli przy pomocy gliny i mieli otwory gębowe na dłoniach, cokolwiek miałoby to znaczyć, i Haretsu, którzy mimo parania się tworzeniem eksplozji, zazwyczaj dążyli do zwarcia. A że otworów gębowych jak na razie nie dojrzała, to mogą założyć, że ma do czynienia z Haretsu. Była w sumie ciekawa, co zaprezentuje jej obcy klanowicz – gorzej, że wolałaby nie odczuwać tego na własnej skórze i to utrudniało zbliżenie się do niego. Na razie najważniejsze, to uważać na wybuchowego skurczysyna i trzymać bezpieczny dystans.
Najpierw musiała jednak uporać się z pozostałą dwójką – co z tego, że teraz zamartwia się tym, że obcy postanowi rozerwać ją na kawałki, gdy w tym czasie jakiś młot zdzieli ją kijem przez łeb? Stopy bolały, ale była w stanie stać, pozostało więc skończyć to, co się zaczęło. Na próbę trzepnięcia ją kawałkiem drewna uniosła ręce ku górze, wykorzystując kolce na ramionach do w miarę przyzwoitej obrony przed ciosem. Piła dużo koziego mleka, jej szkielet powinien wytrzymać byle łupnięcie drewnem. Użyła już tej sztuczki, ale skoro działała, to po co niepotrzebnie komplikować sobie życie. Jeśli blok poskutkował, to wyprowadziła kopnięcie kolanem w korpus przeciwnika władającego kijem. Kopniak jak kopniak, nic wielkiego, zazwyczaj poboli, ale nikogo szczególnie nie uszkodzi. Co innego kopnięcie członkini dumnego rodu Kaguya – z kolana dziewczyny wysunęła się długa, zaostrzona kość. To powinno utrudnić mu dalsze utrudnianie jej życia. Jeśli wróg odniósł obrażenia, to schowała kości z powrotem, by przypadkiem nie utknąć z nim w tej niezręcznej pozycji.
Nie miała czasu poświęcać więcej uwagi władającym kijkiem dżentelmenowi, ponieważ drugi ze zbójców zdecydował się rzucić na nią z łapami. Ren parsknęła pod nosem szyderczo, zbyt przeświadczona o wyższości tańców Kaguya nad jakąś prymitywną bitką na pięści. Próbował przy pomocy nagich dłoni mierzyć się z jej dziedzictwem? Myślał, że rozbieg w czymkolwiek mu pomoże? Śmieszne. Zwróciła się do niego frontalnie, wyczekując cierpliwie ciosu. Z momentem, gdy zbliżył się na odległość niecałego metra i jak dureń brnął dalej, z jej klatki piersiowej i wysunęło się nagle dziewięć kości, tworząc nieprzyjemną niespodziankę dla rozpędzonego wojaka. Jeśli miał refleks i próbował zaatakować jej twarz – Ren była gotowa osłonić się kolczastym ramieniem.
Jeśli wszystko poszło tak, jak sobie by tego życzyła, a dżentelmen dotkliwie się pokłuł, ale nadal był skłonny do dalszej walki, to Ren była gotowa dobyć swojej kościanej broni i zaatakować natręta.
Jeśli jednak udało jej się uporać z dwoma zbójami, to teraz nadeszła pora przenieść uwagę na tego pieprzonego Haretsu. Sięgnęła do torby u dołu swoich pleców, by chwycić między palce trzy shurikeny, a potem wykonała kilka kroków w tył, chcąc cofnąć się na tyle, by móc w razie czego skorzystać z ochrony skał. Lepiej bardziej rozharatać sobie nogi niż dać się rozerwać na kawałeczki.
- Nigdy jeszcze nie spotkałam Haretsu – rzuciła dość lekko, w ten sposób usiłując ukryć fakt, że jest nadwyrężona ranami nóg. Gnojek na szczęście zachowywał jak na razie dystans, co nie zmieniało faktu, że musiała go mieć na oku.
Ukryty tekst
0 x
Ichirou
Posty: 3920 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 29 cze 2020, o 21:56
Misja rangi C
Ren
25/30
W przeciwieństwie do pozostałych zacofanych regionów, które mniej lub bardziej utkwione były w patriarchalnym systemie, Samotne Wydmy były bardzo postępowe i nie narzucały płciom konkretnych ról społecznych. Nie było więc żadnego obyczajowego skandalu, kiedy to młoda kobieta zaprosiła panów do tańca.
A taniec ten był bardzo specyficzny, bo bojowy i tylko jedna ze stron konfliktu mogła opuścić parkiet żywa.
Umysł Ren całkiem sprawnie analizował sytuację na placu walki i oceniał umiejętności wrogów, ale jeszcze sprawniej funkcjonowało jej ciało, co w obecnym momencie było wręcz wymagane. Wróg nacierał z przewagą liczebną, a drewniany kostur dzierżony przez najbliższego oponenta już rozpoczynał swoją trajektorię po łuku, by w następnym momencie spaść z hukiem na łeb dziewczyny.
Beduinka wykonała prawdopodobnie najbardziej naturalny odruch przed nadchodzącym atakiem, chroniąc głowę poprzez zasłonięcie rękami. Wystające z ramion kości zatrzymały na sobie uderzenie, pod którego siłą bohaterka mogła się nieco ugiąć, ale jeszcze nie na tyle, by mówić o przełamaniu bloku. Nastolatka, przewyższająca szybkością swojego rywala, wykonała kolejny ruch jako pierwsza. Skorzystała z aktualnej pozycji i wyprowadziła cios kolanem na odsłonięty tors wroga, który dzięki wykorzystaniu klanowego daru, Shikotsumyaku, okazał się ciosem zabójczym. Półmetrowy szpikulec bez większego oporu wbił się w ciało mężczyzny i przeszył je na wylot.
- Ty szm… - wycedził zraniony ostatkiem sił, ale nie zdążył skończyć porównania do ścierki, ponieważ krew napłynęła mu do ust, a głos utknął w gardle. Zaraz po tym osunął się bezwładnie na ziemię, gdy tylko kość Kaguyi wsunęła się z powrotem do jej kolana.
Ciemnoskóra bohaterka nie miała czasu na podziwianie krwawego dzieła, ponieważ musiała od razu przenieść czarne ślepia na nacierającego osobnika, który sprawnie przeskoczył ognisko, tak jak mieszkańcy Urugi podczas dzisiejszego świętowania, i rzucił się na nią ze sporą zaciekłością.
Stacjonarny taniec trwał dalej, a manipulacja własnym szkieletem znów zagwarantowała ogromną przewagę w zwarciu. Kolce wysunięte z klatki piersiowej wyprzedziły pięść oponenta i zadały mu płytkie (ze względu na ograniczoną długość kości), ale liczne rany na ciele. Trochę wytrącony i osłabiony osobnik z turbanem na głowie kontynuował jednak natarcie, ale tutaj pojawiła się kolejna z przewag dziewczyny na samej płaszczyźnie szybkości reakcji i sprawności. Jego uderzenie zatrzymało się na otoczonym ramieniu otoczonym kościami, co wyrządziło mu dodatkowe szkody.
Pokiereszowany typ jeszcze jakoś dychał i trzymał się na nogach, ale Ren mogła teraz bez większego trudu dobyć kościanego miecza i jednym pchnięciem dokończyć sprawę. Potem zdążyła jeszcze sięgnąć po stalowe gwiazdki, wypowiedzieć swoją kwestię i ruszyć się do tyłu.
– Nigdy jeszcze nie spotkałem takiego zażartego chłystka – odpowiedział ostatni z przeciwników, biorąc Ren za chłopaka. Do tego czasu zdążył też trochę się zbliżyć i również sięgnąć po broń miotaną. Uprzedził zajętą wcześniej Ren i wyrzucił w jej stronę cztery shurikeny, za którymi ruszył do ataku, prawdopodobnie dążąc do walki w bliskim dystansie. Czarne jak smoła ślepia bohaterki mogły wychwycić, że mężczyzna porusza się żwawiej od swoich kolegów, ale i tak raczej ustępuje jej sprawności.
Mapka - kierunki świata zgodne, kratka to jakieś 3-4 metry.
Ukryty tekst
0 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 1 lip 2020, o 14:55
Zażarty chłystek nie miał, o dziwo, tym razem ochoty odpowiedzieć na zaproszenie do tańca. Może gdyby oferta nie została przedstawiona przy pomocy shurikenów? Ren na wyrzut ostrej broni zareagowała szybko, usuwając się z trasy lecącej w jej stronę shurikenów gwałtownym susem, pozwalając broni minąć jej ciało. Powinna być w stanie usunąć się na czas – a nawet jeśli nie, to chociaż przyblokować zbłąkaną metalową gwiazdkę pokrytą kościami ręką, w ten sposób unikając nieprzyjemnych obrażeń. Oby.
Choć w każdych innych okolicznościach przyrody Ren dążyłaby do przejścia do walki w bliskim kontakcie, tym razem wybuchowy temperament przeciwnika sprawił, że było jej to wybitnie nie na rękę. Korzystając z przewagi swojej szybkości wycofała się biegiem do miejsca, z którego dołączyła do obozowiczów, chcąc wywabić za sobą Haretsu. Przy okazji schowała też kościany miecz za pazuchę i pozwoliła kościom chroniącym jej korpus wsunąć się w jej ciało, by nie ograniczały niepotrzebnie ruchów. Jeśli wróg będzie chciał zrobić z niej krwawą plamę, to raczej nie pozwoli jej zbyt długo samotnie zabawić. Nie oddalała się jednak jakoś szczególnie daleko, by jej towarzysz nie stracił ochoty na pościg. Tutaj, gdy teren był trochę bardziej sprzyjający, obróciła się w miejscu sprawnie, znów zwracając się frontalnie do przeciwnika, by nie pozwolić mu zbyt długo oglądać jej pleców, a następnie wykonała rzut w jego stronę własnych trzech shurikenów, które już wcześniej dzierżyła w dłoni. Celem żelastwa nie było nawet zranić przeciwnika, ale zmusić go, by musiał wykonać unik lub - cholera wie, co on tam wymyśli - spróbował je wysadzić?
W przypadku uniku, Ren nie marnuje czasu i nie rozluźnia ręki, którą wykonała rzut, ale wymachem koryguje jej ułożenie, celując z otwartej dłoni w przeciwnika, który zmarnował cenne sekundy na skorygowanie swojej trasy. Jeśli natomiast przeciwnik dalej leci z wywieszonym ozorem frontalnie na nią, czy to pozbywając się posłanych w jego kierunku shurikenów przy pomocy eksplozji, czy może po prostu przyjmując je na klatę, to kunoichi ma nawet ułatwione zadanie – nawet nie musi zmieniać ułożenia ręki, wystarczy, że dokładnie chwilę po zbliżeniu się shurikenów do wroga wykona nadgarsktkiem wymach i pośle w stronę przeciwnika pięć niepozornych, ale bardzo rozpędzonych pocisków z jej paliczków. Wybuch będzie jej wręcz nawet bardziej na rękę, bo widok eksplozji może utrudnić mężczyźnie dostrzeżenie kolejnego ataku, który nie wymagał od niej marnowania czasu na sięganie do torby i dobycie broni. Uspokoiła oddech. Jej celem była klatka piersiowa mężczyzny.
Mapka:
klik!
Ukryty tekst
0 x
Ichirou
Posty: 3920 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 1 lip 2020, o 21:33
Misja rangi C
Ren
27/30
Wydawało się, że Ren jest otwarta i chętna do hulanki z każdym, ale coś sprawiło, że tym razem wybrzydziła partnerem do tańca, mimo że ten nie miał już żadnej konkurencji. Starszy o przynajmniej kilka lat mężczyzna nie był przecież jakiś szczególnie paskudny. Wzrostem ustępował jedynie minimalnie, budowa ciała szczupła, ale nie żylasta, mocno opalone skóra, krótko przystrzyżone, czarne włoski. Na pewno wśród poległych znajdowali się o wiele mniej atrakcyjni, a jednak beduinka zdecydowała się czmychnąć z parkietu. Może nie lubiła tatuaży? Albo przelękła się węży, bo właśnie nimi były te serpentyny wijące się wokół ramion i szyi osobnika?
Stalowe gwiazdki śmignęły wprost na nią, ale zachowała przytomność i zareagowała na czas, usuwając się w bok i schodząc z trajektorii miotanej broni. Zaraz po tym zwróciła się w kierunku skalnego przewężenia i zerwała się z pełną prędkością, starając przezwyciężyć ból poranionych stóp. Mimo obrażeń poruszała się szybciej od goniącego go rywala, który wciąż miał chęć na przynajmniej jeden taniec, więc nadrobiła nieco utraconego wcześniej dystansu.
Rzucenie się w ucieczkę miało swoje uzasadnienia, ale obarczone było sporym minusem, którym było zwrócenie się plecami do wroga. Ren nie mogła dokładnie śledzić jego poczynań, dlatego nie zauważyła, że ten w biegu sięga po kolejne shurikeny. Cisnął pociskami, gdy ta ominęła wąskie przejście i skręciła w prawo, chcąc skorzystać z częściowej zasłony przynajmniej przez krótki moment. Z trzech wycelowanych w plecy gwiazdek jedna poleciała dalej, druga uderzyła o kolce wystające z ręki Ren, z kolei trzecia lekko drasnęła ramię i rozcięła płytko ciemną skórę bohaterki.
W żaden sposób nie wpłynęło to na jej dalsze akcje. Zgodnie z planem zatrzymała się i skierowała frontem do rywala, który właśnie wyłonił się ze skalnego przewężenia. Następnie cisnęła stalowymi gwiazdkami, na co oponent zareagował dość zaskakująco, bo nie unikiem, tylko wyciągnięciem dłoni przed siebie. Pół sekundy później wszystko stało się jasne. Z łapska mężczyzny została wyzwolona eksplozja, która odbiła broń miotaną. Ta defensywa wybiła nieco z rytmu, ale wytatuowany typ już zaczynał wznawiać szarżę.
I wtedy powietrze przecięły kolejne pociski. Znacznie szybsze. Groźniejsze. Kościane. Przeciwnik nie był na to przygotowany, nie był w stanie zdążyć z poprzednio wykonaną techniką, która może nawet nie powstrzymałaby zabójczych paliczków Kaguyi. Zrobił jedynie uskok, a raczej pół lub ćwierć uskoku, co pozwoliło zejść z trajektorii jedynie trzem pociskom. Czwarta kostka wbiła mu się w ramię, piąta przeszyła klatkę piersiową na wylot.
Wybałuszył oczy, ale przez impet rozbiegu przemielił jeszcze parę razy nogami. Zbliżył się do Ren i padł tuż przed nią, by prawdopodobnie ucałować zakrwawionymi ustami jej pokiereszowane stópki. Jeszcze dychał, ale życie uchodziło z niego bardzo szybko. Od wylewającej się posoki bardziej zapadające w pamięć były ostatnie agonalne odgłosy wytatuowanego osobnika, nieudolnie próbującego zaczerpnąć tlen.
Na całe szczęście nastoletniej Kaguyi to był ostatni z oponentów. Na kolejnego mogło już nie starczyć sił. Była bardzo wymęczona.
W okolicy nie było żadnej żywej duszy, jeśli nie liczyć pary wielbłądów nieopodal prowizorycznego obozowiska. Przy skromnych namiotach powykładane były przeróżne zdobycze zagarnięte z Urugi.
Ukryty tekst
0 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 1 lip 2020, o 22:50
Razem z wyrzuceniem pięciu paliczków Ren wyrzuciła z siebie sporą ilość niebieskiej energii, wyraźnie słabnąc. Jeśli starcie miałoby trwać choć chwilę dłużej, to mogłoby się to skończyć dla niej tragicznie – na pewno gorzej niż byle rozcięcie ramienia, które, choć piekło niemiłosiernie, nie zagrażało jej życiu. Mężczyzna o włos nie minąłby się z jej pociskami. Na szczęście przynajmniej dwa z nich nie pudłowały, śmiertelnie godząc ciało przeciwnika. W momencie, gdy wykonał jeszcze parę kroków w jej stronę mimo odniesionych obrażeń, Ren trwała jedynie w miejscu, dysząc ciężko i wyciągając zza pazuchy swój kościany miecz i chwytając go oburącz - szykując się na to, że będzie musiała wykrzesać resztki sił na próbę obrony. Potem jednak wróg zachwiał się, pokonał jeszcze kawałek, a w końcu runął jak długi, twarzą dotykając jej zmęczonych stóp. Beduinka przez moment obserwowała go w bezruchu z góry, usiłując zapanować nad swoim świszczącym oddechem i chowając po kolei pod skórę wszystkie kości, które dotychczas chroniły ją przed atakami. Zużyła stanowczo zbyt wiele sił. Odgłosy, jakie wydawał konający mężczyzna, były czymś, czego nie zapomni pewnie nigdy - zwęziła wargi w wąską linię, marszcząc brwi, by w końcu dobić nieszczęśnika ostrzem wykonanym z kości. Robiła w ten sposób przysługę i jemu, i sobie – przynajmniej nie musiała już tego więcej słuchać.
Wyglądało na to, że już po wszystkim. Oczyściła miecz z krwi o wdzianko wytatuowanego nieboszczyka, by potem znów przypiąć go u swojego pasa. Potem otarła zlaną potem twarz, odgarniając przyklejone do czoła włosy i obnażając swoje klanowe tatuaże. Spojrzała na niebo – zbliżała się noc, a ona nie była w pełni sił; najlepiej byłoby tu zostać na noc, a potem dołączyć do wędrownej wioski swoich rodaków. By uniknąć rozpoczęcia się procesu psucia ciał w jej bliskim sąsiedztwie wykorzystała resztki sił, by chwycić po kolei każdego z trupów i zawlec bezwładne ciała w jedno miejsce – tam, gdzie leżało dwóch jegomościów, którzy zostawili na nią pułapkę, która dotkliwie pokaleczyła jej nogi. Przy okazji pozbawiła trupa o najbardziej zbliżonym rozmiarze stopy butów, chcąc wymienić swoje zniszczone sandały na nowe obuwie. Na tym skończyła prace przy zwłokach, oddalając je kawałek od obozowiska. W nocy co prawda było chłodno, ale wraz z porankiem słońce rozpocznie proces rozkładu. Ciała mogłyby ściągnąć zwierzęta, a tego nie chciała. Przy pomocy jednej ze szczepek drewna z ogniska podpaliła stertę trupów, obserwując całość przez moment w milczeniu. Gdyby nie była taka wykończona, to może smród ludzkich ciał zrobiłby na niej większe wrażenie, ale teraz po prostu jak najszybciej chciała pozbyć się ciał. W dodatku, cholera jasna, każdy miałby koszmary, gdyby musiał spędzić noc w bliskim sąsiedztwie trupów – nawet Ren!
Po tych krótkich porządkach kunoichi wróciła do prowizorycznego obozowiska, które teraz miała już na wyłączność. Lekko kuśtykała, bo z momentem, gdy adrenalina przestała szaleć w jej organizmie, znowu dały jej się we znaki poranione nogi. Zaciskając dłoń na ranie na ramieniu rozejrzała się po namiotach, szukając wśród ich zawartości tego, czym mogłaby się opatrzyć. Potem poczęstowała się wodą i częścią skradzionej strawy, chcąc w ten sposób przynajmniej odzyskać część straconych dziś sił. Następnie kontynuowała buszowanie w łupach grupy zbójców – jeśli znalazła coś, co przypominało jakkolwiek środki dezynfekcji, to wykorzystała to, by oczyścić rozcięcie na ramieniu i to, co działo się z jej stopami. Jeśli nie – wykorzystała do tego wodę, częścią zawartości jednego z bukłaków opłukując swoje rany, część wypijając duszkiem.
Dopilnowała tego, by ogień nie zagasł, a potem spędziła trochę czasu przed ogniskiem, po prostu siedząc i okrywając się jakąkolwiek tkaniną, jaką znalazła wśród skradzionych gratów. Nie miała siły nawet na to, by myśleć o czymś konkretnym – odczekała po prostu jakiś czas, by potem położyć się w jednym z namiotów, obok siebie układając swój wykonany z kości miecz. Spała płytko – jak zwykle na obcym terenie – budząc się parokrotnie.
Jeżeli noc obyła się bez przygód – oby! – to bladym świtem, po lekkim posiłku, przepłukaniu ran, zmianie opatrunków i nakarmieniu wielbłądów Ren zapakowała wszystkie manatki, a potem uwiązała ze sobą oba zwierzęta. Wgramoliła się na to, które wydawało się silniejsze, bo nie czuła się teraz na siłach, by o własnych nogach ruszać przez pustynię. Z materiałów dostępnych w obozowisku udrapowała sobie nowe prowizoryczne wdzianko przewiązane sznurem, które miało chronić ją przed ostrym światłem pustyni. Pozostało tylko powoli ruszyć w drogę i wrócić do Urugi. Choć sen i jadło pomogły jej odzyskać część sił, to nadal czuła się ledwo żywa. Monotonny krajobraz i kołyszący krok wielbłąda nie ułatwił sprawy.
0 x
Ichirou
Posty: 3920 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 3 lip 2020, o 17:33
Misja rangi C
Ren
29/30
Z jednej strony Ren była inna niż inne, a z drugiej była pełna paradoksów tak samo jak wszystkie prawdziwe kobiety . Z jednej strony kierowała się minimalizmem, filozofią ograniczania odpadów i wtórnego użytku przedmiotów, zabierając jednemu z pokonanych panów pasujące do jej niemałych płetw obuwie - typowe dla regionu buciki z zakręconymi do góry noskami. Z drugiej jednak strony przykładała się do ocieplania i tak gorącego już klimatu pustyni, urządzając spore ognisko i zrzucając na nie stertę trupów, które przecież mogły zatoczyć koło w łańcuchu pokarmowym, stanowiąc pożywienie dla zwierząt posilających się padliną.
Kuśtykająca nastolatka wróciła do obozowiska, gdzie mogła wreszcie zaznać trochę spokoju. Ciepło z otaczających ją, rozgrzanych skał szybko uciekało i robiło się chłodniej, ale dziewczyna mogła podtrzymać rozpalone aktualnie ognisko, skorzystać z jednego namiotów lub okryć się ciepłymi kocami. Skradzione zapasy wody i jedzenia po wielokroć przebijały zapotrzebowanie jej wymęczonego organizmu, więc o to nie musiała się martwić. Znalazł się również alkohol, którym można było odkazić rany, oraz czyste szmaty lub bandaże do obwiązania pokaleczonych stópek oraz ramienia. W porozrzucanych po obozie jukach, torbach, skrzynkach i innych pojemnikach znajdowały się wszelkie różności zagarnięte z Urugi. O ile umysł Kaguyi w tym momencie zachowywał resztki przytomności, to mógł zorientować się, że czegoś brakuje – przyborów i aparatury babuni. Jeśli zaś chodzi o znajdujące się nieopodal wielbłądy, to były one nieco przestraszone toczoną w wąwozie walką, ale z racji na uwiązanie nie miały jak uciec. Z czasem się uspokoiły.
Ciche życzenia młodej beduinki zostały spełnione. Noc obyła się przez przygód. Z płytkiego snu wybudzał ją co najwyżej chłodny wiatr, który czasem potrafił głośno szepnąć, przedzierając się przez kanion.
Nastał świt. Ren obwiesiła wielbłądy całym odzyskanym dobytkiem, którego było naprawdę sporo, a potem zasiadła między garbami jednego z wierzchowców i ruszyła w drogę powrotną. Podróż wczesnym rankiem była względnie przyjemna. Presja czasu przestała obciążać plecy bohaterki. Powietrze jeszcze było jeszcze całkiem rześkie, a piaski nienagrzane. Pokiereszowane stópki, będące ofiarami wczorajszej lekkomyślności Kaguyi, wreszcie mogły nieco odpocząć.
Ciemnoskóra nastolatka pokonała monotonne krajobrazy na jednostajnie bujającym, garbatym wierzchowcu. Nie spotkały ją żadne niebezpieczeństwa na drodze, dlatego udało jej się dobić do wędrownej osady jeszcze przed górowaniem słońca. Już z daleka dostrzegła snujących się bez celu, umordowanych ludzi, matkę z dzieckiem, próbującą wydusić z bukłaka ostatnie krople życiodajnej cieczy, starszyznę pochowaną w namiotach, unikająca szybszej utraty wody w organizmie na otwartym słońcu. Społeczność ożywiła się na widok powracającej Ren.
Na powitanie wyszła babunia i paru mężczyzn. Uradowana Yuro aż złożyła dłonie w podzięce nie tyle niebiosom, co młodej krewniaczce.
– Już żeśmy myśleli, że cię utraciliśmy – oznajmiła, unosząc kąciki spierzchniętych ust.
Jeżeli Ren przyzwoliła, towarzyszący staruszce mężczyźni przejęli wielbłądy i sprawdzili juki, zabrali z nich zapasy wody i zaczęli rozdawać je potrzebującym. Yuro z kolei pozostała przy wybawczyni wioski Urugi.
- Kim byli szabrownicy? Czy spotkała ich zasłużona kara? Opowiedz, moje dziecię - zagaiła, obdarowujący nastolatkę ciepłym, przepełnionym dumą spojrzeniem mądrych oczu.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość