Farma kaktusów

Prowincja w regionie Samotnych Wydm, wysunięta najdalej w kierunku zachodnim. Zamieszkana jest głównie przez Ród Ayatsuri i Ród Kaguya, starające się strzec granic tych terenów - niestety, jest to trudne zadanie ze względu na wielkość Sabishi oraz sąsiadujące z prowincją nieznane tereny. Krajobraz okolicy jest dosyć monotonny - gdziekolwiek nie spojrzeć, wszędzie ogromne połacie pustyni, z niewielkimi wyjątkami w postaci oaz. W trakcie podróży można się czasem natknąć na gliniane budynki, doskonale zamaskowane przed wzrokiem postronnych.
Ginjiro

Re: Farma kaktusów

Post autor: Ginjiro »

0 x
Kiku

Re: Farma kaktusów

Post autor: Kiku »

Zachwyt nad prostą techniką ninja był zrozumiały. W końcu należeli do prostej rodziny farmerów, którym obca była sztuka ninja. Kiku wywodziła się z rodziny, która z dziada, a nawet pradziada zajmowała się tym niebezpiecznym fachem bycia shinobi. Dla niej techniki tej rangi, to były dobranocki jak jeszcze nie potrafiła nawet chodzić. Tradycja bycia ninja w jej gałęzi rodziny należała do naprawdę silnych. Z jednej strony skazana była na zostanie kunoichi, z drugiej... nic innego ją tak nie pasjonowało, więc w gruncie rzeczy była zadowolona. Dla niej równie obce byłyby proste metody uprawy kaktusów czy normalna obsługa narzędzi jak sierp, bo zwyczajnie nie miała z tym styczności. Wszystko zależało od "świata", w którym się żyło, dlatego Kiku rozumiała, że rzeczywistość, którą widzi, to tylko część układanki, bo prawdy jest zbyt wiele, aby ją pomieścić w tym obrębie. Dlatego też była taka chętna do działania, do poznawania świata i angażowania się w sprawy, które mogły ją nie obchodzić, a jednak zdecydowała się nie pozostać bierną.
Tak czy inaczej - stanęła dumna jak paw i pozwoliła Uke zachwycać się jej banalnymi umiejętnościami. Oj tak, lubiła być chwalona. Od razu humor jej się poprawiał, ale szybko wróciła do powagi, gdy usłyszała ojca wielkoluda, który go uspokajał, a przy okazji uspokoił też Tsukiko. Oczywiście dziewczynie nie zakładała, że przyjdzie jej się mierzyć z pewnością jedynie ze zwykłymi zbirami, ale nie popadała w paranoję, aby o farmę kaktusów, która i tak podupadała robić taką batalię, by wynajmować ninja. Zakładała, że na jednego pewnie trafi i to tego, który porwał Shido, chociaż uprowadzić młodą dziewczynę, która nie umie się obronić, to umiałby każdy dorosły człowiek, a z pewnością jakiś "zbir", który należał do bandy pod rozkazem Sekotatmich. Plan odnośnie spotkania shinobiego był tak samo prosty, jak odnośnie nie-shinobiego - pokonać i tyle. Żadnej zbędnej filozofii.
- Jeżeli przyprowadzą kogoś z podobnymi umiejętnościami, to o ile nie przejrzy on naszego planu, który wcale tak prosty do przejrzenia nie jest, to nic się nie dzieje i nie zmienia. Naszym celem nie jest pokonanie Sekotatmich, a uwolnienie Shido i zapewnienie wam bezpieczeństwa. Wtedy, mając odpowiednio dużo dowodów oraz zeznania pańskiej córki, mogę już spokojnie zająć się tym, by rodzina Sekotatmich otrzymała odpowiednią karę, bo tak właściwie, to nawet nie przedstawiłam się dokładnie... - odezwała się w momencie, w którym ojciec ruszył po drewnianą skrzynię. - Nazywam się Tsukiko i należę do rodu Ayatsuri, ale prawie wszyscy mówią na mnie po prostu Kiku. - po tych słowach uśmiechnęła się przyjaźnie. W sumie to nie znała nawet imienia ojca, ani ich nazwiska, a już wplątała się w ryzykowanie za nich życiem. Ostrożność nie była mocną stroną dziewczyny. Liczyła jednak, że przedstawią się teraz, gdy i ona to uczyniła. Może oznaczało to trochę brak kultury, że po takim czasie postanowiła zdradzić swoją godność, ale tak naprawdę, to były ważniejsze sprawy, niż cała ta szopka z przedstawianiem się.
Sierpy, kołki i jakieś przerośnięte, metalowe bole. Nie był to z pewnością ekwipunek, który sprawdziłby się w walce, gdyby przeciwnik miał chociażby tanto albo nawet prostą kosę, ale lepsze to, niż nic, skoro zamierzali wziąć udział w starciu, gdyby do niego doszło. Tsukiko nie chciała im tego zabraniać, chociaż była przeciwna angażowaniu ich w to zagrożenie. Z jednej strony - to była dla nich córka i siostra, więc kim była, aby im zabraniać walczyć o osobę, którą kochają? Z drugiej strony - nie byli w żadnym stopniu przygotowani do walki, a pojedynek nawet ze zwykłym bandytą przekraczał zapewne ich umiejętności, zaś Shido z pewnością nie chciałaby, aby komuś stała się przez nią krzywda. Kolejnym elementem było to, że najpewniej przeszkadzaliby i mogliby popsuć plan, dlatego też Kiku zamierzała im pozwolić, ale pod pewnymi warunkami, które to ona ustali.
- Dobrze, ale zrobimy to tak, jak mówię, bo inaczej wszystko może trafić szlag i wpędzimy siebie oraz Shido w jeszcze większe kłopoty. Będzie tak - zmienię swój wygląd jeszcze tutaj, wewnątrz domku, aby nie było żadnych podejrzeń. Wyruszę najpierw sama w umówione miejsce, a wy ruszycie cicho oraz powoli jakieś dziesięć minut po mnie. Nie wiemy, czy nikt nie obserwuje tego domu, więc musimy zachować ostrożność. Nie będę się śpieszyć, więc zachowacie minimum, podkreślam, minimum dwieście metrów różnicy odległości między nami nawet wtedy, gdy dotrę na miejsce. Schowacie się i będziecie czekać na mój sygnał. Nie możecie działać na własną rękę - musicie się mnie posłuchać. Bez obrazy, ale w takich sprawach nie macie ze mną szans. Byłam od dziecka przygotowywana do bycia ninja. Jak dam sygnał, to ruszycie w moją stronę i pomożecie mi walczyć, ale Ayst ma osobne zadanie. Niezależnie czy wszystko pójdzie zgodnie z planem, czy nie, to Ayst musi zabrać Shido i uciec z nią jak najszybciej w bezpieczne miejsce, by ukryć się. Ja, Uke i pan, w tym czasie zatrzymamy Sekotatmich oraz ich ludzi. Najważniejsze jest to, żebyście nie wkraczali do akcji bez mojego sygnału. Nawet wtedy, gdy zostanę zaatakowana. Uczona byłam współpracy, ale z innymi shinobi, zaś bez nich jestem nauczona walki w pojedynkę, bez zwracania uwagi na innych. - wytłumaczyła wszystko na tyle, na ile mogła. Bardzo zależało jej na tym, by nie działali bez jej zgody. Wiedziała, że w takich emocjonalnych sytuacjach ciężko było słuchać się jakiejś gówniary, ale przecież chodziło o Shido. Miała nadzieję, iż rozumieją powagę sytuacji oraz konsekwencje jakie może nieść za sobą ich lekkomyślność w działaniu. Po prostu młoda Ayatsuri chciała, aby robotę dla profesjonalistów zostawili profesjonalistom. Lubiła tak o sobie myśleć, chociaż w gruncie rzeczy była na najniższym szczeblu kariery ninja. No cóż, teraz miała szansę zabłysnąć.
- Jakieś pytania? Do północy jeszcze trochę czasu, który chętnie poświęciłabym na odpoczynek. Chcę być w pełni sił. - dodała na koniec z nadzieją, że uda jej się trochę ochłonąć i przygotować do akcji. Musiała wszystko jeszcze dokładnie przemyśleć, zastanowić się nad technikami, które mogą się przydać.
0 x
Ginjiro

Re: Farma kaktusów

Post autor: Ginjiro »

0 x
Kiku

Re: Farma kaktusów

Post autor: Kiku »

A więc rodzina Katori. Teraz już się znali, chociaż była to jedynie formalność. Zżyli się i prawdziwie poznali już znacznie wcześniej, a teraz jedynie wiedzieli jak na siebie mówić. Nobuo zrozumiał cały plan, a przynajmniej tak mu się wydawało. Był rozumny, nie to co Uke i nawet Ayst, ale Kiku wcale ich nie numerowała po tym, jak wiele intelektu mają w głowie. Ocenianie ludzi po rozumie było... bezrozumne. Wielu morderców oraz degeneratów cechowało się wysokim ilorazem inteligencji, a jednak do wartościowych ludzi nie dało się ich zaliczyć. Tsukiko już prawie odpłynęła w kolejne rejsy po morzu myśli filozoficznych, ale szybko się ocknęła, gdy do środka weszła Anya. Właściwie, to dopiero uścisk ją ocucił i na wpół świadomie go odwzajemniła. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że od dawna nie zaznała takiej prostej czułości, jak przytulenie się do kogoś. Miłość między członkami jej rodziny była potężna, bez dwóch zdań, ale ekspresja jej już kulała. Początkowo to było naturalne - małe dziecko wymagało takich drobnych pieszczot, ale familia, która parała się fachem shinobi szybko zapominała o takich odruchach jak przytulanie się czy buziaki lub chociażby wspominanie, że się kocha siebie nawzajem. Było to całkiem przyjemne uczucie, zostać tak przytuloną, ale jednocześnie trochę krępujące i, niestety, obce.
Kiku nie zamierzała zwlekać, gdy na stole postawiony został dzban z sokiem z kaktusów. Pohamowała się jedynie na tyle, aby łapczywie nie sięgnąć po naczynie, a zrobić to spokojnym, płynnym ruchem, jakby wcale nie miała ochoty wypić wszystkiego. Nalała sobie kubeczek i popijała nieśpiesznie, a za każdym łykiem uśmiechała się delikatnie do siebie.
- Świeży sok z kaktusów jest najlepszy! Będę waszą stałą klientką. - odparła radośnie i całkiem donośnie. Dopiero po wypowiedzeniu tych słów zrozumiała, że jest nieco za głośno i zatkała usta dłońmi, uspokajając się. A później przyglądał się, jak Anya gotuje. Ona osobiście gotować nie potrafiła, bo takie rzeczy nie były w jej rodzinie przekazywane. Nie wiedziała nawet, jak korzystać z noża tak, by oporządzić rybę lub obrać warzywa. Za to doskonale wiedziała jak ciąć kunaiem, by przeciąć ścięgno i uniemożliwić dalszą walkę. Tsukiko w tym momencie poznawała życie z zupełnie innej, dotychczas niezbyt znanej jej perspektywy. Rozumiała, że nie wszyscy żyją tak, jak oni, a nawet to, że są w mniejszości, ale nie potrafiła sobie wyobrazić jak to do końca wygląda, jak żyje rodzina, która nie ma nic wspólnego z walką. Była zapatrzona w żonę Nobuo tak długo, aż na stole pojawiło się jedzenie, a bracia wrócili ze swojego treningu. Kiku nalała sobie kolejny kubek soku i nucąc coś pod nosem czekała, aż każdy usiądzie do stołu. Tyle kultury miała, że wiedziała, iż nie zaczyna się posiłku zanim wszyscy zasiądą.
- Smacznego! - odezwała się radośnie, gdy już zebrali się wszyscy i sama nałożyła sobie trochę jedzenia. Nie chciała się najadać za bardzo, bo wysiłek fizyczny i pełny brzuch niezbyt chodziły w parze, wbrew wierzeniom ludzi. Wystarczyło trochę ruchu i już pojawiały się mdłości albo kolka, a uderzenie w brzuch... no cóż, wymioty. Zatem nałożyła sobie niewielką porcję i spokojnie, powoli ją pałaszowała w ciszy.
0 x
Ginjiro

Re: Farma kaktusów

Post autor: Ginjiro »

0 x
Kiku

Re: Farma kaktusów

Post autor: Kiku »

Próba normalnej rozmowy przy posiłku wypadła średnio, a wszystkie usłyszane słowa Kiku potraktowała z przymrużeniem oka. Może rzeczywiście Katori mieli plany na rozwój swojego biznesu, ale doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że wszystko stoi pod wielkim znakiem zapytania. Jeżeli nie odbiją Shido albo coś pójdzie nie tak, to zostaną zmuszeni do przekazania farmy. Była to czysta gadka dla gadki, jednak dziewczyna doceniła próbę zachowania spokoju i zwyczajnego nastroju, jak gdyby wszystko było dobrze, a ewentualne problemy miały się za chwilę same rozwiązać. Kiku czuła się całkiem pewnie w swoim planie, chociaż miał on dziury załatane myślą "jakoś to będzie". Trochę była zła na siebie, że tak poważną sprawę ma nie do końca przemyślaną i przygotowaną, ale przecież nie mogła wymyślić miliona możliwych scenariuszy. Musiała umieć działać na żywo, zupełnie improwizując i odnajdując się w sytuacji. Mimo wszystko rozumiała, że tak naprawdę nie zna nawet przybliżonej ilości ani siły potencjalnych przeciwników, a cały plan oparty jest na jej spojrzeniu oraz wyobrażeniu nadchodzącego wydarzenia. To sprawiało, że jednocześnie była pewna siebie i niepewna. Jeżeli akcja potoczyłaby się według jej myśli - była przygotowana na wiele możliwości i czuła, że ma szansę odbić Shido bez większych komplikacji. Inaczej było z improwizowaniem i pójściem na zupełny żywioł, gdyby sytuacja wcale nie była podobna do tej, na którą się przygotowała. Gdyby chodziło tylko o nią, to podchodziłaby do tego w zupełnie inny sposób. Mogła ryzykować swoje życie przez własną lekkomyślność czy arogancję, ale nie czyjeś. Tego nie wybaczyłaby sobie.
Nie zastanawiała się nad sprawami farmy kaktusów. Nie chciał zaprzątać sobie głowy rzeczami, które w tym momencie były nieistotne. Najważniejsza była Shido, a biznes pozostawał w cieniu. Jeżeli uratują dziewczynę, to wtedy można zacząć martwić się resztą. Przemilczała rozmowy i jedynie słuchała. Mimo rodzinnej atmosfery nie czuła się tak, jakby była częścią grona. W końcu nie znała ich dokładnie, a nastroje mimo wszystko były niespokojne.
Ayst nieco zaskoczył młodą Ayatsuri, która najpierw uśmiechnęła się szerzej na myśl o treningu i zostaniu sensei, ale później nieco spochmurniała. Niby miał rację, ale jednak nie do końca. Wyobrażał sobie to wszystko zbyt łatwo, jakby mogli przećwiczyć wszystko i przygotować się w kilka godzin.
- Nie znam niczego, co moglibyśmy opanować w tak krótkim czasie. Chakra to kwestia nauki od małego, najpierw samej teorii, zanim zacznie się praktyka, a walka... słusznie zauważyłeś, że nie jesteście wojownikami. W kilka godzin nie zrobię z was wojowników. Jeżeli ojciec ci wszystko wytłumaczył, to rozumiesz, że twoim zadaniem jest ucieczka z Shido i osłanianie jej. Prawdopodobnie nikt was nie będzie gonił, bo ich zatrzymamy. Skup się na ucieczce. - również wyszeptała i podrapała się po głowie sfrustrowana swoją niemocą w tej sprawie. Ani nie mogła lepiej ich przygotować, ani nie mogła ich w to nie mieszać. Najlepiej byłoby to rozegrać tak, aby rodzina Katori nie musiała walczyć, ale było to niemalże niemożliwe. Wymyślony przez Kiku scenariusz zakładał starcie, ale dopiero po odbiciu Shido. W końcu musiała odebrać umowę, chociaż byłaby ona i tak nieważna. - Kiedyś was czegoś nauczę, ale nie dzisiaj. Dzisiaj musimy być w pełni sił, a nie wyczerpani treningiem. - dodała po chwili. Naprawdę nie wiedziała czego mogłaby ich nauczyć. Nie umiała walczyć sierpem, ani inną bronią, którą mieli dostępną. Mogłaby dać im do ręki shurikeny lub kunaie, ale istniałoby ryzyko, że trafiliby ją albo Shido. W dodatku ciemność nie ułatwiała miotania czymkolwiek. Walka kunaiem w zwarciu, to nie był konik Kiku. Ona nie potrzebowała oręża, aby być skuteczną, a oni wręcz przeciwnie. Mogła dać im jedynie kilka wskazówek, ale to dopiero wtedy, gdy będą wyruszać. Jedna była brutalna, lecz niezmiernie istotna szczególnie w zaistniałej sytuacji.
- I państwo u mnie też! Co prawda jeszcze jestem młoda i mieszkam z rodziną, ale miejsce jakieś się zawsze znajdzie. Pójdę spać do siostry, brata się wygoni na hamak w korytarzu i gotowe! - odparła radośnie do Anyi, która to wręcz promieniała tą rodzinną aurą, którą Kiku kojarzyła ze swoich młodych lat. Nie wiedziała po co ich zaprasza tak naprawdę, bo przecież nie miała nic do zaoferowania. Ani soku z kaktusa, chociaż pewnie nie byliby tym zachwyceni skoro sami go produkują, ani jakiejś wspaniałej kuchni, by mogli czegoś skosztować. Co najwyżej mogła zaprezentować im jak żyje rodzina, w której każdy jest shinobi. I nie byłoby to nic ciekawego, bo większość członków rodziny była zajęta swoimi sprawami, a spotykali się jedynie rano, w południe i wieczorem. Tak czy inaczej - nie chciała być dłużna i skoro oni traktowali ją serdecznie, to nie chciała być im dłużna. Polubiła ich rodzinkę, a z Shido łączyło ją chyba więcej, niż tylko kolor włosów. Czuła, że może znalazłaby z nią wspólny język. Wszystko się okaże, jeżeli ją uratują. Do tego momentu musiała przygotowywać się psychicznie i odpoczywać, by nie zawieść.
0 x
Ginjiro

Re: Farma kaktusów

Post autor: Ginjiro »

0 x
Kiku

Re: Farma kaktusów

Post autor: Kiku »

Posiłek dobiegł końca i każdy miał teraz czas dla siebie. Tak naprawdę był to czas, który każdy próbował zagospodarować tak, aby nie myśleć o sprawach nieprzyjemnych. Kiku zwyczajnie przyglądała się rodzinie Katori w tym, co robili. Nie czuła się zmęczona treningiem, który miała za sobą, lecz rozumiała, że mięśnie mimo wszystko potrzebują czasu na regenerację, by znów być w pełni sił. Zresztą nie wiedziała nawet czym mogłaby się zająć. W końcu nie była u siebie, chociaż Anya zdawała się starać utworzyć atmosferę taką, by Tsukiko poczuła się jak w domu. Siedziała, przyglądała się myciu naczyń i w drewnianych palcach przesuwała bursztyn, który to należał do jej martwej przyjaciółki. Dziewczyna miała już za sobą ten wyjątkowo trudny okres w życiu, podczas którego obwiniała siebie, a przede wszystkim swoją lekkomyślność za śmierć Sany. W końcu gdyby nie ten durny pomysł zakradania się do karawany, to żyłyby obie, wciąż razem. Długo zajęło jej zrozumienie, że takie gdybanie nie ma sensu, a co się stało, to się nie odstanie. Należało przełknąć całą gorycz i żyć tak, aby nie żałować swoich przyszłych decyzji. Przecież bez swojej lekkomyślności Kiku nie byłaby... no Kiku, a bez tego, nie poznałaby Sany. I tutaj rodziło się pytanie - czy lepiej nie poznać nigdy Sany i tym samym pozwolić jej żyć, czy zaprzyjaźnić się i stracić ją. Rozważanie na ten temat było pozbawione najmniejszego sensu. Tym razem Tsukiko już nie wpadła na to sama, a dopiero wytłumaczyła jej to siostra. Odpowiedź na to pytanie, decyzja, nie należała do niej. Tak prosta, surowa, chłodna, brutalna odpowiedź, a zarazem zawierająca całą prawdę i trafiająca w sedno.
I w ten sposób, bawiąc się bursztynem, Kiku siedziała zamyślona i obserwowała rodzinę Katori. W końcu każdy rozszedł się w swoją stronę i dziewczyna została sama. Nie zamierzała tak po prostu siedzieć - przyglądała się teraz Nobuo, który chyba najgorszej znosił całą sytuację z porwaniem. Najlepiej trzymała się Anya, a przynajmniej takie sprawiała pozory. Musiała być niesamowicie silna, by móc zachować uśmiech w tak nerwowych momentach dla jej rodziny. To wprawiało młodą Ayatsuri w smutny podziw. Niby ją zachwycało, ale wolałaby jednak nie widzieć tej siły. Ayst znów przygotowywał się do tego, co było od niego oczekiwane - do przejęcia farmy. Uke zaś... no właśnie, wielkolud znikł gdzieś, chociaż Kiku domyślała się, że zapewne coś ćwiczy i, wielce prawdopodobne, są to próby jutsu. Nie miała co robić, a czuła, że oka i tak nie zmruży, więc postanowiła poszukać giganta, zaczynając od szopy, w której to wcześniej ćwiczyli. W razie jakby go nie znalazła, to obeszłaby farmę, później wróciła do domu i go poszukała, a gdyby go nie znalazła wcale, to zawiadomiłaby o tym Aysta. Nie Nobuo, nie Anyę, a Aysta, który to mógł bez paniki rozwiązać problem, o ile pojawiłby się. W końcu wiedziałby raczej, gdzie mógłby przebywać brat, a gdyby go nie było, to oznaczało tylko dwie rzeczy: albo został porwany, albo ruszył sam. Obie opcje prezentowały się niezmiernie fatalnie, ale nie należało uprzedzać faktów. Hej, przecież mógł być w tej szopie, prawda? Jakby Kiku go zobaczyła, to uśmiechnęłaby się przyjaźnie i wyciągnęła z torby jeden kunai. Był z pewnością ostrzejszy niż sierp, a już na pewno dało się go lepiej wykorzystać w walce. Podrzuciłaby go tak, aby jej drewniana ręka złapała za ostrze, a rękojeść skierować w stronę Uke.
- Chciałabym was czegoś nauczyć, przygotować, ale mamy zbyt mało czasu. Przyjmij tego kunaia, jako prezent. Jak już wszystko wróci do normy, to wpadnę kiedyś do was i nauczę cię kilku sztuczek ninja. - odezwałaby się, gdyby go znalazła w jakimś normalnym stanie. Jakby było coś z nim nie tak, to po prostu milczałaby, aby lepiej przyjrzeć się sytuacji.
0 x
Ginjiro

Re: Farma kaktusów

Post autor: Ginjiro »

0 x
Kiku

Re: Farma kaktusów

Post autor: Kiku »

Poszukiwania Uke całe szczęście zakończyły się szybko i bez problemów. Kiku zaczynała się obawiać, że może wielkolud również padł ofiarą podstępu rodziny Sekotatmich. Gdyby przetrzymywali dwójkę zakładników, to dziewczyna uznałaby już, że jej szanse na powodzenie całej akcji są nikłe, ale wciąż nie zerowe. Gigant jednak miał się dobrze i ćwiczył walkę... grabiami na komicznym manekinie. Tsukiko tylko upewniła się w radzie, którą miała zamiar przekazać wszystkim przed samym wyjściem na akcję. Obserwacja Uke okazała się ciekawsza, niż można było się spodziewać. Ponownie Kiku zauważyła ten podmuch powietrza i unoszący się piasek. Czy to były ukryte zdolności Sabaku czy po prostu predyspozycja do żywiołu Fuuton? Wcześniej również czuła wiatr, ale piasek... arrrg! Dziewczyna złapała się za głowę. Nie na jej żywiołowy rozum była, aż tak wnikliwa analiza i dedukcja. Chciała zagadać do wielkoluda, ale zaraz po tym, jak wręczyła mu prezent, a ten uradowany podziękował jej, to znikł niezmiernie szybko. Młoda Ayatsuri jedynie westchnęła i postanowiła wrócić do domu rodziny Katori.
Naprawdę? Naprawdę Ayst się wygadał? Kiku przewróciła oczyma i zapisała notatkę w głowie, że Ayst również do tych sprytniejszych nie należy nawet na tyle, by ukrywać cokolwiek w tajemnicy dla dobra innych. Całe szczęście Anya została względnie uspokojona, a gdyby tylko oddaliła się od całej grupy wypadowej, to Kiku zaczęła swój wywód.
- Niedługo zaczniemy całą akcję. Plan myślę, że jest każdemu znany, ale i tak go przypomnę... - i w tym momencie powtórzyła każdy jego punkt tak samo, jak za pierwszym razem, gdy mówiła go jedynie Nobuo. -...i tak to się wydarzy. Pod żadnym pozorem, nawet jakby się niebo waliło na głowę, to bez mojego znaku nie wolno wam wkraczać do działania. Będę robiła wiele rzeczy tak, aby oszukać nie tylko ich, ale również was - jeżeli oszukam was, to tym bardziej ich. Dlatego też nie zdradzam wszystkich szczegółów. - i w tym momencie spojrzałaby na Uke. - Wiesz, szkoda, że nie mamy jeszcze przynajmniej dwóch dni na przygotowanie. Wydaje mi się, że posiadasz w sobie potencjał, że umiałbyś władać chakrą. Twoje umiejętności to albo żywioł wiatru, albo kontrola piasku. Jedno z dwóch. Nie mamy czasu na testowanie tego, ale gdyby sprawy przybrały fatalny obrót, to spróbuj skorzystać ze swojej wewnętrznej siły, z chakry. - mówiła to z uśmiechem, bo wiedziała, że wielkolud był zafascynowany prostym Henge, a co dopiero, gdyby okazało się, że sam może robić znacznie lepsze "sztuczki". Kiku odchrząknęła i spoważniała. Chwilę milczała, patrząc na każdego w sposób, który zaznaczał, że żarty się skończyły.
- Mam dla was jedną radę, którą musicie wykorzystać. Gdyby doszło do walki, gdybyście zostali zmuszeni do stawienia czoła przeciwnikowi, to nie zawahajcie się. Nie wolno wam wahać się. Niezależnie czy to będzie cios w twarz czy pchnięcie prosto w serce. Nie możecie się zawahać. Oni z pewnością się nie zawahają odebrać wam, mi lub Shido życia. Jeżeli się zawahacie, to możliwe, że podpisujecie wyrok na siebie i innych. Wiem, że to co mówię jest okropne, ale tego wymagają czasy i sytuacja, w której się znaleźliśmy. - i po tym wywodzie zamilkła by, aby odpocząć, poukładać sobie wszystko w głowie i przygotować się mentalnie do całej akcji. Zanim jednak wyruszyła we wskazane miejsce, to przyjrzała się dokładnie Nobuo, aby zrobić jego wierną kopię za pomocą Henge. Wykonałaby technikę i czekała w domu, aby ten dał jej umowy "sprzedaży" farmy. Gdyby otrzymała wszystko, to ruszyłaby do lasu wielkich palm.
0 x
Ginjiro

Re: Farma kaktusów

Post autor: Ginjiro »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sabishi”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości