Las wielkich palm

Prowincja w regionie Samotnych Wydm, wysunięta najdalej w kierunku zachodnim. Zamieszkana jest głównie przez Ród Ayatsuri i Ród Kaguya, starające się strzec granic tych terenów - niestety, jest to trudne zadanie ze względu na wielkość Sabishi oraz sąsiadujące z prowincją nieznane tereny. Krajobraz okolicy jest dosyć monotonny - gdziekolwiek nie spojrzeć, wszędzie ogromne połacie pustyni, z niewielkimi wyjątkami w postaci oaz. W trakcie podróży można się czasem natknąć na gliniane budynki, doskonale zamaskowane przed wzrokiem postronnych.
Ayato

Re: Las wielkich palm

Post autor: Ayato »

Gry planszowe nie były czymś co pociągało Ayato. Niestety nie było mu dane nacieszyć się nimi w dzieciństwie i teraz spoglądał na nie z obojętnością. To nie tak, że nie potrafił grać. Znał zasady i nie były w cale takie trudne. Cel był prosty - pokonać przeciwnika. Do dyspozycji było kilka pionków o określonych ruchach. Największym wyzwaniem, było dobranie planu do przeciwnika. Zmuszenie go, by grał tak jak my chcemy. Kontrolować każdy jego ruch, by w końcu pokonać. Obserwowanie grającej dwójki bawiło go bardziej, niż sam udział w tej zabawie. Gra ćwiczyła umysł i rodziła świetnych strategów? No nie do końca. Fakt pozwalała spojrzeć na wszystko z innej perspektywy – dużo szerszej, ale nie miała żadnego porównania do rzeczywistości. Na prawdziwym polu walki, nikt nie zabroni dowódcy zawrócić pionka, gdy przyjdzie taka potrzeba. Życie jest dużo bardziej dynamiczne i nie można go przełożyć na planszę. Ta sama bitwa, pod dowództwem dwóch innych generałów może mieć zupełnie inny przebieg. To nieszablonowe myślenie, pozwala zwyciężać wojny.
Im więcej czasu spędzał na pustyni, tym bardziej dostrzegał jej wady. Pustynne słońce było bardzo okrutne i falami gorąca atakowało już od samego poranka. Piasek błyszczał się na tyle mocno, że ciężko było na niego spojrzeć.
-No tak. – mruknął, chociaż nie miał pewności, czy Rokuro go usłyszał. Chłopak od razu zaczął gadać. Czasem był chyba gorszy nawet od Ayato. Ten w przeciwieństwie do niego, słuchał co ktoś do niego mówi. Ostatnio robił to nawet dużo częściej. Nie zawsze się zgadzał, właściwie to starał się by mieć swoje własne zdanie. Często zdarzało mu się wdawać w dyskusje, ale i tak był z siebie dumny. Westchnął cicho pod nosem, a dłonie skrzyżował na piersi. Oparł się plecami o wielką palmę, kątem oka spojrzał w niebo. Tak, słońce dalej tam było. W między czasie chłopak skończył gadać, a Ayato miał okazję, by wtrącić swoje dwa słowa.
-Próbujesz mnie zniechęcić? Może nie potrafisz mnie tego nauczyć? – uśmiechnął się w kierunku młodzieńca i poruszył głowa na boki. Więc pierwsza jest w głowie tak? Musiał ją popukać, skupić się czy co zrobić. Złapał się jedną dłonią za kark i zbliżył nieco do Rokuro.
-Czy jest w stanie mnie to zabić? – spytał krótko, bo była to jedyna informacja jaka go interesowała. Jak długo wytrzyma jego ciało i jakie będą tego konsekwencje. Wsunął dłonie do kieszeni. -Zresztą jebać. Tak jestem tego pewny i żądna z Twoich historyjek mnie od tego nie odwiedzie.
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Las wielkich palm

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Ayato

Re: Las wielkich palm

Post autor: Ayato »

Westchnął cicho pod nosem, gdy uświadomił sobie, że jest królikiem doświadczalnym dla Rokuro. Staruszek sprawdzał umiejętności chłopaka pod każdym względem, również to czy potrafił nauczać. No trudno, chyba i tak był już do tego przyzwyczajony. Nie dbał zbyt mocno o swoje ciało, które zresztą i tak było mocno zniszczone. Kątem oka tylko zerknął na swoje ramie. Najwyżej każdy z jego mięśni będzie w takim stanie. Dosyć smutna wizja, ale dopóki żył, było dobrze. Tylko co to za życie w niemocy do wszystkiego…
-Baw się dobrze… - mruknął z nutką ironii w głosie. Inaczej nie mógł tego nazwać. Rokuro podejmował się ryzykownej gry, w której stawką było życie młodego Akimichi. Ayato uśmiechnął się szerzej. Posiadanie takiej władzy było cudownym uczuciem. Mieć czyjeś możliwe, że ostatnie chwile w swoich dłoniach. Jak z tym czuł się brązowowłosy młodzieniec?
Zaśmiał się bardzo głośno, a jego śmiech rozniósł się po bezkresnej pustyni…
-Zginąć? – mruknął bardziej do siebie niż do Rokuro. Jakimś cudem, już kilka razy udało mu się uniknąć śmierci. Miał chyba więcej szczęścia niż rozumu, ale tak to już było z idiotami. Wszystkie swoje zdolności, opierali na farcie. Ryzyko, że przedobrzy i nadużyje nowej zdolności było wielce prawdopodobne.
Stanął tuż obok drzewa, jedną ręką nawet się o nie oparł i wbił wzrok w pomocniczy obrazek. Kątem oka zerknął na Rokuro. Lekko rozbawiony zacisnął zęby na dolnej wardze. Czy chłopak był pewien swojej przyszłości i chciał się w niej spełniać jako wojownik? Artysta był z niego równie dobry. Nie miał zamiaru komentować jego działa.
Pierwsza brama była w głowie.
Pokiwał lekko głową, rozumiejąc chyba wszystko. Musiał się skupić na jej otwarciu, tylko najważniejsza sprawa... Jak? Nie wiedział nawet jak się do niej dostać, a co dopiero ją otworzyć. I jak niby miał mu w tym pomóc sparing i treningi fizyczne. Mógł ćwiczyć mięśnie, zwiększać swoje normalne limity, ale w jego mniemaniu, nie miało to żadnego przełożenia na dostanie się do bramy w głowie.
-W sumie to mam… Co mi z informacji o położeniu bramy, skoro nie wiem jak ją znaleźć wewnątrz siebie. Jak ją poczuć i otworzyć? Jak zacznę głośno krzyczeć i skupię chakrę w głowie, to chyba nie zadziała, prawda? Nie pęknie tak po prostu. Rysunek może i jest pomocy, ale wytłumaczenie jak na razie chujowe.
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Las wielkich palm

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Ayato

Re: Las wielkich palm

Post autor: Ayato »

Mimo wszystko, nie miał zamiaru szukać swojej motywacji, w bezsensownych krzykach. Nie potrzebował tracić energii na takie głupoty, szczególnie, że trening na pustyni i tak był już wymagający.
Pokiwał delikatnie głową przytakująco. W takim razie, ciekawe w jaki sposób siwiec trenował Rokuro. „W ciele masz bramy blokujące przepływ chakry. Znajdź je i otwórz.” – Mógł sobie tylko próbować wyobrazić, tą żmudną harówkę chłopaka. Westchnął cicho pod nosem. Chociaż instrukcje nie były najlepsze, to nie mógł narzekać. Młodzieniec już i tak przekazał mu wiedzę, której mógł szukać przez kilka kolejnych lat, a i tak by się do niej nie zbliżył. Na twarzy zielonowłosego pojawił się delikatny uśmiech. Nie arogancki, nie obłąkany, który dopadał go w ferworze walki, a delikatny z błyskiem ekscytacji w oku.
-Wyglądasz, jakbyś miał się zaraz zesrać. – krótko podsumował, widząc pozycję Rokuro. Było mu trochę głupio, że również musiał się jej nauczyć. Skrycie wierzył, że obejdzie się bez robienia z siebie idioty. Chciał zdobyć nieco siły, a nie robić zostać pośmiewiskiem. *** Powoli zmrużył oczy, a ostatnie promienie ciepłego słońca zniknęły w ciemnościach. Powoli ogarniała go pustka i samotność. Poza biciem własnego serca nie czuł nic więcej. Jak szalone waliło w jego piersi. Czyli jednak coś tam miał, poza lodowatym kamieniem. Dobra wiadomość na początek długiej mordęgi przez oschłe ciało młodego Akimichi. Ciekawe czym jeszcze zaskoczy?
Cofnął się kilka kroków do tyłu i oparł plecami o korę jednej z wielkich palm. Podtrzymywała go przed upadkiem, gdy kolana uginały się pod ciężarem własnego obłędu. Jakim cudem nazywał się jeszcze człowiekiem, kiedy ludzkie instynkty były mu obce. Był żałosny pod każdym względem, co takiego Rokuro ze staruszkiem w nim widzieli. Myśli napierały na chłopaka, mocniej i mocniej. Ślina zbierała mu się w gardle i czuł się, jakby miał zaraz się udławić. Serce przyśpieszało. Z każdym uderzeniem biło mocniej, a każde kolejne następowało dużo szybciej niż poprzednie. Jak miał zacząć trening, kiedy nie potrafił stawić czoła własnym problemom. Palce wbił w stare drzewo. Kora cicho trzeszczała pod jego palcami. Czuł jak krew krąży po jego ciele. Ogrania go podniecenie i ekscytacja, a przed oczyma miał krew.
Cichy pisk rozbrzmiał w jego głowie. Chłopaka gwałtownie otworzył oczy. Czerwone ślepia chłopaka świeciły się od blasku słońca. Poza Rokuro nikogo tutaj nie było.
Był pierdolnięty…
Spojrzał w niebo i zaśmiał się. Przecież nigdy nie da sobie z tym wszystkim rady.
-Nie potrafię nawet pozbierać własnych myśli. – nie umiał się skupić, a co dopiero odnaleźć w swoim ciele pierwszą z kilku bram. Nieco zrezygnowany zaatakował chłopaka. Nie rzucał się jak psychopata, miał ochotę tylko na prosty sparing, a tym samym odpuszczał trening na dziś. Wiedział, że dopóki nie upora się ze sobą, nigdy nie ruszy naprzód. *** Leżał w starym drewnianym łóżku, a ogień cicho trzaskał w kominku. Twarde deski pod plecami, nie pozwalały mu zasnąć, a przez pełnię księżyca w pokoju było bardzo jasno. Otworzył okno i usiadł na parapecie. Oparł się łokciami o kolana. Chłodne powietrze otulało go swoimi ramionami, ale nie przeszkadzało mu to. Z delikatnym uśmiechem na twarzy wpatrywał się w gwiazdy na niebie. Ta cisza, ten spokój. Chociaż na pustyni i tak nic się nie działo, to noc była wyjątkowa. Kochał ten mrok, w którym poza zwierzętami i niebezpieczeństwem na każdym kroku, nie ma nic.
Zamknął powoli oczy. Przez nos wziął głęboki oddech i wypuścił powietrze ustami. Chłodne lecz przyjemne. Pachniało otaczającymi ich palmami.
Nie myślał o niczym, był wolny od zmartwień.
Krew krążyła po ciele chłopaka, a wraz z nią chakra. Żyły z niebieskawą energią rozpościerały się wszędzie. Czuł się spokojny, gdy śledził jej zawiłe trasy. Delikatnie się uśmiechnął, ze swojego małego sukcesu. Oddychał bardzo spokojnie, może faktycznie nie wszystko jeszcze stracone.
Kawałek przepalonego drzewa, wywrócił się w kominku, a całe skupienie przepadło. Ayato odwrócił się gwałtownie za siebie i spojrzał w głąb pokoju.
-Kurwa. – wysyczał przez zaciśnięte zęby. *** Dni szybko mijały, a postępy nie były zbyt wielkie. Treningi z Rokuro pozwalały się rozwinąć ciału Ayato, ale to wciąż za mało, by osiągnąć sukces w treningu bram chakry. Cały czas posiadał wewnętrzne blokady. Potrafił prześledzić przebieg własnej energii, ale znalezienie blokady. Na której się zatrzymywała, wciąż było dla niego zagadką.
Zamykał oczy, zaciskał pięści i zęby, a cała chakrę skupiał w głowie. Zabawne, ze to właśnie ona była obiektem jego treningu. Powoli śledził każdą z możliwych dróg, czując jak myśli zbierają się w nim gotowe by wybuchnąć. Wszystko działo się bardzo szybko i trudno był znaleźć niewielką blokadę, wręcz niewyczuwalną dla nieświadomych osób bramę chakry. Była taka niepozorna. Wydawała się taka delikatna, a powstrzymywała ogromne napory energii, ograniczając tym samym ludzki potencjał. Tylko po co? Przecież ludzkość mogła osiągnąć tak wiele, po zdjęciu tej jednej przeszkody.
Jak to zrobić?
Nie chciał pokazywać po sobie, że udało mu się odnaleźć Kaimon. Chciał się pochwalić zarówno Rokuro jak i staruszkowi, dopiero po osiągnięciu całkowitego sukcesu. Niestety, nie było to takie łatwe. Coś w stylu radości opanowało jego ciało, gdy osiągnął to małe zwycięstwo i dało się dostrzec w jego ruchach podczas sparingu. Ayato wydawał się żywszy, pełen energii i ekscytacji. To dobrze, bo młody shinobi ponownie nabierał chęci do życia. Szare rzeczy, powoli kolorowały się na przepiękne obrazy. *** Jak szalony napierał na bramę otwarcia. Czuł jak chakra opuszcza jego ciało, a Kaimon stoi niewzruszona jak zawsze. Zacisnął mono pięści, ugiął kolana i zmarszczył czoło. Tym razem się uda – powtarzał sobie w myślach. Ze wzrokiem wbitym w ziemię, był skupiony tylko na jednym i nawet krople pierwszego deszczu, odkąd jest na pustyni nie mogły wyrwać go z tego transu.
-Taaaaaaaaak! – krzyczał, gdy jego twarz zmieniała kolor na czerwony od wysiłku. Pot spływał mu po policzkach i kapał na piasek, szybko wsiąkając w ziemię.
Coś pękło. Brama się otworzyła, a energia jak szalona popłynęła przez ciało chłopaka. Chociaż był zmęczony od samego wysiłku przy jej otwarciu, to czuł jak jego ciało ogarniają nowe możliwości. Miał ochotę się śmiać, ale nie miał już do tego siły.
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Las wielkich palm

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Ayato

Re: Las wielkich palm

Post autor: Ayato »

Nowa moc, którą udało się odblokować Ayato była naprawdę niesamowita. Chociaż były to dopiero początki chłopaka, z jej okiełznaniem to już czuł spory przypływ sił, który wywoływał uśmiech na twarzy chłopaka. Niestety jej używanie bardzo szybko pochłaniały ogromne ilości energii i wycieńczały młodzieńca wręcz do nieprzytomności. Dosyć smutna wiadomość i będzie musiał nad tym popracować. Jeśli już miał z niej korzystać, to nie mógł sobie pozwolić na tak głupie opuszczenie gardy.
Ból każdego z mięśni, jaki towarzyszył Akimichiemu z rana był potworny. Chyba nawet gorszy od tego w rannym ramieniu, gdy jeszcze nie było sprawne. Całe ciało pulsowało, nie pozwalając mu nawet drgnąć. Każdy ruch sprawiał, że mrużył lekko oczy i syczał przez zaciśnięte zęby. Nie miał siły, by przeklinać na to, jak źle się czuje.
Delikatnie uniósł jedną brew do góry i spojrzał na Rokuro. On serio myślał, że Ayato będzie w stanie przepuścić przez swoje gardło coś innego od śliny i cichych jęknięć.
Zabawne. Akimichi dopiero co nauczył się korzystać z nowej mocy, a i tak był to limit wiedzy Rokuro. Nie chciał, nie potrafił czy może nie umiał? Mniejsza o to, Ayato nie miał zamiaru drążyć tego tematu. Koniec to koniec, sam mógł się dalej kształcić w tej dziedzinie, by kiedyś zostać pewnego rodzaju ekspertem. Wątpił, by było to możliwe, ale zawsze to jakiś plan na przyszłość. W brutalnych czasach jak te dzisiejsze, mógł łatwo wykorzystać swoje talenty i zamiast samemu walczyć, dlaczego nie nauczać słabszych?
-Wątpię. – odparł bardzo krótko. Z dala od jakichkolwiek ludzi, znowu popadłby w głupi obłęd, którego mógłby nie przeżyć.
Delikatnie uniósł kąciki ust do góry i spojrzał najpierw na chłopaka, później na sufit. Nie było mu przykro. Już dawno wiedział, że prędzej czy później ich drogi będą musiał się rozejść. Miał wiele do powiedzenia, ale niewiele siły. Nie chciał się narzucać, chociaż każda niezbadana dzicz ekscytowała chłopaka.
-Powodzenia. – z trudem z siebie wydukał, chociaż chciał powiedzieć coś zupełnie innego. Był zbyt zmęczony by się pożegnać. Chciał tylko, by było minął, a przynajmniej stał się dużo bardziej znośny, a przynajmniej nie męczący. Zmrużył oczy i powoli usypiał z cichą nadzieją, że gdy wstanie wieczorem, będzie mógł sobie spokojnie wyruszyć w stronę wschodu.
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Las wielkich palm

Post autor: Hikari »

Koniec wyprawy.
0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Ginjiro

Re: Las wielkich palm

Post autor: Ginjiro »

0 x
Kiku

Re: Las wielkich palm

Post autor: Kiku »

Atmosfera przed samym wyruszaniem na miejsce była do przewidzenia. Kiku wolała się nie odzywać, a dać każdemu oswoić się z myślami o tym, co niedługo może nastąpić. Walka oczywiście była najgorszym wyjściem, ale też niemalże nieuniknionym. O ile nie zadziała sztuczka Kiku, to zmuszeni będą stawić czoła zbirom Sekotatmich i jednocześnie pozwolić Shido oddalić się, by znalazła się w bezpiecznym miejscu.
Otrzymała dwie umowy - zgodnie z wymogami porywaczy. I tak musieli podpisać obydwie, a przynajmniej jedną na miejscu, aby wszystko było zgodnie. W końcu i sprzedawca, i kupujący musieli mieć ją z kompletem podpisów, żeby cała transakcja się powiodła. Umowy zostały schowane w kieszenie ubrania, a Tsukiko wyruszyła bez słowa. Każdy wiedział co ma robić, teraz kolejne zdania byłyby tylko zbędnym mieszaniem w głowie. Należało działać.
Ciemna, bardzo ciemna noc była dobrym znakiem. Pasowała do tego, co młoda Ayatsuri zaplanowała. Starała się zachować pewien spokój, chociaż wewnątrz i tak czuła tę ekscytację oraz powoli zbierającą adrenalinę. Nerwy nie były problemem, nie denerwowała się, ani nie martwiła. Nie była z tego typu ludzi, którzy mieliby problemy z pewnością siebie. W jej myślach plan przebiegał doskonale, a w najgorszym wypadku z małymi problemami, które w jakiś sposób zdołała rozwiązać sama lub z pomocą rodziny Katori.
Las Wielkich Palm był specyficznym miejscem, w którym Kiku była jedynie dwa razy w życiu. Wyglądał ekstrawagancko pośród tej pustej przestrzeni pustynnej dookoła. Kuriozalnie wielkie drzewa były jakby z obrazka dziecka, które dodawało do niego to, co zapragnęło, a niekoniecznie to, co miało szansę tam istnieć. Tak duże rośliny nie miały prawa rosnąć na suchej, pozbawionej wody pustyni. A jednak. Tsukiko najbardziej lubiła je jednak za cień, który oferowały szczególnie wtedy, gdy chciała potrenować, a było akurat południe. Dwa razy skusiła się tutaj na podróż tylko po to, by móc ćwiczyć.
Wspomnienia chwilę ją zajęły, a gdy tylko wkroczyła do lasu, to ujrzała mężczyznę. Był w sile wieku na co wskazywała nie tylko jego broda czy wystający kosmyk włosów spod turbana, ale także twarz i zachowanie. Spokój, który od niego emanował należał do tych możliwych do zdobycia jedynie z wiekiem. Gdy przeżyło się tyle, widziało tyle i przemyślało tyle, iż nic już nie jest tak samo ekscytujące jak w młodości. Dziewczyna pod postacią Nobuo w spokoju wysłuchała tego, co miał staruszek do powiedzenia. Wiedziała, że nie może mu zdradzić swojej "misji", zatem nie musiała udawać emocji Nobuo, a zachować opanowanie i skłamać. Oglądnęła się na palmy, gdy mężczyzna wspomniał o nich. Chwilę wpatrywała się w te wielkie drzewa, a później wróciła spojrzeniem znów do starca.
- Piękne, chociaż absurdalne. - powiedziała i westchnęła. - I tak, i nie. Otóż, spać nie mogę, gdyż skurcz mnie łapie w nodze. Świeże powietrze i długi spacer pozwala rozruszać mięsień, a także zmęczyć się wystarczająco, by zasnąć jak kamień. - pominęła wspominanie o naturalnej energii, bo jakoś nie chciało jej się wierzyć na siłę z natury. Widziała już takich w Prastarym Lesie, którzy przytulali się do drzew i szeptali do nich. Ciarki na ich widok pojawiają się do dzisiaj nawet jeżeli odświeża go tylko w pamięci.
- Ja siłę czerpię z rodziny. To ona sprawia, że chcę żyć dalej. - dodała, unosząc wzrok do góry i wpatrując się gdzieś w dal. Na chwilę zamilkła.
- Ostatnio obawiam się chadzać tędy. Podobno jakieś zbiry upodobały sobie to miejsce na czarne interesy. Wiesz coś o tym? - postanowiła zapytać, bo może akurat starzec wiedziałby coś więcej. Na przykład może widział tu kogoś i mógłby podać chociażby liczbę potencjalnych przeciwników, bo już o uzbrojeniu czy jakiejś charakterystyce Kiku nawet nie myślała. Jeżeli jednak starzec nie wiedziałby nic, ani nie miał nic konkretniejszego do dodania, to Tsukiko jako Nobuo pożegnałaby się, tłumacząc, że ból w nodze powraca i ruszyła dalej, w stronę umówionego miejsca.
0 x
Ginjiro

Re: Las wielkich palm

Post autor: Ginjiro »

0 x
Kiku

Re: Las wielkich palm

Post autor: Kiku »

Dziiiiiwnieeee. Tak, Kiku czuła się w całej tej sytuacji naprawdę dziwnie, chociaż czuła, że tym razem to nie ona jest źródłem ekstrawagancji, a staruszek. Im dłużej go słuchała, tym więcej wątpliwości miała co do jego osoby. Szczególnie powątpiewała w jego zdrowy rozsądek. Tsukiko była żółtodziobem w kwestii wiedzy o świecie ninja, a także doświadczenia związanego z tym tematem, zatem mowa o naturze i jednoczeniu się z nią była dla niej bełkotem na poziomie osoby z udarem. Starca przyjęła bardziej jako osobę o zwichrowanym umyśle, jednak nie znaczyło to, że miała do niego negatywne nastawienie. Wiek robił swoje, a osiągnięcie starości w takich czasach było wyczynem godnym respektu. Tak czy inaczej - Kiku nie czuła się bezpiecznie w towarzystwie mężczyzny, chociaż ten zapewniał ją, że jest tutaj tylko on i ona, a żadnych zbirów nie ma. Podejrzane były jego słowa o palmach, ale także to obozowisko, które wręcz czekało na nią. No właśnie, jakby czekało. Później pytanie odnośnie zbirów, próba wyciągnięcia dalszych informacji i sprzeczne słowa. Starzec mówił o braku towarzystwa, a wcześniej wspominał, że wiele osób tędy przechodzi. Mówił także o braku zaufania dla ludzi, a jednak ją, nieznajomą skrytą pod Henge przyjmował tak, jakby byli starymi znajomymi. To wszystko nie grało. Nawet to mięso teraz wydawało się jakieś niebezpieczne. W końcu z czego było? Niby pieczone, ale cholera wie czy nie zatrute w jakiś sposób, który bez problemu obejdzie obróbkę termiczną. Kiku jednak nie dosiadała się, nie dała się zwieść tej przyjaznej aurze i urokowi małego obozowiska pośród wielkich drzew.
- Nie wiem nic więcej. To zwykła plotka, ale żywo powtarzana. W każdej plotce i legendzie jest ziarno prawdy. - dodała spokojnie i pokiwała głową na znak, że rozumie o co chodziło starcowi. - Niby nie ufasz ludziom, a mnie przyjmujesz, jakby było inaczej. Niby wiele osób tędy przechodzi, a jednak brakuje ci towarzystwa. Niby brakuje ci towarzystwa, a wspominasz o rozmowie z palmami. - dodała po chwili spokojnym tonem, jednak wpatrywała się twardo w starca, jakby starając się wyszukać w jego mimice czy ruchach jakiś gest, który zdradziłby jej czy podejrzenia są słuszne, czy wręcz przeciwnie. Nabrała ostrożności, nasłuchiwała otoczenia i zwyczajnie gotowa była na akcję. W końcu już od dłuższego czasu wzbierała w niej ekscytacja. Z jednej strony chciała, aby coś się wydarzyło teraz, ale z drugiej jednak nie, gdyż to oznaczało zupełne pokrzyżowanie planu. Tak czy inaczej - uniki miała już przygotowane w razie czego. Nie chciała tracić więcej czasu na rozmowę, gdyż była umówiona na konkretną godzinę, a zresztą podążali za nią bracia Katori wraz z ojcem.
- Wybacz, jednak nie dotrzymam ci towarzystwa, przynajmniej nie tym razem. Jednak jakbyś widział dziewczynę o turkusowych włosach, to zagadaj do niej. To moja córka, jest skora do rozmów. - powiedziała poniekąd kłamiąc, poniekąd mówiąc prawdę, a później wycofała się o kilka kroków. - Skurcz wraca, gdy nie ruszam mięśniem. Jeszcze za mało spaceru. Do zobaczenia. - po tych słowach odwróciła się i to był moment, w którym szczególnie wyczulona była na wszelkie niepokojące ruchy czy to starca, czy kogokolwiek innego. W końcu moment, w którym ktoś się odwracał plecami zazwyczaj był tym, który prowokował do działania. Brak widoczności i względna bezbronność zachęcały do ataku tych, którzy nie wierzyli w swe możliwości, stając oko w oko. Ta czujność nie przeszkodziła jej jednak w ruszeniu dalej. Przyśpieszyła nieco kroku, aby nadrobić stracone na rozmowę chwile. Serce jej przyśpieszało. Niepokoiło ją tylko to, że starca spotka również trójka, która szła za nią. Mogli wpaść w jego pułapkę, ale mogli też zostać wzięci za ów "zbirów", o których to mówiła Kiku. Dystans, o który ich prosiła pozwoliłby jej jednak na usłyszenie jakiejś walki czy przynajmniej krzyku. To jej dawało nadzieję, że jednak starzec nie pokrzyżuje planów.
0 x
Ginjiro

Re: Las wielkich palm

Post autor: Ginjiro »

0 x
Kiku

Re: Las wielkich palm

Post autor: Kiku »

Może źle oceniła starca? Może wcale nie planował niczego podejrzanego? Nawet jeżeli był zwyczajnym, spokojnym staruszkiem, to niestety nie miała dla niego czasu. Wolała nie ryzykować powodzenia swojej nieoficjalnej misji, by porozmawiać z nieznajomym. Mężczyzna palił coś dziwnego, jakby to nie był tytoń, chociaż w tej ciemności rozświetlanej tylko małym ogniskiem, ciężko było cokolwiek dostrzec. W sumie słyszała o takiej roślinie, którą również się paliło i podobno uspokajała. Było to nawet praktykowane tutaj, na pustyni, jeżeli dobrze wszystko zrozumiała. Kiku należała do tych ciekawskich dziewczyn, więc pytała o wszystko, przysłuchiwała się wszystkiemu i przyglądała. Lubiła wściubiać nosa w nie swoje sprawy, o ile mogła dowiedzieć się czegoś ciekawego lub pomóc komuś. Tak czy inaczej - pożegnała się z dziwnym starcem i ruszyła w umówione miejsce.
Wieża strażnicza. Tsukiko zawsze zastanawiała się po co ona tutaj stoi. W końcu czego można tutaj strzec? Tych wielkich palm? A kto chciałby pozbawiać się cienia na pustyni? Prawdziwa zagadka, jednak tym razem Kiku nie zajmowała się próbą rozgryzienia jej, a skupiła swój wzrok na zakapturzonej postaci, która nakazała jej się zatrzymać. Tak też zrobiła. Szantażysta albo osoba wynajęta. Zapewne to drugie. Nie było jednak nigdzie widać ani wsparcia, ani porwanej. Młoda Ayatsuri domyślała się, że reszta najpewniej schowana jest w tej zrujnowanej strażnicy. Spodziewała się raczej niskiego, męskiego głosu, a nie zirytowanej panienki. Coś tu nie grało. Tsukiko od razu na myśl przyszło, że może to wszystko jest jednym, wielkim podstępem? Może Shido upozorowała swoje porwanie, a teraz podawała się za Sekotatmich, aby zdobyć farmę? Albo z nimi współpracowała, za część pieniędzy, które mogłaby wykorzystać na swój interes marzeń. Brutalna myśl, ale Kiku była już świadoma tego, że świat bywał brutalniejszy, niż się wydawało. Straciła brata i najlepszą przyjaciółkę, która była dla niej jak siostra. Pomijała utratę ręki, bo przy skali straty bliskich była to drobnostka. Życie zaskakiwało swoją okrutnością.
- Coś ci się głos zmienił. - burknęła w stronę szantażysty. - A widzisz kogoś jeszcze? Mam nadzieję, że ty nie jesteś sam. Pokaż mi Shido! Muszę wiedzieć, że nic jej nie jest. - na koniec podniosła głos, nie było dla niej trudnym zagrać osobę zdenerwowaną, bo rzeczywiście czuła złość wobec porywaczy, którzy starali się zniszczyć życie poczciwej rodziny.
W dalszym ciągu Tsukiko była uważna. Wolała nie dać się zaskoczyć w tym ważnym, zbliżającym się do kulminacyjnego, momencie. Na ile mogła to przysłuchiwała się i obserwowała okolicę. Nie zamierzała robić żadnych gwałtownych ruchów dopóki nie zostałaby do tego zmuszona. Nie planowała ataku, a unik i szybką analizę sytuacji, by nie spieprzyć wszystkiego. Czy na pewno potrzebowałaby wsparcia od Katorich? W każdym razie była ostrożna, a w jej kieszeniach tkwiły dwie umowy. Jeszcze to nie był moment na rozpoczęcie podstępu. Musiała poczekać do chwili, w której nastąpiłaby wymiana.
0 x
Ginjiro

Re: Las wielkich palm

Post autor: Ginjiro »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sabishi”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości