Góra Kankaku

Prowincja w regionie Samotnych Wydm, wysunięta najdalej w kierunku zachodnim. Zamieszkana jest głównie przez Ród Ayatsuri i Ród Kaguya, starające się strzec granic tych terenów - niestety, jest to trudne zadanie ze względu na wielkość Sabishi oraz sąsiadujące z prowincją nieznane tereny. Krajobraz okolicy jest dosyć monotonny - gdziekolwiek nie spojrzeć, wszędzie ogromne połacie pustyni, z niewielkimi wyjątkami w postaci oaz. W trakcie podróży można się czasem natknąć na gliniane budynki, doskonale zamaskowane przed wzrokiem postronnych.
Kiku

Góra Kankaku

Post autor: Kiku »


Dwa dni odpoczynku w domu, to zbyt długi czas na otrząśnięcie się ze swojego pierwszego rozczarowania odnośnie własnego marzenia. Niby oczywista sprawa, że sukces nie oznacza zawsze radości i szczęśliwego zakończenia, a gdzieś to umknęło Kiku, która nie tego oczekiwała od bycia ninja i, przede wszystkim, siebie. Chwila zwątpienia i zawahania sprawiła, że postanowiła skorzystać z rady siostry, Hotaru, i odpocząć, zebrać motywację. Dwie doby czystego lenistwa sprawiły, że Tsukiko nabrała, aż zanadto energii do działania. Poukładała myśli w momencie, w którym uznała, że nie zrobiła niczego złego i w gruncie rzeczy dokonała czegoś dobrego, co zapobiegło złu, które tylko rozrosłoby się. Trzeciego dnia wstała przed świtem, by przygotować się na podróż i trening. Zabrała ze sobą sporą manierkę z wodą, trochę suchego prowiantu i w skórzanym bukłaczku wykradła nieco soku z kaktusa z małej beczułki, którą właśnie zakupiono do domu. Założyła swój jasnozłoty płaszczyk, zabrała cały ekwipunek i w sumie była gotowa. Wyruszyła na południe, w głąb rozległej pustyni, która budziła w niej poczucie pewnej skali. Gdy szło się, a przed oczami malowały się jedynie wydmy, gdziekolwiek sięgał wzrok, to dało się odczuć jak mały jest człowiek w porównaniu do pustyni. Tsukiko, chociaż nie chciała się do tego przyznać, była tym rozmiarem onieśmielona i czuła przez to respekt nie tylko do pustyni, ale także całych Samotnych Wydm.
W pewnym momencie swojej drogi, odbiła nieco na zachód i twardo kierowała się dalej nawet wtedy, gdy słońce było już wysoko. Jej głęboki kaptur płaszczyka ułatwiał podróż.
Z kilkoma przerwami i postojami, Kiku w końcu dotarła do Góry Kankaku. Było to dla niej miejsce wręcz święte, a z pewnością bardzo cenne, z którym była poważnie związana. Za każdym razem, gdy przeżywała jakiś upadek w swoim życiu, nawet mały, to ruszała później na trening właśnie w to miejsce, do Góry Rozsądku. Ona, która kierowała się emocjami szukała tego, czego jej najbardziej brakowało i podejmowała właściwą decyzję. Właściwą w jej opinii.
Młoda Ayatsuri podeszła do góry od strony, która była zacieniona. Masywna skała zasłaniała słońce i umożliwiała spokojny trening na jej wyższych półkach skalnych, gdzie pył z kamieni nie sięgał. Tylko najpierw należało się tam wspiąć. Dla ninja nie był to największy problem, ale dla zwyczajnego człowieka... zupełnie inny poziom wyzwania. Kiku należała do tych dziwnie ambitnych, przesadnie pewnych i za bardzo zmotywowanych, zatem - jak zwykle - postanowiła wspiąć się na górę w tradycyjny sposób, czyli bez wykorzystania chakry. Trening zaczynał się od zaraz. Ściągnęła z siebie płaszczyk, zawiązała go wokół pasa i zaczepiła linkę chakry do kunaia, by w razie czego móc go szybko przyciągnąć do dłoni i wbić w szczeliny między skałami, gdyby miała spadać, zachwiać się czy brak innej możliwości wejścia wyżej.
- A na górze napiję się soku z kaktusa. Należy mi się! - pomyślała głośno i z uśmiechem zaczęła się wspinać. Nie śpieszyła się, lecz pełna pewności siebie wchodziła dalej. Najtrudniejsze było zachowanie spokoju i opanowania, by nie dać się porwać pośpiechowi. Mozolne wdrapywanie się działało na nerwy, a gdy robiło się to pewnie, to dało się odczuć, że można przyśpieszyć. A nie można było. Gładka skała była śliska, a niekiedy jej kawałki odłamywały się pod stopami czy rękami. Kiku dwa razy skorzystała ze swojego kunaia, gdy kamienie kruszyły się pod jej stopami. W końcu ze zakurzona proteza ze zgrzytem uniosła ją na tyle, by wesprzeć się drugą ręką i podciągnąć, a następnie... usiąść. Dotarła na półkę skalną, którą sobie upatrzyła. Widok stąd zapierał dech w piersi - pustynia rozciągała się we wszystkich kierunkach i nie pozwalała dostrzec nic innego, niż ją samą. No, to teraz Kiku należał się odpoczynek i sok z kaktusów. Na myśl o słodkim napoju od razu z jej twarzy znikła zmęczona mina, a pojawiła się całkiem radosna. Pół godziny zwyczajnie siedziała w cieniu i popijała sok. Opróżniła połowę skórzanego bukłaczka i nastąpił moment, w którym należało zacząć trening.
Taijutsu należało do tych dziedzin walki shinobi, które wymagały kontaktu i zwarcia. Każdy ninja, którego atutem była walka wręcz czy bronią białą próbował znaleźć się blisko przeciwnika. Czasami następowały takie chwile, w których potrzebny był dystans, złapanie odległości między sobą, a oponentem. Odskok był ryzykowny - wybijał z rytmu i odsłaniał, a także dało się go łatwo przewidzieć. Dlatego też Kiku postanowiła opanować technikę, która pozwalała jej połączyć złapanie dystansu z atakiem, by uniknąć wykonywania odskoku. Zagwarantować to miał prosty ruch - odpowiednio silne uderzenie dwoma, otwartymi dłońmi w klatkę piersiową przeciwnika. Jeżeliby włożyć w to sporo krzepy, to wróg powinien zostać odrzucony i najpewniej obalony, ze względu, że jego środek ciężkości jest znacznie niżej. Pojęcia z mechaniki Ayatsuri przydawały się nawet w rozwoju taijutsu.
Tsukiko stanęła w delikatnym rozkroku, bokiem do zbocza i bokiem do... przepaści, by następnie cofnąć obie ręce tak, żeby otwarte dłonie zrównały się z tułowiem. Kolejnym ruchem było dynamiczne wyprostowanie ich do przodu tak, by na końcu były niemalże połączona - dłoń obok dłoni. Technika ta do najbardziej skomplikowanych nie należała, ale mimo wszystko wymagała sporo wprawy, gdyż Kiku czuła, że w jej ataku brakuje siły. To nie było to. Najpierw uważała, że to kwestia braku doświadczenia i obycia z techniką. Uderzała raz za razem, lecz nie czuła efektów. Krokiem do przodu było skupienie się, aby cały nacisk z uderzenia przelać poprzez dół dłoni przy nadgarstku, a także górę, tuż u podstawy palców. Następnie dodała do tego wykrok i pochylenie się, by wtedy poczuć, że to właśnie ten ruch. Czuła w nim na tyle dużo siły, że traciła sama równowagę po wykonaniu go, zatem na więcej nie mogła sobie pozwolić. Ćwiczyła go tak długo, aż problem z zachwianiem przestał istnieć. Na koniec przećwiczyła technikę z miejsca, w ruchu i w kombinacji z innymi atakami, by upewnić się jak wygląda jego wykorzystanie w każdej z możliwych sytuacji.

Trening Hando Ōda (B). 17/15.
0 x
Yura

Re: Góra Kankaku

Post autor: Yura »

Góra, która odstraszała wszystkich, Yurę akurat do siebie przyciągała. Uwielbiał miejsca, które były trudno dostępne i to nie dlatego, że mógł w nich spokojnie trenować, ale dlatego, że zazwyczaj dostanie się do nich wiązało się z dodatkowym wysiłkiem. Nie inaczej było i w tym przypadku, gdy shinobiego nie zadowoliło zwyczajne wejście na szczyt przy pomocy podstawowych technik. Nie, nie, nie! Ta góra była zbyt masywna, zbyt stroma, zbyt niebezpieczna, żeby Yura od tak sobie przeszedł do wspinaczki na nią do porządku dziennego. Można powiedzieć, że gdy chłopak ją zobaczył, to jego serce zabiło mocniej i choć nie była to żadna miłość od pierwszego wrażenia, to podczas wspinaczki na sam szczyt z pewnością serce zabiło mu kilka razy mocniej. Powodem była adrenalina. No dobra, ale ktoś może zapytać, po co to wszystko? Po co chłopak wspinał się po niezacienionej stronie góry na sam szczyt, posługując się przy tym tylko jedną ręką, którą co kilkadziesiąt minut zmieniał? Wszystko to robił w ramach treningu, którego finalizacja miała nastąpić już na samym szczycie. Co prawda, to wszystko mógł również robić u podnóża, ale wtedy nie byłoby takiego efektu. Mori Jin uwazał, że jeśli jego mięśnie nie są zmęczone, a ręce z bólu prawie nie odpadają, to tak naprawdę nie było sensu w ćwiczeniu czegoś nowego. Wszak na "świeżo" mógł zrobić niemalże wszystko, a prawdziwa siła wychodziła z ciała dopiero wtedy, gdy poruszało się ono już na prawdziwych oparach. W każdym razie wspinaczka nie przebiegała tak kolorowo, jakby sobie to założył. Skała była rozgrzana, a wszechobecny wiatr i piasek sprawiały, że nie była także zbytnio stabilna. Skarpa, która wydawała się na tyle solidna, żeby utrzymać ciężar jego ciała, zaraz zamieniała się w pył, a sam chłopak spadał kilka metrów w dół tylko po to, żeby złapać się kolejnej i tym samym sprawić, że jego ręce nie wyglądały zbyt ładnie. Wszystko to było jednak wliczone w koszta i Yura akceptował je w ramach swojego treningu. Dopiero na samym szczycie mogła się jednak zacząć jego druga część. Chłopak posłużył się właśnie tym niezbyt wytrzymałym materiałem nadgryzionym przez ząb czasu i w efekcie otrzymał całkiem pokaźny kamień, który mógł służyć mu za człowieka. Dodajmy do tego, że chyba dość otyłego, bo liczba kilogramów była sporawa/. W każdym razie Mori Jin uznał to za idealną symulację poglądową, dzięki której będzie mógł wyłapać podstawowe sekwencje ruchów i przyzwyczaić do nich mięśnie. Kamień raz za razem unoszony był to do góry, to do dołu, a tej drugiej czynności towarzyszył charakterystyczny huk. Yura wątpił jednak czy przy takiej wysokości poniżej było cokolwiek słychać. To nie były góry, żeby dźwięk rozchodził się ładnie dookoła. Pot lał się z dzieciaka strumieniami, a w uzupełnianiu niezbędnej wody miały pomóc tylko cztery bukłaki, które ze sobą zabrał. Trzeba było jednak nadmienić, że prawie odwodnienie nie było mu obce. Biorąc pod uwagę liczbę i intensywność jego treningów, ciało Yury przyzwyczaiło się już poniekąd do pracy przy obniżonej zawartości paliwa. Jednak gdyby ktoś teraz spojrzał na Mori Jina, to nie przyszłoby mu do głowy, że chłopak spędził tutaj cały dzień. Na szczyt wszedł około godziny czternastej, wspinaczkę zaczął około godziny piątej rano. Kilkanaście godzin z rzędu po prostu unosił kamień, a następnie ciskał nim o podłoże tak, żeby wywołać jak najwięcej zniszczeń. W końcu, kiedy jego rekwizyt sam również rozpadł się na kawałki, chłopak zdecydował się zejść na dół.

Nauka techniki: Raiga Bomu
Misje zawsze odciskały jakieś ślady na Yurze. Głównie były to ślady na ciele i nie inaczej było tym razem. Chłopak z pustyni powrócił z blizną w barku powstałą na skutek przebicia ciała strzałą, a także ze szramą na ramieniu, która powstała od miecza marionetki. To jednak rany, które zdążyły się już zagoić, więc dołączały do grona jednych z wielu. Teraz Mori Jin mógł się jednak pochwalić kolejnymi zranieniami. Ręce dzielnego śmiałka, który zdobył tutejszy szczyt, nie wyglądały znowu tak najlepiej. Pomimo tego, że chłopak owinął je w bandaże, to teoretycznie biały materiał był teraz już brązowy od wymieszanego pyłu i potu, a miejscami brąz przechodził w szkarłat za sprawą licznych skaleczeń, które skała zrobiła na jego dłoniach. Pomimo tego, że skóra przyzwyczajona była do niezbyt łagodnego traktowania, to i tak ugięła się pod wpływem treningu młodego taiusera oraz potęgi góry. Yura zdawał sobie jednak nic z tego nie robić, schodząc po ścianie ja gdyby nigdy nic. No, jeśli oczywiście zakładając, że "gdyby nigdy nic" zakładało schodzenie ze śmiertelnie niebezpiecznej i wysokiej góry, trzymając jedną rękę za plecami. Zwykłe pokonanie tej odległości nie dałoby mu bowiem żadnej satysfakcji, a już na pewno nie przyniosłoby tak dobrych efektów małego "treningu", jak teraz. Do tej pory Mori Jin był jednak jedynym szaleńcem, który się tutaj pojawiał, a przynajmniej tak mu się zawsze wydawało. U podnóża góry może i spotykał czasem jakichś zagubionych wędrowców czy też mniej lub bardziej charakterystyczne persony, ale nigdy nie zdarzyło mu się, żeby natrafił na kogoś trochę wyżej. A tutaj proszę bardzo! Yura spojrzał za kroplą potu, która spadała w dół, a dostrzegł zielonowłosą kobietę znajdującą się na półce skalnej. W pierwszej chwili pomyślał, że to Suzu, ale już po krótkim przyglądaniu się stwierdził, że to jednak nie ona. Nie zmieniało to jednak faktu, że ktoś natrudził się na tyle, żeby się tu znaleźć. Jin stwierdził, że nie może pominąć takiej okazji i musi poznać odważną osóbkę, która porwała się na taki czyn. Chłopak wymierzył swoimi oczami w półkę skalną, a następnie odbił się delikatnie od góry, żeby ostatecznie sprawnie wylądować obok dziewczyny. Ta musiała z pewnością już słyszeć go o wiele wcześniej, bo schodzenie z góry nie należało do najcichszych zajęć, a i Yura nie starał się jakoś specjalnie zatuszować swojej obecności.
- Cześć! Nieczęsto spotykam tu kogokolwiek. Też udajesz się na szczyt, żeby trenować? - odezwał się jak do starej znajomej, niczego nie robiąc sobie z tego, że być może było to niezbyt grzeczne. Na dodatek nie zwrócił nawet uwagi na protezę dziewczyny, której, szczerze mówiąc, zwyczajnie nie zauważył. W tym momencie był za bardzo skupiony na tym, że spotkał tutaj jakąś żywą duszę, żeby zwracać uwagę na takie szczegóły jak sztuczna ręka.
0 x
Kiku

Re: Góra Kankaku

Post autor: Kiku »

Jeden trening, a zaraz za nim kolejny. Kiku nie zamierzała marnować czasu na odpoczynek, który trwał tak krótko, jak tylko się dało. Kolejna technika do wyćwiczenia była naprawdę problematyczna. Ciężko trenować defensywę, gdy nie ma się nikogo do pomocy. Tsukiko jednak należała do tych zaradnych osób, więc nie zamierzała dać się powstrzymać z tak błahego powodu jak brak przeciwnika. Technika polegała na tym, by przechwycić atak przeciwnika za pomocą własnego łokcia i kolana. Szybki i, przede wszystkim, równy ruch, chwytający w "kleszcze" czy to nogę, czy rękę oponenta. Efektem mogło być nawet złamanie, a w sumie to Kiku chodziło głównie o złamanie. Ruch ten miał spory potencjał, chociaż z pewnością należał do tych trudnych oraz ryzykownych. W końcu musieliśmy idealnie wyczuć moment i wykonać poprawnie ruch. Błąd oznaczał trafienie. Ciężko było ćwiczyć tę technikę inaczej, niż w prawdziwej walce, zatem Tsukiko postanowiła tylko przećwiczyć ruchy, by weszły jej w nawyk i były płynne. Nie należało to do najbardziej zajmujących ćwiczeń. Wyobrażała sobie moment, w którym wyimaginowany przeciwnik atakuje, a następnie próbowała jego zmyśloną rękę czy nogę złapać w "kleszcze". Ruch zaczął szybko wychodzić, aczkolwiek Kiku świadoma była, że nijak ma to się do starcia. Przeciwnik wystarczy, że byłby nieco szybszy, a skuteczność ruchu spadała drastycznie, niemalże do zera. Równomierne uderzenie kolanem wraz z łokciem, który nadchodził ciasno z góry, na wysokości wystawionego kolana, które było niczym kowadło dla młota. Tsukiko przećwiczyła to na jednej nodze, a później na drugiej, a następnie zaczęła ćwiczyć walkę z cieniem. Wykonywała kombinacje ataków, a także robiła uniki i trzymała gardę, prowadząc bój ze zmyślonym oponentem. Momentami próbowała wykonać nową technikę, która poszerzyła jej wachlarz możliwości. Wychodziło to tak dobrze, jak mogło bez przeciwnika. Należało teraz odpocząć.

Trening Kōsa Hō (B). 15/15.
Trening nawet najprostszej i najnudniejszej techniki był dla Kiku czymś bardziej zajmującym, niż otoczenie. Wychowana w rodzinie shinobi od najmłodszych lat uczona była, że systematyczność oraz gorliwość rodzi siłę. Wpojono jej te zasady, ale nie miała nikomu za złe wpłynięcia na jej życie. Uwielbiała być kunoichi, było to jej marzenie. Rozwój, walka i sława - to wszystko ją napędzało i dlatego teraz znajdowała się tutaj, na górze Kankaku, by na jednej z półek skalnych poćwiczyć. MImo, że nieznajomy chłopak nie skradał się, to Tsukiko go nie dostrzegła do momentu, aż zeskoczył obok niej. Wróciła na ziemię, ze swojego wymiaru, w którym walczyła z wyimaginowanym oponentem. Pojawił się prawdziwy? Przemknęło jej przez myśl, gdy szybki prawy prosty ruszył w kierunku twarzy potencjalnego przeciwnika. W połowie ciosu ocknęła się co wyprawia i zatrzymała protezę. Opuściła szybko rękę i przyglądnęła się młodzieńcowi. Nie był potężnej postury, ale skoro zeskakiwał z góry, to znaczy, że wspiął się przynajmniej wyżej niż sama Kiku, a to było już jakimś dowodem, iż siły, wytrzymałości i uporu mu nie brakuje. Jego słowa upewniły ją w tym, że nie ma złych zamiarów, a jedynie jest zaciekawiony co porabia tutaj dziewczyna.
- No cześć! Ja też rzadko wpadam tu na kogoś. Wielka góra na środku gigantycznej pustyni, to niezbyt popularne miejsce. - odparła i sięgnęła po bukłaczek z sokiem kaktusowym. Napiła się łyka, zamknęła go, a następnie rzuciła w stronę chłopaka. - I tak, i nie. Napij się, wspinaczka jest męcząca. - dodała, siadając pod ścianą i opierając się o nią, by nieco odpocząć. Przećwiczyła dwie techniki bez przerwy w tym gorącu, zatem miała prawo złapać oddech oraz, przy okazji, porozmawiać z kimś, może, ciekawym. - Na samym szczycie jest mało miejsca na trening, a zresztą słońce tam cholernie grzeje. Na półkach skalnych zawsze jest cień z którejś strony i sporo placu do zabawy. To tutaj ćwiczę. - po tych słowach, wyciągnęła z kieszeni spodni małą, brązową, materiałową chustkę, którą przetarła pot i pył z twarzy, karku, rąk i brzucha. Wystarczyło poćwiczyć tutaj kilka minut, by porządnie się oblepić pyłem z kamieni. - Skoro zeskakujesz, to pewnie jesteś już po treningu. - schowała chustkę znów do kieszeni i podniosła się, by podejść do nieznajomego i wystawić w jego stronę dłoń, a raczej drewniany jej zamiennik.
- Jestem Tsukiko Ayatsuri, ale mów mi Kiku. A ty jak się nazywasz?
0 x
Yura

Re: Góra Kankaku

Post autor: Yura »

Yura nie rozumiał jak tak wspaniałe miejsce może nie być popularne wśród turystów czy shinobi. On jednak miał inne spojrzenie na wyzwania, jakie przed człowiekiem stawia natura. W końcu jeśli dostanie się gdzieś wiąże się z większym trudem, to logicznym jest, że osiągnięcie celu sprawia najwięcej przyjemności. A skoro mowa o przyjemnościach, to chłopak chwycił pojemnik z napojem i bez skrepowania upił kilka łyków. Skoro dziewczyna mu już to zaproponowała, to niegrzecznie byłoby odmawiać. Nie zamierzał także ukrywać, że taki dość chłodny płyn był dla niego ukojeniem. Po ciężkim treningu nie ma nic lepszego, niż dobry napój.
- Mało miejsca? - powtórzył za nią pytająco, a później uśmiechnął się szeroko, kładąc dłonie za głową - Trochę tam ćwiczyłem jedną technikę, więc jest teraz go znacznie więcej. Jak to mówią, kiedy spotkasz głaz, rozpraw się z nim głazem. - tak naprawdę to nigdzie tak nie mówią, ale Yura nie mógł sobie przypomnieć dokładnej treści przysłowia, więc stworzył swoje, nowe. Zapewne pomieszał przy tym jakieś dwa kompletnie różne, ale dla niego nie robiło to żadnej różnicy dopóki rozmówca zrozumie o co takiego mogło mu chodzić.
- Mori Jin, jestem tu dość nowy. - przedstawił się i dodał coś od siebie, żeby nie było wątpliwości, że nie pochodzi z tych wszystkich wielkich rodzin czy klanów, jak też to nazywali. Był prostym chłopakiem i reagował także w sposób prosty, więc gdy uścisnął dłoń dziewczyny, jego oczy rozszerzyły się nieznacznie zupełnie tak, jakby sobie coś przypomniał. Przez jego głowę przechodziły teraz obrazy z ostatniej misji, podczas której walczył z marionetkarzem. Nie puszczając ręki Kiku, zbliżył do niej swoją drugą dłoń i zaczął delikatnie pukać w nią palcem tak, jakby chciał sprawdzić czy na pewno ma do czynienia z drewnem.
- Jesteś marionetką? Ostatnio z takimi walczyłem i też zachowywały się jak ludzie. - skierował słowa do dziewczyny, marszcząc przy tym swoje czarne brwi. Był lekko podejrzliwy, coś mu tu nie pasowało, ale nie chodziło o to, że czuł się zagrożony czy podekscytowany. Zwyczajnie chciałby rozmawiać twarzą w twarz z marionetkarzem, czy jak on ich nazywał - kręgarzem, aniżeli z jego dziełem. Doceniał ogrom pracy włożony w stworzenie tak zaawansowanych i wyglądających jak ludzie przedmiotów, ale jednak nie było nic lepszego niż rozmowa z żywym człowiekiem.
0 x
Kiku

Re: Góra Kankaku

Post autor: Kiku »

Ćwiczył tam technikę i jest więcej miejsca? W sumie Kiku nie słyszała żadnych huków, ale była dosyć zajęta treningiem, zatem mogła nie zwrócić na to uwagi. W końcu nawet nie dostrzegła jak chłopak schodzi z góry i nagle ląduje obok niej. A może ćwiczył jakieś ninjutsu? Jego ciało wskazywało jednak na to, że bliżej mu do zwarcia, niż ciskania technikami z dystansu. Jeżeli rzeczywiście szczyt jest aktualnie bardziej przestronny, to musiał być silniejszy, niż wyglądał. Świetnie się składało, bo Tsukiko od dawna nie ćwiczyła z drugą osobą. Najpierw musiała jednak poznać jegomościa, aby być pewną, że w trakcie ich ćwiczeń nie dźgnie jej w plecy albo serce. Nie potrzebowała wiele, by zaufać, jednak nie była zupełnie bezmyślna.
- Albo bądź twardy jak głaz! - dodała żwawo do powiedzenia, którego nigdy nie słyszała. To, że go nie znała, nie oznaczało, że takie nie istnieje, zatem przyjęła, że chłopak wcale go nie wymyśla na poczekaniu. Świat był naprawdę różny, jednak Kiku nie wystawiała nosa poza pustynię. Nie dlatego, że nie mogła lub zupełnie nie interesowała się nim, ale zwyczajnie nie czuła się dobrze poza "domem", którym były rozgrzane piaski Samotnych Wydm.
- Nowy? Co cię sprowadza na pustynię? Nie chcę nikogo obrażać, ale ludzie spoza pustyni są za słabi na nasze warunki. A z pewnością na dłuższą metę życie tutaj daje w kość. - zapytała całkiem zaciekawiona powodem przybycia Mori Jina. NIby był nowy, a nie spotykał tutaj kogokolwiek. Czyli nie aż tak nowy, chociaż nietutejszy. Może po prostu postanowił tutaj żyć? Ale czemu? Pustynia nie była zachęcająca dla zdecydowanej większości ludzkości, która wygodę przekładała ponad wartości. Prawda, żyło się tutaj ciężko, jednak ludzie z tych terenów byli dzięki temu naprawdę uparci i zaradni. Żeby przeżyć na pustyni trzeba było mieć coś więcej, niż zahartowany organizm, którym tak chwalą się mieszkańcy Hyuo. Na pustyni piasek nie znikał, zasilając rzeki, i odsłaniając żyzne pola, jak to było ze śniegiem na wyspie. Może połowa wyspy była skuta wiecznym lodem i obsypana puchem, ale pośród wydm były jedynie drobne prawdziwe oazy życia, które nie pozwalały umrzeć na skwarze.
Zaskoczona mina Mori Jina sprawiła, że Tsukiko również została zaskoczona i wyrażała to rozchylonymi ustami oraz wgapionym spojrzeniem w chłopaka. Gdy ten zaczął sprawdzać jej protezę, a później zadał takie absurdalne pytanie, to się trochę wkurzyła. Jak można było pomylić ją z marionetką?! Prawda, te mogły poruszać się prawie tak, jak człowiek, ale wystarczyło bliższe przyjrzenie się, aby dostrzec, że głos nie wydobywa się z jej gardła, a wzrok jest martwy i nie podąża za celem. Podstawowa obserwacja, o której powinien pamiętać każdy shinobi! A przynajmniej każdy w mniemaniu rodziny Kiku. Zdziwienie przerodziło się w złość, naburmuszona Tsukiko kopnęła Mori Jina prosto w kostkę i to z porządnym przyłożeniem. Wciąż trzymała go za rękę, aby jej nie zwiał przypadkiem. Drugą dłoń położyła mu centralnie na twarzy, zasłaniając przy tym oczy i odpychając lekko jego głowę.
- I co, jestem marionetką? - rzuciła wciąż zirytowana, że została pomylona z pustą, bezduszną lalką, która podąża za ruchami marionetkarza. Przecież miała w sobie tyle emocji! A jej spojrzenie z pewnością nie należało do martwych. I jeszcze ten melodyjny głos! Co prawda była taka wspaniała we własnym mniemaniu, ale inni może też to zauważyli. Puściła jego rękę, zabrała swoją dłoń i odsunęła się o krok od niego. Wskazała lewą ręką na drewnianą replikę dłoni i zapukała w nią palcem.
- To proteza. Jak widzisz... - przesunęła palec w górę i najechała nim na jej własną skórę. W końcu miała tak jakby połowę ramienia, do połowy bicepsa. - ...nie mam prawie całej ręki. - w tym momencie wystawiła przed siebie lewe ramię. - A tą już mam. I nogi, jak widzisz, też mam swoje. Generalnie tylko protezę mam taką... marionetkową. - i założyła obie ręce na piersi, obserwując uważnie Mori JIna. Miała lekko przymrużone oczy.
- Powiedz mi, Mori Jinie, dlaczego walczyłeś z marionetkami?
0 x
Yura

Re: Góra Kankaku

Post autor: Yura »

Twardy jak głaz? No to akurat na niewiele się zdaje w obliczu broni, o czym sam Yura się już przekonał, choć musiał przyznać, że taka wizja była naprawdę kusząca. Kto by nie chciał iść do przodu i nie zważać na nic więcej? Lecący kunai? Odbiję do powieką. Katana? Dawaj ją na klatę. Takie wizje z pewnością można by zaliczyć do mokrych snów Mori Jina, gdyby ten w ogole w pierwszej kolejności takowe miał. Niemniej jednak wytrzymałość była tą cechą, która interesowała go szczególnie i w której rozwój wkładał najwięcej wysiłku.
- Dokładnie! Właśnie do tego zmierzam, ale jeszcze daleka droga przede mną. - odpowiedział entuzjastycznie, wyobrażając sobie ile jeszcze treningów go czeka. Ta ilość wylanego potu, obolałych mięśni, kontuzji, niemal omdleń i przerzucania ciężaru - wszystko to sprawiało, że chłopak ponownie się ożywiał. Nawet taka jedna, samotna myśl kręcącą się wokół ćwiczeń sprawiała, że miał ochotę od razu rzucać się w wir kolejnego treningu. Teraz jednak nie wypadało, bo był w środku rozmowy, ale kiedy ta się skończy... czemu nie?
- O to, to! Pustynne warunki! O to mi chodzi! - żywo skwitował, uderzając pięścią w drugą, otwartą dłoń - Sensei mówił mi to samo trzy lata temu i ostrzegał, że tutaj wcale nie jest tak przyjemnie, ale właśnie to mi się podoba. Piekielne słońce, gorące piaski, ryzyko odwodnienia. Nie ma nic przyjemniejszego podczas ciężkiego treningu! Pierwszy raz jak tu przyszedłem, to grałem nawet w koci koci łapki ze skorpionem. Dopiero później sensei uświadomił mnie, że one mają jakąś truciznę czy coś takiego. W sumie już nie pamiętam, ale wiem, żeby nie dotykać ich za dużo. - dodał beztrosko, a później roześmiał się radośnie. Tak, gdyby nie nienaturalne pokłady szczęścia od losu, to Yura z pewnością kilka razy by już zginął. Jednak być może dlatego jest też taki wytrzymały. W końcu jeśli nie ma się w głowie, to ma się w nogach. W przypadku Mori Jina powiedzenie to nabiera trochę nowego wymiaru, bo ma nie tylko w nogach, ale w całym ciele. Te liczne blizny nie pojawiły się w końcu znikąd i świadczą nie tylko o niezdarności Yury, ale także jego uparciu. Głównie zawdzięczał je jednak beztrosce i gdyby teraz nie panowała tutaj przyjazna atmosfera, to zapewne dorobiłby się kolejnej sznyty, bo nie podejrzewał tak miło wyglądającej dziewczyny o cokolwiek. A tymczasem chyba powinien. Przynajmniej na to wskazywało kopniecie w kostkę, które Yura odczuł dość mocno, ale nie na tyle, żeby oderwać nogę od ziemi.
- Ej, ej, ej! Nie wiem, dobra? - takiej reakcji się nie spodziewał, ale gdyby Kiku widziała to, co widział on sam, to tez miałaby wątpliwości! Marionetki potrafią być naprawdę realistyczne. Yura przez kilka godzin po walce miał wrażenie, że otaczają go tylko marionetki. Nie można mu się dziwić, że teraz też nie był tego pewien - No to trzeba było tak od razu. Skąd ja mam to wiedzieć, skoro marionetki zachowują się jak ludzie, mówią jak ludzie, a dopiero kiedy je uderzysz, to zamieniają się w drzazgi? - powiedział z lekkim wyrzutem, ale zaraz go oświeciło. Przecież ona go kopnęła! - Sama też sprawdzałaś czy zamienię się w drzazgi. Po to mnie kopnęłaś, nie? Bez obaw. Jestem człowiekiem z krwi i kości! Syn rolnika nigdy nie kłamie. - to akurat prawda, zresztą jak wszystko co wychodziło z jego ust. Chłopak bowiem nie potrafił mijać się z prawdą, a jego rozumowanie przeważnie nie było zbyt skomplikowane. Własnie dlatego teraz wydawalo mu się logicznym, że skoro on by tak sprawdził czy ma do czynienia z marionetką, to inni pewnie też by tak zrobili.
- Bo nie chciałem niszczyć osady, więc wyzwałem na pojedynek lidera wioski by mieszkańcy sami ją opuścili. No ale on okazał się marionetką. Dookoła nas stali inni ludzie, którzy też okazali się marionetkami i je także musiałem zniszczyć. No, a później poszliśmy do wioski, znaleźliśmy marionetkarza i koniec końców zniszczyliśmy też wioskę. Nero-san chciał to zrobić inaczej, ale nie mogłem tak po prostu zburzyć komuś domu. - kolejny odcinek z serii pt "Opowiastki Yury". Zaczyna od środka, nie wyjaśnia wszystkich motywów, opowiada zdawkowo i tym samym wprowadza wiele dezinformacji. W końcu zapomniał wspomnieć, że zniszczenie wioski nie było planowane. Z początku miał walczyć z wielkimi skorpionami, które jakimś cudem zablokowały dopływ wody dostarczanej do innej wioski. Nie chodziło tu więc o bezmyślne niszczenie, a ratowanie czyjegoś życia. Yura nie chciał robić tego jednak kosztem innych osób, więc starał się zachować honorowo i koniec końców dopiął swego.
0 x
Kiku

Re: Góra Kankaku

Post autor: Kiku »

Jeszcze nigdy nie słyszała, aby ktokolwiek chwalił pustynne warunki jako idealne do treningu. Zamrugała kilkukrotnie lekko zaskoczona i dopiero wtedy zrozumiała, że chłopak ma raczej pewnego bzika na punkcie treningu swojego ciała. Kiku do normalnych w tej kategorii również nie należała, ale do Mori Jina zdecydowanie było jej daleko. Bardzo daleko. Historia ze skorpionem upewniła ją, że chłopak jest nie do końca normalny lub inteligentny. Coś było z nim nie tak, ale w sumie wyglądał na dobrego człowieka, chociaż nieco półgłówka.
- Małe skorpiony nie są takie groźne, ale trzeba uważać pośród pustyni, bo antidotum nie uświadczysz. Wielkie skorpiony to już inna bajka. Z nimi nie radzę się bawić - cholernie twardy pancerz, silne szczypce, długi ogon i piekielnie ostry kolec ze śmiertelnym jadem. Słabe z nich pupilki. - rzuciła zupełnie bezmyślnie, bo skoro był tu nowy, to podstawowe informacje mogły mu się przydać. Wyćwiczone ciało to za mało, by wygrać z potężną trucizną.
Mówią jak ludzie? Przecież marionetki nie mówiły, chociaż mogły poruszać ustami. Chyba, że marionetkarz był na tyle sprytny, aby ukryć się w środku - to inna sprawa. W innym wypadku dało się szybko usłyszeć, że słowa nie wydobywają się z ust, a z innego, odległego miejsca.
- Co? O czym ty gadasz? Przecież widzę, że nie jesteś marionetką. Jestem Ayatsuri, potrafię odróżnić ludzi od kukieł. - rzuciła lekko oburzona, chociaż tak naprawdę nie była. Mori Jin brał ją za równie... osobliwą jak on sam, a przecież było zupełnie inaczej! - To kopnięcie to taki... odruch, tak już mam, więc się nie czepiaj, dobra? - i później nastała chwila dziwnej opowieści chłopaka, która gdzieś między pierwszym, a drugim zdaniem już straciła jakikolwiek sens oraz logiczny bieg wydarzeń, więc resztę Kiku wysłuchała jako pojedyncze informacje. Pokiwała głową, jakby wszystko rozumiała, chociaż nie miała pojęcia o co chodziło. Jakoś nie wyobrażała sobie tego chłopaka jako kogoś złego, zdolnego do atakowania niewinnego Ayatsuri, zatem nie wnikała dalej w sprawę czemu z nim walczył, czemu zniszczył jego marionetki i wszystkie dookoła, a dlaczego akurat nie chciał zburzyć domu.
-...ah, no tak, rozumiem. - mruknęła niezbyt przekonana własnymi słowami i postanowiłą szybko zmienić temat. Chwyciła nagle Mori Jina za biceps i uniosła jego rękę do góry, przyciskając lekko.
- Z twoich opowieści wynika, że nie jesteś taki słaby, jak można byłoby się spodziewać po synu rolnika. - puściła go odwróciła się do niego plecami, spoglądając na rozległe po horyzont obszary pustyni. Bezkresnego piasku, spotykającego się z czystym błękitem.
- Swoją drogą to całkiem ciekawe dlaczego syn rolnika trenuje, walczy z Ayatsuri, ma mistrza i chce ćwiczyć na pustyni. Nietypowe wybory w swoim życiu podjąłeś. - odezwała się, zdając sobie sprawę, że przed nią możliwości były równie nieograniczone, chociaż ukierunkowane w jednym, precyzyjnym celu - zostaniu ninja tak, jak cała rodzina. Mogła być tancerką brzucha albo kucharką czy, chociażby, krawczynią lub nawet kowalem! A została i tak ninja. Trochę drażniło ją to, że nawet nie spróbowała zmienić swojego losu, ale z drugiej strony... nie była tak po prostu ninja. W końcu zajmowała się także mechanizmami, bronią, truciznami, marionetkami i innymi, ciekawymi rzeczami.
- Mam pomysł! - nagła zaduma przerodziła się w gwałtowną ekscytację. Kiku odwróciła się i aż podskoczyła z zadowolenia swym geniuszem. Wpadła na coś niezmiernie ciekawego, a jednocześnie korzystnego. Dumnie założyła ręce na biodra i wyszczerzyła się, jakby za chwilę miała ogłosić rozwiązanie problemu suszy na pustyni, a nie swój intrygujący pomysł. - Pokażesz mi co potrafisz! Zawalczymy, ale nie o tak, a o coś! Zawsze się walczy fajniej o coś. No bo o coś, walczy się bardziej, prawda? Jak byłam dzieckiem, to pobiłam się z przyjaciółką o ciastko i wygrałam, chociaż treningi zawsze przegrywałam! - radość na chwilę znikła. Tsukiko jakby się zawiesiła, odpłynęła na kilka sekund, podczas których chwyciła wiszący na jej szyi bursztyn. Nagle się otrząsnęła, wróciła na ziemię, puściła naszyjnik i wskazała na Mori Jina palcem, mając na twarzy promienisty uśmiech. - Jak wygram, to mogę zapytać o co chcesz, a ty mi odpowiesz. Jak ty wygrasz, to na odwrót - możesz zapytać o co chcesz, a ja muszę odpowiedzieć. Haha, co ty na to? - dumnie zaśmiała się na koniec, a jej wystawiona proteza zacisnęła się w pięść gotową do kulturalnego gestu szacunku do partnera i znaku, by rozpocząć walkę. Zatem mogła dowiedzieć się czegoś naprawdę interesującego, walczyła o swego rodzaju nagrodę, a przegrana oznaczała nijako karę, zaś to wszystko było walką, którą tak uwielbiała i, dodatkowo, treningiem, którego tak potrzebowała. Lepiej być nie mogło! Dawno nie miała tak dobrego pomysłu.
0 x
Yura

Re: Góra Kankaku

Post autor: Yura »

- Właśnie! Wielkie skorpiony! Miałem z nimi walczyć, a zamiast tego dostałem tylko marionetki. Zapowiadało się tak fajnie. - rzekł rozczarowany i pokręcił głową ze smutku. Naprawdę chciał się zmierzyć z tymi wielkimi bestiami i sprawdzić czy ich pancerz naprawdę jest taki twardy. Zdołałby zrobić w nim wgięcie? A może by się przez niego przebił? A jeśli nie, to zawsze mógł spróbować wyrwać im szczypce albo odnóża. Możliwości było naprawdę wiele. O, o! Mógł nawet sprawdzić jak silne jest uderzenie ich ogona, a jednak aż tak bardzo mu się nie poszczęściło. No i Yura był pewien, że jeśli zrobi wystarczająco dużo przysiadów i pompek, to trucizna sama wyjdzie z jego ciała. W końcu skoro przy ćwiczeniach zaczyna się z niego wylewać pot, to dlaczego tak samo miałoby nie być z toksynami? Ha! On jest geniuszem jak nic, ale na razie nie będzie zdradzał swoich myśli Kiku.
Skonsternowana mina Mori Jina dawała jasno do zrozumienia, że jego mózg jest w trakcie bardzo skomplikowanych rozważań - mianowicie rozważał on słowa dziewczyny. Skoro mówiła mu, że nie jest marionetką, to nie powinna być marionetką. Z drugiej strony ten lider, z którym walczył na misji też nie chwalił się, że jest kukłą, a jednak nią był. Właśnie dlatego Yura miał teraz w głowie mały mętlik. A co się robi jak ma się mętlik? Patrzy się w oczy! Chłopak zatopił więc swoje źrenice w gałkach Kiku i to właśnie z nich wyczytał, że można jej ufać. To, że czytał tak z każdych oczu, to już raczej nieistotny szczegół. Pomińmy go.
- Zdecydowałem! Dopóki nie polecą z Ciebie drzazgi na moich oczach, to będę Cię uznawał za człowieka. Wybacz za moją nieufność, ale każdy by się tak zachowywał, gdyby widział gadające kawałki drewna! - stwierdził, nic sobie nie robiąc z tego, że Kiku mówiła o Ayatsuri. Panienka na misji też była Ayatsuri i posługiwała się kukłami. Czy Yura wyciągnął z tego jakikolwiek wniosek? Ależ oczywiście, że nie. Gdyby tak było, to te rozważania nie miałyby nawet miejsca.
- Jestem dość wytrzymały, ale to nie tylko dzięki pracy w polu. Jem też dużo ryżu! Ryż daje siłę i energię na cały dzień. Powinnaś spróbować, jak kiedyś nie będziesz miała na nic sił. Mówię Ci, mnie od razu stawia na nogi. - pewność siebie wypływała z każdego jego słowa. W głowie Yury ryż faktycznie tak działał. To nie tak, że chłopak ćwiczył godzinami, dniami i miesiącami, bo przecież to wszystko zasługa tych białych ziarenek, które przez cały proces dzielnie go wspomagają. W końcu dieta jest równie ważna co sam trening, więc w połowie miał niby rację. Jakoś nigdy też nie doszukiwał się w swoim życiu czegoś ciekawego. Ot był zwyczajnym synem rolnika, w którym ktoś dostrzegł potencjał i wytrwałość, a następnie zaszczepił podstawy taijutsu, które wystarczyło już tylko pielęgnować. Przy prostolinijności Yury i jego nikłej skłonności do przekombinowania, chłopak po prostu robił to, co mu kazano i wszystko jakoś samo trybiło - Nietypowe? Same przyszły, nie wyglądały na złe, to wziąłem. - odpowiedział z rozbrajającą szczerością, bo przy żadnym z tych wyborów zbytnio się nie zastanawiał. Może to właśnie to było jego sekretem. Czy takie myślenie się sprawdzi, przekonamy się za chwilę, bowiem Mori Jin nie myślał zbyt długo, kiedy padła propozycja od dziewczyny. Sparing? On był gotowy w każdej chwili tak samo, jak i do treningu. Nie miało znaczenia z kim, na jakich warunkach, o ile oboje byli zgodni co do tego, żeby nie zrobić sobie krzywdy. W końcu zamiarem przyjacielskiego pojedynku nie było utrudnianie życia przeciwnikowi.
- Nie chcę nic poza dobrą walką. - odpowiedział z uśmiechem dziewczynie i przyłożył swoją pieść do jej, po czym odskoczył do tyłu na jakieś cztery, pięć metrów. Jego wyraz twarzy zmienił się z głupkowatego na o wiele poważniejszy, a jego lewa dłoń wysunęła się przed korpus, grzbietem skierowana w stronę Kiku, a palcami w stronę nieba. Większość ciężaru ciała opierał teraz nie na nodze wykrocznej, a znajdującej się lekko z tyłu - prawej. Głęboki wdech i powolne wypuszczanie powietrza było znakiem gotowości do pojedynku. Nie wyciągał żadnej broni, bo na razie jej nie potrzebował. Zresztą jego głównym orężem było własne ciało, a nie kawałek metalu.
ATRYBUTY PODSTAWOWE:

SIŁA 49
WYTRZYMAŁOŚĆ 92| 110
SZYBKOŚĆ 40
PERCEPCJA 60
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1

SUMA ATRYBUTÓW FIZYCZNYCH: 241
KONTROLA CHAKRY E
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 111%
MNOŻNIKI: +20% wytrzymałości
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:

NINJUTSU E
STYLE WALKI 1 (dziedzina D)
Rankanken A
---
---
ELEMENTARNE
RAITON

JUTSU:

Ninjutsu:
Ranga E: Suimen Hoko no Waza, Kinobori no Waza, Kawarimi no Jutsu, Henge no Jutsu, Kai, Nawanuke no Jutsu, Bunshin no Jutsu
Fuuinjutsu:
Ranga E: Fūin no Jutsu
Taijutsu:
Ranga C: Gangeki, Shōgekishō, Hōshō, Geki — Kongōriki Senpū, Kage Buyō, Hayabusu Otoshi
Ranga B: Raigyaku Suihei, Girochin Doroppu
Ranga A: Raigyaku Suihei Choppu, Raigā Bomu
Hachimon Tonkou
Kaimon
Kyumon
0 x
Kiku

Re: Góra Kankaku

Post autor: Kiku »

Im dłużej trwała rozmowa z Mori Jinem, tym bardziej Kiku mrużyła oczy i zdawała sobie sprawę, że ma do czynienia z kimś nie do końca normalnym. Dobrze, można było być zbzikowanym na jakimś punkcie. W końcu Tsukiko sama miała pewnego rodzaju fioła odnoszącego się do treningów, walki, mechaniki i rozwoju "ninja" zarówno jako siebie samej, jak także wszystkich tych, którzy dzielili z nią zawód. Mimo wszystko nie traciła kontaktu z rzeczywistością i coś, co było dla innych poważnym wyzwaniem lub bezsensownym utrudnieniem dla niej było niezbędnym elementem treningu, przeszkodą do pokonania, jednak Mori Jin wynosił to na zupełnie inny poziom. Dla niego samobójcze rzeczy były wyzwaniami, a wszystko zdawało się być możliwością do rozwoju ciała. Szkoda tylko, że równie chętnie nie ćwiczył umysłu, to może nawet wpadłby w oko Kiku. No trudno, przynajmniej zdawał się być przyjazny i młoda Ayatsuri czuła w nim iskrę miłości do surowego klimatu pustyni.
- Też wolałabym walczyć ze skorpionami, niż marionetkami. To nie to samo tłuc kogoś bezpośrednio, a tłuc jakąś jego morderczą zabaweczkę. - odparła lekko i roześmiała się. Tak naprawdę wolała też skorpiony, bo były mniej niebezpieczne, bardziej przewidywalne i mniej tajemnicze. Nigdy nie wiadomo było jakie mechanizmy skrywało jej ciało, jakimi truciznami zatruty był oręż i jak sprawny jest kuglarz.
Tsukiko już nie próbowała kwestionować logiki Mori Jina. Westchnęła tylko i pokiwała głową, że się zgadza na taki brak zaufania. Jednak wolała uniknąć pewnego nieporozumienia odnośnie drzazg. W końcu, jakby nie było, to w pewnej części była tą nieszczęsną marionetką, wobec których taką nieufnością pałał młodzieniec.
- Dobrze, niech będzie, ale moja ręka się nie liczy, rozumiesz? Moja ręka jest marionetkowa i z niej mogą polecieć drzazgi, ale jak polecą z innego miejsca, to możesz mnie uznać za marionetkę. - a nic innego drewnianego nie miała, zatem była spokojna. Najwyżej mogło coś się przywidzieć Mori Jinowi, ale to już nie powinno być tak trudne do wytłumaczenia. Wystarczyło pokazać, że nigdzie drzazg nie brakuje. W końcu znikąd nie mogły się pojawić.
Ryż? Naprawdę? Ryż miał być sekretem wytrzymałości Mori Jina? Kiku wzięła to równie poważnie, jak wypowiedź o drzazgach i marionetkach. Chłopak wierzył w to z całych sił i niech tak pozostanie. Tsukiko nie musiała go wyprowadzać z błędu, ani nawet nie chciała, bo kto bronił wierzyć w bzdury? Zresztą nic nie dawało dziewczynie pewności, że młodzieniec się myli. Może rzeczywiście ryż był najważniejszym elementem treningu?
- Ryż? Rzadko go jadam, ale na brak energii nie narzekam! Wiesz, młodzieńcza siła, motywacja, sok z kaktusa. - nawet nie zdawała sobie sprawy, że dla niej takim ryżem był właśnie wspomniany wcześniej sok z kaktusa. Niby nic, niby smaczny napój, a jakoś napełniał ją pozytywną energią do działania. Jak to się działo? Pewnie w taki sposób, że zawsze piła sok z kaktusa, gdy szła ćwiczyć, zatem wystarczyło teraz napić się soku, by nabrać energii do treningu. Takie przyzwyczajenie, bo inaczej wytłumaczyć tego nie mogła i nie umiała.
Już nie komentowała wypowiedzi młodzieńca, która charakteryzowała go na takiego, który płynie z nurtem i podejmuje wybory bez większego zastanowienia. Wybierał tylko spośród rozdanych kart, a przecież można było samemu je rozdawać. Tsukiko lubiła wściubiać nosa w nie swoje sprawy, jednak nie zamierzała nikomu układać życia czy kogoś moralizować, a szczególnie, gdy nie zrobił, tak właściwie, niczego złego. Kiedyś zwyczajnie może się naciąć na wybór, który tylko pozornie wydawał się właściwy. Takim zazwyczaj była decyzja zostania ninja, ale o tym każdy shinobi i kunoichi zdawali sobie sprawę w ostatnich chwilach życia. Kiku mimo tej świadomości nie czuła, że zrobiła źle i pogodziła się, że kiedyś tego pożałuje. Przynajmniej nie będzie żałować długo.
Nic poza dobrą walką? Fajnie, ale może być fajniej i dlatego Tsukiko postawiła na szali pytanie oraz odpowiedź. W końcu znacznie ciekawiej było walczyć o coś więcej, niż tylko proste zwycięstwo. Nagrodą mogła być nie tylko satysfakcja, ale także jakaś mniej lub bardziej istotna informacja. Nie wiedziała nawet, o co mogłaby zapytać Mori Jina, lecz nie zaprzątała sobie tym głowy teraz. Najpierw musiała wygrać, by móc zapytać o cokolwiek.
Pozycja, jaką przyjął młodzieniec wskazywała, że jego słowa nie były po prostu pustym zlepkiem. Wyglądał, jakby naprawdę potrafił walczyć. Zresztą po co miałby kłamać? Po co przyjmowałby wyzwanie? Bezsensu. Kiku również odskoczyła na te cztery czy pięć metrów, by dystans między nimi wynosił ich jakieś dziesięć. W prawą rękę chwyciła metalową tonfę, którą ustawiła wzdłuż przedramienia. Same ramię zostało wystawione do przodu, gotowe do ewentualnego ataku lub obrony. Lewa dłoń zaś sięgnęła do torby z ekwipunkiem i tam pozostała. Tsukiko przyjęła pozycję bardziej luźną, gdyż ciężar swego ciała rozłożyła po równo na każdą z nóg. Musiała być gotowa do uniku, a także ruchu w każdym kierunku. To też sprawiało, iż miała pewniejszą pozycję, trudniej było ją zachwiać i byle trafienie w jedną nogę nie sprawiłoby, że ta od razu spotkałaby się z twardą ziemią. Uważnie przyglądała się Mori Jinowi, który teraz wyglądał jak zupełnie inna osoba. Jakby w jego ciele tkwiły dwie dusze - jedna, która walczyła i jedna, która robiła wszystko inne. Obie skrajnie różne od siebie.
- Atakuj kiedy chcesz. - rzuciła, by ten nie czekał na żaden znak. Na jej twarzy widniał uśmiech, bardzo szeroki, który teraz kontrastował z powagą młodzieńca. Brał walkę śmiertelnie poważnie? Jednak różnił się od młodej Ayatsuri bardziej, niż się spodziewała. Dla niej to była rozrywka, która często ją ponosiła. Za bardzo kierowała się emocjami w pojedynku. Była tego świadoma, aczkolwiek nie potrafiła tego zmienić. Nie tylko dlatego, że nie było to łatwe, ale nie do końca chciała. W końcu te emocje, ta radość, złość, ekscytacja i poddenerwowanie sprawiały, iż wciąż pragnęła z całych sił być ninja.
Ukryte działania:
1. Kiku w torbie z ekwipunkiem podpięła pięć nici chakry z Chakura no Ito do dwóch shurikenów, dwóch senbonów i jednego kunaia.
2. Chwyciła w dłoń dwa shurikeny - gotowe do rzutu. Senbony zostały chwycone jakkolwiek, gdyż miały zostać jedynie upuszczone na ziemię, ale o tym może w następnych turach.

Założone działania:
1. Naturalnie unik przed każdym nadchodzącym atakiem. Byłoby to odskoczenie w bezpiecznym kierunku najszybciej, jak potrafiła. W przypadku łatwego ataku, który uznałaby za możliwy do zablokowania (porównuje siłę Mori Jina do własnej), przyjęłaby go na metalową tonfę, o ile starczyłoby jej szybkości, by tego dokonać. Unik jednak jest pewniejszy i właśnie ten sposób obrony by preferowała.

Chakra: 103% - 5% = 98%


ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 38
WYTRZYMAŁOŚĆ 35
SZYBKOŚĆ 50
PERCEPCJA 50
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1
SUMA ATRYBUTÓW FIZYCZNYCH: 173
KONTROLA CHAKRY C
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 103%
MNOŻNIKI: +3% Chakry z wytrzymałości
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
NINJUTSU
STYLE WALKI 1 (dziedzina D)
Gōken - B
Nazwa
Chakura no Ito
Pieczęci
Brak
Zasięg
100 metrów
Koszt
E: 1,4% | D: 1,2% | C: 1% | B: 0,8% | A: 0,6% | S: 0,4% | S+: 0,2% (za jedną nić)
Dodatkowe
Płacimy tylko za wytworzenie nici.
Opis Podstawowa technika kuglarzy. Za jej pomocą wytwarzamy na czubkach palców cienkie nitki chakry, które następnie można podłączyć do marionetki. Dzięki odpowiednim ruchom rąk i palców jesteśmy w stanie wywołać pożądane ruchy u kukły, np.: przemieszczenie się czy też aktywowanie danego mechanizmu. Początkujący kuglarze muszą podłączyć aż dziesięć nici do jednej marionetki aby funkcjonowała poprawnie. Z czasem liczba ta ulega zmianie i możliwe jest sterowanie większą ilością lalek za pomocą mniejszej ilości nitek. Same nici chakry są niesamowicie wytrzymałe, a przeciąć je można jedynie ostrzem pokrytym chakrą, bądź całkowicie z niej stworzonym. Zniszczyć może je także wystarczająco duża siła (od przeciętnej wzwyż). Od rangi klanowej B istnieje możliwość sprawienia, że nici stają się niewidoczne, przez co shinobi bez specjalnych zdolności nie będzie mógł ich dostrzec.
0 x
Awatar użytkownika
Sans
Administrator
Posty: 5407
Rejestracja: 14 lut 2015, o 11:23
Wiek postaci: 8
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Papyrus

Re: Góra Kankaku

Post autor: Sans »

Szybko dogadali się co do warunków potyczki. Nowi znajomi byli właśnie w trakcie swoich własnych treningów, a okazało się, że towarzyski sparing wpisywał się znakomicie w plany obojga. Bez zbędnych ogródek zdecydowali się zatem na rozpoczęcie pojedynku, odskoczyli od siebie zwiększając dystans i gotowali się do walki. Znajdowali się gdzieś na jednej ze skalnych półek góry Kankaku, od jej zacienionej strony, więc Słońce nie powinno im przeszkadzać, lecz wysoka temperatura i owszem. Po rozgrzanych skałach na pewno nie chodziło się przyjemnie, ale co to dla dwójki tubylców, którzy na tutejszym piachu zęby zjedli? Aktualnie stali naprzeciw siebie, robiąc groźne miny i mierząc wzrokiem przeciwnika.

Kolejka dowolna. Przepraszam że tak bidnie...
https://i.imgur.com/2HS4udu.jpg?1
Tu sobie tylko wrzucę gołą mapkę żeby mieć ją pod ręką do następnych opisów. Mam nadzieję że to mniej więcej tak, jak sobie wyobrażaliście tą pustynną górę.
Obrazek Tutaj aktualna mapka startowa. Pierwszy piszący wybiera którą kropką chce być. Ukształtowanie terenu jest względnie płaskie, te nierówności nie sięgają powyżej kolana, kilka wystaje do połowy uda, ogólnie niczego ciekawego na polu bitwy nie ma, nawet rzeczy do ewentualnego kawarimi. Dzieląca Was odległość to wspomniane wcześniej w poście Kiku 10 metrów, więc pole walki jest względnie małe, trzeba wziąć to pod uwagę. Za granicami mapki jest... hmmm... nie wychodźcie żebym nie musiał wymyślać i dorysowywać. kappa

Regulamin walk można znaleźć w regulaminie walk, ale nie darujemy sobie notki o hajdach lel. Każdy ruch widoczny dla przeciwnika, nawet jeśli wpisujemy swoją ewentualną reakcję na jego ewentualne ruchy, nie jest UR. Dopóki postaci się widzą, nie ma miejsca na pisanie "tnę mieczem" w hide.
0 x
Obrazek
Yura

Re: Góra Kankaku

Post autor: Yura »

Skoro byli gotowi, to Yura nie widział większego sensu w przedłużaniu tego napięcia. Uśmiechnął się szeroko widząc jak dziewczyna przyjmuje swoja pozycję do walki. Dawno nie miał sparingu z kimś innym, niż jego własny sensei, więc to może być dobry sposób na sprawdzenie swoich umiejętności. Ćwiek był bowiem w tym, że Yura stawiał zazwyczaj na prostolinijność i wszelkie sprytne sposoby przeciwnika mogły go bardzo ławo zaskoczyć. I choć Jin miał tendencję do biegnięcia wprost na oponenta, to tym razem postanowił, że spróbuje czegoś nowego. W końcu nie zawsze będzie mógł korzystać tylko z tego, co dały mu jego wycieńczające treningi i czasem będzie musiał sięgnąć pod swoją kopułę. Tak też zrobił, bowiem jego ręce zaczęły tworzyć znaki, które Kiku zapewne dobrze znała - bunshin no jutsu. Tam, gdzie do tej pory był jeden Yura, teraz stało ich czterech. Stali tak jednak tylko przez chwilę albowiem zaraz trójka z nich ruszyła do przodu, o ile można tak to nazwać. Pierwszy wyskoczył bowiem do góry, zamierzając wykonać proste, opadające kopnięcie. Drugi ruszył do przodu z palcami zaciśniętymi w pięści, a trzeci zaczął biec po delikatnym łuku z zamiarem uderzenia Kiku otwartą dłonią. Czwarty stał za to z tyłu i wszystkiemu się przyglądał, chcąc uważnie przeanalizować ruchy dziewczyny. Ten pierwszy kontakt da mu jakiekolwiek pojęcie o jej umiejętnościach, bo trzeba było nadmienić, że Mori Jin w tym momencie nie zamierzał powstrzymywać ani swojej siły, ani też szybkości. Miał jednak na względzie to, że jeśli nie będzie uważał, to walka skończy się dość szybko i z tego powodu skupiał się również na ręce przeciwniczki, która zapewne sięgała po jakiś ekwipunek. Tutaj niestety Yura nie będzie mógł jej dotrzymać kroku, ale zrewanżuje się przynajmniej tym, że będzie uważał na wszelkie notki wybuchowe czy tam oślepiające. Sam ich nie używał, ale wiedział, że takowe istnieją. Lepiej zasłonić oczy i dostać protezą prosto w szczękę, niż pozbawić się wzroku na kilka chwil. Uniki? Też miał to na uwadze, ale na razie musiał poczekać na to, co zrobi Ayatsuri.
Staty dawałem już wyżej.
Nazwa
Bunshin no Jutsu
Pieczęci
Baran › Wąż › Tygrys
Zasięg
Obszar danej prowincji, w której znajduje się gracz
Koszt
E: 7% | D: 5% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: Niezauważalny (za 2 iluzje)
Dodatkowe
Brak własnej woli; niematerialne
Opis Prosta technika Ninjutsu, która polega na stworzeniu iluzji nas samych. Przy jej pomocy – w zależności od Kontroli Chakry – jesteśmy w stanie stworzyć od jednej do kilkunastu iluzji, które wyglądają jak my i wykonują nasze polecenia wydawane drogą mentalną. Oczywiście iluzje nie są materialne, więc każde uderzenie w nie kończy się ich rozwianiem w małym, błyskawicznie znikającym obłoku dymu. Warto również zauważyć, że iluzje nie wydają żadnych dźwięków, dodatkowo nie rzuca swym "niematerialnym" ciałem cienia, a także nie potrafią poruszać żadnych przedmiotów.
111% - 10,5% za 3 klony = 105% chakry obecnie

Co do klonów, to sprawa ma się tak, że prawdziwy Yura to ten, który znajduje się w powietrzu i zamierza wykonać kopnięcie. Reszta to właśnie te trzy, wytworzone klony. Jeśli chodzi o kopnięcie, to ma to być ta technika:
Nazwa
Girochin Doroppu
Pieczęci
Brak
Zasięg
Bezpośredni
Koszt
Brak
Dodatkowe
Podczas wykonywania techniki: +30 Siły.
Opis Kopniak opadający gilotynowy. Sama nazwa wzbudza szacunek, prawda? Użytkownik tego zabójczego ruchu wybija się w powietrze, a następnie podnosi nogę i opuszcza ją prosto na swojego oponenta. Cios ten jest w stanie zadać olbrzymie obrażenia, mogąc połamać wiele kości jednocześnie. Aby tak się jednak stało, trzeba mieć dużo siły i uderzyć precyzyjnie. Jeżeli dodatkowo użytkownik jest w stanie zrobić salto, cios jest jeszcze silniejszy.
0 x
Kiku

Re: Góra Kankaku

Post autor: Kiku »

Pieczęci? Tego się nie spodziewała po młodzieńcu. W końcu jego słowa, zachowanie i wygląd wskazywały raczej na osobę, która rozwiązuje problemy siłą mięśni, a nie swojej duchowej energii, zwanej również chakrą. Już przygotowywała się do jakiegoś dewastacyjnego jutsu, którym to mógłby niszczyć skały i robić więcej miejsca na szczycie Góry Kankaku, a tu nagle sekwencja się zakończyła. Bunshin no Jutsu - jedna z najprostszych sztuczek. Wystarczyło spojrzeć, spod którego stóp ucieka pył albo zostawia po sobie ślady, a dało się bez problemu odróżnić iluzję od oryginału. Kiku już pomijała to, że słychać byłoby ruch. Zatem przyglądnęła się każdemu z Mori Jinów, a szczególnie wtedy, gdy na nią ruszyli. Raczej nie powinna mieć problemów z określeniem, który jest prawdziwy. Po rozpoznaniu albo chociaż przekonaniu o rozpoznaniu fałszywek, lewa dłoń Tsukiko błyskawicznie wydostała się z torby. Dwa shurikeny pomknęły, przecinając powietrze.
Jeżeli Kiku rozpoznała, że jeden z nich to prawdziwy Mori Jin, to oba shurikeny pomknęły w jego kierunku.
Jeżeli jednak Kiku nie rozpoznała niczego, to cele shurikenów były różne. Jeden wycelowany był w Mori Jina, który nadbiegał prosto, zaś drugi shuriken poleciał wprost na tego, który wyskoczył w powietrze.
Rozpoznanie, który Mori JIn jest prawdziwy pozwolić jej miało na przywilej braku obrony przed naciągającymi atakami. W końcu były to jedynie iluzje, które w zetknięciu z nią powinny się rozpłynąć w powietrzu. W razie czego Tsukiko była gotowa na wszelakie uniki, a w ostateczności blok, który zostałby wykonany metalową tonfą - w końcu idealnie się do tego nadawała.
Ukryte działania:
1. Kiku na tyle, na ile mogła, to po kryjomu upuściła dwa senbony, do których miała przyczepione nici chakry. Jeżeli Yura to zauważył, to proszę mu napisać w poście, gdyż i tak tura sędziego, a sama nie wiedziałam czy pisać to że widzi, czy że nie widzi.

Założone działania:
1. Gdyby wyrzuciła shurikeny w iluzje, a wtedy zaatakowałby ją Mori Jin czy to na odległość, czy dążyłby do zwarcia, to Kiku zamierzała skorzystać z techniki Sōshūjin, by cisnąć senbonami, które jej "wypadły". Jeżeli byłby to atak z dystansu, to celowała w brzuch i ramię, a jeżeli dążyłby do zwarcia, to celowałaby w uda.
2. Gdyby senbony miały minąć się z celem, to Kiku odpowiednio spróbowałaby skorygować ich lot na tyle, na ile mogła, aby trafić Mori Jina.
3. W sytuacji, w której shurikeny nie trafiłyby swoich celów. Kiku zamierzała manualnie, bez techniki Sōshūjin zmienić tor lotu rzutek, po prostu ciągnąc za linki chakry przymocowane do broni.
4. Naturalnie unik przed każdym nadchodzącym atakiem. Byłoby to odskoczenie w bezpiecznym kierunku najszybciej, jak potrafiła. W przypadku łatwego ataku, który uznałaby za możliwy do zablokowania (porównuje siłę Mori Jina do własnej), przyjęłaby go na metalową tonfę, o ile starczyłoby jej szybkości, by tego dokonać. Unik jednak jest pewniejszy i właśnie ten sposób obrony by preferowała.

Informacje:
1. Do wyrzuconych shurikenów w dalszym ciągu są przyczepione nici chakry nawet wtedy, gdy leżą na ziemi lub są wbite w coś.

Chakra: 98%


ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 38
WYTRZYMAŁOŚĆ 35
SZYBKOŚĆ 50
PERCEPCJA 50
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1
SUMA ATRYBUTÓW FIZYCZNYCH: 173
KONTROLA CHAKRY C
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 103%
MNOŻNIKI: +3% Chakry z wytrzymałości
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
NINJUTSU
STYLE WALKI 1 (dziedzina D)
Gōken - B
Nazwa
Chakura no Ito
Pieczęci
Brak
Zasięg
100 metrów
Koszt
E: 1,4% | D: 1,2% | C: 1% | B: 0,8% | A: 0,6% | S: 0,4% | S+: 0,2% (za jedną nić)
Dodatkowe
Płacimy tylko za wytworzenie nici.
Opis Podstawowa technika kuglarzy. Za jej pomocą wytwarzamy na czubkach palców cienkie nitki chakry, które następnie można podłączyć do marionetki. Dzięki odpowiednim ruchom rąk i palców jesteśmy w stanie wywołać pożądane ruchy u kukły, np.: przemieszczenie się czy też aktywowanie danego mechanizmu. Początkujący kuglarze muszą podłączyć aż dziesięć nici do jednej marionetki aby funkcjonowała poprawnie. Z czasem liczba ta ulega zmianie i możliwe jest sterowanie większą ilością lalek za pomocą mniejszej ilości nitek. Same nici chakry są niesamowicie wytrzymałe, a przeciąć je można jedynie ostrzem pokrytym chakrą, bądź całkowicie z niej stworzonym. Zniszczyć może je także wystarczająco duża siła (od przeciętnej wzwyż). Od rangi klanowej B istnieje możliwość sprawienia, że nici stają się niewidoczne, przez co shinobi bez specjalnych zdolności nie będzie mógł ich dostrzec.
Nazwa
Sōshūjin
Pieczęci
Brak
Zasięg Max.
100 metrów
Koszt
Brak
Dodatkowe
Wykonywane przy pomocy nici z techniki Chakura no Ito
Opis Odpowiednik zwykłej żyłki w połączeniu z kontrolą broni podczas walki. Dzięki tej technice jesteśmy w stanie manipulować kilkoma kunaiami czy shurikenami jednocześnie (czy też innymi przedmiotami o podobnej wadze). Podłączenie się do broni za pomocą nici pozwala na uniesienie i ciśnięcie jej w obranym kierunku tak, jakbyśmy rzucili nimi normalnie. Maksymalnie można sterować dziesięcioma przedmiotami na raz. Tor lotu broni może być przez nas nieznacznie korygowany. Należy jednak zaznaczyć, że jutsu to nie pozwala na dowolną kontrolę broni przez nieograniczony czas, a ogranicza się jedynie do podniesienia przedmiotów, a następnie ich ciśnięcia. Trzeba jednak zwracać uwagę na ciężar podnoszonych przedmiotów, np.: fuuma shuriken jest już zdecydowanie za ciężki i jego waga nie pozwala na wykonanie techniki.
0 x
Awatar użytkownika
Sans
Administrator
Posty: 5407
Rejestracja: 14 lut 2015, o 11:23
Wiek postaci: 8
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Papyrus

Re: Góra Kankaku

Post autor: Sans »

// Przepraszam że tak długo, byłem na marszu

Szybko zniknęło wrażenie nieporadnego i niewinnego chłopca, które Yura sprawiał od samego początku. Gdy tylko wziął się do walki, jego pierwsze ruchy były zdecydowane i nie obarczone nawet chwilą zastanowienia. Nie była to oczywiście wada, chłopak miał w głowie plan, do realizacji którego przystąpił niezwłocznie. Miraże jego osoby pojawiły się tuż po tym, gdy złożył ostatnią pieczęć, a następnie trójka z czwórki Yur ruszyła do ataku. Dzieląca ich odległość działała na jego korzyść, była na tyle mała, że Kiku miała mało czasu na przyjrzenie się i rozszyfrowanie fortelu. Niemniej jednak, na skalistym podłożu pokrytym pyłem i kurzem dało się wypatrzyć ślady stóp, a i kroki brane podczas rozbiegu przed wyskokiem odbiły się cichym echem między górskimi skałami. TO TEN! Ten który szybował był prawdziwy! Kunoichi nie wahała się, bo oczywiście nie mogła sobie pozwolić na taki luksus. Wrzuciła dwa pociski, ale czy trafiła? Nie miała czasu, aby przekonać się o tym na własne oczy już teraz, ponieważ była zmuszona wykonać blok i zasłonić się swoją tonfą przed kopniakiem nadciągającym z góry. Na unik było już za późno, jednak instynktowne zasłonięcie się poskutkowało. Kiku poczuła jednak potężne taijutsu na swojej ręce i mało brakowało, aby uklęknęła od siły otrzymanego ciosu. Yura również poczuł metalowy opór, choć z jego nogą nic się nie stało. Ostatecznie po uderzeniu wylądował przed Kiku i dopiero teraz poczuł, że jej pociski jednak trafiły. Jeden shuriken był wbity w klatkę piersiową chłopaka, natomiast drugi zagnieździł się w udzie nogi, którą przed chwilą kopał. Gwiazdki nie były oczywiście w stanie zakończyć tej walki, ale bolały, podkręcały adrenalinę no i mogły stanowić większe zagrożenie w dalszej walce. Kiku po uderzeniu została mimo wszystko zepchnięta do defensywy, a z torby wypadły jej dwa senbony. Leżały na ziemi, a Yura mógł wyraźnie zobaczyć, że przyczepione są do nich jakieś linki, mające swój początek przy palcach jego przeciwniczki. Teraz jednak znajdowali się tuż przed sobą, w close range, klony Yury były również tuż przy Kiku, jednak czy miało to teraz znaczenie, skoro dokładnie wiedziała ona, który z nich jest tym prawdziwym?
Podsumowanie: Yura wykonał potężne kopnięcie gilotynowe w ramię Kiku uzbrojone w tonfę. Siła uderzenia była na tyle duża, że dziewczyna nie była jednak w stanie w pełni go zamortyzować i wyprowadzić kontry. Stąd inicjatywa po stronie Yury i to on pisze pierwsze w kolejnej turze. Pod nogami Kiku znajdują się dwa senbony z przyczepionymi linkami chakry.

Kiku: wszystkie UR, które nie będą UR nie będą brane pod uwagę. Nawet gdy w swoim poście masz mnóstwo "jeśli" to jeśli te etapy planu będą widoczne dla przeciwnika gdy do nich dojdzie, to nie jest to UR. I jeśli masz wątpliwości czy Twój oponent coś zobaczy czy nie, to możesz zapytać albo dla pewności daj odkryte.
0 x
Obrazek
Yura

Re: Góra Kankaku

Post autor: Yura »

Nie wszystko poszło tak, jak Yura planował. Chociażby to, że wyskok miał następować z miejsca, a nie po rozbiegu, ale to już drobny szczegół, albowiem obrażenia nie były na tyle poważne, żeby chłopak się nimi przejmował. Przez jego brzuch przechodziła już katana, a ręka od ramienia aż za łokieć była rozcięta drugą kataną. Do tego należy dodać ból, który ogarnia jego ciało kiedy przesadzi z bramami chakry. Czym wobec tego były dwa shurikeny wbite w jego ciało? Mógłby się teraz nimi zająć i zwyczajnie je wyjąć, ale to przesądziłoby o przewadze jaką uzyskał. Okazało się bowiem, że Kiku jest silna, ale nie na tyle, żeby spokojnie wytrzymać jego atak. Przez głowę chłopaka przeszła nawet myśl, że gdyby nie metalowa tonfa, to ta obrona mogłaby zakończyć się inaczej, ale to nic. Mori Jin nie myślał bowiem w takich sytuacjach w kategoriach przewagi jaką dają komuś bronie. On cieszył się z tego, że właśnie dzięki nim pojedynek wymaga od niego włożenia w całą akcję więcej zaangażowania i siły woli. A skoro o tym mowa, to nie mógł tak bezwiednie przejść obok determinacji dziewczyny
- Świetnie! Zaczynam się rozgrzewać! - powiedział radosnym, donośnym głosem, kiedy jego kopnięcie spotkało się z metalową tonfą dziewczyny. Dało się wyczuć, że cała sytuacja sprawia mu frajdę i pomimo adrenaliny rozchodzącej się po jego ciele, nie daje emocjom zawładnąć nad swoimi akcjami. Gadanie jednak walki nie wygrywa, więc kiedy tylko chłopak wylądował na ziemi, zaczęła się prawdziwa część walki. Plan chłopaka był dość prosty. Skoro znajdował się już w tak bliskiej odległości i dodatkowo, miał przewagę, to najlepszym wyjściem było doprowadzenie do tego, żeby dziewczyna już mu się nie wywinęła. Zapewne preferowała walkę na średni dystans, na co wskazywałby początek walki, ale to nie było po myśli chłopaka, który zwyczajnie wybił do przodu, starając się opleść rękoma Kiku. W każdej innej sytuacji oznaczałoby to molestowanie, ale nie w walce, kiedy Yura nawet nie miał takiego zamiaru. Nadmieniając, w tym samym momencie na dziewczynę ruszyły klony (dwa, atakujące razem z Yurą. Nadal pozostawał trzeci, stojący z tyłu), które w kontakcie z materią stałą miały zamienić się w delikatną zasłonę dymną. Może i dziewczyna wiedziała, że nie są to oryginały, ale mimo wszystko poruszający się obiekt powinien zaabsorbować trochę jej uwagi. Natomiast jeśli tylko górne kończyny chłopaka zakotwiczyły się na ciele dziewczyny, to momentalnie podniósł ją do góry, aby następnie cisnąć nią o ziemię. Nie miał na tyle siły by cios był śmiertelny, ale z pewnością wystarczająco zaboli.Dodatkowo taki ruch może przeszkodzić w sterowaniu senbonami, które znalazły się na ziemi. Należy bowiem nadmienić, że Yura walczył już z ludźmi, którzy za pomocą takich śmiesznych niebieskich nitek kontrolowali kukiełki i podejrzewał, że to samo może dziać się z tymi igłami. W każdym razie, do rozstrzygnięcia pozostaje jeszcze kwestia obrony przed atakami. Jeśli Mori Jinowi uda się złapać Kiku, to stara się je zwyczajnie przyjąć na siebie, możliwie jak najbardziej je neutralizując. W końcu z takiej odległości ich siła powinna także znacząco osłabnąć z powodu braku możliwości włożenia w atak całej siły i wagi swojego ciała. Głównym celem chłopaka będzie wtedy dokończenie swojego ataku. Jeśli zaś chodzi o ostatniego klona, ten podbiegł do walczących i stanął metr za Mori Jinem.
Jeśli jednak ten atak się nie powiedzie, to zapewne wtedy inicjatywę przejmie Kiku. Wtedy Yurze pozostanie jedynie próba ponownego zmniejszenia dystansu, okraszona dodatkowa unikami.
Technika użyta na Kiku:
Nazwa
Raigā Bomu
Pieczęci
Brak
Zasięg
Bezpośredni
Koszt
Brak
Dodatkowe Aby technika była zabójcza, należy mieć 120 Siły; Podczas wykonywania techniki: +40 Siły.
Opis Ninja chwyta przeciwnika i podnosi go wysoko w powietrze. Następnie używając ogromnej siły rzuca oponentem o ziemię. To druzgocące uderzenie jest w stanie zniszczyć ogromny obszar ziemi. Technika zabija ofiarę na miejscu. Należy pamiętać, że bez odpowiedniej siły samo Jutsu może co najwyżej oszołomić, albo unieszkodliwić przeciwnika.
Jeśli wyjdzie, to uderzenie zostanie zadane z siłą wynoszącą 89.

Klon stojący z tyłu ma dać znać Yurze, że nadchodzi jakiś atak w przypadku, gdy coś się przez niego przebije. Sam bunshin nie reaguje, nie przesuwa się na drogę ataku, więc daję w hide. Kiku widzi, że podbiegł i jej decyzja co zrobić. Puffnięcie klona za plecami da jednak chłopakowi znać, że coś się za jego plecami dzieje.
0 x
Kiku

Re: Góra Kankaku

Post autor: Kiku »

Dwa shurikeny, które utkwiły w ciele Mori Jina nie spełniły do końca roli, którą miały. Niby trafiły, niby zadały obrażenia, ale za małe, by jakkolwiek rozkojarzyć chłopaka w jego ofensywie. Był znacznie twardszy, niż myślała, a specyfika jego ataku wskazywała, że jest najlepiej wyćwiczony w taijutsu. Nie było to najgorszą możliwością, ale umiejętności Kiku należały raczej do wszechstronnych. W żadnej kategorii nie brylowała, ale to miało się w przyszłości zmienić. Jej siłą miał być spryt, jednak w prostym sparingu ciężko było cokolwiek wymyślić ponad proste sztuczki.
Zablokowane uderzenie miało zaskakującą siłę. Gdyby tylko nie tonfa, to w większości drewniana proteza Kiku mogłaby posypać się w drobne drzazgi. Jednak metalowa broń właśnie po to była, aby ochronić kruche ramie. Ręka groźnie zaskrzypiała pod naporem kopnięcia, jednak nic się nie wydarzyło. Siła została wytłumiona, a Tsukiko wciąż bez ran. Problemem było nagłe powrócenie do walki po obronie, która nie należała do najłatwiejszych. Uśmiechnęła się szerzej, gdy usłyszała jego słowa. Na jej twarzy cały czas tkwił uśmiech zadowolenia z walki i ekscytacji nią. Trafiła na wymagającego przeciwnika, jednak wcale to nie sprawiało, że poczuła się mniej pewnie - zwyczajnie rozumiała, że musi wspiąć się na wyżyny swoich możliwości, by go pokonać. Mori JIn nie dał jej czasu na pozbieranie się po obronie. Zrobił rozsądnie, nie dawał jej forów, a walczył tak, by wygrać. Zresztą za jakiekolwiek ułatwienia Kiku niezmiernie zdenerwowałaby się i, najpewniej, obraziła na chłopaka.
Całę szczęście nie uklęknęła i wciąż była w swojej pozycji. Rozumiała, że jej oponent jest znacznie silniejszy od niej i wytrzymalszy na obrażenia, zatem nie mogła go dopuszczać do siebie. Musiała przyjąć inną strategię, niż zazwyczaj. Cokolwiek chciał zrobić Mori Jin, to nie mogła mu na to pozwolić. Nie obchodziło ją czy to kopnięcie, czy uderzenie, czy chwycenie. Nie miało to najmniejszego znaczenia, bo zaraz po zablokowaniu kopnięcia cofnęła obie ręce do tyłu, by natychmiast je wyprostować, celując otwartą dłonią i metalową tonfą w klatkę piersiową chłopaka. Musiała działać najszybciej jak mogła, bo to ona była w gorszej pozycji. Klony przestały mieć znaczenie, gdyż prawdziwego młodzieńca miała przed sobą. Był blisko i zbliżał się, zatem musiała w niego trafić. Tylko czy zdążyła?
Jeżeli zdążyła, to efektem powinno być przynajmniej odrzucenie Mori Jina do tyłu. Może tego nie spostrzegł, ale do shurikenów, które tkwiły wciąż w nim, również były przyczepione nici chakry, za które Kiku natychmiast pociągnęła, by wyrwać je z ciała i uwolnić krwotok. Jednocześnie z dwoma palcami odpowiadającymi za shurikeny, ruszyła również dwoma odpowiedzialnymi za senbony. Te uniosły się niewiele od ziemi, gdy tylko Mori Jin ruszyłby do tyłu, a następnie skierowały się w jego kierunku, a dokładniej w kierunku jego nóg.
Jeżeli jednak nie zdążyła, a jej trafienie nic nie zrobiło, to najpewniej była teraz w uścisku. W takim przypadku mogła zrobić tylko jedno - natychmiast przyciągnąć senbon do swojej dłoni już podczas ruchu ręką w stronę szyi chłopaka. Jej celem było najzwyczajniejsze w świecie przyciśnięcie długiej igły do tętnicy szyjnej. Chciała, by poczuł ukłucie, ale oczywiście nie zamierzała go skrzywdzić. To mógłby być śmiertelny cios. Liczyła na to, że to zrozumie i podda się, bo gdyby chciała, to mogłaby przecież popchnąć igłę dalej. Ale to był tylko plan.
Ostatni plan przewidywał sytuację, że nie może poruszyć rękoma w uścisku. W takim wypadku miała jeszcze chwilę czasu, zanim chłopak zdążyłby cisnąć nią o ziemię. Ruchy palcami miały wysłać senbony prosto w wewnętrzne strony kolana. Ona w tym czasie spróbowałaby podkulić się na tyle, na ile mogła i odepchnąć nogami od ciała Mori Jina. W końcu jakoś uwolnić się musiała. Nie miałaby innego wyjścia. Igły miały osłabić jego pozycję albo nawet obalić go - w końcu celowały w bardzo wrażliwe punkty na nogach.
Informacje:
1. Shurikeny próbuje wydrzeć z ran za pomocą zwyczajnego Chakura no Ito.
2. Senbonami atakuje za pomocą Sōshūjin.
3. Senbon przyciągnięty do dłoni byłby za pomocą Chakura no Ito.
4. Iryo na D raczej gwarantuje mi wiedzę gdzie jest tętnica szyjna i gdzie celować w kolano, by się zgięło. (Tak jak ten głupi żart jest z uderzeniem w wewnętrzną stronę kolana i komuś się nagle ugina noga)

Chakra: 98%


ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 38
WYTRZYMAŁOŚĆ 35
SZYBKOŚĆ 50
PERCEPCJA 50
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1
SUMA ATRYBUTÓW FIZYCZNYCH: 173
KONTROLA CHAKRY C
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 103%
MNOŻNIKI: +3% Chakry z wytrzymałości
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
NINJUTSU
STYLE WALKI 1 (dziedzina D)
Gōken - B
Nazwa
Hando Ōda
Pieczęci
Brak
Zasięg
Bezpośredni
Koszt
Brak
Dodatkowe
Podczas wykonywania techniki: +30 Siły.
Opis Technika stosowana zazwyczaj w defensywie. Polega ona na przelaniu odrobiny chakry w ręce, a następnie silnym uderzeniu oboma dłońmi w brzuch przeciwnika. Cios ten jest w stanie bez problemu oszołomić przeciwnika i odrzucić go na sporą odległość za siebie. Jeżeli zaś cios spadł na okolice klatki piersiowej, można dodatkowo sprawić że przeciwnik będzie miał problem ze złapaniem tchu, a nawet - przy odpowiedniej sile - złamać kości.
Nazwa
Chakura no Ito
Pieczęci
Brak
Zasięg
100 metrów
Koszt
E: 1,4% | D: 1,2% | C: 1% | B: 0,8% | A: 0,6% | S: 0,4% | S+: 0,2% (za jedną nić)
Dodatkowe
Płacimy tylko za wytworzenie nici.
Opis Podstawowa technika kuglarzy. Za jej pomocą wytwarzamy na czubkach palców cienkie nitki chakry, które następnie można podłączyć do marionetki. Dzięki odpowiednim ruchom rąk i palców jesteśmy w stanie wywołać pożądane ruchy u kukły, np.: przemieszczenie się czy też aktywowanie danego mechanizmu. Początkujący kuglarze muszą podłączyć aż dziesięć nici do jednej marionetki aby funkcjonowała poprawnie. Z czasem liczba ta ulega zmianie i możliwe jest sterowanie większą ilością lalek za pomocą mniejszej ilości nitek. Same nici chakry są niesamowicie wytrzymałe, a przeciąć je można jedynie ostrzem pokrytym chakrą, bądź całkowicie z niej stworzonym. Zniszczyć może je także wystarczająco duża siła (od przeciętnej wzwyż). Od rangi klanowej B istnieje możliwość sprawienia, że nici stają się niewidoczne, przez co shinobi bez specjalnych zdolności nie będzie mógł ich dostrzec.
Nazwa
Sōshūjin
Pieczęci
Brak
Zasięg Max.
100 metrów
Koszt
Brak
Dodatkowe
Wykonywane przy pomocy nici z techniki Chakura no Ito
Opis Odpowiednik zwykłej żyłki w połączeniu z kontrolą broni podczas walki. Dzięki tej technice jesteśmy w stanie manipulować kilkoma kunaiami czy shurikenami jednocześnie (czy też innymi przedmiotami o podobnej wadze). Podłączenie się do broni za pomocą nici pozwala na uniesienie i ciśnięcie jej w obranym kierunku tak, jakbyśmy rzucili nimi normalnie. Maksymalnie można sterować dziesięcioma przedmiotami na raz. Tor lotu broni może być przez nas nieznacznie korygowany. Należy jednak zaznaczyć, że jutsu to nie pozwala na dowolną kontrolę broni przez nieograniczony czas, a ogranicza się jedynie do podniesienia przedmiotów, a następnie ich ciśnięcia. Trzeba jednak zwracać uwagę na ciężar podnoszonych przedmiotów, np.: fuuma shuriken jest już zdecydowanie za ciężki i jego waga nie pozwala na wykonanie techniki.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sabishi”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości