Prowincja w regionie Samotnych Wydm, wysunięta najdalej w kierunku zachodnim. Zamieszkana jest głównie przez Ród Ayatsuri i Ród Kaguya , starające się strzec granic tych terenów - niestety, jest to trudne zadanie ze względu na wielkość Sabishi oraz sąsiadujące z prowincją nieznane tereny. Krajobraz okolicy jest dosyć monotonny - gdziekolwiek nie spojrzeć, wszędzie ogromne połacie pustyni, z niewielkimi wyjątkami w postaci oaz. W trakcie podróży można się czasem natknąć na gliniane budynki, doskonale zamaskowane przed wzrokiem postronnych.
Ichirou
Posty: 3911 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 30 kwie 2020, o 17:31
Pustynia skąpo obdarza swoich mieszkańców we wszelakie surowce niezbędne do życia, zmuszając lud podległy klanowi Kaguya do rozbicia się na pomniejsze obozy, niezależnie od siebie wędrujące przez bezkresne piaski Sabishi. Urugi to jedna z takich niewielkich wioseczek, wędrująca od oazy do oazy, składająca się przede wszystkim z cywili. Dominująca część społeczności tej nomadycznej osady skupia się na łowiectwie, zbieractwie i poszukiwaniu kolejnych skrawków pustyni, z których da się wycisnąć choć trochę życiodajnych zasobów. Ten podróżujący obóz, jak niemal wszystkie pozostałe, stawia przede wszystkim na pragmatyzm. Jak można się domyślić, nie ma tu żadnych zapierających dech w piersiach budowli, lecz zwykłe szałasy i inne, proste konstrukcje z drewna, materiałów, skór, no i oczywiście kości.
AKTUALIZACJA: Po utworzeniu Unii Samotnych Wydm wioska Urugi urosła do rangi największego wędrownego obozu podległego klanowi Kaguya. Niemal wszystkie koczownicze wspólnoty przeniosły się do stolicy zgodnie z nowym politycznym porozumieniem, ale niektórzy z różnych powodów zdecydowali się utrzymać dotychczasowy tryb życia i dołączyli do społęczności Urugi, która nabrała na rozmiarze.
0 x
Ichirou
Posty: 3911 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 30 kwie 2020, o 20:13
Misja rangi C
Ren
1/30
Życie w klanie Kaguya przez ostatnie lata nie rozpieszczało i stanowiło ciężką lekcję przetrwania. Kiedy przedstawiciele sąsiednich klanów cieszyli się względnym dostatkiem, spali na wygodnych łożach lub przynajmniej mieli stały, solidny dom, to członkowie kościanego szczepu harowali od świtu do zmierzchu, nie mogąc odpędzić się od myśli o tak podstawowych sprawach jak woda, jedzenie, czy warunki nieobliczalnej i srogiej pustyni, która w każdej chwili mogła zesłać burzę piaskową, zdolną do zniszczenia tymczasowego obozowiska. Z drugiej jednak strony, żaden inny klan w obecnych czasach nie był tak bardzo hartowany. Kaguya nabierali grubej skóry, adoptowali się do niekorzystnej i trudnej sytuacji, podczas gdy pozostali miękli, przyzwyczajali się do wygód życia w dobrze prosperujących stolicach i tracili charakter.
Ciężkie czasy tworzą twardych ludzi. Być może to właśnie kościany klan dzięki surowym warunkom miał urosnąć w siłę i przewyższyć swoich pustynnych sąsiadów. Być może, o ile w ogóle przetrwa ciężkie warunki, jakie panowały na rozgrzanych piaskach Sabishi.
Ren musiała łączyć kwestie bojowego szkolenia na kunoichi z tymi bardziej przyziemnymi, związanymi z przetrwaniem i utrzymaniem rodziny. To właśnie te drugie, bardziej ludzkie sprawy przywiodły ją do Urugi, jednej z wielu wędrownych wiosek podległych klanowi. Może miała coś do sprzedania, może coś na wymianę, a może po prostu była tutaj przejazdem. Tak czy inaczej, trafiła tutaj i już nieistotne, czy na krótko, czy nawet na parę dni. Bez względu na dokładniejsze cele i czas jej pobytu w wędrownym obozie, najprawdopodobniej nie omieszkała odwiedzić stacjonującej tutaj babuni – Yuro . Stara kobieta, a nawet bardzo stara jak na przemieszczające się po pustyni ludy, posiadała naprawdę sporą wiedzę na temat zielarstwa i wszelkiego rodzaju medykamentów, którą dzieliła się nie tylko ze swoją małą społecznością, ale i z przejezdnymi, a jej aparatura pewnie była najcenniejszym sprzętem w całym Urugi. Nastoletnia beduinka znała staruszkę mniej lub bardziej. Na pewno odwiedziła ją przynajmniej kilka razy, by odebrać jakieś wzmacniające wywary dla chorowitej matki, po których ta faktycznie czuła się odrobinę lepiej, więc tym razem było podobnie i Ren mogła mieć już w swojej podróżnej torbie porcję odpowiednio dobranych i przetworzonych ziółek.
Jej wizyta w Urugi różniła się jednak od poprzednich, a to wszystko za sprawą okoliczności, które związane były późnojesiennym świętowaniem na cześć Hoteia, bóstwa szeroko rozumianej sztuki. Świętowanie rozpoczęło się, kiedy południowy, niemiłosierny żar słońca już trochę zelżał i możliwe było biesiadowanie na otwartej przestrzeni. Społeczność osady obchodziła uroczystość na miarę swoich możliwości. Specjalnie odkładali żywność, a niektórzy nawet przez ostatnie kilka dni pościli, by dzisiaj pozwolić sobie na popuszczenie pasa. Pojawił się jakiś stary, wychudzony zaklinacz węży, które reagowały na dźwięki fletu niczym zaczarowane. Nie brakło dwóch bliźniaków – połykaczy ognia. Pojawiły się bębny, rozgrzane kamienie i ludowe tańce, odwołujące się do tych tradycyjnych Kaguya, choć pozbawionych jakichkolwiek walorów bojowych. Te bardziej śmiałe kobiety zrzuciły z siebie wierzchnie, jasne szmaty, by odsłonić opalone ciała, przykuwające spojrzenia męskiego grona. Pojawiły się lokalne przysmaki i znalazł się też alkohol. Ludzie cieszyli się i bawili, zapominając o troskach i zmartwieniach codziennej walki o przetrwanie.
Ren miała swoje miejsce gdzieś w tych barwnych i żywych wydarzeniach. Może dołączyła do wesołej zabawy i tańczyła do upadłego z pozostałymi, a może przycupnęła na rozgrzanym kamieniu gdzieś z boku i z dystansu obserwowała biesiadujący lud. Tak czy inaczej, zapowiadało się na to, że spędzi tutaj resztę dnia. Było już zbyt późno, by wyruszać w dalszą drogę i skazywać się na nocną tułaczkę, z którą wiązały się większe niebezpieczeństwa i przeszywający chłód. Zresztą, jej też należało się coś od życia. Przecież wciąż była jeszcze nastolatką, choć ostatnie, srogie lata wymusiły na niej przyspieszone dojrzewanie.
0 x
Ren
Posty: 362 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 30 kwie 2020, o 21:53
Ren była regularnym gościem babuni Yuro. Zwykle kierowała się do niej po tym, gdy udało jej się zebrać trochę grosza, sprzedając co popadnie po różnych osadach i wioskach. Jeśli miesiąc był jednym z tych lepszych, a z tej części Ryo, którą odkładała na potrzeby matki, siostry i własnego skromnego, ale w miarę przyzwoitego, życia, zostawała nadwyżka, to mogła pozwolić sobie na zakup dodatkowych medykamentów, które choć trochę poprawiały samopoczucie jej matki. I taki właśnie był powód jej wizyty w Urugi.
U babci spędziła krótką chwilę, wymieniając monety za specjalnie dobrane ususzone zioła. Staruszka dobrze wiedziała, co przygotować, wystarczyło tylko odczekać krótki moment na skompletowanie odpowiedniej mieszanki. Wizyta nie przeciągała się – Ren, choć uprzejma, nie była zbyt dobrym rozmówcą. Przyzwyczajona do wielu godzin milczenia i własnego towarzystwa, nie była najlepszą osobą do prowadzenia lekkich pogawędek o pogodzie. Zazwyczaj odpowiadała tylko coś krótko i rzeczowo, nie do końca rozumiejąc koncept zabijania czasu rozmową o niczym. W dodatku, ostatni raz, gdy dała się wciągnąć w dialog z nieznajomym, to skończyło się to opuszczaniem Kinkotsu w stanie niepotrzebnego wzburzenia. Czas oczekiwania na zamówienie spędziła więc nie na czczej paplaninie, a na oględzinach porządnego sprzętu medycznego. Rzadko miała okazję widzieć coś takiego.
Choć nie miała zamiaru zostawać tutaj na noc, to droga przeciągnęła się na tyle, że Kaguya zmuszona była zorganizować sobie tutaj jakiś nocleg. Zazwyczaj w takich sytuacjach spędzała czas samotnie, czasem snując się bez celu, a czasem po prostu ciesząc rzadką bezczynnością. Tym razem trafiła jednak na tutejsze święto. Lawirowała więc pomiędzy artystami i bawiącym się ludem, będąc kimś pomiędzy uczestnikiem a obserwatorem uroczystości. Była zbyt znużona, by pchać się do tańca, a po ostatniej przygodzie w Kinkotsu nadal ciągnął się za nią dość paskudny nastrój, który nie zachęcał jej do rzucenia się w wir zabawy wraz z rozbawioną gawiedzią. Jej uwagę za to przyciągnął inny aspekt obchodów święta – suta biesiada, którą przygotowali mieszkańcy Urugi.
Ostrożnie, jak zwierzę, które nie wie, czy zostanie odgonione od pańskiego stołu, skierowała swoje kroki w stronę bogato zastawionych jadłem prowizorycznie rozstawionych blatów. Początkowo nieśmiało obeszła je dookoła, wypatrując co lepszych kąsków, a potem wcisnęła się pomiędzy biesiadników, uznając, że może atmosfera świętowania sprawi, że nikt nie przegoni gościa z innej wioski. Potem, gdy dostrzegła, że nikt nie ma nic szczególnie przeciwko temu, by uszczknęła trochę tutejszych frykasów, już bezczelniej zaczęła podbierać sobie coraz to większe kąski. Rzadko kiedy miała okazję najeść się poczucia pełności – a teraz, gdy mogła przebierać w tylu rodzajach mięsa, tylu słodyczach, tylu owocach, zupełnie zapomniała o dobrych manierach, które tak usilnie próbowała jej wpoić jej matka.
Stała więc wsparta o słup wspierający jeden z większych namiotów, niezbyt elegancko dłubiąc w zębach drobną kostką i obserwując tańczące kobiety spod zmrużonych, ciężkich powiek. Dawno się tak nie nażarła – była tak zadowolona z tego faktu, że sama najchętniej ruszyła by w tan, podrygując wraz ze swoimi pobratymcami. Szkoda jej jednak było od razu spalać te wszystkie kalorie. Ren było wręcz błogo od sytości i chciała, by ten stan przyjemnej senności trwał wręcz wiecznie.
0 x
Ichirou
Posty: 3911 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 1 maja 2020, o 14:13
Misja rangi C
Ren
3/30
Ostrożność Ren była ponadprogramowa, ponieważ nikt tutaj nie traktował jej jak niechcianą przybłędę. Może i nie była częścią tej dość zwartej i zżytej społeczności, ale nie była też obcym ani tym bardziej intruzem. Należała do dumnego rodu szczepu Kaguya, przewijała się przez Urugi raz na jakiś czas, no i znała szanowaną przez wszystkich babunię. Mogła więc korzystać z dóbr dzisiejszego święta do woli i nikomu nie przeszłoby przez myśl, żeby dać jej po wysuszonych łapach za zbyt łapczywe sięganie po pustynne przysmaki i nadrabianie z nawiązką niezbyt bogatej diety ostatnich tygodni.
Częstując się z suto – jak na nomadów - zastawionych blatów, jej uwadze nie mogła umknąć obecność serów, którymi handlowała.
Choć wybijane na bębnach, energiczne rytmy i wesołe głosy ożywionych ludzi działały raczej pobudzająco, to beduinka przeżywała te święto dość ospale, oszczędzając energię i napełniając przykurczony żołądek. Przesiadując w jednym z półotwartych namiotów, miała dobry wgląd biesiadujących, którzy głośno rozmawiali, śmiali się, pili i jedli, bawili się. Po pierwszych dozach alkoholu, które poluzowały nieco obyczaje, roztańczone kobiety zrzuciły z siebie zbędne warstwy materiałów i odsłoniły brzuchy, jeszcze bardziej przykuwając uwagę rozochoconych panów. Wysuszony, stary zaklinacz węży kontynuował swoje czary na fujarce, a dwójka bliźniaków wypuszczała z ustami kolejne płomienie w kierunku młodszych, piszczących z wrażenia panien.
Czasem ktoś pojawił się w szałasie, w którym przebywała nastoletnia bohaterka, ale raczej mało kto zabawiał ją swoją obecnością na dłużej niż parę chwil. Może raz lub dwa ktoś lekko podpity próbował wyciągnąć nomadkę do tańca, ale nie było to przesadnie nachalne, by generować jakiś mały konflikt lub psuć nastrój. Innym razem do szałasu wpadła roznegliżowana tancerka, która zakręciła swoimi kształtami nad Ren, chcąc zachęcić ją do tego samego, ale po pewnie nieudanej próbie samotnie wróciła na rozgrzane kamienie i kontynuowała hulanie do upadłego.
Większość tutejszych sięgała jednak po jedzenie, które wpadło w im oko, pałaszowała szybciutko na miejscu lub brała je na zewnątrz. Nikt nie chciał się kisić pod warstwami materiału, kiedy pod gołym niebem tyle się działo.
Nikt oprócz Ren, rzecz jasna. I może jeszcze oprócz innego Kaguyi, który w pewnym momencie znalazł się w tym samym namiocie po przeciwnej stronie blatu bogato obstawionego jadłem. Był to chłopak o ciemnej karnacji, chyba niewiele starszy od młodej beduinki, niższy o centymetr lub dwa, o podobnej, szczupłej i żylastej sylwetce. Był ubrany w podróżne ciuchy utrzymane w głównie brązowych kolorach, przez środek jego twarzy przebiegał pionowy, biały malunek, a w czarne włosy splecione w warkocze miał wpięty łańcuszek z kości, który spoczywał na wysokości skroni. Jego wizerunek świetnie się zgrywał z prezencją Ren. Oboje mieli trochę androgyniczną aparycję.
O ile Ren miała w miarę przyzwoitą pamięć do imion, to kojarzyła, że młodzieniec nazywa się Nori. Na pewno jednak wiedziała, że tak samo jak ona, należy do klanu i że raczej też powadzi wędrowny tryb życia. Mogła go spotkać parę razy w głównej koczowniczej wiosce szczepu. Nie byli związani jakąś bliższą przyjaźnią, ale kojarzyli się i pewnie też tolerowali. Nori był bowiem osobnikiem cichym i stonowanym, trzymającym się na uboczu i maszerującym swoimi ścieżkami. Przez pewien czas swoją obecnością w ogóle nie zawracał głowy dziewczynie. Siedzieli niedaleko siebie, ale zupełnie sobie nie przeszkadzali i cieszyli się względnym spokojem, zakłócanym od czasu do czasu przez ożywionych biesiadników, którzy wpadali na chwilę do namiotu.
Długowłosy włóczęga sięgnął w pewnym momencie do torby, z której następnie wyjął kościany flet. Tak, był to flet wystrugany przez samą Ren pewnie już jakiś rok czy dwa lata temu. Nastolatek po prostu zauważył kiedyś dziewczynę pochłoniętą swoim zajęciem i pewnego dnia poprosił ją o wykonanie instrumentu – pewnie za jakąś drobną opłatę lub inne dobra na wymianę.
- Ostatnio więcej grywam. Pomaga mi to zapełnić czas w trakcie samotnych wieczorów na pustyni – oznajmił moment później, spoglądając ze spokojem na beduinkę. Trzymał wtedy w dłoniach flet już we właściwy sposób, zatykając palcami odpowiednie dziurki do pierwszej nuty. Czekał jednak na jakiś drobny znak zgody ze strony dziewczyny – choćby jedno słowo czy nieznaczne kiwnięcie głową, że ta nie ma nic przeciwko i wysłucha jego gry.
Jeżeli otrzymał zgodę, to przytknął ustnik fletu do lekko spierzchniętych warg i zaczął grać melodię, która była troszkę zbyt spokojna i zbyt melancholijna jak na energiczne walenie w bębny gdzieś dalej za ścianą cienkiego materiału namiotu. Może chłopak nie był wybitnym wirtuozem, może parę razy pojawił się mały fałsz w jego muzyce, to jednak ta autorska melodia była całkiem ładna i wpadała w ucho, szczególnie że Ren też lubiła ten instrument.
0 x
Ren
Posty: 362 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 1 maja 2020, o 16:19
Nori był dobrym kompanem - takim, z którym można po prostu pomilczeć, nie czując ciągłego przymusu przerywania ciszy jakimiś rzucanymi w eter truizmami, byle tylko zwalczyć dyskomfort. Większość czasu nie wchodzili sobie w drogę, każde z nich przemierzało w końcu własne szlaki, ale te rzadkie momenty, kiedy ich drogi krzyżowały się, były zaskakująco komfortowe dla nieszczególnie skorej do zawierania przyjaźni kunoichi. Nori nie naprzykrzał się jej, a ona nie naprzykrzała się jemu. Łączyła ich milcząca komitywa osób, które podjęły ten sam wybór co do tego, jak wyglądać ma ich życie.
Gdy pojawił się w tym samym namiocie, co ona, nie była nawet zdziwiona tym, że natknęła się na niego akurat tutaj. Tak jak ona zwykle był w ruchu, mogli więc spotkać się praktycznie wszędzie. Zdarzało się, że widywała go w głównej szczepowej wiosce, czasem też mijali się na szlaku, wymieniając gesty pozdrowienia. Tak i tym razem, gdy napotkała jego spojrzenie, uniosła jedynie brodę do góry, skinieniem głowy witając rodaka. Potem znów zawiesiła spojrzenie na tańczących kobietach, obgryzając kość w ciszy. Łańcuszki na bujających się w rytm muzyki biodrach iskrzyły się w świetle ogniska.
Cisza panująca między nimi została w końcu przerwana przez słowa młodzieńca. Ren zerknęła na niego z roztargnieniem, odrzucając w końcu niedbale doszczętnie oczyszczoną z mięsa kostkę na jeden z opróżnionych już talerzy. A więc nadal miał jeszcze ten drobiazg, jaki kiedyś wykonała dla niego z własnej kości za symboliczne parę Ryo? Miła niespodzianka, choć nie ubodłoby jej zbytnio, gdyby go zgubił lub zniszczył. Nie przywiązywała się zbytnio ani do ziemi, ani do rzeczy. Tym bardziej, że jej kości traciły swoje właściwości, gdy nie miały kontaktu z skórą – Nori najwyraźniej dbał jednak na tyle o ten poręczny instrument, że nadal nadawał się do gry. Szanował owoc pracy jej rąk. Kącik jej ust uniósł się lekko w grymasie aprobaty.
- No to dalej, pochwal się – zachęciła go może trochę zbyt protekcjonalnie, krzyżując ręce na piersi. Beduinka lubiła muzykę, zwykle to właśnie ona towarzyszyła tym momentom, gdy społeczność wędrującej wioski zbierała się w jednym miejscu, by podzielić jedzeniem i spędzić czas jako wspólnota. Melodia przygrywana przez Noriego była prosta i dość naiwna, ale sama też nie była jakimś doświadczonym grajkiem, który porywał ludzi do tańca i zrzeszał sobie swoją grą rzeszę fantów. Flet był towarzyszem drogi, pozwalał zająć czas i przerwać ciszę - czasem pożądaną, ale niekiedy doprowadzającą ją do granicy szaleństwa. – Jesteś dobry. To twoje? Może nauczysz mnie potem – skomplementowała dość oszczędnie towarzysza. Była oschła, taka była niestety jej przykra natura, którą niektórzy odbierali jako zwykłe grubiaństwo. Chęć przyswojenia wymyślonych przez Noriego nut była dla niej lepszym wyrazem aprobaty niż zbędne roztkliwianie się nad melodią.
Chwilę potem zamilkła znów, odwracając głowę w stronę bawiącej się gawiedzi. Tancerki pląsały na rozgrzanym piasku, a uderzenia w bębny regulowały rytm jej serca.
0 x
Ichirou
Posty: 3911 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 1 maja 2020, o 19:31
Misja rangi C
Ren
5/30
Melodia sama w sobie nie była porywająca, a jej wykonanie też pozostawiała wiele do życzenia, jednak młodzieńcowi nie można było odmówić szczerych starań. Chyba był też odrobinę spięty, bo pewnie po raz pierwszy zdarzyło mu się mieć słuchacza i to wcale nie byle jakiego - skoro Ren była twórczynią jego instrumentu, to była też w pewien sposób jakimś małym autorytetem w dziedzinie posługiwania się nim. Nieco oschły, ale szczery komplement przyjął z lekkim skinieniem głową i drobnym uniesieniem kącików ust. Tyle mu wystarczyło, by poczuć się docenionym.
- Nie ma problemu, chwyty są całkiem proste - oznajmił spokojnie, odkładając flet na bok. Jeszcze go nie schował, bo zamierzał spełnić życzenie nastolatki i niedługo później, jeżeli ta tylko wyraziła chęć, poinstruował ją pokrótce odnośnie odpowiednich ułożeń palców potrzebnych do zagrania prostej, aczkolwiek przyjaznej melodii, zdolnej odpędzić smętne chwile pod gwieździstym, ciemnym niebem gdzieś na pustkowiu na środku pustyni.
Nori spędził jeszcze trochę w namiocie, spokojnie przyglądając się zabawom i napełniając brzuch dobrym jadłem, ale nie tak łapczywie jak jego krewniaczka. Jeżeli beduinka zwróciła na niego odrobinę uwagi, to mogła przyuważyć, że młodzianowi prócz dobrze przyprawionego mięsa posmakowały sery, które sama tutaj przytargała i opchnęła za przystępny, niewygórowany pieniądz.
Popołudnie jeszcze trwało, a ludzie starali się czerpać pełnymi garściami z uroków dnia zanim otuli ich płaszcz nocy i ogarnie ziąb, przed którym trzeba będzie się schować. Na rozgrzane kamienie wybiegła grupka mężczyzn, odprawiających jakiś taniec mający przypominać te bojowe klanu Kaguya, ale eksperckie oko Ren widziało w tym co najwyżej karykaturę jej stylu walki.
Krewniak zwinął się z szałasu i przemieścił w jakieś inne, nie mniej zaciszne miejsce Urugi, w którym mógł pobyć samemu. Pojawiła się za to na parę chwil babunia, która skromnie poczęstowała się jakimś lekkostrawnym przysmakiem i przy okazji skierowała kilka miłych słów w stronę Ren, doceniając jej pracowitość i oddanie rodzinie. Tak jak i ona, opiekowała się swoją gromadką, tyle że w jej przypadku była ona nieco większa, bo dotyczyła społeczności niedużej, wędrownej wioseczki.
W trakcie tych wesołych i głośnych wydarzeń z nieszczelnego, wiklinowego kosza czmychnął jeden z węży należących do wysuszonego, zabawiającego tłum staruszka i niepostrzeżenie prześlizgnął się do namiotu, w którym wysoka bohaterka spędzała leniwie czas. Wąż nawet zainteresował się jej osobą i zbliżył się na alarmującą odległość, a zaraz później ruszył do ataku. Okazało się jednak, że za cel wziął sobie nie ciemnoskórą pielgrzymkę, tylko myszoskoczka, który wywęszył okazję do niezłej wyżerki i próbował coś podebrać ze suto zastawionego blatu.
Prócz takich małych ekscesów czas mijał całkiem błogo i przyjemnie. Widok roztańczonej społeczności i pełny aż do przesady brzuch pozwalały zapomnieć o codziennych trudach i troskach. Ze względu na pozbawioną wszelkich aktywności formę spędzania tego święta, utuczona i rozleniwiona Ren mogła poczuć się sennie.
Jej senność nabrała na sile, kiedy dostrzegła spadające na okolicę białe piórka. Może jakiś lokalny zwyczaj rozrzucania pierza, a może kogoś poniosła fantazja po alkoholu? Ciężko ocenić. Powieki zresztą też były ciężkie. Opadały same z siebie i opadało też całe ciało, osuwając na twarde, przyjemnie ciepłe podłoże. Układająca się do lulania Ren mogła dostrzec, że ta leniwa i śpiąca atmosfera udziela się nie tyle jej, ale i wszystkim obecnym. Biesiadnicy, jeszcze przed momentem roztańczeni, teraz byli pogrążeni w marazmie i kładli się byle gdzie.
Beduinka pierwszy raz w życiu widziała takie zjawisko, więc nawet nie mogła mieć pomysłu na skuteczne przeciwdziałanie. Po chwili i tak było już za późno. Oddała się poobiadowej, trochę wymuszonej drzemce.
Ukryty tekst
0 x
Ren
Posty: 362 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 2 maja 2020, o 16:31
To był dobry, spokojny wieczór. Nienudny, ale nie bez zbędnych wrażeń. Nauczyła się czegoś nowego, posłusznie powtarzając chwyty po Norim. Obojgu daleko było od wirtuozów, melodia nie była więc szczególnie skomplikowana, a Ren była pojętnym uczniem. Później rozeszli się, każdy w swoją stronę, bez wylewnych pożegnań, ale w dobrych stosunkach. I tak było dobrze.
Ren zaliczyła też krótką rozmowę z babunią, która zaczęła komplementować młodą dziewczynę znad talerza. Kaguya w sumie nie wiedziała zbyt dobrze, jak zachować się w tej sytuacji, nie nawykła bowiem do takich pochlebstw. Im bardziej było jej niekomfortowo, tym bardziej mrukliwa się robiła, nie do końca wiedząc, jak odpowiedzieć na takie miłe słowa - nie sprzedawała w końcu tego pieprzonego sera z jakiegoś poczucia wielkiej życiowej misji, tylko po prostu bardzo nie chciała zdechnąć z głodu. A gdy tylko jej siostra podrośnie, wzmocni się i usamodzielni, to skończy się szczenięca laba, a Ren zagoni siksę do ciężkiej roboty. W jej decyzjach nie było nic wielkodusznego – kto mógł, ten pracował, tyle. Każdy miał swoje miejsce, każdy pełnił jakąś funkcję. I tak powinno być wszędzie. Wysłuchała więc babuni zupełnie bez zrozumienia, czując się po prostu niezręcznie. Trudno jej było odwdzięczyć się podobnymi miłymi słowami.
Oprócz tego wieczoru czekał ją jeszcze mały przystanek na obejrzenie pokazu tańca, który, choć widowiskowy, nie umywał się do tego, czego niegdyś uczył ją jej ojciec. Potem jeszcze przygoda ze zbłąkaną kobrą, zbiegłym zwierzakiem pokazowym, którego nie dopilnował jakiś nieudolny zaklinacz węży. Bydlę na szczęście nie wymarzyło sobie przekąski z odkrytej łydki dziewczyny, ale upatrzyło bogu ducha winnego myszoskoczka, który dokończył swojego żywota w morderczym uścisku szczęk gada. No cóż, tak to już jest, zarówno na pustyni, jak i po prostu w życiu – silniejszy zeżre słabszego. Widok śmierci drobnego żyjątka był niezbyt przyjemny, ale nie poruszył zbytnio beduinki. A już na pewno nie odebrał jej apetytu.
Widząc już, że nikogo nie boli zbytnio to, że bez zbędnych oporów częstuje się tutejszymi zapasami żywności, przed udaniem się na spoczynek pozwoliła sobie poczęstować się jeszcze jakimiś piekielnie słodkimi słodyczami, które ktoś sprowadził z jednej z okolicznych osad. Przygryzając chałwę z pistacjami zaczęła zastanawiać się, gdzie umościć się do snu tej nocy - bliskość pobratymców pozwalała jej wyspać się do woli, rezygnując z zwykłej czujności. Trzeba było skorzystać z tej okazji tak samo, jak z dostępu do luksusowego jadła. Senność dokuczała jej już od jakiegoś czasu. Żołądek, nieprzyzwyczajony do tylu różnych ciężkich dań, które bez pardonu wcisnęła w ciebie dziewczyna, domagał się przerwania wszystkich aktywności, by skupić się na trawieniu ogromu spożytych pokarmów.
Dziwne to było znużenie. Ren zazwyczaj dobrze kontrolowała biologię własnego ciała, będąc w stanie zmusić się do całonocnego posterunku, gdy zaszła taka potrzeba. Tym razem ospałość była przytłaczająca, tłumiąca jej zmysły, nie pozwalająca klarownie myśleć. Może to kara za łakomstwo? Może nie powinna była rzucać się do stołu niczym wygłodniały pies? Matka zawsze powtarzała jej, by jadła powoli, z głową, przeżuwała każdy kęs, by szybciej odczuć sytość, gdy jedzenia nie było zbyt wiele. Nieograniczony dostęp do rozmaitych dań odebrał jej jednak resztki rozumu, a kunoichi zapomniała matczyne mądrości, jakby chcąc najeść się na zapas. I teraz karą za to było to wszechogarniające poczucie niemocy.
Uniosła wzrok ku górze, widząc opadające białe pierzę. Wyciągnęła dłoń przed siebie, chcąc uchwycić jedno z piórek, a jej powieki były coraz cięższe. Kątem oka spojrzała na resztę biesiadników – i oni przerwali swoje zajęcia, oddając się senności. W normalnych warunkach może zmartwiłyby ją te niespotykane zjawiska pogodowe, ale teraz powoli przestawała widzieć na oczy, aż w końcu ogarnęła ją ciemność. Ciężko opadła na piach, na szczęście nie uderzając głową o drewnianą nogę stołu. Twarz spoczęła na ciepłym piachu jak na najmiększej poduszce.
Nic się nie stanie, jak trochę się prześpi, prawda? W końcu tyle już dzisiaj przeszła. Była zmęczona. Tak cholernie zmęczona. Zasługiwała na to, by odpocząć.
0 x
Ichirou
Posty: 3911 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 2 maja 2020, o 18:30
Misja rangi C
Ren
7/30
Podłoże buchało miłym ciepłem i było przyjemnie twarde – szczególnie dla takiej amatorki niesprężystych posłań jak Ren. Dach nad łbem chronił przez tarczą słońca, które może już nie zsyłało takiego żaru jak w trakcie południa, ale i tak dawało się we znaki. Brzuch był pełniutki aż do przesady, a ciało niechętne do jakichkolwiek ruchów, a zwłaszcza w tak błogiej, sielskiej atmosferze dzisiejszego święta. Nic więc dziwnego, że ta niecodzienna, wymuszona drzemka była jedną z lepszych w życiu beduinki.
Stuk stuk, puk puk.
Coś szturchało ramię śpiącej królewny. Był to chudy palec jej dalekiego krewniaka, Noriego. Chłopak starał się wybudzić ją ze snu, a właściwie to już to zrobił przed momentem poprzez przekazanie minimalnych ilości własnej chakry, które zakłóciły działanie usypiającej techniki. Teraz po prostu próbował ją jeszcze dodatkowo rozbudzić żeby oprzytomniała, bo – jak pokazały kolejne chwile – sytuacja była nieciekawa.
Przynajmniej tyle, że w trakcie błogiego snu nic się jej nie przydarzyło. Nie walnęła łbem podczas nagłego osunięcia się na glebę, nikt nie wyrządził jej krzywdy lub nawet drobnego psikusa, a wszystkie jej rzeczy raczej miała przy sobie. Rozglądając się pobieżnie po wnętrzu namiotu zauważyła, że ten został pospiesznie ogołocony z jedzenia, napitku i kilku pozłacanych naczyń, na których wcześniej były wyłożone potrawy.
- Ograbili obóz. Pomóż mi obudzić ludzi – oznajmił krótko długowłosy młodzian, podnosząc się do pionu, by w następnym momencie opuścić namiot i ruszyć w stronę pozostałych. Znacza większość mieszkańców wędrownej wioski wciąż pogrążona była w głębokim śnie i leżała byle jak, zwykle na gorącym piasku i nierzadko w jakichś powykrzywianych pozach.
Beduinka miała prawo być zdezorientowana, ale żywe rozmowy ludzi wokół mogły powoli wybudzać jej wciąż zamglony umysł i rozjaśniać panującą tutaj sytuację. Ktoś gdzieś krzyknął, że to usypiająca iluzja. Ktoś inny, że został okradziony. Padło też hasło, że była tu grupa obcych.
Panował ogólny mętlik i zamieszanie. Ludzie krzątali się tu i tam, nie wiedząc właściwie, co począć. Nori jako jeden z niewielu zachowywał w tej sytuacji zimną krew. Dysponując – również jako jeden z niewielu – umiejętnościami operowania własną chakrą, wybudzał kolejnych śpiochów.
Od czasu zmrużenia oczu przez Ren słońce zdążyło pokonać na przejrzystym nieboskłonie zauważalny kawałek swojej codziennej trasy po łuku. Chyliło się teraz powolutku ku zachodowi, co oznaczało, że ta przedziwna drzemka trwała w dużym przybliżeniu ze dwie godziny.
0 x
Ren
Posty: 362 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 3 maja 2020, o 14:38
Spała jak zabita. Nie śniło jej się zupełnie nic, otaczała ją jedynie cisza i ciemność. Bezwładne ciało komfortowo ułożyło się na piaskowym podłożu, a wyraz twarzy kunoichi był spokojny. Zwykle spała płytko, byle szmer potrafił ją wybudzić, podrywając nagle z posłania. Tym razem było zgoła inaczej. Choć przekazana jej odrobina chakry wyrwała ją natychmiast z tej dziwnej narkozy, nie reagowała jeszcze przez moment na szturchnięcia krewniaka, nie chcąc jeszcze dać się wyrwać z tego dziwnego letargu. Dopiero jedno krótkie zdanie – ograbili obóz – sprawił, że drgnęła niespokojnie, od razu podpierając się dłońmi o piach przed sobą i podnosząc na razie jedynie własną klatkę piersiową z ziemi. Do jednego z jej oczu dostały się ziarna piasku, przetarła więc twarz dłonią, wyczuwając, że kształty podłoża odcisnęły się na jej skórze. Czyli to nie była pięciominutowa drzemka.
Dopiero teraz mogła rozejrzeć się na spokojnie po namiocie, który służył za tutejszy bufet - służył, bo teraz zapasy jedzenia zebrane przez tutejszą społeczność zostały zupełnie ogołocone. Bardziej zabolało ją zaginięcie strawy niż bogato zdobionych naczyń, ale odnotowała ich zniknięcie. Zatoczyła się lekko, usiłując wyminąć stół i podpierając się dłonią o blat – nadal była zamroczona snem – a potem ruszyła za Norim. Przydzielił jej proste zadanie, tyle mogła zrobić. Najpierw jednak sprawdziła własne kieszenie. Chyba nic nie brakowało, na szczęście. Zioła, reszta pieniędzy i kilka jej drobiazgów znajdowały się na swoim miejscu.
- Zabrali ci coś? – rzuciła do jego pleców, nie marnując czasu na roztkliwianie się nad tym, że obóz przeszedł napad. Widząc nieprzytomne ciała, podchodziła do nich, dotykając dłonią i przekazując krótki impuls – wystarczający, by oprzytomnić uśpioną ludność. To było właśnie genjutsu? Pierwszy raz spotkała się z czymś takim, choć słyszała o sztuce władania iluzją już wcześniej. Technika wydawała się cholernie potężna, skoro była w stanie z łatwością uśpić tyle osób naraz. Czy to przez te cholerne piórka, które spadły z nieba? Teraz nie było po nich śladu.
Z każdą kolejną przebudzoną osobą gwar w osadzie nabierał na intensywności. Głosy pozwalały jej pozbierać strzępki informacji, które nadal nie tworzyły jednak jednej, zrozumiałej całości. Co za zawszone gnojki? Shinobi powinni mieć lepsze rzeczy do roboty, niż napadanie na cywilne wioski i ograbianie ich z i tak mizernego majątku, jakie udało się uzbierać wędrownej ludności. Zaklęła pod nosem szpetnie, gdy skończyła wybudzać ostatnią osobę. Nadużyła na tyle gościnności gospodarzy, że czuła się zobowiązana, by choć trochę zainteresować sprawą napaści. A chciała tylko najeść się i wyspać.
- Nori – ściągnęła na siebie uwagę krewniaka, otrzepując dłonie z piachu. Spojrzała na niebo, mrużąc ślepia z irytacją. Minęło trochę czasu, niedobrze. Cholerne pokrętne sztuczki zwykłych tchórzy, zupełnie bez szacunku dla przeciwnika. Dlatego właśnie wolała otwartą walkę wręcz. – Obejdę obozowisko, zobaczę, czy zostawili ślady. Rozejrzyj się, czy nie ma nic dziwnego między namiotami, popytaj ludzi. A potem mnie znajdź. Straciliśmy czas, ale jeśli zabrali rzeczy, to pewnie przemieszczają się z jucznymi zwierzętami. Może dogonimy sukinsynów – zakomenderowała, a potem odwróciła się i ruszyła w swoją stronę, by okrążyć zewnętrze przestrzeni zajętej przez rozbite namioty. Jeśli nie było dzisiaj wiatru, to może uda jej się dojrzeć cokolwiek na piachu. Jeśli nie, to… cóż.
0 x
Ichirou
Posty: 3911 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 3 maja 2020, o 16:37
Misja rangi C
Ren
9/30
Sceneria zmieniła się diametralnie, ale kilka rzeczy było zgoła podobnych do stanu sprzed około dwóch godzin. Ludzie, którzy zdążyli się wybudzić i oprzytomnieć, kręcili się teraz po obozowisku z podobnym ożywieniem, jak podczas tańców i wesołych zabaw. Poziom hałasu był podobny, tyle że już bez muzyki. Wszystko rozgrywało się jednak w zupełnie innej atmosferze, odartej z dotychczasowej sielankowości, a przepełnionej chaosem i dezorientacją. Umysły niektórych były wciąż zamglone niedawno spożytym alkoholem, a inni z kolei byli ogarnięci szokiem z powodu utraty swojego mienia.
- Chyba nie. Nie miałem niczego wartościowego przy sobie - odparł oschle Nori, spoglądając na moment za siebie w kierunku zaspanej nastolatki. Zaraz po tym opuścił namiot i zajął się rozpraszaniem iluzji u pozostałych uczestników dzisiejszej biesiady. Raczej jako jedyny z osób znajdujących się w pobliżu dysponował skuteczną metodą, polegającą na użyciu własnej chakry. Inni cywile sięgali po znacznie bardziej chałupnicze rozwiązania, po prostu klepiąc po twarzach i potrząsając tymi, którzy wciąż trwali w głębokim drzemaniu.
- Hmm? - mruknął cicho młody Kaguya, podnosząc spojrzenie znad właśnie wybudzanej przez niego osoby, którą okazała się być jakaś roznegliżowana tancerka. Ze spokojem wysłuchał dalekiej krewniaczki, która w ciągu paru chwil po przebudzeniu zdążyła zebrać myśli i nakreślić w miarę rozsądny plan działania.
- W porządku - oznajmił chłodno Nori i skinął nieznacznie głową. Zanim podjął się zasugerowanych przez Ren działań, wybudził jeszcze ze trzy osoby ułożone na małym placyku, na którym wcześniej tańczono, a potem ruszył w swoją stronę.
Beduinka w tym czasie rozpoczęła spacer po obwodzie wędrownej wioseczki. Zanim jednak wyszła na zewnątrz, zdążyła jeszcze usłyszeć podniesione głosy kręcących się tu i ówdzie ludzi. Wychodziło na to, że Urugi zostało obrabowane z najbardziej niezbędnych zasobów, a więc przede wszystkim z zapasów wody i żywności. Kilku bardziej majętnych cywili również skarżyło się na utratę dobytku, podobnie zresztą jak jakaś dwójka handlarzy, którzy byli tutaj przejazdem i zatrzymali się na czas świętowania. Gdzieś w tym wszystkim znalazła się babunia Yuro kręcąca głową z niedowierzaniem. Z wielkim przejęciem rozmawiała z kimś innym ze starszyzny o tym, że tutejsza społeczność przy obecnym stanie posiadana jest skazana na rychłą zgubę.
Ren oddaliła się od skupiska pogrążonych w chaosie ludzi i mogła teraz skupić się na wyznaczonym sobie zadaniu, jakim było poszukiwanie śladów umożliwiających nakierowanie na sprawców zbrodniczego rabunku.
Po kilku chwilach analizowania terenu otaczającego wędrowną osadkę wyłapała coś, co zwróciło jej uwagę. Było to miejsce, w którym wierzchnia warstwa piachu układała się nieregularnie względem otoczenia. Piasek wydawał się rozprowadzony równomiernie, ale coś tutaj nie pasowało. Króciutka analiza ciemnoskórej nastolatki pozwoliła stwierdzić, że to były tylko pozory, że coś tutaj delikatnie przeorało ziemie. Było ciągnięte lub wleczone.
Trudno zauważalny ślad prowadził kilkadziesiąt metrów dalej za półtorametrową skałkę. To właśnie tam bohaterka ujrzała coś dla niej z pewnością niecodziennego, a może i nawet wstrząsającego.
Dwa trupy. Mężczyźni, w wieku około dwudziestu kilku lat. Obaj z plamami krwi i śladami walki na ciele. Wyglądali na tutejszych. Ren mogła skojarzyć twarz przynajmniej jednego z nich z uczestnikami dzisiejszej biesiady. Ta twarz zapewne lepiej zapadła jej w pamięć, bo czoło zdobiły dwie charakterystyczne dla klanu Kaguya kropki.
Przedstawiciel jej szczepu posiadał liczne rany – głównie cięte, ale ciemnobrązowym ślepiom nie umknęło też solidne pchnięcie w klatkę piersiową, które prawdopodobnie było tym śmiertelnym. Drugi z mężczyzn był mniej pochlastany, ale za to miał rozbitą głowę – musiał oberwać solidnym obuchem w łeb.
Nie było dodatkowych śladów odchodzących z tego miejsca prócz tych pospiesznie przykrytych, biegnących od wioski.
0 x
Ren
Posty: 362 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 8 maja 2020, o 14:15
Ren przyzwyczaiła się do tego, że decyduje. Co prawda zwykle na małą skalę, bo jeśli rozstawiała kogoś po kątach, to swoją matkę i siostrę - ale uważała to za swoje święte prawo, w końcu – choć nikt nigdy nie powiedział tego głośno - zastępowała ojca po jego śmierci. Była żywicielem rodziny. A kto stawiał chleb na stole, ten miał ostatnie słowo. Asertywność na pewno była zaletą, ale Ren momentami przekraczała magiczną granicę, stając się uparta jak osioł. I choć łatwo było jej dyrygować młodszym rodzeństwem i uległą z natury matką, to jej autorytarne zapędy często nie były aż tak pozytywnie odbierane przez innych. Nori na szczęście nie czuł potrzeby walczyć o to, kto tu rządzi, i przyjął polecenia posłusznie i bez zbędnych negocjacji. Ren może doceniłaby tą chęć współpracy, gdyby nie to, że uznawała swoją pozycję jako głównodowodzącej jako coś naturalnego Do tego się przyzwyczaiła.
Podczas obchodu początkowo więcej informacji zebrała wysłuchując przypadkowe rozmowy, niż samodzielnie znajdując ślady. Niedobrze, choć brak pożywienia jeszcze dałoby się jakoś rozwiązać, to zupełnie ogołocone zapasy wody były dużym problemem w pustynnych warunkach. Tym bardziej, że sama również zamierzała z nich skorzystać przed ruszeniem w dalszą drogę. Nagle poczuła suchość w gardle i z cieniem nerwowości otarła spierzchnięte wargi. Wrodzony pragmatyzm nie pozwolił jej skupić się na współczuciu wobec tutejszej społeczności – nawet jeśli jej prywatny zapas wody wystarczy, by znaleźć jakiś kaktus lub oazę, to brak zapasów zagrażał nie tylko jej samej. Odwodnienie i śmierć groziły również słabemu organizmowi starszej kobiety, która dostarczała jej matce wzmacniających mieszanek ziołowych. A Ren nie miała najmniejszej ochoty poszukiwać po całej pustyni nowego dostawcy. Dobrze wiedziała, że nie znajdzie nikogo, kto oferuje medykamenty po tak korzystnej cenie.
Oddaliła się od obozowiska z lekką ulgą - nerwowa atmosfera jedynie drażniła ją, utrudniając skupienie się. Nie mogła poddać się panującej panice, trzeba było szybko się tym zająć, bo czas uciekał, a złodzieje mogli być dalej z każdą pieprzoną chwilą. Jej uwagę skupiła dziwna faktura podłoża. Kucnęła, by bliżej przyjrzeć się dziwnie uformowanemu piaskowi, a potem przyłożyła do niego dłoń, jakby licząc, że odkryje dzięki temu co jest powodem nienaturalnego ułożenia gruntu. Ktoś coś wlókł? W ten sposób przeniósł te wszystkie rzeczy? Uniosła głowę, dostrzegając, że ślad ciągnął się dalej, aż za skałkę. Co było za nią? Cholera wie, ale niestety to ona będzie musiała to sprawdzić. Może jednak lepiej było oddelegować do tego Noriego.
Oczywiście, że coś tam na nią czekało. Ren uniosła bezgłośnie dłoń i zakryła nią swoje usta, widząc rozrzucone na piachu dwa ciała. Owszem, widziała śmierć. Widziała powoli umierającą starszyznę w rodzinnej wiosce, pozbawiała życia zwierzęta. Czasem na szlaku napotykała kości, nierzadko ludzkie. Pierwszy raz widziała jednak ludzkie zwłoki – a już na pewno ciała tych, co życie utracili w trakcie walki. Od dziecka szkolona na kunoichi rodu Kaguya, sądziła mimo wszystko, że lepiej to zniesie. Przez moment zachowała dystans, obserwując trupy w milczeniu. Choć nie było tak gorąco, jak w ciągu południa, to nagle poczuła, że się poci pod przewiewnymi warstwami materiału. A potem zerknęła nerwowo przez ramię, sprawdzając, czy nikt nie podążył za nią. Nie potrzebowała zbędnego rabanu, musiała szybko przejrzeć ciała i spróbować dowiedzieć się, co tu się w ogóle stało. Szybko, zadanie, jakiekolwiek zajęcie . Zająć czymś ręce, zająć czymś głowę, nie dać się sparaliżować szokiem.
Ostrożnie nachyliła się nad ciałami i zaklęła pod nosem. Rodacy. Najpierw sprawdziła, czy na pewno są martwi. Jeśli tak, to złapała za materiał ubrania każdego po kolei, przewracając ciała, by obejrzeć ich z każdej strony. Starała się nie dać wzruszyć widokiem ran – w końcu czym to się różniło od zwierząt, które tyle razy skórowała i porcjowała? – ale i tak zacisnęła zęby boleśnie. Potem, bez zbytnich wyrzutów sumienia, przejrzała ich ekwipunek – o ile takowy mieli. Jeśli mieli przy sobie wodę, to nie omieszkała jej przejąć. Nie będą już jej potrzebować. Jeśli za życia posiadali cokolwiek innego, co mogłoby jej się kiedykolwiek przydać, to też zabrała. Monety? Dawno znalazły się w jej kieszeni. Miała szczęście, że pierwsza znalazła ciała. Nie miała poczucia, jakby bezcześciła zwłoki lub szabrowała, choć ktoś bardziej honorowy mógłby spojrzeć na nią z pogardą. Nic im po tym, prawda? Ona przynajmniej żyła. Wypuściła powietrze przez zęby, wycierając ubrudzone krwią dłonie o ubranie jednego z martwych rodaków.
Po zbadaniu ciał, przeniosła uwagę na podłoże. Ślady wyglądały cholernie dziwnie, jakby ktoś ciągnął coś aż tutaj, a potem… No właśnie, co potem? Zniknął? Wzleciał w powietrze? Zapadł się pod ziemię? Nie miała zielonego pojęcia i nawet nie próbowała główkować, nigdy nie była w tym dobra. Nogą przesunęła część piachu, jakby łudząc się, że pod jego cienką warstwą znajdzie zakopane wszystkie skradzione fanty. A potem kopnęła zamaszyście jakiś zbłąkany kamyczek, mrucząc pod nosem przekleństwa.
W przypadku, gdy bliższe oględziny ciał nie powiedziały jej nic więcej, to pozostało jedynie wrócić do osady i jak najdyskretniej spróbować znaleźć Noriego – wybadać go, czy dowiedział się czegokolwiek więcej, a potem pokazać mu ciała. Najbardziej zależało jej teraz, by uniknąć zbędnej sceny.
0 x
Ichirou
Posty: 3911 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 21 maja 2020, o 17:19
Misja rangi C
Ren
11/30
Ren, przejęta makabrycznym odkryciem, zapomniała sprawdzić podstawowej rzeczy. Nie uszczypnęła się, nie zagryzła języka ani nie wykonała jakiegokolwiek innego testu mającego potwierdzić realność obecnych wydarzeń. Być może wciąż leżała na przyjemnie ciepłym i twardym podłożu dużego namiotu, a to wszystko było jedynie efektem sennych koszmarów, które zostały pobudzone przez coś ciężkostrawnego, co wylądowało w rozepchanym żołądku ciemnoskórej beduinki.
Niestety, scena, w której się znalazła, była jak najbardziej prawdziwa. Prawdziwy był zimny pot, który oblał jej plecy, i prawdziwe była letnia krew na ciałach dwójki dalekich krewniaków. Choć nastoletnia Kaguya była od lat szykowana na brutalne doświadczenia jako kunoichi, to nie dało się być w pełni przygotowanym na takie coś za pierwszym razem. Musiała teraz przeżyć swoje i bez wątpienia przeżyła. Pozbierała się jednak całkiem szybko. Zajęła ręce i umysł, przeszukując ciała poległych. Niektórzy zapewne poddaliby ten czyn moralnym wątpliwościom, jednak pustynny region rządził się przede wszystkim pragmatyzmem. Dobytek zmarłym nie był potrzebny.
W podniszczone dłonie bohaterki wpadły nie kosztowności, ale coś bardziej cennego w Sabishi - bukłak z wodą przywiązany do paska jednego z denatów, jeszcze w ponad połowie pełny. Drugi mężczyzna miał w kieszeni jakiś zwykły nożyk o nikłej wartości bojowej, przydatny raczej do codziennych, podstawowych czynności. Prócz tego kilka małych drobiazgów, na które szkoda było poświęcać uwagę.
Ciemnobrązowe oczęta raz jeszcze omiotły okolicę. Nie wyglądało na to, żeby zabójcy stąd ruszyli gdzieś dalej w bezkresne piaski. Bardzo powierzchownie powycierane, nieco zamiecione ślady stóp wskazywały, że sprawcy mordu po zaciągnięciu trupów za skałę wrócili się tą samą ścieżką do wędrownej osady. No chyba, że potrafili latać lub zapaść się pod ziemię bez naruszenia terenu.
Sceneria pozostawionego przed paroma chwilami obozu nieszczególnie się zmieniła. Ludzie wciąż byli ożywieni, krzątali się tu i tam, prowadzili ożywione rozmowy i próbowali rozgryźć, co tutaj się tak właściwie wydarzyło. O trupach jeszcze jednak nikt nie słyszał, więc nowin od Ren mogły tylko spotęgować szok tutejszej społeczności.
Nie szukała zbyt długo swojego kuzyna, bo i on najwyraźniej też się za nią rozglądał. Chłopak wyglądał na odrobinę poruszonego, jednak na tle całej reszty i tak uchodził na oazę spokoju. Zawsze był bardzo oszczędny w ekspresji i okazywaniu emocji.
- Są obce ślady w obozie. Rozbiegają się w różne strony, ale większość prowadzi na południe. W tym ślady po kopytach wielbłądów. Musieli zebrać wszystko w juki i opuścić w obóz – zaczął relacjonować jako pierwszy. Zrobił małą pauzę, rozglądając się po obozie. - Podobno zniknęły dwie osoby stąd. Ludzie podejrzewają, że współpracowali ze złodziejami – dodał, a potem zamilknął, oddając tym samym inicjatywę kuzynce, żeby ta również podzieliła się wynikami swoich poszukiwań.
Niedługo później znalazła się tuż przy nich wyraźnie strapiona babunia Yuro.
- Ren, moja droga, dobrze że z nami tu jesteś - zagaiła, ujmując jej żylaste ramię. - Nie jesteś nam nic winna, ale muszę cię prosić o pomoc. Biada nam, jeśli nie odzyskamy zapasów - oznajmiła przejętym głosem, a potem zerknęła na stojącego obok Noriego, którego nie znała aż tak dobrze. Młodzian był w Urugi bowiem jedynie przystankiem, nie dowiedział obozu tak regularnie jak nastoletnia beduinka.
- Aparatury z mojej pracowni też zniknęły, ale na nic one, skoro i tak nie mamy podstawowych środków do życia - wtrąciła niedługo później.
- Myślałem, że ukradli jedynie zapasy - odpowiedział Nori, unosząc lekko brwi. - Pani pozwoli, że przeszukam ten namiot - zaproponował, na co kobieta skinęła głową i odprowadziła spojrzeniem odchodzącego Kaguyę. Niedługo później jej stare, ale przepełnione mądrością oczy wróciły na Ren, prawdopodobnie najzdolniejszej wojowniczki stacjonującej obecnie w Urugi, a więc i największej nadziei tutejszej społeczności na dalsze przetrwanie mimo przeciwności losu.
0 x
Ren
Posty: 362 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 28 maja 2020, o 19:07
Na widok złota pewnie nie ucieszyłaby się tak, jak na widok tego niepozornego bukłaka, który pozostał u paska zmarłego Kaguyi. Natychmiast odkorkowała zawleczkę i przetarła ją niedbale wierzchem dłoni, by - drobnymi łykami - spić odrobinę wody. Nie za wiele, ale dość, by choć na moment oszukać organizm, że pragnienie zostało zaspokojone. Nie mogła teraz opijać się życiodajną wodą, mimo tego, że na co dzień nie wydawała jej się tak słodka, jak teraz. Ren odsunęła poły materiału okrywającego jej ciało, by przypiąć ten niezbyt obfity zapas do własnego pasa. A potem ukryła całość pod jasnym płótnem, upewniając się jeszcze, że kształt nie odznacza się pod tkaniną. Nie zamierzała się z nikim dzielić tym znaleziskiem.
Pozostałe łupy nie były nawet w połowie tak interesujące jak bukłak. Wzgardziła nożem, który co najwyżej mógłby jej przydać się do pokrojenia sera. Jeśli będzie potrzebować narzędzi, to równie dobrze wytworzy je sobie sama, nie ma sensu zbierać byle śmieci. Szkoda, że nie mieli przy sobie pieniędzy. Odnotowała więc nowe informacje - a raczej ich brak, bo powód dlaczego wojownicy jej rodu zostali wywleczeni taki kawał za wioskę, a potem trop zawrócił, był dla niej kolejną zagadką - a nie była zbyt dobra w takie łamigłówki. Zwykle z problemami radziła sobie z pomocą własnych rąk i czasem odrobiny brutalnej siły. Wreszcie ruszyła w stronę obozowiska.
Szybko odnaleźli się z Norim. Chłopak na szczęście posłuchał się poleceń Kaguyi i nie zbijał bąków, a zamiast tego przeprowadził własne śledztwo i zasięgnął języka wśród tutejszych. Wysłuchała go w milczeniu, odruchowo opierając dłoń o biodro - zaraz obok lekkiej wypukłości, jaką odznaczała się manierka.
- Nie współpracowali ze złodziejami. A jeśli współpracowali, to ta współpraca nie wyszła im na nic dobrego – prychnęła pogardliwie. Potem zreflektowała się i zniżyła głos nieznacznie, tak, by słyszał ją tylko rodak. Tabun żałobników mógłby zatrzeć ślady. – Znalazłam dwa ciała. Nasi. Nie wiem, czy ktoś ich tam ściągnął, czy wywlókł, ale potem wrócił do obozu. – Wykonała niedbały gest w odpowiednim kierunku. – Tam, za tamtą skałką, pewnie ją widziałeś. Jeden pocięty, jednego ktoś trzasnął tak, że się już nie podniósł. Jak chcesz, to możesz sobie ich obejrzeć.
Nie zdążyła pójść sprawdzić śladów, o których powiedział Nori. Musiało to zaczekać, bo niewiele potem do dwójki dołączyła babunia. Starowinka uchwyciła jej ramię kościstą dłonią, a Ren drgnęła nerwowo, nie chcąc, by ta dostrzegła jej nowo pozyskany bukłak. Było jeszcze za wcześnie, by miała choć krztę ochoty dzielić się z kimkolwiek swoim znaleziskiem. Babcia jednak nie pojawiła się tu, by otwarcie oskarżać ją o szabrowanie, ale po to, by zrzucić na jej barki odpowiedzialność za przetrwanie całego obozowiska. Cholera jasna, jakby sama nie miała dość własnych problemów.
- Zobaczymy, co da się zrobić – bąknęła pod nosem, a ton jej głosu zdradził, że nie jest szczególnie zachwycona ciężarem misji, jaką została obciążona. Gdyby to było inne miejsce, to pewnie zwinęłaby się jako pierwsza, po ogłoszeniu grabieży – tutaj jednak nie było to tak proste, jak gdziekolwiek indziej. To prawda, nie była nikomu nic winna – ale była coś winna swojej matce. I co z tego, że przyniesie medykamenty, skoro kiedyś się skończą? Nie mogła stracić dostawcy.
Na wieść o zaginięciu medycznej aparatury zmarszczyła brwi, wykrzywiając się z widoczną irytacją. No ładnie. Było gorzej, niż się spodziewała.
- Babciu – zaczęła dość ostrożnie. Nie była zbyt dobra dobieraniu słów, ale starała się przemówić do staruszki jak najbardziej dyplomatycznie. Przedstawiła babuleńce na ucho informacje o dwójce, którą znalazła wcześniej, wskazując jej konkretne miejsce, gdzie znalazła ciała. A potem spojrzała na nią uważnie, marszcząc brwi. Czy im się w ogóle na cokolwiek przyda? – Niech babcia sprawdzi, kto to dokładnie, a potem mi powie, bo nie znam tutejszych. I niech babcia to zrobi dyskretnie. Chyba nie chcemy nikogo tu dodatkowo denerwować, prawda?
Jeśli babcia ruszyła wykonać przydzielone jej zadanie, Ren podążyła w kierunku, gdzie udał się Nori. Nie to, żeby zakładała, że jest jakiś szczególnie niekompetentny – ale sprawa właśnie stała się osobista, a Ren niestety przyzwyczajona była do tego, że coś ma być zrobione dobrze, to musi to zrobić sama. Bez zbędnych ceregieli wtryniła się za chłopakiem do babcinego namiotu, by rozejrzeć się po tym, co zostało z jej dobytku.
0 x
Ichirou
Posty: 3911 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 30 maja 2020, o 22:01
Misja rangi C
Ren
13/30
Kolejne informacje, które za sprawą śledztwa Ren wyszły na światło dzienne, uczyniły sprawę jeszcze poważniejszą. Nawet cechujący się oszczędną mimiką Nori wyraził swoje zaskoczenie, otwierając szerzej oczy, gdy daleka kuzynka podzieliła się zdobytą wiedzą. Chłopak potem zagryzł dolną wargę i zmarszczył brwi, kiedy padła oferta wskazania mu miejsca ukrycia dwóch ofiar, ale ostatecznie pokręcił przecząco głową i mruknął coś cicho pod nosem, że nie ma takiej potrzeby. Być może jemu również brakowało doświadczenia i wcale nie był żądny wstrząsających, odpychających wrażeń jak co poniektóre rozpuszczone jak dziadowski bicz jednostki. Może po prostu nie widział sensu w powtarzaniu działań swojej krewniaczki, bo wierzył, że ta sumiennie wykonała swoje zadanie. Nie było sensu przecież tracić czasu na kręcenie się w kółko, kiedy każda chwila zwłoki najprawdopodobniej była związana z oddalaniem się sprawców rozboju.
Staruszka przytaknęła na sugestię ciemnoskórej bohaterki i z uwagą wysłuchała wyszeptanych informacji, by niedługo później ruszyć w kierunku dwójki zabitych i wywleczonych za skałę mężczyzn, których bez wątpienia mogła zidentyfikować, o ile tylko należeli do tutejszej społeczności.
W tym czasie duet młodych reprezentantów rodu szczepu Kaguya ruszył w kierunku babcinego namiotu, z którego podobno zniknęła cała aparatura. Przemierzyli krótką trasę na drugą stronę obozu, mijając wiele szałasów – głównie mieszkalnych, ale też kilka tych należących do całej wspólnoty, przeznaczonych do ogólnego użytku lub pełniących funkcję składu wszelakich dóbr. Nawet nie zaglądając do wnętrz namiotów dało się stwierdzić, że sprawcy tutejszego zamieszania przeszli przez ten obóz niczym huragan, naruszając konstrukcje szałasów, niszcząc materiałowe ściany lub wywracając ich zawartość do góry nogami.
- Działali w sporym pośpiechu. Pewnie żeby się uwinąć przed wybudzeniem się ludzi – Nori podzielił się spostrzeżeniami, ale nie było to w zasadzie potrzebne, bo wnioski były na tyle oczywiste, że narzucały się raczej same. Korzystając z okazji, długowłosy chłopak wskazał miejsce, w którym doszukał się biegnących na południe śladów ludzi oraz jucznych zwierząt. Faktycznie, było ich całkiem sporo i były zatarte w podobny sposób do tych, które zostały po wywleczeniu dwójki zabitych za skały. Nastolatek obstawiał, że to pewnie tamtędy ruszyli bandyci.
Dotarli na miejsce. Sporych rozmiarów jurta Yuro należał do mniejszości, bo z zewnątrz nie wyglądała, żeby była w jakikolwiek sposób naruszona. Wnętrze było już ogołocone, ale ktokolwiek tu był, to obchodził się z tym miejscem ostrożniej niż z pozostałymi. Nic nie było przewrócone lub zniszczone, stanowiska zielarskie i alchemiczne były na swoim miejscu, tyle że brakowało wszelakich przyborów, specjalistycznych narzędzi, ziół oraz wyrobów zdolnej staruszki. Zostało naprawdę niewiele. Ot, parę starych moździerzy o wątpliwej jakości, kilka naczyń i trochę innych, niezbyt wartościowych drobiazgów.
Po chwili przeszukiwania Ren natrafiła na zrolowany, mały zwój, który wylądował za dużym stołem do obróbki ziół. Był pusty, bez jakichkolwiek pieczęci. Nowy.
W okolicy namiotu, na piasku nie było zbyt wielu śladów. W ostatnim czasie kręciło się tutaj nie więcej niż kilka osób, wliczając w to starą zielarkę oraz dwójkę młodych Kaguya. Większość tych śladów prowadziła w stronę reszty obozu, ale znalazły się również jakieś odbiegające poza jego obręb w kierunku północy.
Po jakimś czasie na miejscu pojawiła się Yuro, która zerknęła na poczynania duetu bohaterów, a zaraz potem podzieliła się informacjami.
- Tokimasa i Benkei. Należeli do naszej społeczności. Ten pierwszy z nich był naszym wojownikiem i stróżem, a drugi łowczym. Nie dowierzam w to, że mogliby zrobić coś na szkodę naszej wspólnoty. To niemożliwe – skończyła posępnie, a potem smutnym spojrzeniem obdarowała dwójkę, licząc na to, że mają oni cokolwiek, by ruszyć dalej śladem grabieżców i odzyskać własność ludu wędrownej osady Urugi.
0 x
Ren
Posty: 362 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 31 maja 2020, o 13:43
Nie znaleźli nic, co ułatwiałoby im życie w jakikolwiek sposób - oprócz pustki tam, gdzie wcześniej składowana była medyczna aparatura, którą jeszcze kilka godzin temu obejrzała z zainteresowaniem młoda Kaguya. Ren pobieżnie rozejrzała się po uszczuplonym wyposażeniu namiotu kobiety, czując narastającą irytację. Mogli zabrać wszystko – kosztowności, złocone naczynia wykorzystywane w dzisiejszej uczcie, biżuterię – a zdecydowali się ogołocić osadę akurat ze sprzętu medycznego i wody! Cholerne gnojki.
Jej uwagę przyciągnął zwój, który ktoś pozostawił na ziemi. Dziwne, bo w namiocie akurat nie panował jakiś szczególny nieład, w przeciwieństwie do innych miejsc splądrowanych przez bandytów. Ren kucnęła, sięgając po ten drobiazg, a potem rozwinęła go, nieszczególnie łudząc się, że będzie to coś interesującego. Mało prawdopodobne, że znajdzie tam plan działania szajki łupieżców, prędzej ktoś podczas ucieczki strącił zapiski babuni o tym, jak przygotować napar na kaszel. Zwój okazał się pusty. Parsknęła pod nosem, a potem odłożyła go gdzieś na bok, natychmiast przestając poświęcać mu choć odrobinę uwagi. Strata cennego czasu.
Oprócz nowych śladów wskazujących drogę, jaką wybrali obcy, i ten żałosny zwój, nie znaleźli w sumie nic, co mogłoby im się przydać. Ren przetarła twarz dłońmi, złorzecząc i mrucząc do siebie przekleństwa z frustracji. Czas uciekał, sukinsyny pewnie się stale przemieszczały, a oni tracili czas na szukanie cholera wie czego. Powinni byli od razu ruszać, jeszcze tego tylko brakowało, by zerwał się wiatr i zatarł ślady, jakie za sobą zostawili.
- Możemy spróbować ich dogonić. Jeśli mają zwierzęta, to będziemy szybsi. Najwyżej jak urwą się ślady lub zrobi się nieciekawie, to odpuścimy i odbijemy w stronę jakiejś oazy. No, o ile idziesz ze mną. Nie ma przymusu - mruknęła do chłopaka, korzystając z tego, że pozbyli się na moment życzliwej staruszki. Mogli spróbować pomóc, ale jeśli będzie ich to zbyt wiele kosztować, to najrozsądniej będzie porzucić po prostu obozowisko. Ren po pierwsze zależało na tym, żeby chronić siebie i swoje zdrowie, a potem by chronić życie i zdrowie swojej rodziny. Faktycznie, śmierć babuni sprawiłaby, że utraciłaby sprawdzonego dostawcę medykamentów, ale czy babcia to jedyna zielarka na całej pustyni? Prędzej czy później znalazłaby kogoś innego – może mniej przystępnego cenowo, ale tak samo skutecznego. Nie było sensu zbytnio nadstawiać karku.
Najprostszym rozwiązaniem byłoby zabrać ze sobą babcię – po dobroci lub siłą – i zostawić ograbioną z zapasów osadę za sobą, zostawiając ich na pastwę losu. Prawdopodobnie byłoby to wykonalne, tym bardziej, jeśli Nori zgodziłby się jej pomóc - wiek staruszki działałby na jej niekorzyść w przypadku konfrontacji z dwójką Kaguya. Gorzej, że pewnie znaleźliby się tu chętni do obrony kobiety i to oni mogliby stanowić większy problem. Lepiej byłoby ją zabrać ze sobą po dobroci – ale czy staruszka zgodziłaby się zostawić za sobą ludność, nad którą, bądź co bądź, sprawowała pieczę od dekad? Mało prawdopodobne.
W końcu dołączyła do nich problematyczna starowinka. Informacje, jakie przyniosła, potwierdziły to, że ofiary nie były osobami z zewnątrz, a członkami wspólnoty. Czy działali na jej szkodę, czy nie, było w sumie nieważne, bo duet shinobich Kaguya i tak już na nic im się nie przyda. Wzruszyła ramionami bezradnie, a potem pokazała starowince zwój.
- To babci? Leżało na ziemi – rzuciła lekko, oczekując w sumie jedynie potwierdzenia. Potem spojrzała krótko na Noriego. – Chyba będę ruszać za tropem. Lub będziemy, jeśli Nori idzie ze mną. Nic tu po nas, tracimy tylko czas. Niech babcia się postara uspokoić trochę ludzi, od nerwów tylko szybciej stracą płyny. – Owinęła twarz materiałem, odwracając wzrok na moment. Trochę nie na miejscu było prosić o to, o co zamierzała poprosić, tym bardziej, skoro udało jej się odzyskać bukłak z jednego ciał. Ale w sumie to od ich dobrej woli zależało teraz przetrwanie społeczności, prawda? – Wiem, że to duża prośba, ale jeśli ostała się komuś odrobina wody, to będziemy potrzebować choć jej części. Inaczej nie utrzymamy dobrego tempa. - Przez myśl przeszło jej poproszenie o ludzi, ale w obecnych warunkach byliby zbędnym balastem.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości