Las wielkich palm

Prowincja w regionie Samotnych Wydm, wysunięta najdalej w kierunku zachodnim. Zamieszkana jest głównie przez Ród Ayatsuri i Ród Kaguya, starające się strzec granic tych terenów - niestety, jest to trudne zadanie ze względu na wielkość Sabishi oraz sąsiadujące z prowincją nieznane tereny. Krajobraz okolicy jest dosyć monotonny - gdziekolwiek nie spojrzeć, wszędzie ogromne połacie pustyni, z niewielkimi wyjątkami w postaci oaz. W trakcie podróży można się czasem natknąć na gliniane budynki, doskonale zamaskowane przed wzrokiem postronnych.
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Las wielkich palm

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Ayato

Re: Las wielkich palm

Post autor: Ayato »

Zmęczenie, które dręczyło chłopaka było potworne. Jedyne do czego był zdolny, to unieść nieco głowę do góry i spojrzeć na stare drewniane drzwi. Niewyraźna sylwetka pojawiła się w świetle bijącym z korytarza. Blask był na tyle silny, że zielonowłosy młodzieniec musiał zamknąć oczy. Jedyne co były w stanie znieść to niewielki półmrok. Syknął cicho zniesmaczony. Nie miał jednak sił, by się kłócić i pyskować. Czasem nawet on musiał odpuścić, a raczej jego ciało nie potrafiło wytrzymać głupoty Ayato. Może to i lepiej, w innym przypadku mogłoby się to skończyć jeszcze gorzej. Teraz przynajmniej żył.
Słowa Rokuro nieco rozbawiły Akimichiego. Uśmiechnął się delikatnie, ale śmiech stłumił w sobie. Wraz z wypuszczanym z płuc powietrzem, przeszył go potworny ból. Nie miał zamiaru komentować słów chłopaka. Zerknął na niego jednym okiem. Spojrzenie obolałego shinobi mówiło wszystko za siebie. Nie ruszać się? Dobrze, że powiedział, bo już miał zamiar wyjść nieco na świeże powietrze. Z pewnością, gdyby nie on, to zacząłby się rozciągać jak to czasem miewał w zwyczaju. Szkoda tylko, że nie miał nawet siły, by usiąść samodzielnie.

-Jak długo spałem? – spytał, nie chcąc wszczynać bezsensownej kłótni innymi słowami. Nie miał do tego siły. Odchylił głowę delikatnie do tyłu. Przez sekundę spoglądał w sufit, później zerknął w kierunku kominka, gdzie wcześniej stała młoda dziewczynka. Postać z jego snów wciąż stałą na swoim miejscu. Nie miał zamiaru komentować jej zachowania, chociaż ani trochę go nie rozumiał. Westchnął nieco zrezygnowany i zamknął oczy, czując na swoim czole zimną szmatkę. Rozumiał jaki to wszystko miało sens, ale nie podobała mu się przesadnia opieka Rokuro. Przecież żył, więc czy nie mógł go tak zostawić, ograniczając swoją pomoc do minimum, a właściwie to do zera. Prowizoryczne opatrunki, były na tak niskim poziomie, że nie było sensu nawet ich zmieniać.
Zacisnął mocniej zęby, tłumiąc w sobie nieodpowiednie komentarze i przekleństwa. Zanim cokolwiek powiedział, ugryzł się dwa razy w język, zadając sobie pytanie – co powiedziałby ktoś normalny? – jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało, tylko tak był w stanie nie wdawać się w kolejną sprzeczkę.
Westchnął cicho, nieco zrezygnowany. Sumienie? Co takiego Rokuro mógł wiedzieć o sumieniu Ayato? Ostatnie co pamiętał, to jak jakiś mężczyzna umierał pod jego stopami, a jedyne uczucie jakie temu towarzyszyło to radość. Nie potrafił sobie przypomnieć jego twarzy, ani tego co mówił przed śmiercią. Jego głowa, była czarną plamą, która wraz z wypływającą krwią barwiła się na czerwono. Bawił go ten obraz.
Dziewczynka nie przypominała mu o przeszłości. Była symbolem czegoś innego, znacznie bardziej skomplikowanego. Jej dziecięca postać, przypominała chłopakowi o dawnych, innych czasach. Mówiła o dniach, w których jeszcze był człowiekiem, a nie bezlitosnym potworem. Była ostatnią cząstką człowieczeństwa, w ciemnościach czarnej duszy zielonowłosego Akimichi. To tylko dzięki niej jeszcze żył. To tylko dzięki niej nie został zabity. Hamowała jego chore instynkty w momentach, gdy tego najbardziej potrzebował. Nie pozwalała, atakować każdej napotkanej osoby.

-Możesz wyjść? – nie czuł się na tyle potrzebujący, by Rokuro musiał nad nim siedzieć i pilnować jego gorączki. Co ciekawe, przepraszam ani dziękuję, nie mogły przejść przez jego gardło. Nie było to chyba takie złe. Nie wymuszał tego, nie mówił nic wbrew sobie, wręcz przeciwnie w ten sposób był szczery. Były to tylko proste słowa, wiec kogo one obchodził. Nie wnosiły nic istotnego do życia, nie zmieniały go.
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Las wielkich palm

Post autor: Hikari »

Opisz time skipa 2 tygodniowego. Przez pierwszy tydzień walczyłeś z gorączką i bólem, a w drugim powoli odzyskiwałeś sprawność.
0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Ayato

Re: Las wielkich palm

Post autor: Ayato »

Rokuro oszczędził zarówno sobie, jak i Ayato wiele problemów, wychodząc z pokoju. Zielonowłosy Akimichi, nie bardzo chciał unosić głos, ale z pewnością by to zrobił, gdyby chłopak postąpił inaczej. Wzrokiem odprowadził wychodzącego z pomieszczenia młodzieńca. Wraz z trzaśnięciem drzwi, zaklął pod nosem. Był wściekły zarówno na siebie jak i pozostałych mieszkańców budynku. Po co go ratowali, jaki był w tym wszystkim sens? Nie było warto, Ayato nie był tego warty. Oczy mu się delikatnie szkliły od łez. Zimna szmatka na czole, irytowała go. Chciał ja zrzucić. Nie czuł potrzeby zbijania gorączki. Nawet jeśli był słaby i zmęczony, wierzył, że jego organizm da sobie radę. Niestety nie mógł. Nie był w stanie podnieść nawet reki. W przypływie złości zacisnął jedynie pieści, a właściwie to tylko jedną. Lewa ręka chłopaka nie bardzo reagowała na instynktowe zachowania działania. Każda próba powodowała tylko bolesny ból. Syknął przez zaciśnięte zęby.
-Kurwa! – krzyknął przepełniony różnymi emocjami. Był jak burza na środku oceanu. Rozwścieczony sztorm, którego nikt nie był w stanie opanować. Popadał od skrajności w skrajność. Nie umiał się cieszyć ze zwycięstwa. Co mu takiego dało, co mu takiego wyjątkowego przyniosło. Nic. Tylko zatracał się coraz bardziej w odmętach własnej pustki.
Przychodziły myśli straszne, samobójcze. Był słaby i zdesperowany. Chciał umrzeć, ale podświadomość mu nie pozwalała. Głęboko w głowie miał zakodowane kilka prostych słów, których trzymał się jak ostatniej deski ratunku. To one doprowadziły go do tego miejsca, to one sprawiły, że jest tym kim jest. Nie umrzesz, przeżyj.
Gdy tylko przychodziła chwila słabości, moment zwątpienia, przed oczyma zielonowłosego pojawiała się blond włosa dziewczynka. Łapała Ayato za rękę. Chociaż była tylko wytworem jego wyobraźni, to wydawał się taka prawdziwa. W czerwonych ślepiach chłopaka, była prawdziwa. Chłodny dotyk jej dłoni sprawiał, że rozgrzane ciało zielonowłosego, uspokajało się. Wyciszał, jak małe dziecko w ramionach matki. Dręczące krzyki znikały, jedynie trzask drewna w kominku docierał jego uszu. Mrużył oczy i powoli zasypiał, by chwile później obudzić koszmary uśpione w resztkach jego duszy. Zrywał się gwałtownie, a całe jego ciało przeszywał potworny ból. Z grymasem na twarzy upadał na plecy i zaczynał kolejną walkę ze swoim szaleństwem.
Gorączka ustała, lecz omamy nie do końca. Chociaż dnie wydawały się znośne i poza bólem w poranionych rękach nic mu nie doskwierało, tak noce bywały potwornie ciężkie. Nie potrafił zmrużyć oka, a nawet gdy to robił to budził się po kilku chwilach. Ciemność pod jego powiekami rozbłyskiwała żółtym światłem. Czuł się jakby słońce paliło mu prosto w oczy. Dziwne odgłosy dobiegały z nad jego głowy, a ból przeszywał brzuch, ręce i nogi. Był gorszy nawet od tego zadanego kataną. Zmuszał serce Ayato do potwornego wysiłku. Pot spływał po całym jego ciele, ale czuł się jakby to smugi krwi, wypływały z wszystkich możliwych otworów. Cierpiał psychicznie, dużo bardziej niż fizycznie. Tylko wyimaginowany dotyk Ayane popychał go do przodu, dodawał siły z każdym dniem do dalszego działania.
Tydzień, a nawet dwa minęły szybciej niż mu się to wydawały. Każda noc ciągnęła się i dłużyła jak tylko mogła, a dni przepełnione bólem w niczym nie pomagały. Zbliżająca się wiosna na pustyni, wynagradzała wszystkie cierpienia. Nie była zbyt piękna, ale za to bardzo ciepła. Oaza wielkich palm miała swój specyficzny urok. Wielkie drzewa dostarczały nieco cienia i przyjemny zapach dla nosa. Pomimo tego, że opieka jaką mógł otrzymać od staruszka i jego ucznia nie była na najwyższym poziomie, to nie mógł zaleźć lepszego miejsca do kuracji.
Jak codziennie o poranku, wstawał gdy tylko słońce pojawiało się na niebie. Nie czuł potrzeby zbyt długiego snu, wiec ubierał się czym prędzej. Nie zostawał zbyt długo w pokoju. Wciąż był zbyt słaby, by utrzymać mięśnie w dobrej formie. Rozciągał się kilka minut w miarę swoich możliwości, po czym wychodził na zewnątrz i wspinał się na jedną z palm. Po prostu wchodził na sam szczyt, przy użyciu jednej z prostych technik. Zapalał papierosa i rozglądał się bez celu dookoła.
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Las wielkich palm

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Ayato

Re: Las wielkich palm

Post autor: Ayato »

Spadek wagi przy tak wątłym ciele, jakim dysponował Ayato dla wielu ludzi mógł być bardzo mocno odczuwalny. Na szczęście lub też nie, samopoczucie chłopaka stało na tak niskim poziomie, że gorzej chyba być nie mogło. Brak chęci do działania i ból w każdej części ciała doskwierały mu każdego dnia. Czuł jak słabnie, a mimo to nie miał ochoty z tym nic robić. Był zrezygnowany. Jedynie ciągłe napory Rokuro i dziewczynki ze snów, sprawiały, że się ruszał. Bez nich pewnie skończyłby marnie. Umarł w potwornych męczarniach.
Zanik mięśni był procesem nieuniknionym przy tak poważnej kontuzji. Zielonowłosy odczuwał go bardzo mocno. Chude, leczy bardzo wysportowane ciało chłopaka, było wręcz pozbawione tłuszczu, na rzecz niewielkich mięśni. Niesprawność ręki, doprowadziła do tego, że początkowo miał problemy nawet z uniesieniem dłoni ponad głowę. Gdy uświadamiał sobie, jak bardzo był słaby, zarazem chciało mu się śmiać i płakać. Nie potrafił, nie miał siły by utrzymać ciężar własnego ciała w powietrzu. Amatorska rehabilitacja, była jedyną rzeczą do której przykładał się Akimichi. Pomimo bólu, chciał odzyskać władzę we własnych kończynach. Na dłuższą metę, wydawały się przydatne w codziennym życiu, chociażby to trzymania butelki sake, o której marzył każdego wieczoru. Niedobór alkoholu w organizmie męczył młodzieńca. Chciał zapomnieć o bólu i kłopotach związanych z codziennym życiem. Zwyczajnie chciał utopić swoje problemy, by o nich chociaż na chwilę zapomnieć.
Zupełnie odwrotnie było ze sparingami. Walka ze znacznie silniejszym Rokuro nie sprawiała mu radości tak jak kiedyś. Nie czuł tej ekscytacji i podniecenia. Za każdym razem, gdy unosił pięści do góry, zadawał sobie pytanie – po co? Nie wiedział dlaczego walczy i czy jest mu to potrzebne. Jego zwątpienie nie wynikało z odniesionych ran. Nie tych fizycznych. To raczej nowe zadrapania na duszy, spotkały się ze starymi bliznami, a niewidzialna krew wypłynęła z bolesnych ran. Codziennie zmagał się ze sobą, czasem wysłuchując bezsensownych i irytujących kazań od Rokuro. Z walki nie płynęło już nic niesamowitego, a śmierć stała się nudna i monotonna. Bez litości zabierała wszystkich ludzi tak samo. Co takiego cudownego niegdyś w tym widział? Nie żałował przelanej krwi, ale nie czuł też potrzeby robić tego dłużej. Nie czuł potrzeby walczyć. Nie miał po co, za co i dla kogo, a mimo to trenował własne ciało dla wewnętrznej satysfakcji.
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Las wielkich palm

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Ayato

Re: Las wielkich palm

Post autor: Ayato »

Lekko skubał tylko po talerzu, nie mogąc przyzwyczaić się do normalnego jedzenia. Chociaż przechodził przez sporą zmianę, to organizm nie chciał zaakceptować zbyt dużej liczby kalorii. Szybko się przejadał i czuł ból w żołądku. Nawet jeśli jedzenie staruszka było bardzo dobre, a on sam chciał się w pewnym sensie z nimi dogadać, to nie potrafił. Tak jak zawsze, skończyło się na tym, że odstawił sporą cześć kolacji na talerzu i odsunął go na bok. Podszedł do paleniska i sporym garnuszku zagotował wody, na zieloną herbatę, którą ostatnio bardzo mocno polubił. Jej zapach uspokajał chłopaka i pozwalał na moment zapomnieć o wszystkim. Stawał przy oknie i spoglądał w gwiazdy na niebie, które o tej porze wyglądały przepięknie. Niski poziom wilgoci na pustyni, sprawiał, że nie było zbyt wielu chmur, dzięki czemu mógł podziwiać złociste światełka, płonące w granatowej tafli.
Spojrzał na staruszka, który mówił do niego. Co miał powiedzieć? Pewnie miał w tym absolutną rację, a zielonowłosy musiał zaakceptować fakt, że na zawsze pozostanie z nim bolesny uraz. W końcu to wszystko było jego winą. Skutkiem jego niepohamowanej głupoty.
Co dalej? Dobre pytanie…
Wzruszył delikatnie ramionami. Nie miał pojęcia, nie miał planów, nie miał niczego. Uśmiechnął się delikatnie. Ironiczne fakty z jego życia, rozbawiały go za każdym razem. Nawet jego istnienie nie miało sensu.
Oparł się o ścianę, głowę odchylił mocno do tyłu i spojrzał na sufit. W drewnie nad sobą poszukiwał odpowiedzi. Im dłużej się nad tym zastanawiał, tym więcej pytań pojawiało się przed nim. Radosna postać wyimaginowanej dziewczynki, pisała czarnym atramentem po drewnianym stropie.
Dokąd pójdziesz? Czym się zajmiesz? Kogo zabijesz następnym razem? Czy będziesz potrafił odnaleźć się w społeczeństwie? Dlaczego się nie zabijesz?
Zwyczajne pytania przeplatały się z szeptami z przeszłości. Śmierć, która porwała niegdyś jego dusze, dręczyła go. Walczyła o swoje. Chciała odzyskać starego Ayato. Pragnęła objąć swoimi ramionami chłopaka i jak dawniej przykryć go ciemnością. Gdzieś, głęboko w nim, jego podświadomość wciąż chciała zabijać. Z całych sił walczył ze sobą, by nie dopuścić jej do głosu. Czuł się z tym dziwnie, bardzo dziwnie. Dwie skrajnie odległe od siebie cząstki istniały w chłopaku.

-Nie wiem. – wysyczał przez zęby. Był na siebie zły. Wyraźny grymas rysował się na jego twarzy. Tutaj był spokojny. Z dala od ludzi, nie był dręczony zbyt wieloma pokusami. Nie był groźny. Nie potrafił zranić Rokuro, ani staruszka. W pewnym sensie był trzymany za kołnierz. Z jednej strony nie podobało mu się to. Czuł jak jest ograniczany. Z drugiej zaś nie było w tym nic złego. W pewnym sensie był normalny. Jak pies na łańcuchu nie mógł nic zrobić, poza głośnym szczekaniem.
Cisnął porcelanowym kubkiem o ścianę i osunął się bezwładnie na podłogę, zakrywając przy tym twarz dłońmi.
-Nie wiem mam robić… - wydukał z siebie, chwiejnym głosem. Strach wyraźnie przemawiał przez niego. Co jeśli znowu zechce wykorzystać siłę, dla własnej przyjemności.
Wybuchnął śmiechem. Bezsensownym, pustymi nieco histerycznym. Był szalony, czym popisywał się nie raz. Ta szczypta szaleństwa nie opuściła chłopaka, wraz z zapałem do walki. Tliła się i czekała na okazję do cichej eksplozji.
Spojrzał na swoich towarzyszy. Po tak długim okresie czasu razem, chyba mógł ich tak nazwać. Był żałosny, a jego spojrzenie tylko utwierdzało w tym stwierdzeniu. Pozbawione błysku, czerwone ślepia chłopaka, kierowało liczne pytania w ich stronę. Czy jestem nienormalny? Dlaczego mi jeszcze ufacie?
Westchnął cicho. Nogi wyciągnął przed siebie, a ręce opuścił wzdłuż ramion. Zacisnął lekko zęby na dolnej wardze. Kątem oka spojrzał w bok, w kierunku wyimaginowanej przyjaciółki. Powoli się uspokoił.

-Tak. Nie przebyłem tak długiej drogi po nic. Nie wiem, co będzie dalej, ale nie chce odejść z pustymi rękoma. – jak do tej pory, jedynie stracił sprawność w lewej ręce. Fakt faktem, że i tak już była nieco słabsza. Świadom, że jego dalsza podróż będzie jednostronną walką ze sobą, chciał mieć jakieś możliwości do obrony. Był i tak na straconej pozycji względem losu. Chciał przeżyć.
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Las wielkich palm

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Ayato

Re: Las wielkich palm

Post autor: Ayato »

Huśtawka nastrojów targająca Ayato była koszmarna i dla niego samego w pewnym sensie przerażająca. Zastanawiał się nad sensem własnego istnienia i przyczyną swojej odmienności. Ta była jasna. Nieprzyjemna przeszłość chłopaka. Jakby się nie starał, nie potrafił stawić jej czoła. Zawsze była silniejsza, wracała silniejsza i przyciskała młodzieńca do ściany. Uświadamiała mu, że od zawsze był inny i na zawsze taki pozostanie. Jakby mocno się nie starał, był zwyczajnie zbyt słaby. Nie umiał tego zaakceptować. Nie wiedział, jak żyć w takim przekonaniu. Czy był w stanie udawać normalnego? Czy będzie w stanie odnaleźć się wśród ludzi?
Kawałki kubeczka wbijały się w chłopaka, a on nic sobie z nich nie robił. Miał to gdzieś, chyba zbyt długo nie krwawił. Nawet nie spostrzegł, gdy staruszek zbliżył się do niego. Był zbyt zaślepiony sobą i swoimi problemami. Może i go słyszał, ale nie bardzo chciał zwracać na niego uwagę. Tylko skarci go za jakiś stary kubek. Nie liczył na żadne współczucie, ani litość. Właściwie to nie chciał słyszeć żadnych komentarzy z ich strony. Poczuł dotyk na swojej głowie. Był dosyć dziwny i nietypowy. W pewnym sensie chyba ciepły i przyjemny. Takie uczucie było zdecydowaną nowością dla chłopaka.
Podobnie jak brutalny cios w twarz, chwilę później. Najpierw odrobina poruszającej troski, później szybko zamieniona na bezlitosną siłę. Poczuł jak twarz mu lekko zapulsowała. Cios był bolesny, ale nie na tyle by nie mógł wytrzymać. Zmarszczył nieco czoło i spojrzał stanowczo na swojego oprawcę. Z jego oczu bił gniew, tak sam jak sprzed kilku miesięcy. Cząstka starego Ayato wciąż w nim pozostawała i chyba nigdy nie będzie w stanie się jej pozbyć.

-Tylko tyle?! – spytał unosząc przy tym nieco głos i zacisnął mocno pięści. Nie miał zamiaru go atakować, bo doskonale zadawał sobie sprawę, że był na straconej pozycji. Wiedział, że to nie ma sensu. Znał swoje miejsce w szeregu. Jednak nie przeszkadzało mu to, by nadstawić kolejny policzek.
Afera o kubek, była nieco żałosna. Równie dobrze mógł po prostu wypaść komuś z dłoni. To tylko nic niewarty przedmiot, wiec po co drążyć temat. Poza niewielką ilością gliny, nie uległo zniszczeniu nic więcej. Drewniane ściany były wyjątkowo odporne na takie głupie działania.
Westchnął cicho z ironicznym uśmiechem na twarzy. Ruszyć z wiatrem. Szkoda tylko, że do tej pory zawsze musiał iść pod wiatr. Na przekór losu zaszedł tak daleko. Przeżył ponad osiemnaście lat, by znaleźć się w kropce. Teraz słyszała radę, która kazała mu zawrócić i cofnąć się do samego początku. Czy potrafił, przejść raz jeszcze obok tych samych ludzi i zamiast śmiania się w twarz, powiedzieć szczerze „przepraszam”. Ciężkie zadanie dla człowieka, który nie potrafił współczuć, a jego sumienie było bardzo ograniczone.
Spojrzał na Rokuro. Wyjątkowo się z nim zgadzał. Potrzebował wyjść na zewnątrz, na świeże powietrze i rozciągnąć się nie co. Poza tym było to lepsze, od słuchania gróźb o amnezji. Swoją droga, ciekawe jakby wyglądała u chłopaka, oraz jak wyglądałby proces wracania do siebie. Czy sam uznałby się za potwora i wystraszył?
Podniósł się z ziemi i otrzepał pośladki, z nieprzyjemnych kawałków porcelany. Posłał delikatny uśmiech w kierunku Rokuro. Wyżyć? Wbrew wszystkim przekonaniom, którymi chciał się kierować, brzmiało to bardzo kusząco i zachęcająco. Zerknął kątem oka na staruszka. Trochę jakby mu chciał powiedzieć – „sory, ale nie dziś”. Uśmiechnął się nieco ironicznie i był gotowy do wyjścia na zewnątrz.
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Las wielkich palm

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Ayato

Re: Las wielkich palm

Post autor: Ayato »

Zarówno Ayato, jak i staruszek byli strasznie uparci. Gdy dochodziło do niegroźnych konfrontacji pomiędzy nimi, nawet będąc na straconej pozycji, młody Akimichi nie miał zamiaru odpuszczać. Tak, był głupi, ale okazywać słabości pod postacią uległości nie miał zamiaru. Tym razem najwyraźniej mu się udało. Uśmiechnął się delikatnie, dumny ze swojego małego zwycięstwa.
Na zewnątrz było chłodno, a przynajmniej nie tak ciepło jak za dnia. Chyba ta różnica temperatur była w tym wszystkim najgorsza. W innych rejonach, gdy było zimno, było tak przez całą dobę. Tak samo było w lecie. Fakt, wieczorem ochładzało się nieco, ale nie tak mocno jak na pustyni.
Zaśmiał się cicho słysząc wywód Rokuro. Szczerze to nie bardzo go obchodziło, co o nim myślą i jak skończy się ta przygoda. Prawda była taka, że zielonowłosy nie przynależał do niczego i zdawał sobie z tego sprawę. Nie było warto się do nikogo przywiązywać. Fakt, pobyt na pustyni miał na niego spory wpływ i z pewnością zmienił się nieco. Chyba nawet bardziej niż nieco. Mimo wszystko nie miał zamiaru z nimi zostawać dłużej niż to konieczne. Problem w tym, że nie wiedział tylko dokąd się udać. Nie było miejsca na świecie, które go do siebie przywoływało. Potrzebował przystani, dla ludzi takich jak on. Dla ludzi rozbitych.

-Nie obchodzi mnie to. Niech robi co tylko chce. – westchnął cicho. Tylko niech nie miesza do tego Ayato. Nie potrzebował opiekunki. To jego sprawa, jeśli znowu wpakuje się w kolejne kłopoty. Trudno. Smutna prawda taka, że te trzymał się go wyjątkowo mocno. Gdzie tylko się nie udał, te podążały za nim. Nawet pobyt tutaj, był pewnego rodzaju kłopotem, zarówno dla niego, jak i dwóch mieszkańców oazy.
Odkąd mięśnie chłopaka nie były w pełni sprawności, wolał z korzystać z chwili na rozgrzanie ich. Miał dosyć budzenia się po nocach, z pulsującym bólem w głowie, ramionach czy innych częściach ciała. Rozgrzewka prowadzona przez Rokuro była całkiem przyjemna. Wymagająca nieco wysiłku, lecz niezbyt trudna.
Uśmiechnął się pierwszy raz od dłuższego czasu, gdy Rokuro ustawił się gotowy do walki. Miał niemała ochotę by roześmiać się, lecz stłumił to w sobie. Uniósł dłonie do góry, a delikatny dreszczyk przeszył cale jego ciało. Miał chyba ciarki na karku i nie wynikały one raczej z chłodu. Zacisnął zęby na wardze i zaklął w myślach na siebie. Nie podobała mu się ta ponowna ekscytacja. W głębi duszy może tego nieco potrzebował.
Początek tego luźnego sparingu nie zapowiadał się zbyt przyjemnie. Rokuro chyba od samego początku brał wszystko bardzo na poważnie. Ayato uniósł nieco wyżej lewą rękę do góry, by zablokować zbliżający cios i… Zawahał się. Czuł się niezbyt pewnie. Bał się, że jego ręką nie była jeszcze wystarczająco sprawna po ostatniej kontuzji, że nie da rady go zablokować. Prawie od razu odsunął się, by uniknąć zbliżających się dwóch ciosów.
Był wyjątkowo spokojny. Nie czuł ekscytacji, ani podniecenia. Wręcz przeciwnie, słyszał każdy swój oddech. Wdech i wydech. Każdy był taki odświeżający.
Nie chciał odpuść chłopakowi. Wręcz przeciwnie, chciał pokazać, że jest już w świetnej formie. Zaraz po kopnięciu, postanowił je skontrować. Wykorzystać chwilę nieuwagi, gdy się odsłoni i kopnąć go z całej siły w nogę na której utrzymywał cały ciężar całego swojego ciała.
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Las wielkich palm

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Ayato

Re: Las wielkich palm

Post autor: Ayato »

Przepaść dzieląca Ayato i Rokuro była niezwykle irytująca. Za każdym gdy myślał, że jest już blisko, że zbliżył się do chłopaka, że poczynił postępy i rozwinął się, ten zwyczajnie udowadniał mu w jak wielkim jest błędzie. Przechodził na kolejny poziom, zdecydowanie wyższy niż na początku i oddalał się jeszcze bardziej. Nie potrafił znieść tego uczucia, gdy się starał wyjątkowo mocno, ale był zbyt wolny by jego ataki dosięgły chłopaka. Nie umiał zachować idealnego balansu, pomiędzy precyzją, a szybkości i siłą. Za każdym razem czegoś mu brakowało. Ocierał się o ubrania chłopaka, nie mogąc go ani razu trafić, gdy ten zmuszał Ayato do blokowania jego ciosów, raz za razem.
Westchnął cicho. Może Rokuro uważał, że jest gotowy, ale zielonowłosy wątpił w swoje możliwości. Wciąż był bardzo slaby i szczerze mówiąc nie znosił tej swojej bezsilności. Nawet jeśli nie marzył o potędze, ani nie chciał więcej walczyć. Nie tak jak wcześniej. To i tak chciał umieć samemu się obronić. W świecie takim jak dziś, była to bardzo przydatna umiejętność. Na każdym szlaku, mógł się pojawić ktoś, kto zechce Ci wbić nóż w plecy. To zabawne, bo mniej więcej w taki sposób poznał Staruszko i Rokuro. Zaatakował ich wielkim kawałkiem drewna. Przerażającym był nieco fakt, że gdyby tylko chcieli, mogli go tam zabić na milion różnych sposobów i nikt by mu nie pomógł.
Ayato nie byłby sobą, gdyby pobyt w mieście przebiegł spokojnie. Pewnie gdyby nie obecność Rokuro, nie raz wpadłby się w bójkę. To niesamowite jak wiele problemów potrafi wyniknąć z prostych zakupów. Niegroźne próby oszustwa, czy naciągnięcie niewinnej ofiary i od razu, nerwy młodemu Akimichi o mało nie puszczały. Robił się cały czerwony. Takie zajęcia chyba nie zostały stworzone dla niego. Wolał spędzać wieczory w karczmach, gdzie wszystko miał pod kontrolą. Kupował gotowe potrawy, a później zatracał się w alkoholu. Później już go nic nie obchodziło. Czasem kończył gdzieś w błocie, czasem po prostu zasypiał przy stole. Nie musiał się niczym przejmować. Trzeba jednak przyznać, że taki żywot był żałosny. Idealny dla niego…
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Las wielkich palm

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sabishi”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości